Wydarzenia


Ekipa forum
Łąka przy plaży
AutorWiadomość
Łąka przy plaży [odnośnik]30.10.15 14:26
First topic message reminder :

Łąka przy plaży

Kwiecista łąka nieopodal wybrzeża upstrzona jest wszelkiego rodzaju wielobarwną roślinnością; od polnych stokrotek oraz skromnych chabrów, przez dziką różę aż po bzy, latem to miejsce aż nadyma się od piękna natury. Między kwiatami lawirują pszczoły, trzmiele oraz motyle o wzorzystych skrzydłach. Trudno oprzeć się urokowi tego miejsca, dlatego też czarodzieje zatrzymali je dla siebie i obłożyli zaklęciem odstraszającym mugoli.  

Tańce przy ogniskach

Każdego dnia po zmroku czarodzieje oddają się tańcom i świętowaniu przy rozpalanych w lesie i na plaży ogniskach. Dziewczęta bawią się z chłopcami, którzy wyłowili ich wianki, pojawiają się zakochane pary, młodzież, a także dojrzali czarodzieje chcący nasycić się świąteczną atmosferą. Grają sprowadzeni przez organizatorów muzycy, wielu utalentowanych czarodziejów przynosi też własne instrumenty, a co jakiś czas wszyscy obecni śpiewają wspólnie zaintonowane przyśpiewki. Przy ogniskach świętują też pary, które zawarły małżeństwa w chabrowym rytuale - dziewczęta we wiankach z chabrów wita się entuzjastycznie, oklaskami.
W trakcie festiwalu przy ogniskach panuje radosna atmosfera, sprzyjająca nawiązywaniu nowych znajomości. Czarodzieje chętnie dzielą się otwartym alkoholem lub poczęstunkiem, dziewczęta mogą niespodziewanie zostać porwane do tańca.

Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.

W lokacji można opcjonalnie rzucić kością k6, by odnieść się do sytuacji losowej:

sytuacje losowe:


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:07, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łąka przy plaży [odnośnik]25.09.18 20:24
4 sierpnia

Właściwie, to Tangie nie do końca chciała się zjawiać na Festiwalu Lata. Nie widziała w tym sensu. Kompletnie żadnego. Bo i jaki miała w nim odnaleźć? W pleceniu jakiś wianków z kwiatów na łąkach Weymouth. Ale Prim się uparła, że to niby jej pomoże. Ale Hagrid do końca nie wiedziała w czym miałoby to pomóc. Wolałaby pójść do ojca i posiedzieć razem z nim. Wyjawić mu swoje myśli i podzielić się obawami. Wmasować w skostniałe dłonie kolejne maści.
Ale popełniła błąd.
Gdzieś w tym paplaniu o wszystkim i o niczym, uciekła z jej ust informacja o Festiwalu. O tym, że jest, że Sprout każe jej iść, że obiecała jej fryzurę zrobić w której jej dobrze będzie i dobrać sukienkę, która niby miała pokreślić jej kształty. Ale Tangwystl nie sądziła, by miała jakiekolwiek kształty. Ale ojciec jasno dał jej do zrozumienia, że ma iść. Może i on sądził, że odnajdzie w Dorset miłość. Problem polegał a tym, że ona wcale jej nie chciała, nie szukała i nie potrzebowała. Ba! Nie miała nawet na nią czasu. Między wezwaniami aurorów, pisaniem raportów, wizytach w Mungu, pozostawało jej tylko trochę czasu na zjedzenie czegoś i sen, przed kolejnym dniem. A dni mijały nadzwyczaj szybko. Poru roku zmieniały się wolniej, ale i tak przychodziły niezauważenie. I nim się obejrzała mijał rok.
Ale obiecała - choć niechętnie - że pójdzie. Więc stała w pokoju Prim z dość ponurą miną słuchając, jak znajoma szczbiocze o kolorach. Pacnęła ją w dłoń, gdy zbliżyła się do niej, a raczej, gdy jej delikatna dłoń złapała pierwszy kosmyk włosów. Stając okoń na jakąkolwiek próbę podejścia do potarganej przez wiatr czupryny. Właściwie przez większość czasu wyglądała, jakby zapomniała rano się uczesać, a jej fryzurę ułożył wiatr. I czasem właśnie tak było. Nie miała czasu na tak trywialne rzeczy.
Wchodziła na łąkę marszcząc pokaźne brwi i rozglądając się wokół. Nie, kompletnie nie jej bajka. Ale nim chociaż pomyślała o próbie cichego wycofania się, dłoń Sprout zacisnęła się na jej nadgarstku chyba odgadując zamiar, który zrodził się w jej głowie. W końcu się poddała. Nie bardzo miała jak zwiać, gdy obserwowało ją bystre spojrzenie przyjaciółki. Westchnęła cierpiętniczo rozglądając się wokół siebie. Jak już miała pleść jakiś wianek, to - postanowiła sobie - zrobi to najlepiej jak umie.
Teraz potrzebowała tylko kwiatów.

+
Tangwystl Hagrid
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6463-tangwystl-hagrid https://www.morsmordre.net/t6471-ansuz#165284 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6472-skrytka-bankowa-nr-1634#165285 https://www.morsmordre.net/t6837-tangie-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]25.09.18 20:24
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - K' :
Łąka przy plaży - Page 15 TrAFKjz
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]25.09.18 20:40
Na początku wydawało jej się, że się przewidziała. Ale w końcu dostrzegła ją wyraźnie. Jaskółkę. A jakieś przeczucie, takie zwyczajnie niezwyczajne, kazało jej iść za nią. Z początku poruszała się tak jak reszta kobiet. Jednak nie odrywała spojrzenia od ptaka. Ufała mu, jej patronus przyjmował formę jednego z lotniczych mistrzów, lubiła je - ptaki, choć sma nie do końca wiedziała, czemu mocniej niż koty.
Ptak skręcił, a Tangie tylko chwilę zastanawiała się, czy pójść za nim. Szybko podjęła decyzję. Właściwie i tak nie spodziewała się dzisiaj niczego konkretnego. Ale ptaszyna nie wybrała łatwej drogi. Właściwie dość nieprzyjemnej. Z uporem przedzierała się przez grząski teren, krzew za krzewem. Uchnięte drzewa nie wygądały przyjemnie, ale nie zamierzała teraz zawracać. Wraz z kolejnym krokiem noga zapadła się po kostkę w bagnie. Zerknęła w dół lekko się krzywiąc. A potem zaśmiała się pod nosem, może rzeczywiście była dzikuską. Jednak i tak nie zawróciła. Tym samym skazując buty na ciężką bagienną śmierć. Jak i dół sukienki, którą pożyczyła jej Prim. Ale robiła to na własną odpowiedzialność!
Głos jakskółki zwrócił jej uwagę ponownie. Uniosła głowę, i dostrzegła ptaka, a pod ddrzewem na którym siedział piękny, okrutnie przepiękny kwiat paproci. Uśmiechnęła się sięgając po niego. Miała już dość kwiatów, by upleść wianek i nie sądziła, by ktoś jeszcze zdobył cos takiego jak ona.
Tak, chociaż tyle jej się dzisiaj udało. Wolała patrzeć na bilans zysków, niż strat, bo wiedziała, że nie uniknie ględzenia. Ale ona nie bała się ubrudzić, bo przecież brudne, można było wyczyścić. A zdobycie czegoś tak wspaniałego musiało mieć swoją cenę. No i miało, ale kto by się tam tym przejmował. Jakoś odrobinę mocniej zaczeło jej się na tych wiankach podobać. I nawet. Była niemal pewna, że jaskółka która ją tutaj przyprowadziła chwyciła wątłą gałązkę i to z nie zleciał odłamek spadającej gwiazdy, który wpadł prosto w jej dłonie. Obserwowała go przez chwilę by wrzucić do kieszeni. Podnieść się i ruszyć na wybrzeże z skończonym już wiankiem.

|zt
Tangwystl Hagrid
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6463-tangwystl-hagrid https://www.morsmordre.net/t6471-ansuz#165284 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6472-skrytka-bankowa-nr-1634#165285 https://www.morsmordre.net/t6837-tangie-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]29.09.18 3:18
Nie odnajdywała radości w dzisiejszej podróży do Weymouth, możliwe dlatego, że do całości wydarzenia podchodziła sceptycznie. Miała chociaż odpowiednio przyjemne towarzystwo, przynajmniej do czasu, gdy tematy nie spłynęły w kierunkach, które nie przynosiły jej ulgi, a jedynie stawiały w stan nadmiernej gotowości. Spięte palce coraz mocniej walczyły z plecionym wiankiem, gdy gałązki kwiatów, jakby nagle, całkowicie okrutnie, postanowiły zacząć stawiać opory. Zmarszczyła lekko brwi skupiając się całkiem na nich. Nie udzielała się zbyt wiele, zwłaszcza w temacie ciąży Evandry. Nie znała się na niej wcale, jednak cieszyła ją myśl, iż jej brat doczeka się pierwszego potomka.
Mogłaby zapewnić Evandrę, że jej sekrety są u nich bezpieczne, ale nie lubiła kłamać. A mimo, że nie ingerowała w to, w jaki sposób jej bratowa zajmowała się ciążą, to gdyby Tristan zapytał ją o cokolwiek nie zwlekałaby z odpowiedzią. To przed nim jedynym nie miała sekretów i jemu jedynemu była w stanie powiedzieć wszystko. Była mu wierna i lojalna.
W końcu się odezwała, może brzmiała ponuro, ale logiczny umysł i ciągłość wniosków nie potrafił jej nie wyjawić własnych myśli - zwłaszcza siostrom. Wiedziała, jaka jest większość dam. pogrążone w marzeniach i wyobrażeniach o wielkiej miłości, które wyciągały z romantycznych powieści, którymi się zaczytywały. Ona już od dziecka wolała woluminy mówiące o zwierzętach i badaniach, niźli zmyślone historie spisane na karty.
Lekki cień przemknął po twarzy Fanny, ale nie zamierzała wycofywać się z wypowiedzianych słów. Nigdy też nie szczędziła prawdy w kierunku siostry. Przeważnie rozumiały się jak nikt, jednak i między nimi zdarzały się spięcia.
- Dziękuję, moje drogie. Z pewnością macie rację. - odpowiedziała siostrom, posyłając w kierunku każdej łagodny, szczery, uśmiech. A przynajmniej właśnie w ten sposób się prezentujący. W ciągu lat na salonach udało jej się nauczyć odpowiedniej kontroli nad mimiką. Zerknęła na wianek Evandry. - Jest śliczny. - zgodziła się swobodnie. Przenosząc ponownie spojrzenie na swój splot kwiatów. Też kończyła. Odprowadziła spojrzeniem Evandrę, by wrócić do pracy i chwilę później się podnieść.
- Też już ruszę Fantine. - powiedziała spokojnie do siostry, podnosząc się z trawy. Przez kilka chwil zastanawiała się, czy nie skręcić gdzieś odrzucając pomysł puszczenia wianka. Zrezygnowała jedna z tego udając się na wybrzeże.

| zt


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]02.10.18 1:37
Było w Festiwalu Lata coś pięknego – kojarzącego się z beztroską i ciepłem, bezpieczną stałością jednego z najweselszych, uświęconych tradycją sierpniowych wydarzeń. Poddała się tej iluzji dość bezrefleksyjnie, błąkającego się na ustach uśmiechu nie zdołało przegnać nawet żywe przypomnienie ostatniej tragedii, które nawiedziło Verę w postaci znajomej z nieistniejących już korytarzy Ministerstwa. Widok panny Pinkstone pośród żywych podziałał na nią uspokajająco, była to kolejna twarz, do której przypisać mogła całkowitą pewność: że żyje, nie spłonęła, w widoczny sposób nie ucierpiała, a przecież nie o wszystkich dało się to powiedzieć. Wciągnięta w rozmowę, w którymś momencie straciła z oczu siostrę, ale wyjątkowo nie martwiła się o nią, przekonana, że spotkają się na wybrzeżu lub przy ogniskach. Odwiedzały to miejsce co roku, trudno byłoby prawdziwie zgubić się w Weymouth.
Co prawda nie przyszła tu z nadzieją na odmianę losu, zaskarbienie sobie szczęścia w miłości – życzyła tego szczęścia entuzjastycznej towarzyszce, opuszczającej ją w pośpiechu dla krzewu obsypanego całkiem urodziwym kwieciem – ale rytuał splatania wianków przyzwyczaiła się zaliczać w poczet tych miłych, nieszkodliwych i budzących pozytywne odczucia. Może nawet pewną wesołość, bo choć nie wzięła po matce talentów zielarskich, wianki nauczyła się splatać wcześnie i pomagała w tym zarówno Charlie, jak i Helen. Dobrze się tu czuła, nie wiązały jej zobowiązania, nie sprowadziła na łąkę konieczność pokazania się w towarzystwie. Gdyby było inaczej – z miejsca wykpiłaby się pracą, znajdując sobie powód, by zostać w Tower i nadać wiarygodności trzymanym na podorędziu wymówkom o braku czasu. Te zaś z każdą kolejną próbą przychodziły jej co raz łatwiej.
W zwiewnej, białej sukience w kwiatowe wzory, z rozpuszczonymi włosami, całą sobą chłonęła atmosferę radości i wyczekiwania. W planach na ten wieczór miała nie więcej niż zwyczajowe puszczenie wianka na wodę – z pewnością jednak potrzebowała do tego kwiatów. Pozwoliła wyminąć się grupce dziewcząt i ruszyła w kierunku, który wydał jej się najbardziej obiecujący.

+
Vera Leighton
Vera Leighton
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

Never hate your enemies.
It affects your judgment.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5958-vera-leighton https://www.morsmordre.net/t6046-listy-do-very https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-lavender-hill-48 https://www.morsmordre.net/t6045-skrytka-bankowa-nr-1480 https://www.morsmordre.net/t6605-vera-leighton#167815
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]02.10.18 1:37
The member 'Vera Leighton' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - K' :
Łąka przy plaży - Page 15 MohEnL9
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]03.10.18 21:47
Egoizm miała we krwi, a wychowanie na salonach arystokracji jedynie to pogłębiał. Najbardziej dbała o własne dobro i przede wszystkim interesowała ją ona sama, jednakże dobro rodziny także niezwykle leżało jej na sercu. Byli dla niej najważniejsi. Matka, Tristan, Melisande, a teraz także i Evandra, która po ślubie stała się częścią ich rodziny. Złe samopoczucie bratowej, jej ciążowe dolegliwości wzbudzały w niej szczere współczucie, a zarazem troskę.
- Być może to wina niekompetentnego uzdrowiciela, a nie eliksiru - odparła równie cicho, wciąż marszcząc brwi w zamyśleniu. Obiecać, że nie powie Tristanowi, nie mogła; to wobec niego pozostawała najbardziej lojalna i gdyby zaszła taka potrzeba, złamałaby dla niego obietnicę złożoną innym. Zwłaszcza, jeśli w grę wchodziło zdrowie Evandry i ich dziecka. Nie była świadoma, że problem lekarstwa tkwił w jego zapachu... Sądziła, że chora na serpentynę Evandra przywykła do specyfików leczniczych. Gorzkie lekarstwo działało wszak - ponoć - najlepiej.
Odetchnęła lekko, gdy temat kandydata do ręki starszej siostry i jej małżeństwa dobiegł końca; Melisande wyraźnie nie chciała o tym rozmawiać, a Fantine nie chciała działać jej na nerwy w tak pięknym dniu. Pragnęła ujrzeć na ustach siostry uśmiech i radość. Przerwała na kilka chwil plecenie wianka i sięgnęła do dłoni badaczki natury smoków, by ścisnąć ją lekko. Chciała, by Melisande czuła jej wsparcie - i zrozumienie.
- Niewątpliwie bardzo dobra - wymruczała z zadowoleniem Fanny, powracając d plecenia wianka. Przez te ploteczki robiła to zbyt leniwie, za wolno. Siostry ukończyły swe dzieła przed nią. Najpierw opuściła ją Evandra, którą pożegnała uśmiechem i życzeniem rozkosznego popołudnia z Tristanem, bo nie wątpiła, że to w jego dłoniach znajdzie się korona z bzów; a po chwili w ślad po niej ruszyła Melisande. Pożegnała ją nieco zaniepokojona. Nie tym, że wianek siostry dryfować będzie samotnie, ależ skąd; Melisande była wszak doskonałą partią.
Raczej tym, że śmiałek nie spełni jej wygórowanych oczekiwań i wzbudzi w niej niezadowolenie, a przez tradycję będzie musiała spędzić z nim popołudnie.
Westchnęła ciężko, przyśpieszając ruchy dłoni, a gdy ukończyła, podniosła się, otrzepała spódnicę z trawy i także podążyła w stronę wybrzeża, zaciekawiona, któremu szczęśliwcowi przyjdzie z nią dziś zatańczyć.

| zt


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]09.10.18 13:23
Zbieranie kwiatów nie należało do najlepszych rozrywek lady Fawley. Potrafiłaby wymienić co najmniej tuzin innych form spędzenia swojego wolnego czasu. Jak już jednak zdążyła się przekonać, w Anglii bardzo restrykcyjnie podchodzono do obowiązkowości pojawienia się na wydarzeniu przeznaczonym dla dam na wydaniu. Mając na uwadze tradycję, namowę rodziców i względnie sprzyjającą pogodę, ostatecznie pojawiła się na miejscu. Większość dam już dawno popędziła zdobyć najpiękniejsze okazy kwiatów. Blaithin założyła, że ich nabycie zależy nie tyle od czasu reakcji, co od szczęścia i spostrzegawczości. Dlatego, nieśpiesznie podążając przez łąkę, nie nadwyrężała swoich sił, pewna, że uda jej się jeszcze zerwać najlepsze z gatunków kwiatów, które miała oceniać wyłącznie pod kątem ich wyglądu, skoro na botanice wcale się nie znała. Podciągając wyjściową, spacerową suknię, mimo wszystko szeleściła jej rąbkiem o trawę pod stopami. Nie chciała przegapić żadnych roślin na swojej drodze, dlatego jej tempo odpowiadało skrupulatności z jaką obejmowała spojrzeniem łąkę. Skuszona dodatkowo szumem morza, zboczyła na chwilę z kursu, podążając wzdłuż linii brzegowej i sąsiadującej z nią łąki. Pomimo, że na samej polanie najpewniej znajdowało się najwięcej kwiatów, oprócz tego, jak zdążyła zauważyć, było też tam adekwatnie dużo dam. Pozostało jej wierzyć, że idąc tą stroną łąki, natknie się na niedocenioną przez innych roślinność, nadającą się później do splecienia z niej jednego wianka. Ta część terenu, z plażą obok, cieszyła oczy swoją atrakcyjnością, bryzą morską i wilgotnym powietrzem, jakie przywodziło na myśl znajomy zapach jezior z jej rodzimych stron. Dlatego nie mogła sobie odmówić chwilowego przystanięcia w miejscu i pogrążenia się w swoich myślach. Twarzą skierowaną do morza, chłonęła rześkie powietrze na skórze. To niosło ze sobą pokłady motywacji do dalszych poszukiwań kwiatów, pomimo, że na razie nie znalazła ani jednego, a przynajmniej nie takiego, który spełniałby jej wygórowane wymagania.
  Brzask z nad wody, ozdabiający ją różnokolorowymi refleksami, sprawiał, że widok, jaki miała przed sobą, trafiał w jej poczucie estetyki i potrzebę docenienia piękna, jakie prezentował jej świat. Uderzanie fal o brzeg przypominało jej poematy symfoniczne Césara Francka i choć przez chwilę jego brzmienie w jej umyśle odwodziło ją od celu jej schadzki po łące, w końcowym efekcie przepełniło ją natchnieniem do dalszej, na razie bezowocnej wędrówki.

+



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]09.10.18 13:23
The member 'Blaithin Fawley' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - K' :
Łąka przy plaży - Page 15 GtpF4sd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]09.10.18 14:21
  Ostatecznie podążyła za innymi pannami, odbijając od plaży, pozostawiając wzburzone fale za sobą. Ścieżka, jaką kroczyły, wydawała się skręcać bardzo często. Młode kobiety zaaferowane rozmową tak naprawdę wcale nie zwracały uwagi na zmieniającą się drogę. Blaithin z początku dołączyła do nich, ale szybko zdała sobie sprawę, że poruszony temat rozmów zupełnie jej nie porywał. Odłączając się od grupy, jedynie utrzymywała ich sylwetki w zasięgu swojego wzroku. Pobudzonych, żywych rozmów, prawiących o szlachcicach i szlachciankach nie sposób było nie usłyszeć nawet z tego dystansu, jaki dzielił ją od młodych kobiet, zbyt wątpliwych w swoim zachowaniu, aby określić ich mianem dam. Słuchała, wbrew temu czy chciała, o zawartych niedawno związkach małżeńskich, o tych planowanych i o skandalach. Wbrew pozorom mało w temacie rozmów było wspominek o konflikcie politycznym, niepokojących nastrojach społecznych i niebezpiecznych anomaliach, przed jakimi ostrzegała ją Cressida. Lady Fawley z zaskoczeniem musiała stwierdzić, że mając do wyboru te tematy, a błahe i przekoloryzowane opowiastki młodych podlotek, wolałaby porozmawiać o kwestiach wymagających większej trzeźwości umysłu i zorientowania. Chociaż doceniała modę, tradycję i kulturę, a jej prezencja, nie pozostawiała wcale wątpliwosci, że na owych trendach mody się znała, prowadzenie trywialnych rozmów na jej temat i rozsiewanie najgorętszych plotek, pozostawało daleko poza poziomem dumnej arystokracji. Nie musiała ani podkreślać swojego tytułu, ani znieważać innym, żeby poczuć się lepiej, ani tym bardziej prawić o innych, żeby udowodnić swoje obycie. Czuła się wystarczająco dobrze sama ze sobą i swoim stanowiskiem, żeby nie musieć tego podkreślać przed sobą i innymi.
  Z tą myślą, kiedy nadarzyła się okazja, a jej ostre spojrzenie wyłapało ścieżkę, jaką z jakiegoś powodu wszystkie panie ominęły, Blaithin odbiła w jej kierunku. Wkraczając pomiędzy paprocie, powoli obserwowała zmiany w roślinności. Powszechne, łatwo dostępne kwiaty, powoli ustępowały miejsca dzwonkom w pięknym odcieniu fioletu, białym płatkom kwiatów owocowych i bladoróżowym goździkom. Jak podejrzewała, było to połączenie na tyle intrygujące i kompletne, że spleciony z tych kwiatów wianek mógłby stanowić dobrą pokusę dla mężczyzn, którzy mieliby go wyłowić. Zbierając odpowiednią ilość kwiatów, wianek plotąc bezpośrednio ze świeżo zerwanych łodyżek, uznała, że natura ich zerwania stworzy najlepszą kompozycję. Sięgając akurat po kolejnego goździka, wyślizgując się spomiędzy liści, przybrudzony kamień opadł z szelestem na glebę. Korzystając z wcześniej podarowanej ci chusty z włosia jednorożca, przetarłaś jego grzbiet, obserwując jak spod materiału wyłania się piękny pomarańcz, skrywający w swoim wnętrzu pazur zwierzęcia. Podobne piękne kamienie widziała wcześniej na jarmarku, wyposażone w rdzeń z pazura gryfa. Dlatego postanowiła go zachować, jako dodatkową zdobyczną z plecionych wianków.
  Podsumowując, zbieranie kwiatów uznała za owocne. Z pełnym usatysfakcjonowaniem mogła wybrać się na wybrzeże.

| zt (Wybrzeże)



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]13.10.18 22:37

4 sierpnia

Nie wiedziała, dlaczego pojawiła się właśnie na łące. Chociaż w sumie to wiedziała, ale nie o to chodziło. Nogi przywiodły ją właśnie z daleka od atrakcji, które serwował Festiwal Lata, a w towarzystwie przystojnego pana smokologa nawet nie patrzyła, w którą stronę zmierzała. Roześmiana w zwiewnej sukience w kropki pozwalała, by nogi niosły ją przed siebie, a rozpięty płaszczyk w modrowym kolorze powiewał na podmuchach wiatru. Stawiała radośnie krok za krokiem, nie bojąc się przeskakiwać, podbiegać, tańczyć i przyciągać tym samym spojrzeń wielu osób. Czy to uśmiechających się pod nosami, czy zniesmaczonych bez przyczyny jej zachowaniem. Było zbyt wiele bodźców, by czuła się zaszokowana, ograniczona czy niechciana. Zresztą nie była tym typem człowieka, by skupiać się na takich nieistotnych elementach. Lub ich w ogóle dostrzegać i rejestrować. Obraz wojny, który widziała w Rumunii, a także po powrocie do Anglii nie zrujnował jednak jej światopoglądu i podejścia do życia. Wręcz przeciwnie. Doznając, odszukując piękno w pozornych zgliszczach upewniła się jedynie w fakcie, że one istniały i istnieć miały. Nawet gdy świat chylił się ku upadkowi i był na krawędzi egzystencji. Naiwna i oderwana od realizmu, jakim wyróżniali się pozostali członkowie społeczeństwa, nie przyjmowała myśli o tym, że źle się działo. Widziała tylko radość. Radość z tego, że wciąż jej bliscy żyli, że mogli cieszyć się wspaniałym latem, że spotykała nowych ludzi, z którymi nawiązywała kontakt. Właśnie tutaj, w Weymouth czuła się jak ryba w wodzie. Przypominająca bardziej dziecko niż dorosłą kobietę lawirowała między tłumem, raz po raz gubiąc swojego towarzysza, aż w końcu mężczyzna zawieruszył się doszczętnie, jednak Steffy nie czuła się wcale samotna. Czy porzucona. Być może Luca znów miał ją odnaleźć za jakiś czas, a być może ich ścieżki rozeszły się właśnie w tym nieuchwytnym dla jej pamięci momencie? Jeśli mieli się jeszcze spotkać, na pewno mieli to zrobić! Ich rozmowa dotycząca rezerwatów latających potworów była niezwykle interesująca, chociaż Skamander bardziej zwracała uwagę na niebieskie oczy opiekuna smoków niż treść. Były tak piękne, pełne spokoju i zrozumienia... Gdyby miała kartkę i pióro, zaraz zaczęłaby je opisywać, nie chcąc stracić weny i uczucia lekkości, które towarzyszyło jej w tym momencie. Uwielbiała mężczyzn. Uwielbiała obserwować ich zachowanie i dostrzegać, że sami czerpali przyjemność ze spędzania z nią czasu. Każdego postrzegała jako intrygującą jednostkę, lecz nigdy jako potencjalnego partnera. A może to robiła? Zaśmiała się w głos sama do siebie, przeskakując leżący na drodze kamień i, nie wyjmując dłoni z kieszeni płaszczyka, pohasała w głąb łąki niedaleko plaży. Pełna delikatnych oznak pełni lata czekała na kobiety, które napływały z każdej strony, by móc samej sięgnąć po upragnione materiały na wianek. Steffy nawet nie wiedziała, że coś takiego miało mieć właśnie tego dnia miejsce, ale najwidoczniej trafiła tu nie bez przyczyny. Kochała kwiaty, mimo że kompletnie nie umiała rozróżnić ich gatunków, bo będąc zakałą zielarstwa, nie można było nagle przestać nią być. Ale nie obchodziło ją to, skoro mogła powiedzieć Jakie śliczne! i szczebiotać w najlepsze nad kolorkiem rośliny. Nie była skomplikowaną osobą, a jej dziecinność i prostolinijność aż biły po oczach. Niektórych to intrygowało, innych odrzucało lub wręcz irytowało, ale co ona mogła na to poradzić? Szczególnie, gdy nie widziała złych emocji u ludzi, przełamując pewien stereotyp współczesnej kobiety. Zaściankowość zdecydowanie nie leżała w jej kompetencjach, a właśnie otwartość, przekraczanie granic, odkrywanie świata. Bo przecież z plecakiem szła przez obcy kraj i pukała do nieznanych sobie domów, gdzie mieszkali ludzie władający językiem trudnym. Czasem wręcz nie do rozszyfrowania. Pracowała przy garborogach, co z jej gabarytami i płcią było uznawane za śmieszne. Wykraczała, patrzyła dalej, nie bojąc się konsekwencji. Chciała i korzystała ze świata, który jej tyle dobrego dawał. A teraz trafiła właśnie tu i to w dniu plecenia wianków. Wyciągnęła dłoń z kieszeni i szła, sunąc palcami po płatkach mijanych kwiatów, rozkoszując się ich delikatnością. Lubiła obracać się pięknymi, często tylko dla niej, rzeczami. Oczarowana otoczeniem z przymkniętymi oczami i twarzą wystawioną do słońca nawet nie zauważyła, że właśnie weszła komuś w drogę.
Steffy Skamander
Steffy Skamander
Zawód : podróżniczka, opiekunka jednorożców
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Under water
Time is standing still
You're the treasure
Dive down deeper still
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6555-steffy-skamander#167283 https://www.morsmordre.net/t6615-bellerofont#168257 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6567-skrytka-bankowa-nr-1660#167467 https://www.morsmordre.net/t6568-steffy-skamander#167469
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]14.10.18 15:42
Odwiedzanie całą rodziną jarmarku było miłą, letnią tradycją. Cecily nie miała nic przeciwko spędzaniu czasu z rodzicami, zwłaszcza że ostatnimi czasy widywali się dużo rzadziej niż za czasów jej stażu. Wraz z nowym stanowiskiem przybyło również obowiązków, a doba wciąż miała tyle samo godzin i nic tego nie zmieniło. Dlatego właśnie zamiast siedzenia w domowym ogródku, Sabrina i Rawdon zaproponowali rozrywkę, jaką dobrze wspominała z czasów wakacyjnych powrotów po ciężkim roku nauki w Hogwarcie. Wszystko to brzmiało na wręcz idealnie spędzony dzień, ale skwaszona mina Cecylii dosyć jasno ukazywała wątpliwości dziewczyny. Oczywiście że musieli zawlec ją na wianki, jakżeby inaczej. Matka, odkąd jej córka skończyła piętnaście lat, rok rocznie zachęcała do zbierania kwiatów, a następnie rzucania ich w odmęty morza. Cecylia nigdy nie przyznała się do tego przed nikim, ale za pierwszym razem nie mogła opanować drżenia rąk z podekscytowania. Jako jedna z pierwszych dobiegła do pola, zabrała się za zbieranie najładniejszych okazów, dorodnych kwiatów o soczystych kolorach i mieszała je ze źdźbłami świeżej trawy. Co prawda rękodzieło nie szło jej najlepiej, ale specjalnie na okazję obchodów Festiwalu Lata ćwiczyła zielne sploty jeszcze zanim ogłoszono zabawę. Czemu się w końcu dziwić? Cecily jak każda dziewczyna marzyła o wyłowieniu wianka przez przystojnego chłopaka, z którym dodatkowo mogłaby trochę potańczyć i spędzić czas. Oczywiście, w przeciwieństwie do swoich koleżanek nie trajkotała o tym bez przerwy, przez ostatnie pół roku. Czasami tylko, w zaciszu pokoju zastanawiała się jak to jest być tą piękną, która bez problemu przyciąga zainteresowanie innych. W każdym razie, w niedługim odstępie czasu wianek był gotowy do rzucenia i mała Cecylia wraz z resztą stanęła bosymi stopami na plaży. Wyszeptała tylko kilka próśb i jak najdelikatniej puściła go na spienione lekko fale. Hagrid marszczy brwi na wspomnienie tamtego momentu, jednocześnie pochylając się, by zerwać kilka maków. Czekała dobre kilka godzin. Najpierw na stojąco, potem przysiadła trochę dalej od brzegu, by nie musieć przyglądać się szczebioczącym do swoich wybranków pannom. Nie trzeba wyjaśniać, że nikt nie złowił jej wianka. Musiała wrócić do domu z hardą miną, tłumacząc Sabrinie jak głupia to tradycja i jak nie zamierza nigdy brać w niej udziału. Najwyraźniej zrobiła to na tyle dobrze, że matka niczego się nie domyśliła, a zamiast tego przez następne lata uporczywie zachęcała córkę do udziału w zabawie.
Nie miała pojęcia czemu tym razem dała się namówić na to. Może zwyczajnie miała dosyć ciągłych próśb i narzekań? A może, gdzieś w głębi, wciąż tlił się promyczek nadziei, że tym razem będzie inaczej. Głupia. Pomyślała o sobie, w złości zrywając kolejny kwiat. Zatopiona we własnych myślach, nawet nie zwróciła uwagi na wesoło kręcącą się po łące Steffy. Słyszała tylko gdzieś w tyle głowy jej westchnienia podziwu wobec piękna różnokolorowych pąków, ale zajęta własnymi sprawami nie zwracała na to większej uwagi. Właśnie pochylała się kolejny raz, kiedyś ktoś zahaczył butem o skrawek jej lekkiego płaszcza i pociągnął czarnowłosą na ziemię. Na szczęście rozsypała się tylko ta część kwiatów, która jeszcze nie została wpleciona do wianka.
- Hej! – Zakrzyknęła, lekko zdziwiona całą sytuacją. Zerknęła w górę, mrużąc oczy od słonecznych promieni, by przyjrzeć się sprawcy wypadku. – Cholibka, może uważaj trochę pod nogi, co? – Zanim się zastanowiła z jej ust wyleciało niegrzeczne pytanie. Biedna Steffy, zupełnie nieświadoma tego, jakie wspomnienia wywołuje łączka w Cecily, wpakowała się prosto w podirytowaną paszczę smoka.


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]16.10.18 8:24
Miłostki... To właśnie było głównym tematem Festiwalu Lata i jako urodzona dziennikarka, Steffy słuchała z rozwagą i wyciągała wnioski. Nie zawsze ktoś mówił jej to wprost, ale lawirując w takim tłumie ciężko było nie słyszeć rozmów innych osób. Miała otwarte oczy i uszy, chociaż nie pisała żadnego artykułu. Zrezygnowała z pracy w Proroku Codziennym na rzecz tej w rezerwacie jednorożców, lecz nie oznaczało to, że tak prędko zapomniała o swoich nawykach. Lubiła obserwować. Lubiła patrzeć na ludzi i dopowiadać sobie historię do ich zachowania, wyglądu, gestów, mimiki. Pobyt w Rumunii i pisanie o tamtejszym społeczeństwie sprawiło, że nauczyła się być zaskakiwana. Bo w końcu opowieści, które czasem wymyślała nijak miały się do prawdziwych zdarzeń dotykających konkretną jednostkę. Do Luci, opiekuna smoków już miała też zarys, lecz nie odważyła się powiedzieć o tym na głos. Zresztą nie było czasu. Wszystko tu było piękne, a w jego towarzystwie ciężko było się skupić. Czy w takim razie był potomkiem prostego czarodzieja i pięknej wili? Ich związek oczywiście był utrzymywany w sekrecie, bo kapryśna istota została wypatrzona podczas kąpieli w jeziorze przez wielkiego lorda, który zapałał do niej pożądaniem tak wielkim, że obiecał jej złote góry, byle tylko wyszła za niego za mąż. Wila kochająca innego ku zgrozie zgodziła się, wiedząc, że nosząc w łonie potomka bez ślubu, zostanie odrzucona przez innych. Dlaczego nie wyszła za ojca Luci? Co było dalej? Do tego Steffy jeszcze nie doszła w swoich romantycznych rozważaniach, bo właśnie wpadła na schowaną wśród kwiatów panne Hagrid, której boleśnie przerwała marzenia. - Ojej! - wyrwało się jej i zanim wyciągnęła ręce, by pomóc zatrzymać upadek na ziemię nieznajomej, bujnięcie pociągnęło również i ją. Oparła się boleśnie na kolanach i dłoniach, czując w nadgarstkach nieprzyjemne pieczenie, ale nie sprawiło to bynajmniej, by szczególnie się sobą przejęła. Zza potarganej grzywki spojrzała na ofiarę swojego gapiostwa i zaraz potrząsnęła głową, by pozbyć się włosów z twarzy. - Wybacz, ale kompletnie cię nie widziałam. Rozmarzyłam się - dodała bezpośrednio, cofając na dłoniach, by oprzeć pupę na piętach i przez moment tak właśnie siedzieć, nie wystając zbyt wiele ponad rosnące dokoła rośliny. - Mam nadzieję, że nic ci nie jest - zareagowała żywo, oglądając postać Cecily jakby chciała dopatrzeć się czegoś, co sprawiałoby jej towarzyszce dyskomfort. Gdy jednak niczego takiego nie znalazła, odetchnęła, dmuchając na pozostałą na czole grzywkę i wyciągnęła dłoń w uśmiechu. - Steffy. Miło mi cię poznać - przedstawiła się z szerokim uśmiechem. To była właśnie Skamander. Nie myślała o tym, że Cecily mogła nie chcieć się z nią zadawać lub była tak zła, że wyśmieje zachowanie niziutkiej panny. Hagrid mogła przecież wstać i odejść. Jeszcze trochę a dawna felietonistka miała wytwarzać opowieść również i dla niej. Bo co mogła tu robić? Skryta przed wzrokiem wszystkich? Otoczona jedynie bujną roślinnością z płatkami pachnących kwiatów oraz traw w dłoniach? Plotła wianek dla ukochanego? A może zamierzała oddać go morskim falom, mając w myślach postać zamorskiego żeglarza, który pojawił się w Anglii tylko raz, lecz skradł jej serce? Steffy westchnęła rozmarzona , już wczuwając się w klimat swojej opowiastki. Rozejrzała się po grasujących w oddali samotnych kobietach, które zrywały kwiaty czasami aż walcząc o swoje miejsce lub biegnąc do upragnionego. W okolicy Celki i Steffy nie było nikogo, a najbliższe jednostki dobiegłyby do nich po kilku minutach. W tych wielkich sukienkach ze stelażem pod spodem niektóre z nich wyglądały przezabawnie i Skamander nie mogła powstrzymać cichego śmiechu, który został wynikiem tego rozbawienia. Nie zamierzając trzymać tego dla siebie, wskazała Hagrid jedno stronę wymownym spojrzeniem i dodała:
- Dobrze, że nie miałaś takiej sukienki, bo wierciłabyś się jak żuczek na plecach i potrzeba by wzywać pogotowie. - Oczywiście, że nie miała w intencji obrażenia nieznajomej sobie dziewczyny i żadne z tych słów nie było zakrapiane sarkazmem bądź ironią. Ot, po prostu zabawna wizja.
Steffy Skamander
Steffy Skamander
Zawód : podróżniczka, opiekunka jednorożców
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Under water
Time is standing still
You're the treasure
Dive down deeper still
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6555-steffy-skamander#167283 https://www.morsmordre.net/t6615-bellerofont#168257 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6567-skrytka-bankowa-nr-1660#167467 https://www.morsmordre.net/t6568-steffy-skamander#167469
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]19.10.18 21:20
Zmrużyła podejrzliwie oczy, wpatrując się w Steffy jak w jakiś nienaturalny okaz bliskiego wymarciu zwierzęcia. Ze swoją zmierzwioną grzywką już wyglądała  niepoważnie, a dodając komentarz o żuku, zupełnie zdekoncentrowała Hagrid.
- Przecież nawet jakbym upadła na plecy dałabym radę wstać sama, bez pomocy żuka, ani tym bardziej pogotowia. – Automatycznie zaprzeczyła słowom Skamander, wyobraziwszy sobie własną wściekłość, gdyby ktoś wezwał ich ekipę do podnoszenia siebie samego z ziemi. Absurd. Cecily  obruszenie nie skupiła jednak na tym jednym zdaniu, ale poprzednim komentarzu kobiety. Czy doprawdy była aż tak niezauważalna dla innych, że bez problemu ludzie mogli wejść w nią jak w ścianę na peronie 9 i ¾? Wstając z trawy, z zażenowaniem próbowała schować zerbany bukiet marnych kwiatów za siebie, sama do końca nie wiedząc czego się tutaj wstydzić. Przecież jak każda inna miała prawo to zrobić, czemu więc Cily czuła jakby zaraz miała oszukać nie tylko swoje nadzieje, ale też w dodatku zrobić to na oczach obcej. Przyjrzała się tamtej jeszcze raz, powoli lustrując jej delikatną, kobiecą sylwetkę. Steffy, w porównaniu do wzrostu Cecily była uroczym krasnalkiem. Ta to na pewno miała powodzenie u mężczyzn. Istotnie dziewczyna wyglądała na taką, której wianek zostałby podniesiony jeszcze zanim piana morza porządnie by go zmoczyła. Po chwili wahania uścisnęła wyciągniętą doń dłoń.
- Cecily Hagrid... – Zmarszczyła brwi, przetwarzając informacje w mózgu. Sabrina lubiła czytać Proroka Codziennego, toteż jej córce zdarzało się odgrzebywać starsze egzemplarze przy powrotach do domu i wyłapywać najciekawsze artykuły, możliwie jak najmniej mijające się z prawdą, czy też przeinaczone wedle panujących nastrojów politycznych, czy mody. Do takich felietonów należały właśnie podróżnicze opowieści Skamander, zawsze ujmujące pannę Hagrid lekkością pióra i wciągającym stylem, dającym poczuć się czytelnikom zupełnie niczym świadkowie tych wspaniałych wędrówek.
- Steffy, Steffy Skamander? Czytywałam z rodziną twoje felietony do Proroka? Ach szczególnie podobał mi się ten, kiedy odwiedzi...- Przerwała zawstydzona tym jak wiele entuzjazmu okazała przypadkowo spotkanej, już byłej dziennikarce. Cóż, nic na to nie mogła poradzić, a takie sytuacje zdarzały się częściej, niż Cecil lubiła przyznać. Zwyczajnie, jeśli coś ją interesowało, poświęcała temu dużo swojej uwagi i ciepłych uczuć. Od dziecka marzyła, że w przyszłości weźmie udział w dalekich wyprawach. Nie bała się ani podróżowania, ani świadomości przebywania daleko od rodzinnego Gloucestershire, mimo iż często zdarzało się odczuwać dziewczynie lekką tęsknotę za rodziną. Nieważne jednak jak silna, tęsknota nie mogła się mierzyć z perspektywą przygody, jaką niosłyby dalekie wędrówki. Nie, żeby kiedyś faktycznie się na nie odważyła. Cecily zazwyczaj stąpała twardo po ziemi i mierzyła zamiary na swoje możliwości, a wziąwszy pod uwagę własne pochodzenie, wiek, oraz ciężko zapracowane stanowisko, niewiele miejsca pozostawało na realizację innych marzeń. Właściwie to przywykła już do tej świadomości. I tylko czasami, w momentach takich jak te, gdy spotykała lub słyszała o osobach robiących tak wiele ciekawych rzeczy, jak panienka Skamander, serce wielkouchej odrobinę trzęsło się, przypominając o pogrzebanych wraz z wiekiem dziecięcym, marzeniami. Weźmy takie zamążpójście. Gdyby Hagrid była szlachcianką, już dawno temu jej dłoń byłaby przyobiecana jakiemuś nieszczęśnikowi, który wyobrażał sobie ślub z wymuskaną ślicznotką, a zamiast tego dostał... Cóż ją. Na szczęście Hagridowie wyznawali szczególnie luźne podejście do relacji międzyludzkich. Zwłaszcza ojciec wierzył, iż miłość to uczucie, które powinno po prostu się czuć. Zabawne wyznanie, jak na kogoś, kto zakochał się w nieco butnej Rinehartównej, ale chyba zarazem to stanowiło najlepszy przykład jego wyznania. Nie masz wpływu na uczucia, to się wie, od momentu dy spotkasz tamtą osobę po raz pierwszy. Wiesz już, że chciałabyś spędzić z nią całe życie. Cecylia nigdy nie doświadczyła przeżycia nawet bliskiego zauroczeniu, ale bardziej od własnego zakochania się interesowało ją prawdopodobieństwo, że inny człowiek mógłby potencjalnie poczuć do niej to, co popchnęło Rawdona do szaleństwa jakim był ożenek z Sabriną. Prawdziwa, żywa miłość.
[bylobrzydkobedzieladnie]

+


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps


Ostatnio zmieniony przez Cecily Hagrid dnia 19.10.18 21:24, w całości zmieniany 1 raz
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]19.10.18 21:20
The member 'Cecily Hagrid' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - K' :
Łąka przy plaży - Page 15 WTmOaIN
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 15 z 27 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 21 ... 27  Next

Łąka przy plaży
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach