Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Brzeg
Organizowane w Weymouth pod przewodnictwem Prewettów uroczystości od setek lat łączyły czarodziejów niezależnie od ich pochodzenia, majętności i zajmowanych stanowisk. Miłość wszyscy świętowali wspólnie. Sierpień był czasem radości i spokoju dopóki nie rozpętała się wojna. Wynegocjowane w czerwcu zawieszenie broni pozwoliło czarodziejom i czarownicom na powrót do tradycji po dwóch latach walk i rozlewu krwi. Choć strach nie opuszczał ludzi, pozwolił im na chwilowe odetchnięcie od toczonych bitew i ucieczkę przed koszmarami.
Weymouth na nowo wypełniło się śpiewem, słodkimi zapachami, gwarem rozmów i przede wszystkim ludźmi. Tradycyjnie wianki plecione były przez panny, które ofiarowały je kawalerom. Zrywały kwiaty w samotności rozmyślając o własnych uczuciach, ale dziś plotły je także zamężne czarownice, w parach i grupach, ufając, że w ten sposób przypieczętują swój związek. Z kwietnymi koronami kierowały się ku plaży, gdzie puszczały na wodę wianki. Tam zainteresowani nimi kawalerowie, mężowie, narzeczeni i sympatie rzucali się morskie fale, by wyłowić dla wybranki serca jej wianek. Stara tradycja mówi, że panna nie może odmówić tańca kawalerowi, który wyłowi jej wianek.
Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.
▲ W wiankach może wziąć udział nieograniczona ilość multikont, nieograniczoną ilość razy, ale każda postać może tylko raz rzucać kością Wianki. Rzucać kością Wianki nie mogą postaci, które pojawiły się na Wielkiej uczcie w Londynie. W losowaniu mogą brać udział wyłącznie aktywne postaci.
▲ Wyjątkowo w temacie może przebywać więcej niż jedno konto tej samej osoby jednocześnie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:08, w całości zmieniany 2 razy
- Utnę Ci język, jeśli powiesz choć jeszcze jedno słowo na ten temat - ostrzegam Cię uczciwie, nie wiń mnie za to, co stanie się za chwilę.
I choć aż kipię ze złości, to nie potrafię się długo na Ciebie gniewać. Zwłaszcza, że wciąż czuję na sobie Twój zapach. Próbowałam zmyć go z siebie pod prysznicem, ale Twoja obecność obok najwyraźniej wcale nie pomogła. Musimy z tym skończyć, Avery, nim ktoś przyłapie Cię jak rankiem wymykasz się z mojego mieszkania. Twojej opinii, mój drogi, to wcale nie zaszkodzi, ale dobrze wiesz, że na dorocznym festiwalu organizowanym przez Prewettów planuję znaleźć męża.
A jeśli gotowa jestem ubrać się w ten sposób, moje zamiary są naprawdę poważne.
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
Jesteś przewrażliwiona. Jesteśmy przecież przyjaciółmi już od dawna, już chyba wszyscy, z którymi czasem przychodzi nam obcować, widzieli nas razem, a dopóki skrzętnie ukrywamy bonusy płynące z naszych relacji, Ty jesteś niemalże feministką w spodniach, a ja ogłaszam zaręczyny z Linette, nikt nie ma powodów do sądzenia, że dzieje się pomiędzy nami coś nieprzyzwoitego. Nienawidzę tego słowa. W naszych relacjach nie ma niczego nieodpowiedniego, a jednak zostalibyśmy napiętnowani, gdyby tylko padł na nas cień podejrzeń.
- Byłaby to nieodżałowana strata, mój język bywa całkiem użyteczny. - nie gniewaj się, że żartuję sobie tak nieładnie, ale gdy kierujemy swe kroki nad brzeg, nikt naokoło nie słyszy moich słów wypowiadanych rozbawionym głosem. Twoich planów matrymonialnych nie traktuję poważnie w żadnym stopniu. W końcu chciałaś unieważnienia naszego ślubu, dlaczego więc teraz miałabyś chcieć nosić obrączkę jakiegoś innego mężczyzny? Nie wypieraj się mnie, bo i ja nie jestem gotów się Ciebie wyprzeć.
let not light see my black and deep desires.
Może to nawet lepiej, w końcu to nie Twoja reputacja narażona jest na tak wielkie ryzyko. Rodzina pogrozi Ci palcem, narzeczona przestanie rozmawiać z Tobą na dni kilka, dopóki nie zmiękczysz jej serduszka czułymi słówkami, a znajomi po kryjomu Ci pogratulują. A mnie? Mnie już nikt nie weźmie na poważnie. Kobieta warta jest tyle, ile reputacja. I choć czasy powoli się zmieniają, ja szokuję odważnym ubiorem i odważnymi poglądami, dłonie wciąż mam spętane.
- Myślę, że mogłabym jakoś to odżałować, gdyby inna część Twego ciała pozostała użyteczna. Albo po prostu wymienię Cię na lepszy model - denerwuję się, bo się śmiejesz. Bo wiesz, że nie znoszę poświęcać własnych poglądów na rzecz halek i gorsetu. Jak mam wyjaśnić Ci, że jesteś w błędzie, nie wspominając o tym, że w błędzie byłeś również przed czterema laty, zakładając iż nie chcę być Twoją małżonką? Moje plany matrymonialne są bardzo poważne, kochanie. Nie robię się już młodsza, a jeśli szturmem chcę opanować salony, potrzebuję nazwiska, które otworzy mi do nich drzwi.
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
A teraz chcesz to zrobić znowu. Nie chcę przyjąć do wiadomości tego, że za kilka miesięcy będę musiał pożegnać się już na zawsze z ciepłem Twojego ciała, za Twoją anielską twarzą na poduszce tuż obok mnie, za Twoim zapachem, który otula mnie, zupełnie jak moje ramiona Ciebie, gdy zasypiam. Nie myślałaś nigdy o tym, że sprawy mogłyby się potoczyć inaczej? Także wtedy, gdy świat przypadkowo by się dowiedział o naszym życiu w grzechu? Nie mielibyśmy już nic do stracenia, nie próbowałbym ugłaskać narzeczonej ani wypierać się tego, co zdarzyło się cztery lata temu i zmieniło bieg wydarzeń. Czasem lepiej jest się spalić całkowicie w oczach innych i iść do przodu i właśnie to bym zrobił. Poszedł do przodu z Tobą, ani myśląc zostawiać Cię w tyle na pożarcie spragnionych dramatów ludzi.
- Moja droga, lepszego modelu przecież nie znajdziesz, próżne Twe nadzieje. - oznajmiam niefrasobliwym tonem i ucałowałbym najchętniej Twoje kształtne usta, by złość przeszła Ci już na dobre, ale pewnie speszyłabyś się, że to głupota i skrajne ryzyko w miejscu, w którym w każdej chwili możemy zostać zauważeni. - Podejdźmy bliżej brzegu, będę romantykiem i znajdę dla Ciebie bursztyn. - dodaję już zupełnie niepoważnie, chwytając Cię za dłoń i prowadząc w stronę wybrzeża usianego muszelkami wyrzuconymi przez fale. Podobno takie prezenty są warte więcej niż te zakupione w sklepie, przekopię więc dla Ciebie pół wybrzeża i gdy wręczę Ci bursztyn, przestaniesz już myśleć o wszystkich innych mężczyznach, prawda?
let not light see my black and deep desires.
Jak więc mam wierzyć w Twoje obietnice?
Mówisz, że nie zostawiłbyś mnie z tyłu, ale raz już to zrobiłeś. Nie, mój drogi. Teraz, póki wciąż jesteś moim mężem, nadal jestem całkowicie Twoja. Stawiam na szali swoją reputację, ryzykuję milionem plotek za każdym razem, gdy nad ranem opuszczam Twoje mieszkanie. Powiadam Ci jednak, że nigdy nie pozwolę zdegradować się z żony na kochankę. Jeśli powiesz Greengrass to sakramentalne tak, które należy się jedynie mnie, stracisz mnie już na zawsze. I chociaż chcę, byś się zatrzymał, byś pozostał mój i tylko mój, zbyt wiele mam w sobie dumy by Cię o to prosić. Przynajmniej słowami, bo każdego ranka, gdy budzę się w Twoich ramionach, niemo krzyczę byś ją porzucił. Dla mnie.
- Mój drogi, każdy inny model jest lepszy, bo przynajmniej dostępny. Ty wydajesz się bardziej ofertą ograniczoną czasowo - czy zauważyłeś, że ton mojego głosu zmienia się za każdym razem, gdy wspominam Twój rychły ślub? Próbuję nad tym zapanować, Perseuszu. Ukryć przed Tobą, jak wielkim upokorzeniem jest dla mnie to, że do ołtarza poprowadzisz inną kobietę, w dodatku tak głupiutką jak Linette. Jak gdybyś naprawdę nie mógł mnie zastąpić kimś tego godnym. - Nie mów tego zbyt głośno, Avery, bo jeszcze ktoś usłyszy i pomyśli, że świat się właśnie kończy - zaciskam jednak palce na Twojej dłoni i pozwalam Ci podprowadzić się bliżej brzegu. Nie rób mi tego, Perseuszu. Nie próbuj igrać ze mną, bo wiesz dobrze, że jeśli pozwolę Ci choć na moment przewagi, na dobre wypadnę z tego biegu. Nie przestanę myśleć o innych mężczyznach, otoczę się nimi by nie myśleć o Tobie. Stanę na rzęsach, by na moim palcu obrączka pojawiła się szybciej, niż na Twoim. Tylko tak zachowam resztki godności. - Czegoś chcesz, prawda? - pytam po chwili, nic przecież nie robisz bezinteresownie.
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
Nie zostawiłem Cię z tyłu. Chociaż moje nazwisko nie zostało na stałe przy Twoim imieniu, zawsze byłem przy Tobie, gdy mnie potrzebowałaś, a i teraz możesz się zwrócić do mnie z każdą prośbą i być pewna, że zrobię wszystko, by ją spełnić. Przetestuj mnie. Powiedz wszystko prosto z mostu, tak jak ja zrobiłem to cztery lata temu. Czasem wystarczy tylko kilka sekund szczerości, by zmienić wszystko.
- Nie możesz wierzyć w to, co mówisz, Heleno, przecież jestem jedyny w swoim rodzaju. - bagatelizuję Twoje groźby o poszukiwaniu lepszego modelu, chociaż już wcale nie jest mi aż tak bardzo do śmiechu, a na twarz powoli wpełza mi skwaszona mina, gdy mówisz o ograniczeniu czasowym. Nie lubię o tym myśleć, bo wtedy mi się wydaje, że wszystkie wielkie decyzje w moim życiu są tak naprawdę dziełem przypadku, a kiedy jesteś u mojego boku, w głowie świta mi nieznośna myśl, że ślub z Linetą to kolejny żart, który wykręciłem, by zagrać na nosie rodzinie i móc wrócić do domu z wygnania, a który obrócił się przeciwko mnie i teraz żąda poniesienia odpowiedzialności. - Będę musiał żyć z tym ryzykiem. - śmieję się, kiedy stawiamy kolejne kroki po usianym morskimi odpadami wybrzeżu, po czym puszczam Twoją dłoń i nie chcąc myśleć o innych mężczyznach w Twoim życiu, pochylam się, by zacząć rozgarniać sterty muszelek w poszukiwaniu bursztynu, chociaż sam nie mam pojęcia, co mnie napadło. Dobry humor robi chyb ze mnie człowieka irracjonalnego. - Tylko Ciebie. Nic się nie zmieniło w tej kwestii. - odpowiadam na pytanie w tej samej sekundzie, w której je zadajesz, bez ani chwili zwłoki czy zawahania i odrywam spojrzenie od przeszukiwanego podłoża, by spojrzeć prosto w Twoje oczy i uśmiechnąć się krótko. Znowu mam dziewiętnaście lat i jestem gorącą głową od peoniowego pierścionka.
let not light see my black and deep desires.
Nie mogę tego zrobić, Perseuszu. Nie mogę prosić Cię, byś do mnie wrócił. Nie mogę prosić, byś ode mnie nie odchodził. Nie mogę, gdyż musiałabym podać Ci powód, a tego nie jestem w stanie zrobić. Pokazać Ci swojej największej słabości, ujawnić jak mocno upokorzyłeś mnie przed laty. Udało mi się zachować twarz i przełknąć ujmę na honorze, ciężko mi zaryzykować przejście przez to po raz kolejny. Mój drogi Perseuszu, pozostajesz mój przez kolejne cztery miesiące. Potem staniesz się tylko moim przyjacielem. Nie ucałujesz mych rumianych warg, nie dotkniesz alabastrowej skóry, nie przyciągniesz do siebie nad ranem, wtulając mnie w swe rozgrzane ciało. Staniesz się dla mnie obcy i to mnie przeraża.
- Nikt nie jest niezastąpiony - odpowiadam trochę przekornie, trochę kapryśnie, bo naprawdę nie cieszy mnie myśl, że już niedługo przyjdzie mi zastąpić Ciebie. Dobrze wiesz, że z łatwością znajdę jakiegoś arystokratę, który pojmie mnie za żonę i uczyni moje życie łatwiejszym, a ja na złość Tobie udawać będę w pełni szczęśliwą. Oboje błądzimy, Perseuszu. A nasze pomyłki już niedługo doprowadzą nas do tragedii. - A co, jeśli będę to ja? - obserwuję Cię i uważnie stąpam po niewielkich kamyczkach, starając się poruszać z gracją nawet w tak niesprzyjających mi warunkach. Patrzę na Ciebie i aż trudno mi uwierzyć, że jesteś tym samym Perseuszem, którego znam od lat. Choć zdążyłam przywyknąć do Twego śmiechu, nadal wydaje mi się czymś wyjątkowym. Wręcz nienaturalnym, ale jednocześnie tak prawidłowym. Tylko przy mnie. - Schlebiasz mi, by po festiwalu zabrać mnie znowu do siebie? - pytam z rozbawieniem, po o co innego mogłoby Ci chodzić? Byłeś gotowy ożenić się ze mną tylko po to, bym była Twoja, musiałabym łudzić się, że pragniesz mnie dla mnie, a nie mojego ciała.
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
Wiatr zawiał mocniej, a młódka bezwiednie pochyliła głowę, mrużąc przy tym oczy, wolną dłonią próbując odgonić spływające na twarz włosy. Materiał zwiewnej, bielusieńkiej sukienki zawirował wokół, by dopiero po chwili opaść na swe miejsce i zaprzestać sprawiania jej kłopotów - lecz wtedy właśnie wiatr porwał jej chustę, posyłając ją o kilka dobrych metrów w przód, przyprawiając ją o niewielki zawał. Gdzie ta różdżka, jak ją szybko złapać, by nie odfrunęła jeszcze dalej...?
skoro boskość chcą mi wmówić?
Nie zawiodę ich,
Bo stać mnie na ten gest
- Dziękuję, że złapał pan mą zgubę. Już myślałam, że nie uda mi się jej odzyskać. - Podeszła bliżej, prędko biorąc się w garść, wyginając usta w niewielkim, acz wdzięcznym uśmiechu. Ten wypadek wyrwał ją z zamyślenia, wpędzając w przedziwne zawstydzenie, lecz czy było w tej sytuacji coś szczególnie dziwnego, niecodziennego? Więc skąd to skrępowanie, skąd brak pewności? Dobre sobie, jeszcze kilka dni temu samotnie spacerowała po przeklętym Nokturnie, zaś teraz przewrotna kobieca natura nakazywała dopasowywać się do nastroju tego święta, święta miłości, na chwilę lub dwie przemieniając ją w delikatną, wdzięczną pannę na wydaniu.
Może to ta sukienka, którą tak starannie wybierała, a może to te myśli, które skłaniały do niewesołych wniosków, lecz nie czuła się dzisiaj sobą. I w jakiś paradoksalny sposób cieszyła się, że Samael nie mógł przybyć wraz z nią - potrzebowała chwili spokoju, chwili dla siebie. Dzięki festiwalowi Prewettów przeniosła się wspomnieniami kilka lat wstecz, do czasów, kiedy jeszcze nie wiedziała, czym jest prawdziwe cierpienie, odosobnienie i wieczna walka z samą sobą, zaś konfrontacja tych utopijnych wspomnień z bolesną, niewesołą rzeczywistością wpędzała ją w dziwny, nieco melancholijny nastrój. Znów chciała uciec, chciała poczuć, co to znaczy żyć, tak naprawdę żyć, lecz nie wiedziała już, jak do tego doprowadzić, albo czy kolejna wizytą na Nokturnie była prawdziwym krokiem w przód, ku uzdrowieniu, czy raczej dalszym błądzeniem w ciemnościach.
- Strasznie tu dzisiaj wieje, lecz widoki zapierają dech w piersiach - dodała jeszcze cicho, nim zdążyła ugryźć się w język. Nie kojarzyła swego rozmówcy, najpewniej był starszy, przynajmniej kilka lat starszy, a wykonywany przez niego zawód utrzymywał go z daleka od hodowli Skamandrów - lub szpitala świętego Munga, w którym przebyła wiele długich miesięcy. Lecz na tym polegała właśnie magia tego festiwalu, można było spotkać tutaj czarodziejów wszelkich stanów społecznych, wszelkich zawodów i narodowości, można było również zachować pełną anonimowość, z czego wielu chętnie korzystało... Zaś Judith nie miała jeszcze najmniejszego pojęcia, z kim przyszło jej obcować, że stoi przed nią współwłaściciel Borgina&Burke'a, u którego jeszcze tak niedawno planowała zakupić pewne środki odurzające.
W domowych pieleszach wszystko wciąż wygląda pięknie, wciąż w wolne dni jadamy razem kolacje i śniadania, wciąż oddajemy się namiętnościom, testując przy tym użyteczność przeróżnych mebli, wciąż rozmawiamy o wszystkim, siedząc przy kominku i popijając wino. Tylko później wszystko się psuje, gdy nadchodzi pora odgrywania teatrzyku, niezauważonego przemykania po ulicach po opuszczeniu mieszkania, zaciskania szczęk w towarzystwie, by nie mówić czegoś, co było takie naturalne. To Helena, moja żona. Juź nie.
Możesz to zrobić i powinnaś to zrobić, Heleno. Niewerbalnie proszę Cię, byś została w moim mieszkaniu już na zawsze za każdym razem, gdy rankiem odmawiam uwierzenia w to, że nadeszła już pora pożegnania. Już raz prosiłem Cię, byś była moja i tylko moja do końca naszych dni, nie sądzę, bym mógł uczynić to ponownie z pełnym przekonaniem co do tego, że mnie nie wyśmiejesz i urazisz moją męską dumę, która przecież podpowiada mi wiecznie, że nikt mi się nie oprze. Bo chociaż nie potrafię pogodzić się z tym, że za cztery miesiące wyznaczysz pomiędzy nami nowe, ciężkie do zaakceptowania granice, tym razem, jeśli pragniesz przełomu w naszych relacjach, inicjatywa musi wyjść od Ciebie.
- Na pewno w to nie wierzysz. - mówię tonem lekkim, chociaż coś dziwnie ciąży mi na sercu. Nie możesz wierzyć w to, że nikt nie jest niezastąpiony, że moją rolę może odgrywać ktoś inny, bez robienia z tego paskudnej parodii. Nazwij mnie okrutnym, ale odmawiam Ci prawa bycia szczęśliwym beze mnie. - Wtedy nie miałabyś żadnych wątpliwości i chciała wykorzystać pozostały nam czas do granic możliwości. - czas do końca świata, nie do końca naszej znajomości. Uśmiecham się do Ciebie pogodnie, chociaż uśmiech ten nie ociepla mojego serca i nienawidzę Cię za to, że minęło tyle czasu, a Ty ciągle działasz na mnie tak intensywnie.
- Naprawdę cenisz mnie tak nisko? - pytam niby na żarty, ale własny żart wcale mnie nie bawi, gdy zerkam na Ciebie ponad przeszukiwanymi systematycznie muszelkami. Gdzieś w oddali migoczą postacie innych ludzi, ale nie zauważam ich wcale, zbyt skupiony na Tobie i udawaniu, że wcale nie myślę tylko o tym, by Cię dotknąć. Ożeniłem się z Tobą, bo byłaś dla mnie ideałem. Ale jeśli uważasz, że było to podyktowane podstępem i zwykłym zwierzęcym popędem, chyba faktycznie nie ma przed nami żadnej przyszłości. A przynajmniej nie wspólnej.
let not light see my black and deep desires.
A więc tak właśnie wygląda nasz koniec, Perseuszu. Raz mną wzgardziłeś, nie możesz oczekiwać, że po raz kolejny na szali postawię swoją dumę i poproszę, byś nie żenił się z nią. Nie chciałeś być moim mężem przed laty, nie pamiętasz? A skoro wtedy nie byłam dla Ciebie wystarczająco dobra, co mogłabym zmienić? A więc tak właśnie wygląda nasz koniec. Bo żadne z nas nie odważy się powiedzieć tego, co myśli naprawdę.
Na pewno w to nie wierzysz. Nawet nie wiesz, ile ryzykuję, gdy zaledwie moment później ujmuję Twoją twarz w swoje dłonie i patrzę Ci prosto w oczy. Jeśli tylko ktoś nas dostrzeże, lata ukrywania się pójdą na marne, nie wypada przecież zbytnio spoufalać się z Averym.
- Żenisz się w grudniu, Persie. Oboje musimy w to uwierzyć - słyszysz to? Tę słabość w moim głosie, podszytą solidną dawką złości? Nigdy do tej pory nie pokazałam Ci tak wiele swoich uczuć, nie odsłoniłam bezbronnego punktu. Szybko jednak zabieram dłonie, jak gdyby Twoja miękka skóra parzyła moje palce, wcześniej jednak czule przesuwam kciukiem po policzku. Odwracam się do Ciebie plecami, odchodzę kilka kroków. Odbudowuję swój mur, Perseuszu. Musisz pozwolić mi być szczęśliwą z kimś innym, sam oddajesz to, co należy się tylko mnie innej. - Więc równie dobrze możemy założyć, że świat się kończy - bo czyż nie to właśnie robimy, mój drogi? W ciągu ostatnich miesięcy jestem częstszym gościem w Twym łożu niż przez ostatnie cztery lata. Staram się nacieszyć Twą bliskością, nie potrafiąc zapomnieć o tym, że już niedługo przestaniesz być mój. To mój błąd, Avery. Powinnam trzasnąć drzwiami, gdy tylko wymierzyłeś mi kolejny policzek, oświadczając się Greengrass. Albo nawet wcześniej, gdy moje miejsce planowałeś oddać Lestrange albo gdy bawiłeś się tą mugolaczką. Czasami żałuję, że nie odsunęłam się od Ciebie, gdy podsunięto mi pod nos tamte przeklęte papiery, nawet nie wiesz, ile słabości bym sobie oszczędziła.
- Jesteś cholernym hipokrytą - to nie był żart, zdaję sobie z tego sprawę. Zamiast tego ogarnia mnie złość. I to złość przeolbrzymia, bo uświadamiam sobie, jak nisko mnie cenisz. Ożeniłeś się ze mną, a potem odrzuciłeś w kąt niczym zepsutą zabawkę, tylko dlatego, że moja rodzina nie zapewni Ci ogromnego posagu, a teraz masz jeszcze czelność mówić, że wciąż mnie pragniesz? Biegnij do niej, do swojej narzeczonej. No dalej. Skoro stawiasz ją nade mną, dlaczego wciąż tu jesteś? - Wszystko się zmieniło, Avery. Może powinieneś znaleźć Linette i to dla niej szukać bursztynów, mężu - wcale mi się to nie podoba, bo złość czyni mnie słabą. Mam ochotę zrobić Ci krzywdę, uświadomić jak wielkim upokorzeniem jest dla mnie ta sytuacja.
A Ty nadal szukasz dla mnie bursztynów.
Dlaczego nie możesz wciąż nazywać mnie swoją żoną?
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
- Ani mi się śni. - niemalże cedzę przez zęby, gdy wypowiadasz te paskudne słowa, trzymając moją twarz w swoich delikatnych dłoniach i patrząc prosto w moje oczy. Czy już widzisz w nich ten charakterystyczny błysk, mówiący dobitnie, że odpływam już daleko poza linię horyzontu od bezpiecznej, spokojnej przystani? Cofasz szybko swoje dłonie, a skóra, której jeszcze przed chwilą dotykały, pali żywym ogniem, zanim jednak cofasz się ostatecznie, kiedy Twoja dłoń wciąż jest blisko mojej twarzy, chwytam ją i muskam ustami jej wnętrze. - Więc to oficjalne. - świat naprawdę się kończy. Spojrzeniem wypalam dziurę w Twoich plecach, gdy oddalasz się ode mnie jeszcze bardziej. Wcześniej wierzyłem w to, że jeśli wykorzystamy pozostały nam czas do granic możliwości, to wszystko nam się przeje i nie będzie aż tak wielkim trudem schować część naszej znajomości w karty historii. Czas jednak pędzi nieubłaganie, a ja czuję coraz większy niedosyt i nie chcę wcale nawet zerkać w stronę mety.
- Chyba mylisz mnie z jakąś inną swoją zabaweczką. Naprawdę myślisz, że bawiłbym się w to wszystko przez tyle lat, gdyby chodziło mi tylko o zaciąganie Cię do łóżka? To, że nasz seks jest dobry, wcale nie znaczy, że postawię wszystko na głowie. Chyba zapominasz, Heleno, że przyjaźniliśmy się jeszcze na długo przed tym, zanim przekroczyliśmy granice platoniczności. - wyrzucam z siebie coraz to kolejne gniewne słowa, kilkoma krokami zmniejszając odległość pomiędzy nami i pochylając się nieco w kierunku Twojego ucha, z daleka pewnie więc nadal wyglądamy jak zakochana para, a nie skłóceni kochankowie, którzy nie mogą się rozstać. - A jednak wciąż jestem tu z Tobą. Czy to nie śmieszne, że wylądowaliśmy na festiwalu miłości? - mówię dalej prosto do Twojego ucha, pochylony tak, że czuję ciepło bijące od Twojej szyi i chociaż ton mojego głosu mógłby wskazywać na to, że wciąż radośnie sobie żartuję, znasz mnie zbyt długo, by się na to złapać. Nie jestem z tych co łagodzą sytuacje, chętniej zobaczę Cię na niepewnym gruncie, prowokując do wyrzucania z siebie w złości wszystkiego, czego nie powiesz mi, gdy chłodno kalkulujesz wagę każdego słowa. Nie mów mi o Linette, kiedy jestem tu z Tobą i nie myślę o szukaniu jej. Nie chcesz przecież, bym odwrócił się na pięcie i odszedł.
let not light see my black and deep desires.
Uczucia są słabością, Perseuszu. Powtarzałam to zawsze, Tobie jednemu w zaufaniu. Wtedy gdy siedzieliśmy razem na skórzanej sofie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów i gdy lata później Twoje palce wodziły po mojej nagiej skórze. Uczucia są słabością. Jeśli więc mamy zapomnieć o nich na dobre, doszukajmy się w tym wszystkim pozytywów. I na Merlina, porankiem nie nazywaj mnie już swoją żoną, bo naprawdę nie ułatwiasz mi odstawienia ich na dalszy plan.
- Przestań wszystko utrudniać - zachowajmy się jak dorośli, skoro nie jesteśmy już szczeniakami, w porywie miłości bez słów wyznającymi sobie miłość w świetle księżyca. Zachowajmy się jak dorośli i jak dorośli się rozstańmy, nie zabraniając sobie szczęścia. Nie będziesz już więcej mój, Perseuszu. Widzę w Twoich oczach zdecydowanie zbyt wiele i to właśnie dlatego się odsuwam.
A Ty znowu wszystko utrudniasz, całując moją dłoń. Dlaczego to robisz, Avery? Bawisz się mną, jak tą mugolaczką, której serce roztrzaskałeś na milion kawałków? Chcesz spróbować odwdzięczyć się za lata wodzenia za nos i użyć mojej własnej broni przeciwko mnie? Nie zapominaj, że na zawsze skuci jesteśmy razem. Jeśli pójdziemy na dno, to jedynie we dwoje. - Tak oficjalne, że piszą nawet o tym w Proroku - jesteś naiwny Perseuszu, tego najeść się na zapas. Proszę bardzo, możemy próbować i do grudnia nie opuścić nawet Twej sypialni, jestem przekonana, że Linette z radością zaplanuje cały ślub. Przez tydzień może wreszcie odetchniesz pełną piersią, pobawisz się w berka z tym dzieckiem w ciele kobiety, a potem znowu odkryjesz, że brakuje Ci mojego zapachu obok.
Nie bądźmy naiwni, mój drogi.
- Więc o co Ci chodzi, Avery? Bawisz się mną jak tymi swoimi zabaweczkami i śmiejesz się za plecami z mojej naiwności? - wybucham, nawet nie podnosząc głosu. Nie chcę, by ktokolwiek był świadkiem naszej kłótni i mojego upadku, wystarczy, że Ty sam siedzisz na widowni, gdy tak boleśnie rozbijam się o ziemię. - Doskonale wiem, że niczego nie postawisz na głowie, dobitnie dałeś mi to do zrozumienia każąc mi podpisać dokumenty unieważniające nasze małżeństwo - wiem doskonale, że nie powinnam tego mówić. Poruszać drażliwego tematu i pozwolić Ci podejrzeć to, co skrywałam przed Tobą przez długie lata. - To, że nasz seks jest dobry, wcale nie znaczy, że pozwolę Ci upokorzyć się jeszcze mocniej i nazywać mnie "kochanką". Wystarczy, że cztery lata temu uznałeś, że nie jestem godna być Twoją "żoną" - wypluwam ostatnie słowo. No dalej, zbliż się do mnie. Poczuj mój zapach, mlecznobiałą skórę muskającą Twoją dłoń. Oddaj mi to co moje, pozwól przejąć kontrolę nad swoją głową. Sam pod sobą dołki kopiesz.
- To śmieszne, że festiwal ten organizuje arystokracja, podczas gdy miłość jest jedyną rzeczą, na jaką nie mogą sobie pozwolić - zbyt dużo już powiedziałam, nie oczekuj, że pozwolę zwabić się w pułapkę.
Może tego właśnie chcę. Byś odszedł teraz i na zawsze przekreślił to, co nas łączy. Bym mogła chować urazę po wsze czasy i ze spokojem patrzeć na to, jak bierzesz inną za żonę. Zrób to, odejdź. Spal wszystkie mosty.
Lub po prostu spal ten jeden.
Łączący Ciebie i mnie.
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
Strona 1 z 33 • 1, 2, 3 ... 17 ... 33
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset