Wydarzenia


Ekipa forum
Łąka przy plaży
AutorWiadomość
Łąka przy plaży [odnośnik]30.10.15 14:26
First topic message reminder :

Łąka przy plaży

Kwiecista łąka nieopodal wybrzeża upstrzona jest wszelkiego rodzaju wielobarwną roślinnością; od polnych stokrotek oraz skromnych chabrów, przez dziką różę aż po bzy, latem to miejsce aż nadyma się od piękna natury. Między kwiatami lawirują pszczoły, trzmiele oraz motyle o wzorzystych skrzydłach. Trudno oprzeć się urokowi tego miejsca, dlatego też czarodzieje zatrzymali je dla siebie i obłożyli zaklęciem odstraszającym mugoli.  

Tańce przy ogniskach

Każdego dnia po zmroku czarodzieje oddają się tańcom i świętowaniu przy rozpalanych w lesie i na plaży ogniskach. Dziewczęta bawią się z chłopcami, którzy wyłowili ich wianki, pojawiają się zakochane pary, młodzież, a także dojrzali czarodzieje chcący nasycić się świąteczną atmosferą. Grają sprowadzeni przez organizatorów muzycy, wielu utalentowanych czarodziejów przynosi też własne instrumenty, a co jakiś czas wszyscy obecni śpiewają wspólnie zaintonowane przyśpiewki. Przy ogniskach świętują też pary, które zawarły małżeństwa w chabrowym rytuale - dziewczęta we wiankach z chabrów wita się entuzjastycznie, oklaskami.
W trakcie festiwalu przy ogniskach panuje radosna atmosfera, sprzyjająca nawiązywaniu nowych znajomości. Czarodzieje chętnie dzielą się otwartym alkoholem lub poczęstunkiem, dziewczęta mogą niespodziewanie zostać porwane do tańca.

Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.

W lokacji można opcjonalnie rzucić kością k6, by odnieść się do sytuacji losowej:

sytuacje losowe:


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:07, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łąka przy plaży [odnośnik]19.10.18 21:59
- Ja bym nie dała. Nie w tym szkielecie - odparła dalej rozbawiona w najlepsze Skamander, nie przyuważając zmarszczonych brwi Cecily. Wizja kotłowania się na ziemi była naprawdę cudaczna, a wszystko co takie było, bawiło Steffy. Być może była dziecinna lub niedojrzała, ale czemu by w sumie miała taka być? Przecież nie było to nic złego! Każdy był inny i to było piękne - dostrzeganie i uczenie się od siebie nawzajem. Gdyby nie była tak otwarta, nie zwiedziłaby Rumunii i to na własnych nogach! Bałaby się zapukać w nieznane drzwi i zostałaby kompletnie sama ze swoim strachem oraz niedolą. Ale nic z tego! Pruła naprzód bez względu na wszystko dokoła i świetnie sobie radziła. Oczywiście, że nie było prosto, bo przecież łamany rumuński w jej wykonaniu był okropny i rodowici mieszkańcy mówili jej to wprost. Do teraz w jej głowie pojawiał się obraz dawnego gospodarza oraz mentora zarazem, który fukał na nią za każdym razem, gdy popełniła błąd i nie zamierzał powtarzać drugi raz tego samego. To nauczy cię uwagi, roztrzepana dziewucho!, krzyczał, a Steffy jedynie wzdychała do siebie w duchu. Rozczulały ją te wspomnienia, bo tamta wioska, tamci ludzi byli niesamowici i stali się dla niej drugim domem, do którego uwielbiała wracać. Tak odmienni od jej statycznych rodziców, nie bali się brać z życia garściami, żyjąc wokół natury i pozwalając na to, by ona się nimi również zajmowała. Garborogi były cennym źródłem ingrediencji, puszki pigmejskie rozrywką i atrakcją, ale również i kochanymi pupilkami, które łaskotały twarz swoim miękkim futerkiem. Stefcia uwielbiała zasypiać, mając na poduszce co najmniej kilka z nich, bo dzięki temu jej sny były pełne piękna i słodkości. Nie wiedziała jak to się działo, ale działało! A jeśli działało oznaczało, że było dobre. Uwielbiała mieć dokoła siebie podobnych ludzi, przedmioty, zwierzęta. Nic dziwnego, że już jako mała dziewczynka zapałała wyjątkową miłością do jednorożców, które jako stworzenia słynące z legendarnego umiłowania czystości oraz ideały nieskalania, ufały jedynie podobnym osobom. Rozmowa kwalifikacyjna nie była może zbyt przyjemna, bo pytania o jej sprawy prywatne mogłyby się komuś nie podobać, a gdy spytano ją o to czy dzieli z kimś łoże nocą, zachichotała. Delikatnie speszona, ale tylko delikatnie. Bo przecież to było cudaczne myśleć o tym, że zrobiłaby coś podobnego! Nie była żadną cnotką, ale przecież miała zaledwie dwadzieścia siedem lat, cały świat do zwiedzenia - mężczyźni nie zajmowali jej głowy w ten sposób. Owszem, lubiła ich towarzystwo i uwagę, lecz nic więcej. Nie spotkała zresztą odpowiedniego człowieka, by myśleć o nim inaczej niż w kwestii sennych marzeń i wymyślania historyjek. Równie szybko co zakręcali się dokoła niej, znikali nie tylko z otoczenia, lecz również i umysłu Skamander. Posiadając idealnych kuzynów, miała jakiś swój wzorzec i podświadomie się go trzymała. I od strony Lupinów oraz rodziny taty posiadała wielu krewnych, którzy odznaczali się charyzmą, odwagą, poświęceniem. W spotykanych na swej drodze mężczyznach wciąż widziała chłopców, z którymi przyjemnie było poflirtować. Na standardy rodzin szlacheckich była już starą panną, lecz patrząc na intensywne życie byłej dziennikarki, nie można było powiedzieć, by marnowała ten czas. Doświadczenie, które zdobyła, obycie kulturowe, obcowanie z tak przeróżnymi ludźmi musiało robić wrażenie. A przynajmniej na osobach, które również marzyły o podobnych przygodach i nie widziały nic złego w wędrówce samotnej kobiety. - Cecily - powtórzyła za dziewczyną, smakując każdą literkę z imienia uroczej nieznajomej. Teraz coraz mniej nieznajomej. Czarownica naprzeciwko na pewno skrywała wiele sekretów. Wiele wspaniałych, wyjątkowych i niepowtarzalnych sekretów. Ów tajemnice jedynie rozgrzewały serce Steffy i przyspieszały jego bicie. Potok myśli i opowieści o pannie Hagrid gnały jak szalone. Jako dziennikarka i dobra obserwatorka lubowała się w podobnych zabiegach, a wyobraźnia nie zwalniała ani na moment, podsuwając coraz to ciekawsze wytłumaczenia. Słysząc swoje nazwisko, usta Skamander ułożyły się w charakterystyczne o, jednak nie na długo. - Tak jest! - zawołała, śmiejąc się z zaskoczenia. - Mów zaraz! Mów, który ci się spodobał! - Z szerokim uśmiechem wyczekiwała relacji, będąc ciekawą, co też przykuło uwagę panny Hagrid. Dzięki temu Steffy od razu dopowiedziałaby sobie resztę tej wspaniałej historii. Zresztą przecież widziała, że pod tą czekoladową czupryną kryło się coś wspaniałego. Zaraz jednak dziewczyna wstała, by ruszyć zbierać kwiaty, a Skamander również się podniosła i podążyła za nią. Nie przeszły daleko, gdy dostrzegła, że jej towarzyszce coś się stało w stopę. - Ojej! - rzuciła wyraźnie zmartwiona, łapiąc się za policzki i na tyle na ile mogła, chciała pomóc nowej koleżance. Zaraz jednak pojawiła się starsza kobieta - najwidoczniej wiedząca, co robić i odgoniła opiekunkę jednorożców jakby jedynie przeszkadzała. - Pobiegnę po wodę! - zaoferowała się więc, nie chcąc nie robić absolutnie nic dlatego w podskokach pokonała odległość od najbliższej pary spacerującej po plaży i zagadnęła o pomoc. Niestety żadna z osób dokoła nie mogła dać jej tego, czego tak gorąco poszukiwała, dlatego zawiedziona powróciła do miejsca, gdzie zostawiła obie czarownicę. Z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że nikogo tam nie było! Nieco zlękniona i zaaferowana obracała się w jednym miejscu kilka razy jakby sprawdzając czy nikogo nie przegapiła. Zagubiona ruszyła więc przed siebie, wyglądając swojej zguby. Znalazła ją po parunastu minutach, siedzącą na kamieniu dokoła koniczyny. - Tu jesteś - rzuciła, odetchnąwszy w duchu. - Już myślałam, że cię zgubiłam - dodała i przycupnęła obok, by przez chwilę milczeć i dać towarzyszce trochę swobody. - A jednak pogotowie przybyło z ratunkiem - rzuciła, śmiejąc się cicho pod nosem i rozglądając się za jakimiś kwiatkami dla siebie. Wianek wszak sam nie miał się upleść!

+
Steffy Skamander
Steffy Skamander
Zawód : podróżniczka, opiekunka jednorożców
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Under water
Time is standing still
You're the treasure
Dive down deeper still
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6555-steffy-skamander#167283 https://www.morsmordre.net/t6615-bellerofont#168257 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6567-skrytka-bankowa-nr-1660#167467 https://www.morsmordre.net/t6568-steffy-skamander#167469
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]19.10.18 21:59
The member 'Steffy Skamander' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - K' :
Łąka przy plaży - Page 16 Ybpuhf4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąka przy plaży - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]23.10.18 13:23
Cecily obserwowała ruchy Steffy z rosnącym rozbawieniem. Ta dziewczyna zachowywała się jak młoda sarna na mocnym eliksirze znieczulającym, sprawiała bowiem wrażenie zupełnie oderwanej od rzeczywistości. Aż dziw, że ktoś taki mógł przetrwać ciężkie trudy wędrówki do obcego kraju, a dodatkowo piastować stanowisko dziennikarki Proroka. Hagrid miała jednak poważniejsze sprawy na głowie, bo oczywiście, wstając z ziemi udało jej się zranić samą siebie w stopę, przez co musiała przysiąść na chwilę w ocienionej części łąki. Zła, to delikatne określenie na to, jakie uczucia towarzyszyły teraz czarownicy. Jak zwykle, próbowała zrobić coś tak jak inne i dostała za swoje. Sabrina lubiła opowiadać, jak to te z panienek, którym  w jakiś sposób przerwane zostanie plecenie nie powinny kończyć zabawy, gdyż przynosi to pecha w przyszłości. Jakby tego było mało, Steffy biegała tam i z powrotem, może i chcąc pomóc, ale w praktyce tylko irytując bardziej Hagrid. Wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Nie miało sensu wyładowywanie własnych frustracji na kimś zupełnie niewinnym, toteż postanowiła do swojego marnego wianka dodać gęsto rosnące w miejscu jej odpoczynku koniczyny o soczystej, zielonej barwie. Zdecydowanie nie był to najlepszy wianek w okolicy, brak różnorodności w kolorach dodatkowo pogarszały jej marne zdolności manualne, ale wyglądało na to, że osiągnęła szczyt swoich możliwości w dniu dzisiejszym.
- Cecily Hagrid, jesteś doprawdy żałosna. – Wyszeptała sama do siebie, gdy Skamander pokicała po wodę dla niej. Będzie musiała podziękować za to, że zdecydowała się jej towarzyszyć. Właściwie Cecily nie do końca rozumiała co jeszcze Steffy przy niej robiła. Nie pasowały do siebie pod żadnym aspektem. Opiekunce jednorożców bliżej było do tych eterycznych panien ze szlacheckich rodów niż... Kogoś takiego jak Cecil. Wyrywając koniczyny natrafiła na ciekawe znalezisko. Zaintrygowana podniosła z ziemi szczurzą czaszkę, zachowaną  w nieskazitelnym stanie. Nie do końca wiedziała, jakie mógłby być jej właściwości w warzeniu eliksirów, ale miała mieszane odczucia co do pochodzenia magicznej energii. Wydawała się dosyć ciemna, wręcz czarnomagiczna. Wypadało jednak dokładniej zbadać sprawę, zatem Cecily wpakowała ingrediencję do swojej skórzanej torby i skupiła się na tym co pozostało jej do zrobienia, czyli opatrzeniu stopu. Właśnie zawiązywała na niej prowizoryczny opatrunek, gdy wróciła Steffy, tradycyjnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Tak czy siak, dziękuję że chciałaś mi pomóc. Chyba dla mnie plecenie już się skończyło. – To mówiąc pokazała mało dumnie towarzyszce swe dzieło. Z jakiegoś powodu poczuła potrzebę usprawiedliwienia się przed nią, a może i przed samą sobą, czemu znowu dała się zwieść wizji radosnego puszczania wianka na wodę oraz oczekiwaniu podjęcia go przez jakiegoś zabawnego kawalera.
- Cóż, nie jest to dzieło sztuki więc niestety, wygląda na to, że puszczanie go do wody będę musiała odłożyć na następny rok. – Stwierdziła z udawaną radością w głosie. Nie trudno było zauważyć, że coś było nie tak. Hagrid nie potrafiła kłamać, a jej wzrok wyraźnie wskazywał, że wydarzenie chociaż błahe, dotknęło ją. Mam nauczkę, by nigdy więcej nie angażować się w takie głupoty.
- Właściwie, co ty tutaj robisz? Nie masz jakichś koleżanek, żeby z nimi przechadzać się pod rękę i chichotać na widok niezamężnych czarodziejów? Czy co tam innego robią panny  w naszym wieku? - Oczywiście, wypaliła to, zanim pomyślała i było już za późno na reakcję. Cholibka, nie powinnam tego mówić. Cecily skupiła badawcze spojrzenie na rozmówczyni, w nadziei, że niczym ją nie urazi, do czego miała tendencję. W końcu nie miała pojęcia co sprowadziło tutaj Skamander, tak jak tamta nie wiedziała czemu Cily jest sama. Obie miały prawo do własnych historii, ale ona oczywiście musiała palnąć trzy po trzy.


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Łąka przy plaży - Page 16 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]20.11.18 10:39
Pogoda tego dnia była naprawdę doskonała. Zimne mgły lipca, ołowiane chmury i śnieg przykrywający Anglię grubą pierzyną wreszcie odeszły w niepamięć. Zza chmur wyjrzało słońce, rozpieszczając wszystkich czarodziejów i czarownice, które zebrały się w Dorset, a konkretnie w Weymouth, aby oddać hołd czarodziejskiej tradycji. Okazja była wszak nie byle jaka! Sam coroczny Festiwal Lata, odbywający się tu od wieków, za sprawą starego i dobrego rodu Prewett. Pogoda dopisywała, wszyscy zdawali się bawić naprawdę dobrze, choć w powietrzu wisiało coś nieprzyjemnego. Widmo okropnych wydarzeń, które miały miejsce przed miesiącem. Nie zapomniano o ofiarach pożaru Ministerstwa Magii, każdego dnia oddawano im minutę ciszy, jednakże Regina, pojawiając się na Festiwalu Lata, pragnęła oderwać się od tego wszystkiego. Dość miała zmartwień. Chciała oddać się beztrosce i zabawie choć przez chwilę, bo coraz mniej było ku temu okazji.
Pojawiła się w w Dorset już o poranku. Przechadzała się pośród straganów samotnie, oglądając towary, które oferowali sprzedawcy. Ach, ileż tam było wspaniałych różności! Tyle rzeczy przykuwało jej uwagę, nie mogła oderwać od nich spojrzenia, ale na wszystko nie mogła sobie pozwolić. Nie zarabiała wiele jako pracownica sklepu z artykułami papierniczymi na ulicy Pokątnej, zwłaszcza teraz, gdy nie w głowie były czarodziejom i czarownicom zakupy. Z żalem odmawiała sprzedawcom, którzy usilnie namawiali ja na zakup właśnie ich produktu. W końcu Regina zdecydowała się na przepiękną, srebrną chustę haftowaną włosami jednorożca, która doskonale podkreślała jej urodę. Była niewysoką, smukłą czarownicą o długich jasnych lokach i sarnim, łagodnym spojrzeniu. Śliczną, ale nie za bystrą. Z pewnością jednak miała dobre serce i patrzyła na świat przez różowe okulary.
Opatuliła ramiona lekką chustą i gdy wybiła odpowiednia godzina wyruszyła wraz z innymi dziewczętami w stronę łąki przy plaży, gdzie miała odbyć się tradycyjna zabawa plecenia wianków przez czarownice. Ach, to własnie na nią Regina czekała najbardziej! Z mocno bijącym sercem podążyła za innymi, starając się odnaleźć najpiękniejsze kwiaty.
Nagle odnalazła w tłumie znajomą twarz i nie zastanawiając się wiele podążyła ku niej. Lepiej było zachwycać się tym dniem razem z inną czarownicą!
- Cecily! Czy to ty? - zawołała radośnie, zwracając się do panny Hagrid; musiała przecież ją pamiętać, były razem na roku w Hogwarcie!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łąka przy plaży - Page 16 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]20.11.18 10:40
Pogoda tego dnia była naprawdę doskonała. Zimne mgły lipca, ołowiane chmury i śnieg przykrywający Anglię grubą pierzyną wreszcie odeszły w niepamięć. Zza chmur wyjrzało słońce, rozpieszczając wszystkich czarodziejów i czarownice, które zebrały się w Dorset, a konkretnie w Weymouth, aby oddać hołd czarodziejskiej tradycji. Okazja była wszak nie byle jaka! Sam coroczny Festiwal Lata, odbywający się tu od wieków, za sprawą starego i dobrego rodu Prewett. Pogoda dopisywała, wszyscy zdawali się bawić naprawdę dobrze, choć w powietrzu wisiało coś nieprzyjemnego. Widmo okropnych wydarzeń, które miały miejsce przed miesiącem. Nie zapomniano o ofiarach pożaru Ministerstwa Magii, każdego dnia oddawano im minutę ciszy, jednakże Regina, pojawiając się na Festiwalu Lata, pragnęła oderwać się od tego wszystkiego. Dość miała zmartwień. Chciała oddać się beztrosce i zabawie choć przez chwilę, bo coraz mniej było ku temu okazji.
Pojawiła się w w Dorset już o poranku. Przechadzała się pośród straganów samotnie, oglądając towary, które oferowali sprzedawcy. Ach, ileż tam było wspaniałych różności! Tyle rzeczy przykuwało jej uwagę, nie mogła oderwać od nich spojrzenia, ale na wszystko nie mogła sobie pozwolić. Nie zarabiała wiele jako pracownica sklepu z artykułami papierniczymi na ulicy Pokątnej, zwłaszcza teraz, gdy nie w głowie były czarodziejom i czarownicom zakupy. Z żalem odmawiała sprzedawcom, którzy usilnie namawiali ja na zakup właśnie ich produktu. W końcu Regina zdecydowała się na przepiękną, srebrną chustę haftowaną włosami jednorożca, która doskonale podkreślała jej urodę. Była niewysoką, smukłą czarownicą o długich jasnych lokach i sarnim, łagodnym spojrzeniu. Śliczną, ale nie za bystrą. Z pewnością jednak miała dobre serce i patrzyła na świat przez różowe okulary.
Opatuliła ramiona lekką chustą i gdy wybiła odpowiednia godzina wyruszyła wraz z innymi dziewczętami w stronę łąki przy plaży, gdzie miała odbyć się tradycyjna zabawa plecenia wianków przez czarownice. Ach, to własnie na nią Regina czekała najbardziej! Z mocno bijącym sercem podążyła za innymi, starając się odnaleźć najpiękniejsze kwiaty.
Nagle odnalazła w tłumie znajomą twarz i nie zastanawiając się wiele podążyła ku niej. Lepiej było zachwycać się tym dniem razem z inną czarownicą!
- Cecily! Czy to ty? - zawołała radośnie, zwracając się do panny Hagrid; musiała przecież ją pamiętać, były razem na roku w Hogwarcie!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łąka przy plaży - Page 16 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]07.12.18 17:38
O cholibka. Kiedy tylko zobaczyła blondynkę na horyzoncie, dosłownie poczuła się jak w jakimś drogim spektaklu operowym, gdy główna bohaterka wkracza na scenę, a wokoło niej roi się od śpiewających ptaków i podrygujących w rytm klasycznej muzyki tulipanów. Z tym że bynajmniej to nie Hagrid była gwoździem programu, a przepiękna, filigranowa blondynka, która właśnie pojawiła się na łące wraz z grupką przyjaciółek. Jakże mogła jej nie pamiętać? Niezwykle lubiana na ich roczniku Regina, zawsze opędzała się od adoratorów i potencjalnych koleżanek, łaknących towarzystwa ślicznotki tak jak pszczoły lgną do miodu. Stanowiła perfekcyjny przykład tego, że człowiekowi może się poszczęścić w życiu zarówno wygląd zewnętrzny jak również to co skrywał nieco głębiej. Istotnie, Regina zadawała się ze wszystkimi, każdego brała za swojego dobrego znajomego i nigdy nie zachowała się w stosunku do niej gorzej niż inni. Wręcz przeciwnie, Cecily zawsze podziwiała koleżankę za niesłabnący dobry humor i wesołość, przemawiającą przez drobne ciałko niezależnie od sytuacji czy pogody. Tyle dobrego, że nie była żadną wydumaną arystokratką. Z tego, co się orientowała Cily, dziewczyna pracowała gdzieś na Pokątnej i swoim wdziękiem zachwycała każdego kupującego.
- Wybacz, zobaczyłam kogoś znajomego. - Przeprosiła niezręcznie Steffy i chcąc nie chcąc, ruszyła w stronę Reginy. Cała ta sytuacja zaczynała pannę Hagrid męczyć, to nie były jej klimaty i o ile Reggie miała duże szanse na znalezienie kawalera do wyłowienia wianka, o tyle Cecil pragnęła tylko jak najszybciej odnaleźć rodziców i udać się do domu, by w spokoju nakarmić ojcowskie krety, które zadomowiły się w ich ogródku.
- Regina, nie spodziewałam się, że mnie jeszcze pamiętasz... - Zaczęła Cily i zaraz potem zarumieniła się, zupełnie mimo woli. Znacznie łatwiej było zachowywać swoją obronną postawę, kiedy miało się do czynienia z niekulturalnym Ślizgonem. Stojąca przed nią czarownica z całą pewnością nie była do nich podobno pod żadnym względem.
- Jak życie? Słyszałam od Elsy, że pracujesz na Pokątnej. - Kontynuowała grzecznie rozmowę, starając się okazać uprzejme zainteresowanie, by nie zrazić niczym rozmówczyni. Dosyć już miała na dzisiaj niezręcznych komentarzy, które wymykały się z jej ust właściwie wbrew woli właścicielki.


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Łąka przy plaży - Page 16 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]09.12.18 17:23
Niektórzy mieli po prostu naturalny dar zjednywania sobie ludzi, a do tego absolutny brak problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, ich otwartość działała na innych kojąco, przyciągała jak magnez. Regina wyróżniała się spośród tłumu innych, podobnych jej czarownic, choć tak naprawdę nie miała nic szczególnego zaoferowania - żadnego oryginalnego talentu, czy umiejętności. Było w niej po prostu coś, co sprawiało, że inni lgnęli do niej niby ćmy do ognia. Może uśmiech, nigdy nie znikający z pełnych ust? Może życzliwość z jaką odnosiła się do wszystkich wokół? Regina nie odznaczała się ponadprzeciętną bystrością umysłu, lecz jej urok i sympatyczny charakter sprawiał, że zawsze otaczała się wianuszkiem koleżanek i kolegów. Trudno było Reginy nie lubić.
Ale niektórym jakoś się to udawało.
- Och, kochana, jak mogłabym cię zapomnieć! - zaśmiała się blondynka, podchodząc bliżej i zupełnie ignorując obecność obcej sobie brunetki. Wyciągnęła drobne, wątłe ramiona w stronę szkolnej koleżanki i nie zważając na minę Cecily zamknęła ją w serdecznym uścisku - na kilka chwil dłużej, niż by wypadało.
- Nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy na opiece nad magicznymi stworzeniami zwymiotował na twoją szatę gumochłon, bo przekarmiłaś go sałatą - zaćwierkała radośnie, odsuwając się w końcu; odrzuciła na plecy długie, złote loki, niczym gwiazda z okładki Czarownicy. Wspomnienie to przywołała bez kpiny w głosie, nie po to, by pannę Hagrid wyśmiać, czy zawstydzić - raczej uważała to za wielce zabawne i nie była świadoma, że mogłaby Cecily wprowadzić w zakłopotanie.
- Bardzo dobrze, dziękuję kochana! Ale wiesz, to chwilowe... - Regina pochyliła się ku Cecily, aby kilka słów wypowiedzieć konspiracyjnym szeptem - ... niebawem zostanę zatrudniona w teatrze, jestem tego pewna. Czeka ma świetlana kariera.
Głos miała tak pewny, jakby była święcie przekonana o swoim talencie i czekającej ją przyszłości usłanej różami.
- A ty? Jak ci się wiedzie? Wyszłaś już za mąż? Masz to w planach? Zakochałaś się? Jak myślisz, kto dziś wyłowi twój wianek? - zalała pannę Hagrid lawiną pytań; jednocześnie wzięła ją pod ramię i pociągnęła w stronę kwiatów.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łąka przy plaży - Page 16 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]16.03.20 23:59
15 kwietnia
Od niemal dwóch tygodni, każdego dnia, budził się z bijącym szybko sercem, napędzanym strachem. W pierwszych chwilach dusił go, wyciskał z jego płuc powietrze, sprawiając, że każdy oddech przychodził mu z trudem. Dopiero po kilku minutach udawało mu się opanować swoje ciało; irracjonalny strach odpuszczał, ustępując miejsca chwilowej złości, a potem - przygnębieniu. Wtedy zwlekał się powoli z łóżka, nagle jakiś taki zmęczony, jak nie on. Gdyby mógł - zostałby w swoim łożu, pod kołdrą, schowany przed szalejącym światem. Ale nie mógł, nawet jeśli wizja powrotu do ponurego szpitala, tak różnego, zdawałoby się, od tego sprzed ledwo trzech tygodni, tylko bardziej go przygnębiała. Wciąż uwielbiał swoją pracę, jednak brakowało w niej znajomych twarzy; wszystkie powoli poznikały, pouciekały, ze strachu o własne życie, a sam miał wrażenie, że będzie tylko gorzej.
Może za bardzo się przejmował.
Nie myślał zbyt wiele o swoich urodzinach, przypominając sobie o nich podczas rozmowy z matką. W pierwszej chwili machnął na to ręką, bo i zupełnie nie w głowie mu były jakiekolwiek zabawy, ale w kolejnej pomyślał o niej i jego serce zabiło, choć już nie ze strachu. I może trochę bił się z myślami, które krzyczały, że to zły pomysł, zły czas, acz pragnienie odnalezienia ukojenia, chwili wytchnienia, której nawet nie przynosił mu własny dom, wygrało. Zaprosił ją kilka dni wcześniej, a kiedy otrzymał potwierdzenie, kurczowo trzymał się wizji spotkania z Naenią, chyba tylko dzięki niej przechodząc przez kolejne dni pracy z o wiele większym spokojem.
A kiedy wreszcie znaleźli się w miejscu, w które od dłuższego czasu chciał ją zabrać, jego twarz rozjaśnił uśmiech, choć nieco nieśmiały.
To jedno z moich ulubionych miejsc — rzekł nagle, po chwili dłuższego milczenia. Przejechał spojrzeniem po całej okolicy, by dopiero po chwili przenieść je na swoją towarzyszkę. Z całych sił starał się ignorować obecność dwójki osób za ich plecami, skupiając się na lady Ollivander, by chociaż w ten sposób zapewnić sobie przynajmniej odrobinę intymności. — Żałuję, że jeszcze nie mogę pokazać ci jak piękne potrafi być, Naenio. Nie wszystkie kwiaty jeszcze zakwitły — dodał, a jego głos faktyczne zabarwił się żalem. Łąka, choć wciąż urokliwa, nie była nawet w połowie tak piękna jak w trakcie lata, co jakoś tak nagle go zabolało; naprawdę chciał pokazać Naenii wszystko to, co najpiękniejsze. Zaraz jednak przywołał z powrotem na usta delikatny uśmiech, wciągnął powietrze do płuc, jakby chcąc coś jeszcze powiedzieć, acz po kilku uderzeniach serca odpuścił, pozwalając nie tylko Naenii, ale też samemu sobie, nacieszyć się aurą tego miejsca. Spokojem, którego teraz tak brakowało.
Roratio Prewett
Roratio Prewett
Zawód : uzdrowiciel na stażu
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
jak kometa na niebie miga nam świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8092-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t8107-mandragora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]17.03.20 19:36
Piegi lubią słońce, a w nim tonęły ostatnio ogrody Ollivanderów. Choć nad światem zebrały się czarne chmury, wydawały się one nie trafiać do Lancaster, gdzie w zielonych ogrodach dom znalazły myśli młodej damy skąpanej w skromnej, brązowej satynie. Wojna wydała się jej nie dosięgać. Była daleko, gdzieś na londyńskich ulicach, ale nie zmieniła znacznie jej rutyny dnia. Naenia nadal rzeźbiła w promieniach wiosennego słońca, czasami tylko wspominając o tym momencie podróży słońca nad horyzontem, gdy udawała się do sklepu na Pokątnej, kiedyś prawdziwego domu magii, dzisiaj jednak pustej fasady. Ollivanderowie odwrócili swe twarze od zadawania bólu i bezczeszczeniu ludzkich istnień. I zabrali ze sobą swoje różdżki, by nie stały się narzędziami bezprawia, przemocy. Jednak już się stały. Oburzające. Różdżka i magia nie służy do tego, by niszczyć. Różdżka powinna być obiektem badania świata, zespajania się z nim, poznawania nowych, kolejnych rzeczy. Do zgłębiania tajemnic świata, jego piękna i najodleglejszych historii... Jak można coś pięknego zamienić w narzędzie tortury i strachu.
Gdy otrzymała kopertę w przyjemnym, beżowym kolorze u łapki sowy o słodko rudym upierzeniu, nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Nie miała od niego wieści tak dawno, czasem nawet mogła poczuć przyspieszające bicie serca tuż przed snem, gdy w głowie pojawiało się pytanie - czy nic mu się tamtej nocy nie stało. Co jeśli miał dyżur? Jeśli ratował innym życia i teraz rozpłynie się jak poranna mgła, zostawiając po sobie tylko chłodny dotyk kropelek rosy. Sówka zaprzyjaźniła się już z panną Ollivander. Otrzymała od niej smakołyk dla sów i została delikatnie pogłaskana tuż pod samym pyszczkiem.
Piętnasty kwietnia, to już ten dzień. Ten czas tak szybko płynął, z każdym kolejnym listem przyspieszał niebezpiecznie. Kolejne dni spędziła na przygotowaniach, choć ostatecznie nie przypomniała kobiety przygotowanej. W skromnej, brązowej sukience kroczyła u boku płomiennego pana, pozwalając sobie ujmować jego ramię, nie zwracając zupełnie uwagi na dwójkę kroczącą zaraz za nimi. Była pewna, że Lorette chociaż się domyśla. Nie pozwoliłaby na zbyt dużo, jednak na dosyć, by panna Ollivander mogła nacieszyć się ciepłem bliskości swojego płomyczka. - Pięknie. - Oszczędzała słowa, choć zupełnie nie oszczędzała bliskości. Jej dłoń w końcu zniżyła się z zagięcia łokcia, aż po dłoń, by w o wiele bardziej zażyłym geście spleść ich palce razem, zaś tą drugą dłonią mocno złapać jego rękaw. - Przyjdziemy tu ponownie, bym mogła ujrzeć wszystko co tylko chcesz. - Widziała, że na tym mu zależało. Powietrze wypełnione było miłym zapachem bryzy, morskiej woni Prewettów, dokładnie takim zapachem, jaki plątał się we włosach Roratio chłodnymi wieczorami. Wywoływał muśnięcie czerwieni na skąpanych słońcem policzkach. Pozwoliła sobie na chwilę bliskości, układając głowę na ramieniu. Znowu poczuła kwiaty paproci i morską bryzę. - Roratio, wyglądasz na tak zmęczonego. Czy w Londynie jest dobrze? Czy nikt nie zrobił Ci krzywdy?
Lorette zajęta była słodką rozmową, pewnie specjalnie zaowocowaną. Zapewne wiedziała. Lub chociaż się domyślała. Młodzi potrzebowali odrobinę prywatności. Odrobinę siebie, choć kawałeczek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]29.04.20 5:04
On zaś nie miał czasu na szczególne przygotowania. Głowę zaprzątały mu ponure myśli i pobyty w szpitalu, z każdym kolejnym dniem rozjaśniane przez wizję spotkania z Naenią. Z jego wspaniałą, ciepłą Naenią. Wspomnienia jej niebieskich oczu, w których już za jakiś czas miał znowu utonąć, jej piegów, jej bliskości i uśmiechu sprawiały, że przedzierał się przez kolejne dni o wiele łatwiej, niż wcześniej. Ciągle zajęty, zestresowany i przybity, ale też jednocześnie spokojniejszy, jakby nadchodzące spotkanie z panną Ollivander miało wymazać wszystkie nieprzyjemności dni poprzednich. A kiedy wreszcie się spotkali - kroczył przy niej taki sam, jak zawsze. Rozczochrany, ubrany luźno, w wygodne, jasnobeżowe spodnie, białą koszulę i pasującą do spodni rozpiętą marynarkę. Co i rusz spoglądający w jej stronę.
Ciepło rozlało się po jego klatce piersiowej, kiedy odezwała się, a jej dłoń zjechała niżej, by zaraz spleść ich palce. Momentalnie ścisnął jej dłoń pewnie, z ufnością, jakby też w ten sposób pragnąć jej przekazać to, jak bardzo jej doceniał jej obecność. A dwójka krocząca z tyłu? W tej samej chwili przestała zupełnie istnieć, jakby wcale ich nie było - jakby wcale nie mieli pilnować młodych zakochanych. Uśmiechnął się słabo.
I tu, i w wiele innych cudownych miejsc. Tak dużo mam ci do pokazania — odpowiedział jej ciepło, przejeżdżając spojrzeniem po jej twarzy, wszystkich tych uroczych piegach okalających poliki i nos, zatrzymując się na oczach. I zatonął w nich, oczyma wyobraźni już widząc ich wspólnie w każdym zakątku Weymouth. Dopiero jej ruch wyrwał go z jego własnych myśli; oparła głowę na jego ramieniu, a on z trudem powstrzymał się, by ucałować jej czubek. Zamiast tego zamrugał, kiedy zadała pytanie. Wciągnął powietrze do płuc, jakby zaskoczony pytaniem, choć wcale nie powinien. Na nowo doszła do niego świadomość całej ponurej rzeczywistości, na co zjechał spojrzeniem na ziemię. — Wszystko w porządku — skłamał w pierwszym odruchu, nie chcąc zrzucać na jej barki jego własnych myśli, jakby pragnąc, by w żadnym stopniu ta okropna rzeczywistość jej nie dotknęła, nawet poprzez jego własne słowa. Doskonale jednak wiedział, że nie mógł jej w taki sposób ochronić. — To znaczy... Po prostu... Nie wiem — powiedział, plącząc się, zaś ostatnie dwa słowa - wypowiadając szeptem, jakoś tak bez sił, bezradnie. Odetchnął ciężko, przymknął oczy, zbierając w sobie myśli. — Nic mi nie jest. Tylko... Przytłacza mnie to wszystko. Odejścia z pracy, atmosfera w szpitalu, w Londynie, świadomość, że... — zaczął mówić wolno, jednak w pewnym momencie przerwał, a kolejne słowa ugrzęzły mu w gardle. Odchrząknął. I nagle poczuł się głupio; ścisnął nieco mocniej dłoń Naenii. — Przepraszam, nie powinienem.
Roratio Prewett
Roratio Prewett
Zawód : uzdrowiciel na stażu
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
jak kometa na niebie miga nam świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8092-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t8107-mandragora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]29.04.20 20:15
Choć zdecydowanie byli pilnowani, w tym miejscu czuła się na tyle prywatnie by pozwolić sobie choć na niewielką czułość. Czuła od dawna, że Lorette się domyśliła, ale wiedziała też, że tak długo jak nie da sygnału, że relacja zaszła zbyt daleko, będzie miała choć odrobinkę przyzwolenia. Wykazywała się łagodną delikatnością, lawirując swoją bliskością na tyle, by mogli się nią nasycić w tym ważnym dniu.
- Mamy dużo czasu. - Zapewniła go. Uprzedziła brata, że może wrócić późno, jednak tak długo jak była z nią guwernantka z Lancaster nie było z tym problemu. Mogli zapomnieć o tym, że wokół nich dzieje się mnóstwo konwenansów i po prostu być dla siebie.
Dotąd nie czuła takiego przywiązania, takiej zgodności i takiego ciepła przy nikim nowym. Czuła się jak jego podpora, uspokajająca zmysły, czuła, że jest mu potrzebna. To wspaniałe uczucie, odnaleźć to, czego szukało się całe długie życie. Mieć w nosie to, co pomyślą inni, pierwszy raz w całym życiu. Jej to nawet nie przystawało - nie powinna nigdy mieć niczego w nosie. Tak długo jak była przy nim, jednak cały świat był w nosie. Przymknęła oczy, gdy wiatr zawiał mocniej, chcąc porwać jej gładko ułożone włosy. Kwietniowe dni nadal bywały chłodne, choć w powietrzu czuć było już wiosnę.
- Nie. - powiedziała od razu, unosząc głowę, by móc stanąć przed nim i spojrzeć mu prosto w oczy. Jego dłoni jednak nie puściła, jednak drugą, wolną, ułożyła na jego policzku, który lekko pogłaskała. - Nie myśl tak, proszę. Chcę słuchać o Twoich troskach, Roratio. Nie zakładajmy obok siebie zbędnych masek. Nie chowajmy oczu w dłoniach. - Posłała mu pokrzepiający uśmiech. Bardzo łagodny, jakby nie chciała go spłoszyć. Jej kciuk lekko przesunął po miękkim, gładkim policzku. - Nie obwiniaj się za swoje słabości. Każdy je ma. Możesz mi je pokazać.
Nie przepracowali tego etapu - w jej oczach nigdy nie wydawał się narzekać. Nigdy nie wydawał się gorzki, jego słowa nie smuciły, nie powodowały złych emocji. Nawet gdy świat przytłaczał. Od pierwszego momentu, nieważne jak smutny byłby świat wokół. - Mam coś dla Ciebie. - Zaczęła nagle. U jej boku wisiał niewielki woreczek, który musiał być wykonany ze skóry wsiękiewki - niemodny, ale praktyczny dodatek, wielu czarodziejów taki posiadało. Jednym uderzeniem palca powiększył się znacznie do rozmiarów większych niż dłoń, a Naenia mogła wyciągnąć z niego pudełko, całe wykonane z ciemnego, lakierowanego drewna. - Dzisiaj świętujemy to, że jesteś tutaj ze mną. Chcę, żeby ten dzień był wyjątkowy. - Oddała pudełko w jego ręce. - Otwórz, jest specjalne.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]27.06.20 16:54
Ciągle pilnowani. Każdy krok obserwowany, oceniany, niezależnie od tego jak wyglądał, gdzie był stawiany. Takie uroki i cena ich życia, życia w powierzchownym luksusie i niewytłumaczalnej chwale, przysługującej im nie przez charakter czy aparycję (choć w obydwu aspektach Naenia niezaprzeczalnie powalała na kolana), lecz przez ich pochodzenie. Ich czystość, coś, na co nikt nie miał wpływu, coś, co całkowicie przypadkowo przypisał akurat ich duszom. Jedni tę chwałę tracili, stawiając krok w nieodpowiednim miejscu, zapominając się na moment, lub zwyczajnie robiąc to w akcie buntu. Drudzy zaś musieli pilnować się i być pilnowanymi, o, tak jak i oni teraz, żyć tak, choć, z pewnością, niektórym przychodziło to z zaskakującą łatwością. A on zaś miał niekiedy dość, tak zwyczajnie, po ludzku, dość. Chciał pozwolić sobie podążyć za głosem własnego serca i ciała, za tym, co czuł - dokładnie tak, jak w tej chwili. Podejść bliżej Naenii, niźli mógł, objąć ją i schować w twarz w jej włosach. I tak zniknąć na chociaż kilka uderzeń serca, zapomnieć o świecie. Ale nie mógł - przecież nie wypadało.
Uśmiechnął się delikatnie na jej zapewnienie. Mieli dużo czasu, choć zawsze zdawało się, że jednak za mało. Nie ważne ile mieliby czasu razem, to i tak za każdym razem przed nimi stała perspektywa rozłąki - niezwykle bolesnej, mimo że starał się tego nie pokazywać. Jednak tak długo, jak tylko mógł, starał się o tym nie myśleć. Chociaż nie potrafił się nie przejmować, nie myśleć i tak po prostu mieć świata w nosie, to przynajmniej mógł skupiać się całkowicie na Naenii, czerpać siłę i radość z jej towarzystwa.
Zaskoczyła go nagłym zaprzeczeniem, na co przeniósł swoje spojrzenie na nią, już po chwili stojąca przed nim. Trzymał spojrzenie na jej oczach kilka uderzeń serca, jednakże w momencie, w którym poczuł jej dłoń na swoim poliku - przymknął oczy. Nie potrafił wydusić z siebie żadnych słów, jakby nagle odebrało mu mowę. Walczył ze sobą - z jednej strony nie chciał, by musiała się zbędnie zamartwiać jego osobą, a z drugiej chciał być z nią szczery. Chciał być przy niej sobą, takim, jakim był, choćby zmartwiony i przerażony światem. Ostatecznie po prostu odetchnął, otwierając oczy, by chwycić wolną dłonią tę należącą do Naenii, pogładzić ją i na koniec uśmiechnąć się słabo. Nie powiedział nic, nawet nie wiedział co. Jedynie swoim uśmiechem starał się przekazać swoje zapewnienie i wdzięczność.
Chwila ta nie trwała długo. Nie poruszył dalej tematu sytuacji trawiącej Londyn, pozwalając mu odejść w niepamięć. A nawet gdyby chciał; nie zdążył. Zamrugał zaskoczony kolejnymi słowami panny Ollivander. Zaraz zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. Dopiero w momencie, kiedy ujrzał drewniane pudełko, poczuł, jak jego serce ściska wzruszenie.
Przecież nie musiałaś — wymamrotał jakoś tak słabo, nieśmiało, choć wciąż uśmiechając się. Poczuł się też głupio; był raczej typem osoby, która wolała dawać, niźli dostawać, szczególnie, iż w tej drugiej sytuacji czuł się zwyczajnie niezręcznie. — Każdy dzień z tobą jest wyjątkowy, Naenio — odparł tonem całkowicie poważnym, jednak zaraz zaśmiał się pod nosem, zawstydzony. Zupełnie nie miał pojęcia, co zrobić. Chwycił delikatnie pudełko, z jakąś taką nabożną czcią. Długo spoglądał to na nie, to na Naenię, nim wreszcie wciągnął powietrze i uniósł powoli wieko.
Roratio Prewett
Roratio Prewett
Zawód : uzdrowiciel na stażu
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
jak kometa na niebie miga nam świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8092-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t8107-mandragora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]03.11.20 0:21
1 sierpnia 1957 roku

Sowa z Czarownicy była wydarzeniem dziwnym oraz niespodziewanym. W swojej artystycznej karierze, pannie Frey nie przyszło jeszcze współpracować z tym pismem. Wiedziała, że jej fotografie z pewnością nieźle wyglądałby na mrukliwych kartach gazety, posiadała jednak świadomość niszowości tej sztuki. Najczęściej śpiewała i to właśnie dzisiejszego dnia miała robić, za matkę chrzestną tego zlecenia uważając panią Pinkstone. Wiecznie czuwającą i pilnującą, by nie osunęła się w niebezpieczne otchłanie.
Na miejscu spotkania zjawiła się pięć minut po wyznaczonym czasie spotkania. Przedostanie się do Dorset, nawet z różdżką dumnie zarejestrowaną na czystokrwiste nazwisko matki, nie należało do najprostszych. Wpierw musiała wydostać się z granic Londynu, by spokojnie teleportować się na wyznaczone miejsce. Nigdy nie lubiła nosić obuwia, to też szybko ściągnęła buty ze stóp, by zatopić je w ciepłym, plażowym piasku. Uśmiech pojawił się na okrytych czerwoną szminką ustach. Delikatny szum morza w pięknej, niebieskiej barwie działał kojąco... oraz niezmiernie pasował do melodii granej przez otoczenie. W umyśle panny Frey wybrzmiała nowa melodia, grana przez barwy otocznia. Spokojna, kojąca przecinana wesołymi nutkami kolorowych płatków kwiatów, rosnących na pobliskiej łące. Uważnie rozejrzała się w poszukiwaniu osoby, z którą miała się spotkać. A gdy zauważyła rudowłosą czuprynę (co ponoć miało być znakiem rozpoznawczym) z butami w dłoni ruszyła w jej kierunku.
- Ty jesteś od Czarownicy? - Spytała z zaciekawieniem, gdy zrównała się z dziewczyną. Letnia sukienka odsłaniała smagłe ramiona oraz łydki, a ciemne spojrzenie uważnie zlustrowało postać dziewczyny. Jej twarz wydawała się jakoś dziwnie znajoma, w tej jednak chwili Ems nie była w stanie skojarzyć jej z konkretnym imieniem. Zwykła zapamiętywać twarze, które w jakiś sposób wyróżniały się z masy innych twarzy jakie napotykała w swym życiu. I większość z nich nie zwykła być przyjazna.
- Emma Warbeck. - Przedstawiła się, wyciągając dłoń w jej kierunku. Od rejestracji różdżki zwykła przedstawiać się z nazwiskiem matki. Dla bezpieczeństwa wiedząc, że mugolskie nazwisko ojca z pewnością mogłoby ściągnąć na nią kłopoty. Tym, którzy już ją znali sprzedawała różne bajeczki, czemu powinni teraz zwracać się do niej w inny sposób. I większość nie zwykła zadawać pytań.
- Co będziemy dokładnie robić? Dostałam jedynie wiadomość, że mam komuś zaśpiewać, a szczegóły poznam na miejscu. - Spytała tuż po przywitaniu, ponownie omiatając jej postać spojrzeniem. Ems zatopiła dłoń w niewielkiej torebce spoczywającej na jej boku. Wyciągnęła woreczek z podłym tytoniem oraz bletki, by chudymi dłońmi rozpocząć skręcanie krzywego papierosa. Zaciekawienie błyszczało w ciemnym spojrzeniu. Chciała wiedzieć, w co przyjdzie jej się zaangażować. Zwłaszcza, że kwota jaką mieli jej zapłacić była interesująca.



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]03.11.20 16:41
Gwen nigdy nie nazwałaby kart „Czarownicy” mrukliwymi. Sama starała się o to, aby magiczne pismo było jak najbardziej barwne i kolorowe, chociaż w wojennych czasach faktycznie nieco przygasło, co chyba nikogo nie dziwiło. Malarka musiała przyznać, że nie potrafiła zgadzać się z tym, co działo się z treścią pisma, ale jednocześnie nie chciała porzucać pracy. Teraz i tak ilustrowała nieco mniej, a kontakt z redakcją nie tylko pozwalał jej na zdobycie tak potrzebnych funduszy, ale też (na co liczyła) pozwalał jej udawać pełnoprawnego obywatela. Czulą się trochę jak szpieg. Tak troszeczkę, zwłaszcza, że nie zdobywała żadnych informacji. Ale jednak: praca w antymugolskim piśmie była dla mugolaczki trochę jak bycie tajnym agentem. Kto wie, może wyniesie z tego cos dobrego dla Zakonu? Jeśli nie teraz to kiedyś? A zachowywała przecież pełną ostrożność, mieszkając poza Londynem i załatwiając sprawy z nim związane w różnych miejscach, trzymając się z dala od Kornwalii. Sprawowała się tez dobrze, a o ilustratorów obecnie nie było wcale prosto.
Gwen na spotkanie przyszła faktycznie w czerwonej czuprynie, choć w nieco mniej czerwonej niż zwykle. Zaklęcie skutecznie z rudych włosów zrobiło rudy blond, w którym panna Grey nie rzucała się w oczy aż tak bardzo. Na spotkanie przyszła odziana w prosty, schludny strój w barwach ziemi, z torbą przewieszoną przez ramię. Nie znała artystki, z którą miała się dzisiaj spotkać, ale to nie miało większego znaczenia. Przynajmniej tak długo, jak Gwen trzymała język za zębami i nie mówiła zbyt wiele o sobie.
Tak, dzień dobry – przywitała się i wyciągnęła rękę: – Jestem Gwen Grey. Milo mi pannę poznać. – Na twarzy dziewczyny gościł grzeczny uśmiech.
Sprawa była stosunkowo s aplikowana i dziewczyna nie była w stanie od razu odpowiedzieć na pytanie czarownicy. Pismo zażyczyło sobie projektu stosunkowo czasochłonnego i Emma Frey mogła liczyć dziś na teoretyczny wykład oraz wstępne ustalenia, tak aby projekt był zgodny z wizją artystyczną osoby za niego odpowiedzialnej, czyli nomen omen: Gwen Grey.
Dziewczyna wskazała wiec kobiecie niewielki barak znajdujący się nieopodal, w którym ktoś sprzedawał różnego rodzaju napoje. Przed nim rozciągało się kilkanaście stolików, w większości zajętych.
Może najpierw usiądziemy? Będzie mi łatwiej wszystko zaprezentować i wyjaśnić, a przy kawie czy herbacie będzie milej – powiedziała, powoli ruszając we wskazanym rysunku. – Słyszałam, że to zastępca naczelnej zaaranżował pannę do współpracy z naszym pismem?  


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Łąka przy plaży [odnośnik]06.11.20 19:18
Ciężko było pojąć percepcję panny Frey, głównie za sprawą przypadłości, jaką odziedziczyła po ojcu. Cały świat był dziwną mieszaniną barw oraz dźwięków, połączonych splotami, które tylko jej przyszło obserwować… A Ems już dawno przestała przejmować się opinią innych, by w jakikolwiek sposób chcieć im tłumaczyć to, w jaki sposób widziała świat.
Czarne spojrzenie lustrowało dziewczynę, z którą przyszło się jej spotkać. Na pierwszy rzut oka nie sprawiała wrażenia osoby, której projekt w jakikolwiek sposób mógłby ją zaciekawić. Strój w barwach ziemi dodawał nieprzyjemnie ponurych nut w melodii otoczenia, co skutkowało chwilowym wykrzywieniem czerwonych warg. Jednocześnie prezencja panny Grey nie skłaniała do pokładania jakichkolwiek nadziei w kwestii ciekawości projektu. Ciche westchnienie opuściło kobiece usta. Nie powinna wysnuwać teorii jedynie po pozorach, nawet jeśli zdawały się brzmieć odrobinę zbyt głośno.
- Mnie również miło. - Odpowiedziała, rozciągając czerwone usta w delikatnym uśmiechu. Czarne spojrzenie odrobinę nieobecnie przyglądało się jej, próbując odnaleźć barwę jej głosu. Pośród faerii barw otoczenia nie było to jednak zajęciem prostym, to też panna Frey zajęła się skręcaniem podłego tytoniu w papierosa. Ostrożnie uformowała odpowiedni kształt, by przejechać językiem po bletce i skręcić ją tak, aby nie rozpadła się na kawałeczki.
- Możemy. - Odpowiedziała krótko, wsuwając papierosa do ust by odpalić go niewielką zapałką.  Ruszyła w kierunku, wskazanym przez dziewczynę z butami trzymanymi w dłoni, czarnym spojrzeniem uważnie wodząc spojrzeniem po otoczeniu. Miała nadzieję, że w budce da się dostać coś mocniejszego niż kawa bądź herbata, w końcu, procenty najlepszym przyjacielem kreatywnych idei.
Kiwnęła delikatnie głową, na słowa dziewczyny.
- Aha, zdaje się, że zostałam mu polecona przez wspólnych znajomych… - Zaczęła, mocniej zaciągając się papierosowym dymem. - Albo był kiedyś na moim występie. Jedno z dwóch, nie mam dobrej pamięci do twarzy. - Dodała, wzruszając delikatnie ramionami. Z zastępcą naczelnej gazety z pewnością nie zamieniła ani słowa, nie była w stanie przypomnieć sobie jego twarzy. Co innego kolor. Jego kolor, z pewnością przyszłoby jej zapamiętać. - A Ty? Długo z nimi pracujesz? Piszesz dla nich artykuły, czy zajmujesz się czymś innym? - Wyrzuciła z siebie pytania, z zaciekawieniem przekręcając głowę na bok.



I put a spell on you
Emma Frey
Emma Frey
Zawód : Artystka
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
But darlin the truth is
In darkness I’m ruthless
I wanna scream your name
Again and again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8908-emma-frey#265948 https://www.morsmordre.net/t8913-dali#266331 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-mayfair-avenue-69 https://www.morsmordre.net/t8915-skrytka-bankowa-nr-2099#266340 https://www.morsmordre.net/t8914-emma-frey#266336

Strona 16 z 27 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21 ... 27  Next

Łąka przy plaży
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach