Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki przy ścianie
AutorWiadomość
Stoliki przy ścianie [odnośnik]19.09.15 19:25

Stoliki przy ścianie

★★
Kolejna część stolików, tym razem ulokowanych na obrzeżach sali. Są zwykle zajmowane przez stałych bywalców Dziurawego Kotła, osoby wynajmujące – często na stałe – pokoje na piętrze. Odcinają się tutaj od nadmiernego hałasu, w spokoju mogą wypić kufel piwa lub zjeść potrawę przyniesioną przez kelnerkę, przy czym mając doskonały widok na wszystkich gości w Kotle. Ciężko tutaj o wolne miejsce, lecz kto wie, może właśnie natrafiłeś na dobrą duszę, która pozwoli ci się przysiąść?

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, gargulki, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]24.09.15 20:05
|17.07.1955, po meczu towarzyskim


Kilkoro czarodziejów, których obuwie ciągle było utytłane w błocie z moczarzysk w Kornwalii, a szaty części z nich ciągle przypominały o niedawno rozegranej grze, pojawiło się w progach Dziurawego Kotła. Pozostała dwójka wyglądała raczej zwyczajnie. O ile tak można by określić arystokratę w swoim odzieniu dziennym. Które definitywnie się wyróżniało. Cóż.
Czy istniało lepsze miejsce na podobne zbiorowisko? Tu mogli bez obaw zostać w swoich szatach i nie wyglądać na dziwaków. No i prawdpodobieństwo burd było mniejsze niż u Bobby'ego. Nie, żeby nie lubiła tamtej miejscówki. Ale to nie ona dziś wybierała.
Selina chwilę przetwarzała to, co działo się jeszcze kilka chwil temu na boisku. Zażyłość pomiędzy jej kolegą z drużyny (i nie tylko) a brunetem, który... nie mógłby okazać jej większej rezerwy, gdy bez ukrycia skrzywił się na jej odpowiedź, a następnie ograniczył się wyłącznie do zdawkowego skinięcia głową. Czy mogła zrobić coś w odpowiedzi poza prychnięciem pod nosem i oddaniem gestu? Oczywiście nie poświęcała mu więcej uwagi. A przynajmniej nie przykuwała do jego pleców wzroku. Mimo że jej myśli rozważały kim on jest i jakie ma znaczenie. Chyba widziała go już wcześniej. Ale jakoś nigdy specjalnie nie paliło jej się, by poznać tajemniczego nieznajomego. Nie była pieprzonym papieżem, by poznać wszystkie owieczki żyjące na kuli ziemskiej, prawda? Poza tym to byłoby praktycznie fizycznie niemożliwe. Poznać trzy miliardy ludzi, ich imiona i twarze? To brzmiało jak cel na życie, owszem. Dosyć ambitny. I w dodatku na całkiem długie życie. I brzmiało jak coś, co można robić bez końca. I nigdy nie dopełnić. Ty w sumie byłoby cholernie smutne wyzwanie. A Lovegood robiła inne smutne rzeczy w swoim życiu. Jak na przykład zaprzepaszczała miłość swojego życia, udając, że to nic takiego. A potem spotykała jego narzeczoną na boisku i miała ochotę wcisnąć jej znicz do ust i mieć nadzieję, że się nim udusi. A potem porwać ukochanego, by miała go już na wyłączność jak i walczyć z chęcią przebicia mu serca, by poczuł podobny ból do jej własnego. Wymiar sadyzmu kończył się jednak na jej myślach.
-Ja też nie będę ci przypominać kto odpadł pierwszy, Avery.-odpowiedziała mu, ograniczając gilotynę do uroczego, niemalże niewinnego uśmiechu i... cóż, chyba niekoniecznie mówili w tym momencie o piciu. A przynajmniej nie ona. Zaraz potem zmarszczyła brwi i obejrzała się na swoich towarzyszy.-Mówię o tobie, by nie było wątpliwości.-wskazała palcem na Sorena, by rzucić Perseusowi krótkie spojrzenie, jakby ostrzegając go, by nawet nie zaczynał. Nie miała pojęcia czego, ale... mogło to być cokolwiek.
Wcisnęli się na wolne miejsce, kompletnie ignorując obecnych w tej części baru. A przynajmniej osa zamierzała być obojętna, dopóki ktoś nie wykrzyknie, że ją uwielbia i chce zdjęcie. Wtedy obdarzy jegomościa łaskawym wzrokiem i nawet się uśmiechnie. Chyba, że się okaże, że wcale nie jest fanem. Zawsze była dosyć agresywna w stosunku do osób próbujących ją umniejszyć. Awantura? Cóż, przylepiała się do niej jak rzep do psiego ogona. Niestety. Ale ten wieczór z pewnością będzie miły i spokojny. W takim towarzystwie...?
-Ciekawe kto dzisiaj odpadnie pierwszy, hm?-zagadnęła, gdy zajęła miejsce i uśmiechnęła się chytrze, poruszając brwiami. Wyzwanie? Och, tak, chłopcy, szykujcie się. Dobrze wiedziała jak uwielbiają rywalizację. I sprowadzanie takich jak ona do parteru. I vice versa.
A szkło stanęło na stole.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki przy ścianie ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]26.09.15 16:44
Wszędzie dobrze, ale w Londynie najlepiej.
Avery nie był lokalnym patriotą, nie czuł przywiązania do stron, z których pochodził, ale stolica Anglii była dla niego bardzo ważna. Chociażby ze względu na ciągle rosnącą liczbę barów, które tutaj odwiedził. Teraz cieszył się jeszcze bardziej, że znajduje się na bezpiecznym i suchym podłożu „Dziurawego Kotła”. Szatę miał lepką i ciężką od solidnej mżawki, a buty przemoczone od przemierzenia chociażby tych kilu kroków po błotnistej murawie. Nie był jednak poirytowany, w głowie wciąż kołatała mu się radość z tej pojedynczej, dobrze wyprowadzonej akcji na boisku oraz rekordowej wygranej. Należy cieszyć się z małych rzeczy, więc świętowanie jest całkowicie uzasadnione.
Ich zwyczajowe, trzyosobowe grono dziś przywitało nowego członka. Søren nie wiedział, co o tym myśleć. Wiedział, że Perseus zna Selinę, ale nie wiedział jak bardzo, chociaż to i tak rozwiązywało jeden problem. Innym, zdecydowaniem większym była Lovegood w zestawieniu z Amodeusem. Dwa silne charaktery, o czym zdołał się już przekonać na własnej skórze. Miał wielką nadzieję, że uda mu się wyjść z tego niezobowiązującego spotkania w całości.
- Nie pokazuj palcem, bo ktoś ci go odetnie – odparł jedynie na jej słowną zaczepkę. Cieszył się, że przynajmniej jeszcze nie teraz nie oberwał od Osy. Może po alkoholu zrobi się milsza i znów wrócą na zwyczajowy tor przyjemnych rozmów, jakie potrafili prowadzić. Co prawda zazwyczaj byli wtedy sami, ale chyba to nic nie zmienia, prawda?
Wybrali odciętą od głównego zamieszania część baru, która sprzyjała prywatności. Nie przepadał za fanami, którzy siłą rzeczy pojawiali się po tych kilku latach, jakie spędził w głównym składzie drużyny. Zawsze starał się być miły dla ludzi, nie chciał przez przypadek zabić w jakimś młodzianie pasji do sporu przez swoją impertynencję. Jednak ta cała uwaga męczyła go. O wiele bardziej preferował anonimowość, której poskąpioną mu już od samego urodzenia przez przyjście na świat w znaczącej rodzinie. Wydawało mu się, że jako jedyny z całego towarzystwa nie czuł się korzystnie w sytuacji, w jakiej przyszło mu żyć. Od małego dusił się w pętach narzuconych mu przez sztywne obyczaje. Dlatego właśnie wybrał Quidditch. Żeby wznieść się w powietrze, pozbyć się wszystkich natrętnych myśli, bolesnych problemów. Tylko miotła leciała tak szybko, aby mógł uciec.
- Chcesz robić zakłady Lovegood? – spytał siadając obok niej. Nie tyle z wyboru, co z przypadku, bo akurat szedł za nią. Oczywiście też zupełnie niezamierzenie. Nie podobało mu się, że kobieta chce zrobić z ich zwyczajowego rytuału zawody. Wtargnęła do ich męskiego świata i postanowiła wywrócić go do góry nogami. Nie miał jednak zamiaru dać jej satysfakcji pokazując swoje niezadowolenie. Zapewne złośliwie obróciłaby to na jego niekorzyść, sugerując, że boi się odpaść jako pierwszy. Czego w ogóle się nie bał, bo był całkiem zaprawiony w sztuce zapijania się w trupa. Jeśli trunek nie był naprawdę wysokoprocentowy to potrzebował go całkiem sporo, aby wywołać w głowie przyjemne szumienie.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]26.09.15 22:23
Aż dziw bierze, że to powiem, ale nie ma to jak stara, szaro-bura, londyńska pogoda. Zero koszmarnych ulew, całkowity brak zawieruch, które atakowały widzów tego nieszczęsnego meczu z zamiarem pourywania wszystkich kończyn i wybiciem gałek ocznych drugą stroną głowy. Och, jaka miła, nudna atmosfera. Dziurawy Kocioł, jakże... ciekawy przybytek. Nie żeby Amos był jakimś koneserem przyjaznych magicznie barów i pubów. Zwykle pijał w domowym zaciszu, niewiele, ot kilka butelek ognistej do dobrej książki. Fakt, zdarzały mu się spontaniczne wypady "na miasto', ku właśnie takim przybytkom, lecz nie było to częste wydarzenie. Tan przywilej, ba!, zaszczyt, obejmował bardzo niewielkie grono. Włącznie z nim samym, było ich trzech, niczym jakiś tam mugolskich muszkieterów, co to nosili śmieszne wąsy. Dziś, wyjątkowo, było ich więcej. Do tego to mieszane towarzystwo. Ech, Persi bez cienia zawahania kantował. Pijackie przygody można było opuszczać w towarzystwie ślicznych dzierlatek, a nie zapraszać je przed, aby ułatwić sobie zadanie. Co to miało być? Jawne oszustwo. Tym bardziej, że najwidoczniej tylko Prince jej nie znał. Spisek, zdrada Averych, o, ot co! Lecz nie miał zamiaru marudzić na ten temat. on nie potrzebował pomocy dydaktycznych, przy tego typu tematach. Nie musiał iść na łatwiznę, jak co poniektórzy.
Nieco cicho jak na siebie, przebywał w towarzystwie prawie idealnym. Kiedy tylko znaleźli się w tym jakże klimatycznym pubie. Mos skierował swoje kroki nieco w bok, z dala od grupki. Udał się do dziwnych "filarów", na których od czasu do czasu wywieszano plakaty czy listy gończe. Przeszedł za jeden z nich, a zza niego natychmiastowo wydobył się słaby blask i dziwne pyknięcie, przypominające "szczeknięcie", jakie wydaje podpalony wodór. Kiedy Amodeus dołączył do swoich towarzyszy, z którymi miał spędzić dzisiejszy wieczór, był nieco odmieniony. Po pierwsze nie miał na sobie już ubrudzonych od błota, mokrych ubrań, które przyklejałby się do jego boskiego ciała. Nawet buty miał zmienione, a włosy wysuszone. Dwa, dookoła niego unosił się specyficzny zapach, mieszanka czegoś chemicznego i czerwonych pomarańczy, och, i cynamonu. Grunt, to zrobić dobre wrażenie.
Mężczyzna uniósł nieco brwi, jedynie tym wyrażając swe zdziwienie zastałą sytuacją. Nie do końca rozumiał "sprzeczkę", która odbywała się o jakiś zakład... Świetnie, kolejna herezja wprowadzona do tego jakże tradycyjnego rytuału. Z lekki niesmakiem popatrzył na parkę, która zasiadła po jednej stronie stołu, a sam zajął miejsce przy Perseuszu, jego oddanym kompanowi w piciu. Z jego twarzy całkowicie zniknął wyraz niezadowolenia i spojrzał, nieco zbyt radośnie, w stronę Persiego.
- Nie bój się, nie zapomniałem o twojej małej prośbie. - zaśmiał się, przypominając sobie jego zdanie na temat mosiowej znajomości języków inteligentnych, obcych ras. - Nauczę cie kiedyś tego charczenia. - nałożył dziwny akcent na to słowo, jakby mieszankę rozbawienia oraz dramatycznej grozy, cóż za kontrast.
Oparł swoją nieco obrośniętą zarostem brodę o dłoń, która usadowił na blacie stołu. Wpatrywał się przez chwilę w przestrzeń, jakby nieobecny, trybiki w jego głowie pracowały, a odruch przygryzienia wargi sam wypłynął na powierzchnię. Przerywał swa konsternację, pochylając się ku Persowi. Zbliżył swoje usta ku jego uchu na niebezpiecznie bliską odległość. Gdyby miał taki kaprys, Avery mógłby stać się niczym ten szalony, mugolski malarz. Z rozbawieniem dmuchnął w jego ucho, dobrze sobie zdając sprawę, że tak bliskie kontakty miedzy przyjaciółmi potrafiły wprowadzić Persiego w niepotrzebne zakłopotanie. Z premedytacją nie zwrócił uwagi na dwójkę ich towarzyszy, jakby przy stoliku nie było nikogo innego.  
- Chyba stracisz dzisiejszą zdobycz. - wyszeptał konspiracyjnie, na tyle cicho, że nie było strachu, iż dotrze to do uszu kogoś nieodpowiedniego. - Jaka szkoda... - zerknął w stronę pozostałej dwójki, nie zmieniając przy ty pozycji, dalej szepcząc. - Widocznie woli szczenięce oczka. - dodał, po czym zaśmiał się, jakby opowiedział właśnie bardzo zabawny kawał. - Widzisz, w tym właśnie tkwi sekret moich bulgotków. - powiedział już normalnie, tak aby inni go usłyszeli.
Oczywiście, było to tylko nic nieznaczące, delikatne droczenie się. Taki odpowiednik sportu w przyjacielskim gronie, a obecna tu dwójka Averych była jego ulubionymi przeciwnikami, a może grali w tej samej drużynie? Naprawdę, ciężko rozpracować reguły w tej jakże pokręconej grze.
Amodeus Prince
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie Tumblr_no98ajdm5Q1ta09lpo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t751-amodeus-carter-prince https://www.morsmordre.net/t847-abaddon#3824 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-west-country-dolina-godryka-15 https://www.morsmordre.net/t1126-amodeus-prince#7437
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]27.09.15 0:51
Podróże kształcą, ale nie wszystkie. Wyprawa do Kornwalii w tę parszywą pogodę była właśnie takim wyjątkiem, dlatego też chyba wszyscy zgodnie odetchnęliśmy z ulgą, gdy postawili już stopy w Dziurawym Kotle, który każdy zna na wylot. Co prawda na co dzień na nasze maratony barowe wybieramy lokale w odrobinę innym stylu, ewentualnie obniżając renomę odwiedzanych miejsc wraz z upływem czasu i alkoholu, ale cóż, wszystko lepsze niż moknięcie na tych moczarach.
Jak widać jednym zdaniem można wprawić w konsternację jednocześnie aż trzy osoby i tak też się stało, gdy rzuciłem zaproszenie, by Selina do nas dołączyła. Oczywiście, nie byłaby sobą, gdyby tak po prostu odpuściła, dając mi tym samym powody do sądzenia, że wymięka, więc chyba mimo wszystko odzyskała rezon najszybciej z grona moich dzisiejszych towarzyszy. Zawiłości naszych relacji lub w ogóle fakt, że najwyraźniej jakieś relacje z ową Osą mam, musiały być co najmniej zaskakujące, a mnie na usta samoczynnie wkradał się uśmiech numer sześć, gdy Amodeus robił nieco pochmurne miny z powodu dodatkowej duszyczki na naszym popołudniu w barze.
Zanim usadowiłem się przy stoliku naprzeciwko Seliny i Sorena, osuszyłem się i doprowadziłem nieco do przyzwoitego stanu, by po chwili machnąć krótko do obsługi, by się do nas pofatygowali. Najlepiej od razu z trunkiem, bo wiadome było, że na herbatkę nie przyszliśmy.
- Moja droga, nie mam w zwyczaju odpadać, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mówisz do mnie. - oznajmiłem wesolutkim tonem, by uśmiechnąć się jeszcze do Sorena, by nie miał mi za złe tego niewinnego żartu jego kosztem. - Amo, to nie randka, nie musiałeś się tak dla mnie perfumować! - zaśmiałem się, gdy Prince usiadł koło mnie, a do moich nozdrzy doleciała mieszanka przeróżnych zapachów, które na pewno nie mówiły "zmokłem jak kura na bagnie i chcę się spić jak szpadel". - Czekam z niecierpliwością na pierwszą lekcję. - poruszyłem szybko brwiami w taki sposób, jakby kogoś faktycznie dało się poderwać na naukę charczenia, ale kto wie, może Mosiek taki talent posiada!
Całe szczęście, że z Princem znamy się nie od dziś, bo w przeciwnym razie nie siedziałbym sobie tak spokojnie, gdy ten pochylił się, wkraczając w moją strefę prywatną do tego stopnia, że jego oddech przy każdym kolejnym słowie łaskotał moją skórę. Ledwie powstrzymałem się jednak od uniesienia brwi w zdziwieniu, gdy dotarły do mnie coraz to kolejne konspiracyjne wypowiedzi.
- Naprawdę, to takie proste? - ach te bulgotki omawiane w towarzystwie, ciężki orzech do zgryzienia. - Wydaje mi się, że nie zostanę fanem bulgotków w tym wydaniu, niemniej jednak dziękuję za troskę. - dodałem po chwili, mając nadzieję, że Amo zrozumie, że bulgotkiem, o którym mówię jest Selina i że wcale nie miała być moją dzisiejszą zdobyczą. Nie wypada mi przecież odszeptywać równie konspiracyjnie.
- Selino, Sorenie, życzę wam ambitniejszych meczy w przyszłości i poważniejszych rywali, byście mogli w pełni się wykazać. Napijmy się więc za dzisiejsze i wszystkie następujące rozgrywki. Obyśmy nigdy więcej nie musieli kibicować w tak parszywych warunkach. - szkło już wylądowało na stole, zrobiliśmy więc z niego użytek i gdy każdy chwycił w dłoń pełną szklankę, wzniosłem ten oto piękny toast. Powinienem chyba zostać zawodowym wodzirejem-retorykiem czy coś. Cały świat przede mną.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]27.09.15 11:03
Na słowa blondyna miała ochotę się roześmiać, a dokładniej na jego nieudolną przestrogę. Ściągnęła jednak śmiech do wyrazu zdumienia, składając usteczka w "o".
-Och, a kto niby? Chyba nie ty?-zapytała, może tylko troszeczkę zaczepnie i zdecydowanie nieco zbyt wesoło jak na fakt, że jeszcze pięć minut temu musiała patrzeć na facjatę Gwendolyn Morgan, której istnienie przyprawiało ją o podniesienie ciśnienia, ścisk czaszki, szczęki, palców, zębów, nozdrzy, a także zabójcze myśli, które były kierowane w jej stronę, a przyozdobione marzeniami o jej rychłym wąchaniu kwiatków. Od spodu.
I, cóż, już była zadziwiająco miła, patrząc na fakt, że sama nie złapała za długie, jakże użyteczne palce swojego uroczego kolegi z drużyny i nie zagroziła mu, że zaraz jego członki będą musieć się pożegnać z bytem. Widzicie? Była miła. Nawet zdobyła się na żart.
Momentalnie przeniosła uwagę na drugiego nosiciela nazwiska, którego dźwięk tak często miała na ustach. -Zobaczymy jak będzie tym razem, Perseusie.-na twarzy czaił jej się uśmiech, a oczy zwęziły się nieco.
Chyba dzisiaj byliśmy na nieco bardziej pokojowej stopie. Lub z takiej zaczynaliśmy. A może była to kompletnie nudna neutralność, którą powodował fakt, że tak trudno skupić uwagę na jednej osobie przy aż dwóch innych towarzyszach? Bo to skupienie powodowało napięcie. To śledzący, czujny wzrok wywoływał iskry.
I żadna komórka jej ciała nawet nie przypuszczała, że jej zachowanie może mieć coś wspólnego z załamaniem nerwowym, bo właśnie się dowiedziała, że ta cholerna dwójka wróciła do siebie, a za 2 lata będzie oglądać zdjęcia ich dzieci w każdej czarodziejskiej gazecie i nawet wyjazd na drugi koniec świata nie pomoże, bo Quidditch i jego gwiazdy były obecne, do cholery, wszędzie!
-Boisz się, że przegrasz, Avery?-odparowała mu momentalnie, spokojna niczym tafla jeziora, niezakłócona i niezmącona jakąkolwiek emocją. No, może sam fakt, że odpowiedziała tak szybko, niemalże wchodząc mu w słowo, mógł być odebrany za nieco agresywny.
Popatrzyła na nadchodzących, przyszłych kompanów i lekko uniosła prawą brew, patrząc na tego obcego. W sumie to nawet jej się nie przedstawił. Ale nie było to ważne, prawda? Już kilka razy zwracali się do niego jakimiś przezwiskami, może w końcu jej uszy zaszczyci wydźwięk jego pełnego imienia. Nie, żeby przez tą niewiedzę nie mogła spać w nocy.
Nie odrywając spojrzenia od mężczyzn siedzących przed nią, przechyliła się w stronę Sorena, naśladując ruchy Amodeusa, uśmiechając się bezczelnie.
-Twój znajomy chyba nie jest zbytnio zachwycony moją obecnością.-zauważyła, rozbawiona, zniżając głos do szeptu.
Lovegood nie użyła zaklęcia wysuszającego ani czyszczącego, a jedynie ograniczyła się do zrzucenia z ramion przemokniętego płaszcza. Rozpuściła jeszcze tylko włosy, by ułatwić im wyschnięcie. Słyszała w oddali trzaskanie w kominku i niemalże czuła jego ciepło. I robiła wszystko, by odkleić od siebie mus bycia perfekcyjnie wyglądającą kobietą.
Ponownie głos drugiego Avery'ego przywołał jej uwagę, a palce automatycznie otuliły zimne szkło.
-Och, definitywnie przydaliby się poważniejsi rywale. Cóż, i oby klimat nam się zmienił.-parsknęła, unosząc szklankę, by już za niedługo ją opróżnić.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki przy ścianie ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]28.09.15 17:41
- Nie, ja nie. Mam za duży pożytek z twoich palców – odrzekł spokojnym tonem, nie dając się jej sprowokować. Oczywiście chodziło mu o Quidditcha, przecież była wspaniałą ścigającą, prawda? Żadne inne czynności wykonywane rękoma nie kołatały mu się po głowie, ani jedna. Jednak uśmiech mimowolnie wpełzł na jego wargi. Może jednak nikt nikomu nie wydłubie dziś oczu.
Aby zrealizować ten górnolotny plan postanowił nie wdawać się w wymianę zdań między Lovegood a kuzynem. Był co prawda mocno zaintrygowany relacjami, jakie między nimi panowały, ale nie sądził, że byłby w stanie dowiedzieć się czegokolwiek w tym momencie. Trzeba zostawić ten temat na inną, zakrapianą alkoholem noc w towarzystwie jednego z tej dwójki. Ewentualnie pozostaje liczyć, że języki rozwiążą im się po przyswojeniu słusznej liczby procentów. Wszystko jest możliwe.
Gdy czekając na resztę towarzyszy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie miał ochotę wstać, klasnąć w dłonie i zawołać „A nie mówiłem?!”. Kobiety są takie przewidywalne. Uderzają w najoczywistszą strunę. Chociaż jednocześnie zamknęła mu usta, bo szczerze nie wiedział, co odpowiedź. Była wyrafinowanym graczem w niezbyt prostej grze słów, zdołał się już o tym przekonać. Każde źle dobrane zdanie mogło zostać bez problemu użyte przeciwko niemu. Rozejrzał się po pomieszczeniu w rozpaczliwej próbie odnalezienia odpowiedzi. Jednak jego przyjaciele dopiero się do nich zbliżali, a każda chwila zwłoki działała niekorzystnie na sytuację, w której się znajdował. Odwrócił się więc w kierunku Osy i zlustrował ją spokojnie wzrokiem. Chował zawahanie za idealną maską obojętności.
- Tak. Bo kto wtedy zaniesie mnie do domu? – odpowiedział uśmiechając się lekko. Nie było sens zaprzeczać, bo nie wybrnąłby wtedy z tej patowej sytuacji. Uwagę Sørena odciągnęło pojawienie się pozostałej dwójki. Z zaskoczeniem odnotował, że Amodeus wygląda jakby zdążył skoczyć do domu i się przebrać. Widocznie wpadł na słuszny pomysł pozbycia się mokrego problemu za pomocą czarów. Co było bardzo dobrym pomysłem, bo blondynowi właśnie zaczęły kapać kropelki wody z włosów na twarz. Przeczesał niesforne kosmyki palcami wprowadzają je w jeszcze większy zamęt, ale chroniąc oczy przed zalaniem. Pozostawało mieć nadzieję, że wyschnie w ciepłym wnętrzu „Dziurawego Kotła”.
- Pachniesz jak stary piernik na Boże Narodzenie – rzucił do przyjaciela z rozbawieniem przyglądając się jego nowemu ubraniu. Musiał przyznać Perseusowi rację, prezentował się teraz najbardziej elegancko z pośród ich czwórki. W połączeniu z teatralną szopką, którą odstawiał teraz szepcząc Averyemu na ucho wyglądał po prostu komicznie. Z drugiej strony Søren był zaintrygowany, co też takiego mówi. Czyżby mama nie nauczyła go, że nie ładnie jest szeptać w towarzystwie? Nie miał jednak czasu na rozważenie, co jest tak ciekawego, bo nachyliła się w jego stronę Selina.
- Ciężko trafić w jego gust – odparł równie cicho, nie odwracając wzroku od kompanów naprzeciwko. Usta wykrzywił mu ironiczny uśmieszek. Jasne, bo na pewno im uwierzy, że chodzi o gobliński. Znał ich obu zbyt długo, żeby dać się na to nabrać. Niestety nie umiał czytać z ruchu warg, a ich mamrotanie było niedosłyszalne w panującym w lokalu szumie. Wielka szkoda.
- Dzięki – rzucił po wspaniałym wywodzie swojego kuzyna. Miał chłopak zadatki na mówcę. Uniósł swoją pełną szklankę i chociaż skupiał się na wznoszonym toaście to kątem oka złapał spojrzenie przyjaciela, ciekaw, co też on knuje.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]29.09.15 20:35
Cóż, zapach który tak bardzo przykuł sobą uwagę, o dziwo nie był wcale zamierzony. Powiedzmy, że to taki drobny efekt uboczny zaklęcia, które na siebie rzucił. Biorąc pod uwagę inne możliwości wynikające z czarów, ten nie był aż tak zły. Zawsze mogła mu wyrosnąć trzecia ręka, prawda? O, o, albo dodatkowa para nogawek! To by było coś! Ciekawe, jak na to zareagowaliby jego przyjaciele. Oczywiście, o taką pomyłkę nie trzeba było się martwić. Kto jak kto, ale Amoś takich błędów przy czarowaniu nie robi.
- Dla ciebie wszystko, Ang Gijak-Ishi. - puścił oczko Persowi i jak to miał w zwyczaju, nie przetłumaczył tego, co właśnie powiedział. A co, niech myśli czy właśnie go obraził czy wręcz przeciwnie. - Och, jak te, które piekła moja mama? - nie dał po sobie poznać, że była to jawna kpina. Jego matka nigdy czegoś takiego by nie zrobiła, a nawet jeśli, to on by nie miał prawa chociażby na to spojrzeć. Ot, rodzinne niesnaski.
Pochłonięty rozmową z bliższym mu Averym, a przynajmniej w tej chwili, zdawał się nie zwracać uwagi na to, co działo się po drugiej stronie stołu. Pozory mylą, a wiadome jest to nie od dziś. Każdy uśmiech czy gest zostanie wykorzystany przeciwko tobie, ot, żelazna zasada tej ich małej, specyficznej gry. Jedyna reguła, trzeba napomknąć, bo o wszystkie chwyty dozwolone, nie muszę wspominać, prawda? Tak długo, jak było zabawnie, rzecz jasna.
Prince nie dawał po sobie poznać, czy przejął się mały plagiatem, który właśnie odegrała kobieta. Jak to się mówi? Kopiowanie jest największą formą komplementu? Och, coś takiego. Na całe szczęście, przy takich warunkach, ciężko będzie zobaczyć delikatne drgnięcie butnego uśmiechu czy nieznaczne uniesienie brwi. Mimo treningu za ladą, Amos czasami miewał drobne trudności w przywdziewaniu maski. Uśmiechnął się w stronę Perseusa, uważając temat za zamknięty. Powiedzmy, że mu uwierzył, powiedzmy...
- Wyglądasz, niczym mokry Trzminorek. - rzucił lekko rozbawiony, spoglądając na Sørena, całkowicie ignorując fakt, że w ich towarzystwie nie tylko on pozostawał przemoczony.
Zerknął na podane trunki. Jak zwykle czegoś brakowało. Ech, nigdy się nie nauczą, zawsze to samo. Z wprawą dyrygenta stuknął różdżką w szklankę, a w cieczy zatańczyły trzy kostki lodu. Nie ważne jest, iż przed chwilą było mu zimno, pomimo buchającego ognia w kominku. Amos nie pija whisky bez lodu, nigdy. Kiedy skończył swe czary, wzniósł nieco szklankę, przyłączając się tym samym do toastu. Nie za bardzo wiedząc, co powinien dodać, po prostu napił się, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, które rozlało się po jego gardle. Jednocześnie działał w innej strefie. Noga swoją odnajdując nogę Averego, który siedział naprzeciwko niego. Bezceremonialnie kopnął go w łydkę, unosząc przy tym brwi w lekkim zdziwieniu, jakby smak trunku go zaskoczył. Przez ułamek sekundy, mogłoby się wydawać, że wystawił mu język, a może to tylko przywidzenia? Za co takie traktowanie? Cóż, zawsze znajdzie się powód... Tym razem zrobił tak, ponieważ miał na to ochotę. Dziwne uczucie, którego nawet nie potrafił nazwać. Ach, tak, chyba wiem, zazdrość to się zwało? O co? Któż to wie... na pewno nie ja!



I'll stop time for you
The second you say you'd like me too
I just wanna give you the Loving that you're missing...


Amodeus Prince
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie Tumblr_no98ajdm5Q1ta09lpo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t751-amodeus-carter-prince https://www.morsmordre.net/t847-abaddon#3824 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-west-country-dolina-godryka-15 https://www.morsmordre.net/t1126-amodeus-prince#7437
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.10.15 18:24
- Wprost nie mogę się doczekać, Selino. - jakżeby tu nie zareagować na taki piękny uśmiech Lovegoodówny i słowa słodkie jak miód? Żadne z nas chyba nigdy nie wie, kiedy należy powiedzieć stop, może właśnie dlatego już tyle razy doprowadziliśmy siebie na skraj wytrzymałości? I nawet o krok dalej, co wspominam z krzywym uśmiechem rozciągającym usta, dokładnie takim jakim w tym momencie obdarzyłem Szelkę. Czy każdy przy naszym stole musi mieć tajemnicze relacje, wprawiające innych w konsternację? Chociaż może tak jest ciekawiej.
- Świetnie, zapamiętam to sobie. - bo czy istnieje na tym świecie coś lepszego, niż obietnice, na które się później można powołać? Zmarszczyłem nieco brwi, słysząc następną serię charczenia i chociaż nie mam pojęcia, co to do cholery miało znaczyć, mam nadzieję, że Mosiek ze względu na naszą wieloletnią przyjaźń ma wystarczająco dużo przyzwoitości, by nie obrażać mnie prosto w twarz. - Właśnie, korzystając z okazji, że zebraliśmy się w tym zacnym gronie i wciąż jesteśmy jeszcze w stanie artykułować wszystkie dźwięki, pragnę oznajmić, że mój ślub odbędzie się w grudniu, mam więc nadzieję, że już teraz zarezerwujecie sobie termin na tygodniowe przedświąteczne wesele. Odmowy nie przyjmuję, dziękuję za uwagę, koniec ogłoszeń parafialnych. - wtrąciłem jeszcze, upewniając się, że Soren chociaż przez kilka chwil słucha nie tylko słów swojej koleżanki z drużyny. Zaproszenia oczywiście zostaną rozesłane w późniejszym terminie, ale w pewnych kwestiach jestem tradycjonalistą i najważniejsze dla mnie osoby wolę informować o takich sprawach osobiście. Najważniejsze, bo przecież liczę na to, że panowie zostaną moimi świadkami, ale to jest chyba oczywiste, nie?
- Soren jest zawsze piękny, to właśnie te dobre geny Averych. - zaśmiałem się, przeczesując ręką włosy jak w reklamie szamponu, po obejrzeniu której wszyscy momentalnie ruszyliby do sklepu, by mieć taką lwią grzywę jak agent 00Ejwery. Chwilę później wszyscy już piliśmy whisky tak ambitnie, że nadeszła pora na dolewanie. Jako że jestem uczynnym człowiekiem, chwyciłem butelkę i akurat gdy nalewałem trunku do szklanek, Mosiek radośnie wierzgnął nogą, która chyba miała napotkać inny cel niż mój piszczel, ale wiadomo, wypadki chodzą po ludziach - pod wpływem kopniaka drgnąłem, a z dzierżonej przeze mnie butelki część whisky chlapnęła na spodnie Amodeusa.
- Na gacie Merlina, Prince, masz zespół niespokojnych nóg? - zapytałem zdezorientowany, schylając się nieco, by rozetrzeć swoją łydkę. Tym, że zalałem alkoholem przyjaciela niespecjalnie się przejąłem, ups.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]05.10.15 14:06
Selina sama nie miała pojęcia jak do końca podchodzić teraz do Sorena. Z jednej strony upierała się, że to nic nie zmienia, a jednak wplatanie takiej intymności w relację automatycznie ją komplikowało. Wymagało to sporej taryfy zaufania, by nie rozpocząć przeciągania liny w próbie kontroli nad sytuacją. Ale tekst blondyna i jego uśmiech zamiast ostrzyć jej pazury, nastrajał na zgoła inne rzeczy. Ale może to właśnie przez fakt, że jeszcze kilka chwil temu pewna Harpia kompletnie wyrwała jej grunt spod nóg sprawił, że w tym momencie Osa była spacyfikowana i poszukiwała wyłącznie bezpieczeństwa, chwili na uzupełnienie pewności siebie, by po tym ponownie stanąć z pełną gardą.
-Więc chyba mogę czuć się bezpieczna, skoro czuwasz nad sprawnością moich palców?-zapytała, na chwilę udając bezbronną, po czym jej dłoń wysunęła się spod złożonego płaszcza na jej udach i lekko zacisnęła się na jego kolanie.
I tylko na krótką chwilę skupiała wzrok na jego twarzy, by potem oderwać dłoń i spojrzeć na Perseusa. I wcale na jej twarzy nie błąkał się ciągle uśmiech. Poruszyła ramionami i oparła łokieć na blacie, by wesprzeć na nim brodę, gdy pochylała się nieco nad stołem, zmieniając pozycję.
-Ja też. Chętnie wyprowadzę cię z błędu.-zwróciła się do niego, dalej słodsza od miodu i niewinniejsza od niewiasty o najbledszym licu.
Czy budzenie jakichkolwiek emocji nie było niejako łechtające dla ego? Oznaczało to, że przyciąga się uwagę i że wcale nie należy się do tej szarej, nic nie znaczącej, szarej masy. A uchylanie rąbka tajemnicy było niezwykle przyjemną grą. Bo to właśnie znawca sekretu przejmował kontrolę. Czy istniało lepsze uczucie od tego?
Oczywiście, że przywołała nutę rywalizacji jako próbę zaczepki. Dlaczego miałaby nie wykorzystać najprostszej karty? Przecież wcale nie oznaczała, że przez to była na straconej pozycji. Właściwie, jak widać, ta krótka cisza ze strony towarzysza mówiła wiele.
-Mam nadzieję, że to nie jest jednocześnie prośba o pomoc.-parsknęła krótko.-Ale...-zniżyła głos do szeptu, nachylając się w jego stronę.-...może to nie twój standard, ale jeśli będzie bardzo źle, to na górze na pewno mają pusty pokój.-poradziła mu, może nieco złośliwie z takim, a nie innym doborem słów. A może z lekką sugestią, którą wysłała w jego stronę z ruchem brwi i lekkim uniesieniem kącika ust?
Zwróciła uwagę raz jeszcze na nieznajomego, gdy został nazwany świątecznym piernikiem. Faktycznie pachniał podobnie. Aż zmarszczyła lekko nos na ten zapach, który uderzył jej nozdrza.
Selina dobrze znała zasady tej gry. Chodziło o to, by sprowokować drugą stronę do odkrycia jak największej ilości kart, jednocześnie podejmując ryzyko odsłonięcia części swoich. Zdobycie przewagi w formie jak największej porcji informacji. Bo zawsze wiedza była najpotężniejszym z narzędzi.
-Przeżyję bez jego aprobaty.-odpowiedziała jeszcze drugiemu graczowi, by w końcu oderwać się od jego ucha. Sprowokował ją też do tego głos drugiego Avery'ego, który miał nie lada oświadczenie do wydania.
-Jesteś pewien, że zapraszanie panien na ślub nie zostanie źle odebrane przez twoją przyszłą małżonkę?-zapytała niby neutralnie, acz lekko zadziornie.-To nie zazdrość, a coś innego powinno wywoływać wypieki na jej twarzy, Avery.-pouczyła go, jakby nie wiedział, by po chwili skryć usta za szklanką i stłumić śmiech przełykaniem ognistej whisky.
I zatrzymała na populatorze Avery'ch genów swój wzrok dłużej. Głównie dlatego, że ponownie się odezwał.
-Soren, tylko nie bierz tego jako zachętę do rozmnażania tych genów, one o wiele bardziej przydadzą się na boisku.-stwierdziła, jak zwykle rzeczowo.
I picie faktycznie pochłonęło całą czwórkę aż do momentu, gdy ciszę ponownie nie przerwał reprezentant służb Wiedźmiej Straży. I gdy po chwili zaskoczenia zrozumiała, co się stało, uśmiechnęła się tylko. Ciekawe, o co mogło chodzić.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki przy ścianie ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]10.10.15 1:48
Subtelna gra słów. Ładne, niewymuszone aluzje czy ukryte kąśliwości. Właśnie to Søren cenił u dobrego rozmówcy. Nie widział sensu w dialogu z osobą, której poziom inteligencji oraz wypowiedzi oscylował gdzieś w okolicach ilorazu inteligencji krzesła. Dlatego lubił rozmawiać z Lovegood, która sztukę konwersacji miała opanowaną praktycznie do perfekcji. Zdołał się o tym przekonać już kilka razy. Tak samo jak tego, że Osa potrafi grać nieczysto. Bo właśnie do tej kategorii trafiało właśnie zagranie, które wykonała ręką. Gdyby nie lata praktyki w udawaniu lodowca to na pewno podskoczyłby jak młódka zaskoczony jej dotykiem. Nie spodziewał się, że postanowi to zrobić skoro nie siedzą sami w zwyczajowo wybranej zapuszczonej i dalekiej od ciekawskich spojrzeń karczmie.
- Oczywiście. – Przekręcił na chwilę głowę, aby zdążyć skrzyżować spojrzenie z Seliną, której ręka wróciła na swoje miejsce. Jego twarz pozostała bez wyrazu, chociaż w głowie kłębiły się niespokojne myśli. Nie wiedział, jaką grę kobieta ma zamiar tutaj rozegrać, a sam wiedział, że nie pokona jej w tym nie znając zasad. Miał po prostu nadzieję, że to była typowa kobieca potrzeba podkreślenia słów dotykiem, a wybujałą interpretację dopisał sobie jego irracjonalny umysł.
- Nie, nie. Bardziej jak te, które piekła moja. – Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na myśl o Laidan stojącej przed piekarnikiem w fartuchu i rękawicach. Przecież ta kobieta pewnie nawet w życiu nie przekroczyła progu kuchni, a co dopiero mówić o gotowaniu czy pieczeniu. Zresztą tak samo jak matka Amodeusa, idealnie się pod tym względem dobrali, nie ma co.
- Dzięki Persi, ty zawsze docenisz mój urok osobisty, nie to co Prince – rzucił ze śmiechem w kierunku kuzyna. Kontakt z połową najbliższej rodziny miał delikatnie mówiąc zły, a z Perseusem, chociaż wykraczał poza ten krąg miał lepszy kontakt niż z rodzonym bratem. Prawdę mówiąc nie ciężko było mu mieć z kimś lepszy kontakt niż z Samaelem, ale jego starszy brat nie był osobą, którą chciał zaprzątać sobie myśli. Nie miał ochoty psuć sobie humoru, chociaż nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dziś przez głowę przelatują mu same nieciekawe obrazy. Skoro nawet wygrana tego śmiesznego meczu nie pomogła to spróbuje zrobić to alkoholem.
Do podtrzymania pogodnego wyrazu na jego twarzy przyczyniła się Selina kończąca szeptaninę do jego ucha. To prawda, nie potrafił wyobrazić sobie tej kobiety łaknącej czyjejkolwiek uwagi czy akceptacji. Dowodem było chociażby to jak bardzo chciała zagrać na nosie jego przyjacielowi posuwając się do skopiowania jego gestu. Powstrzymał się więc przed odpowiedzią, aby uniknąć wywołania jakiejś nowej burzy. Skupił się za to na niesamowitej informacji, którą zaserwował im młodszy przy stole Avery. Była to ostania rzecz, której Søren by się po nim spodziewał. Jemu samemu daleko było do ożenku tym bardziej, że ostatnimi czasy jego poglądami szarpały ostre wichry wątpliwości wywołane pewną niedawną sytuacją z delikwentem, który siedział przy tym stole. Skupił się więc na toczącej się rozmowie, aby odgonić wyjątkowo dziś niesforne myśli.
- Winszuję, Perseus – uniósł w jego kierunku szklankę w geście gratulacji. – Jesteś ostatnią osobą w naszym towarzystwie, którą oskarżyłby o tak odpowiedzialny krok, ale chętnie pojawię się na weselu i urżnę. Masz już drużbę?
Nie żeby paliło mu się do odgrywania ważnej roli na ustawionym weselu, ale chętnie pomógłby mu w niedoli. Nie wierzył bowiem ani przez moment, że kuzyn postanowił dobrowolnie zrzec się stanu wolnego pod wpływem porywu serca. To boleśnie przypomniało mu o fakcie zaręczyn jego siostry. On sam zdecydowanie nie miał ochoty dać się wmanewrować w coś takiego i korzystał ze swojej swobody jak tylko się dało.
- Nie mam specjalnej ochoty na zakładanie rodziny w najbliższym czasie. Quidditch jest bardziej emocjonujący – mruknął do Seliny zanim napił się ze szklanki i niemal natychmiast tego pożałował. Omal się nie zadławił czując silne uderzenie w piszczel prawej nogi, którego nadawcą mogła być tylko jedna osoba. Na szczęście karma mu dziś sprzyjała i parsknięcie w celu odchrząkniecie alkoholu zmieniło się w parsknięcie śmiechem. Amodeus nie miał dziś szczęścia, bo widocznie za bardzo się zamachnął pod stołem i uderzył w Persa, który postanowił uzupełnić ich szklanki. Miał szczery ubaw z widoku przyjaciela przyozdobionego sporą plamą alkoholu.
- Bardziej obstawiałabym końskie zaloty niż RLS – powiedział szczerząc zęby w radosnym uśmiechu. – Mosiek jest zbyt nieśmiały, aby powiedzieć ci to wprost, że mu się podobasz. – Przyjaciel najpewniej zabije go przy najbliższej okazji, ale musiał mu się odpłacić za zniszczenie kanapy.

|wyszła ściana, bo wasza chronologia ssie


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]14.10.15 14:01
Nawet jeśli mógł się powstrzymać, to szczerze, Amodeus nie miał takiego zamiaru. Po prostu zadziałał, zaśmiał się wesoło, kiedy usłyszał wyznanie przyjaciela. Ślub? On? Naprawdę, lepszego żartu to od dawien dawna nie słyszał. Kto jak kto, ale Perseus z ich trójkowo-świętego przymierza wiecznych, powiedzmy, kawalerów, był ostatnim, kto odnajdzie się w związku typu monogamicznego, a co dopiero ożenek. Proszę was. To musi być żart. Czując się nieco niezręcznie, w końcu tylko on uznał to za dobry kawał, zerknął niepewnie na przyjaciel. Zawahał się przez chwilę, po czym uśmiechnął szczerze.
- Cóż... - powiedział dość niepewnym tonem, nie wiedząc, jak powinien dobrać słowa, aby nie urazić go. - Ciesz się ostatnimi czasem wolności? - zdecydował się na coś neutralnego, pomijając ostatnią wpadkę kumpla, co do doboru swojej przyszłej żony.
Mimowolnie pokiwał głową, gdy usłyszał to, co Søren miał do powiedzenia na ten temat. Widać nie tylko on miał tak dobre zdanie o ich wspólnym agencie. Co jak co, ale Pers i małżeństwo, a to dobre... haha.
- Każdy kontempluje twe piękną na swój sposób. - posłał przyjacielowi złośliwy uśmieszek, z którego wręcz kipiała ciekawa, tylko im zrozumiała, dwuznaczność. - Och, powinnaś zobaczyć jego brata, tak, geny. - po raz pierwszy zwrócił się do panny Lovegood, chociaż nie można było oprzeć się wrażeniu, że nawet nie zaszczycił ją swą uwagą. Jakby była jeno pionkiem w grze, którego po prostu bezceremonialnie wykorzystał, aby wbić szpilkę w swego blond przyjaciela, po czym odrzucił ów zbędny element na bok, niczym wspomnienia o zeszłorocznym śniegu czy kochance.
- Chyba nie każesz na ubrać pasujących do siebie szat, prawda Persi? - zwrócił się do mężczyzny siedzącego tuż obok niego, lecz jego wzrok, niby nieznacznie, ale jednak wpatrzony był w twarz drugiego Averego, wyczekując reakcja z jego strony. Dobrze wiedział, że tym razem mógł nieco przegiąć, w końcu temat, który przed chwilą poruszył, był niczym cienka tafla lodu, unosząca się nad jeziorem. Niby nic wielkiego, ale jakże kruchego, wystarczy zbyt mocne muśnięcie, aby ją skruszyć, przebić się do lodowatej wody, która z łatwością mogłaby pozbawić cię twego nędznego życia.
Teraz przyszła pora, na nieco bardziej fizyczną rozrywkę. Wiadome jest nie od dziś, że Mos nie słynie ze swojej sprawności fizycznej, ale żeby coś takiego? Fakt, faktem, nie miał problemów z trafienie do celu, lecz nie spodziewał się, że zahaczy o coś innego przy okazji. Widocznie noga Księcia ma własny rozum i jak swój właściciel, bywa czasami zachłanna wobec pięknych panów.
Zdegustowany zerknął na alkohol, którym postanowił uraczyć go przyjaciel. Cóż za marnotrawstwo. Szlachcice, nic nie szanują, a jak przychodzi do prostych czynności, to nawet nie potrafią nalać trunku do szklanki. Ciekawe, ile czasu zajęłoby wyginięcie ich wszystkich, gdyby skrzaty domowe poznikały z tego świata. Cmoknął ostentacyjnie, posyłając bałaganiarzowi lekko rozbawione spojrzenie, choć dalej dominowało w nim zdenerwowanie.
- Avery. - powiedział nieco zbyt chłodnym tonem. - Ile razy mam ci powtarzać? - rzucił niecierpliwie. - Masz połykać, po-ły-kać! - dodał już wielce rozbawionym tonem. - Widzisz, coś narobił? - wskazał na swoje spodnie. - Przynajmniej tym razem, plama nie jest biała, więc łatwo się spierze... - jego słowa bardziej skierowane były w przestrzeń, jakby mówił sam do siebie, a nie do towarzystwa.
Z dramatyczną rezygnacją i ociąganiem się, machnął różdżką nad swoimi spodniami, pozbywając się wilgoci z nich.
- Nie rozumiem, jak po tylu latach praktyk, dalej nie możesz zrozumieć takiej prostej rzeczy. - posłał przyjacielowi złośliwe spojrzenie, sprawdzając jednocześnie dłonią, czy aby na pewno spodnie są już suche.
Zerknął na wielce rozbawionego blondasa, unosząc przy tym nieznacznie swą brew. Ciekawe, co ten sobie tam pomyślał.
- Podoba? - z lekka przechylił swą głowę w bok, przyglądając się mu, jednocześnie myśląc nad czymś intensywnie. Nagle, skierował swą twarz ku Persowi i wpatrzył się w niego. Odchylił się po chwili, wzruszając jedynie ramionami. - Może jakbyś zapuścił brodę. - podrapał się po policzku, a na jego twarzy zagościł wredny uśmieszek.



I'll stop time for you
The second you say you'd like me too
I just wanna give you the Loving that you're missing...


Amodeus Prince
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie Tumblr_no98ajdm5Q1ta09lpo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t751-amodeus-carter-prince https://www.morsmordre.net/t847-abaddon#3824 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-west-country-dolina-godryka-15 https://www.morsmordre.net/t1126-amodeus-prince#7437
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]17.10.15 15:02
już się totalnie pogubiłam w tej chronologii i co kto mówi do wszystkich, a co po tajniacku, ale blokuję was tu już z jakiś milion lat, więc yolo i wybaczcie ciulowe postałke ;_;

Dobrze czasem nie wiedzieć jak pogmatwane są niektóre sprawy i dobrze czasem zastanowić się chwilę, zanim powie się coś niemalże automatycznie. Jak na przykład kiedy proponuje się pewnej Osie dołączenie do męskiego picia bez wnikania w to, jakie ma relacje z innymi uczestnikami wypadu, co doprowadza do zrujnowania takiego właśnie męskiego picia. Brawo ja, cóż za niesłychana, jak na mnie, ilość samokrytyki.
- Chętnie zobaczę, jak próbujesz. - nie oszukujmy się, droga Selino, masz nikłe szanse na to, by mnie przepić, jeśli mniej więcej trzymasz się zaleceń jakiejś tam sportowej diety i sportowego trybu życia, podczas gdy moim jedynym sportem, uprawianym prawie że zawodowo, jest trenowanie wątroby. Ale oczywiście docenię wszelkie próby dotrzymania mi kroku, możesz zacząć już teraz, zamiast bawić się w papużki nierozłączki z Sorenem. - Moja przyszła małżonka jest szalenie ugodową osobą, z pewnością ucieszy się z faktu, że zapraszam kogoś poza rozległą rodziną. I nie ma paranoi. Doceniam jednak troskę o wypieki na jej twarzy, Lovegood. - oznajmiłem, uprzednio ledwie powstrzymując się od wywrócenia oczami na znak irytacji tymi szeptami w stylu pięciolatków. Kto to widział, żeby dorośli ludzie tak zachowywali się w towarzystwie? I to w dodatku takim, które zebrało się w celu spicia się jak szpadle, a nie wymieniania się sekrecikami?
- Dziękuję. Moi rodzice nie byli zachwyceni ostatnimi moimi wybrykami, to z pewnością ich ugłaszcze. Mam nadzieję, że zostaniecie moją drużbą i nie będziecie ronić krokodylich łez, gdy stanę przed ołtarzem. - odpowiedziałem, odrobinę wyjaśniając swoją dość zaskakującą decyzję o ożenku, w tym momencie jednak moja twarz nie promieniała zachwytem, z jakim przyszły pan młody powinien opowiadać o ślubie z wymarzoną kobietą, może wręcz na ułamek sekundy wkradł się na nią nieco skwaszony wyraz, kiedy powróciły do mnie wspomnienia ostatniej rozmowy z Linette czy przypadkowego spotkania z Venus, które podważyło moje już i tak chwiejące się u podstaw przekonanie o słuszności mojego postępowania, zostawiając za sobą tylko gorycz i przekonanie, że coś, co miało być żartem wymierzonym w moją rodzinę, obróciło się przeciwko mnie i teraz pociąga do odpowiedzialności, z której nie mogę się wykręcić bez ujmy na honorze. Śluby, 2/10, nie polecam.
- Och, Amo, moja wolność rozpocznie się dopiero teraz, gdy już zniknę z rodzinnego radaru niepokornych potomków do wyswatania. - dodałem jeszcze, wyrażając swój jak najszczerszy brak chęci do porzucania dotychczasowego trybu życia. Wszak słodka Linette nigdy nie podejrzewała, że mogę nieco rozmijać się z prawdą, gdy wymawiałem się od spotkania, opowiadając o nawale papierkowej roboty, która na mnie czeka, a po ślubie już z pewnością ani śmie doszukiwać się dziury w całym. Co z oczu to z serca. A znikanie z oczu innych jest częścią mojego zawodu. - Obawiam się, że jednemu z was musiałbym podziękować za współpracę, gdybyście odstroili się identycznie. - to byłby idealny moment na żarty z szortów Selwyna, ale niestety chronologia nam nie sprzyja i nogi Mośka również nie.
- Rozczaruję cię, Amodeusie, droga do mojego serca już prędzej wiedzie przez żołądek niż piszczel. - zaśmiałem się, wtórując przy tym Sorenowi wspominającemu o końskich zalotach, ale mój śmiech przestał być już taki pogodny, gdy rozpoczął się teatrzyk mojego przyjaciela odnośnie mokrych spodni. - Złość piękności szkodzi, księżniczko, a ty na pewno znasz sposoby na radzenie sobie z takimi niedogodnościami. - uciąłem, mam nadzieję, temat, bo taki już ze mnie niezabawny, konserwatywny Pers, co połknął kij od miotły i popił go sowitą porcją whisky, która się szczęśliwie nie rozlała.
- Tak tak w brodzie i pedowąsach będę się prezentował niesamowicie apetycznie, nikt mi się nie oprze. - och już skończmy wiecznie rozmawiać o mnie, bo się zawstydzę i co będzie?


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]24.10.15 21:48
Lovegood robiła to, co zawsze robiła w sytuacjach, w których nie była czegoś pewna. Testowała, trochę ryzykując, trochę prowokując, by potem zaobserwować reakcje. I nie mogła nic poradzić na to, że sama też nieco uległa swojej sugestii, pozwalając sobie na drobne rozkojarzenie. Czasem akcje lepiej mówiły za słowa, prawda? Zbyła jednak kolejne sugestie uśmiechem, gdy Soren odpowiedział jej na pytanie, jakby usatysfakcjonowana obietnicą bezpieczeństwa, którą właśnie jej dał. A raczej jej palcom. To ciekawe jak daleko mógł zaprowadzić człowieka jeden żart, prawda? Nie ciągnęła tego tematu, by nie wzbudzać większego zainteresowania. Mimo wszystko nie byli tu sami, prawda? A ciekawość blondynki rozkładała się również w umiarkowanym stopniu na dwóch ich pozostałych towarzyszy. Na jednego bardziej, drugiego mniej.
Perseusowi odpowiedziała wyłącznie perskim okiem, odchylając się do tyłu, jakby pewna siebie. Ale to była prawda. Selina Lovegood, mimo smutnego romansu z rudym trunkiem, musiała szanować swoją wątrobę. Życie dało jej lekcję na początku kariery i nie miała zamiaru tego spieprzyć przez cholerną szklankę alkoholu. Ale jednak nie potrafiła sobie też jej odmówić.
Obserwowała chłopców podczas wymiany grzeczności na temat wesela jednego z nich i nie mogła nie pozostawić uniesionych kącików ust ku górze. A może to procenty krążące we krwi zdołały już ją tak rozweselić?
-Szalenie ugodową?-powtórzyła, powstrzymując się przed parsknięciem. Czy oznaczało to, że jego narzeczona była naiwna i głupiutka, a on mógł robić co chciał za jej plecami? A może jego nagła postawa pasywna była oznaką jakiejś wielkiej przemiany? Czyżby jej uroczy znajomy się zakochał? HA, dobre sobie!-To wspaniałe, że znalazłeś tak uroczą małżonkę, Avery!-powiedziała słodko, zachowując się jak kompletnie dorosła osoba w tej sytuacji.-Bezkonfliktowość w związku musi wiele rzeczy... bardzo ułatwiać.-zauważyła subtelnie, podpierając się ponownie na dłoni, w niewinnym wyrazie. Miała ochotę nawet zafalować kilka razy rzęsami, ale miała wrażenie, że w tym momencie już nie uda jej się zachować powagi. Czy obrazi się za jej sugestie? Chyba powoli wyłączał się jej filtr, a ona, zupełnie nieświadoma, sączyła powoli zawartość szklanki. Zresztą, zupełnie tak, jakby na trzeźwo popisywała się większą poprawnością, prawda? Phi.-Do usług.-dodała na koniec, jakby pieczętując swoją bezczelność.
Uniosła nieco brwi na słowa Amodeusa, pozwalając im zetrzeć uśmiech na jej twarzy i wskazać lekkie powątpienie. Czy on właśnie nazwał Sorena pięknym? Zmrużyła aż oczy, wpatrując się w niego, by potem przenieść uwagę na temat tych komplementów. Na jej czole pojawiła się lekka zmarszczka, gdy wspomniał brata blondyna. Czy Prince nie wiedział, jaką nienawiścią zawodnik darzył swojego członka rodziny? Nie, musiał wiedzieć. Dlaczego więc go przywołał? Nawet ona zdawała sobie sprawę z antypatii dwóch braci. O co więc chodziło? Chciał mu zrobić na złość? Ale w jakim cel... Och.
W głowie Osy zapaliła się czerwona lampka. Poruszyła się, jakby jej było niewygodnie, opustaszając ostatecznie szkło. Potrzebowała tego w tym momencie. Skrzywiła się nawet lekko, gdy ostry smak przebijał się przez jej przełyk.
Dalsze sugestie nowopoznałego przyjaciela tej dwójki kompletnie wyprowadziły ją z rytmu. Miała wrażenie, jakby była w towarzystwie obłąkanej osoby. Czy on się słyszał? Co za brednie wygadywał? Czy zdawał sobie sprawę z wydźwięku swoich słów?
Chwilę ciszy z własnej strony wypełniła uzupełnianiem płynów, jakby nagle chciała nadrobić wolne tempo picia lub przystąpić do jakichś zawodów w pochłanianiu podobnych trunków. Chyba nawet delikatnie spanikowała, ale alkohol dawał jej tak wygodną furtkę do zapomnienia o tych niewygodnych odczuciach, że właściwie momentalnie się rozluźniła.
-Cóż, bez wątpienia dodałyby ci charakteru, Perseusie.-skomentowała, dokładnie akcentując każdą sylabę.
No, to ktoś definitywnie tutaj nie pokazał na co go stać pod względem odporności na pewną używkę.

/sorry, nie ogarniam już nic ._.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki przy ścianie ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]31.10.15 0:40
Szklanka ognistej to za mało. Ba, ocean alkoholu to niewiele. We trójkę wypijali niepoliczalne ilości trunku, a widocznie z koleżanką na doczepkę mogli tę liczbę podbić. Jednak oni mieli doświadczenie. Na wpół pijacka gadka przesiąknięta aluzjami, dwuznacznościami i nutką wulgarności była dla nich normalna. Dla osoby z zewnątrz mogła się wydać, co najmniej głupia i bez sensu. Trzeba się z tym liczyć, gdy dołącza się do zżytej grupy, w dodatku połączonej paktem alkoholowym. Nie dziwił się więc ani trochę konsternacji Seliny na uwagę Amodeusa, którą skrzętnie przemilczała. Poznała go przecież jakieś pół godziny temu, podczas gdy Avery obył się z jego poczuciem humoru przez lata.
- A ty niby umiesz kontemplować piękno czegoś innego niż ikonografii w księgach? – spytał unosząc brew ku górze. Nie dał się sprowokować tej gierce tym razem i nie uległ temu frywolnemu spojrzeniu. – Amodeusowi chodzi o to, że geny Averych są wyjątkowe, obojętnie którego  – rzucił tytułem wyjaśnienia tej słownej gierki dla ogółu. Zresztą nie rozminął się z prawdą. Mógł szczerze powiedzieć, że nie widział przedstawiciela swojego rodu o aparycji innej niż przyjemna dla oka. Sam nie uważał się za jakoś wybitnie przystojnego, ale posiadał epokowy wynalazek zwany potocznie lustrem i wiedział, że nie wygląda jak strach na wróbel. Utwierdzały go w tym przekonaniu tłumy rozwydrzonych fanek przed czy po meczach.
- Więc zostawiasz mnie na radarze potomków do wyswatania samego? Wielkie dzięki! – Jego głos przepełniony był teatralnym oburzeniem, jednak jego przyjaciele mogli rozpoznać, że przebijają przez to prawdziwe nuty. Nie uśmiechało mu się bowiem zostanie ostatnim niezaobrączkowanym Averym. Wiązało się to przecież ze staniem się głównym punktem na rodzinnym celowniku, ostatnią zwierzyną łowną do odstrzelenia. Skoro Allison już wystawali zapewne niewiele więcej czasu zajęłoby jego rodzicom znalezienie odpowiedniej narzeczonej dla niego. Nie widział w ożenku szansy na życie pod przykrywką. Nie był agentem 00Ejwry, nie potrafiłby tak żyć, nie umiałby zdradzać. O ironio, chyba był jednym z niewielu szlachciców posiadających jakichś kulawy kodeks wartości moralnych.
- Nie martw się, nie ubiorę tego samego, co on. Raz pożyczyłem koszulę od tego konusa i rękawy z długich stały się trzy czwarte. – Zazwyczaj nie nabijał się ze wzrostu czy budowy przyjaciela. Różnice tego pierwszego nie były tak drastyczne, aby uczynić z tego stały punkt programu uprzykrzania mu życia. Jednak każda okazja była dobra, żeby trochę go uszczypnąć. Wyszczerzył więc szeroko zęby w uśmiechu i popił z po raz kolejny napełnionej szklaneczki. Ognista przyjemnie piekła w przełyku i rozlewała ciepło po całym ciele, wymazując wspomnienie nieprzyjemnej pogody podczas meczu.
- Książę, powinieneś przestać opowiadać żarty, które śmieszą tylko ciebie – odparł, gdy zauważył, że żarciki jego kompana przeszły bez echa. Czyżby aż tak oczywiste dwuznaczności były przekroczeniem jakiejś granicy dla reszty towarzystwa? Czy tylko wargi Sørena wygięły się w tym przypadku z rozbawienia? Być może miał na to wpływ fakt, że słowa wypowiedziane przez Mosa działały na jego wyobraźnię, tak jak nie mogły na żadnego z pozostałych.
Wyobraźnia podsunęła mu obraz Perseusa z brodą oraz wąsami wywołując szczerze rozbawienie. Doprawdy żarty przy stoliku stawały się co raz płytsze jak na tak małą ilość alkoholu w jego organizmie. Tak karygodnej sytuacji należało zaradzić, więc po raz kolejny przytknął szklaneczkę do ust. Włosy już chyba mu wyschły, bo deszczówka przestała kapać mu na nos. Ubrania też już nie kleiły się do ciała, czyli obrót sytuacji mógł ubrać za korzystny. Rozsiadł się więc wygodniej na krześle, aż krzesło cichutko zaprotestowało pod jego ciężarem. Miał nadzieję, że oparcie wytrzyma nacisk jeszcze trochę, bo nie miał zamiaru siedzieć sztywnie prosto niczym jego kuzyn z połkniętym kijem.
- Jak bardzo pijanym trzeba być, żeby nie móc się teleportować? – spytał przerywając nastałą konsumpcyjną ciszę, w której wybrzmiewał tylko tępy takt jego palców uderzających w blat. Ot, tik nerwowy, gdy intensywnie myślał, a przecież ta kwestia była strategiczna dla dalszego rozwoju wydarzeń.

/nikt już nic nie ogarnia XD


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery

Strona 1 z 15 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Stoliki przy ścianie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach