Wydarzenia


Ekipa forum
Palarnia opium
AutorWiadomość
Palarnia opium [odnośnik]27.08.15 0:52
First topic message reminder :

Palarnia opium

★★★
Największe pomieszczenie w piwnicach pod sklepem Borgina & Burke'a. Do palarni można dostać się trzema drogami. przechodząc przez zaplecze sklepu, przez tunele w piwnicach Śmiertelnego Nokturnu oraz przy pomocy sieci fiuu. Drewniany, zdobiony sufit, dźwiga ciężar brylantowych żyrandoli sprowadzonych z najdalszych zakątków świata. Każdy rozpalany jest tylko na okazyjne spotkania. Palarnia liczy sobie kilkanaście stolików otoczonych fotelami obitymi czerwonym materiałem. Pomimo tego, że palarnia znajduje się w piwnicy, sufit jest na tyle wysoki, co umożliwiło stworzenie drewnianego półpiętra. Wystrój zawiera również bar z alkoholem wszelkiej maści. Od czasu do czasu w palarni organizowane są koncerty na żywo.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Palarnia opium  - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 2:51
Występ przed tak liczną i tak znamienitą publicznością wymagało prawdziwej odwagi. Tę łatwo było znaleźć u Adeli, bo nestorowa, jako doświadczona pianistka, miała za sobą już wiele występów - nawet jeśli znaczna część z nich odbywała się w zaciszu domowym. Nie można było jednak odmówić Primrose śmiałości. Jej nauka nie trwała wcale długo, a ranga całego wydarzenia była naprawdę na wysokim poziomie. Niemniej, obie kobiety dawały sobie świetnie radę. Uzupełniały się, grając wspólnie i wprowadzając w palarni iście magiczny klimat. Niemniej, Burke ucieszył się, że kolejny z utworów nie wywołał kolejnej nietypowej wizji. Przeszkadzałaby mu tylko w cieszeniu się muzyką. Bo grały przecież tak pięknie. Gdy utwór dobiegł końca, Craig nie zapomniał nagrodzić obu artystek brawami.
Szkoda tylko, że nie wszystko mogło być tego wieczora tak idealne jak gra obu lady Burke. Bo czy oto się nie przesłyszał? Szacunku? To dziecko, ta rozkapryszona smarkula Malfoya wymagała od niego szacunku? Minister naprawdę się nie postarał z wychowaniem córki. Jeśli z taką postawią miała zamiar zaprezentować się na sabacie, czekało ją ogromne rozczarowanie. Ładna buzia to było zdecydowanie za mało, aby być ulubienicą tłumu. Nawet ci, którzy chcieliby widzieć w niej lady idealną, bardzo prędko znudzą się pustą lalką, która nie potrafi utrzymać języka za zębami. Westchnął cicho zanim postanowił znów jej odpowiedzieć. - Rozumiem. Będę o tym pamiętać w rozmowach z członkami naszej dystyngowanej społeczności. Nie omieszkam mówić samej prawdy także i o twoich przywarach, Cordelio. Szczerość to przecież cnota - tym razem jego głos przepełniony był wyraźnym chłodem. Nie wyrzekł już nic więcej, odwracając wzrok od rozkapryszonej księżniczki. W ciszy obserwował, jak Aquila postanowiła interweniować, zabierając wszystkie zebrane przy stoliku młódki na typową, babką wizytę w toalecie. Całkiem sprytne zagranie. Nie zamierzał wybuchać, nie tutaj, nie na koncercie, gdzie główną gwiazdą miała być Primrose oraz żona Edgara. Ale jednak tych kilka minut, gdy nie będzie musiał oglądać lady Malfoy, mogły okazać się zbawienne.
- Edwardzie, jestem pewien, że ty również nie przebierałbyś w słowach, gdyby podobne słowa padały pod adresem twojej najdroższej siostry - Craig nie był skruszony ani trochę. Wiedział, że miał rację. Burke'owie kładli nacisk na bardzo konkretne dziedziny podczas wychowywania swoich latorośli - wśród których wymienić można naukę i aktywności sportowe, wiedzę tajemną i historię. Piękno interesowało ich zdecydowanie mniej, co z pewnością dało się dostrzec choćby w wystroju zamczyska w Durham. W porównaniu do innych rezydencji, posiadłość Burke'ów była raczej ponura, choć nadal obsypana kunsztownymi zdobieniami. Nie znaczyło to jednakże, że Craig miał zamiar znosić obelgi rzucane pod adresem urody Primrose. Nie ważne jak bliskie - czy raczej dalekie - były od prawdy. Nie uważał też wcale by przesadził. Cordeli nie usprawiedliwiał także fakt, że nie miała jeszcze faktycznego debiutu na sabacie. Tym bardziej powinna się starać, aby przed tym wydarzeniem nie zrazić do siebie poszczególnych członków szlachty. Dziś nieopacznie obraziła jednego z Burke'ów. Innym razem otwarcie wyrazi się niepochlebnie o sukni lady Rosier lub Parkinsonów właśnie. Może jeszcze wypomni Adelaidzie Nott jej dojrzały wiek? Obserwowanie jak popada w niełaskę byłoby zdecydowanie przednią rozrywką. O ile młoda dama w porę się nie opamięta, rzecz jasna.
- Jest za wcześnie, aby uznać cokolwiek za pewnik, sir - odpowiedział na kolejne słowa Edwarda. Tak, doskonale wiedział, że fakt iż usiadł przy stoliku przy którym zasiadała także Aquila, a nie ze swoją rodziną, sprawi że prędzej czy później zostaną wzięci na języki. Miało to swoje złe strony, miało jednak te dobre. Aquila była naprawdę wyjątkową kobietą, mogła zatem wkrótce zacząć przyciągać licznych zalotników. Plotki, które niewątpliwie już krążyły po towarzystwie, mogły zatem sprawić by ci co bardziej gorliwi, zastanowili się dwa razy, zanim podejmą jakiekolwiek kroki. - Lady Aquila nosi w tym momencie żałobną czerń. Niewłaściwie byłoby czynić jej teraz jakiekolwiek propozycje - wzruszył ramionami, biorąc z tacy najbliżej przechodzącego kelnera jeden z kieliszków wypełnionych alkoholem. Nie wiedział dokładnie jakie drinki przygotowano tego wieczora. Tak jak już wspominał Aquili, wszystkim zajmowali się Primrose oraz Xavier. Nie mógł niestety zdradzić Edwardowi nic więcej - tym bardziej, że przy stoliku zasiadali także rodzice lady Black. Nieodpowiednim byłoby prowadzić podobne rozmowy w ich towarzystwie, stąd też Parkinson musiał zadowolić się tą szczątkową odpowiedzią.
Upiwszy w końcu odrobinę swojego drinka, początkowo odrobinę się skrzywił. Pierwszy łyk był bardzo gorzki, co odrobinę go zaskoczyło. Dopiero na języku zmieniał się odrobinę, kryjąc w sobie także słodkie nuty. Z jakiegoś powodu nagle dopadł go także niewyjaśniony głód. Nie głodził się przecież przed koncertem, skąd więc ten apetyt? Całe szczęście obok po raz kolejny przechodził kelner, tym razem niosący przystawki. Craig dyskretnie zaczepił go i zgarnął z tacy dwie. Akurat skonsumował obie, gdy do stolika powróciły niewiasty.
- Nie wiem, ile mogę wam zdradzić, moja pani - uśmiechnął się odrobinę przepraszająco. Znał kilka z punktów programu, ale z pewnością nie wszystkie. Zaproszenia rozesłane szlachcicom mówiły tylko o "koncercie", tego był pewny - Myślę, że mogę jednak napomknąć, że przygotowywana jest również aukcja... - ściszył głos mówiąc to. Bo przecież w jaki inny sposób lepiej można wyciągnąć grube galeony od ludzi? Tak było najprościej i najszybciej. A dzięki zebranym pieniądzom, sieroty oraz wdowy wojenne naprawdę będą miały szanse na odrobinę normalności. - Natomiast co do kwiatów... wydaje mi się że przyniósł je pracownik. Nadawca musiał je przysłać - uznał, zerkając na białe róże. Tak, gatunek i kolor kwiatów zdecydowanie wskazywały na konkretnego osobnika, co nie znaczyło jednak, że Ares zyskał w jakikolwiek sposób w jego oczach. Chyba nawet przeciwnie. Nie zamierzał tutaj wywodzić się na temat lorda Carrow, nie zdążył go wszak nawet zbyt dobrze poznać. Niemniej, wyrobił sobie o nim już opinię. Miał tylko nadzieję, że niesłuszną i że najbliższe tygodnie pozwolą mu zmienić zdanie. Ze względu na Primrose, rzecz jasna.
- Naprawdę? Żadnej wiadomości od niej? - uniósł brew. Ostatnio z wielu powodów nie miał czasu, by porozmawiać z przyjacielem. Wstyd mu było, że nie usłyszał tych wieści od niego osobiście, tylko od osoby postronnej. - Brzmi to niemal jak moja sytuacja sprzed ponad roku - skrzywił się wyraźnie. Uciekająca narzeczona. Brak kontaktu. Cisza ze strony rodziny. Kropka w kropkę, naprawdę.


drink


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 9:20
Pojawienie się nieproszonego gościa było niepokojące. Taki incydent jeszcze nigdy nie miał miejsca, dlatego Edgarowi nawet przez myśl nie przeszło, że ktokolwiek może ot tak wtargnąć na teren ich sklepu. Teraz uważał to podejście za niezwykle naiwne – chyba już wystarczająco dużo widział w swoim życiu, by wiedzieć, że magia w zasadzie nie ma granic. Stał z intruzem w niedużym pomieszczeniu obok palarni, oczekując na przybycie odpowiednich służb. Dreszcz przechodził mu po plecach na samą myśl funkcjonariuszy magicznej policji na Nokturnie, chociaż mając Cronusa Malfoya u władzy nie powinni stanowić żadnego problemu; kwestia przyzwyczajenia.
Tak – potwierdził jego przypuszczenia, starając się opanować złość. Nie był pewny czy chce mu się słuchać jego wyjaśnień, bo przecież nie były w stanie niczego zmienić, a profesor zdawał się podświadomie wyczytać tę myśl, bo milczał do czasu przyjścia funkcjonariuszy. Edgar odetchnął z ulgą, kiedy potwierdzili jego tożsamość – przynajmniej obejdzie się bez większych problemów. To ostatnie miejsce, które potrzebowało w tej chwili skandalu. Podziękował funkcjonariuszom za sprawną akcję i wrócił do głównej sali. Minął stolik przy którym zauważył Craiga żywo dyskutującego z młodą lady Malfoy; Edgar mógłby przysiąc, że zauważył pulsującą żyłkę na czole kuzyna. Ze swego rodzaju ulgą wrócił na swoje miejsce wśród najbliższej rodziny, nie miałby dzisiaj siły na prowadzenie dysput z gośćmi. Wciąż miał wrażenie, że coś mu się czai z tyłu głowy i tylko czeka kiedy zaatakować jego zdrowy rozsądek.
Mam nadzieję, że to była ostatnia niespodzianka tego wieczora – powiedział Xavierowi, przyjmując od kelnera kieliszek z drinkiem. Ten najwidoczniej dobrze znał jego gusta, bo alkohol był dość ciężki i gorzki, dokładnie taki, jakie lubił najbardziej. – Na pewno nie mojej żony – odpowiedział kelnerowi zanim odszedł, Adela zdecydowanie preferowała coś słodszego. Zastanawiał się kiedy zejdzie ze sceny i do nich dołączy, główna część koncertu chyba nie powinna trwać zbyt długo. – Facet sam wyglądał na zaskoczonego – przyznał, upijając jeszcze jeden łyk.

