Wydarzenia


Ekipa forum
Łąka pamięci
AutorWiadomość
Łąka pamięci [odnośnik]26.09.15 22:27
First topic message reminder :

Łąka pamięci

Porośnięta niezapominajkami łąka ma znaczenie symboliczne; co roku podczas festiwalu lata schodzą się tutaj czarodzieje, by wysłuchać od nestora Prewettów wzruszającej historii miłosnej o pięknej Caer i odważnym Aengusie. Zamiast krzeseł na łące znajdują się liczne konary, na których można przysiąść, odpocząć, zamknąć oczy i przenieść się w zamierzchłe czasy. A może ty masz opowieść, którą chciałbyś się podzielić?

Ognisko poległych

Korzenie Lughnasadh sięgają legend o wielkim czarodzieju Lughu, który wyprawił pierwsze uroczystości na cześć pamięci swojej przybranej matki, matki ziemi. Zgodnie z tradycją na festiwalu - oprócz hucznej zabawy - wspomina się zmarłych i pali ogniska na ich cześć. I tym razem na bocznej części plaży płonęło wielkie ognisko na cześć czarodziejów poległych na wojnie i zmarłych w minionym roku. Każdy może dorzucić do ognia gałązkę osiki, które gromadzone są w miedzianych dzbanach rozstawionych wokół paleniska, by wspomnieć bliskich lub oddać hołd poległym bohaterom.

Jeśli zdecydujesz się cisnąć w płomienie gałąź, pomyśl o zmarłych i rzuć kostką k100:


Interpretacja rzutów
1: wymagana interwencja Mistrza Gry
2-10: nic się nie dzieje, a płomienie zdają się przygasać - czyżbyś niedostatecznie skupił/a się na zmarłych?
11-20: płomienie buchają mocniej i nagle unosi się nad nimi duch mężczyzny w mundurze londyńskiego Ministerstwa Magii. -Co to za festiwal szlam? - syczy, a jeden z pobliskich czarodziejów wyjmuje różdżkę by odegnać ducha odpowiednim zaklęciem. Zanim to uczyni, masz kilka sekund aby wdać się z duchem w krótką pyskówkę.
21-30: nad płomieniami materializuje się duch piegowatego chłopca. -Pokonaliście już smoka?- docieka, wpatrując się w leżącą na ziemi gałązkę. Drewno drga lekko pod wpływem skupienia ducha, ale pozostaje na ziemi. -Pomógłbym wam, ale potrzebuję miecza! - duch próbuje tupnąć nóżką, również bezskutecznie i wpatruje się wyczekująco to w ciebie, to w gałązkę.
31-40: przy ognisku materializuje się duch młodej dziewczyny o długim warkoczu. -Czy widzieliście gdzieś tego, komu oddałam serce? - pyta, rozchylając sukienkę. W miejscu jej serca widać jedynie pustą dziurę, przez którą prześwitują morskie fale.
41-50: płomienie zdają się przygasać, ale nagle wśród nich pojawia się duch starszego mężczyzny w mugolskim ubraniu. Przy pasie ma pistolet, ale nie wygląda na żołnierza - jest zgarbiony, a jego spojrzenie wydaje się nieco zagubione i poczciwe. Rozgląda się wkoło, szeroko otwartymi oczyma. -Co... co to za uroczystości? - pyta z wyraźną fascynacją.
51-60: za ogniskiem materializuje się postać kobiety o rozbieganych oczach i lekko zaokrąglonym brzuchu. -Nie ma i c h tutaj, prawda? - pyta, spanikowana. Jeśli uspokoisz kobietę, pośle Ci smutny uśmiech. -Dziękuję. Chciałam doczekać Festiwalu Lata... pokazać go małemu... - kładzie dłoń na brzuchu i odpływa w dal by rozejrzeć się po Festiwalu.
61-70:  płomienie buchają jaśniej, a wśród nich unosi się duch młodego, zaledwie osiemnastoletniego chłopaka, z przypinką lokalnej bojówki Hipogryfów na białej koszuli. Uśmiecha się wesoło, rozgląda z podziwem po jarmarku. -To dla nas? Zostałem bohaterem? Jeśli jesteś postacią związaną z podziemnym Ministerstwem Magii, masz szansę kojarzyć tego ducha - był oddanym sprawie rebeliantem, działającym w Devon.
71-80: między płomieniami materializuje się blada, ledwo wyraźna zjawa - rozpoznajesz w duchu kogoś bliskiego, kogoś, za kim tęsknisz. Spoglądasz w twarz bliskiej osoby przez sekundę - wydaje się spokojna, pogodzona z losem. Masz szansę powiedzieć jej lub jemu kilka słów pożegnania, po których kiwnie lekko głowę by rozpłynąć się w powietrzu.
81-90: robi się zimniej i nagle obok materializuje się duch średniowiecznego rycerza w lśniącej zbroi. Zdejmuje hełm, odrzuca do tyłu, błyszczą jasne loki. -Co tu się dzieje? Kto wezwał Gilderoya Białego? - przygląda ci się uważnie. Jeśli jesteś kobietą - nachalnie oferuje ci pomoc i towarzystwo, a jeśli mężczyzną - próbuje cię wyzwać na pojedynek. Możesz porozmawiać z Gilderoyem i przekonać go do zostawienia cię w spokoju albo w inny sposób odwrócić jego uwagę.
91-99: za twoimi plecami materializuje się duch przepięknej, jasnowłosej dziewczyny w długiej, białej sukni i chabrowym wianku na głowie. Czarownica jaśnieje białą poświatą i wydaje się inna od duchów jakie do tej pory widziałeś - dostojniejsza, obdarzona silniejszą energią, właściwą prastarym zjawom. Masz wrażenie, że gdzieś w górze słyszysz łabędzi śpiew. Jasnowłosa czarownica uśmiecha się łagodnie, ale jej oczy pozostają smutne. -Cieszę się, że potomkowie pielęgnują nasze tradycje. Opowiedz mi o tegorocznym święcie. Opowiedz mi o nadziei. - prosi. Jeśli porozmawiasz z czarownicą, ta odezwie się z melancholią: -Miłość pozwoli skruszyć nawet najtwardsze serca. Nawrócić nawet tych, dla których z pozoru nie ma już powrotu. Nieś miłość i nadzieję dokądkolwiek pójdziesz, a może świat zmieni się na lepsze, a może i o n do mnie wróci... - nagle jej głos się załamuje. Zjawa odwraca się, spogląda na w dal - ale ogląda się jeszcze przez ramię. -Niech sprzyja ci szczęście, a głos twego serca niech będzie dla ciebie zrozumiały. - szepcze, rozwiewając się na wietrze. Jej słowa w dziwny sposób rozgrzeją twoje serce, a nocą będziesz mieć same piękne sny. Do końca trwania festiwalu (13 sierpnia) nie będą Cię dotyczyć efekty krytycznych porażek.
Jeśli masz biegłość historii magii I lub wyżej, rozpoznajesz w czarownicy legendarną Caer.
100: wymagana interwencja Mistrza Gry


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:08, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka pamięci - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łąka pamięci [odnośnik]07.08.24 15:32
- Machnęłam ręką, Marcel. Broniąc się PRZED NIĄ. Bo się NA MNIE rzuciła, najpierw G-R-Y-Z-Ą-C mnie w rękę. Czy ta ręka przypadkiem trafiła akurat jej w oko? Tak. Czy to pobicie. Możliwe, pewnie. Ale może łaskawie dojrzysz, że to jej oko jest konsekwencją JEJ CZYNÓW. Ani razu nie zapytałeś mnie jak JA się czuję. Co MI się stało. Zauważyłeś w ogóle? - zapytałam, unosząc energicznie rękę z sakiewką żeby nią machnąć.
- Słyszę. SŁYSZĘ. Jak próbujesz zrobić ze mnie winnego. - odpowiedziałam mu nie schodząc nawet jotę z tonu w którym brzmiała złość. - Więc uważasz że to okej, tak? Zabrać coś co nie należy do ciebie. - przekrzywiłabym głowę zadzierając głowę, ale rękę nadal unosiłam zakrywając nosa, idąc szybko przed siebie. - Te staruszki, zbierały te pieniądze na SIEROTY. Na to, by one też mogły zjeść. Zresztą mogły nawet na te przeklęte włóczki, co za różnica na co. Poza tym mogła ZAPRACOWAĆ na śniadanie. Tutaj jest pełno pracy, na pewno ktoś by znalazł jej zajęcie. MOGŁA ZJEŚĆ ŚNIADANIE W NASZYM NAMIOCIE! Auć auć auć. - zajęczałam zaraz cofając się o kilka kroków oczy zaszły mi łzami z bólu i zawodu. - Mogła zjeść w jednym z namiotów pomocowych na plaży. - bo tam kawałek chleba by się znalazł. - Mogłeś Yulię zapewnić, że naje się tutaj - załatwiłabym go więcej. - mówiłam dalej idąc przed siebie namiot zamajaczył gdzieś przede mną. Ale nie mogłam iść dalej, kolejne słowa zatrzymały mnie mnie gwałtownie i nagle. Wzięłam wdech w płuca. Czy wiedziałam? Nie, nie naprawdę. Wiedziałam że brakuje, mniej było wszystkiego - mniej u nas w domu też, ale zawsze miałam co jeść. Wuja jednak opowiadał mi jak głód na człowieka mógł wpływać marnie, jak go zmieniał. Ale czy to znaczyło, że powinnam po prostu odpuścić? Nie, nie sądziłam co innego mówiło mi serce mimo wszystko. - Upokorzona, bo ktoś kogoś uważałam za przyjaciela, nie ufa w to że mówię prawdę. Możesz uważać, że mam w życiu łatwiej - może mam - ale to nie jest usprawiedliwieniem do tego by sięgać po kradzież. Bo nigdy nie wiesz komu co odbierzesz, może tylko kilka moment, a może kilka monet które miały uratować życie całkiem. Co dalej Marcel? Gdyby odebrała komuś życie, też byś mi właśnie mówił, że to dlatego, że miała gorzej? I że to przecież tylko jakiś starzec był co swoje już przeżył? - pytałam dalej mimo bólu i cieknących od niego łez.
- Zabrałeś ją, bo nie chciałeś by narobiła SOBIE problemów. Nie próbuj zachowywać się dalej, jakby choć w jednej sekundzie chodziło ci tam o moje dobro. Każdym słowem które wypowiadasz jedynie potwierdzasz że nie, każdym słowem wcześniej i reakcją tam robiłeś to samo. - postawiłam kolejne kroki zatrzymując się pod namiotem uzdrowicieli. - Możemy dokończyć tą rozmowę, jak naprawią mi już nos. Ale zastanów się, co by się stało ze światem, gdyby każdy kradł i myślał tylko o sobie. Gdyby każdy się bał o to, czy za chwilę nie straci ostatnich sykli na chleb na które ciężko zapracował. Chciałam żeby obiecała, że nie będzie tu kraść bo festiwal ma nieść bezpieczeństwo zwłaszcza teraz w chwili oddechu, na tyle by ludzie ISTOTNIE mogli odetchnąć. A może powinieneś pomyśleć o tym, co byś zrobił gdyby twoja Yulia ukradła ciężko zarobione pieniądze Jima. Może dojarzałbyś w końcu, że wtedy on niemiłaby co zjeść, nie miałaby co zjeść Aisha i Eve. Przypomniał sobie jak ciężko pracuje na co dzień po to by na to mieć. - uniosłam poły wejścia do namiotu. - Twoja koleżanka nie jest jedyną, która poznała znaczenie głodu - mogę go nie znać jak ona - ale ostatnie podróże przed zimą pokazały mi jak jest. W Devon mawiamy, że gdzie zgoda tam zwycięstwo, dlatego pomagamy ludziom wspólnie przejść przez ten ciężki okres. Nie możesz ode mnie oczekiwać wyjątków dlatego, że komuś kogoś znasz jest źle. Zwłaszcza, że wszystko co staram się czynić ma nieść pomoc innym. I że ona w każdym momencie zachowała się źle nie okazując nawet grama skruchy. - nie odwróciłam się na niego, wchodząc do namiotu urywając tą rozmowę na ten moment a może już na cały bo nie miałam pojęcia, czy nie odwróci się na pięcie znikając. Ale nie zamierzałam tego tolerować zwłaszcza kiedy winną próbował uczynić mnie.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]07.08.24 22:48
- Oko za oko, tak? Przywaliłaś jej, Neala, to ma znaczenie, jak? - Yulia też mówiła, że ugryzła przypadkiem, ale prawda jest taka, że obie wdały się w szamotaninę i ani jedna ani druga nie wyglądała, jakby panowała nad swoimi emocjami, kiedy je odnalazł. Potrafił uwierzyć, że Yulia to sprowokowała, ale czy to uzasadnia cudze błędy? Patrzył na nią bez słowa, kiedy zarzuciła mu, że nie spytał jej o samopoczucie. Zrobiło mu się trochę głupio. Rzeczywiście tego nie zrobił, po prostu dużo rzeczy wydarzyło się na raz. Tamta reakcja Yulii, nie rozumiał, czym była, chodziło o coś więcej.
- Przepraszam, po prostu... zmartwiłem się, kiedy... - Zachowywała się, jakby tego nie dostrzegła. Może dostrzegła, po prostu miała to gdzieś. - Boli, co? - spytał niepewnie, spoglądając na nią przepraszająco. Wyglądało, jakby bolało, ale to przecież nie tak, że go to nie interesowało. Przecież dlatego był tu z nią teraz.
- Nie powiedziałem tego - sprostował ją od razu, wiedział przecież, że kradzież była zła, że nie powinno się kraść. Czasem to robili, kradli, bo musieli. Chyba nie zawsze tak naprawdę musieli, było mu wstyd. - Pytałaś jej, czy szukała pracy? - Nie. Szarpała ją za włosy. - Hej, czekaj, może... - Odruchowo wyciągnął w jej kierunku rękę, kiedy zaczęła pojękiwać, chcąc chwycić ją za ramię, ale cofnął ją, nim to zrobił. Nie miał jej jak pomóc, namiot nie był już daleko. - Mogłem. Mogłem ją do nas zaprosić, Neala, ale tego nie zrobiłem - Jakoś nie było okazji. - To jej wina, że tego nie zrobiłem? - Jego. Nie mogła karać za to Yulii.
- Ty się słyszysz w ogóle? Kradzież kilku monet to dla ciebie to samo, co morderstwo?! - Pokręcił przecząco głową. Nie broniłby Yulii, gdyby zabiła człowieka, a Yulia by tego nie zrobiła. Ale przecież tak się dało. Przecież tak potraktowano go w Tower, kiedy jego zarzut kradzieży magicznie przeobraził się w absurdalny zarzut morderstwa. Dla takich jak ona, bogatych, nie istniała różnica. - Nie uważałem, że mówisz nieprawdę - Nie zarzucał jej przecież kłamstwa, ani razu. Co najwyżej ślepotę - to nie było to samo.
- Oczywiście, że nie chciałem, żeby narobiła sobie problemów! Myślisz, ze ją by tutaj przyjęli? - Kiwnął głową na namiot. Jego nie przyjęli, Neala mu pomagała. - Zamierzałaś ją skazać, Neala, skazać, wiesz w ogóle, co mogli jej zrobić?! - On za kradzież stracił rękę. Za kradzież, której nawet nie popełnił. Niezwykła magia pomogła mu ją odzyskać, ale widok tamtego nagiego kikuta własnej kończyny wciąż prześladowała go nocami. To była sprawiedliwość, o której mówiła? - Nos się wyleczy, lepiej ode mnie wiesz, jakie to proste. Ale tego, co mogli jej zrobić za karę, na twoje życzenie, wyleczyć się nie da. Bałem się o nią! Zejdź czasem na ziemię, ta twoja sprawiedliwość jest ślepa i głucha. Nie traktuje dobrze takich jak my! Nie pozwolę jej skrzywdzić ani tobie, ani żadnemu gorylowi, którego zamierzałaś tam wołać, żeby się nią zajął. Na pewno zrobiłby to sprawiedliwie. Tylko wiesz co, siły miałby trochę więcej niż ty czy ona! - Ostatnie słowa wypluł z obrzydzeniem. Dobrze wiedział, co robiono z więźniami Tower, wiedział też, co robiono tam z ładnymi dziewczynami. Yulia mogła popełnić błąd, ale nie zasługiwała na taką karę. Co by się stało, gdyby każdy kradł? Nie wiedział. I tak nic nie miał, nie dało mu się nic ukraść. Czy to takie złe, jak ktoś urodzony w innym świecie, innych warunkach, podzieli się tym co ma, dobrowolnie lub niekoniecznie? Słuchał jej wywodu i momentami robiło mu się głupio, ale wciąż był zły i nie mógł jej tak po prostu przytaknąć. - Neala, cholera, chciałaś, żeby ci przysięgła WIECZYŚCIE, że tego więcej nie zrobi! Co, gdyby ktoś ją do tego zmusił? Co gdyby sytuacja ją do tego zmusiła? Co gdyby zapomniała o tej przysiędze? Byłabyś gotowa skazać ją na śmierć w imię tych bzdurnych zasad? Naprawdę byś to zrobiła? Wyjdź z wieży, królewno świat tak nie wygląda! Nie jest dobry i oczywisty, nie rodzimy się równi, nie umieramy równi! Od kiedy tak szybko osądzasz i oceniasz innych?! Przywaliła ci, a ty jej, monety trafiły do ciebie. Nie musisz mścić się na niej dalej! Jasne, pomagacie przetrwać, fajnie się o tym mówi, ale kiedy spotykasz kogoś, kto tej pomocy potrzebuje naprawdę, masz dla niego tylko pogardę. Podbiłaś jej oko, groziłaś w obrzydliwy sposób i oczekiwałaś skruchy?! - Ale chyba go już nie słyszała. Weszła do namiotu, zawahał się, ale nie wszedł za nią - źle by to wyglądało, gdyby towarzyszył dziewczynie u uzdrowiciela, nie wpuściliby go pewnie zresztą. Wziął głęboki oddech, zakładając ręce na piersi i stanął w pobliżu wejścia. Miał ochotę stąd odejść, wkurzała go - oskarżeniami, podejściem, pychą, wkurzała go też tym, jak potraktowała go tamtego dnia nad wodą. Ale nie powinien. I chyba nawet nie chciał, przecież - częściowo - potrafił ją zrozumieć. Kradzież była zła, nie musiała mu tego tłumaczyć. Po prostu czasem nie było innego wyjścia. Po prostu kara musiała być adekwatna do winy. Po prostu... myślał o Yulii, miał nadzieję, że dotarła do miasta bezpiecznie. Sama, bo oni wszyscy byli tutaj, obejrzał się przez ramię na poły namiotu.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]07.08.24 23:49
- Tłumaczę ci co się stało bo nadal nie widzisz. Nie wymawiam się, nie mówię, że nie ponoszę żadnej winy. Mówię, że martwisz się tylko o nią. Z niej robisz ofiarę. Pierwsze co zrobiłeś kiedy się pojawiłeś to zarzuciłeś mi MI że ją pobiłam mimo że sama krwawiłam. - wytknęła mu nadal nie wierząc że to zrobił. Milcząco słuchając kolejno padających słów. Z każdym zawodząc się coraz bardziej i coraz mocniej. Drgnęłam, czując jak ściska mi się serce. Zejść na ziemię?
- Nie wiesz do czego jeden zły uczynek może prowadzić, Marcel. To nie to samo, ale jak dobro wraca tak wraca też i zło. Krąży odnajdujących tych, którzy zaciągnęli u niego dług. Przyzwalanie na to, nie jest lepsze niż sam akt. Wymówki sprawiają że posuwasz się dalej i dalej, bo zaczynasz zacierać granice tego co dobre i złe. Potem sam już nie wiesz. - tłumaczyłam dalej chociaż nie wiedziałam po co, Marcel miał już swoje zdanie. - Ta, jasne. - powiedziałam nie wierząc w to. Może nie uważał, ale ani razu nie pokazał że wierzył mi naprawdę. - Więc powinnam twoim zdaniem po prostu jej je dać i powiedzieć: weź? - zapytałam go unosząc brwi ku górze. To ja byłam ta zła. Zatrzymałam się. - To nie Londyn, Marcel. - przypomniałam mu. - Strach o przyjaciół nie może przyćmiewać ci oceny uczynków, których się podejmują. Jeśli to zrobi, możliwe że pociągnie cię za sobą na dno. I kto wam wtedy pomoże, kiedy wszyscy wpadniecie w bagno w którym właściwie zachowanie i moralność zatracą się całkiem? Kto jej powie, że zrobiła ŹLE i jak fatalnie mogło się to skończyć, skoro jedyne co robisz to cały czas bronisz tego co zrobiła mimo, że to nieodpowiednie? - zapytałam go, pozostając przy własnym zdaniu nie zamierzając z niego zrezygnować. - TUTAJ! ŻE WIĘCEJ NIE ZROBI TEGO TUTAJ. Nie chciałeś nikogo wołać więc znalazłam rozwiązanie byśmy mogli tu być i sobie ufać. Jeśli nie umie pamiętać o tym, żeby nie kraść na Festiwalu to może nie powinna się na nim pojawiać. Mścić? - uniosłam brwi wykrzywiając usta zatrzymując się przed wejściem do namiotu, odwracając powoli jakby zmrożona. Poczułam że robię się blada, albo czerwoną, jak oczy zachodzą mi łzami znów, ale nie przez ból - a może przez niego ale innego rodzaju. Ale moja twarz kompletnie przemknęła przez kilka stadiów - od zaskoczenia, po całkowity zawód i żal. Zwłaszcza gdy mówił dalej, tak zgryźliwie, cynicznie, niemal wyśmiewając mnie za podejmowane działanie. - POPOROSIŁAM JĄ żeby oddała pieniądze, bo nie należą do niej. Zaproponowałam, że jeśli to zrobi nigdzie jej nie zgłoszę i ZAOFEROWAŁAM jej pomoc w poszukiwaniu leku i znalezieniu sposobu na wyzdrowienie babci. Która - jak sądzę, była wymysłem jak jej choroba. Oddałabym jej własne jedzenie i własne pieniądze, ale nie zamierzałam zgodzić się na to, by zabrała te. Nie powiedziała ani słowa prawdy poza inwektywami które rzucała w moją stronę. Raz za razem wybierała fatalnie doprowadzając do eskalicji, którą zastałeś i to ja się MSZCZĘ? Może łaskawie powiesz mi jeszcze za co? Nie odpowiadam za twój żal do świata, nie będę cię też przepraszać że urodziłam się jako Neala Weasley. Nie życzę sobie, żebyś obrażał mnie nazywając królewnami i księżniczkami bo ciężko pracuję każdego dnia. Ani byś z takim lekceważniem mówił o tym, czego się podejmuję. Nie zasłużyłam na to za to, że potrafię jasno określać co jest odpowiednie a co nie. Świat nie jest dobry i oczywisty, ale to nie znaczy że nie możemy próbować go takim uczynić. Gdyby nie było osób, które ciągle próbują nasz kraj już dawno prowadzony byłby przez ludzi, którzy wspierają morderstwa za samą krew. Myślałam, że to wiesz. - zakończyłam, tym razem znikając za połami namiotu, wzrokiem poszukując pani Dorothy, która gdy tylko mnie zobaczyła podeszła szybkim krokiem każąc zasiąść na jednym ze stołków sięgnęła po różdżkę, każąc przynieść namoczony ręcznik by zetrzeć mi krew. Bolało, kiedy go dotykała, marudząc że wpadłam w tarapaty, pytając o to, co się stało. Więc opowiedziałam jej pokrótce, jak kradzież widziałam i w obronie datków stanęłam, ale sprawy do końca doprowadzić nie umiałam przez siłę marną. Wzdychała i mówiła że nie powinnam, bo skończyć się mogło gorzej niż źle. Pewnie dla nauczki nos nastawiła mi bez znieczulenia. Oczy zaszły łzami kiedy ból szarpnął, ale żyć miałam nadal a nos prosty mieć. I dobrze, bo to jedyne co w miarę ładne w twarzy miałam więc chociaż tyle, co nie? Wyszłam jakiś czas później, nie rozglądając się a Marcela - jeśli nadal był obok ignorując, skręcając żeby udać się do namiotu w którym powinnam znaleźć panią Dearborn. Doprowadzić sprawę do końca, a potem nie wiem, musiałam odpocząć, popłakać, może poczytać trochę. To był fatalny dzień.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]09.08.24 13:11
Nie odpowiedział, kiedy wyrzucała mu, że się o nią nie martwił. Martwił przecież, nie chciał, żeby ją bolało, ale to był tylko złamany nos. Nikt na to jeszcze nie umarł. To nie była poważna krew. Powinien zmartwić się bardziej? Być może.
- Przestań - rzucił niechętnie na jej dalsze słowa. - Yulia nie jest taka. - Zła. Zagubiona, pewnie tak, zraniona, na pewno, ale nie prawdziwie zła. Nie mógł winić Neali za jej naiwność, była wychowana inaczej, gdzie indziej, nie znała i nie pozna nigdy ciężaru tego, przez co przechodzili, jak ich traktowano. Co musieli robić - bo musieli przecież. Wrzucała ich do jednego worka z mordercami jak każdy inny, czy byłaby zdolna to samo powiedzieć o Jimie? Nie wiedziała, co robił, nie wiedziała też, co robił on sam. To nie było wygodne, że Yulia się wsypała. - Co z tego, że to nie jest Londyn? Wydaje ci się, że tutaj strażnicy traktują takich jak my inaczej? Że Londyn jest sercem całego zła tak bardzo, że byle strażnicy więzienni są tam inni i gorsi, niż tutaj? Nie, w Londynie żyją ludzie tacy jak tutaj. Poza Londynem nie ma samych bohaterów, Neala, a sprawiedliwość nie jest mniej wybrakowana, niż tam! - Nie wiedział jeszcze, jak prorocze okażą się te słowa kilka tygodni później. Neali mogło wydawać się, że jest inaczej, rodzina nigdy nie pozwoliłaby potraktować jej źle, o ile jej rodzinę ktokolwiek mógłby chcieć potraktować tutaj źle. Ale nic w życiu nie zrobiła, by urodzić się z tym nazwiskiem. Miała szczęście - a oni pecha.
- Nie wiem - odpowiedział z westchnieniem, nie wiedział, co miała zrobić. - Nie musiałaś jej za to bić - burknął niechętnie, niecierpliwie. Chyba nie była z tego dumna? Westchnął, uciekając wzrokiem gdzieś na bok, mówiła o ciągnięciu na dno, ale on przecież szorował dno już od wielu lat. Nie zamierzał oceniać Yulii ani jej moralizować, gdyby nie potrzebowała tych pieniędzy, to by ich nie wzięła. - I co z tego, że tutaj?! Słyszysz się?! Niech będzie tutaj - co jeśli tutaj ktoś by ją do tego zmusił?! To było obrzydliwe. Nie proś jej o to nigdy więcej! - nie prosił, żądał, tonem ostrym i zdecydowanym. Nikogo nie powinna o to prosić, ale jej już w ogóle. - To jest twoim zdaniem zaufanie? Chcesz ufać komuś, komu trzymasz nóż na gardle? - Nie taką ją poznał, nie taką ją widział. - To jest twoja sprawiedliwość, Neala?! To jest to twoje dobre serce?! - Nie dowierzał temu, co słyszał. Był zawiedziony. - Mścisz, tak. Nie wiem, za co. Za ten nos chciałaś od niej tę wieczystą? - Pokręcił głową z odrazą. - Mówisz, że kradzież doprowadzi do tego, że pewnego dnia zabije, ale to ty gotowa byłaś ją zabić za te kilka monet, Neala. I mimo to czujesz się od niej lepsza. Uważasz, że te twoje zasady są ważniejsze od życia? - Na jego ustach malował się niesmak. Mógł zrozumieć słowa wypowiedziane w złości, ale nie zapalczywość, z jaką teraz tych słów broniła. - To w ten sposób próbowałaś uczynić świat lepszym?! - Pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie widział tego, co działo się wcześniej, nie widział, która z nich zaczęła bójkę, nie widział, co doprowadziło dziewczyny do momentu, w którym je znalazł. Yulia lubiła szukać kłopotów, widocznie znalazła je i tym razem. Ale nie mógł już słuchać tych opowieści o tym, jak Neala ciężko pracuje, jaka jest dobra, jaka otwarta, gdy tak jawnie nią gardziła. Nawet nie próbowała jej zrozumieć. Prychnął, on niby miał żal do świata. Miał żal do niej. - To w ogóle ma znaczenie, kto zaczął?! Nie wzięła tych pieniędzy, ani jednej monety! Nie próbowałem pomóc jej tego ukraść, nie zachowuj się tak! Przywaliła ci, a ty przywaliłaś jej - tym jest zemsta, Neala, szukaniem satysfakcji po tym, jak już wygrałaś! Uciekła stąd - dzięki tobie - nie spędzi z nami tej zabawy. Powinnaś być zadowolona! - Był na nią zły. Naprawdę był zły. I złość ta nie zelżała, kiedy widział, jak wymyka się z namiotu, nie darząc go nawet spojrzeniem. Nie był go godny, co? Ale to on odciągnął od niej Yulię. Ale to dzięki niemu nie zrobiła jej większej krzywdy. Po chwili zawahania znów zrównał się z nią krokiem.
- Słuchaj, nie widziałem, co między wami zaszło. Może... może miała gorszy dzień i naprawdę potrzebowała tej kasy. Ale to moja przyjaciółka, a nie krwiożercza bestia z lasu, której trzeba wybić zęby i zakuć w łańcuchy. - Gdyby tu była, nic nie wyglądałoby tak, jak wyglądało. Miał złamane serce, podwójnie. Wstydził się tego, co zrobił Jamesowi. I był z tym całkiem sam, bo nikogo to nie obchodziło. Bo nie zasługiwał na czyjąkolwiek uwagę. Po co właściwie za nią teraz latał? Sam już nie wiedział. - Nie jesteś ostatnią sprawiedliwą, Neala - bąknął w końcu, rezygnując. Nawet ona, nawet panna doskonała, nie zawsze zachowywała się w porządku.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]09.08.24 14:50
- Nie jest, bo co - sytuacja ją do tego nie zmusiła, nie? - zauważyłam unosząc brodę wyżej. Wiedziałam już dokładnie. Czułam - w jego oczach to ja byłam winowajcą i potworem w tej sytuacji. Żadne moje słowa nie były w stanie do niego dotrzeć, bo żadnych właściwie nie brał pod rozwagę jedynie szukając argumentów mających mnie odeprzeć. Milczałam więc, kiedy zarzucał mi, że nic nie wiem. Oczywiście, mała głupia Neala, co ona mogła wiedzieć.
Nie musiałam jej za to bić? Spojrzałam na niego otwierając usta, czując jak oczy zachodzą mi łzami. Nie musiałam ja? Ja nie musiałam. Wargi wygięły się w niedowierzaniu.
- Oczywiście, powinnam pozwolić się okładać twojej pięknej Yulii. Wtedy oskarżałbyś mnie tylko o to, że nie pozwoliłam jej nic ukraść. - zauważyłam ironicznie, ale ciszej. To już nie była rozmowa. To był lincz, który w obronie swojej znajomej Marcel przeprowadzał na mnie. Uniosłam brodę wyżej przystając by obrócić się na pięcie i ręką z sakiewką unieść wyciągając palec by wbić mu go w pierś. - Będę prosić o co będę chciała i kogo będę chciała. - odpowiedziałam mu. - Posłuchałabym prośby przyjaciela, ale już wiem, że nim dla mnie jesteś nim tylko wtedy kiedy to wygodne. Może znajomym bardziej. Jeśli w ogóle. - orzekłam nie opuszczając brody, która zadrżała.
- DAŁAM JEJ SZANSĘ. Szansę z której nie skorzystała. Po którą nie sięgnęła więc TAK. To był sposób by NIKOMU tu nie zagrażała. Nikt tutaj by jej nie zmusił do kradzieży. Łatwo ci zarzucać mi niecne czyny, szkoda że w tym samym momencie nie widzisz jak podły był ten którego dopuściła się ona. Chociaż nie, widzisz - i to jest jeszcze gorsze. Bo uważasz że był okej. - ale to kolejne słowa zatrzymały mnie całkiem. Pokręciłam głową w niedowierzaniu, raz potem drugi, potem trzeci. Lepsza? Nabrałam spazamtycznie powietrza. Łza potoczyła mi się po policzku. Robił ze mnie morderczynie, robił oprawcę, kompletnie pomijając wszystko co się stało jak się stało i dlaczego, głuchy na każde słowo które powiedziałam.
- Nie ma, kiedy stajesz w jej obronie, ma kiedy nazywasz mnie morderczynią co? Wygodnie łapać się tylko tego czym możesz wytrzeć jej imię, wygodnie kiedy możesz wskazać jak miała ciężko, moje pogwałcając całkiem. Broniłam się ale to też cię nie obchodzi. Nic już nie mów. Nie waż się nawet, nie mogę na ciebie w tej chwili patrzeć. - rzuciłam wchodząc do namiotu pozwalając się zająć tym nosem w końcu. Próbując uspokoić, zaciskając ręce i zęby ale nic nie zelżało. Nie wierzyłam w to co powiedział. Nie chodziło o to, że podjęłam każdą dobrą decyzję, ale nie zamierzałam pozwolić by zrobił ze mnie kogoś kogo próbował namalować dla ochrony swojej znajomej, pomijając fakty, biorąc tylko te które były wygodne. Wieczysta może i była przesadzą, ale nic już nie miało z tego znaczenia, bo największym zawodem był Marcel. Wyszłam szybko, nie patrząc ani na niego, ani za nim. Nie odwracając spojrzenia utkwionego przed sobą kiedy zaczął mówić dalej. Uniosłam brwi wyżej w niedowierzaniu. Serio? Pokręciłam lekko głową, ale nie odezwałam się ani słowem. Prychnęłam pod nosem. Miała gorszy dzień. To, że była jego przyjaciółką - to że była ważniejsza niż prawda, już zdążył mi jasno pokazać.
- Nie, nie jestem. - odpowiedziała mu w końcu. - Ale przynajmniej pozostawiam zdania niezmiennymi i nie pozwalam im się ugiąć w czasach w których o to nietrudno. A ty kim jesteś? Hm? - zapytałam w końcu unosząc brodę. - Przyjacielem? Tylko wtedy kiedy to wygodne, oh albo kiedy nie znajdzie się ktoś kto w twoim odczuciu wagę ma większą. Życie gorsze, bliżej tego co tobie znajome. Prawda i racja nie są wtedy ważne. Sprawiedliwością? Tylko wtedy kiedy ci nie brudzi ci w pomyśle. Moralności widocznie dotykasz tylko wtedy kiedy ci pasuje. I zanim powiesz, że nic nie wiem, że życie dla mnie nie jest okrutne, albo łatwiejsze niż twoje, to pozwól że cię uświadomię - to właśnie tu tkwi problem i trudność moralności samej w sobie. By umieć to robić, mimo trudów które przychodzi nam spotkać po drodze. Wtedy przeprosiłam cię za to że mam więcej, kolejne razy nie będę pokutować za bycie sobą, też wiele straciłam po drodze - ale jak wcześniej nawet nie bierzesz tego pod uwagę - nawet tego nie wiesz, nie obchodzi cię to, bo mam kilka sykli więcej. Nie wiem po co za mną idziesz, ale nie po to by sprawdzić co ja czuję, nie wiem czemu dalej mówię skoro i tak masz to gdzieś, pewnie upewnić, że jej nie zgłoszę, nie? Bo naprawdę potrzebowała kasy. I no, przyjaźni się z tobą więc jak mogłabym. No i PRZEZE MNIE a nie przez własne wybory, nie spędzi z nami zabawy. To nie kwestia zwycięstw Marcel i nie zemsty. Zachowałabym się w ten sam sposób niezależnie od tego kto byłby na jej miejscu. Mogła powiedzieć mi na co potrzebowała pieniędzy, zamiast tego się na mnie rzuciła, a i tak to mnie zarzucasz mściwość, zemstę i okrucieństwo. Właściwie...- zatrzymałam, przez chwilę gmerając we torbie z której wyciągnęłam własną sakiewkę znajdowało się w niej trochę pieniędzy - nie tyle co w tej, ale nadal dostatecznie. - Trzymaj. - powiedziałam. Tym dla nich byłam. Dla niego, czy dla nich wszystkich? Sakiewką, ciastem, jedzeniem. - Na pewno ich potrzebuje. Już wszystko rozumiem. - zatrzymałam się z załzawionymi oczami unosząc brwi i brodę do góry. Masz i znikaj.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]09.08.24 17:52
- Bo taka nie jest! - krzyknął ze złością, nie widziała różnicy? Kilka monet, tyle warte było dla niej ludzkie życie? Istniała różnica. Wśród takich jak oni też. Nie robili naprawdę złych rzeczy. I nie zamierzali. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem na jej dalsze słowa, przecież nie o to mu chodziło. Dopiero, gdy zaprzeczyła, gdy wspomniała o przysiędze, poczuł odrazę. Nie odsunął się, kiedy wbiła mu w pierś palec, patrzył prosto na nią - z niedowierzaniem, ze złością, ze wstrętem. Może i miała rację, może nie był nikim, kogo miałaby posłuchać. Może taka już była - lepsza - lepiej urodzona, ważniejsza, bardziej szanowana, może niepotrzebnie w ogóle próbował z nią rozmawiać. Może niepotrzebnie - żądał od niej, żeby nie szafowała cudzym życiem tak nieostrożnie. Przecież Yulia była dla niej nikim, jak mucha, której można się było pozbyć pacnięciem łapki. Zwinąć na dołek albo do rzeki po złamanej przysiędze wieczystej, ot losu wielu. Głęboki zawód mieszał się w jego źrenicach z niedowierzaniem, bo Neala, którą znał, nigdy nie wypowiedziałaby podobnych słów. Ale zasługiwał na nie. Miała rację, nie byli przyjaciółmi. Nie powiedziała mu o niczym, musiała mieć swoje powody. Ocaliła Jima, bo na to zasługiwał, ale nie musiałaby tego robić, gdyby nie on. Oskarżał ją o zabawę z cudzym życiem, choć sam prawie utopił swojego najlepszego przyjaciela. Może nie był nawet znajomym. Może nie zasługiwał już na nic z tego. Słuchał ją jednym uchem, nikt by jej nie zmusił do kradzieży? Nie mogła tego wiedzieć, ale skłonna była zaryzykować. Życiem Yulii. Nie odpowiedział, kiedy kazała mu milczeć. Jej słowa zabolały - trochę - te ostatnie. On też nie mógł na siebie patrzeć. I Yulia też nie mogła na niego patrzeć, to przed nim uciekła. A kiedy Neala opuściła namiot, wciąż kpiła z tego, jakim był przyjacielem. Człowiekiem w ogóle, przecież wiedział, że nie był dobry. Nigdy nie twierdził, że było inaczej - choć chciałby być inny, lepszy. Może tak było, może nie znał moralności, może pozwolił się zepsuć światu, w jakim żył. Tam wszyscy byli zepsuci. Nie wiedziała, po co za nią szedł? Poważnie?
- Wiesz, jak to boli, kiedy ktoś przywali ci w złamany nos?! Szłaś w tłum, Neala, pobiegłem za tobą, żeby cię tu odprowadzić! Żeby nikt ci po drodze nie przywalił! Jesteś niska, ktoś mógł cię nie zauważyć, wleźć w ciebie, przecież ty nic nie widziałaś! - I może źle zrobił, może nie powinien. Czuł się nie na miejscu. Nie chciał tu być wcale - na tym święcie - gdyby nie to, że Yulia też się za nim nie obejrzała, może wróciłby do Waltham już teraz. Miał tego wszystkiego dość. Czy nie chciał, żeby ją zgłosiła? Nie chciał, ale to chyba było już bez znaczenia i tak. Chyba nie chciał, żeby myślała o niej źle - ale ona już od dawna myślała źle o nim samym. Choć przecież jej tłumaczył - że była w tym jego wina, nie jej. Spojrzał na nią z konsternacją, kiedy stanęła w miejscu, nie od razu rozumiejąc, co robiła. A kiedy zrozumiał - przez chwilę bez słowa, w osłupieniu, wpatrywał się w wyciągniętą w jego stronę sakiewkę. Dłonie wsunął do kieszeni spodni, upewniając się, że nie będzie miała mu jej jak wcisnąć. Nie zamierzał jej zabrać.
- Gdybym chciał na tobie zarobić, Neala, zrobiłbym to inaczej - oznajmił sucho, lodowato, za takiego miała? Za sprzedawczyka? Łasego na błyskotki niuchacza? Czy choć raz prosił ją o pieniądze? Czy w ogóle kiedykolwiek prosił ją o cokolwiek? Wiedział już, że do końca święta nie tknie jej jedzenia. I tak nadużywał tego zbyt długo. Mógł - mógł ją sprzedać - mógł na niej zarobić krocie, ale nigdy, przenigdy, nie przeszło mu przez myśl próbować. - Właśnie to próbuje ci przez cały czas wyjaśnić. Że są rzeczy ważniejsze od pieniędzy. - Ale ona nie mogła tego zrozumieć. Ta cholerna sakiewka przyćmiła jej cały świat. - Nie chcę tego, wsadź to sobie w... gdziekolwiek. - Nie drgnął, nie poruszył się, nie cofnął ani nie ruszył w przód - wpatrywał się w oferowaną mu sakiewkę. Może zasłużył sobie na to, żeby tak na niego patrzeć.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]09.08.24 23:01
Wizyta w namiocie uspokoiła mnie tylko trochę. Dała kilka chwil oddechów w których próbowałam nie pokazać jak wzburzona jestem, jak bolały mnie słowa, które powiedział do mnie Marcel. To wszystko mogło wyglądać inaczej - wiedziałam, że tak, ale wyszło jak wyszło przez decyzje, które każdy podjął. I może przesadziłam też, ale ciągle atakowana, ciągle wskazywana jako prowodyrka wszystkiego nie zamierzałam uginać się. Zmieniać zdania.
- Myślisz, że tego nie wiem? Że trzeba mi to tłumaczyć? - zadałam kolejne z pytań, by później pokręcić przecząco głową. - Gdybym nie wiedziała, że istnieją rzeczy ważniejsze niż to, gdyby nie nauczono mnie tego już dawno, teraz cała moja rodzina opływałaby w luksusach niezdolna do tego, by podzielić się tym co posiada z tymi, którzy potrzebują tego bardziej i mają mniej. Nie bez powodu nasza maksyma traktuje o zgodzie, nie bez powodu namawiam do współpracy i pomocy sobie wzajemnie gdzie tylko mogę. Bo wiem jak zaplenia się zło. I że jest jak chwast. Może nie znaczą dla mnie tyle co dla ciebie, czy dla niej bo wychowałam się inaczej, ale nigdy nie patrzyłam też przez pryzmat tego, co kto posiada, bo tak naprawdę sama wiele nie mam i niewiele miałam, nigdy nie oceniałam jego uczynków przez to skąd pochodzi ani nigdy nie zarzuciłam komuś winy kiedy nie byłam jej pewna. - brodę miałam uniesioną dalej. - Więc wybacz, ale nie. - zaprzeczyłam kręcąc głową. Opuszczając rękę z sakiewką. - Nie, Marceliusie. To co próbujesz cały czas, to przekonać mnie, że postąpiłam źle nie spoglądając nawet raz ani na to co naprawdę odpowiednie, ani na swoje własne zachowanie - na oskarżenia którymi mnie zarzuciłeś, na niesprawiedliwość którą się wykazałeś. Stoisz tutaj pełen żalu choć nie wiem już całkiem czy do mnie, czy do świata. Ale tak, jakbyś nie odciągnął jej ode mnie, to z pewnością przekonałabym się jak boli kiedy ktoś przywali w złamany nos, bo ona by nie przestała - okładałaby mnie dalej póki nie straciłabym przytomności i zabrała to, co zabrać chciała. Wiesz skąd to wiem? Bo jedyne co robiłam, to machałam rękami na oślep nie posiadając doświadczenia w tego typu sytuacjach. I przegrywałam. Pojawiłeś się w czas. Idealnie. I twoje pierwsze słowa brzmiały - pamiętasz jak? - zapytała go, ja pamiętałam. Wzrok pełen wyrzutu. - Czy wtedy też stanąłbyś nade mną mówiąc, że tak wyszło po prostu i wcale tego nie chciała i tak właściwie to sama na siebie wszystko sprowadziłam? Co jeśli PRZYPADKIEM uderzyłaby mnie mocniej niż planowała? Mówisz, że taka nie jest, ale przypadki właśnie się zdarzają. Wiesz o tym. - wyrzuciłam bo tłumaczenia czegoś przypadkiem też już nie chciałam. - Czemu rozpatrujesz to tylko z jednej strony? Nie z drugiej z tego jak fatalnie mogło się to dla mnie potoczyć? Ale jeśli chcesz z drugiej, proszę bardzo, kilka powodów dla których nie powinna kraść jeśli ten, że to moralnie nieodpowiednie do ciebie nie trafia. Jeśli o tym kogo można okraść a kogo niedecyduje się na podstawie tego jak wygląda albo na co zbiera. Co jeśli trafiłaby na kogoś, kto potrafiłaby o siebie zadbać lepiej niż ja? Co gdyby okradła kogoś ważnego? Jeśli zna ciebie - zna i Jima - co gdyby trafiła do tower? - pytałam dalej spokojniej, choć złość nadal lśniła w moim spojrzeniu. Jim mi opowiedział. - Zastanawiałeś się nad konswkecjami tego czego się podejmuje? KTO ją zatrzyma, skoro twoje przyzwolenie ma? Ty jej nie powiesz, że zrobiła nie tak. Za to mnie bardzo chętnie opowiadasz co zrobią jej w areszcie. Pomyślałeś, że może jeśli nie chcesz by tam trafiła, wypadałoby zadbać żeby nie miała ZA CO? A może na końcu pomyślałbyś o samym sobie. Czy sumienie pozwoliłoby ci nie zapaść się całkiem, gdyby to wszystko jej się stało bo nie umiałeś jej powstrzymać, kiedy jeszcze można było? - wzięłam wdech w płuca. Milknąc na chwilę dłużej, łapiąc powietrze bo tym monologu pełnego emocji. - Kraść jest łatwo, nie? Chwila i możesz zarobić tyle co w dzień, tydzień, miesiąc - ale powiedz mi czy w najgorszym ze scenariuszy naprawdę warto? - zapytałam go. - I porzuć gadki o tym, że czasem wyjścia nie ma. Dzisiaj miała. Nie sięgnęła po nie po prostu. A eskalacji jesteś równie winny co ja i ona. - podsumowałam w końcu zwalniając go spod jarzma własnych tęczówek. Wrzucając swoją sakiewkę do torby. To wszystko co miałam do powiedzenia. - Naprawię jej oko, jak przyjdzie. Może u nas zjeść. Kolejną kradzież zgłoszę. - zapowiedziałam mu, ruszając w stronę w której powinnam znaleźć panią Dearborn. Ostatni wyjątek. Nie dla niej, dla niego. Nadal byłam zła, ale choć ciężkich nie umiałam winić się za żadne z powiedzianych słów. Tak czułam, tak myślałam - taka byłam. Trudno.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]10.08.24 1:03
Chciałby czuć podziw względem jej rodziny, lecz im więcej opowiadała o jej dokonaniach, a im mniej tych dokonań widział naocznie, tym gorsze miał o nich zdanie - jakby szukali sławy, poklasku, kosztem tych, dla których bieda nie była zabawą. Opowieść o chwastach do niego nie trafiała, nie wierzył w ludzi prawdziwie dobrych, nie wierzył w rabatki, na których chwasty nigdy nie rosły. Każdy miał swoje za uszami, każdy ulegał pokusom i każdy mógł znaleźć się w miejscu, w którym znajdował się on, Yulia czy Jim - a wtedy znacznie trudniej było chrzanić o szlachetnym i dobrym sercu, o rozdawaniu wszystkiego na prawo i lewo i o twardym kręgosłupie, który nigdy nie przeszedł żadnego testu. Nie był dumny z niczego, co robił, ale usprawiedliwiał sam siebie, powtarzając w kółko, że nie miał innego wyjścia. Zmarszczył jasną brew, spoglądając na nią niechętnie, gdy kolejny raz zarzuciła mu żal do świata - w szamoczących nim emocjach nie był w stanie go dostrzec i nie mógł przyznać jej racji. Wiedział jednak, że miała rację w swoich dalszych słowach. Wiedział, że gdyby Yulia chciała odebrać jej tamtą sakiewkę, to by to zrobiła. Ale wiedział o tym też wtedy, kiedy między nie wchodził.
- Nie odsunąłem jej od ciebie bez powodu, Neala - przypomniał gorzko, niechętnie. Bronił jej, martwił się o nią, zmartwiły go sińce na jej twarzy, była brzydko opuchnięta. Ale cały czas wiedział, że to ona zagrażała Neali. Czy byłaby zdolna pobić ją do nieprzytomności? Pewnie była - nie wiedziała, że się znali. Czy chciał tego, wcale, widok zranionej Neali był mu przykry, nawet jeśli tego nie okazał - myśl, że mogła stracić przytomność sprawiła, że przeszył go zimny dreszcz. - Nie zrobiłaby tego - powtórzył, bo nie chciał, żeby myślała o niej w ten sposób. - Nie pozwoliłbym na to - dodał, bo wiedział, że to pierwsze i tak było jej obojętne. Czy to miało znaczenie? Chyba żadne, przecież wiedziała, że by nie pozwolił. Przecież wiedziała, że gdyby nie on - mogłaby po prostu zabrać jej te kasę. Nie czuła wdzięczności za jego interwencję, bo nie było to żadne bohaterstwo. Zrobił tylko to, co zrobić należało. Uciekł własnym spojrzeniem, gdy utkwiła na nim swoje - pełne wyrzutu. Tak, pamiętał, co powiedział. Nie wiedział, czemu to zrobił. Tak wyszło po prostu. Tak poczuł w tamtej chwili.
- Przepraszam - odpowiedział z rezygnacją. Znał Nealę, znał Yulię, wiedział, że choć tamta sytuacja była dla niego niezrozumiała, jej późniejsze tłumaczenia składały się we wiarygodny obraz. - Nie widziałem, co się stało. Byłem... zdziwiony. Nie spodziewałem się zobaczyć was razem, a już na pewno nie w ten sposób. Obie... wyglądałyście źle - próbował się wytłumaczyć, dalej na nią nie patrząc. Pytała o przypadki, coś się w nim wciąż szamotała, bo sama przecież - przypadkiem - przywaliła Yulii. Broniąc się, ale jeśli rzeczywiście była taka święta, czy nie powinna nadstawić jej drugiego policzka? Ostatecznie i tak nic jej ta obrona nie dała. I dać nie mogła. - Nie bronię kradzieży, nie to... próbowałem powiedzieć.  - Wziął głęboki oddech, zbierając myśli. Dobrze wiedział, że cudzych rzeczy brać się nie powinno. - Próbowałem powiedzieć, że... - tego nie zrobiła, ale to już mówił. Pieniądze zostały u Neali, ale to też jej nie pasowało. - Jej nie wyszło - przyznał, niechętnie, przyparty do muru. - Dostała swoją nauczkę, nie trzeba jej już więcej. Nie musi ponosić kary za coś, czego ostatecznie nie zrobiła. - Nie ufał tutejszym strażnikom. Był pewien, że byli dokładnie tacy sami, jak ci w Tower of London. Bał się ich i miał powody się bać. A propozycja przysięgi wieczystej? Czuł zawód, straszliwy zawód, że Neala uważała to za rozwiązanie. Że gotowa była poświęcić ją tak lekko. Ale to ona dyktowała tutaj warunki, nie on, to jej usłucha każdy, nie jego. To ona była tą dobrą, tą lepszą, nawet jeśli zamierzała narażać cudze życie z głupiego powodu.
Uniósł ku niej spojrzenie, kiedy odwróciła perspektywę - i przełknął ślinę, gdy wspomniała o kimś zaradniejszym od Neali. Yulia potrafiła o siebie zadbać, potrafiła realnie ocenić zagrożenie - naprawdę, czy tylko chciał w to wierzyć? Nie był już pewien, ale poczuł, że miała rację. - Zrobiła to - wtrącił krótko. - Trafiła na kogoś ważnego - na nią, lady Nealę Weasley. Był to jeden z powodów, dla których bronił jej tak zażarcie. - Myślisz, że gdyby to Yulia zawołała strażników, potraktowaliby jej skargę tak jak twoją? Myślisz, że to, kim jesteś, nie miałoby wpływu na to, jak potraktowaliby ją? To nie ma żadnego znaczenia, czy chcesz być tym, kim jesteś. Nikt z nas nie wybierał. - Gorycz w jego głosie wciąż była silna. Nie martwił się o Yulię bez powodu. - Chętnie? - powtórzył za nią z niedowierzaniem. - Wydaje ci się, że chętnie mówię o tym, co mogą zrobić jej w areszcie? Masz mnie za sadystycznego zwyrola? - Instynktownie cofnął rękę w tył, jakby znów miał zawstydzić się nagim kikutem, został oznakowany jak złodziej, bo był tylko złodziejem. To nic, że tamtego dnia nie kradł wcale. Dziś też nie kradł, a też nim został. - Nie chcę jej krzywdy, Neala, ale w tamtej chwili inaczej powstrzymać jej już się nie dało. Pojawiłem się za późno. A na koniec spieprzyłem jak zawsze. Masz rację, jestem winny. To przeze mnie uciekła, nie przez ciebie. - Znów na nią nie spojrzał, to bolało, bolała jej ucieczka, bolał też strach zbudzony jego dotykiem. Czy w złości próbował zrzucić ten ciężar na nią? Być może, czuł się bezradnie. Sumienie już sprawiało, że się zapadał. Yulia wystraszyła się go, bo stanął w obronie Neali, a Neala była na niego wściekła, bo bronił Yulii. Koniec końców został sam, nic nowego. Siedzenie okrakiem na płocie nikomu jeszcze nigdy na dobre nie wyszło, powinien był pozwolić jej uciec od razu. - Nie warto, przecież wiem, że nie. I ona też wie - To nie do końca była prawda. - Musiało... musiało się coś stać - Wzruszył ramionami, nie rozmawiał z nią, przecież widziała.
- Naprawdę? - zamierzała jej pomóc mimo wszystko? Nakarmić? Jak miał to rozumieć wobec rzuconej mu przed chwilą sakiewki? Otworzył oczy szerzej, gdy zapewniła go, że zgłosi dopiero kolejną kradzież. Tej nie? - Dziękuję - odpowiedział tylko, oglądając się za nią, kiedy odchodziła. Stał przez chwilę w miejscu - nim znów truchtem nie pobiegł za nią. - Daj tę torbę - rzucił, kiedy zrównał się z nią krokiem. - Jesteś zmęczona, pomogę ci - zaoferował się, choć nie przestał być na nią zły. Może nie ufała mu na tyle, żeby ją oddać - ale spróbować mógł mimo wszystko.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]10.08.24 18:35
- Możliwe. Ale każdym swoim kolejnym zachowaniem jasno dałeś mi do zrozumienia, kto jest dla ciebie ważniejszy. I nie ma w tym nic złego, gdybyś jednocześnie potrafił być sprawiedliwym nie obarczając mnie całą winą. - powiedziałam, chwila w namiocie pozwoliła mi się odrobinę uspokoić. Brwi nadal pozostawały gniewnie zmarszczone. - Nie wiesz tego. Tak jak i nie możesz mi zagwarantować że na coś byś nie pozwolił - co gdybyś akurat nie znalazł się obok? - zapytałam go kręcąc lekko głową. - Sam przed chwilą mówiłeś, że nie mam pewności że nikt jej do czegoś tu nie zmusi. Skąd niby swoją bierzesz jak nie z naiwnej wiary, życzenia, próby zaklęcia możliwe tragicznej rzeczywistości? Wiesz skąd się bierze zawód? Wszyscy mimowolnie budujemy obrazy innych i czujemy się oszukani, kiedy są inne, niż się spodziewaliśmy. Ale dobrze wiesz, że nie możesz tego wiedzieć. Też bym powiedziała, że pewnych rzeczy byś nie zrobił, też myślałam że pewnych sama nie zrobię. A w Brenyn przez krótką chwilę owładnięta siłą medalionu który miałam w ręce byłam gotowa poświęcić życia wszystkich byle zatrzymać go dla siebie. Masz rację - błędy, złość, sytuacja popychają nas do czynów o których hucznie opowiadamy, że nigdy byśmy nie zrobili - my, oni, wybierz sobie. I wierzę, że do tej mogła popchnąć ją sytuacja. Ale mogła też skorzystać z dłoni, której do niej wyciągnęłam. Niezależenie od tego, co i jak się stanie potem przychodzą konsekwencje, których się nie uniknie. - wzruszyłam ramionami spoglądając na bok, zaciskając mocniej usta, zaplatając dłonie na piersi niezmiennie marszcząc brwi. Potaknęłam krótko głową przyjmując przeprosiny, ale zaraz mimowolnie wykrzywiłam trochę usta. Pozwoliłam brwią się unieść. Może i nie bronił kradzieży - bronił Yulii która się jej dopuściła. Czekałam chcąc zobaczyć co próbuje powiedzieć.
- Nie mówisz poważnie. - prychnęłam kręcąc głową. Więc wszystko było w porządku, tak? Bo jej nie wyszło.
- I na kogoś słabszego. - odpowiedziałam mu marszcząc brwi mocniej. - Wierzę, że pochyliliby się nad każdą w jednaki sposób. Nie uniknęłabym konsekwencji własnych działań. Poza tym, patrzysz bardzo jednostronnie. Moje zbrodnie, moje potknięcia, niosą większą cenę, bo nie rzutują tylko na mnie. Gdybyś zatrzymał się na chwilę i zastanowił zrozumiałbyś też, że każdy z nas ma swoje własne korzyści z tego kim jest. Ale dzisiaj, patrzysz tylko na te, które przeszkadzają wam, na te, które pozornie pomagają mnie. - orzekłam nie rozplątując dłoni.
- Nie mam. Wierzę że intencje masz dobre a za przyjaciółmi potrafisz stanąć na szalę rzucając własne życie, ale ostatnio to swoim i swoimi emocjami powinieneś się zająć, bo przemawia przez ciebie gorycz, której nie słyszałam wcześniej. Nie wyłapuj źle użytego słowa i nie rób z niego swojej linii obrony - chętnie w tym kontekście nie znaczyło tego, co próbujesz mi dopisać i powinieneś to wiedzieć. Było kontr wagą dla tego czego nie umiesz, nie chcesz i nie powiesz jej, wskazaniem na to, co mówisz mnie. - wyjaśniłam nie uginając się przed tym co mówił.
- Nie zrobiłeś nic, co wymagało takiej reakcji. Może uciekała przed własnymi demonami, a może przed karą, której dalej się spodziewała. I którą - nadal uważam, powinna ponieść. - spojrzałam w bok a potem westchnęłam. - I co z nią robicie? Tą wiedzą, którą macie? - zadałam kolejne z pytań. - Liczycie na szczęście, którego widocznie nie macie w nadmiarze? - postawiłam kolejne z pytań kręcąc przecząco głową.
- Naprawdę. - potwierdziłam wzdychając raz jeszcze, licząc, że nie będę tego żałowała. Skinęłam krótko głową. - Przekonaj ją, że nie warto, Marcel. - dodałam ruszając w drogę zastanawiając się, czy nie będę żałować, że poddałam się prośbom, słowom które padły. Zapewnieniom. Lekko dziwiąc się, że dogonił mnie po krótkiej chwili ponownie. Sięgnęłam do torby wyciągając ją i sakiewkę w jego stronę. - Jesteś pewien, że nie powinieneś iść za nią? - zapytałam, martwił się - nawet jeśli jego słowa nie były sprawiedliwe to trudno było nie zauważać oddania jakim otaczał przyjaciół.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]10.08.24 20:07
Ściągnął brwi, spoglądając na nią bez zrozumienia. Miała pretensje o to, że martwił się o Yulię? Nie zamierzał zaprzeczać, była dla niego ważna, nie zamierzał się też z tego tłumaczy, bo nie był to żaden występek. Nie czuł się niesprawiedliwy wobec Neali, nie potrafiła zrozumieć jego punktu widzenia, ale nie znaczyło to, że go zmienił. Słuchała tylko swoich słów, jego nie miały znaczenia i tak.
- Zabrałem ją od ciebie, Neala. To nie ty uratowałaś tę cholerną sakiewkę. Jak łaskawie zauważyłaś - zabrałaby ci ją, gdyby tylko chciała - podkreślił w końcu, choć nie chciał tego robić, niechętnie, gorzko. Nie chciał myśleć o tym, że wszedł Yulii w drogę, że próbował ją powstrzymać, może zrobił źle. Może zranił ją w ten sposób. Może faktycznie potrzebowała tej kasy. Wydawało mu się wtedy, że robił dobrze, ale jedyne co osiągnął, to wściekłość Neali i ucieczkę Yulii. A potrzebował jej bliskości teraz - tęsknił za nią. Nie czuł się tu dobrze, czy z nią byłoby lepiej? - Gdybym zrzucał na ciebie całą winę, to pomógłbym jej ją zabrać - mogłem to zrobić. I zaczynam żałować, że tego nie zrobiłem. - To nie była prawda, nie żałował. Ale swoimi słowami znowu go rozdrażniła. - To nie ja zrzucam na ciebie całą winę, Neala, to ty nie potrafisz zobaczyć własnej! Stoisz tu i filozofujesz o tym, że przypadkiem mogła ci przywalić za mocno po tym, jak sama przypadkiem jej przywaliłaś! To ty chciałaś od niej przysięgi wieczystej i jeszcze zapierasz się rękami i nogami, że był to świetny pomysł, jakbyś niczym nie różniła się od uprzywilejowanych szlachciurów z Londynu! To ty nie potrafisz podziękować za cholerny ratunek! - Może rzeczywiście powinien był ją tam zostawić - na pobicie. Zaczynał mieć jej dosyć. - Cieszę się, że wyszłaś cało z Brenyn, ale to nie jest Brenyn, Neala. - Wziął głęboki oddech. - Dopiero co cię spotkała i spodziewałaś się, że po kilku wymienionych zdaniach - i takim początku znajomości - tak po prostu zaufa twojej dobrej woli? Ona nie ma twojej naiwności! Bo nie ma powodów jej mieć! - Bo nikt na nią nie chucha i nie dmucha, bo nikt się nią nie opiekuje, bo jest zdana tylko na siebie. Naprawdę ją dziwiło, dlaczego mimo wszystko to Yulię postrzegał jako słabszą?
- Nie, Neala. To, kim jesteś, czyni cię silniejszą od niej. Za tobą wstawi się tu każdy, za nią nikt. - Nikt prócz niego. I dlatego jej nie opuści. - Jesteś naiwna - powtórzył z prychnięciem, mogła wierzyć w swoją prawdę, on znał ją od innej strony. Nikt go tutaj nie będzie żałował, jeśli cokolwiek przeskrobie - dobrze o tym wiedział. Skrzywił się, spoglądając na nią, gdy zaczęła mówić o jego emocjach.
- No tak. Bo z tobą jest wszystko w porządku - fuknął od niechcenia. - Nic nie wiesz o moich emocjach. - A mimo to chrzanisz, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy.
Nie zrobił nic? Nie chciał zrobić - to na pewno. Ale Jimowi tez krzywdy zrobić nie chciał. Co się z nim działo? Dlaczego nie potrafił się pozbierać? Wzruszył ramionami, niechętnie, kiedy podkreśliła, że Yulia zasługiwała na karę. Nie karało się przestępstw, których ostatecznie nie popełniono. Każdy złodziej o tym wiedział, choć dla niej mogła być to abstrakcja. Pokręcił głową z niedowierzaniem, co robili z wiedzą? Zachowywała się, jakby złapała go dzisiaj za rękę, a przecież nie zrobił niczego złego. Nie miał jednak odwagi sprzeciwić się tym słowom na głos, bo choć na ślepo, to trafiły celnie. A może wiedziała? Skąd? Jim by jej nie powiedział. - Liczymy tylko na siebie, Neala - odpowiedział krótko.
Kiwnął głową, dziękując jej za pomoc, podejrzewał, że Yulia z niej nie skorzysta - wątpił zresztą, że uda im się tu jeszcze spotkać, ale sam fakt, że zdecydowała się być jej przychylniejsza, budził pewien rodzaj ulgi. Kiwnął też głową na znak zgody, kiedy poprosiła go, żeby ją przekonał. - Zrobię to - obiecał, choć kłamał. Częściowo przynajmniej, jak każdy Yulia robiła to co musiała żeby przetrwać, a czasem po prostu dobrze się bawiła, ale wiedział, że Neala miała trochę racji. Że kłopoty, w które wpadła dzisiaj, mogły się skończyć znacznie poważniej, gdyby nie był obok. - To przede mną ucieka - odpowiedział, przypomniał, gdy spytała, czy nie powinien iść za nią. Uciekała przed nim, bo bronił Neali. Chciał, ale nie powinien. Zarzucił sobie jej torbę przez ramię, biorąc głęboki oddech. - Przepraszam - rzucił, nie patrząc na nią. - Znowu się uniosłem - przyznał, godząc się z tym, że to wszystko nie miało znaczenia, on nie miał w tym wszystkim znaczenia.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]10.08.24 23:25
- Ani razu nie powiedziałam, że ja. - odcięłam mu się nie zamierzając odpuścić unosząc brwi. Nie rozumiejąc wahań które przedstawiał. Raz spuszczając z tonu, za drugim razem oczekując wdzięczności. Zmrużyłam oczy. - Jeszcze zdążysz. - wypadło z moich ust kiedy gniewnie zmarszczyłam brwi. - BRONIE SIĘ PRZED TWOIMI OSKARŻENIAMI! - wypadło z moich warg i tyle było po spokoju. - Nie powiedziałam, że moje działania czy pomysły były świetne, ale nie zamierzam za nie przepraszać, bo nie wykraczały za rzeczy które uznałam za adekwatne do sytuacji która się zadziała. I ciągle do nich wracasz, ciągle je wypominasz, ciągle drążysz, jednocześnie nie widząc nic złego w pochwalaniu działania swojej przyjaciółki, moje przypadkiem kładąc na równi z jej świadomym zamiarem i działaniem. Sądzisz że nie jest mi źle? Jest, ale to nie zmienia faktu, że nie miałam wyjścia jak się bronić. To co ona zrobiła chcesz zostawić, ale kiedy brakuje ci przez chwilę innych argumentów to właśnie do nich wracasz. Bo co? Bo to co mówię, to niewygodna prawda? - zapytałam unosząc brodę, pozostawiając dłonie splecione na piersi.
- Dziękuję, że nie pozwoliłeś jej by mnie zatłukła na śmierć. - odpowiedziałam więc.
Spodziewałam się, że przyłapana pójdzie na układ który był dla niej wygodny. Pomoc i nie zgłoszenie kradzieży. Może tylko mnie się wydawało to rozsądnym działaniem. Masz rację, lepiej było rzucić się na mnie.
- Nie masz pojęcia JAKIE BYŁO Brenyn, ale masz rację. Tutaj jest spokój i nie otaczają cię cienie, których nie przekupisz złotem czy ładnym słowem. Podzieliłam się z tobą właśnie tym, co tam czułam, tym czego nie powiedziałam nikomu i bagatelizujesz to. Próbuje ci pokazać, że każdy staje przed wyborami, których musi dokonać. Możesz nazywać mnie naiwną, jeśli chcesz. - wzruszyłam ramionami spoglądając gdzieś na bok. - Ale to nie znaczy, że każdy z nas dokonuje wyborów, które go tworzą i z którymi musi potem żyć. Możesz bagatalizować zachowanie Yulii, możesz wzruszać ramionami mówiąc - to tylko bzdurna sakiewka staruszek którym nie ubędzie, ale od niej pójdzie dalej. Adrenalina bywa uzależniająca, a bez kogoś kto powie ci kiedy się zatrzymać nie będziesz w stanie sam. - kontynuowałam nie uginając się, urażona tym, jak machał ręką na to, co tam się działo. No to co działo się ze mną. Pokręciłam lekko głową. W milczeniu wysłuchując tego, że tutaj za mną się każdy wstawi nie rozumiejąc, co to miało do rzeczy. By nie musieć się mierzyć z konsekwecjami, należało zachowywać się jak należy, reszta nie miała znaczenia.
- Nie jest. Jestem zmęczona udawaniem że wszystko jest w porządku. Wiem że łazisz struty od tamtego dnia na plaży. Że udajesz że w porządku jest wszystko. Wszyscy to robicie. Zawsze wszyscy to robicie. Ty, James, Eve. Nie rozmawiacie ze sobą, nie naprawdę. Ja jestem tylko postacią poboczną. A potem to wszystko się zbiera i wybucha bo więcej już nie jesteście w stanie tego trzymać w sobie. Czas żebyś rozmówił się szczerze sam z sobą nie ma innej drogi do poznania siebie i pewności, którą iść drogą. Zdajesz się chwiejny i dzisiaj i ostatnio. - wzruszyłam ramionami. - Ale co ja tam wiem, jestem tylko nawiną uprzywilejowaną szlachcianką. - wykrzywiłam usta. - Bo nie wierzycie, że są jeszcze dobrzy ludzie na świecie. - wzruszyłam ramionami ponownie. - Sami nie jesteście w stanie siebie na wzajem ogarnąć, jeśli wspólnie przyzwalacie sobie na działania, które mogą doprowadzić do nieszczęść. Ale raz jeszcze - co ja tam wiem. - prawie wywróciłam oczami ale jakoś się powstrzymała odwracając na pięcie, żeby ruszyć w stronę namiotu pani Dearborn. Nie do końca potrafią uwierzyć dzisiaj po tym wszystkim, że Marcel w ogóle to zrobi. Prędzej przybiją sobie piątkę że udało się umknąć tym razem.
- Nie musisz za to przepraszać. - sama unosiłam się szybko podążając za emocjami - czasem nimi kontrolowana. - Za emocje. - dodałam. - Jeśli jakieś czujesz, to możemy je tylko skonfrontować i albo jakoś się dogadać, albo iść dalej samotnie. - orzekłam.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]11.08.24 1:08
- Zdążę! - Przytaknął jej ze złością, chociaż zdążać nie zamierzał. - Jakimi znowu oskarżeniami?! Nie oskarżam cię o nic! A tą swoją adekwatność trzymaj z dala od niej, Neala. Nie proszę, ostrzegam. Żadnych wieczystych - Ściągnął brew, spoglądając na nią nieustępliwie. Wzruszył ramionami. Może miała rację, może drążył bez sensu. Przecież i tak go nie słuchała - ani wcześniej, ani teraz. W nosie miał jej niewygodną prawdę. - Chrzań się - z tymi podziękowaniami. - Żmija - Pokręcił głową z dezaprobatą. I znów westchnął, James opowiadał mu o tych wydarzeniach, ale co miał piernik do wiatraka? Miał jej teraz żałować - kiedy traktowała go w ten sposób? Jak zbędny element, z góry osądzony margines? Złego przyjaciela, słabego znajomego? Zarzucała mu, że bagatelizował jej uczucia, ale czy ją kiedykolwiek interesowały jego uczucia? Mówiła o wyborach - tu mógł się zgodzić - każdy dokonywał własnych i każdy odpowiadał za swoje. Nie mówiła tego nikomu innemu? Powinien był zareagować inaczej? Zapomniała już, z jakim lekceważeniem mówiła o aresztach? Zatrzymał się, zastanawiając się nad jej słowami jeszcze raz. Może nie zrozumiał ich za pierwszym razem.
- Chciałem tylko, żebyś spróbowała ją zrozumieć, zamiast ją oceniać - odpowiedział pusto, próbując opanować złość. - Każda historia jest inna. Wiem, że... że tam było ciężko. To nie mogło być łatwe, poczuć pokusę wbrew swojej woli. To co innego, kiedy kieruje tobą zachłanność, a nie instynkt przetrwania, ale... cieszę się, że rozumiesz. W jakiś sposób -  zakończył ze zrezygnowaniem. - Nie bagatelizuję tego. Martwię się o nią. Ale nie dam jej skrzywdzić - powtórzył, śmierć przez złamanie przysięgi wieczystej, czy zakatowanie w areszcie, jedno i drugie nie było karą, na jaką zasługiwała. - To, że popełniła błąd, nie znaczy jeszcze, że jest na drodze do zostania szmalcowniczką. To niesprawiedliwe, że myślisz o niej w taki sposób, bo taka nie jest. - Czy nie mieli hamulców? Może po części, może zaczęło się od kilku knutów wyciągniętych z cudzej kieszeni, od jabłka wziętego ze straganu, może ta granica przesuwała się dalej i dalej. Ale nie mógł ani nie zamierzał z nią o tym rozmawiać, bo nie mogła o tym wiedzieć. Nie potrafił też jednoznacznie zaprzeczyć - bo czuł rozlewający się po ciele wstyd. - Nie chodziło mi o to, że można tak po prostu brać pieniądze tych całych staruszek... ani czyichkolwiek zresztą. Nie wolno kraść, wiem o tym. - Przecież już to mówił. Ale ona mu nie wierzyła, a on był tylko chłopcem z cyrku, wszyscy ich za takich mieli.
- Udawaniem, że wszystko jest w porządku? - powtórzył za nią z niedowierzaniem, spoglądając prosto w jej oczy z szokiem chyba większym jeszcze, niż wcześniej. - Kto udaje? Ty? Ja? Ja nie rozmawiam? - Próbował przecież dotrzeć do Eve - nie chciała tego. Nie miał powodów się za nią uganiać, o co jej znowu chodziło? Prychnął, zdawał się chwiejny - dobre sobie. - UTOPIŁEM GO, Neala, własnymi rękami - Zacisnął obie pięści i uniósł je w jej stronę - i własnym oddechem walczyłem, żeby otworzył oczy, mogłem go ZABIĆ! Wróć, właściwie chyba to nawet zrobiłem, na chwilę. Co mam niby teraz zrobić?! Porównujesz to do fochów Eve?! Mógł już nigdy nie otworzyć oczu, mógł.... - Głos mu się załamał, uciekł spojrzeniem, urwał nagle. Udawali, że wszystko jest w porządku? Nic nie było w porządku - to było niewybaczane. I wybaczyć sam sobie nie mógł. Pozwolił się do tego sprowokować, nie powinien był. I nie powinien był dziwić się, że Yulia się go wystraszyła. Ale Neala widziała, od czego to wszystko się rozpoczęło. Była przy tym. Słuchała. Nic nie powiedziała. Może nie rozumiała. Może uprzywilejowane szlachcianki miały głowy zbyt wysoko w chmurach, żeby zrozumieć. - Tak - zgodził się. Powinni iść dalej samotnie, nie chciał tu już być. - Trzymaj, to chyba niedaleko. - Oddał jej torbę, z zamiarem obrócenia się na piecie i odejścia.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łąka pamięci [odnośnik]11.08.24 23:49
- Ty żartujesz teraz tak? Oskarżasz mnie od samego początku i nagle się dziwisz że to robisz? - zapytałam marszcząc brwi. Nie mówił poważnie. Nie wierzyłam że teraz zamierzał udawać że wcale mnie nie oskarżał - o pobicie, o bycie bez serca, o to że byłam morderczynią przecież. Brwi powędrowały mi wyżej. Ostrzegał mnie. - Nie będziesz mi mówił co robić. - odszczeknęłam się. Może to był nasz problem, że żaden odpuścić nie chciał. Ale ja nie zamierzałam. Brwi uniosły mi się jeszcze wyżej. A potem poczułam jak czerwienią zachodzę cała. Otworzyłam usta, zamknęłam i otworzyłam je znów. Żmija? Kolejny raz? Wykrzywiłam usta unosząc brodę wyżej. Nie chcąc dać po sobie poznać jak zabolały mnie te słowa.
- Potrafię ją zrozumieć, ale zrozumienie nie sprawia, że zmienia to sposób mojego postrzegania. Widzisz - powiedziałam wskazując na niego palcem wysuniętym z zaciśniętej dłoni. - może to ty jesteś naiwny nie ja. - powiedziałam do niego wzruszając ramionami. - Tyle gadasz o tym, do czego zmuszają cię okoliczności, co jeśli jedna za drugą będzie ją dalej wpychać do miejsca z którego wyjścia już nie ma? Co wtedy powiesz, albo zrobisz? Mnie jest jedno wszystko, mogę jej dzisiaj odpuścić, ale mówię tobie o tym a ty się na mnie wściekasz cały czas powtarzając jak gramofon zacięty na jednym utworze: ona taka nie jest. To nie jest, ale jest jak ją instynkt przetrwania tak poprowadzi. Czy nie jest ale jest jak okoliczności? Pod którymi okolicznościami można się ugiąć? Ile razy będzie potrzebnych by wejść w miejsce z którego nie ma odwrotu? Nie powiedziałam, że jest złym człowiekiem - każe ci zastanowić się, czy wasze okoliczności i ryzyko którego się podejmuje nie sprawią, że może się nim kiedyś stać. Jeśli nie zadbacie o to teraz, potem może być za późno. Mówię ci to wszystko, bo mnie nie posłucha a ty raz za razem powtarzasz jedno i to samo jakbyś sam do siebie nie dopuszczał możliwości do których może doprowadzić. Dzisiaj staruszki bo potrzebowała na to, jutro ktoś potężniejszy bo na tamto. - wzruszyłam ramionami nie rozplątując splecenia nadal czerwona. Byłam zła, byłam urażona.
- Mogłeś. - potwierdziłam patrząc na niego poważnie. - Oh na Merlina, naprawdę? Nic do niczego nie porównuje. - powiedziałam rozdrażniona. - …umrzeć. Przez wybory, których dokonałeś. Przez złość której się poddałeś. Przez okoliczności, które się zadziały. - wymieniałam patrząc na niego, mimo że umykał spojrzeniem. - Mieliśmy wszyscy tego dnia szczęście, że nie skończyło się tragedią. Tak jak i dzisiaj miałam szczęście że znalazłeś się zanim stało mi się coś gorszego. I moje pytanie jest takie Marcel, czy dało się tego uniknąć? Jednego i drugiego? Wszystkiego co się stało, wyrzutów sumienia, które masz wypisane w spojrzeniu. Przeszłość jest przeszłością, ale nic po tym wszystkim co przetrwaliśmy nie będzie, jeśli nie weźmiesz i nie wyciągniesz lekcji na przyszłość. Jeśli chcesz wiedzieć co masz zrobić, to moim zdaniem, musisz zapanować nad swoimi emocjami - postanowić poprawę - bo choć moje biorą nade mną górę czasem, to nie zrobiły nigdy tego w taki sposób - stąd wiem, że błądzisz. A błądząc, nie będziesz dla nikogo oparciem. A Jim cię potrzebuje. Potrzebujecie siebie nawzajem przecież. - stwierdziłam ruszając w dalszą drogę. Wyciągnęłam rękę odbierając od niego rzeczy. Zatrzymałam się.
- Trzeciej żmii ci nie wybaczę. Nie odezwę się do ciebie więcej ponownie. - spojrzałam na niego. - Dziękuję. - powiedziała, odwracając się na pięcie żeby odejść.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łąka pamięci [odnośnik]12.08.24 0:32
Nie rozumiał, o co ją oskarżał. Był na nią zły - za to co zrobiła - ale nie oskarżał ją o nic, czego nie zrobiła. Przeprosił ją zresztą, więcej niż raz. Ale to jego nazywała zdartą płytą.
- Nie zrobisz tego drugi raz - odparował od razu, gdy oszczeknęła, lodowato jak nigdy jeszcze - gadać sobie mogła, wyżywać się na nim też, ale szafować życiem Yulii jej nie pozwoli. Ani dzisiaj ani nigdy.
Powiedział przecież, że z nią porozmawia - czego więcej od niego chciała? Przestał rozumieć, do czego właściwie zmierzała tą gadką, czekała, aż przyprowadzi jej tu Yulię zakutą w kajdany? Tego nie zrobi, tego oczekiwać nie mogła. Tak jak nie mogła oceniać tego, jak ktoś inny reaguje na sytuację, w której ona nigdy nie była. Nie miała do tego prawa. Odpowiadał za własne wybory, nie za cudze. Nie mógł i nie zamierzał osądzać innych za słabość, której nie podzielał. Dziwiło go, że Neala nie dość, że oceniała ją tak łatwo, to jeszcze bez zawahania przerzucała tę samą ocenę na niego. Może rzeczywiście popełnił błąd, że jej pomógł. Może gdyby ją tam zostawił - może gdyby pomachała tymi rękami więcej - zrozumiałaby, że sama też nie ma, nie będzie miała i nigdy nie zyska kontroli nad każdą sytuacją, w której się znajdzie. Ale nie zrobiłby tego, bo nie zamierzał patrzeć na krzywdę ani Yulii ani jej samej. Ale był tylko tym, kurzem ulicy, który w każdej chwili mógł zdmuchnąć wiatr. Panna Idealna przyzwyczajona była najwyraźniej do usługiwania. Nie wiedział, jakich słów oczekiwała, nie wiedział, jakich zapewnień od niego chciała. Zwrócenia się przeciwko przyjaciółce nie brał nawet pod uwagę. Miał ją potępić jak ona? Nie zamierzał, znał i rozumiał ją lepiej.
I może powiedziałby coś więcej, ale nie potrafił, kiedy prosto w oczy wyrzuciła mu prawdę. Mógł umrzeć. Przez jego wybory. Spojrzenie nabrało szklistości, zaszło czerwienią, usłyszał pulsujące bicie własnego serca, gdy krew zadudniła mu w skroniach. Może to dlatego to wszystko, może to dlatego była na niego wściekła. Czemu go to dziwiło? Zasługiwał na to - zasługiwał wszystkim, co zrobił. Wyliczała dalej: przez złość, przez okoliczności, z jego winy. Jego wyłącznej winy. Walczył o niego rozpaczliwie, ściągnął go z głębokiej wody, wyciskał z niego oddech, ale miała rację, ostatecznie ocaliło go tylko szczęście, którego mogło braknąć. Które mogło ten ostatni dech wstrzymać. Chyba nigdy w życiu - nigdy jeszcze dotąd - nie bał się tak jak wtedy, kiedy wyciągnął go z wody na brzeg. Czy dało się tego uniknąć? Pewnie że by się dało - wszyscy by tego uniknęli, gdyby tylko go tam nie było. Jaką miał wyciągnąć z tego lekcję? Co mógł zrobić, żeby to zmienić? Zniknąć raz na zawsze, ale to nie sprawi wcale, że Jamesowi będzie wygodniej. Ona by tego nie zrobiła. Ona by nie straciła kontroli. Ona by nad sobą zapanowała. Ile razy była w takiej sytuacji, chciał spytać, ale nie potrafił, bo przecież miała rację, bo to nie powinno było się zdarzyć, a on i tak to zrobił. Ale to nie on był naiwny. A może on też. Miał lepsze zdanie i o sobie i o niej, choć przecież nie miał podstaw tak sądzić ani o sobie ani o niej.
Nie odpowiedział na wspomnienie żmii. Zasłużyła na nią dzisiaj. I chyba miał to już gdzieś, czy się do niego odezwie, czy nie, dziś pokazało, jak niewiele ich łączyło. Niewiele poza Jimem. Odwróciła się na pięcie, on stał i patrzył, jak odchodzi - a w swoją stronę ruszył po chwili, znów sam. Nie chciał szukać Jima. Nie mógł uciec za Yulią. I nie został już nikt, a on tak bardzo nie lubił być sam.
Nie chciał już tutaj być.

/zt x2?


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Łąka pamięci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach