Apteka Sluga i Jiggersa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Apteka Sluga i Jiggersa
Apteka prowadzona od stuleci przez rodzinę czystej krwi, wydającą na świat świetnych alchemików. Sklep cieszy się powodzeniem nawet w dzisiejszych, mrocznych czasach; w niewielkim pomieszczeniu wypełnionym ziołami, butelkami, słojami zawsze można dostrzec klientów poszukujących odpowiednich, najlepszej jakości ingrediencji do swych mikstur. Oczywiście tych legalnych; po te o wątpliwej zgodności z prawem lepiej pytać w aptece pana Mulpeppera, zlokalizowanej na Nokturnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Niestety pech wciąż ją prześladował. Zupełnie jakby wszystko sprzysięgło się przeciw niej, żeby nie mogła tego miejsca opuścić. Mimo początkowych udanych zaklęć później było coraz gorzej, i znów popisała się nieudolnością tak jak podczas wcześniejszych starć, w których magia często odmawiała jej posłuszeństwa. Czuła ogromny wstyd z tego powodu, że czwarty raz z rzędu nie wyszło jej to samo zaklęcie. To nic, że była osłabiona i ranna. Nie dawała sobie taryfy ulgowej, poza tym była zdesperowana, stąd ta czwarta próba. Bardzo ryzykowna w jej stanie i jak widać to ryzyko się nie opłaciło, bo różdżka jej nie usłuchała, a jej brzuch przeszył silny ból, kiedy kapryśna magia rozerwała jej skórę. Przez moment wystraszyła się nawet czy niechcący nie wypruła sobie flaków. Z trudem stłumiła krzyk, a wolną od różdżki dłoń zacisnęła na brzuchu i lekko zgięła się w pół, czując jak materiał czarnych ubrań staje się wilgotny od ciepłej krwi. Uciekało jej z niej coraz więcej i w tym stanie ponowne próbowanie Abesio byłoby samobójstwem. Szlamolub miał rację, musiała to niechętnie przyznać; kolejna próba mogła skończyć się oderwaniem jakiejś kończyny, pojawieniem w ścianie lub inną komplikacją jeszcze gorszą niż to co już jej się przydarzyło.
Nie mogła jednak pozwolić się rozbroić, bo tracąc różdżkę straciłaby tę resztkę kontroli nad swoją sytuacją. Nienawidziła czuć się bezbronna, nie znosiła się też poddawać i uznawać porażki. Musiałaby przełknąć dumę i przyznać że byle młokos ją pokonał, choć tak naprawdę nie potrzebowała dziś nawet wrogów, sama się tak urządziła i znacząco zmniejszyła swoje szanse – nie tylko na teleportację, ale nawet na atak czy obronę.
Pokręciła głową i w akcie skrajnej desperacji szarpnęła za klamkę od okna znajdującego się obok niej. Jeśli ta ustąpiła, Lyanna wspięła się na parapet z zamiarem wyskoczenia przez okno na ulicę, co zapewne przyszło jej z trudem, ale zagryzła zęby i zmusiła obolałe ciało do wysiłku. Była szczupła i nieszczególnie wysoka, więc liczyła na to że uda jej się przecisnąć na zewnątrz. Wiedziała że nie poprawia tym swego położenia, że tam też byli wrogowie i jej obecność nie przejdzie niezauważona przez nich – ale na ulicy łatwiej będzie liczyć na jakąś pomoc niż w środku apteki. Miała też nadzieję że są tam Zachary i Mathieu.
| próbuję wyjść przez okno – a więc, jeśli mogę, staję na zewnątrz budynku (jeśli jest to możliwe to chcę stanąć prawo-góra, bo o ile dobrze widzę okno zachodzi na kratkę na której stoi Lyanna, a jeśli ułożenie okna jednak wykluczałoby takie ustawienie, to prawo-dół w takim razie)
Nie mogła jednak pozwolić się rozbroić, bo tracąc różdżkę straciłaby tę resztkę kontroli nad swoją sytuacją. Nienawidziła czuć się bezbronna, nie znosiła się też poddawać i uznawać porażki. Musiałaby przełknąć dumę i przyznać że byle młokos ją pokonał, choć tak naprawdę nie potrzebowała dziś nawet wrogów, sama się tak urządziła i znacząco zmniejszyła swoje szanse – nie tylko na teleportację, ale nawet na atak czy obronę.
Pokręciła głową i w akcie skrajnej desperacji szarpnęła za klamkę od okna znajdującego się obok niej. Jeśli ta ustąpiła, Lyanna wspięła się na parapet z zamiarem wyskoczenia przez okno na ulicę, co zapewne przyszło jej z trudem, ale zagryzła zęby i zmusiła obolałe ciało do wysiłku. Była szczupła i nieszczególnie wysoka, więc liczyła na to że uda jej się przecisnąć na zewnątrz. Wiedziała że nie poprawia tym swego położenia, że tam też byli wrogowie i jej obecność nie przejdzie niezauważona przez nich – ale na ulicy łatwiej będzie liczyć na jakąś pomoc niż w środku apteki. Miała też nadzieję że są tam Zachary i Mathieu.
| próbuję wyjść przez okno – a więc, jeśli mogę, staję na zewnątrz budynku (jeśli jest to możliwe to chcę stanąć prawo-góra, bo o ile dobrze widzę okno zachodzi na kratkę na której stoi Lyanna, a jeśli ułożenie okna jednak wykluczałoby takie ustawienie, to prawo-dół w takim razie)
Krew broczyła koszulę, wsiąkając w materiał. Zbyt szybko, jak na jego gust, choć wiedział, jakie mogły być skutki próby teleportacji w takiej sytuacji. Świadomie podjął ryzyko, czując się zdradzonym, odpychając jednak to uczucie od siebie. Walka – mimo wszystko – trwała, przynajmniej dla niego, gdy kolejne uroki, mogące pozbawić go szans na jakąkolwiek reakcją już za chwilę, pomknęły w jego kierunku. W drżącej dłoni uniósł różdżkę, zamierzając podjąć próbę wyczarowania tarczy. Najprostsza, mogąca choćby rozproszyć zaklęcia. Nie łudził się na więcej.
— Protego — ostrożnie, z całą starannością wypowiedział formułę zaklęcia, gdy nieco wycofał się, końcem różdżki kreśląc stosowny gest w stronę oprawców. To od nich tarcza miała go osłonić, choć intencja ta wydawała mu się prawie niemożliwa do wykonania.
Ruch do dołu, potem zaklęcie
— Protego — ostrożnie, z całą starannością wypowiedział formułę zaklęcia, gdy nieco wycofał się, końcem różdżki kreśląc stosowny gest w stronę oprawców. To od nich tarcza miała go osłonić, choć intencja ta wydawała mu się prawie niemożliwa do wykonania.
Ruch do dołu, potem zaklęcie
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Stał się świadkiem wydarzeń spod Apteki i czując zagrożenie ze strony Scamandera i jego wesołej kompanii... Wiedział, że jeśli wróci wymarzą mu pamięć. Oczywiście nieodpowiednim było zostawianie Zachary'ego i Lyanny na pastwę losu, jednak jeśli ktoś miał wyjaśnić reszcie Rycerzy co zaszło... to właśnie będzie on. Padły nazwiska, które mogą się przydać. Jego pomoc na chwilę obecną ograniczyła się do wezwania wsparcia ze strony Ministerstwa Magii, oby dotarli szybko i pojmali człowieka poszukiwanego. Rosier musiał zachować pamięć i podjąć te kroki - chciałby pomóc bardziej, jednak nie mógł zaryzykować, że straci wiedzę na temat tego, kto znajdował się na ulicy i brał udział w całym wydarzeniu. Wychodząc z budynku założył kaptur na głowę i przemykając ciemnymi uliczkami, poszedł poinformować innych o zdarzeniu.
ZT
ZT
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Zaklęcie Keatona było nieudane, jego słowa potoczyły się po aptece. Billy nie był w stanie wyczuć ludzi znajdujących się wokół. Skamander posłał potężne Silencio(108) w stronę Zachary’ego. Ten zdążył się przesunąć nim urok Anthony’ego uderzył, przebijając się przez za słabą tarczę. Padł zdrętwiały. Lyanna pociągnęła za klamkę, okno ustąpiło. Jakoś wgramoliła się na parapet, choć przyniosło jej to dużo trudu i bólu. Czerwone ślady krwi zostawiła za sobą, wychodząc na zewnątrz budynku. Nie widziała nikogo znajdującego się za barierą Salvio Hexia. Za to wszyscy znajdujący się przed apteką mogli dostrzec ją.
- Oho. - mruknął Withelby unosząc różdżkę, nie miał jednak czystego promienia, by trafić kobietę.
- Obscuro. - wybrał Holt, kierując swoją różdżkę w stronę Zachary’ego. Zaklęcie się nie udało. Withelby w tym czasie zbliżył się do mężczyzny i pochylił nad nim z zamiarem odebrania mu różdżki.
Mathieu oddalał się od ulicy na której toczyła się walka.
Mat, twój udział zostaje uznany za zakończony. Nie będziesz w stanie dotrzeć do kogoś na tyle szybko, by był w stanie dołączyć do toczącej się walki.
każde z okien po prawej stronie pozwala - od środka, na dostanie się do niego z dwóch kratek, prowadzi jednak zawsze tylko na jedną, tą która nie ma w swoim polu ściany
Wybaczcie za zwłokę, zamotoałam się w czasie.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
amicus Billy (Lyanna)
żółta linia - Slavio Hexio
magicus - Billy, Keaton, Anthony, Withelby +6 2/3
drętwota- zachary - ST 82(41x2)
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Lyanna: 73/202; -40 (89 szarpane - lewe przedramie, udo, ramie lewe, brzuch, 10 kłute, 30 tłuczone)
Zachary: 79/210 -40 (13777 kłute, 10 tłuczone, 47 szarpane - lewa ręka)
5
- Oho. - mruknął Withelby unosząc różdżkę, nie miał jednak czystego promienia, by trafić kobietę.
- Obscuro. - wybrał Holt, kierując swoją różdżkę w stronę Zachary’ego. Zaklęcie się nie udało. Withelby w tym czasie zbliżył się do mężczyzny i pochylił nad nim z zamiarem odebrania mu różdżki.
Mathieu oddalał się od ulicy na której toczyła się walka.
Mat, twój udział zostaje uznany za zakończony. Nie będziesz w stanie dotrzeć do kogoś na tyle szybko, by był w stanie dołączyć do toczącej się walki.
każde z okien po prawej stronie pozwala - od środka, na dostanie się do niego z dwóch kratek, prowadzi jednak zawsze tylko na jedną, tą która nie ma w swoim polu ściany
Wybaczcie za zwłokę, zamotoałam się w czasie.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
- Withelby:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 90żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 72 - 81 71-80% brak -10 63 - 71 61-70% brak -15 54 - 62 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 45 - 53 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 36 - 44 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 27 - 35 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 18 - 26 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 17 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- holt:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 110żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 89 - 99 71-80% brak -10 78 - 88 61-70% brak -15 67 - 77 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 56 - 66 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 45 - 55 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 34 - 44 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 23 - 33 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 22 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
amicus Billy (Lyanna)
żółta linia - Slavio Hexio
magicus - Billy, Keaton, Anthony, Withelby +6 2/3
drętwota- zachary - ST 82(41x2)
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Lyanna: 73/202; -40 (89 szarpane - lewe przedramie, udo, ramie lewe, brzuch, 10 kłute, 30 tłuczone)
Zachary: 79/210 -40 (
5
Tarcza utkana w pośpiechu, mimo całej motywacji oraz posiadanych resztach sił włożonych w poprawne rzucenie zaklęcie, rozpadła się. Przepuściła zaklęcie niezwykle łatwo w jego oczach, w mgnieniu oka pozwalając mu odczuć, jakie konsekwencje niosła dobrze rzucona Drętwota. Oszołomienie ciało ogarnęło Zachary'ego równie szybko, a brak władzy nad własnymi członkami sprawdził go na bruk Pokątnej, tym razem wbrew woli. Miał jednak własną świadomość oraz wolę, pozostając przytomnym na tyle, by obserwować. Wytężenie umysłu, by choć ruszyć palcem i chwycić różdżkę wymagało od niego niemożliwego wysiłku. Poraniony na różne sposoby nie miał w sobie wystarczającej wiary na dokonanie tego, jednak na przekór własnym myślom próbował to zrobić.
rzucam setkę na wybudzenie się z drętwoty
rzucam setkę na wybudzenie się z drętwoty
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Promień rzuconej wcześniej przez Keatona Casy Araney w pewnym momencie zniknął i nikt - ani Lyanna, ani on - nie byli w stanie powiedzieć, co było za to odpowiedzialne. Urok kilka krótkich chwil później pojawił się ponownie, kawałek dalej, jakby wypluty przez przestrzeń w której zniknął i trafił w Lyannę.
Lyanna, jesteś pod działaniem Casa Aranea, wydostanie się z pajęczyn posiada ST 81, twój wcześniejszy ruch zostaje cofnięty.
Za dwie tury do pajęczyn zejdą się pająki.
MG przeprasza, za popełniony wcześniej błąd. W związku z nim czas na odpis w tej turze liczony jest od tego posta.
uaktualniona mapka:
Lyanna, jesteś pod działaniem Casa Aranea, wydostanie się z pajęczyn posiada ST 81, twój wcześniejszy ruch zostaje cofnięty.
Za dwie tury do pajęczyn zejdą się pająki.
MG przeprasza, za popełniony wcześniej błąd. W związku z nim czas na odpis w tej turze liczony jest od tego posta.
uaktualniona mapka:
Wciąż nie potrafił – nie był w stanie – skupić się wystarczająco, żeby wykrzesać z siebie resztki magii; budziło to w nim frustrację, ale póki co nie mógł zrobić nic więcej poza zaciskaniem zębów i próbowaniem dalej; z błędów i potknięć rozliczy się później – i wróci do ćwiczeń, żeby następnym razem nie odnosić już tych samych porażek. Liczył na to, że istniał dla nich jakiś następny raz.
Obejrzał się na aptekę, przez moment zastanawiając się, czy nie wesprzeć pozostawionego tam Keatona, ale nie słyszał nawoływań o pomoc, wierzył więc, że Burroughs sam poradził sobie z czarownicą. Czarodziej, który walczył z nimi na zewnątrz, z kolei upadł – znieruchomiał, trafiony silnym zaklęciem Anthony’ego. Biorąc pod uwagę jego rany, Billy nie spodziewał się, by miał wstać szybko, nie czuł też potrzeby kopania leżącego – ale chciał poznać odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie, które pojawiło się tej nocy. Pokonał więc resztę dzielącego go od leżącego mężczyzny dystansu, żeby przy nim przykucnąć i ściągnąć w dół zasłaniający jego twarz szal. Trochę było mu z tym dziwnie – z patrzeniem w spoglądające w górę oczy, które jako jedyne były w stanie się poruszać – ale i tak skupił się na zapamiętaniu każdego detalu z tej nieznajomej twarzy, żeby później w podobnych detalach być w stanie ją odtworzyć.
| prawo-dół + dół; przyglądam się Zachary'emu; nie jestem pewna, czy rzut na spostrzegawczość jest w tym wypadku konieczny - rzucam więc na wszelki wypadek, do wzięcia pod uwagę/zignorowania (III poziom biegłości, +60)
Obejrzał się na aptekę, przez moment zastanawiając się, czy nie wesprzeć pozostawionego tam Keatona, ale nie słyszał nawoływań o pomoc, wierzył więc, że Burroughs sam poradził sobie z czarownicą. Czarodziej, który walczył z nimi na zewnątrz, z kolei upadł – znieruchomiał, trafiony silnym zaklęciem Anthony’ego. Biorąc pod uwagę jego rany, Billy nie spodziewał się, by miał wstać szybko, nie czuł też potrzeby kopania leżącego – ale chciał poznać odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie, które pojawiło się tej nocy. Pokonał więc resztę dzielącego go od leżącego mężczyzny dystansu, żeby przy nim przykucnąć i ściągnąć w dół zasłaniający jego twarz szal. Trochę było mu z tym dziwnie – z patrzeniem w spoglądające w górę oczy, które jako jedyne były w stanie się poruszać – ale i tak skupił się na zapamiętaniu każdego detalu z tej nieznajomej twarzy, żeby później w podobnych detalach być w stanie ją odtworzyć.
| prawo-dół + dół; przyglądam się Zachary'emu; nie jestem pewna, czy rzut na spostrzegawczość jest w tym wypadku konieczny - rzucam więc na wszelki wypadek, do wzięcia pod uwagę/zignorowania (III poziom biegłości, +60)
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Billy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Darował sobie ciągnięcie monologu; po raz kolejny jego słowa odbiły się od muru ciszy, ale przynajmniej czarownica, zginająca się z bólu po nieudanej teleportacji, nie sięgnęła ponownie po abesio.
Tak właściwie on również upodobał sobie jedno konkretne zaklęcie, i wracał do niego być może zbyt często, ale chciał rozbroić skrytą pod kapturem kobietę, by jak najszybciej to wszystko zakończyć. Musieli skupić się na zabezpieczeniu apteki.
- Expelliarmus - spróbował raz jeszcze, niezmiennie kierując różdżkę w stronę uwięzionej w pajęczynie, po czym zbliżył się do niej nieznacznie.
poproszę kratkę w górę
Tak właściwie on również upodobał sobie jedno konkretne zaklęcie, i wracał do niego być może zbyt często, ale chciał rozbroić skrytą pod kapturem kobietę, by jak najszybciej to wszystko zakończyć. Musieli skupić się na zabezpieczeniu apteki.
- Expelliarmus - spróbował raz jeszcze, niezmiennie kierując różdżkę w stronę uwięzionej w pajęczynie, po czym zbliżył się do niej nieznacznie.
poproszę kratkę w górę
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Niestety Lyannie tylko wydawało się że ma szansę uciec. Wszystko dziś sprzysięgło się przeciwko niej i jej szansę ucieczki zostały przekreślone. W jej obecnym stanie, kiedy była ciężko ranna, dalsze próbowanie Abesio nie miało sensu i mogło tylko pogorszyć jej stan. Pajęczyna uniemożliwiała jej również ucieczkę przez okno. Przez chwilę kalkulowała w głowie, zastanawiając się. Uwłaczało to jej godności i stanowiło to dla niej upokorzenie równie wielkie jak te żałosne czary którymi popisywała się desperacko próbując uciec, ale nie pozostało jej już nic innego jak poddanie się. Nie czyniła tego z tchórzostwa, a czuła, że tylko tak mogła spróbować coś dla siebie ugrać – pozorując uległość i chęć zakończenia walki. Tym bardziej że nie słyszała głosów towarzyszy, więc wiele wskazywało na to, że porzucili ją na polu walki, uciekli i pozostawili ją bez wsparcia. Sama przeciwko liczniejszym wrogom w takim stanie w jakim była nie miała szans i dobrze o tym wiedziała. Nikt jej nie pomoże, była zdana tylko na siebie.
- Dobra, poddaję się! – krzyknęła, widząc że mężczyzna nie zamierza pozostawić jej w spokoju. A ona nie miała już szans uciec ani go zranić. Miał rację w swoich wcześniejszych słowach, bardzo niechętnie musiała to przyznać. Z każdą kolejną kroplą krwi upływającą z ciała była coraz słabsza, a wiedziała, że do pajęczyny zaraz nadciągną pająki i ich ukąszenia wnet pozbawią ją i tych resztek sił. Nie zostało jej wiele czasu w przytomności. Schowała różdżkę do kieszeni i uniosła obie ręce w górę, oddychając szybko. Dawno nie czuła się tak poniżona i naprawdę wiele ją ten gest kosztował, ale nie zamierzała bawić się w bohatera, nie była jakąś cholerną Gryfonką. Instynkt przetrwania nakazywał zrobić właśnie to, tym bardziej że miała zbyt wiele do ukrycia, a musiała to chronić. Bezpieczniej będzie nie kontynuować bezsensownej, skazanej na klęskę walki; może dzięki temu łatwiej uda jej się wykaraskać z kłopotów. I jeśli kiedykolwiek będzie następny raz, musiała być na to lepiej przygotowana. Dziś zawiodła – i siebie, i rycerzy.
- Dobra, poddaję się! – krzyknęła, widząc że mężczyzna nie zamierza pozostawić jej w spokoju. A ona nie miała już szans uciec ani go zranić. Miał rację w swoich wcześniejszych słowach, bardzo niechętnie musiała to przyznać. Z każdą kolejną kroplą krwi upływającą z ciała była coraz słabsza, a wiedziała, że do pajęczyny zaraz nadciągną pająki i ich ukąszenia wnet pozbawią ją i tych resztek sił. Nie zostało jej wiele czasu w przytomności. Schowała różdżkę do kieszeni i uniosła obie ręce w górę, oddychając szybko. Dawno nie czuła się tak poniżona i naprawdę wiele ją ten gest kosztował, ale nie zamierzała bawić się w bohatera, nie była jakąś cholerną Gryfonką. Instynkt przetrwania nakazywał zrobić właśnie to, tym bardziej że miała zbyt wiele do ukrycia, a musiała to chronić. Bezpieczniej będzie nie kontynuować bezsensownej, skazanej na klęskę walki; może dzięki temu łatwiej uda jej się wykaraskać z kłopotów. I jeśli kiedykolwiek będzie następny raz, musiała być na to lepiej przygotowana. Dziś zawiodła – i siebie, i rycerzy.
- Upewnijcie się, że nie ma przy sobie jakichś niebezpiecznych specyfików. Przed zaatakowaniem nas wypił jakiś eliksir - może mieć ich więcej- ostrzegł Skamander opuszczając trzymającą różdżkę dłoń wzdłuż ciała. Nie miał możliwości poprowadzenia odpowiedniego uroku w stronę ani rannego mężczyzny, ani też znajdującej się w budynku apteki postaci. Zapowiadało się jednak, że nie było takiej potrzeby Poruszył więc nią chcąc wywołać zaklęcie który pomoże mu ustalić czy w ich kierunku zbliżał się jakiś patrol z jednej lub też z drugiej strony ulicy, czy też jednak mieli jeszcze czas dla siebie - Homenum Revelio
Find your wings
Apteka Sluga i Jiggersa
Szybka odpowiedź