Piję


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 10:37
Rigel usłyszał słowa Evandry, mimo iż były wypowiedziane szeptem. Odruchowo zerknął w stronę stolika, przy którym siedziała jego siostra, podążając za wzrokiem przyjaciółki. Panowało tam wyraźnie jakieś poruszenie, co dało się zauważyć w mimice ich twarzy.
-Albo sprawa, która została poruszona, była bliska jego sercu... - skomentował cicho.
Czarodziej mógł tylko zgadywać, czy wzburzenie Craiga odnosi się do tego, że ktoś powiedział coś, co mogło zasmucić Aquilę, czy stało się coś jeszcze. Jak tylko nadarzy się okazja, dopyta siostrę, o co tak naprawdę poszło.
-Lordzie Rosier, słyszałem dobre wieści z Kent. - kontynuował uprzejmie. - Podobno nastroje ludności mają się wyjątkowo dobrze.
Może już została zwalczona plaga mugolskich metalowych pojazdów, które próbują zabić niczego niespodziewających się czarodziejów w najmniej odpowiednim momencie.
Kiedy już nieproszony gość zniknął gdzieś w odmętach przybytku Burkeów, lord Black konspiracyjnie odpowiedział Octavii.
-Postawiłbym sakiewkę galeonów na to, że zaczął mówić, iż właśnie w taki sposób zwolnili go z pracy w Hogwarcie, przez co Profesor Vane został zmuszony przez przeciwności losu do pracy na Nokturnie. - pozwolił sobie na drobny dowcip. Octavia chyba zawsze umiała wydrzeć go z łap złego nastroju.
Sącząc drinka z pękatej szklanki, podążył spojrzeniem za Calypso Carrow, która podeszła, aby złożyć datek. Zrobiło mu się jej w pewien sposób szkoda. Prawdopodobnie była teraz w ogniu pytań co do Aresa.
Eh, Aresie, dlaczego po prostu nie dałeś rady stwarzać pozorów, że wszystko jest w porządku. Tak to zaszkodzisz i sobie, i rodzinie... i Prim.
Pozory i ramy były ważne. Oczywiście, można było je złamać, byle by nikt nie widział i się nie dowiedział. Jednak publicznie bezpieczniej było je tylko lekko naginać, trzymając się tych ustalonych zasad. Ale czym innym była lekko przykrótka sukienka, zbyt krzykliwa szata… a czym innym zostawienie na tak ważnym wydarzeniu swojej narzeczonej. Blacka przeszedł lekki dreszcz, kiedy wyobraził sobie, CO jego ojciec by mu zrobił, gdyby postąpił w podobny sposób.
Wielu by powiedziało, że to hipokryzja. Dla nich - szlachetnie urodzonych - była to codzienność.
-Lady Carrow całkiem dobrze sobie radzi w roli jedynej przedstawicielki rodu. - alkohol trochę poprawił Blackowi nastrój- Jeśli byłby tu lord Carrow, prawdopodobnie to na nim skupiłaby się cała uwaga.
Po czym z lekkim rozbawieniem w głosie, zerkając z ukosa na Evandre, dokończył.
-Nie wiadomo, przecież, z jakich przyczyn nie ma go tu na koncercie. Szkoda, że jego siostra o niego nie zadbała.
Z wielką chęcią sam udałby się pod scenę, aby wrzucić garść monet, jednak poczuł ogromny głód, zupełnie jakby nie jadł cały dzień. Pięknie ułożone na talerzach przekąski kusiły delikatnym zapachem i kształtami, które cieszyły oczy. Rigel mógłby nawet zacząć jeść je rękami, gdyby tylko pozostał z nimi sam na sam.
Niestety, trzeba było podejść do tego strategicznie, żeby nie wyjść na łakomczucha - w końcu tego typu wieczory nie służyły do tego, żeby się najadać. To nie proszony obiad.
Z wielkim bólem nałożył sobie ze trzy różne przekąski, żeby powoli je jeść, udając, że nic się nie stało.

zdradliwy aperolek


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 11:15
Pojawienie się profesora Vane na samym środku sceny wzbudziło nie małe zainteresowanie i zamieszanie, ale ochrona palarni zadziałała szybko podobnie jak Xavier i Edgar Burke, którzy zajęli się nieproszonym gościem. Kelnerzy zaś na dany znak zaczęli krążyć po sali roznosząc drinki oraz przekąski. Zabawa trwała w najlepsze. Gwar głosów unosił się w całym pomieszczeniu, a przebywający czuli się coraz bardziej swobodnie w swoim towarzystwie. Plotki rozchodziły się jak świeże bułeczki, jeszcze długo będzie się mówić o długości kreacji lady Octavii Lestrange, o nieobecności lorda Aresa Carrow, który miał ulec wypadkowi przez co oszpecona została jego twarz, nie obyło się bez uwag odnośnie lady Shacklebolt i jej nagłego zniknięcia. Damy dumnie prezentowały na sobie kreacje prosto z domu Parkinsonów, a lady Odetta miała na sobie ich najnowszy projekt i jak na prawdziwa ambasadorkę domu mody przystało reklamowała ją z gracją. Obecność lorda Craiga Burke obok lady Aquili Black też nie została niezauważona, ale czy ktoś podejrzewał coś więcej? Czy będzie śmietanka towarzyska oczekiwać radosnych nowin? Niemałym zaskoczeniem była również obecność lorda Rigela Blacka przy stole zajmowanym przez nestora rodu Rosier wraz z małżonką, nie zaś z resztą swojej rodziny. Czy taka nagła zmiana miejsc nie wzbudzi kolejnych domysłów?  Tak samo jak stolik pełen róż, choć w tym przypadku lady Calypso Carrow była w otoczeniu rodziny Rosier i raczej nie zdawała się tym faktem przejęta, wręcz przeciwnie z gracją i elegancją reprezentowała swoją rodzinę, zaś lord Zachary Shafik zdawał się obserwować te potyczki angielskich rodów z zaciekawieniem. Obecność Cordeli Malfoy i Eurydice Nott  na pewno zostanie zapamięta, gdyż obydwie panny wciąż miały przed sobą pierwszy sabat i właśnie stawiały małe kroki na salonach pod czujnym okiem swoich opiekunów - dzisiaj w osobie Ministra Magii oraz Leandra Notta. Większość zastanawiała się jak wypadną i jak poradzą sobie z obowiązkami wynikającymi z ich pozycji oraz urodzenia. Miały to szczęście, że wokół siebie zgromadziły damy w osobach lady Black, Bustrode i Parkison, które jakis czas temu zaistniały na salonach zdobywając odpowiednie umiejętności oraz poznając reguły poruszania się po szachownicy zasad i obyczajów, każda rozgrywając swoją partię.
Kto nie znał szlachty ten nie wiedział, że pod uprzejmymi uśmiechami, grzecznymi słowami kryje się cały kod szyfrujący prawdziwe intencje. Osoby z nim zaznajomione potrafiły rozczytać drugą osobę w pięć sekund, czy i młode damy również nabiorą tej wprawy? Jednego można było być pewnym, po tym wieczorze wieści szybko dotrą do innych osobistości i jak to plotki mają w zwyczaju, zostaną ubrane w dodatkowe piórka i wstążki, aż w pewnym momencie trudno będzie odróżnić fakty od wyobrażeń ludzkich.

Wieczór trwał w najlepsze więc przyszedł czas na ostatni utwór nim rozpocznie się licytacja, a goście będący w szampańskich humorach chętnie będą oddawać swoje pieniądze na rzecz potrzebujących. Primrose podobnie jak wcześniej wystąpiła na przód i potoczyła wzrokiem po widowni.
-Szanowni Państwo przed wami ostatni utwór, Nocturne numer 20 Chopina. Zapraszam. - Z tymi słowami wycofała się w głąb sceny pozwalając aby Adeline zasiadła przy fortepianie i zaczęła utwór. Rozpoczęła mocniej i wyraziście jakby chciała aby cała uwaga zebranych gości ponownie skupiła się na koncercie, a nie atrakcjach wokół. Melodia trochę przycichła dając możliwości wejścia skrzypcom. Nie każdy przepadał za Chopinem, byli tacy co uwielbiali jego twórczość oraz tacy, którzy uważali ją za ciężką. Jednak wszyscy byli zgodni co do tego, że to właśnie nokturny oddają w pełni charakterystykę chopinowskiej muzyki. Utwór ten cechowały prowokacyjne niekiedy, zaskakujące zwroty. Ponownie pianistka wykazała się niezwykłym kunsztem.  Goście słyszeli muzykę subtelną i wyrafinowaną, a przy tym zagraną z należną jej liryką i jak najbardziej romantyczną. „Pieśni nocy”, „bel canto fortepianu” – tak zwykło się określać nokturny Fryderyka Chopina, stworzone głównie na fortepian, a goście mieli okazję usłyszeć ich interpretację na skrzypce. Niezwykłe wyzwanie dla tak młodej skrzypaczki jaka była lady Burke. Co wprawniejsze ucho mogło wyłapać, że jeszcze nie czuje się w tym utworzenie pewnie i pozwala sobie na interpretacje innych artystów, a nie swoją własną pomimo tego niezwykle dokładnie oddawała klimat utworu. Pomimo tego obie panie z talentem podkreślały zmieniające się nastroje i niuanse brzmieniowe. Była to przyjemna porcja klasyki. Widać było, że artystki nie grają pierwszy raz ze sobą, że musiały wcześniej poświęcić czas na opracowanie utworów, które dzisiaj prezentowały. Goście więc byli świadkami dojrzałego i naturalnego sposobu gry tego duetu. Miało się wrażenie jakby dwie artystki prowadziły ze sobą konwersację. Końcówka utworu powoli się wyciszała zapowiadając zakończenie wysoką nutą, która wybrzmiała wraz z ostatnim dźwiękiem pianina. Przez chwilę obydwie przedstawicielki rodu Burke zamarły w swoich ruchach nie chcąc zaburzyć atmosfery jaka właśnie powstała w pomieszczeniu. Po tym czasie ukłoniły się widowni tym samym oznajmiając, że część koncertowa właśnie dobiegła końca.
Primrose ponownie wystąpiła na przód.
-Szanowni goście, tym utworem zakończyliśmy koncert, ale to nie koniec atrakcji tego wieczora. - Potoczyła spojrzeniem po zebranych osobach i mówiła dalej, mocnym ale jednocześnie dźwięcznym głosem.- Po przerwie odbędzie się licytacja artefaktów, a zebrane środki również zostaną przekazane na nasz cel. Pragnę również poinformować, że koncert charytatywny jest jedynie częścią większego działania, które zainicjowała Lady Aquila Black. Niedługo rozpocznie się akcja, która zaangażuje wiele innych osób z naszego środowiska oraz mamy nadzieję, że rozpali cały kraj w dziele budowania lepszej przyszłości pod opieką Ministra Magii oraz ze wsparciem Rycerzy Walpurgii. Proszę spodziewać się licznych listów w tej sprawie. Życzę państwu przyjemnej reszty wieczoru.
Kelnerzy znów ruszyli w salę roznosząc drinki i koktajle oraz przekąski, a artystki w tym czasie zeszły ze sceny by ochłonąć na zapleczu i po chwili dołączyć do gości. W tym czasie obsługa palarni już przygotowywała scenę pod licytację. Pojawiły się sztalugi z zasłoniętymi na nich obrazami oraz stolik, który również pod ciężkim, bordowym materiałem skrywał artefakty, które miały być tego wieczora licytowane.


Mikromechanika:
Ostatni utwór porwał wasze umysły, które zostały zamroczone kolejnymi porcjami drinków oraz oparów opium jakie wdychaliście od momentu przyjścia do tego miejsca. Panuje przyjemna atmosfera, wszystko wydaje się bardziej miękkie, przyjemniejsze. Rozluźnienie zdaje się nie pasować do tego w jakim celu się zebraliście, ale jak nie ulec takiej słodkiej bezwolności?
Z uwagi na to, że przebywacie w palarni opium, to mimo tego, że nie jest ono teraz palone to jednak woń jest obecna i im dłużej przebywacie w pomieszczeniu tym jesteście coraz bardziej podatni na jego działanie, jego działanie potęguje spożywanie alkoholu.
Rzucacie kością k6 w szafce zniknięć na efekty opium zmieszanego z alkoholem. Rzut należy zalinkować w poście. Do efektu kości odnosicie się na początku swojego posta. Nie macie ograniczenia ilości postów.


Efekty opium:

|Na odpis macie 72 h, do dnia 11.05, do godziny 20.00. Nie ma ograniczenia w ilości postów.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Palarnia opium  - Page 9 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 12:30
Ostatni utwór wybrzmiał, słyszała okazji i mogła zejść na tyły sceny aby odłożyć skrzypce do futerału. Jej część została zakończona, miała jedynie nadzieję, że nie ośmieszyła się na scenie oraz jej działania pomogą w dziele Aquili. Czuła jak powoli stres z niej schodzi, a każdy napięty mięsień się rozluźnia. Jednak to nie był koniec wieczoru, miała dalsze obowiązki. Należało podejść do każdego stolika i porozmawiać z gośćmi. Przywitać ich i podziękować za przybycie. Nie lubiła być w centrum wydarzeń, zwykle stała z boku pozwalając innym kobietom brylować w towarzystwie, jej wystarczała rola obserwatora. Nie tym razem jednak. To był jej pomysł, jej inicjatywa i należało to kontynuować. Dostrzegła liścik napisany charakterem pisma, który już zdążyła poznać. Zmarszczyła delikatnie brwi, bowiem narzeczony nawet ją chwaląc musiał wbić szpilę. Nie miała zamiaru porzucać swoich lekcji z Mathieu ani z bratem czy kuzynem. Niedoczekanie, że się zatrzyma, sam przecież mówił, że lady Carrow może więcej. Czyżby było to kłamstwo? A może miał na myśli, że może więcej w zarządzaniu domem i w towarzystwie. Odłożyła liścik na bok i spojrzała na swoje odbicie w lustrze nim wyszła na zewnątrz. Upewniła się, że suknia leży prawidłowo, a gdy dojrzała odbicie skrzypiec na jasnym ramieniu przez chwilę je masowała aby ślad zniknął. Rigel miał wprawne oko i kreacja prosto z domu mody Parkinson wspaniale się układała, a przy każdym ruchu mieniła się granatem i zielenią niczym skrzydła kruka. Miała na swoje cały strój bojowy, czas wejść na pole walki. Wychodząc wzięła do kelnera z tacy drinka, tego którego sama uwielbiała. Goryczka przełamana cytryną sprawiła, że poczuła się lepiej. Uśmiechnęła się delikatnie podchodząc do stolika gdzie zasiadała Evandra, Rigel, Octavia oraz Tristan.
-Dziękuję za przybycie. - Zwróciła się do nich, a mieszanina zapachów sprawiła, że zaczęło ją drażnić w nosie i nieprzyjemnie kręcić.-Teraz pierwsze skrzypce będzie grał mój kuzyn. Evandro twój podarunek na licytację jest wspaniały. Xavier nie mógł wyjść z zachwytu. - Uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki wciąż mając w pamięci ich rozmowę, nagłą i niespodziewaną po śmierci Francisa. Zdawała sobie sprawę, że przybycie tutaj wiele ją kosztowało, że wolałaby siedzieć w domu niż uśmiechać się i przebywać w otoczeniu innych. Evandra Rosier była damą w każdym calu, w całej swojej postaci i mogła stanowić wzór do naśladowania dla innych. -Lordzie Rosier, nie mamy okazji zbyt często się widywać tym bardziej cieszy mnie pana obecność. - Co do Tristana miała mieszane uczucia, sama nie wiedziała co o nim myśleć, choć wszystko wskazywało na to, że pozostanie jedynie mężem przyjaciółki, wojownikiem o lepsza przyszłość, ale jednocześnie będzie powodował u lady Burke pewien niesmak. Nie miała jednak zamiaru tego okazywać publicznie. - Octavio, wyglądasz wspaniale. Zachwycam się twoją kreacją, jak zwykle nie zawodzisz. - Posłała ciepłe słowa w stronę lady Lastrange, która była bliska sercu Primrose ze względu na swoje poglądy. Pamiętała pierwszy dzień jak znalazły wspólny język i rozmawiały przez długie godziny, na tematy, które rozpalały ich wyobraźnie. Miała nadzieję, że w najbliższym czasie uda się im ponownie spotkać. - Rigelu - Na końcu zwróciła się do przyjaciela.-Twoja obecność jest dla mnie wielkim pokrzepieniem.
Panicznie bała się wyjścia na scenę i choć teraz swobodnie rozmawiała z przybyłymi gośćmi to nogi wciąż drżały, a ona marzyła o tym aby zapaść się w miękkim fotelu i odpocząć przymykając powieki. Upiła kolejny łyk drinka i zerknęła w stronę kolejnego stolika, który miała zamiar odwiedzić i przez chwilę porozmawiać z gośćmi. Nie czuła się w roli perfekcyjnej gospodyni wydarzenia, to nie była jej rola. Znacznie lepiej wychodziły jej spotkania z burmistrzami, rozmowy o tym co należy poprawić w miasteczkach, badania nad kamieniami czy szeroko pojęta nauka. -Biedny profesor Vane, z tego co mówiła ochrona jego świstoklik nie zadziałał i wyrzuciło go wprost na naszą scenę. - Dodała jeszcze na sam koniec, gdyż dojrzała zza sceny jego nagłe pojawienie się, które wzbudziło nie małe zainteresowanie zebranych gości.

| drink oraz efekty opium



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Palarnia opium  - Page 9 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 17:50
Pojawienie się obcego człowieka w palarni sklepu Borgin&Burke's wzbudziło w Fantine obawy, poczuła ukłucie strachu gdzieś w klatce piersiowej, gdy tylko przypomniała sobie co miało miejsce w Stonehedge i kilka miesięcy wcześniej w Londynie. Wtedy również zebrało się wielu ważnych i wpływowych czarodziejów w jednym miejscu, Zakon Feniksa zaś w bardzo okrutny sposób to wykorzystał. Na Merlina, na Connaught Square mogła ucierpieć delikatna Evandra! Myśl o tym zawsze budziła w Fantine trwogę. Ten człowiek był może i jeden, lecz co, jeśli miał przy sobie coś, co skrzywdzi ich wszystkich? Nie wydawał się groźny, poddał się pracownikom sklepu i lordowi Burke, zaczął zmierzać ku wyjściu, lecz nie mogła doczekać się aż po prostu zniknie. Spojrzała na Mathieu, który zapewnił, że on i lord Shafiq je ochronią, poczuła się więc spokojniej - zaledwie dwa stoliki dalej siedział także i Tristan. Na pewno zareagowałby, gdyby coś byłoby było nie w porządku. Fantine, oparłszy się znów o krzesło, usłyszała padające z ust innych słowa "profesor", "Hogwart"... Spokój poczuła jednak dopiero wtedy, gdy ten obcy człowiek opuścił palarnię.
Wtedy znów mogła skupić się na muzyce i obserwacji gości wokół. Zauważyła, że Mathieu poświęca wiele uwagi lady Calypso Carrow, odnosi się do niej zdecydowanie uprzejmiej, niż spodziewałaby się tego po relacji członków ich rodzin, w myślach obiecała sobie, że go o to później zapyta. W milczeniu, słuchając melodii Chopina wygrywanej przez obie lady Burke, sączyła ze swego kielicha słodkie wino musujące, które smakowało również brzoskwiniami. W myślach Fantine pojawił się obraz tarasu Chateau Rose, na którym lubiła jeść późne śniadanie, gdy przychodziło ciepłe, leniwe lato. Zatęskniła za tą piękną porą - za zapachem róż i morskiej bryzy, która otulała ich pałac od południa. Zmrużyła oczy, tłumiąc ziewnięcie. Dlaczego tak bardzo poczuła się senna? Uwadze Fantine niemal umknęło wspólne wyjście kilku dam w trakcie koncertu.
- Lordzie Shafiq, wiem, że minęło wiele czasu, lecz nie miałam jeszcze okazji, aby osobiście panu pogratulować awansu. Słyszałam, że powierzono panu funkcję ordynatora oddziału w szpitalu. To niezwykle odpowiedzialna rola. Proszę przyjąć moje gratulacje i życzenia powodzenia - odezwała się cicho, zwracając do równie milczącego lorda Shafiq, by nie wyjść na niegrzeczną.
Uniosła znów kielich, by napić się jeszcze i znów poczuć smak brzoskwiń na języku, a wtedy wszystko wokół stało się żywsze. Czerwień sukni zaskoczyła samą Fantine. Wszystkie kolory wydawały się Róży bardziej jaskrawe, zaś światło zaczęło razić ją w oczy. Napłynęły do nich łzy, które starała się powstrzymać.
- Melodia jest piękna, czyż nie? - zapytała, chcąc to jakoś wytłumaczyć i nie zasłaniać się słabością ciała. - Cała ta inicjatywa jest wzruszająca... - skomentowała cicho zapowiedź lady Primrose o nadchodzącej licytacji.

rzut na drink i efekty opium


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 19:40
Choć siedział aktualnie przy stoliku, tak naprawdę tyłem do zgromadzonych cały czas miał wytężony słuch. Sam nie należał do osób, które rozsiewały plotki, ale kiedy już jakąś usłyszał lubił czasami sprawdzić ile jest w niej prawdy. Często zdarzało się, że nie było jej ani grama, a czasami okazywało się, że plotka okazywała się faktem, co zawsze wszystkiemu dodawało troszkę pikanterii…oczywiście w zależności od tego czego dana plotka dotyczyła.
Kiedy do stolika wrócił Edgar obrócił głowę w jego stronę, a na słowa kuzyna uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Nie mogę ci tego obiecać…ale mogę cię zapewnić, że była to z pewnością ostatnia, niezapowiedziana niespodzianka. – odparł spokojnie lekko przy tym kiwając głową. – A jeśli mowa o niespodziankach. Nawiązując do pierwszej, która dzisiaj miała miejsce przypomniała mi nasz rodzinny obiad przed lat. – dodał patrząc znacząco na kuzyna, na pewno wiedział o co mu chodziło, tego był pewny.
Upił kolejny łyk swojego i tak kończącego się powoli drinka, kiedy nagle poczuł się dziwnie senny. Walczył z opadającymi powiekami, aż nagle przegrał walkę i pozwolił się oczom na moment zamknąć. Szybko jednak je otworzył. Przecież nie wypił tyle by być aż tak sennym. Potrzebował chwili aby uświadomić sobie, że to właśnie była jedna z niespodzianek, o której przed chwilą wspomniał Edgarowi. Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem śmiejąc się z własnego zapominalstwa.
Kiedy rozbrzmiał kolejny, a zarazem ostatni utwór dzisiejszego wieczoru, Xavier skupił całą swoją uwagę na scenie. To był zdecydowanie jego ulubiony utwór. Podczas przygotowań do koncertu, kiedy obie Lady odbywały próby, a on krzątał się po lokalu, zawsze kiedy ćwiczyły właśnie ten, zatrzymywał się i słuchał. Zdecydowanie, muzyka, jaką dzisiaj ich raczyły artystki była jego ulubionym gatunkiem muzycznym.
Kiedy zbawienny dźwięk muzyki ustał zaczął klaskać, nagradzając tym samym utalentowane artystki. Wiedział, że za niedługo on będzie musiał wejść na scenę i poprowadzić licytację. Mieli przygotowane ciekawe artefakty na te okazję, Xavier wyciągnął je z własnej kolekcji, dochodząc do wniosku, że komuś z pewnością przydadzą się one bardziej niż jemu. Obrazy, które na poczet licytacji przekazał mu Craig również były jedyne w swoim rodzaju. Ale do licytacji była jeszcze chwila, więc dopił swojego drinka, po czym jeszcze na moment podniósł się z miejsca i podszedł do stolika, przy którym siedział jego brat.
- Edwardzie, miałem podejść już wcześniej. Muszę powiedzieć, że ten garnitur jest niebywały. Kiedy tylko do mnie przyszedł byłem i nadal jestem nim oczarowany. Zdecydowanie najlepszy jaki kiedykolwiek miałem i możesz być pewny, że jeszcze nie raz pojawię się w twoich progach. – powiedział uśmiechając się delikatnie w kierunku Lorda Parkinsona – A przy okazji moja szanowna małżonka zapowiedziała, że sama za niedługo się u ciebie pojawi. – dodał z lekkim rozbawieniem, po czym skierował wzrok na innych goście zebranych przy stole – Drogie Lady, wszystkie razem i każda z osobna wyglądacie zjawiskowo i pięknie. Goszczenie takich dam jak Panie to dla mnie zaszczyt i najwyższa pochwała. Nawet nie muszę zgadywać, że wasze zachwycające kreacje również wyszły spod ręki tego niebywale utalentowanego gentelmana. – odparł z uśmiechem na moment zatrzymując wzrok na każdej z trzech dam siedzących przy stoliku.

matka wie, że ćpiesz?


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Palarnia opium [odnośnik]08.05.21 20:27
Przyglądając się scenie zza sylwetki Evandry wsłuchiwał się w jej słowa z zamyśleniem, podejmując się ich dopiero po dłuższej chwili.
- Kiedyś usłyszałem od ciebie, że sugestią jesteś w stanie sprawić, by stateczna lady wzięła twój pomysł za własny - odparł na jej słowa, tym samym lekkim tonem; szczerze wątpił, by stara matrona poprosiła o to Evandrę, zwłaszcza po tym, co się stało, a co odebrane mogło być w socjecie różnie; litość oznaczała współczucie, współczuło się słabym, Francis wstrząsnął jej pozycją. Teraz - musiała udowodnić wszem i wobec, że słabą nie była i litości nie potrzebowała, nawet, jeśli tak naprawdę było inaczej. Czy czarownica odmówi lady doyenne, tego nie był już wcale tak pewien. Cicho westchnął, kiedy zapytała o Craiga, nie oglądając się jednak na czarodzieja. Miał nadzieję, że dzisiaj zachowa się spokojniej, niż w trakcie pogrzebu: mimo wszystko wystawiał im pewną opinię. Na krótko przemknął spojrzeniem po twarzy Rigela, czy Craig naprawdę tracił głowę dla młodej dziewczyny? Pamiętał spojrzenia, jakie wymieniał z Aquilą po swoim mało chlubnym wystąpieniu.
- W ostatnim czasie wiele przeszedł - odparł, nieco lekceważącym tonem. Wiele przeszedł również on sam, ale pozbierał się możliwie jak najprędzej: bo tego wymagały od nich krew, status i obowiązek. Czy Minister Magii miał wpływ na jego podenerwowanie, miał nadzieję, że jednak nie. - Być może rzeczywiście zbyt długo nie bywał? Powinien być przestrogą, każdy może pewnego dnia stracić maniery - dodał, półżartem i z przekorą, którą z pewnością potrafiła już rozpoznać; nie mówił poważnie, zwracając się do niej, choć poważnym wydawało się ryzyko, że Evandra ponownie zaszyje się w swoich komnatach, uciekając przed problemami z niesfornym rodzeństwem. Nie ciągnął jednak tej myśli dłużej, wsłuchawszy się w dyskusję o perłach i małżach.
- I podobnie jak małże, również te ulice są częścią czegoś większego. Wodne ekosystemy bez nich nie przetrwają, londyński - bez Nokturnu, gdzie cienie rzucają ci, którzy są dziś najważniejsi - I nie miał na myśli bynajmniej zasiadającego wśród nich Ministra Magii. Czarny Pan zwoływał ich właśnie tutaj: jak ta czarna perła czarnoksięskiego półświatka. - Ciekawe porównanie - zwrócił się do Rigela - choć nieco krzywdzące. Wiele małży bardzo różni się od podmorskich kamieni. Limarie, na przykład, otoczone są drobnymi frędzlowatymi mackami, barwy dojrzałej pomarańczy, które upodabniają je bardziej do koralowców. Największy gatunek przydaczni z kolei słynie z tego, że w szczelinach jej płaszcza osadzają się związki i pyły magiczne, które nadają jej fluorescencyjnych barw, najczęściej kobaltowych, układających się w fantazyjne wzory. - Świat fauny nie miał przed nim sekretów, podwodny stał mu się bliższy, odkąd ugościł w rezerwacie srebrnika, starając się zapewnić mu możliwie naturalne środowisko. Ciekawostka mogła co prawda ganić wymianę oceny przestrzeni po stereotypach zamiast po pozorach, jednak nic, co powiedział, nie wskazywało na podobny zamiar. Przyglądał mu się z uwagą, kiedy mówił o muzyce, z uprzejmym uśmiechem, który nie sięgał oczu.
- Nie - zgodził się z nim, nie można było mieć wszystkiego. - Pan, lordzie Black, ma ponoć inne, choć nie mniej imponujące talenty. Czy to również potrzeba poznania doprowadziła pana do najbardziej tajemniczego departamentu? - ciągnął, utkwiwszy spojrzenie na jego bladej twarzy, jego nazwisko zdawało się być widoczne na jego twarzy: czy było widoczne też w czynach?
Zdał się na obsługę w doborze trunków, ale zdawało się, że rzeczywiście zostali dobrze przygotowani do tego dnia: chmura na bazie ginu zainteresowała go swoją goryczą, słysząc, że był to ulubiony trunek lady Burke od razu pomyślał o Adeline, sądząc, że dama chciała ugościć go tutaj jak najlepiej, byli wszak rodziną.
Pan profesor, profesor Vane, okrzyki zdumienia pojawiały się ze wszystkich stron. Hogwart, przemykało między nimi, Tristan uczył się we Francji, ale od pewnego czasu żywiej interesował się szkocką szkołą nie będąc pewnym, gdzie powinni ulokować niepewną wciąż przyszłość dziedzica.
- Kim jest profesor Vane? - zapytał zatem, rzucając zapytanie nad stolik, gdy więcej niż jedna osoba znała odpowiedź, choć czarodziej już dawno zniknął z piwnicy.
- Ależ tak - przytaknął słowom Rigela, ludność Kentu była przepełniona radością z powodu zmian, które zaszły w tym kraju lub martwa, nie przewidywał innego stanu. Nieliczni buntownicy gnieździli się jak szczury w kryjówkach, które eliminowali dość sukcesywnie. - Choć nie jest jeszcze tak spokojnie, jak tutaj - W Londynie, nie mogło to dziwić, zamknięta przestrzeń stolicy była znacznie prostsza do opanowania i pozostawała z oczywistych względów priorytetem Ministerstwa Magii. - To doprawdy niezwykłe uczucie móc przejść ulicami miasta bez tych wszystkich charkoczących... wynalazków. Można wreszcie w radości i wyciszeniu oddać się drobnym rozrywkom, takim jak dzisiejszy występ lady Burke. Ufam, że wkrótce podobna atmosfera zapanuje w całym kraju, wymagałoby to jednak zjednoczonych wysiłków. Noblesse oblige, mawia się w mojej rodzinie, lordzie Black. Jesteśmy predysponowani do rzeczy wielkich, a społeczeństwo wymaga od nas, że temu sprostamy. Herb i tytuły są puste, kiedy nie idą za nimi czyny. Ciekawi mnie, dlaczego nie widziałem pana jeszcze zaangażowanego - podjął wprost, obserwując profil młodszego brata Alpharda.  Być może wcześniej było dla niego zbyt wcześnie, był parę lat młodszy od niego. Młodszy też od Alpharda. Ale kiedy jego zabrakło - ktoś musiał przejąć jego schedę. Rigela wysłano, by sięgnął po część z niej. A Tristan gotów był oddać ją tylko temu, kto zamierzał sięgnąć po całą.
- Zaskakująco dobrze - przytaknął słowom Rigela odnośnie lady Carrow, kiedy kątem oka dostrzegł ją przy Mathieu.
Kolejne utwory wypełniały salę, przerywane oklaskami, w których i on brał udział, koncentrował się to na jednej, to na drugiej artystce, przyglądając się smukłym palcom Adaline sunącym po biało-czarnej klawiaturze pianina, jak i dłoniom lady Burke, która dziś w tej roli debiutowała. Nie był pewien, w którym dokładnie momencie tego występu stracił skupienie, a opary opium pociągnęły go w słodki sen, któremu się jednak nie oddał. Spokojna melodia sprzyjała odprężeniu, może i to było potrzebne, oderwanie od nerwowej i zbyt szybkiej codzienności. Zastanawiał się, czy powinni skorzystać ze skrzynki na datki, ale odczekał z nią do licytacji. Jej elementy już były rozstawiane. Wtem jednak - dość nieoczekiwanie, przynajmniej dla niego - zaszczyciła ich gwiazda tego wieczoru.
- Lady Burke - powitał przyjaciółkę Evandry. - Przyznaję, że otrzymane zaproszenie było dla mnie pewnym zaskoczeniem. To wspaniały widok, gdy zdolne czarownice korzystają ze swych talentów, by rozjaśnić ponury krajobraz otwartą dobroczynnością. Winszuję udanego debiutu, oczarowała panna widownię. Przed momentem lady Lestrange w swojej uprzejmości wprowadzała nas w arkana trudności związanych z występami w duetach, mniemam, że właśnie miała przejść do oceny, jak te trudności zostały przezwyciężone w trakcie dzisiejszego występu - podjął, przenosząc spojrzenie na Octavię, po części z ciekawością, a po części z rozbawieniem, bo nie zdążył odpowiedzieć na jej słowa. Krótki wykład bynajmniej go nie nudził, potrafił docenić sztukę, a zwłaszcza muzykę.


drink z poprzedniej tury, zasypiam



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Palarnia opium  - Page 9 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Palarnia opium [odnośnik]09.05.21 18:54
Spodziewała się, że Odetta ją poprze, czuła z nią niezwykłą więź miłośniczki piękna, odpowiedź szlachcianki zdziwiła więc Cordelię więcej niż nieprzyjemnie. Kąciki ust zadrżały, bynajmniej w zapowiedzi uśmiechu - nadąsała się widocznie, ale nie zamierzała płakać, o nie! Nie da nikomu satysfakcji a już na pewno nie zepsuje swojego perfekcyjnego wyglądu. - To nie jest ich dach, to jest jakiś budynek na Śmiertelnym Nokturnie, gdzie w rynsztoku płyną zwłoki a szczury są wielkości trolli - poprawiła tylko lady Parkinson z wyższością, odbierając dosłownie metaforę. A tak ją lubiła! Tak podobała jej się ta wspaniała sukienka, podkreślająca urodę siostry Edwarda! Jeśli wizyta w łazience nauczyła lady Malfoy czegokolwiek, to tego, że zdrada przychodzi z najmniej spodziewanej strony. Ach, jakże okrutnie być kobietą, nękaną przez własne przyjaciółki! Cordie rzuciła ostatnie spojrzenie swemu odbiciu, chcąc przekonać się, czy w melodramatycznej melancholii jej do twarzy: właściwie nie było tak źle, oczy wydawały się większe, a usta ściśnięte w ciup miały prawdziwie cherubinkowy charakter, do tego muśnięte różem kości policzkowe wyraźniej rzucały się w oczy. Doskonale, niech więc tak będzie, dorosłość przynosiła wiele cierpienia, starsze siostry miały całkowitą rację. Z wyższością spojrzała na Aquilę, przemawiającą troskliwie i rozsądnie, lecz z całej obiektywnie perfekcyjnie wymierzonej przemowy zapamiętała tylko komplementy wystosowane w swoim kierunku. Piękna, mądra i odpowiedzialna, tak, taka właśnie była. - Myślałam, że w waszym towarzystwie nie muszę przykładać masek, ale widzę, że się srogo myliłam. Cóż, taki los wrażliwych szlachcianek! - rzuciła tylko zrozpaczonym tonem, tuż przed tym, jak opuściła łazienkę. Przez moment wahała się, czy widowiskowo nie zemdleć albo nie udać ataku choroby, ale wolała nie kłaść się na tych płytkach: kto wie, czy lordowie zdążyliby ją pochwycić, zanim zjadłyby ją nokturnowe szczury! Wzdrygnęła się na tę myśl i podążyła za Aquilą i Odettą do stolika, z wyraźnie posmutniałą miną. Gdy zasiadła na swoim miejscu - kilkukrotnie upewniając się, że kreacja nie zagięła się w żadnym miejscu, a fryzura dalej wygląda perfekcyjnie - utkwiła spojrzenie w scenie, wsłuchując się w ostatni utwór. Piękny, ale smutny, tak jak smutniejsza stawała się Cordelia, melancholijnie wpatrzona w dal. Całe pomieszczenie zdawało się falować, a mocne, czerwone światło razić oczy. Przymknęła je, otwierając je tylko na moment, by karcącym spojrzeniem obrzucić Aquilę, gdy wspomniała o Safii i Zachary'm. Już otwierała usta, by złośliwie przypomnieć, że nie wypada obgadywać innych, ale w tym samym momencie Primrose pojawiła się na scenie, ratując konflikt od eskalacji. Lady Malfoy otarła wierzchem dłoni łzy, pewna, że wygląda dzięki temu na wrażliwą i poruszoną koncertem - starała się nie zerkać na Edwarda, ale miała nadzieję, że na nią patrzy - na tyle, by dostrzegł to również podchodzący do niej Xavier. - Lordzie Burke, to zaszczyt uczestniczyć w takim wydarzeniu. Rodzina Malfoyów oczywiście wesprze skromnym datkiem potrzebujących czarodziejów, jestem też pewna, że licytacja artefaktów okaże się niezwykłym sukcesem. Słyszałam, że mój brat, Abraxas, ma już jeden skarb na oku - zwróciła się uprzejmie i elokwentnie do Xaviera, powstrzymując się od zerknięcia pod jego ramieniem na Aquilę i Odetę z miną widzicie, umiem się zachować, jeśli mam do czynienia z pięknymi ludźmi z k l a s ą. Posłała lordowi Burke uprzejmy uśmiech. - Moja suknia jest francuskiego projektu, chociaż bez wątpienia dzieła lorda Parkinsona prezentowałyby się na mnie równie lub jeszcze piękniej - dorzuciła, w końcu pozwalając sobie na chwilę przyjemności: spojrzała Edwardowi prosto w oczy, melancholijna, poruszona i poważna, po czym powróciła do dostojnego - obrażonego - milczenia.

klik
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Palarnia opium [odnośnik]09.05.21 21:12
Kącik jej ust uniósł się ku górze na wspomnienie swoich własnych słów.
- Niestety zbyt dobrze mnie zna, ale dzięki temu mogę wykorzystać inne argumenty. - Nie mogła pozwolić na to, by śmierć brata położyła się cieniem na jej reputacji. Został skreślony z rodowego drzewa, ale nie z pamięci możnych. Czekało ją wiele pracy, lecz nie zamierzała załamywać się pod jej ogromem. Przed lady Nott dała się poznać jako ułożona dama i pilna uczennica. Wiele wyciągnęła z tamtych lekcji, a teorię należało jak najprędzej zamienić w praktykę.
Znała to spojrzenie Aquili, którym subtelnie prosiła na stronę. Evandra czuła je na sobie niegdyś wielokrotnie, wiedziała więc, by szykować się na reprymendę. Tym razem to nie na nią kierowała swój wzrok, a na młodziutką lady Malfoy, na której twarzy przed momentem malowało się oburzenie. Półwila często podawała zachowanie kuzynki w wątpliwość. Co doprowadziło do tego, by słodki aniołek przerodził się w tak niemiłą i zazdrosną pannę? Czy to wpływ brata, który zdradził?
- Jayden Vane, profesor astronomii w Hogwarcie. Jego ojciec, Ethan Vane, jest uzdrowicielem, który służy swoją pomocą w Thorness Manor - wyjaśniła pokrótce, starając się nie zagłębiać w szczegóły swojej relacji z wykładowcą. Posłała także Rigelowi krótkie, karcące spojrzenie. Profesor był dobrym wykładowcom, któremu zależało na uczniach i żarty z jego zwolnienia wydawały się Evandrze nie na miejscu. Vane był niegdyś jej mentorem, tym, który otwierał oczy na świat. Ich ostatnie spotkanie na plaży West Wittering na długo zapadło jej w pamięć, słowa wwiercały się w umysł, spojrzenie prześladowało. ”Czy nie miałem racji?” pytał wtedy z delikatnym uśmiechem, wyczuwając jej nieszczery ton. Kolejny niewysłany list, pogrzebana znajomość. Czy było już za późno?
Poruszony przez Rigela temat miał być wciąż w nastroju przyjemnej pogawędki, jednak ten nie wiedział jeszcze, że przy Tristanie można było się spodziewać wszystkiego. Sprawnie władał słowem, kierując rozmową tak, by otrzymać interesujące go informacje. Czy powinna była uprzedzić lorda Blacka? Z zainteresowaniem przysłuchiwała się rozmowie o małżach, nie była tak obeznana w dziedzinie zwierząt, ale ile by dała, by teraz zamienić duszną palarnię opium na morskie fale? Zerknęła przez ramię, sięgając wzrokiem ku wspomnianej lady Carrow. Calypso była niegdyś jej rywalką, dziecinne przekomarzanki zmieniły się niechęć, rzadko kiedy się zgadzały. Evandrze zdarzyło się uprzykrzyć jej życie, od tamtej pory nie często się widywały, tym bardziej podchodziła sceptycznie do spotkań Calypso z Mathieu. Nie znała natury tej znajomości, ale liczyła na to, że zraniony Rosier nie będzie chwytał się brzytwy.
Bąbelki słodkiego napoju łaskotały przyjemnie w podniebienie, działając na korzyść nastroju Evandry. Troski nie schodziły na dalszy plan, ale mogła już w pełni skupić się na kolejnym utworze. Reminiscencya, chopinowski nokturn wiedeński nie przytłaczał, niósł serce ku odległym pragnieniom. Nie był zwykłą obietnicą, a nostalgicznym ciepłem, kładącym się miękko na policzku. Wprawne da capo fortepianu było mocnym oparciem dla smyczka, lecz nie było w stanie zamaskować wybrzmiewającego drżenia. Niepewność Primrose była Evandrze znana, ale nie mogła jej za nią ganić, wszak do perfekcji dochodzi się latami. Kiedy tylko panna Burke zeszła ze sceny, kierując swoje kroki do pierwszego stolika, półwila nie mogła przeoczyć okazji, by sprawić jej komplement.
- Świetny występ, kochana - obdarowała przyjaciółkę ciepłym uśmiechem. - Cieszę się, że mogłam się przysłużyć do sukcesu dzisiejszego wydarzenia. - Ofiarowany na licytację przedmiot był bliski jej sercu, ale wizja przekazania go na szczytny cel, by uszczęśliwił kogoś innego, była możliwością zadośćuczynienia, którego tak potrzebowała. - Przykra sprawa z profesorem. Świadomość, że magia przyprowadziła go w bezpieczne miejsce jest dla mnie pociechą. - Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, lecz do tej pory nikomu nie wyznała z kim miała przyjemność zobaczyć się w trakcie teleportacyjnej czkawki. Sekret ten miał nigdy nie ujrzeć światła dziennego, natomiast nagła potrzeba zdradzenia Prim innych tajemnic popchnęła ją do poruszanego już przy sąsiednich stolikach tematu.
- Widziałam bukiet białych róż. Tym razem bez gałązek oliwnych? - Uniosła lekko brew, zwracając się w kierunku panny Burke, by móc nieco ściszyć głos. - Na pewno jest mu bardzo przykro, że nie mógł przyjść. Miewa teraz trudne chwile. Długo nie mógł pogodzić się z odejściem… - Francisa. List otrzymany od Aresa był dość oschły i bardzo sceptyczny. Dlaczego miałaby żartować w takiej kwestii, dlaczego nie przyjął jej słów bez podnoszenia wątpliwości? - Daleko idące myśli popychają go czasem do nierozważnych zachowań. Kierujesz się empatią, czego świadectwem jest dzisiejszy piękny wieczór, lecz pomocy potrzebują także nasi bliscy. Dajmy im czas oraz zrozumienie. - Uniosła rękę, by z uśmiechem ująć dłoń Primrose. Domyślała się, że parze narzeczonych z trudem przychodziło wzajemne poznanie, zbyt wiele ich dzieliło, by to małżeństwo stało się szczęśliwe. Szczerze jednak wierzyła, że dojdą do porozumienia, ale wymagało to ich wspólnych chęci.

| zdradzam sekrety



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Palarnia opium [odnośnik]09.05.21 22:30
Mogła kochać piękno, była jednak przekonana, że na widok Brodaway Tower, rodowej siedzi, każdy szlachcic zaśmiał się, pod nosem czy to głośnie, pod nosem. O ile robili to w duchu, zachowywali się jeszcze, ale kiedy ich opinie wykrzykiwali głośno, pokazywali to, jak bardzo nie umieli poruszać się w świecie, w którym nie było litości. Nie ratowała cię pozycja rodziny, bo mało która z rodzin czystokrwistych rzucała się ratować topiącego się na własne życzenie w sytuacji społecznej. Czy to spowodowało, że coraz częściej oglądała się za Edwardem albo towarzystwem innego z jej męskich krewnych, szukając potwierdzenia. Zastanawiała się, czy Cordelia była jeszcze bardziej oporna na takie nauki, czy jednak ktoś zaniedbał ją na tyle, że nie przekazał jej podstawowych zasad zachowania. Cóż, jej pierwszy sabat na pewno nie będzie łatwy. Odetta chciała powiedzieć coś jeszcze, ale ponieważ Cordelia wyrzucać zaczęła obraźliwe słowa pod względem Nokturna, panna Parkinson stwierdziła, że niewiele więcej może tu wskórać. Nawet słowa o bracie zbyła gniewnym milczeniem, jakby na ten moment chciała jakkolwiek stanąć pomiędzy nimi, a przynajmniej dopóki panna Malfoy nie nauczy się, aby odpowiednio podchodzić do przyjaciół, którzy chcą dla ciebie dobrze.  
Nie, żeby sama nie narzekała na okolicę, nie było to jednak na publiczne wyrażanie dezaprobaty pod nosem gospodarza. Niezależnie, jakie miało się wobec niego odczucia. Wychodząc z łazienki, niemrawo grzebała w torebce, czy aby wszystko na pewno miała ze sobą, wzdychając lekko, kiedy Aquila zapytała ją, czy kryzys zażegnany i pokręciła przecząco głową. Zdecydowanie nie było to zażegnane. Pewnie do końca wieczoru będzie już całkiem niezręcznie, o ile cokolwiek nie odwróci uwagi Cordelii od przeprowadzonej z nią rozmowy. Chociaż jej twarz nie wyrażała zbyt wiele, Edward, znający ją dość długo, mógł zdecydowanie odczuć, że nie wróciła zbyt szczęśliwa i zdecydowanie nie była zadowolona. Słuchała więc plotek z nieco mniejszym zainteresowaniem, chociaż sama ciekawa była, czy przewidziano jeszcze jakieś inne atrakcje, którymi można było uświetnić dzisiejszą uroczystość. Szkoda, że ten profesor z Hogwartu w żaden sposób nie wystąpił. Ciekawe, co by mógł zaprezentować! Skinęła jedynie głową na wspomnienie o zamianie napojami, pochylając się lekko w kierunku brata i uśmiechając w podziękowaniu, przysuwając sobie aperola.
Zajęła ponownie swoje miejsce, ostrożnie siadając i uważając na swoją suknię jak i delikatną pelerynę do niej dołączoną, pozwalając materiałowi swobodnie opaść z oparcia krzesła. Czekał ich jeszcze jeden utwór, dlatego skupiła się całkowicie na muzyce, dając się pochłonąć wibracjom. Było w tej melodii dużo przejmującego smutku, takiego, który wdzierał się w duszę i nie pozwalał skupić się na czymkolwiek innym, rozbudzając smutne wspomnienia. Zaraz też przed oczyma mignęło jej poprzednie wspomnienie, które miała pod wpływem muzyki niosącej się po przestrzeni palarni i miała wrażenie, że robi się jej aż zimno z tych ponurych myśli. Nie, to nie było tylko wspomnienie, naprawdę robiło się jej zimno, tak jakby żadne warstwy materiału nie mogły dać jej nawet odrobiny ciepła. Zaczęła się trząść, mając wrażenie, że z jej ust zaraz wyleci mroźny oddech. Nie czuła palców, prób pocierania ich dla siebie, a nawet zaklaskania na koniec, podobnie jak inni. Jej palce ślizgały się na zapięciu torebki, ale udało jej się wyciągnąć chusteczkę, podając ją dyskretnie Edwardowi. Wzięła jeszcze jeden łyk, zadziwiona, że nie smakuje tak słodko, ale przynajmniej pomarańcza nadawała mu nieco lżejszy posmak. Chciała dla upewnienia się spróbować go jeszcze raz, zamiast tego jednak poczuła głód. Wybitnie, nie dość, że się nie rozgrzała, to teraz niemal płakała do jedzenia. To miejsce powoli zaczynało ją przerażać.
Dalej czuła przerażający chłód, ale w tym momencie do stolika dołączył lord Xavier Burke. Odetta posłała mu uroczy i słodki uśmiech, chcąc, aby czuł się dobrze przy stoliku, skoro zaprezentował tyle komplementów. Licytacja, licytacja też brzmiała ciekawie! Chociaż to też zależało od tego, co może się pojawić, nie liczyła jednak na tanie bibeloty.
- Lordzie Burke, serdecznie dziękujemy za zaproszenie, koncert był niesamowity. Jak zapewne lord już zgadł, noszę najnowsze dzieło mojego brata. Po co miałabym szukać innych projektantów, gdy mój brat jest najbardziej uzdolnionym z nich? – Uśmiechnęła się jeszcze raz, posyłając ciepłe spojrzenie Edwardowi siedzącemu obok niej.

Drink brata, wychłodzenie
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Palarnia opium [odnośnik]10.05.21 13:54
Cressidzie, jako osóbce bardzo prostolinijnej, dobrej i miłej, nieraz trudno było poruszać się w zawiłościach salonowych relacji. Choć została dobrze wychowana i zapoznana z tym, co może ją czekać w dorosłości na salonach, to jej wrodzona łagodna natura nie zawierała w sobie fałszu i wyrachowania, które czasem niewątpliwie by się przydały. Poza tym Flintowie, wśród których dorastała, nie byli typem salonowych lwów, daleko im było do takich Nottów czy Bulstrode’ów, nie byli też znawcami polityki jak Malfoyowie czy Blackowie. Żyli wśród lasów Charnwood, byli oddani swoim tradycjom i wyznawali swoje wartości, nie idąc z duchem czasu. Musiała po prostu być ostrożna i taktowna, wiedziała też, że z niektórymi myślami lepiej nie zdradzać się głośno, że czasem lepiej coś przemilczeć i zachować jakieś opinie tylko dla siebie, ewentualnie dla najbardziej zaufanych osób. Ufała mężowi, bratu i bratowej, którzy siedzieli obok niej, ale już relacja z Vivienne nieraz przypominała stąpanie po kruchym lodzie i przy niej musiała być bardziej uważna. Choć ona sama nigdy nie była osobą lubiącą wykorzystywać czyjeś potknięcia czy słabe punkty, zdawała sobie sprawę z tego, że wiele dam tak robiło, sama nie raz się o tym przekonała jeszcze w czasach szkolnych.
- Rzeczywiście promienieje – przytaknęła na słowa Leandra, choć ubolewała nad tym, że Primrose była pozbawiona w tak ważnym dla niej dniu towarzystwa i zainteresowania narzeczonego. – Jest naprawdę zdolna i mam wrażenie, że dobrze czuje się na scenie.
Koncert w wykonaniu obu utalentowanych lady Burke bardzo przypadł jej do gustu i z zaciekawieniem słuchała wykonywanych utworów, odzywając się tylko w przerwach pomiędzy kolejnymi częściami występu, a podczas ich trwania milcząc, nie chcąc przeszkodzić artystkom żadnym, nawet najcichszym szeptem. Co jakiś czas spoglądała na twarz męża, ciekawa jego spostrzeżeń; niewątpliwie po powrocie do Ambleside porozmawiają o tym i wymienią się swoimi myślami w swobodnych warunkach. Często tak rozmawiali o różnych artystycznych i nie tylko wydarzeniach, i przy nim Cressidzie było łatwiej się otworzyć niż tutaj, przy tylu osobach przy stoliku.
Muzyka poruszała jej artystyczną duszą, łatwo wprowadzając w odpowiedni nastrój i na moment niemal odrywając od rzeczywistości, ale potem melodia dobiegła końca, zwiastując koniec występu. W każdym razie, tej koncertowej części, bo sam wieczór w palarni jeszcze się nie kończył. Cressida zamrugała szybko oczami i odetchnęła głębiej, ale wtedy leciutko podrażniła ją unosząca się w powietrzu słodkawa woń, wyczuwalna gdzieś wśród mieszaniny zapachów perfum dam i wody kolońskiej siedzących w pobliżu mężczyzn. Zmarszczyła piegowaty nosek i stłumiła kichnięcie, a drobną rączką poprawiła zbłąkany kosmyk ciemnorudych włosów, który wymknął się ze schludnego uczesania upiętego na jej głowie przez służkę przed wyruszeniem do Londynu.
Primrose znów odważnie wystąpiła, przemawiając przed wszystkimi; Cressie na jej miejscu na pewno zaczęłaby się czerwienić, uciekać wzrokiem i gubić w słowach, gdyby tak miała stanąć na scenie i zwrócić się do wszystkich obecnych. Była bardzo nieśmiała i niepewna siebie, ale inne damy najwyraźniej nie miały z tym problemu. Nawet lady Burke, choć tyle słyszało się o małomówności, czy wręcz mrukliwości członków tego rodu.
- Zastanawia mnie, co to będą za przedmioty – zastanowiła się, ciekawa co też Burke’owie przygotowali, choć pewnie to prędzej jej mąż jako mężczyzna zainteresuje się aukcją. No chyba że będą tam jakieś dzieła sztuki, to wtedy Cressida jako malarka niewątpliwie bardzo się zainteresuje. – I jestem ciekawa co planuje Aquila, och, chyba muszę z nią później porozmawiać – szepnęła do swojego męża, bratowej oraz Eurydice, obiecując sobie, że poruszy z kuzynką ten temat, jeśli nie uda się dziś, to może w przyszłości, przy okazji jakiegoś spotkania, bo i tak planowała złożyć Blackównie wizytę. Teraz nie chciała jej przeszkadzać, gdy ta była zajęta rozmowami z Odettą i innymi damami, i przy jej stoliku siedział też lord Burke, czy to oznaczało, że interesował się jej kuzynką? Z tego co było jej wiadomo, mężczyzna był już starym kawalerem, a dziś zamiast zasiąść ze swoją rodziną wybrał miejsce obok lady Black i jej rodziny. W każdym razie inicjatywa zapowiedziana przez lady Burke i najwyraźniej będąca pomysłem Aquili wydawała się Cressidzie interesująca, w końcu nawet one, jako damy, mogły pokazać się z jak najlepszej strony i wykorzystać swoją pozycję, by okazać wsparcie tym, którzy ucierpieli z rąk zwolenników zgubnej ideologii równości.
Poczęstowała się przekąskami, jednocześnie przyglądając się scenie, którą po występie artystek przygotowywano do licytacji. Przedmioty póki co pozostawały zasłonięte, rozpalając ciekawość dziewczątka odnośnie tego, co znajdowało się pod przykryciem. Miała jednak wrażenie, że na sztalugach musiały znajdować się jakieś obrazy, więc to one zainteresowały ją najmocniej. Jej mąż wyczuł jej zainteresowanie, bo uśmiechnął się do niej z troską i ścisnął pod stolikiem jej drobną dłoń. Komunikowali się bez słów, William zawsze był dobry w odczytywaniu nastrojów Cressidy.

| 6


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Palarnia opium [odnośnik]10.05.21 21:00
Małe stópki dopiero znaczyły stukotem drogocennych bucików salony sfer wyższych, lecz rytm, jakim wybrzmiewało każde spotkanie szlachetnych dusz, był jej tak doskonale znany, iż wydawało się, że ze swobodą może pląsać wokół słodkich słów wypadających spomiędzy równie słodkich ust, nawet jeśli niewinność wciąż znaczyła sarnie oczy, niemogące do końca połapać się w jedwabnych niciach fałszu oplatających poszczególne smukłe sylwetki. Czas jednakże zezwoli na pojęcie skomplikowanego tańca kłamstw oraz obłudy, a srebrny język dotąd powtarzający te wszystkie urokliwe frazy na papuzi wzór, stanie się prawdziwie dotkliwą bronią, ostrymi pazurkami młodziutkiej lwicy, która do tego momentu kryć się musiała za postawną sylwetką pana brata, wciąż jeszcze nie do końca gotowa na zapoczątkowanie własnej gry, nadal posilająca się jeszcze siłą innych.
- Och - zatrzepotała czernionymi rzęsami, dotąd żyjąc w przekonaniu, iż debiut uchodził za prawdziwie wyjątkowe wydarzenie, które lśniło niezmiennie na tle innych, pyszniąc się feerią emocji, z jaką wiązało się pierwsze wstąpienie w progi dorosłości - To brzmi tak pięknie, jak mogę wyobrażać sobie jeszcze wspanialsze wyjście, kiedy już teraz jest tak miło - w swym strapieniu przyłożyła drobną dłoń do policzka, jakby nie mogąc uwierzyć, ileż jeszcze ekscytujących spotkań ją czeka. A winno czekać ją wiele, jakże pragnęła już wirować w tańcu, w ramionach jakiegoś przystojnego lorda spozierającego nań z zachwytem tak jak w czytanych powieściach jakże za serce ujmujących malutką arystokratkę. Nie zamierzała nawet dopuścić do siebie myśli, iż kiedykolwiek mogłoby ją to znudzić, że odczuwałaby niechęć wobec nadchodzących przyjęć, których zaproszenia już teraz ścieliły się na marmurowym parapecie jej sypialni. Wolała zawierzyć Leandrowi, wydawało się to prostsze oraz przyjemniejsze, sądzić, iż nadchodzące dni przyniosą jej li jedynie radość, a pokazywanie się w cenionym towarzystwie zasłużony zachwyt. Zapatrzona w przyszłość, z błyszczącym chabrem spojrzenia, nie trwoniła żadnych bezcennych chwil zerknięciem w przeszłość, niepotrzebne wspomnienia zamykała w ślicznym kuferku pamięci zbędnej, toteż oczywistym było, iż nie poznała niemożliwie nudnego profesora od gwiazd, który nie potrafił za galeona nadać romantyczności niebu, ograniczając go li jedynie do wywołujących ziewnięcia obliczeń i czegoś tam jeszcze, Euri nie wiedziała, nie skupiała się na tych zajęciach nazbyt mocno, martwiąc się wtedy przeraźliwie, czy przez nocne wizytacje na wieży nie dostanie, aby brzydkich cieni pod oczami, które tylko podkreśli zieleń wpleciona w mundurek. Nie potrafiła więc poddać się kojącym słowom, marszcząc nieufnie nosek, jakby wietrzyła wstrętny podstęp, jaki padł od strony opuszczającego salę intruza.
- Żyjemy w tak niepewnych, acz pełnych chwały czasach lady Bulstrode, to godne podziwu, iż drzemie w tobie pani oraz w lady Fawley tyle zaufania, wobec osoby naruszającej spokój tego miejsca - pochwaliła je szczerze, splatając smukłe paluszki ze sobą, to je rozplatając, jakże pełna podziwu dla serc dam tu zgromadzonych. Sama gotowa była wpaść w panikę, lękając się okrutnie wszelkich przejawów niebezpieczeństwa, była przecież taką delikatną panienką, iż wydawało się, że ledwie silniejszy podmuch wiatru mógłby ją zmieść z ziemi, jeśli tylko odważyłby się zadać krzywdę lwiej córze. Ta niezaprzeczalna wrażliwość niknęła w momencie zetknięcia się z przejmującymi wieściami, poruszeniem, jakie mogła wywołać u drugiej osoby, nieświadoma swego czaru oraz powabu. Czy naprawdę dla niej z rozpaczy można było narazić swe zdrowie oraz urodę? Była przekonana, że zdecydowanie tak, przecież najsłodsza Aquila nie mogła rzucać słów na wiatr, a lord Carrow należał do utalentowanych jeźdźców. Zaaferowana, szukała potwierdzenia w oczach swego pana brata, ach jak wielkim rozczarowaniem było usłyszeć tak rzeczowe, nieskończenie logiczne wyjaśnienie, płynnym cięciem przerywające romantyczne rozważania, nakazujące na powrót zetknąć się z ziemią, wyprzeć słodkie marzenia o łamaniu serc swą niewinnością. Zawód oraz oburzenie rozgorzało w jej wnętrzu, bo doprawdy Aresie, mógłbyś przynajmniej łzę uronić, nie stałoby ci się nic, pomyślała w nadąsaniu, które nie odbiło się na ślicznej twarzy, zdobionej uśmiechem pełnym ulgi.
- Ojejku, to takie przykre, a zarazem godne podziwu. Szanowny kuzyn lord Carrow zawsze oddany był ponad miarę swym obowiązkom - westchnęła z żalem, wzrokiem szukając lady Primrose, która cierpieć musiała ze względu na wierność swym powinnościom narzeczonego, zdecydowanie musiała rzec jej dzisiaj kilka miłych słów, chcąc zagłuszyć potencjalne złośliwostki, jakie paść mogły w tej kwestii. Opuszki paluszków sięgają zaraz różanych ust, kiedy szept Leandra dotarł do ich uszu i musiała chichot stłumić, inaczej mogłoby to być uznane za prawdziwy przejaw nieuprzejmości. Aromat, jaki unosił się w pomieszczeniu, umysł napawał lekkością, upijany drobnymi łyczkami alkohol nie był już taki gorzki, a Euri czuła, po prostu czuła, iż musi cichutko przyznać się do swych myśli panu bratu, albowiem troska nie mogła ot tak opuścić chabrowych tęczówek - Wydaje mi się, że to nie praca, a serce nie pozwoliło mu dziś tu być - wyznała, szepcąc tak by tylko lord Nott dosłyszał jej słowa. Naturalnie, w tym zdaniu naiwnie widziała siebie jako przyczynę niedyspozycji mężczyzny, niemniej lwi rycerz mógł odebrać wypowiedź swej siostry jako aluzję do niefortunnego wydarzenia, jakim była utrata członka magicznej socjety, tragiczna śmierć oraz zapomnienie tego, który nigdy nie istniał. Czy mogli płakać za Francisem już nie-Lestrange? Nie chcąc zdradzać nic więcej, pokiwała srebrno-złotą główką na dalsze pochwalne peany odnoszące się do lady Burke, całkowicie zasłuchana w kolejny utwór, a przy tym niecierpliwa, bo tak bardzo chciałaby porozmawiać jeszcze troszeczkę, usłyszeć coś na tyle interesującego, by jej ulubiona służka Marie wciągnęła aż powietrze, poddając się zaskoczeniu. Aukcja na moment przykuła uwagę dziewczątka, jednak artefakty brzmiały staro, mrocznie oraz zbyt mało błyszcząco, żeby faktycznie mogła zainteresować się na dłużej. Być może jej lord brat odczuje chęć zdobycia czegokolwiek w przypływie hojności, Eurydice miała już wystarczająco przycisków do swej uroczej papeterii.
- Niebawem się dowiemy, być może któryś z nich poruszy duszą niemal na równi z pięknem muzyki, jaką dziś dane było nam usłyszeć - mruknęła miękko do Cressie, pełna słodkiej tkliwości dla tej wciąż dziecięcej ciekawości, jaką lady Fawley przejawiała. Och, wiedziała, po prostu wiedziała, że najdroższy rudzielec wciąż posiadał w sobie skry, których miano dostojnej żony nie zdołało ugasić. Niemniej przerwa została zarządzona, a Euri delikatnie zacisnęła smukłe palce na rękawie mężczyzny siedzącego tuż obok - Możemy przywitać się z lady doyenne Rosier? Tak dawno z nią nie rozmawiałam, okropnie by było przegapić podobną okazję - poprosiła niepewnie, obawiając się odmowy tak mocno, iż niebieskie oczęta zaszkliły się w niemej prośbie, pod którą lord brat poddał się mimowolnie, ofiarowując swe ramię - Proszę wybaczyć nam na moment - zaświergotała słodko do obecnych przy stoliku, opuszczając swe miejsce w asyście, witając się grzecznie z każdym, kogo zdołała minąć, lecz nie zderzyć się przypadkiem dzięki czujności dumnego lwa. Rozjaśniła się na widok lady Primrose, która również zatrzymała się przy stoliku syren i nawet obecność okrutnego złodzieja potencjalnych sióstr nie mogła zaburzyć odczuwanej radości.
- Szanowny lordzie nestorze Rosier, lady doyenne, lordzie Black, lady Burke, lady Lestrange. Proszę wybaczyć, jeśli przeszkadzamy jednak pokusa przywitania się z drogimi sercu lady, a przy tym podziw dla ich kreacji oraz uroku była nazbyt silna, bym mogła się jej oprzeć - odezwała się, jakże przepraszająco, jakże nieśmiale spod rzęs spozierając na zgromadzone szlachetne persony, z knykciem skrywającym różane usteczka przytkniętym do buzi w obawie, iż zachowała się właśnie straszliwie podle tak przeszkadzając w rozmowie - Lady Burke, występ twój oraz lady doyenne Burke był niebywale poruszający, jestem niezwykle wdzięczna, iż pozwoliłaś mi być świadkiem swego niezwykłego talentu - zwróciła się delikatnie do Primrose, szczerym zachwyt osiadł na prześlicznej buzi, a chabrowe oczęta zerknęły na szanownego brata, jakby szukając potwierdzenia dla swych słów. Po wymianie grzeczności zresztą zamierzała powrócić na swe miejsce, ale gdzieś w środku, bardzo głęboko czuła potrzebę upewnienia się, iż syreny Lestrange wciąż w stanie są śpiewać niepomne na stratę, jakiej doznały. To było głupiutkie, były wszak bardziej doświadczone w skrywaniu swego bólu, jednak Eurydice nie mogłaby spokojnie zasnąć, gdyby nie przekonała się, iż droga Evandra wciąż niezmiennie dech odbiera swym pięknem, a tęczówki Octavii lśnią pewną siebie iskrą. Że pozostają silne pomimo wrażliwości wnętrza, odważne i nieporuszone.

| rzut na opium


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Palarnia opium [odnośnik]10.05.21 23:17
Pojawienie się niespodziewanego gościa Zachary przyjął ze spokojem. Uważnym, czujnym wzrokiem śledził ruch sylwetek na scenie. Dłoń instynktownie powędrowała pod połę okrycia, do kieszeni, w której skrywał różdżkę. Gotów jej użyć, opuszkami palców dotknął akacjowego drewna niemal czułym gestem, po czym z powrotem wyciągnął rękę i ułożył ją na kolanie. Lewą zaś przeniósł na blat stołu i nieco zbolałymi od kłucia stawami palców, zastukał nimi delikatnie w blat; dla wyczucia tego, gdzie się znajdował. Nie mógł odpływać zbyt mocno myślami ani za daleko. Musiał trzymać się surowych kantów rzeczywistości – tylko tak był w stanie zachować bezcenną równowagę.
Przerwa, która powstała dzięki wystąpieniu nieoczekiwanego gościa, z Hogwartu, jeśli ucho go nie omyliło, stała się okazją, z której Zachary skrzętnie skorzystał. Kurtuazyjnym skinieniem głowy przeprosił zgromadzonych przy stole i udał się do skrzyni, w której złożył datek w ich rodziny. Nie krążył zbyt długo po sali. Niemal natychmiast wrócił do stolika, oczekując przybycia kelnera z koktajlami. Raptem niewielki łyk zdołał zwilżyć gardło, a musujące bąbelki tryskały kwaskowatym posmakiem na języku. Szampan był czymś, czym nie raczył się dla własnej przyjemności. Nie mógł jednak, z czysto politycznych pobudek, odmówić jednego drinku. Jeśli czegoś był pewien, to tylko tego, że alkohol rozwiązywał języki i nawet taka okazja jak koncert mogła stać się dobrym miejscem do zwietrzenia kilku użytecznych informacji. Albo kilkunastu, gdyby Zachary'emu zechciało się przejść między stolikami. Niestety niezmiennie pozostawał przy zajętym miejscu tuż obok lady Carrow, od czasu do czasu spoglądając na jej konwersację z Mathieu. Czyżby jego plany matrymonialne z lady Avery spełzły na niczym? Musiał zapytać w wolnej chwili, może po koncercie, jeśli przyjaciel znajdzie dla niego kilka minut w ferworze towarzyskich ruchów. Zachary niezmiennie pozostawał nieco poza wszelkimi rozmowami, delektując się cichym gwarem kurtuazyjnych rozmów, samemu mogąc zachować milczenie, jednocześnie nie będąc za to zbytnio zganionym. Dopiero po słowach skierowanych wyraźnie w jego stronę, niemalże po wywołaniu do odpowiedzi. Nim jednak podjął rozmowę, upił kolejny łyk, obdarzając Fantine spojrzeniem, które potwierdzało, że jej słuchał; a przede wszystkim rozumiał, co mówiła.
Dziękuję, lady Rosier — krótko skwitował otrzymane gratulacje. — Muszę przyznać, że rola ordynatora jest znacznie bardziej wymagająca. Szczególnie w wojennych warunkach, które zmieniają się bardzo dynamicznie. Oczywiście, mimo dynamiki wokół, ciąży na nas zachowanie poprawnego funkcjonowania szpitala i chyba właśnie to uważam za największe wyzwanie, które spoczęło na moich barkacho roli powierzonej przez ojca, nie wspominając, dokończył we własnych myślach, zamaczając usta w alkoholu. Skinął jeszcze Fantine głową, milczeniem raz jeszcze dziękując jej za gratulacje. Chwilę później wzrok skierował na Mathieu, w zasadzie od razu kierując go na bok, który zdobiła blizna po wykonanym szyciu.
Mathieu, wybacz, że nie zapytałem wcześniej. Mam nadzieję, że ból oraz osłabienie minęły i nie doskwierają — wyraził życzeniowo troskę o stan przyjaciela, będąc tym, który istotnie uratował go z rąk śmierci niespełna trzydzieści dni wcześniej. Ciężka noc przypomniała mu, jak wiele się wtedy działo, a na sam myśl nieco mocniej zaciągnął się ciężkim powietrzem palarni opium, niewątpliwie coraz mocniej odczuwając efekty narkotyku. W tym momencie nie miał już złudzeń, zwłaszcza po kolejnym łyku alkoholu, że Burke'owie dołożyli wszelkich starań, aby każdy gość dzisiejszego koncertu znalazł się w konsekwentnym stanie odurzenia. Parokrotnie zamrugał powiekami, gdy barwy stały się nieco zbyt intensywne, czując łzy napływające do policzków w takt jaśniejącego światła. Z wewnętrznej kieszeni wyciągnął chustkę, którą otarł policzki oraz kąciki oczu.
Istotnie wzruszająca — przytaknął słowom Fantine, domyślając się, że także i jej nieco zaszkodziła ciężka atmosfera piwnicznego pomieszczenia. Nie zamierzał jednak brnąć w temat dalej, zamiast tego sięgnął po kolejną chustkę, po czym wyciągnął ją w stronę Fantine, grzecznie oferując wsparcie.

klik i drink




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Palarnia opium  - Page 9 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Palarnia opium [odnośnik]11.05.21 1:32
Cała atmosfera stawała się mdła, bo im bardziej alkoholowe upojenie wkradało się zachłannie pod powieki, tym bardziej na wierzch wychodziła jej - prawdziwa? - dojmująco introwertyczna natura. Wszystkie przesłodzone głosiki, och naiwności, och słodka infantylności dorosłych kobiet. Chyba była w stanie tym tak dobrze pływać tylko dlatego, że w żadnym stopniu nie potrafiła tego odbierać na poważnie. Gdzieś w podwalinach tkwił zażenowany uśmiech, który wkradał się na usta słodkim, przyjacielskim uniesieniem kącików w stronę kuzynki, czy krótkim przesunięciem spojrzenia po wszystkich zgromadzonych wśród stolików.
Kolejny łyk szczypiącej delikatną strukturę śluzówki cieczy stanowił osłodę krążących myśli, które w krótkiej chwili zwieńczyły się na odpowiedzi młodej panny Nott. Może z jednej strony pobłażliwość nakazywała całkowicie zrozumieć zachowanie Eurydice.
Z drugiej strony przewrażliwione drżenie przez kogoś, kto z pewnością był bardziej rozpoznawalny i szanowany niż ona, zwieńczone zostało lekkim grymasem rozbawienia. Obserwowanie niektórych dam wyglądało jak puszczenie kłębka wełny kocięciu. Waleczne, pokazują pazurki i żałośnie warczą. Ale wystarczy lekki nacisk, a gardła wyciskają piski niedoli, słodko przerysowane w porównaniu do wielkości niebezpieczeństwa.
Alkohol i unoszący się zapach znudzenia zagościł w mięśniach, myśli były kąśliwe. Zbyt kąśliwe jak na towarzystwo, w którym się znajdowała, zbyt wyraziste jak na puchowe wyobrażenie życia otaczających ją ludzi. Jedyny ratunek, by niekiedy nie powiedzieć o słowo zbyt dużo, odnalazła w powolnym oddawaniu się błogiemu stanowi, w którym powieki zbliżały się lubieżnie do siebie, a umysł uciekał w ciepło sennych wyobrażeń; lecz to w tych momentach, walcząc z poczuciem przylegającego do ciała snu, czuła ciążące spojrzenie.
W końcu musiała się poddać, pozwalając rozleniwionym, skrytym pod wachlarzem rzęs oczom, spotkać się z ciążącym spojrzeniem lorda Notta.
Jeden moment, niezrozumiałe uczucie rozbawienia w głębi żołądka, które nie pozwoliło jej zsunąć spojrzenia przed wygraną. Dziecięce, pierwszy raz rozumiała to infantylne zachowanie towarzyszek, gdy usilnie trzymała otwarte powieki, wpatrując się lekko zamglonymi oczyma w mężczyznę naprzeciwko. Ot, przekornie lordzie, abyś ponownie musiał się zgodzić.
Na co? Wiedział doskonale, jako jedyny, jako jedyny w tej pieprzonej układance kłamstw i manipulacji wiedział, na co się zgadza. Słodki i niewinny, unieś dłonie ku górze i wycofaj się z tym pełnym, szelmowskim uśmieszkiem. Powieki zamknęły się nagle, chwilę później spojrzenie spłynęło na kolana w geście niewinnej skruchy. Lewa dłoń odnalazła odsłonięty, malutki fragment pleców, pozwalając palcom na nerwową wędrówkę od szyi po fragment tuż pod siódmym kręgiem szyjnym. W złudnym aktorstwie wobec wszystkich innych miała grać zmęczoną - co było nawet prawdą, o ironio - w sztuce dla niego, miał być to kolejny teatrzyk, w który uwierzy. Wygrał. Niech wierzy i przyzna, że wygrał.
Gdy pozna prawdę, zaboli dwa razy bardziej.
Aukcja mogła ją rozbudzić, ale zaraz obok kolejnego chłodnego łyka resztek drinka, obserwacji sceny i poczucia obowiązku, rozbudzająca była mała, skryta w dłoniach i połach sukienki rzecz. Nikła, o nietypowym, acz charakterystycznym kształcie. Rzecz, którą wszak musiała zwrócić, nieważne jak bardzo nie chcąc.

rzut na spanko


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode

Strona 9 z 17 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 13 ... 17  Next

Palarnia opium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach