Wydarzenia


Ekipa forum
Zagajnik
AutorWiadomość
Zagajnik [odnośnik]24.10.15 23:25
First topic message reminder :

Zagajnik

Nieopodal gęstej kniei, gdzie można spotkać niezwykłej urody kwiaty i magiczne stworzenia znajduje się niewielki zagajnik z wciąż młodymi, zaledwie kilkuletnimi drzewami, głównie brzozami i jesionami. Nie jest gęsty, więc nie ma mowy o zgubieniu się pomiędzy pniami. W jego centralnej części znajduje się niewielka polana otoczona przez krzaki dzikiej róży i jeżyny, które można zbierać o tej porze roku, by nacieszyć się ich smakiem.  


Arena

Nieodłącznym elementem święta Lughnasadh pozostawała wszechstronna rywalizacja sportowa. Na Arenie czarodzieje zmagali się z różnego rodzaju fizycznymi konkurencjami, uprawiane były zapasy, w których prym wiódł jeden z potężnie zbudowanych lordów Macmillanów, przygotowywano aetonany na tradycyjny wyścig pod Durdle Door, urządzono sparingi Quidditcha, popisywano się męstwem i fizyczną sprawnością. W zdrowym ciele zdrowy duch, dało się słyszeć co jakiś czas z ust naganiaczy widowni. Na nieco chwiejnych drewnianych trybunach mogło się zmieścić kilkadziesiąt czarodziejów - był z nich doskonały widok na większość odbywających się na Arenie dyscyplin. Udeptane, wysuszone magią błoto stanowiło stabilne, miękkie i bezpieczne podłoże dla zmagań.

Aby przystąpić do jakichkolwiek zmagań wystarczy zgłosić taki zamiar jednemu z czarodziejów pilnujących w pobliżu porządku. Należy wówczas napisać posta, w którym postać deklaruje taką chęć jeszcze bez jakiegokolwiek rzutu kością (aby możliwe było zawarcie zakładu przez jakiegokolwiek gracza).


Wyścigi
Wyścigi:

Wspinaczka
Wspinaczka:

Zapasy kornwalijskie
Zapasy kornwalijskie:

Siłowanie na rękę
Siłowanie na rękę:


Zakłady
Przy Arenie nieprzerwanie kręci się cwaniakowany półgoblin w połatanym cylindrze, który chętnie przyjmuje zakłady na każdego przystępującego do zmagań zawodnika. Pykając pachnącą ziołami fajkę inkasuje kolejne monety, z uśmieszkiem śledząc kolejne zmagania. Czasem można go znaleźć opartego biodrem o zagrodę lub ścianę trybun, innym razem przesiadywał na jednej z pobliskich ław, przecierając leniwie nieco wyszczerbionego na krańcach monokla. Do pasa przytroczonych miał kilka sakiewek, można było tylko podejrzewać, że wypełnione były złotem.

Aby postawić kwotę na konkretnego zawodnika należy napisać w temacie posta w momencie, w którym przystępuje on do zmagań (sam napisze wiadomość, w której deklaruje przystąpienie do zmagań). Można założyć pieniądze zarówno na jego wygraną, jak i przegraną. W przypadku trafienia końcowego wyniku postać zyskuje dwukrotność założonej kwoty. W przypadku postawienia na niewłaściwy wynik postać traci swoje pieniądze.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagajnik [odnośnik]31.10.15 18:11
| pojawiam się i znikam
Pojawienie się Benjamina w zagajniku z pewnością nie uszło uwagi osób przebywających przy wróżbiarskich stanowiskach najbliższej lasu. Świętowanie festiwalu miłości sprawiało widocznie Wrightowi dużo radości, bo na polanie pojawił się z dosłownym śpiewem na ustach - nie na tyle donośnym, by przeszkodzić przejętym przyszłością czarodziejom, ale na pewno odrobinę słyszalnym nawet pomimo mgły. Rubaszna pioseneczka o Aenghusie i Caer, spółkujących radośnie w przestworzach zmysłów, z pewnością niweczyła podniosły charakter wróżbiarskiego wydarzenia, do którego barczysty Benjamin pasował jak pięść do nosa nokturnowego męta. Czyli właściwie bardzo dobrze, chociaż już od dłuższego czasu dłonie Wrighta pozostawały nieskażone przemocą. Głównie dzięki zbawczej działalności Ognistej, przelanej także i tego wieczoru za grzechy ewentualnych wrogów, stających mu na drodze do zdobycia najpiękniejszej dzierlatki.
Teraz jednak Ben przebywał samotnie, dzielnie postanawiając stawić czoło swojej przyszłości jako nieustraszony rycerz: bez niewieściego wsparcia. Zagwizdał ostatnie takty obrazoburczej przyśpiewki, po czym w pełnym skupieniu rozpoczął przelewanie wosku przez klucz, czyniąc to jednak dość niechlujnie. Część rozgrzanej mazi obkleiła klucz, część polała się za misę, przyklejając się do podejrzanie zabłoconych butów mężczyzny. Zaklął szpetnie, po czym pewnie przyjrzał się kształtowi, mrużąc to jedno, to drugie oko. Nie potrzebował pomocy żadnej starej jędzy, odczytał więc swą świetlaną - bez względu na wyraźny kształt - przyszłość w chwiejnym świetle świec, a następnie - po rozpoczęciu kolejnej pijackiej przyśpiewki o wyższości miłości nad innymi aktywnościami fizycznymi - znów zniknął w cieniu drzew.

zt


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Zagajnik [odnośnik]31.10.15 18:11
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością

'Wróżby' :
Zagajnik - Page 8 ESNJfVo
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]31.10.15 18:44
Deirdre w ogóle nie wyczuwała zdenerwowania czy też dekoncentracji Crispina, po prostu ciesząc się jego towarzystwem. Bez żadnych analiz, bez wyrzutów sumienia, bez prób usprawiedliwienia siebie w myślach. W tej krótkiej, magicznej chwili, nie istniało nic poza zamglonym zagajnikiem, wypełnionym ciepłym zapachem wosku i świeżej trawy. Wywróżona przyszłość paradoksalnie także wydawała się równie nierzeczywista i oddzielona jakąś brutalną barierą od tej efemerycznej atmosfery. Wszystko było proste, wszystko było przyjemne i oczywiste. Nie istniał żaden powód do rozżalenia, do wściekłości, do smutku. Słodka idylla, zamknięta w nieregularnych trzech ścianach lasu była jednocześnie zbawienna i niebezpieczna. Zbyt długie pozostawanie w nierealnym stanie szczęścia czyniło powrót na ziemię niezwykle bolesnym, chociaż jeszcze nie teraz. Chciała wyciągnąć z tej chwili jak najwięcej, dlatego uśmiechała się tak intensywnie, że aż rozbolały ją kąciki ust, zazwyczaj napięte z zupełnie innego powodu.
- Wiesz, że zawsze możesz uciec do mnie, prawda? - powiedziała z jawną naleciałością zaproszenia, w ogóle nie przejmując się ewentualnymi plotkami o niemoralnym prowadzaniu się młodej, niezamężnej panienki. Przyjmowanie mężczyzny pod swoim dachem zdecydowanie zniszczyłoby jej dobrą reputację wśród sąsiadów, nie wiedzących rzecz jasna nic o prawdziwym fachu, jakim parała się ta milcząca lokatorka z pierwszego piętra. Może nawet początkowo pojawienie się adorującego ją kawalera ucieszyłoby serca stetryczałych, wścibskich staruszek, ale jeśli po miesiącu nie pokazałaby na klatce schodowej zaręczynowego pierścionka, mogłaby pożegnać się z mieszkaniem przy Harley Street.
- Masz zamiar kochać się we mnie wbrew wszelkim przeciwnościom losu? To takie romantyczne - westchnęła słodko, wewnętrznie całkowicie zachwycona taką uroczą pogawędką, którą mogła toczyć wyłącznie z Russellem. Doskonale wyłapującym czcze subtelności, jakie niejedna panienka wypowiadała zupełnie poważnie, tonąc w wzorcach rodem z taniego harlequina. W takiej powieści zapewne Miu odgrywałaby rolę złowieszczej kurtyzany, stojącej na drodze prawdziwej miłości, ale ta część bajki odgrodzona została kurtyną mgły. Separującą Dei od całej tej dziwkarskiej niepewności, napływającej do jej ciała, kiedy Crispin po prostu ją przytulił. Czule, mocno, na granicy platoniki i prawdziwej tęsknoty, wyczuwalnej w biciu jego serca. Jego ramiona były ciepłe, przytrzymywały ją silnie a zarazem na tyle delikatnie, by mogła czuć się wolna nawet w tak bezpośrednim kontakcie i uścisku raczej blokującym możliwość ucieczki. Na krótką chwilę wstrzymała oddech, rozluźniając się jednak sekundę później. Ze strony Crispina nie musiała się niczego obawiać, chyba, że własnej słabości. Podobnie przytulał ją ponad rok temu, w prażącym słońcu szkockiego cmentarzyka, na którym żegnała swoją matkę i zarazem dawne życie. Nie czuła jednak tamtej żałobnej naleciałości, po prostu wtulając policzek w materiał koszuli mężczyzny, pozwalając mu zagarnąć się całkowicie. Czule, lecz nie ckliwie; ta słodka granica nie została na szczęście przekroczona, kiedy zaśmiała się cicho gdzieś w okolice jego szyi, zaciskając dłonie na jego plecach. - Jesteś dzisiaj we wzruszająco miłosnym nastroju. Dobrze, że nie widzi tego mój mąż. Musiałbyś się z nim pojedynkować na śmierć i życie - zaczęła tonem bajkowej opowiastki, w której byłaby stateczną mężatką, obdarzającą czułościami swego dzikiego kochanka. Wizja takiej historii rozśmieszyła ją jeszcze bardziej, ale powstrzymała kolejną porcję stłumionego śmiechu. - A tak naprawdę to zapewne ja powinnam szykować się na atak zazdrosnej wybranki twego serca? - zagadnęła, mocno akcentując pytajnik na końcu zdania. - Ktoś ważny pojawił się w twoim życiu w ciągu tego roku, Crispinie? - spytała całkiem bezpardonowo, odsuwając się od niego na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy. Uważnie, intensywnie, jakby była jego młodszą siostrą, tylko czekającą na pojawienie się na horyzoncie jakiejś niegodnej brata panienki do odstrzału.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
4: Zagajnik. [odnośnik]31.10.15 21:53

Czuję, jak ogarnia mnie ciepło, gdy Hazel przytula się do mojego boku. Odprężam się i myślę, że tak mogłoby zostać. Z początku nie dociera do mnie co mówi Joseph. Skamander? Naprawdę zna Sama? Mrugam, bo jestem kompletnie zaskoczony i pełen podziwu, że mój najlepszy przyjaciel nie pochwalił się, że zna ścigającego z Sokołów. Notuję w głowie, by przy najbliższej okazji go o to zapytać. Hazel dotąd nieśmiała odzywa się po raz pierwszy. Jej słowa potwierdzam skinieniem głowy. I tu nie chodzi o pusty komplement bez pokrycia w rzeczywistości. Od pierwszych tygodni Sam wyróżniał się na szkoleniu. Wielokrotnie zaprzeczał, że to nie talent choć trudno było w to wierzyć. Kierowała nim niezwykła siła, impuls przez co był zdolny do brawurowych decyzji. Mną kierował wpojony kodeks, a Sam potrafił działaś nieszablonowo. Niektórzy często mieli mu za złe, że się wyróżnia, idzie pod prąd. W większości była to zazdrość, bo gdyby nie on, nigdy nie osiągnęlibyśmy tak dobrych wyników.
    
- Ale w tym sezonie będzie cię można oglądać? – Pytam by się upewnić. Nagle pojawia się pragnienie, by zobaczyć go na żywo z trybun, jak sprawdza się w grze. – Nadal kapitanem Sokołów jest Rudolf Brand? Po publicznych oświadczynach sprawa przycichła, jestem ciekawy czy Griffiths powiedziała tak. – Zastanawiam się głośno, odnosząc się do meczu stulecia. – Ostatnio zaniedbałem się z ligą europejską, nie mam pojęcia co dzieje się z tabelą – przyznaję się bez bicia do swojej fragmentarycznej wiedzy. Mathilda bez słowa oddal się od nas, spoglądam jak zrywa jagody na pobliskich krzakach, zostawiając mnie samego z obowiązkiem odpowiedzi na ostatnie pytanie. – Na Pokątnej – mówię, nie wiedząc jak rozwinąć historię. – Rozmawialiśmy o malarstwie – dodaję, choć to zbyt powierzchowny opis zdarzenia. Gdy wraca z naręczem granatowych owoców, nie dodaje nic od siebie. – W południowej części znajdują się krzaki z żółtymi malinami – rekomenduję kolejne miejsce, biorąc z dłoni dziewczyny słodki owoc. – Tak, pracuję razem z Samem i Hazel.
  
Dopiero gdy słodki sok rozlewa się po języku, przypominam sobie o wróżbie z wosku. - Po raz pierwszy nie mam wątpliwości, co to za kształt. Z wróżbiarstwa nie pamiętam nic, ktoś pamięta cokolwiek związanego z jednorożcem? - Obracam zastygłą formę raz jeszcze, by upewnić się, że nie przedstawia czegoś innego.
 
 
 
 
 
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 12:49
Naprawdę sądził, że zrezygnuję z tylu festiwalowych atrakcji, podczas których mogłabym go gnębić? Och, chyba naprawdę mnie nie doceniał. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Sylvain nie będzie zachwycony ani odrobinę moim pomysłem, ale chyba powinien jednocześnie docenić, że wspaniałomyślnie zrezygnowałam z mniej lub bardziej przykrych niespodzianek, kierowanych rzecz jasna w jego stronę? Naprawdę, bardzo niewdzięczny człowiek. Jeden kącik moich ust powędrówał ku górze, a potem spojrzałam na mego towarzysza, zdecydowanie oczekując reakcji zdziwienia, przerażenia i niedowierzania w jednym. Najprawdopodobniej się nie zawiodłam, słysząc jego pytanie. I kolejne, i jeszcze jedno. Zacisnęłam dłoń w pięść i odchrząknęłam cicho, chcąc doprowadzić siebie do stanu niezaprzeczalnej powagi.
- Oczywiście. Podobno ma być jeszcze mecz Quidditcha, a także wyścigi konne, jakże mogłabym to przegapić? - odpowiedziałam wzruszywszy ramionami. Na pewno było także kilka jeszcze innych atrakcji, ale chwilowo o nich zapomniałam. Wciąż miałam przed sobą myśl, że teraz powinniśmy lać wosk przez klucz i wymyślać niestworzone historie odnośnie naszej niezwykle świetlanej przyszłości.
- Naturalnie. Nie mów, że nie masz ochoty dotrzymać mi towarzystwa? - potwierdziłam raz jeszcze. Trochę wywróciłam kota ogonem, oczekując energicznych przytaknięć, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Jak sam mój drogi Crouch stwierdził, mam przy sobie charta, nikt nie może mi się sprzeciwić, prawda?
- Oczywiście, wciąż będę go kochać równie mocno - odpowiedziałam, patrząc na Jowisza. Rzecz jasna to miało być wypowiedziane pół żartem, pół serio, ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę o co chodzi mojemu przyjacielowi. Być może rozumiałam, dlaczego woli on towarzystwo kotów, ale ja nie zamierzałam ukrywać, że to właśnie w psach widzę większy potencjał. Właśnie dlatego, że można go dowolnie kształtować, koty zaś... trudno kontrolować.
- A czy jak powiem, że owszem, to coś to zmieni? - wydusiłam z siebie równie prowokującą odpowiedź co zadane pytanie, modląc się w duchu, abym przypadkiem się nie zarumieniła. Wyglądałabym katastrofalnie. I to wszystko byłaby jego wina, jak ja z nim wytrzymywałam? Był nieznośny!
- Przyprowadź mi tego pająka, trzeba go skrócić o głowę! - Niemalże zawołałam, słuchając lichej interpretacji mojej wróżby. Na szczęście przechadzała się obok nas kobieta, która miała na ten temat obszerniejsze pojęcie. I wyjaśniła nam, że mi wcale nie wylał się ani ponurak, ani motyl, a u Sylvaina na próżno było szukać Crouchów z pochodniami. Wielka szkoda.
- Wiem, że masz negatywne nastawienie, ale żeby knuć za moimi plecami, Crouch? Wstydziłbyś się - zacmokałam, kręcąc z niezadowoleniem głową. - Za karę koniecznie musisz mi zdradzić swoje skryte fantazje - dodałam, uśmiechając się szeroko. No, dalej!



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 13:43
Zadumał się widząc własną wróżbę, lecz nijak nie przygnębił. Uznał ją za swego rodzaju wyzwanie, przeciwność losu, którą z przyjemnością pokona na swej drodze. Zbliżające dni zapowiadały się w ocenie Adriena wyjątkowo ciekawe, a co zaś grało u jego kuzyna?
- To nie mówi nic o mojej przyszłości, drogi kuzynie.
- Cóż...może chodzi o twój najbliższy obiad? - Zasugerował, całkiem poważnie, ledwie powstrzymując parsknięcie. Nie mógł wszak inaczej zareagować, gdy w misie kuzyna dostrzegł unoszącą się podobiznę prosiaka. Jak mało szlachetnie. Nie śmiał jednak zażartować z tego na głos, gdyż obawiał się, że owym wężem mógłby okazać się jego własny kuzyn. To by było mało pocieszne.
W każdym razie, uzdrowiciel zaczął pocieszać kuzyna, a następnie poruszył kwestię jego koni. Wszak to właśnie te ze stajni Carrowłów będą użyczane biorącym udział w najbliższym wyścigu.

z/t x 2 (Adrien and Deimos)
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 20:32
Na pewno z lekka zdziwiony pozwolił, aby panienka Greengrass zaprowadziła go do miejsca, w którym zyskaliby odrobinę prywatności – choć szczerze nie wierzył w to naiwne określenie, z którego mocy ogołocono ich lata temu. Czymże były również tajemnice? Tak lekkie, że wypływały z ust wesołymi gromadkami słów namiętnych, jak gdyby opowiadał o swych najgorętszych kochankach, jak gdyby opisywał najrozkoszniejsze z nocy. Mówiłby jej tak dalej, opowiadał o Perseuszu Averym i jego licznych nałożnicach, w których łonie topił swe młodzieńcze żądze, które dotykał czule i z miłością, jakiej szczędził dla niej właśnie. To byłoby przyjemne na swój sposób. Dla kapryśnego, rozbujanego emocjonalnie Lestrange'a łzy mogłyby smakować ulgą, a jej uśmiech grzechem, którego nie potrafiłby zmyć z siebie do końca intensywnego żywota. Nagle jednak, zanim zrobił krok do przodu, zanim otworzył usta, aby wypowiedzieć niesmaczną i niezwykle leciutką dziś prawdę-tajemnicę, spojrzał w jej roziskrzone, nasączone naiwnością, delikatne oczęta. Kim był, by niszczyć marzenia o niespełnionej miłości? Kim był, aby burzyć skromny emocjonalny światek Linetty Greengrass w kaprysie jego własnej rozpaczy, którą nosił w sercu, a ta kwitła kolcami, ciążyła nieznośnie na duszy.
-Myślisz, że znam każdą jego kochankę z imienia i nazwiska? - spytał z lekka pogardliwie, jakby bawiła go ta sytuacja, lecz jego uśmiech wykrzywił usta, nie rozweselił ich w ironii aczkolwiek dosięgnął i oczy, zmarszczone brwi oraz niepokój błąkający się po jego napiętym licu – Uważam, że nawet on nie pamięta ich imion – dodał z westchnieniem, wyrzutem, jak gdyby był świętym, prawidłowym kochankiem, choć doprawdy – każdą z nich pamiętał, nie imiona, aczkolwiek oczy i usta miękkie niczym puch, w który oboje padali tamtej nocy, pamiętał zapachy, kolory. To wszystko odbijało się falą wspomnień w jego wrażliwej na piękno podświadomości.
Oczekiwał od tej chwili czegoś piękniejszego, lecz każde kolejne skierowane ostrzem w jej rozdygotane serduszko słowo brzmiało obleśnie – nie chciał przyznawać się do kolejnej zbrodni i chodzić z jej piętnem wyrytym na sumieniu. Nie chciał ranić jej po raz kolejny. Ani wierszem, ani słowami prostymi, ani czynami. Więc zdjął jej dłoń ze swojej własnej, jak sobie obiecał, choć uścisnąłby ją mocniej, gdyby mógł i chwila, i jego odpowiedzialność pozwalałyby mu na to, uścisnąłby czulej i powiedziałby słowa równie czułe co jego dotyk wówczas. Ale milczał uparcie z ustami nadal zaciśniętymi w krzywym, niepięknym już uśmiechu.
-Miłość jest jak róża – gdy już usycha, pozostają tylko kolce – powiedział, po ojcowsku niemal obejmując jej szczupłe ramiona, które mieścił w swoich dłoniach, mówił po cichu, by nikt nie wyczytał z jego ust tych prawideł, którymi ją obdarzał – Dorośnij - polecił odrobinę chłodniej.
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 21:23
Uciekanie? Uciekanie nie jest dla mnie. Nigdy nie bałem się zaglądać prawdzie prosto w ślepia. Może zdarzało mi się negować, przez krótki czas zaprzeczać prostym faktom. Zwłaszcza po śmierci Luny, może chyba tylko wtedy. Normalnie jestem zbyt pewny siebie i brawurowy, żeby chować się do mysiej nory z podkulonym ogonem. Lubię wyzwania, lubię pokonywać własne słabości, przesuwać granice. Mam jednak słabości, kto ich nie ma? Właśnie taką słabość wyzwalają we mnie słowa Dei. Chyba jestem zmęczony tym życiem na pół gwizdka, niby w Puddlemore, ale niby w Londynie. Chętnie ukryłbym się w mieszkaniu Dei i przeczekał ten etap pełen skołowania.
- Uważaj, bo jeszcze skorzystam – odpowiadam wesoło, jakby mimochodem. Czy będzie w stanie wychwycić, że naprawdę rozważam jej propozycję. Nie w kontekście, jaki sugeruje jej głos, ale w tym, w jakim jej potrzebuję. Wiem, że zrozumiałaby to w milczeniu, a nie rzuciła w krzyżowy ogień pytań. Pewne odpowiedzi należy przetrawić zanim zdoła się je wypowiedzieć na głos.
- Nie mogę mieć zamiaru, skoro już to zrobiłem – wzdycham cicho spoglądając nad jej głową w ścianę lasu w oddali. Czemu wszystko nie może być takie proste? Czemu nie mógłbym po prostu pokochać panienki Tsagairt? Przecież jest nam w swoim towarzystwie tak dobrze. Może czasem drzemy koty, a widujemy się średnio raz do roku, ale czy nie byłoby tak lepiej? Z kawałkiem żelastwa na placu, na odległość, ale jednak razem, ze świadomością posiadania, bliskością. Uprościłoby to tyle spraw, że aż to niesamowite. Serce nie jest niestety sługą. Ten organ posiada chyba własny, w dodatku bardzo głupiutki, mózg, który wybiera ścieżki zupełnie różne od tych, którymi podąża rozum. Może nie wszystkich, ale ja prowadzę zaciekły konflikt ze swoim i póki co przegrywam chyba jakieś trzy do dwóch. Nie mogę zrozumieć, dlaczego? Przecież z Dei wszystko jest proste, lubię jej bliskość, kojący zapach czy fakturę miękkich włosów, gdy zakładam ich ciemny kosmyk za ucho. No tak, proste życie byłoby nudne.
- Bałabyś się, że przegram czy bałabyś się o małżonka? – pytam unosząc brew ku górze, chociaż nie może tego zobaczyć, bo jej usta muskają odsłoniętą ponad koszulą szyję. Uśmiech wywołany tą wizją pryska, gdy słyszę jej pytanie. Ta odpowiedź chyba jeszcze nie wybrzmiała we mnie samym na tyle, żeby przeszła mi przez gardło. Wzdrygam się bezwiednie, gdy otacza mnie wieczorny zefir, bo nie jesteśmy już spleceni w uścisku, który pozwalał maskować mimikę twarzy. Skupione spojrzenie jej ciemnych oczu przenika mnie na wskroś i wiem, że moje skonfundowanie w dużej mierze odpowiedziało już za mnie.
- Ona prędzej wepchnęłaby mnie w twoje ramiona, żeby się mnie pozbyć – mamroczę niezadowolony. Nie chcę o niej myśleć. Proszę, nie psujmy tego wieczoru mówieniem o niej, bo od dłuższego czasu zapełnia mi ona każdy dzień. Nie mówię jednak ani słowa, bo wiem, że jeśli chcę z kimś o tym porozmawiać to Deirdre nadaje się do tego idealnie. – Musimy się kiedyś umówić poza tym malowniczym obrazkiem – mówię z krzywym uśmieszkiem. Tak, ta historia będzie wymagała o wiele więcej czasu i prywatności.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 22:06
Stałam wtulona w ramię Ignatiusa, wielkimi oczami obserwując to, co działo się wokół mnie. Choć zwykłam uważać się za osobę względnie towarzyską i otwartą, duże skupiska ludzi przytłaczały mnie, a nowe znajomości bardzo często ośmielały. Może zwłaszcza wtedy, gdy ktoś, kto nie był kobietą robił maślane oczy do mojego najlepszego przyjaciela. Coraz mocniej zaciskałam palce na jego ręce i wcale nie dlatego, że czułam się zagrożona - świat zaczynał wirować mi przed oczami. Głośne śmiechy dobiegające do moich uszu zdawały się rozsadzać od wewnątrz moją czaszkę, twarze Mathildy i Josepha stopniowo się rozmazywały. Nie mam pojęcia jak długo trwało to wszystko, miałam wrażenie, że ciągnęło się całymi godzinami, choć w rzeczywistości pewnie były to ułamki sekundy.
Ramię Prewetta szybko stało się moim jedynym oparciem, stłumione głosy nie docierały już do mojej głowy. Czerń, czerń zakryła wszystko.
A ja nawet nie miałam pojęcia, że właśnie osunęłam się bezwładnie na ziemię, niczym innym nie anonsując swojego omdlenia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zagajnik [odnośnik]02.11.15 22:11
Cassandra nie przedstawiła mnie mężczyźnie, który się obok niej plątał. Poczułem się z tym faktem nieco lepiej. Prawdopodobnie był obcy. Ta myśl wywołała we mnie irracjonalną potrzebę udowodnienia, że mam do kobiety większe prawa niż nieznajomy. Choć, co oczywiste, nie miałem żadnych. Chęć rywalizacji, która się we mnie obudziła, była jednak nie do przezwyciężenia. Sam fakt, że znałem Cassandrę przed całym przyjęciem nie był powodem, dla którego powinienem wdawać się w takie szczeniackie zabawy. Tak, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
Moje usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Kontrolowałem moją twarz w stopniu wręcz perfekcyjnym. Przez tyle czasu nie korzystałem z czegoś takiego jak mimika, że mięśnie zapomniały jak to jest poruszać się mimo woli. Każde zmarszczenie czoła, każdy grymas był świadomy. Moja twarz była doskonale kontrolowaną maską. I był to chyba jedyny powód, dla którego mogę być wdzięczny latom spędzonym za kratkami.
- Oczywiście, że jestem, nie mógłbym cię tu zostawić - w moim głosie brzmi lekkie rozbawienie. Kontrolowane równie skutecznie jak twarz. Przecież mnie tu nie potrzebujesz, prawda? Unoszę lekko brwi, pytając o bezkształtny kawałek wosku. Czyżby nie tylko małe dziewczynki lubiły się bawić w odczytywanie wróżb ze stopionej świecy? Musze cię kiedyś zapytać o to, co wiesz o czytaniu przyszłości. Na wróżbiarstwie raczej nikt cię tego nie nauczył. Tam nikt nikogo niczego nie nauczył. Ale przynajmniej można było się napić herbaty.
- Vitalij Karkarow - wyciągam rękę do nieznajomego zachowując miły wyraz twarzy, nie pozwalam nikomu dostrzec swojej niechęci do otaczających mnie ludzi. - Miło pana poznać, panie...?
Kurtuazyjne formułki chyba nigdy się nie zmienią. Człowiek znika na prawie trzydzieści lat, a gdy wraca wszyscy witają się w ten sam oklepany sposób. Jakby przenieść do naszych czasów jakiegoś czarodzieja z trzynastego wieku też umiałby się przywitać i pożegnać z każdym odpowiednio.
Fascynujące rozmyślania nad wiecznością grzecznościowych form przerwało mi pojawienie się kobiety. Była ode mnie dość daleko, nie widziała mnie, za to ja zauważyłem ją od razu. Nie zmieniła się aż tak przez te trzydzieści lat odkąd widzieliśmy się ostatnio. No proszę, tyle znajomych twarzy się nagle pojawiło. A bałem się, że nie będę nikogo znał. Może jednak ten świat nie jest całkiem dla mnie zamknięty? Może jeszcze znajdę gdzieś miejsce dla siebie i nawet sprawi mi to jakąś przyjemność. Wyraz mojej twarzy nie oddał stanu zadumy, w który popadłem. W dalszym ciągu spoglądałem na nieznajomego czekając na jego przedstawienie się, słuchając jego słów. W gruncie rzeczy myśli, które przeszły przez moją głowę nie zajęły wiele czasu, sekundy i ich ułamki, w których czekałem na dopełnienie rzeczonej kurtuazji.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.15 20:23
Mogło być lepiej. Uciążliwa myśl krąży w mej głowie, odbijając się co chwila i pozostawiając za sobą dźwięczące nieznośnie echo, gdy z krzywym uśmiechem na ustach pojawiam się na kolejnym dniu festiwalu. Mieliśmy się spotkać już wcześniej, mieliśmy te ciepłe, sierpniowe dni spędzić razem, pokazując się publicznie jako szczęśliwa para tuż przed ślubem, wpasowywać się doskonale w role młodych i zakochanych, jakby przecząc tradycji aranżowanych mariażów, beznamiętnych i wypranych z uczuć. Mogło być lepiej. Ale pierwszy dzień zakończył się dla mnie katastrofą, jeszcze zanim na dobre się zaczął i gdy zmuszony zostałem do szukania sposobów na wyładowanie zalewającej mnie gorącymi jak lawa falami złości, nie myślałem już wcale o szukaniu w tłumie swojej słodkiej narzeczonej. Mogło być lepiej. Ale nie będzie, skoro pozwalasz innym sączyć sobie jad do uszu.
Nie interesują mnie wcale wróżby, wiem przecież aż za dobrze, że skazany jestem na sukces. Podążam jednak w kierunku, w którym podekscytowani ludzie wylewają rozgrzany wosk i debatują nad znaczeniem kształtów, bo mam wrażenie, że jest to jedno z tych miejsc, w których panna Greengrass mogłaby się znaleźć, jednak zanim ją zauważam, raczej z czystej ciekawości niż wierzenia we wróżby, chwytam klucz i obserwuję uważnie zastygający w misie z wodą wosk. Oglądam odłowiony kształt bez śladu większego zainteresowania, interpretacji słucham tylko jednym uchem, wzrokiem już błądząc po okolicach stanowiska z tymi głupotami i na krótką chwilę moje usta rozciąga uśmiech, gdy dostrzegam Linette, by już po paru sekundach zmienić uśmiech w nieprzyjemny grymas, gdy moje spojrzenie pada na nikogo innego, jak na Cezara. Zaciskam nieco palce na woskowym kształcie, kierując swe kroki w kierunku owej uroczej dwójki i nawet nie spostrzegam, że pamiątka mojej wróżby zaczyna mi się kruszyć w dłoni.
- Linette, szukałem cię wczoraj, ale musieliśmy się tragicznie rozmijać. Wielka szkoda. - oświadczam z nutką wystudiowanego żalu w głosie w ramach przywitania, gdy znajduję się już wystarczająco blisko i nie podoba mi się ani trochę to, co widzę. - Cezarze, jestem niezmiernie wdzięczny za dotrzymanie towarzystwa mojej pięknej narzeczonej. - ale nie musisz już tego dłużej robić, bądź więc tak miły i zniknij.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.15 20:37
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością

'Wróżby' :
Zagajnik - Page 8 Olw8KL7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.15 21:02
Nie lubię tajemnic takich jakie wy mieliście – ukrywanie kobiet za moimi plecami, liczenie na to, że jak zamykam oczy i nie chcę widzieć zła świata całego to waszych zdrad również nie zobaczę. Przez pewien okres to rzeczywiście funkcjonowało prawidłowo, ale niczego nie da się ukryć na zawsze. Może tylko te sekrety między mną a Venus zostaną zabrane do grobu, chociaż ona już swoją miejscówkę pogrzebową wykopała, rozchylając kolanka zbyt często. Wy lubicie takie panny, ale za żony to byście takie cnotliwe chcieli, co mnie bawi strasznie, strasznie, strasznie bardzo, bo te płoche dziewice z kolei nudzą was szybko.
Patrzę smutnym wzrokiem na ciebie, Cezarze, co ty w ogóle do mnie mówisz. Nie widzę twojej twarzy już zbyt wyraźnie, oczy zaszły mi łzami, które jednak nie płyną. Nie chcę się zachować w ten sposób przy tobie. Tylko mógłbyś to mi milej powiedzieć. Później jeszcze każesz mi dorosnąć.
- Och – już chcę powiedzieć, że jak zacznę zabawiać się na boku jak wy to, czy zacznę wtedy być dorosła, ale znikąd pojawia się mój jeszcze narzeczony i już tylko słyszysz te ochy, a później czujesz, jak przybliżam się do ciebie i chyba z powrotem służysz mi ramieniem. - Wczoraj twój kuzyn, Samael dotrzymywał mi towarzystwa, nie musisz więc się martwić – nawet się do ciebie nie uśmiecham, Persie. - A teraz wybacz nam Perseuszu, ale musimy z Cezarem udać się niezwłocznie w pewne miejsce – już prawie mówię, że zupę mam na gazie. Może jednak przez te słowa zrozumiesz, że coś jest nie w porządku i nie chcę już do ciebie przychodzić, witać cię pocałunkami czy żebyś był dla mnie opoką albo kimkolwiek innym. Chyba w ogóle nie chce ciebie w moim życiu i mam nadzieję, że moi rodzice mnie posłuchają, a następnie rozwiążą umowę między naszymi rodami.
Linette Greengrass
Linette Greengrass
Zawód : kelnerka w imbryku
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
then love, love will tear us apart again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 8 Tumblr_mqmgkuZ8T01rhe069o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t671-linette-greengrass http://morsmordre.forumpolish.com/t890-moka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f125-wollongong-7-9 http://morsmordre.forumpolish.com/t1596-linette-greengrass
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.15 21:07
Odłożyłam kluczyk i wyłowiłam delikatnie z wody swoją tegoroczną wróżbę. Ciekawa byłam, ile lat nieszczęścia na mnie zsyłała, ale, ku mojemu zdziwieniu, to nie był ponurak. Ulżyło mi.
Doskonale znałam kształt ponuraka i wiele o nich czytałam. Podobnie było z tymi stworzeniami, które... To coś, co nie było ponurakiem, było smokiem...? Tak, myślałam. Czy ja dobrze patrzyłam? Raczej wątpiłam, by spadała na mnie taka oto wróżba, ale... Jeśli nic nie pokręciłam, to smok przypominał mi prawdopodobnie o walczeniu o swoje, nie bacząc na konsekwencje. Czyżbym miała oddać się ciemnej stronie życia i przestać przejmować tym, co się ze mną dzieje? Przestać przejmować się całym tym wilkołactwem, rodziną, narzeczeństwem...? – tak to mniej więcej widziałam.
Spojrzałam na Garretta, gdy usłyszałam jego głos skierowany do mnie. Myślałam, że zajęty jest zgadywaniem wróżb z Lyrą... Gdzie znów była Lyra?
Myślę, że to może być smok – potwierdziłam, uśmiechając się. Wiedziałam, że nie zrobię nic, co mogłoby mu przysporzyć problemów. Nie chciałam być problemem, przymykając oko na to przymusowe narzeczeństwa.
Smok zaś... Wiele czytałam o smokach, bo mój kuzyn się nimi zajmował i byłam ciekawa jego codzienności. Trochę mi o tym oczywiście opowiadał, ale i tak resztę wiedzy postanowiłam zdobyć na własną rękę.
A ty co tam ciekawego trzymasz? To jakiś... Pająk? Wróżbiarstwo nie należało do moich ulubionych przedmiotów szkolnych, ale, jeśli się nie mylę, będzie ci sprzyjać szczęście, pomyślność, coś w tym kierunku... Chyba. Znasz się lepiej na tym całym wróżeniu? I gdzie podziała się Lyra? – zapytałam, rozglądając się wokół. Czyżby była kotem, który wiecznie chodzi własnymi ścieżkami? To normalne i powinnam się do tego przyzwyczaić?
Ujęłam Garretta za rękę i odsunęłam się od mis, by zrobić miejsce innym. Teraz mogliśmy podyskutować o kształtach i kształcikach, właściwie o wszystkim ze wszystkimi. Tylko z kim? Nie widziałam na razie żadnej znajomej twarzy...
Na dziś są przewidziane jeszcze jakieś interesujące atrakcje? Wiesz coś o tym może? - zapytałam.
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Zagajnik - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.15 22:12
- Tak, będzie. Pojawię się również w meczu quiddicha wieńczącym festiwal. Jako obrońca. Może być zabawnie. - Ja taki mały, taki drobny, na TAKIEJ pozycji...nie miałem pojęcia, jak to się skończy. - A Pan się nie skusi na mecz skoro z Pana taki zagorzały pasjonat? Każdy może wziąć w nim udział. - Zachęcałem bo gra z kimś kto ceni sobie ten sport to jak wygrana na loterii. -  Jak na razie nic mi nie wiadomo by cokolwiek się zmieniło i...niestety nie rozwieję pańskich wątpliwości. Cudza prywata to nie moja - tej zasady staram się trzymać. - Zaserwowałem uprzejmy uśmiech numer trzy, nie chcąc by ta uwaga zabrzmiał zbyt opryskliwie. Nie lubiłem rozmawiać o nieobecnych. Nie lubiłem też plotek, a jako członek drużyny musiałem również zważać na swoje słowa po stokroć bardziej. Niestety mało co mnie interesowało poza quiddichem, toteż nie wiedziałem co można znaleźć w gazetach na temat mojego kapitana. Wolałem nie ryzykować, a zatem milczeć. Potem na szczęście temat już popłyną znanym mi korytem to też poczułem wiatr w żaglach. Przynajmniej dopóki Hazel wyjątkowo otwarcie nie za afiszowała się swoim przyjacielstwem z Ignusem. Ouch, pardon - najlepszym przyjacielstwem. Gest ten, choć nijak nie wyszedł z mej inicjatywy zakłopotał mnie na tyle, bym musiał szukać ratunku w ślepiach swej siostry. W tych jednak dostrzegłem wyłącznie spłoszenie i chęć ucieczki. Zabawne...jeszcze chwilę wcześniej sam jej słałem podobnie, gdy mi kazała uderzać w Ignusowe amory. Bóg jest jednak sprawiedliwy. Z myślą tą mi przyświecającą, miałem wręcz dziką ochotę parsknąć triumfalnie. Oświadczenie Hazel dotyczące jej przyjacielstwa z Samem popsuły mi szyki. Nie żebym się tego nie spodziewał, lecz...Tym razem sprawa tyczyła się bliskiego przyjacielstwa. Zmrużyłem więc ślepia i jeszcze raz zlustrowałem wczepioną w ramię Ignusa kobietę opowiadająca o bliskości ze Skamanderem vel psem na baby. I cóż...Moje życie wydało się nagle wyjątkowo łatwe, proste i przyjemne. Chociaż kto wie...może coś źle zrozumiałem z z powodu feralnej komplikacji gestów i przydomków, czy też mojej niewinnej nadinterpretacji wymieszanej z młodością. Odniosłem jednak wrażenie, że kobieta chwaliła się swymi oblubieńcami.
- Dużo masz, tych...przyjaciół - Zauważyłem trafnie. Potem zdałem sobie sprawę, że zauważyłem to na głos. Trwoga nawiedziła mój umysł. - W sensie to dobrze, w takiej pracy trzeba mieć wsparcie, jak największego grona osób. Więc jak go spotkasz możesz mu przypomnieć, że to chuchro co rozbija się na miotle to ciągle żyje i rad by było gdyby chociaż tyle wiedziało o nim.- Odniosłem wrażenie, że bohatersko wybrnąłem z sytuacji, jednocześnie przypominając sobie dlaczego tak bardzo nie lubiłem poznawać nowych osób w ten dość oficjalny sposób. Do tego moja siostra postanowiła dać nogę zostawiając mnie samego wśród obcych mi ludzi. Świetnie. Potem jak znajdę chwilkę sklecę jej order sadyzmu.
- A więc interesują Cię obrazy...- Porzuciłem formalizmy, które zaczęły przyprawiać mnie o migrenę. - Jeśli interesujesz się sztuką to mógłbym pokazać ci kilka ciekawych galerii na Pokątnej, przedstawić znajomych mi i godnych uwagi malarzy. Jest kilku młodych obiecujących. Bo może sam się nie zabawiam pędzlem to wiedzę posiadam. Mógłbym się nią podzielić. Przykładowo dziewiątego sierpnia? Jeśli miałbyś chwilę wolnego. - Ostatnie dwa zdania powiedziałem pewniej, tak, by wracająca z owocami siostra mogła je dosłyszeć. W końcu biedny Ignus nie mógł mieć pojęcia, że jest przedmiotem gry. Jednocześnie posłałem jej sugestywne spojrzenie, sugerujące, że wszystko idzie zgodnie z mym planem i że jeśli zostawi mnie po raz kolejny samego to nici z zakupów na jarmarkowych straganach na mój koszt. Tak, w końcu nie na darmo się mówi, że jedno spojrzenie momentami wyraża więcej niż tysiąc słów. Miałem nadzieję tylko nadzieję, że ma siostra nie odzwyczaiła się od słuchania.
- Uwaga! - Zerwałem się, widząc, jak partnerka Ignusa osuwa się na ziemię. Wiedziałem, jak ciężkie wówczas może wydać się ciało omdlewającego, więc pomogłem przyjacielowi mej siostry w uchronieniu jej przed testowaniem twardości ziemi.
- Przejdźmy może w bardziej ustronne miejsce. -Zasugerowałem, odsuwając się, gdy byłem pewny, że Ignus trzyma swą przyjaciółkę w pewnym objęciu. Kto wie, może tłumy, jak i towarzyszące temu ciężkie powietrze jej nie służyło?
Gość
Anonymous
Gość

Strona 8 z 30 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 19 ... 30  Next

Zagajnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach