Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Łuk Durdle Door
Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
1. ujeżdżanie 70
2. szybkość
3. precyzyjny lot 65
jeździectwo II
Czuła powiew morskiej bryzy i już cieszyła się ze zgarnięcia bursztynu, gdy efekt uboczny anomalii na moment wyłączył ją z wyścigu. Trzymając różdżkę i ułamek serca Caer w jednej dłoni, a wodze w drugiej, pochyliła się i przysłoniła uszy, lecz to nie wystarczyło. Ogłuszający pisk sprawił niewyobrażalny dyskomfort, a Caley straciła cenne minuty. Gdy hałas przebrzmiał, zamrugała i szybko spróbowała ponownie przejąć kontrolę, bursztyn chowając do kieszeni. Aetonan zbliżał się do niebezpiecznej formacji skał, pomiędzy którą ewidentnie należało przelecieć; dała zwierzęciu znak łydkami, że czas wreszcie rozwinąć skrzydła, a ogier nie czekał tylko szybko spełnił życzenie czarownicy. Oderwanie się od ziemi przywitała przyjemnym uczuciem, rozlewającym się po całym ciele. Dla takich właśnie doznań zdecydowała się w ogóle wziąć udział w tym wyścigu, jednak zamiast czerpać z nich garściami, musiała się skupić i idealnie poprowadzić swojego wierzchowca. Droga była niebezpieczna, ale musiało jej się udać, wszakże nie siedziała dziś w siodle pierwszy raz.
2. szybkość
3. precyzyjny lot 65
jeździectwo II
Czuła powiew morskiej bryzy i już cieszyła się ze zgarnięcia bursztynu, gdy efekt uboczny anomalii na moment wyłączył ją z wyścigu. Trzymając różdżkę i ułamek serca Caer w jednej dłoni, a wodze w drugiej, pochyliła się i przysłoniła uszy, lecz to nie wystarczyło. Ogłuszający pisk sprawił niewyobrażalny dyskomfort, a Caley straciła cenne minuty. Gdy hałas przebrzmiał, zamrugała i szybko spróbowała ponownie przejąć kontrolę, bursztyn chowając do kieszeni. Aetonan zbliżał się do niebezpiecznej formacji skał, pomiędzy którą ewidentnie należało przelecieć; dała zwierzęciu znak łydkami, że czas wreszcie rozwinąć skrzydła, a ogier nie czekał tylko szybko spełnił życzenie czarownicy. Oderwanie się od ziemi przywitała przyjemnym uczuciem, rozlewającym się po całym ciele. Dla takich właśnie doznań zdecydowała się w ogóle wziąć udział w tym wyścigu, jednak zamiast czerpać z nich garściami, musiała się skupić i idealnie poprowadzić swojego wierzchowca. Droga była niebezpieczna, ale musiało jej się udać, wszakże nie siedziała dziś w siodle pierwszy raz.
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Spencer-Moon' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k20' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 37
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k20' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 37
zwinność znów
Aetonan wzniósł się i zawisł nad ziemią z szeroko rozpostartymi skrzydłami, którymi młócił powietrze. Najwyraźniej czuł dziwny opór przed pokonywaniem przeszkody przy pierwszym podejściu. Z ust Sigrun znów wymknęło się pełne irytacji westchnięcie; aetonan był bardziej uparty niż sądziła - w tym momencie miała ochotę smagnąć go bolesną klątwą, aby zmusić do posłuszeństwa, lecz na niewiele by się to zdało. Musiała go własnym zdecydowaniem i pewnością siebie poprowadzić przez resztę wyścigu; na całe szczęście w porę uniknęła skał, które jej zagroziły - i próbowała zmusić wierzchowca, by leciał na przód, przez łuk, a jednocześnie nadal starała się uchylać przed skałami.
Aetonan wzniósł się i zawisł nad ziemią z szeroko rozpostartymi skrzydłami, którymi młócił powietrze. Najwyraźniej czuł dziwny opór przed pokonywaniem przeszkody przy pierwszym podejściu. Z ust Sigrun znów wymknęło się pełne irytacji westchnięcie; aetonan był bardziej uparty niż sądziła - w tym momencie miała ochotę smagnąć go bolesną klątwą, aby zmusić do posłuszeństwa, lecz na niewiele by się to zdało. Musiała go własnym zdecydowaniem i pewnością siebie poprowadzić przez resztę wyścigu; na całe szczęście w porę uniknęła skał, które jej zagroziły - i próbowała zmusić wierzchowca, by leciał na przód, przez łuk, a jednocześnie nadal starała się uchylać przed skałami.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k20' : 7
--------------------------------
#3 'k100' : 89
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k20' : 7
--------------------------------
#3 'k100' : 89
1. ujeżdżanie
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Czar zadziałał perfekcyjnie i Lunara już po chwili ściskała w ręce dorodny i błyszczący odłamek bursztynu. Był naprawdę piękny, o głębokim odcieniu pomarańczu i złota. Kobieta podziwiała go jednak tylko przez chwilę, zaraz bowiem ponownie musiała skupić się na swoim wierzchowcu. Milady po raz kolejny została pogłaskana po łopatce w nagrodę za owocną współpracę. Lunara zaczynała naprawdę lubić tego aetoana. Klacz gnała przed siebie, wciąż prowadząc i nie zamierzała odpuszczać. Być może już znała trasę tego wyścigu (czyżby brała w nim udział rok temu?) i wiedziała, co ją czeka, bo gdy tylko kobieta skierowała ją ku sławnemu łukowi Durdle Door, siwka jakby nabrała nowych sił, gotowa zmierzyć się z przeszkodą. Lunara miała świadomość, że musiały trafić idealnie w środek - przez cały czas w pamięci miała radę lorda Carrowa, który ostrzegał ich o tym, że aetoany mają naprawdę imponującą rozpiętość skrzydeł. A przecież właśnie teraz przyszła pora na to, by te skrzydła rozwinąć. Milady już wcześniej się do tego rwała, ale dopiero teraz, gdy dostała pozwolenie, rozprostowała swoje długie, szare lotki i wzbiła się w powietrze. Niewiele rzeczy było w stanie dorównać siedzeniu na grzbiecie gnającego rumaka, ale lot na takowym zdecydowanie się do nich zaliczał... a może i nawet odrobinkę go przebijał. Greyback czuła pod sobą, z jaką mocą pracują mięśnie aetoanki. Wiatr rozwiewał zarówno włosy kobiety jak i grzywę klaczy. Lunara ścisnęła pewniej wodze oraz dała swojej towarzyszce delikatne sygnały łydkami - zbliżały się coraz bliżej do łuku. Musiały trafić idealnie, gdyż Greyback nie chciała ani sama ucierpieć, ani tym bardziej przez przypadek sprawić, żeby to jej klaczka doznała uszczerbku na zdrowiu. Tu nie było miejsca na choćby najmniejszy błąd.
- Tylko spokojnie. Celuj w sam środek - powiedziała cicho do klaczy, i chociaż wiatr porwał jej słowa, była pewna, że Milady ją usłyszała. Kobieta na kilka chwil niemal zapomniała, że ścigają się z innymi uczestnikami gonitwy. One ścigały się z wiatrem, który pachniał solą, morskimi falami i słońcem!
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Czar zadziałał perfekcyjnie i Lunara już po chwili ściskała w ręce dorodny i błyszczący odłamek bursztynu. Był naprawdę piękny, o głębokim odcieniu pomarańczu i złota. Kobieta podziwiała go jednak tylko przez chwilę, zaraz bowiem ponownie musiała skupić się na swoim wierzchowcu. Milady po raz kolejny została pogłaskana po łopatce w nagrodę za owocną współpracę. Lunara zaczynała naprawdę lubić tego aetoana. Klacz gnała przed siebie, wciąż prowadząc i nie zamierzała odpuszczać. Być może już znała trasę tego wyścigu (czyżby brała w nim udział rok temu?) i wiedziała, co ją czeka, bo gdy tylko kobieta skierowała ją ku sławnemu łukowi Durdle Door, siwka jakby nabrała nowych sił, gotowa zmierzyć się z przeszkodą. Lunara miała świadomość, że musiały trafić idealnie w środek - przez cały czas w pamięci miała radę lorda Carrowa, który ostrzegał ich o tym, że aetoany mają naprawdę imponującą rozpiętość skrzydeł. A przecież właśnie teraz przyszła pora na to, by te skrzydła rozwinąć. Milady już wcześniej się do tego rwała, ale dopiero teraz, gdy dostała pozwolenie, rozprostowała swoje długie, szare lotki i wzbiła się w powietrze. Niewiele rzeczy było w stanie dorównać siedzeniu na grzbiecie gnającego rumaka, ale lot na takowym zdecydowanie się do nich zaliczał... a może i nawet odrobinkę go przebijał. Greyback czuła pod sobą, z jaką mocą pracują mięśnie aetoanki. Wiatr rozwiewał zarówno włosy kobiety jak i grzywę klaczy. Lunara ścisnęła pewniej wodze oraz dała swojej towarzyszce delikatne sygnały łydkami - zbliżały się coraz bliżej do łuku. Musiały trafić idealnie, gdyż Greyback nie chciała ani sama ucierpieć, ani tym bardziej przez przypadek sprawić, żeby to jej klaczka doznała uszczerbku na zdrowiu. Tu nie było miejsca na choćby najmniejszy błąd.
- Tylko spokojnie. Celuj w sam środek - powiedziała cicho do klaczy, i chociaż wiatr porwał jej słowa, była pewna, że Milady ją usłyszała. Kobieta na kilka chwil niemal zapomniała, że ścigają się z innymi uczestnikami gonitwy. One ścigały się z wiatrem, który pachniał solą, morskimi falami i słońcem!
You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
The member 'Lunara Greyback' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k20' : 4
--------------------------------
#3 'k100' : 29
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k20' : 4
--------------------------------
#3 'k100' : 29
jeździectwo
szybkość
protego
anomalia
Ze strony Percivala odpowiedziało mi milczenie; nie potrafiłem zrozumieć, zo nim kierowało. Duma? Strach? A może wyrafinowanie, którego nabył gdzieś w czasach, kiedy ja odbywałem wojaże w dalekich krajach? Odwróciłem głowę niemal ze złością, nie żałując jednak swojego ruchu. Wyciągnąłbym do niego dłoń, nawet, gdybym miał przez to stracić obie. Z tym, że Nott najwyraźniej już żadnych nie potrzebował.
Odrzuciłem od siebie myśli o przyjacielu, ściskając mocniej wodze jedną dłonią, drugą zaś chwytając za bursztyn, który posłusznie wyskoczył z wody. Szybko schowałem go do kieszeni spodni, koncentrując się na gonitwie. Klacz zdawała się nieco spokojniejsza niż na początku, pędząc coraz szybciej, najtrudniejsze - i zarazem najprzyjemniejsze - miało jednak dopiero nadejść. Dałem jej znak do rozprostarcia skrzydeł; wzbicia się w powietrze, którego nieco się obawiałem - nie była to przecież miotła, a żywe stworzenie - ale i które napełniało moje żyły przyjemną adrenaliną. Czułem wiatr smagający moje policzki, przyjemnie zaczesujący mi włosy do tyłu. Zbliżałem się do łuku, jego szara grań była już nieomal na wyciągnięcie ręki. Nie ufałem swoim zdolnościom jeździeckim na tyle, by pewnie przelecieć między skalistą obręczą. Potrzebowałem wparcia magii, wiedziałem to.
- Protego! - Zażądałem.
szybkość
protego
anomalia
Ze strony Percivala odpowiedziało mi milczenie; nie potrafiłem zrozumieć, zo nim kierowało. Duma? Strach? A może wyrafinowanie, którego nabył gdzieś w czasach, kiedy ja odbywałem wojaże w dalekich krajach? Odwróciłem głowę niemal ze złością, nie żałując jednak swojego ruchu. Wyciągnąłbym do niego dłoń, nawet, gdybym miał przez to stracić obie. Z tym, że Nott najwyraźniej już żadnych nie potrzebował.
Odrzuciłem od siebie myśli o przyjacielu, ściskając mocniej wodze jedną dłonią, drugą zaś chwytając za bursztyn, który posłusznie wyskoczył z wody. Szybko schowałem go do kieszeni spodni, koncentrując się na gonitwie. Klacz zdawała się nieco spokojniejsza niż na początku, pędząc coraz szybciej, najtrudniejsze - i zarazem najprzyjemniejsze - miało jednak dopiero nadejść. Dałem jej znak do rozprostarcia skrzydeł; wzbicia się w powietrze, którego nieco się obawiałem - nie była to przecież miotła, a żywe stworzenie - ale i które napełniało moje żyły przyjemną adrenaliną. Czułem wiatr smagający moje policzki, przyjemnie zaczesujący mi włosy do tyłu. Zbliżałem się do łuku, jego szara grań była już nieomal na wyciągnięcie ręki. Nie ufałem swoim zdolnościom jeździeckim na tyle, by pewnie przelecieć między skalistą obręczą. Potrzebowałem wparcia magii, wiedziałem to.
- Protego! - Zażądałem.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'k20' : 3
--------------------------------
#3 'k100' : 16
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'k20' : 3
--------------------------------
#3 'k100' : 16
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
jeździectwo
szybkość
protego
anomalia
Choć tarcza błysnęła przede mną, była bezuzyteczna. Pospieszyłem się - i najwyraźniej pomyliłem co do tej spokojności, bo klacz wyrwała się, gdy obok pojawił się inny atonan. Nie zdążyłem jej odciągnąć, byłem prawie pewien, że podgryzła drugieko konia, a na dodatek zwolniła. Skały były jeszcze przed nami.
- Protego! - Powtórzyłem.
szybkość
protego
anomalia
Choć tarcza błysnęła przede mną, była bezuzyteczna. Pospieszyłem się - i najwyraźniej pomyliłem co do tej spokojności, bo klacz wyrwała się, gdy obok pojawił się inny atonan. Nie zdążyłem jej odciągnąć, byłem prawie pewien, że podgryzła drugieko konia, a na dodatek zwolniła. Skały były jeszcze przed nami.
- Protego! - Powtórzyłem.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 15
--------------------------------
#3 'k100' : 39
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 15
--------------------------------
#3 'k100' : 39
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
/Wybieram precyzyjny lot
Nie udało się. Trzy cholerne razy nie udało się namówić aetonana do zanurzenia się w wodzie. Moje usta zacisnęły się w wąską linię nie kryjąc zdenerwowania. Musiałem odetchnąć mocniej, angażując w to całe płuca, by znów odzyskać równowagę. Problem tkwił zarówno w upartym, nieugłaskanym wierzchowcu jak i we mnie. Być może zadecydował brak zdecydowania lub złe podejście, a może to, że chciałem jak najszybciej zyskać kamień i nic więcej mnie nie interesowało. Nie wiedziałem, nie rozumiałem. Poczułem tylko palący zawód oraz rozczarowanie samym sobą. Wszyscy mnie wyprzedzili, a przynajmniej zdecydowana większość z nich. Obejrzałem się na lorda Notta, którego koń również nie posłuchał i westchnąłem raz jeszcze.
Aż w końcu spiąłem się w sobie i pogoniłem pegaza do dalszej drogi. Tym razem należało rozpocząć lot. Rozpostarcie skrzydeł oraz minięcie skał. Wybrałem sposób z jak najlepszym lotem, który nie pozwoliłby na muśnięcie skał nawet końcówkami piór. To nie było prostym zadaniem, nie po tym, co przeszliśmy wspólnie z aetonanem. Nadal pozostawał nieokiełznany, a ja chyba nie miałem na tyle siły, by faktycznie zdołać go poddać mojej woli. Musiałem po prostu spróbować.
Nie udało się. Trzy cholerne razy nie udało się namówić aetonana do zanurzenia się w wodzie. Moje usta zacisnęły się w wąską linię nie kryjąc zdenerwowania. Musiałem odetchnąć mocniej, angażując w to całe płuca, by znów odzyskać równowagę. Problem tkwił zarówno w upartym, nieugłaskanym wierzchowcu jak i we mnie. Być może zadecydował brak zdecydowania lub złe podejście, a może to, że chciałem jak najszybciej zyskać kamień i nic więcej mnie nie interesowało. Nie wiedziałem, nie rozumiałem. Poczułem tylko palący zawód oraz rozczarowanie samym sobą. Wszyscy mnie wyprzedzili, a przynajmniej zdecydowana większość z nich. Obejrzałem się na lorda Notta, którego koń również nie posłuchał i westchnąłem raz jeszcze.
Aż w końcu spiąłem się w sobie i pogoniłem pegaza do dalszej drogi. Tym razem należało rozpocząć lot. Rozpostarcie skrzydeł oraz minięcie skał. Wybrałem sposób z jak najlepszym lotem, który nie pozwoliłby na muśnięcie skał nawet końcówkami piór. To nie było prostym zadaniem, nie po tym, co przeszliśmy wspólnie z aetonanem. Nadal pozostawał nieokiełznany, a ja chyba nie miałem na tyle siły, by faktycznie zdołać go poddać mojej woli. Musiałem po prostu spróbować.
na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Flavien Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k20' : 14
--------------------------------
#3 'k100' : 8
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k20' : 14
--------------------------------
#3 'k100' : 8
1. ujeżdżanie
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Klacz bez protestu wbiegła do wody, a zaklęcie dziewczątka się powiodło i jeden z bursztynowych fragmentów natychmiast pomknął do jej dłoni. Trzymając jedną ręką wodzy, ostrożnie schowała go do kieszonki w swoim ubiorze, by go nie zgubić. Schowała też różdżkę, ponownie chwytając obiema dłońmi lejce. Była naprawdę blisko czołówki, wyprzedził ją jedynie Rufus i nieznana jej kobieta. Wiedziała, że zbliżał się moment, kiedy należało wzbić się w powietrze. Już nie mogła się tego doczekać, chciała doświadczyć emocji towarzyszących lotowi. W odpowiednim momencie ścisnęła łydkami boki ateonanki, dając jej sygnał do rozłożenia skrzydeł. Latała już na ateonanach, więc wiedziała, że ich skrzydła po rozłożeniu są naprawdę szerokie, dlatego musiała manewrować bardzo ostrożnie, by precyzyjnie przemknąć przez środek łuku. Miała nadzieję, że klacz nie spłoszy się i nie zahaczy skrzydłem o którąś z wystających skał. Cressida musiała użyć całych swoich umiejętności, żeby pokonać tę przeszkodę prawidłowo i bez uszczerbku na zdrowiu swoim i ateonanki. Kiedy zbliżały się do łuku, na moment aż wstrzymała oddech, ostrożnie kierując klacz w sam środek. Gdyby nie napięcie, które odczuwała zbliżając się do środka, mogłaby w pełni skupić się na kontemplowaniu tego pięknego widoku, godnego uwiecznienia go na płótnie. Kiedy już przedostaną się na drugą stronę powinno być łatwiej, choć nie wiedziała, co w tym roku szykowali organizatorzy i jakie jeszcze atrakcje czekały ich dalej. Oby klacz prowadziła ją przez nie równie dobrze, jak dotychczas.
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Klacz bez protestu wbiegła do wody, a zaklęcie dziewczątka się powiodło i jeden z bursztynowych fragmentów natychmiast pomknął do jej dłoni. Trzymając jedną ręką wodzy, ostrożnie schowała go do kieszonki w swoim ubiorze, by go nie zgubić. Schowała też różdżkę, ponownie chwytając obiema dłońmi lejce. Była naprawdę blisko czołówki, wyprzedził ją jedynie Rufus i nieznana jej kobieta. Wiedziała, że zbliżał się moment, kiedy należało wzbić się w powietrze. Już nie mogła się tego doczekać, chciała doświadczyć emocji towarzyszących lotowi. W odpowiednim momencie ścisnęła łydkami boki ateonanki, dając jej sygnał do rozłożenia skrzydeł. Latała już na ateonanach, więc wiedziała, że ich skrzydła po rozłożeniu są naprawdę szerokie, dlatego musiała manewrować bardzo ostrożnie, by precyzyjnie przemknąć przez środek łuku. Miała nadzieję, że klacz nie spłoszy się i nie zahaczy skrzydłem o którąś z wystających skał. Cressida musiała użyć całych swoich umiejętności, żeby pokonać tę przeszkodę prawidłowo i bez uszczerbku na zdrowiu swoim i ateonanki. Kiedy zbliżały się do łuku, na moment aż wstrzymała oddech, ostrożnie kierując klacz w sam środek. Gdyby nie napięcie, które odczuwała zbliżając się do środka, mogłaby w pełni skupić się na kontemplowaniu tego pięknego widoku, godnego uwiecznienia go na płótnie. Kiedy już przedostaną się na drugą stronę powinno być łatwiej, choć nie wiedziała, co w tym roku szykowali organizatorzy i jakie jeszcze atrakcje czekały ich dalej. Oby klacz prowadziła ją przez nie równie dobrze, jak dotychczas.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cressida Fawley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'k20' : 17
--------------------------------
#3 'k100' : 100
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'k20' : 17
--------------------------------
#3 'k100' : 100
1. ujeżdżanie (II poziom)
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Nim się zorientował i ku jego szczeremu zdziwieniu jego rumak pędził na czele, dziwna sprawa - czyżby oponenci byli tuż za nim lub wyprzedzili go tak szybko, że nie zauważył jak giną na horyzoncie tuż przed nim? Przezabawne. Jego pewność wobec wierzchowca wzrastała, nie czuł się już tak nieswojo (czy to wrodzona ostrożność?) na jego grzbiecie jak wówczas, gdy go dosiadł. Zwierzę wydawało się niezwykle uparte, na tyle, że Longbottom obawiał się, iż może nie zmusić go do ruszenia się z linii startu. Jego umiejętności perswazji go jednak nie zawiodły i czasem Rufus żałował, że tak dobrze jak z końmi, nie dogaduje się z ludźmi, a w szczególności ich dziwaczną odmianą zwaną szlachtą.
Wyścig uważał za całkiem dobrą zabawę ale również okazję do wykazania się przed ojcem, który wyjątkowo na niego liczył - powierzył mu w końcu jakieś ważne zadanie, co prawda nie była to kwestia życia bądź śmierci, ale młodszy z Longbottomów faktycznie czuł się wyróżniony. Zwłaszcza że takie okazje zdarzały się wyjątkowo rzadko, ponieważ to starszy z braci wiódł prym jeśli chodzi o wygraną na genetycznej loterii talentów. Nic co dobre niestety nie trwa wiecznie, więc i beztroska musiała się w końcu zakończyć. Przed nim pojawił się sławetny łuk, który będzie musiał pokonać. Trochę strach, nigdy tego nie robił, z rzadka latał na takich wierzchowcach, więc doświadczenie miał marne. Liczył jednak na swojego nowego kolegę i własne umiejętności ujarzmiania go. Postanowił bezceremonialnie przelecieć przez przeszkodę w nadziei, że i tym razem żadne z nich się nie zawiedzie. Ani Rufus na aetonanie, ani aetonan na nim - że źle nim poprowadził.
2. szybkość
3. precyzyjny lot
Nim się zorientował i ku jego szczeremu zdziwieniu jego rumak pędził na czele, dziwna sprawa - czyżby oponenci byli tuż za nim lub wyprzedzili go tak szybko, że nie zauważył jak giną na horyzoncie tuż przed nim? Przezabawne. Jego pewność wobec wierzchowca wzrastała, nie czuł się już tak nieswojo (czy to wrodzona ostrożność?) na jego grzbiecie jak wówczas, gdy go dosiadł. Zwierzę wydawało się niezwykle uparte, na tyle, że Longbottom obawiał się, iż może nie zmusić go do ruszenia się z linii startu. Jego umiejętności perswazji go jednak nie zawiodły i czasem Rufus żałował, że tak dobrze jak z końmi, nie dogaduje się z ludźmi, a w szczególności ich dziwaczną odmianą zwaną szlachtą.
Wyścig uważał za całkiem dobrą zabawę ale również okazję do wykazania się przed ojcem, który wyjątkowo na niego liczył - powierzył mu w końcu jakieś ważne zadanie, co prawda nie była to kwestia życia bądź śmierci, ale młodszy z Longbottomów faktycznie czuł się wyróżniony. Zwłaszcza że takie okazje zdarzały się wyjątkowo rzadko, ponieważ to starszy z braci wiódł prym jeśli chodzi o wygraną na genetycznej loterii talentów. Nic co dobre niestety nie trwa wiecznie, więc i beztroska musiała się w końcu zakończyć. Przed nim pojawił się sławetny łuk, który będzie musiał pokonać. Trochę strach, nigdy tego nie robił, z rzadka latał na takich wierzchowcach, więc doświadczenie miał marne. Liczył jednak na swojego nowego kolegę i własne umiejętności ujarzmiania go. Postanowił bezceremonialnie przelecieć przez przeszkodę w nadziei, że i tym razem żadne z nich się nie zawiedzie. Ani Rufus na aetonanie, ani aetonan na nim - że źle nim poprowadził.
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset