Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]18.01.16 2:21
First topic message reminder :




Jadalnia
Sporych rozmiarów jadalnia z krzesłami przygotowanymi na przyjmowanie większej ilości gości. W zależności od tego, kogo się tu przyjmuje, przygotowuje się specjalne komplety zastaw. Podczas spożywania posiłku można podziwiać widok różanego ogrodu, jaki prezentuje się zaraz za oknami w jadalni. Idealnym wyborem, po uraczeniu się wytrawną kolacją, wydaje się skorzystać z możliwości wyjścia przez drzwi tarasowe przed dom i rozejść bogactwo spożytych potraw podczas spaceru po ogrodzie.
Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823

Re: Jadalnia [odnośnik]18.08.16 1:33
Choć nie była zastraszonym podlotkiem, to zamierzała, na ile to możliwe, trzymać się towarzystwa Tristana; wszak głupotą byłoby szukanie kontaktu z tymi członkami rodziny Rosierów, z którymi od dawien dawna nie potrafiła się porozumieć czy, mówiąc oględnie, prowadziła cichą wojnę.
Bliska obecność Druelli stawiała ją w stan ciągłej ostrożności i powściągliwości - nie mogła jej przecież zaufać, zaś wspomnienia sierpniowej utarczki były wciąż nieznośnie świeże. Jednakże ciekawym doświadczeniem była możliwość oglądania narzeczonego w otoczeniu jemu najbliższych. Był wyraźnie szczęśliwszy, szczerze rozbawiony... Kojąca odmiana po tej niekończącej się, jakże frustrującej walce z wiatrakami, która odbierała mu wszelki spokój, spędzała sen z powiek.
Evandra wygięła usta w mimowolnym, subtelnym i nieco zamyślonym uśmiechu, gdy pochwyciła uspokajające spojrzenie narzeczonego; nie wiedziała jak długo to potrwa, ich sojusz, lecz póki trwał, chciała z niego korzystać, delektować się każdą kolejną chwilą. Mieli przecież tyle do nadrobienia, do przedyskutowania...
Spojrzała to na wyraźnie droczącą się Druellę, to na przedstawioną oględnie Evelyn, śledząc sytuację, w którą uwikłany został Tristan. Gdy wspomniał o ich wspólnych zainteresowaniach, skinęła jej krótko głową, nie wtrącając się jednak w ich wymianę zdań.
Musiała się z nią zgodzić, rezerwat był zaskakująco wyjątkowy, zaś bijąca od smoków pradawna magia potrafiła zniewolić i odurzyć. Słysząc o tym, że panna Slughorn pracuje właśnie na jego terenie, przez krótką chwilę zamyśliła się głębiej; szybko zdusiła budzącą się zazdrość. Mimo wszystko, to ona miała szansę uleczyć Devaughna, to ona go uleczy i nierozerwalnie powiąże swój los z przedwiecznym stworzeniem.
Czy na wyspie zdążyli już zasiąść do stołu? Jak czuła się Constance? I co z chłopcami, czy dobrali się już do starannie zapakowanych przez nią prezentów? Chciałaby to zobaczyć, chciałaby być tego świadkiem. Kiedyś.
Powiodła wzrokiem po całej jadalni, znów spoglądając to na gospodarzy, to na Blacków czy na konkurujące z nią urodą Yaxleyówny; czy podoła? Czy presja nie okaże się zbyt dotkliwa? Nie mogła przecież pozwolić sobie na kolejny atak słabości, nie przy takiej ilości ludzi. Na dodatek odległych ludzi, którzy nie powinni wiedzieć o jej chorobie. Wystarczy, że w umowie zawarte zostały tak upokarzające szczegóły, że część jego najbliższych już mogła patrzeć na nią jak na trędowatą...
Założyła za ucho wymykający się z upięcia kosmyk włosów, powracając spojrzeniem ku stojącym najbliżej.
- Laboratorium znajduje się pod samym dachem? Widok przelatujących nad nim smoków musi być naprawdę czarujący, lecz i spędzanie tam nocy jawi mi się jako niebywała przyjemność. - Wygięła usta w kolejnym uprzejmym uśmiechu, próbując wtrącić się chociaż w ten sposób.
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jadalnia - Page 3 E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Jadalnia [odnośnik]18.08.16 22:31
Evandra wyprowadzała ją z równowagi, choć z całej siły starała się ukryć, jak bardzo nie na rękę jest jej obecność narzeczonej Tristana. Zagryzała zęby doskonale zdając sobie sprawę, że niebawem będzie musiała robić to przy każdych odwiedzinach brata. Nie robiła tego jednak dla ciągle panny Lestrange. Tristan zdawał się nie narzekać specjalnie na swoje narzeczeństwo, nie wydawał się z jego powodu nieszczęśliwy. A Druella doskonale wiedziała, że nie zaakceptowałaby żadnej kobiety u jego boku. Lepiej więc, żeby chociaż on był zadowolony ze swojej żony, skoro przynajmniej jednej z sióstr to nie grozi. Ukrywanie swojej niechęci przychodziło jednak o tyle łatwo, że o Evandrze łatwo było zapomnieć, gdy obok była rodzina. Tutaj Dru była u siebie. Jeżeli istnieje jakieś miejsce, w którym czuła się pewnie i bezpiecznie, był to dom rodzinny. Ze znajomymi zapachami i ciemnymi kątami, które nie przerażały, a raczej zapewniały bezpieczne schronienie przed wzrokiem niepożądanych. I nawet, jeśli Druella była dorosłą kobietą i nie musiała chować się po kątach, sama ich obecność dodawała otuchy. Zapach choinki i atmosfera świąt zaś wprawiały ją w wyjątkowo dobry nastrój. Magia, która zawsze pojawiała się w domu na Wigilię była zupełnie inna od tej, której używa się w zwykłe, szare dni.
- Oj tak - zapewniła Tristana, gdy Evelyn nie podjęła gry. - Już była gotowa wysyłać skrzaty na poszukiwania zaginionego kuzyna - kontynuowała usiłując zmusić Evelyn do jakiejś reakcji. Drażniła się z nią tylko dlatego że były wśród rodziny. Nigdy nie pozwoliłaby sobie na podobne wprawianie kuzynki w zakłopotanie gdyby były w innym towarzystwie. Nawet znany obecnym brak taktu Druelli nie pozwoliłby jej na podobne zachowanie wobec kogoś bliskiego. Evelyn jednak uparcie nie podejmowała rękawicy. Dru czuła się jak małe dziecko drażniąc się z kuzynką, nie mogła jednak przestać. To wszystko wokół za bardzo przypominało czasy, gdy były nieco młodsze i podobne złośliwości zdarzały się częściej niż teraz, gdy ich drogi nieco się rozeszły.
W temacie rezerwaty Druella mogła powiedzieć naprawdę niewiele i irytujące było, że Evandrze łatwiej wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy niż jej. Popatrzyła na wilę z góry korzystając z tego, że w przeciwieństwie do niej jeszcze nie usiadła.
- To prawda, Rezerwat jest niezwykły - przyznała nie mogąc znieść, że nie jest tak obeznana w temacie alchemii i opieki nad magicznymi stworzeniami jak by sobie życzyła. - A smoki robią niezwykłe wrażenie. Pamiętasz, jak bawiliśmy się, że na nich latamy, Tris?
Męczące były te salonowe grzeczności przy rodzinnym stole. Na gacie Merlina, nikt przecież nie musi udawać uśmiechów i wymieniać komplementów na podobnych przyjęciach. To kolacja wśród przyjaciół, a wszyscy jakby o tym zapomnieli. Druella spiorunowała Evandrę spojrzeniem niechybnie uznając, że to ona jest winna podobnemu stanowi rzeczy.
- W co wy się bawiliście? - Zwróciła się pozornie niewinnie do siedzącej wili. - Może byś nam pokazała? - Wyciągnęła rękę w jej kierunku, by wciągnąć ją do zabawy w smoki i inne magiczne stworzenia. Poszukała wzrokiem Belli i Meddy, które z pewnością z entuzjazmem dołączą do podobnej atrakcji dając dorosłym wymówkę do bawienia się jak małe dzieci. - Evelyn? - Oczy Druelli błyszczały z rozbawieniem, gdy próbowała w swój wspaniały pomysł wciągnąć jak najwięcej ludzi. Tristana nawet nie pytała o zdanie, popatrzyła tylko na niego pytająco uśmiechając się niewinnie ciekawa, czy zaryzykuje i zostawi swoją narzeczoną w rękach swojej młodszej siostrzyczki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jadalnia [odnośnik]20.08.16 1:34
Wigilia, och co to za pięknie było święto. Zwłaszcza jeszcze za czasów dzieciństwa, gdy prezenty przynosił magiczny jegomość. Już od początku grudnia wyczekiwało się wtedy tego dnia, skreślając sumiennie czerwonym iksem mijające dni. I wysyłało listy. Listy w których wpisywało się swoje życzenia, a zawsze dostawało się więcej. Niezależnie od tego, czy w czarodziejskim świecie tradycja św. Mikołaja była kultywowana, to wigilia, zarówno mugoli jak i czarodziejów wspólne miała dwa fakty, po pierwsze, spotykała się rodzina, a po drugie były prezenty. Może niekoniecznie w tej kolejności.
Nic więc dziwnego, że mała Bellatrix już od samego rana nie mogła usiedzieć w miejscu. Nosiło ją jak nigdy. A właściwie, to można nawet powiedzieć, że była wszędzie W końcu doczekała się tego momentu, w którym na jej ramionach narzucono kurtkę. Złapała ojca za dłoń i chociaż mocno starała się powstrzymać to i tak dreptała w miejscu z nogi na nogę. W końcu dotarli na miejsce i gdy tylko została oswobodzona z kurtki pobiegła do obecnych już ludzi.
-To ja. – zakrzyknęła, chcąc wszystkim obwieścić swoją obecność, w końcu każdy musiał wiedzieć, że już jest, przecież na pewno za nią tęsknili. Prawie od razu wpadła w ramiona dziadka, gdyż poleciała prosto pod niego. Znaczy, leciała przed siebie, ale w ostatnim momencie wyhamowała przed nim, zadzierając głowę, by spojrzeć w górę na niego. Ten zaś, jakby chcąc odciążyć jej szyję, kucnął i złapał ją w ramiona. Objęła jego szyję swoimi małymi rączkami i poczuła jego dziadkowy zapach a gdy go tak wdychała kogoś dłoń spoczęła na jej głowie, by poczochrać jej fryzurę. Przekręciła głowę nadal w ramionach dziadka i zerknęła na właściciela, którym okazała się ciocia Darcy. Podarowała jej w podzięce uśmiech składający się z rządu białych zębów, wyszczerzonych w dziecięcym rozbrajającym uśmiechu.
W końcu dziadek wypuścił ją z uścisku, tęskniła za nim i lubiła się do niego przytulać, bo był tak duży jak tata i wiedziała, że nie pozwoliłby, by stała jej się krzywda, jednak jeszcze tyle osób zostało do przywitania. A czasu niewiele było, bo dziadek Corentin obiecał, że za niedługo na stole pojawi się deser. A jej nie kłamał. Nigdy.
Więc już się miała zbierać dalej w swoją podróż, kiedy coś porwało ją w górę. Szybko jednak odkryła, że to wujek Tristan. Zaśmiała się głośno, gdy wujek podrzucił ją do góry. Lubiła jak to robił. Czuła się, jakby latała. Nie trwało to jednak długo, chętnie by jeszcze trochę polatała, ale jej nogi znów dotknęły podłogi. Pobiegła zaraz dalej, nie chcąc przeszkadzać cioci i wujkowi, chociaż tak naprawdę chciała sprawdzić, czy na stole jest już obiecany deser. Zaraz jednak usłyszała głos cioci Rosalki, odwróciła się w jej stronę i podniosła rękę, by być bardziej widoczną. Chyba zadziałało, bo ciocia podeszła i wzięła ją na ramiona. Lubiła być tak wysoko, w końcu nie musiała patrzeć na nogi innych ludzi. Usiadły przy stole i Bella pomyślała, że chyba i ciocia wiedziała, że zaraz będzie deser. Na razie rozmawiały, a Bellatrix opowiadała jej o jakiejś nader niesłychanej przygodzie, która jej się ostatnio przytrafiła. Zaraz jednak zamyśliła się.
-Cioooociu – zaczęła i wiadomym było, że zaczyna wystosowanie jakiejś prośby. – A zabierzesz mnie kiedyś do jednorożca? – zapytała siedząc na jej kolanach i lekko się na nich kołysząc.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Jadalnia - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]21.08.16 18:38
Skinął głową Evelyn na te kurtuazyjne słowa, niejako dumny z potoku komplementów - zasłużonych z pewnością, Tristan nigdy nie miał zwyczaju uprawiać sztucznej skromności. Coś, co trwało setkami lat jako spuścizna ich krwi, musiało być doskonałe w każdym celu, wiedział to nawet nie będąc alchemikiem. A Evelyn zachowywała się uprzejmie i mądrze doceniając tę wielowiekową perfekcję.
- Warto było wyjść z piwnicy, Evelyn - rzucił tylko, unosząc lekko kącik ust, bo też radośc z ważenia eliksirów w wilgotnych i ciemnych piwnicach była mu całkowicie obca. Na jej miejscu zapewne czułby się jakby ugrzęznął w bagnie, zaś widok smoków latających po błękitnym niebie, towarzyszący mu właściwie od zawsze, wzbudzał jego zachwyt nieustannie. - Będziesz musiała je wreszcie zobaczyć - zwrócił się do Evandry, nie odejmując dłoni od oparcia jej siedziska. - Znajduje się właściwie na strychu, jedna ze stron dachu została przeszklona - dookreślił, pragnąc jak najdokładniej odmalować obraz przed oczyma narzeczonej. - Smocze ciepło roztapia śnieg, nawet mroźną zimą roztacza się stamtąd niepowtarzalny widok. - Kiedyś ci go pokażę. Smoki wirujące na tle skrzących srebrem gwiazd, smoczy taniec, smocze gody. Pokażę ci wszystkie skarby Dover, Evandro, skarby, których wkrótce zostaniesz panią, które wkrótce będą leżeć u twych stóp. Jego uwagę od pięknej półwili odciągnęła dopiero zgryźliwa uwaga Druelli, Tristan podłapał jej grę i spojrzał wprost w oczy kuzynki, darował jej jednak dalszy komentarz.
- Ty latałaś - sprecyzował słowa siostry. - Ja byłem tym smokiem. - I biegałem z tobą na barana po ogrodach upstrzonych różami o kolcach ostrych jak brzytwa noża. Dobrze nie pamiętał, ale wydawało mu się, że do dzisiaj miał po tym niewielką bliznę na nodze. Na jego twarzy malował się jedynie sentyment, sentyment oraz mdły cień nostalgii na wspomnienie Marie patrzącej na nich wtedy ze sprzeczną mieszaniną zdegustowania i rozbawienia. Spojrzał na Evandrę, z lekko uniesioną brwią, niepewny, co knuje Druella, lecz zaraz odnalazł wzrokiem Bellatriks.
- Bella, widziałaś kiedyś syrenę?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Jadalnia [odnośnik]21.08.16 19:05
Strasznie podobała mi się mała Bella i uwielbiałam jej słuchać, gdy opowiadała mi różne historie. Tak było i tym razem. Mała starała się opowiedzieć mi ciekawą rzecz, a ja z zapartym tchem jej słuchałam, aby zachęcić ją do dalszego mówienia. Bo nic tak nie motywuje dziecka do działania, jak właśnie poświęcona jej uwaga. W między czasie do salonu wpadła sowa, która wypuściła list prosto przed nogami Corvusa. Został pilnie wzywany do Świetego Munga, więc wkrótce po tym, opuścił dwór Rosierów, co za pewne wielu przyjęło z ulgą.
Znów skupiłam się na małej pannie Black, gładząc ją po ciemnych włoskach. Była taka urocza.
- Jednorożce? - zapytałam. - Oczywiście, że cię zabiorę. Jednorożce, to piękne stworzenia i każda, już duża, panna, taka jak ty, powinna mieć okazję chwilę z nimi po obcować. Musisz tylko poprosić mamę o zgodę, ale myślę, że nic nie będzie stało na przeszkodzie - dodałam jeszcze konspiracyjnym szeptem.
Zaraz jednak do naszej rozmowy wtrącił się Tristian, pytając małą, czy widziała kiedyś syrenę. Zaśmiałam się lekko, czemu mnie nikt o to nigdy nie zapytał? Uniosłam Bellatrix, sadzając ją twarzą w stronę jej wuja i obejmując ją lekko w pasie, aby mi przypadkiem nie spadła.
- Nawet ja nigdy nie widziałam syreny, Tristianie - zwróciłam się do niego. - A szykujesz dla nas jakąś niespodziankę?
Nie tylko Bellatrix podekscytowała się na temat syren, ja również aż cała ożyłam. W końcu magiczne zwierzęta, to mój konik, a każda możliwość obcowania z tymi pięknymi stworzeniami, czy to były jednorożce, czy to były hipogryfy, które ostatnio zaczęły mnie interesować, czy znowu syreny, było dla mnie niesamowitą przygodą.
Nie mogłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek bawiłam się wraz z kuzynostwem w te smoki, czy nie byłam wtedy za mała. A może siedziałam gdzieś z Darcy w ogrodzie, pomiędzy różami, kiedy oni organizowali sobie tak niebezpieczne zabawy? Zerknęłam w stronę przyjaciółki, była tak bardzo milcząca tego wieczoru.
- Czy dobrze słyszałam, że chcecie bawić się w jakieś smoki? Też bym chciała - zadeklarowałam swoją chęć wzięcia udziału, jeśli tylko mnie do siebie dopuszczą.
Czułam się w tym miejscu niezwykle swobodnie. Był to mój drugi dom, spędziłam tu bardzo dużo czasu, a posiadłość w Dover znam niemal równie dobrze, co swoja własną w Fenland. Nie miałam więc oporów, aby robić, to co reszta. W końcu byliśmy rodziną. Skrywałam ich sekrety, Tristiana czy Darcy, a z Evandrą miałam więcej wspólnego niż jeszcze pół roku temu mogłam przypuszczać.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jadalnia - Page 3 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Jadalnia [odnośnik]23.08.16 10:34
Darcy zatrzymała się przy Druelli, informując ją, że pójdzie sprawdzić co z Cyzią. W rzeczywistości to była jej ucieczka od ludzi. Corentin szybciej znalazł się w towarzystwie. Na jego twarzy widocznie rysowało się zmęczenie, ale przynajmniej psychicznie zdawał się mieć więcej siły niż Darcy, która musiała na chwilę uwolnić się od tego tłumu. Nie mogła, przechodząc obok Blacków (tych męskich osobników, Druelkę cały czas traktowała, jako Rosier, tak samo jak jej dzieci) nie zauważyć, że ich rozmowa skupia się najpewniej na obgadywaniu wszystkich tu obecnych. Dlatego spuściła z nich wzrok i na trochę zniknęła w pokoju Narcyzy. Mała smacznie spała. Darcy opierała się o łóżeczko, specjalnie przyniesione tu przez Adama, wiedząc, że będą gościć tu dzieci Druelki. Dłoń miała przewieszoną przez zdobną ramę, dotykając miękkiej, małej rączki dziecka. Widok jej spokojnej, śpiącej twarzyczki, uspokajał zszargane nerwy Rosierówny. Jej myśli chociaż przez chwilę przestały krążyć wśród ciemnych zakamarków jej umysłu.
Do salonu wróciła z nagromadzonymi większymi siłami. Wszystko za sprawą Druelli i jej słodkich dzieci. Przystanęła w progu, uśmiechając się blado, pod nosem, wpatrując się w małą Bell, która zdążyła już ożywić wszystkich przy stole. Z zadowoleniem stwierdziła również, że podczas jej nieobecności, zdążył ich opuścić lord Corvus. Tym samym, obecność Cygnusa wydawała się bardziej znośna. Bez kolejnego Blacka, był po prostu mężem Dru, a jako jej mąż był bardziej mile widziany, niż jako kolega Corvusa.
W milczeniu, nie chcąc rozpraszać panujących przy stole rozmów, przysiadła na swoim miejscu. Wokół niej zdawało się być dość pusto. Pusta przestrzeń w miejscu, które powinien zajmować Thibaud drażniła ją trochę bardziej niż miejsce niezajęte przez Corvusa. Po jej prawej stronie również było pusto. Tylko Rosalie siedziała naprzeciwko, zajęta rozmową. Wzrok Darcy zawisł dlatego na bogato zdobionej choince, chociaż Adam Eagle mógł to mylnie zrozumieć jakoby patrzyła na niego.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Jadalnia [odnośnik]26.08.16 15:07
Bellatrix lubiła święta, głównie dlatego, że było wielu ludzi. Mogła więc biegać między nimi, chociaż nie raz słyszała, że powinna zwolnić, bo jej się coś stanie. Nie stawało się. Poza tym, mama albo tata na pewno na to coś by poradzili – oni wiedzieli dosłownie wszystko.
Ciocie Rosalkę też lubiła. Lubiła z nią rozmawiać i opowiadać o różnych rzeczach. Wcześniej jej opowiadała o tym, jak ostatnio zbudowała taaaaaaaaaaaakiego dużego bałwana. I że zrobiła mu nos z marchewki a oczy i guziki z węgielków, a w dłoń wepchnęła kijek, który był różdżką – bo to był nie byle jaki bałwan. To był magiczny bałwan. A potem przypomniała sobie, że przecież ciocia pracuje z jednorożcami, a ona zawsze chciałam jednego zobaczyć. Bo na razie to widziała je tylko w książkach. Może udałoby jej się jedno pogłaskać! O to by było super. Więc gdy ciocia powiedziała, że ją zabierze – mama nie powinna być problemem – to podskoczyła normalnie aż na jej kolanach i zaklaskała w dłonie, a jej twarz rozświetlił uśmiech z brakującą dwójką, która wypadła jej kilka dni temu. I już miała w podziękowaniu opowiedzieć jej kolejną historię, kiedy to wujek Tristan zwrócił się do niej. Wykręciła wiec głowę i ciało, tak, że pewnie gdyby ciocia jej nie trzymała to spadłaby z jej kolan. Oczy zaświeciły jej się jak dwa galeony na wzmiankę o syrenach. Ten dzień chyba nie mógł być fajniejszy! Prezenty, obiecana wycieczka na jednorożce a teraz syrenki! Ciocia odwróciła ją w stronę wujka, a wielki, lekko szczerbaty uśmiech nie schodził z jej twarzy. Na pytanie wujka pokręciła przecząco głową tak mocno, że włosy wykonywały lot nie nadążając za zmianą kierunków. W końcu przestała a dłonią odgarnęła włosy z twarzy.
-Pokażesz nam syrenkę?! – zapytała głosem tak podekscytowanym, że aż podniesionym o oktawę wyżej. Ciocia chyba już nie byłą w stanie utrzymać Bell, bo postawiła ją na ziemi, a może chciała dać jej większą swobodę ruchu, bo widać było mocno, że ją nosi. Bell podskoczyła kilka razy, gdy usłyszała o smokach. O jeju, no przecież racja, wujek pracował ze smokami! To na pewno wie, jak się z nimi bawić. Na razie zaś przestępując z nogi na nogę czekała na to, by wujek pokazał jej syrenkę! Ale by ją chciała dzisiaj zobaczyć. Już nawet zapomniała o tym, że niedługo ma być deser.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Jadalnia - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]26.08.16 15:58
- Na szczęście już nie trzeba było ich fatygować, bo Tristan sam pojawił się tutaj, pokazując nam wszystkim, że nie wciągnęły go dziś żadne pilne obowiązki i może spędzić z nami ten wieczór – uśmiechnęła się do Druelli. Gdy były młodsze, była już Rosierówna lubiła się z nią drażnić, ale Evelyn nie żywiła do niej urazy, wiedziała zresztą, że jej kuzynka miała specyficzny charakter i była osobą dosyć bezpośrednią.
- Zdecydowanie było warto – odniosła się do słów Tristana. Kto nie chciałby zobaczyć z bliska tak wspaniałych stworzeń, nie poczuć dreszczu emocji, kiedy ogromny smok przelatywał kilka metrów nad nią, i osłaniał ją przed nim tylko szklany dach. – Bo to jest przyjemność. Ta praca zapewnia doznania, których próżno szukać gdzieś indziej. W jakiej innej pracowni alchemicznej mogłabym oglądać smoki?
Evelyn przez dłuższą chwilę wpatrywała się w piękną twarz narzeczonej Tristana. Czy była zazdrosna, że to ona, mimo tego, że nie pracowała w rezerwacie, pomagała Rosierowi uratować umierającego smoka? Może tylko trochę. Jakby nie patrzeć, rezerwat miał własnych alchemików, którzy mogliby podjąć się tego zadania, ale jeśli jej kuzyn chciał zaangażować również swoją narzeczoną (może chciał ją sprawdzić, lub po prostu pokazać, że zauważa jej umiejętności?), nie miała nic do tego, na pewno wiedział, co robi. Inaczej wyglądałaby sprawa, gdyby Evandra została na stałe zatrudniona w rezerwacie, wtedy Evelyn faktycznie mogła zacząć uważać ją za konkurencję i poczuć w sobie iskrę rywalizacji, by udowodnić, że to ona szybciej zostanie dopuszczona do poważniejszych zadań. Była przecież Slughornem, posiadała wszelkie predyspozycje, by zostać znakomitym alchemikiem.
Na wspomnienie dziecięcych zabaw na jej twarzy pojawił się uśmiech. Co z tego, że wiele z tych zabaw nie było odpowiednich dla młodej panienki? Evelyn przez długi czas chciała być jak jej bracia i kuzynowie, chłopcy potrafili się bawić ciekawiej niż dziewczynki. Grzeczne zabawy pokroju tych z lalkami były straszliwie nudne, podczas zwiedzania zakamarków posiadłości znajdowała dużo więcej o wiele bardziej interesujących przedmiotów. A zwiedzanie tych miejsc z kimś, na przykład z bratem, już w ogóle było wspaniałe, bo mogli udawać, że są poszukiwaczami przygód wybierającymi się w daleką piwniczną (bądź strychową) krainę pełną fascynujących artefaktów. Czasami któreś z nich padało widowiskowo na ziemię, udając, że zostało porażone nieznaną klątwą, ale czasem naprawdę trafiali na zaklęte przedmioty, które faktycznie powodowały jakieś (na szczęście zazwyczaj łatwe do odwrócenia) skutki uboczne. Równie ciekawe były „wyprawy” po składniki (nawet jeśli wtedy tylko do rodowych szklarni bądź okolicznych lasów), bo niektóre rośliny i stworzenia nie oddawały tak łatwo swoich skarbów, tak potrzebnych alchemikom do warzenia mikstur.
- Zabawa w smoki? Z przyjemnością się do was dołączę – zerknęła na Tristana, a potem Druellę, a nawet na Rosalie, która również się zainteresowała, choć akurat ona uchodziła zawsze w oczach Evelyn za tę grzeczną i poukładaną, nie skorą do szaleństw, czy fascynacji tym, co niekoniecznie wypadało robić. – Więc kto będzie smokiem? – zerknęła znacząco na Rosiera, bo kto lepiej nadawałby się do tej roli niż Tristan? Biedny Tristan, który był teraz otoczony przez swoje młode siostry i kuzynki, a także narzeczoną; każda z nich pragnęła jego uwagi, niejako rywalizowała o jego zainteresowanie, ale Evelyn zauważyła, że Darcy trzymała się dziś niejako z boku.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Jadalnia [odnośnik]30.08.16 13:09
Słuchała narzeczonego z uwagą, wizualizując sobie opisywaną przez niego pracownię; jej lico rozświetlił mimowolny uśmiech, gdy na chwilę zapomniała o otaczających ją harpiach i skupiła się tylko i wyłącznie na tym niesamowitym, wyimaginowanym widoku. Rezerwat musiał stanowić oazę spokoju, twierdzę, w której mogłaby się skryć przed całym światem i zapomnieć... Jednak to nie był czas na marzenia; im częściej pozwalała sobie na takie chwile słabości, tym łatwiejszym celem się stawała.
- Kiedy tylko obowiązki na to pozwolą. Może uda nam się tam zajrzeć przy następnej wizycie w rezerwacie? - odpowiedziała Tristanowi, próbując uchwycić jego spojrzenie i zatrzymać je na sobie chociaż na krótką chwilę. Wśród tylu złaknionych jego uwagi kobiet, musiał się czuć jak w niebie.
Obserwowała w ciszy jak odbijają między sobą piłeczkę, przekomarzają się i wspominają dawne czasy; pozwalała swym myślom błądzić, kiedy, dosyć niespodziewanie, Druella wyrwała ją z tego stanu, zwracając się wprost do niej.
W co się bawili...?
Spojrzała na nią z uwagą, próbując ukryć z pewnością odbijające się w jej oczach zdziwienie. Co ona knuła, co planowała...! Znały się nie od dziś, Evandra nie była naiwna i nie wierzyła w jej dobre intencje. Nie pozostawało jej jednak nic innego, jak podjąć tę grę, podjąć wyzwanie i spróbować dopasować się do zaistniałej sytuacji.
- Spędzaliśmy dużo czasu na plaży, szukając syren lub oczekując przypłynięcia hipokampusów - odpowiedziała gładko, czując, że dzieli się swymi tajemnicami z kimś, kto na to nie zasługuje, z kimś, kto spróbuje obrócić je przeciwko niej i obrzydzić na długie lata. Lecz przecież to ona była potomkinią wili; niech tylko Druella przekroczy pewną granicę, a z jej sukni zostanie jedynie popiół.
- Dlatego zdaje mi się, że lot na smoku będzie łatwiejszym do zaprezentowania... - urwała, rozbawiona naciskami niektórych panien, by Rosier zabawił się w jednego z nich i woził je na barana.
Słysząc jednak malutką Bellę i jej żywe zainteresowanie syrenami, zwróciła się w jej stronę z nieco niepewnym uśmiechem; nie miała doświadczenia w obcowaniu z małymi dziewczynkami, wszak Caesar posiadał dwójkę małych dzieci, lecz oboje byli rozrabiającymi od pierwszych dni chłopcami, których z pewnością traktowało się inaczej niż małe damy. Zaś co do samej Belli, cóż, przecież to nie jej wina, że była dzieckiem takiej matki...
- Jeśli tylko będziesz chciała, wujek z pewnością pokaże Ci syrenki, kruszyno. - Wiedziała, że Tristan był jej ojcem chrzestnym; kolejny powód dla którego winna chociażby próbować nawiązać z nią dobry kontakt. - To samo tyczy się reszty pań, które chciałyby spróbować ujrzeć je nie tylko na kartach magicznych ksiąg. Lestrange'owie będą zaszczyceni mogąc gościć je na wyspie Wight. - Skinęła głową w kierunku Rosalie, odnosząc się również do jej zainteresowania tymi magicznymi stworzeniami.
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jadalnia - Page 3 E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Jadalnia [odnośnik]03.09.16 17:32
Ruszyłyśmy z Druellą w stronę reszty towarzystwa, a ja tymczasem opowiedziałam jej co nieco o ciekawostkach z mojej pracy, przynajmniej dopóki nie pomyślałam, że być może ona nie jest tak podekscytowana tymi politycznymi nowinkami jak ja. Jakoś międzyczasie przywitałam się z siostrą, nie mogłam też nie zauważyć spojrzenia Evandry, ale niespecjalnie zwróciłam na to uwagę.
Popatrzyłam za wujkiem, który ledwo się ze mną przywitał, a już poszedł usiąść przy stole. Nie wyglądał najlepiej, dlatego nie dziwiłam się, że nie ma siły dłużej tutaj stać, a może po prostu przebywać w tym hałaśliwym gronie nas, młodszych. Mogłam sobie wyobrazić, że jest to dla niego dosyć męczące, ale też czy wesoła atmosfera nie dodawała czasem energii?
Przyglądałam się, jak Evelyn i moja kuzynka się ze sobą droczą i uśmiechnęłam się na ten widok. Nie rozumiałam dlaczego Ev tak uparcie wzbraniała się przed przyznaniem się, że rzeczywiście czekała na Tristana. Ja na pewno nie miałabym z tym problemów. Może to dlatego, że rzadko kiedy dawałam się zawstydzać, raczej sama działając w ten sposób na innych. Mężczyzn, szczególnie.
- Nie zapomnicie chyba o mnie? - zapytałam całego towarzystwa, które teraz jakby bardziej zebrało się przy Belli. Nie uwielbiałam jakoś bardzo dzieci, ale ta mała była naprawdę fajna i podobało  mi się jej wygadanie. Och, żeby tylko wszystkie maluchy takie były.
Od razu przypomniałam sobie czasy dzieciństwa i te wszystkie zabawy w ogrodzie Rosierów czy też naszych bagnach, po których guwernantki ganiły mnie za nie bycie prawdziwą, młodą damą. Ale jak miałam być, kiedy tak uwielbiałam Druellę i Tristana, że ciągle chciałam się z nimi bawić? Kiedy więc Dru powiedziała o smokach, od razu miałam ochotę się przyłączyć, chociaż wydawało mi się, że kuzyn jakby się temu opierał. Moje spojrzenie powędrowało za tym Evelyn i uśmiechnęłam się czarująco do Tristana, nie mogąc przy tym wyobrazić sobie, jak my wszystkie podzielimy się jednym smokiem!
I chociaż słyszałam, jak Evandra zaproponowała pokazanie syren na wyspie Lestrange'ów, to udawałam, że wcale nie. Przynajmniej, dopóki ktoś inny by mi tego nie zaproponował. Nie wiedziałam zupełnie o co z nią chodzi, ale patrząc na spojrzenia, jakie wymieniała z Rosalie, coś mogło być na rzeczy.
A same syreny? Też chętnie bym je zobaczyła.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Jadalnia [odnośnik]12.09.16 17:48
Darcy trwała przy stole do końca wieczoru wigilijnego. Nie odzywała się jednak za dużo. Gdyby była dzieckiem, dłubalaby w znużeniu widelcem w swojej potrawie. Tymczasem wpatrywała się w zimne już mięso, tylko sprawiając wrażenie, jakby w ogóle ruszyła swój posiłek, chociaż ledwie skubnęła go trochę, w co bardziej sprzyjających okolicznościach, dyskretnie oddając Adamowi swój prawie pełen talerz w celu zaniesienia go do kuchni. Obserwowała twarze dzieci Druelli i tak długo wydawała się jeszcze widoczna, póki uśmiechała się do ich dziecięcych buzi. Zaraz potem siedząc w miejscu wyzbytym z zaproszonych gosci, oddala się swoim własnym rozmyślaniom. Udawala, ze przysluchuje się wymianom zdań innych obecnych w domu osób, chociaż nie zanotowała ani jednej poruszanej przez nich kwestii. W odpowiednim momencie, dopełniając tradycji, pewnie wyciągnęła razem z dziećmi prezenty z pod choinki. Zdawała się aż nazbyt trzymać etykiety i szeregu czynności, jakie czarodziej powinien wykonać w trakcie trwania tej kolacji. Powinna była zachować więcej swobody w towarzystwie rodziny, ale jakieś myśli wyraźnie zajmowały umysł młodej panienki Rosier. Spytana jakie dyskusje mialy miejsce dzisiejszego wieczoru, czy sytuacje, nie potrafiłaby udzielić odpowiedzi na to pytanie. Zajmowala jednak konsekwentnie i odpowiednio swoje miejsce przy stole, nie biorąc jednak udziału w rozmowach. Wieczór dla niej tak naprawdę skończył się w momencie, w którym przestala skupiać myśli na rodzinnej, przyjemnej atmosferze i towarzyszących jej bliskich osób. Nie poruszyło ją nawet wyjście lorda Blacka. Zdawała się zupełnie nieobecna, przez cały czas trwania kolacji i to nie miało się zmienić.

| zt dla Darcy


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Jadalnia [odnośnik]16.09.16 1:50
- Jestem pewien, że będziesz zachwycona - odparł na prośbę Evandry, tym samym obiecując, że kiedy tylko nadarzy się okazja - pokaże jej to miejsce. I jeszcze chętniej oddałby jej je pod opiekę - kiedy tylko nadejdzie czas, by sam przyjął to miejsce od wuja. Cieszył go entuzjazm, z jakim jego słodka narzeczona wyrażała się o rezerwacie i cieszył go szacunek, jakim ów rezerwat darzyła. Trafił na mądrą kobietę - i chciał, naprawdę chciał potrafić to docenić. - Jak się czujesz? - dodał do niej ciszej, czulej, między palce ująwszy kosmyk jej złocistych włosów ułożony na oparciu krzesła, wciąż stojąc tuż za nią, korzystając z chwili zamieszania - wiedział, że wciąż, choć niesłusznie, mogła czuć się tutaj obco.  
Milcząc jedynie uśmiechnął się zagadkowo na pytanie Rosalie, przenosząc wzrok na małą Belle. Rosalie wychowała się na bagnach Fenlandu, Bella pod Londynem, obie daleko od morza - a syreny dało się spotkać tylko w jednym miejscu, opodal wyspy Lestrange'ów. Tristan też ich nigdy nie widział - choć kiedyś zdawało mu się, że pośród spienionych fal błysnęły mu łuski kryształowego ogona. Ale chciałby ujrzeć. Chciałby usłyszeć. Ciekaw, czy ich legendarny śpiew podobny był głosowi Evandry, jako mężczyzna zwyczajnie ciekaw był też ich urody - ale pewien był, że prędzej czy później będzie miał ku temu okazję. Nie odezwał się, spoglądając na narzeczoną, która wyjaśniła dziewczętom najwyraźniej nieznany im sekret. Na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na Rosalie, ciekaw jej reakcji na zaproszenie półwili. Nie wtrącał się do ich wymiany zdań, łypiąc na Evelyn kiedy alchemiczka zadała sugestywne pytanie; nie umknęło jego uwadze rozbawienie Evandry. Z przyjemnością ponosiłby obecne tu damy na barana i właściwie wdzięczny był za propozycje, ale obawiał się, że trzymanie ich ud tak blisko własnej twarzy mogłoby przyprawić o zawał jego starą matkę - a mimo wszystko był u niej w gościach.
- Nie dziś, Bello - oświadczył z rozbawieniem, odchodząc od krzesełka Evandry, a podchodząc bliżej dziewczynki, nachyliwszy się nad nią gwałtownym ruchem uniósł ją wyżej i wysadził sobie na ramię, osłaniając ręką. Spośród wszystkich małych dziewczynek w tej sali tylko jej wypadało jeszcze bawić się w ten sposób. - Ale jeśli tylko będziesz grzeczna, urzeczywistnimy wizję cioci. Kogo ze sobą weźmiemy na poszukiwanie syren? - Z rozbawieniem odszedł razem z małą kawałek dalej, tak, by mogła spojrzeniem objąć wszystkich w jadalni. Dostrzegł wówczas Darcy wychodzącą po cichu z pomieszczenia, zmarszczył brew, ale nie powiedział nic. - Ciocię Lilianę? - dodał, usiłując uchwycić jej spojrzenie na widok jej czarującego uśmiechu. - Ciocia Rosalie by chciała, ale zastanów się dobrze, czy na pewno sobie zasłużyła - szepnął konspiracyjnie, odwracając głowę bliżej czterolatki - w rozbawieniu.
- Nigdzie, Evelyn - wrócił do pragmatycznej pogawędki o pracy, pozostawiając dziewczynkę w konsternacji. - I zapewniam cię, że równie pięknych smoków również nie ujrzysz nigdzie indziej. - Bo wrodzona duma nigdy nie nauczyła go skromności.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Jadalnia [odnośnik]17.09.16 0:57
Spojrzałam na Evandrę, nie do końca wierząc w to co słyszę. Czy ona naprawdę właśnie zapraszała nas w swoje okolice? Było to prawdziwe zaproszenie, czy tylko puste słowa, które nigdy nie zostaną wykonane? Była dla nas niezwykle uprzejma, najwidoczniej zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne, my wszystkie, byłyśmy dla Tristiana. W tym i ja i nasz wspólny, nie tak dawny, sekret.
- To bardzo miło z twojej strony, lady. Jeśli tylko będziemy miały możliwość, to chętnie z niej skorzystamy, Liliano? - zwróciłam się w stronę siostry, szukając w niej poparcia.
Czyżby te słowa były pierwszym krokiem do przełamania lodów, których nie potrafimy skruszyć od momentu, gdy Evandra opuściła mury naszej posiadłości, gdy wydobrzała a Tristian zabrał ją ze sobą? Miałam takie plany, że do niej podejdę, porozmawiamy, wyjaśnię, dlaczego ponoć nie zainteresowałyśmy się jej obecnością, o której przecież same nie wiedziałyśmy. Ale z moich planów, jak zwykle zresztą, nie pozostało nic, a sama sprawa od niemal pół roku zostawała nierozwiązana.
Od tych wspomnień wyrwały mnie słowa Tristiana, na którego zaraz spojrzałam, uśmiechając się wesoło. Czasami mu współczułam, tyle pięknych panien go otaczało, musiał spełnić nasze małe wymagania i każdej z nas poświęcić choć chwilę swojej uwagi, co nie było proste. Każda o tę uwagę zabiegała, także ja, ale w ten niezwykle przyjacielski sposób. Kochałam Tristiana i cieszyłam się jego szczęściem i tego, że odnalazł swoją miłość. Słuchając jego słów, skierowanych do małej Belli, roześmiałam się, ukrywając usta w dłoniach.
- Sugerujesz lordzie, że nie zasłużyłam, aby móc z wami podziwiać te piękne stworzenia? - zapytałam z iskierką w oku. - Czymże podpadłam?
Ah, te słowne gierki, luźne zaczepki, zabawy. Jedynie w rodzinnym gronie mogliśmy się jeszcze tak pobawić. Chociaż wielu z nas już nie wypadało, to jednak w obecności dzieci, takiej małej Belli na przykład, wychodziły z nas szkraby, chcące się jeszcze bawić i chociaż na chwilę zapomnieć o dorosłym życiu.
Nagle wstałam, podchodząc bliżej w stronę swojego kuzyna, po czym dygnęłam przed nim nisko, by po chwili spojrzeć na jego twarz. Byłam dzisiaj niezwykle radosna, mogąc w końcu spędzić czas z najbliższymi mi osobami.
- Pozwolisz, że poproszę do tańca - stwierdziłam, a widząc jego wyraz twarzy, uśmiechnęłam się tylko szerzej. - Ale nie, nie ciebie Tristian, tylko małą lady. Nie żebym chciała… udobruchać, czy coś takiego - dodałam jeszcze podśmiechując się i zabierając małą w ramionach.
Wyszłam na środek jadalni i zaczęłam się obracać z dziewczynką wokół własnej osi, udając, że tańczymy do muzyki, której rytm wybrzmiewał gdzieś w mojej głowie, co jakiś czas wydostając się przez usta w cichej melodii.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jadalnia - Page 3 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Jadalnia [odnośnik]18.09.16 22:33
Jak się czuła? Czas mijał, a oprócz napięcia związanego z przebywaniem wśród tylu obcych, niezbyt dobrze nastawionych wobec niej osób, zaczynała odczuwać dojmujące zmęczenie. Zaś kiedy zmęczenie brało górę, a garda wciąż nie mogła zostać opuszczona, było to zwyczajne kuszenie Serpentyny, by jeszcze raz pokazała, czego potrafi dokonać. I w jak krótkim czasie.
Dlatego też młódka chętnie uciekłaby stamtąd, wymawiając się złym samopoczuciem, zmęczeniem, czymkolwiek, co pozwoliłoby jej opuścić towarzystwo... lecz przecież Tristan na pewno nie chciał jeszcze znikać; kuzynki ciągle zabiegały o jego towarzystwo, co niekoniecznie wzbudzało w niej wyrzuty sumienia, lecz przecież i malutka Bella musiała być stęskniona za swym ojcem chrzestnym. Jak często mieli okazję, żeby się zobaczyć?
Kiwnęła krótko Rosalie, wyginając usta w uprzejmym uśmiechu; nie rzucała przecież słów na wiatr, zaproszenie na wyspę Wight było wiążące. Wszak po nadchodzącej wielkimi krokami ceremonii nie będzie miała wielkiego wyboru, jak tylko pogodzić się - czy raczej nauczyć się żyć - z tymi wszystkimi, którzy teraz wzbudzali w niej uczucie obcości i podejrzliwość.
Obserwowała Tristana biorącego na barana Bellę, obserwowała droczącą się z nim Rosalie, błądząc między nimi nieco nieobecnym wzrokiem. Czekała, cierpliwie czekała, aż panienka Yaxley porwie kruszynę na parkiet, dzięki czemu nawiązanie kontaktu z Tristanem stawało się przynajmniej odrobinę prostsze.
Ulokowała wzrok na jego licu, mając nadzieję, że w ten sposób ściągnie na siebie jego uwagę, jednocześnie próbując uspokoić narastające powoli rozdrażnienie. Nie na niego, nie tym razem; utrudnieniem okazywała się taka ilość osób, na dodatek - nastawionych do niej wrogo, lub przynajmniej niechętnie, osób.
Przecież za dzień lub dwa zniknie do swych rodziców, zostawi go samego; wtedy będzie mógł rozpieszczać małą do woli.
- Tristanie - powiedziała miękko, spokojnie, jednak na tyle głośno, by mógł ją usłyszeć i znów pochylić w jej kierunku. Nie zdążyła odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie, lecz teraz nadarzała się ku temu okazja. - Nie czuję się najlepiej - przyznała ciszej, szukając na jego twarzy zrozumienia. - Nie chcę jednak sprawiać problemu, pokaż mi tylko, gdzie mogłabym odpocząć...
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jadalnia - Page 3 E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Jadalnia [odnośnik]20.09.16 0:25
Rozmowy toczone przez zebraną w jadalni młodzież, zdawały się niemalże odbywać gdzieś poza rzeczywistością. Ich głosy mieszały się ze sobą, układając w obietnice, uprzejmości czy zaczepki, a chociaż składne i intrygujące, przelatywały przez umysł Corentina zupełnie niezarejestrowane. Tak samo jak jego najmłodsza córka, był dziś wyjątkowo zamyślony i osamotniony w swych solowych rozważaniach, ale czy było to coś niepokojącego dla człowieka, który ostatnie miesiące przeżywał z coraz to większym wysiłkiem, pędząc po równi pochyłej ku śmierci? Całą energię dzisiejszego wieczoru wkładał w trzymanie fasonu. Monitorując swą mimikę twarzy w zastawie stołowej, na którą rzucał co jakiś czas ukradkowe spojrzenia, wydawał się być w jak najlepszej formie. Zresztą, może i było w tym ziarno prawdy? Gdy nie musiał chodzić, samo uczestniczenie w spotkaniu rodzinnym, w dodatku zza stołu nie było z kolei aż tak męczące. Oddychał spokojnie, wsparty plecami o oparcie wygodnego, misternie wykonanego krzesła, jednocześnie obracając w palcach jedną z serwet ułożonych przy jego talerzu.
W pewnym momencie jego wzrok skupił się na liście, nieoczekiwanie lądującym pod nogami Corvusa. Doprawdy, prawdziwe szczęście w nieszczęściu, że mogli pozbyć się akurat tego lorda Black. Jego obecność na uczcie zdawała się drażnić nie tylko, a wręcz zwłaszcza, samego najstarszego Rosiera, ale również wielu zebranych, co można było wnioskować po spojrzeniach, jakie co poniektórzy Corvusowi posyłali. Może nawet nie zdawali sobie sprawy jak wyraźnie izolują go od pozostałych, ale to akurat żadna szkoda.
Skupiwszy wzrok na toczących rozmowę synu, córce oraz siostrzenicach, nagle począł więcej uwagi poświęcać samej Evandrze. Lustrował przez jakiś czas jej piękną twarz i upięte jasne loki, zapominając o tarmoszeniu Merlina ducha winnej serwetki. Rad był, że jego synowi przypadła tak z pozoru doskonała narzeczona i wręcz sprawiało mu przyjemność obserwowanie twarzy Tristana, jaki definitywnie stracił dla pięknej młódki głowę. Toteż automatycznie ściągnął brwi, gdy dosłyszał, że półwila chce ich opuścić, ale postanowił pozostawić młodzież samą sobie. Jego syn był już dorosły, jego obowiązkiem było odpowiednio zaopiekować się lady Lestrange.
Gdzieś pomiędzy obserwacją Evandry, a tym co zaraz miało nastąpić, Corentinowa uwaga przez chwilę skupiała się na Bellatrix. Wirująca w objęciach ciotki, wydawała się taka radosna i pełna życia. Serce zawsze nieco miękło mu na widok dzieci ukochanej Druelli, wszak mówi się, że to właśnie wnuczęta kocha się najsilniej, ale po męczącym powitaniu wszystkich zebranych, nie zamierzał dodatkowo się nadwyrężać, prosząc małą wnuczkę tańca, tak jak zrobiła to Rosalie. Cieszył nimi oczy niezwykle krótko i pewnie sam wydawałby się zaskoczony tym, do kogo się zwrócił, gdyby nie nieznaczny uśmiech, jaki wykwitł na jego twarzy. Uprzejmy i opanowany, a dla każdego kto niezwykle dobrze go znał, okrutnie wymuszony i fałszywy. Nawet pomimo tego, że mężczyzna w istocie stanowił odpowiednią partię dla Druelli, stare uprzedzenia nigdy całkiem nie zanikały.
- Lordzie Black - zwrócił się do Cygnusa, licząc na to, że przestanie podpierać ściany po wyjściu Corvusa i zachowa się jak na męża jego córki przystało. - zapraszam do nas na kieliszek czerwonego wina.
Prośby było w tych słowach tyle co nic. Corentin nieznacznie poruszył dłonią, wskazując na butelkę wspaniałego, wytrawnego wina, chociaż był to jedynie pretekst. Pretekst do tego, aby zmusić Blacka do zanurzenia się w gronie róż i obserwować jak stara się towarzysko wybrnąć, a także i do tego, aby zainicjować rozmowę na intrygujący lorda Rosiera temat.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach