Piwniczna pracownia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Piwniczna pracownia
Zajmująca znaczną część piwnic pracownia umiejscowiona została dokładnie pod zapleczem sklepu. Jedyne okno w pomieszczeniu znajduje się na wysokości brukowanej ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Kroki przechodniów niejednokrotnie rzucają cień na niską, zakurzoną podłogę. W pomieszczeniu znajduje się stół, zazwyczaj wypełniony składnikami przeznaczonymi do eliksirów, które powinny być uprzątnięte w kredensach ustawionych pod ścianą. Pod sufitem zawieszone zostały warkocze czosnku i inne wiązanki suchych ziół, które nadają pomieszczeniu ciężkiego zapachu, potęgowanego paleniskiem pod kociołki. Do pomieszczenia mają wstęp jedynie upoważnione osoby.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
- Chyba rozumiem - minął już czas, gdy on przesiadywał do późna w nocy nad czymś, co mógłby nazwać pasją - swojej pracy raczej do takowych nie zaliczał. Były jednak takie dni, gdy i on poświęcał całą swoją energię i czas studiowaniu run, a także tajnik czarnej magii. Dziś od snu powstrzymywała go już jedynie papierkowa robota oraz koszmary.
Skinął głową, przyjmując do wiadomości informacje o zwierciadełku. Co prawda gdy zachodził do sklepu, miał nadzieję, że ten konkretny artefakt będzie gotowy już dziś, niemniej mógł przymknąć oko na jeden dzień obsuwy. Byle by wszystko faktycznie było skończone na następny dzień.
Przez kilka chwil Burke obserwował jak kobieta zawija przedmiot w materiał, zabezpieczając je w taki sposób. Jeśli było coś, co w niej doceniał, to w szczególności oddanie z jakim dbała o każdy przedmiot, który trafiał do sklepu. Borginowie zdecydowanie wnosili sporo do interesu, nawet jeśli to druga z rodzin jednak miała w licznych kwestiach zdecydowanie więcej do powiedzenia.
- Tak, mam. - odpowiedział, zerkając na pakunek nadal obecny w jego rękach. - Ale spokojnie, ta może poczekać - wyjaśnił, podchodząc bliżej i kładąc papier na blacie przed nią. Wiedział, że pewnie i tak będzie chciała wiedzieć, co znajduje się w środku, a on nie miał żadnego powodu, aby to przed nią ukrywać. I tak obadanie owej rzeczy miało przypaść jej, chyba że uznałaby, iż obciążająca przedmiot klątwa jest zbyt silna i powinien się jej raczej przyjrzeć jej ojciec. Burke uniósł różdżkę - nie chciał dotykać artefaktu bezpośrednio - i skierował jej koniec ku pakunkowi. Obwiązujący paczuszkę sznurek rozwiązał się, a papier oraz materiał rozwinęły, prezentując czaszkę kota. Kość pokryta była wymyślnymi rzeźbieniami oraz ozdobiona kilkoma strategicznie umiejscowionymi kryształami. Prezentowała się dość imponująco i dumnie, spoglądając na dwójkę dwoma pustymi oczodołami - wypełnionymi nieprzeniknioną ciemnością, jakby zalągł się tam niezwykle mroczny cień.
- Przypłynęła prosto z Egiptu. Musiałem się nagimnastykować, żeby ją zdobyć. Świeżo wyciągnięta z jakiegoś grobowca. Było na nią wielu chętnych - przedstawił zdobycz. - Mam już na nią kupca, facet jest gotów zapłacić krocie, ale najpierw trzeba opanować ciążące na niej klątwy - dodał. Wieści o takiej zdobyczy obiegły szmuglerski półświatek błyskawicznie. Był pewien, że od momentu wydobycia czaszki z grobowca, co najmniej pięć osób straciło życie próbując dostać ją w swoje ręce. Heidrun nie musiała się jednak spieszyć ze swoją pracą. Kupiec działał Burke'owi trochę na nerwy, a jaki istniał lepszy sposób na odgryzienie się, niż kazać mężczyźnie czekać? Nie, żeby miał wybór, drugiej takiej czaszki nie znajdzie i nie kupi u kogo innego.
Skinął głową, przyjmując do wiadomości informacje o zwierciadełku. Co prawda gdy zachodził do sklepu, miał nadzieję, że ten konkretny artefakt będzie gotowy już dziś, niemniej mógł przymknąć oko na jeden dzień obsuwy. Byle by wszystko faktycznie było skończone na następny dzień.
Przez kilka chwil Burke obserwował jak kobieta zawija przedmiot w materiał, zabezpieczając je w taki sposób. Jeśli było coś, co w niej doceniał, to w szczególności oddanie z jakim dbała o każdy przedmiot, który trafiał do sklepu. Borginowie zdecydowanie wnosili sporo do interesu, nawet jeśli to druga z rodzin jednak miała w licznych kwestiach zdecydowanie więcej do powiedzenia.
- Tak, mam. - odpowiedział, zerkając na pakunek nadal obecny w jego rękach. - Ale spokojnie, ta może poczekać - wyjaśnił, podchodząc bliżej i kładąc papier na blacie przed nią. Wiedział, że pewnie i tak będzie chciała wiedzieć, co znajduje się w środku, a on nie miał żadnego powodu, aby to przed nią ukrywać. I tak obadanie owej rzeczy miało przypaść jej, chyba że uznałaby, iż obciążająca przedmiot klątwa jest zbyt silna i powinien się jej raczej przyjrzeć jej ojciec. Burke uniósł różdżkę - nie chciał dotykać artefaktu bezpośrednio - i skierował jej koniec ku pakunkowi. Obwiązujący paczuszkę sznurek rozwiązał się, a papier oraz materiał rozwinęły, prezentując czaszkę kota. Kość pokryta była wymyślnymi rzeźbieniami oraz ozdobiona kilkoma strategicznie umiejscowionymi kryształami. Prezentowała się dość imponująco i dumnie, spoglądając na dwójkę dwoma pustymi oczodołami - wypełnionymi nieprzeniknioną ciemnością, jakby zalągł się tam niezwykle mroczny cień.
- Przypłynęła prosto z Egiptu. Musiałem się nagimnastykować, żeby ją zdobyć. Świeżo wyciągnięta z jakiegoś grobowca. Było na nią wielu chętnych - przedstawił zdobycz. - Mam już na nią kupca, facet jest gotów zapłacić krocie, ale najpierw trzeba opanować ciążące na niej klątwy - dodał. Wieści o takiej zdobyczy obiegły szmuglerski półświatek błyskawicznie. Był pewien, że od momentu wydobycia czaszki z grobowca, co najmniej pięć osób straciło życie próbując dostać ją w swoje ręce. Heidrun nie musiała się jednak spieszyć ze swoją pracą. Kupiec działał Burke'owi trochę na nerwy, a jaki istniał lepszy sposób na odgryzienie się, niż kazać mężczyźnie czekać? Nie, żeby miał wybór, drugiej takiej czaszki nie znajdzie i nie kupi u kogo innego.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pochmurne niebo już od rana sugerowało zbliżającą się ciężką ulewę, która rzeczywiście rozpoczęła się już w krótkiej drodze do sklepu, Oyvinda jednak nie zraził deszcz w najmniejszym stopniu. Dużą część życia spędzając w Londynie, przyzwyczaił się do kapryśnej pogody i czuł się wręcz nieswojo, kiedy zbyt długo niebo zdawało się być bezchmurne.
Do sklepu przybył odrobinę wcześniej niż zazwyczaj, wiedząc że dzisiejsza dostawa składników alchemicznych miała mieć miejsce idealnie w porze otwarcia - nie chciał się spóźnić czy pozwolić, aby coś z dostawy nie pojawiło się na miejscu. Nic dziwnego, że kiedy tylko przesyłka wraz z odpowiednim dostawcą pojawiła się w drzwiach Borgin and Burke, od razu zabrał się do sprawdzenia czy wszystko w fiolkach, słoikach i mniejszych pakunkach było w odpowiedniej ilości - i jakości. Przez wojnę wszystko drożało, a niektórzy zdawali się również oszukiwać jeszcze częściej na oferowanych produktach.
Upewniwszy się, że dostawca opuścił zakurzony sklep, sam zaraz przy pomocy magii przeniósł pakunki piętro niżej do pracowni. Deszcz dudnił w szybę wychodzącą na ulicę, przez którą nie było widać wielu kroków. Śmiertelny Nokturn był wyjątkowo cichy dzisiaj, choć nie była to przecież ulica chętnie wybierana na radosne spacery.
Sprawdzał kilkukrotnie listy z zamówieniami, odkładając poszczególne składniki na odpowiednie półki i do odpowiednich pojemników. Odłożył na bok również kilka komponentów, których on sam potrzebował - nie jako alchemik czy zielarz, ale jako pomoc w zasobie nakładania klątw. Kilka zleceń w ostatnim czasie spłynęło, a on nie miał jeszcze okazji odpowiedniego zajęcia się przygotowaniem baz.
Słysząc kroki na schodach, nie przerywał swojego zajęcia.
- Lady Burke, dobrze lady dzisiaj widzieć - powitał się, odwracając pełnym ciałem w stronę schodów, kiedy tylko usłyszał, że jego towarzystwo zeszło już po ostatnim stopniu. Uśmiechnął się delikatnie, nieco skłaniając. - W dzisiejszej przesyłce znalazłem kilka kamieni i minerałów, jestem pewny że lady jest ich odbiorcą. Odłożyłem je na bok - wyjaśnił spokojnie, również wyciągając z pakunku na bok kilka książek. Dwie były specjalnym zamówieniem dla jednego z klientów, choć dla Oyvinda wyglądały jak zwykłe podręczniki, jedne z wielu z Durmstrangu. Dotyczyły czarnej magii, więc od razu odsunął je na bok, wciąż nie rozumiejąc dlaczego Anglia była tak przeciwna nauczaniu, ale i stosowaniu tego rodzaju magii. Jedna z pozostałych książek za to była skupiona tematykom wokół egipskich hieroglifów, kiedy druga z nich na zastosowaniu run w dzisiejszych czasach.
Zamówienie od razu postanowił zapakować w papier i nakreślić imię odbiorcy, pamiętając, że musiał jeszcze dzisiaj wysłać sowę z zawiadomieniem o tym, że oczekiwany egzemplarz już pojawił się w ich sklepie.
- Podróż, jak mniemam, od czasu uaktywnienia sieci fiuu, jest znacznie łatwiejsza? Połączenie działa bez zarzutów między Durrham, a Londynem? - dopytał, przewiązując lnianym sznurkiem książki i odkładając je na bok. - Księgi dotyczące starożytnych run są prywatnym zamówieniem czy mają zostać w sklepie? - dopytał, nie omieszkując przed otwarciem jednej z pozycji, aby zajrzeć do środka.
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sieć Fiuu była ułatwieniem w życiu codziennym. Podróż łatwiejsza i przyjemniejsza ale przede wszystkim taka, która uspokajała Edgara. Nestor rodu zdążył się już przyzwyczaić, że jego siostra spędza wiele godzin w pracowniach i na Nokturnie, jednak nadal posyłał jej ponure spojrzenie gdy wychodziła z bezpiecznych murów Durham. Nic nie mówił, nie musiał. Nie miał zamiaru powstrzymywać Primrose doskonale zdając sobie sprawę, że na nic by się to zdało.
Oczekiwała przesyłki, gdyż zamówiłam parę minerałów i książki aby zgłębić tematy run, tym razem we współczesnym użyciu magii, a nie celem badania ich przeszłości. Runy stanowiły podstawę w jej pracy więc przykładała wielką wagę do kształcenia się w tej dziedzinie. Chciała stać się mistrzem w alchemii. Miała swoje ambicje do których dążyła, nawet wbrew powszechnej opinii, że damie nie uchodzi. Takie twierdzenia zbywała milczeniem i zimnym wzrokiem przeciwstawiając się i walcząc z uprzedzeniami, które trawiły magiczne społeczeństwo.
-Dzień dobry, panie Borgin. - Powitała mężczyznę od progu gdy zeszła z ostatniego stopnia schodów. -Dziękuję, czekałam na nie. - Odparła podchodząc do wskazanego miejsca. Ujęła w dłoń grudki minerałów dokładnie je oglądając. Jakość składników miała niebagatelne znaczenie przy produkcji talizmanów. Każda skaza, mogła spowodować, że ich moc będzie słabsza, a na to nie mogła sobie pozwolić. Pracowała i nadal to robiła na swoją opinię jako świetnego wytwórcy, a chciała osiągnąć jeszcze więcej. -Tak, dziękuję. - Mruknęła pod nosem odnośnie sieci Fiuu, obejrzała dokładniej jeden minerał, ale odłożyła go zadowolona z jakości przedmiotu. -Jak się sprawdza nowy dostawca? Jak na razie nie było żadnych nieprzyjemności? - Zapytała jeszcze odkładając minerały do koszyka, w którym zniesie je do pracowni by móc tam zająć się swoją pracą. -Oh, książki są dla mnie. - Dodała jeszcze widząc pozycje jakie przeglądał Borgin. -Staram się cały czas pogłębiać wiedzę ze starożytnych run, zwłaszcza, że zauważyłam iż ostatnio wróciły one w sferę zainteresowań wielu czarodziejów.
Stare rytuały główne się na nich opierały oraz numerologii, która nie była jej najmocniejszą stroną. Porzuciła jej naukę na rzecz alchemi, ale zdawała sobie sprawę, że czeka ją spotkanie z księgami dotyczącymi tego zakresu wiedzy.
Oczekiwała przesyłki, gdyż zamówiłam parę minerałów i książki aby zgłębić tematy run, tym razem we współczesnym użyciu magii, a nie celem badania ich przeszłości. Runy stanowiły podstawę w jej pracy więc przykładała wielką wagę do kształcenia się w tej dziedzinie. Chciała stać się mistrzem w alchemii. Miała swoje ambicje do których dążyła, nawet wbrew powszechnej opinii, że damie nie uchodzi. Takie twierdzenia zbywała milczeniem i zimnym wzrokiem przeciwstawiając się i walcząc z uprzedzeniami, które trawiły magiczne społeczeństwo.
-Dzień dobry, panie Borgin. - Powitała mężczyznę od progu gdy zeszła z ostatniego stopnia schodów. -Dziękuję, czekałam na nie. - Odparła podchodząc do wskazanego miejsca. Ujęła w dłoń grudki minerałów dokładnie je oglądając. Jakość składników miała niebagatelne znaczenie przy produkcji talizmanów. Każda skaza, mogła spowodować, że ich moc będzie słabsza, a na to nie mogła sobie pozwolić. Pracowała i nadal to robiła na swoją opinię jako świetnego wytwórcy, a chciała osiągnąć jeszcze więcej. -Tak, dziękuję. - Mruknęła pod nosem odnośnie sieci Fiuu, obejrzała dokładniej jeden minerał, ale odłożyła go zadowolona z jakości przedmiotu. -Jak się sprawdza nowy dostawca? Jak na razie nie było żadnych nieprzyjemności? - Zapytała jeszcze odkładając minerały do koszyka, w którym zniesie je do pracowni by móc tam zająć się swoją pracą. -Oh, książki są dla mnie. - Dodała jeszcze widząc pozycje jakie przeglądał Borgin. -Staram się cały czas pogłębiać wiedzę ze starożytnych run, zwłaszcza, że zauważyłam iż ostatnio wróciły one w sferę zainteresowań wielu czarodziejów.
Stare rytuały główne się na nich opierały oraz numerologii, która nie była jej najmocniejszą stroną. Porzuciła jej naukę na rzecz alchemi, ale zdawała sobie sprawę, że czeka ją spotkanie z księgami dotyczącymi tego zakresu wiedzy.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Miał szczęście - lub nieszczęście według niektórych - mieszkać nieopodal sklepu, wciąż w obrębie Ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Trzy numery domów - tyle zajmowała mu droga do miejsca pracy, a lata wcześniej tyle zajmowała ta droga jego dziadkowi. Miejsce, w którym mieścił się Borgin & Burke ciężko było określić jako bezpieczne nawet podczas krótkiego spaceru, ale można było powiedzieć, że on osobiście do tego miejsca przywykł.
Skinął delikatnie głową na słowa lady, nie zwracając bardziej uwagi do obserwacji kamieni, które przyszły - nie posiadał właściwej wiedzy na ich temat, ponad to, że mogły posłużyć jako pigmenty w wytwórstwie farb. Nie korzystał z ich magicznych właściwości, choć może powinien zainteresować się i tą dziedziną magii - wszakże przygotowanie odpowiednio farby i użycie jej do stworzenia obrazu mogło przynieść fascynujące efekty.
- Godziny dostaw nie zawsze są idealne, jednak nie zauważyłem ubytków w jakości dostarczanych dóbr, ani również nie przyjąłem podobnych skarg ze strony naszych klientów - odpowiedział, choć czasem zastanawiał się czy brak skarg nie wynikał raczej z lęku klienteli. Nie każdy, kto pojawiał się w drzwiach sklepu był osobą pewną swoich zamiarów - kimś, kto wiedział czego szukał. Co rusz zjawiali się tutaj czarodzieje zmieszani i zagubieni, którzy zechcieli sięgnąć z różnych pobudek po środki, z którymi nie byli zaznajomieni. Jak wiele razy przez własną niewiedzę sprowadzili na siebie nieszczęście? Czasem się zastanawiał nad tym, kiedy jeden z klientów, który bardziej zapadł mu w pamięci, nie zjawiał się nigdy więcej w lokalu.
Podniósł powoli wzrok znad książki, zamykając ją na informacje o tym, że to lady Burke była ich odbiorczynią.
- Och, rozumiem. Runy są fascynującym tematem, więc nie dziwię się ich powrotem do łask dzisiejszych czarodziejów, w końcu wiążą się z najstarszymi zapisami, również pierwszych magicznych prób podejmowanych przez naszych przodków - zgodził się, pozostawiając książki na odpowiednim miejscu. Nigdy jednak nie pochwalał bezczeszczenia run, za które uważał próby oderwania ich od dawnych źródeł. Stare niczym świat, potrzebowały być czytane w kontekście dawnych czasów i dawniej używanych słów, jak i sposobów rzucania zaklęć przez przodków. - Są wręcz niezbędne jeśli ktoś czuje potrzebę zgłębienia dokładnego magii. Jeśli będzie potrzebna lady pomoc z fuþarkiem, zawsze służę pomocą. Nawet znajomość samego norweskiego może otworzyć dostęp do większej ilości źródeł na temat run pochodzących z terenów Skandynawii - zaoferował się, bo jeśli było coś, z czego był dumny to właśnie z pochodzenia swojej rodziny i tego, w czym jego przodkowie się specjalizowali. - Ma zamiar lady zająć dzisiaj pracownię? - dopytał, chcąc rozplanować swoje własne dzisiejsze zajęcia, mając wciąż do przygotowania samemu kilka baz do klątw.
Skinął delikatnie głową na słowa lady, nie zwracając bardziej uwagi do obserwacji kamieni, które przyszły - nie posiadał właściwej wiedzy na ich temat, ponad to, że mogły posłużyć jako pigmenty w wytwórstwie farb. Nie korzystał z ich magicznych właściwości, choć może powinien zainteresować się i tą dziedziną magii - wszakże przygotowanie odpowiednio farby i użycie jej do stworzenia obrazu mogło przynieść fascynujące efekty.
- Godziny dostaw nie zawsze są idealne, jednak nie zauważyłem ubytków w jakości dostarczanych dóbr, ani również nie przyjąłem podobnych skarg ze strony naszych klientów - odpowiedział, choć czasem zastanawiał się czy brak skarg nie wynikał raczej z lęku klienteli. Nie każdy, kto pojawiał się w drzwiach sklepu był osobą pewną swoich zamiarów - kimś, kto wiedział czego szukał. Co rusz zjawiali się tutaj czarodzieje zmieszani i zagubieni, którzy zechcieli sięgnąć z różnych pobudek po środki, z którymi nie byli zaznajomieni. Jak wiele razy przez własną niewiedzę sprowadzili na siebie nieszczęście? Czasem się zastanawiał nad tym, kiedy jeden z klientów, który bardziej zapadł mu w pamięci, nie zjawiał się nigdy więcej w lokalu.
Podniósł powoli wzrok znad książki, zamykając ją na informacje o tym, że to lady Burke była ich odbiorczynią.
- Och, rozumiem. Runy są fascynującym tematem, więc nie dziwię się ich powrotem do łask dzisiejszych czarodziejów, w końcu wiążą się z najstarszymi zapisami, również pierwszych magicznych prób podejmowanych przez naszych przodków - zgodził się, pozostawiając książki na odpowiednim miejscu. Nigdy jednak nie pochwalał bezczeszczenia run, za które uważał próby oderwania ich od dawnych źródeł. Stare niczym świat, potrzebowały być czytane w kontekście dawnych czasów i dawniej używanych słów, jak i sposobów rzucania zaklęć przez przodków. - Są wręcz niezbędne jeśli ktoś czuje potrzebę zgłębienia dokładnego magii. Jeśli będzie potrzebna lady pomoc z fuþarkiem, zawsze służę pomocą. Nawet znajomość samego norweskiego może otworzyć dostęp do większej ilości źródeł na temat run pochodzących z terenów Skandynawii - zaoferował się, bo jeśli było coś, z czego był dumny to właśnie z pochodzenia swojej rodziny i tego, w czym jego przodkowie się specjalizowali. - Ma zamiar lady zająć dzisiaj pracownię? - dopytał, chcąc rozplanować swoje własne dzisiejsze zajęcia, mając wciąż do przygotowania samemu kilka baz do klątw.
I den skal Fienderne falde
Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ulica Śmiertelnego Nokturnu była jej dobrze znana, choć nie mogła się pochwalić znajomością jej na wylot, bo wycieczek nigdy nie robiła, a ograniczała się do przejścia gdy była potrzeba by zajść do innego sklepu lub gdy sieć Fiuu nie działała. Teraz jednak znów mogła swobodnie poruszać się za pomocą kominka wobec czego przechadzka brukowaną ulicą nie była teraz potrzebna.
Wystrój samego sklepu, jego atmosfera była dla lady Burke naturalna. Nawet pajęczyny i kurz należały do wystroju, który miał budować odpowiedni nastrój dając od progu do zrozumienia w jakim miejscu się znajduje klient. Edgar coś przebąkiwał, że należałoby to zmienić, bo rzeczony “kurz” może sugerować, że nie dbają o porządek. Jednak nie zgodzili się na to, było to zamierzone działanie, które spełniało swój cel. Sklep Borgina i Burkes miał za zadanie trochę zniechęcać, powodować strach, to sprawiało, że klient z pełną świadomością przekraczał progi przybytku - dobrowolnie lub nie, ale wiedząc gdzie wchodzi i z czym się spotka. -To dobrze. - Dostawcy przez wojnę zmieniali się dość często, a to sprawiało, że musieli bardziej uważać na to z kim współpracują i dokładnie sprawdzać towar jaki dostarczają. Była to lekka niedogodność, ale nie taka która uniemożliwiła im pracę czy wpływała negatywnie na funkcjonowanie sklepu.
Przewertowała książki, które przed chwilą trzymał pan Borgin i uśmiechnęła się kącikami ust. -Wracają do łask i to przez to, że odnajdujemy coraz więcej pozostałości po starych rytuałach. Ostatnio miałam możliwość zetknięcia się z nimi w Warwickshire. Co ciekawe, zostały na siebie nałożone kilkakrotnie jakby ktoś chciał wzmocnić ich działanie lub w nieumiejętny sposób zmodyfikować albo powtórzyć sam rytuał. - Podzieliła się informacjami jakie ostatnio udało się jej zdobyć. Liczyła na to, że z pomocą Drew oraz innych znawców uda im się dojść do tego czym dokładnie rzeczony rytuał był i w jakim dokładnie celu został stworzony. Modyfikacje miały odstraszać lub blokować magię, a pierwotny rytuał? To było pytanie, na które koniecznie musiała znaleźć odpowiedź. -Możliwe, że aby zrozumieć pierwotne znaczenie rytuału powinnam sięgnąć do pierwowzoru i języka nordyckiego. - Zerknęła na czarodzieja słysząc jego propozycję. Duma wyczuwalna w głosie była jak nabardziej na miejscu. -Chętnie skorzystam z pana wiedzy. - Primrose była łasa na zdobywanie nowych informacji, które potem mogła wykorzystać więc jak nadarzyła się okazja ku temu od razu ją łapała i trzymała w dłoniach wyciskając najwięcej jak się dało, niczym z gąbki pełnej wody. -Dzisiaj nie potrzebuję pracowni. Jedynie zejdę na dół aby zabrać zamówienia aby je spakować. Klienci sami mają się zgłosić po ich odbiór. - Nie każdy miał otrzymywał swoje zamówienie pod drzwi domu, ale wszyscy zawsze mieli rzeczone zamówienie elegancko zapakowane, z wizytówką lady Burke i krótka notatką z podziękowaniem za skorzystanie z usług Borgina & Burkes.
Wystrój samego sklepu, jego atmosfera była dla lady Burke naturalna. Nawet pajęczyny i kurz należały do wystroju, który miał budować odpowiedni nastrój dając od progu do zrozumienia w jakim miejscu się znajduje klient. Edgar coś przebąkiwał, że należałoby to zmienić, bo rzeczony “kurz” może sugerować, że nie dbają o porządek. Jednak nie zgodzili się na to, było to zamierzone działanie, które spełniało swój cel. Sklep Borgina i Burkes miał za zadanie trochę zniechęcać, powodować strach, to sprawiało, że klient z pełną świadomością przekraczał progi przybytku - dobrowolnie lub nie, ale wiedząc gdzie wchodzi i z czym się spotka. -To dobrze. - Dostawcy przez wojnę zmieniali się dość często, a to sprawiało, że musieli bardziej uważać na to z kim współpracują i dokładnie sprawdzać towar jaki dostarczają. Była to lekka niedogodność, ale nie taka która uniemożliwiła im pracę czy wpływała negatywnie na funkcjonowanie sklepu.
Przewertowała książki, które przed chwilą trzymał pan Borgin i uśmiechnęła się kącikami ust. -Wracają do łask i to przez to, że odnajdujemy coraz więcej pozostałości po starych rytuałach. Ostatnio miałam możliwość zetknięcia się z nimi w Warwickshire. Co ciekawe, zostały na siebie nałożone kilkakrotnie jakby ktoś chciał wzmocnić ich działanie lub w nieumiejętny sposób zmodyfikować albo powtórzyć sam rytuał. - Podzieliła się informacjami jakie ostatnio udało się jej zdobyć. Liczyła na to, że z pomocą Drew oraz innych znawców uda im się dojść do tego czym dokładnie rzeczony rytuał był i w jakim dokładnie celu został stworzony. Modyfikacje miały odstraszać lub blokować magię, a pierwotny rytuał? To było pytanie, na które koniecznie musiała znaleźć odpowiedź. -Możliwe, że aby zrozumieć pierwotne znaczenie rytuału powinnam sięgnąć do pierwowzoru i języka nordyckiego. - Zerknęła na czarodzieja słysząc jego propozycję. Duma wyczuwalna w głosie była jak nabardziej na miejscu. -Chętnie skorzystam z pana wiedzy. - Primrose była łasa na zdobywanie nowych informacji, które potem mogła wykorzystać więc jak nadarzyła się okazja ku temu od razu ją łapała i trzymała w dłoniach wyciskając najwięcej jak się dało, niczym z gąbki pełnej wody. -Dzisiaj nie potrzebuję pracowni. Jedynie zejdę na dół aby zabrać zamówienia aby je spakować. Klienci sami mają się zgłosić po ich odbiór. - Nie każdy miał otrzymywał swoje zamówienie pod drzwi domu, ale wszyscy zawsze mieli rzeczone zamówienie elegancko zapakowane, z wizytówką lady Burke i krótka notatką z podziękowaniem za skorzystanie z usług Borgina & Burkes.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Nie przykładał większej uwagi do tego jak dostawcy się zmieniali - nie w kwestii samych ludzi, tak długo jak dostarczali odpowiedni towar. Niezbyt chcianą sytuacją jednak było, kiedy ci czasem potrafili przepaść - a znaleźć czarodzieja chętnego na dostawy na Śmiertelny Nokturn też nie było najłatwiej, choć możliwe że podczas wojny więcej osób kusiło się na ryzyko za nieco większą ilość pieniędzy.
Jednak jakość towaru była najważniejsza. Zaczynając od ich oferowanych usług, przez przedmioty różnego pochodzenia kończąc nawet na zwykłych używkach oferowanych w palarni. Nie mogli przecież pozwalać sobie na luki w satysfakcji klienta i oddawać swojego terytorium - nie, żeby było wielu chętnych na przejęcie ich biznesu znajdującego się na Nokturnie. W końcu nie każdy czarodziej nawet zdawał sobie sprawę z istnienia tego sklepu.
Zmarszczył jednak brwi na wieści o Warwickshire. Nie zaskoczyło go jednak samo nakładanie kilku run na siebie - raczej fakt, że ktoś praktykował to właśnie tutaj w Anglii. W końcu runy były używane w komunikacji, w przekazywaniu zdań i sentencji - w pozostawianiu zapisków i wiedzy, w przekazywaniu tych rzeczy z pokolenia na pokolenie.
- Może to wiadomość? - zasugerował, kręcąc delikatnie głową. Nie mógł mieć pewności, tym bardziej nie znając dokładnie run, z którymi kobieta spotkała się w Warwickshire. - Fuþark starszy poza dzisiejszym zastosowaniem w magii, kiedyś służył przede wszystkim jako sposób przekazywania wiedzy - wyjaśnił spokojnie, bo i w końcu każdy alfabet do tego służył. Nie bez powodu na równi z nauką norweskiego czy zgłębiania tajników run, uczył się i staronordyckiego. W komunikacji i zrozumieniu sposobu myślenia i mówienia przez przodków krył się sposób na odkrycie zasobów magii.
- Przygotuję potrzebne do tego materiały, posiadam książki nie tylko w języku angielskim, które będą na pewno doskonale służyć jako podpora do nauki - od razu zapewnił, wiedząc w końcu, że potencjalna nauka nie będzie odbywała się nigdzie indziej niż w sklepie lub w rezydencji. W razie potrzeby, zawsze mógł jeszcze zwrócić się do rodziców o użyczenie ich księgozbiorów, choć był całkiem pewny, że sam powinien mieć coś odpowiednego w prywatnej biblioteczce. Jedynym wyzwaniem jedynie było odnaleźć, gdzie dokładnie one się znajdywały.
- Rozumiem, w takim wypadku sam zajmę dzisiaj pracownię - poinformował, mając w pamięci, że w końcu musiał przygotować klątwy - chociaż tych nie było tak wiele potrzebnych. A jednak bazy zawsze było dobrze mieć gotowe pod ręką.
Jednak jakość towaru była najważniejsza. Zaczynając od ich oferowanych usług, przez przedmioty różnego pochodzenia kończąc nawet na zwykłych używkach oferowanych w palarni. Nie mogli przecież pozwalać sobie na luki w satysfakcji klienta i oddawać swojego terytorium - nie, żeby było wielu chętnych na przejęcie ich biznesu znajdującego się na Nokturnie. W końcu nie każdy czarodziej nawet zdawał sobie sprawę z istnienia tego sklepu.
Zmarszczył jednak brwi na wieści o Warwickshire. Nie zaskoczyło go jednak samo nakładanie kilku run na siebie - raczej fakt, że ktoś praktykował to właśnie tutaj w Anglii. W końcu runy były używane w komunikacji, w przekazywaniu zdań i sentencji - w pozostawianiu zapisków i wiedzy, w przekazywaniu tych rzeczy z pokolenia na pokolenie.
- Może to wiadomość? - zasugerował, kręcąc delikatnie głową. Nie mógł mieć pewności, tym bardziej nie znając dokładnie run, z którymi kobieta spotkała się w Warwickshire. - Fuþark starszy poza dzisiejszym zastosowaniem w magii, kiedyś służył przede wszystkim jako sposób przekazywania wiedzy - wyjaśnił spokojnie, bo i w końcu każdy alfabet do tego służył. Nie bez powodu na równi z nauką norweskiego czy zgłębiania tajników run, uczył się i staronordyckiego. W komunikacji i zrozumieniu sposobu myślenia i mówienia przez przodków krył się sposób na odkrycie zasobów magii.
- Przygotuję potrzebne do tego materiały, posiadam książki nie tylko w języku angielskim, które będą na pewno doskonale służyć jako podpora do nauki - od razu zapewnił, wiedząc w końcu, że potencjalna nauka nie będzie odbywała się nigdzie indziej niż w sklepie lub w rezydencji. W razie potrzeby, zawsze mógł jeszcze zwrócić się do rodziców o użyczenie ich księgozbiorów, choć był całkiem pewny, że sam powinien mieć coś odpowiednego w prywatnej biblioteczce. Jedynym wyzwaniem jedynie było odnaleźć, gdzie dokładnie one się znajdywały.
- Rozumiem, w takim wypadku sam zajmę dzisiaj pracownię - poinformował, mając w pamięci, że w końcu musiał przygotować klątwy - chociaż tych nie było tak wiele potrzebnych. A jednak bazy zawsze było dobrze mieć gotowe pod ręką.
I den skal Fienderne falde
Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sklep zawsze dbał o swoich klientów poprzez jakość dostarczanych towarów. Nie mogli pozwolić sobie na wadliwe przedmioty lub kiepsko wykonane. Każdy detal się liczył i unikatowość. W swojej pracy lady Burke przykładała ogromną uwagę na to jak talizmany zostały wykonane i czy pasują do jego odbiorcy. Gdy przychodziły zamówienia przeprowadzała dokładny wywiad czego oczekuje klient a czego realnie potrzebuje, ponieważ bardzo często nie szło to w parze. Mogła się poszczycić już całkiem dużą wiedzą na temat talizmanów i ich działania, a to tylko napędzało jej pogoń za wiedzą, a tym samym podnoszenie standardu świadczonych usług. Możliwość zdobycia kolejnej wiedzy właśnie została jej podana więc sięgnęła po nią od razu.
Kiwnęła głową w zastanowieniu.
-Być może, choć byłaby to dość oczywista wiadomość - nie jesteś tu mile widziany. - A nawet gorzej, zabezpieczenie miało na celu zamknięcie osoby w iluzji labiryntu, z którego nie ma wyjścia, a im dłużej się w nim przebywało tym wzrastała szansa na obłęd. -Mogę przygotować zapis z jakim się spotkaliśmy, może to ułatwi identyfikację. Przyznaję, że pomoc się tu przyda. Sama nie jestem aż tak biegła aby móc z pełnym przekonaniem stwierdzić czego dokładnie dotyka i co porusza. Im więcej opinii zbiorę tym większa szansa, że w końcu uda się dotrzeć do rozwiązania zagadki. - Bo tym właśnie był rzeczony zapis; niewiadomą, która wręcz krzyczała o to aby ją odkryć i ukazać światu. Primrose czuła, że za tym kryje się coś więcej. Docierały do niej informacje o dziwnych wydarzeniach, starych znakach, które zaczęły się pojawiać - czuła, że to wszystko ma jedno źródło, do którego należało odnaleźć drogę. Umysł, który wręcz domagał się odkryć znalazł wreszcie pożywkę, na którym mógł się skupić. Wiedziała, że może na mężczyźnie polegać, w końcu ich rodziny razem współpracowały od lat i mogli sobie ufać bezgranicznie. Zatem mogła spokojnie czerpać wiedzę od czarodzieja nie obawiając się, że będzie chciał oszukać młodą kobietę. O wiele by pomogło gdyby zainteresował się rzeczonym tematem, ponieważ same książki dobre są do sprawdzenia pewnych informacji, ale nie do pracy praktycznej, a to właśnie ta była tu potrzebna. Jeżeli jednak Borgin nie wykaże zainteresowania w tej materii, wtedy nie będzie naciskać, bo nie wypadało aby kobieta z rodu szlacheckiego narzucała się mężczyźnie. Choć nie miała problemów ze zwracaniem się o pomoc do mężczyzn tak pewne zasady obowiązywały, nawet o dość buntowniczej naturze, lady Burke.
Kiwnęła głową w zastanowieniu.
-Być może, choć byłaby to dość oczywista wiadomość - nie jesteś tu mile widziany. - A nawet gorzej, zabezpieczenie miało na celu zamknięcie osoby w iluzji labiryntu, z którego nie ma wyjścia, a im dłużej się w nim przebywało tym wzrastała szansa na obłęd. -Mogę przygotować zapis z jakim się spotkaliśmy, może to ułatwi identyfikację. Przyznaję, że pomoc się tu przyda. Sama nie jestem aż tak biegła aby móc z pełnym przekonaniem stwierdzić czego dokładnie dotyka i co porusza. Im więcej opinii zbiorę tym większa szansa, że w końcu uda się dotrzeć do rozwiązania zagadki. - Bo tym właśnie był rzeczony zapis; niewiadomą, która wręcz krzyczała o to aby ją odkryć i ukazać światu. Primrose czuła, że za tym kryje się coś więcej. Docierały do niej informacje o dziwnych wydarzeniach, starych znakach, które zaczęły się pojawiać - czuła, że to wszystko ma jedno źródło, do którego należało odnaleźć drogę. Umysł, który wręcz domagał się odkryć znalazł wreszcie pożywkę, na którym mógł się skupić. Wiedziała, że może na mężczyźnie polegać, w końcu ich rodziny razem współpracowały od lat i mogli sobie ufać bezgranicznie. Zatem mogła spokojnie czerpać wiedzę od czarodzieja nie obawiając się, że będzie chciał oszukać młodą kobietę. O wiele by pomogło gdyby zainteresował się rzeczonym tematem, ponieważ same książki dobre są do sprawdzenia pewnych informacji, ale nie do pracy praktycznej, a to właśnie ta była tu potrzebna. Jeżeli jednak Borgin nie wykaże zainteresowania w tej materii, wtedy nie będzie naciskać, bo nie wypadało aby kobieta z rodu szlacheckiego narzucała się mężczyźnie. Choć nie miała problemów ze zwracaniem się o pomoc do mężczyzn tak pewne zasady obowiązywały, nawet o dość buntowniczej naturze, lady Burke.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
- Czasem to właśnie oczywiste odpowiedzi są najbardziej trafne - zgodził się, nie będąc tak naprawdę w stanie ocenić z opowieści czy runy, z którymi lady Burke miała do czynienia były czymś więcej, czy wyłącznie klątwą, która miała ochraniać tamto miejsce - ale pewne było, że nikt nie zakłada pułapek ani klątw na miejsca, których nie chce zabezpieczyć czy ukryć. Mimo opinii wielu czarodziejów, którzy obawiali się czarnej magii, Oyvind stał pewnie w swojej opinii, że było to narzędzie wymagające po prostu więcej - i niosące ogromne ryzyko, kiedy było w niepowołanych dłoniach.
- Nie jestem pewny na ile moja eskpertyza będzie potrzebna, bo jeśli wiadomość była w tym miejscu aż tak oczywista, warto będzie skupić się bardziej na zastosowaniu run w magii niż na ich użyciu w języku - przyznał, choć nie miał zamiaru pozostawiać kobiety bez oferty żadnej pomocy. Nie na tym w końcu polegała jego rola zarówno w sklepie, ale również jako i przedstawiciela rodziny Borgin. Nie mógłby odmówić ani lordowi, ani lady Burke swojej pomocy, kiedy pojawiała się choćby najmniejsza prośba o podobną. - Mogę postarać się przygotować moje notatki, które były mi przydane podczas nauki - zaoferował się. - Oraz przełożyć z norweskiego fragmenty książek dotyczących run, jeśli spotkała się lady z Fuþarkiem, warto rzeczywiście znaleźć odpowiedzi u źródeł - przyznał, zaraz w pamięci przywołując układ swojego mieszkania. Posiadał książki zapisane po angielsku, ale również i te przywiezione z kraju swoich przodków - norweski wszak praktykował również w Durmstrangu, musząc przyjmować w nim nauki. Zawsze uznawał, że znajomość obcych języków pomagała w komunikacji, ale również i zdobywaniu informacji - można było zrozumieć przodków jak i wiedzę, którą starali się przekazać. Nie potrzebował ucinać krótkich pogawędek o niczym, bardziej interesowało go zdobywanie wiedzy i wykorzystywanie jej do własnych celów i korzyści.
- Jestem pewny, że temat nie będzie stanowił przeszkody nie do pokonania dla lady - przyznał z uśmiechem, którym głównie uświadczał klientów sklepu. Może po części zapominał jak się uśmiechać szczerze i ciepło, a może tak przywykł do swojej maski, którą zakładał? Nie mógł przecież nigdy pozwalac, aby to emocje nim kierowały - było to oznaką słabości.
- Nie jestem pewny na ile moja eskpertyza będzie potrzebna, bo jeśli wiadomość była w tym miejscu aż tak oczywista, warto będzie skupić się bardziej na zastosowaniu run w magii niż na ich użyciu w języku - przyznał, choć nie miał zamiaru pozostawiać kobiety bez oferty żadnej pomocy. Nie na tym w końcu polegała jego rola zarówno w sklepie, ale również jako i przedstawiciela rodziny Borgin. Nie mógłby odmówić ani lordowi, ani lady Burke swojej pomocy, kiedy pojawiała się choćby najmniejsza prośba o podobną. - Mogę postarać się przygotować moje notatki, które były mi przydane podczas nauki - zaoferował się. - Oraz przełożyć z norweskiego fragmenty książek dotyczących run, jeśli spotkała się lady z Fuþarkiem, warto rzeczywiście znaleźć odpowiedzi u źródeł - przyznał, zaraz w pamięci przywołując układ swojego mieszkania. Posiadał książki zapisane po angielsku, ale również i te przywiezione z kraju swoich przodków - norweski wszak praktykował również w Durmstrangu, musząc przyjmować w nim nauki. Zawsze uznawał, że znajomość obcych języków pomagała w komunikacji, ale również i zdobywaniu informacji - można było zrozumieć przodków jak i wiedzę, którą starali się przekazać. Nie potrzebował ucinać krótkich pogawędek o niczym, bardziej interesowało go zdobywanie wiedzy i wykorzystywanie jej do własnych celów i korzyści.
- Jestem pewny, że temat nie będzie stanowił przeszkody nie do pokonania dla lady - przyznał z uśmiechem, którym głównie uświadczał klientów sklepu. Może po części zapominał jak się uśmiechać szczerze i ciepło, a może tak przywykł do swojej maski, którą zakładał? Nie mógł przecież nigdy pozwalac, aby to emocje nim kierowały - było to oznaką słabości.
I den skal Fienderne falde
Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wydarzenia w Warwickshire mocno się odbiły na lady Burke, zostawiły po sobie ślad, który niczym znamię wypaliło się w świadomości kobiety. Miało już tam zostać na stałe.
Nie poczyniła sama krwawych czynów, ale dopuściła do tego aby się stały i nie zrobiła nic aby je powstrzymać. Tłumaczyła sobie, że to wojna, która rządzi się swoimi sprawami, ale doskonale wiedziała, że to jedynie wymówka. Celem zachowania równowagi postanowiła na jakiś czas znów skupić się na książkach i pracy typowo naukowej. Obawiała się tego co zostało w niej poruszone i wyzwolone, ale przecież sama obrała taką drogę i wciąż na niej tkwiła. Miała możliwość odwrotu. Jeszcze. Tylko jak długo mogła zwlekać? Drzwi powrotne w końcu się zamkną a jej nie pozostanie nic innego jak parcie uparcie do przodu.
-Zbadanie wszystkich aspektów jest niezbędne aby postawić prawidłową tezę i przekazać ją dalej. – Odpowiedziała mężczyźnie kiedy ten przedstawiał swoje spostrzeżenia i obawy. Primrose Burke nie zamykała swojego umysłu na różne teorie. Poznanie wszystkich, poselekcjonowanie informacji i wyodrębnienie tych najbardziej prawdopodobnych dawało większe szanse na poznanie prawdy, chociaż częściowej.
Posłała czarodziejowi pełne wdzięczności spojrzenie, kiedy wyszedł z kolejną propozycją –Pańska pomoc jest nieoceniona, panie Borgin. – Ślęczenie nad notatkami, tworzenie schematów i map myśli nigdy jej nie męczyło ani nie nużyło. Potrafiła spędzać długie godziny pochylona nad jednym zagadnieniem, zdeterminowana zbadaniem go do samego końca. Ponadto na głowie miała jeszcze kopalnię w Durham, którą bardzo chciała uruchomić i potrzebowała dodatkowych funduszy. Inwestycja mogła się jednak im zwrócić już w niedalekiej przyszłości. Tego była niemalże pewna. –Pańska wiara w moje zdolności jest niezwykle pochlebna. – Dodała jeszcze słysząc słowa uznania choć uważała je za przejaw grzeczności i kurtuazji tak nie miała zamiaru dąsać się i obrażać. Pewne zachowania były wymagane w relacjach społecznych, a łamanie ich nie było jej celem choć niektórzy mogli twierdzić, że lady Burke pragnie wprowadzić w życie rewolucje, które nie spotkają się z ciepłym przyjęciem. Młoda czarownica nie zgadzała się z wieloma postulatami czy też zasadami i nie miała zamiaru zaprzestać pracy nad ich zmianą; wprowadzać się ich nie dało grubiaństwem i stałym buntem.
-Jakby mógł pan pozostawić je w sklepie, na zapleczu, to w wolnej chwili przyjdę po nie i skorzystam z pana szerokiej wiedzy i znajomości tematu. Jestem przekonana, że to co zostanie mi dostarczone ułatwi pracę w dalszej perspektywie. – Zerknęła na zegarek widząc, że powinna zabierać się do dalszych obowiązków, a te piętrzyły się ostatnio niczym stos książek.
Nie poczyniła sama krwawych czynów, ale dopuściła do tego aby się stały i nie zrobiła nic aby je powstrzymać. Tłumaczyła sobie, że to wojna, która rządzi się swoimi sprawami, ale doskonale wiedziała, że to jedynie wymówka. Celem zachowania równowagi postanowiła na jakiś czas znów skupić się na książkach i pracy typowo naukowej. Obawiała się tego co zostało w niej poruszone i wyzwolone, ale przecież sama obrała taką drogę i wciąż na niej tkwiła. Miała możliwość odwrotu. Jeszcze. Tylko jak długo mogła zwlekać? Drzwi powrotne w końcu się zamkną a jej nie pozostanie nic innego jak parcie uparcie do przodu.
-Zbadanie wszystkich aspektów jest niezbędne aby postawić prawidłową tezę i przekazać ją dalej. – Odpowiedziała mężczyźnie kiedy ten przedstawiał swoje spostrzeżenia i obawy. Primrose Burke nie zamykała swojego umysłu na różne teorie. Poznanie wszystkich, poselekcjonowanie informacji i wyodrębnienie tych najbardziej prawdopodobnych dawało większe szanse na poznanie prawdy, chociaż częściowej.
Posłała czarodziejowi pełne wdzięczności spojrzenie, kiedy wyszedł z kolejną propozycją –Pańska pomoc jest nieoceniona, panie Borgin. – Ślęczenie nad notatkami, tworzenie schematów i map myśli nigdy jej nie męczyło ani nie nużyło. Potrafiła spędzać długie godziny pochylona nad jednym zagadnieniem, zdeterminowana zbadaniem go do samego końca. Ponadto na głowie miała jeszcze kopalnię w Durham, którą bardzo chciała uruchomić i potrzebowała dodatkowych funduszy. Inwestycja mogła się jednak im zwrócić już w niedalekiej przyszłości. Tego była niemalże pewna. –Pańska wiara w moje zdolności jest niezwykle pochlebna. – Dodała jeszcze słysząc słowa uznania choć uważała je za przejaw grzeczności i kurtuazji tak nie miała zamiaru dąsać się i obrażać. Pewne zachowania były wymagane w relacjach społecznych, a łamanie ich nie było jej celem choć niektórzy mogli twierdzić, że lady Burke pragnie wprowadzić w życie rewolucje, które nie spotkają się z ciepłym przyjęciem. Młoda czarownica nie zgadzała się z wieloma postulatami czy też zasadami i nie miała zamiaru zaprzestać pracy nad ich zmianą; wprowadzać się ich nie dało grubiaństwem i stałym buntem.
-Jakby mógł pan pozostawić je w sklepie, na zapleczu, to w wolnej chwili przyjdę po nie i skorzystam z pana szerokiej wiedzy i znajomości tematu. Jestem przekonana, że to co zostanie mi dostarczone ułatwi pracę w dalszej perspektywie. – Zerknęła na zegarek widząc, że powinna zabierać się do dalszych obowiązków, a te piętrzyły się ostatnio niczym stos książek.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
- Zawsze do lady dyspozycji, lady Burke - odpowiedział uprzejmie, co nie było kłamstwem. Jego dziadek w końcu, za życia pracujący w Borgin & Burke, postarał się o jego edukację zarówno pod względem etykiety, ale również i historii przodków, już od czasów samego Odyna odkrywającego zastosowanie run i dzielącym się metodami nakładania klątw, jak i po czasy, w których dopiero przybyli do wybrzeży Anglii, zagubieni i często nie posiadający umiejętności językowych. A jednak w końcu udało im się zawiązać współpracę, a może gdyby nie rodzina panująca na ziemiach Durrham, nigdy nie byliby w tym miejscu, w którym znajdują się aktualnie?
Nawet jeśli nie pochlebiał, już zresztą od wielu lat, kiedy kobiety zajmowały się nauką i męskimi zajęciami - nie śmiałby wytknąć tego na głos lady. W końcu było to obowiązkiem mężczyzn rodu, aby upominać o podobne rzeczy kobiety wysoko urodzone i swoje małżonki, a nie jego. Podobne zachowanie mogłoby przysporzyć mu wyłącznie kłopotów, a była to przecież ostatnia rzecz, której chciał w życiu. Spokoju i wygody, dokładnie to cenił ponad wszystko. - Jest tylko stwierdzeniem faktu - zapewnił pewnie, kiwając delikatnie głową. Gra kurtuazji i mniejszych kłamstewek w końcu powinna być zachowana. Zbyt wielka uprzejmość zawsze była znacznie lepiej przyjmowana od jej braku. Choć mężczyzna z pewnością miał ogromną dumę, był nauczony jak chować ją do kieszeni dla większych i lepszych korzyści. Znajdywanie się po dobrej stronie niektórych ludzi, a w najgorszym wypadku po tej neutralnej, stanowczo było czymś niezwykle przydatnym. Szczególnie, gdy czasy były niepewne tak jak w dzisiejszych czasach.
- Naturalnie, przygotuję je w wolnej chwili. Zawsze przyjemnością jest dzielenie się z innymi własną wiedzą - zapewnił, tym bardziej że niejako i to było jego specjalizacją w ramach zatrudnienia w sklepie. Pierwotne języki, te w których posługiwali się starożytni nie były czymś, co powinno zostać zapomniane czy niebrane pod uwagę. - Jeśli będzie również lady potrzebna pomoc w przełożeniu i interpretacji czegoś na bieżąco, proszę nie wahać się pisać z tą sprawą. Postaram się wtedy odpisać najszybciej jak tylko będę w stanie usiąść do zagadnienia - zapewnił, a dostrzegając to spojrzenie ze strony Primrose, delikatnie skinął głową. - Wybaczy lady, zajmę się dzisiejszymi zleceniami, przygotowaniem i zapakowaniem niektórych, zanim zjawią się klienci po odbiór - powiedział, samemu kierując się do pracowni, której kobieta powiedziała jeszcze chwilę wcześniej, że dzisiaj nie będzie potrzebowała. On z drugiej strony, choć mógł przygotowywać klątwy w domowym zaciszu, czy chociażby bazy, często wybierał opcję tworzenia ich na miejscu ze względu na brak ryzyka podczas ich transportu.
Ruszył więc do pracowni, tam już zajmując się w pełni pozostałymi mu obowiązkami.
| Zt.
Nawet jeśli nie pochlebiał, już zresztą od wielu lat, kiedy kobiety zajmowały się nauką i męskimi zajęciami - nie śmiałby wytknąć tego na głos lady. W końcu było to obowiązkiem mężczyzn rodu, aby upominać o podobne rzeczy kobiety wysoko urodzone i swoje małżonki, a nie jego. Podobne zachowanie mogłoby przysporzyć mu wyłącznie kłopotów, a była to przecież ostatnia rzecz, której chciał w życiu. Spokoju i wygody, dokładnie to cenił ponad wszystko. - Jest tylko stwierdzeniem faktu - zapewnił pewnie, kiwając delikatnie głową. Gra kurtuazji i mniejszych kłamstewek w końcu powinna być zachowana. Zbyt wielka uprzejmość zawsze była znacznie lepiej przyjmowana od jej braku. Choć mężczyzna z pewnością miał ogromną dumę, był nauczony jak chować ją do kieszeni dla większych i lepszych korzyści. Znajdywanie się po dobrej stronie niektórych ludzi, a w najgorszym wypadku po tej neutralnej, stanowczo było czymś niezwykle przydatnym. Szczególnie, gdy czasy były niepewne tak jak w dzisiejszych czasach.
- Naturalnie, przygotuję je w wolnej chwili. Zawsze przyjemnością jest dzielenie się z innymi własną wiedzą - zapewnił, tym bardziej że niejako i to było jego specjalizacją w ramach zatrudnienia w sklepie. Pierwotne języki, te w których posługiwali się starożytni nie były czymś, co powinno zostać zapomniane czy niebrane pod uwagę. - Jeśli będzie również lady potrzebna pomoc w przełożeniu i interpretacji czegoś na bieżąco, proszę nie wahać się pisać z tą sprawą. Postaram się wtedy odpisać najszybciej jak tylko będę w stanie usiąść do zagadnienia - zapewnił, a dostrzegając to spojrzenie ze strony Primrose, delikatnie skinął głową. - Wybaczy lady, zajmę się dzisiejszymi zleceniami, przygotowaniem i zapakowaniem niektórych, zanim zjawią się klienci po odbiór - powiedział, samemu kierując się do pracowni, której kobieta powiedziała jeszcze chwilę wcześniej, że dzisiaj nie będzie potrzebowała. On z drugiej strony, choć mógł przygotowywać klątwy w domowym zaciszu, czy chociażby bazy, często wybierał opcję tworzenia ich na miejscu ze względu na brak ryzyka podczas ich transportu.
Ruszył więc do pracowni, tam już zajmując się w pełni pozostałymi mu obowiązkami.
| Zt.
I den skal Fienderne falde
Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ród Burke zawsze był postrzegany przez otoczenie jako ten specyficzny, który odcinał się na tle reszty socjety. Zwykle milczący, z pochmurnym spojrzeniem i zdystansowani. Mieli w sobie wiele rezerwy a ich spojrzenia kierowały się ku artefaktom i wiedzy. Zajęci prowadzeniem swojego biznesu budowali rodowe imperium, a sama lady Burke przykładała do tego małą cegiełkę.
Pociąg do wiedzy nie był tajemnicą, a sama kobieta z dumnie uniesioną głową parła naprzód ku nowej wiedzy, zdobywając kolejne umiejętności. Zbadanie tego co się wydarzyło w podziemiach ochronki w Warwickshire było wręcz jej obowiązkiem. Istniała spora szansa, że takich zapisów run było w kraju więcej, jeżeli wiedząc na co należy zwracać uwagę uda im się uniknąć takich sytuacji jak ostatnio miała z Rigelem tym lepiej.
Współpraca z Borginami była zawsze owocna i pełna wzajemnego szacunku. Posiadali wiedzę, z której chętnie korzystała. Znała poglądy i podejście do pewnych aspektów życia Oyvinda; zdarzało się jej słyszeć jak wypowiada je na głos. Zwykle nie wiedział, że jest gdzieś w okolicy, kryje się cieniu kiedy była jeszcze ledwie podlotkiem. Nie śmiał nigdy wygłosić ich jej w twarz. Gra pozorów, ukrywania własnych myśli wciąż trwała i miała nigdy się nie zatrzymać.
Czas płynął nieubłaganie i nie mogli go marnować na pogaduszki.
-Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie do czarodzieja i zebrała swoje zamówienie. Miała co robić, a obowiązków i zadań tylko przybywało. Chociaż na przyjęciu padło hasło, że Zakon został rozgromiony tak ich praca się nie skończyła. Najcięższa dopiero miała się zacząć, jeżeli nie chcieli rządzić krajem z popiołu i papieru musieli zacząć działać i wdrażać w życie plany, które podniosą go z kolan. Martwiło ją jedynie jak mało osób to widziało, jak wiele wycierało sobie usta pustymi frazesami, a potem celowało różdżką mordując tych, którzy mogli pracować.
Opuszczając sklep głowę miała pełną pytań, list do zrealizowania i wątpliwości czy to co robi w ogóle ma sens, czy dobrze się stało, że jest tak zaangażowana. Jedno spojrzenie na księgi jakie zamówiła, a niepewność została odegnana niczym natręta mucha.
|zt
Pociąg do wiedzy nie był tajemnicą, a sama kobieta z dumnie uniesioną głową parła naprzód ku nowej wiedzy, zdobywając kolejne umiejętności. Zbadanie tego co się wydarzyło w podziemiach ochronki w Warwickshire było wręcz jej obowiązkiem. Istniała spora szansa, że takich zapisów run było w kraju więcej, jeżeli wiedząc na co należy zwracać uwagę uda im się uniknąć takich sytuacji jak ostatnio miała z Rigelem tym lepiej.
Współpraca z Borginami była zawsze owocna i pełna wzajemnego szacunku. Posiadali wiedzę, z której chętnie korzystała. Znała poglądy i podejście do pewnych aspektów życia Oyvinda; zdarzało się jej słyszeć jak wypowiada je na głos. Zwykle nie wiedział, że jest gdzieś w okolicy, kryje się cieniu kiedy była jeszcze ledwie podlotkiem. Nie śmiał nigdy wygłosić ich jej w twarz. Gra pozorów, ukrywania własnych myśli wciąż trwała i miała nigdy się nie zatrzymać.
Czas płynął nieubłaganie i nie mogli go marnować na pogaduszki.
-Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie do czarodzieja i zebrała swoje zamówienie. Miała co robić, a obowiązków i zadań tylko przybywało. Chociaż na przyjęciu padło hasło, że Zakon został rozgromiony tak ich praca się nie skończyła. Najcięższa dopiero miała się zacząć, jeżeli nie chcieli rządzić krajem z popiołu i papieru musieli zacząć działać i wdrażać w życie plany, które podniosą go z kolan. Martwiło ją jedynie jak mało osób to widziało, jak wiele wycierało sobie usta pustymi frazesami, a potem celowało różdżką mordując tych, którzy mogli pracować.
Opuszczając sklep głowę miała pełną pytań, list do zrealizowania i wątpliwości czy to co robi w ogóle ma sens, czy dobrze się stało, że jest tak zaangażowana. Jedno spojrzenie na księgi jakie zamówiła, a niepewność została odegnana niczym natręta mucha.
|zt
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|4.07.1958
Ledwie wczoraj miała miejsce w sklepie masakra zadana z rąk Namiestniczki Londynu. Nadal czuła dziwny niepokój patrząc na miejsce gdzie jeszcze wczoraj leżało ciało, a krew sączyła się i wnikała w drewnianą, starą podłogę. Najbardziej ponura myśl wskazała, że to pasowało do tego miejsca. Ramię po ostrzu nadal pobolewało. Zamiast udać się do uzdrowiciela, po prostu opatrzyła ranę, założyła opatrunek i postanowiła zignorować pieczenie kiedy organizm w powolnym procesie leczenia dokonywało regeneracji. Sięgając po swoje notatki i list od Elviry, który przybył tego samego dnia co felerne spotkanie, zeszła do pracowni.
Powitał ją charakterystyczny zapach ognia, ciepłego metalu i mieszaniny odczynników. Z listu od czarownicy wyczytała, że ta potrzebuje runy dumnej pawęży, nic innego nie przychodziło lady Burke do głowy kiedy czytała opis zapotrzebowania.
Choć znała skład na pamięć to i tak kontrolnie zerknęła do swoich notatek. Złoto i chalkantyt, ale oprócz tego należało dodać kamień, który będzie wspierał serce talizmanu. Poznała Marię Multon na spotkaniu, była to dziewczyna dość spokojna, skromna, ale widać było w niej pewien żar, który budził się gdy mówiła o czymś co ją interesowało. Znała to uczucie, więc uznała, że kolejny kamień będzie skupiał się właśnie wokół tego ognia, jaki się tlił w dziewczynie.
Nie często korzystała z baz odzwierzęcych, ale tym razem uznała, że zębina magicznych stworzeń idealnie się nada. Zawsze starała się robić talizman bezpośrednio pod jego właściciela. Nie inaczej było teraz.
Rozgrzany kociołek przyjął grudkę złota, a ogień piecu naruszył strukturę zębiny, tą, delikatną i kruchą dodała do rozpuszczonego złota. Następnie wszystko dokładnie wymieszała. Żywica z wierzby bijącej miała połączyć obydwie bazy, które stanowić będą podstawę pod osadzenie kamieni. Zmniejszyła płomień pod kociołkiem i sprawdziła temperaturę w jego wnętrzu, po czym zdjęła wcześniej założone rękawiczki, które chroniły dłonie przed zniszczeniem i sięgnęła po kamienie. Niebieski chalkantyt,który był symbolem niezależności musiał mieć wsparcie w innym składniku, a nad tym długo się zastanawiała. Podobnie jak w przypadku bazy, postawiła na roślinne serce, suszone liście kwiatów. Rośliny miały moc przetrwania i odrodzenia, to powinno wspierać samą Marię w jej działaniach. Broszka, jaka miała stać się talizmanem była stworzona z roślinnych motywów, gdzie kamień uformowany w kształt kropli rosy był otulony liśćmi.
Gdy baza w kociołku była gotowa, ostrożnie przelała jego zwartość do wcześniej przygotowanej formy, a następnie osadziła w nich kamień i liście kwiatów. Odczekała jakiś czas nim forma lekko ostygnie, w tym czasie zdążyła wypić filiżankę herbaty i przeczytać traktat o wykorzystaniu starych zapisków runicznych w nowoczesnej magii.
Pozostała do wykonania ostatnia czynność, czyli kreślenie run. To od tego zależało czy talizman będzie działał poprawnie więc skupiona całkowicie na zadaniu sięgnęła po różdżkę. Magia skupiona na jej końcu, prowadzona wolą lady Burke stawiała kolejne runy.
Teraz należało zostawić talizman na całą noc, by nabrał swoich właściwości.
|ST 80 (k100) + alchemia 29+2 = 31
k6 -1 na rzuty do k100 na zaklęcia typu protego
Ledwie wczoraj miała miejsce w sklepie masakra zadana z rąk Namiestniczki Londynu. Nadal czuła dziwny niepokój patrząc na miejsce gdzie jeszcze wczoraj leżało ciało, a krew sączyła się i wnikała w drewnianą, starą podłogę. Najbardziej ponura myśl wskazała, że to pasowało do tego miejsca. Ramię po ostrzu nadal pobolewało. Zamiast udać się do uzdrowiciela, po prostu opatrzyła ranę, założyła opatrunek i postanowiła zignorować pieczenie kiedy organizm w powolnym procesie leczenia dokonywało regeneracji. Sięgając po swoje notatki i list od Elviry, który przybył tego samego dnia co felerne spotkanie, zeszła do pracowni.
Powitał ją charakterystyczny zapach ognia, ciepłego metalu i mieszaniny odczynników. Z listu od czarownicy wyczytała, że ta potrzebuje runy dumnej pawęży, nic innego nie przychodziło lady Burke do głowy kiedy czytała opis zapotrzebowania.
Choć znała skład na pamięć to i tak kontrolnie zerknęła do swoich notatek. Złoto i chalkantyt, ale oprócz tego należało dodać kamień, który będzie wspierał serce talizmanu. Poznała Marię Multon na spotkaniu, była to dziewczyna dość spokojna, skromna, ale widać było w niej pewien żar, który budził się gdy mówiła o czymś co ją interesowało. Znała to uczucie, więc uznała, że kolejny kamień będzie skupiał się właśnie wokół tego ognia, jaki się tlił w dziewczynie.
Nie często korzystała z baz odzwierzęcych, ale tym razem uznała, że zębina magicznych stworzeń idealnie się nada. Zawsze starała się robić talizman bezpośrednio pod jego właściciela. Nie inaczej było teraz.
Rozgrzany kociołek przyjął grudkę złota, a ogień piecu naruszył strukturę zębiny, tą, delikatną i kruchą dodała do rozpuszczonego złota. Następnie wszystko dokładnie wymieszała. Żywica z wierzby bijącej miała połączyć obydwie bazy, które stanowić będą podstawę pod osadzenie kamieni. Zmniejszyła płomień pod kociołkiem i sprawdziła temperaturę w jego wnętrzu, po czym zdjęła wcześniej założone rękawiczki, które chroniły dłonie przed zniszczeniem i sięgnęła po kamienie. Niebieski chalkantyt,który był symbolem niezależności musiał mieć wsparcie w innym składniku, a nad tym długo się zastanawiała. Podobnie jak w przypadku bazy, postawiła na roślinne serce, suszone liście kwiatów. Rośliny miały moc przetrwania i odrodzenia, to powinno wspierać samą Marię w jej działaniach. Broszka, jaka miała stać się talizmanem była stworzona z roślinnych motywów, gdzie kamień uformowany w kształt kropli rosy był otulony liśćmi.
Gdy baza w kociołku była gotowa, ostrożnie przelała jego zwartość do wcześniej przygotowanej formy, a następnie osadziła w nich kamień i liście kwiatów. Odczekała jakiś czas nim forma lekko ostygnie, w tym czasie zdążyła wypić filiżankę herbaty i przeczytać traktat o wykorzystaniu starych zapisków runicznych w nowoczesnej magii.
Pozostała do wykonania ostatnia czynność, czyli kreślenie run. To od tego zależało czy talizman będzie działał poprawnie więc skupiona całkowicie na zadaniu sięgnęła po różdżkę. Magia skupiona na jej końcu, prowadzona wolą lady Burke stawiała kolejne runy.
Teraz należało zostawić talizman na całą noc, by nabrał swoich właściwości.
|ST 80 (k100) + alchemia 29+2 = 31
k6 -1 na rzuty do k100 na zaklęcia typu protego
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k6' : 3
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k6' : 3
|5.07.1958
Nieudany talizman sprawił, że straciła dobry humor. Teoretycznie nie powinna się tym przejmować, ponieważ nie pierwszy i nie ostatni raz, ale najwidoczniej popełniła jakiś kluczowy błąd. Talizman, który działał, ale nie tak jak sobie tego życzyła mogła sprzedać, ale zależało jej na dobrej opinii, wręcz najlepszej więc ten talizman zostawi jako pokazowy. Nie mogła mieć tylko samych rysunków,musiała mieć przykłady swojej pracy, a taki talizman najlepiej się nadawał.
Ponownie zeszła do pracowni. Miała zamiar zachować te same składniki co ostatnio. Najwidoczniej musiała bardziej się skupić na swojej pracy.
Wcześniej rozgrzany kociołek przyjął grudkę złota, a ogień w piecu naruszył strukturę zębiny, a następnie tą, delikatną i kruchą dodała do rozpuszczonego złota.Żywica z wierzby bijącej miała połączyć obydwie bazy, które stanowić będą podstawę pod osadzenie kamieni. Mieszała bardzo dokładnie, o wiele uważniej niż ostatnio. Nie zostawiła mieszaniny w kociołku do ostygnięcia samoczynnie, tylko zmniejszyła płomień pod kociołkiem i sprawdziła temperaturę w jego wnętrzu. I mieszała dalej. Ruch sprawiał, że substancja szybciej się schładzała.
Niebieski chalkantyt symbol niezależności wsparła ponownie suszonymi liśćmi kwiatów. Rośliny miały moc przetrwania i odrodzenia, to powinno wspierać samą Marię w jej działaniach. Broszka, jaka miała stać się talizmanem była stworzona z roślinnych motywów, gdzie kamień uformowany w kształt kropli rosy był otulony liśćmi.
Gdy baza w kociołku była gotowa, ostrożnie przelała jego zwartość do wcześniej przygotowanej formy, a następnie osadziła w nich kamień i liście kwiatów. Odczekała jakiś czas nim forma lekko ostygnie, ale tym razem dokładnie pilnowała czasu, nie sięgnęła po żadne opracowanie naukowe, a czyściła stół i szafki, zaś gdy w klepsydrze przesypał się cały piasek, wtedy od razu zabrała się za ostatni element, czyli kreślenie run. To od tego zależało czy talizman będzie działał poprawnie i jego moc. Ostatnio musiała jednak zrobić to niezbyt uważnie, być może rozstroiło ją ostatnie wydarzenie i nie potrafiła się skupić na zadaniu. Perfekcjonizm Prim nie pozwolił jej na przejście obok tego obojętnie.
Bardzo ostrożnie, jakby robił to pierwszy raz w swoim życiu kreśliła kolejne runy.
|K100 (80ST) + 31 (alchemia)
1k6 na moc do k100 na wszystkie zaklęcia typu protego
Nieudany talizman sprawił, że straciła dobry humor. Teoretycznie nie powinna się tym przejmować, ponieważ nie pierwszy i nie ostatni raz, ale najwidoczniej popełniła jakiś kluczowy błąd. Talizman, który działał, ale nie tak jak sobie tego życzyła mogła sprzedać, ale zależało jej na dobrej opinii, wręcz najlepszej więc ten talizman zostawi jako pokazowy. Nie mogła mieć tylko samych rysunków,musiała mieć przykłady swojej pracy, a taki talizman najlepiej się nadawał.
Ponownie zeszła do pracowni. Miała zamiar zachować te same składniki co ostatnio. Najwidoczniej musiała bardziej się skupić na swojej pracy.
Wcześniej rozgrzany kociołek przyjął grudkę złota, a ogień w piecu naruszył strukturę zębiny, a następnie tą, delikatną i kruchą dodała do rozpuszczonego złota.Żywica z wierzby bijącej miała połączyć obydwie bazy, które stanowić będą podstawę pod osadzenie kamieni. Mieszała bardzo dokładnie, o wiele uważniej niż ostatnio. Nie zostawiła mieszaniny w kociołku do ostygnięcia samoczynnie, tylko zmniejszyła płomień pod kociołkiem i sprawdziła temperaturę w jego wnętrzu. I mieszała dalej. Ruch sprawiał, że substancja szybciej się schładzała.
Niebieski chalkantyt symbol niezależności wsparła ponownie suszonymi liśćmi kwiatów. Rośliny miały moc przetrwania i odrodzenia, to powinno wspierać samą Marię w jej działaniach. Broszka, jaka miała stać się talizmanem była stworzona z roślinnych motywów, gdzie kamień uformowany w kształt kropli rosy był otulony liśćmi.
Gdy baza w kociołku była gotowa, ostrożnie przelała jego zwartość do wcześniej przygotowanej formy, a następnie osadziła w nich kamień i liście kwiatów. Odczekała jakiś czas nim forma lekko ostygnie, ale tym razem dokładnie pilnowała czasu, nie sięgnęła po żadne opracowanie naukowe, a czyściła stół i szafki, zaś gdy w klepsydrze przesypał się cały piasek, wtedy od razu zabrała się za ostatni element, czyli kreślenie run. To od tego zależało czy talizman będzie działał poprawnie i jego moc. Ostatnio musiała jednak zrobić to niezbyt uważnie, być może rozstroiło ją ostatnie wydarzenie i nie potrafiła się skupić na zadaniu. Perfekcjonizm Prim nie pozwolił jej na przejście obok tego obojętnie.
Bardzo ostrożnie, jakby robił to pierwszy raz w swoim życiu kreśliła kolejne runy.
|K100 (80ST) + 31 (alchemia)
1k6 na moc do k100 na wszystkie zaklęcia typu protego
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'k6' : 5
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'k6' : 5
Piwniczna pracownia
Szybka odpowiedź