Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland
Miasto Appleby
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Miasto Appleby
Założone przez Normanów miasto usytuowane nad brzegiem rzeki Eden. Dopiero w osiemnastym wieku przeżyło prawdziwy rozkwit, gdy organizowane tu czterodniowe targi konne wsławiły się na mapie Wielkiej Brytanii, obecnie wsławione pośród zainteresowanych jeździectwem i hodowlą mieszkańców Wysp. Perłą w tutejszej koronie jest Appleby Castle, imponujący zamek doglądający skądinąd niewielkiej miejscowości o zadbanych uliczkach i okrągłym placu głównym, na którym nie brakuje rzemieślników i handlarzy codziennie wystawiających swoje towary.
Musiała mrugnąć dwa razy zanim zrozumiała, że dopadało ją zmęczenie, kiedy zbierała strony. Zgarnęła je ze sobą wychodząc z pomieszczenia możliwie jak najszybciej i możliwie jak najdłużej wstrzymywała oddech - chociaż to wyszło jej jak wyszło, niezbyt fenomenalnie. Szybko zauważała, że chęć niekulturalnego ziewnięcia odeszła do niej wraz z powrotem na korytarz. Zerknęła za siebie by spojrzeć ku Elvirze, ale zaraz skupiła wzrok na stronach, które miała w dłoni - może była w stanie coś z nich zrozumieć? Albo uporządkować w odpowiedniej kolejności? Przesunęła wzrok po stronie, a potem następnej, zatrzymując się przy trzeciej, kiedy była niemal pewna, że nieznane symbole, których kształty jednak kojarzyła musiały być niczym innym jak runami. Głośniejszy krzyk Xaviera sprawił, że spojrzała w górę znad kartek. Idealne wyczucie czasu. Kącik jej ust drgnął.
- Panno Multon, myślę, że winnyśmy przenieść się do Xaviera. - orzekła spoglądając na kobietę. - Jeśli nie słychać głosu alchemika, albo nie żyje, albo coś innego uniemożliwia mu zabranie głosu. - zauważyła logicznie, wracając spojrzeniem do notatek, które uniosła żeby jej pokazać. - Poza tym, sądzę, że Xavier może powiedzieć nam więcej o symbolach się tu znajdujących. Przy odrobinie szczęścia może uda mi się je uporządkować w odpowiedniej - opuściła rękę zatapiając się na nowo w notatkach kroki swoje kierując w stronę schodów - wątpiła, by na dole było coś jeszcze do zrobienia. - kolejności. - zakończyła przerwane zdanie w całości przelewając swoją uwagę na trzymane w dłoniach strony, próbując się w nich rozeznać, znaleźć informacje, albo schematy które pozwolą jej je uporządkować i takimi - ułożonymi we względnej kolejności przekazać Xavierowi, by sam się z nimi zapoznał, albo powiedział co mogą oznaczać symbole znajdujące się na brzegach kartek. Nie pobiegła szaleńczo na górę, ale puściła przed sobą Elvirę, samej stawiając krok po kroku więcej uwagi poświęcaj zapiskom, które miała w rękach, starając się się je uporządkować, dostrzegła pewne astronomiczne zwroty, odnoszące się do układów gwiazd i pełni - zdawała sobie sprawę, że astronomia ma duży wpływ na eliksiry - a raczej, czas ich ważenia mógł mieć znaczący wpływ na to jak skuteczne był. Dlatego zdecydowała się podejść najpierw uporządkować je według kolejności faz księżyca. Kiedy dotarła na górę spojrzała na kuzyna. - Spojrzysz, proszę na te znaki. Wydają mi się runami, niestety nie jestem w stanie określić ich znaczenia. - zwróciła się od razu do kuzyna, śpiącemu mężczyźnie nie poświęcając więcej niźli krótkiego spojrzenia.
| rzucam na astronomię żeby znaleźć logikę w zapiskach alchemika i idę na górę do Xaviera żeby mu je pokazać.
- Panno Multon, myślę, że winnyśmy przenieść się do Xaviera. - orzekła spoglądając na kobietę. - Jeśli nie słychać głosu alchemika, albo nie żyje, albo coś innego uniemożliwia mu zabranie głosu. - zauważyła logicznie, wracając spojrzeniem do notatek, które uniosła żeby jej pokazać. - Poza tym, sądzę, że Xavier może powiedzieć nam więcej o symbolach się tu znajdujących. Przy odrobinie szczęścia może uda mi się je uporządkować w odpowiedniej - opuściła rękę zatapiając się na nowo w notatkach kroki swoje kierując w stronę schodów - wątpiła, by na dole było coś jeszcze do zrobienia. - kolejności. - zakończyła przerwane zdanie w całości przelewając swoją uwagę na trzymane w dłoniach strony, próbując się w nich rozeznać, znaleźć informacje, albo schematy które pozwolą jej je uporządkować i takimi - ułożonymi we względnej kolejności przekazać Xavierowi, by sam się z nimi zapoznał, albo powiedział co mogą oznaczać symbole znajdujące się na brzegach kartek. Nie pobiegła szaleńczo na górę, ale puściła przed sobą Elvirę, samej stawiając krok po kroku więcej uwagi poświęcaj zapiskom, które miała w rękach, starając się się je uporządkować, dostrzegła pewne astronomiczne zwroty, odnoszące się do układów gwiazd i pełni - zdawała sobie sprawę, że astronomia ma duży wpływ na eliksiry - a raczej, czas ich ważenia mógł mieć znaczący wpływ na to jak skuteczne był. Dlatego zdecydowała się podejść najpierw uporządkować je według kolejności faz księżyca. Kiedy dotarła na górę spojrzała na kuzyna. - Spojrzysz, proszę na te znaki. Wydają mi się runami, niestety nie jestem w stanie określić ich znaczenia. - zwróciła się od razu do kuzyna, śpiącemu mężczyźnie nie poświęcając więcej niźli krótkiego spojrzenia.
| rzucam na astronomię żeby znaleźć logikę w zapiskach alchemika i idę na górę do Xaviera żeby mu je pokazać.
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Zimny pot spłynął jej po plecach, gdy odczuła pierwsze objawy nienaturalnego zmęczenia. Mglistość obrazu, odległość dźwięku i drżenie w mięśniach coraz to cięższych kończyn przypominały jej bardziej upojenie alkoholowe niż wyczerpanie - znała doskonale oba stany, wielokrotnie znajdywała się w nich na własne życzenie. Z alkoholem radziła sobie nieco gorzej niż ze zmęczeniem, ostatecznie pracoholiczką była od lat; ale mimo to czuła, że jeszcze chwila i opadnie na pierwsze lepsze krzesło, przymknie oczy, ziewnie albo coś jeszcze gorszego.
Na fali przytomności umysłu schowała zachowaną fiolkę do torby i ruszyła ku wejściu niemal tak szybko jak Melisande. Od razu też zatrzasnęła za sobą drzwi i oparła się o nie, dając sobie kilka sekund na złapanie świeżego powietrza.
No, świeżego było może nadużyciem, cały dom śmierdział kurzem i czymś dziwnym, bardziej cierpkim.
Ostatecznym czynnikiem, który ją rozbudził, był okrzyk Xaviera. Spojrzała na Melisande - już znacznie przytomniej, trzeźwo - i skinęła ponuro głową, rzucając się w stronę schodów, po których wspinała się po dwa, by dotrzeć do ich towarzysza jak najprędzej. Gdy tylko znalazła się w sypialni, potwierdziła się jedna z najgorszych możliwości - alchemik widać również padł ofiarą klątwy.
- Szlag - mruknęła pod nosem, obchodząc łóżko, żeby się mu przyjrzeć. - Jest lord pewny, że to właśnie Thorne? - upewniła się, marszcząc brwi i bez większych skrupułów ściągając z czarodzieja kołdrę, aby przyjrzeć mu się pod okryciem. Pochrapywanie i miarowy oddech nie wskazywały na śpiączkę, czy raczej stan wegetacji, indukowany czarną magią, ale niczego nie mogła być pewna. - Diagno haemo - rzuciła dla zasady, przesuwając końcówkę własnej różdżki kontrolnie wzdłuż całej płaszczyzny ciała czarodzieja, od czoła, przez krtań, linię mostka, aż do krocza. - Gdy uda wam się odszyfrować notatki, powiedzcie proszę, czy znajduje się tam informacja o eliksirze, który udało nam się znaleźć. - Nie wątpiła w to, że prędzej czy później osiągną sukces. Ze zmarszczonymi brwiami nachyliła się nad śpiącym mężczyzną i dla zasady rzuciła; - Rennervate - nie wierząc zbytnio w powodzenie zaklęcia.
1. diagno haemo
2. rennervate
opuściłam od razu pracownię, więc nie dorzucam na st
Na fali przytomności umysłu schowała zachowaną fiolkę do torby i ruszyła ku wejściu niemal tak szybko jak Melisande. Od razu też zatrzasnęła za sobą drzwi i oparła się o nie, dając sobie kilka sekund na złapanie świeżego powietrza.
No, świeżego było może nadużyciem, cały dom śmierdział kurzem i czymś dziwnym, bardziej cierpkim.
Ostatecznym czynnikiem, który ją rozbudził, był okrzyk Xaviera. Spojrzała na Melisande - już znacznie przytomniej, trzeźwo - i skinęła ponuro głową, rzucając się w stronę schodów, po których wspinała się po dwa, by dotrzeć do ich towarzysza jak najprędzej. Gdy tylko znalazła się w sypialni, potwierdziła się jedna z najgorszych możliwości - alchemik widać również padł ofiarą klątwy.
- Szlag - mruknęła pod nosem, obchodząc łóżko, żeby się mu przyjrzeć. - Jest lord pewny, że to właśnie Thorne? - upewniła się, marszcząc brwi i bez większych skrupułów ściągając z czarodzieja kołdrę, aby przyjrzeć mu się pod okryciem. Pochrapywanie i miarowy oddech nie wskazywały na śpiączkę, czy raczej stan wegetacji, indukowany czarną magią, ale niczego nie mogła być pewna. - Diagno haemo - rzuciła dla zasady, przesuwając końcówkę własnej różdżki kontrolnie wzdłuż całej płaszczyzny ciała czarodzieja, od czoła, przez krtań, linię mostka, aż do krocza. - Gdy uda wam się odszyfrować notatki, powiedzcie proszę, czy znajduje się tam informacja o eliksirze, który udało nam się znaleźć. - Nie wątpiła w to, że prędzej czy później osiągną sukces. Ze zmarszczonymi brwiami nachyliła się nad śpiącym mężczyzną i dla zasady rzuciła; - Rennervate - nie wierząc zbytnio w powodzenie zaklęcia.
1. diagno haemo
2. rennervate
opuściłam od razu pracownię, więc nie dorzucam na st
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 84
#1 'k100' : 91
--------------------------------
#2 'k100' : 84
Zajęty sprawdzaniem piętra, nie miał pojęcia co się dzieje na dole. Miał tylko nadzieję, że nic złego. Dlatego, kiedy obie panie dołączyły do niego na górze, odczuł coś na wzór ulgi, zadowolony, że jednak nic im na dole nie zagrażało.
- Fakt, że śpi w sypialni alchemika, każe wnioskować iż jest to człowiek, którego szukaliśmy. - odpowiedział na pytanie panny Multon - Nigdy go jednak nie spotkałem, więc ciężko mi potwierdzić jego tożsamość w stu procentach. - dodał po chwili jeszcze przez moment zatrzymując spojrzenie na blondynce, by po chwili przenieść je na kuzynkę.
W przypadku śpiącego mężczyzny nie mógł nic zdziałać, medycyna czy innego rodzaju zaklęcia z tym związane były mu kompletnie nieznane. Tu pole do popisu miała Elvira i to w jej zdolnych rękach postanowił pozostawić los śpiącego alchemika.
Skupił się więc na tym co przyniosła ze sobą Melisande. Wziął do ręki kartki i na spokojnie przejrzał ich zawartość.
- Astronomia nigdy nie była moją mocną stroną. - pokręcił głową mrużąc oczy by dokładniej przyjrzeć się runom rozpisanym na krawędziach stronic.
Podejrzewał jednak, że jeśli chodzi o gwiazdy inne takiego, Mela będzie miała więcej do powiedzenia. Znaki runiczne jednak zawsze były w jego przypadku czymś w rodzaju pasji. Ich znajomość nie raz, nie dwa przydała mu się już podczas wyjazdów poszukiwawczych i wypraw archeologicznych. Starożytne kultury, które czasów młodzieńczych, były w głównym kręgu jego zainteresowań, większość swoich zapisków i rytuałów zapisywały za pomocą run i ich niezliczonych kombinacji.
- Daj mi chwilkę. - mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do kuzynki, po czym przeszedł z kartkami do najbliższego okna by mieć więcej światła.
Same runy były mu znajome, ale na tym wcale nie kończyła się praca. Należało je odpowiednio połączyć, by wyszła z tego jakaś spójna całość. Ułożył kartki na parapecie, po czym nie spuszczając wzroku z runicznych wzorów podjął próby ustawienia stronic w odpowiedniej kolejności. Całość, która przy odrobinie szczęścia przybliży ich do rozwiązania zagadki.
rzucam na powodzenie rozszyfrowania runicznych zapisków
- Fakt, że śpi w sypialni alchemika, każe wnioskować iż jest to człowiek, którego szukaliśmy. - odpowiedział na pytanie panny Multon - Nigdy go jednak nie spotkałem, więc ciężko mi potwierdzić jego tożsamość w stu procentach. - dodał po chwili jeszcze przez moment zatrzymując spojrzenie na blondynce, by po chwili przenieść je na kuzynkę.
W przypadku śpiącego mężczyzny nie mógł nic zdziałać, medycyna czy innego rodzaju zaklęcia z tym związane były mu kompletnie nieznane. Tu pole do popisu miała Elvira i to w jej zdolnych rękach postanowił pozostawić los śpiącego alchemika.
Skupił się więc na tym co przyniosła ze sobą Melisande. Wziął do ręki kartki i na spokojnie przejrzał ich zawartość.
- Astronomia nigdy nie była moją mocną stroną. - pokręcił głową mrużąc oczy by dokładniej przyjrzeć się runom rozpisanym na krawędziach stronic.
Podejrzewał jednak, że jeśli chodzi o gwiazdy inne takiego, Mela będzie miała więcej do powiedzenia. Znaki runiczne jednak zawsze były w jego przypadku czymś w rodzaju pasji. Ich znajomość nie raz, nie dwa przydała mu się już podczas wyjazdów poszukiwawczych i wypraw archeologicznych. Starożytne kultury, które czasów młodzieńczych, były w głównym kręgu jego zainteresowań, większość swoich zapisków i rytuałów zapisywały za pomocą run i ich niezliczonych kombinacji.
- Daj mi chwilkę. - mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do kuzynki, po czym przeszedł z kartkami do najbliższego okna by mieć więcej światła.
Same runy były mu znajome, ale na tym wcale nie kończyła się praca. Należało je odpowiednio połączyć, by wyszła z tego jakaś spójna całość. Ułożył kartki na parapecie, po czym nie spuszczając wzroku z runicznych wzorów podjął próby ustawienia stronic w odpowiedniej kolejności. Całość, która przy odrobinie szczęścia przybliży ich do rozwiązania zagadki.
rzucam na powodzenie rozszyfrowania runicznych zapisków
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
The member 'Xavier Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
Po schodach na górę szła wolniej próbując rozwikłać znajdujące się w jej dłoniach notatki. Mogły nieść jakąś odpowiedź na to, co właściwie działo się z ludźmi w mieście i - jak zrozumiała wchodząc na górę - samemu alchemikowi. Cóż, wniosek że padł ofiarom tego samego co reszta nasuwał się niemal samoistnie.
Cóż, trudno nie było zgodzić się z wypadającym z warg panny Multom krótkim określeniem, które wypadło, choć Melisande nie zwykła używać takiego języka. Uniosła spojrzenie znad wertowanych notatek na leżącego w łóżku mężczyznę przesuwając po nim ciemnym spojrzeniem. Nie zdecydowała się jednak podejść bliżej - posiadała jedynie podstawową wiedzę z anatomii, taką, by wiedzieć jakich eliksirów czy past używać na niewielkie poparzenia, które czasem zdarzały się młodym opiekunom. Na tyle niegroźne, by nie trzeba było kłopotać medyka i mogła sama zająć się sprawą. Rozumowanie Xaviera zdawało się adekwatne, trudno było zakładać, że jego łóżko zajmuje ktoś inny a on zniknął całkiem.
Gdy było nacechowane myślą, że istotnie będą w stanie. Ale nie była co do tego przekonana całkiem. Na astronomii znała się tyle o ile - ile było ważne i przydatne, nie była w stanie zgłębić jej dokładniej głównie dlatego, że jej spojrzenie kierowało się w innym kierunku.
Nie wnikała w krótką rozmowę między nimi wracając spojrzeniem do trzymanych stron, zastanawiając się czy może w zapiskach nie powinna poszukiwać faz księżyca, a układów gwiazd lub planet. Nieznośnie było zagłębiać się w coś, co w większości pozostawało dla niej niezrozumiałe. Brwi zeszły się ze sobą łagodnie. Drgnęła dopiero kiedy usłyszała Xaviera obok unosząc tęczówki, posyłając mu skąpy uśmiech. Tak, jej też nie - ale tego nie zamierzała powiedzieć głośno. Wracając spojrzeniem do stron, przysuwając się trochę w jego stronę, zgrabnym palcem wskazując mu na dostrzeżone wcześniej znaki. Przekazała mu kartki i tym razem zdecydowała się podążyć za nim do parapetu, samej przyglądając się im od innej strony - na runach nie znała się w ogóle - ale może kolejna teoria miała w sobie więcej szans na odnalezienie kombinacji.
| a ja na astronomię jeszcze raz <3
Cóż, trudno nie było zgodzić się z wypadającym z warg panny Multom krótkim określeniem, które wypadło, choć Melisande nie zwykła używać takiego języka. Uniosła spojrzenie znad wertowanych notatek na leżącego w łóżku mężczyznę przesuwając po nim ciemnym spojrzeniem. Nie zdecydowała się jednak podejść bliżej - posiadała jedynie podstawową wiedzę z anatomii, taką, by wiedzieć jakich eliksirów czy past używać na niewielkie poparzenia, które czasem zdarzały się młodym opiekunom. Na tyle niegroźne, by nie trzeba było kłopotać medyka i mogła sama zająć się sprawą. Rozumowanie Xaviera zdawało się adekwatne, trudno było zakładać, że jego łóżko zajmuje ktoś inny a on zniknął całkiem.
Gdy było nacechowane myślą, że istotnie będą w stanie. Ale nie była co do tego przekonana całkiem. Na astronomii znała się tyle o ile - ile było ważne i przydatne, nie była w stanie zgłębić jej dokładniej głównie dlatego, że jej spojrzenie kierowało się w innym kierunku.
Nie wnikała w krótką rozmowę między nimi wracając spojrzeniem do trzymanych stron, zastanawiając się czy może w zapiskach nie powinna poszukiwać faz księżyca, a układów gwiazd lub planet. Nieznośnie było zagłębiać się w coś, co w większości pozostawało dla niej niezrozumiałe. Brwi zeszły się ze sobą łagodnie. Drgnęła dopiero kiedy usłyszała Xaviera obok unosząc tęczówki, posyłając mu skąpy uśmiech. Tak, jej też nie - ale tego nie zamierzała powiedzieć głośno. Wracając spojrzeniem do stron, przysuwając się trochę w jego stronę, zgrabnym palcem wskazując mu na dostrzeżone wcześniej znaki. Przekazała mu kartki i tym razem zdecydowała się podążyć za nim do parapetu, samej przyglądając się im od innej strony - na runach nie znała się w ogóle - ale może kolejna teoria miała w sobie więcej szans na odnalezienie kombinacji.
| a ja na astronomię jeszcze raz <3
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Leżący na łóżku mężczyzna nie zareagował na wołanie, potrząsanie ani nawet poklepywanie po policzku przez Xaviera. Wyglądał jakby błogo spał, niezależnie od zmian dziejących się wokół niego samego. Zbadanie go przez Elvirę nie pozwoliło wykryć źle funkcjonującego narządu, mężczyzna wydawał się być w pełni zdrowy. Jedynym problemem, jaki uzdrowicielka mogła wykryć, była silna alergia na puszki pigmejskie. Miała jednak pewność, że nie było to związane z aktualnym stanem Thorne'a. Alchemik spał. I wszelkie odczyty na jego temat mówiły Elvirze dokładnie tyle. Kiedy jednak rzuciła zaklęcie wybudzające coś się zmieniło. Dogasające jeszcze resztki czaru diagnozującego pozwoliły uzdrowicielce znacznie lepiej wyczuć, co działo się w organizmie drzemiącego Thorne'a. Alchemik poruszył się we śnie, skrzywił i ponownie znieruchomiał. Jego serce jednak zaczęło bić szybciej, jego mięśnie spięły się jakby próbował wstać, a cały organizm na ułamek sekundy zdawał się rzeczywiście opuszczać fazę głębokiego snu. Wrażenie jednak szybko minęło, alchemik dalej spał. Jego ciało jednak reagowało na zaklęcia, Elvira jako doświadczona uzdrowicielka mogła więc przypuszczać, że wybudzenie go było możliwe, jego organizm potrzebował jednak czegoś co pomogłoby mu wyrwać się spod magii, która go opanowała.
Notatki okazały się trudniejsze do rozszyfrowania niż zarówno Melisande jak i Xavier mogli przypuszczać. Nie wynikało to jednak do końca z braku ich umiejętności, a z chaosu panującego w zapiskach. Jasnym było, że ktokolwiek je przygotował, nie sporządził ich tak, by ułatwić odczytanie komuś niewtajemniczonemu. Lord Burke zgłębiając runy szybko odkrył ich znaczenie, nieco dłużej zajęło mu powiązanie eliksiru, o którym traktowały z temperaturą. Podobne wnioski, po usłyszeniu, co zauważył Xavier, mogła wyciągnąć Melisande. Zaznaczone konstelacje powiązane były każdorazowo z Marsem i jego wpływem na temperaturę warzenia eliksiru. To, co jeszcze udało się wyczytać Xavierowi z run, sugerowało, że wywar był bardzo niestabilny pod tym kątem i łatwo mógł stracić swoje magiczne właściwości przy zmianie nie tylko jego temperatury, ale także i otoczenia, w którym się znajdował. Jego przygotowanie było więc niezwykle trudne i wymagało nie lada biegłości w dziedzinie alchemii. Praca alchemika nad miksturą była wyraźnie nieukończona. Dużo znaków zapytania było przy wpływie, jaki będzie miała temperatura na eliksir nawet po jego zastosowaniu. Bez znajomości alchemii trudno byłoby jednak na tej podstawie stworzyć antidotum.
Możecie wykonać dowolną ilość akcji w turze oraz napisać tyle postów, ile uważacie za stosowne. Po zakończeniu wszystkich działań, poinformuje Mistrza Gry, pojawi się odpis uzupełniający i podsumowujący skutki Waszych działań.
Mistrz gry będzie dalej obserwował wątek i w razie potrzeby interweniował wcześniej.
Notatki okazały się trudniejsze do rozszyfrowania niż zarówno Melisande jak i Xavier mogli przypuszczać. Nie wynikało to jednak do końca z braku ich umiejętności, a z chaosu panującego w zapiskach. Jasnym było, że ktokolwiek je przygotował, nie sporządził ich tak, by ułatwić odczytanie komuś niewtajemniczonemu. Lord Burke zgłębiając runy szybko odkrył ich znaczenie, nieco dłużej zajęło mu powiązanie eliksiru, o którym traktowały z temperaturą. Podobne wnioski, po usłyszeniu, co zauważył Xavier, mogła wyciągnąć Melisande. Zaznaczone konstelacje powiązane były każdorazowo z Marsem i jego wpływem na temperaturę warzenia eliksiru. To, co jeszcze udało się wyczytać Xavierowi z run, sugerowało, że wywar był bardzo niestabilny pod tym kątem i łatwo mógł stracić swoje magiczne właściwości przy zmianie nie tylko jego temperatury, ale także i otoczenia, w którym się znajdował. Jego przygotowanie było więc niezwykle trudne i wymagało nie lada biegłości w dziedzinie alchemii. Praca alchemika nad miksturą była wyraźnie nieukończona. Dużo znaków zapytania było przy wpływie, jaki będzie miała temperatura na eliksir nawet po jego zastosowaniu. Bez znajomości alchemii trudno byłoby jednak na tej podstawie stworzyć antidotum.
Mistrz gry będzie dalej obserwował wątek i w razie potrzeby interweniował wcześniej.
Zmarszczyła brwi na urokliwym liczy studiując notatki, które znalazła. Cóż za bałagan - miała ochotę westchnąć, jednak powstrzymała się z wypowiedzeniem tych słów głośno. Chaos totalny. Albo spoczywający na łóżku mężczyzna był kompletnie nieuporządkowany, albo tym sposobem próbował utrudnić możliwość rozszyfrowania tego, co zapisał. Milczała dłuższą chwilę.
- To kwestia temperatury, nie sądzisz Xavierze? - zapytała unosząc tęczówki na mężczyznę. - Zobacz, tutaj, tu i tu. - wskazała długim palcem u wypielęgnowanej dłoni na momenty w których zapiski traktowały o marsie i jego temperaturze warzenia. - Te miejsca zdają się widocznie o tym sugerować. Wszystkie powiązane są z Marsem. - mówiła dalej przesuwając tęczówkami po notatkach niezadowolona że nie znała rozwiązania od razu i na raz. Czy zapisane runy podpowiadają w tej kwestii więcej? - zapytała kuzyna wracając do niego spojrzeniem ciemnych, onyksowych oczy. Nie miała wszystkich informacji ale… odwróciła głowę, żeby zerknąć w stronę panny Multon znajdującą się przy alchemiku. Potrzebowali go, żeby odnaleźć odpowiedź na resztę rzeczy.
- Na jak wiele eksperymentów możemy sobie pozwolić w tej kwestii, panno Multon? - zapytała kobietę. Nie obchodziło ją życie alchemika po kątem.. cóż zwyczajowym - nic dla niej nie znaczył. Nie był dla niej żadną korzyścią, jednak tylko w teorii. Potrzebowali go świadomego, żeby móc - możliwie - pomóc mieszkańcom miasta. Najprościej byłoby zwrócić się do kogoś kto istotnie znał się na alchemii, ale czy czas nie gonił ich trochę? Jak długo ten stan mógł trzymać w objęciach innych ludzi z miasta i czy był dla nich w jakiś sposób niebezpieczny. Jeśli tak, winni spróbować obudzić mężczyznę tutaj i teraz. Jeśli spróbują go przetransportować i tak mogą nie zdążyć na czas. A jeśli umrze, cóż, wtedy rozsądnym będzie próba odnalezienia kogoś z wiedzą wystarczającą by temat zbadać i zrozumieć do końca. Choć bardzo by chciała - nie posiadała takich umiejętności i właściwie... nie planowała ich posiadać. Alchemia nie była tak interesująca jak zwykła kłamać Wendelina.
- To kwestia temperatury, nie sądzisz Xavierze? - zapytała unosząc tęczówki na mężczyznę. - Zobacz, tutaj, tu i tu. - wskazała długim palcem u wypielęgnowanej dłoni na momenty w których zapiski traktowały o marsie i jego temperaturze warzenia. - Te miejsca zdają się widocznie o tym sugerować. Wszystkie powiązane są z Marsem. - mówiła dalej przesuwając tęczówkami po notatkach niezadowolona że nie znała rozwiązania od razu i na raz. Czy zapisane runy podpowiadają w tej kwestii więcej? - zapytała kuzyna wracając do niego spojrzeniem ciemnych, onyksowych oczy. Nie miała wszystkich informacji ale… odwróciła głowę, żeby zerknąć w stronę panny Multon znajdującą się przy alchemiku. Potrzebowali go, żeby odnaleźć odpowiedź na resztę rzeczy.
- Na jak wiele eksperymentów możemy sobie pozwolić w tej kwestii, panno Multon? - zapytała kobietę. Nie obchodziło ją życie alchemika po kątem.. cóż zwyczajowym - nic dla niej nie znaczył. Nie był dla niej żadną korzyścią, jednak tylko w teorii. Potrzebowali go świadomego, żeby móc - możliwie - pomóc mieszkańcom miasta. Najprościej byłoby zwrócić się do kogoś kto istotnie znał się na alchemii, ale czy czas nie gonił ich trochę? Jak długo ten stan mógł trzymać w objęciach innych ludzi z miasta i czy był dla nich w jakiś sposób niebezpieczny. Jeśli tak, winni spróbować obudzić mężczyznę tutaj i teraz. Jeśli spróbują go przetransportować i tak mogą nie zdążyć na czas. A jeśli umrze, cóż, wtedy rozsądnym będzie próba odnalezienia kogoś z wiedzą wystarczającą by temat zbadać i zrozumieć do końca. Choć bardzo by chciała - nie posiadała takich umiejętności i właściwie... nie planowała ich posiadać. Alchemia nie była tak interesująca jak zwykła kłamać Wendelina.
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Nie pamiętał kiedy ostatnio widział taki bałagan w notatkach. Sam zawsze robił swoje skrupulatnie, dokładnie, by wszystko było czytelne i przejrzyste. Oczywiście, te najważniejsze, które chciał zachować tylko dla siebie, zapisywał tylko sobie znanym szyfrem. Podejrzewał więc, że i te zapiski były w ten sposób zapisane, a w każdym razie połowa z nich, bo reszta to był po prostu chaos na chaosie i chaosem popędzał. Same runy nie stanowiły dla niego specjalnej zagadki, gorzej było z jego wiedzą z zakresu alchemii. Nigdy nie był orłem jeśli chodziło o tą dziedzinę, nawet fakt, że zmarła żona była zdolną alchemiczką, nie sprawił, że jego wiedza się poszerzyła. Potrzebował dłuższej chwili aby odczytać pierwsze dwie strony i jakoś połączyć ze sobą informacje.
- Tak, zdecydowanie jest tu coś o temperaturze. - pokiwał lekko głową, nadal nie odrywając wzroku od notatek, przenosząc go na fragmenty, które wskazała mu Melisande – Chodzi o odpowiednią temperaturę ważenia eliksiru...ale ciężko wyczytać z tych gryzmołów, jaka powinna być odpowiednia. - dodał po chwili marszcząc niezadowolony brwi.
Zaczynało go to irytować, nieodpowiedzialność alchemika sprawiała, że miał coraz większą ochotę by, kiedy ten się obudzi, dać mu do zrozumienia jakie ma zdanie o nim i o jego pracy. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wyciągnął z niej srebrną papierośnicę. Obrócił ją dwa razy w palcach, po czym wyciągnął papierosa i odpalił go. Zaciągnął się porządnie, co pozwoliło mu uspokoić potok myśli, po czym na nowo spojrzał na notatki. Nałóg nałogiem, ale pozwolił mu się skupić. Kiedy kuzynka na moment przeniosła swoją uwagę na Elvirę, on jeszcze raz poprzekładał kilka kartek, aż w końcu trafił na pewien powtarzający się wzór. Żałował, że nie miał swojego notatnika, by sobie to zapisać, ale po kilku chwilach udało mu się to ułożyć.
- Tutaj jest napisane, że eliksir nad którym pracował jest bardzo niestabilny i przy mocnej zmianie temperatur może stracić swoje właściwości magiczne. - odezwał się na tyle głośno by usłyszały go obie panie – Może kiedy pracował nad nią do dopadły go efekty uboczne? - zasugerował starając się znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie tego wszystkiego – Być może zmiana temperatury ciała naszego śpiocha pomoże? - uniósł brew ku górze zaciągając się papierosem.
- Tak, zdecydowanie jest tu coś o temperaturze. - pokiwał lekko głową, nadal nie odrywając wzroku od notatek, przenosząc go na fragmenty, które wskazała mu Melisande – Chodzi o odpowiednią temperaturę ważenia eliksiru...ale ciężko wyczytać z tych gryzmołów, jaka powinna być odpowiednia. - dodał po chwili marszcząc niezadowolony brwi.
Zaczynało go to irytować, nieodpowiedzialność alchemika sprawiała, że miał coraz większą ochotę by, kiedy ten się obudzi, dać mu do zrozumienia jakie ma zdanie o nim i o jego pracy. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wyciągnął z niej srebrną papierośnicę. Obrócił ją dwa razy w palcach, po czym wyciągnął papierosa i odpalił go. Zaciągnął się porządnie, co pozwoliło mu uspokoić potok myśli, po czym na nowo spojrzał na notatki. Nałóg nałogiem, ale pozwolił mu się skupić. Kiedy kuzynka na moment przeniosła swoją uwagę na Elvirę, on jeszcze raz poprzekładał kilka kartek, aż w końcu trafił na pewien powtarzający się wzór. Żałował, że nie miał swojego notatnika, by sobie to zapisać, ale po kilku chwilach udało mu się to ułożyć.
- Tutaj jest napisane, że eliksir nad którym pracował jest bardzo niestabilny i przy mocnej zmianie temperatur może stracić swoje właściwości magiczne. - odezwał się na tyle głośno by usłyszały go obie panie – Może kiedy pracował nad nią do dopadły go efekty uboczne? - zasugerował starając się znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie tego wszystkiego – Być może zmiana temperatury ciała naszego śpiocha pomoże? - uniósł brew ku górze zaciągając się papierosem.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
To nie był pierwszy raz, gdy zderzała się z diagnostyczną zagadką. Tak samo jak w Beamish Town - choć z Thornem ewidentnie działo się coś złego, zaklęcie złudnie przekonywało ją, że wszystko jest w porządku. Z pewnością nie rzuciła go nieprawidłowo, stosowała je tak często i od tak dawna, że właściwie było jej drugą naturą. Umiała interpretować nawet najbardziej niecodzienne sygnały. Ale tym razem, po raz kolejny, przyczyna musiała leżeć w magii, w klątwie, może nawet czymś jeszcze mroczniejszym.
Nie była pełna nadziei, rzucając Rennervate; a jednak przez krótki moment, zapewne za sprawą wciąż unoszących się nad ciałem połysków poprzedniego zaklęcia, wyglądało to tak jakby miał się wybudzić. Tętno, ciśnienie, nawet grymas - czekała z zapartym tchem, do chwili, aż wszystko cofnęło się do punktu wyjścia. To jednak ją zafascynowało. Być może obudzenie go mimo braku eliksiru znajdowało się jednak w zasięgu ich możliwości.
Zwłaszcza jeśli...
- Podejrzewam, że wypił go wcześniej. Na to w każdym razie liczę. Próbował znaleźć lekarstwo, ale nie zdążył. Coś poszło nie tak, coś nie zostało ukończone... - mamrotała, po części do towarzyszących jej lorda i lady, po części sama do siebie. Uniosła głowę i spojrzała na Melisande, przygryzając wargę w zastanowieniu. - Fizycznie nic mu nie dolega. Jest nieco odwodniony, pewnie od wielu godzin nic nie pił, ale nie ma żadnych śladów ran, chorób ani zjadliwej klątwy. Jeżeli jakaś na nim ciąży, zapewne nie pozwala mu się obudzić, ale nie niszczy go od środka. Co więcej, wydaje się w pewnym stopniu reagować na zaklęcie cucące, to widoczne. Tak jakby próbował się obudzić, ale nie był w stanie. Magia na niego działa, wciąż jest sprawnym mężczyzną... zdaje się, że jego ciało wiele zniesie, przynajmniej na tym wczesnym etapie - Bo nie był jeszcze klasycznie niedożywiony.
Przeniosła wzrok na Xaviera. Widok papierośnicy w jego rękach sprawił, że sama zapragnęła zapalić. Przestąpiła lekko z nogi na nogę i zerknęła kątem oka na Melisande. Przy lady chyba nie wypadało jej zachowywać się jak mężczyzna, choć, cholera, było to frustrujące.
- Jest to teza, którą łatwo sprawdzić, jeżeli tylko temperatura ta nie przekraczałaby granic wytrzymałości organizmu - odpowiedziała po chwili, starając się nie przyglądać zanadto srebrnemu, bezzapachowemu dymkowi, który opuszczał usta lorda. Zamiast tego skupiła uwagę na Thornie. - Ale to zadziała wyłącznie, jeżeli naprawdę wypił ten eliksir i wciąż znajduje się on w jego krwioobiegu. Pytanie tylko; ogrzać czy ochłodzić... - Przytknęła palec do ust. Instynkt podpowiadał, by ogrzać, ostatecznie chłód kojarzył się z hibernacją, ze snem. Nie mieli innego wyjścia niż spróbować. - Alti calor - szepnęła, przykładając różdżkę do zagłębienia między obojczykami mężczyzny, najcieńszej skóry nad pniami naczyniowymi, gdzie ciepło powinno rozejść się szybciej.
Czy jeden stopień wystarczy?
Nie była pełna nadziei, rzucając Rennervate; a jednak przez krótki moment, zapewne za sprawą wciąż unoszących się nad ciałem połysków poprzedniego zaklęcia, wyglądało to tak jakby miał się wybudzić. Tętno, ciśnienie, nawet grymas - czekała z zapartym tchem, do chwili, aż wszystko cofnęło się do punktu wyjścia. To jednak ją zafascynowało. Być może obudzenie go mimo braku eliksiru znajdowało się jednak w zasięgu ich możliwości.
Zwłaszcza jeśli...
- Podejrzewam, że wypił go wcześniej. Na to w każdym razie liczę. Próbował znaleźć lekarstwo, ale nie zdążył. Coś poszło nie tak, coś nie zostało ukończone... - mamrotała, po części do towarzyszących jej lorda i lady, po części sama do siebie. Uniosła głowę i spojrzała na Melisande, przygryzając wargę w zastanowieniu. - Fizycznie nic mu nie dolega. Jest nieco odwodniony, pewnie od wielu godzin nic nie pił, ale nie ma żadnych śladów ran, chorób ani zjadliwej klątwy. Jeżeli jakaś na nim ciąży, zapewne nie pozwala mu się obudzić, ale nie niszczy go od środka. Co więcej, wydaje się w pewnym stopniu reagować na zaklęcie cucące, to widoczne. Tak jakby próbował się obudzić, ale nie był w stanie. Magia na niego działa, wciąż jest sprawnym mężczyzną... zdaje się, że jego ciało wiele zniesie, przynajmniej na tym wczesnym etapie - Bo nie był jeszcze klasycznie niedożywiony.
Przeniosła wzrok na Xaviera. Widok papierośnicy w jego rękach sprawił, że sama zapragnęła zapalić. Przestąpiła lekko z nogi na nogę i zerknęła kątem oka na Melisande. Przy lady chyba nie wypadało jej zachowywać się jak mężczyzna, choć, cholera, było to frustrujące.
- Jest to teza, którą łatwo sprawdzić, jeżeli tylko temperatura ta nie przekraczałaby granic wytrzymałości organizmu - odpowiedziała po chwili, starając się nie przyglądać zanadto srebrnemu, bezzapachowemu dymkowi, który opuszczał usta lorda. Zamiast tego skupiła uwagę na Thornie. - Ale to zadziała wyłącznie, jeżeli naprawdę wypił ten eliksir i wciąż znajduje się on w jego krwioobiegu. Pytanie tylko; ogrzać czy ochłodzić... - Przytknęła palec do ust. Instynkt podpowiadał, by ogrzać, ostatecznie chłód kojarzył się z hibernacją, ze snem. Nie mieli innego wyjścia niż spróbować. - Alti calor - szepnęła, przykładając różdżkę do zagłębienia między obojczykami mężczyzny, najcieńszej skóry nad pniami naczyniowymi, gdzie ciepło powinno rozejść się szybciej.
Czy jeden stopień wystarczy?
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Informacje przekazane Elvirze pozwoliły jej podjąć kolejną próbę ocucenia alchemika. Ulatniające się resztki zaklęcia diagnozującego pozwoliły jej wyczuć podniesienie temperatury ciała i idącą za nim kaskadę objawów, z których wszystkie wskazywały na poważny atak paniki. Zaklęcie jednak minęło w całości i uzdrowicielka zdana była ponownie na obserwację tylko na podstawie własnych zmysłów.
Wszyscy zebrani w pomieszczeniu czarodzieje mogli zauważyć jak Thorne wziął ostatni głęboki oddech, po którym krzyknął urwane w pół słowo:
- ...KSIR!
Brzmiało jak niedokończony okrzyk sprzed zaśnięcia. Mężczyzna usiadł gwałtowanie na łóżku, oddychając ciężko i szybko, rozglądając się wokół wielkimi oczami. Pod nosem mamrotał niewyraźne słowa, które wreszcie złożyły się w wysapane pojedynczymi sylabami pytanie:
- K...kim je...je...jest...eście? Cooo...si...się...wy...wyda...rzy...yło?
Po wysiłku, jakim było ułożenie dwóch zdań, Thorne zaczął się trząść.
Trudno było dokładnie powiedzieć czy stan alchemika wynikał z wyrwania spod wpływu eliksiru, czy faktu, że obudził się w świcie nawiedzonym przez apokalipsę, z obcymi ludźmi w jego domu. Na szczęście nie sięgnął jeszcze po różdżkę.
Najwięcej o jego stanie mogła powiedzieć Elvira. Mogła przypuszczać, że połączenie zaklęcia ocucającego i zachwianie równowagą alchemiczną eliksiru, wyrwało Thorne'a dość nieprzyjemnie z krainy snu. Możliwe, że istniały inne metody, ale tego wiedzieć nie mogła. Jej działania przyniosły jednak pożądany efekt i posiadana wiedza medyczna nie pozwalała na uznanie, że wywołała trwale negatywne efekty dla zdrowia alchemika. Choć bez dokładniejszych badań niczego nie można było wykluczyć.
Dajmy sobie może czas do 15 listopada, do 24:00 na zadanie ewentualnych pytań Thorne'owi i podjęcie dalszych czynności. W razie pytań do mnie, pozostają do dyspozycji.
Wszyscy zebrani w pomieszczeniu czarodzieje mogli zauważyć jak Thorne wziął ostatni głęboki oddech, po którym krzyknął urwane w pół słowo:
- ...KSIR!
Brzmiało jak niedokończony okrzyk sprzed zaśnięcia. Mężczyzna usiadł gwałtowanie na łóżku, oddychając ciężko i szybko, rozglądając się wokół wielkimi oczami. Pod nosem mamrotał niewyraźne słowa, które wreszcie złożyły się w wysapane pojedynczymi sylabami pytanie:
- K...kim je...je...jest...eście? Cooo...si...się...wy...wyda...rzy...yło?
Po wysiłku, jakim było ułożenie dwóch zdań, Thorne zaczął się trząść.
Trudno było dokładnie powiedzieć czy stan alchemika wynikał z wyrwania spod wpływu eliksiru, czy faktu, że obudził się w świcie nawiedzonym przez apokalipsę, z obcymi ludźmi w jego domu. Na szczęście nie sięgnął jeszcze po różdżkę.
Najwięcej o jego stanie mogła powiedzieć Elvira. Mogła przypuszczać, że połączenie zaklęcia ocucającego i zachwianie równowagą alchemiczną eliksiru, wyrwało Thorne'a dość nieprzyjemnie z krainy snu. Możliwe, że istniały inne metody, ale tego wiedzieć nie mogła. Jej działania przyniosły jednak pożądany efekt i posiadana wiedza medyczna nie pozwalała na uznanie, że wywołała trwale negatywne efekty dla zdrowia alchemika. Choć bez dokładniejszych badań niczego nie można było wykluczyć.
Pochłonięty nadal analizowaniem notatek, które leżały przed nim na parapecie, jedynie rzucił okiem w kierunku Elviry, kiedy ta mówiła o swoich przypuszczeniach. Nie znał się na eliksirach, więc zdał się na nią, która w jego mniemaniu, jako uzdrowicielka, na pewno posiadała jakąś wiedzę w tym zakresie. Po chwili jednak przeniósł wzrok na śpiącego alchemika.
- Czyli eliksir, który prawdopodobnie wypił nie pozwala mu się fizycznie wybudzić, chociaż głowa by chciała, dobrze rozumiem? - uniósł brew ku górze zaciągając się ponownie papierosem.
Była to ciekawa perspektywa, zwłaszcza, że nigdy się z czymś takim nie spotkał wcześniej. Można było to chyba nawet podciągnąć pod klątwę, zwłaszcza jeśli się obejrzało na to co działo się w miasteczku. Zakrawało to o klątwę, ale Xavier był coraz bardziej gotowy przychylić się jednak do wersji rozprzestrzenionych oparów eliksiru. Nie mógł mieć jednak pewności dopóki człowiek na łóżku się nie obudzi i nie odpowie na ich pytania.
Na moment odłożył notatki na bok, skupiając się na tym co robi panna Multon. Nie wiedział o ile zamierzała podnieść temperaturę ciała mężczyzny, ale po chwili przekonał się, że wcale nie musiał. Najważniejsze było to, że podziałało. Burke mimowolnie zacisnął mocniej dłoń na różdżce kiedy alchemik nagle zerwał się do pozycji siedzącej. Nie cofnął się jednak, a zasłonił jedynie lekko kuzynkę swoim ciałem.
Thorne wyglądał na skołowanego, w sumie mu się nie dziwił. Nie było wiadomo jak długo tak spał i jak bardzo jego umysł chciał się wybudzić z tej dziwnej śpiączki. Jak było widać na załączonym obrazku, gdyby się tu nie pojawili, mógłby tak spać do końca swoich dni.
- Zanim odpowiemy na pana pytania, panie Thorne, musi pan odpowiedzieć na nasze. - odezwał się spokojnie nie odrywając wzroku od mężczyzny – Nie wiemy jak długo był pan pogrążony we śnie, ale musi pan wiedzieć, że najprawdopodobniej razem z panem w śpiączkę zapadło całe miasteczko. Jeśli czegoś nie zrobimy ci ludzie umrą, a mamy już dość śmierci na około. - odparł kręcąc głową - Co to za eliksir? Skończył go pan? - wskazał na notatki trzymane w dłoni.
- Czyli eliksir, który prawdopodobnie wypił nie pozwala mu się fizycznie wybudzić, chociaż głowa by chciała, dobrze rozumiem? - uniósł brew ku górze zaciągając się ponownie papierosem.
Była to ciekawa perspektywa, zwłaszcza, że nigdy się z czymś takim nie spotkał wcześniej. Można było to chyba nawet podciągnąć pod klątwę, zwłaszcza jeśli się obejrzało na to co działo się w miasteczku. Zakrawało to o klątwę, ale Xavier był coraz bardziej gotowy przychylić się jednak do wersji rozprzestrzenionych oparów eliksiru. Nie mógł mieć jednak pewności dopóki człowiek na łóżku się nie obudzi i nie odpowie na ich pytania.
Na moment odłożył notatki na bok, skupiając się na tym co robi panna Multon. Nie wiedział o ile zamierzała podnieść temperaturę ciała mężczyzny, ale po chwili przekonał się, że wcale nie musiał. Najważniejsze było to, że podziałało. Burke mimowolnie zacisnął mocniej dłoń na różdżce kiedy alchemik nagle zerwał się do pozycji siedzącej. Nie cofnął się jednak, a zasłonił jedynie lekko kuzynkę swoim ciałem.
Thorne wyglądał na skołowanego, w sumie mu się nie dziwił. Nie było wiadomo jak długo tak spał i jak bardzo jego umysł chciał się wybudzić z tej dziwnej śpiączki. Jak było widać na załączonym obrazku, gdyby się tu nie pojawili, mógłby tak spać do końca swoich dni.
- Zanim odpowiemy na pana pytania, panie Thorne, musi pan odpowiedzieć na nasze. - odezwał się spokojnie nie odrywając wzroku od mężczyzny – Nie wiemy jak długo był pan pogrążony we śnie, ale musi pan wiedzieć, że najprawdopodobniej razem z panem w śpiączkę zapadło całe miasteczko. Jeśli czegoś nie zrobimy ci ludzie umrą, a mamy już dość śmierci na około. - odparł kręcąc głową - Co to za eliksir? Skończył go pan? - wskazał na notatki trzymane w dłoni.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Miasto Appleby
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland