Wydarzenia


Ekipa forum
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
Łuk Durdle Door [odnośnik]07.11.15 18:42
First topic message reminder :

Łuk Durdle Door

Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 45 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]25.08.18 16:52
Ostatnia przeszkoda nie przysporzyła mi na szczęście aż takich problemów, jak co niektórym z pozostałych jeźdźców biorących udział w zmaganiach. Na metę dotarłem bardziej w drugiej, niźli pierwszej połowie stawki, a chociaż w punktacji ogólnej uplasowałem się jakoś w środku to i tak nie zmartwiło mnie to jakoś szczególnie. W końcu właśnie pierwszy raz dokąd sięgałem pamięcią dosiadłem konia. To był najlepszy sposób na to, żeby weryfikować dawne dzieje, o których słuch w mych wspomnieniach zaginął. Rzucenie się na głęboką wodę i pozwolenie na to, by dać się porwać chwili - wtedy, gdy myślenie schodziło na dalszy plan, gdy zamiast gdybania liczyło się tu i teraz: to właśnie były chwile, w których wracało do mnie najwięcej z mojego dawnego ja.
Opadłem w siodle, delikatnie pociągając za wodze, minimalnie mocniej w prawą stronę. Mój uparciuch zaczął zataczać koło, aż kiedy oboje uspokoiliśmy się już po emocjach towarzyszących gonitwie krótkimi klepnięciami łydek zarządziłem lądowanie. Pociągnąłem mocniej za wodze, a czarny rumak załopotał potężnymi skrzydłami, wzbijając dookoła drobinki piasku. Zeskoczyłem z końskiego grzbietu i poklepawszy uparciucha po szyi zdjąłem z dłoni rękawiczki i wystawiłem mu pod chrapy jeszcze jedną kostkę cukru.
- Tylko nikomu o tym nie mów - mruknąłem konspiracyjnie pod nosem, głaszcząc jeszcze przez moment rozgrzaną końską sierść i lekko tarmosząc grzywę. Ostatecznie musiałem jednak oddać aetonana w ręce stajennego, który przyszedł go ode mnie odebrać. Zwróciłem następnie swe kroki w stronę podestu, gdzie mała Miriam w roli honorowego gościa wręczała zwyciężczyni nagrodę za pierwsze miejsce. Powstrzymywanie czułego uśmiechu było bezcelowe, ten by przecież w końcu i tak wkradł się na moje usta na widok tej uśmiechniętej biedronki. Jednocześnie jednak moją twarz przeciął na chwilę wyraz smutku, oczy zaszkliły się lekko, a ja odwróciłem się na pięcie i odszedłem byle dalej od udekorowanego podestu i roześmianej dziewczynki.
Tak bardzo chciałbym ją pamiętać.

| zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łuk Durdle Door - Page 45 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]28.08.18 16:35
Wyścig dobiegł końca. Niestety przez spłoszenie się klaczy i niefortunny upadek dotarła na metę dopiero szósta – choć nadal pozostawała przed większością uczestników, głównie mężczyzn i to starszych od niej. Ale straciła zbyt wiele czasu, by być w stanie go nadrobić, wiedziała o tym. Dotarła na metę obolała i z poczuciem porażki, bo czuła, że to jest jej wina, że nie poradziła sobie z ostatnimi dwoma przeszkodami tak jak powinna. Tak zakompleksionej osobie wystarczyła niewielka porażka, by zacząć kwestionować swoje umiejętności. Jeden błąd, by dobrą zabawę przysłoniło poczucie nieudolności i tego, że ojciec na pewno by się teraz wstydził i powiedziałby, że jej brat na pewno by nie spadł i zrobiłby wszystko dużo lepiej od niej. Kiedy już się zatrzymała, na moment przylgnęła do szyi klaczy, by nikt nie mógł zobaczyć jej łez. Wtuliła się w nią, głaskając ją po raz ostatni, nim zeskoczyła na ziemię i pozwoliła, by konia odprowadził stajenny. Zazdrościła zwyciężczyni, że ta mogła zatrzymać wierzchowca; Cressida także chciałaby mieć własnego ateonana, będącego tylko jej, i nie musieć korzystać z koni pożyczonych od krewnych męża. Spojrzała na nią ukradkiem; mimo nieszlachetnego pochodzenia nieznajoma kobieta pokazała naprawdę wielkie umiejętności, mimo że nie znalazła się na mecie jako pierwsza. Ciekawe, jak czuł się teraz Rufus, który o włos by wygrał? Cressida nie chciała jednak do niego podejść, wstydziła się, choć za młodu często się ścigali i czasem to ona wyprzedzała jego, a czasem on ją. Tutaj jednak obserwowało ich wszystkich znacznie więcej ludzi, na pewno widzieli, jak spadała, co było o wiele bardziej krępujące niż upadki w lesie, gdzie widziały ją tylko ptaki oraz ewentualnie ktoś z rodziny (choć upadki w obecności ojca były największym wstydem, bo Leander Flint zawsze był surowy, wymagający i oczekiwał perfekcji). Nie chciała więc z nikim rozmawiać. Nawet, gdy po zejściu z konia dotarł do niej zatroskany mąż, chwalący jej występ i dopytujący, czy nic jej się nie stało – ale i z jego uścisku bardzo szybko się oswobodziła, nie mając ochoty na płytkie komplementy, które na pewno nie były szczere, a miały tylko ją pocieszyć. Powiedziała, że chce trochę pobyć sama i spotkają się później, po czym podążyła w stronę pobliskiej plaży, szukając tam samotności. Potrzebowała odpoczynku bez ludzi wokół i bez sztucznych pochlebstw.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]30.08.18 10:38
Gonitwa definitywnie dobiegła końca. Caley dostała w nagrodę wierzchowca na którym przemierzyła całą trasę wyścigu we wspaniałym stylu. Odebrała ją z rąk Miriam i w końcu zeszła z podium. W tym czasie większość czarodziejów oddała konie stajennym i też zaczęła się rozchodzić. Raczej więcej atrakcji już nie będzie. Trochę szkoda. Chłopcu bardzo spodobał się wyścig i żałował, że w sumie tak szybko się skończył. Chociaż może to i lepiej, bo jego kucyk, raczej nie dałby sobie rady na dużo dłuższym dystansie. Mogłoby im grozić to, że nie dojadą do mety. A to byłoby trochę słabe. Heath jeszcze przez chwilę stał nie wiedząc co ze sobą zrobić, aż w końcu ktoś kto miał go odebrać po wyściugu wyłowił go z tłumu i zabrał do domu.
/zt


Ostatnio zmieniony przez Heath Macmillan dnia 30.08.18 10:38, w całości zmieniany 1 raz
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]30.08.18 10:38
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Łuk Durdle Door - Page 45 I0fhVtL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 45 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]05.09.18 15:27
Nie mogła powiedzieć, że była w stu procentach zadowolona z tego wyścigu. Oczywiście Milady (ciekawe jakie w sumie było jej prawdziwe imię?) spisała się wyśmienicie, Lunara nagrodziła ją za to dużą ilością pieszczot, gdy już zsiadła z jej grzbietu. Dotarcie na metę z drugą lokatą, gdy brać pod uwagę samą szybkość, także było niezłym osiągnięciem. Cóż, pozostawało jej tylko oddać wierzchowca obsłudze festiwalu a potem oklaskami nagrodzić zwyciężczynię gonitwy - no i proszę, Lunara wcale nie spodziewała się, że główną nagrodą faktycznie był aetonan. I kobieta musiała przyznać, że był naprawdę piękny. Sama przyjęła nagrody pocieszenia, obiecując sobie że obie wylądują na jej poddaszu - książka na regale a dalie i paprocie w wazonie. Opuszczając to miejsce Lunara nie zapomniała walnąć Joey'a w plecy z radosnym zawołaniem "Widzisz? Wcale nie było tak źle!", ponownie pomachała także do Foxa i z uznaniem skinęła głową Magnusowi - jej uczeń poradził sobie naprawdę imponująco!

zt


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]05.10.20 17:33
20 sierpnia 1957 r.

Trzynaście rumaków zdążyło pogalopować wzdłuż plaży, nim Isabella odważyła się zdjąć buciki i zanurzyć stopy w gorących piaskach. Słońce raziło, sukienka falowała na wietrze. Nadmorskie zapachy czarowały szlachetny, delikatny nos, a przyciśnięta do piersi mała lady Bulstrode wsłuchiwała się w szybko bijące serce. Ciemny loczek laleczki zawinął się wokół małego guziczka na gorsetowej części stroju. Chociaż od dwóch miesięcy nie była już damą, wciąż nie umiała zrezygnować z elegancji i niezwykłej dbałości o prezencję. W wolnej dłoni ściskała pantofelki, szła powoli, ostrożnie, jakby bała się, że ciepłe piaski wciągną jej stopy w jakąś paskudną otchłań. To, co robiła, wymagało odwagi. Jako zdrajczyni krwi, jako kuzynka dwóch poszukiwanych listem gończych zdrajców, członków Zakonu Feniksa nigdy nie powinna ryzykować spotkaniem z dawną przyjaciółką, z przedstawicielką konserwatywnych racji – z przeszłością, której przecież się wyrzekła. Ze wspomnieniem, które przycisnęłaby z nostalgią do serca, choć wcale nie powinna.
Symbole i kolory rozpoznała od razu. Głęboko w pamięci chowała obraz swej najmilszej Uny, lady spod tego samego herbu. Zresztą jako Selwynówna znała wszystkie święte słowa i znaki, szczególnie te ściśle powiązane z historią wspaniałych dwudziestu ośmiu rodów. Jako dama musiała je znać, jako dama z zachwytem przyjmowała dawne legendy i historie, które pozwoliły jej zastać w dwudziestym wieku szlachecki świat właśnie w takiej formie. Do niedawna uznawała to za piękno, chwałę i niezwykłość. I wraz z odejściem wcale nie zgasła duma, chociaż spoglądała na stare dzieje zupełnie innym okiem. Niemniej uwielbienie dla drogiej Vivienne nie umarło wraz z chwilą, kiedy pozostawiła pierścień narzeczonego i ostatni raz trzasnęła wrotami pałacu w Boreham. Poczuła, że lalka odnaleziona w sklepiku ze zwierciadełkami nie powinna gnić gdzieś daleko od swoich krewnych. Wydawało jej się, że widywała ją w dłoniach Viv, że jako malutkie damy wymieniały się strojnymi sukienkami dla uroczych miniaturek samych siebie. Czy się myliła?
Łomot w piersi nie mógł powstrzymać kroków. Gdy doszła do mokrego brzegu, pozwoliła, by morska fala obmyła jej stopy. Uniosła dwa krańce sukienki i rozprostowała plecy. Wzniosła brodę ku słońcu, napawając się zaskakującym uczuciem wolności. Rytuał jednak zaraz przerwała. Lada chwila mogłaby się tutaj zjawić wezwana szlachcianka. Isabella obawiała się spotkania z nią. Zamierzała podłożyć zawiniątko pod skalnym łukiem, a później schować się gdzieś w ciaśniutkim przesmyku z kamieni. Chciała mieć pewność, że owa pamiątka wróci w odpowiednie ręce. Gdy doszła do olbrzymiego pomnika natury, przyłożyła dłoń do chłodnej ściany i wzięła jeszcze jeden wdech. Obklejone pancerzem z piasku stopy  przystanęły na chłodnym kamieniu. Przykucnęła i ułożyła przepiękną laleczkę w cieniu, w wygodnym miejscu. Gdy była młodsza, często odwiedzali Weymounth, teren Prewettów. Kuzyn Archibald zabierał ją na spacery po plaży, podglądali niesamowitą roślinność. Z radością nadstawiała policzki do słońca, wcale się nie bojąc, że zaróżowiona skóra niespecjalnie pasowała do bladej, porcelanowej cery typowej szlachcianki. Isabella zawsze miała rumieńce, nie znosiła tony wstrętnych białych pudrów.
Do lalki uśmiechnęła się ostatni raz, a potem podniosła się i pożegnała ją w szepcie. Wkrótce zjawić się tu miała lady Bulstrode. Skrycie wierzyła, że dziecięca zabawka wywoła przyjemne uczucie u Vivienne – o ile faktycznie należała właśnie do niej. Jaka szkoda, że dla lady Bulstrode Isabella Selwyn najpewniej przestała istnieć. Smutnie drgnęły jej usta, gdy tylko poczuła niewygodę tej emocji. Nic jednak nie mogła poradzić. Taka była cena. Nie można było połączyć tych dwóch światów. Opuściła ten pierwszy i nigdy nie będzie mogła powrócić. Jednak nie żałowała. Szczęście otuliło ją swą motylą peleryną. A do tego pięknego miejsca zamierzała przyprowadzić któregoś dnia swojego ukochanego. Istniały zakątki, sekrety, wspomnienia, których nawet lady nestorowa nie mogłaby jej odebrać. Zamierzała dzielić się tym z tymi, których kochała.
Czekała w ukryciu. W przejęciu zacisnęła powieki i złączyła zdenerwowane dłonie, dziękując chłodnym skałom za odrobinę kojącego zimna.


Ostatnio zmieniony przez Isabella Presley dnia 03.01.21 14:02, w całości zmieniany 1 raz
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Łuk Durdle Door - Page 45 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.10.20 13:17
Słowa były naturalną barierą przed kłamstwem, gdy głos łamał się w nieprzenikniony, niezrozumiały sposób, odsłaniając wnętrze wyświechtanych gardeł. Jednocześnie, słowa wszak stanowiły podstawę ułudy, którą być może ktoś postanowił karmić ją wraz z nadejściem skrojonego staranną dłonią listu. Czy ktoś pragnął wyciągnąć na wierzch jej własną broń i całkowicie przejąć stelaż budowanej przewagi, narażając niepewną kobietę na niebezpieczeństwo?
Kłamstwo było jednak słodkie, gdy wraz z obdarzonym szeregiem bialutkich zębów uśmiechem, Vivienne przekonała szanownego pana ojca do udania się choć raz na ten bardziej wymagający szlak jeźdźców. Przedsięwzięcie wcale nie trudne dla kogoś, kto z drobną pomocą talentu, mógł znaleźć się na drugim końcu świata, problematykę stanowiło jedynie dobre tłumaczenie i jeszcze lepsze wyzbycie się obstawy, której mokry tętent kopyt ucichł wraz z pokonaniem małego fragmentu trasy. Zapach morza wdzierał się w nozdrza z nieskrępowanym pragnieniem dotarcia do każdej, najmniejszej komórki. Wydawało jej się, że nawet najbliżej obsadzona część ciała- ułożona poniżej strzemienia pięta odczuwała tę lekkość, ujmującą najmniejszy choćby ciężar z wątłych ramion. Nic, najmniejsze nawet ściśnięcie łydkami ciała klaczy, nie stanowiło problemu, gdy przesłodzona samotność i cierpkość niepewności następnych chwil wbijały się w przyjemnie ochłodzone ciało. Zad wierzchowca obniżył się wraz z kolejnymi sygnałami, okrągły galop zmienił się spokojny stęp, a lisie spojrzenie krążyło pośród miejsca, które stanowiło zwieńczenie niepewności. Lekki ruch, odległy - tuż za skalną infrastrukturą - skupił błękitne oczy i niemalże tłumaczył pierwsze, klarowniejsze słowa listu. Pozostawały niedopowiedzenia i niuanse domysłów.
Zeskoczyła zgrabnie z pokrytego cielęcą skórą siodła, w ledwie kilku krokach odnajdując idealny widok na leżącą lalkę. Dłonie, które teraz trzymały suchą i popękaną wodzę, niemalże poczuły wraz z przesunięciem wzroku miękkość sukienki małej zabawki, która wiele, wiele lat temu zatarła się łzami po zgubieniu. Rodzinna pamiątka uciekła w zapomnienie aż do teraz, gdy jej obecność zarysowała pod powiekami setki dziecięcych wspomnień. Tuzin kroków, jedno cmoknięcie i zerknięcie za ramię, czy aby na pewno jest sama, dzieliło ją od pochwycenia zabawki, która odnalazła swoje miejsce w szklistym spojrzeniu i nerwowym ściśnięciu chłodnych dłoni. W głębi piersi rodził się niepokój- kto ją odnalazł, kto posłał do niej list i właściwie dlaczego, zaś odpowiedź znajdowała się w zbitych w cienką kreskę ustach, które chwilę później wraz ze wspomnieniem zauważonego ruchu, przybrały odmienne kształty.
- Kimkolwiek jesteś, wyjdź. - Próbowała nadać głosu pewności, ale ciche przełamanie dobiło się do brzmienia głosu, nie dając się stłamsić nawet przyjemnej bliskości dziecięcej zabawki. Wargi objawiły uśmiech na zaróżowionych ustach, stopy wykonywały kolejne i kolejne kroki i tylko bliskość dziecięcej zabawki była tak bardzo ambiwalentna. W obecnych czasach powinna się bać, lecz jak może bać się kogoś, kto przyniósł do teraźniejszości znaczący fragment przeszłości?
- Proszę. - W nikłym wspomnieniu, zauważony w oddali ruch nabierał jakiegoś znaczenia. Gracji, która teraz cechowała i ją. Drobności, która przywodziła na myśl bezpieczeństwo. Było kilka osób, które mogłyby rozpoznać lalkę i tylko niedorzeczność ukrywania się sprawiła, że odpowiedź nie była jasna. Ze wszystkich, pozostawała jedna osoba, której jestestwo zatarło się - wraz ze zmazą na nazwisku. Isabella, niegdyś Selwyn - choć na Merlina, nie powinna wspominać tego nazwiska w zestawieniu z imieniem - miałaby realne powódki, by schować swoją tożsamość. Czyżby tak bardzo przestała jej ufać? Może nie ufała sobie? Może to wcale nie ona, choć serce obijające się nerwowo o żebra, zdawało się wołać z odpowiedzią. To mogła być ona, gdy na małej lalce ujrzeć da się malutką, materiałową bransoletkę, którą dziecięce dłonie panny Isabelli nasunęły na rodzinną pamiątkę Bulstrode'ów.
Nie musiała być ona, bo teraz miała inne życie, w którym nie było miejsca na sentymenty, prawda?


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]22.10.20 21:28
Wiatry potrafiły odnaleźć drogę do skalnej kieszeni, choć docierały tam nie bez trudności. Powiewy wciskały rozproszone na szarym kamieniu złote loki, a pod opuszczonymi powiekami chowało się niepewne spojrzenie. Czyniła właśnie coś wybitnie nierozważnego, ale serce pozostawało głuche na alarmowe nawoływanie rozsądku. Upomnienia i srogie wyobrażenia konsekwencji na nic się zdały, skoro dotarła na wybrzeże, skoro wysłała pewien list i postanowiła pomóc zgubie dotrzeć do opiekunki. Lalka stanowiła przekaźnik wspomnienia. Nie trzeba było jej dotykać, aby ujrzeć zatarte obrazki z dawnych lat. Mimo to Isabella wyczyściła sukienkę, uprasowała małe falbany i poprawiła zawiązanie kokardy. Uczesała również wytargane włosy kukiełkowej panienki i zadbała, by ta nigdy więcej nie leżała porzucona w samotnym kącie. Choć pozornie wyrosła z tak niesamowitych bajek, to jednak zdawało jej się, że życie jeszcze może przypominać wariacje małych dziewczynek – czynione dzięki mocy bezgranicznej fantazji dziecka, czynione krótko po podwieczorku, na potężnym dywanie przy kominku. Odświeżone karty przeszłości natrętnie przesuwały się Isabelli przed oczami. Pośród ludzi, mebli i głosów leżała królewna, czarująca figurka, przedmiot zupełnie fascynujący. Presley nie mogła być pewna, czy Vivienne wciąż pamiętała, czy nie wzgardziła wstrętnie porcelanową buzią. Czy chciała powrotu, do którego Bella zmusiła ją w swej romantycznej nostalgii. W marzeniu o powrocie za dawno zatrzaśnięte wrota.
Nie wyjdzie. Upierała się w tym gorączkowym postanowieniu, to sobie zresztą obiecała i, w razie pokusy, przywoływała niewidzialny dla innych widok kuzynów skazanych na cierpienie przez jej nierozważne decyzje. A co jeśli Vivienne zechce ją złapać? A jeśli nie jest sama? Mogła przecież domyślić się, kto mógł skojarzyć jej zabawkę, mogła również przyjąć tamtą sowę jako obrazę i czyjś głupi żart, a wtedy z pewnością postarałaby się o odpowiednią obstawę. Isabella więc tuliła się do ścian przesmyku tylko bardziej i bardziej. Ciało reagowało na znajomy głos, gęsia skórka objęła skryte pod cieniutkimi rękawkami ramiona. Pod stopami czuła tym razem zimne piaski, odpoczywające w cieniu, chłodzące się o kamień odgrodzonego od słońca zakamarku. Mimo dość wygodnej kryjówki, ciepło upierdliwie rozbiegało się po całym ciele. Stres objął jej serce i ścisnął mocno. Ledwo łapała oddechy, ledwo nie wyskoczyła i nie zawołała do lady Bulstrode. Co jednak mogłaby jej powiedzieć? Przesłanie pozdrowienia nie wydawało się rozsądne. Zresztą żadne szanujący się ród nie przyjąłby dobrze mowy zdrajcy. Tym teraz stała się dla niej: martwym, obrzydliwym wspomnieniem, które zaraz miało całkiem zdechnąć. Dławiła się tymi myślami, cierpiała. Odwrotu nie było. Odwrotu również nie pragnęła. Miała tylko wypełnić swą misję i odejść.
Ale głos upomniał się znów. Tym razem prosił, jakby przeczuwał, że ugłaskanie lęków pomoże w kuszeniu. Isabella dalej jednak tkwiła w tym miejscu. Pięści pomogły zapanować nad żalem, złością, wzruszeniem. Dama ta przecież nigdy nie była jej wrogiem, ale zasady losu stały się jasne. W Beaulieu postawiono jej zapewne mentalny nagrobek. Znając ciotkę Morganę, może i nie tylko duchowy. O nic nie prosiła, chociaż coraz trudniej było trzymać w klatce aurę tak mocno wyrywającą się do dawnej przyjaciółki. Jej melodyjny głos nie mógł być przecież zły. Isa chciała tylko, by wzięła lalkę i odeszła. Nic więcej. Znała ją na tyle, by spodziewać się, że nie jest w stanie jej zagrozić. Znała również wstrętne, cwane, manipulujące środowisko szlachty, która potrafiła być bardzo podstępna i nieprzewidywalna.
Wyszła w asyście łaskoczących promieni słońca. Absolutnie szalona, niemożliwie odważna. Tak sobie tylko powtarzała. Tak mogła wmówić sobie, że nic złego się nie wydarzy.
– Chciałam tylko, by mogła do ciebie powrócić –
oznajmiła, nie siląc się na grzeczności i tak jawne tęsknoty. Uczyniła dwa niezbyt śmiałe kroki i popatrzyła. Popatrzyła, zupełnie nie wiedząc, czego powinna się spodziewać. Jeszcze niedawno zdawało jej się, że umie zapanować nad rzeczywistością, że przewidzi świat i ludzi. Ci jednak byli tak niesamowici, skąpani w niespodziance i deszczu emocji, że wielką głupotą byłoby przekonanie o możliwości łatwego rozszyfrowania ich tajemnic. Co zrobi Vivienne Bulstrode?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Łuk Durdle Door - Page 45 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]02.12.20 17:50
Niegdyś uznałaby to za absolutnie zrozumiałe, teraz była jednak całkowicie szalona, pozwalając na takie spotkanie w dalekiej obecności straży. Nierozsądna, zbyt ciekawska i bezsilna osóbka, która stanęła oko w oko z rozlewającymi się wspomnieniami. Lalka stanowiła przepustkę do znanego, ale wszak nieobecnego świata dzieciństwa. Do nocnej mary wspomnień, które teraz - pośród szumu wiatru i przyjemności zapachu końskiej sierści - powróciła za dnia. 
Wszystko było takie bliskie sercu, że niemalże rozrywało struktury tkanek, dobierało się do ścięgien i mięśni klatki, wreszcie dobierając mackami do najsilniejszego mięśnia ciała- serca, które niemo przyśpieszyło, poganiając klatkę do szaleńczych uniesień. 
Wyszła z cienia, zapłonęła w oślepiających promieniach i wreszcie, przywołała najjaśniejsze mary przeszłości. Piękno codzienności dziecka, wspólnej zabawy  i zaufania, którego brakowało w prozie obecnego życia. Piękno kobiety, która teraz stała przed nią i stanowiła coś na kształt odrzucającego wspomnienia. Wstydu, rodzącego się pośród szaleńczo bijącego serca. 
Mimo wszystko Vivienne nigdy nie była osobą, która ocenia człowieka- ocenia jego czyny, a te mogą być równie ambiwalentne, co ich postrzeganie. 
- Bella... - Ledwie wyrwane głoski z ust przypominały coś na kształt zaskoczenia, które na piegowatym licu stanowiło najsilniejszą emocję. Dwa mrugnięcia, tylko tyle starczyło, by obawa nagle zrodziła się gdzieś zbyt głęboko, aby mogła stać bezczynnie. Dwa kroki, pochwycenie kobiety w pasie jedną dłonią i siła, z jaką Vivienne przeszła za jej plecy, aby za sobą obrócić blondynkę. Nikt nie mógł ujrzeć jej twarzy, nie tutaj i nie przy niej. 
- Wszystko dobrze? - Najgłupsze, najmniej taktowne pytanie, jakie kiedykolwiek wypadło spośród pokrytych różaną pomadką ust. Była zlękniona, obie były, bo świat zbyt często rzucał kłody pod nogi, ale nic - żadne konwenanse czy wymogi narzucone przez przewrotny los - nie mogły zabrać kilku chwil upewnienia się. Nie dlatego, że była zdrajcą, lecz dlatego, że była ponad wszystko człowiekiem i kobietą. A kobiety powinny się trzymać, nawet jeśli zwykły wykrawać kształt kłów na jatkach znudzonych lwic. 
- Dziękuję Ci, nie musiałaś... - To zbyt niebezpieczne. Pełna świadomość tego co by się stało, gdyby ktoś dowiedział się o ich spotkaniu była jednak odległym  cieniem obaw, jakie upadły wraz z błąkającym się niepewnie kosmykiem kasztanowych włosów. Nigdy nie rozumiała tej decyzji, tym bardziej nie popierała. Wszak to obrzydliwe, szczególnie dla kogoś z tak przesiąkniętego wspólnotą rodu, by nagle odrzucić życie damy na rzecz bycia nikim. 
Nikim, choć i tacy są wartościowi. Vivienne zwykła nie dzielić ludzi ze względu na pochodzenie, a na to, jak wiele mogą jej zaoferować i choć teraz nie miała w głowie potrzeby wydobycia informacji z nieznanego jej półświatka, to kotłujące się myśli obijały w umyśle poczucie, że podobnie upadli ludzie są jej cenionymi informatorami. Ich nie traktuje źle, skoro zwykli z nią współpracować; dlaczego miała zdeptać tak szlachetne i odważne zachowanie lady... panny Isabelli dla decyzji, którą mógłby dokonać każdy w przypływie emocji.
Tak musiała to tłumaczyć, by pozostać przy etycznej - nie wyuzdanej, arystokratycznej - twarzy. 
- Powiedz mi wszystko. Jesteś zdrowa... szczęśliwa? Bezpieczna? - Czy ktoś się o Ciebie troszczy, promyku? Te pytania przebijały się przez wspomnienie zapłakanych podczas słuchania bajki oczu, idealnie okrągłej twarzyczki owianej blond loczkami. Teraz stała przed nią w pełni świadoma swoich czynów kobieta, ale wszelkie wspomnienie dojrzewania, dorosłości musiały ustąpić, by strach przed konsekwencjami nie przebił się w postaci przegnania zdradzieckiej krwi, którą w czystszej formie współdzieliły pośród salonów.
Dłoń, lekko drżąca i niepewna, pozbyła drugą rękawiczki, zaś lodowate opuszki palców powędrowały do szyi, starając się w ten sposób rozluźnić napięte mięśnie. Strach i tęsknota, obrzydzenie i zrozumienie. To wszystko przelewało się przez nią, tworząc obraz bardziej emocjonalnej maski, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać.
Vivienne, czujesz się teraz prawdziwa?


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]12.12.20 20:35
Była jej wstydem. Westchnienie układające się w imię wydziedziczonej nigdy nie powinno wydostać się z tych malinowych ust. Tak samo jak dotyk, ożywione wspomnienie, skrzyżowane bez nienawiści spojrzenia. Nigdy nie powinny znaleźć się tak blisko siebie. Przyjaźń uleciała, powinność wygasła, pozostała pustka, obcość, ostro zarysowane granice, nieprzekraczalne, wrogie, mdłe. Były po dwóch stronach, a między nimi przepaść. Isabella znała zasady i miała okazje doświadczyć utraty bliskiej duszy przy jednoczesnym zachowaniu uczucia. Były sobie zakazane. Wbrew pozorom ów zakaz dział w obydwie strony. Vivienne nosiła nazwisko, które już raz złamało serce Belli. Nosiła też nazwisko opowiadające się po stronie mroku i mordu, po stronie tradycji, która zakuwała w kajdany młode, energiczne serca, wyciskając z nich resztki radości i kazała trwać w starych rytuałach, nie uznając w żaden sposób wszelkich rewolucji współczesności. Do niedawna obydwie zanurzały się we wspólnym bólu. Isabella odczuwała go, a ta druga, lady Bulstrode? Kim dziś była i o co wołało jej serce? Nie wiedziała tego, tkane ciszą długie miesiące rozłąki sprawiły, że nic już nie było ani proste ani pewne. Poza tym, że nigdy przenigdy nie powinny się spotykać i nie istniało żadne wyjaśnienie. Ryzykowne okazywało się każde spojrzenie, a jeszcze bardziej słowa, które musiały się wydostać, mimo strachu. Gdyby tylko krewni wiedzieli, dokąd poszła i czyje oblicze podziwiała, z pewnością skarciliby ją za bezmyślność. Vivienne mogła liczyć się z jeszcze poważniejszymi konsekwencjami od niej. Nie potrafiła uciszyć natrętnej myśli, wciąż i wciąż powielających się pytań o to, skąd garść ciepła odznaczająca się w spojrzeniu i czy to możliwe, by dziś mogły popatrzeć w tym samym kierunku? Bez kłamstw i bez przedstawień. Obydwie znały te gry. Obydwie im ulegały i je prowokowały. Czym więc była ta serdeczność?  
- Z pewnością! Tak… wszystko  dobrze – odparła po dłuższej chwili, po wstępnym objawie energii głos łagodniał. Przyzwyczajała się do słów. Do rozmowy. Czuła wstyd, ekscytację, strach i zagubienie jednocześnie. Szydzono z czarnych owiec, opowiadano o nich pod osłoną nocy wstrętne rzeczy, wręcz podłe, przekoloryzowane opowiastki mogące wykazać szaleństwo, które usprawiedliwiłoby zuchwałe zachowanie. Jakże wygodnie było zwalić na opętanie, jakże łatwo. O wiele łatwiej niż przyznać się do błędów i zaniechań wynikających z wychowania. Czym mógł się chwalić ród, który kreował samych zdrajców? Ileż to razy napotykała kpiące spojrzenia, przykre litanie dotyczące kuzyna, który odszedł, kiedy ona wciąż nosiła ognisty diadem. Dawni przyjaciele okazywali się wyłącznie wrogami. Krzywdy pomagały powstrzymać iluzje szlachectwa topniejącego zbyt szybko i brutalnie.
Pochwycona do dyskrecji poczuła, jak bardzo Vivienne nie pragnie dodatkowych oczu i uszu. Na pustkowiu, przy spojrzeniu słońca i grubych ścianach ze skał niewielu mogło podejrzeć, kim były i o czym rozmawiały. A jednak drażnić je mogła niepewność. Bella rzadko bywała spłoszona, rzadko bywała tak bezradna. Tak wyraźnego zderzenia z przeszłością doświadczyła jednak po raz pierwszy. Wszystkie inne przelotne obrazy nie potrafiły równać się z obliczem kochanej lady Bulstrode. Wciąż walczyła z przekonaniem o tym, że był to kolejny sen i nigdy żadna lalka nie znalazła się przy jej sercu.
Tylko że po pierwszym słowie nastąpił dotyk, prawdziwy, wyraźny, a wkrótce potem kolejne i kolejne myśli mogące wybrzmieć. Isa trwała w oczarowaniu, rozogniona tęsknota odebrała jej przez chwilę możliwość wyrzucenia większej liczby zdań, a przecież zwykle mówiła gęsto, za wiele i ze zbyt jawnymi emocjami – stanowczo nie tak, jak wypowiadać się winna wzorowa arystokratka. – Musiałam – odparła wreszcie i postarała się o promienny uśmiech. – Powinna być przy tobie – I tym razem głos brzmiał już stanowczo. – Nie mogę opowiedzieć ci o wszystkim, Vivienne. Przykro mi. Choć moje serce zdaje się radować się na twój widok, moja droga, to przestałyśmy być tym samym światem. Jestem, zdrowa, szczęśliwa i bezpieczna – potwierdziła machinalnie, choć przy ostatnim wyraźnie się zawahała. Przychodząc tu, z pewnością wychodziła z bezpiecznego klosza. – Mam nadzieję, że i ty również. Jednak... to nieroztropne. Rozmowa ze mną. Gdyby ktoś nas ujrzał… I ja również powinnam czym prędzej odejść, choć o tylu rzeczach pragnę wiedzieć. Nie mogę. Ty i ja musimy chronić tych, na których nam zależy – wyznała poważnie, choć nie zabrakło poruszenia. – Nigdy mnie nie widziałaś, słodka Vivienne. Byłam marą, resztką wspomnienia ukazującą się w promieniach rozpalonego słońca. Zapamiętaj to, proszę – odparła, wyraźnie mocno przeżywając jej bliskość. Ścisnęła dłoń dawnej przyjaciółki. Na ich palcach nie było obrączek, ale wciąż istniały przyrzeczenia, których nie powinny lekceważyć. – Tęsknię i nie zapomniałam, ale ty powinnaś. Jakże ranią mnie słowa, które muszę wymówić. Nawet nie wiesz! – kontynuowała, przedłużając wycofanie się, odejście, rozpłynięcie w całkowitej mgle. Chciałaby jej opowiedzieć o wszystkich przygodach, o ukochanym, o rodzinie, o nowym domu. Tylko nie mogła. Ślad Isabelli Selwyn w pamięci lady Bulstrode mógł okazać się bardzo niebezpieczny.
Czy mi wybaczysz?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Łuk Durdle Door - Page 45 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]25.12.20 23:33
Cicho stąpający rozsądek nastał na grunt grząski, lekko postrzępiony minionymi winami i rozważaniami. Emocje tańczyły w błękitnym spojrzeniu pod pryzmatem ledwie widocznego zmieszania. Obecność, słowa, słodkie poczucie zaszczytu i zgorzknienia przelewało się z czary młodej lady, wsiąkając w podatny grunt dziewczęcego umysłu. Tańczyła w nim niepewność, ale na piedestał wszystkiego zawsze musiało wyjść poczucie słuszności.
Ta niefrasobliwa, wybujała i ciężka do strawienia duma, której ciężar dźwigał każdy, kto choć raz zetknął się z uniesioną brodą lady Bulstrode. Nie wywyższenie, nie poczucie bycia lepszym- pewność siebie, pewność kim jest i że każde poczynanie usiane będzie słusznością w oczach nieprzewidywalnego losu. Czy się myliła? Prawdopodobnie. Czy była tego świadoma? Zdecydowanie.
Ale nie potrafiła się powstrzymać niczym przed kolejnym kłamstwem, przed kolejnym ciastkiem i zgryźliwością w stronę ojca. Nie, gdy przecież tak długo się nie widziały.
Słuchała tych słów, wyłapując jakże prosty komunikat w całej tej zawiłej poetyczności sformułowań. Isabella zawsze kojarzyła jej się z przesytem- myśli, emocji, słownictwa i zachowania. Z gestykulacją, poruszającymi się na wietrze włosami i słodkim smakiem bezy z owocami i bitą śmietaną. Za dużo. Tego wszystkiego tutaj, było zdecydowanie zbyt dużo.
- Nikt nas nie ujrzy, kochana. - Lady Bulstrode bywała nierozważna. Nigdy naiwna, nigdy nieroztropna. Ale nierozważna - a i owszem, w szczególności patrząc na obraz plasujący się teraz z w chłodzie morskiej bryzy. W lalce, która przyjemnie mierzwiła swoim ubraniem wnętrze dłoni. W obecności, która już dawno powinna umknąć rozżarzonej świadomości, a jednak podskakiwała, nieudolnie walcząc o atencję w myślach lady. Dziecko, dziewczynka, młoda kobieta aż teraz, kobieta z krwi, kości i głupoty, która musiała kryć się za obraną przez nią drogą.
Nie skreślona, ale nie do końca wyraźnie zapisana.
Bazgrolenie.
- Więc przestań samą siebie ranić, głupia! - Ostrość języka przybrała na sile, choć Vivienne, zarówno teraz, jak i wiele razy wcześniej, nie miała nic złego na myśli. Z pewnością nie przewodziła jej chęć zranienia drugiej osoby, w tym wszystkim wychodziła natomiast ekspresywność wypowiedzi, która teraz pobrzmiewała dalej w umysłach kobiet.
- Jestem tutaj, zaakceptuj to i ciesz się, tak, jak i ja się cieszę z tego, że Cię widzę. - Całą, zdrową. Szczęśliwą? Vivienne chciała w to wierzyć, nawet jeśli jej sam charakter nie pozwoliłby na taki krok. Nigdy, przenigdy nie wykonałaby tak radykalnego kroku. Z wygody, z pragnień i ambicji. Z przyzwyczajenia do luksusów i suchości wymogów.
W innym świecie byłaby nikim, nie mają nic na start. Tutaj była kimś, inna kwestia, że parła wbrew prądom, chcąc osiągnąć nieosiągalne, a tym samym staczała się z obecnej pozycji.
Ciepło dłoni otumaniało coraz bardziej, zaćmiewało bystre spojrzenie lisicy, nadając jej dodatkowe znaczenie. Paroles, paroles. Nie były znaczące, słowa nigdy nie były ważne. Gest. Bliskość, ciepło i upewnienie się nad tym, że warto.
Jej broń przygasała, oddech powziął pierwsze tony, zaś powieki przymknęły się na chwilę, pozwalając piegowatemu noskowi zmarszczyć się pod naciskiem wypływającego na wargi uśmiechu. Isabella upatrywała ją jako niebezpieczeństwo- słusznie. To przyjemnie łechtało dumę i wszelkie osiągnięcia damy, ale jednocześnie w całej chwili było coś szczególnie magicznego. Powrót do przeszłości? A może ukazanie przyszłości i słuszności w kiełkujących w myślach pragnieniach?
- Isabello, proszę. - Teraz to jej dłoń zacisnęła się jeszcze bardziej na kruchej dłoni dawnej przyjaciółki, rozbrzmiewając całą nagromadzoną w życiu dobrocią. Nie było jej zbyt wiele, ale wystarczająco, by choć na chwilę otulić damy bliskością dawnych i obecnych emocji. - Mam nadzieję, że jest w Twoim życiu ktoś, kto potrafi zadbać o Ciebie bardziej niż rodzina... sprawić, że będziesz bardziej szczęśliwa, niż z nią. - Widzisz, głupiutka Vivienne, czasami można pomyśleć trochę dalej.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]27.12.20 17:26
Zaprzeczyła. Zawalczyła. Zawołała, choć tak bezgłośnie. Protest ten osłabł, nie mogła znów się buntować. Zupełnie jakby przez moment pozwalała Vivienne się uwodzić. Zakołysana przez morskie wiatry, zauroczona blaskami dumnego słońca i tak żywą nagle garścią wspomnień powinna z łatwością wpaść w pułapkę przyjaciółki, choć pozornie mogło być całkiem odwrotnie. To Bella przyciągnęła tutaj lady, łamiąc święte prawa, których Bulstrode winna przestrzegać. To Bella narażała jej dobre imię, zachęcała do spotkania, do obudzenia sennych obrazów przeszłości. Krok, śmiałość i nieskrępowana chęć damy onieśmieliły Isę. Nie tego się spodziewała. Miały się przecież rozejść, szybko zamazać resztki wspólnych obrazów, żyć tym razem w zupełnie odseparowanych światach, skłóconych, gardzących sobą i niegodnych siebie. Wołanie Vivi wydawało się takie wyraźne, głośne, bezczelne wręcz wobec obowiązków, którym powinna pozostać wierna. Obowiązkiem była bowiem pogarda, zarzucanie każdej czarnej owcy nieistnienia, postrzeganie ich jako przezroczystych, martwych mar. Zupełnie jakby dawna lady Selwyn nigdy nie istniała, a jej głos był tylko szeptanie kapryśnej fantazji.
My siebie ujrzałyśmy. Czy to nie była dobitna krzywda? Odrodzenie relacji, ożywienie miłości, wizja niemożliwego pojednania i prośba o dotyk, który pozwoli uwierzyć, że ostatnie dwadzieścia lat nie było wyłącznie bladym snem. Nic, co działo się w sercu potomka Wendeliny Dziwacznej, nie mogło być mdłe, opętane przez cień, wzgardzone i niewyraźne. Płonęła z tęsknoty.
– Urzeka mnie twa wiara – wyznała bez ironii, zupełnie szczerze, serdecznie, z zachwytem serca. Były w tym jednak wyraźne melodie smutku, o których wkrótce miała się dowiedzieć lady. – Lecz nie wiesz tego, co ja… Opowiadamy się za tajemnicami, na poznanie których nie zasługujemy i których mocy nie pojmujemy. My, damy, wy… ja wiem, że piękny świat szlachty jest zepsuty. Zawsze wiedziałam, ale nie myślałam, że aż tak. Bądź czujna, ostrożna. Słuchaj siebie, droga Vivie. Błagam. Chroń duszę i to, w co wierzysz. Temu pozostawaj wierna – mówiła dziwacznie, jakby szyfrem, wznosiła się i opadała w tonach, ale i emocjach. Stopowała za mocno wznoszący się głos i zbyt przesiąknięte zaklęciem modły. Pragnęła jej dobra, ale nie zguby. Vivienne miała być perła, pięknym kwiatem, a nie zatrutym towarem. Isabella nie powinna nigdy jej wykradać z twierdzy Bulstrodów. Nie miała prawa. A jednak nie potrafiła tych płomieni powstrzymać, zgasić, nim zdołały ostrzegawczo zamigotać w spojrzeniu przyjaciółki.
– Cieszę się, widząc cię tak wspaniałą, rozkwitającą jak piękny kwiat. Błyszczącą w płaszczach słońca, droga Vivienne. To wielka dla mnie pociecha, choć jeszcze większą bym czuła, gdybym mogła głośno, w każdym wejrzeniu dnia i nocy nazywać cię siostrą i przyjaciółką. Bez lęku o twój los, bez strachu o to, że nasze złączne dłonie doprowadzą do krzywdy. Mojej i twojej. Wiedz, że chociaż wyrzucili mnie z rodowodów, nie zapomną wzgardy i zdrady. Ani salamandry ani róże. Dlatego nie powinnyśmy nigdy więcej się spotykać. Przyłapane na zjednoczeniu… nie chciałabym myśleć, co mogliby z tobą zrobić – Westchnęła stroskana i opuściła powoli głowę. Dostrzegała w spojrzeniach towarzyszki szczerość i zaklęcie przyjaźni, niezmienne, szczere, silne. Jaka szkoda, że jedna wyrwana gałęź oznaczała dziesiątki poszarpanych patyków pośród innych drzew. Zamknęła na moment powieki, by łatwiej jej było przełknąć ból.
– Nie martw się o mnie, miła Vivienne. Nie męczą mnie niepokoje, zapanowałam nad losem. Władam w nim, wreszcie wolna, zdolna do wybierania dróg, twarzy i serc. Niczego mi nie brak i znalazłam najdroższy azyl. Czy sprawy w Gerrards Cross mają się dobrze? Czy nie ranią cię żadne troski? Zdradź mi, nim się rozejdziemy. Znaleziono dla ciebie kawalera? Zbliżasz się do roli żony? O czym śnisz w cieniu miłych komnat, kiedy… - kiedy kraj pożerany jest przez wojnę. – Kiedy ucichają wszelkie głosy? Powiedz mi to, co pragniesz, nim przyjdzie nam rozłączyć nasze ścieżki – wyszeptała błagalnie, ignorując loki wirujące między oczami w kaprysach morskich wiatrów. To spotkanie było jak posmakowanie przysmaku z dziecięcych lat, niemożliwe, rozkoszne i bolesne. Świadomość tego, że nie powtórzy się już żaden powrót, kuła jej i tak poszarpane w ostatnich miesiącach serce.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Łuk Durdle Door - Page 45 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]31.12.20 2:15
Nienawykła do sprzeciwów; iluzja ułudy i pychy rozpryskiwała się na miliony pomniejszych blasków w momentach jak ten, który tworzył wokół niej całkowicie inne odczucia. Teraz była w tym dziecinna i dojrzała jak nigdy wcześniej; przesiąknięta jakąś nieodpartą potrzebą złamania nie tylko odgórnych wymogów, co własnych granic. Granic, które teraz kształtowały się tak klarownie. Oczywistym było, że się naraża- nie pierwszy, nie ostatni raz. Nauczona swobody, nauczona, że jest lepsza, naturalnie uważała za lepsze także swoje zachowania. Te nierozsądne i niebezpieczne również, choć wszak te tłumaczyła sobie jeszcze łagodniej. Ludzka ochota. Ułomność umysłu. Chwilowe przyćmienie.
Nie dlatego, że uważała to za słuszne- dlatego, że ona mogła sobie na to pozwolić. Samolubne poczucie wyższości, pewność każdego kroku, każdego słowa rzuconego w eter i zaprzepaszczonego w prawdziwej - dojmującej, ale nie chciała dopuścić do siebie tej myśli - niemożności.
Mogła wszystko, świat swoi otworem. Rozpościera złaknione bliskości ramiona, by przyjąć kolejną zapatrzoną w horyzont duszę, której irracjonalność dobierała się do podszewek świadomości.
Musiała się zganić. Musiała pomyśleć o kilka kolei za dużo, by wreszcie prawa powieka zadrżała z braku dawkowania w tym emocjonalnym pościgu pragnień i możliwości.
- Będę. - Lepsza niż myślisz. Pełniejsza. Niczym pucharek lodów, którego pragnie złaknione ciało, ale gdy zjemy zbyt dużo słodyczy i pragnień, to dobije nas przejedzenie. Chciała wylewać się ponad daną przez los czarę; stanowić piękną ozdobę pięknego umysłu.
Czy miała cokolwiek? W tym momencie- wątpliwe.
- Dbaj o siebie, kochana. - Wsłuchiwała się w uderzające o podatny grunt słowa, w pewien sposób tracąc rachubę przemijającego czasu. Momentu, w którym się znalazła - teraz już całkowicie bezbronna, lekko zgubiona kotłującymi myślami, ale niezaprzeczalnie szczęśliwa tą niezliczoną feerią emocji, które wykwitły na powrót w całej dojrzałości.
Dziecinność. Dorosłość. Powinny, choćby w minimalnym stopniu, iść w parze. Tak jak teraz, gdy nierozsądne łaknęły swojej obecności, podejmując tak wybitnie dojrzałe decyzje na pozostanie w tym momencie, tej wspólnej chwili jeszcze chwilkę.
- Bello... - Lekkie przełamanie zwiastowało, że ilość nagromadzonych na drżącej końcówce języka słów, zdecydowanie przerastała możliwości niepewnych fałd głosowych. - Moja rodzina... trzyma się. Ja również, na razie bez pierścionka na palcu i problemu na głowie. - Ostrość, niemalże łamane szkło rozbitego kieliszka, wreszcie przemierzyło odpowiednio sprawny tor, by dotrzeć do odpowiednich ust. Uniwersalna prawda osoby dążącej do perfekcji, jednocześnie wywyższającej swoje niedoskonałości na piedestał. Ten problem się kiedyś pojawi, ale im później, tym ona będzie coraz pewniejsza swojej własnej wartości, nie pozwalając zakląć siebie jedynie do przyziemnych ról ciała.
Nigdy, nigdy nie będzie tylko ciałem. Za bardzo kocha siebie, by móc pokochać kogoś wystarczająco mocno, aby stanowić dla niego tylko przedmiot użytku.
- Mam pewne plany i jeśli uda mi się je zrealizować, to Ty doskonale będziesz wiedzieć kto za nimi stoi. Nie ważne pod czyim nazwiskiem, na czyich ziemiach. Będziesz wiedzieć, że to ja. - Słodki uśmiech zwiastował coś, czego w życiu by się nie spodziewała. Nie po sobie, po pannie idealnie skamieniałej nagromadzonymi kłamstwami. A jednak.
Pojedyncza łza, takie maleństwo ledwie wystające spod wachlarza ciemnobrązowych rzęs. Znacząca drogę tuż przy nosie, przez zarysowane śmiechem i gadulstwem zmarszczki mimiczne. Do kącik ust, który teraz zadrżał po raz ostatni, nim obdarzyła blondynkę najszczerszym uśmiechem.
- Pamiętaj, ja się nie dam stłamsić. Nie, bo to mój żywioł. A Ty płoń najśmielej, bo nie wyzbędą się tak prozaicznymi czynnościami ognia z kogoś, kto nim jest.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]02.01.21 22:42
Zatem to prawda. Broniła się, rozsmakowywała w ciszy przed burzą, przedłużała bezchmurne nieba ponad pałacem. Oczekiwała ślubnego niedoczekania, choć wiedziała, że jej los dawno temu już spisano. Gdy się urodziły, pierwsza melodia serca stała się pieczęcią dla rodowych sojuszów. Nie miały prawa wyboru, nikt nawet nie obiecywał im wolności. Zdobione jedwabiami, koronowane i niezmącenie piękne zabawiały rzeczywistość, czyniąc świat z kruchych szkieł najpiękniejszym czarodziejskim marzeniem. Damy, księżniczki, marionetki. Tylko ta, która doświadczyła tego życia, którą przygotowywano do jasnych ról, znała opakowane w złote papiery udręki. Isabelli długo zdawało się, że marzenie o ślubie i byciu panią domu jest jedyne i że to ono czyni z niej najpiękniejszy kwiat. Vivienne zdawała się już wiedzieć, już wznosić fantazji, już rozciągać czas w czasie. Nic jednak nie mogła zrobić, nie istniała ucieczka bez pogwałcenia szlachetnego życia.
- Vivienne, nie da się przekazać w tak ulotnej chwili wszystkich emocji. Nie da się opowiedzieć o miesiącach rozłąki, o mocy niesłychanych zdarzeń, o wodospadach plotek, o rzekach dramatów. O wszystkich drżeniach duszy. Ja wiem, ja czuję… Och, kochana! – Westchnęła tylko mocniej ściskając jej dłonie. – Obiecuję, że zaproszę cię do moich snów. Że będziesz mogła już zawsze odnaleźć tam schronienie. I moim marzeniem jest, by twój mąż objawił się jako wezwanie serca, a nie jedynie rozkaz nestorów. Byś nie więdła, ale rozkwitała jako żona i matka. Czuję, że to możliwe – wyjaśniła, a słowo zdawało się popędzać słowo. Jeszcze chwila, a nieprzychylne oko mogłoby przekląć dwie dusze, które wymknęły się potężnym zakazom. Wiedziała, że Vivienne nie chciała utracić siebie, rozmyć się, stać w cieniu za mężem. Młodzieńcza energia, wolność panny i córki czyniła życie znacznie bardziej radosnym. Lady Bulstrode mogła błyszczeć, mogła być koroną pośród rodzimych korytarzy. Tymczasem nowe nazwisko wciąż jawiło się jako wielka niepewność. Jako zagrożenie.
- Plany? Lady Bulstrode, nie wiem, czy mocniejsza we mnie duma czy ciekawość spleciona z podejrzliwymi niepokojami. Szepnij słówko, wskazówkę. Obdaruj mnie nią, nim rozejdziemy się na wieki – oznajmiła z przejęciem, szybko łykając kolejne porcje morskich wiatrów. Misternie składana fryzura zdołała już utracić swą nieskazitelność. Zakuło ją coś na widok uśmiechu, na dźwięk zupełnie niespodziewanych myśli. – Vivienne… - szepnęła, podsycając dodatkowo niemożliwość zaspokojenia zaintrygowania, palącą wręcz. Tak płynna na salonach dusza przekroczy każdą przeszkodę, uniesie każdy ciężar i nie da się stłamsić, czyż nie? Ale mrokiem zapachniały tajemnicze zdania. – Zawsze będę wiedzieć, że to ty. Zawsze rozpoznam twój głos i melodię kroków. Nie zgub ich nigdy, nie zagub się w sobie, bo nie jestem pewna, czy będą mogła cię uratować… gdy będę tak daleko stąd – wyznała wyraźnie tym faktem strapiona. Cóż jednak mogła czynić? Co im pozostało oprócz tych łzawych melodramatów? Nie śmiałaby wygarnąć jej ze szlachetnych bram, nie śmiałaby niweczyć wielkich planów i marzeń. W ostatnich spojrzeniach starała się jednak przemycić jak najwięcej troski. By Bulstrode zapamiętać ją mogła jako dobrą przyjaciółkę, a nie wyłącznie zdrajcę krwi. – Obiecuję, że będę płonąć. – Lecz nie obiecuję, że kiedykolwiek jeszcze się spotkamy. – Uważaj na siebie. I żegnaj, droga przyjaciółko – zakończyła smutno, puszczając te dłonie. Zniszczyła ostatni most między połączonymi wieki temu sercami. Cofnęła się, powoli, boleśnie, w kroku tak ciężkim jak w chwili, kiedy ostatni raz przechodziła przez złote bramy Beaulieu. Łzy wsiąkały w piaski. Tradycja nie pozwalała im naj przyjaźni, tradycja odtąd nazywać je miała już tylko wrogami. Albo i nie, nawet nie nimi. Bo Bella przecież nie istniała. Umarła.
Odeszła, szepcząc pod nosem, że nie wolno jej obrócić głowy i zapłakać za przeszłością.


zt tears
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Łuk Durdle Door - Page 45 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]11.01.21 1:39
Szaleństwo, ta chwila stanowiła szaleństwo, którego smak przedzierał się przez połacie zdobień aż po bezkres świadomości. Szaleństwo myśli, szaleństwo żelazistego smaku kwitnącego pośród zaostrzonego zmysłu smaku.
Wściekłość na los. Na nią. Na jej tchórzostwo, przez które została sama.
Zostawiona niczym lalka, której powrót zwiastował więcej, niż Isabelli mogłoby się wydawać. Nie tylko posmak wolności, którym blondynka udławiła swoje dawne życie.
Sygnał. Motywację losu do tego, by sprowadzić nań więcej życiodajnych myśli, skruszonych w prochu samego faktu kim jest - kim będzie, kim chce być - w swoim życiu. W scenariuszu, który sama pisze.
Wiedziała, że nie potrafiłaby postąpić tak jak Isabella, karmiła się wszak całym wyuzdaniem salonów. Rozpustą podniebienia, miękkością skóry w jedwabiu, bogactwem, w którym mogła się kąpać i przepychem miejsc, których stanowiła ozdobę. Doceniała odwagę, tą zażegnaną w podwalinach kobiecości cechę, której przecież nie powinno być im brak. Odwagę w dążeniu do tego, co było dla niej ważne. Najważniejsze?
Być może, choć takie przeczucie nie mogło być tak klarownie zrozumiałe dla Vivienne, która jako najważniejszą cnotę zwykłą stawiać siebie czy rodzinę.
Właściwie, tutaj też potrafiła okłamywać samą siebie, udając, że jest do cna samolubnym tworem rozpuszczenia. W istocie tak łatwiej było jej przyjąć miejsce, w którym się znajdowała.
Jeszcze nie te, które zajmować chciała.
- Ja obiecuję, że uczynię wszystko, by tak było. Aby ciche głosy powtarzały w twych marach sennych, że pozostaję szczęśliwa. Spełniona i kompletna. - Będąc kimś więcej niż matką i córką. Będąc dopełnieniem mechanizmu, jaki kiedyś - na pewno, niech los jej to obieca - sama rozkręci. Małymi kroczkami, niepewnie - w ukryciu, tam gdzie miejsce szarych eminencji - ale skuteczniej, niż mogłoby się zdawać. Pozwalając na skromną zmianę w tym, co odebrało nam wzajemną bliskość.
- Nie mogę Ci powiedzieć, dopóki nie jestem pewna. Ale nie usłyszysz mojego imienia. Nie dowiesz się, że to ja. Będziesz tylko przeczuwać, że to jest większe, niż komukolwiek mogłoby się zdawać. - Wystarczająco wielkie, by niektórzy powątpiewali, że kobieta da radę to unieść. Ale da.
Kto, jeśli nie ona? Rozkapryszona córeczka tatusia, która miała i ma wszystko, co zapragnie. Nie będąca skrzywdzoną poczuciem wyższości przez sam pryzmat płci - wszak, dla jej ojca, była niemalże najważniejsza. Kluczowa i wybłagana u przekornego losu.
Stąpając po kościach takich osób jak Bella, które - wykazując się odwagą, bądź wybitną głupotą; nie jej to sądzić - przeciwstawiły się prądowi, płynąc wbrew niemu. W tym wszystkim wolała być promem, obmywanym silnym nurtem rzeki. Nieruchoma, bezpieczna i plastyczna.
Zawsze po tej stronie, która się bardziej opłaca.
- Nie zgubię się, a Ty zawsze znajdziesz drogowskaz wskazujący na naszą bliskość. Jestem tego pewna. - Czy wierzyły w to? Mówiły prawdę? Co jest kłamstwem, co pragnieniem, a co niewinnym zagięciem faktów?
Jawa i sen. Kłamstwo i prawda.
Chciała w to wierzyć- tylko tak mogło stać się prawdą.
Ciepło dłoni odeszło w powolną agonię wraz z oddalającą się sylwetką. Wspomnienie śmiało pozostać znacznie dłużej, gdy ostatni ślad wiatru zszargał pozostałą nadzieją. Gdy głosy za plecami wybrzmiewały karcąco; gdy oskarżano ją o wyjątkową niefrasobliwość i lekkomyślność. Gubiąc się, skazywała ich na utratę pracy.
I tylko dlatego wróciła w chłód i bliskość jagnięcej skóry siodła, szczętnie skrywając artefakt dawnej przyjaźni. Tylko dlatego dłonie pochwyciły wodze, a ustawienie nóg przy bokach konia, wycofało ostatnie kroki i wspomnienia.
Pozostawał tej uspokajający bieg; grymas ust i niegasnąca nadzieja.
Jeszcze raz, jeszcze jeden.
Jedna łza, która zgubnie chciała nieść deszcz rozluźnienia, zamiast tego niosąc wyraźny znak niepewności. Spięcia, które na długo później miało zagościć w zmęczonych wiecznym udawaniem mięśniach.

Tylko dlatego nie próbowała jej ponownie dogonić, niczym stęsknione kocie.
Niczym rozpuszczona dama, którą jeszcze kiedyś była Isabella.

zt mompls


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode

Strona 45 z 60 Previous  1 ... 24 ... 44, 45, 46 ... 52 ... 60  Next

Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach