Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata
Kuchnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Kuchnia
Kuchnia po odbudowie stała się taka, jak kiedyś zapewne była i cała chata: niewielka, czysta, schludna, przytulna i utrzymana w jasnej kolorystyce, można rzec, że w typowo angielskim stylu. Zdecydowaną większość przestrzeni wypełnia pomalowany na ciepły, jasny kolor solidny, drewniany stół, otoczony wianuszkiem krzeseł - te jednak są ciemne i na pierwszy rzut oka widać, że pochodzą z dwóch niepełnych kompletów; razem tworzą jednak dość estetyczną całość. W kuchni znajduje się całe wyposażenie, które niezbędne jest do przygotowania posiłku. Szafki - zarówno wiszące jak i stojące - są w takim samym ciepłym, stonowanym kolorze co stół. Pierwsza z nich, znajdująca się przy drzwiach, mieści w sobie różnobarwne kubki. Każdy Zakonnik może znaleźć tam kubek opatrzony odrobinę koślawymi literami układającymi się w jego własne imię. Na drzwiach do malutkiej spiżarni przytwierdzone zostały haczyki, na których wiszą kolorowe ścierki kuchenne, niektóre z nich w dość fikuśne wzorki. Pod sufitem gdzieniegdzie przywieszone zostały suszące się zioła i kolorowe szkiełka, które wraz z zasłonami w kolorze przyjemnej dla oka żółci nadają kuchni domowej przytulności. Pomieszczenie oświetla zwisająca z jednej z sufitowych belek samotna lampa w kolorze butelkowej zieleni. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. W
W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Wymyślać lubił. Czasem zdarzało mu się nakreślić kilka zdań na pergaminie, zdających się z czasem tworzyć zarys pewnej historii. Nie przyznawał sie jednak nigdy - ani przed innymi, ani przed sobą samym, że gdzieś po drodze, mogło mu skapnąć odrobinę talentu do pisania. Nie próbował ani rozwijać talentu, przez dodatkowe nauki, ani wysyłać tworzonych tekstów do gazet. Po prostu - lubił pisać, traktując umiejętność bardziej, jako niemą odskocznię, dla udręczonych i zamkniętych w głowie myśli. Ale teraz - będąc w maleńkiej izdebce, umysł zaczynał krążyć wokół tematu nieco bardziej jasno odkrywając nowe pomysły. Gazeta. Hasło.
Słowa? Frazy? A może całe wiersze? - Chyba lepiej o słowo, proste, bez dodatkowych znaczeń, ale nie aż tak popularne...chyba, że chcemy, żeby każdy mógł za jego pomocą zobaczyć nową treść? - chwycił w palce kubek i przeszedł z nim na drugą stronę stołu. Już nie stał za Garretem jak ..bodyguard. Niechciany dodatkowo. Weasley potrafił całkiem nieźle bronić się sam. I atakować. I wysadzać z butów - Zależnie od zakresu osób, do której chcemy to skierować...tak czy inaczej, ktoś niepożądany może przypadkiem na nie trafić. Może niech będzie to jedno słowo, wplatane w zdanie? Słowo zawsze to samo, ale używane w kontekście różnych zdań? - zastukał pacami w szklaną ściankę naczynia, kilkukrotnie wybijając rytm szybkiego crescendo - źródło - odezwał się po krótkiej chwili zawieszanie - Chodzi nam przecież o istotę prawdy, sięgamy do źródła zastałej rzeczywistości bez zniekształcenia, jakie jest nam aktualnie serwowane - poruszył ramieniem, czując jak pozostałości po ostatniej akcji - odzywają się niewdzięcznie. Musiał prawdopodobnie zwiększyć ilość treningów, jaką serwował sobie ostatnimi czasy. Ciało widocznie mówiło - że za mało. Zerknął na Garreta. Ciekawe, czy byłby chętny na obijanie twarzy w treningowych warunkach? Wyglądał na takiego...który mógłby chcieć rzucić lub zrzucić kilka rzeczy z siebie. Znając jednak podejście aurora - zapewne odmówi.
Słowa? Frazy? A może całe wiersze? - Chyba lepiej o słowo, proste, bez dodatkowych znaczeń, ale nie aż tak popularne...chyba, że chcemy, żeby każdy mógł za jego pomocą zobaczyć nową treść? - chwycił w palce kubek i przeszedł z nim na drugą stronę stołu. Już nie stał za Garretem jak ..bodyguard. Niechciany dodatkowo. Weasley potrafił całkiem nieźle bronić się sam. I atakować. I wysadzać z butów - Zależnie od zakresu osób, do której chcemy to skierować...tak czy inaczej, ktoś niepożądany może przypadkiem na nie trafić. Może niech będzie to jedno słowo, wplatane w zdanie? Słowo zawsze to samo, ale używane w kontekście różnych zdań? - zastukał pacami w szklaną ściankę naczynia, kilkukrotnie wybijając rytm szybkiego crescendo - źródło - odezwał się po krótkiej chwili zawieszanie - Chodzi nam przecież o istotę prawdy, sięgamy do źródła zastałej rzeczywistości bez zniekształcenia, jakie jest nam aktualnie serwowane - poruszył ramieniem, czując jak pozostałości po ostatniej akcji - odzywają się niewdzięcznie. Musiał prawdopodobnie zwiększyć ilość treningów, jaką serwował sobie ostatnimi czasy. Ciało widocznie mówiło - że za mało. Zerknął na Garreta. Ciekawe, czy byłby chętny na obijanie twarzy w treningowych warunkach? Wyglądał na takiego...który mógłby chcieć rzucić lub zrzucić kilka rzeczy z siebie. Znając jednak podejście aurora - zapewne odmówi.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
- Myślę, że nie powinniśmy obawiać się, że wypowiedziane przez kogoś losowe słowo miałby ukazać prawdę gazety. W końcu trzeba będzie też użyć magii, a nie tylko powiedzieć, a przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Każda inna możliwość jak dla mnie byłaby absurdalna - osobiście uważał, że skoro będą pracowali nad magiczną gazetą to raczej oczywiste było, że wypowiedziane w powietrze hasło nie mogło aktywować same z siebie jej prawdziwej treści bez zastosowania magii. Ryzyko wyjawienia byłoby przecież absurdalnie duże, nie wspominając o tym, że stwarzałoby to również możliwość wycieku informacji w świat niemagiczny.
- Tak czy siak gazeta będzie miała za zadanie trafić do zainteresowanych, samo hasło również będzie znane przez zainteresowanych więc uważam że nie ma powodu dla którego nie miało by się kojarzyć w odpowiedni sposób z nami - Przymknął na chwilę oczy, jakby w chwilowym zamyśleniu...a potem odwrócił się do zebranych - ...Na dnie popiołu gwiaździsty diament. Wiekuistego zwycięstwa zaranie - skończył cytować i popatrzył na reakcję towarzyszy - Jest to fragment wiersza pewnego Polaka. Moim zdaniem bardzo trafnie wpasowujący się w ramy całego przedsięwzięcia - skończył lekko, choć w głębi poczuł się nieco zmieszany wspominając te dni kiedy to Lilian szeleściła mu nad głową w swym rodzimym języku poezję, przekładając mu ją na angielski.
- Tak czy siak gazeta będzie miała za zadanie trafić do zainteresowanych, samo hasło również będzie znane przez zainteresowanych więc uważam że nie ma powodu dla którego nie miało by się kojarzyć w odpowiedni sposób z nami - Przymknął na chwilę oczy, jakby w chwilowym zamyśleniu...a potem odwrócił się do zebranych - ...Na dnie popiołu gwiaździsty diament. Wiekuistego zwycięstwa zaranie - skończył cytować i popatrzył na reakcję towarzyszy - Jest to fragment wiersza pewnego Polaka. Moim zdaniem bardzo trafnie wpasowujący się w ramy całego przedsięwzięcia - skończył lekko, choć w głębi poczuł się nieco zmieszany wspominając te dni kiedy to Lilian szeleściła mu nad głową w swym rodzimym języku poezję, przekładając mu ją na angielski.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jej wzrok przeniósł się na Freddiego, jak tylko znalazł on wydłużającą się dziurę w tej dyskusji na temat przyszłości tej papierowej propagandy. Im więcej osób do niej dołączało, tym bardziej Eileen czuła się, jakby cały mechanizm ruszał prężnie do przodu, wtłaczając do silnika kolejną dawkę gotowych pomysłów, które powoli składały się w całość, tworząc przejrzysty obraz ich wspólnego celu.
Oplotła palcami kubek, uśmiechając się mimowolnie na każdą z podawanych wskazówek, które miały przybliżyć im istotę oczekiwanego efektu.
- Hasło nie może być też zbyt skomplikowane ani też nie za długie, żeby wszyscy zainteresowani mogli sobie z nim poradzić. - dorzuciła swoje trzy knuty, zakładając nogę na nogę tak, żeby nikogo, kto aktualnie siedział przy stole, czasami nie kopnąć. - I wydaje mi się, że jedno słowo również odpada. Złożone hasło daje więcej możliwości tym, którzy będą tworzyć zaklęcie ujawniające treść gazety od podstaw. Rozumiecie, im więcej liczbowych układanek zaangażujemy w sam etap tworzenia hasła, tym mniejsze prawdopodobieństwo jest, że zostanie ono przypadkiem lub całkiem celowo złamane. Im jednak więcej liczb, tym większe prawdopodobieństwo pomyłki. W żadnym przypadku nie należy przesadzić.
Rzucony na koniec uśmiech miał podnieść zgromadzonych (również i samą Eileen) na duchu, ale też i zapewnić, że zadanie, którego wykonanie wszyscy się podjęli, wcale nie jest trudne.
Chociaż możliwe, że jednak takie było.
- Zaświeć płomień w ciemności? - zaproponowała. - Chyba nie mam więcej pomysłów.
Miała nadzieję, że w ich oczach nie stała się nagle niesłowną, bo samo tłumaczenie zajęło jej więcej, niż przedstawienie własnej myśli.
Oplotła palcami kubek, uśmiechając się mimowolnie na każdą z podawanych wskazówek, które miały przybliżyć im istotę oczekiwanego efektu.
- Hasło nie może być też zbyt skomplikowane ani też nie za długie, żeby wszyscy zainteresowani mogli sobie z nim poradzić. - dorzuciła swoje trzy knuty, zakładając nogę na nogę tak, żeby nikogo, kto aktualnie siedział przy stole, czasami nie kopnąć. - I wydaje mi się, że jedno słowo również odpada. Złożone hasło daje więcej możliwości tym, którzy będą tworzyć zaklęcie ujawniające treść gazety od podstaw. Rozumiecie, im więcej liczbowych układanek zaangażujemy w sam etap tworzenia hasła, tym mniejsze prawdopodobieństwo jest, że zostanie ono przypadkiem lub całkiem celowo złamane. Im jednak więcej liczb, tym większe prawdopodobieństwo pomyłki. W żadnym przypadku nie należy przesadzić.
Rzucony na koniec uśmiech miał podnieść zgromadzonych (również i samą Eileen) na duchu, ale też i zapewnić, że zadanie, którego wykonanie wszyscy się podjęli, wcale nie jest trudne.
Chociaż możliwe, że jednak takie było.
- Zaświeć płomień w ciemności? - zaproponowała. - Chyba nie mam więcej pomysłów.
Miała nadzieję, że w ich oczach nie stała się nagle niesłowną, bo samo tłumaczenie zajęło jej więcej, niż przedstawienie własnej myśli.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Michael nie odzywał się wiele. Zamiast tego głównie przysłuchiwał się rozmowom innych, starając się w gąszczu padających słów i propozycji wysnuć jakieś własne wnioski, którymi mógłby się podzielić, aby pomóc w tym bardzo początkowym etapie tworzenia przyszłej gazety mówiącej o tym, co ministerstwo próbowało zataić.
Zabezpieczenie gazety hasłem było dobrym pomysłem i jak najbardziej możliwym do zrobienia. Sam nawet kiedyś to zrobił, zaczarował swój notatnik z zapiskami w taki sposób, że tylko on mógł odczytać jego prawdziwą treść po stuknięciu weń różdżką i wypowiedzeniu kilku słów.
- To nie powinno być ani zbyt proste, ani długie i skomplikowane. Nie powinno też jednoznacznie mówić, czym się zajmujemy - rzekł. Długi cytat trudno byłoby zapamiętać, zresztą wypowiadanie go w losowym miejscu mogłoby wzbudzić zainteresowanie, tym bardziej, gdyby ktoś używał go zbyt często. Proste pojedyncze słowo mogłoby zostać nawet przypadkowo złamane przez wypowiedzenie go w pobliżu gazety, chyba że ta wymagałaby jeszcze dodatkowego czynnika aktywacji. - Może wypowiedzenie hasła w połączeniu z przytknięciem różdżki do konkretnego miejsca gazety, na przykład do tytułu, który wtedy zacznie zmieniać się w ten właściwy, podobnie jak treść artykułów?
To wykluczyłoby przypadkowość, połączenie dwóch czynności, bo bez różdżki gazeta nie ulegnie przemianie, a ktoś nie znający tajemnicy nie wiedziałby, że trzeba jej użyć. Mógł też zaproponować aktywację przez pierścień zakonu; pamiętał, jak w domu Slughorna jednej z uczestniczek misji udało się w ten sposób aktywować zabezpieczenia szkatułki, którą znaleźli. Ale szybko doszedł do wniosku, że również ludzie bez pierścieni mogli być zainteresowani poznaniem prawdy... Chyba że gazeta była kierowana wyłącznie do członków zakonu?
- Światło w ciemności? - podchwycił pomysł Eileen, łącząc go z jedną z usłyszanych wcześniej propozycji tytułu gazety.
Zabezpieczenie gazety hasłem było dobrym pomysłem i jak najbardziej możliwym do zrobienia. Sam nawet kiedyś to zrobił, zaczarował swój notatnik z zapiskami w taki sposób, że tylko on mógł odczytać jego prawdziwą treść po stuknięciu weń różdżką i wypowiedzeniu kilku słów.
- To nie powinno być ani zbyt proste, ani długie i skomplikowane. Nie powinno też jednoznacznie mówić, czym się zajmujemy - rzekł. Długi cytat trudno byłoby zapamiętać, zresztą wypowiadanie go w losowym miejscu mogłoby wzbudzić zainteresowanie, tym bardziej, gdyby ktoś używał go zbyt często. Proste pojedyncze słowo mogłoby zostać nawet przypadkowo złamane przez wypowiedzenie go w pobliżu gazety, chyba że ta wymagałaby jeszcze dodatkowego czynnika aktywacji. - Może wypowiedzenie hasła w połączeniu z przytknięciem różdżki do konkretnego miejsca gazety, na przykład do tytułu, który wtedy zacznie zmieniać się w ten właściwy, podobnie jak treść artykułów?
To wykluczyłoby przypadkowość, połączenie dwóch czynności, bo bez różdżki gazeta nie ulegnie przemianie, a ktoś nie znający tajemnicy nie wiedziałby, że trzeba jej użyć. Mógł też zaproponować aktywację przez pierścień zakonu; pamiętał, jak w domu Slughorna jednej z uczestniczek misji udało się w ten sposób aktywować zabezpieczenia szkatułki, którą znaleźli. Ale szybko doszedł do wniosku, że również ludzie bez pierścieni mogli być zainteresowani poznaniem prawdy... Chyba że gazeta była kierowana wyłącznie do członków zakonu?
- Światło w ciemności? - podchwycił pomysł Eileen, łącząc go z jedną z usłyszanych wcześniej propozycji tytułu gazety.
Titus dumał nad słowami zgromadzonych, na zmianę marszcząc przy tym i brwi i nos. Upił kolejny łyk herbaty, zauważając, że zbliża się już do końcówki - dno kubka zamrugało do niego gdy tylko przytknął wargi do krawędzi. Przetarł usta wierzchem dłoni, wbijając spojrzenie w każdego kto zechciał się odezwać - cytaty brzmiały pięknie i rzeczywiście pasowały do ogólnego zamysłu, ale... jednocześnie miały w sobie tyle patosu! A to powinno być coś prostego, coś co łatwo będzie zapamiętać.
- Gdy kot śpi, myszy harcują. - kiwnął łepetyną, dołączając swoją propozycję do pomysłów innych zakonników. Bo chyba będą harcować, prawda? I to tuż pod okiem Ministerstwa, co właściwie było całkiem ekscytujące.
- Gdy kot śpi, myszy harcują. - kiwnął łepetyną, dołączając swoją propozycję do pomysłów innych zakonników. Bo chyba będą harcować, prawda? I to tuż pod okiem Ministerstwa, co właściwie było całkiem ekscytujące.
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
Przez chwilę słuchał w uwadze propozycji, bawiąc się jednocześnie kubkiem; półświadomie obdrapywał brzeg porcelany paznokciem kciuka, zanim zdecydował się znów zabrać głos.
- Z fantazyjnymi cytatami jest ten problem, że łatwo wypadają z głowy - odparł zaraz, spoglądając z niejakim smutkiem na Freda; wysoko cenił Szekspira, ale wymaganie od młodocianych, zapatrzonych w kulturę raczej-niewysoką czarodziejów cytowania literackich gigantów zakrawało o nadużycie - szczególnie w chwili, gdy chcieliby po prostu się dowiedzieć, co naprawdę dzieje się w targanej wojną Anglii. - Może coś krótszego, chwytliwego? Rzeczywiście - dobrym pomysłem mogłoby być nawiązanie do motywu światła. Odrobina symboliki nikomu nie zaszkodzi, a przy tym pomoże szybciej zapamiętać hasło - dokończył z niejako krnąbrnie uniesionym lewym kącikiem ust, tak lekko, że prawie niezauważalnie. Spojrzał jeszcze z rozbawieniem na Eileen, a na usta cisnęła mu się uwaga, że nie wiedział, iż jego kuzynka tak dobrze zna się na łamaniu szyfrów (czy nie wiedział czegoś o jej kryminalnej przeszłości?); wstrzymał się jednak, zamiast tego skupiając się na kolejnych propozycjach. - Może... rozświetlę mroki? Rozświetlam mroki? - widocznie zawahał się, marszczył brwi. - ...rozświetl mroki?
Odczuł dziwną, acz uzasadnioną potrzebę zerknięcia wprost na dno kolorowej butelki.
Nie nadawał się do tego - tak cholernie się do tego nie nadawał.
- Kolejną sprawą jest hasło, które sprawi, że nasza gazeta znów zmieni się w zwykłe wydanie Proroka - kontynuował po chwili, starając się nie myśleć o ponownie odzywającym się, ciągnącym bólu w kolanie. Tę zimową, mocno nielegalną wyprawę do Tower bez zwątpienia zapamięta do końca życia - nie tylko dlatego, że stracił tam bliskiego przyjaciela. - Może coś związanego z gasnącym światłem? Macie jakieś pomysły?
| Przyspieszamy tempo - jednocześnie wskazujemy najrozsądniejszą propozycję hasła "otwierającego" gazetę i przedstawiamy swoją propozycję hasła "zamykającego".
I przyspieszamy tempo jeszcze mocniej - zróbmy to w 48 godzin!Tym razem nie będę zamulać.
- Z fantazyjnymi cytatami jest ten problem, że łatwo wypadają z głowy - odparł zaraz, spoglądając z niejakim smutkiem na Freda; wysoko cenił Szekspira, ale wymaganie od młodocianych, zapatrzonych w kulturę raczej-niewysoką czarodziejów cytowania literackich gigantów zakrawało o nadużycie - szczególnie w chwili, gdy chcieliby po prostu się dowiedzieć, co naprawdę dzieje się w targanej wojną Anglii. - Może coś krótszego, chwytliwego? Rzeczywiście - dobrym pomysłem mogłoby być nawiązanie do motywu światła. Odrobina symboliki nikomu nie zaszkodzi, a przy tym pomoże szybciej zapamiętać hasło - dokończył z niejako krnąbrnie uniesionym lewym kącikiem ust, tak lekko, że prawie niezauważalnie. Spojrzał jeszcze z rozbawieniem na Eileen, a na usta cisnęła mu się uwaga, że nie wiedział, iż jego kuzynka tak dobrze zna się na łamaniu szyfrów (czy nie wiedział czegoś o jej kryminalnej przeszłości?); wstrzymał się jednak, zamiast tego skupiając się na kolejnych propozycjach. - Może... rozświetlę mroki? Rozświetlam mroki? - widocznie zawahał się, marszczył brwi. - ...rozświetl mroki?
Odczuł dziwną, acz uzasadnioną potrzebę zerknięcia wprost na dno kolorowej butelki.
Nie nadawał się do tego - tak cholernie się do tego nie nadawał.
- Kolejną sprawą jest hasło, które sprawi, że nasza gazeta znów zmieni się w zwykłe wydanie Proroka - kontynuował po chwili, starając się nie myśleć o ponownie odzywającym się, ciągnącym bólu w kolanie. Tę zimową, mocno nielegalną wyprawę do Tower bez zwątpienia zapamięta do końca życia - nie tylko dlatego, że stracił tam bliskiego przyjaciela. - Może coś związanego z gasnącym światłem? Macie jakieś pomysły?
| Przyspieszamy tempo - jednocześnie wskazujemy najrozsądniejszą propozycję hasła "otwierającego" gazetę i przedstawiamy swoją propozycję hasła "zamykającego".
I przyspieszamy tempo jeszcze mocniej - zróbmy to w 48 godzin!
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Michael zamyślił się na moment. Podobał mu się pomysł z symboliką światła, tak dobrze kojarzącego się z ich działalnością, ale nie zdradzającego jej w sposób jednoznaczny. Nie było to też tak skomplikowane jak długie, wymyślne cytaty, które nie każdy musiał znać na pamięć.
- "Rozświetlam mroki" jako hasło aktywujące zaklęcie... I "gaszę światło" wypowiedziane, kiedy chcemy z powrotem ukryć zmienioną treść? - podsunął, zastanawiając się nad jeszcze innymi opcjami. - "Rozświetl mroki", "zgaś światło"? - Podsunął jeszcze, zastanawiając się dalej. Przywróć mrok? To ostatnie już nie brzmiało mu tak dobrze, właściwie po chwili wydało mu się nieco złowieszcze, ale zgadzał się z tym, że słowo kończące zaklęcie również powinno być powiązane ze światłem, dzięki czemu będzie łatwiej je zapamiętać i szybko użyć. Był jednak ciekaw jeszcze innych propozycji, które mogły paść; był pewien, że prędzej czy później dojdą do jakichś interesujących wniosków, a po tych wstępnych ustaleniach będzie już wiadomo, nad czym pracować. Ostatecznie był specjalistą od zaklęć, nie od wymyślania słownych łamigłówek, chociaż jako były Krukon na pewno miał z nimi styczność.
- "Rozświetlam mroki" jako hasło aktywujące zaklęcie... I "gaszę światło" wypowiedziane, kiedy chcemy z powrotem ukryć zmienioną treść? - podsunął, zastanawiając się nad jeszcze innymi opcjami. - "Rozświetl mroki", "zgaś światło"? - Podsunął jeszcze, zastanawiając się dalej. Przywróć mrok? To ostatnie już nie brzmiało mu tak dobrze, właściwie po chwili wydało mu się nieco złowieszcze, ale zgadzał się z tym, że słowo kończące zaklęcie również powinno być powiązane ze światłem, dzięki czemu będzie łatwiej je zapamiętać i szybko użyć. Był jednak ciekaw jeszcze innych propozycji, które mogły paść; był pewien, że prędzej czy później dojdą do jakichś interesujących wniosków, a po tych wstępnych ustaleniach będzie już wiadomo, nad czym pracować. Ostatecznie był specjalistą od zaklęć, nie od wymyślania słownych łamigłówek, chociaż jako były Krukon na pewno miał z nimi styczność.
Uśmiechnął się pod nosem na propozycję Titusa. Wiedział, że to organizacja o poważniejszym nastroju i pewnie nikt się na nią nie zgodzi, ale jemu się podobała. Skoro jednak chcą symboliki, niechże będzie światło.
- Światło w ciemności i zapada mrok? Choć zapada mrok takie negatywne. - skrzywił się lekko. W końcu chcą sprawić, że "ciemność" nie będzie wracać do końca, nie? - Odsuwam się w cień?
Wesołe i pozytywne to i tak nie będzie, nie ma być, a hasło przynajmniej jego zdaniem nie powinno sugerować, że znikają. Choć to w sumie oczywiste? Zaczęło mu się trochę chyba mieszać, postanowił więc wysłuchać, jakie inni mają propozycje.
- Światło w ciemności i zapada mrok? Choć zapada mrok takie negatywne. - skrzywił się lekko. W końcu chcą sprawić, że "ciemność" nie będzie wracać do końca, nie? - Odsuwam się w cień?
Wesołe i pozytywne to i tak nie będzie, nie ma być, a hasło przynajmniej jego zdaniem nie powinno sugerować, że znikają. Choć to w sumie oczywiste? Zaczęło mu się trochę chyba mieszać, postanowił więc wysłuchać, jakie inni mają propozycje.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Kto by pomyślał, że gromadka osób, właściwie nie znającej się na temacie zaklętych gazet, próbowała zebrać coś na kształt planu. Prym wiódł Garret - nie dziwne, ale wśród zebranych podobały mu się inne podejścia i słowa. Skamander, jak do tej pory raczej nietrafnie celował w pomysły, więc skupił uwagę na - już zaistniałych.
- Pomysł Michaela i Eileen to dobry kierunek - kiwnął mężczyźnie głową, gdy opierał wolną dłoń o brzeg stołu - Rozświetlam mrok, jako hasło otwierające i...skrywam światło, jako fraza kończąca? - poruszył palcami, wystukując niewyraźny rytm na drewnianej powierzchni - Chyba nie ma sensu większego urozmaicenia tego, co z założenia ma prowadzić do prawdy - odsunął się od stołu, by wychylić pozostałości kawy z kubka, który wciąż pozostawał w jego dłoni. Wiedział, że spotkanie było ważne, rozumiał, ze podobne ustalenia musiały zaistnieć, żeby ruszyć z dalszą pracą. A jednak czuł się nieswojo, poruszając się po teoretycznych meandrach działań. To walka była jego żywiołem, w pełnym znaczeniu tego słowa. Co jakiś czas przypominając sobie, że ta - zawsze zaczynała się od słów. Dziś - w wyjątkowym wydaniu. W końcu to przez pisany tekst mieli uświadamiać ludzi w prawdzie, ukrywanej do tej pory pod politycznymi kłamstwami Ministerstwa. I...Grindewalda. I to musieli zmienić. Nauczyć, że w świecie czarodziejskim nie wszystko wygląda tak, jak rysują ją gazety pod dyktando władz.
- Pomysł Michaela i Eileen to dobry kierunek - kiwnął mężczyźnie głową, gdy opierał wolną dłoń o brzeg stołu - Rozświetlam mrok, jako hasło otwierające i...skrywam światło, jako fraza kończąca? - poruszył palcami, wystukując niewyraźny rytm na drewnianej powierzchni - Chyba nie ma sensu większego urozmaicenia tego, co z założenia ma prowadzić do prawdy - odsunął się od stołu, by wychylić pozostałości kawy z kubka, który wciąż pozostawał w jego dłoni. Wiedział, że spotkanie było ważne, rozumiał, ze podobne ustalenia musiały zaistnieć, żeby ruszyć z dalszą pracą. A jednak czuł się nieswojo, poruszając się po teoretycznych meandrach działań. To walka była jego żywiołem, w pełnym znaczeniu tego słowa. Co jakiś czas przypominając sobie, że ta - zawsze zaczynała się od słów. Dziś - w wyjątkowym wydaniu. W końcu to przez pisany tekst mieli uświadamiać ludzi w prawdzie, ukrywanej do tej pory pod politycznymi kłamstwami Ministerstwa. I...Grindewalda. I to musieli zmienić. Nauczyć, że w świecie czarodziejskim nie wszystko wygląda tak, jak rysują ją gazety pod dyktando władz.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Wyłapała jego wzrok. Zagadkowy? Poszukujący jakiegoś fragmentu jej życia, który świadczyłby o zakrytej przeszłości? Była czysta jak łza, dobrze o tym wiedział. Dlatego uśmiechnęła się tylko do niego, maskując pod uniesionymi do góry kącikami te kilka gramów doświadczenia, jakim dysponowała. To było naprawdę niewiele, ale wystarczyło, by pomóc, zaproponować inne rozwiązanie, podrzucić schemat, według którego można wyprowadzić odpowiednie wnioski.
Jej palce bezwiednie zacisnęły się na jej osobistym egzemplarzu poradniku po świecie diabelskich sideł. To doświadczenie było właśnie w nim skumulowane.
- Rozświetlam mroki brzmi dobrze - pokiwała głową, jakby chciała zapewnić samą siebie o wiarygodności tych słów. - W jakiś sposób pozwala czytelnikowi utożsamić się z głównym celem, który chcemy przekazać. A na hasło kończące mogę również zaproponować - zgaś nadzieję. W gruncie rzeczy chodzi o powrót starej treści gazety, czyli... cóż, kłamstwa. Wprowadzamy nadzieję. Nadzieję zmian.
O Merlinie, chyba zabrzmiała zbyt pompatycznie. Nie chciała, na wszystkie przesuszone mandragory, nie chciała!
Odchrząknęła cicho, gasząc w sobie ten płomień paniki, i uniosła kubek ku wargom, by móc upić z niego łyk ciepłej herbaty.
Jej palce bezwiednie zacisnęły się na jej osobistym egzemplarzu poradniku po świecie diabelskich sideł. To doświadczenie było właśnie w nim skumulowane.
- Rozświetlam mroki brzmi dobrze - pokiwała głową, jakby chciała zapewnić samą siebie o wiarygodności tych słów. - W jakiś sposób pozwala czytelnikowi utożsamić się z głównym celem, który chcemy przekazać. A na hasło kończące mogę również zaproponować - zgaś nadzieję. W gruncie rzeczy chodzi o powrót starej treści gazety, czyli... cóż, kłamstwa. Wprowadzamy nadzieję. Nadzieję zmian.
O Merlinie, chyba zabrzmiała zbyt pompatycznie. Nie chciała, na wszystkie przesuszone mandragory, nie chciała!
Odchrząknęła cicho, gasząc w sobie ten płomień paniki, i uniosła kubek ku wargom, by móc upić z niego łyk ciepłej herbaty.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
- Macie rację, coś prostszego sprawdzi się lepiej. Paradoksalnie, chcemy dotrzeć do jak największej liczby osób... właściwych, rzecz jasna. A może... - na chwilę zawiesiłem głos, próbując uformować myśli – może jesteśmy w stanie zabezpieczyć naszą gazetę tak, aby była możliwa do przeczytania t y l k o przez właściwych czytelników? Tak, jak działają nasze piórka. To pewnie wykonalne, ale potrzebowalibyśmy czarodzieja na miarę Dumbledore'a, aby to zadziałało. - Co w praktyce oznaczało n i e m o ż l i w e. No, może taki Grindewald, zmuszony przez cały Zakon Imperiusem, również mógłby coś z siebie wykrzesać, choć obawiałem się, że jego znajomość magii białej mogła okazać się dość płytka.
Nie wiem, jak nisko musiałbym upaść, by rzucać w ludzi imperiusami, choć Grindewald i człowiek nie brzmiały jak wyrazy bliskoznaczne.
- Jeśli nam się nie uda, być może moglibyśmy zabezpieczyć ją przed kilkoma osobami, które n a p e w n o nie są po naszej stronie. To już powinno być wykonalne, a zawsze okroimy ilość potencjalnych, niechcianych czytelników. Co o tym myślicie? - Choć omawialiśmy w tej chwili zupełnie inną kwestię, nie mogłem się powstrzymać przed puszczeniem wodzy fantazji, wtrącając swoje trzy knuty. Ale perspektywa pewności, że mój kuzyn (w który p o k ł a d a ł e m nadzieje, że jednak jest bardziej ludzki od pozostałej części rodziny) nie będzie w stanie odczytać choćby pół słowa z naszej gazety, działała na mnie jakoś tak kojąco. - A może to tylko niepotrzebna praca. - Im dłużej nad tym myślałem, tym pojawiało się więcej wątpliwości. Nie ma to jak w jednej chwili wpaść na genialny pomysł, po czym własnoręcznie go pogrzebać.
Burza mózgów powoli zaczynała formować hasła brzmiące coraz bardziej trafnie, a jednocześnie wystarczająco nieskomplikowane, by łatwo zapadały w pamięci.
- Zasada kontrastu jak zwykle sprawdza się świetnie. Każde z tych słów-kluczy brzmi już wystarczająco dobrze, ale myślę, że Skamander ujął to najbardziej... - musiałem urwać zdanie w połowie, poszukując odpowiedniego słowa - poetycko. - Podsumowałem, nieco rozbawiony swoim stwierdzeniem, po czym wychyliłem się, by wyłowić spojrzenie Samuela. - Motocykl to tylko przykrywka dla twojej wrażliwej duszy.
Moja prywatna misja trwała. Ktoś musiał czuwać nad obniżaniem patetyczności spotkań Zakonu Feniksa.
- Swoją drogą, zastanawia mnie, na jakiej zasadzie będziemy to hasło... przekazywać?
Nie wiem, jak nisko musiałbym upaść, by rzucać w ludzi imperiusami, choć Grindewald i człowiek nie brzmiały jak wyrazy bliskoznaczne.
- Jeśli nam się nie uda, być może moglibyśmy zabezpieczyć ją przed kilkoma osobami, które n a p e w n o nie są po naszej stronie. To już powinno być wykonalne, a zawsze okroimy ilość potencjalnych, niechcianych czytelników. Co o tym myślicie? - Choć omawialiśmy w tej chwili zupełnie inną kwestię, nie mogłem się powstrzymać przed puszczeniem wodzy fantazji, wtrącając swoje trzy knuty. Ale perspektywa pewności, że mój kuzyn (w który p o k ł a d a ł e m nadzieje, że jednak jest bardziej ludzki od pozostałej części rodziny) nie będzie w stanie odczytać choćby pół słowa z naszej gazety, działała na mnie jakoś tak kojąco. - A może to tylko niepotrzebna praca. - Im dłużej nad tym myślałem, tym pojawiało się więcej wątpliwości. Nie ma to jak w jednej chwili wpaść na genialny pomysł, po czym własnoręcznie go pogrzebać.
Burza mózgów powoli zaczynała formować hasła brzmiące coraz bardziej trafnie, a jednocześnie wystarczająco nieskomplikowane, by łatwo zapadały w pamięci.
- Zasada kontrastu jak zwykle sprawdza się świetnie. Każde z tych słów-kluczy brzmi już wystarczająco dobrze, ale myślę, że Skamander ujął to najbardziej... - musiałem urwać zdanie w połowie, poszukując odpowiedniego słowa - poetycko. - Podsumowałem, nieco rozbawiony swoim stwierdzeniem, po czym wychyliłem się, by wyłowić spojrzenie Samuela. - Motocykl to tylko przykrywka dla twojej wrażliwej duszy.
Moja prywatna misja trwała. Ktoś musiał czuwać nad obniżaniem patetyczności spotkań Zakonu Feniksa.
- Swoją drogą, zastanawia mnie, na jakiej zasadzie będziemy to hasło... przekazywać?
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Dalej wsłuchiwał się z pełną uwagą w padające słowa - starał się oddzielać ziarno od plew, segregować kłębiące się w powietrzu informacje, doszukiwać się największych wartości w rozbrzmiewających zgłoskach; symbolika światła, jakkolwiek podniosła i zakrawająca o patetyczną, z każdą chwilą nabierała więcej sensu.
Bo być może właśnie na tym powinni się oprzeć - na mocy skojarzeń.
- Czyli rozświetlam mroki - podsumował, podążając jeszcze spojrzeniem po twarzach zgromadzonych, by doszukać się w ich spojrzeniach oznak buntu i dezaprobaty.
- I znowu muszę zgodzić się ze Skamanderem; skrywam światło brzmi dobrze - dodał po chwili, a niechęć w jego głosie była tylko i wyłącznie parodią, którą zaraz zastąpił przekorny półuśmiech.
Zaskakiwał go fakt, że stosunkowo sprawnie udało im się coś ustalić - doszli przecież do konsensusu bez podnoszenia głosu, bez trzaskających talerzy, bez rzucania krzesłami i bez zaklęć przecinających rozgrzane od obecności tak wielu osób powietrze.
Być może udało im się osiągnąć niemożliwe: zbudować z mozaik charakterów coś trwałego, coś silnego, coś rzeczywiście mogącego zmienić świat.
Słysząc pytanie Freda, bezczelnie uniósł kąciki ust i jeszcze bezczelniej wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia - powiedział, a w jego głosie zadrżała mocna nuta rozbawienia - brak organizacji i działanie po omacku z nieokreślonego, paradoksalnego powodu poprawiało mu humor. Może w wyniku reakcji obronnej. - Podamy hasła zaufanym osobom, które przekażą je swoim przyjaciołom i w ten sposób szybko zyskamy szerokie grono odbiorców. A nawet jeśli Popioły trafią w niepowołane ręce, to nic nie stracimy; jeżeli nie będziemy używać prawdziwych nazwisk, nic nam nie zagrozi. A może akurat dzięki nam ktoś otworzy oczy na rzeczywistość.
Było to altruistyczne, być może wypełnione naiwną nadzieją - ale to właśnie nadzieja dawała im siły do walki, gdyby nie ona, Zakon nigdy nie rozkwitłby na zgliszczach chaosu.
Przesunął kartkę z prowizorycznie rozpisanym planem na środek stołu, by każdy mógł na nią spojrzeć - w paru podpunktach postarał się zawrzeć tam propozycje zadań, które wymagały wypełnienia, aby gazeta mogła w ogóle powstać.
- Spróbujmy ustalić, kto mógłby się zająć określonymi... obowiązkami. Jacyś chętni? - dokończył nieco retorycznie, bo wiedział, że chętni byli wszyscy - w innym wypadku nie gromadziliby się w kwaterze, by działać.
| I znowu - w 48 godzin wybieramy ostatecznie hasło "zamykające" oraz zgłaszamy się do wybranych zadań, biorąc pod uwagę to, co zdążyliśmy pozafabularnie uzgodnić; ale nie przejmujcie się, to zgłaszanie się jest tylko symboliczne i luźne, obowiązują nas wcześniejsze ustalenia!
Bo być może właśnie na tym powinni się oprzeć - na mocy skojarzeń.
- Czyli rozświetlam mroki - podsumował, podążając jeszcze spojrzeniem po twarzach zgromadzonych, by doszukać się w ich spojrzeniach oznak buntu i dezaprobaty.
- I znowu muszę zgodzić się ze Skamanderem; skrywam światło brzmi dobrze - dodał po chwili, a niechęć w jego głosie była tylko i wyłącznie parodią, którą zaraz zastąpił przekorny półuśmiech.
Zaskakiwał go fakt, że stosunkowo sprawnie udało im się coś ustalić - doszli przecież do konsensusu bez podnoszenia głosu, bez trzaskających talerzy, bez rzucania krzesłami i bez zaklęć przecinających rozgrzane od obecności tak wielu osób powietrze.
Być może udało im się osiągnąć niemożliwe: zbudować z mozaik charakterów coś trwałego, coś silnego, coś rzeczywiście mogącego zmienić świat.
Słysząc pytanie Freda, bezczelnie uniósł kąciki ust i jeszcze bezczelniej wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia - powiedział, a w jego głosie zadrżała mocna nuta rozbawienia - brak organizacji i działanie po omacku z nieokreślonego, paradoksalnego powodu poprawiało mu humor. Może w wyniku reakcji obronnej. - Podamy hasła zaufanym osobom, które przekażą je swoim przyjaciołom i w ten sposób szybko zyskamy szerokie grono odbiorców. A nawet jeśli Popioły trafią w niepowołane ręce, to nic nie stracimy; jeżeli nie będziemy używać prawdziwych nazwisk, nic nam nie zagrozi. A może akurat dzięki nam ktoś otworzy oczy na rzeczywistość.
Było to altruistyczne, być może wypełnione naiwną nadzieją - ale to właśnie nadzieja dawała im siły do walki, gdyby nie ona, Zakon nigdy nie rozkwitłby na zgliszczach chaosu.
Przesunął kartkę z prowizorycznie rozpisanym planem na środek stołu, by każdy mógł na nią spojrzeć - w paru podpunktach postarał się zawrzeć tam propozycje zadań, które wymagały wypełnienia, aby gazeta mogła w ogóle powstać.
- Spróbujmy ustalić, kto mógłby się zająć określonymi... obowiązkami. Jacyś chętni? - dokończył nieco retorycznie, bo wiedział, że chętni byli wszyscy - w innym wypadku nie gromadziliby się w kwaterze, by działać.
| I znowu - w 48 godzin wybieramy ostatecznie hasło "zamykające" oraz zgłaszamy się do wybranych zadań, biorąc pod uwagę to, co zdążyliśmy pozafabularnie uzgodnić; ale nie przejmujcie się, to zgłaszanie się jest tylko symboliczne i luźne, obowiązują nas wcześniejsze ustalenia!
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Michael pokiwał z aprobatą głową; wybrane hasła wydawały się sensowne i jednocześnie łatwe do zapamiętania przez potencjalnego czytelnika. Musiał jednak zgodzić się z Frederickiem, że należało dołożyć starań, żeby zabezpieczyć gazetę przed nieodpowiednimi osobami... Także dla bezpieczeństwa jej twórców, oraz przede wszystkim po to, żeby uniemożliwić osobom o złych zamiarach dowiedzenia się czegoś o zakonie i tożsamości jego członków. Już wystarczy im strat, które ponieśli, i chociaż gazeta miała trafiać do osób zaufanych, nie było gwarancji, że może choćby przypadkiem dostać się w ręce kogoś, kto mógł im zaszkodzić. Można było wymyślić dodatkowe zabezpieczenia, co jednak rzeczywiście byłoby bardzo trudne, może nawet niemożliwe dla każdego z tu obecnych... Lub tak, jak mówił Weasley, ukrywać się pod zmienionymi nazwiskami, które może nie ukryją wszystkiego, ale zamaskują przynajmniej tożsamość uczestników tej inicjatywy.
- Propozycje Fredericka i Garretta brzmią dobrze, chociaż muszę przyznać, że wymyślanie tak zawiłych zabezpieczeń może być trudne. Zresztą, więcej kolidujących ze sobą zaklęć może wypaczyć działanie niektórych z nich, tym bardziej, że mogą to być czary dość skomplikowane – powiedział po chwili. – Może rzeczywiście najlepiej byłoby zacząć od najprostszego zabezpieczenia, czyli... wymyślenia pseudonimów, pod którymi ukryją się twórcy artykułów głoszący prawdziwe wersje wydarzeń? To sposób dość powszechny wśród mugoli. – Michael zapewne słyszał i czytał o mugolach, którzy działali pod przybranymi nazwiskami, ukrywając prawdziwą działalność.
Zamyślił się na moment, po czym nachylił się, żeby zerknąć na plan zadań i zastanowić się, w którym aspekcie mógłby okazać się najbardziej pomocny. Na ten moment nie wiadomo było jeszcze, jak będzie wyglądał ostateczny podział i kto przyjmie jakie zadanie. Do inicjatywy zgłosiło się całkiem sporo chętnych, i choć Tonks nie znał talentów wielu z ich, liczył na pomyślną współpracę, dzięki której ostatecznie odniosą sukces i stworzą odpowiednie zaklęcia.
- Mogę spróbować popracować nad zaklęciem, które ujawni prawdziwą treść gazety – zaproponował po chwili. – Zasięgnę informacji w literaturze.
Zerknął na pozostałych, ciekaw, do jakich dojdą ustaleń.
- Propozycje Fredericka i Garretta brzmią dobrze, chociaż muszę przyznać, że wymyślanie tak zawiłych zabezpieczeń może być trudne. Zresztą, więcej kolidujących ze sobą zaklęć może wypaczyć działanie niektórych z nich, tym bardziej, że mogą to być czary dość skomplikowane – powiedział po chwili. – Może rzeczywiście najlepiej byłoby zacząć od najprostszego zabezpieczenia, czyli... wymyślenia pseudonimów, pod którymi ukryją się twórcy artykułów głoszący prawdziwe wersje wydarzeń? To sposób dość powszechny wśród mugoli. – Michael zapewne słyszał i czytał o mugolach, którzy działali pod przybranymi nazwiskami, ukrywając prawdziwą działalność.
Zamyślił się na moment, po czym nachylił się, żeby zerknąć na plan zadań i zastanowić się, w którym aspekcie mógłby okazać się najbardziej pomocny. Na ten moment nie wiadomo było jeszcze, jak będzie wyglądał ostateczny podział i kto przyjmie jakie zadanie. Do inicjatywy zgłosiło się całkiem sporo chętnych, i choć Tonks nie znał talentów wielu z ich, liczył na pomyślną współpracę, dzięki której ostatecznie odniosą sukces i stworzą odpowiednie zaklęcia.
- Mogę spróbować popracować nad zaklęciem, które ujawni prawdziwą treść gazety – zaproponował po chwili. – Zasięgnę informacji w literaturze.
Zerknął na pozostałych, ciekaw, do jakich dojdą ustaleń.
Coraz bardziej wytężała słuch, a jej wzrok coraz szybciej przeskakiwał z twarzy na twarz, ilekroć powietrze przecinał czyjś głos. Propozycja poganiała każdą następną, dowodząc tylko, że naprawdę sprawnie sobie im to szło.
- Podoba mi się propozycja Bertiego - odparła, kontynuując tę szaloną sztafetę półuśmiechów przeplatanych ze skupieniem malującym się na każdym milimetrze jej jasnej cery. - Zapada mrok. Albo zapada zmrok? - dodała akcent na tę jedną literkę, która wcale nie zmieniała sensu wypowiedzianych słów, a tylko, oczywiście według Eileen, dodawało pewnego charakteru temu wyrażeniu.
Na dłuższą chwilę zawiesiła oko na Fredericku, łącząc jego obraz z głosem, analizując wysuniętą przez niego propozycję i próbując znaleźć dla niej odpowiednie rozwiązanie w odmętach swojej wyobraźni. To nie brzmiało głupio, wręcz przeciwnie, miało wiele sensu!
- Fred ma rację - pokiwała lekko głową. - Zawsze Popioły mogą zaczynać się od konkretnej strony, na przykład... - przymrużyła powieki. - Na przykład od strony piątej. To ma numerologiczny sens. Dodatkowo można by pomyśleć faktycznie nad odpowiednim gestem różdżki. Dotknięcie nią górnej krawędzi strony? Rzucam tylko swobodne pomysły. Oczywiście to drobnostki, ale wydaje mi się, że nawet tak drobne zabezpieczenia mogą zniweczyć czyjeś plany złamania zaklęć naszej gazety.
Miała jednak nadzieje, że nikt nie poczuje takiej pokusy. Treść ich przedsięwzięcia miała być nakierowywana na chętnych, na tych, którzy naprawdę chcą poznać prawdę i otworzyć swoje oczy na to, co się dzieje w czarodziejskim świecie. A potem... potem mogliby liczyć na efekt śniegowej kuli.
- Z chęcią pomogę Michaelowi z zaklęciem - odparła, śląc kuzynowi kolejny uśmiech, by potem sprezentować go również Garry'emu. No dalej, Garry, to przecież się uda! - I... dodam swoje trzy knuty do zabezpieczeń.
- Podoba mi się propozycja Bertiego - odparła, kontynuując tę szaloną sztafetę półuśmiechów przeplatanych ze skupieniem malującym się na każdym milimetrze jej jasnej cery. - Zapada mrok. Albo zapada zmrok? - dodała akcent na tę jedną literkę, która wcale nie zmieniała sensu wypowiedzianych słów, a tylko, oczywiście według Eileen, dodawało pewnego charakteru temu wyrażeniu.
Na dłuższą chwilę zawiesiła oko na Fredericku, łącząc jego obraz z głosem, analizując wysuniętą przez niego propozycję i próbując znaleźć dla niej odpowiednie rozwiązanie w odmętach swojej wyobraźni. To nie brzmiało głupio, wręcz przeciwnie, miało wiele sensu!
- Fred ma rację - pokiwała lekko głową. - Zawsze Popioły mogą zaczynać się od konkretnej strony, na przykład... - przymrużyła powieki. - Na przykład od strony piątej. To ma numerologiczny sens. Dodatkowo można by pomyśleć faktycznie nad odpowiednim gestem różdżki. Dotknięcie nią górnej krawędzi strony? Rzucam tylko swobodne pomysły. Oczywiście to drobnostki, ale wydaje mi się, że nawet tak drobne zabezpieczenia mogą zniweczyć czyjeś plany złamania zaklęć naszej gazety.
Miała jednak nadzieje, że nikt nie poczuje takiej pokusy. Treść ich przedsięwzięcia miała być nakierowywana na chętnych, na tych, którzy naprawdę chcą poznać prawdę i otworzyć swoje oczy na to, co się dzieje w czarodziejskim świecie. A potem... potem mogliby liczyć na efekt śniegowej kuli.
- Z chęcią pomogę Michaelowi z zaklęciem - odparła, śląc kuzynowi kolejny uśmiech, by potem sprezentować go również Garry'emu. No dalej, Garry, to przecież się uda! - I... dodam swoje trzy knuty do zabezpieczeń.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Ta chwilowa beztroska i rozbawienie Garretta były do niego tak bardzo niepodobne, że przez chwilę zastanawiałem się, czy w kuchni siedzi prawdziwy Weasley. Niemniej, taki układ piegów był trudny do powtórzenia.
Dla równowagi, tym razem to ja postanowiłem być poważny. A może po prostu wymieniliśmy się ciałami?
- Moc poczty pantoflowej jest niezastąpiona, ale to mnie właśnie martwi. Nie będziemy w stanie kontrolować, jak daleko rozprzestrzeni się klucz. Na co zdają się wszystkie zabezpieczenia, jeśli rozszyfrowanie treści będzie tak proste? Równie dobrze moglibyśmy wydawać naszą gazetę bez tego. Chyba, że właśnie ta konspiracja i ukryta treść ma nam przynieść więcej czytelników. W zasadzie to może być całkiem sprawny chwyt reklamowy. Zakazany towar dla wybranych. - Brzmiąc niczym substytut arystokraty, przynosiło mi to wyłącznie pejoratywne skojarzenia. - Nie boję się o swój ogon. - Dodałem dla jasności. - Ale, paradoksalnie, im mniej osób będzie wiedzieć, tym mniej zechce zacząć węszyć wokół nas. Po prostu musimy liczyć się z tym, że to będzie dość... ryzykowne. Dla całego Zakonu. Nie widzę jednak innego wyjścia. Gazeta powinna powstać.
Powinienem nadać sobie Ostrożność na drugie imię.
Spojrzałem na rozpiskę podsuniętą przez Weasleya, w głowie szybko analizując swoje najmocniejsze, jak i te słabe strony – zdecydowanie nie nadawałem się do pracy nad nagłówkiem.
- Wygląda to profesjonalnie. - Przyznałem, patrząc na plan badań. Takie rzeczy zawsze wzbudzały we mnie ekscytację i pobudzały do działania. Może więc będę się dobrze bawić nie tylko podczas tworzenia wysmakowanych artykułów? - Poszukam przydatnych informacji, to może przy okazji wpadnę na to, jak zabezpieczyć nasze Popioły. - Jak widać, nazwa zdążyła już przypaść mi do gustu. - Zajmę się też zaklęciem, które ukryje tekst po przeczytaniu. Może nawet gazeta mogłaby zamieniać się w popiół sama po jakimś czasie? - Idealna wersja dla zapominalskich. - A na koniec sprawdzę, czy daliśmy z siebie wszystko, by dobrze zabezpieczyć treść. - Sięgnąłem po pióro, zapisując swoje nazwisko w odpowiednich rubrykach.
Dla równowagi, tym razem to ja postanowiłem być poważny. A może po prostu wymieniliśmy się ciałami?
- Moc poczty pantoflowej jest niezastąpiona, ale to mnie właśnie martwi. Nie będziemy w stanie kontrolować, jak daleko rozprzestrzeni się klucz. Na co zdają się wszystkie zabezpieczenia, jeśli rozszyfrowanie treści będzie tak proste? Równie dobrze moglibyśmy wydawać naszą gazetę bez tego. Chyba, że właśnie ta konspiracja i ukryta treść ma nam przynieść więcej czytelników. W zasadzie to może być całkiem sprawny chwyt reklamowy. Zakazany towar dla wybranych. - Brzmiąc niczym substytut arystokraty, przynosiło mi to wyłącznie pejoratywne skojarzenia. - Nie boję się o swój ogon. - Dodałem dla jasności. - Ale, paradoksalnie, im mniej osób będzie wiedzieć, tym mniej zechce zacząć węszyć wokół nas. Po prostu musimy liczyć się z tym, że to będzie dość... ryzykowne. Dla całego Zakonu. Nie widzę jednak innego wyjścia. Gazeta powinna powstać.
Powinienem nadać sobie Ostrożność na drugie imię.
Spojrzałem na rozpiskę podsuniętą przez Weasleya, w głowie szybko analizując swoje najmocniejsze, jak i te słabe strony – zdecydowanie nie nadawałem się do pracy nad nagłówkiem.
- Wygląda to profesjonalnie. - Przyznałem, patrząc na plan badań. Takie rzeczy zawsze wzbudzały we mnie ekscytację i pobudzały do działania. Może więc będę się dobrze bawić nie tylko podczas tworzenia wysmakowanych artykułów? - Poszukam przydatnych informacji, to może przy okazji wpadnę na to, jak zabezpieczyć nasze Popioły. - Jak widać, nazwa zdążyła już przypaść mi do gustu. - Zajmę się też zaklęciem, które ukryje tekst po przeczytaniu. Może nawet gazeta mogłaby zamieniać się w popiół sama po jakimś czasie? - Idealna wersja dla zapominalskich. - A na koniec sprawdzę, czy daliśmy z siebie wszystko, by dobrze zabezpieczyć treść. - Sięgnąłem po pióro, zapisując swoje nazwisko w odpowiednich rubrykach.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Kuchnia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata