Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Jarmark
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
- Och jakie piękne! - zachwyciłam się kryształami, na które zwrócił uwagę Aaron, po czym poprosiłam sprzedawcę o jedną parę i wręczyłam w zamian kilka ciężkich monet, kupując przy okazji zwój z recepturą na kąpielowe bańki, które według zapewnień sklepikarza winny mieć różany zapach. - Zniewalające bańki pierwszej miłości, brzmi w sam raz na piątą rocznicę. Musi być idealna. Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu, żeby przyjść na przyjęcie! - dopiero co wychodziłam za mąż w ogrodzie pełnym kwiatów, gdzie się podziały te lata, które minęły w oka mgnieniu?
- Nie da się ich pomylić z nikim innym, to muszą być oni. - stwierdziłam, ściszając nieco głos, jednocześnie przyglądałam się zdjęciu przez dłuższą chwilę, wpatrując się uważnie w promienisty uśmiech mojej matki i czułe gesty Adama. - Czy to w ogóle możliwe? Wierzysz w aż takie zbiegi okoliczności? - zapytałam z nutką rezygnacji w głosie; zbyt wiele już przeszłam, by stosować bez końca zasadę domniemanej niewinności.
until you come back home
all bright things must burn’
Ale dobrze, odstaw to na bok. Zwróć tylko uwagę na to, co jest tu i teraz. Rozmawiasz z nią, a ona nawet nie stara się zmartwić cię swoim tonem głosu albo jakimś niepewnym gestem, który mógłbyś odczytać jako znak jakiejkolwiek negatywnej sytuacji. Tak właśnie starał się myśleć, naprowadzać swoje myśli na inny tor, spokojny i wyważony.
- Postaram się. Przyniosę wam jakąś nową mieszankę. Może was zachwyci. Chociaż nie wiem, czy teraz herbaty są dobrym prezentem rocznicowym - stwierdził, marszcząc przy tym brwi. Spojrzał znów na nią, kiedy zdjęcie za bardzo przejęło władzę nad jej emocjami. - Nie mam pojęcia, Hattie. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Oskarżyć ojca o zdradę? Przypisać mu chęć zrobienia bratu na złość? Byli wtedy młodzi, nie nosili na swoich barkach pięćdziesięciu lat życiowych doświadczeń, ale... na Merlina, nie wiem.
Skrzywił się, jakby ta sprawa wyżerała mu mózg od środka. Trochę tak się właśnie czuł. Bombardowany ze wszystkich stron sprzecznymi emocjami i teoriami, kłócącymi się ze sobą myślami.
- Wyślę do niego list. Zawiadomię cię o odpowiedzi, co ty na to? - i brew temu, co czuł, uśmiechnął się do niej.
I do what I can
Don't put the blame on me
- Wystarczy, że przyjdziesz. Ale gdyby ta herbata miała drewniany aromat, byłoby cudownie! Wiesz, drewniana rocznica. - niby taka głupota, utarte dziwaczne nazwy rocznic, a jednak miłym akcentem jest celebrowanie ich w wyjątkowy sposób. Świętowanie rocznicy papierowej, bawełnianej, skórzanej i kwiatowej nie zawiodło mnie ani trochę, teraz poprzeczka z każdym rokiem musi zostawać podniesiona. - Oczywiście rozumiem zrywy namiętności, ale nikt nigdy nie powinien cierpieć z ich powodu. - czyż nie zabrzmiało to smutno w ustach moich, zdruzgotanej zdradą byłego narzeczonego kobiety, nierozumiejącej okrucieństwa w jakiejkolwiek formie, szczególnie tego kierowanego przeciwko ludziom, których teoretycznie się kocha?
- List to chyba dobry pomysł. Mam nadzieję, że odpowiedź nadejdzie szybko. - przytaknęłam pomysłowi Aarona, który zdawał się być teraz jedynym dobrym sposobem rozwiania naszych wątpliwości, które miały duże szanse okazać się być absurdalne. Odwzajemniłam jego uśmiech, po czym kierując rozmowę na inne tory, o wiele przyjemniejsze i bardziej beztroskie, wsunęłam po raz kolejny rękę pod jego ramię, by niespiesznym spacerem obejść resztę stanowisk na jarmarku i kontynuować przechadzkę w kierunku wybrzeża.
| zt Aronia i Hatka
until you come back home
all bright things must burn’
zt
just fake the smile
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
/zt
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
zt
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
zt
I wanna burn the sky, I wanna burn the breeze
[zt]
I'll walk through fire to save my life
Na wszelki wypadek kiwał wszystkim głową w formie uprzejmego powitania; zabłądził wśród ciągnących się w nieskończoność straganów, wędrując spojrzeniem pomiędzy milionami amuletów. Czarna perła, bliźniacze kryształy, odłamki spadających gwiazd i kolorowe, zaczarowane świece? Uśmiechał się pod nosem, patrząc, jak zachwycają się nimi roześmiane dzieci niesięgające mu nawet do pasa. I najpewniej odszedłby stamtąd szybciej (bo miał nadzieję, że towarzyszka Diany znudziła się własnym monologiem i zniknęła, by szukać innych ofiar), gdyby nie fakt, że jego uwagę przykuł fluoryt; po krótkiej walce z samym sobą postanowił go kupić, a sprzedawca zawiesił niewielki kamień na skórzanym rzemyku, by Garrett mógł nosić go w postaci bransolety.
| zt
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
z/t
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
| oryginalne zakupy i zt
let not light see my black and deep desires.
Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany Festiwal Lata. Archibald przygotowywał się do niego tygodniami! Bardzo poważnie potraktował list od swojego wuja nestora - pod żadnym pozorem nie chciał go zawieść. Zależało mu na pokazaniu się z jak najlepszej strony i udowodnieniu mu, że faktycznie może na nim polegać i powierzenie mu tylu odpowiedzialnych zadań nie było błędem. Sam nałożył na siebie tę dodatkową porcję stresu i musiał sobie z nią poradzić. Chciał mieć oko na wszystko; zajrzał na absolutnie każde stoisko i przy każdym się trochę powymądrzał, choćby nie miał zielnego pojęcia na temat, który akurat tam występował. Przesuwał w lewo, przesuwał w prawo, wieszał wyżej i opuszczał niżej. Naprawdę zależało mu na tym dniu. Pragnął, żeby Dorset prezentowało się nienagannie, tak jak jego mieszkańcy. Sam ubrał nową szatę, specjalnie uszytą na tę szczególną okazję. Tym razem nie była czarna, a ciemnozielona, idealnie komponująca się z rudością jego włosów; dodatkowo na mankietach wyszyto przepiękne paprocie, a nieliczne wykończenia były wykonane z ciepłego pomarańczowego materiału. Nie spodziewał się, że efekt końcowy będzie aż tak dobry - zakochał się w tym ubraniu już od pierwszego włożenia.
Od wielu dni chodził poddenerwowany, lecz dzisiejszego poranka przeszedł samego siebie. Starał się tego po sobie nie pokazywać, ale właśnie dokładnie tego dnia odczuł czego życzył sobie od niego nestor. Przemowy! Nagle przestał się nią aż tak ekscytować - wręcz przeciwnie, przez chwilę planował siłą przysłać tutaj wuja i nakazać mu powiedzieć parę miłych słów. Wszak to właśnie on robił to najlepiej - jak miał mu dorównać jakiś tam Archibald? Dlaczego nie poprosił jego ojca? Może nie był najlepszym krasomówcą, ale... Cóż, nie był najlepszym krasomówcą, trzeba było to przyznać.
Zbliżała się godzina zero, a Archibald czekał grzecznie niedaleko sceny, poprawiając Edwinowi pomarańczową muszkę. Miał wrażenie, że cały czas mu się przekrzywiała, jakby Winnie celowo nią obracał jak tylko ojciec nie patrzył. U Miriam chyba wszystko było na swoim miejscu, a Lorraine jak zwykle olśniewała i gdyby tylko Archibald nie był tak przejęty, nie odwracałby pewnie od niej wzroku.
Nadeszła jego chwila. Odetchnął głęboko i stanął naprzeciwko zebranych ludzi, przelotnie spoglądając na ich twarze. Stres, który go zżerał od środka przez ostatnie dni, nagle zniknął. - Moi drodzy, witajcie! Cieszę się, że udało nam się spotkać w tak pokaźnym gronie - zaczął, odruchowo szukając w tłumie znajomych twarzy. - Nazywam się Archibald Prewett - niemal czuł na plecach spojrzenie swojej młodszej siostry, wyobrażając sobie jak parska śmiechem i dodaje niemo: Fluwiusz! - i w tym roku przypadł mi zaszczyt wygłoszenia przemowy w zastępstwie za mojego wuja, Eddarda Prewetta, którego zaangażowanie w przygotowanie festiwalu jak zwykle okazało się nieocenione. Proszę, nagrodźmy go oklaskami - poprosił, samemu rozpoczynając żywy aplauz. Wujowi Nestorowi zdecydowanie się to należało - jego zdolności organizacyjne jak zwykle okazały się godne pozazdroszczenia, nawet jeżeli rozdał wszystkim zadania listownie. Archibald był wielkim fanem Wuja Nestora, i jeżeli w odległej przyszłości to jemu przyjdzie piastować to stanowisko, z pewnością weźmie z niego przykład.
Zrobił krótką pauzę, czekając aż oklaski ucichną. Musiała być cisza, miał mówić o poważnych rzeczach. - Ostatnio na świecie działo się dużo niedobrego. Pojawiły się anomalie, niespodziewane wybuchy czarnej magii, wreszcie atak na ministerstwo - zaczął spokojnie, spoglądając na zebrane osoby. - Prawdopodobnie czeka nas takich chwil więcej, ale tym bardziej powinniśmy doceniać dobro, które cały czas nas otacza - nawet jeżeli nie zawsze je zauważamy. Powinniśmy odłożyć na bok wszelkie waśnie nie tylko podczas Festiwalu Lata. Nie tylko ten tydzień powinien być czasem miłości i pokoju. Historia Aenghusa i Caer powinna inspirować nas każdego dnia - zerknął na swoje dzieci, mając nadzieję, że doskonale pamiętają opowieść, którą zaraz wygłosi. - Aenghus - podniósł swój głos, żeby na pewno wszyscy go usłyszeli. - czarodziej o wielkim sercu i odwadze lwa, o którego licznych przygodach mógłbym opowiadać do białego rana, zakochał się w Caer, pięknej i równie odważnej kobiecie - za plecami Archibalda pojawiły się niewielkie świetliki, które pomimo dziennego światła, były doskonale widoczne. Układały się w falujące kształty, odpowiadające jego słowom. Kontur mężnego Aenghusa, olśniewającej Caer, przez moment nawet lwa o którym wspomniał. - Aenghus zakochał się w Caer bez pamięci, lecz na ich drodze stanął jej ojciec. Uparty był to mężczyzna, który zdawał się nie zauważać uczucia, jakim obdarzono jego córkę. Ostatecznie pozwolił Aenghusowi ją poślubić, ale pod jednym warunkiem - świetliki rozproszyły się nagle, podkręcając napięcie, choć zapewne większość osób doskonale wiedziała jak ta historia się skończyła. Archibald nie mógł zliczyć jak wiele razy ją słyszał, ale i tak napawała go swego rodzaju spokojem. - że odnajdzie ją wśród stada łabędzi. Aenghus od razu się zgodził, wszak nie brakowało mu męstwa, a jak się wkrótce okazało, również sprytu. Sam zamienił się w łabędzia, od razu rozpoznając ukochaną Caer, z którą wzbił się do lotu - kolorowe świetliki rozproszyły się pośród słuchaczy. - Szczęśliwi zakochani śpiewali podczas lotu pieśni, usypiając ludzi na trzy dni i trzy noce. Po tym czasie wrócili do domu i poprzysięgli sobie miłość i wierność aż do śmierci - która nadeszła rok potem, ale Archibald postanowił tym razem o tym nie wspominać, chociaż można było odnieść wrażenie, że chciał jeszcze coś dodać. - Chciałbym, żeby każdy z nas wyciągnął dla siebie z tej historii wnioski. Szanujmy się i nie pozwólmy, żeby drobnostki stawiały pomiędzy nami mury. Ostatecznie każdy z nas jest po prostu człowiekiem - ostatni raz zerknął na twarze zebranych, widząc wśród nich znajomych lordów i obok nich osoby niemagicznego pochodzenia. Czy tak nie mogło być zawsze? Festiwal Lata jasno dawał do zrozumienia, że wszyscy powinni być równi, jednak w tym czasie był ten symbol był jeszcze ważniejszy. Kontynuował po krótkiej pauzie. - A teraz, mając to w pamięci, zapraszam do zabawy. Uroczyście ogłaszam Festiwal Lata za otwarty! - Powiedział z uśmiechem na ustach. Ach, jak on lubił ten dzień! - Dziękuję wam bardzo za uwagę - dodał, skłoniwszy się nisko, po czym zszedł ze sceny i podszedł do swojej rodziny, witając się po drodze ze stojącą nieopodal ciocią Brunhildą. Już nie zauważył, że muszka Winniego znowu jest przekrzywiona. - Zaraz rozpocznie się tradycyjne zbieranie malin! - Wiedział, że o czymś zapomni.
|zt
and began again in the morning
Pogoda była dzisiaj przepiękna! W dodatku do Dorset przybyło mnóstwo ludzi - to wszystko sprawiało, że z twarzy Archibalda niemal nie znikał uśmiech. Od dziecka uwielbiał Festiwal Lata i przez te wszystkie lata zebrał wiele przemiłych wspomnień. Tym bardziej cieszył się, że miał możliwość pokazać tą wspaniałą rodową tradycję swoim dzieciom. Miał nadzieję, że i dla nich te dni staną się cyklicznym okresem radości i zabawy. Do tej pory Archibald krążył po terenie festiwalu, upewniając się, że wszystkie atrakcje idą tak dobrze jak należy. To wszystko przez zaszczyt jakim został obdarowany przez wuja nestora - czuł się odpowiedzialny za cały festiwal, ale w końcu znalazł czas dla swoich dzieci. Dokładniej dla Miriam, bo Edwin bawił się gdzie indziej, nie chciał mu przeszkadzać w zabawie. Jeszcze zdąży spędzić z nim trochę czasu.
Poszedł z Miriam na jarmark - o dziwo tutaj chyba było najspokojniej. Najwidoczniej wszyscy postanowili skorzystać z przygotowanych dla nich atrakcji, zakupy zostawiając na inny dzień. - Mirciu, chciałabyś coś z jarmarku? - Zapytał, samemu z ciekawością przyglądając się asortymentowi, bo jeszcze nie miał wcześniej okazji. Blaszane zegarki, pierzaste koguciki, baloniki na druciku, motyle drewniane, koniki bujane, cukrowa wata czy chatki z pierników - było pięknie, pachnąco i kolorowo. - O! - Wyrwało mu się, kiedy dotarli do stoiska z chustami z włosia jednorożca. - Może wybierzemy jakąś mamie, jak myślisz? Pomóż mi wybrać, masz bardzo dobry gust - powiedział, kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu. Pochylił się i zaczął je przeglądać - były dostępne chyba w każdym zestawie kolorystycznym, niektóre w kwiatki, inne w niewielkie ptaszki. Lorraine na pewno się z niej ucieszy - lubiła takie rzeczy, zresztą podobnych chust miała dziesiątki, ale prawdopodobnie żadnej nie wybrała jej Miriam. - Opowiedz mi co robiłaś do tej pory - dodał, spoglądając na nią przelotnie. Pięknie wyglądała w sukience uszytej przez panną Baudelaire. Musiał przyznać, że projekty jej strojów przypadły mu do gustu i chyba będzie częściej korzystać z jej usług.
[bylobrzydkobedzieladnie]
and began again in the morning
Ostatnio zmieniony przez Archibald Prewett dnia 14.02.19 17:59, w całości zmieniany 1 raz
Czekał na festiwal lata ze swego rodzaju wytęsknieniem, ale i niepewnością. Naprawdę potrzebował czegoś radosnego w swoim życiu, ale jednocześnie nadal nie potrafił przyzwyczaić się do atmosfery jaka panowała w Anglii. Ostatnimi czasy był wobec tego wyjątkowo przygnębiony, nawet jeżeli nie dawał sobie po tego poczuć. Szczęście odnajdywał jedynie na dnie kieliszka.
Obecnie odczuwał strach, bo obecność na festiwalu mogła oznaczać także napotkanie lorda Prewetta… a właściwie, po prostu, Archibalda. Tego samego czarodzieja, z którym kiedyś, przed wyjazdem, spędzał wiele czasu… Niestety ich relacja wyraźnie się pogorszyła, kiedy próbował mu wyperswadować z głowy jego obecną żonę, pochodzącą z Abbottów. Nic jednak nie mógł poradzić na dziwną niechęć, która powodowana była oficjalnym, wrogim podejściem Macmillanów do tego rodu.
W trakcie przemówienia Archi’ego, jak zwykł na niego mówić, słuchał z uwagą jego słów. Sam mimowolnie przytakiwał na niektóre jego słowa. Na fragment o porzuceniu waśni zareagował z kolei nieśmiałym uśmiechem. Miał w tym rację… pytanie tylko jak zareagowałby na spotkanie z nim, Anthonym? Co wtedy powiedziałby porozumieniu? Przez resztę przemówienia skupiał swoją uwagę na świetlikach i historyjce opowiadanej przez dawnego dobrego kolegę. Koniec historii przyniósł mu jednak smutek i zmartwienie, oznaczał że spotkanie z nim było coraz realniejsze. Jak będzie z tymi „drobnostkami” i nie pozwalaniem na to, żeby pomiędzy ludźmi stawały „mury”?
Uważnie obserwował jak mężczyzna schodził ze sceny. Przez chwilę chciał go dogonić, ale szybko odgonił od siebie taką myśl. Stał w jednym miejscu i wzdychał głęboko, rozmyślał nad tym co powinien teraz zrobić. A może trzeba było odpuścić i nie poruszać tematu, który go trapił, akurat pierwszego dnia festiwalu. Nie chciał denerwować lorda Prewetta, który zapewne miał więcej spraw na głowie… poważniejszych spraw, związanych z organizacją całego wydarzenia.
Odszedł, zwiedzając i obserwując uważnie część obszarów, na jakiej miała odbyć się ta sierpniowa zabawa, przynajmniej tych, które znajdowały się wokół jarmarku. Oglądał różne przedmioty, uśmiechał się od czasu do czasu do innych, mijających go osób, które były na tyle uprzejme, żeby zrobić to samo. Wtedy zauważył naprzeciw siebie Archilada z (jak podejrzewał) córką. Długo wahał się czy powinien zniknąć mu z pola widzenia czy może jednak przeprowadzić drobną konfrontację. Zacisnął usta w wąską linijkę… Zrobił krok w stronę ryżego mężczyzny, którego dawno nie widział. Zaraz jednak stanął, rozmyślając nad „taktycznym odwrotem”. Potem znowu ruszył. Każdy krok, każdy centymetr bliżej dawnego znajomego lorda powodował u niego dziwne ukłucie niepewności w żołądku. Wstydził się. W końcu stanął przed nim i uśmiechnął się wyjątkowo słabo. Nie potrafił ukrywać swojego zmieszania.
– Lordzie Prewett – zwrócił się w stronę Archibalda wyjątkowo oficjalnie, ale nie wiedział jak właściwie powinien się do niego odezwać. Dawniej zwróciłby się do niego po imieniu, ale teraz nie chciał tego próbować. – Lady Prewett? – zwrócił się niepewnie w stronę uroczej rudej dziewczynki, nie będąc tym samym pewny czy rzeczywiście ma do czynienia z latoroślą przyjaznego mu rodu. Ukłonił się w jej stronę i uśmiechnął szeroko, chcąc przez to sprawić, żeby dziecko poczuło się zauważone i w centrum uwagi. On, Anthony, kiedy był mały, uwielbiał być pępkiem dorosłego świata. Jego spojrzenie jednak szybko przeniosło się na starego znajomego i rówieśnika. – Dawno się nie widzieliśmy…
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Mocno trzymała dużą dłoń swojego taty, wyglądając z dołu na mijanych ludzi. Teraz wszyscy brzmieli tak lekko, tak pięknie. Słyszała morską bryzę grającą koncert razem z nawoływaniem mew, delikatnie skrzypiące pod butami drewno, szeleszczące na wietrze flagi i chorągiewki, łagodne gładzenie jedwabnych zasłon palcami. Wszystkie te dźwięki były ludźmi – czarodziejami i czarownicami chcącymi zachwycać się dzisiaj Festiwalem Lata, który miał odepchnąć od nich wszelkie troski i zmartwienia. Wszystkie te dźwięki przeplatały się ze sobą w cudownym tańcu różności. Nie mogła oderwać od ich głosów swojej uwagi, nie mogła przestać słuchać. Szli powoli i dzięki temu usłyszała tak wiele.
Szli powoli, bo w tej chwili Miriam zwyczajnie nie mogła podrywać się do biegu. Ondyna już zacisnęła na jej wątłych ramionkach swoje ostre szpony.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy tata zadał jej pytanie – bo przecież pogody ducha, mimo choroby, nie straciła – i pokiwała ochoczo głową.
– Kupimy też coś Winniemu? – spytała, zatrzymując się przy jednym ze stoisk. Pech wziął, że ledwie sięgała brodą do krańca stołu, nie mówiąc już o rękach, które nie potrafiły sięgnąć zbyt daleko. – Tatusiu, bo ja nic nie widzę! – wystawiła swoje krótki witki w jego stronę i dopiero, kiedy zgodził się wziąć ją na ręce, mogła tak naprawdę zobaczyć, co leżało na kramie. – Ale piękne! – zawołała, wskazując paluszkiem na chusty, drugą dłonią łapiąc się mocniej szyi taty. – Ta jest najpiękniejsza… albo nie, ta! Nie, ta się spodoba mamusi! Na pewno ta! – po kilku chybionych decyzjach w końcu udało jej się wskazać na błękitną chustę z drobnymi haftami w kształcie stokrotek. Sama chciałaby podobną, ale ta będzie już zarezerwowana dla mamy. – Ja dzisiaj… – zaczęła opowieść na zawołanie, wzrokiem biegając między pamiątkami. Wiał delikatny wiatr, mimo to było w miarę ciepło. – Najpierw z mamusią poszłyśmy na zbieranie malin przy lasku, pani Solene powiedziała bardzo ładne przemówienie! Ale ja nie zbierałam malin, bo mama powiedziała, że jeszcze jestem na to za mała. Jestem? Kiedy będę mogła zbierać razem z innymi panienkami? A potem byłyśmy z panią Picks i Winnie’m na obiedzie, poszliśmy na plażę puszczać latawce. Ale nie tylko my puszczaliśmy! Była dziewczynka, której mama trzymała latawiec z taką piękną, kolorową rybką…
Obróciła się, słysząc głos witający jej tatę. Nie skojarzył jej się od razu tak jasno. Chwilowe załamanie głosu było dla niej wyraźnie, niepewna intonacja wskoczyła za chwilę na nieco stabilniejszy grunt. Jak odgłos galopu rozpędzającego się dopiero konia. Przyjemny dla ucha, z gracją i pewnym doniosłym charakterem plasujący się na niepewnym gruncie. Spodobał jej się ten tembr. Niecodzienny, kształtujący się nie tak od razu.
– Dzień dobry, panie lordzie! Czy podoba się panu na Festiwalu Lata? – nauczyła się tego sama, oczywiście za protoplastę biorąc sobie dorosłych. Była małą lady, musiała godnie reprezentować swój ród!
Zakaszlała głucho, krótko, oplatając nieco ciaśniej szyję swojego taty.
a może w ogródku na grządce
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset