Wydarzenia


Ekipa forum
Zaniedbany dziedziniec
AutorWiadomość
Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]28.09.15 13:57

Zaniedbany dziedziniec

Nokturn to nie tylko sklepy oraz sieć uliczek, w których można natknąć się na podejrzanych, często wrogo nastawionych czarodziejów. Znajdują się tutaj także kamienice mieszkalne, podziemne bary oraz karczmy połączone z pozostałą częścią alei za pomocą niedużego dziedzińca. To właśnie tutaj trafia się po wyjściu z Białej Wyrweny, a także mniejszych sklepików nie cieszących się zbyt wielką popularnością. Skwer nie jest zbyt dobrym miejscem na rozmowy, połowicznie oświetlony lichymi lampami, sprawia ponure wrażenie, szczególnie, gdy przez zaciemnioną część przemierzają przyśpieszonym krokiem nieznani czarodzieje. Budynki są odrapane, zaniedbane, na ich ścianach wiszą stare plakaty z podobiznami aurorów. Znajduje się tutaj kilka ławek, które ustawiono w pobliżu wysuszonej, niedziałającej, chyba już od lat, fontanny z posągiem czarodzieja w kapturze - mówi się, że to podobizna założyciela Śmiertelnego Nokturnu. 
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaniedbany dziedziniec Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]08.12.15 1:20
[początek września]

Choć dzień był w miarę słoneczny i ciepły, wieczór nadszedł z wilgotnym, przeszywającym na wskroś chłodem. Nie było wiatru, który mógłby odegnać osiadłą na Nokturnie ciężką kurtynę mgły. Deszcz wisiał w powietrzu, ale wciąż od dłuższego czasu żadna kropla nie uraczyła ziemi. Wokół nie było widać żywej duszy, choć jak to w tej części miasta, nigdy nie wiedziało się co czyha za rogiem, czyje oczy śledzą każdy twój ruch, czyj cień podąża krok w krok za tobą. 
W półmroku przesuwała się tylko jedna sylwetka. Sylvain chwiejnie i wolniej niż zazwyczaj stąpał zgarbiony przytrzymując się muru. Musiał się dostać jak najszybciej do mieszkania - tylko o tym myślał w tej chwili, tylko na tym starał się skupić rozbiegane, umykające mu wciąż myśli. 
Czuł się słabo, kończyny miał ociężałe i jak od obcego ciała - nie był pewien jak długo jeszcze będą go słuchać, więc starał się przyspieszyć, co niespecjalnie mu się udawało. Zwiększało jedynie częstotliwość potknięć o wystające części chodnika, bruku lub o własne nogi.
Tym razem po pełni nie wrócił szybko do formy jak to miał w zwyczaju. Ciężko stwierdzić co nasiliło objawy choroby: ostatnia przemiana, nerwy, wysiłek fizyczny czy może wszystko po trochu... na pewno nie pomógł fakt, że Sylvain od dłuższego czasu nie przyjmował żadnych eliksirów na swą przypadłość - sam się prosił o zaostrzenie śmiertelnej bladości. Wciąż jednak uparcie i trochę naiwnie wierzył, że zapanuje nad chorobą i nad własnym ciałem. Że nie podda się temu obezwładniającemu otępieniu, że przeciwstawi się zdecydowanie zbyt szybkiemu i mocnemu biciu serca, uspokoi oddech... Miał już przecież niedaleko do swojej kamienicy - dotrze do niej, położy się w swoim łóżku, odpocznie... i wszystko wróci do normy.
Na próżno jednak próbował z tym walczyć. Obrazy przed oczami to zbliżały się, to stawały odległe i nieosiągalne, odgłosy jego własnych kroków raz cichły, raz były nie do wytrzymania głośne. Wszystko zawirowało, grunt osunął mu się spod stóp i gdyby w porę nie uczepił się odstającej ze ściany cegły, to niechybnie wylądowałby na kolanach. Nie mógł złapać tchu, jednocześnie poczuł dokuczliwe mdłości i zamiast ruszyć dalej, oparł czoło o zimną, wilgotną ścianę. Przymknął oczy. Musi odpocząć. Tylko przez chwilę, tylko na moment się zatrzyma... 
Znów myśli zaczęły mu umykać, rozpierzchały się, gdy tylko próbował po nie sięgnąć. Gdzie był? Czemu? Co się dzieje? 
W akcie ostatecznej desperacji, a może ze zwykłego odruchu sięgnął po różdżkę, ale nie mógł jej dosięgnąć zdrętwiałymi palcami. Kolejny zawrót głowy, zarzuciło nim jak na statku podczas sztormu. Stracił równowagę... i miał wrażenie, że leci. A może spada? Dobrze, że nie poczuł już uderzenia o twardą, lodowatą ziemię.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]09.12.15 22:01
Chodzę ulicami z pozoru martwymi, już bez spięcia towarzyszącemu pierwszemu wejściu na Nokturn. Zdaje się, że miejsce zostało dobrze wybrane – właśnie pośród tych pustych uliczek mogę pozwolić sobie na chwilę odetchnięcia od świata, w którym żyję, a nawet od samej siebie. Tutaj jestem tylko jednym z cieni przemykających, niezwracających na siebie uwagi nawet bladością włosów – ją zamaskowałam dzięki eliksirom zmieniającym kolor, naprawdę nie potrzebne mi rozpoznanie. Może to śmieszne, lecz przywykłam do specyficzności tego miejsca; głupotą byłoby porzucanie czujności i urządzanie sobie spacerów dla zdrowotności, lecz serce już nie wali dziko, gdy wychodzę za kolejnego rogu, w obawie przed zwykłym pechem, pojawieniem się o złej porze w złym miejscu. Nokturn jest innym światem – choć wszędzie świeci słońce, czarodzieje tłumnie wychodzą na ulice, by złapać jedne z ostatnich promieni słońca przed pluchowatą zimą, tutaj panuje inny nastrój, nie napotyka się wiele osób, a jeśli nawet to każdy zmierza w swoim kierunku, zajęty swoimi sprawami, licząc na to, że te sprawy pozostaną tylko jego, a sam nie zostanie zaczepiony przez jednego ze zbyt pewnych bywalców. Być może dlatego zwracam na ciebie uwagę. Jesteś inny, swoim zachowaniem przyciągasz wzrok.
Mówi się, że osoby ze śmiertelną bladością mają problemy z krążeniem, lecz zdaje się, że moja przypadłość ewoluowała w inną w przeciągu zaledwie kilku sekund. Krew tężeje, zamieniając się w ostre odłamki lodu, rozdzierające od wewnątrz, powodujące, że zamieram w miejscu, gdy tylko cię rozpoznaję.
Mówi się, że zrobi się wszystko, dla kogoś kogo się kocha – ruszy z pomocą, sięgnie się po umiejętności na niskim zazwyczaj poziomie, zrobi niewykonalne.
Kłamstwa.
To tylko kolejne kłamstwa, którymi karmi się naiwne osóbki takie jak ja. Potrafię tylko stać w oszołomieniu, po raz kolejny zderzając się z okrutną rzeczywistością, by serce gwałtownie przyśpieszyło wraz z oddechem, który zapominam jak się łapie. Z myślą kołaczącą się i przyćmiewającą wszystkie inne: nie powinno mnie tu być. Oddychaj, Avery. Nie chcesz mnie widzieć, wiem. Potraktuj mnie jak cień i wybacz mi… Za co? Za to, że stoję jak słup podobny do soli, za moją obecność, a może za wszystkie cierpienia, które ci uczyniłam, doprowadzając do… Do tego. I już nagle Nokturn traci na swojej przystępności. Jest miejscem odległym, niepewnym, gdzie nie znam nikogo, znikąd nie otrzymam żadnej pomocy, której rozpaczliwie poszukuję rozbieganym wzrokiem. Jest mroczny, w każdym cieniu kryją się strachy, ponure omamy. Brakuje tylko potwornej ulewy, wyczekiwanej przez wyschniętą ziemię, by dopełnić tego makabrycznego obrazu. Jeśli ty jesteś… To dlaczego ja wciąż żyję?
Nie, nie… To niemożliwe. Już dawniej czułeś się gorzej, lecz otoczony odpowiednią opieką medyczną, nie odczuwałeś tak dotkliwie skutków swojej choroby. Przeznaczenie. Tylko tyle, a może aż tyle. To ono sprawiło, że właśnie o tej porze wracałam do domu, właśnie drogą, by spotkać ciebie. I wybacz, że nie będę przepraszać, że jestem przy tobie właśnie teraz, choć dałeś mi dotkliwie do zrozumienia, że na oczy nie chcesz mnie więcej widzieć. Zostawiłam cię już nieraz i nie potrafię popełnić tego samego błędu ponownie, choć mam do tego wyraźną tendencję. Uciekłam lata temu, pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem; nie potrafiłam spojrzeć w oczy; chwycić cię za rękę wtedy w zaułku, byś nie odszedł pełen żalu i nienawiści. Serce pęka z żalu, po raz kolejny krwawią rany spod marnego opatrunku pogodzenia się z rzeczywistością. Nie potrafię funkcjonować bez ciebie, a tym bardziej nierealne wydaje się to przy tobie, gdy wiem, jakie uczucia do mnie żywisz.
- Sylvie… Sylvain… – upadam obok ciebie na kolana, rejestrując, że nie tylko żyjesz, ale jesteś choć odrobinę przytomny. Ruchy są jakieś mechaniczne, zlęknione, gdy niepewnie sprawdzam twój oddech. Błagam, współpracuj ze mną, a jakoś wyjdziemy z tego koszmaru. - Musisz odpocząć… wziąć eliksiry… i wszystko będzie dobrze… – szepczę głosem przepełnionym trwogą. Nie wiem, czy mnie słyszysz, nie wiem, czy czujesz, jak nieporadnie cię unoszę, by wtulić w siebie, jakby ten prosty, lecz zakazany dotyk miał ci przynieść ukojenie. Nie wiem, czy czujesz moje palce usuwające zimny pot z czoła, by finalnie przeczesywać twoje włosy niczym w dawnym odruchu przeznaczonym tylko dla wybranych. Dla jednej wybranej. Tę rolę straciłam już dawno, lecz chwytam się tego odruchu nie bacząc na to, że gdybyś normalnie funkcjonował najpewniej nie pozwoliłbyś mi zbliżyć się ani na krok. - Caldorus – celuję w ciebie różdżką, z beznadziejnym poczuciem bezsilności i własnej beznadziejności. Nie przydam ci się na nic, jedno zaklęcie nie postawi cię na nogi, potrzebuję czegoś więcej… Eliksirów. Specyfików, które znam przecież tak dobrze, sama z Traumą Krwi raz w miesiącu, a w przypadku cięższych stresów muszę aplikować sobie odpowiednie dawki, dlatego… Będzie dobrze. Nie potrzebni ci przemądrzali uzdrowiciele, karcącym wzrokiem oceniający twój stan – wystarczy tylko solidna porcja eliksirów, ciepłe łóżko i otoczenie pełne bezpieczeństwa i czułości. Żadne odrapane ściany Munga nie wchodzą w tej chwili w rachubę. Zabieram cię, tam gdzie powinieneś być ze mną, by szare mury nabrały piękna. Do domu.
Rzucam na ciebie kilka zaklęć, ułatwiających przeniesienie cię w wybrane miejsce – w obecnym stanie nie mogę liczyć na zbyt wielką współpracę, a ciężarem, nawet ze swoim przerażającym mnie wychudzeniem, jesteś nie takim małym. Ruszam przed siebie nie do końca będąc pewną, w jaki sposób chce dostać się do kominka lub na ulicę przed Kotłem, by wezwać pomoc. To daleko, lecz nie ponad moje siły – zbyt dużo razy cię zawiodłam, tym razem nie pozwolę sobie na potknięcia, bo... Jeśli ty znikniesz, niezaprzeczalnie zniknę i ja; tym razem bezpowrotnie.


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaniedbany dziedziniec ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]12.12.15 21:43
Tracenie przytomności jest całkiem przyjemnym uczuciem, Sylvain zdążył już o tym zapomnieć. Nagle wszystko przestawało mieć znaczenie, była tylko błoga pustka, nic więcej. Można się było temu poddać i nie myśleć o niczym, a już z pewnością nie o tym, co człowieka nękało jeszcze przed momentem. Żeby się dostać do mieszkania? Żeby zapanować nad ciałem i ruszyć dalej? Nie, nie, to już nieważne.
Paradoksalnie dużo gorsze o utraty przytomności było jej odzyskiwanie. Zaczynało się od nieprzyjemnego ukłucia strachu. Zdezorientowanie, trudność w logicznym myśleniu... Sylvain nie do końca wiedział gdzie jest, ani co się przed chwilą stało, a już kompletnie nie przychodziło mu do głowy, kim była ta ciemnowłosa kobieta, która wymawiała jego imię tak, jakby znała go bardzo dobrze. Zaraz... ten głos... O co jej chodziło? Czego chciała? Nie mógł zrozumieć jej słów. Mówiła za cicho, zbyt szybko i niewyraźnie. 
Próbował się podnieść... a właściwie pomóc jej w podnoszeniu siebie, nie spodziewał się jednak, że zaraz potem zostanie otoczony jej drobnymi ramionami. Może tak było rzeczywiście lepiej? Nie wiedział czy utrzymałby się w pionie nawet, gdyby się opierał o ścianę. Tylko dlaczego ta kobieta go przytulała? Znał ją? Te ciemne pukle włosów, które obecnie miał przed nosem, sugerowałyby Bellę albo Melody... Nawet zmusił się, by unieść rękę i ich dotknąć... Coś tu było bardzo nie tak. Jak w śnie, kiedy ma się przed sobą obcą osobę, a jednak widzi w niej kogoś bliskiego. A to musiał być sen... bo Sylvain doskonale znał zapach tej kobiety. Od tak dawna go nie czuł, że wszystko stawało się jeszcze bardziej zagmatwane i nieprawdopodobne.
- Allison - wymamrotał półprzytomnie i ledwosłyszalnie, starając się od niej odsunąć, ale znów zaczęło mu brakować na to siły, obraz stawał się rozmyty i niewyraźny, oddech płytki. Tylko zapach pozostał przy nim, otulając go niewidzialną płachtą.

[ztx2]
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]05.01.16 14:20
***(II tydzień września) z Pokątnej***

To dopiero był pościg! Już dawno za nikim tak nie leciałem jak dzisiaj. Chłopak co chwilę znikał mi w tłumie albo w jakiejś uliczce czy innym zaułku i za każdym razem kiedy już traciłem nadzieję, że go dostrzegę, jego czupryna znów mi migała i gnałem dalej. Czarodzieje musieli być mocno zdziwieni moim widokiem, ale w sumie nie zwracałem na nich uwagi. Tak samo na to, gdzie biegnę. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to jakiś piekielny labirynt ciasnych, ciemnych uliczek, zupełnie niepodobny do Pokątnej. No, ale będę się tym martwić potem, bo znów chłopak zniknął za zakrętem. 
- Hej, czekaj! - zawołałem za nim zdyszany, ale zapewne tamten nawet mnie nie usłyszał. Pomknąłem za nim sadząc długie susy, gitara na plecach robiła wszystko, żeby utrudnić mi bieg, ale byłem zdeterminowany go dorwać. Oby tylko to był on, a nie ktoś tylko do niego podobny, bo będzie mocno dziwnie... 
Wypadłem na jakiś placyk czy dziedziniec... i już go miałem. Teraz mi już nie zwieje, ha!
- Stój...! Felix! - krzyknąłem ostatkiem sił, dopadając do niego... a potem długo starając się złapać oddech. 
Jeszcze trochę, a dostałbym tu zawału. 
Teraz tylko się modlić, żeby to rzeczywiście był Felix... na dobrą sprawę nie miałem okazji, żeby mu się dobrze przyjrzeć podczas tego szaleńczego pościgu.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]06.01.16 13:01
Chodzenie wytyczonymi ścieżkami, byle tylko jak najszybciej dojść do celu, zdecydowanie nie było czymś, co praktykował Felix Tremaine. On lubował się w odnajdowaniu nowych przejść i skrótów niekoniecznie tajemnych, ale urokliwie odludnych. Gubił się w zakamarkach, zaułkach czy też cieniach uliczek różnorodnych, by potem odnaleźć się w miejscu, do którego nigdy w życiu nie trafiłby z mapą w ręku. To jego osobliwy rytuał - namiastka rotacji przestrzeni, do której przywykł już w dzieciństwie, gdy stale przemieszczali się do miast, miasteczek, wsi mniej lub bardziej odległych. Kiedyś podróżował nieustannie - teraz mógł co najwyżej eksplorować Londyn, jego osobiste więzienie. Odliczał w myślach dni do Tej Daty, oznaczającej zerwanie się ze smyczy, jak to zgrabnie i empatycznie (jak zawsze) ujął Orpheus.
Wracał właśnie z jednego z takich spacerów spontanicznych. Wszedł na Pokątną, snując się ospale od witryny do witryny - jak na leniwą niedzielę przystało - z lewą ręką nonszalancko włożoną do kieszeni, prawą zblazowanym gestem zaciągał się paskudnym papierosem, a artystycznej otoczki dopełniał dziwaczny kapelusz, który podwędził jakąś godzinę temu ze straganu bufonowatego mugola.
Zupełnie pochłonęły go myśli o podróżach odległych (do zrealizowania po Tej Dacie), a jakiekolwiek odgłosy i szmery ulicy ignorował skutecznie, żeby się nie rozpraszać. Nie miał pojęcia, że jego śladem podąża pewna urocza osóbka, która na Nokturnie znaleźć się nie powinna.
Gdy idziesz sobie nokturnowym dziedzińcem i nagle słyszysz, że ktoś za tobą biegnie, to albo zaczynasz spieprzać tak szybko, jakby goniła cię dorodna para górskich trolli… albo zdajesz się na swój refleks i umiejętności magiczne. Felix zamarł dosłownie na chwilę, a w momencie, gdy napastnik go dopadł, wypuścił papierosa i błyskawicznie sięgnął po różdżkę znajdującą się w prawej kieszeni płaszcza.
- Camuflo - krzyknął, odwracając się w stronę złoczyńcy z zadowolonym uśmieszkiem na ustach. Jednak wyraz chełpliwej satysfakcji zniknął błyskawicznie, gdy mężczyzna połączył ze sobą kilka faktów. Swoje imię wypowiedziane przed sekundą przez osobę, którą właśnie transmutował w… lampę uliczną. Gitarę… gitarę (a nie średniowieczne narzędzie tortur czy tam zwyczajną różdżkę) rozbijającą się o bruk. I znajomą twarz zastygłą w wyrazie zdumienia… zanim, oczywiście, zmieniła się w klosz.
- Ożeż bohanko jasna! - wyrwało się Felixowi i czym prędzej przerwał działanie zaklęcia. - Louis, najmocniej cię przepraszam, ja po prostu… Merlinie, wszystko w porządku? - zalał go potokiem gorączkowo wypowiedzianych słów, a policzki Tremaine’a przybrały delikatnie karmazynową barwę.


what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]06.01.16 15:57
To było... dziwne uczucie. Za pomocą magii już latałem i przemieszczałem się teleportami w kominkach, ale to było całkiem inne doznanie... jakby coś zaczęło mnie rozciągać w górę (naprawdę było mi to jeszcze potrzebne?). Nie za bardzo wiedziałem co zaszło, ale kiedy z powrotem się "skurczyłem", Felix wyglądał na mocno przejętego.
Czy wszystko w porządku? Spojrzałem w dół na swoje ciało i chyba miałem na miejscu to co trzeba...
- Taa... Niech to czarna dziura pochłonie! - syknąłem zauważając moją biedną, sfatygowaną gitarę leżącą na ziemi. Jak to się stało? Tego już nie wiedziałem, ale błyskawicznie ją podniosłem... w dwóch kawałkach. Wcześniej pęknięty już gryf, teraz wisiał smętnie na strunach.
- No nie... - jęknąłem cicho, przez chwilę zastygłszy w bezruchu, bezradnie przyglądając się instrumentowi. Dreszcze przechodziły od samego widoku, naprawdę. I nie, wcale nie zaszkliły mi się oczy! Po prostu było tu dość chłodno... czy coś. 
- Na pewno... da się to jakoś naprawić - nie wiem czy bardziej chciałem przekonać tymi słowami siebie czy Felixa. To przecież nic wielkiego... Lutnik sobie jakoś z tym poradzi, prawda? Sklei to... czymś.
Głęboki wdech i trzeba się wziąć w garść, nie będę tu przecież płakał jak panienka, bez przesady. Oderwałem w końcu wzrok od gitary i przeniosłem na Felixa... a dokładniej na jego różdżkę.
- Pałka perkusyjna, hę? - mruknąłem uśmiechając się półgębkiem i wskazując ją brodą. 
Cóż... plus był taki, że nie leciałem przez pół czarodziejskiego Londynu za kimś nieznajomym - Felix okazał się rzeczywiście sobą. Tym samym, którego spotkałem na koncercie The Platters. Wtedy jeszcze nie przyszłoby mi do głowy, że może być czarodziejem... ale czemu się dziwię? Od kiedy się dowiedziałem o magii, nic nie powinno mnie już zaskakiwać.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]07.01.16 11:55
Merlinie, jestem skończonym kretynem!
Tak na wszelki wypadek dokonał wzrokiem oględzin ciała Louisa, bowiem nigdy nie był jakiś szczególnie wybitny z Transmutacji i wolał się upewnić, czy to nieporozumienie nie skończyło się tak, że Bott… cóż, nie miał wszystkiego na swoim miejscu w ludzkiej postaci. O tyle, o ile mógł to sprawdzić, raczej wszystkie części ciała się zgadzały… chyba.
- W następnym wcieleniu powinieneś rozważyć zostanie uliczną lampą, całkiem nieźle się komponowałeś na tle Nokturnu… No i do klosza ci w metalu - zaryzykował obrócenie wszystkiego w żart, licząc na to, że nie dostanie zaraz jakimś Upiorogackiem tak w ramach dowcipkowania.
Dopiero teraz zorientował się, że chłopak załamał się zupełnie, gdy zobaczył swoją gitarę. Ale nie wyglądało to przecież aż tak źle! Struny były nienaruszone; jedynie gryf wisiał na nich smętnie… aczkolwiek wystarczy przecież rzucić Reparo i wszystko powinno znowu zgrabnie się prezentować.
- Spokojnie - powiedział i ostrożnie chwycił instrument, który Louis traktował z nabożną czcią. Trochę zdziwił go fakt, iż chłopak sam nie naprawił gitary, tylko zaczął lamentować, jakby było już po niej, no ale pewnie wciąż czuł się lekko skonfundowany… Może chwilę po transmutacji tak bardzo wczuwał się w lampę, że zupełnie zapomniał, iż potrafi czarować? Mniejsza o to. Felix wyszeptał zaklęcie, podziwiając, jak gryf zrasta się z pudłem rezonansowym.
- Po problemie - dodał uspokajającym tonem i oddał instrument właścicielowi.
Uff, chyba kryzys wreszcie został zażegany, a on usunął już wszystkie skutki spowodowane niefortunnym incydentem.
- Dlaczego słuchałeś mnie wtedy z kamienną twarzą i pozwoliłeś mi robić z siebie kretyna, gdy tłumaczyłem ci, że to - zerknął na różdżkę mocno rozbawiony - tylko pałka perkusyjna? - roześmiał się. Lewą ręką przeczesał swoje włosy, tworząc na nich jeszcze większy bałagan, ale nie mógł się powstrzymać przed wykonaniem tego gestu świadczącego o zakłopotaniu. - Gdybyś się przyznał, moglibyśmy się umówić na jakiś inny koncert - dla odmiany na zespół z czarodziejskiego świata? Słyszałeś o Veritaserum? Brzmią trochę jak Plattersi, ale grają niechlujnie i zdarza im się komponować coś spontanicznie na scenie - dlaczego tak niewiele jego znajomych lubiło mówić o muzyce? Znowu przytłoczył Louisa entuzjastycznym słowotokiem, ale to jedna z nielicznych osób, z którymi mógł o czymś takim porozmawiać. Pamiętał jeszcze ich wspólny koncert i kilkugodzinną konwersację o mugolskich artystach. A okazuje się, że o czarodziejskiej scenie muzycznej też może z nim zamienić kilka słów!


what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]07.01.16 15:41
Nie był szczególnie wybitny z transmutacji? Całe szczęście, że nie miałem o tym bladego pojęcia - wtedy zapewne przejąłbym się bardziej i dokładniej sprawdził czy wszystko ze mną w porządku. Zaraz... uliczna lampa? Odwróciłem się, by spojrzeć po dziedzińcu na latarnie właśnie. Do klosza ci w metalu? Znów na niego spojrzałem jednocześnie z niedowierzaniem i rozbawieniem.
- Chcesz powiedzieć...? Że ja... - znów obejrzałem się na latarnię. Czy to możliwe, że byłem jedną z nich jeszcze przed chwilą? To by wyjaśniało to dziwne uczucie rozciągania mej osoby, ale... bez kitu!
Może rozważyłbym rzucenie na chłopaka jakimś zaklęciem w odwecie... gdybym był czarodziejem albo chociaż posiadał różdżkę. Wtedy też zapewne nie patrzyłbym na swą zniszczoną gitarę jak na zwłoki najlepszego przyjaciela. Niby pamiętałem, że znajduję się właśnie w magicznym świecie, a kumpel z koncertu jest czarodziejem... ale i tak nie spodziewałem się, że cały zabieg naprawiania instrumentu będzie... tak banalnie prosty. Wybałuszyłem oczy, kiedy gitara pod wpływem zaklęcia samoistnie złączyła się w całość. I w ogóle wyglądała o niebo lepiej niż przed samym zdarzeniem! Chyba nawet otarć nie miała! 
Wciąż w ciężkim szoku pogładziłem gitarę i dopiero po chwili zarzuciłem ją sobie z powrotem na plecy.
- Dzięki - spojrzałem na Felixa z wdzięcznością i podziwem dla jego magicznych zdolności. To naprawdę było genialne! Gdyby wszystko dało się w tak prosty sposób naprawić, to...
Z fascynacji nad całym procesem naprawczym wyrwał mnie nagłym pytaniem i zupełnie odruchowo parsknąłem śmiechem i zacząłem na nie odpowiadać. Kompletnie wyleciało mi z głowy, że miałem przecież udawać czarodzieja (póki co chyba szło mi to tragicznie).
- Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że... - ugryzłem się w język w ostatniej chwili. Na moment na mojej twarzy pojawiło się zakłopotanie i znów zaśmiałem się, tym razem jednak trochę nerwowo, starając się zamaskować... w sumie wszystko. Na wszystkie planety świata, beznadziejny ze mnie aktor!
- ...że nie jesteś perkusistą - zakończyłem w końcu. - Totalnie wyglądasz na perkusistę. Poza tym nie spodziewałem się tam czarodzieja - wytłumaczyłem czym prędzej. 
Zespół z czarodziejskiego świata? Brzmiało kosmicznie... chociaż oczywiście nie znałem ani pół czarodziejskiego utworu. 
- Nie znam ich... ale skoro tak mówisz, to w sumie chętnie bym się na nich przeszedł - odparłem wesoło w tej chwili nie zastanawiając się kompletnie jak przejdę przez mur Dziurawego Kotła następnym razem. - Wiesz kiedy będą grać? - nie zrażało mnie też zupełnie, że nie potrafiłem powtórzyć nazwy tego jego zespołu... ale to w końcu musiało być ekstra! Na czym grali czarodzieje? Jaką mieli muzykę? Musiałem się tego dowiedzieć, bez kitu!


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]10.01.16 12:19
- Całkiem gryfnie! - wyszczerzył się do Louisa, pozwalając sobie na gwarowe powiedzonko, którego nagminnie używał jeden z klientów Wywerny. Gryfny gryf wyglądał chyba naprawdę nieźle, skoro Bott z takim zachwytem wpatrywał się w efekt zaklęcia rzuconego przez Felixa, mile łechcąc już i tak sporych rozmiarów ego cyrkowca. Cóż, Tremaine nawet nie pomyślał o tym, że chłopak nie jest czarodziejem i że tak po prostu fascynuje go sama istota magii. - Nie ma za co, to była w końcu moja wina.
Udawanie czarodzieja faktycznie nie szło Louisowi zbyt dobrze, ale w tym całym zamieszaniu Felix zupełnie nie zwrócił uwagi na zachowanie znajomego, bowiem do tej pory starał się przede wszystkim skoncentrować na naprawieniu wyrządzonych przez siebie szkód.
- Wyglądam na perkusistę…? - parsknął śmiechem, uznając to za żart. Chociaż z drugiej strony, gdyby się nad tym przez chwilę zastanowić… Z taką fryzurą chyba faktycznie nadałby się na jakąś wyzwoloną gwiazdeczkę tworzącą niszową, alternatywną muzykę przez duże m, oczywiście. - Obawiam się, że gdybym zaczął grać na perkusji, szybko bym przegrał. Niestety nie posiadam umiejętności poskramiania instrumentów muzycznych, a za swoje życiowe osiągnięcie uważam okiełznanie źdźbła trawy i granie na nim jak na harmonijce - posłał Louisowi zażenowany uśmiech numer pięć. - Ale za to ty wyglądasz na gitarzystę i chyba faktycznie nim jesteś, co? Bo raczej nie dźwigasz tej gitary tak tylko dla ozdoby, prawda? Ile już grasz?
Zahaczył spojrzeniem o biednego, dogorywającego na nokturnowym bruku papierosa, ale głupio było mu już teraz schylać po niedopalonego szluga. No trudno, jego strata. Wyciągnął z płaszcza paczkę, skinieniem głowy zachęcił Louisa do poczęstowania się, po czym sam bezceremonialnie wpakował sobie jednego do buzi.
- Czsto bwsz n Szmrtlnym? - zapytał z ciekawości, aczkolwiek trzymanie papierosa w prawym kąciku ust mocno zdeformowało brzmienie słów. Może Louis nie uzna, że rozmowa nadal dotyczy koncertów, bo akurat to wtrącenie nie miało przecież z tym tematem nic wspólnego, aczkolwiek o tym Bott nie mógł chyba wiedzieć.
- Ostatnio grali w Mantykorze, ale na pewno pojawią się na Halloween w Opuszczonym Teatrze. Musiałbym popytać, myślę, że wcześniej też dadzą gdzieś koncert - dodał po chwili zastanowienia. Zaciągnął się mocno fajką, a łobuzerski uśmiech nie znikał z jego ust. Kto by się spodziewał, że jeszcze kiedyś się spotkają… i to w takich okolicznościach! O ile Louis-lampa pasował do Nokturnu, to jednak jako człowiek nie przypominał raczej stałych bywalców tego miejsca.


what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]10.01.16 17:17
"Całkiem gryfnie"? Brzmiało tak zabawnie, że parsknąłem śmiechem. Rzeczywiście - gryf był teraz bardziej gryfny niż jeszcze minutę temu, kiedy go opłakiwałem. Ale jak wpaść na takie słowo? Do tego mają talent chyba tylko czarodzieje. 
- Ej, weź! Też umiem grać na źdźble trawy! Musimy kiedyś spróbować w duecie! - stwierdziłem entuzjastycznie, w myślach już sobie wyobrażając jak koszmarnie musiałoby to brzmieć. Ale co tam! Jak byłem mały, sprawiało mi to sporo frajdy. Szczególnie jak leżałem na pagórku i obserwowałem gwiazdy z Kingsley'em... Ech, to dopiero były czasy. Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Felixa i uśmiechnąłem się odruchowo. 
- Jakieś... osiem lat? Coś koło tego - odparłem, przeliczając na szybko w pamięci. - Ale wiesz... mistrzem nie jestem - dodałem, coby sobie zbyt wiele nie wyobrażał. - Dorabiam sobie czasami grając na ulicy - wyjaśniłem jeszcze, jakbym chciał usprawiedliwić taszczenie instrumentu aż tutaj. Po prostu przed spotkaniem z Eileen, trochę rzępoliłem w niemagicznej części Londynu. No tak, tylko tego chyba nie powinienem mówić Felixowi. Niech to szlag, ogarnij się i myśl z czego żyjesz, bo w końcu coś palniesz, ofuknąłem się w myślach. 
Po chwili zawahania sięgnąłem po oferowanego mi papierosa. Wprawdzie zazwyczaj nie paliłem, ale od czasu do czasu... czemu nie? W szczególności, że jak dają, trzeba brać, nie? Nie zauważyłem tylko jednak kiedy Felix zdążył odpalić swoją fajkę - ja zaś z papierosem w wargach przeszukiwałem kieszenie za zapalniczką albo zapałkami - bezskutecznie. Czasami walały mi się takie rzeczy w kurtce, ale dziś jak na złość - nie.
- Masz ognia? - zapytałem zrezygnowany. Mieć musiał - w końcu swojego szluga odpalił. Gorzej, że właśnie przez to palenie za nic nie mogłem go zrozumieć. 
- Czy czysto gram na czym? - dopytałem marszcząc brwi. Oby nie pytał o jakiś magiczny instrument, którego nie znam, bo będzie krucho. Już i tak było - a myślałem, że udawanie czarodzieja to bułka z masłem! Do tej pory przynajmniej jako-tako mi się to udawało, ale przy Felixie sprawa się komplikowała. Z Lyrą nie rozmawiałem tak szczegółowo i prawie nie musiałem się wysilać, żeby trzymać język za zębami, by nie palnąć czegoś mugolskiego. A teraz powinienem zaś używać słów typowo czarodziejskich i chociaż sprawiać pozory, że wiem o czym mówię. Jak na złość odnosiłem wrażenie, że czekoladowe żaby, sowy pocztowe i szkoła czarodziejów, które miałem za cały czarodziejski świat, nie były nawet ułamkiem tego, co powinienem wiedzieć. 
Prócz Halloween nie znałem żadnych nazw, którymi rzucał jakby od niechcenia... i trochę zacząłem żałować, że nie powiedziałem, że tak, słyszałem ich, ale są beznadziejni i nie przypadli mi do gustu... czy coś w tym stylu. Z drugiej strony cholernie chciałem usłyszeć zespół czarodziejów! Przecież to totalny odlot!
Powoli, trochę nieśmiało i ukradkowo zacząłem się też przyglądać miejscu, w którym się znalazłem po tym szalonym pościgu Felixa. To zdecydowanie nie przypominało jasnej Pokątnej, raczej jej ponure przeciwieństwo. Zdecydowanie to jedno z tych miejsc, w których nie chciałbym się znaleźć sam po zmroku. 
- Słuchaj... tak właściwie to gdzie jesteśmy? - zapytałem po chwili wahania, błagając, żeby to nie była jedna z tych podstawowych informacji, o których wiedziałby każdy czarodziej. - Tak kluczyłeś w tych uliczkach, że kompletnie straciłem orientację - usprawiedliwiłem się też czym prędzej.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]16.02.16 20:26
To strasznie dziwne, że przychodzi taki jeden dzień w którym chce się wyjść z domu i po prostu rozerwać, a wszystko dookoła niezbyt sprzyja ku temu, żeby zrealziować swój plan. Tego dnia Marin miał ogromną ochotę na odrobinę luzu, kilka szklanek alkoholu i towarzystwo któregoś ze swoich znajomych. Po większości ślad zaginął, prawie tak jakby byli samym pamiętnym Dumbledorem.
Jedną z desek ratunku w przypadku nagłej zachcianki co do wyjścia był zawsze Barry, jego rudy kumpel pracujący w rodowym biznesie. Problem w tym, że młody Ollivander zajrzał w każde miejsce w którym mógłby natknąć się na swego rudego kompana i nigdzie go nie było. Zasłyszał tylko w jednym z miejsc, że widział rudą czuprynę w drodze na nokturn, ale cieżko mu było w to wierzyć.
Jego rudy kumpel miał robić jakieś czarne interesy na ulicy Świętego Nokturnu? Absurd. Mógłby przysiąc, że ten niepozorny chłopak jest wzorem cnót i zalet. Przynajmniej na takiego wyglądał w oczach Marina. Czy można bardziej się zdziwić niż w sytuacji w której wyobrażasz sobie swojego kolegę, który jest porządny i prawy? Cóż, Marin nie przywiązywał tego dnia do tego szczególnej uwagi. Po prostu potrzebował towarzystwa, a alkohol w towarzystwie lustra był naprawdę marną formą rozrywki. Może powinien spotkać się z Keirą, której tak się od lat podobał? Cóż, gdyby ich znajomość wyszła na jaw mógłby mieć lekko przerąbane.
Marin przez całą drogę aż na sam Nokturn rozmyślał o tym co tak naprawdę chciałby robić. Upić się jak świnia i skończyć nieprzytomnym w niekoniecznie swoim łóżku? Brzmiało jak dobry plan. Oby to nie bylo tylko łóżko Barry'ego, bo jego widok o poranku mógłby tylko przyspieszyć odruch wymiotny.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]16.02.16 20:26
The member 'Marin Ollivander' has done the following action : rzut kością

'Nokturn' :
Zaniedbany dziedziniec 3UGhSwL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaniedbany dziedziniec Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]16.02.16 22:34
Nic złego. Nic koszmarnego. Z takimi myślami wychodził dziś ze swej drugiej pracy, gdzie zamknął sklep na cztery spusty i ruszył w drogę. Dziś miał niezły utarg, jeśli mógł porównywać do poprzedniego dnia. Może jutro będzie podobnie, albo zaliczy jakiś spadek, co było teraz normalne. Niewiele osób przychodziło teraz do sklepu przez ten dekret. Nokturn stał się niebezpiecznym miejscem i nieliczni, którzy tu wchodzili, wychodzili bez szwanku. Barry zbytnio nie zwracał uwagi na to, jakie osoby próbowały wejść i przeżyć na tej mrocznej uliczce, tylko szedł spokojnym krokiem z założonym kapturem na głowie. Mimo iż tu mieszkał, również mógł obawiać się ataku. W końcu był rudy, prawda? Brat auror nie niesie zbytnio dobrych myśli o nim, nawet jak część osób wie o jego pracach na Nokturnie.
W każdym bądź razie, wracam tą samą trasą do swego mieszkania. Idąc wpierw alejką, potem dziedzińcem i potem znów w kolejną alejkę. I tak by dziś zrobił, gdyby nie to, że ujrzał swego druha, Ollivandera. Co on, na Merlina robi na Nokturnie? Weasley'owi się zdawało, że on nie ma żadnej styczności z tą ponurą i przepełnioną czarnej magii ulicą. Podszedł do niego nieco zdziwiony i lekko odsunął kaptur, aby mógł ujrzeć kawałek jego rudych włosów. - Co ty tu na złamanego knuta robisz, Ollivander? Życie ci niemiłe?- powiedział nieco ściszonym tonem zerkając w stronę kilku osób które zaczęło ich obserwować. Weasley zrobił się nieco napięty, ale żył myślą, że jemu nic nie zrobią, jak i Marinowi.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Zaniedbany dziedziniec Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]16.02.16 23:01
Barry, żeby mówić o sukcesie w pracy musiał jak najwięcej sprzedać. Marin był przekonany o tym, że wyznacznikiem sukcesu zawodowego będzie jak największa ilość sprzedanych różdżek. Skąd mógł do diabła wiedzieć, że jego rudy przyjaciel postanowił znaleźć sobie interesujące zajęcie na Nokturnie i tam dorabiać na dodatkowe luksusy życia? Inną sprawą było to, że nawet nie przypuszczał do tej pory, że będzie w ogóle jakakolwiek szansa spotkania Barry'ego w takim miejscu. Sam za bardzo nie chciał się pojawiać na Nokturnie ze względu na reputację, więc dlaczego akurat on się tu pałętał?
- Mógłbym Cię, do cholery, zapytać o to samo! Szukam Cię po całym magicznym Londynie aż w końcu ktoś mi powiedział, że mogę Cię tu znaleźć! - wyszeptał wyraźnie poddenerwowany zachowaniem kolegi Marin. Dekret dekretem, ale skoro miał mu aż tak za złe fakt przebywania na Nokturnie to dlaczego na Merlina sam był tak nieroztropny?!
- Nie gadaj tyle tylko nas weź w jakieś ustronne miejsce gdzie możemy się napić i pogadać, bo jak widzę orientujesz się bardzo dobrze na tej ulicy! - dodał szybko Marin, który rozejrzał się dyskretnie dookoła.
Na pewno nie chciałby spotkać nikogo z tych typów w ciemnej alejce. To nie tak, że nie potrafiłby im stawić oporu. Nokturn po prostu budził lekką grozę i w takim miejscu stres jednak brał swoje.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 11 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next

Zaniedbany dziedziniec
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach