Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 12:03
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 15:11
Trudności i przeszkody zaczynały się przed nimi niebezpiecznie piętrzyć. Dobrze jednak było słyszeć, że z drugiej strony odnosili tak znaczące sukcesy oraz że dowiadywali się więcej o tym, co mogło przynieść im ostateczne zwycięstwo, a Zakon doprowadzić do zagłady. Craig ponownie przez pewien czas milczał, starając się poukładać wszystkie fakty w głowie. Początkowe zaniepokojenie faktem, że ich szlamolubni przeciwnicy mogli poznać tożsamość większości członków rycerzy zamieniło się jedynie w lekką irytację. - Nie są głupi, na pewno doszukiwali się między nami związków w przeszłości - rzucił, nawiązując do słów zarówno Ramseya jak i Magnusa.  Jeśli tak wiele wyciągnęli z Russella i połączyli ze sobą fakty, część informacji mieli niemal jak na talerzu - co nie wróżyło im nic dobrego. - Znajomość nazwisk to dla nich za mało, by móc oficjalnie coś wskórać. - zwrócił się do Antonii. Duża część rycerzy należała przecież do szlachty, ich ciężko było ruszyć. Za napaść lub bezpodstawne oskarżenia przeciwko szlachcicom, nawet aurorzy sami mogli wylądować w Tower.
- To także był jeden z tych silnych, ochronnych patronusów? - dopytał Drew, zaraz także zwracając się do Mulcibera - Wiesz może, jak nazywa się ten opisany mężczyzna? - w końcu to Ramsey widział w swoich wizjach spotkanie, to on rozpoznał konkretne osoby. Ustalenie konkretnie przeciwko komu walczą, było istotne.
- Zapamiętajcie wszyscy te nazwiska. I przy najbliższej okazji nie okazujcie im litości. Selwyn idzie na odstrzał jako pierwszy. Można do tego wykorzystać tę całą Lucindę, jeśli faktycznie uda się ją dorwać. Może przybiegłby, żeby ją uratować? - zastanowił się na głos, spoglądając po wszystkich po kolei, zatrzymując się na dłużej przy Drew. Otwierała się przed nimi sposobność, aby osłabić choć jednego z członków Zakonu. I, być może, jeśli okazałoby się, że owa dziewuszka także należy do szlamolubów, dowiedzieć się czegoś więcej o tych patronusach. Zakonników należało odławiać, jednego po drugim, łamiąc przy okazji ich morale - a potem zgnieść ostatecznie. Na wieść o śmierci Samanthy, Craig nawet nie drgnął. Niewiele dla niego znaczył fakt, że poinformowała rycerzy o jego pojmaniu.
- Z tym podrzuceniem tropów ministerstwu to interesujący pomysł, Magnusie. Utrudnienie roboty aurorom zdecydowanie wyszłoby nam na dobre - po tych słowach spojrzał na Croucha, a potem przesunął również spojrzeniem po Alphardzie. - Spróbujecie się tym zająć? - Dwójka blisko związana z Ministerstwem. Jak widać, Black już na wstępie mógł się w jakiś sposób przysłużyć ich sprawie. - A skoro już jesteśmy przy temacie tożsamości oraz bezpieczeństwa... Bardzo niechętnie to mówię, ale wcale nie brałbym nietykalności Nokturnu za pewnik. Skoro nie mają oporów przed nauką oraz stosowaniem legilimencji, prędzej czy później się tu zjawią. Wywerna raz już spłonęła, prawda? Nawet jeśli nie na oficjalnej akcji, to przypełzną tu prywatnie, Zakon na pewno w końcu tu zawita. - spojrzał na Tristana, potem na Valerija, zlęknionego o swój los, a na koniec na własnych kuzynów. Nokturn był im szczególnie bliski, musieli zadbać o ten rewir - Opracujemy jakiś sposób ochrony. Może należałoby spróbować czegoś innego, może zamiast biała magia by się tu sprawdziła. Chyba, że masz inne pomysły, Drew? - oba dotychczas zaproponowane rozwiązania - klątwa i szafki - były zarówno czasochłonne jak i mimo wszystko nieco ryzykowne. Jeśli Macnair znał lepsze rozwiązanie, Burke chciał go wysłuchać.
- Czarny Pan nie mówił nic o pelerynie niewidce. Jemu nie jest potrzebna, ale nam jak najbardziej mogłaby się przydać. A nawet jeśli jej nie wykorzystamy, Amadeus mówi słusznie - Zakon może jej poszukiwać. Niemądrze byłoby pozwolić im ją znaleźć - przesunął po kolei wzrokiem po Sigrun, po chwili przenosząc wzrok na Lyannę. Nie mówił tego głośno, ale przez jego myśl przemknęło właśnie to, że jeśli napastnikami w domu Slughorna byli zakonnicy i jeśli coś znaleźli, mogli znaleźć właśnie pelerynę. Lub coś innego. Craig zwrócił się więc do Cassandry z pytaniem, które nasuwało się samo - Kamień zniszczono, ale czy istnieje ryzyko, że dałoby się go jakoś odtworzyć? Czy Grindelwald mówił może o tym, że gdzieś zostały jego szczątki? - tu znów spojrzał na Lyannę - Może to właśnie to znalazła tamta kobieta?
To było ryzyko, którego nie mogli podjąć. Rycerze mieli w swoich szeregach niezwykle zdolnych badaczy i naukowców - ale w Zakonie również tacy mogli się znaleźć. Jeśli, chowając się w cieniu Weasleya, Skamandera, Foxa i innych, zdołają wymyślić, jak odtworzyć kamień wskrzeszenia, sytuacja mogła być gorsza niż myśleli.
- Przemytnicy są czasem jak przekupki. Lubią gadać o rzeczach, o których nie wiedzą, że mają one jakąś wartość. I gadać na pewno będą. A już w szczególności jeśli się im zagrozi, tak jak mówi Caelan - powiedział, decydując się wyciągnąć z kieszeni papierosy i także zapalić. Niewielki płomyk przez chwilę oświetlał jego twarz, a po dym po chwili przyjemnie podrażnił płuca. - Nie da się ich uciszyć, lepiej już faktycznie mieć na nich oko. Nawiązać kontakty handlowe. I hojnie płacić - pozwolił sobie zerknąć w stronę Larsona. Z doświadczenia wiedział, że tacy byli zdecydowanie chętniejsi do milczenia i mniej skłonni do zdrady.
- Wygląda na to, że klaruje się nam zatem powoli plan tego, co należy zrobić w następnej kolejności - odezwał się, kiedy opowieści badaczy dobiegły końca. Był pełen podziwu dla tego, co udało im się odkryć, a także zdeterminowany, bo stojące przed nimi zadanie było naprawdę trudne. Ale i ekscytujące - To bardzo istotne informacje. Zakon nie może za żadne skarby dorwać w swoje łapy tych dusz. Ani dostać do Azkabanu. Najpierw podzielimy się na grupy, a każda z nich uda się we wskazane przez eliksir miejsce. Od nas wszystkich będzie zależało, czy oddamy tę moc Czarnemu Panu, czy pozwolimy tym śmieciom przejąć siłę, która finalnie nas zniszczy. Mogą nie być skłonni zamordować niewinnych dzieci dla dobra sprawy. Ale nie można ich lekceważyć. Bo jeśli nas wyprzedzą, na pewno nie zawahają się wykorzystać przeciwko nam tej mocy. Nie będą się pewnie nawet bawić w żadne Azkabany, skoro więzienie jest w rozsypce. Nie będzie szansy na ratunek. - zacisnął dłoń na jednym ze swoich podłokietników. Szykowało się naprawdę dużo pracy. - Wzmocnienie różdżek to coś, co bardzo się nam w tej misji przyda - dodał jeszcze, kiwając z uznaniem zarówno swojemu kuzynowi, jak i Lupusowi i Cassandrze. Postanowił też skorzystać z okazji, by jednak o czymś zebranym przypomnieć - więc ci, którzy jeszcze nie dokonali żadnej naprawy anomalii, muszą się czym prędzej brać do roboty. Zanim Zakon nas wyprzedzi. Jednocześnie trzeba będzie też przejąć te bachory. Czy nie da się stworzyć eliksiru tropiącego, aby odnaleźć także tę starą prukwę i jej podopiecznych? -  ostatnie pytanie zadał znów w kierunku grupy badaczy.
Był niemal zafascynowany tym, co udało się odkryć. Na sam koniec chciał też zapytać, co właściwie stało się z Gregorowiczem - czy po połączeniu fragmentów czarnej różdżki także został zabity? Już otwierał usta, by po raz kolejny zabrać głos, gdy nagle od strony drzwi rozległ się dźwięk walenia w drzwi. Jego brwi ściągnęły się ku sobie w wyrazie rozdrażnienia i zaskoczenia. Oczywiście przez jego głowę przemknęło pytanie dotyczące tożsamości osobnika, który najwyraźniej pragnął dostać się do środka. O przejściu do podziemi i o tym gdzie ma się odbyć spotkanie, wiedzieli nieliczni - nie można było jednak wykluczyć, że któryś z zakonników dowiedział się o miejscu zgromadzenia. W takim wypadku niechybnie doszłoby do walki. Co jeśli cały Zakon Feniksa stał u ich drzwi?
- Abspectus - warknął cicho, unosząc różdżkę.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 15:11
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 69

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Mniejsza sala - Page 10 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 17:29
Świadomość tego, że w posiadaniu członków Zakonu Feniksa znalazły się personalia większości osób zgromadzonych przy tym stole, nie była przyjemna - ale i nie stanowiła wielkiego zaskoczenia. Na zdradzie Russella przeciwnicy zyskali naprawdę wiele, ten niezasługujący na tak łagodną śmierć śmieć podał im na złotej tacy wiele ważnych informacji, więcej niż zdołał z zakonników wydobyć Perseus Avery.  Zgromadzeni mieli jednak rację, na razie miłośnicy szlam reagowali wyłącznie na ich poczynania, z własną inicjatywą wychodząc raczej rzadko i niezbyt spektakularnie. Przynajmniej na razie, słowa Ramseya rysowały niezbyt uroczy obrazek, potwierdzany wiadomościami przekazanymi przez innych. Zwłaszcza Selwyn przykuł jej uwagę, ale także persona Rinehearta, wspomnianego przez Sigrun - i reszta osób, wspomnianych przez Mulcibera. - Powinniśmy mieć się na baczności, ale bez gwałtownych ruchów - a na pewno nie przy każdym najbliższym spotkaniu - sprostowała powoli słowa Craiga. Miał dobre intencje, ale długi pobyt w Azkabanie napełnił go zapewne mocną chęcią zemsty oraz natychmiastowego działania, nie dziwiła się mu, lecz pozbawione litości morderstwo nie byłoby niczym mądrym, nie w emocjach; trupy rzadko bywały przydatne. -Selwyn faktycznie powinien być jednak pierwszym, którym się zainteresujemy, tak samo jak wspomniana Lucinda oraz Tonks. Wierzę, że ci, którzy znają ich najlepiej - w jakikolwiek sposób - czy to przez bliższe relacje czy tortury- będą w najbliższym czasie odpowiednio zaciskać pętle na ich szyjach. Anonimowy donos na jednego z aurorów wiązałby się jednak ze zbyt wielką liczbą pytań oraz dociekań - zresztą, kto wie, skoro szalony minister zezwala aurorom na rzucanie Zaklęcia Niewybaczalnego, może następną innowacją będą obowiązkowe lekcje legilimencji - kontynuowała w zastanowieniu. Uderzenie wprost byłoby słodką rozrywką oraz makabryczną przestrogą, ale na razie posiadali na głowie bardziej naglące problemy, dotyczące nie tylko zagrożenia dla Rycerzy Walpurgii jako całości, ale też czarodziejskiego społeczeństwa, targanego anomaliami. - Mamy już doświadczenie w niespodziewanych wizytach, wkrótce być może znów odegramy rolę znamienitych gości, lecz w tym momencie najważniejsze w tym aspekcie wydaje się obserwacja oraz zebranie niezbędnych informacji. A także wprowadzenie chaosu, co spowolni działania jednostek związanych z Departamentem Przestrzegania Prawa - Przesunęła wzrokiem po Alphardzie i Amadeusie, Craig miał rację. Otwarta wojna podjazdowa kusiła, sama chętnie zatopiłaby promień Niewybaczalnego Zaklęcia w sercach zdrajców - musieli być jednak przezorni. Także wobec nieobecnych? Może przytrafiło im się coś pechowego, w innym wypadku nie widziała uzasadnienia opuszczenia tak ważnego spotkania. Drgnęła ledwie zauważalnie, słysząc wręcz zblazowane słowa Tristania, wspominającego o Apollinarze, ale nie podniosła wzroku na Rosiera. Przeszył ją zimny dreszcz, nie smutku, nie strachu, raczej zaciekawienia i pewnej złości - czuła się niedoinformowana, ale nie był to czas na prywatne dąsy. - Szafki zniknięć to dobry pomysł - skomentowała zamiast tego, spoglądając i na Edgara, a blade palce wybiły nierówny rytm na krańcach podłokietnika. Podobała się jej wymiana idei, gwar rozmów, rzeczowych, pozbawionych złośliwości lub gierek o dominację. Każdy posiadał coś, czym wymieniał się z innymi. Przeniosła wzrok na Drew, Cadana i Antonię, którzy wypowiedzieli się o klątwach oraz bezpieczeństwie ich nokturnowego miejsca spotkań. - Potrafilibyście zabezpieczyć część Białej Wywerny odpowiednimi klątwami? - dopytała, nie znając się zupełnie na tej kwestii; w ich gronie przebywali też inni łamacze oraz znawcy run, razem mogli zrobić bardzo dużo. A sam Macnair, posiadający krew Selwynówny, mógł posiąść nieograniczoną władzę nad kobietą. Wierzyła, że zajmie się nią w odpowiedni sposób, wyciągając z niej tyle informacji, ile tylko zdoła.
- To, co w tym momencie jest problemem najbardziej palącym, to anomalie - stwierdziła po chwili wymiany zdań, wyczekująco spoglądając na Lupusa, Quentina, Valerija i - w końcu na Cassandrę. Słuchała uważnie każdego słowa kobiety, rozmywającego bielmo niezrozumienia; ujrzała pełen obraz tego, czego była po części świadkiem w jej pracowni. - Rozdacie teraz eliksiry? - upewniła się, patrząc znacząco a przedstawicieli jednostki badawczej.
- Na swej drodze, tam, gdzie poprowadzą was eliksiry tropiące, zapewne spotkacie wiele przeciwności. Pojawiając się tam we dwoje zwiększycie szansę na powodzenie misji. Czasem dusze mogą okazać się silniejsze, czasem słabsze, ale od was i waszych umiejętności będzie zależało, z jaką skutecznością ochronimy Azkaban - dodała tuż po Craigu, ważne, by współpracowali i by dali z siebie wszystko. Zakonnicy mieli w tym momencie nad nimi przewagę, nie mogli sunąć po linii najmniejszego oporu. Perspektywa spotkania z pochłoniętymi przez dementorów duszami przerażała, ale takie zadanie powierzył im Czarny Pan - i nikt nie mógł mu odmówić. - Powinniście wyruszyć jak najszybciej. Nie zwlekajcie, ale przygotujcie się na to, czego możecie być świadkami - zakończyła, ponownie zwracając się w stronę badaczy. - Opowiedzcie o szczegółach. Czy aby wzmocnić różdżkę, należy dokonać jakiegoś rytuału? Co jest do tego procesu niezbędne? Jak długo może on trwać? - dopytała, zerkając także i na Valerija. Kwestia umocnienia różdżek mogła dać im dodatkową przewagę podczas starć, zarówno przy anomaliach jak i starć z Zakonnikami. Podejrzewała, że wieści te będą dodatkową zachętą do naprawiania skupisk magii, chociaż słudzy Czarnego Pana powinni angażować się w działania organizacji bez wizji nagrody.
Powróciła jeszcze myślą do kwestii Patronusów. - Jeśli ktoś z was posiada jakiś pomysł na ograniczenie mocy zaklęcia Patronusa, myślę, że może podzielić się nim z jednostką badawczą. Warto rozważyć każdą opcję, która mogłaby pomóc nam w wpłynięciu na te istoty - zasugerowała, znów milknąc, gdy rozmowa zeszła na temat trzech Insygniów Śmierci. Niewiele wiedziała w tym momencie na ten temat, zostawiała dyskusję znawcom, jednostce oraz ludziom lepiej znającym pradawne przesłania dotyczące tego artefaktu. Wierzenie Gellertowi byłoby naiwnością; czy to możliwe, że sam nie zdawał sobie sprawy z tego, co kiedyś przy sobie posiadał?
Gdy usłyszała pukanie, wyraźne pomimo gwaru dyskusji, niechętnie spojrzała w stronę drzwi. Nie zamierzała zareagować, zrobił to jednak Craig, sprawnie rzucając zaklęcie umożliwiające dojrzenie kogoś, kto stał po drugiej stronie drzwi. Nawet z tej strony potrafiła rozpoznać specyficzną brodę i całą prezencję Salazara. Zacisnęła szczęki, doskonale, brakowało tu tylko jego. Przez moment analizowała wszelkie za i przeciw, zostawienie go pod drzwiami groziło wszczęciem burdy, pewnie zacząłby się dobijać jak do łajby jakiegoś dziewczęco wyglądającego chłopaczka na statku podczas półrocznej żeglugi. Policzyła w myślach do pięciu, od niechcenia zsuwając dłoń do kieszeni, po różdżkę, by krótkim machnięciem otworzyć drzwi.
- Stój tam, gdzie stoisz - rozkazała lodowatym tonem, gdy Travers znalazł się już za progiem, tuż przy ścianie za plecami Rosiera i Mulcibera. Drzwi ponownie zamknęły się z cichym trzaskiem; sala była niewielka, ciasna, a Salazar zapewne zrobiłby z zajęcia miejsca wielkie przedstawienie, rozlewając przy okazji whisky. Zmierzyła go morderczym spojrzeniem, nie powinien przeszkadzać w spotkaniu. Miała nadzieję, że nie zignoruje rozkazu Śmierciożerczyni. - Dlaczego się spóźniłeś? - spytała beznamiętnie, bez złości, za to z mrożącym krew w żyłach spokojem.

| Na odpis macie 48h.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 18:06
Nie poczuł ulgi choć pocieszające było to, że Zakon interesował się bardziej tymi, którzy bezpośrednio się wychylali. Jemu samemu raczej więc chyba nic nie groziło. Był Nokturnowym szczurem, który rzadko kiedy wychylał się ze swej nory, a jeszcze rzadziej poza Nokturn. Nie mieli podstaw. Tak, tak - mówił sobie, czując jak nieznacznie się rozluźnia i mając w pamięci, że Czarny Pan nie pozwoliłby na to by go skrzywdzono. Był mu bardzo oddany i wspierał go więc nie było powodów do zamartwień. Do tego rycerze również zdawali się nie pozwolić poczuć mu się zagrożonym. Słowa Edgara napełniły go optymizmem i poczuciem bezpieczeństwa.
- Dziękuję lordzie Burke za pamięć. Myślę jednak, że będzie bezpieczniej jeżeli pominiemy połączenie z moją kamienicą. Mieszkam z rodziną mojego brata, która nie ma pojęcia o moich powiązaniach z organizacją. To by mogło być nieco kłopotliwe, gdyby przykładowo mój brat lub kuzyn odkryliby połączenie... - Valerij spojrzał na Edgara nieco przepraszająco bo ten na pewno kojarzył Siergieja i na pewno lord Burke posiadał na tyle rozbudowaną wyobraźnię by sobie wyimaginować sytuację w której Siergiej podróżowałby szafą pożyczając sobie zaopatrzenie B&B. To wcale nie było takie nierealne. No ale...Valerij chrząknął i potem uważniej się przysłuchiwał słowom Cassandry i uzupełnieniom dokonywanym przez Burke. Oboje bardzo dobrze streścili najistotniejsze szczegóły. Valerija kusiło by powiedzieć coś więcej na temat nowej receptury eliksiru, lecz wątpił by zainteresowało to kogoś innego niż samego Qentina, który wszystko już wiedział.
- Eliksir Banshee osłabia moc działania zaklęć obronnych. Mógłbym spróbować zmodyfikować właściwości mikstury i ukierunkować ją na magię wiążącą patronusy tak by w obrębie działającej mikstury te miały trudności z ujawnieniem się bądź też przynajmniej były osłabione. To jednak jest niemożliwym by udało się dokonać mi tego przed końcem października lub nawet do końca tego roku... - zmarszczył czoło myśląc o wszystkich badaniach jakie prowadził, o tym ile czasu schodziło mu na organizowanie ingrediencji, ulepszanie mikstur i ich warzenie. Nie był w stanie na chwilę obecną zacząć kolejnych badań tym bardziej, że im dłużej myślał tym bliższy był stwierdzenia, że te wcale nie byłyby proste.


Eliksiry :
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Mniejsza sala [odnośnik]28.10.18 21:07
Temat Zakonu Feniksa był naprawdę kłopotliwy. Sam fakt, że władali oni magią, która potrafiła oprzeć się najsilniejszym zaklęciom był niepokojący czy też informacja o tym, że znają oni personalia niektórych członków Rycerzy. Jednak to co przekazała im jednostka badawcza wprawiło go niejako w osłupienie. Owszem, zastanawiał się kiedyś co mogło spowodować te anomalię, jednak nie wpadłby chyba na to, że głównym sprawcą tego całego zamieszania jest ten świętoszkowaty Zakon. Tego, że mógł w tym maczać swoje palce Grindelwald można było się domyślić. W zasadzie to kiedy zaczął się nad tym zastanawiać to był jego wręcz pewniak. Słuchał kobiety z uwagą starając się to wszystko dokładnie zapamiętać. Należało jak najszybciej zabezpieczyć Azkaban, nie mogli pozwolić by Zakon położył swoje łapska na potężnej magii jaką były anomalię. Teraz jeszcze bardziej był zdeterminowany by zebrać się w sobie i spróbować sił w ujarzmianiu anomalii. Wiedział już, że to będzie rzecz, nad której planowaniem spędzi z całą pewnością większość czasu po zebraniu. Czekała go zarwana nocka, jednak nie przejmował się tym w ogóle. Z pewnością nie pierwszy i nie ostatni raz. Jednocześnie rozejrzał się po zgromadzonych przy stole, ciekaw w jaki sposób zostaną ewentualnie dobrani w pary, które będą miały za zadanie uporanie się z duszami.
Pomysł podsunięcia Ministerstwu anonimowej informacji odnośnie aurorów nawet mu się spodobała. Chciał nawet zaproponować, że mógłby się tym w sumie zająć, biorąc pod uwagę, że urzędnicy Ministerstwa zaglądali dość często do Dziurawego Kotła, by po ciężkim dniu pracy wyluzować się chociaż trochę przy szklaneczce dobrego alkoholu. Zawsze mógł coś napomknąć, niby to przypadkiem, niby, że zasłyszał od jakiegoś innego klienta. Nie odezwał się jednak w tym temacie słysząc słowa Deirdre, która radziła by zaniechać tego działania z powodu na możliwość pojawienia się większej liczby pytań, a przecież wolał tego uniknąć.
Sięgnął po butelkę stojącą nieopodal na blacie i nalał sobie do szklanki alkoholu. Upijając łyka zastanawiał się nad rozwiązaniem sytuacji przemytników. Na tym się znał, w tym mógł jak najbardziej pomóc, miał rozległe kontakty, jego towarzysze z pewnością również.
- Mogę rozejrzeć się i popytać wśród handlarzy i przemytników, którzy przychodzą do Kotła. Jest ich tam sporo, gdyż kierują się filozofią, że najciemniej pod latarnią. Wystarczy kilka kolejek Ognistej, a języki im się rozwiązują dość szybko. Mogę ich dyskretnie podejść, kilka odpowiednich pytań, a nawet nie będą wiedzieli, że są przesłuchiwani. - zaoferował się patrząc najpierw na prowadzących, a potem po reszcie – Jeszcze bardziej również wytężę słuch wśród innych klientów. Członkowie Ministerstwa również są częstymi gośćmi baru, podejrzewam, że Zakonnicy również go odwiedzają. - dodał spokojnie obracając w dłoni szklankę.
Alkohol rozwiązywał język każdemu, kto nie potrafił się hamować. Znał jego siłę, dlatego sam nigdy nie pił za dużo, chcąc zachować trzeźwość umysłu. Był lojalny Czarnemu Panu i nie chciał, a przede wszystkim nie mógł dopuścić do tego by jakiekolwiek informacje jakie posiadał wpadły w niepowołane ręce.
Słysząc walenie do drzwi uniósł głowę i spojrzał w jego kierunku. Nie spodziewał się, że jeszcze ktoś będzie chciał do nich dołączyć. Owszem, temat osób nieobecnych na dzisiejszym spotkaniu był już wcześniej poruszany, jednak nie przewidywał by ktoś miał się jeszcze pojawić. Dzięki zaklęciu mogli zobaczyć kto dobija się do drzwi, jednak nie rozpoznał zjadającego się za nimi czarodzieja. Kiedy jednak pozwolono mu wejść uniósł brew ku górze widząc w jakim jest stanie. Mokry, z lekko mętnym spojrzeniem. Widywał takich codziennie w pracy. Czarodziej był, jeśli nie pijany, to na pewno wczorajszy.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 9:34
Wreszcie udało mu się stanąć względnie prosto i stabilnie opierając się o framugę, łapiąc równowagę, oddech i myśli. Czym się strułeś, tym się lecz, potrzebował alkoholu. Niech to fał strzeli, czemu nie pomyślał o tym wcześniej, przechodząc obok baru? Było jednak za późno, bo drzwi pomału zaczęły się otwierać. Salazar stanął w progu, wciąż opierając się ciężko o ścianę i patrzył na zgromadzonych w środku czarodziejów, których uwagę nagle zwrócił. Przeklął w myślach cholernego skrzata, który nie mógł obudzić go wcześniej i musiał go jeszcze całego zmoczyć. Travers uśmiechnął się blado i wsunął do środka bardzo starając się nie narobić więcej zamieszania. Wydawało mu się w prawdzie, że Czarnego Pana w środku nie było, ale instynkt samozachowawczy kazał mu wyjątkowo być cichą i potulną ośmiorniczką. Szczególnie, gdy zobaczył, jakim wzrokiem obdarzyła go Deirdre. W tym momencie nie przypominała pięknej syreny, raczej szykującą się do ataku kelpie - z początku uroczą i niegroźną, by w odpowiednim momencie zamienić się w krwiożerczego potwora grasującego na bezbronnym mężczyźnie, który chciał się tylko przejechać na ładnym koniku, a skończył porwany przez monstrum wyżerające mu wątrobę, serce i jelita gdzieś na dnie paskudnego stawu. Brr!
Salazar z utęsknieniem spojrzał na stojący na stole alkohol, ale nie miał odwagi sprzeciwić się kelpii-Tsagairt i grzecznie staną pod ścianą we wskazanym przez śmierciożerczynię miejscu. Wolałby usiąść, zdecydowanie wolałby usiąść. Jeszcze chętniej by się nawet położył, ale żadna z tych opcji nie wchodziła raczej w rachubę. Oparł się więc o ścianę starając się przenieść na nią jak najwięcej swojego ciężaru. Miała znacznie większe szanse na utrzymanie go niż nogi.
- Dzień dobry - wymruczał zachrypniętym głosem, którego dzisiaj jeszcze nie zdążył użyć. Wczoraj chyba jednak przesadził ze śpiewaniem szanty o Chince o skośnych cyckach. Spojrzał na Deirdre i naprawdę tylko przez sekundę zastanawiał się, czy jej piersi też są takie jak panienki ze starej, żeglarskiej pieśni. Szybko jednak porzucił te rozważania słysząc kelpii syk, jaki z siebie wydobyła.
- To się więcej nie powtórzy - zdołał z siebie wyrzucić zamiast odpowiedzi na pytanie. Nie miał pomysłu, jak ładnie ubrać w słowa, że zachlał pałę i zapomniał o spotkaniu. - Przepraszam, nie będę więcej przeszkadzał - i z tymi słowy spróbował wtopić się w ścianę. Nie wiedział, czego dotyczyła rozmowa, na wszelki wypadek wolał się więc póki co nie wychylać.


Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.

Salazar Travers
Salazar Travers
Zawód : kapitan, pirat, grabieżca
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I butelkę rumu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
We will rant and we will roar
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5840-salazar-travers https://www.morsmordre.net/t5903-capricorn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 11:33
Sekret Patronusów brzmiał jak legenda o Insygniach Śmierci. Nieprawdopodobnie, a jednak bardzo prawdziwie. Uważał to za zdecydowany problem, to oznaczało, że ich przeciwnicy dysponują tarczą, a może bronią, która jest w stanie zatrzymać każdą klątwę. Nawet niewybaczalną. A to znaczyło, że ich bezkarność i wszechmocność nabierała nowej definicji. Musieli liczyć się z tym, że wrogowie będą w stanie odeprzeć ich atak, że będą w stanie się postawić, że ujdą z życiem, chociaż do niedawna nikt i nic nie było ich w stanie powstrzymać. To przypominało mu nieustannie o tym, by nie lekceważyć wrogów. Gdyby udało im się schwytać któregoś i sprawdzić jego możliwości, może znaleźliby sposób na przełamanie ich mocy. Selwyn wpadł w jego sidła i utknął w klątwie imperiusa, lecz anomalia w Azkabanie była silna, jej wybuch olbrzymi. Czarna magia, która  z niej biła była w stanie spaczyć wszystko, może nawet tak potężne zaklęcie. Liczył na to, że kiedy się spotkają — wszystko się wyjaśni.
Szafki zniknięć były dobrym rozwiązaniem. Takim, które nie burząc pracy członków jednostki badawczej, bez zmuszania ich do opanowywania zbędnych dla nich tajników magii obronnej zapewni im bezpieczeństwo, a przynajmniej szybką i łatwą ucieczkę z miejsca zagrożenia.
Nie wątpił w prawdomówność Grindelwalda, podobnie jak i nie wierzył ślepo w jego słowa. Nauczył się, że ludzie mówili, co chcieli, a wszystko zależało wyłącznie od motywu, który nim kierował. Nie miał podstaw, by podważać wypowiedziane przez badaczy słowa i musiał, o, zgrozo, wierzyć w ich osąd, wierzyć w to, że ocenili to właściwie, biorąc pod uwagę wszystkie towarzyszące temu czynniki. Nie zdołał go poznać, zobaczyć, usłyszeć, nie zdołał ujrzeć jego upadku i śmierci, dlatego też nie ciągnął tematu dłużej, zatrzymując dla siebie wątpliwości i chłodną ocenę.
— Bo to za mało, by dopaść niektórych z nas — odpowiedział ze spokojem Antonii. Pamięć jest zawodna, może ulec zniekształceniu, modyfikacji, nie powinna być traktowana jako przedmiotowy dowód w sprawie. Póki nikt nie zostanie złapany na gorącym uczynku nie mogą im nic zrobić. A skoro ich jeszcze nie odwiedzili, nie zaczaili się jak bandyci, by ich dopaść, to wciąż znaczyło, że są zbyt słabi, by sobie z nimi poradzić w ten sposób. Był spokojny. O siebie, swój los. Wiedział, że drobne niepowodzenia nie będą w stanie mu w żaden sposób zaszkodzić, a na otwartą konfrontację jeszcze był czas, póki nie urośli w siłę na tyle, aby stanąć z nimi — nim — oko w oko. Znajomość nazwisk go nie dziwiła. Dopuszczali się wykorzystania czarnej magii na ludziach, którzy wciąż żyją, coraz mniej kryjąc się ze swoimi umiejętnościami i ambicjami. To było kwestią czasu — wielu z nich, tym o szlachetnych nazwiskach i bogatym zapleczu politycznym nie będą w stanie uczynić zbyt wiele. Niemniej warto było o tym pamiętać — tracili element zaskoczenia.
— Brzmi jak Samuel Skamander — odpowiedział Drew. Rysopis się zgadzał, nie zdziwiłoby go to, gdyby to była prawda. Nie widział nigdy na oczy jego patronusa, nie mógł potwierdzić swoich przypuszczeń, ale Skamander wydawał mu się personą dość charakterystyczną, wyróżniającą mu się z tłumu. Szlamolubny auror z przedmuchanym ego, z włosami spiętymi w iście niedostojny sposób. Nie zrobił na nim dobrego wrażenia, podczas spotkania.
Kiedy Drew wspomniał o Lucindzie, zmarszczył brwi, przypominając sobie ich rozmowę o Alexandrze. Ani słowem o niej nie wspomniał.
— Z tą krwią warto byłoby coś zrobić — zasugerował mu, dziwiąc się, że jeszcze nie zrobił z nią właściwego użytku. Nie znał się na klątwach, nie mógł mu niczego podpowiedzieć, ale wierzył, że Macnair doskonale wiedział już, czego mógłby na niej użyć. — Brzmi jakby łatwo było ją wywabić. I podać jej veritaserum.— Uśmiechnął się znacząco; na szczęście byli w jego posiadaniu. Schwytanie Lucindy nie brzmiało jak wyjątkowe wyzwanie, mogli bawić się pomysłami do woli, ale mieli prawdopodobnie tylko jedną próbę. Po tym będzie już wiedzieć o wszystkim, czego się wystrzegać, schwytanie jej pewnie nie będzie takie proste.
Kiedy ponownie odezwała się Cassandra w imieniu grupy badawczej, zawiesił spojrzenie na jej twarzy. Zmarszczył brwi i westchnął — jej słowa, to czego się dowiedzieli potwierdziło jego przypuszczenia sprzed miesięcy, rzuciły nowe światło na wizję, której pełne rozwikłanie spędzało mu sen z powiek tygodniami. Czarny Pan posiadał Czarną różdżkę, Zakon Feniksa miał dzieci. — A więc tak to wszystko się roztrzygnie. W Bitwie o Azkaban — skwitował, patrząc na czarownicę. To była sprawa priorytetowa, najważniejsza ze wszystkich. Nie mogli dopuścić, by wrogowie przedostali się do więzienia, by dotarli tam razem z dziećmi i popełnili szereg kolejnych głupstw. Plan opracowany przez badaczy nie wydawał się skomplikowany, ale był bardzo ambitny, a opracowanie go musiało wymagać od nich wiele wysiłku. Pokiwał głową w zamyśleniu, zastanawiając się nad tym wszystkim.
— Wyruszę do Odense— zadeklarował oficjalnie, patrząc na stół, który ich wszystkich dzielił. I uczyni to niezwłocznie. Magnus, który się odezwał ściągnął na siebie spojrzenie Mulcibera.— Tak, jak niektórzy z nas podejrzewają wszystkich sympatyków mugoli, Magnusie — nie podobała mu się ta ironia. Odpowiedział mu jednak beznamiętnie. — Ta lista nie musi wiele znaczyć. Ale warto to mieć na uwadze, bo to znaczy, że będą interesować ich nasze relacje i nasze słabości.
Nie odniósł się już do wspomnienia Prewetta. Magnus emocjonował się nim już podczas ostatniego spotkania. Z tego właśnie powodu spotkał się z jego żoną, Lorraine.
— Między nami nie ma żadnego z Nottów — zauważył — nikt nie wspomniał nic o ich nieobecności, zapewne nikt nic ie wiedział. Szkoda, gdyby któryś z nich miał trafić w ręce Zakonników, podobnie jak Russel. Nie mogli do tego dopuścić.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Mniejsza sala - Page 10 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 12:02
Słuchałem jeszcze dopowiedzeń Quentina, po czym patrzyłem na tych, którzy byli w zasięgu mojego wzroku. Spodziewając się jakichś reakcji na nasze słowa, ale co dziwniejsze, nikt nie okazał zaskoczenia śmiercią Grindelwalda. Tak jakby uśmiercenie największego terrorysty w tym kraju nie zrobiło na nikim wrażenia. Dziwiłem się, bo na mnie zrobiło. Może dlatego, że przy tym byłem? To o tyle zaskakujące, że widziałem przecież śmierć na co dzień, w szpitalu Świętego Munga. Zatem co mogło pójść nie tak? Rozumiałem, że większość siedzących przy tym stole zabijała wrogów jeszcze przed śniadaniem, ale i tak zawiodłem się trochę brakiem jakiejkolwiek reakcji. Co więcej, niektórzy w ogóle nie odnieśli się do przytoczonych przez Cassandrę słów, a to one były w tym wszystkim najważniejsze. Widocznie wiedzieli już jak spętać te dusze, gdzie się wybrać i co ze sobą zabrać; dobrze, w takim razie będzie mniej gadaniny.
- Niestety tak – odpowiedziałem Edgarowi na temat różdżki. – Musi to być różdżka, którą dokonano naprawy anomalii. Podczas tego procesu wytrącił się pył, w którym zawarte są informacje takie jak rdzeń oraz drewno użytej różdżki. Tylko ten pył podziała na nią wzmacniająco – doprecyzowałem, w nadziei, że dość jasno tłumacząc o co w tym chodziło. – Potrzebny będzie ten pył z konkretnej anomalii, dlatego trzeba będzie się udać ponownie w to miejsce. Należy również oddzielić tkwiące w nim drobinki magii, przygotować je oraz wtopić w różdżkę, a także upewnić się z medycznego punktu widzenia czy moc z tak ulepszonej różdżki nie zrobi krzywdy właścicielowi. To dość żmudny proces, ale wart wysiłku – dodałem jeszcze, spoglądając tym razem na Deirdre. – Nie znamy innego sposobu – powiedziałem Magnusowi. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, choć może warto byłoby się zastanowić nad tą kwestią. Skinąłem głową Morgothowi i zwilżyłem gardło winem; dość sporo mówiłem. – Nie mówił nic o szczątkach kamienia wskrzeszenia. Był wręcz pewien, że ten został zniszczony i nie da się go odbudować. Myślę, że nie jest to niemożliwe – stwierdziłem w odpowiedzi na pytania Craiga. Gregorowiczowi udało się scalić Czarną Różdżkę, z kamieniem mogłoby być co prawda trudniej, ale nie na tyle, by wykluczyć tę możliwość. Jeśli Zakon faktycznie zbierał fragmenty kamienia, to musiał mieć do tego powód. Inny niż zabranie nam szczątków artefaktu tak na wszelki wypadek.
Na temat nazwisk nie zabrałem głosu, większość była mi całkowicie nieznana. Oprócz Selwynówny, ale ją akurat chętnie zobaczyłbym nieżywą; nie pałaliśmy do siebie sympatią, trudno się zresztą dziwić patrząc na jej sprzeniewierzenie się szlacheckim wartościom. Jednak nie chciałem poświęcać jej zbyt wiele uwagi, dlatego skupiłem się na innych toczących się rozmowach. Przynajmniej do momentu pojawienia się spóźnionego Traversa. Spojrzałem na niego z odrazą nie wierząc, że można być tak nieodpowiedzialnym. Nie powiedziałem nic, zamiast tego oczekując jeszcze ewentualnych pytań.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 15:43
Gdy głos Cassandry rozbrzmiał w sali wysłuchał jej słów uważnie, ponieważ wiedział, że to właśnie badacze byli w posiadaniu niezwykle ważnych informacji torujących im przyszłą drogę i wiążące się z nią cele. Wspomnienie o dzieciach, Zakonie Feniksa, spętaniu dusz i zabezpieczeniu murów Azkabanu rzuciło nowe światło na sprawę, szatyn zdawał się z każdą chwilą rozumieć coraz więcej, bowiem wszystko zdawało łączyć się w logiczną całość. Przypuszczał, że anomalie nie pozostawały sprawą kapryśnej rzeczywistości, a personalnemu – mniej tudzież bardziej świadomemu – działaniu. Czyż to nie właśnie szlamolubni sympatycy mugolskiego świata odpowiadali za śmierć dziesiątek niewinnych ludzi? W imię swych zasad powinni powybijać się sami zagłuszając przy tym wyrzuty sumienia – jeśli w ogóle takowe posiadali. Pieprzeni hipokryci. Szlam nie można żałować, ale ucierpiało też wielu czystokrwistych czarodziejów i Londyn winien się dowiedzieć kto odpowiadał za majową katastrofę nieustannie odznaczającą swe piętno.
Przenosząc swój wzrok kolejno na Lupusa, Amadeusa, Quentina, Edgara i finalnie Magnusa wysłuchał ich z uwagą upijając przy tym czerwonego wina z kielicha. Każda informacja była na wagę złota i tylko zaangażowanie każdego z Rycerzy mogło pozwolić z sukcesem spełnić postawione przed nimi cele. Droga usłana trupami nie powinna być nikomu z tu obecnych aspektem obcym, kwestią nie do zaakceptowania, więc jeśli ktoś musiał zginąć dla sprawy to nie powinno to stanowić przeszkody nie do przejścia. Nawet jeśli ofiarami miałyby być dzieci.
-Tak.- odpowiedział Craigowi. -Ponadto w pewnym momencie patronus ów mężczyzny jakoby przeniknął jego mocno rannego towarzysza i tym samym prawdopodobnie dodał mu sił. Krew nie zniknęła z jego szaty, ale wydawał się być w pełni swoich możliwości. Wcześniej trafiły go klątwy, silnie raniące klątwy. Nikt po nich nie czułby się równie dobrze, co ten auror.- sprecyzował wracając wspomnieniami do tamtego wieczora. Pamiętał ten moment, to właśnie niedługo po nim musieli zmierzyć się z jego paskudnie silnym zaklęciem, wskutek którego stracili wiele sił.
Nie zamierzał przytaczać planu związanego z Lucindą, bowiem pomysł wynikł spontanicznie, a takowy wymagał solidnego fundamentu i przemyślenia wszystkich za oraz przeciw. Był w posiadaniu tylko jednej fiolki i musiał ją rozsądnie wykorzystać, aby całe starania nie poszły na marne oraz finalnie nie okazały się zwykłym strzałem w kolano. Wyciągnięcie informacji z dziewczyny wiązało się z ujawnieniem pewnych kwestii, więc należało to wyjątkowo dobrze rozegrać, jeśli miałaby ujść z tego z życiem. Wbrew pozorom nie chciał, aby zginęła, a każdy błąd mógł się z takim finałem wiązać. W chwili gdy Mulciber wspomniał o serum prawdy powędrował ku niemu z porozumiewawczym spojrzeniem, a jego wargi wygięły się w półuśmiechu.
-Rozważałem rozpoczęcie badań nad klątwą, którą objęlibyśmy to miejsce.- rozpoczął pragnąć odpowiedź jednocześnie Deirdre oraz Craigowi, który dał wyraźny znak, iż mógł opowiedzieć o swych planach. -Runy pozwalają nie tylko zaklinać miejsca oraz przedmioty, ale mają też właściwości ochronne jeśli w precyzyjny sposób określi się ich działanie. Dzięki odpowiednim badaniom moglibyśmy ów miejsce – salę tudzież cały budynek objąć niezwykle silną klątwą działającą tylko na osoby, które nie posiadałyby amuletów, a precyzując przedmiotów zaklętych właśnie ową ochronną, runiczną inskrypcją. Dla zwiększenia bezpieczeństwa, w przypadku wpadnięcia artefaktu w niepowołane ręce, istnieje możliwość dostosowania go bezpośrednio do czarodzieja za pomocą użycia w procesie zaklinania jego krwi, dzięki czemu tylko w jego dłoni taki amulet zachowa swoje właściwości.- nigdy tego nie robił, proces wymagał czasu, ale uważał, że był wart zachodu. Czasy nieustannie się zmieniały, wojna zbierała coraz większe żniwa, potrzebowali solidnego bunkru, bezpiecznego miejsca. -Stare manuskrypty pozwalają użyć trudnej, zaawansowanej magii, która pozwoli nam zabezpieczyć Białą Wywernę. Klątwa przemiany, kręgu, opętania.- skierował wówczas swój wzrok bezpośrednio na znanych sobie biegłych runistów. -Doskonale wiemy, że badania pozwolą nam stworzyć jedną wyjątkowo silną i skomplikowaną, tak aby wróg po przekroczeniu progów stał się bezbronny. Amnezja, obłęd, a nawet śmierć.- czuł, że mógł brzmieć niczym dziecko bujające w obłokach, ale wszystko było możliwe, jeśliby cały proces oprzeć o widzę, umiejętności nie jednego, ale szeregu czarodziejów. Runy nie miały przed nim tajemnic, ale wciąż stawiały wyzwanie i dlatego tak oddanie poddawał się ów nauce. -To wymaga jednak czasu, zaangażowania, pieniędzy, a przede wszystkim ofiar.- zwieńczył licząc, że każdy zrozumiał sęk ostatniego – tylko wspólnie mogli to osiągnąć.
Widok spóźnionego Traversa pachnącego stęchlizną mieszaną z niemałą dawką alkoholu nie zdziwił go podobnie jak surowe podejście Deirdre. Sam był lekkoduchem, ale takie na ignorancje w owych ścianach nie było miejsca. Szatyn nie skomentował tego, jedynie obserwował nie zazdroszcząc płynących z ów nieodpowiedzialności konsekwencji.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 19:31
- Będę wdzięczny za wieści, Lupusie, kiedy uda ci się zorientować w sytuacji. - Skinął głową Lupusowi, w zastanowieniu, a zastanawiał się, czy szum wobec bezradności Zakonu był do końca zasłużony. Jeśli Ben i jego siostra przeżyli - zawiódł, nie obawiał się ich, nie osobiście, ale obawiał się, że ich działania prędzej czy później zagrożą reputacji rycerzy - jeśli nie jego, to innych. Cichy wróg zawsze niepokoił go najbardziej - jednak nie tylko on był cichy, o Zakonie wiedzą już od dawna - mimo to wciąż nie zdołali go unicestwić. Czy naprawdę słusznie rościli sobie miano do działających skuteczniej? Cóż, oby - zwycięstwo Zakonu sprowadziłoby na nich zgubę. Zwłaszcza w obliczu informacji, które rozpracowali wreszcie badacze. Wysłuchał ich wciąż w milczeniu, niechętnie wracając myślami do Azkabanu - tak naprawdę metaforycznie dopiero co opuścił jego wilgotne mury. Plan brzmiał ponuro, zamierzał jednak zrobić wszystko, by uniemożliwić Zakonnikom dostanie się do anomalii. Byli przy niej pierwsi - i tak powinno pozostać.
- Udam się do Norwich - stwierdził lekko, jego matka zawsze lubiła to miejsce - podróż jej tropem dobrze mu zrobi.
Kpina z zakreślania w rocznikach Ślizgonów nie była do końca trafiona - jak okiem nie sięgnąć, przy ich stole siedzieli zwłaszcza wychowankowie Slytherinu. Uczęszczał do innej szkoły, uczył się we Francji, jednak wiedział, jakie idee przyświecały Salazarowi Slytherinowi - a to wystarczało, by naprowadzić na odpowiedni trop. Trzeba przyznać, że osławiona Tiara Przydziału nie była zbyt wyrafinowana.
- Jeśli podsuniemy ministrowi sugestię, że legilimencja może być wykorzystywana podczas przesłuchań, ten sukinsyn zachwyci się tym pomysłem - odparł bez zająknięcia na słowa Rowle'a, a potem Craiga, skoro pozwolił im na użycie zaklęcia uśmiercającego - można było spodziewać się po nim wszystkiego. Nie poparł pomysłu donosu, minister był byłym aurorem, słynął z tego, że nie przebierał w środkach - nie powinni grać z nim w taki sposób.
Wysłuchał propozycji uwiązania patronusa przedstawionej przez Edgara - nie podjął jednak tematu, nie potrafiąc odpowiedzieć na jego pytanie, nie miał stosownej wiedzy ani zdolności - a przy stole siedziały osoby, które takową posiadały.
Wtem jednak: rozległo się pukanie. Tristna uniósł jedną brew, wspominając półwilę, która w podobny, choć bardziej subtelny sposób objawiła się na poprzednim spotkaniu, nie odwrócił się jednak w kierunku drzwi. Świsty zaklęć również nie zwróciły jego uwagi - dopiero, kiedy usłyszał głos wuja, poczuł zażenowanie. Nie odpowiedział na pytanie Deirdre - uniósł ku niej spojrzenie, zastanawiając się nad jej reakcją. Potrafisz już wywołać posłuch, Czarna Orchideo?
- Nie musisz martwić się pieniędzmi, jeśli to miałoby zapewnić temu miejsce większe bezpieczeństwo - odparł na słowa Drew, z resztą - musiałby sobie jednak poradzić. - Ile to potrwa? Czy przekazywanie amuletów umożliwiających wejście do środka nie okaże się zbyt problematyczne w przypadku... - uniósł spojrzenie na Alpharda - gdyby Wywerna była otoczona podobną zasłoną, o ile dobrze zrozumiał Macnaira, Black nie mógłby tutaj dzisiaj wejść, póki runiści nie przekażą mu odpowiedniej błyskotki - czarodziejów, którzy dopiero rozpoczynają swoją współpracę z nami? Biała Wywerna wciąż jest lokalem użytkowym, wypożyczamy ją dzięki uprzejmości gospodarza, jednak uczynienie jej nagle twierdzą zamkniętą dla klienteli wzbudzi podejrzenia. Zabezpieczenia są nam potrzebne, zastanowiłbym się jednak nad podjęciem nieco łagodniejszych środków. Przed niepowołanymi gośćmi można zabezpieczyć naszą piwnicę - ale myślę, że rozsądnie będzie nie oddawać w tym celu niczyjej krwi. - Podpisywanie drugiego paktu z diabłem nie wchodziło w grę i Tristan zamierzał kategorycznie odmówić oddania runiście swojej krwi. Macnair był z nimi za krótko, by zaskarbić sobie tak wielkie zaufanie - a tak on, jak inni śmierciożercy i pozostali rycerze, naraziliby się zbyt mocno, wystawiając się na działanie potencjalnej klątwy. A od zdrady Crispina wiedzieli, że zaufaniem nie należało szafować lekkomyślnie. Był jednak pewien, że badania Macnaira mogły wiele wnieść w ich bezpieczeństwo. Ostatni aurorski napad nie pozostawał wątpliwości, że nie byli tutaj bezpieczni.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 10 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.10.18 22:38
Spodziewał się słów, które padną z ust Lupusa, ale musiał się upewnić. Czyli jego zeszłomiesięczny maraton po anomaliach na niewiele się zdał - w ten sposób został niejako zmuszony jeszcze raz pojawić się w miejscu, w którym buzuje niebezpieczna magia, i spróbować ją okiełznać. Mimowolnie zerknął na Magnusa, z którym udało mu się ostatnio stworzyć udany duet (nawet jeżeli ostatecznie lądowali w wodach Tamizy albo na dalekiej Syberii). Edgar nie wątpił, że i tym razem będzie chętny na odrobinę adrenaliny. - Rozumiem - odpowiedział Blackowi, w tym samym momencie odczuwając swoją nową różdżkę. Była nieco krótsza od poprzedniej, przez co inaczej mieściła się w specjalnie uszytej kieszeni, ale oprócz tego do złudzenia przypominała tę utraconą, nawet jeżeli różniły się drewnem. - Niech tak będzie - odparł krótko na słowa Valerija. Nie miał zamiaru na siłę przekonywać go do swojego pomysłu, skoro nie życzy sobie połączenia z jakąkolwiek siecią, takiego połączenia nie dostanie. Osobiście mimo wszystko uważał, że taka szafa zwiększyłaby jego bezpieczeństwo, a przecież jego alchemiczny wkład w organizację był nieoceniony. - Można taką barierę wyczarowywać przed każdym zebraniem - na pewno byłoby to pracochłonne, ale z drugiej strony takie zabezpieczenie Wywerny na stałe też nie należałoby do prostych czarów - zauważył, odpowiadając na słowa Tristana. Zgadzał się z nim - to nie był ich lokal, niestety, nie mogli po prostu odciąć go od reszty mieszkańców Nokturnu. Z drugiej strony musieli jakoś się zabezpieczyć, więc dlaczego nie spróbować takiej połowicznej obrony? Niemniej doceniał pomysł Drew i w innych okolicznościach z chęcią wziąłby udział w tworzeniu takiej klątwy.
Zignorował spóźnienie Traversa. Zerknął na niego przelotnie, kiedy wszedł do sali, ale w żaden sposób tego nie skomentował. Zapewne sam Salazar zdawał sobie sprawę ze swojego występku - spóźnianie się na takie zebrania nie powinno być dopuszczalne, tylko wybił wszystkich z rytmu. Edgar musiał jeszcze raz zastanowić się nad słowami, które miał powiedzieć. Zainteresował go temat zniszczonego kamienia wskrzeszenia - jakoś nie chciało mu się wierzyć, że faktycznie przepadł. Może dlatego, że od lat fascynował go ten przedmiot. - Sami mówiliście, że Grindelwald był osłabiony. Może wcale nie miał racji? - Nie chciało mu się wierzyć, że Grindelwald chciałby zniszczyć tak cenny przedmiot i jednocześnie, że tak ceny przedmiot może zostać zniszczony przez jakąś anomalię. Wydawało mu się, że ten niezwykłej klasy artefakt jest bardziej wytrzymały.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Mniejsza sala [odnośnik]30.10.18 1:37
Z wielką uwagą spoglądał na kobietę zajmującą miejsce obok niego, nie chcąc nawet odwracać od niej wzroku, kiedy spokojnie dokonywała podsumowania odkryć jednostki badawczej. Relacjonowała wszystkie dokonania i ani razu nie okazała zawahania. Wyjawiała prawdy nieznane mniej uczonym głowom, w sposób zrozumiały tłumaczyła wszystko, aby ukazać złożony problem. Już sama geneza wyzwolenia anomalii przykuwała uwagę, jednak dalsze szczegóły całą sprawę czyniły coraz trudniejszą. Mimowolnie drgnął, gdy roztoczono przed nim wizję uśmiercenia dzieci. Wbił spojrzenie w krawędź stołu, dłonie zaraz zaciskając na własnych kolanach. Nie chciał popełnić błędu, emocje musiał stanowczo stłumić w sobie, lecz te tak nagle dały o sobie znać, przypominając mu, że jest tylko człowiekiem. Zabicie dzieci z pomocą czarnej różdżki, co mogło być dokonane tylko w Azkabanie, nie było jednak koszmarnym żartem, zagadnienie to zostało przedstawione jako jedyna słuszna recepta na okiełznanie jakże potężnej magii. Ofiara złożona z trójki dzieci nie mogła go przerosnąć, gdy inni pozostawali wobec niej niewzruszeni. Ale gdzieś z tyłu głowy czaiły się kontrowersyjne pytania o wartość życia.
Dzieci znajdowały się pod opieką Zakonu, a dokładniej pod opieką Bathildy Bagshot, o czym wspomniał Lupus. Spoglądanie na młodszego brata nie było proste, ale było konieczne, gdy z niezwykłym opanowaniem przemawiał do zgromadzonych. Podane przez niego miano Alphardowi było dobrze znane. To właśnie ta kobieta opisała z ogromną dokładnością historię Hogwartu. Chciał lepiej przedstawić sylwetkę wiekowej czarownicy, jednak ubiegł go Magnus.
Nie tylko Amadeusa zaintrygowała opcja zawładnięcia wszystkimi trzema Insygniami. Któż nie chciałby stać się Panem Śmierci? Choć Alphard przychylał się do wersji, że potężne przedmioty były dziełem trzech uzdolnionych braci niż samej Śmierci, to jednak wierzył w ich ogromną moc. Ale mrzonki odrzucił, gdy Craig skierował do niego słowa o możliwości dezinformowania organów ścigania.
W ostatnim czasie w całym Ministerstwie panuje wielki chaos, więc nie powinno być żadnych problemów z podsunięciem fałszywych tropów – odrzekł spokojnie, na razie nie rozmyślając o ewentualnej współpracy z Crouchem. Znów wypłynął temat konieczności okiełznywania anomalii, które zawitały w różnych miejscach. Jasno nadmieniono, że każdy powinien się zmobilizować i spróbować swoich sił. Chciał jak najszybciej udowodnić, że może być przydatny.
Przybycie Traversa obudziło w nim spory niesmak. Spojrzał na barczystego jegomościa, trzymając oznaki niechęci głęboko w sobie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Mniejsza sala [odnośnik]30.10.18 1:45
- Gromadzenie wszystkich trzech artefaktów na nic się nie zda, jeżeli kamień wskrzeszenia został zniszczony. Może najpierw powinniśmy zogniskować uwagę na nim - stwierdziła bez przekonania, Quentin wyjaśnił jego rolę - rolę kamienia - powtarzanie słów po nim nie miałoby większego sensu. Czy Grindelwald mógł ich okłamać - mógł, ale wówczas cały misterny uknuty plan straciłby sens. Podważając jego słowa - podważają wszystko. - Nie przyłapaliśmy Grindelwalda na kłamstwie, a miał ku niemu więcej niż jedną okazję - dodała jedynie, krótko, każde wypowiedziane przez niego słowo, które mieli okazję zrewidować, okazało się prawdziwe. Czy mógł kłamać w tym jednym aspekcie? - Do niedawna był to jedynie mityczny artefakt. Nie wiemy, co się z nim stało - mógł zamienić się w pył, a mógł zostać jedynie przełamany jak czarna różdżka. - Jednak Grindelwald nie twierdził, że czarna różdżka została zniszczona, twierdził, że zniszczony został kamień. Czy bezpowrotnie? Może tak, może nie. Lupus miał rację  - nie można było wykluczyć takiej możliwości.
- Dwie - wtrąciła się w słowo Quentinowi. - Próbka z jednego miejsca może okazać się zbyt słaba, aby wzmocnić różdżkę, potrzebujemy jej z dwóch miejsc. A zatem, potrzebna nam będzie lista czarodziejów, którzy pracowali nad anomaliami i którzy z powodzeniem zaczerpnęli z nich mocy, wraz  z listą miejsc, które odwiedzili. Zrobimy, co w naszej mocy, by wzmocnić waszą magię. Sir - zwróciła się do Edgara, choć usłyszał już odpowiedź - niewątpliwie prawidłową. Lupus miał słuszność, słowa, które wypowiadał, wynikały z badań, które wykonali. Ale czy warto było tak łatwo rezygnować? Przypuszczała, że Edgar nie zadał tego pytania wyłącznie z czystej ciekawości. - Połączenie pomiędzy różdżką a czarodziejem jest więcej niż oczywiste. Być może istnieje sposób, by ominąć połączenie pomiędzy rdzeniami i zasadzić go w nowym, powiązanym ze starym przez samą osobę czarodzieja. Być może, nie wiem tego, ale mogę obiecać spróbować się nad tym problemem pochylić. Teraz, kiedy Gregorowicz znalazł się na służbie Czarnego Pana, może się to okazać prostsze, niż kiedy próbowaliśmy dociec sedna samodzielnie. - Być może odpowiednia modyfikacja obmyślonego przez nich planu pozwoli na szersze zastosowanie potężnego pyłu - czas pokaże. Nie wiedziała, czy zostanie do Gregorowicza dopuszczona ani czy znajdzie sposobność, by przedstawić mu ten problem, a nade wszystko nie wiedziała, czy zdąży to uczynić, nim ten zginie - jednak jego waga była na tyle wysoka, że miała nadzieję móc to uczynić. I była pewna, że mogłaby wówczas liczyć na wsparcie pozostałych badaczy.
- Mało prawdopodobne, by istniała inna droga - odparła na słowa Rowle'a, nie odkryli jej, nie mieli powodów sądzić, by takowa istniała - podążali śladami Grindelwalda, które zdawały się mieć tylko jeden trop. Przytaknęła jedynie na słowa Blacka. - Kimkolwiek jest Bathilda, stoi dzisiaj po niewłaściwej stronie - Jeśli była kimś, kto wsławił się w czarodziejskim świecie - warto było się tym zainteresować. Jej moc, jej wiedza - była teraz prawdopodobnie wiedzą Zakonu. Nie wplątywała się w dyskusje polityczne, niekoniecznie za nimi nadążając, ogniskując swoją uwagę na świeżej sylwetce, która pojawiła się pośród nich.
- Eliksir doprowadził nas do martwego punktu - kontynuowała, podnosząc słowa Craiga - kolejny nie zaprowadziłby ich dalej. - I ona i dzieci rozpłynęły sie w powietrzu. Możemy przypuszczać, że zostały ochronione potężną magią - istnieją wszak zaklęcia, które uniemożliwiają namiar bądź odnalezienie celu. Musimy być czujni  - dzieci w końcu opuszczą swoje kryjówki. I na ten moment musimy też być gotowi. - Zgodnie z planem.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Mniejsza sala [odnośnik]30.10.18 12:00
Na dźwięk imienia i nazwiska Lucindy następuje u mnie lekkie drgnięcie, ale usta nie wypowiadają niczego. Nie chcę pamiętać, nie chcę mówić i nie chcę o tym myśleć. Wolę przysłuchiwać się prowadzonym dookoła rozmowom, zerkając na każdego rozmówcę, na którego jestem w stanie. Bo z tego miejsca nie na wszystkich niestety spojrzę. W każdym razie analizuję uważnie te słowa i żałuję, że nie znam się na klątwach. Ale szafki zniknięć to rzeczywiście dobry pomysł. Wymaga jednak wiele przygotowań i jeszcze więcej pracy - ciekawe czy zdążymy?
- Można także zmodyfikować eliksir ochrony, ale to też wymaga czasu - rzucam jeszcze jedną propozycją mogącą ochronić i Białą Wywernę i Borgina & Burke’a. To swoista bariera, ale należałoby ją zmodyfikować tak, żeby nie wsiąkała w ziemię (przynajmniej zbyt szybko) i działała na większy obszar. Wtedy jednak można byłoby tylko uciekać, bo żadne zaklęcia nie przeszłyby tej ochronnej kopuły. Chociaż to także można byłoby zmienić, ale taka zagrywka na pewno byłaby dużo trudniejsza. Dużo.
Na klątwach niestety nie znam się w praktyce, robię tylko bazy pod nie i nic więcej, ale to brzmi jak trudny proceder. Zostawiam decyzję runistom, oni na pewno znają się na tym lepiej i podejmą słuszną decyzję. Jednak też uważam, że amulety to spore zamieszanie. Chyba lepsza byłaby opcja z którymś z eliksirów.
Na temat wyników naszej jednostki badawczej nic nie mówię, bo wszystko powiedzieli już Lupus i Cassandra. Nie mam nic do dodania, niestety. Zaplatam palce ze sobą i układam na kancie stołu zastanawiając się nad dalszymi tematami toczonych rozmów. - Również mam kilka eliksirów na zbyciu, jednak chciałbym je ofiarować pod koniec spotkania, chętnym. Nie wszyscy znają się na alchemii i wolałbym wyjaśnić jakie właściwości mają dane wywary, a szkoda przerywać tym teraz dyskusję - odpowiadam niejako na pytanie Deirdre. - Chyba, że już wszystko zostało omówione? - dopytuję, ale wydaje mi się, że nie. Trzeba pomyśleć kto i gdzie wyruszy po… dementorowe dusze. Z drugiej strony spotkanie już zostało zakłócone, w bardzo kiepskim stylu zresztą.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke

Strona 10 z 25 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 25  Next

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach