Okolice dworku
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Włości pana Carrow
Tylko na rozległych przestrzeniach Yorkshire możliwe jest zapewnienie koniom dobrych warunków bytowania. W okręg należący do Deimosa wchodzą dwa lasy i część rzeki, która nawadnia pola. Prócz tego znajduje się tam także jezioro, a gdzie nie sięgniesz wzrokiem rozciągają się wrzosowiska. Najpiękniej jest tu późną jesienią.
- Szanuje cię, kuzynie - Deimos pochyla głowę, ale nie wyglada jakby chciał tym sie uniżyć przed Adrienem. Wygląda jak rozjuszone zwierze, jak byk, który nastawia rogi, żeby zaatakować. - Nie myśl, że nie doceniam twego doświadczenia i sam wiesz, że slucham Twych mądrości. Nikt inny w naszej rodzinie, nie widział tyle co ty i nie przezył tyle
Wtedy unosi głowę i chce wbić szpilę, jednak Adrien zabrał konia i ładnie wyminął Deimosa, mówiąc swoje słowa mocne i orzeźwiąjące. Wie, że kuzyn nie kłamie i nie wywyższa się. Wie, że chciałby stanąć w obronie damy. To do niego podobne. Pojedynek. Jakie romantyczne. Nie to co Deimos. Uniknął konsekwencji, nawet się ucieszył. Przestraszył się tylko, że ktoś obcy mógłby się dowiedzieć. Jednak otrzymawszy tak mocne słowa od Adriena, nie umiał się nim tak po prostu poddać. Zaświeciły oczy złością. Jak kuzyn mógł mówić tak okrutne slowa, przeceż to potwarz! Deimos nie mógł pozwolić sobie na podobne metaforczne plucie w twarz. Zbliża się na koniu do kuzyna i wychyla do niego, skarżąc się na ten swój Deimosowy sposób starając się obrócić kartę na swoją stronę: - Żaden z was nie mówił tak, kiedy wybieraliście mi ją na żonę. Kiedy dobijaliście targu, żaden nie wspomniał, że będę musiał użerać się z wariatką - mówi te słowa spoglądając w oczy Adriena, który twierdził, że to sprawa już rodowa. - Myśl sobie co chcesz i miej mnie za potwora, który shańbił ród, ale przemyśl. Czy nie zasłużyła? Nie przyszło ci do głowy, że może wcale nie jest tak niewinna jak wygląda? Czy to nie ty mnie uczyłeś, bym nie bagatelizował wroga, bo może okazać się największym
Adrienie, miej litość, albo przynajmniej miej rozum i zastanów się, czy na pewno sprawiedliwie oskarżasz swego ukochanego kuzyna.
Wtedy unosi głowę i chce wbić szpilę, jednak Adrien zabrał konia i ładnie wyminął Deimosa, mówiąc swoje słowa mocne i orzeźwiąjące. Wie, że kuzyn nie kłamie i nie wywyższa się. Wie, że chciałby stanąć w obronie damy. To do niego podobne. Pojedynek. Jakie romantyczne. Nie to co Deimos. Uniknął konsekwencji, nawet się ucieszył. Przestraszył się tylko, że ktoś obcy mógłby się dowiedzieć. Jednak otrzymawszy tak mocne słowa od Adriena, nie umiał się nim tak po prostu poddać. Zaświeciły oczy złością. Jak kuzyn mógł mówić tak okrutne slowa, przeceż to potwarz! Deimos nie mógł pozwolić sobie na podobne metaforczne plucie w twarz. Zbliża się na koniu do kuzyna i wychyla do niego, skarżąc się na ten swój Deimosowy sposób starając się obrócić kartę na swoją stronę: - Żaden z was nie mówił tak, kiedy wybieraliście mi ją na żonę. Kiedy dobijaliście targu, żaden nie wspomniał, że będę musiał użerać się z wariatką - mówi te słowa spoglądając w oczy Adriena, który twierdził, że to sprawa już rodowa. - Myśl sobie co chcesz i miej mnie za potwora, który shańbił ród, ale przemyśl. Czy nie zasłużyła? Nie przyszło ci do głowy, że może wcale nie jest tak niewinna jak wygląda? Czy to nie ty mnie uczyłeś, bym nie bagatelizował wroga, bo może okazać się największym
Adrienie, miej litość, albo przynajmniej miej rozum i zastanów się, czy na pewno sprawiedliwie oskarżasz swego ukochanego kuzyna.
Poruszył szczęką, lecz nie spoglądał na kuzyna gdy ten pokornie nie szczędził mu słów uznania. Stary Carrow nie lubił wymuszać tego typu sytuacji, gdyż słowa które przeważnie wówczas padały raniły uszy swą sztucznością. Były niczym kolorowe balony wypełnione powietrzem. I choć jeszcze kilka miesięcy temu Deimos należałby do tego wąskiego grona, któremu byłby wdzięczny za podobny rytuał, tak teraz...Śmiał poważnie wątpić w ich szczerość. Czy nie były bowiem kolejnym gestem mającym zamydlić oczy?
- Czy nie zasłużyła?! Wróg!? Na litość Boską...- Zacisnął dłoń na bacie. Gdyby nie posiadał takiej ogłady w jaką przez lata obrósł to smagnął by nim kuzyna po twarzy. Stałby się jednak mu podobnym. Wiedział o tym, a jednak pokusa była nader wielka. - To twoja żona, kobieta, która da ci potomka. Lecz chyba to do ciebie nie przemawia, więc wyłożę to tak, by twój umysł to jakoś pojął. Wyobraź sobie, że dana ci do twej hodowli została klacz. Temperamentna z błyskiem w oku. Aetonan, którego pozazdrościłby niejeden hodowca. A co robisz? Uczysz ją strachu i szpecisz. Ile czasu upłynie, gdy przez to stanie się nerwowa i nienawistna? Nie wiesz, bo nawet o tym nie myślisz. Nie masz czasu bo dumasz nad tym, czemu sierść lśniąca stała się płowa i przerzedzona, czemu iskra w oku jawi się apatyczną mgłą i czemu trzech stajennych potrzebujesz by wyjść z boksu niepogryziony. A potem troskasz się bardziej bo klacz źrebna. I teraz powiedz mi, jakie źrebięta zastraszona, apatyczna klacz ze skrywaną urazą może dać? Jesteś wstanie to sobie wyobrazić? Ha, zacznijmy od tego czy w ogóle będzie w stanie je donosić. Kto wie czy w narwańczym ataku nie poroni lub nie zdechnie. Ciekawie co by pomyśleli inni, gdyby się dowiedzieli co dzieje się w stajniach SZANUJĄCEGO się hodowcy, mało tego - Carrowa. - Zaakcentował dosadniej. Nie podobało mu się przyrównywanie Megary do konia, lecz nie wiedział jak wyłożyć Dimosowi powagę sytuacji i możliwych konsekwencjach, zwalczania przez niego rzekomego wroga. - Rozumiesz, czy może jeszcze bardziej mam to dla ciebie uprościć? - Pytaniu daleko było do retorycznego - Chcesz widzieć wroga to będziesz go miał. Jak na razie konsekwentni go sobie sam hodujesz nie tylko w osobie swej żony, którą notabene, miałem okazję poznać poza parkietem sztuczności na miesiące przed oficjalną wieścią zaręczyn, lecz i we mnie. - Westchnął ciężko bo mimo wszystko nie podobał mu się to. Sprawa tej dwójki nękała go ostatnio nocami. Nie zapominając o synu Lilian, który zdążył go nawiedzić. Co za paskudna końcówka roku.
Adrien miał jeszcze wiele do powiedzenia Deimosowi, lecz nie chciał go zalewać potokiem kazań bo to nic by nie wskórało. Nigdzie im się chyba bowiem nie śpieszyło, prawda?
- Czy nie zasłużyła?! Wróg!? Na litość Boską...- Zacisnął dłoń na bacie. Gdyby nie posiadał takiej ogłady w jaką przez lata obrósł to smagnął by nim kuzyna po twarzy. Stałby się jednak mu podobnym. Wiedział o tym, a jednak pokusa była nader wielka. - To twoja żona, kobieta, która da ci potomka. Lecz chyba to do ciebie nie przemawia, więc wyłożę to tak, by twój umysł to jakoś pojął. Wyobraź sobie, że dana ci do twej hodowli została klacz. Temperamentna z błyskiem w oku. Aetonan, którego pozazdrościłby niejeden hodowca. A co robisz? Uczysz ją strachu i szpecisz. Ile czasu upłynie, gdy przez to stanie się nerwowa i nienawistna? Nie wiesz, bo nawet o tym nie myślisz. Nie masz czasu bo dumasz nad tym, czemu sierść lśniąca stała się płowa i przerzedzona, czemu iskra w oku jawi się apatyczną mgłą i czemu trzech stajennych potrzebujesz by wyjść z boksu niepogryziony. A potem troskasz się bardziej bo klacz źrebna. I teraz powiedz mi, jakie źrebięta zastraszona, apatyczna klacz ze skrywaną urazą może dać? Jesteś wstanie to sobie wyobrazić? Ha, zacznijmy od tego czy w ogóle będzie w stanie je donosić. Kto wie czy w narwańczym ataku nie poroni lub nie zdechnie. Ciekawie co by pomyśleli inni, gdyby się dowiedzieli co dzieje się w stajniach SZANUJĄCEGO się hodowcy, mało tego - Carrowa. - Zaakcentował dosadniej. Nie podobało mu się przyrównywanie Megary do konia, lecz nie wiedział jak wyłożyć Dimosowi powagę sytuacji i możliwych konsekwencjach, zwalczania przez niego rzekomego wroga. - Rozumiesz, czy może jeszcze bardziej mam to dla ciebie uprościć? - Pytaniu daleko było do retorycznego - Chcesz widzieć wroga to będziesz go miał. Jak na razie konsekwentni go sobie sam hodujesz nie tylko w osobie swej żony, którą notabene, miałem okazję poznać poza parkietem sztuczności na miesiące przed oficjalną wieścią zaręczyn, lecz i we mnie. - Westchnął ciężko bo mimo wszystko nie podobał mu się to. Sprawa tej dwójki nękała go ostatnio nocami. Nie zapominając o synu Lilian, który zdążył go nawiedzić. Co za paskudna końcówka roku.
Adrien miał jeszcze wiele do powiedzenia Deimosowi, lecz nie chciał go zalewać potokiem kazań bo to nic by nie wskórało. Nigdzie im się chyba bowiem nie śpieszyło, prawda?
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wysłuchał każdego kolejnego słowa Adriena. Coś w samym środku niego zaczyna się tlić. Czy to płomień, czy to już zaczątek ogniska? Bo nie pożaru. Nie. Ogień ten nie jest niszczący. To narazie rozpala się, ale już widać, że będzie czymś przyjemnym. Co strzela radośnie i sprawia, że aż miło się przy nim siedzi. Ogień, bo ten płomyk nadziei, nadzieję daje. Na to, że Deimos kiedyś pojmie sens słów Adriena.
Bo stary Carrow mówił pięknie. I Deimos w jakiś niepojęty sposób, nagle zaczął rozumieć o co chodzi Adreinowi. O ten błysk, o te młode. To homeryckie porównanie poruszyło wnętrzem młodego spadkobiercy. I nagle studzą się jego oczy, nie zaciska już pięści i nie chce bić Adriena. Nagle spojrzenie zaczyna patrzeć nie wprzód, ale do wnętrza. Deimos pamięta każdą obelgę i każdą krzywdę, którą wyrządził Megarze. Nie chce stracić przecież tego błysku w jej oku, nie chce - ? Zaraz. Przecież właśnie to miał robić. To mu z l e c o n o. Aby poskromił tę nieposłuszną dziewczynę. Kto mu zlecił, lord Malfoy? Pozbył się problemu, wcisnął mu wadliwy okaz. Osobę. Myślał, że Carrow się nie zorietuje, że będzie wykonywał jego zalecenia? To dopiero przebiegłe! W jednej sekundzie Deimos pojął, że stał się narzędziem ojca Megary i że chociaż sadził, że działa tak jak sam chce, tak naprawdę wykonywał czyjeś rozkazy. I chociaż... i chociaż cenił zawsze Lorda Malfoy, to nie mógł pozwolić sobie, by zostać na długo na jego uslugach. Przecież to nie jego ojciec, przecież to nie wypada, by Carrow poddawał się woli Malfoya. Dlatego Deimos tak wytłumaczywszy sobie całą pogawędkę Adriena, kiwa zaraz zapalczywie głową.
- Żebyś wiedział Adrienie, dość już tego, trzeba mi zmienić podejście do żony. Nie martw się o nią, nie martw się o mnie
Czy Deimos nie był podstępnym zwierzeciem? Czy nie uciął problemu zbyt prędko? Adrien może święcić tryumfy, ale co jeżeli znając kuzyna, Deimos wolał się z nim nie sprzeczać, uspokoić go i oddalić od problemów swojego małżeństwa. A kiedy przyjdzie co do czego, to od nowa zacznie upokarzać Megarę? Nie wiadomo, ale na pewno dało mu do myślenia to całe spotkanie.
Deimos spogląda na Adriena, którego najpewniej zaskoczyło to potulne zachowanie kuzyna. Odkasluje i zaczyna się tłumczyć, czego nigdy ine miał w zwyczaju, ale to przynajmniej odrobinę brzmiało, jakby bił się z myślami.
- Uwierz mi jednak Adrienie, że to wyjątkowo cieżkie. Nie znam tej dziewczyny, wydawała mi się wtedy nie do poskromienia. Możesz być jednak spokojny, już sobie wytłumaczyliśmy wszystko - przez chwilę zastanawia się, czy nie pokazać Adrienowi wyciętego przez Megarę na piersi swojej jej imienia. Jeszcze się do końca nie zagoiło, bo Megara oznaczyła męża dosłownie dwa, trzy dni wcześniej. - Od dzisiejszego dnia obiecuję poprawę - patrzy intensywnie w kuzyna, żeby wreszcie dał mu spokój. Tylko nie każ składać przysięgi wieczystej, Adrienie.
Zresztą, mają polowanie do odbycia!
Bo stary Carrow mówił pięknie. I Deimos w jakiś niepojęty sposób, nagle zaczął rozumieć o co chodzi Adreinowi. O ten błysk, o te młode. To homeryckie porównanie poruszyło wnętrzem młodego spadkobiercy. I nagle studzą się jego oczy, nie zaciska już pięści i nie chce bić Adriena. Nagle spojrzenie zaczyna patrzeć nie wprzód, ale do wnętrza. Deimos pamięta każdą obelgę i każdą krzywdę, którą wyrządził Megarze. Nie chce stracić przecież tego błysku w jej oku, nie chce - ? Zaraz. Przecież właśnie to miał robić. To mu z l e c o n o. Aby poskromił tę nieposłuszną dziewczynę. Kto mu zlecił, lord Malfoy? Pozbył się problemu, wcisnął mu wadliwy okaz. Osobę. Myślał, że Carrow się nie zorietuje, że będzie wykonywał jego zalecenia? To dopiero przebiegłe! W jednej sekundzie Deimos pojął, że stał się narzędziem ojca Megary i że chociaż sadził, że działa tak jak sam chce, tak naprawdę wykonywał czyjeś rozkazy. I chociaż... i chociaż cenił zawsze Lorda Malfoy, to nie mógł pozwolić sobie, by zostać na długo na jego uslugach. Przecież to nie jego ojciec, przecież to nie wypada, by Carrow poddawał się woli Malfoya. Dlatego Deimos tak wytłumaczywszy sobie całą pogawędkę Adriena, kiwa zaraz zapalczywie głową.
- Żebyś wiedział Adrienie, dość już tego, trzeba mi zmienić podejście do żony. Nie martw się o nią, nie martw się o mnie
Czy Deimos nie był podstępnym zwierzeciem? Czy nie uciął problemu zbyt prędko? Adrien może święcić tryumfy, ale co jeżeli znając kuzyna, Deimos wolał się z nim nie sprzeczać, uspokoić go i oddalić od problemów swojego małżeństwa. A kiedy przyjdzie co do czego, to od nowa zacznie upokarzać Megarę? Nie wiadomo, ale na pewno dało mu do myślenia to całe spotkanie.
Deimos spogląda na Adriena, którego najpewniej zaskoczyło to potulne zachowanie kuzyna. Odkasluje i zaczyna się tłumczyć, czego nigdy ine miał w zwyczaju, ale to przynajmniej odrobinę brzmiało, jakby bił się z myślami.
- Uwierz mi jednak Adrienie, że to wyjątkowo cieżkie. Nie znam tej dziewczyny, wydawała mi się wtedy nie do poskromienia. Możesz być jednak spokojny, już sobie wytłumaczyliśmy wszystko - przez chwilę zastanawia się, czy nie pokazać Adrienowi wyciętego przez Megarę na piersi swojej jej imienia. Jeszcze się do końca nie zagoiło, bo Megara oznaczyła męża dosłownie dwa, trzy dni wcześniej. - Od dzisiejszego dnia obiecuję poprawę - patrzy intensywnie w kuzyna, żeby wreszcie dał mu spokój. Tylko nie każ składać przysięgi wieczystej, Adrienie.
Zresztą, mają polowanie do odbycia!
Adrien zdumiał się wyjątkowo mocno, gdy to kuzyn przytaknął i nagle w sposób nader oczywisty zapowiedział poprawę. Chrząknął więc coby odgonić zmieszanie i zmrużył podejrzliwie ślepia. Spoglądał tak na Deimosa dłuższą chwilę, coby dać mu o zrozumienia, by szykował się na to, że będzie patrzeć mu na ręce. Wyjątkowo poważnie nadszarpnął w końcu zaufanie starego Carrowa początkowym zaprzeczaniem, a następnie rozpaczliwym usprawiedliwianiem się i szukaniem winnego. Westchnął.
- Deimosie, rozumiem, że choć może i od lat wyczekiwałeś tego dnia to być może teraz jesteś rozczarowany, sfrustrowany, jest to dla ciebie pewien szok, jednak musisz pamiętać, że mimo wszystko jesteś Carrowem i jak na Carrowa przystało winieneś dźwignąć to brzemię. Nie ma tu miejsca na słabości, a przemoc nią właśnie jest. - Mówił już łagodniej, lecz nie dało się nie zauważyć, że skrzywił się po wypowiedzeniu ostatnich słów. - Używali i używają ją ludzie prymitywni, prostacy nie umiejący korzystać z dobrodziejstw mądrości - rozmowa, kuzynie. Musicie więcej rozmawiać by móc się lepiej poznać, zrozumieć, dochodzić do jakichś kompromisów...Rozumiem, że będą momenty gdy będziesz musiał postawić na swoim, lecz autorytetu nie buduje się na strachu. - Smutno mu było, że musiał coś takiego w ogóle tłumaczyć. - Postaraj się Deimosie, proszę cię. O mnie bowiem świat zapomni, lecz o tobie będzie mówił, a twoja spuścizna, wraz ze śmiercią twego ojca, będzie świadectwem woli Carrowów naszych czasów - Twoja i Fobosa, niczyja inna. - Odniósł się tu do faktu, że on sam był bardziej ich cieniem. Ojciec jego był młodszym bratem ojca Deimosa, a sam Adrien wśród licznego rodzeństwa był jednym z młodszych. Do tego rozwodnik, mający jedyną córkę. Naturalnie nie żałował tego, jednak fakt ten sprawiał, że rzeczywiście był cieniem, którego losów nawet nie śledzono. Z pokorą się z tym pogodził w zamian przyjmując rolę cichego stróża swego rodu. Niektórych rzeczy nie dało się bowiem zmienić i jedyne co można było uczynić to je zaakceptować. I tak jak on przyjął swą pozycję nadaną mu wraz z urodzeniem to oczekiwał, że również i Deimos przyjmie we brzemię.
W pewnym momencie rozległ się dźwięk rogu sygnał świadczący o tym, że zwierzyna poczęła być zapędzana w stronę Lordów.
- Och. - Napomknął odkrywczo. - Chyba pora słowa przekuć na strzały. Zmieniając przy tym cel, prawda? - Posłał kuzynowi nieco wymuszony uśmiech, lecz widać było, że staruszkowi było już nieco raźniej. Z werwą bowiem pogonił konia w las.
- Deimosie, rozumiem, że choć może i od lat wyczekiwałeś tego dnia to być może teraz jesteś rozczarowany, sfrustrowany, jest to dla ciebie pewien szok, jednak musisz pamiętać, że mimo wszystko jesteś Carrowem i jak na Carrowa przystało winieneś dźwignąć to brzemię. Nie ma tu miejsca na słabości, a przemoc nią właśnie jest. - Mówił już łagodniej, lecz nie dało się nie zauważyć, że skrzywił się po wypowiedzeniu ostatnich słów. - Używali i używają ją ludzie prymitywni, prostacy nie umiejący korzystać z dobrodziejstw mądrości - rozmowa, kuzynie. Musicie więcej rozmawiać by móc się lepiej poznać, zrozumieć, dochodzić do jakichś kompromisów...Rozumiem, że będą momenty gdy będziesz musiał postawić na swoim, lecz autorytetu nie buduje się na strachu. - Smutno mu było, że musiał coś takiego w ogóle tłumaczyć. - Postaraj się Deimosie, proszę cię. O mnie bowiem świat zapomni, lecz o tobie będzie mówił, a twoja spuścizna, wraz ze śmiercią twego ojca, będzie świadectwem woli Carrowów naszych czasów - Twoja i Fobosa, niczyja inna. - Odniósł się tu do faktu, że on sam był bardziej ich cieniem. Ojciec jego był młodszym bratem ojca Deimosa, a sam Adrien wśród licznego rodzeństwa był jednym z młodszych. Do tego rozwodnik, mający jedyną córkę. Naturalnie nie żałował tego, jednak fakt ten sprawiał, że rzeczywiście był cieniem, którego losów nawet nie śledzono. Z pokorą się z tym pogodził w zamian przyjmując rolę cichego stróża swego rodu. Niektórych rzeczy nie dało się bowiem zmienić i jedyne co można było uczynić to je zaakceptować. I tak jak on przyjął swą pozycję nadaną mu wraz z urodzeniem to oczekiwał, że również i Deimos przyjmie we brzemię.
W pewnym momencie rozległ się dźwięk rogu sygnał świadczący o tym, że zwierzyna poczęła być zapędzana w stronę Lordów.
- Och. - Napomknął odkrywczo. - Chyba pora słowa przekuć na strzały. Zmieniając przy tym cel, prawda? - Posłał kuzynowi nieco wymuszony uśmiech, lecz widać było, że staruszkowi było już nieco raźniej. Z werwą bowiem pogonił konia w las.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Okolice dworku
Szybka odpowiedź