Wydarzenia


Ekipa forum
Dworek
AutorWiadomość
Dworek [odnośnik]24.09.15 22:55
First topic message reminder :

Dworek

Dworek umiejscowiony jest w malowniczym zakole dość nietypowego lasu w którym przeważają lipy, brzozy, a po dywanie zielonej trawy snują się jaśminowe krzewy. Budynek swymi gabarytami śmiało może powalczyć o miano co najwyżej średniego, jednak po wejściu odnosi się wrażenie, że jest znacznie większy niżby mogło się to wydawać na pierwszy rzut oka. Wszystkiemu winne są jasne wnętrza w których dominują ciepłe odcienie beżu mieszając się ze złoceniami oraz marmurowymi rzeźbami, jasne dębowe podłogi i nieco stare, lecz gustowne meble ocieplające wnętrza swym stonowanym brązem.
Parter rezydencji jest niemal w całości poświęcony gościom. Ze wschodu z tą częścią, wąskim korytarzem łączona jest kuchnia oraz pokoje dla służby. Na piętrze zaś oraz poddaszu znajdują się bardziej prywatne pomieszczenia należące do domowników.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworek - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Dworek [odnośnik]24.01.16 16:54
Tego konkretnego spojrzenia, które Inara serwowała zawsze swoim rozmówcom, próbując - nieświadomie - zajrzeć przez źrenice, niby zwierciadła - w duszę, nauczyła się właśnie od Adriena. On pierwszy zaglądał w jej ciemnoorzechowe tęczówki, odkrywając, co takiego kryła w swoim sercu, o który - jak myślała - już zapomniała. Ojciec był jej pierwszym i najlepszym nauczycielem, by nie uciekać przed tym co kryło się na dnie spojrzeń swoich rozmówców.
Dziś przyszło im się zmierzyć z własnymi zwierciadłami. Ojciec i córka, oboje uparci, oboje zawzięci i oboje ze świadomością, że stoją w obliczy istoty, którą kochają..i której nie ustąpią. Przynajmniej przez chwilę.
Inara doskonale wiedziała, że ojciec potrafił być zaborczy, szczególnie, jeśli gdzieś w jej pobliżu pojawiała się płeć męska. Tylko, że teraz, rzeczywistość klarowała się absolutnie inaczej, niż myślał Adrien. Brat. Tam, za nią stał jej brat i chociaż wciąż czuła to rażące kłucie rozchodzące się po całej klatce piersiowej, równie silna stanowiła uparta świadomość, że nie może i nie chce stracić go...tak jak straciła matkę.
- Tateńku...- odpowiedziała cicho, wciąż trzymając dłonie, na ojcowskim obliczu - tak, on - dostrzegała malującą się falę emocjonalnych barw, bardziej różnorodna, niż paleta w jej pokoju. Wargi uniosły się do góry niezależnie od woli. Opowieści uzdrowiciela wciąż wprawiały ją w zaskoczenie i fascynację, ale -  i tym razem - chodziło o coś innego. Zupełnie dla  nich nieznanego. - Spójrz na niego trochę inaczej, przez inny pryzmat...- słowa wypowiadała powoli, nie zatrzymując się, gdy odsunął jej dłonie ze swoich policzków. Odwróciła głowę, gdy Theodore w końcu się odezwał, tym samym wypowiadając treść, której Inarze wciąż ciężko było ubrać w dźwięki. usta zadrgały, nie wiedząc, czy uśmiechnąć się do ojca, do brata, czy przekazać inny gest, do któregoś z mężczyzn. Nie wiedziała tylko jaki. Patrząc na malujący się ból, skrywany za ojcowskimi powiekami, słysząc tak dziwny śmiech młodego mężczyzny, czuła się jeszcze bardziej zagubiona, niż na początku. Jednak - trwała w swym postanowieniu.
Podążyła za ojcem, gdy postąpił kilka kroków i wygięła ze smutkiem usta, na kolejne słowa Adriena. Zanim odpowiedziała, starszy mężczyzna podjął refleksję.
- On, nie jest nią - odezwała się znowu, równie cicho, co poprzednim razem. Zanim usiadła, skupiła się na bracie, by łapiąc go za rękę, pchnąć delikatnie w stronę drugiego fotela - naprzeciw jej ojca. Posłała mu uśmiech, by przez chwilę wpatrywać się naprzemiennie w oblicza obu mężczyzn Ostatecznie przysiadła obok ojca, na oparciu fotela, w którym spoczął.
Teraz musiała milczeć, burząc jeszcze bardziej spokój swego serca.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Dworek - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Dworek [odnośnik]27.01.16 11:41
Inara staje w mojej obronie, jestem jej nadwyraz wdzięczny. Spoglądam jednak nie na nią, ale w oczy Adriena. To mądry człowiek, który tak wiele wycierpiał. Ale przynajmniej jedną rzecz potrafimy podzielić. Oboje cierpieliśmy z powodu tej samej kobiety. Inara miała przynajmniej Adriena. Ja miałem przynajmniej dziadków. On? On nie miał nikogo. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak niemądrze postąpiłem. Zniszczyłem jego spokój. Ciska we mnie słowami, które odwołuje. Kiwam głową.
- Nazywam się Theodore Barrowick. Nazwisko po matce i dziadkach. Lat 29. - wiek? Już wiem po co mi on, ale przecież to niemożliwe, bym był synem tego jogomościa. Poznałem swego prawdziwego ojca, był kucharzem, który znikł po tygodniu kontaktu ze mną. Już praktycznie go nie pamiętam.
Pośpieszyłem z wyjaśnieniami co właściwię tu robie.
- Sam nie wiem - rozpoczynam, chcę patrzeć jedynie na Inarę, ona chyba nie ma mi za złe, że się tutaj znalazłem. Ale i twarz jej ojca, chociaż przykryta brodą, zdawała się skrywać dobroduszne oblicze. Może to kwestia oczu. Ich wyraz - nie zdradzał nic pozytywnego, ale umiałem dojrzeć zmarszczki radości w kącikach - te znaki, wyryte na twarzy już na zawsze, one dawały mi nadzieję. - Sęk w tym, że, ostatnio.. się zgubiłem - ciężko mi o tym mówić, ale wierzę, że należą im się wyjaśnienia. Poza tym, są moją rodziną, może mimo swojego angielskiego pochodzenia, jakoś zaakceptują moją wylewność? - Moja narzeczona spodziewa się dziecka, a mój... nasz dziadek- rzucam spojrzenie na Inarę - umarł. Przez wiele lat był mi ojcem. I potrzebowałem czegoś, co mnie znów określi. Bym nie trwał w niebycie. I to wszystko, tak mi się wydawało, że jak odnajdę rodzinę mej matki - to może dowiem się czegoś o niej. Albo przynajmniej, że poznam Was i zrozumiem, dlaczego odeszła i zostawiła mnie - dla was nie mówię już tego, jestem poruszony, ale staram się być opanowany. Nie mogę wszak zachowywać się jakbym był babą, nie wolno mi płakać. Chcę być poważny, chcę, żeby widzieli we mnie siłę. Że nie przyhodzę do nich po pieniądze, że nie chce by mnie przepraszali. Nie chcę ich litości. Chcę ich poznać. A jeżeli mi na to nie pozwolą - wtedy odejdę.
- To trudne dla pana - nie mogę patrzeć na jego cierpienie. Nie śmieszy mnie wcale. Wstyd mi. Powinienem był się spytać Marli co ona o tym sądzi, odwiodłaby mnie od tego głupstwa. Nie powtarzam, że pójdę już i nie wrócę, bo Inarze obiecałem, że chwilę zostanę. i chcę jeszcze zostać. Chociaż chwilę.


C'est toi pour moi, moi pour toi

Des nuits d'amour à plus finir  un grand bonheur qui prend sa place les ennuis les chagrins s'effacent heureux, heureux à en mourir.
Theodore Barrowick
Theodore Barrowick
Zawód : policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
I'll give you all I got to give
If you say you love me too
I may not have a lot to give
But what I got I'll give to you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1779-theodor-barrowick#21331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1920-theodore-barrowick#26969
Re: Dworek [odnośnik]14.02.16 19:52
Mruknął pod nosem. Wiedział, że nie powinien na niego patrzeć poprzez jej czy czyjkolwiek inny pryzmat. Każdy był inny, każdy miał swoją historię i zapewne człowiek stojący przed nie należał do wyjątków, lecz to...to było silniejsze w tym momencie od niego. Opuścił gardę, dawne rozżalenie zaś znalazło ujście na jego twarzy. Zmarszczył czoło w geście frustracji na słowa swej córki.
- Wierz mi, to akurat zdążyłem zauważyć. - Rzucił ironicznie. Nie żeby miał kiedykolwiek problem z odróżnieniem niewiasty od mężczyzny. W innym przypadku jego kariera medyczna stanęłaby pod znakiem zapytania już wiele lat temu.
Zasiadł na kanapie i nastawił uszu. Uśmiechnął się gorzko. Theodore Barrowick, dwudziestodziewięcioletni żonaty mężczyzna, syn Lilian, lecz nie jego. Jakoś go to nie dziwiło, a wywołało jedynie potrzebę ciężkiego westchnięcia i ugaszenia pragnienia.
- Inaro, bądź tak łaskawa i podejdź po szkło. Głębokie. - Zasugerował delikatnie. - Będę grzeczny. - Zapewnił, ją na wszelki wypadek, jakby jakieś głupie myśli zaprzątały jej główkę. Następnie skinął głową w kierunku Theodora na znak tego, że własnie w tym momencie poświęca mu w swą uwagę.
- Zgubiłeś. - Powtórzył, mierząc go wzrokiem, kiedy to jego własne ręce błądziły po butelce. Słuchał go pozwalając sobie jednocześnie na własne przemyślenia. Gdy córka przyniosła mu kryształ to nalał sobie trunku. Zdawał sobie sprawę z tego, jakim nietaktem, jak i brakiem kultury emanował, jednak nie miał nastroju do zabawy w tą farsę. Ujął więc nieco egoistycznym geście swą lampkę i zakołysał znajdującym się w nim szkarłatem. Uniósł brwi ku górze. A więc chciał spróbować zrozumieć ją, jej motywy, to jaką osobą była, a być może ciągle jest. Naiwny. Ale dobrze, czemu nie. Adrien nie miał powodów dla których nie miałby o niej nie mówić. Skinieniem głowy zasugerował Theoorowi coby sobie spoczął na fotelu znajdującym się naprzeciwko. Wolną ręką sięgnął w stronę swej córki, splótł z nią dłonie i przyciągnął coby usadzić ją sobie na kolankach. Często to czynił mimo, że nie była już kilkunastoletnią dziewczynką. A przynajmniej poza jego wyobraźnią. Od czego tu zacząć...
- Lilian...Ona jest ponad wszelakie ograniczenia. Nie potrzebuje powodu, przyczyny by czegoś dokonać... - Zaczął swój monolog. Mimo, że wspominał o jej egoizmie, lekkim duchu, kochliwości, o tym, jak gnała do przodu nie zwracając uwagi na to czy ktoś za nią biegnie i co niszczy po drodze to jednak nie dało się dosłyszeć w jego głosie skargi czy pretensji. Doskonale wiedział jaka jest czy też była, a mimo to zawsze starał się rozpaczliwie ją do siebie uwiązać. Gdy już myślał, że mu się to udało, przypomniała mu, że wiatru nie pochwyci się w sieć. Nieuchwytna i nieskrępowana niczym...może to właśnie Adriena w niej intrygowało.
Czas leciał. Wino się skończyło. Zaczęło zmierzchać. Adrien odprowadził następnie gościa pod drzwi. Nie dało się ukryć, że ten młody człowiek zaintrygował swoją osobę starego Carrowa jednak dość tych nowości. Nawiąże kontakt z młodzieńcem, gdy tylko poskromi własne myśli. Pożegnał więc go pewnym uściskiem dłoni. Zamknął drzwi. Dom znów był tylko jego i Inary. Poczuł w związku z tym pewną ulgę.
- Podejdź tu skarbie. - Zachęcił ją, a potem objął. Wypuścił ciężko powietrze. Wcale nie był sam. - Bardzo źle się zaprezentowałem? Nawet nie zaproponowałem poczęstunku...I chciałem go zabić. Przynajmniej na początku. - Zauważył frywolnie i prasnął. Po chwili ciszy dodał. - Co powiesz na to by Twój staruszek porwał Ciebie na nocne rozbijanie się po niebie? - trzymając Inarę w objęciach zaczął się kołysać przystępując z nogi na nogę. - Porwiemy też pączki. - Zapewnił. - I więcej wina. - Koniecznie.

Theodor z/t
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Dworek [odnośnik]22.02.16 18:20
O tym, że jej Adrien nie potrafił uniknąć złośliwości nawet w momentach - teoretycznie - nie nadających się do tego, wiedziała od początku. W końcu - samej zdarzało się zachowywać podobnie - była córką swego ojca. I mimo całej powagi tak kosmicznie nieznanej sytuacji, i ona nie umiała powstrzymać nagłego poruszenia warg, które pomknęły do góry, gdy tylko uzdrowiciel się odezwał.
- Wiem, twoja spostrzegawczość zawsze była powalająca - szepnęła ciszej, by słowa dotarły wyłącznie do uszu rodziciela. Chwilę jednak potem, wargi powróciły na poprzednią pozycję, ułożone na modę "wyczekiwania". Krążyła wokół Adriena, niby mały koliber, który nie potrafił znaleźć sobie właściwej lokacji. Obserwowała, nasłuchiwała, czekała...
- Tato... - zaczęła, wydymając usta, gdy poprosił Inarę, by na chwilę zniknęła z salonu, udając się po naczynia. Nie, żeby nie ufała ojcu, ale...był zdolny do przewrócenia sytuacji o 180 stopniu w mgnieniu oka. Dopowiedzenie jednak zamiarkowała jako prawdziwe, więc wskazując palcem odznaczając ich spojrzenia, zniknęła w pomieszczaniu za schodami. Byłą pewna, że wystarczająco cicho sie poruszała, by jej bose stopy nie wydawały większego dźwięku, gdy niemal przypłynęła na miejsce, niosąc w dłoni przeźroczystą szklankę w dwóch wersjach. Obie postawiła obok ojca i przysiadła - tak jak wcześniej - na brzegu fotela, w którym sie ulokował. Zacisnęła drobne palce na dłoni Adriena, pozwalając by przyciągnął ją bliżej siebie. Czasami nawet ona zapominała, że nie jest dzieckiem, pozwalając uzdrowicielowi na gesty, które serwował małej dziewczynce, którą była wiele lat temu. Usadowiła się jednak bardziej na oparciu fotela, ramionami zahaczając o bark ojca. Potem...już tylko słuchała. Chociaż wiele słów cisnęło jej się na usta, pozwoliła, by mężczyźni spróbowali chociaż złapać ze sobą więź. Dogadać się, bo - Inara była pewna, że nie pozwoli bratu na zniknięcie. Nigdy. I była uparta w tym twierdzeniu, co jakiś czas posyłając rzeczonemu ciepły uśmiech. Czasami zaciskała wargi, szczególnie, gdy słyszała imię swojej matki, wciąż jednak nie odezwała się słowem, obdarzając towarzystwo spojrzeniem spod czarnych rzęs.
Rozstali się, gdy słońce mocno chyliło sie ku zachodowi. I nie odmówiła sobie uchwycenia braterskich ramion w swoim uścisku, wypuszczając sylwetkę dopiero, gdy usłyszała za plecami mruknięcie ojcowskiego głosu. Drzwi się zamknęły, pozostawiając dwójkę samym sobie. Wciąż bosa, zbliżyła się do uzdrowiciela, zatrzymując się na krok przed sylwetką mężczyzny. Pozwoliła się objąć i sama wtuliła głowę pod ramię ojca.
- Nie lepiej niż ja...ja dla odmiany przywitałam go kurczakiem w ręku... - wydusiła, gdy w końcu podniosła głowę ponad - wciąż silne - ramiona rodziciela - i nie zabiłbyś go tatku - zmrużyła ciemne oczęta, które intensywnie wpatrywały się w błyskające ciepłą szarością źrenice - ...to nie był mój chłopak - zażartowała, wciskając kciuk pod Adrienowe żebro. I w dziwny, złośliwy sposób wyczekiwała momentu, gdy przyjdzie do rozmowy Juliusa...i jej ojca. Czy potrafiłaby przedstawić mu któregoś ze swoich przyjaciół? czy..poznałby go z Percivalem?
- Tak! bardzo! - zawołała, niemal podskakują w miejscu. Tak dawno nie mieli takiej chwili dla siebie, momentu, który oczyściłby zmącone umysły z trucizny, która - coraz częściej zakradała się...do jej głowy - Mówisz, że pożyczamy coś skrzydlatego ze stajni kuzyna? - oczy błysnęły radośnie - ostatnio...zrobiłam to bez ciebie!...i..niestety bez pączków - zaśmiała się, czując jak ciemna plama z jej głowy, powoli ustępuje weselszej aurze, którą - Adrien potrafił przywołać w ciągu kilku, krótkich chwil.
Jak dobrze, że nie była sama.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Dworek - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Dworek [odnośnik]02.03.16 15:56
- Kurczak, mówisz. - Zadumał się, a zaraz potem cmoknął powietrze zając sobie sprawę z czegoś ważnego. - Tylko nie wspominaj o tym ciotkom. O tym kurczaku. O... twoim bracie - zresztą też. Nie żebym bronił, lecz wiesz, jak większość naszej rodziny podchodzi do tej całej mojej historii z Lilian. - Nie uśmiechało mu się konfrontować z wrzawą, jaką by wywołała wieść, że nim związała się z Adrienem to wcześniej spowiła już syna. Mimo wszystko nie chciał by przyklejono jej łatkę ladacznicy, by na Inarę spoglądano przez pryzmat kontrowersji jestestwa jej matki. Być może córka o tym jeszcze nie myślała po takim kątem, lecz ona tak. Troskał się. Taka była w końcu rola rodzica. Parsknął śmiechem, gdy wspomniała, że przeżył konfrontację. Zresztą rozbawił go nie tylko to, lecz również tak zwodnicze dźgnięcie pod żebro. - Touché. - Mruknął, lecz zaraz potem pewnie stwierdził, że: - Dałem mu fory. Miał szczęście. - bo jakżeby inaczej!
- Oczywiście! I uch, ty mała złośnico. - Złapał ją za nos. - No ale potem mi jeszcze zdążysz opowiedzieć. W sumie ciekawi mnie, czy drogi kuzyn zrobił coś z tym ferelnym oknem, którym to ostatnim razem udało mi się wykorzystać. Zresztą na miejscu pokażesz mi swój sposób. - Ciekawiło go to trochę. W sumie to kuzyn powinien być dumny, że dzięki nim za każdym razem może coraz to bardziej uszczelniać ochronę swych włości. I to całkowicie nieodpłatnie! - Ubierz się tylko ciepło, Promyczku, noce już nie są takie ciepłe. Ja skoczę po koce, poinformuję służbę by się nie kłopotała z posiłkiem i wyciągnę butelkę dobrego wina z piwnicy, bo właśnie, twój tatuś od dziś jest ordynatorem wydziału. - Zapowiedział dość dumnie, by po chwili przybrać nieco zamyślony wyraz twarzy. - Będę musiał sobie sprawić nielichą piżamę oraz szlafrok, by chyba częściej przyjdzie mi tam nocować. - zażartował. Tak po części bo po części też prawdę przecież mówił. Zaraz potem po wyszykowaniu się udali się do Deimosowych włości, gdzie po zapożyczaniu koni, szybującym lotem, pognali nad lasy kuzyna. W podniebnym galopie ścigali się nad pastwiskami i wzniesieniami. Przeplatali lot pomiędzy samotnymi drzewami. Wznosili się, by zaraz niebezpiecznie pikować ze śmiechem na ustach w stronę tafli jeziora. Lecąc nad nią konie skrzydłami mąciły jej lustro, tak jak zresztą kopytami, które wdzięczne smugi na niej pozostawiały. Jeśli prawdziwa wolność na tym świecie istniała, to Adrien był święcie przekonany, że w tym momencie jej smakował w akompaniamencie radości swej córki.
Gdy wylądowali, mając już lepsze nastroje rozpalili oknisko, przy rzeczonym jeziorku. Pięknie księżyc z gwieździstym niebem się w nim odbijał. Adrien podziwiał ten widok ze swą córką, gdy to ogień grzał ich ciała, podobnie zresztą co wino które pili i koce na których siedzieli.
- Wiesz Inaro, czuje, że trochę za szorstko go potraktowałem, tego Roberta. Miała rację mówiąc, że nie powinienem spoglądać na niego przez jej pryzmat. Każdy w końcu tworzy własną historię, jednak...nie ukrywam, ze dałem ponieść się emocjom. Dawno się pogodziłem z myślę, że to dla mnie nie możliwe być jej ostatnim, lecz, że jeszcze był ktoś przede mną... - Uśmiechnął się gorzko popijając w mało elegancki sposób nieco wina. Spoglądał gdzieś w ciemność przed siebie, czując się nie tylko oszukanym, lecz równiez potraktowanym jak chwilowa zachcianka czy też zabawka. - Będę musiał go chyba spotkać, przeprosić, pomówić gdy sobie to jakoś...poukładam. - zwierzał sie córce, bo komu innemu mógł w pełni i bezgranicznie zaufać?
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Dworek [odnośnik]06.03.16 23:33
- Bo nic nie rozumieją. Ani naszej historii, ani..nawet własnych - zacisnęła na krótką chwilę pełne wargi, by wypuścić delikatne tchnienie - Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby komukolwiek opowiadać..o tym kurczaku - dodała ciszej. Nie patrzyła na sytuację, tak jak Adrien, bardziej - martwiła się o swego ojca. Miał wystarczająco problemów na głowie, by mu jeszcze dokładała plotkarskiej wrzawy, jaka niechybnie by wybuchła. Nie zastanawiała się nad relacjami i komentarzami, które słano by w jej kierunku, już nie raz zdarzało się, by ignorowała sączące się ku jej osobie aluzje. I - chociaż mgliście to rozumiała, zdawał sobie sprawę, że jej kochany rodziciel roztaczał nad nią większą tarczę ochronną, niż sprowadzone do widocznej na każdym kroku nadopiekuńczości - Jak zawsze wspaniałomyślny - odsłoniła ząbki już w uśmiechu, przeganiając ciemną chmurę, która na chwilę zagościła na jej twarzy - Wszystkim dasz takiej fory? - dopytywała się już przekornie, wpatrując orzechowe źrenice w błękity swego ojca. odsunęła głowę, gdy palce uzdrowiciela zatrzymały się na jej nosie, ale na wiele się to nie zdało - Ah! to wąskie okienko, przy którym rosła kiedyś ta stara brzoza?...niestety wycięta jakiś czas temu? - z niewinną miną, odsunęła się, umykając w końcu atakom na jej nos - Czy może to większe, przy wschodniej ścianie? - wyliczała powoli, zaginając kolejne palce na dłoni. Przerwała, gdy padła propozycja nie do odrzucenia. Niemal namacalnie można było dostrzec radosne błyski, które zapaliły się w miarę słów Adriena - TAATKU! Jak bardzo się cieszę! Tym bardziej musimy to uczcić! - stuknęła bosa stopą o ziemię, niemal niecierpliwie sygnalizując ojcu, że może ja puścić, by pomknęła wedle wskazania na górę. I zrobiła to chwile później pędząc po kilka stopni na górę, by gwałtownie się zatrzymać i zawrócić, pędząc ku mężczyźnie już odwracającego się plecami. Złapała go za ramiona, gwałtownie i z siłą (na ile mogła) odwróciła ojca, by ucałować jego policzek, by powtórzyć manewr, mknąć jeszcze raz po schodach.
Nie podobało jej się tylko ostatnie zdanie. To znaczyło, że częściej miał nocować w Mungu, a i tak spędzał tam ostatnio dużo czasu. Inara zastanawiała się przez to, by podjąć się bardziej stałego zajęcia, nie bazując tylko na prywatnych, alchemicznych zleceniach. na pewno - ogromnie fascynowała ją informacja o badaniach, do których wstępnie się zgłosiła i mierzyła w to swoje pokłady umiejętności. Adrienowi chciała powiedzieć dopiero, jak badania ruszą i będzie pewne, ze Inarowa kandydatura została zaakceptowana.
jednak wszelkie przemyślenia dosłownie wywiał wiatr i pęd nocy, kiedy mknęli na grzbietach aetonatów ponad koronami drzew, czasem pikując w dół, wyrzucając z gardła dziewczyny kolejne pokłady śmiechu. Kiedy ostatnio spędzili w taki sposób czas? Kiedy zapominali o szlacheckiej nierzeczywistości, jedynie czasem spoglądając w dół, na niknące w mroku budynki i pola. Rozjaśnione uśmiechem oblicze ojca także pokrzepiało serce, którego rytm taranował prędkością nawet szum skrzydeł.
Siedziała blisko trzaskających płomieni ogniska, starając się, by ciepło docierało do nieco zmarzniętego ciała. I mimo chłodu - Inara nawet nie pomyślała by się krzywić. Na wargach wciąż pełgał uśmiech, a blaski ognia odbiły się tańcem na policzkach dziewczyny.
- Tato..wiesz, że nie musisz mi się z tego tłumaczyć? Ja..rozumiem...rozumiem więcej, niż chyba zdajesz sobie z tego sprawę - zamrugała, wciąż pozostawiając ciepły uśmiech na wargach. Przysunęła się bliżej ojcowskiego ramienia, by w uchwycić spracowane palce ojca w swoją drobną dłoń - ..a on chyba też to zrozumiał, chociaż...będę dopingować, jeśli zdecydujesz się na spotkanie z nim - urwała, próbując przejść do sedna. Nie zdarzało się im często rozmawiać o Lilianie. I jedno i drugie, łączyło z nią zbyt wiele...zakrytego bólu - ...ale masz mnie..- odezwała się cicho - Gdybyś jej nie spotkał, mnie by nie było - stwierdziła prosto z jakąś nadzieją w głosie. Mieli powody, by czuć się oszukanymi, Adrian...ze złamanym sercem, a mimo to - wciąż kochając żonę..która go zostawiła. Ich zostawiła.
- To potem. jestem pewna, że i on musi sobie poukładać wszystko - tak jak i sama Inara - może...powie nam coś więcej, o niej? - powiedziała na głos myśl, która krążyła w jej głowie, by zaraz odwrócić twarz ku ojcu.
- Tato...mogłabym zapytać o coś..dziwnego? - odstawiła wino tuz obok siebie, starając się nie wylać zawartości, która jeszcze się w niej znajdowała - skąd wiedziałeś, że...kochasz ma...Lilianę? - wydusiła w końcu, by na głos wymówić imię, które między nimi nie pojawiało się w rozmowach od bardzo dawna. W pytaniu kryła się nie tylko ciekawość, troska, ale i...coś więcej. Coś, co kiełkowało w sercu alchemiczki, a właścicielka - nie umiała ani zrozumieć, ani zapanować nad tak nową emocją.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped



Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 21.03.16 21:23, w całości zmieniany 1 raz
Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Dworek - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Dworek [odnośnik]16.03.16 8:32
Pogładził ją po głowie, uśmiechając się pod nosem. Miała w końcu rację - inni nie rozumieli. Należało bowiem poprzez pryzmat serca spojrzeć na ich historię. Niby nic, jednak w obecnych czasach coraz rzadszy to był skarb w środowisku Inary oraz Adriena. Byli zdani na siebie, lecz czy to było takie złe? Oczywiście, że nie.
- Oj, nie kuś ducha ty, ty, ty, frywolna jaskółko! - Pomachał ostrzegawczo palcem jednej ręki mając na ustach ten sam co ona złośliwy uśmieszek - Wiedz, że tatusiowi limit dobroci na te ćwierćwiecze właśnie się wyczerpał. Żadnych podobnych akcji przed pięćdziesiątką, twoją pięćdziesiątką, sobie nie życzę. - parsknął i konspiracyjnie zadarł podbródek ku górze - Miej na uwadze, że wówczas to mogę być również trochę bardziej niepoczytalny. - Zażartował, okraszając pomieszczenie perlistym śmiechem. To jak łatwo potrafiła poprawić mu humor było momentami niepojęte...psotnik jeden.
- Oczywiście, że mniejsze. - Co prawda ostatnimi czasy nieco zmężniał, lecz bez przesady! To na pewno było mniejsze okienko! No i tego się trzymajmy!
Zaraz potem zdradził się córce ze swą nowiną, a potem ją porwał, tak jak oni konie kuzyna, pozwalając sobie na smakowanie podniebnej wolności. Oraz wina przy wesoło trzaskającym ognisku.
- A, no tak, mój mały kwiatuszek jest już niepokorną różą. - Smyrną ją po nosku palcem. Jak ten czas nieubłaganie leciał. Niepokoiło go to, że nie miał na to wpływu, lecz silny duch odbijający się w oczach jego córki sprawnie ten irracjonalny strach odgonił. Była silna. Dlatego powiedział to co powiedział. Nie musiał - chciał. I zrobiło mu się dzięki temu lżej. Ujął jej dłoń.
- Nie żałuję ani sekundy z nią spędzonej. Ten czas jest dla mnie złotem, a twoje istnienie diamentem, który tylko to potwierdza. - rzekł spokojnie, zaciskając nieznacznie w swej dłoni jej dłoń. Czegokolwiek by nowego i okropnego nie dowiedział się o Lilian ten fakt był niezaprzeczalny i nic nie mogło go zmienić. - A teraz potrzymaj, twój staruszek potrzebuje walczyć ze smutkiem starą sprawdzoną metodą...- Mówiąc to podał swej córce otwartą butelkę wina -...cukrem! - Zwieńczył triumfalnie, gdy tylko przyciągnął do siebi papierową torbę z której to wydobył dorodnego pączka z różanym nadzieniem. Wgryzł się w niego, a cukier puder osiadł mu na wąsach i brodzie.
- Tato...mogłabym zapytać o coś..dziwnego?
- Mhm - mruknął, lustrując kątem oka, jak odkłada wino na bok.
- Skąd wiedziałeś, że...kochasz ma...Lilianę?
Popatrzył na nią nico zaskoczony będąc wgryzionym w słodkość. Przełknął w pośpiechu i...
- Och, cóż...- Popadł w lekką zadumę. - ...to właściwie nie było takie oczywiste, jak się mogłoby wydawać...Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem byłem w stanie stwierdzić, że coś w niej było, czego opisać nie potrafiłem i tu nie chodzi o to, że była wyjątkowo piękną kobietą. - Odpłyną w przeszłość, widząc ją jakby w tym momencie był ciałem na tym bankiecie co poznał Lilian. Jego przyjaciel ich sobie przedstawiał. - Było w niej coś intrygującego, co sprawiało, że mój wzrok za nią mimowolnie podążał. Coś czego nie dostrzegali inni ale za to inni dostrzegali mnie, jak dostrzegam ją. - Żachnął się - "Gdzie twój wzrok galopuje, Carrow" - wołał mój przyjaciel szturchając mnie łokciem i uśmiechając się szelmowsko."Tam gdzie każdego mojego przodka winien - ku niebu" - odpowiadałem patrząc w jej oczy, a ona się jedynie uśmiechała tajemniczo i spoglądała pewnie. Dziwna moc biła z jej oczu...- Uśmiechnął się leniwie - Teraz jak o tym myślę, to wydaje mi się, że ona już wtedy TO wiedziała, to, że jest zakochana. Bo tak na mnie patrzyła... - Wyszczerzył się w zawadiackim uśmiechu. - Ja na nią tak spoglądałem niedługo po tym. Tatuś twój nie był wówczas taki domyślny, jak jest teraz. - Kontynuował, dziarsko podnosząc się z siadu do pozycji stojącej. - Potrzebowałem ośmiu nieprzespanych nocy, uprowadzonego konia oraz zaaranżowanego porwania by zdać sobie sprawę z tego, że to właśnie ją kocham i ją kochać będę. - Wyciągnął ku Inarze rękę, by ją na niej dźwignąć i przyciągnąć do się. - Porwanie naturalnie przebiegło bez zarzutu. Może wówczas taki domyślny nie byłem, lecz myśli taktycznej los mi nie poskąpił. - Zadarł z dumą podbródek do góry, jednocześnie przybierając postawę do tańca - Pognałem konia na pobliską łąkę, podobną nieco do tej z tą różnica, że tam zamiast jeziora były zboża i sady. Było również lato, wszytko pachniało słońcem...i tak jak my teraz - wówczas z twoją matką tańczyliśmy do niemej muzyki przy ognisku - świat Inary nieco zawirował, gdy to on obrócił ją w tańcu. - A ona...Och, ona...wydawała się lśnić w tej ciemności, jak ta niepokorna iskra co uciekła z ognia, nieuchwytna, nikła, lecz taka jasna...Właśnie wtedy dotarło do mnie, że nie ma dla mnie ratunku. - Zwieńczył z pewną radością, a z jego oczu ciepło biło wielkie, gdy tylko przywołał sobie ten obraz. - Kochasz kogoś, Inaro?
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Dworek [odnośnik]23.03.16 23:40
- Będę! w końcu jestem twoją córką, po kimś muszę mieć te złośliwe geny! - matki nie pamiętała zbyt dobrze, a wspomnienia, które rysowały się w jej snach, pokazywały tylko twarz, do której - nie umiała dopasować charakteru. Dlatego - źródła swoich zachowań upatrywała w ojcowskim wychowaniu, wpojonych wartościach i - krwi. Zdecydowanie była córką swego ojca i nawet jeśli ktoś nie znał Inary, przyjaźniąc się z Adrienem, gdy tylko zostawała przestawiana - nie było cienia wątpliwości, kto był jej ojcem.
- Tatku...ja się ledwo mieszczę w to mniejsze - zaśmiała się szczerze widzą minę ojca. Pamiętała, że owo małe okienko, było radosną przeszkodą, którą zaciekle pokonywała, wdrapując się na stara brzozę...która niestety wycięli. Ostatnio, by wdrapać się, musiała korzystać z ramion Percivala - Bylebym nie pogubiła kolców! Bo wiesz, że różę bez kolców zbyt łatwo...wcisnąć w ciemne miejsca...tak przynajmniej mówiłeś, jak nie słyszałam!..a przynajmniej myślałeś że nie słyszałam - zmrużyła oczy i zmarszczyła nosek, który przed chwilą stał się celem ataku, Adrianowych palców. I znowu - od niego nauczyła się mówić szczerze, chociaż - podsycone grubą nawiązką żartobliwego sarkazmu.
Nie odpowiedziała, wpatrując się w ojcowskie oblicze, w ten naturalny dla siebie sposób - spijając wzrokiem słowa, które ku niej kierował. zacisnęła palce na ciepłej dłoni uzdrowiciela, odwzajemniając tym samym uścisk. Nigdy nie uwierzyłaby, że Adrien mógłby żałować istnienia swej latorośli, chociaż nawet w jej głowie zakradały się niespokojne myśli. Kochał Lilianę, ale...ból, który przez to odczuwał...nie. On nigdy tak nie patrzył na Inarę. Nie przez pryzmat cierpienia,a ..miłości, którą darzył żonę. A słowa, które wypowiadał, tylko utrwalały tę kojąca wiedzę.
- Ja też chcę kawałek! - wyciągnęła palce, by wsunąć dłoń do papierowej torby, kryjącej smakołyki. Reka jednak zatrzymała się, gdy zaczęła mówić. Bardziej skupiając się na odstawieniu w nienaruszonej formie wina. Nieporuszona, najpierw zatrzymała spojrzenie na ojcowskich dłoniach, by w miarę, jak mówił, unosić twarz wyżej, ku iskrzącym źrenicom jego oczu. Nie przerywała mu z jakąś nabożną czcią wsłuchując się w historie, której do tej pory nigdy nie miała okazji słyszeć. A przecież Adrien - często raczył swoją córkę opowieściami. Podążała za rysowanymi wydarzeniami, oczami duszy pochłaniając obrazy, które opisywał - Chciałabym, żeby ktoś tak na mnie patrzył, ktoś...mnie porwał - nie widząc nawet - śmiała się do mężczyzny, z błyszczącymi oczyma, zaciskając dłonie na jego nadgarstku - wszyscy zawsze mi skąpili tej opowieści, a...Liliana z twoich słów jest inna...niż ją niektórzy opisują - zamrugała, chociaż w jej głosie nie było śladu żalu, jedynie ulga i jakaś nieopisana, chociaż cichutko tętniąca w sercu radość. Pozwoliła się podnieść do góry, z nieznikającym uśmiechem unosząc dłoń, by samej dygnąć wdzięcznie w pierwszym takcie tańca i muzyki, która grała tylko w ich uszach. Obrót kolejny i śmiech jej perlisty rozbrzmiał, niby - melodia, przypomnienie, które pognało ją do czasów, płynących ze słów ojca. Widziała parę tańczącą i sama tańczyła, niby w lustrzanym odbiciu...swej matki, której obraz mogła dostrzec a w szarych błękitach tatkowego spojrzenia. Ostatnie zdanie - miało szansę wybić ją z kroku, a jednak, i pytanie i dłoń - pewnie utrzymały alchemiczkę przed upadkiem. Zamiast tego, zwolniła kroku, ale nie zaprzestała tańca - tak - jedno krótkie słowo, szczere, bez żadnej otoczki i wstępów posłała ku ojcu. Na tyle ważne, że Adrien czasem zadawał to krótkie pytanie, na które niezmiennie, od wielu lat, odpowiedź była przecząca. Do dzisiaj. Mogła obrócić wszystko w żart, wspomnieć, że przecież kocha jego, swego ojca, a jednak - wiedziała, że nie o to pytał. Coś, co tak niedawno było dzika plątaniną słów, dzięki - przyjaciółce, stało się..jasne, aczkolwiek wciąż niezrozumiałe - nie znasz go chyba... - dodała jeszcze, wyprzedzając pytanie, które mogłoby popłynąć w kierunku jej narzeczonego, chociaż..no własnie. I tutaj zaczynały się komplikacje. jak miałaby wyjaśnić, że kochała brata Juliusa? I mimo, że szarpiące ją uczucia, próbowały przysłonić radosna iskrę, która do tej pory trwała, alchemiczka potrząsnęła głową, przeganiając uśmiechem niepokój, który się wkradał.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Dworek - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Dworek [odnośnik]30.03.16 3:44
Tak, była jego córką. Tą samą krnąbrną istotą co on sam, a to pociągało oczywiste konsekwencje. Przykładowo w ich małych uszczypliwościach. Adrien bowiem, na jej uwagę o rzekomej przepustowości okienka zamlaskał zakłopotany, wywrócił oczami - Cóż...- wzruszył bezradnie ramionami - Ktoś tu najwyraźniej jest więc bardziej...kompaktowy. - Zauważył ukazując przebiegły, jak i szeroki uśmiech, a wesołe ogniki zatańczyły frywolnie w jego oczach. No nie potrafił inaczej się zachować, gdy miał na wyłączność swą córkę, lecz lubił te ich chwile swobody i chciał wierzyć w to, że jest w stanie zapewnić je dożywotnio przynajmniej swej córce. Żarty, radość, wolnoć...Chciał by to wszystko zawsze ją otaczało. I również, tak jak ona, chciał by znalazł się ktoś kto będzie na nią tak patrzył. - Kiedyś, na pewno ktoś taki się znajdzie. - Przyznał otwarcie spoglądając na nią łagodnie. Choć jednocześnie się nieco tego obawiał. Tą obawę zostawił jednak dla siebie. Była bowiem raczej czysto ojcowskim wytworem i zapewne Inara zdawała sobie sprawę z jej istnienia. - Och, jest inna bo była inna - dla mnie była nawet wyjątkowa. - Podkreślił z dumą i pewną świętobliwością. - W każdym lustrze człowiek odbija się inaczej. - Zauważył nieco filozoficznie, gdy to ujmował dłoń córki rozpoczynając z nią wolny pląs. Ognisko trzeszczało, dzika trawa szumiała na jesiennym wietrze. Chłód jednak Carrowowi był nie straszny. Ciepło w oczach swej córki go karmiło, a słowo...zaskoczyło mocą wraz z wypowiedzianym wyznaniem. To zaskakujące, jak jedno zwykłe słowo przerywające wieloletnią rutynę potrafiło zmącić spokój myśli, zadziwić, podsycić ciekawość oraz niepokój - wszystko to z powodu krótkiego, rzeczowego "tak", na które Adrien elokwentnie odpowiedział równie krótkim, jak i rzeczowym - Och - Zaraz potem spoglądał na nią nieco zbity z tropu i zdezorientowany. Od wielu lat przygotowywał się na podobną sytuację. Mimo wszystko nie był naiwny. Wiedział w jakim wieku jest jego córka, to przecież musiało nastąpić, lecz teraz gdy był tego świadom w jego głowie dudniła pustka. O rety...- Chcesz mi więc o nim...opowiedzieć? - zachęcił, starając się nie być zbyt natarczywym.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Dworek [odnośnik]02.04.16 16:36
Znowu zmarszczyła nosek, jak w udanym psikusie, które kiedyś serwowała ojcu - jeszcze zanim mu umknęła w progi francuskiej szkoły. I wiedziała, że mogła sobie na to pozwolić, w końcu...i Adrien, mimo wieku, potrafił spłatać jej niemałego figla - Czyli przyznajesz, że 0 do 1 dla mnie? - wpatrywała się w ojca ze zwycięsko ściągniętymi ustami i niemal identycznym odbiciem wesołych ogników, które tańczył w oczach uzdrowiciela. Córka swego ojca.
Odkąd przyjechała, nie mieli tak naprawdę chwili, w której - tak jak teraz mogli, niby wolne duchy, napawać się swoją obecnością daleko poza gwarnymi salonami sztuczności i plotkującymi gazetami, które - zapewne całkiem pokaźną listę musiałaby wskazać z jej uczynków, niegodnych damy. Dopóki jednak jej rodziciel podzielał jej zachowanie i...chronił, Inara nie musiała sie obawiać wścibskich par oczu, wiercących ją przy każdym ruchu.
- Ja czasem jej nie pamiętam, ale zdarzały się sny, że zdawała się równie realna i wyraźna, jakby trwała u mojego boku od zawsze.. - urwała zamyślona, ale nie umykała spojrzeniem w bok. Wypuściła powietrze z ust, by wraz z oddechem wypłukać z umysłu skrawki dawnej, bolesnej tęsknoty. Nie była już dzieckiem, chociaż - wciąż pozostawiała w sobie typowo dziecięcą wiarę, że to co dobre - ostatecznie zwycięży. I teraz czuła się jak medalistka, której podarowano pierwsze miejsce, a teraz wirowała na podium wraz z ojcem, który sam ją tam podsadził.
Taniec, przerwany przez jedno krótkie słowo, nie wbijało jednak z tempa. Tym samym spokojem, którym przed chwilą raczył ją Adrien, teraz Inara słała ku niemu.
- A obiecasz powstrzymać się od swej standardowej oceny? - trzymała starszego mężczyznę za obie dłonie, nie wypuszczając ich ani na chwilę, jakby chciała sie upewnić, że rzeczywiście jej słuchał. Nie chciała się żalić, utyskiwać - nie to było celem, ale...przedstawić kogoś, kto pierwszy raz zwojował jej serce - Właściwie poznaliśmy się wiele lat temu, a utrwalaliśmy znajomość, gdy po szkole wyjechałam na smocze wyprawy...pisałam ci o tym w listach, o Nim też, chociaż wtedy nie był tym, kim jest dla mnie teraz - pociągnęła ojca do siebie, by zrobić piruet pod jego ręką - Był organizatorem tych wypraw i zawsze z taką pasją i  odwagą podchodził do każde zadania, a przy tym - zachowując żywotność, humor i maniery gentlemana - śmiała się już, gdy mówiła kolejne słowa, które nagłym potokiem płynęły ku zaskoczonemu słuchaczowi - W sierpniu, na tym festiwalu jakimś nienaturalnym zbiegiem okoliczności znowu sie spotkaliśmy, bo..znalazł moją zgubę, która jest bliska memu sercu.. - zatrzymała się w końcu, by w końcu rozluźnić uchwyt - I..nie jest to mój narzeczony - mówiła nieco ciszej, wciąż nie przeganiając z głosu ciepłej troski - ...a jego brat - dokończyła. Ciężko było jej sobie wyobrazić, jak brzmiały jej słowa, ale - nie pragnęła ukrywać tego przed ojcem. Zbyt wiele milczenia nigdy nie rodziło nic dobrego.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Dworek - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Dworek [odnośnik]13.04.16 2:32
Mierzył ją spojrzeniem gdy to przypisała sobie mityczny punkt zwycięstwa. Jakby mógł jej nie ulec, kiedy tak pięknie się uśmiechała?
- Jestem zdecydowanie zbyt pobłażliwy. - pokręcił z niedowierzaniem, przytakując tym samym na jej pytanie. Potem przeszli do opowieści, do wspomnień...
Spojrzał na nią łagodnie. Bo trwała. Lilian trwała przy Inarze, przy nim. Wydawać by się mogło, że trwać będzie wiecznie. Właściwie jak cofnął się w czasie do tych odległych i niestety zakłamanych już wspomnień w życiu by nie zgadł, ze jednak nie będzie to im pisane. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Adrien nie znał powodu. To go dręczyło, tak samo jak tamta noc, kiedy go zostawiła. Być może powinien ją naciskać, nie puścić dopóki nie uzyska odpowiedzi, lecz nie potrafił. Ta pewność w jej ślepiach czyniła go bezsilnym. Teraz mógł tylko pluć sobie w brodę za tą chwilę słabości.
- Och. - Wywrócił oczami, kiedy to Inara zastrzegła sobie by wstrzymał się od swej zwyczajowej oceny. Nie dało się ukryć, że był wyjątkowo surowy i oschły w stosunku do zalotników swej córki. Nawet tych potencjalnych oraz tych którzy nawet nie mieli odwagi aspirować na to stanowisko, a jednak pozwalali sobie na regularne towarzystwo Inary. Teraz sprawa jednak wyglądała zgoła inaczej więc kiwnął przytakująco głową - Właśnie mentalnie wyrzuciłem wszystkie miarki do mentalnego śmietnika. - Rzucił beztrosko, uśmiechając się jednak nieco nerwowo bo nie dało się zaprzeczyć, że się Carrow niecierpliwił. Chciał usłyszeć coś więcej na temat tego złodzieja. - Obiecuję, w końcu to twój wybór. - Zapewnił poważniej by córka była pewna, że nie żartuje. Bo tak, dokładnie - inaczej patrzył na tych którzy interesowali się Inarą, a inaczej na tych którym to Inara okazywała swą atencją.
Potem wsłuchiwał się w słowa swej córki. Z każdym kolejnym potokiem coraz wyraźniej widział osobę do której ten opis pasował. Zwłaszcza te ostatnie słowa...
- Och Inaro...- Szepnął troskliwie, a na jego twarzy pojawił się niemy wyraz ból. - Moja droga Inaro...- Jego ciało samo zareagowało. Przyciągnął ją do siebie i zamkną w swych ramionach chwilę wcześniej składając ojcowski pocałunek na jej skroni. Bo co więcej mógł zrobić, kiedy wszystkie jego obawy które czaiły się w jego umyśle okazały się prawdą? Nie takiego losu dla niej pragnął...Pragnął by zaznała miłości, jednak nie tak gorzkiej...
Stali tak dłuższą chwilę wspierając się nawzajem niewypowiedzianymi przez nikogo łowami. Noc była na tyle długa, że osuszyła potencjalne łzy oraz na tyle chłodna, że zahartowała serce. Wrócili do domu przed świtem.

zt x 2
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Dworek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach