Sala numer trzy
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala numer trzy
To chyba jedna z najprzestronniejszych i najładniejszych sal nie tylko na tym piętrze, ale i całym szpitalu. Do pomieszczenia wpada duża ilość światła, przez co nie wydaje się ono tak ponure jak pozostałe części Munga. Zazwyczaj sala pęka w szwach i ciężko znaleźć tu jakiekolwiek wolne łóżko - trafiają tutaj stali bywalcy oddziału na dłuższe leczenia lub podczas kolejnych, rutynowych pobytów. Dla komfortu i prywatności pacjentów zamocowano przy każdym łóżku zwiewne, białe kotary, natomiast na końcu sali stoi duży doniczkowy kwiatek - wszak odrobina zieleniny jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Żałował, że Bob musiał wyjść. Odciągał on myśli Adriena od tego, że w gruncie rzeczy próbował ratować czarnoksiężnika. Nie było istotne to, że było to jedynie przypuszczenie iż był zamieszany w cały incydent. Już samo jego nazwisko wystarczyło by Carrow wiedział. Nie był naiwny. Świadomość tego drażniła go. Przypominała swędzenie gdzieś pod skórą, którego nie dało się ukoić. Być może dlatego dało się zauważyć nienaturalne dla niego rozdrażnienie, być może dlatego też magia którą operował nie do końca była mu posłuszna w stosunku do oskarżonych, być może rdzeń jego różdżki miłujący się w białej magii również się brzydził.
Z niejaką ulgą przyjął fakt, że było już bliżej niż dalej do końca. Jeszcze ukradkiem spojrzał na kajdany wiążące Burke'a co zadziałało na uzdrowiciela w sposób przyjemnie relaksujący. Pozwoliło to na to na dźwignięcie nie do końca pomyślnej inkantacji i wyciśnięcie z niej tyle ile się dało. Nie było to nic spektakularnego, lecz zdaniem Adriena nie musiało - ważne, że rany się goiły, a blizny...
- Subsisto Dolorem Maxima - wypowiedział. Zaklęcie uspokajające rzucone przez Boba nie do końca posiadało spectrum mocy pozwalające na odpowiednie znieczulenie, a to mogło się w tym momencie przydać - nieudana inkantacja Aldiego mogła podrażnić wrażliwą skórę pacjentki.
Z niejaką ulgą przyjął fakt, że było już bliżej niż dalej do końca. Jeszcze ukradkiem spojrzał na kajdany wiążące Burke'a co zadziałało na uzdrowiciela w sposób przyjemnie relaksujący. Pozwoliło to na to na dźwignięcie nie do końca pomyślnej inkantacji i wyciśnięcie z niej tyle ile się dało. Nie było to nic spektakularnego, lecz zdaniem Adriena nie musiało - ważne, że rany się goiły, a blizny...
- Subsisto Dolorem Maxima - wypowiedział. Zaklęcie uspokajające rzucone przez Boba nie do końca posiadało spectrum mocy pozwalające na odpowiednie znieczulenie, a to mogło się w tym momencie przydać - nieudana inkantacja Aldiego mogła podrażnić wrażliwą skórę pacjentki.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
Lupus zdołał złamać niepoprawnie zrośniętą kość Raidena i tym razem Jocelyn nie popełniła błędu; choć miejsce uszkodzenia kości wciąż było wrażliwe, wkrótce nie pozostanie po nim śladu.
W trakcie rzucania zaklęcia Aldrich popełnił okrutny błąd - z początku wszystko wyglądało tak, jak powinno, poważne oparzenia zaczynały blaknąć, aż w końcu mocno napięta, wrażliwa skóra Marianny pękła w wielu miejscach. Być może uzdrowiciel się pospieszył, może niepoprawnie wypowiedział inkantację, a może wcale nie było to jego winą - oparzeń czarnomagicznych nie leczy się wszak z lekkością i często występują komplikacje. Na skórze Marianny zaczęła zbierać się dziwna, ciemna krew; była gęsta, spływała szybko, ten nagły krwotok wyglądał na niebezpieczny.
Natychmiastowa reakcja Adriena z pewnością pomogła Mariannie; została znieczulona akurat w momencie, w którym krwotok zbierał na sile, a pacjentka zaczęła niespokojnie szamotać się na łóżku - na jej ustach ułożył się jęk bólu, ale chwilę po tym, jak Carrow wypowiedział inkantację, grymas ten bezpowrotnie zgasł.
| Na odpis macie 48h.
W trakcie rzucania zaklęcia Aldrich popełnił okrutny błąd - z początku wszystko wyglądało tak, jak powinno, poważne oparzenia zaczynały blaknąć, aż w końcu mocno napięta, wrażliwa skóra Marianny pękła w wielu miejscach. Być może uzdrowiciel się pospieszył, może niepoprawnie wypowiedział inkantację, a może wcale nie było to jego winą - oparzeń czarnomagicznych nie leczy się wszak z lekkością i często występują komplikacje. Na skórze Marianny zaczęła zbierać się dziwna, ciemna krew; była gęsta, spływała szybko, ten nagły krwotok wyglądał na niebezpieczny.
Natychmiastowa reakcja Adriena z pewnością pomogła Mariannie; została znieczulona akurat w momencie, w którym krwotok zbierał na sile, a pacjentka zaczęła niespokojnie szamotać się na łóżku - na jej ustach ułożył się jęk bólu, ale chwilę po tym, jak Carrow wypowiedział inkantację, grymas ten bezpowrotnie zgasł.
| Na odpis macie 48h.
- obrażenia Marianny:
- punkty żywotności: [110/200]
czarnomagiczne oparzenia: -55 PŻ
osłabienie: -25 PŻ (może wzrosnąć)
rany, krwotoki, zakażenie: -10 PŻ (może wzrosnąć)
- obrażenia Raidena:
- punkty żywotności: [135/232]
czarnomagiczne oparzenia: -87 PŻ
rany, krwotoki, zakażenie: -10 PŻ
Już się bałem, że będziemy łamać policjantowi kość do następnego dnia, ale kiedy kość trzasnęła ustępując pod naporem włożonej w czynność siły, a panna Vane wypowiedziała zaklęcie, wiedziałem już, że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Odetchnąłem wewnętrznie z ulgą, po czym pokiwałem z aprobatą głową. Kość zrosła się tym razem poprawnie zaoszczędzając nam mnóstwo czasu, który moglibyśmy spożytkować na inne czynności.
- Bardzo dobrze – powiedziałem, bo mimo wszystko komplementy również potrafią mobilizować. – Chciałbym, żebyś teraz spróbowała zasklepić ranę po tym złamaniu, a później pomóc mi w pozbyciu się oparzeń – wyraziłem swoje sugestie, które jednak były dość wiążące. Taki miałem plan wierząc, że zapewni on pomyślność całego procesu leczenia. Odłożyłem zakrwawione dłuto na tacę, po czym wytarłem dłonie pobieżnie w chusteczkę, by nie pobrudzić też różdżki. Wyczyściłem ręce zaklęciem, po czym odsunąłem się trochę z zamiarem doglądnięcia mężczyzny. Wszystko na tyle na ile mogło wyglądało w normie, nie budził się ani nic się nie pogarszało, co było dobrym znakiem. Gorzej było na łóżku obok. Obróciłem głowę słysząc jęk bólu. Krwotok nie wyglądał dobrze, ale tak się czasem zdarzało, dwaj pełnoprawni uzdrowiciele na pewno sobie z poradzą z tą niedogodnością. My musieliśmy się też zająć drugim pacjentem, który też potrzebował leczenia. Jeszcze nie tak dawno temu wątpliwym było czy w ogóle przeżyje.
- Cauma sanavi horribilis – powiedziałem spokojnie, starannie, wycelowując różdżkę na oparzenia. Mając nadzieję, że te zaczną się goić nie stanowiąc dłużej zagrożenia dla życia mężczyzny. To i tak nie będzie koniec nawet jeśli zaklęcie zakończy się sukcesem. Trzeba będzie je rzucić jeszcze przynajmniej dwa razy, by doprowadzić skórę do poprawnego wyglądu. Poradzimy sobie z tym wyzwaniem, nawet jeśli zajmie nam to więcej czasu. Choć oczywiście wolałbym, by zajęło go zdecydowanie mniej, bo pracy mieliśmy nadal pod dostatkiem.
- Bardzo dobrze – powiedziałem, bo mimo wszystko komplementy również potrafią mobilizować. – Chciałbym, żebyś teraz spróbowała zasklepić ranę po tym złamaniu, a później pomóc mi w pozbyciu się oparzeń – wyraziłem swoje sugestie, które jednak były dość wiążące. Taki miałem plan wierząc, że zapewni on pomyślność całego procesu leczenia. Odłożyłem zakrwawione dłuto na tacę, po czym wytarłem dłonie pobieżnie w chusteczkę, by nie pobrudzić też różdżki. Wyczyściłem ręce zaklęciem, po czym odsunąłem się trochę z zamiarem doglądnięcia mężczyzny. Wszystko na tyle na ile mogło wyglądało w normie, nie budził się ani nic się nie pogarszało, co było dobrym znakiem. Gorzej było na łóżku obok. Obróciłem głowę słysząc jęk bólu. Krwotok nie wyglądał dobrze, ale tak się czasem zdarzało, dwaj pełnoprawni uzdrowiciele na pewno sobie z poradzą z tą niedogodnością. My musieliśmy się też zająć drugim pacjentem, który też potrzebował leczenia. Jeszcze nie tak dawno temu wątpliwym było czy w ogóle przeżyje.
- Cauma sanavi horribilis – powiedziałem spokojnie, starannie, wycelowując różdżkę na oparzenia. Mając nadzieję, że te zaczną się goić nie stanowiąc dłużej zagrożenia dla życia mężczyzny. To i tak nie będzie koniec nawet jeśli zaklęcie zakończy się sukcesem. Trzeba będzie je rzucić jeszcze przynajmniej dwa razy, by doprowadzić skórę do poprawnego wyglądu. Poradzimy sobie z tym wyzwaniem, nawet jeśli zajmie nam to więcej czasu. Choć oczywiście wolałbym, by zajęło go zdecydowanie mniej, bo pracy mieliśmy nadal pod dostatkiem.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Josie także się tego obawiała i trochę się zestresowała swoją wcześniejszą porażką, która mogła przynieść nieprzyjemne skutki. Szczęśliwie Black zauważył, że coś było nie tak i mogli temu zaradzić, choć przez chwilę młódka obawiała się ciężkich słów krytyki pod adresem swoich umiejętności, pewnie w tamtym momencie na to zasłużyła. Ale po ponownym złamaniu kości udało jej się rzucić inkantację poprawnie. Tak przynajmniej się wydawało, ale Lupus Black potwierdził, że zaklęcie tym razem zostało rzucone dobrze i kość zrosła się tak jak należy. Tym sposobem mieli z głowy przynajmniej jedno z obrażeń zagrażających rannemu mężczyźnie. Obok nich rozgrywał się kolejny kryzys, ale Josie była pewna, że dwóch doświadczonych uzdrowicieli poradzi sobie z nim. Pozostała przy Blacku, zamierzając wypełnić jego polecenie i pomóc mu w leczeniu poparzonego policjanta, który wciąż był w dość ciężkim stanie, przez co wymagał intensywnej opieki i jeszcze co najmniej kilku odpowiednio mocnych inkantacji.
- Zajmę się tym – przytaknęła. Jeśli rana zasklepi się tak jak należało, będzie mogła pomóc Blackowi w zaleczaniu poparzeń. – Curatio Vulnera Maxima – rzuciła, by wyleczyć brzydką ranę po otwartym złamaniu i zapobiec ewentualnym krwotokom z tego wciąż wrażliwego miejsca. Miała nadzieję że jedno zaklęcie wystarczy. Oby poszło lepiej niż pierwsza próba składania kości; nie chciała ani zaszkodzić pacjentowi, ani wyjść w oczach Blacka na nieudolną, głupią gąskę, która dawała się ponieść stresowi i nie potrafiła rzucać podstawowych zaklęć.
- Zajmę się tym – przytaknęła. Jeśli rana zasklepi się tak jak należało, będzie mogła pomóc Blackowi w zaleczaniu poparzeń. – Curatio Vulnera Maxima – rzuciła, by wyleczyć brzydką ranę po otwartym złamaniu i zapobiec ewentualnym krwotokom z tego wciąż wrażliwego miejsca. Miała nadzieję że jedno zaklęcie wystarczy. Oby poszło lepiej niż pierwsza próba składania kości; nie chciała ani zaszkodzić pacjentowi, ani wyjść w oczach Blacka na nieudolną, głupią gąskę, która dawała się ponieść stresowi i nie potrafiła rzucać podstawowych zaklęć.
Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.
The member 'Jocelyn Vane' has done the following action : rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
- Oj, oj - mruknął pod nosem, gdy pacjentka, uzdrowicielka i oskarżona w jednym zaczęła niespodziewanie przeciekać tam, gdzie przeciekać nie powinna. Rzucił w pierwszej chwili zaklęcie znieczulające widząc, że zaczyna się jednocześnie niespokojnie poruszać. Gdyby się wybudziła, gdyby się zaczęła z bólu szamotać...to zdecydowanie zamiast rosnącej pod stopami kałuży krwi mieliby całkiem niezgorsze jeziorko.
Uzdrowiciel wypuścił powietrze z częściową ulgą, wąs zawirował na tym wietrze, a jego nadgarstek przechylił się w drugą stronę. Ciągnął za sobą różdżkę w przesadnie okrężnym ruchu. Starał się prowadzić ją płynnie, zupełnie jak gdyby dyrygował niewidzialnej orkiestrze by w kolejnej sekundzie skierować poruszoną magię ku otworzonym ranom
- Curatio Vulnera Horribilis
Uzdrowiciel wypuścił powietrze z częściową ulgą, wąs zawirował na tym wietrze, a jego nadgarstek przechylił się w drugą stronę. Ciągnął za sobą różdżkę w przesadnie okrężnym ruchu. Starał się prowadzić ją płynnie, zupełnie jak gdyby dyrygował niewidzialnej orkiestrze by w kolejnej sekundzie skierować poruszoną magię ku otworzonym ranom
- Curatio Vulnera Horribilis
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Trudno było oderwać wzrok od poparzonej skóry Marianne. Al w napięciu czekał, czy zaklęcie zadziała poprawnie i gdy skóra poszkodowanej zaczęła wyglądać nieco lepiej, poczuł ulgę. Nie potrwała ona jednak długo; dostrzegł, że znowu popełnił błąd i osłabione powłoki zamiast się odbudowywać zaczęły pękać, tworząc brzydkie otwarte rany. Skinieniem głowy docenił szybką reakcję Carrowa, który rzucił zaklęcie przeciwbólowe i zniwelował ryzyko zwiększenia krwotoku; pacjentka nie była przytomna, ale zaczynała reagować na silny ból, zaistniało ryzyko, że zacznie się poruszać i pogorszy sytuację. Krew szybko zaczęła spływać ze stołu na podłogę, więc zatrzymanie krwotoku stało się priorytetem nad leczeniem oparzeń. Zwłaszcza, że to drugie komplikowało się nad miarę i wymagało możliwie dobrego zabezpieczenia stanu kobiety. Być może to kwestia braku doświadczenia z takimi obrażeniami, a może ich skomplikowana czarnomagiczna natura miała wpływ na trudności w leczeniu i sprawiała różdżce Aldricha takie problemy; wszyscy pracowali przecież sprawnie i w skupieniu, mieli już lata wprawy zarówno w rzucaniu zaklęć leczniczych jak i radzeniu sobie ze stresem nagłych sytuacji – mimo doświadczenia i wiedzy nie można było czasem zaradzić na kapryśną magię: zarówno tę, którą posługiwali się by redukować obrażenia i tę, która je powodowała. Tak czy inaczej, Aldrich nie mógł przerwać działania i się nad tym zastanowić: nie zanosiło się, by dołączył do nich kolejny mogący pomóc członek kadry uzdrowicielskiej, musiał więc pracować dalej i próbować rozwiązać ten problem na bieżąco.
- Curatio Vulnera Horribilis. – starannie wypowiedział zaklęcie, dokładnie odmierzył ruch ręką, licząc, że po zatrzymaniu krwotoku szybko uporają się z pozostałymi oparzeniami, tak by niedługo można wybudzić poszkodowaną. Z jednym z pacjentów już się to udało, a i pracujący nad obrażeniami oficera policji uzdrowiciele byli jakby coraz bliżej wyrównania jego stanu. Nie miał świadomości, jak długo trwa już akcja ratowania życia tym ludziom, ale dalsze przedłużanie jej wyjdzie na niekorzyść nie tylko zmęczonym uzdrowicielom.
- Curatio Vulnera Horribilis. – starannie wypowiedział zaklęcie, dokładnie odmierzył ruch ręką, licząc, że po zatrzymaniu krwotoku szybko uporają się z pozostałymi oparzeniami, tak by niedługo można wybudzić poszkodowaną. Z jednym z pacjentów już się to udało, a i pracujący nad obrażeniami oficera policji uzdrowiciele byli jakby coraz bliżej wyrównania jego stanu. Nie miał świadomości, jak długo trwa już akcja ratowania życia tym ludziom, ale dalsze przedłużanie jej wyjdzie na niekorzyść nie tylko zmęczonym uzdrowicielom.
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aldrich McKinnon' has done the following action : rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Zaklęcie rzucone przez Lupusa na Raidena nie okazało się nawet w połowie tak skuteczne, jak być powinno; w trakcie wypowiadania inkantacji uzdrowiciel musiał popełnić błąd.
Jocelyn odniosła znacznie większy sukces; wskutek rzuconego zaklęcia rany na ciele Cartera zaczęły się widocznie zasklepiać.
Adrien i Aldrich zareagowali odpowiednio szybko - choć zaklęcie żadnego z nich nie było idealne, wspólnymi siłami zdołali powstrzymać dalszy krwotok Marianny i zasklepić jej rany.
| Na odpis macie 48h.
Jocelyn odniosła znacznie większy sukces; wskutek rzuconego zaklęcia rany na ciele Cartera zaczęły się widocznie zasklepiać.
Adrien i Aldrich zareagowali odpowiednio szybko - choć zaklęcie żadnego z nich nie było idealne, wspólnymi siłami zdołali powstrzymać dalszy krwotok Marianny i zasklepić jej rany.
| Na odpis macie 48h.
- obrażenia Marianny:
- punkty żywotności: [120/200]
czarnomagiczne oparzenia: -55 PŻ
osłabienie: -25 PŻ
- obrażenia Raidena:
- punkty żywotności: [160/232]
czarnomagiczne oparzenia: -72 PŻ
Rzucane czary nie przynosiły efektów z których porządny uzdrowiciel byłby dumny, lecz okazały się wystarczające by zapobiec dalszym wyciekom drogocennej substancji. Zaraz po tym Adrien przeniósł spojrzenie na Aldricha i kiwną głową na znak ich małego sukcesu.
- Jest względnie stabilna, nie musisz być taki spięty - powiedział, bo jakoś mu się tak wydawało, że Al jest trochę spięty i właściwie wcale mu się nie dziwił. W końcu nie był na swoim wydziale, a jeszcze te paskudne czarnomagiczne oparzenia.
- Cauma Sanavi Horribilis - wyczarował by jeszcze spróbować wpłynąć na te oparzenia, które nie do końca się wyleczyły i które zostały zruszone przez wcześniejszą, niefortunnie przeprowadzoną inkantację. Nie wątpliwie już teraz stan Marianny w porównaniu do wcześniejszego uległ poprawie i niedługo będzie można ją wybudzić i poddać, ku uciesze aurorów, dalszej rehabilitacji.
- Jest względnie stabilna, nie musisz być taki spięty - powiedział, bo jakoś mu się tak wydawało, że Al jest trochę spięty i właściwie wcale mu się nie dziwił. W końcu nie był na swoim wydziale, a jeszcze te paskudne czarnomagiczne oparzenia.
- Cauma Sanavi Horribilis - wyczarował by jeszcze spróbować wpłynąć na te oparzenia, które nie do końca się wyleczyły i które zostały zruszone przez wcześniejszą, niefortunnie przeprowadzoną inkantację. Nie wątpliwie już teraz stan Marianny w porównaniu do wcześniejszego uległ poprawie i niedługo będzie można ją wybudzić i poddać, ku uciesze aurorów, dalszej rehabilitacji.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Wszystko zadziałało jak należy i głęboka rana po złamanej kości zaczęła się zasklepiać. Zapewne pozostanie w tym miejscu blizna, ale umiejętności Jocelyn nie pozwalały na to, żeby rzucić czar wystarczająco potężny aby temu zapobiec. Najważniejsze jednak że zostało zahamowane dalsze krwawienie i rana nie była już narażona na działanie czynników zewnętrznych.
Teraz mogli w spokoju zająć się poparzeniami. Miała nadzieję, że nie zakończy się to podobnie jak w przypadku Marianny. Czarnomagiczne rany były trudniejsze do wyleczenia i czasami powodowały dodatkowe komplikacje, jak to, co mogli zaobserwować chwilę temu. Był to kolejny powód, dla którego Josie nie rozumiała, dlaczego niektórzy czarodzieje igrali z czarną magią, sięgali po tak plugawą moc. W ostatnim czasie widywała jej skutki zdecydowanie częściej niż by chciała.
Zerknęła ukradkiem na Blacka, po czym zgodnie z jego poleceniem zaraz po zamknięciu rany zabrała się do dalszej pracy.
- Cauma Sanavi Maxima – rzuciła, uważnie obserwując efekty rzuconego zaklęcia.
Teraz mogli w spokoju zająć się poparzeniami. Miała nadzieję, że nie zakończy się to podobnie jak w przypadku Marianny. Czarnomagiczne rany były trudniejsze do wyleczenia i czasami powodowały dodatkowe komplikacje, jak to, co mogli zaobserwować chwilę temu. Był to kolejny powód, dla którego Josie nie rozumiała, dlaczego niektórzy czarodzieje igrali z czarną magią, sięgali po tak plugawą moc. W ostatnim czasie widywała jej skutki zdecydowanie częściej niż by chciała.
Zerknęła ukradkiem na Blacka, po czym zgodnie z jego poleceniem zaraz po zamknięciu rany zabrała się do dalszej pracy.
- Cauma Sanavi Maxima – rzuciła, uważnie obserwując efekty rzuconego zaklęcia.
Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.
Sala numer trzy
Szybka odpowiedź