Wydarzenia


Ekipa forum
Cela zbiorowa
AutorWiadomość
Cela zbiorowa [odnośnik]03.01.16 18:56
First topic message reminder :

Cela zbiorowa

Jedna z największych i najzimniejszych cel w całej Tower. Traktowana jako zbiorowa i tymczasowa, dlatego brak w niej sienników czy nawet krzeseł. Więźniowie siedzieć mogą jedynie, na chłodnych, wilgotnych kamieniach stanowiących jej posadzkę. w rzeczywistości okazuje się jednak, że osadzeni spędzają w niej nawet kilka lat. Jedynym plusem tego miejsca jest brak szczurów. Z nieznanego powodu zwykle omijają celę. Więzienna legenda głosi, że to przez ducha pewnego czarodzieja, którego kiedyś zamurowano tu żywcem. Przeżyć miał dziesięć lat żywiąc się złapanymi szczurami, które zwabiał gwiżdżąc. Faktycznie, w jednym rogu wybudowana jest dziwna, krzywa konstrukcja, która burzy plan idealnego kwadratu, jakim powinno być pomieszczenie. Usłyszeć zeń można gwizd, człowieka, ducha czy powietrza - ciężko orzec.
Trzy ściany celi stanowią grube, kamienne mury Tower, jedną, tę, na której znajduje się wejście, solidna, stalowa krata. Braku tu okien, jedyne światło dają magiczne pochodnie z korytarza, stąd w środku jest dość ciemno. Nieodpowiednia wentylacja powoduje zaś, że w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i pleśni.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela zbiorowa [odnośnik]14.06.19 9:57
|29 grudnia
Nie wiedziałem czy powinienem się zaśmiać czy rozpłakać. W końcu byłem ofiarą, która trafiła do więzienia zamiast swoich oprawców. Jak często to się zdarza? Śmiem podejrzewać, że nieczęsto. Zostałem wrzucony do celi jak złoczyńca, zmarznięty, w tej przeklętej kolorowej piżamie. Od kamiennych ścian bił chłód, a światła wpadało tutaj tyle co nic, ale mi to już nie robiło żadnej różnicy. Marzyłem tylko o jednym: żeby się stąd wydostać i spotkać z Florence. Przecież nasz dom się rozpadł! Gdzie my będziemy spać? Za co go wyremontujemy skoro razem z domem rozpadła się lodziarnia? Nie mamy aż tyle oszczędności. Zresztą ten lokal był czymś więcej niż tylko miejscem pracy, nie wiem jak sobie bez niego poradzę. A co z Franią? Ona nawet o niczym nie wie, przecież ktoś musi do niej napisać. Oplotłem dłońmi zimne metalowe kraty, próbując zauważyć za nimi jakiegoś funkcjonariusza. Na pewno mam prawo do co najmniej jednego listu! Tylko czy nie powinienem najpierw uspokoić Florence, że wszystko ze mną w porządku? Po co zakłócać Frances sen, tak czy inaczej w końcu o wszystkim się dowie. Zrezygnowany puściłem kraty i odwróciłem się w kierunku dwóch mężczyzn, którzy wylądowali tutaj razem ze mną. Jednego z nich nie znałem, natomiast drugi wydawał mi się znajomy – na pewno go widziałem w którymś z Proroków, za to po ostatnim spotkaniu Zakonu Feniksa połączenie jego twarzy z nazwiskiem wcale nie było takie trudne. Podejrzewałem jednak, że nie powinienem w tym momencie poruszać tematu Zakonu, nie przy osobach trzecich i nie w takim miejscu; tutaj ściany mogły mieć uszy. Zresztą co by to zmieniło?
- Dziękuję – wykrztusiłem z siebie w końcu, chociaż od tego powinienem był zacząć. Nie spodziewałem się, że dwóch przypadkowych przechodniów może się okazać tak dobrych, żeby ryzykować dla mnie własne zdrowie. Nawet mnie nie znali, a jednak rozpoczęli walkę zamiast szybko gdzieś uciec i się schować. Miałem ochotę się rozpłakać z tej wdzięczności, z tego smutku i strachu, ale chyba byłem na to zbyt zmęczony. – Nie wiem jak się wam odwdzięczę – dodałem, przenosząc wzrok z jednego na drugiego, by w końcu z rezygnacją usiąść na chłodnej posadzce. Nawet nie miałem ochoty się kłócić, żeby mnie stąd wypuszczono, jakbym śnił na jawie, nie potrafiłem się zmusić do żadnego konkretnego kroku. Za to w mojej głowie krążyły setki myśli, jedna gorsza od drugiej, więc schowałem twarz w dłoniach i tak siedziałem z nadzieją, że to wszystko jednak okaże się jedynie męczącym koszmarem. - Nie mogą nas tutaj długo trzymać, prawda? - Zapytałem po chwili, podnosząc wzrok. Przecież to śmieszne, to jakaś okropna pomyłka.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 13 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]15.06.19 13:36
To nie mogło dziać się naprawdę.
Patrzył z niedowierzaniem i rodzącą się powoli paniką, jak stalowe kraty zamykają się za strażnikami, pozostawiając go uwięzionego i pozbawionego różdżki, wyposażonego jedynie w kiełkującą panikę i zimne, nieprzyjemne uczucie deja vu. Już raz zdarzyło mu się przecież obudzić w zatęchłej celi, wtedy jednak był to jedynie wynik wywołanych anomalią halucynacji; tym razem nie miał wątpliwości, że nie śnił, bo w jego umyśle – przerażająco jasnym i pobudzonym – nie brakowało żadnych wspomnień. Potrafił bez problemu odtworzyć z pamięci wszystkie wydarzenia, które doprowadziły go do tego punktu, żadne z nich nie przyczyniało się jednak do ukojenia rozkołatanych nerwów; jak mógł tak po prostu dać się zamknąć? Co się z nim stanie, jeżeli prędzej niż sprawiedliwość, dotrą do niego jego wrogowie? Był niemal pewien, że już o nim wiedzieli, dwoje z nich zbiegło w końcu z miejsca wybuchu, byli osłabieni i ranni, ale przytomni; czy zdawali sobie sprawę z jego aresztowania?
Oparł się ciężko plecami o nierówną ścianę, przecierając twarz szorstką od skaleczeń dłonią, odsuwając z oczu kosmyki mokrych od marznącej wody włosów; gdzieś w klatce piersiowej czuł już wstrząsające dreszcze nadchodzącego przeziębienia, ale póki co nie był w stanie się nim przejmować, starając się zamiast tego ułożyć jakiś plan działania. Musiał poinformować kogoś o swojej sytuacji, tylko kogo? Ludzie, którym ufał, wciąż przebywali gdzieś poza jego radarem, zapewne kompletnie nieosiągalni nawet dla wprawionej w bojach Tatsu; nie mówiąc już o tym, że raczej wątpił, by pozwolono mu po nią posłać.
Pojedyncze słowo podziękowania wyrwało go z nurtu jego własnych, czarnych myśli. Przeniósł spojrzenie na mężczyznę w kolorowej piżamie, najprawdopodobniej właściciela zniszczonej lodziarni, jakby dopiero teraz przypomniał sobie, że nie był w celi sam. Zerknął również w stronę znajdującego się po drugiej stronie aurora – a raczej czarodzieja, który za takowego się podawał; czy gdyby rzeczywiście nosił odznakę, zostałby aresztowany razem z nimi? A może w ogólnym chaosie nikt nie sprawdził jeszcze prawdziwości jego słów? – Daj spokój – mruknął w kierunku pierwszego z mężczyzn, nie czując, jakby rzeczywiście zrobił coś przydatnego. Zareagował za późno – budynek, w najlepszym wypadku, nadawał się do poważnego remontu – a niemal wszystkim Rycerzom udało się uciec. Słysząc drugie pytanie, wzruszył ramionami. – Nie wiem. Mogą? – zapytał, spoglądając w stronę aurora; jeżeli naprawdę zajmował się egzekwowaniem magicznego prawa, powinien wiedzieć, jak zazwyczaj przebiegały takie aresztowania.
Westchnął przeciągle; adrenalina wywołana niedawnym pojedynkiem wciąż odzywała się w jego żyłach wystarczająco głośno, by miał ochotę chodzić po ścianach, ale wiedział, że krzyki i szarpanie za kraty na nic się nie zdadzą. Niesamowicie żałował, że odebrano mu papierosy i zapalniczkę. – Hej – rzucił, kątem oka dostrzegając, jak właściciel lodziarni, wciąż w samej piżamie, siada na lodowatej posadzce, i niemal czując mroźne powietrze, bez problemu przedostające się przez cienki materiał. Jeżeli posiedzą tu kilka godzin, umrze na zapalenie płuc – albo inne wyjątkowo bolesne i nieprzyjemne schorzenie. – Trzymaj, zanim przymarzniesz do tej ściany – dodał, zsuwając z ramion ciężki, ciepły płaszcz i wyciągając go w stronę czarodzieja. Sam miał pod spodem gruby sweter i solidne spodnie, z pewnością zatrzymujące ciepło lepiej, niż kilka milimetrów kolorowej tkaniny.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]18.06.19 23:41
28.12

Jego towarzysze wyraźnie panikowali - chociaż słowami próbowali okazać opanowanie, byli w końcu odważnymi mężczyznami i nie wypadało im zdradzać strachu, to spostrzegawczy Tonks czytał ich mowę ciała. Zbyt znajomą, w końcu sam aresztował wiele osób. Winnych, trochę winnych, a czasami nawet okazywało się, że niewinnych. Przymknął oczy, nagle uderzony zbyt znajomą retrospekcją: widok spanikowanego Olava, dawnego kolegi z Hogwartu, wciąż nawiedzał go w snach i na jawie. Aresztowanie, w którym nigdy nie stwierdzono winnego, w trakcie którego Olav zginął trafiony Avadą (chyba) Michaela, uprzednio zaraziwszy aurora likatropią. Chociaż Tonks nigdy nie był zamknięty w więzieniu, to zamknięta cela Tower przypominała mu norweską izolatkę, w której spędził swoją pierwszą pełnię. Przez te wspomnienia zbladł równie mocno jak jego towarzysze, a wilk pod jego skórą chciał wyć z powodu irytującej klaustrofobii. Otrząsnął się jednak siłą woli. Był aurorem, a trafił do celi z cywilem i właścicielem spalonej lodziarni oraz panikującym nieznajomym, który prawdopodobnie ocalił mu życie. Nie wiedział, jak poradziłby sobie w walce z trzema napastnikami bez żadnej pomocy, zwłaszcza w późniejszym etapie, z opaską na oczach. Zapewne kiepsko.
Musiał więc być silny. Dla nich.
-Spokojnie. - zakomenderował, odruchowo przyjmując ton, którego używał przy młodych kursantach.
-Przyznaję, że pobyt tutaj jest wyjątkowo irytujący, ale takie jest prawo. Policja zastała na Pokątnej zupełny chaos, potrzebują chwili aby zrozumieć co zaszło, zabezpieczyć dowody, zebrać zeznania nasze i świadków. - wyjaśnił współwięźniom.
-Myślę, że do rana nas wypuszczą. - uznał optymistycznie, mając nadzieję, że nie pożałuje tych słów gdy zobaczy rozczarowanie na twarzach mężczyzn. Z doświadczenia wiedział, że służby potrafią działać wolniej niż wszyscy by sobie tego życzyli. Szczególnie zmęczone służby w środku nocy.
Wciąż stał, również naergetyzowany adrenaliną. Chciał działać, włączyć się do śledztwa, opowiedzieć policji o czarnomagicznych inkantancjach używanych przez napastników i upewnić się u kogoś bardziej wykwalifikowanego odnośnie ich znaczenia. Tymczasem był tutaj, bezczynny. Nie mógł jednak nic zrobić, więc uświadomił sobie, że powinien się przedstawić. Często chodził na lody do Fortescue, więc znał Floreana z widzenia, nie sądził jednak aby właściciel rozpoznał go wśród wielu klientów. Do-niedawna-niewidzialny nieznajomy był zagadką, chociaż Michael kojarzył podobną twarz z niezbyt-taktownego-poszukiwania-wzmianek-o-Nottach-i-Averych w gazetach. Ale to chyba było niemożliwe, prawda?
-Michael Tonks, auror. - mruknął, choć krzyczał to przed chwilą na Pokątnej. -I nie ma za co, to moja praca. - uśmiechnął się do Fortescue i przeniósł wzrok na brodatego. -Za to ty...to było naprawdę bohaterskie. Kim jesteś i skąd się tam wziąłeś?



Can I not save one
from the pitiless wave?



Ostatnio zmieniony przez Michael Tonks dnia 07.08.19 17:40, w całości zmieniany 1 raz
Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cela zbiorowa - Page 13 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]20.06.19 13:04
Zimna cela nie pomagała mi w dojściu do siebie. Wciąż byłem w szoku, a nieprzyjemne sceny sprzed godziny nie chciały mnie opuścić, przypominając o utraconym domu. Wiele bym oddał, żeby te wydarzenia okazały się jedynie koszmarnym snem. Czy ktoś może mnie uszczypnąć? Zerknąłem na swoich towarzyszy niedoli, ale to głupie pytanie ugrzęzło mi w gardle i postanowiłem go jednak nie zadawać. Całe szczęście, że udało mi się wysłać list do Berta. Jeżeli do niego dotarł, mogłem być pewny, że z Florence wszystko w porządku. Nasze mieszkanie, lodziarnię... Da się to wyremontować, przynajmniej mam taką nadzieję. Najważniejsze, że nam nic się nie stało, tylko czy to wystarczający powód, żebym zaczął się cieszyć? Przecież taka akcja może się powtórzyć - oni na pewno nie przyszli do mnie przez przypadek, oni wiedzą czym się zajmuję. Może byłoby lepiej gdybyśmy jednak zamieszkali w innym miejscu.
Spojrzałem zaskoczony na Percivala, kiedy podszedł do mnie ze swoim płaszczem. - Dzięki - zawahałem się, tak po puchońsku, ale w końcu przyjąłem od niego ten upominek. Zarzuciłem płaszcz na plecy, czując jak od razu zaczyna ogrzewać moje zziębnięte ciało. Czy powinienem teraz zasypiać w codziennych ubraniach i butach, żeby zawsze być gotowym na walkę? Przecież to paranoja! Wciąż skulony, słuchałem słów aurora, nie przestając kiwać głową. No tak, musieli nas zatrzymać, ale i tak czułem się tutaj nie na miejscu. Czy napastnicy siedzieli w celi obok? Chociaż jeden z nich? Nie mogło im to ujść płazem. Nie, kiedy ja muszę tutaj siedzieć, marznąć i popadać w szaleństwo. I kiedy tak siedziałem, rozmyślając nad swoim tragicznym losem, zauważyłem w rogu dziwną konstrukcję. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy przypomniałem sobie pewną historię, której uczepiłem się jak tonący brzytwy. To pomoże mi na chwilę oderwać myśli. - Podobno zamurowano tam człowieka - wskazałem na dziwną konstrukcję, ale jakie to dziwne, że trafiłem akurat do tej celi, której poświęcono jeden akapit w Historii Tower of London. - Według legendy przeżył dziesięć lat, zwabiając do siebie szczury. Dziesięć lat, niesamowite - zamyśliłem się, zawieszając wzrok na tym rzekomym sarkofagu. Nas nie będą trzymać tak długo, prawda?
Nie umiem gwizdać.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 13 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]22.06.19 0:31
Ta wyprawa była ich zadaniem, a oni zrobili wszystko, aby zostało wykonane należycie. Może nie w taki sposób miało to przebiegać, jednak życie i los płatały figle nader często. Powinien przywyknąć, zaakceptować fakt, że czasem zdarza się kpiąca przewrotność, które kieruje życie w niewłaściwie tory. Niewiele pamiętał, podjął próba ucieczki, ale zastał jedynie ciemność. To wszystko na Pokątnej działo się zbyt szybko, aby móc to ogarnąć w całości. Zaklęcia trafiły w jego obolałe i zmęczone ciało, całkowicie odcinając je od rzeczywistości. Trwało to dłuższą chwilę, bo kiedy dźwięki zaczynały docierać ponownie do jego uszu… Panowała względna cisza. Nie słyszał już dźwięku kropli rozbijających się o twarde podłoże, nie słyszał krzyków, wrzasków, gwaru. Dla niego ta cisza była błoga, uspokajała go, choć najwyraźniej nie powinna. Uchylił powieki gdy poczuł mocne szarpnięcie ciałem, a później wpadł do celi, ledwo trzymając się na nogach. Złapał się czegoś, aby tylko nie runąć jak długi.
Wyglądał jak siedem nieszczęść. Cały obolały, ubrania przesiąknięte wodą, nie do końca wiedział co się dzieje. Zaklęcia Policjantów wypuszczone w jego stronę były mocne, zachwiały równowagę jego ciała, doprowadzając do jeszcze większej katastrofy. Zanotował fakt, że jest w celi, że są tu inne osoby. O niczym bardziej nie marzył, niż wylądowanie z obcymi w jednej celi. Do jasnej cholery był Lordem i takie traktowanie nie powinno mieć miejsca. W tym momencie jednak nie miał sił na kłócenie się, rzucanie wyzwisk, ani szarpanie z nikim. Czuł jak każdy mięsień jego ciała drży. Był zmęczony, było mu cholernie zimno. Oparł się plecami o ścianę, na twarzy nadal rozmazaną miał krew, od czarno magicznego zaklęcia, które użył, a które dzięki anomalii obróciło się przeciwko niemu. Nie zwracał uwagi na towarzystwo, z tego wszystkiego ledwo widział na oczy. Odkaszlnął, czując pieczenie w przełyku. Zrezygnowany oparł głowę o ścianę i przymknął powieki. Reszta rozmawiała, a jego „wizyta” w celi najwyraźniej przeszkodziła im w tej rozmowie. Nie rozpoznawał nawet głosów, ale to nie miało znaczenia. Nie zamierzał wdawać się w dyskusję, to było zbyteczne. I zapewne nadwyrężyłoby jego organizm.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]22.06.19 16:22
Zdawał sobie sprawę, że opanowany, trącący poleceniem ton aurora miał na celu pomóc im w uspokojeniu rozkołatanych nerwów – znał tę charakterystyczną intonację, sam niejednokrotnie przemawiał w ten sposób do młodych i nieopierzonych jeszcze łowców smoków, którzy po raz pierwszy stanęli oko w oko z łypiącą na nich bestią – ale teraz, gdy znalazł się niejako po drugiej stronie, zamknięty na zdecydowanie zbyt małej powierzchni i oczekujący niewiadomego, nawołujące do spokoju słowa tylko wzbudziły jego irytację. – Jestem spokojny – mruknął w odpowiedzi, chociaż nie była to do końca prawda – i zdradzały to drżące nerwowo nuty, które nieudolnie starał się stłumić kaszlnięciem. Częściowo był wdzięczny za sprezentowane im przez mężczyznę wyjaśnienie, brzmiało rozsądnie – ale jednocześnie nie dowierzał, że magiczna policja, poznawszy jego tożsamość, tak po prostu go wypuści. Czy obślizgłe macki wpływów Malfoya mogły sięgać aż tak daleko? Wiedział, że tak – niewiadomą pozostawało jedynie, co okaże się szybsze: informacja o jego aresztowaniu, czy oczyszczające go z zarzutów zeznania świadków. – Oby – dodał tylko, nadal nie będąc jednak w stanie pozbyć się nieprzyjemnego poczucia zamknięcia w potrzasku; być może powinien był usiąść i oszczędzać energię, nienawidził jednak bezruchu; zamiast tego przeszedł więc z jednej strony celi na drugą i z powrotem, nieco rozdrażniony tym, jak niewiele kroków musiał w tym celu wykonać.
W odpowiedzi na słowa podziękowania, wzruszył jedynie ramionami. W przekazaniu płaszcza siedzącemu pod ścianą czarodziejowi mało było altruizmu, znacznie więcej – racjonalnego myślenia, bo ubrany jedynie w piżamę zdawał się być w najgorszym położeniu z całej ich trójki. Nie wspominając już o okolicznościach: Percival nie potrafił nawet wyobrazić sobie uczucia bycia zaatakowanym w środku nocy w swoim własnym domu; w miejscu, które – z definicji – powinno stanowić bezpieczne schronienie i nienaruszalny azyl. A skoro już o ataku mowa… – Swoją drogą, czym ich tak wkurzyłeś? – wyrwało mu się, zanim zdążył się powstrzymać. Rzucił mężczyźnie zaciekawione spojrzenie, zastanawiając się również, czy w ogóle wiedział, że zaatakowali go Rycerze Walpurgii – i dlaczego znalazł się na ich celowniku.
Odwrócił się w stronę drugiego ze współwięźniów, gdy ten zdecydował się przedstawić. Nazwisko Tonks zadźwięczało w jego umyśle znajomo, wolał jednak nie pytać tutaj o Justine, mając świadomość, że trudno byłoby mu odpowiedzieć na pytanie, skąd właściwie ją znał – a wolał nie wymyślać kłamstw na poczekaniu, zwłaszcza w towarzystwie aurora. Którego słowa nieco go zmieszały; nie uważał się za bohatera – bardziej za kogoś, kto znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie (a może wprost przeciwnie?). – Percival – zawahał się; Nott zatańczyło na jego wargach, stłumił jednak podstępną sylabę – Blake. Odwiedzałem kuzynkę – odpowiedział; nie kłamiąc, ale i nie mówiąc całej prawdy – zdając sobie sprawę, że jego wyjaśnienie nie tłumaczyło ani nieludzkiej pory, ani peleryny niewidki. Nie znajdował jednak lepszego i jednocześnie nieszkodliwego. – Właściwie to był przypadek – dodał jeszcze.
Nie zdążył skomentować opowieści o uwięzionym w ich celi łowcy szczurów, bo ledwie wybrzmiała, tuż obok nich rozległy się kroki, a kraty szczęknęły, wpuszczając do środka przemokniętego, chwiejącego się na nogach mężczyznę, którego widok sprawił, że perspektywa zamurowania siebie samego w najdalej odsuniętej ścianie zaczęła wyglądać nagle znacznie bardziej obiecująco. Zatrzymał się w pół kroku, w pierwszej chwili przekonany, że mu się wydawało – ale gdy czarodziej oparł się plecami o ścianę, a jego głowa odchyliła się do tyłu, odsłaniając umazaną krwią twarz, rozwiały się wszystkie jego wątpliwości. – Rosier? – wyrwało mu się – z niedowierzaniem, przestrachem, nutą irracjonalnego szaleństwa – i było to jedyne słowo, które był w stanie z siebie wydusić.
Los naprawdę postanowił tej nocy wybuchnąć mu śmiechem w twarz.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]23.06.19 2:22
Nie było dobrze. Fortescue zapadał w dziwaczny marazm, przytaczając dziwne legendy, a brodacz naburmuszył się i był spokojny chociaż nie był. Michael zrzucił to na karb ich paniki, niedoświadczenia, szoku spowodowanego całą sytuacją: napadnięty w domu właściciel, przypadkowy przechodzień-bohater, niesprawiedliwie (swoim zdaniem) wrzuceni do celi... Mieli prawo czuć się zdezorientowani i zarazem przestraszeni. Sam dzielnie walczył z narastającą klaustrofobią, wiedząc, że to "tylko" irytujący skutek uboczny likantropii. Wcześniej nigdy nie bał się zamkniętych przestrzeni. Został aurorem właśnie dlatego, że niewielu rzeczy się bał. Dopiero ugryzienie wilkołaka i śmierć współpracowników były dobrym kubłem zimnej wody. Przypominając sobie dawnego, nieustraszonego Michaela, mężnie postanowił pomatkować ich smutnej gromadce i odwrócić uwagę towarzyszy jakimś żartem, optymistyczną opowieścią, czymkolwiek. Jego plan legł jednak w gruzach gdy brodacz zadał Floreanowi co najmniej dziwne pytanie.
Czym im podpadł?
Umysł Michaela, zaalarmowany tą uwagą, przestawił się z torów empatycznych na tory detektywistyczne. Tonks jeszcze raz przyjrzał się uważnie właścicielowi lodziarni, którego do niedawna uważał za przypadkową ofiarę. Teraz, analizując jeszcze raz w głowie wydarzenia dzisiejszej nocy, uświadomił sobie, że napastnicy atakowali przecież budynek w założeniu precyzyjnie i celowo. Zniszczenia reszty ulicy były skutkiem ich nieudolności przy spowodowaniu wybuchu; celowali przecież w drzwi lodziarni. Wtedy był oszołomiony i w ferworze walki, teraz wszystko powracało do niego z opóźnieniem i układało się w bardziej logiczny ciąg zdarzeń. Przypomniało mu się także to, że - wciąż oślepiony - słyszał głos brodacza, nawołującego po nazwisku do jednego z napastników. Crouch?
Gwałtownie przeniósł wzrok na nieznajomego.
-Znałeś napastików? - bardziej stwierdził niż spytał, a następnie znów spojrzał na Floreana, jakby od niego również oczekiwał odpowiedzi. Na zwykle surowej twarzy Tonksa malowała się jednak nie podejrzliwość, ale zaciekawienie i swego rodzaju zatroskanie. Odniósł wrażenie, że ta dwójka wie więcej niż on. Od samego początku chciał im pomóc, ale zaniepokoiło go, że nie będzie wiedział jak jeśli w tej sprawie kryje się coś więcej.
I kryło się - coś więcej, coś czego zupełnie się nie spodziewał, zduszając własną pamięć do twarzy (nawet widzianych na fotografiach) na rzecz rozsądku.
Percival.
-Nott? - wyrwało mu się, zanim Blake zdążył dopowiedzieć swoje nazwisko. Najwyraźniej wszyscy mieli dzisiaj problem z trzymaniem języka za zębami: Florean gadał o szczurach, "Blake" zadawał mu niedyskretne pytania, a Mike zupełnie nietaktownie i nierozsądnie wyrzucił z siebie dawne nazwisko Percivala.
Dawne nazwisko Elaine.
Dotychczas był naprawdę spokojny, ale teraz był zupełnie zaskoczony i spojrzał na Percivala z nieodgadnionym wyrazem twarzy - wyrazem, którego ten zapewne nie będzie w stanie żaden sposób zinterpretować, bo przecież jeszcze nigdy nie patrzył na niego mugolak zakochany niegdyś bez pamięci w jego siostrze.
I pamiętający doskonale z jaką miłością i podziwem Elaine zawsze wyrażała się o swoim bracie, o Percivalu. Minęło tyle lat i mogło zmienić się wszystko - nie tylko nazwiska. Michael z zaintrygowaniem i pewnym smutkiem przeczytał w gazetach o szczycie w Stonehenge i wydziedziczeniu Notta, zastanawiając się mgliście jak znosi to wszystko Elaine. Ale był przecież daleko od ich życia, nie obchodziło go to, albo udawał, że go nie obchodzi. Tymczasem w ciągu jednego, dziwnego miesiąca, spotkał przypadkowo lady Avery, a teraz siedział w celi z już-nie-lordem Blake.
Który wpadł w poważne kłopoty, których Mike mógł domyślać się jedynie z półsłówek wymienionych z Fortescue i zajadłości pojedynku. I o których nie dowie się nic więcej, bo oto do ich celi wtrącono kogoś innego, przy którym nie będą mogli porozmawiać swobodnie.
Kogoś, kto wzbudził dziwny przestrach w Percivalu i kto nosił szlacheckie nazwisko - nazwisko potężne, powiązane z obecną władzą, nazwisko, którego nosiciel nie miał prawa znaleźć się w Tower. I Mike nie łudził się, że szybko Tower opuści.
Nie znał poranionego młodzieńca, a jego wiek i rany w normalnej sytuacji wzbudziłyby w nim współczucie. Teraz jednak - kierując się instynktem stadnym - studiował w zadumie twarz Percivala, świadom zarazem podejścia rodu Rosier i Nott i Avery do mugolaków, takich jak on.
Wilki bronią swojego stada i nie przetrwałyby, troszcząc się o inne. Dlatego Mike nie uczynił nawet ruchu aby pomóc rannemu. Zamiast tego stanął między nim a Nottem, Blake'iem, zupełnie "przypadkowo" odgradzając ich od siebie.
-Witamy w zbiorowej celi. - rzucił chłodno, bardziej po to aby sprawdzić czy Rosier coś kontaktuje i ich słyszy. Zaraz potem zwrócił się do...Floreana, którego historię uznał przed chwilą w duszy za głupiutką. Mogła jednak okazać się całkiem przydatna.
-Chyba znam tą legendę. - uśmiechnął się, przyjmując swobodny ton. Chyba nie znał, bo miał gorszą pamięć i czytał mniej niż właściciel lodziarni, ale interesował się przecież historią i choćby dlatego umiał podrabiać ton i schemat dawnych opowieści.
-Szczury jadły go żywcem. Robią tak, gdy są wygłodzone. - uzupełnił historię, zmyślając jak z nut, ale całkiem przekonująco.
-Najbardziej zwabia je krew. - dodał, rejestrując uprzednio, że to Rosier jest tutaj najbardziej zakrwawiony. -Podczas śledztwa służby upewniają się, że delikwent nie zejdzie, ale nie ma czasu ani środków na porządne uzdrawianie czy choćby przebranie się z zakrwawioych ubrań. - uprzejmie podzielił się aurorską ekspertyzą, mając w duchu nadzieję, że nikt nie przyśle tutaj uzdrowiciela z uwagi na nazwisko Rosiera. Paniczowi dobrze zrobi noc w trudnych warunkach.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cela zbiorowa - Page 13 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]26.06.19 14:09
Wydaje mi się, że nie udało mi się do końca zamaskować zaskoczenia, które pojawiło się na mojej twarzy po pytaniu Percivala. Nie sądziłem, że ktokolwiek zainteresuje się teraz tym tematem, ale chyba nie powinno mnie to dziwić - atak wyraźnie był skierowany w moją stronę, to faktycznie podejrzane. Zerknąłem na Michaela, który podchwycił temat, a ja poczułem się osaczony. Nie miałem siły o tym rozmawiać, a już na pewno nie wymyślać racjonalnych wymówek. Chociaż Percival powinien mnie zrozumieć, podobno coś wie o Zakonie, a rodzeństwo Michaela prężnie tam działa. Przez mój zmęczony umysł przeszła fala intensywnych myśli. - Nie wiem - odpowiedziałem w końcu, co w zasadzie po części było prawdą - przecież byłem zaledwie pyłkiem w hierarchii Zakonu, dlaczego wykazali tyle trudu, by złapać właśnie mnie? - Nie. Chyba nie. Nie przyglądałem im się - dodałem, krzyżując dłonie na piersi i kuląc się w sobie bardziej, chcąc się jeszcze trochę rozgrzać.
Nie spodziewałem się żadnego nowego kolegi, ale jego przyjście w zasadzie mi odpowiadało, zmieniło temat. Wyglądał jak siedem nieszczęść, ale czy przypadkiem my wszyscy tak nie wyglądaliśmy? Normalnie bardziej bym się przejął jego stanem, mimo że nie miałem pojęcia kim jest, ale teraz nieszczególnie mnie interesował. - Cześć - mruknąłem, mierząc go wzrokiem, kiedy tak stawał pod ścianą nieopodal mnie. Odruchowo odsunąłem się od niego parę centymetrów, jakoś podświadomie czując, że nie chcę z nim mieć za wiele do czynienia. Dopiero nazwisko, które padło z ust Blake'a, zmusiło mnie do myślenia. To niemożliwe, żeby jakikolwiek Rosier trafił do Tower, nie przy dzisiejszej sile konserwatywnych rodów. Cóż, pewnie go za chwilę wypuszczą, a my tu będziemy siedzieć do rana.
- Naprawdę? - To niecodzienne wydarzenie, żeby ktoś znał legendę, o której opowiadam. Nawet mnie to ucieszyło, ale tylko na chwilę. Mina szybko mi zrzedła, kiedy auror dopowiedział więcej informacji, brutalnych, prawdziwych. Jeszcze chwila, a podejdę do tych przeklętych krat i zacznę krzyczeć wniebogłosy, żeby mnie stąd wypuścili.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 13 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]26.06.19 17:44
Znalezienie się w jednej z cel Tower of London było niezamierzone i zupełnie nieprzewidziane. Rosier nie powinien znaleźć się w tym miejscu, ale niestety kapryśny los lubił sobie stroić żarty i tym właśnie sposobem wylądował na zimnej i zapewnie brudnej posadzce celi. To nie miejsce dla Lorda, ale niestety… Nikt nie zapytał go o zdanie, ani tym bardziej o nazwisko, wszak ocknął się w momencie, gdy był wpychany do tego okropnego pomieszczenia przez strażników. Niezbyt przyjemne uczucie. Był jednak pewien, że kiedy dojdzie do siebie i sprawy się wyjaśnią zostanie puszczony wolno. Nie robił nic złego – bronił się przed atakującymi, którzy uwierzyli tchórzowi skrywającemu się pod peleryną niewidką. Nie mieli ani dowodów, ani powodów ku temu, aby był tu przetrzymywany. Sprawy szybko się wyjaśnią, na jego korzyść wpływało zbyt wiele czynników.
Poniósł głowę i wbił spojrzenie w sylwetkę, która uraczyła towarzystwo dźwięcznie brzmiącym nazwiskiem Rosier. Mieszanina uczuć, którą w tej chwili poczuł, była tak ogromna, że ciężko było mu zebrać myśli. Poznałby ten głos w każdym momencie, w końcu przeszłość skrzyżowała ich ścieżki, pozwalając na bliższe poznanie się. Zdradził… A Mathieu czuł do niego ogromny żal.
- Nott. – jego głos był niski, zachrypnięty i wyraźnie zmęczony. Rosier chciał, aby brzmiał jak najbardziej beznamiętnie, choć gdzieś w jego wnętrzu przelewał się właśnie ból. Percival był jego przyjacielem, był jak brat. Pal licho z faktem zdrady wszystkich, Mathieu odbierał to bardzo personalnie, zupełnie tak, jakby to jego zdradził. Spojrzenie bardzo wymowne, pytające dlaczego… dlaczego mi to zrobiłeś?. Niestety niezbyt długo miał okazję spoglądać na dawnego przyjaciela, bo ktoś zagrodził mu drogę, stając pomiędzy nimi. Mathieu nie znał tego mężczyzny i prawdę mówiąc nie chciał znać. Wrócił do poprzedniej pozycji, odchylając głowę do tyłu i wbijając spojrzenie w sufit.
- Taki… duży i wierzy w legendy. – prychnął ironicznym tonem. Rosier miał gdzieś legendy, dziwaczne podania i fascynowanie się historiami z drugiej ręki. Nie sądził, żeby były tu szczury zjadające ludzi żywcem, nawet jeśli to miejsce wyglądało bardzo nieprzyjemnie. Nie zamierzał wdawać się w dyskusje, ale te komentarze nie na miejscu szanowny jegomość powinien zostawić dla siebie.
Przeniósł spojrzenie na drugiego mężczyznę, który przywitał się w ten… małostkowy sposób. Skoro już Percival łaskawie oznajmił im, że jest Rosierem… z resztą. Czy tytułowanie się miało w tym momencie jakiekolwiek znaczenie? Mathieu chciał jedynie pozbyć się palącego uczucia w gardle, przenikliwego chłodu, który wprawiał jego mięśnie w drżenie i całego tego cholerstwa. Nie był też do końca pewien, czy to palenie było wywołane nadchodzącą chorobą czy może widokiem Percivala. Miał mu tak wiele do powiedzenia, ale dziś powstrzyma się przed wypowiadaniem jakichkolwiek z tych słów.
- Cześć. - odparł, rzucając wymowne spojrzenie w stronę drugiego nieznajomego. To raczej nie był odpowiedni czas i miejsce na zawieranie pasjonujących znajomości.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]29.06.19 19:58
To nie tak, że się bał. Owszem, odczuwał uzasadniony niepokój, związany głównie z faktem, że znalazł się na terytorium wroga – zamknięty, odgrodzony kratami, bez różdżki i bez optymistycznych perspektyw na szybką poprawę swojego położenia – ale jego nerwami, napiętymi i dziwnie nadwrażliwymi, szarpały zupełnie inne uczucia. Bezsilność, bezradność, umykające przez palce poczucie kontroli; nienawidził znajdować się na czyjejś łasce lub niełasce, zależny od cudzych decyzji, a jeszcze bardziej – nienawidził biernie czekać, wiedząc doskonale, że liczyła się każda minuta. Zwłaszcza, że pełen ciężar rozegranych właśnie na Pokątnej wydarzeń dopiero do niego docierał; wdał się w walkę z Rycerzami Walpurgii, ujawnił się przed nimi, stanął po stronie aurora i czarodzieja, którego zaatakowali – nie mógł już chyba wyraźniej wymalować sobie na plecach krwistoczerwonego znaku. A teraz tkwił tutaj, zamknięty i rozbrojony, podczas gdy powinien robić wszystko, by powiadomić Zakon Feniksa o tym, co właśnie miało miejsce – bo przecież ataków mogło być więcej, mogły odbywać się właśnie w tej konkretnej chwili, albo dopiero się rozpoczynać; czy naprawdę miał usiąść bezsensownie pod ścianą i czekać, licząc na to, że zobaczy jeszcze wolność?
Nie ciągnął właściciela lodziarni za język, przyjmując jego wyjaśnienie skinięciem głowy. Może rzeczywiście nie wiedział, a może powiedzieć nie chciał – dlatego, że im nie ufał, albo dlatego, że znajdowali się w celi, której ściany mogły mieć uszy. Zwrócił się w stronę Tonksa, przez sekundę wahając się nad odpowiedzią, nie do końca pewien, czy pytanie było w ogóle skierowane do niego. – Jednego – odparł po chwili milczenia, myśląc o Crouchu; czy on również trafił do Tower, czy może magiczna policja, po ściągnięciu z niego rzuconej przez Percivala drętwoty, grzecznie go przeprosiła i dostarczyła bezpiecznie do dworu? – Może dwóch – dodał z wahaniem; nie widział twarzy obecnej na ulicy Śmieciożerczyni, ale ponieważ jeszcze do niedawna znał personalia wszystkich z najwierniejszych sług Czarnego Pana, mógł z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że spotkał się oko w oko z Tsagairt. Ale czy na pewno? Pamiętał list, który otrzymał od niej zaraz po tym, jak wybrzmiały echa Stonehenge; list, który w mało subtelnych słowach obiecywał mu śmierć – a jego autorka nie wydawała się kimś, kto rzucał słowa na wiatr. Czy tak po prostu zdecydowałaby się uciec, pozostawiając go samemu sobie? Miał mętlik w głowie.
Nie był przygotowany na usłyszenie swojego dawnego nazwiska, rozbrzmiewającego wyraźnie w pustej celi, dlatego skrzywił się odruchowo, mierząc Michaela niezbyt przyjemnym spojrzeniem. – Już nie – odpowiedział z naciskiem, patrząc mu prosto w oczy. Zaczynał go irytować – choć domyślał się, że główne źródło owej irytacji leżało zupełnie gdzieś indziej.
I tylko się nawarstwiło, gdy w celi pojawił się Mathieu, a wychrypiane doskonale znajomym głosem Nott rozległo się po raz drugi, tym razem jednak wywołując w Percivalu falę zupełnie innych uczuć. Uczuć, które nie powinny były się pojawić, a jednak wypływały na powierzchnię, każąc mu cofnąć się o krok; nic nie mógł jednak poradzić na fakt, że zanim do jego myśli przedarł się zdrowy rozsądek, dotarły tam emocje – sprawiając, że w pierwszej chwili zmartwił się stanem dawnego przyjaciela, chcąc się upewnić, czy wszystko było w porządku. Przestrach, który musiał wymalować się na jego twarzy, a który – odczytany błędnie – skłonił Tonksa do stanięcia między nim a Rosierem, nie wynikał z obawy o własne bezpieczeństwo – a raczej ze strachu przed nieuniknionym zderzeniem się z przeszłością.
Ledwie zwrócił uwagę na kontynuację historii o szczurach i jedzeniu żywcem, komentując ją jedynie cichym parsknięciem; wątpił, by pozwolono spaść choćby jednemu włosowi z arystokratycznej głowy Mathieu – podejrzewał, że nim wstanie słońce, magiczna policja przeprosi go za tę niewybaczalną pomyłkę. Prawdę mówiąc, Percival był w szoku, że w ogóle do niej doszło. – Co tutaj robisz? – wyrwało mu się, zanim zdążył się powstrzymać; nie wierzył w zbiegi okoliczności, to nie było możliwe, by trafili do więzienia jednej nocy w wyniku kompletnie niezwiązanych ze sobą wydarzeń – ciekaw był jedynie, gdzie znajdował się punkt, który je ze sobą łączył.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]02.07.19 23:29
To nie tak miało być. Chciał pocieszyć Fortescue i jużnieNotta i nieszkodliwie postraszyć Rosiera. Tymczasem Florean wydawał się przestraszony, Blake poirytowany, a Rosier arogancki, czego można się po nich spodziewać. Czy już wiedział, że pewnie wyjdzie stąd przed świtem? Czemu jeszcze nie posłali po niego medyka? On sam zwykle robił tak przy aresztowaniach, chyba że delikwent wyjątkowo go czymś zirytował.
Siadł przy ścianie i posłał Rosierowi ciekawskie spojrzenie - Blake uprzedził bowiem jego pytanie. Czym szlachciura aż tak zirytował magiczną policję? Zauważył też jednak, że między tę dwójką dzieje się coś jeszcze - gra spojrzeń i tonów, której sam nie rozumiał (tak, jak Percival nie rozumiał jego własnego poruszenia na widok krewnego Elaine). Dlatego usunął się w kąt, nie było potrzeby stać między nimi, skoro nie doszło do żadnej agresji. Posępnie usiadł przy ścianie, naprzeciw Mathieu i niedaleko przestraszonego Floreana. Nastroje całej trójki zaczęły mu się udzielać i jego samego również ogarniała mieszanka marazmu i irytacji. Najpierw oślepiony, teraz uwięziony, nie mógł doczekać się widoku słońca. I przesłuchania. Do którego musiał poukładać sobie wszystko w głowie. Florean twierdził, że nie ma pojęcia, czemu padł ofiarą ataku - nie brzmiał jednak specjalnie przekonująco; w jego gestach widać było raczej strach niż zaskoczenie. Nott Blake znał jednego lub dwóch zamachowców - czyżby ze szlachty? Mike żałował, że na zmianie nie ma obecnie Kierana; jedynej osoby, z którą mógł porozmawiać teraz o Zakonie Feniksa. Czy to wszystko to czysty przypadek, czy też miało coś wspólnego z organizacją, do której niedawno został wciągnięty Tonks, z otwartym buntem przeciw ministerialnej władzy? Szlachcice by ją popierali... ale z drugiej strony, co w organizacji robiliby lodziarz i wydziedziczony szlachcic? Mike myślał, że to raczej stowarzyszenie dla aurorów i ludzi czynu, czy coś. Nie mógł zapytać ich otwarcie, ale do momentu wtrącenia do celi Rosiera, mógłby chociaż wypytywać ich dalej. Przy intruzie jednak lepiej milczeć. Na razie postanowił dać spokój Blake'owi i Rosierowi. Ściszonym głosem zwrócił się zatem do Floreana, mając nadzieję, że pozostali panowie są zbyt zajęci sobą, by Rosier ich podsłuchiwał.
-Jasne, że znam najciekawsze legendy o Tower, ale nic się nie martw. Myślę, że przesłuchają nas pierwszych i zaraz wypuszczą. - zapewnił Fortescue. -Więc nie panikuj, szkoda nerwów.
Zerknął w stronę jużnieNotta i zniżył głos jeszcze bardziej.
-On będzie dla policji bardziej podejrzany, bo nie miał oczywistego powodu aby być na Pokątnej. Ale jeśli nasze zeznania będą spójne, jego też szybko stąd wyciągniemy. - wyszeptał do Floreana. Wiedział, że Fortescue jest przerażony i myśli pewnie tylko o powrocie do lodziarni. Ale jeśli chciał się odwdzięczyć tajemniczemu wybawcy, musiał zachować zimną krew na przesłuchaniu.






Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cela zbiorowa - Page 13 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]03.07.19 23:07
Całe szczęście, że temat ataku na moją lodziarnię się skończył, bo nie miałem siły odpowiadać na ich pytania. Poczułem ulgę, ale tylko na chwilę, bo nagle pomyślałem sobie o czekających na mnie przesłuchaniach. Jak ja sobie poradzę w tych ciemnych pomieszczeniach z jedną lampą, z tym dźwiękiem przyciskanego ołówka do papieru, z tymi wpatrującymi się we mnie oczami groźnych aurorów? Przecież się tam zająkam, a w najgorszym scenariuszu zapewne i rozpłaczę. Co prawda muszę przyznać, że moje umiejętności kłamstwa znacznie się poprawiły odkąd dołączyłem do Zakonu, ale wątpiłem, żeby były na tyle dobre, by udało mi się oszukać śledczych. Chociaż czy oszukiwanie własnej siostry bliźniaczki nie powinno być mimo wszystko trudniejsze? Zna mnie najlepiej na świecie, czasem nawet mam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja sam. A jednak udaje mi się wciskać jej kity od kilku długich miesięcy. Kulę się w sobie mocniej, bo łapią mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego życie stało się takie trudne?
Moje myśli musiały być dobrze widoczne na twarzy, o czym przekonałem się zaraz po słowach aurora. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale tak naprawdę potrzebowałem tego pocieszenia. - Obyś miał rację - westchnąłem, ale mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się znikomy uśmiech wdzięczności. Przynajmniej na chwilę, bo szybko przypomniałem sobie o tym co mnie czeka po wyjściu z więzienia. - Zeznania? - Powtórzyłem za mężczyzną, czując jak serce zaczyna mi mocniej bić w piersi. Chciałem zapytać czy to konieczne, ale szybko się powstrzymałem – oczywiście, że to konieczne. Może nawet uda im się kogoś złapać? Blake nawet wspomniał, że kojarzył kilka twarzy napastników. Kiwnąłem więc głową, dając aurorowi do zrozumienia, że będę pamiętał o spójnych zeznaniach. Percival nie zasługiwał na więzienie, przynajmniej nie za dzisiejszy wieczór – bez niego ta walka mogła się zakończyć zgoła inaczej. Zerknąłem na niego z ciekawością, obserwując jak zdziwiła go obecność Rosiera w celi. To jednak prawda, że każdy arystokrata zna drugiego. - Może w coś pogramy? - Rzuciłem po chwili w przestrzeń. Może to kwestia zmęczenia, może już oszalałem, a może faktycznie chciałem zabić czas pełen napięcia i oczekiwań, na co chyba nie miałem siły. Spojrzałem przelotnie na swoich towarzyszy zanim wzruszyłem ramionami. - Nie? To będzie długa noc - mruknąłem, mocniej opatulając się rękoma.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 13 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]04.07.19 0:26
Przeszłość bywała różna, a zderzenie z nią – brutalne. Mathieu i Percival nie byli pierwszymi lepszymi koleżkami. Rody Rosier i Nott utrzymywały i nadal utrzymują ze sobą przyjazne, pozytywne stosunki. Nic dziwnego więc, że obaj panowie się znali, nawet bardzo dobrze. Może i było między nimi kilka lat różnicy, ale u progu dorosłości i w samym dorosłym życiu różnice te zacierają się. Pochodzili z dobrych rodów, byli wychowani w odpowiedni dla nich sposób… Tyle, że Percival podjął się innej drogi, a Mathieu nie mógł go za to winić. To oczywiste, że podejmowało się decyzje odpowiednie dla siebie, jednak nie za taką cenę, jaką postanowił oddać Nott. Wydziedziczenie było hańbą, powodem do wstydu, niczym przyjemnym. Percival był uważany za zdrajcę – wszak to właśnie uczynił. Był przyjacielem Rosiera, Mathieu mu ufał, mieli podobne zainteresowania, smoki były ich pasją. Mieli bardzo wiele wspólnego, byli do siebie podobni w wielu kwestiach. Mathieu był jedynakiem, nigdy nie miał prawdziwego rodzeństwa, wychowywał się wśród kuzynostwa i przyjaciół z rodów. Takich jak właśnie Percival Nott, który był oczywistym trafem, z uwagi na zainteresowanie smokami. To wszystko jednak należało do przeszłości, z którą dziś najwyraźniej musieli się zmierzyć.
Przestał zwracać uwagę na pozostałą dwójkę, oni też niespecjalnie wyrazili swoje zainteresowanie, oddając się rozmowie. Mathieu z jakiegoś powodu wpatrywał się w Percivala, któremu chyba nie było na rękę rozmawianie z młodszym mężczyzną. Zapewne cała ta sytuacja, to zderzenie z dawną relacją, była dla niego niekorzystna. Czy ta sytuacja mogła być jakkolwiek rozpatrywana, jako dobra? Byli w paskudnej celi w Tower, tu nie było nic pozytywnego.
- Wracałem ze spotkania na Pokątnej… – mruknął, przełykając gorzko ślinę. Właściwie nie kłamał, sprytnie omijał prawdę. – Najpierw pojawiły się anomalie, najpewniej wywołane magią, bo oberwałem piorunem, do tego opad z nieba ranił okrutnie. Potem pojawili się jacyś ludzie, chciałem przejść między budynkami, schować się gdzieś, niestety… Najwyraźniej zostałem uznany za kogoś, kto był powodem tych incydentów i potraktowany zaklęciem petryficus. - dopowiedział jeszcze. Właściwie ta historia była całkiem prawdopodobna, brzmiała przede wszystkim wiarygodnie. Nie było zakazu poruszania się po Pokątnej późnym wieczorem czy nocą, a on przecież chciał się tylko dostać do Dziurawego Kotła. Przebieg wydarzeń mniej więcej się zgadzał, a to powinno było wystarczyć Percivalowi. Przecież jego drogi przyjaciel nie miał pojęcia, że Mathieu dołączył do grona, które Nott zdradził. Mathieu i jego niewinna buźka, od dziecka miał niebywałe zdolności w tych kwestiach.
- A Ty co tu robisz? – spytał, krzywiąc się nieco. Chciał zmienić pozycję na wygodniejszą, ale niestety poczuł spory ból w ręce, w którą oberwał piorunem.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]14.07.19 16:36
Nie chciał traktować go jak wroga. Ta myśl uderzyła w niego nagle, niespodziewanie, trafiając gdzieś w tył czaszki, w którym od jakiegoś czasu zaczynał już pulsować tępy ból – związany, być może, z twardym upadkiem do stworzonego zaklęciem dołu, albo hukiem pioruna, który na kilka przerażających chwil pozbawił go zmysłu słuchu. Mathieu Rosier był jego przyjacielem, czy może – był nim kiedyś, w przeszłości, którą pogrzebał raz na zawsze w Stonehenge, pozwalając, by przysypały ją pękające kamienie i zalał lodowaty deszcz; tam powinien był ją zostawić – wiedział o tym – ale mimo to, spoglądając na zmęczoną twarz stojącego po drugiej stronie celi mężczyzny, wciąż dostrzegał jedynie człowieka, który z taką samą jak on pasją gonił za smokami, niejednokrotnie będąc mu towarzyszem i zaufanym kompanem. Być może problem polegał na tym, że nie miał żadnych wspomnień, które poparłyby dobijający się do głosu, zdrowy rozsądek: nie widział go w końcu ani razu przy stole w Białej Wywernie, nie obserwował, jak podnosi różdżkę na jego przyjaciół; jego imię nigdy nie padło z ust Bena, a chociaż nazwisko stanowiło oczywiste ostrzeżenie, to czy nie byłby hipokrytą, traktując je jako jedyne kryterium?
Wsłuchiwał się uważnie w jego słowa, gdy opowiadał swoją historię, nie będąc do końca przekonanym, czy w nią wierzy; nie wyczuwał przelewającego się przez sylaby kłamstwa, nie słyszał w odbijających się od gołych ścian zdaniach nieszczerości – ale z drugiej strony, czy istniały aż takie zbiegi okoliczności? Zmarszczył brwi, wzdychając ciężko; naprawdę nie miał ochoty na rozwikływanie tego w tamtej chwili; czuł się wykończony, obolały; rozcięcia na skórze piekły, a nerwy, poszarpane i napięte, wprawiały jego płytki oddech w drżenie. Miał dosyć – niepewności, walki, ciągłego doszukiwania się wrogów wśród przyjaciół i przyjaciół wśród wrogów; wypuścił powietrze z płuc z kapitulacją. – Najwyraźniej – skomentował tylko, ani nie przytakując słowom Mathieu, ani ich nie podważając, uśmiechając się jednak krzywo, gdy smoczy łowca odbił pytanie w jego stronę. – Nie dosłyszałem, kiedy magiczna policja kazała mi rzucić różdżkę na ziemię – odpowiedział z przekąsem, chowając zdenerwowanie pod cienką warstewką sarkazmu. Czy był sens kłamać? Wydarzenia na Pokątnej miały tyle świadków, że jutro i tak każdy zainteresowany dowie się, co się tam rozegrało. – Zaraz po tym, jak wieczorny spacer przerwał mi wybuch kamienicy, ktoś wykopał mi kilkumetrowy dół pod stopami, a z nieba posypały się lodowe żyletki. A, i zapomniałbym – wpadłem przez przypadek na Amadeusa, ale nie wydawał się zachwycony, że mnie widzi. Chyba też gdzieś tu jest. – Wskazał dłonią w nieokreślonym kierunku, mając oczywiście na myśli inne cele. – Przedziwne są te zbiegi okoliczności – dodał jeszcze, dokładnie śledząc twarz Mathieu, gdy wypowiadał imię Croucha. Czy wiedział, że świeżo upieczony Rycerz również miał być tej nocy na Pokątnej?
Nie zwracał uwagi na szepczących między sobą mężczyzn, dopóki jeden z nich – chyba właściciel lodziarni – nie podniósł głosu. Przez moment nie odpowiadał, cofając się jedynie o krok, wreszcie siadając na zimnej ziemi i opierając się ciężko o twardą ścianę. Bardzo chciało mu się palić. – A znasz jakąś grę? – zapytał w końcu, samemu nie wierząc, że to robi. To na pewno byłoby coś wartego zapamiętania.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]15.07.19 13:33
Michael zerknął ze zdziwieniem na Notto-Blake'a i Rosiera. Skupiając się na Floreanie, nie był w stanie podsłuchać ich rozmowy, ale widział, że zrobili się nagle bardziej wylewni. Sam, dowiedziawszy się niedawno o Zakonie Feniksa, na pewno nigdy nie uciąłby sobie zwykłej pogawędki z żadnym arystokratą z rodu o antymugolskich poglądach. Z drugiej strony, sam Nott pochodził z takiego rodu. Pomimo wygłoszonych na Stonehenge opinii, pozostawał dla Tonksa zagadką. Może zdrajcy krwi nie tracą sympatii dla innych przedstawicieli arystokracji?
Obserwując pogawędkę obu panów, poczuł lekkie ukłucie na myśl o tym, że sam widział w Rosierze tylko jego nazwisko - a nie zakrwawionego, potrzebującego medyka młodziana. Może reagował zbyt pochopnie, wszędzie wietrząc spisek i nieprawość? Jednak lata doświadczenia jako auror, a także wiadomości od Bones i Kierana, zrobiły swoje. Stracił młodzieńczy idealizm i podświadomie zaczął traktować nieznajomych jak wrogów. No nic. Przynajmniej Florean miał bardziej otwarte podejście.
Mike wziął głęboki wdech, usiłując stłumić w sobie zmęczenie i niechęć. Był winien trochę optymizmu właścicielowi spalonej lodziarni, zwłaszcza, że Percival podjął temat.
Lodziarz, auror-likantrop, arystokrata i zdrajca krwi w jednym pomieszczeniu. W sumie, może być ciekawie i zabawnie. I taka okazja na pewno już się nie powtórzy. Michaela ogarnęło irracjonalne rozbawienie. Zwłaszcza na myśl, że pan już-nie-szlachcic zdawał się nie znać gier towarzyskich.
-Zagrajmy w "nigdy nie..." - podjął, uśmiechając się znacząco do Floreana. Miał nadzieję, że chociaż on - człowiek z ludu, podobnie jak Mike - kojarzył zasady. Wątpił aby arystokracja znała tak mało wyrafinowane rozrywki, więc łaskawie wytłumaczył im, o co chodzi.
-Mamy pięć palców, czyli pięć żyć. - w sumie mogi grać na dziesięć, ale nie był pewien, czy zniósłby dłuższą grę z tym towarzystwem. Zawsze mogą zacząć od nowa! -Każdy mówi coś, czego nigdy nie zrobił. Jeśli pozostali mają takie doświadczenie, zaginają jeden palec. Ten, kto pierwszy zagnie wszystkie palce, przegrywa. Chodzi o to, aby inteligentnie wybierać fakty, mówiąc o czymś, czego sami nigdy nie zrobiliśmy, ale co mogli zrobić nasi współgracze. Na przykład, jeśli powiem, że nigdy nie wyrabiałem lodów, Florean zagnie palec. Ale to byłoby zbyt oczywiste, więc... - potoczył wzrokiem po pomieszczeniu, na wypadek gdyby ktoś miał jakieś pytania, a potem rozpoczął grę:
-Nigdy nie zrobiła mi sceny żadna dziewczyna. - przyznał, z niekłamaną satysfakcją (i lekką goryczą, że teraz nie miał mu kto robić scen). W Hogwarcie podrywał wiele koleżanek, a w młodości wdawał się w niezobowiązujące romanse i zgodnie z logiką, powinien kiedyś dostać jakąś burę. Jakimś cudem, zrywał jednak ze swoimi miłostkami z taką gracją, że żadna nigdy na niego nie nakrzyczała. Może po prostu odpowiednio wybierał kobiety i każda chciała się tylko zabawić, podobnie jak on? W każdym razie, to, że nie zbałamucił żadnej zakochanej panny, świadczy tylko o jego empatii a nie o zadatkach na starokawalerstwo, prawda?
Miał nadzieję, że panowie szlachcice zrozumieją, że dziewczyna to kobieta, niezależnie od wieku. Czy w ogóle nazywali swoje dziewczyny dziewczynami? Czy w ogóle mieli dziewczyny - czy tylko narzeczone, żony i kochanki?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cela zbiorowa - Page 13 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 13 z 19 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19  Next

Cela zbiorowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach