Wydarzenia


Ekipa forum
Katedra św. Pawła
AutorWiadomość
Katedra św. Pawła [odnośnik]10.03.12 22:45
First topic message reminder :

Katedra św. Pawła

opuszczone
Katedra Świętego Pawła to jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich w Wielkiej Brytanii, znajdujący się również na liście najwyższych kościołów na świecie. Umiejscowiony w samym sercu londyńskiej dzielnicy City of London, zbudowany w stylu klasycyzującego baroku, z przepiękną kopułą o średnicy pięćdziesięciu metrów, która jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów architektury tego miasta. Do kopuły prowadzi 627 schodów. U jej podstawy znajduje się galeria widokowa, z której podziwiać można panoramę miasta. Od wewnątrz kopułę, podobnie jak całe wnętrze budynku zdobią freski przedstawiające historię życia św. Pawła.
Katedra ta była budowana jako symbol odrodzenia Londynu, dlatego też do dziś cechuje ją rozmach i monumentalność. Wewnątrz niej znajduje się kilka galerii. Największą popularnością cieszy się Stone Gallery, z której rozpościera się rozległy widok na zakole Tamizy. Godną odwiedzenia jest Galeria Szeptów, w której możemy zaobserwować ciekawe zdarzenie. Słowo wypowiedziane szeptem z jednej strony galerii jest doskonale słyszalne po jej drugiej stronie, jednak tłumy turystów czasami uniemożliwiają zaobserwowanie tych efektów akustycznych.
Na przestrzeni lat katedra była miejscem wielu słynnych pogrzebów, ślubów i mugolskich nabożeństw. Znajduje się też tutaj kilkadziesiąt mogił, między innymi lorda admirała Horatio Nelsona.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Katedra św. Pawła - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]28.04.19 19:07
Modlitwa Gwen - a raczej jej strzępy, usłyszane przez Michaela - wydawała się o wiele bardziej altruistyczna i otwarta na drugą osobę (a raczej trzy Osoby Boskie) niż jakiekolwiek myśli, które mógłby wykrzesać z siebie Tonks. Wszedł tu w ramach egoistycznego eksperymentu, podświadomie chcąc przekonać się, czy obecność wilkołaka i czarodzieja nie skala w jakiś sposób tej świątyni, czy nie wygoni go stąd jakaś niewytłumaczalna anomalia. Postanowił zostać, niby aby zobaczyć wnętrze, ale właściwie po to, aby przyjrzeć się naprawdę wierzącym ludziom. Światu, do którego już (nigdy?) nie należał, choć miał kiedyś szansę się w nim zadomowić. Może rodzice nie dbali specjalnie o jego edukację w tym zakresie, ale gdyby nie trafił do Hogwartu, to pewnie wzorowałby się na tym, co robili jego rówieśnicy. W końcu zawsze podążął z prądem.
Jak wyglądałoby jego życie jako mugola? Pewnie miałby już żonę, wzięliby ślub w podobnym do tego kościele. Nigdy nie spotkałby wilkołaka. Nigdy nie czułby się inny i gorszy z powodu swojego pochodzenia...choć nie, to nie było do końca prawdą. Nigdy nie odkryłby w sobie talentu do latania na miotle i zaklęć defensywnych, nigdy nie zrozumiałby świata swojego rodzeństwa i nigdy nie przestałby się o nich martwić. Nigdy nie przestanie się o nich martwić, ale teraz mógł chociaż jakoś działać w obronie swojej rodziny. Nie żałował więc, że jest czarodziejem, nawet z całym bagażem niefortunnych zdarzeń, które mu się przytrafiły. Stłumił swoje mugolskie korzenie, usiłując przystosować się do nowego świata i nawet nie wiedział, że inni mugolacy przejmowali się tym o wiele mniej niż on. Może to jego własna ambicja i praca w Biurze Aurorów kazały mu wzdrygać się na dźwięk słowa szlama.
Dziwnie wzruszony modlitwą nieznajomej czarodziejki, modlitwą której sam nie umiałby z siebie wykrzesać (a może powinien spróbować?), niezdarnie potrącił klęcznik i omal nie spalił się ze wstydu. Oczywiście Gwen natychmiast zerwała się z miejsca (świetnie, przerwał jej skupienie) i napotkała jego spojrzenie. Na pewno zapadnie jej w pamięć jako ten dziwny auror, który zawsze we wszystkim przeszkadza. Również skinął jej głową, a potem szybko oddalił się na drugi kraniec świątyni, nie chcąc znów wchodzić jej w drogę. Jeśli wcześniej chciał może spróbować modlitwy, to teraz zakłopotanie mu to uniemożliwiło.
Kierował się już ku wyjściu, ale coś nie dawało mu spokoju. Co robiła rudowłosa czarownica w takim miejscu, czemu w przeciwieństwie do niego i reszty czarodziejów umiała się modlić i brzmiała tak, jakby wierzyła albo próbowała wierzyć? Wszyscy inni w tym kościele byli mugolami, którzy nie zrozumieliby żadnego z problemów ani wątpliwości Michaela. Ale Gwen należała do jego świata, a skoro wiedziała coś o religii, to najwyraźniej mieli podobne pochodzenie. Nikt z całkowicie czarodziejskiej rodziny nie wiedziałby, co tutaj robić. Dziewczyna musiała mieć w rodzinie mugoli, tak samo jak on.
Zmierzając do przedsionka, zauważył, spoglądając pomiędzy kolumnami, że rudowłosa też kieruje się ku wyjściu. Zwolnił zatem kroku, tak aby nie wyszło na to, że stoi i na nią czeka - po prostu zrównali swoje tempo i Mike wyszedł z nawy bocznej mniej więcej wtedy, gdy Gwen docierała do drzwi.
Uśmiechnął się do niej blado, trzymając dystans. Może nie chciała z nim rozmawiać, może jej obecność tutaj była jakimś wstydliwym sekretem? On sam długo wstydził się mugolskich zainteresowań, usiłując jak najlepiej wpasować się w świat czarodziejów.
-Uhm, dobry wieczór, wybacz, że wtedy cię rozproszyłem. Więc...masz w rodzinie mugoli, że tu jesteś? Ja tak. - zagadnął jak najbardziej neutralnie i niezobowiązująco. Jeśli Gwen uzna go za intruza, może coś odburknąć i wyjść.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Katedra św. Pawła - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]28.04.19 21:22
Wbrew temu, co myślał sobie Michael, jego obecność nie wywołała w malarce szczególnie dużych emocji. Wprawdzie wybił ją z zamyślenia i trochę zdziwił swoją obecnością w świątyni, jednak to właściwie byłoby na tyle. Właściwie go nie znała, więc był jej obojętny, a jego obecność w katedrze nie była przecież jej sprawą. Spotkanie go w takim miejscu było zaskakujące, ale jednocześnie Gwen nie miała zamiaru tego dłużej roztrząsać. Zobaczyli się, przywitali. Michael odszedł, a rudowłosa znów miała poczucie, że jest sama.
Poprzednie skupienie – tak jak malarka się spodziewała – nie chciało jednak znów ją nawiedzić. Przepełniały ją niepewność i wstyd, nie pozwalające odpowiednio kompletować boskiej obecności. Wszak jeśli istniał w jego oczach była pewnie zdrajczynią. Używała zakazanej magii, przez lata nie zwracała na niego uwagi, nie potrafiła wybaczyć matce. Na dodatek zakochała się w żonatym mężczyźnie, co też było przecież niewybaczalnym wręcz grzechem. Szczególnie w oczach Gwen. Jak mogłaby więc go o cokolwiek prosić? Nawet, jeśli to nie dotyczyło jej samej.
Posiedziała więc jeszcze chwilę w ławce, kręcąc się niespokojnie. Nie potrafiła ponownie znaleźć swojego miejsca, a klęczenie… klęczenie też wydało jej się co najmniej nieodpowiednie. Chyba nikt jej tu nie chciał. Chyba nie powinna tu być. Źle zrobiła, że postanowiła odwiedzić kościół.
Wstała więc powoli i zaczęła wychodzić z wąskiej ławki, starając się narobić jak najmniej hałasu. Przez akustykę pomieszczenia miała jednak wrażenie, że jej każdy krok i każdy oddech był doskonale słyszany przez wszystkich wokół. Chciała jak najszybciej stąd wyjść.
Posyłając ostatnie, krótkie spojrzenie w stronę ołtarza, ruszyła do wyjścia, ze wzrokiem wlepionym w posadzkę. Czuła się zbyt przytłoczona majestatem kościoła, aby iść przed siebie z podniesioną głową. Nie była godna, aby podziwiać tę wspaniałą świątynię. Nie powinna w ogóle do niej zaglądać.
Ledwo zauważyła, że ktoś zrównuje z nią krok. Uniosła nieco wzrok, czując, że ktoś do niej „dołącza”. Zmarszczyła brwi w geście zdziwienia, ale przecież widziała, że Michael tu jest. Nie był to więc szok. Ale że specjalnie na nią czekał? To już byłoby nieco dziwne. Ale może po prostu zobaczył, że wychodzi i podążył za nią?
Nic się nie stało – odparła cicho i miękko, w końcu wciąż byli w świątyni. W głosie dziewczyny nie było jednak szczególnych emocji.
Powoli docierali do kościelnego przedsionka; Gwen z trudem otworzyła ciężkie, drewniane drzwi. Na jej twarzy znów pojawiło się zdziwienie, gdy Michael po przeprosinach, zadał jej pytanie. O ile jego pierwsze słowa były jak najbardziej zrozumiałe to te drugie wywołały w rudowłosej drobny, wewnętrzny bunt. Niewątpliwie trochę związany z ich poprzednim spotkaniem, w trakcie którego Tonks nie zrobił najlepszego pierwszego wrażenia na malarce.
Czy to istotne? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, marszcząc brwi. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, czemu czarodzieje zwracali na to aż taką uwagę. Skoro jednak Michael już podzielił się z nią tym (nieistotnym) faktem ze swojego życia, niegrzecznie byłoby zostawić go z niczym: – Tak, mam – odpowiedziała po prostu, wciąż bez szczególnych emocji w głosie. Mimo wszystko katedra chyba podziałała na nią uspakajająco.
Mogłaby go pytać, co tu robi i po co przyszedł do katedry, ale czy to było dla niej istotne? Nie obchodziły ją prywatne sprawy tego mężczyzny. Nie znali się przecież, nie byli dla siebie nikim istotnym. A to, że Michael (prawdopodobnie, bo wbrew złożonej sobie obietnicy tego nie sprawdziła) pracował z Arturem wcale nie czyniło z nich osób w jakikolwiek sposób bliskich. Do kościoła każdy miał wolny wstęp, niezależnie od pochodzenia, poglądów, czy powodu wizyty, tak długo, jak przestrzegał drobnych reguł takich przybytków. A Michael na dodatek był wysoki i sporo starszy, co w dalszym ciągu nieco płoszyło rudowłosą.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]30.04.19 0:26
Michael pomógł Gwen otworzyć ciężkie drzwi - przecież była tak drobna, że jego zdaniem sama nie dałaby rady (te kościelne drzwi naprawdę sporo ważą)! A poza tym, był przecież gentlemanem. Nawet jeśli nie robił najlepszego wrażenia jako samozwańczy nauczyciel obrony przed czarną magią.
Spłoszyła go nieco reakcja rudowłosej na jego pytanie. Zmarszczyła brwi, tak jakby czyniła mu niemy wyrzut i uświadomił sobie, że sam reagował podobnie na pytania o pochodzenie. Ale na pytania ze strony czystokrwistych! Miał nadzieję, że do Gwen zaraz dotrze, że on sam pyta z czystej sympatii, samemu będąc po stronie tych, którzy nie mają czystej krwi. Może nie zrozumiała jeszcze jego procesu dedukcyjnego, ale obecność szczerze modlącej się czarodziejki w kościele była co najmniej...zaskakująca. Wyjaśniało ją tylko mugolskie pochodzenie dziewczyny.
-Znaczy...pytam, bo nie spotkałem nigdy czarodzieja w kościele. - przyznał szczerze. Nie mógł jej odpowiedzieć, czy to istotne, czy nie. Pewnie powinien zapewnić, że pochodzenie wcale nie jest istotne. Sam chciałby żyć w świecie, w którym by nie było. Jednak takie postawienie sprawy byłoby kłamstwem i fałszywą uprzejmością. Wiedział, że mugolaków otaczają uprzedzenia i sam przecież nie potrafił postawić się ponad nimi. Zamiast ignorować podziały lub nie przejmować się nimi, całe życie spędził na próbie wpasowania się w czarodziejski świat, zostawiając "mugolstwo" za sobą, szczególnie w czasach szkolnych. Była to oczywiście walka z wiatrakami. Z biegiem lat przyjaciele, tacy jak Artur, pomogli mu docenić na powrót mugolski świat. Dziecinna wręcz (w pozytywnym sensie) fascynacja Longbottoma mugolskimi obyczajami i muzyką sprawiła, że Michaela zaczęła cieszyć własna znajomość tematu.
-W sensie, bardzo rzadko bywam w kościele, to pewnie dlatego. - dodał prędko, żeby Gwen nie pomyślała, że uważa jej obecność w katedrze za nienaturalną (chociaż tak trochę było). Nie wiedział, że dziewczyna doświadczyła przed chwilą poczucia zagubienia, wyobcowania i duchowej pustki. W uszach wciąż dźwięczała mu jej niewinna i szczera modlitwa, na którą sam nie mógłby się zdobyć. Dlatego podświadomie uznał, że Gwen z pewnością jest tutaj zadomowiona - na pewno bardziej od niego.
-Chciałem tylko powiedzieć...trochę ci zazdroszczę, że wciąż tu przychodzisz, no. Ja przestałem gdy dostałem się do Hogwartu, dzisiaj tylko zwiedzam. - wzruszył ramionami z bladym uśmiechem. Jeśli wybrało się inne życie, to trudno wrócić do starych obyczajów, choćby brzmiały nie wiadomo jak pokrzepiająco. Chciałby móc poczuć się tutaj swobodnie, podobnie jak (jego zdaniem) Gwen. Zarazem wymagałoby to zapewne wiary i próby weryfikacji własnych przekonań, na co obecnie nie mógł się zdobyć.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Katedra św. Pawła - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]30.04.19 2:27
Nie opierała się, gdy Michael postanowił jej pomóc. W kościele nie wypadało się kłócić, drzwi były naprawdę ciężkie, a Gwen nie miała nic przeciwko męskiej pomocy. Właściwie zachowanie Tonksa wydało się rudowłosej bardzo naturalne i nawet nie zwróciła na nie większej uwagi.
Będąc na „swoim terenie” malarka po prostu się zdziwiła. Miała wrażenie, że na obelgi ze strony czarodziejów była coraz bardziej odporna (nic w końcu nie trzymało ją już na siłę w szkole, z której nie miała jak odejść, wiedziała że nigdy więcej tych osób prawdopodobnie nie spotka). Coraz rzadziej słowa innych naprawdę ją bolały: mogły zirytować, mogły zasmucić, ale raczej nie przedzierały się do wnętrza dziewczyny. Przez ostatnie kilka lat dojrzała wystarczająco, aby coś takiego robiło na niej wrażenie.
Właściwie mi też się nie zdarzyło – przyznała szczerze, choć dalej bez szczególnych emocji. Nie do końca wiedziała, jak ma się przy tym człowieku zachowywać. Z jednej strony przynajmniej teraz był całkiem miły, raczej nie chciał dla niej źle. Z drugiej odczuwała jednak, że jest nieco nachalny przez to zaczepianie. Nie chciała jednak wyjść na niemiłą, szczególnie, że miejsce ich kolejnego spotkania było naprawdę nietypowe.
Nie odpowiedział jej na pytanie, ale właściwie nie oczekiwała tego. Znała swoją odpowiedź na to pytanie i właściwie… reszta niewiele ją interesowała. Michael mógł sądzić inaczej, ale raczej nie zmieniłby zdania dziewczyny.
Wzruszyła ramionami, słysząc „pochwałę” Michaela.
Też nie przychodzę. To znaczy, raczej nie. – Westchnęła. W końcu jakimś cudem tego dnia pojawiła się w świątyni. – To trochę skomplikowane.
Wiara naprawdę nie była prosta, gdy znało się takie tajemnice świata, jak magia. Naprawdę nie wiedziała, czy w ogóle ma prawo wierzyć, czy ma prawo się modlić? Kościół zabraniał magii, ale przecież mugole nie wiedzieli, jak te prawdziwe czary działają. Nie wiedziała, czy ten zakaz może traktować tylko w związku z czarną magią, czy jakiekolwiek czary wykluczają możliwość bycia członkiem Kościoła.
Powoli docierali do kolejnych drzwi, za którymi czekała ich prawdopodobnie ściana deszczu; do uszu Gwen już docierało dudnienie kropel. Odruchowo założyła na głowę kaptur, który i tak nie do końca chronił przez spadającą z nieba ulewą.
Idzie pan do domu? – spytała, wyciągając dłoń, by popchnąć kolejne drzwi, bardziej z grzeczności, niż ciekawości.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]30.04.19 2:53
-O. Widać sprawiasz wrażenie bardziej obytej z tym miejscem niż ja, bo nie wpadasz w klęczniki. - zażartował, zdziwiony, że Gwen była tutaj równie obca jak on. Naprawdę sprawiała na nim inne wrażenie, może przez swoją prostolinijność i pewną niewinność (naiwność?). Paradoksalnie, jako mugolacy, oboje byli w teorii na swoim terenie, a w praktyce czuli się obco. Zawieszeni między dwoma światami. Może Gwen łudziła się jeszcze, że jest w stanie je pogodzić. Mike zaś powoli godził się z myślą, że nigdy nie będzie częścią żadnego. Wizyta w katedrze obudziła w nim nostalgię za prostym, mugolskim życiem, ale perspektywa szalejącego deszczu przypomniała, że przecież kochał magię i wolał zaklęcie od każdej parasolki. Gdy wkoło nie szalały anomalie, oczywiście. Dzisiaj wziął ze sobą parasol, bo w centrum miasta nie chciał szastać zaklęciami niepotrzebnie - ostatnio ciągle ściągały pioruny.
-W tych czasach dla mugolaków wszystko bywa skomplikowane. - westchnął, wzruszając ramionami i spoglądając na Gwen z pewną...troską? Chętnie powiedziałby jej, żeby na siebie uważała, ale ugryzł się w język. Z ich ostatniego spotkania pamiętał, że nie lubiła być pouczana. Na pewno jest ostrożna sama z siebie...prawda? Przecież wyglądała młodziutko, więc musiała być w Hogwarcie za czasów Grindelwalda. Już Mike miał ciężko w Hogwarcie, a przecież wtedy czasy były dużo spokojniejsze. Ciekawe, czy jej dystans i dziwne upodobanie do ćwiczenia obrony przed czarną magią w deszczu wynikały z tego, że wiele już przeszła.
-Właściwie dopiero co wyszedłem z domu. Zajrzałem tu po drodze do biblioteki. A ty przyszłaś na...nabożeństwo? - zgadł, bo w końcu była niedziela. W przedsionku rozłożył parasol, nieco ciekaw czy idą w tą samą stronę, ale myślami będąc już przy starożytnych runach. Aurorski instynkt (i niska samoocena) nakazywały mu troskę o młode dziewczyny mugolskiego pochodzenia, ale nie wszystkie damy były przecież w opałach i nie wszystkie chciały być z nich ratowane. Lepiej przysłuży się światu, doskonaląc własną wiedzę z dziedziny obrony przed czarną magią i klątwami i będąc lepszym aurorem. Szkoda tylko, że w pracy nie mógł porozmawiać z nikim o niczym głębszym niż praca, a jego samego od bardzo dawna nikt nie pytał o samopoczucie. Nie, żeby chciał o tym rozmawiać. Już wzdrygał się w myślach przed wyznaczonym na kolejny tydzień spotkaniem z magipsychiatrą. Ale może czuł się trochę samotny i wyobcowany, to wszystko.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Katedra św. Pawła - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]30.04.19 12:33
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy Michael wspomniał o swoim małym wypadku w katedrze. Była jednak zbyt spięta, by się roześmiać. Ten mężczyzna naprawdę dziwnie na nią działał: nie potrafiła się przełamać i zachowywać się zupełnie naturalnie, mimo że zwykle nie miała najmniejszych problemów z nawiązywaniem kontaktów. Nie wyglądał przecież niemiło, zachowywał się raczej przyjaźnie, poza tym chyba był aurorem. Nie miał prawa być złym człowiekiem, prawda? Tacy nie postanawiają poświęcić życia łapaniu czarnoksiężników.
Albo częściej patrzę pod nogi – stwierdziła, dopiero po chwili orientując się, że mogło to nie zabrzmieć zbyt przyjemnie. – To znaczy… no… to nie jest aż takie trudne, po prostu trzeba być cicho – dodała, wyraźnie zmieszana; naprawdę nie chciała wyjść na niemiłą.
Gwen na co dzień wcale nie czuła się obco na mugolskich terenach. Było jej wprawdzie żal niemagicznych, którzy nie mogli normalnie funkcjonować przez anomalie, jednak poza tym czuła się wśród nich swobodnie. Kościół był tylko pewnym wyjątkiem. Wyjątkiem, bo w swojej doktrynie właściwie wykluczał ją ze swojej społeczności. A ona wcale nie chciała być wykluczona. To przecież nie była jej wina, że urodziła się z takimi, a nie innymi zdolnościami. Nie wybrała tego. Nie chciała czuć się tam obco…
W dalszym ciągu było to jednak jedyne mugolskie miejsce, w którym czuła się po prostu źle. Częściej źle czuła się w towarzystwie czarodziejów, bądź w magicznych miejscach, niż po tej drugiej stronie barykady. Właściwie gdyby ktoś ją spytał, kim się czuje bardziej – mugolem czy czarodziejem – pewnie wybrałaby tę pierwszą odpowiedź. W końcu to niemagiczny świat był jej bardziej przychylny, przynajmniej tak długo, jak nie wiedział o tych „nadnaturalnych” umiejętnościach Gwen.
Czy ja wiem… – zaczęła niepewnie. – Filozofia, wiara… to zawsze bardzo skomplikowane kwestie. Niezależnie od pochodzenia.
Nie wybrała nigdy jednego z tych dwóch światów. Miała więc dwa razy więcej możliwości, niż Michael, który odciął się od jednego z nich. Gdy czarodzieje rzucali jej pod nogi kłody, zawsze mogła szukać pomocy w mugolskich przybytkach i instytucjach. Mogła łączyć mugolskie wynalazki z tymi magicznymi, robiąc rzeczy, których żadna ze stron nie była w stanie wykonać. To otwierało tak wiele możliwości! Gdy była w Hogwarcie pochodzenie naprawdę coś zmieniało, ale teraz… teraz nie była przywiązana do jednego miejsca, a jej pochodzenie nie było na ustach całej, niewielkiej społeczności.
Pokręciła głową. Przecież teraz nie było ani żadnej mszy, ani nabożeństwa; nie czuła się „godna” wzięcia udziału w takim wydarzeniu.
Nie… przyszłam… tak po prostu. Mieszkam jakieś pięć minut stąd. – Katedra była chyba kościołem znajdującym się najbliżej jej czterech ścian. W innym wypadku pewnie zajrzałaby do innego przybytku. – Jakieś aurorskie sprawy? – spytała, wychodząc z kościoła na deszcz.
Oczywiście, że zapomniała parasola; gdy wychodziła, nie padało tak mocno, teraz zaś znów rozpętała się burza. A ona nie miała nic poza kapturem płaszcza. Westchnęła, poprawiając go. Pewnie lada chwila będzie cała przemoczona, tak samo jak wtedy, przy młynie. Sama była jednak sobie winna.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]04.05.19 20:23
Aurorzy to wspaniali ludzie o nieskalanej jeszcze, za sprawą nowego Ministra reputacji...więc jeśli Gwen spinała się nawet przy nieznajomym aurorze, to prawdziwe szczęście, że nie wiedziała o jego likantropii! Przy wilkołakach nieswojo czuli się akurat wszyscy.
Dziewczyna trafnie (niechcący?) wytknęła Michealowi jego gapiostwo. W połączeniu z jej speszeniem, cięty język brzmiał jednak tak zabawnie, że Tonks odruchowo się roześmiał zamiast poczuć się urażonym. Spoważniał szybko, przypominając sobie, że nawet przed kościołem mugole są zwykle spokojni i cisi.
-Racja. Jestem wyższy, pewnie trochę mi trudniej dostrzec, co mam pod nogami. - zażartował z uśmiechem, niezrażony jeszcze tym, że Gwen raczej niemrawo reagowała ne jego poczucie humoru.

Przytaknął na kolejne słowa Gwen, chociaż jemu samemu czarodziejska wiara wydawała się mniej skomplikowana. Może dlatego, że prawie jej nie było. Tymczasem mugole nawet we własnym kościele mieli sporo podziałów - Michael kojarzył z podstawówki, że jego koledzy o irlandzkich korzeniach z pogardą wyrażali się o kościołach Anglików i vice versa.
-Pewnie jeszcze trudniej jest, jak się jest częścią dwóch światów. - mruknął zadumany. W przeciwieństwie do Gwen, czuł się bardziej czarodziejem. Przez lata uciekał od swojego mugolskiego pochodzenia, nieświadomie oddalając się nawet od własnej rodziny. Dopiero niedawne zawirowania polityczne, a zwłaszcza śmierć matki, ściągnęły go na ziemię i nakazały powrót do mugolskiego świata. Nie mógł już dłużej udawać, że wpasuje się w pełni w społeczeństwo czystokrwistych. Zabili mu mamę, przymierzali się do stłumienia wszystkich mugoli, a on i jego rodzina zawsze będą po trochu jedymi z nich. Codziennie lękał się o tatę i samemu próbował powrócić do swoich mugolskich korzeni...ale po latach w czarodziejskim świecie, nie było tak łatwo. Jak widać, zapomniał nawet, że w kościele nie ma zaklęć wyciszających, które stłumią echo potrąconego klęcznika.
Podejście Michaela i Gwen do swoich korzeni było zupełnie różne i z pewnością pozwoliłoby im na ciekawą rozmowę...gdyby znali się lepiej. Mike nie czuł się przy dziewczynie tak swobodnie, jak choćby przy Charlene. Chociaż dziewczyn nie dzieliła znowu tak spora różnica wieku, to nie traktował Gwen jak równorzędnej koleżanki, a raczej jak młodziutką dziewczynę, potrzebującą kazania w porcie na temat bezpieczeństwa parasolki.
Rozłożył swój duży parasol, obejmując nim zarówno siebie, jak i Gwen.
-Dzisiaj nie, po prostu potrzebuję nowych książek. Przez ten deszcz przeczytałem już wszystkie powieści w domu. - wyjaśnił. Pewnie przy okazji pożyczy coś o starożytnych runach, ale przede wszystkim pragnął jakiejś wciągającej rozrywki. Nie wiedział, jakich konkretnie autorów szuka, ale na pewno znajdzie spontanicznie jakiś kryminał.
-Nie śpieszy mi się, skoro mieszkasz blisko to poratować cię parasolem? Czy wolisz wyczarować własny? - zaproponował uprzejmie, ale nienachalnie. Osobiście, z powodu anomalii, wolał tradycyjne parasole od magicznej ochrony, ale może Gwen miała inne preferencje?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Katedra św. Pawła - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]08.05.19 9:53
Jako osoba podążająca za prawem i raczej w nie wierząca, Gwen ceniła aurorów. Przecież nie tak dawno porównywała brata Michaela do Supermena, a Artur Longbottom jawił się jej jako ideał wszelkich cnót i zalet. Ten Tonks jednak wzbudzał w niej niepewność i dystans. Nie potrafiła go ot tak traktować jak równego sobie. Ich pierwsze spotkanie, różnica wieku, wzrostu… to wszystko zdecydowanie nie pomagało dziewczynie przekonać się do wilkołaka i właściwie likantropia nie wiele miałaby z tym wspólnego, nawet gdyby malarka się o niej dowiedziała.
Śmiech Michaela speszył ją jeszcze bardziej (jakby jej ostre słowa nie spowodowały już wystarczająco dużego zmieszania), dlatego na jego żart zareagowała tylko krzywym uśmiechem.
Delikatnie kiwnęła głową, słysząc słowa Michaela.
Możliwe – powiedziała cicho i grzecznie, nie mając jednak ani zamiaru, ani szczególnej ochoty na wdawanie się w dyskusje. Aby to zrobić w pełni otwarcie i na poważnie musiałaby zacząć tłumaczyć wszystko Michaelowi, odsłaniać swoje życie i przemyślenia, a nie czuła się na to gotowa. Gdyby wpadła tutaj na kogoś innego być może od razu zaczęłaby rozważać wszystko na głos, jednak jasnowłosy auror nie wydawał jej się odpowiednim spowiednikiem. Do zwykłej, szczerej spowiedzi nie mogła zaś pójść: w końcu duchowny co najwyżej wziąłby ją za wariatkę.
Znów po prostu skinęła, przyjmując wyjaśnienie Michaela bez żadnego dodatkowego komentarza. Bo co tu właściwie komentować? Ona sama ostatnio sporo czytała, sięgając zarówno po książki czarodziejów jak i mugoli. Deszcz naprawdę temu sprzyjał, a Gwen robiła wszystko, aby nie tylko zdobyć jak największą dawkę wiedzy, ale też aby nie myśleć o Arturze Longbottomie, co jednak zwykle jej się jednak nie udawało.
Propozycja Michaela sprawiła jednak, że Gwen przygryzła wargi. Owszem, to wydawało się całkiem logiczne – mieszkała blisko, padał deszcz, a czarowanie było niezbyt bezpieczne. Z drugiej strony czy chciała, aby obcy mężczyzna znał jej adres? Czy chciała przez kolejne kilka minut czuć się nieswojo w jego towarzystwie?
Po chwili jednak chęć bycia miłą i grzeczną wzięły górę. Gwen nie była najlepsza w odmawianiu, szczególnie gdy ktoś chyba wyraźnie się starał. Poza tym mieszkała przecież w centrum miasta, w którym mimo deszczu i tak roiło się od ludzi. Co Michael mógł jej zrobić? A mieszkanie… cóż, chyba będzie musiała niedługo poczytać o zaklęciach ochronnych i jakieś nałożyć na swoje lokum. Czasy były niebezpieczne.
Właściwie to chyba dobry pomysł – powiedziała, uśmiechając się grzecznie. – Jeśli to oczywiście dla pana nie problem… Nie wiem, o której zamykają bibliotekę – wyjaśniła.
Głupio jednak było iść w zupełnym milczeniu, nawet przez te kilka minut. Po chwili ponownie otwarła więc usta, grzecznym tonem pytając:
Pewnie praca w Ministerstwie to teraz dość duży chaos?


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]11.05.19 8:21
Michael wziął Gwen za nieśmiałą i cichą dziewczynę i nawet nie miał pojęcia, że wśród innych jest bardziej rozgadana i otwarta. Że innych aurorów podziwia, a on sam ją onieśmiela ze względu na wiek. Bardzo wyraźnie rozdzielał swoje życie na "aurora" i "wilkołaka" i był przyzwyczajony, że ludzie boją się właśnie likantropa. Ale ci, którzy nie wiedzielin o jego przypadłości, nie mieli jego zdaniem powodu obawiać się stróża prawa. Przez myśl mu nie przeszło, że sam jego wzrost i wiek mogą onieśmielać młodziutką dziewczynę. Dlatego nie brał do siebie jej rezerwy, zakładając, że Gwen zawsze bywa taka...stonowana. Kilka razy dojrzał w niej ogień, szczególnie gdy odpyskowała mu podczas nieproszonej lekcji obrony przed czarną magią w porcie - ale ten ogień nie buchał na tyle mocno, aby Michael zastanawiał się czemu mugolaczka jest lekko przygaszona.
Nie sądził też, że zgodziła się na jego propozycję tylko z grzeczności. Myślał, że po prostu nie chciała zmoknąć.
-Żaden problem, to przecież tylko kilka minut. - uśmiechnął się, pohamowując rozbawienie. Biblioteki nie zamykali tak szybko, a dziesięć minut nadrobionej drogi nie wpłynie w żaden sposób na jego plan dnia. Prawdę mówiąc - nawet trzydzieści by nie wpłynęło. Ostatnio bardzo się nudził w wolne dni, doskwierała mu samotność. Cieszył się więc, że może zrobić dla kogoś coś miłego - nawet jeśli to taki drobny gest jak użyczenie parasola. Oczywiście nie szedłby z Gwen, gdyby mieszkała bardzo daleko, bo wtedy pewnie wyszłoby podejrzanie.
Nie wiedział, gdzie mieszka panna Grey, więc dał się jej prowadzić. Zawahał się na moment przy jej pytaniu. Zakładał, że jako mugolaczka ma podobne poglądy do niego...ale z drugiej strony była młodziutka, może nie interesowała się polityką i ostatnimi zmianami w Ministerstwie? A jemu głupio było jednak wyrażać negatywną opinię o Ministrze Magii, swoim "szefie" (nienawidził Malfoya) do prawie nieznajomej. Odpowiedział więc dyplomatycznie:
-Odbudowa Ministerstwa na pewno pomoże, choć niekoniecznie będzie rozwiązaniem na chaos, jaki zapanował po pożarze i spopieleniu naszych archiwów...no, ale dajemy radę. A ty, pracujesz? - mówiąc o swojej pracy, uświadomił sobie, że nie wie nic o zawodzie Gwen. Zamiast tego znał o niej wybiórcze detale - jak to, że umie się poruszająco modlić i wytrwale ćwiczy Protego w deszczu. Ciekawiło go nawet, jak radzi sobie w profesjonalnym życiu ta młodziutka mugolaczka.
Wysłuchał z zainteresowaniem odpowiedzi Gwen, po czym uprzejmie pożegnał się z nią pod drzwiami i ruszył do biblioteki.

/zt
przepraszam, ale wzywa mnie ratowanie lodziarni!



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Katedra św. Pawła - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]12.05.19 18:53
Być może do jej domu było zaledwie kilka minut, ale przecież była niedziela. Takie przybytki, jeśli były otwarte w pierwszy dzień tygodnia, to zwykle wyjątkowo krótko. Choć może Michael mówił o czarodziejskiej bibliotece? W tej mogły obowiązywać zupełnie inne zasady.
Nogi odruchowo niosły ją w stronę ulicy Aldermanbury. Nie musiała nawet myśleć, gdzie zmierza: doskonale znała tę okolicę miasta i czuła się tutaj pewnie. Z resztą Londyn był jej rodzinnym miastem i po prostu dość dobrze go znała. W niewielu jego rejonach czuła się niepewnie mimo że jak każda duża metropolia, tak i w nim nie było szczególnie bezpiecznie.
Skinęła głową, słysząc słowa Michaela. Właściwie zadając pytanie myślała raczej o zmianie ministra. Pożar sprzed kilku miesięcy właściwie już wypadł jej z pamięci i Gwen nieszczególnie myślała nad tym faktem; wiedziała, że spłonęło w nim wielu czarodziejów, jednak sama w tamtym okresie nie znała nikogo, kto by w Ministerstwie pracował. Sama nigdy w nim też nie była. Nie zaprzątała więc sobie obecnie głowy tą sprawą, jednak nie mogła przecież przyznać się o tym przez aurorem. Za dobrze wiedziała, jak czarodzieje potrafili reagować na tego typu „ignorancję”.
Rozwiązaniem nie, ale pewnie miło jest mieć znów porządne miejsce pracy – zauważyła, wciąż z grzecznym, delikatnym uśmiechem. – Może to nauczka na przyszłość, by archiwa trzymać w różnych miejscach? Dzięki temu straty pewnie byłby mniejsze.
Wzięła głęboki oddech, nim odpowiedziała na pytanie Michaela.
Pracuję jako przewodnik w muzeum. Poza tym wykonuję zlecenia, uczę cudze dzieci, czasem pokazuje innym Londyn – wyjaśniła, umyślnie nie konkretyzując ani tego, jakie to muzeum konkretnie, ani co dokładnie robi dla innych. Tak dla… świętego spokoju. Po prostu.
Również dla świętego spokoju zatrzymała się pod klatką sąsiadującą swojej, żegnając się z Michaelem i idąc w stronę drzwi. Miała klucz do klatki: jakiś czas temu pilnowała dziecka sąsiadki i po prostu nie zdążyła go zwrócić. Zniknęła więc za drzwiami, czekając, aż Michael oddali się na odpowiednią odległość, aby szybko czmychnąć do swojego własnego mieszkania. Nie miała pojęcia, czemu zachowywała się przy tym mężczyźnie aż tak irracjonalnie. Nie miała przecież powodów sądzić, by chciał się do niej włamać, nie zrobił także nic niestosownego. Te dwa przypadkowe spotkania wzbudziły w Gwen dziwny niepokój i dziewczyna zdecydowanie wolała nie zdradzać zbyt wielu informacji o sobie sporo od niej starszemu mężczyźnie.

| zt


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]21.07.19 10:53
| 15 stycznia

To w Katedrze świętego Pawła wszystko się zaczęło: to tutaj stawił czoła anomalii po raz pierwszy, to tu w końcu pojął, z czym mają do czynienia; to tu przeraził się dogłębnie mroczną mocą, którą wypuścili ze skrzyni z sercem Gellerta Grindelwalda. Pamiętał tamten wieczór z dokładnymi szczegółami. Towarzystwo Fredericka, zmagania z skumulowaną w środkowej nawie magiczną siłą, ucieczka na miotłach. Scena po scenie, jak w dość przykrym spektaklu o tematyce otrzepywania się z porażki, dłużącym się niemiłosiernie, bowiem naprawiona tutaj przed kilkoma miesiącami anomalia stanowiła właściwie tylko preludium. Malutki schodek, rozpoczynający wędrówkę po dziesiątkach kręgów piekielnych, każdy pełny odmiennych zagrożeń, każdy nieprzewidywalny, każdy wiążący się z śmiertelnym ryzykiem i bolesnymi wyrzutami sumienia.
Wright nie zapomniał o drodze, jaką przebyli, przeżywał każdą nieudaną próbę okiełznania czarnej mocy, a gorycz porażki wypełniała mu usta szarym popiołem. Poddanie się nie wchodziło w grę i to dlatego zwyciężyli, finalnie mogąc czerpać ze źródeł tajemniczej mocy, budować na zgliszczach tego, co złe; wyciągać wnioski i uodparniać się na działanie czarnej magii. Dzięki wskazówkom Poppy Pomfrey, przedstawicielki jednostki badawczej Zakonu Feniksa, zdołał naszkicować plan działania, mający pozwolić mu elementy niezbędne do skutecznego wzmocnienia własnej różdżki. Miała posilić się tym, co jej zagrażało i dzięki temu stać się silniejsza, wytrzymała, odporniejsza; szybciej i sprawniej odpierać plugawe ataki. Wierzył w to, że pergaminy pozostawione przez Bathildę dawały szansę na powodzenie tego trudnego procesu, darzył też zdolności badaczki szacunkiem. Była młoda, lecz doświadczona, oddała też całe swe serce, duszę i wartki umysł Zakonowi, od wielu lat pomagając najsłabszym. Jeśli ktoś mógł zakląć w kawałku drewna czyste dobro, zaszczepiając je przeciwko destrukcyjnym klątwom, to tylko ona. Uważnie słuchał każdego słowa, uważał na wypowiedziane przestrogi, nie chcąc, by cokolwiek zakłóciło proces zbierania niezbędnych składników. Najchętniej spisałby wytyczne na pergaminie, bojąc się, że zapomni o istotnych detalach, lecz musiał zachować ostrożność. Gdyby świstek dostał się w niepowołane ręce...wolał nawet o tym nie myśleć. Zawierzył więc własnej pamięci, ze spokojem odwiedzając miejsce naprawy pierwszej anomalii.
Przywitały go surowe mury kościoła. Chłodne, nieprzystępne, imponujące, szybko zacierające wrażenie przytłoczenia po dostaniu się do środka. Już nic nie zakłócało modlitw, odbywających się w tym miejscu, a blask porozstawianych dookoła świec odbijał się w różnobarwnych witrażach. Wright nie skupiał się jednak na pięknie wnętrza, szukał pozostałości po anomalii, pyłu, który musiał osiąść gdzieś wśród drewnianych ław. Po kilkunastu minutach uważnego spaceru w końcu zauważył niepokojący blask, unoszący się znad bocznego konfesjonału. W rogu wnęki odnalazł proch anomalii, resztkę dawnej magii - i zgodnie z wytycznymi Poppy nabrał go do szklanej fiolki, upewniając się dwukrotnie, że zakręcił ją tak silnie, jak tylko potrafił. Umieścił szkło w torbie, po czym, po wyjściu z katedry, teleportował się dalej. Tym razem w miejsce odludne, jeszcze nie powracające do pełni chwały. Pub, niegdyś tętniący życiem, ciągle pozostawał przestrzenią czekającą na odbudowę. To tutaj Benjamin pojawił się ostatnio, to tutaj spoglądał w martwe oczy dwóch niewinnych ludzi zabitych przed magiczne wyładowania - i to tego miejsca instyntownie chciał uniknąć, przytłoczony żałobą i wyrzutami sumienia. Emocje stały się wskazówką do tego, gdzie powinien zawędrować. Powinien zetrzeć się z własnymi demonami, jeszcze raz przeżywając ból, lęk i rozpacz: te uczucia oczyszczały, skraplały się niczym łzy Feniksa i miał nadzieję, że pomogą mu w odnalezieniu resztek czarnomagicznej mazi. Uniósł wyżej różdżkę, przyglądając się podłodze, poustawianym nowo meblom, naprawionemu kontuarowi, lecz nie wyczuł żadnej wibracji magii. Dopiero gdy obszedł pub dookoła, na wilgotnej, pożółkłej trawie, przysłoniętej całunem śniegu, zobaczył intensywniejszy błysk. To odłamek z szyby z rozbitego siłą wybuchu anomalii okna, szkło jednak wyjątkowe, jakby porośnięte ciemną koronką. Wright pochylił się nad znaleziskiem, wyraźnie odcinającym się od bieli śniegu. Zastanawiał się, czy powinien zeskrobać wydzielinę ze śliskiej powierzchni, ale stwierdził, że mogłoby to jakoś zaszkodzić jej trwałości: wybrał więc największą fiolkę ze swojej torby i wsunął tam szkło wraz z czarną mazią. Wierzył, że Poppy zdoła odzyskać składnik z takiej nieoczywistej próbki.
Tego wieczoru nie odwiedzał już żadnego miejsca do niedawna spętanego anomalią: rozłożył działania w tym zakresie na kilka dni, każdego wieczoru udając się do sklepów, opuszczonych domów, szpitali, na wzgórza i do innych przestrzeni, gdzie skutecznie zwalczył skumulowaną w nich czarną magię. Najdłużej zabawił w Aptece Sluga i Jiggersa. Ta powróciła już do użytku, nie mógł więc włamać się tam pod osłoną nocy, a odszukiwanie pyłu wśród kręcących się dookoła klientów i czujnych spojrzeń magifarmaceutów nie było łatwe. W końcu udało mu się jednak dostać do drzwi na zaplecze, tam, gdzie pojawiły się znikąd żmije irańskie. Wśród pudeł po eliksirach odszukał ciemną, lśniącą łuskę sprowadzonego anomalią gada, a obok niej porcję zasuszonego pyłu, skrzącego się w półmroku. Zebrał ją ostrożnie i dołączył do pełnej już kolekcji składników. Miał wszystko, pył i wydzieliny z epicentrum każdej anomalii - pozostawało więc oddać je Poppy.
Przekazał składniki na ręce badaczki odpowiednio wcześniej, drobiazgowo opisując każdą fiolkę krzywym pismem, by ta nie musiała domyślać się pochodzenia niezwykłych ingrediencji. Nie bez dyskomfortu pozostawił też Pomfrey swoją różdżkę: bez niej czuł się jak bez ręki, zaczynał więc rozumieć ciężki żywot Brendana. Tak jednak należało zrobić, a nie zamierzał przecież koczować w kuchni pielęgniarki jak nadpobudliwy szczeniak, nie potrafiący rozstać się choć na moment z ukochanym przedmiotem. Czarownica potrzebowała spokoju i skupienia, by przy procesie wzmacniania rózdżki nie popełnić żadnego błędu, mogącego zakończyć się utratą zarówno ingrediencji, jak i drogocennego drewna.
Wyczekiwał listu Poppy niecierpliwie, a gdy po kilku dłużących się dniach otrzymał informację o zakończeniu badań, momentalnie zjawił się na progu mieszkania, podekscytowany i pełen nadziei. Spodziewał się, że różdżka będzie wyglądać jakoś inaczej, że zmieni kolor przez kontakt z pyłami anomalii, lecz nic takiego się nie stało: trzymał w ręku tą samą, sprawdzoną różdżkę, która jeszcze nigdy go nie zawiodła. Nie do końca wiedział, co tak właściwie ma z nią robić, ale Pomfrey poprosiła go o wypróbowanie. Na początku po prostu przesunął drewno między palcami. Rozgrzało się znajomym ciepłem, promieniującym aż do zgięcia łokcia; uśmiechnął się mimowolnie, kierując różdżkę w bok, tak, by w razie jakiegoś magicznego nieporozumienia nie zrobić krzywdy czarownicy. Lumos - wypowiedział, zaczynając od czarów banalnie prostych. Koniec różdzki roziskrzył się blaskiem natychmiast, więc przeszedł do zaklęć o wiele trudniejszych, głównie z zakresu obrony przed czarną magią. Drewno i włókno, przesiąknięte pyłem i wydzielinami anomalii, zdawały się słuchać go sprawniej niż zwykle, szybciej odpowiadać na magiczną wolę, lepiej współpracując z inkantacjami. Stuprocentową pewność dotyczącą powodzenia wzmocnienia różdżki uzyskał jednak w chwili, w której przywołując z pamięci śpiew Feniksa oraz nadzieję związaną z otrzymaniem drugiej szansy od profesor Bagshot, wyczarował patronusa. Świetlisty ogier, wręcz namacalny, przebiegł wokół kuchennego stołu Poppy, zatrzymując się w przejściu do salonu, gdzie uderzył kilka razy kopytami o podłoże, zanim rozmył się w popołudniowym blasku zimowego słońca. Benjamin jeszcze dłuższą chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym zniknął jego obrońca, po czym, z szerokim uśmiechem odwrócił się do Pomfrey. Zrobiła wszystko tak, jak należy, pomogła mu, zwiększyła szansę na powodzenie zaklęć. - Dziękuję - powiedział po prostu, poklepując ją po ramieniu z całych sił. Najchętniej przytuliłby ją w niedźwiedzim uścisku, ale takie zachowanie mogłoby zostać źle odebrane. Później - wrócił do domu, uprzednio otrzymując od Poppy kilka wskazówek i przestróg, dotyczących bezpieczeństwa: gdyby zauważył jakieś anomalie przy czarowaniu w nadchodzących dniach, miał zwrócić się do niej od razu. Na szczęście nic takiego się nie stało, a różdżka słuchała go lepiej niż kiedykolwiek.

| zt


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Katedra św. Pawła - Page 10 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]19.06.20 21:57
27 VI 1957

Zdarzenia podczas Próby, o których nie mógł nikomu powiedzieć, stanowiły dla niego wciąż żywe wspomnienia. Ślady tego, co przeszedł, obecne były na jego ciele i pozostaną z nim na zawsze. Było w tym coś sprawiedliwego, te widoczne pamiątki nie pozwolą mu zapomnieć o decyzjach, jakie podjął świadomie. Nie przespał jednak zbyt wielu nocy spokojnie, chyba właściwie żadnej, choć przez kilka tych pierwszych był po prostu zbyt obolały, aby zrywać się gwałtownie z łóżka. W koszmarach widział siebie, całkowicie bezsilnego i zwijającego się z bólu. Gdy po torturach stawał się ochłapem, wpadał do dołu, gdzie zasypywany był przez inne ciała. Cały Zakon pogrzebany w zbiorowej mogile, marny koniec słusznej sprawy.
Był świadom swojego stanu; po dwóch tygodniach jego rany nie był już tak wrażliwe i zaczerwienione, ale wciąż musiał na siebie uważać. Nie powrócił jeszcze do pełni sił, jednak wojna nie zamierzała z tego powodu zatrzymać się w miejscu i łaskawie na niego poczekać, aż znów dołączy do walki. Przez jakiś czas naprawdę spokojnie skupiał się na rekonwalescencji, ale musiał pójść w bój. Jego największym problemem nie były jednak rany gojące się dłużej niż zwykle, martwiące było to, że wciąż nie mógł mówić. Próbował raz na jakiś czas wydukać z siebie jakieś słowo, ale wówczas dokładnie czuł jak nadwyręża swoje gardło, jakby coś zaciskało się wokół jego krtani. Sytuacja jednak poprawiła się w ostatnich dniach  i mógł już wyszeptać po kilka słów, ale to było wystarczające, aby mógł tworzyć krótkie komunikaty. Skoro mógł już rzucać zaklęcia werbalnie – tym samym przestał być niepotrzebnym balastem dla innych członków Zakonu w razie nawiązania walki z wrogiem – zdecydował się dołączyć do szykowanego już wypadu na terytorium wroga. Na mapie stolicy wciąż można było odnaleźć punkty, jakimi należało się szczególnie zainteresować. Spróbował jak najlepiej przyszykować się do walki, a kiedy nadeszła odpowiednia pora, wraz z Alexandrem i Justine przekradli się do Londynu, gdzie musieli nad wyraz uważać na to, gdzie stawiają swoje kroki. Poruszanie się ulicami wcale nie były bezpieczne przy ich rozpoznawalność, choć z całej trójki to Kieran martwił się tą kwestią najbardziej, w końcu nie był metamorfomagiem. Na dodatek jedna z jego nowych blizn ciągnąca się przez cały lewy policzek mogła łatwo przyciągnąć podejrzliwe spojrzenia. Owinięty długim płaszczem, pomimo czerwcowej aury, mocno ściskał w prawej dłoni różdżkę, gotów na wszystko.

| Ekwipunek: różdżka, kryształ (https://www.morsmordre.net/t7607p30-bialy-deszcz#211111), eliksiry – smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106), Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20), Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20).


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Katedra św. Pawła - Page 10 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]19.06.20 21:57
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Katedra św. Pawła - Page 10 LPbD0bN
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Katedra św. Pawła - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]20.06.20 21:15
Kolejne plany powoli zostawały wcielane w życie. Prorok codzienny, zgodnie z obietnicą Keatona wydał artykuł do którego napisała część treści. Udostępnił informacje o śmierci Bones. Zaczynało to nabierać sensu. Wiedziała też, że Burroughs dalej pracuje nad sprawą różdżek i rejestracji. Ona sama powęszyła trochę w porcie, a wcielanie się w postać Daisy zdawało się coraz łatwiejsze. Stawała się nią, kolejną jej odsłoną. Teraz znaleźli się tutaj, skąd mieli dostać się do lokacji, która mogła im całkiem nieźle pomóc, jeśli chodziło o aresztowania. Wędrowała po ulicy, nie naciągając kaptura na czoło, jednak zmieniając kolor włosów i trochę rysów twarzy. Niby nic, jednak dostatecznie tyle, by nie przypominać kobiety, która spoglądała na nią z kolejnych ścian. Miała na sobie ciemny - szary płaszcz z dużymi kieszeniami. Pod nim jej biodra opinał pas z eliksirami który był nieodłączną częścią jej ekwipunku. Od wewnętrznej strony spodni jak zawsze miała wpiętą broszkę. Nie rozstawała się też z czarną perłą i pazurem gryfa. Więcej nie było potrzebne. Ufała swoim umiejętnością i własnej magii. Rozejrzała się dookoła.
- Wydaje mi się, że jesteśmy już niedaleko. - stwierdziła spoglądając na Kierana oczekując potwierdzenia właśnie od niego. Dłużej pracował jak auror, więc i częściej miał styczność z Tower niż ona. Zanim jednak którekolwiek z nich zdołało powiedzieć dostrzegła skuloną pod jednym z drzew dziewczynę. Prawa dłoń zacisnęła się mocniej na różdżce, a wzrok na chwilę znalazł się na Alexandrze. Powoli ruszyła w jej stronę ale widząc strach i przerażenie, a później słysząc słowa wszystko powoli zdawało się układać w jedną całość.
- Pomożemy ci. - zaoferowała podchodząc jeszcze bliżej. - Jak masz na imię? Na mnie, mówią Tonks. Musiałaś się wystraszyć. - dodała jeszcze, próbując znaleźć wspólny język z młodą dziewczyną. Co prawda zdobycie lokacji było ważne, ale nie na tyle, by przeszli obojętnie obok kogoś, kto potrzebował pomocy. A ona wyglądała na całkowicie zagubioną i tej pomocy potrzebującą. Priorytety, każdy miał inne. Ale to co łączyło ich wszystkich, to chęć pomocy tym, którzy tego najbardziej potrzebowali. Odwróciła się do mężczyzn spoglądając na nich. - Propozycje? - zapytała, choć wiadomym było, że dziewczyna nie powinna pozostawać w Londynie. Wyglądała... mugolsko.

ekwipunek: broszka, perła, pazur gryfa, różdżka, pas z nakładkami
eliksiry:
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10)
- Złoty eliksir (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 29, moc = 103)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 12)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Veritaserum (1 porcja, stat. 22, moc = 120, data warzenia - 01.09)
- kameleon (stat. 40, moc +15) - 1 porcje



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.


Ostatnio zmieniony przez Justine Tonks dnia 24.06.20 2:00, w całości zmieniany 1 raz
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Katedra św. Pawła - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Katedra św. Pawła [odnośnik]21.06.20 21:12
Tego wieczora – jak przy każdej takiej akcji zresztą – Alexander bardzo starannie dobrał zestaw magicznych artefaktów i eliksirów, które miały go wspomóc w czasie stawiania czoła dosłownie wszystkiemu, co mogło spotkać jego oraz towarzyszących mu Kieranowi i Justine na londyńskich ulicach pogrążonych w wojennej zawierusze. Przeważnie stawiał na to, czego zaklęcia nie były w stanie wykonać, lub gdy zaklęcia dawały za mały efekt w określonej problematyce. Wyciągnął wnioski z ostatnich wypadów i zdecydowanie lepiej uzbroił się we wszelkiego rodzaju mikstury, które miały przeciwdziałać zatruciom: już dwukrotnie zmuszony został do wycofania się przez użycie zaklęcia Ebulbio, które zatruwało organizm poprzez niosące truciznę bańki. Po pierwszym razie, który miał miejsce w antykwariacie pewnego kwietniowego wieczora, Farley myślał ze jest dobrze przygotowany. Potyczka przy klapie do podziemnego korytarza zweryfikowała jednak jego poglądy. Tym razem – do trzech w końcu sztuka – nie zamierzał dać się tak łatwo.
Upewniając się, że wziął wszystko, zahaczył jeszcze o łazienkę. Tam przed lustrem zmienił swoje szatynowe loki w kruczoczarne, trochę zgarbił i rozszerzył sobie nos, a skórze nadał przyjemny dla oka ciemniejszy odcień. Zadowolony z efektu złapał za miotłę i wyszedł z Kurnika, po czym teleportował się w pobliże starej chaty, skąd przeszedł kawałek piechotą i dopiero później dosiadł miotły żeby spotkać się z Justine i Kieranem w umówionym miejscu.
Teraz z miotłą przerzuconą przez plecy i różdżką w pogotowiu przemykali ulicami, wykorzystując każdy przychylny im cień i załom muru. Wszystko szło gładko do momentu, w którym natknęli się na osamotnioną postać. Alexander podłapał spojrzenie Just i rzucił właściwie identyczne Kieranowi. Widoczna pod drzewem sylwetka mogła należeć do kogoś lub czegoś i musieli to sprawdzić. Ledwie jednak postąpili, nieznajoma istota przemówiła i okazała się przestraszoną dziewczyną. Alexander podszedł bliżej w ślad za Justine i rzucił jej jeszcze jedno spojrzenie gdy chował różdżkę do przypasanego pokrowca. Licząc na to, że w razie czego towarzysze go poratują podszedł całkowicie blisko dziewczyny i przykucnął, pozostawiając między nimi odległość trochę większą niż długość ramienia.
Hej, jestem Lex – uśmiechnął się, pobieżnie przyglądając się dziewczynie. Mieszkając z mugolem i mając o nich jakieś pojęcie dość prędko pojął, że nie jest ona czarownicą. – Tonks nie kłamie, naprawdę nie zrobimy ci krzywdy – zapewnił, po czym wyciągnął dłoń w stronę ich znajdy, oferując jej pomoc przy wstaniu.
Przez chwilę dziewczyna widocznie się wahała, ale ostatecznie skinęła głową, lekko drżącą rękę wyciągając w stronę Farleya. – Jestem Claire – odpowiedziała na pytanie Justine, zerkając przy tym na drugą kobietę.
Alexander podniósł się, podciągając za sobą nowo poznaną znajomą, po czym w ramach próby pocieszenia delikatnie ścisnął jej palce nim nie puścił jej dłoni. – Jesteś ranna? – zapytał, lecz w odpowiedzi dostał tylko przeczące potrząśnięcie głową. Alex lekko ściągnął brwi w zastanowieniu, po czym zerknął na Rinehearta i Tonks.
Moglibyśmy cię, Claire, podrzucić na miotle do któregoś z naszych dobrych znajomych, bo nie wydaje mi się, że Londyn jest dobrym miejscem do mieszkania dla nie-czarodziejów – zerknął przelotnie na dziewczynę, po czym znów spojrzał na pozostałą dwójkę Gwardzistów. – Ten nasz wytatuowany mruk od kociołka mieszka jakoś niedaleko, można przelecieć się i podrzucić mu Claire, a po załatwieniu tego co mamy załatwić wrócimy i wymyślimy coś lepszego – zaproponował, czekając na to czy ktoś będzie miał lepszy pomysł w aktualnej sytuacji.

| Wyposażenie: różdżka, miotła, czerwony kryształ, pierścień Zakonu Feniksa, fluoryt, bransoleta z włosów syreny, nakładka na pas z eliksirami:
- antidotum podstawowe (3 porcje, stat. 20)
- eliksir przeciwbólowy (2 porcje, stat. 7)
- złoty eliksir (2 porcje, stat. 23, moc +5)
- eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 20)


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Katedra św. Pawła - Page 10 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Katedra św. Pawła
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach