Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire
Rzeka Severn
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Rzeka Severn
Rzeka Severn jest najdłuższą rzeką Wielkiej Brytanii. Jej koryto wije się przez setki kilometrów zarówno tworząc miejsca przystępne, doskonałe do letniej kąpieli, zimowej jazdy na łyżwach, jak i te całkowicie niedostępne, zarośnięte chaszczami, bardzo głębokie, unikane przez mugoli. Jej brzegi łączy wiele, najczęściej żeliwnych mostów. Jednakże w tej części biegu rzeki nie uświadczy się żadnego z nich w promieniu wielu kilometrów. Choć rzeka traci na przystępności podczas roztopów, w trakcie suchego lata jej nurt jest spokojny, mało rwący, przynajmniej na tyle, by nie utonąć. W tej części dorzecza nie pojawia się zbyt wiele osób, być może jest to spowodowane działaniem zaklęć antymugolskich, a może związane jest to z położeniem miejsca na terenach należących do rodu Averych, którzy słyną z przetrzymywania na swoich terenach groźnych trolli rzecznych. Mówi się, że przy odrobinie pecha można je tutaj spotkać. Dlatego, by uniknąć nieproszonych gości, pewne części rzeki i pobliskich lasów chronią przed czarodziejami zaklęciami uniemożliwiającymi teleportację.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 08.01.19 7:45, w całości zmieniany 3 razy
Zamierzenia to jedno, realizacja...
Wygląda na to, że te stworzenia wcale nie są aż tak głupie, na jakie wyglądają. Chyba zorientowały się, że zamierzam im umknąć i przynajmniej jeden z nich zdecydował się wyrazić swoje niezadowolenie. Huk sprawił, że machinalnie skierowałem miotłę w przeciwną stronę - jak najdalej od źródła dźwięku, aczkolwiek nie udało mi się odpowiednio szybko znaleźć na tyle daleko, by nie dosięgnęła mnie lawina drzazg - większych tudzież mniejszych kawałków drewna. Odwróciłem głowę na lewo, by ochronić twarz, lecz nie zdążyłem sięgnąć po różdżkę, aby wyczarować osłonę. Dlatego też chwilę później poczułem, jak drewniany sztylet wbija się w moje ramię, a ja nie mogłem zrobić nic - poza wyrzuceniem z siebie jakiegoś mało subtelnego przekleństwa.
Nie uśmiechało mi się zostawać w tym miejscu dłużej - starając się zignorować ból wbiłem wzrok w wyznaczoną przez błękitny szlak metę, która zdawała się już być na wyciągnięcie różdżki i przygryzając wargę niemalże do krwi pochyliłem się, by znaleźć się tam jak najszybciej.
Wygląda na to, że te stworzenia wcale nie są aż tak głupie, na jakie wyglądają. Chyba zorientowały się, że zamierzam im umknąć i przynajmniej jeden z nich zdecydował się wyrazić swoje niezadowolenie. Huk sprawił, że machinalnie skierowałem miotłę w przeciwną stronę - jak najdalej od źródła dźwięku, aczkolwiek nie udało mi się odpowiednio szybko znaleźć na tyle daleko, by nie dosięgnęła mnie lawina drzazg - większych tudzież mniejszych kawałków drewna. Odwróciłem głowę na lewo, by ochronić twarz, lecz nie zdążyłem sięgnąć po różdżkę, aby wyczarować osłonę. Dlatego też chwilę później poczułem, jak drewniany sztylet wbija się w moje ramię, a ja nie mogłem zrobić nic - poza wyrzuceniem z siebie jakiegoś mało subtelnego przekleństwa.
Nie uśmiechało mi się zostawać w tym miejscu dłużej - starając się zignorować ból wbiłem wzrok w wyznaczoną przez błękitny szlak metę, która zdawała się już być na wyciągnięcie różdżki i przygryzając wargę niemalże do krwi pochyliłem się, by znaleźć się tam jak najszybciej.
what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
To był naprawdę szczęśliwy dzień dla Titusa! Wciąż miał dwie ręce i dwie nogi, po pięć palców każda, a te siniaki na plecach? Już nawet zdążył o tym zapomnieć! Właściwie największym minusem pozostawały potargane ubrania. W dodatku Bertiego...
Wystrzelił z gęstwiny gubiąc trolli ogon i faktycznie - nie dało się nie zauważyć, że drzewa rosły tu coraz rzadziej, coraz mniej gałęzi wyciągało się w kierunku uczestników wyścigu, zaś na horyzoncie zamajaczył ostatni ognik utkwiony w dziupli brzozy. Meta była prawie że na wyciągnięcie ręki, a ona wciąż widział przed sobą tylko kobiecą sylwetkę. Chyba kobiecą, bo w ciemności właściwie ciężko było to stwierdzić. Pochylił się nad trzonkiem, marszcząc pod chustą nos i pogonił miotłę. Ostatnia prosta, jeszcze trochę, jeszcze kawałeczek...
Wystrzelił z gęstwiny gubiąc trolli ogon i faktycznie - nie dało się nie zauważyć, że drzewa rosły tu coraz rzadziej, coraz mniej gałęzi wyciągało się w kierunku uczestników wyścigu, zaś na horyzoncie zamajaczył ostatni ognik utkwiony w dziupli brzozy. Meta była prawie że na wyciągnięcie ręki, a ona wciąż widział przed sobą tylko kobiecą sylwetkę. Chyba kobiecą, bo w ciemności właściwie ciężko było to stwierdzić. Pochylił się nad trzonkiem, marszcząc pod chustą nos i pogonił miotłę. Ostatnia prosta, jeszcze trochę, jeszcze kawałeczek...
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
The member 'Titus F. Ollivander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Udało się! Jakim cudem? Nie wiedział. Widział, że kilka innych osób poleciało zbyt nisko i to na nich skupiły się trolle. Nie zauważył, że jest między nimi choćby jego kuzyn, był już po prostu skupiony na locie. Starał się jeszcze rozglądać, żeby znowu nie zbliżyć się do jakiegoś zagrożenia, ostatecznie przecież niedługo ma wyruszać z Judy! Dziewczyna chyba by go za flaki powiesiła, gdyby teraz to on skończył w szpitalu.
Wyglądało jednak na to, że wyścig powoli dobiega końca, już widzieli ostatni ognik i wszyscy jak jeden przyspieszyli, byle do mety! Tak też i Bertie.
Wyglądało jednak na to, że wyścig powoli dobiega końca, już widzieli ostatni ognik i wszyscy jak jeden przyspieszyli, byle do mety! Tak też i Bertie.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Najwyraźniej Sophia miała sporo szczęścia i refleksu. Szybko udało jej się wznieść w powietrze, dzięki czemu uniknęła zarówno wielkich pięści trolli jak i rzucanych przez nie przedmiotów. Zręcznie lawirowała pomiędzy drzewami, unikając kolejnych obrażeń ze strony niebezpiecznych i bardzo rozzłoszczonych obecnością miotlarzy stworzeń, aż w końcu zostawiła je za sobą.
Po chwili jednak las zrobił się znacznie rzadszy, aż w końcu ustąpił miejsca polanie. Przez jej środek biegł szlak wyznaczony przez błękitne ogniki, ostatni z nich znajdował się w brzozie stojącej samotnie na środku polany. Był to ostatni odcinek do pokonania przed końcem wyścigu. Już zaraz miał dobiec końca... A potem może jeszcze nadarzy się okazja do wypatrzenia w tłumie osoby, której obserwacja ją tu sprowadziła, chociaż niewątpliwie wśród uczestników byli i inni, którzy potencjalnie mogliby ją zainteresować mimo że, szczęśliwie i wbrew swoim wcześniejszym obawom, nie dostrzegła żadnych przejawów czarnej magii, jakiej obawiał się auror, który ją tu przysłał.
Patrząc, jak inni miotlarze wystrzeliwują spomiędzy drzew, żeby dotrzeć do mety, także przyspieszyła, chociaż myślami była daleko stąd.
Po chwili jednak las zrobił się znacznie rzadszy, aż w końcu ustąpił miejsca polanie. Przez jej środek biegł szlak wyznaczony przez błękitne ogniki, ostatni z nich znajdował się w brzozie stojącej samotnie na środku polany. Był to ostatni odcinek do pokonania przed końcem wyścigu. Już zaraz miał dobiec końca... A potem może jeszcze nadarzy się okazja do wypatrzenia w tłumie osoby, której obserwacja ją tu sprowadziła, chociaż niewątpliwie wśród uczestników byli i inni, którzy potencjalnie mogliby ją zainteresować mimo że, szczęśliwie i wbrew swoim wcześniejszym obawom, nie dostrzegła żadnych przejawów czarnej magii, jakiej obawiał się auror, który ją tu przysłał.
Patrząc, jak inni miotlarze wystrzeliwują spomiędzy drzew, żeby dotrzeć do mety, także przyspieszyła, chociaż myślami była daleko stąd.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Nie przewidziałem, że to może TAK się skończyć. Trudno zresztą było cokolwiek przewidywać, gdy ledwo widziało się na kilka metrów w przód. Nawet nie zauważyłem, co się święci, gdy tego nie poczułem. Zachwiało mną, gdy w obronnym odruchu chciałem zasłonić twarz zaraz po tym, gdy poczułem pierwsze drzazgi. Mało nie spadłem, lecz wybroniłem się. Czując nieprzyjemne ucisk w nodze wyprostowałem korygując kurs i zaraz podnosząc się lot. Musiałem dogonić innych, a właściwie bardzo mi zależało na tym, by się upewnić, że Bertie i Tito gdzieś tam są cali. Pędziłem więc za światłami wiedząc, ze wszyscy to robili - oni też.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
A choć nieprzerwanie ciągnął się na ogonie i prychał z tego powodu pod nosem co najmniej co trzy sekundy, sunął naprzód - wiatr targał jego włosami, znów wplątywał je w rzęsy i działał mu skrajnie na nerwy. Ponownie marszczył brwi, jakby mając nadzieję, że jego miotła zlęknie się marsowej miny i nagle przyspieszy; przeklinał raz za razem, mrużąc oczy i zduszając kotłującą się w jego głowie nienawiść.
Były już trolle, była już gorycz rozczarowania, co jeszcze czeka go na tej trasie?
Były już trolle, była już gorycz rozczarowania, co jeszcze czeka go na tej trasie?
and I don't give a damn
about my bad reputation
about my bad reputation
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Douglas Jones' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Płomyki prowadziły w stronę drzewa, a właściwie samego drzewa. Gdy zawodnicy znaleźli się odpowiednio blisko zdawali się znikać po kolei w jego dziupli by pojawiać się jak gdyby "po drugiej stronie" w krętym, oświetlonym korytarzu o nieregularnych drewnianych ścianach. Zwężały się one i rozszerzały nie ułatwiając zadania w wyprzedzaniu, a jednak zdeterminowanie i brawura pchnęły Douglasa, który wykorzystał chwilowy prześwit do wyprzedzenia Felixa. Otarł przy tym bark o nieoszlifowaną strukturę ściany do krwi zdzierając przy tym strzęp szaty.
Bertie zaś przeganiał swojego przyjaciela również korzystając z chwilowej przestrzeni, jednak nie wyrobił się w manewrze dostatecznie zgrabnie - otarł lewe rękę od wiechu dłoni do łokcia. Strzęp jego byłego rękawy łopotał na wietrze.
Tunel zaczynał nabierać regularnego kształtu, aż ostatecznie zaczęliście dostrzegać linię mety. Po jej przekroczeniu znaleźliście się w centrum przestronnego pomieszczenia z którego wystartowaliście. Wokół panował prawie że ogłuszający dźwięk zlepionych ze sobą okrzyków, wiwatów oraz posępnych wyć. Gdy wszyscy wylądowali, a emocje zaczęły opadać na placu pojawił się Basil podżegający je na nowo po tym jak uniósł rękę zwyciężczyni w akompaniamencie donośnego uznania jej wyczynu by zaraz za pomocą nieco świńskiego żartu uroczej damie wręczyć sakiewkę z galeonami - całe pięćdziesiąt sztuk, jak obiecywał. Sophia wiedziała, że nie będzie ich mogła zachować przez wzgląd bycia mimo wszystko w tym momencie na służbie. Jednocześnie propos tej wątpliwym było czy rozgłos jej wizerunku pod przykrywką pomoże w wypełnieniu misji. Istnieje spora szansa na to, że przełożony może być niepocieszony przyszłym raportem. Były to jednak problemy o których większość z tu obecnych nie miała pojęcia.
Po tej uroczystości skoczna muzyka na nowo ożyła, wzmógł się karczmienny ruch, ludzie wrócili do drobnych zabaw, przekrętów i przyjemności.
Koniec! Możecie pisać luźno w wątku. Jakby ktoś chciał może próbować się dogadać z tą panią, która pracuje na nokturnie jako uzdrowicielka. Może dla jakiegoś chętnego znajdzie miejsce w swoim grafiku. Co do obrażeń to w waszym geście leży zadecydowanie która ręka/noga etc.
Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Było to moje pierwsze wydarzenie i nie będę kłamać mówiąc, że trochę na was eksperymentowałam. Dziękuję wam jednak za uczestnictwo i cierpliwość. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Jakbyście mieli uwagi lub rady na przyszłość to zachęcam do słania mi PW!
Bertie zaś przeganiał swojego przyjaciela również korzystając z chwilowej przestrzeni, jednak nie wyrobił się w manewrze dostatecznie zgrabnie - otarł lewe rękę od wiechu dłoni do łokcia. Strzęp jego byłego rękawy łopotał na wietrze.
Tunel zaczynał nabierać regularnego kształtu, aż ostatecznie zaczęliście dostrzegać linię mety. Po jej przekroczeniu znaleźliście się w centrum przestronnego pomieszczenia z którego wystartowaliście. Wokół panował prawie że ogłuszający dźwięk zlepionych ze sobą okrzyków, wiwatów oraz posępnych wyć. Gdy wszyscy wylądowali, a emocje zaczęły opadać na placu pojawił się Basil podżegający je na nowo po tym jak uniósł rękę zwyciężczyni w akompaniamencie donośnego uznania jej wyczynu by zaraz za pomocą nieco świńskiego żartu uroczej damie wręczyć sakiewkę z galeonami - całe pięćdziesiąt sztuk, jak obiecywał. Sophia wiedziała, że nie będzie ich mogła zachować przez wzgląd bycia mimo wszystko w tym momencie na służbie. Jednocześnie propos tej wątpliwym było czy rozgłos jej wizerunku pod przykrywką pomoże w wypełnieniu misji. Istnieje spora szansa na to, że przełożony może być niepocieszony przyszłym raportem. Były to jednak problemy o których większość z tu obecnych nie miała pojęcia.
Po tej uroczystości skoczna muzyka na nowo ożyła, wzmógł się karczmienny ruch, ludzie wrócili do drobnych zabaw, przekrętów i przyjemności.
- Stawka:
lp Zawodnik Stawka 1 Sophie Carter 90+96+31-5+20+69=301 2 Bertie Bott 54+56+70+20+74=274 3 Titus Olivander 64+58+81+20+45=268 4 Matthew Bott 44+37+110+X+49=240 5 Douglas Jones 51+29+35+20+104=239 6 Felix Tremaine 22+56+64+X+73=215
- Obrażenia:
- Sophie Carter: Skręconą kostka, kilka poważniejszych obtłuczeń, bolesny krwiak na ramieniu
Bertie Bott: Twoja twarz jest podrapana przez gałęzie drzew. Zapewne pod poszarpanym przez nie ubraniem znajdziesz jutro kilka obfitszych siniaków. Krwawa smuga otarcia od dłoni do przedramienia.
Titus Olivander: Liczne siniaki po "miękkich" sztyletach. Trochę jakby ktoś rzucał w ciebie drobnymi lecz twardymi kamyczkami.
Matthew Bott: Twoja twarz jest podrapana przez gałęzie drzew. Zapewne pod poszarpanym przez nie ubraniem znajdziesz jutro kilka obfitszych siniaków. Naszpikowane drzazgami ramiona, tułów i nogi. Mimo iż wygląda to groźnie większość drobnych, drewnianych igieł miała trudność w przebiciu się przez grubość materiału. Jedna z dłuższych, przypominająca spory kołek wbiła się w łydkę.
Douglas Jones: Boleśnie otarty do krwi bark. Krwawa smuga ma swój początek gdzieś w połowie długości przedramienia.
Felix Tremaine: Naszpikowane drzazgami ramiona, tułów i nogi. Mimo iż wygląda to groźnie większość drobnych, drewnianych igieł miała trudność w przebiciu się przez grubość materiału. Jedna z dłuższych, przypominająca spory kołek przebiła na wylot ramię ostatecznie w nim się klinując.
Koniec! Możecie pisać luźno w wątku. Jakby ktoś chciał może próbować się dogadać z tą panią, która pracuje na nokturnie jako uzdrowicielka. Może dla jakiegoś chętnego znajdzie miejsce w swoim grafiku. Co do obrażeń to w waszym geście leży zadecydowanie która ręka/noga etc.
Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Było to moje pierwsze wydarzenie i nie będę kłamać mówiąc, że trochę na was eksperymentowałam. Dziękuję wam jednak za uczestnictwo i cierpliwość. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Jakbyście mieli uwagi lub rady na przyszłość to zachęcam do słania mi PW!
I show not your face but your heart's desire
Po zakończeniu wyścigu, zaczarowane pomieszczenie powróciło do swojego zwyczajnego, naturalnego rytmu. Mimo późnej pory, nikt nie wyglądał, jakby miał zamiar zbierać się jeszcze do domu – przy jednym z ustawionych pod ścianami stołów kilku podejrzanie wyglądających czarodziejów wykłócało się głośno o wypłacenie wygranych w poczynionych zakładach pieniędzy, starając się przekrzyczeć wysokie nuty dziwnej melodii, ułożonej z trącających fałszem dźwięków harmonijki; dwie odziane w skąpe szaty kobiety o intensywnie czerwonych ustach snuły się dookoła, zaczepiając lepiej wyglądających mężczyzn; z na wpół zasłoniętego ciężkimi kotarami straganu wydobywał się dziwny, wielobarwny dym, wypełniając przestrzeń zapachem przypominającym spalone skarpetki, który razem z aromatem sprzedawanych na miejscu przekąsek, tworzył osobliwą, gryzącą zmysły mieszankę; kilku wyraźnie podchmielonych czarodziejów kołysało się niestabilnie na środku ustawionego podestu.
Każdy zdawał zajmować się sobą, a samo pomieszczenie żyło własnym życiem – dopóki panującego gwaru nie przeszył głośny, wysoki pisk, który ci nieco lepiej obeznani w obronie przed czarną magią bez problemu mogli zaklasyfikować jako przełamanie jednego z zabezpieczających zaklęć.
W ciągu ułamka sekundy wszystko zamarło; czarodzieje zatrzymali się w połowie wykonywanych czynności, lawirujące w powietrzu półmiski i talerze z brzękiem zleciały na ziemię, a większość głów zwróciła się w stronę głównego wejścia po północnej stronie przybytku, w którym jednak póki co nie było widać żadnego poruszenia.
Wszyscy, którzy brali udział w wyścigu mioteł – macie 48 godzin na napisanie posta, w którym każdy z Was powinien określić miejsce, w którym znajduje się postać oraz przedmioty, jakie przy sobie posiada. Obowiązują obrażenia z wiadomości powyżej. Nie musicie jeszcze podejmować żadnej akcji, nie rzucacie też kością (chyba że decydujecie się na rzucenie zaklęcia). Na pomieszczenie oraz teren wokół niego nałożone są zaklęcia uniemożliwiające deportację.
Obowiązujące kary do kości:
Sophia: -10 do poruszania się;
Matthew: -5 do zaklęć, -10 do poruszania się;
Felix: -10 do zaklęć;
Każdy zdawał zajmować się sobą, a samo pomieszczenie żyło własnym życiem – dopóki panującego gwaru nie przeszył głośny, wysoki pisk, który ci nieco lepiej obeznani w obronie przed czarną magią bez problemu mogli zaklasyfikować jako przełamanie jednego z zabezpieczających zaklęć.
W ciągu ułamka sekundy wszystko zamarło; czarodzieje zatrzymali się w połowie wykonywanych czynności, lawirujące w powietrzu półmiski i talerze z brzękiem zleciały na ziemię, a większość głów zwróciła się w stronę głównego wejścia po północnej stronie przybytku, w którym jednak póki co nie było widać żadnego poruszenia.
Wszyscy, którzy brali udział w wyścigu mioteł – macie 48 godzin na napisanie posta, w którym każdy z Was powinien określić miejsce, w którym znajduje się postać oraz przedmioty, jakie przy sobie posiada. Obowiązują obrażenia z wiadomości powyżej. Nie musicie jeszcze podejmować żadnej akcji, nie rzucacie też kością (chyba że decydujecie się na rzucenie zaklęcia). Na pomieszczenie oraz teren wokół niego nałożone są zaklęcia uniemożliwiające deportację.
Obowiązujące kary do kości:
Sophia: -10 do poruszania się;
Matthew: -5 do zaklęć, -10 do poruszania się;
Felix: -10 do zaklęć;
| różdżka, królicza łapka. Jeśli nie trzeba było oddawać od razu to wypożyczona miotła
Doleciał na miejsce w całkiem niezłym stanie. W sumie to nawet trochę go to dziwiło, nawet bardzo go to dziwiło! Szczególnie, że nie widział nigdzie Jonesa - czyżby go przegonił? To by była niezła historia! Złapał swoją miotłę i odsunął się, na dole robiło się coraz bardziej tłoczno i głośno. Nawet znał zwyciężczynię! Niezbyt blisko, ale co tam.
- Lama. - odezwał się, uderzając w ramię Titusa jak tylko go zobaczył. No, jego prześcignął i przed Mattem wylądował czyli prywatny wyścig wygrał, tak? Tylko Mattowi chyba za wiele razy podpadł w ciągu tego jednego miesiąca, może lepiej nie ryzykować za bardzo?
Dołączył się do braw dla Sophii, a potem ruszył w stronę niezbyt zachęcająco pachnącego miejsca, w którym dało się kupić piwo. Oczywiście trafił tam też na Matta, posłał mu szeroki uśmiech jasno mówiący jesteś ofiarą, wygrałem z tobą, kiedy usłyszał dość charakterystyczny dźwięk.
- Co jest..? - spojrzał to na przyjaciela, to na kuzyna, na tym drugim wzrok zatrzymując jednak trochę dłużej - powinien być w miarę obeznany w sytuacji, może wie co i jak, może wie co robić w razie potrzeby?. Mógłby zgadywać co właśnie usłyszeli, pewnie by zgadł nawet, ale w tej chwili wydawało mu się to aż nieprawdopodobne.
Wszystko zamarło, wszyscy ucichli, więc chyba pomyśleli o tym samym. Policja? Właściciele posesji? Zdecydowanie wolałby drugą opcję. Co prawda nie był pewien, co grozi za udział w takim wyścigu, nie jest to raczej jakieś wielkie wykroczenie, ale jednak... no, na pewno jest jakieś super wyjście wymyślone, zaraz ja otworzą i wszyscy zwieją! Prawda? Prawda..?
Doleciał na miejsce w całkiem niezłym stanie. W sumie to nawet trochę go to dziwiło, nawet bardzo go to dziwiło! Szczególnie, że nie widział nigdzie Jonesa - czyżby go przegonił? To by była niezła historia! Złapał swoją miotłę i odsunął się, na dole robiło się coraz bardziej tłoczno i głośno. Nawet znał zwyciężczynię! Niezbyt blisko, ale co tam.
- Lama. - odezwał się, uderzając w ramię Titusa jak tylko go zobaczył. No, jego prześcignął i przed Mattem wylądował czyli prywatny wyścig wygrał, tak? Tylko Mattowi chyba za wiele razy podpadł w ciągu tego jednego miesiąca, może lepiej nie ryzykować za bardzo?
Dołączył się do braw dla Sophii, a potem ruszył w stronę niezbyt zachęcająco pachnącego miejsca, w którym dało się kupić piwo. Oczywiście trafił tam też na Matta, posłał mu szeroki uśmiech jasno mówiący jesteś ofiarą, wygrałem z tobą, kiedy usłyszał dość charakterystyczny dźwięk.
- Co jest..? - spojrzał to na przyjaciela, to na kuzyna, na tym drugim wzrok zatrzymując jednak trochę dłużej - powinien być w miarę obeznany w sytuacji, może wie co i jak, może wie co robić w razie potrzeby?. Mógłby zgadywać co właśnie usłyszeli, pewnie by zgadł nawet, ale w tej chwili wydawało mu się to aż nieprawdopodobne.
Wszystko zamarło, wszyscy ucichli, więc chyba pomyśleli o tym samym. Policja? Właściciele posesji? Zdecydowanie wolałby drugą opcję. Co prawda nie był pewien, co grozi za udział w takim wyścigu, nie jest to raczej jakieś wielkie wykroczenie, ale jednak... no, na pewno jest jakieś super wyjście wymyślone, zaraz ja otworzą i wszyscy zwieją! Prawda? Prawda..?
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Rzeka Severn
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire