Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Na pełnym morzu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Na pełnym morzu
Morze: raz ciche i spokojne, innym razem targają nim rozszalałe fale. To właśnie na nim postanowiono wznieść konstrukcje mogące służyć za boisko Quidditcha. Bardzo nieprofesjonalne, za to dość niebezpieczne, szczególnie dla tych, którzy nie są zawodowymi graczami. Obręcze wbite są na dużą głębokość w grząski grunt pod taflą wody. Ramę boiska stanowią metalowe konstrukcje przypominające trybuny. Nad nimi widnieje ogromna tablica, na której zapisywane są punkty dla poszczególnych drużyn. Całość wygląda niestabilnie i tak jest w rzeczywistości. Na szczęście woda jest głęboka, dlatego upadek w nią nie grozi poważniejszym kontuzjom - w przeciwieństwie do zetknięcia się z murawą. Nieco gorzej przedstawia się odległość boiska od brzegu - ta jest znacząca.
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
| chyba ciągle w miejscu
Chaos na boisku stanowił naturalne pole manewrów (i depresyjnej egzystencji) Benjamina. W czasie nawet najtrudniejszych meczy Jastrzębi Wright potrafił się po prostu wyłączyć. Jego rolą było odbijanie tłuczków, nie rozglądał się więc dookoła - chyba, że w poszukiwaniu kogoś, kto wyjątkowo zagrażał jego drużynie. Skupił się na napiętych mięśniach ręki i śmiało stawił czoła nadchodzącym tłuczkom. Spróbował odbić tego szybszego i nakierować go w stronę lecącego naprzeciw niego Samuela.
Chaos na boisku stanowił naturalne pole manewrów (i depresyjnej egzystencji) Benjamina. W czasie nawet najtrudniejszych meczy Jastrzębi Wright potrafił się po prostu wyłączyć. Jego rolą było odbijanie tłuczków, nie rozglądał się więc dookoła - chyba, że w poszukiwaniu kogoś, kto wyjątkowo zagrażał jego drużynie. Skupił się na napiętych mięśniach ręki i śmiało stawił czoła nadchodzącym tłuczkom. Spróbował odbić tego szybszego i nakierować go w stronę lecącego naprzeciw niego Samuela.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
| E4 -> lecę do i fauluję Max
To wszystko działo się zbyt szybko, walka o kafla była zawzięta. Trzymała się kurczowo miotły, zaciskała palce na starym, wytartym już trzonku, obserwując jak radzą sobie pozostali, czekając w gotowości na rzut w jej stronę i jednocześnie co chwilę spoglądając w kierunku swojego brata, kapitana zacnej drużyny, gdyby postanowił w ułamku sekundy zmienić taktykę i potrzebował jej wyczucia i uwagi, by wprowadzić jakiś niecny plan w życie. Kafel przyciągał jej uwagę, tak bardzo, że nie zauważyła pojawiającego się na boisku znicza. Jej zadanie, zresztą, było zgoła inne. Dopiero, gdy Józek drgnął na miotle, a Maxine nagle pomknęła w jakimś kierunku, spojrzała w tamtą stronę. Widziała, jak jak ten gumochłon wyciąga łapsko w jego kierunku, nawet — jak zamyka go w swojej dłoni. Wiedziała, co to oznacza - było juz po wszystkim. Nie patrząc już ani na Josepha, ani na resztę członków swojej drużyny, Objęła ciaśniej miotłę i poleciała w kierunku Harpii. Kiedy znalazła się tuż obok niej, nie przejmując się ilością widzów, ani Jokundą, swoją idolką, która z pewnością patrzyła w tamtą stroną, ani swojego kapitana-brata, który uraczy ją gorzką reprymendą, ani Bena, który pewnie krzyknie "moja krew", ani Williamem, którego dotąd nie widziała(może był na trybunach?), zamachnęła się z całej siły i wymierzyła pięścią w kierunku dziewczyny. Licząc na to, że jedynym twardym punktem w jaki trafi będzie jej krzywy odtąd nos.
To wszystko działo się zbyt szybko, walka o kafla była zawzięta. Trzymała się kurczowo miotły, zaciskała palce na starym, wytartym już trzonku, obserwując jak radzą sobie pozostali, czekając w gotowości na rzut w jej stronę i jednocześnie co chwilę spoglądając w kierunku swojego brata, kapitana zacnej drużyny, gdyby postanowił w ułamku sekundy zmienić taktykę i potrzebował jej wyczucia i uwagi, by wprowadzić jakiś niecny plan w życie. Kafel przyciągał jej uwagę, tak bardzo, że nie zauważyła pojawiającego się na boisku znicza. Jej zadanie, zresztą, było zgoła inne. Dopiero, gdy Józek drgnął na miotle, a Maxine nagle pomknęła w jakimś kierunku, spojrzała w tamtą stronę. Widziała, jak jak ten gumochłon wyciąga łapsko w jego kierunku, nawet — jak zamyka go w swojej dłoni. Wiedziała, co to oznacza - było juz po wszystkim. Nie patrząc już ani na Josepha, ani na resztę członków swojej drużyny, Objęła ciaśniej miotłę i poleciała w kierunku Harpii. Kiedy znalazła się tuż obok niej, nie przejmując się ilością widzów, ani Jokundą, swoją idolką, która z pewnością patrzyła w tamtą stroną, ani swojego kapitana-brata, który uraczy ją gorzką reprymendą, ani Bena, który pewnie krzyknie "moja krew", ani Williamem, którego dotąd nie widziała(może był na trybunach?), zamachnęła się z całej siły i wymierzyła pięścią w kierunku dziewczyny. Licząc na to, że jedynym twardym punktem w jaki trafi będzie jej krzywy odtąd nos.
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
'k10' : 5
'k10' : 5
na D6
Ładnie zmylił Artura na tyle, że ścigający Lwów zaatakował ich pętle wyjątkowo słabo. Stokrotka doskonale sobie poradziła z obroną i... Joe tuż obok niej dostrzegł błysk. I to nie byle jaki błysk - błysk znicza.
Nie zastanawiał się ani chwili - nachylił się nad trzonkiem swojej miotły i spróbował dotrzeć do niego jako pierwszy... ale Max musiała zauważyć znicza wcześniej, bo wyprzedziła go dosłownie o grubość witki w miotle i sprzątnęła mu znicz sprzed nosa.
Niezbyt chwalebna przegrana... ale skoro mecz się już "skończył"...
Zrobił błyskawiczny zwrot miotłą odwracając ją z powrotem w stronę środka boiska i ruszył wprost na brata. Czas mu się odpłacić pięknym za nadobne. Zamachnął się na Bena z pięścią starając się wymierzyć mu wyważony cios w górną część głowy. Należało mu się za tamten faul. Należało jak cholera.
Ładnie zmylił Artura na tyle, że ścigający Lwów zaatakował ich pętle wyjątkowo słabo. Stokrotka doskonale sobie poradziła z obroną i... Joe tuż obok niej dostrzegł błysk. I to nie byle jaki błysk - błysk znicza.
Nie zastanawiał się ani chwili - nachylił się nad trzonkiem swojej miotły i spróbował dotrzeć do niego jako pierwszy... ale Max musiała zauważyć znicza wcześniej, bo wyprzedziła go dosłownie o grubość witki w miotle i sprzątnęła mu znicz sprzed nosa.
Niezbyt chwalebna przegrana... ale skoro mecz się już "skończył"...
Zrobił błyskawiczny zwrot miotłą odwracając ją z powrotem w stronę środka boiska i ruszył wprost na brata. Czas mu się odpłacić pięknym za nadobne. Zamachnął się na Bena z pięścią starając się wymierzyć mu wyważony cios w górną część głowy. Należało mu się za tamten faul. Należało jak cholera.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Quidditch' :
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Quidditch' :
|dobijam Dumlem x1 lecący w stronę Bena słabszy tuczek I:
Mecz, mecz i chyba po meczu. Tak sobie pomyślałem, gdy kątem oka dostrzegłem chwilę w której Jo i Max momentalnie w jednej chwili zignorowali wszystko i skierowali się w jednym kierunku. Oparłem ciężką pałkę na ramieniu i nieco się rozluźniłem - i to był chyba błąd. Do moich uszu doszło donośne, głośne uderzenie. Był to tłuczek który chwilę wcześniej wybiłem w stronę Bena, a ten teraz leciał w Sama.
- A to skurwiel.. - mruknąłem i pociągnąłem miotłę za sobą tak byśmy razem opadli w stronę tego niemrawo lecącego w Bena tłuczka. Wypadało by nabrał trochę żwawości - Sam!
|k100: uderzenie, manewr
Mecz, mecz i chyba po meczu. Tak sobie pomyślałem, gdy kątem oka dostrzegłem chwilę w której Jo i Max momentalnie w jednej chwili zignorowali wszystko i skierowali się w jednym kierunku. Oparłem ciężką pałkę na ramieniu i nieco się rozluźniłem - i to był chyba błąd. Do moich uszu doszło donośne, głośne uderzenie. Był to tłuczek który chwilę wcześniej wybiłem w stronę Bena, a ten teraz leciał w Sama.
- A to skurwiel.. - mruknąłem i pociągnąłem miotłę za sobą tak byśmy razem opadli w stronę tego niemrawo lecącego w Bena tłuczka. Wypadało by nabrał trochę żwawości - Sam!
|k100: uderzenie, manewr
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73, 36
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
#1 'k100' : 73, 36
--------------------------------
#2 'Quidditch' :
Wszystko zadziało się niesamowicie szybko. Nim Ria zdążyła się obejrzeć, a mecz pognał dalej - poza zasięg rozumowania pani kapitan. Niestety nie popisała się podczas tego spotkania i rudowłosa posiadała tego bolesną świadomość. Ta wwiercała się w jej umysł plącząc myśli oraz powodując zszarganie nerwów. Wściekłość rozlewała się metodycznie po całym organizmie spychając Weasley do granicy wytrzymałości. Zamierzając zaprzestać podróży w nieprzyjemne dywagacje Rhiannon zajęła się bacznym obserwowaniem wydarzeń na boisku - te podobały się kobiecie coraz mniej. Artur dałby z siebie zdecydowanie więcej gdyby nie zastosowana na nim transylwanka, wiedziała o tym. Natomiast próba przejęcia kafla przez Rufusa skwitowała kpiącym uśmieszkiem, którego zadaniem było maskowanie własnych niepowodzeń. Łatwiej zrzucało się odpowiedzialność na innych i choć brakowało w tej postawie szlachetności, Harpia zostawiła moralność na tak zwany czas pomeczowy.
Susie udało się obronić niezbyt imponująco szybki tor lotu piłki i taki stan rzeczy nie mógł dziwić ani trochę. Nie oznaczało to jednocześnie przyzwolenia na naigrywanie się z Lwów, dlatego Weasley niosła się z zamiarem przeszkodzenia transakcji podania kafla; jednak wraz z upływającymi sekundami cały świat wywrócił się do góry nogami. Rudowłosa dostrzegła, że Max złapała znicza. Tak! Oznaczało to koniec meczu oraz wygraną ich drużyny, co wywołało w Rhiannon nieposkromioną euforię. Krzyknęła zwycięsko i wystrzeliła lewą dłonią do góry - nie mogąc cieszyć się tryumfem zbyt długo. Na stadionie zapanował chaos wprawiający kobietę w nieme zdziwienie okraszone wręcz zszokowaniem oraz… zażenowaniem. - Co wy do diaska robicie? - krzyknęła oburzona do Masakratorów widząc ich niesportowe, wstrętne zachowanie. Nie było nic złego w brutalności podczas rozgrywek, ale faule tuż po złapaniu złotej piłeczki było niedopuszczalne. Co za dzicz! Najbardziej dziwiła postawa Jo, rzekomo profesjonalnego gracza - nie dowierzała. Gdzie była Jocunda i dlaczego nie reagowała? Harpia szybko nachyliła się nad miotłą mknąć w kierunku Maxine, ściskając ją bardzo żarliwie. Z zamiarem osłony przyjaciółki przed kolejnymi, ewentualnymi atakami. Bała się, że zostanie zmuszona do zniżenia się do takiego samego poziomu oraz wystosowania obrony za pomocą pięści, ale wciąż miała nadzieję, że Sykes obudzi się wreszcie i zatrzyma tę karuzelę absurdu.
Susie udało się obronić niezbyt imponująco szybki tor lotu piłki i taki stan rzeczy nie mógł dziwić ani trochę. Nie oznaczało to jednocześnie przyzwolenia na naigrywanie się z Lwów, dlatego Weasley niosła się z zamiarem przeszkodzenia transakcji podania kafla; jednak wraz z upływającymi sekundami cały świat wywrócił się do góry nogami. Rudowłosa dostrzegła, że Max złapała znicza. Tak! Oznaczało to koniec meczu oraz wygraną ich drużyny, co wywołało w Rhiannon nieposkromioną euforię. Krzyknęła zwycięsko i wystrzeliła lewą dłonią do góry - nie mogąc cieszyć się tryumfem zbyt długo. Na stadionie zapanował chaos wprawiający kobietę w nieme zdziwienie okraszone wręcz zszokowaniem oraz… zażenowaniem. - Co wy do diaska robicie? - krzyknęła oburzona do Masakratorów widząc ich niesportowe, wstrętne zachowanie. Nie było nic złego w brutalności podczas rozgrywek, ale faule tuż po złapaniu złotej piłeczki było niedopuszczalne. Co za dzicz! Najbardziej dziwiła postawa Jo, rzekomo profesjonalnego gracza - nie dowierzała. Gdzie była Jocunda i dlaczego nie reagowała? Harpia szybko nachyliła się nad miotłą mknąć w kierunku Maxine, ściskając ją bardzo żarliwie. Z zamiarem osłony przyjaciółki przed kolejnymi, ewentualnymi atakami. Bała się, że zostanie zmuszona do zniżenia się do takiego samego poziomu oraz wystosowania obrony za pomocą pięści, ale wciąż miała nadzieję, że Sykes obudzi się wreszcie i zatrzyma tę karuzelę absurdu.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Jospeh ładnie go zmylił, to musiał mu przyznać. Transylwanka wydawała się głupim manewrem, choć jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie.
Wygrali! Sam ten fakt niespecjalnie interesował Artura (w końcu to tylko zabawa?), ale miło było zobaczyć radość reszty drużyny. Zaczął mu się nawet udzielać ten entuzjazm, ale wtedy zaczęło się niesportowe zachowania, jakby zakończenie meczu oznaczało rozpoczęcie festiwalu faulowania i podobnych zagrywek.
Szepnął do Rufus tak cicho, że tylko on mógł cokolwiek usłyszeć.
- Mówiłem, że to głupia gra...
Sytuacja wymykała się powoli spod kontroli. Nadal czuł się Lwem, a lwy bronią swego stada. Zauważył, że Hannah mknie w kierunku Maxine z ewidentnie złymi zamiarami. Tym razem była to "specjalnie nieudana transylwanka". Nic dziwnego, szukający zawsze skupiał na sobie wdzięczność własnej drużyny oraz wrogość przeciwnej. Ria ruszyła jej na pomoc, ale panna Wright wyglądała na bardzo zdeterminowaną. Postanowił ruszyć w ich kierunku, może ochrona dwójki ścigających zniechęci ją do dalszych rękoczynów.
Podleciał do Pani Kapitan oraz Max, próbował je osłonić przed potencjalnymi atakami.
Zadawał sobie w myślach jedno pytanie - gdzie jest sędzia?
Wygrali! Sam ten fakt niespecjalnie interesował Artura (w końcu to tylko zabawa?), ale miło było zobaczyć radość reszty drużyny. Zaczął mu się nawet udzielać ten entuzjazm, ale wtedy zaczęło się niesportowe zachowania, jakby zakończenie meczu oznaczało rozpoczęcie festiwalu faulowania i podobnych zagrywek.
Szepnął do Rufus tak cicho, że tylko on mógł cokolwiek usłyszeć.
- Mówiłem, że to głupia gra...
Sytuacja wymykała się powoli spod kontroli. Nadal czuł się Lwem, a lwy bronią swego stada. Zauważył, że Hannah mknie w kierunku Maxine z ewidentnie złymi zamiarami. Tym razem była to "specjalnie nieudana transylwanka". Nic dziwnego, szukający zawsze skupiał na sobie wdzięczność własnej drużyny oraz wrogość przeciwnej. Ria ruszyła jej na pomoc, ale panna Wright wyglądała na bardzo zdeterminowaną. Postanowił ruszyć w ich kierunku, może ochrona dwójki ścigających zniechęci ją do dalszych rękoczynów.
Podleciał do Pani Kapitan oraz Max, próbował je osłonić przed potencjalnymi atakami.
Zadawał sobie w myślach jedno pytanie - gdzie jest sędzia?
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Błyśniecie złota na boisku było wszystkim, czego potrzebowali szukający obu drużyn, by rzucić się w pościg; zarówno Joseph, jak i Maxine, przenieśli całą swoją uwagę ku umykającemu zniczowi, ale tym razem to zawodniczka Lwów okazała się minimalnie szybsza. Zaledwie jej palce zacisnęły się na skrzydlatej piłeczce, w powietrzu rozległ się gwizdek sędziego, oznaczający koniec meczu, jednak niektórzy gracze zdawali się nie zwracać na to uwagi: Ben wykorzystał ostatnią okazję do odbicia tłuczka w stronę Samuela, dzięki czemu trafiła w niego jedynie jedna, a nie dwie czarne piłki; druga, początkowo lecąca dosyć leniwie, została w locie dodatkowo uderzona przez Matthew, zamiast więc ledwie drasnąć Wrighta, zafundowała mu potężny cios w bok szczęki.
Pozostali zawodnicy również nie marnowali czasu; Hannah podleciała do ściskającej znicza Maxine i wymierzyła jej wyważone uderzenie w nos, natomiast Joseph zamachnął się na Benjamina, celując w górną część jego głowy. W całym tym zamieszaniu, nikt nie słuchał rozlegających się raz po raz gwizdków Jocundy, prób opanowania sytuacji przez Artura, ani nawoływań Rii, i dopiero seria przerażonych westchnięć przetaczających się przez trybuny stanowiła wyraźny sygnał, że coś było nie tak.
Szare chmury, kłębiące się nad stadionem już od jakiegoś czasu i znacznie utrudniające grę mniej doświadczonym czarodziejom, pociemniały jeszcze bardziej, piętrząc się i gęstniejąc, oraz niemal całkowicie ukrywając za sobą południowe słońce, tak, że cały stadion pokrył się cieniem, pożerającym przestrzeń metr po metrze. Razem z nim przyszedł chłód – nienaturalny i przejmujący, zamieniający oddechy w parę i sprawiający, że osiadła na konstrukcji wilgoć zbielała, pokrywając całość ostrymi igiełkami szronu. To samo stało się z wilgotnymi od potu i morskiej wody szatami i włosami zawodników, których ogarnęło nagle dziwne wrażenie, jakby ktoś rzucił na całą okolicę zaklęcie wygłuszające. Dźwięki gwizdka sędziego zdawały się dobiegać z oddali, a później zupełnie ucichły; słychać było jedynie szum oddechów, świszczących w uszach zbyt głośno – a następnie złowrogi szelest ciemnej szaty, gdy z jednej z kłębiących się chmur wydostała się koścista, przypominająca targany wiatrem materiał sylwetka dementora.
Stwór nie zwracał zupełnie uwagi na ostatnie chwile dobiegającego końca meczu, zgodnie ze swoją naturą kierując się od razu ku największemu skupisku zgromadzonych na trybunach kibiców i przelatując nad nimi z głośnym trzepotem, wydobywając z ich gardeł krzyki przerażenia. Znajdujący się tam ludzie na pewno najmocniej ze wszystkich odczuli przygnębiające działania dementora, ale i tak wszystkich znajdujących się na stadionie dopadł nieokreślony i niezrozumiały rodzaj strachu, gdy umysły zaczęły podsuwać im najgorsze wspomnienia, jakie kryli w zakamarkach pamięci. Tymczasem zakapturzona postać zatrzymała się, wisząc w powietrzu tuż nad jednym z sektorów; spod ciemnej tkaniny wysunęła się pokryta liszajami dłoń, a jej rozcapierzone palce sięgnęły ku pierwszej ofierze: młodej, jasnowłosej kobiecie, która – zamarłszy w niemym przerażeniu – nawet nie próbowała uciekać, bezgłośnie wpatrując się w schowaną pod kapturem twarz, z ustami rozciągniętymi w kształt niemal idealnego o.
Mecz zakończył się z wynikiem 150:0 dla Lwów w Przestworzach.
Ostatni tłuczek atakuje Samuela (siła = 130). Tłuczek odbity przez Matthew odebrał Benjaminowi 57 punktów żywotności.
Hannah wymierzyła Maxine połowicznie udany, wyważony cios w nos.
Joseph wymierzył Benjaminowi połowicznie udany, lekki cios w górną część głowy.
Następny post Mistrza Gry pojawi się jutro około północy.* Wszyscy zawodnicy mogą uznać, że mają przy sobie różdżki.
W razie pytań, zapraszam.
*W razie jeżeli ktoś potrzebowałby więcej czasu, a bardzo zależałoby mu na dodaniu posta, proszę o info!
Pozostali zawodnicy również nie marnowali czasu; Hannah podleciała do ściskającej znicza Maxine i wymierzyła jej wyważone uderzenie w nos, natomiast Joseph zamachnął się na Benjamina, celując w górną część jego głowy. W całym tym zamieszaniu, nikt nie słuchał rozlegających się raz po raz gwizdków Jocundy, prób opanowania sytuacji przez Artura, ani nawoływań Rii, i dopiero seria przerażonych westchnięć przetaczających się przez trybuny stanowiła wyraźny sygnał, że coś było nie tak.
Szare chmury, kłębiące się nad stadionem już od jakiegoś czasu i znacznie utrudniające grę mniej doświadczonym czarodziejom, pociemniały jeszcze bardziej, piętrząc się i gęstniejąc, oraz niemal całkowicie ukrywając za sobą południowe słońce, tak, że cały stadion pokrył się cieniem, pożerającym przestrzeń metr po metrze. Razem z nim przyszedł chłód – nienaturalny i przejmujący, zamieniający oddechy w parę i sprawiający, że osiadła na konstrukcji wilgoć zbielała, pokrywając całość ostrymi igiełkami szronu. To samo stało się z wilgotnymi od potu i morskiej wody szatami i włosami zawodników, których ogarnęło nagle dziwne wrażenie, jakby ktoś rzucił na całą okolicę zaklęcie wygłuszające. Dźwięki gwizdka sędziego zdawały się dobiegać z oddali, a później zupełnie ucichły; słychać było jedynie szum oddechów, świszczących w uszach zbyt głośno – a następnie złowrogi szelest ciemnej szaty, gdy z jednej z kłębiących się chmur wydostała się koścista, przypominająca targany wiatrem materiał sylwetka dementora.
Stwór nie zwracał zupełnie uwagi na ostatnie chwile dobiegającego końca meczu, zgodnie ze swoją naturą kierując się od razu ku największemu skupisku zgromadzonych na trybunach kibiców i przelatując nad nimi z głośnym trzepotem, wydobywając z ich gardeł krzyki przerażenia. Znajdujący się tam ludzie na pewno najmocniej ze wszystkich odczuli przygnębiające działania dementora, ale i tak wszystkich znajdujących się na stadionie dopadł nieokreślony i niezrozumiały rodzaj strachu, gdy umysły zaczęły podsuwać im najgorsze wspomnienia, jakie kryli w zakamarkach pamięci. Tymczasem zakapturzona postać zatrzymała się, wisząc w powietrzu tuż nad jednym z sektorów; spod ciemnej tkaniny wysunęła się pokryta liszajami dłoń, a jej rozcapierzone palce sięgnęły ku pierwszej ofierze: młodej, jasnowłosej kobiecie, która – zamarłszy w niemym przerażeniu – nawet nie próbowała uciekać, bezgłośnie wpatrując się w schowaną pod kapturem twarz, z ustami rozciągniętymi w kształt niemal idealnego o.
Mecz zakończył się z wynikiem 150:0 dla Lwów w Przestworzach.
Ostatni tłuczek atakuje Samuela (siła = 130). Tłuczek odbity przez Matthew odebrał Benjaminowi 57 punktów żywotności.
Hannah wymierzyła Maxine połowicznie udany, wyważony cios w nos.
Joseph wymierzył Benjaminowi połowicznie udany, lekki cios w górną część głowy.
Następny post Mistrza Gry pojawi się jutro około północy.* Wszyscy zawodnicy mogą uznać, że mają przy sobie różdżki.
W razie pytań, zapraszam.
*W razie jeżeli ktoś potrzebowałby więcej czasu, a bardzo zależałoby mu na dodaniu posta, proszę o info!
-Oho, to już? - w sumie nie zauważyłby, gdyby zawodnicy nie rozpoczęli kogucich pojedynków na śmierć i życie. Widząc jak Joseph - zapewne w celu popełnienia honorowego samobójstwa - rusza w odwecie w stronę brodacza, uśmiechnął się pod nosem. Niesportowe zachowanie, ale uważał, że co najmniej nieszkodliwe, zwłaszcza, że Hania ledwie co musnęła Max po nosku, a już wszyscy jej lwi pobratymcy rzucili się jej na pomoc. Poradziła sobie ze złapaniem znicza, zapewne ze wściekłą Wright również by sobie poradziła. Albo i nie?
Wtem, zanim ruszył za bratem (z popcornem pod pachą i bananem na ryju) ogarnął go chłód, rozbudził dziwne, irracjonalne lęki. Natychmiast zareagował, odruchowo, obejrzał się i ujrzał czarną szatę dementora łopoczącą na wietrze tuż przy trybunach. Zamieszanie tuż za nim nie miało już żadnego znaczenia, kafel uderzył o powierzchnię tafli wody z martwym pluskiem, gdy leciał w kierunku koszmarnej postaci i jej ofiary. Z różdżką wyciągniętą zza pazuchy i skierowaną prosto w jej chudą, oplecioną czernią sylwetkę z kościstą dłonią skierowaną prosto w blondwłosą kobietę - Expecto Patronum! - niemal krzyknął, z dziwnie ściśniętym gardłem, w myślach przywołując jedno ze swoich szczęśliwszych wspomnień - przepastne północne niziny, wiatr smagający twarz oraz tupot końskich kopyt.
Wtem, zanim ruszył za bratem (z popcornem pod pachą i bananem na ryju) ogarnął go chłód, rozbudził dziwne, irracjonalne lęki. Natychmiast zareagował, odruchowo, obejrzał się i ujrzał czarną szatę dementora łopoczącą na wietrze tuż przy trybunach. Zamieszanie tuż za nim nie miało już żadnego znaczenia, kafel uderzył o powierzchnię tafli wody z martwym pluskiem, gdy leciał w kierunku koszmarnej postaci i jej ofiary. Z różdżką wyciągniętą zza pazuchy i skierowaną prosto w jej chudą, oplecioną czernią sylwetkę z kościstą dłonią skierowaną prosto w blondwłosą kobietę - Expecto Patronum! - niemal krzyknął, z dziwnie ściśniętym gardłem, w myślach przywołując jedno ze swoich szczęśliwszych wspomnień - przepastne północne niziny, wiatr smagający twarz oraz tupot końskich kopyt.
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Rufus Longbottom' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Na pełnym morzu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset