Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój gościnny
AutorWiadomość
Pokój gościnny [odnośnik]26.11.12 1:15
First topic message reminder :

Pokój gościnny

Na poddaszu chaty znajduje się strych przedzielony w poprzek ścianką działową; jedno z utworzonych w ten sposób pomieszczeń jest niedużą sypialnią. Po odbudowie starej chaty pokój ten, choć nadal skromny, stał się zdecydowanie bardziej gościnny: zniknęły pożółkłe firanki i brudny dywanik, a zapach kurzu zastąpiła woń wypranej pościeli. Dwa dość szerokie, acz nadal niezbyt wygodne łóżka przykryte zostały narzutami ze zszytych ze sobą, kolorowych skrawków materiałów. W kącie pokoju stanęła drewniana skrzynia, na której leży gruby i ciepły koc w kratę - ze względu na ograniczoną przestrzeń służy jednocześnie za dodatkowe miejsce do siedzenia. W jej środku znajdują się kołdry i parę poduszek. Na dębowej podłodze leży nowy niebieski dywanik, a proste zasłony w ciepłym, czekoladowym odcieniu okalają okno. Na półce ponad wezgłowiami łóżek stoją nowsze i starsze książki o różnej tematyce - znajdują się wśród nich zarówno podręczniki używane na pierwszych latach nauki w Hogwarcie, książki kucharskie jak i kilka powieści. Na ścianach znalazły się również niebieskie ramki na zdjęcia Zakonników. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pokój gościnny [odnośnik]27.10.19 0:08
Cichy dźwięk otwieranych drzwi wyciągnął ją z rozmyślań. Rozplotła dłonie odwracając się w kierunku wejścia do kuchni, gdy usłyszała kroki zapowiadające zbliżanie się jednostki do miejsca w którym przebywała. Spodziewała się jej, sama poprosiła o spotkanie nie wdając się w szczegóły w miejscu w którym dane informacje mogły trafić na niepowołane uszy. Nie mogli sobie na to pozwolić. Nie, dla kolejnych, głupich, niepotrzebnych błędów. Robili to już zbyt długo.
Skinęła lekko głową Kieranowi ruszając się w końcu w kierunku domagającego się o uwagę czajnika. Wyciągnęła z jednej z szafek kubek który zasypała herbatą i zalała oba napoje. Ruszyła w kierunku stołu razem z nimi i na nim je odłożyła pomiędzy rozłożonymi pergaminami. Twarz jasno pokazywała, że jej myśli nadal są w miejscu w którym były jeszcze przed chwilą. Trochę tak, jak po drzemce, kiedy jeszcze nie do końca całkowicie się człowiek obudził, ale już kontaktował.
- Usiądźmy. - poprosiła, z może zadecydowała, pierwsza podejmując się działania, które wskazała. Zajęła krzesło na którym siedziała wcześniej, w zwyczajowym geście podciągając na nie nogę. Uniosła kubek z ciepłą jeszcze kawą i dmuchnęła w nią by po chwili upić odrobinę. Odstawiła ją, zawieszając jasne spojrzenie na auorze. - Potrzebuje twojej pomocy. - powiedziała wprost, od tego zdania zaczynając. Potrzebowała jej. I nie była w stanie udawać, że jest inaczej. Nie chciała nawet. Zmarszczyła brwi, by za chwilę znów wziąć i westchnąć lekko. Dłoń uniosła się, by potrzeć czoło. Tęczówki uniosły się na mężczyznę i zawisły na nim.
- Potrzebuję tożsamości. - zaczęła w końcu, zerkając na stół. Przesunęła kilka kartek które leżały na stole, wyciągając jedną z nich na której jej własnym pismem znajdowały się wytyczne. - Trudno mi dokładnie określić co i jak, w dużej mierze, jestem w stanie się dopasować, ale mocno liczę na twoją pomoc. - dookresliła odrobinę konkretniej. Uniosła kubek z którego napiła się na chwilę milknąć. Kieran mógł jej pomóc najmocniej. Zwłaszcza, że teraz był szefem Biura Aurorów. Nie miała co prawda dokładnie pojęcia jakie kroki musieli podjąć, ale wiedziała, że ten ją o nich uświadomi. - Myślałam o całkiem nowej z wiarygodną historią, którą należy stworzyć. Albo o istniejącej, która na ten moment pozostawała sklasyfikowana jako zaginiona, albo wyjechała i Biuro wie na jak długo i w jakim celu. - uniosła dłoń, żeby podrapać się po nosie i zmarszczyć lekko brwi. - Chyba nie muszę mówić, skąd powinna być w takim wypadku. - to było jasne, choć niedopowiedziane. Starała się omijać wprost wypowiadanie nazwy Nokturn, by w razie przejęcia wspomnienia, chociaż do jedno pozostało niedopowiedziane. - Nie powinna też umieć czegoś, czego ja nie potrafię. - dodała odkładając pergamin i unosząc znów wzrok na aurora. - Dobrze by było, przypisać do niej moją różdżkę. - mruknęła jeszcze. Nie ukrywała, że trochę błądzi, że nie wie całkowicie co i jak. Że ta postać, musi dopiero powstać, a ona sama musi nauczyć się nią być. Ale w momencie kiedy jej noga nie sprawiała, że utykała, mogła się do tego zabrać już na poważnie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój gościnny - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój gościnny [odnośnik]11.11.19 18:58
Czy miał jakiekolwiek oczekiwanie odnośnie tego spotkania w Starej Chacie? Wciąż nie był pewien, co będzie przedmiotem tej rozmowy, dlatego nie mógł dokładnie się do niej przygotować i zarazem musiał spodziewać się wszystkiego. Miał tylko podejrzenia, że może się rozchodzić o coś związanego z jego pozycją, co leży w jego kompetencjach. Spokojnie usiadł naprzeciwko Tonks, dając szansę stołowi na zajęcie przestrzeni pomiędzy nimi. W tej sytuacji Rineheart traktował tę rozmową jako oficjalną, tutaj to on był podległym wobec Justine i nie przestawał przyglądać się jej z uwagą, czekając na pierwsze polecenie, wytyczne, cokolwiek. Po zakomunikowaniu potrzeby pomocy pierwsze konkrety w końcu nadeszły.
Od razu zrozumiał, że musi chodzić o działania sabotażowe. Już od dawna podczas spotkań Zakonu rozmawiano o potrzebie infiltracji Nokturnu, a jednak nigdy się nie udawało przemienić tego pomysłu w czyn. To mimo wszystko było skomplikowane zadanie, gdy nie znało się sieci zależności istniejącej w zepsutych zaułkach. Rineheart słyszał o prowadzonych tam interesach, niektóre nazwiska były tam całkiem znane. Borgin, Burke, Mulppeper, Hemp i Tallow. Lecz to było niewiele informacji tak naprawdę, oparte właściwie na plotkach odnośnie tego, kto i jakie miał interesy na Ulic Śmiertelnego Nokutrnu.
To nie będzie proste, jeśli ta osoba ma być powiązana z tym konkretnym miejscem – przyznał bez ogródek. – W tamtym miejscu sprawy załatwia się inaczej. Nikt nie informuje o zaginięciu, o trupach szybko się zapomina. Możliwe, że o zaginięciu kogoś stamtąd poinformowano z miejsca pracy, o ile ktoś pracował legalnie w Ministerstwie Magii albo w Szpitalu Świętego Munga – nie spodziewał się, żeby takich osób było dużo, ale przecież różnie mogło z tym być, może ktoś stamtąd próbował się wyrwać, aby polepszyć swój byt. – Na dodatek to może być problematyczne, jeśli przypadkiem padnie na osobę, która okaże się być w tamtym kręgu dobrze znana. Nie sposób dokładnie przewidzieć kto i jak uwikłany jest w sieć powiązań. I tak będę grzebał w archiwum, to przy okazji i takich informacji dla ciebie poszukam.
Nie mógł być pewien rezultatu podobnych poszukiwań, miał jednak nadzieję, że uda mu się znaleźć cokolwiek. Szanse były niewielkie, ale jednak jakieś były. Teraz miał o wiele większe możliwości, lecz nie był cudotwórcą. Kwestia różdżki wydawała się jednak nie należeć do niego, przynajmniej nie do końca.
Myślę, że w sprawie różdżki musi pomóc Ollivander. Biuro Aurorów o identyfikację różdżek prosi jego ród, bo mają monopol na ich sprzedaż. Jeśli w ich prywatnym rejestrze pojawi się zafałszowany zapis, Biuro nigdy do tego nie dojdzie. Sądzę, że taka przysługa nie będzie dla niego wielkim kłopotem.
Dla dobra sprawy szlachcic zapewne zgodzi się zrealizować podobną misję. To chyba było możliwe, wszak chodziło o ewentualną zamianę dwóch pozycji w katalogach, a przynajmniej tak na całą sprawę spoglądał Rineheart. Nikomu przecież nie stanie się od tego krzywda.
Kiedy chcesz użyć tej nowej tożsamości? Nie wiem, kiedy będę mógł podać Ci jakiekolwiek konkrety – dokopanie się do odpowiedniej kartoteki może zająć sporo czasu, w dodatku wszystko powinno do siebie pasować, aby przypadkiem Tonks nie została zbyt szybko rozpoznana. Był też ciekaw na kiedy Gwardzistka coś planuje i czy będzie działała w pojedynkę.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 4 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pokój gościnny [odnośnik]11.12.19 20:49
Koło zostało puszczone w ruch, sama je pchnęła rozmową ze Skamanderem i postanowieniem pierwszego spotkania które miało pomóc jej zamknąć własny umysł. Robiła teraz kolejny krok skreślając na niewidzialnej, pełnej pozycji liście kolejne rzeczy, którymi należało się zająć. Było ich wiele i Tonks zdawała sobie sprawę, że zorganizowanie ich, nie będzie należało do najprostszych. Usiadła przy stole zaczynając wydobywać z siebie słowa, które formowały się w wyjaśnienia - a może bardziej nakreślenie sprawy siedzącemu przed nią aurorowi. Równocześnie zdawała sobie sprawę, że jej działania mogą się posypać na każdym kroku, niezależnie od jej własnych przewin. Kieran był silny, ale jednocześnie zawsze istniała możliwość spenetrowania jego umysły. W razie uwięzienia, informacje mogłby więc wyciec, zdradzając jednocześnie jej tożsamości. Czy może tą, którą zamierzała przyjąć. Mężczyzna od razu przeszedł do rzeczy, stopniowo wyliczając kolejne kłody, które układały się na jeden stos. Nokturn rządził się swoimi prawami, wiedzieli to od dawna. Musiała jednak znaleźć sposób, by dostać się do środka. Jakoś na pewno dało się tam wejść, trzeba było tylko dowiedzieć się jak. Słuchała uważnie, by skinąć lekko głową.
- Co z amnezją? To ryzykowna taktyka, ale próba wypowiedzenia się nią, mogłaby wyjaśnić brak rozpoznawania poszczególnych jednostek. - zapytała spokojnie. Z medycznego punktu widzenia zdarzały się tak przypadki. Pamięć, nie została jeszcze całkowicie zrozumiana i odkryta. Ludzie tracili ją i odzyskiwali. Dane wspomnienia można było wymazać przy pomocy zaklęć. Trudno jednak było nie zastanawiać się, czy takie wytłumaczenie było w stanie przekonać potencjalne jednostki o niewiadomym istnieniu. - Co ze stworzeniem nowej jednostki? To trudniejsza droga, bo trzeba zadbać o wszystko od podstaw. Pytanie, czy formalnie leży to w naszych możliwościach? - zapytała zapisując na jednym z pergaminu kilka słów, jedno z nich zakreśliła kilka razy. Odłożyła pióro i uniosła dłonie, by założyć za uszy kosmyki rozpuszczonych włosów. Jej brwi zeszły się, wypływająca kwestia różdżki sprawiła, że na nowo uniosła spojrzenie. To było wykonalne. Ulysses mógł pójść im na rękę zmieniając w swoim rejestrze nazwisko posiadacza różdżki. Zmarszczyła brwi jeszcze mocniej. Szukając kolejnych odpowiedzi. Jedna różdżka, nie mogła jednak należeć do dwóch różnych osób. Jeśli ktoś by odkrył to powiązanie, wszystko zawaliło się w kilka sekund.
- Nie na już, ale też nie za rok. Możliwie jak najszybciej. - odpowiedziała Kieranowi odchylając się i opierając na krześle. - Muszę zadbać o jeszcze kilka spraw… formalnych. - mruknęła nie chcąc wchodzić w nie głębiej. W tym jednym wypadku uważała, że im mniej wiedziały poszczególne osoby, tym większe mogłoby być jej powodzenie. Rozsianie informacji nie pozwoliłoby uzyskać ich od jednej osoby. - Jak myślisz, ile może to zająć? - zapytała splatając ręce na klatce piersiowej.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój gościnny - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój gościnny [odnośnik]13.12.19 1:14
Chwilę rozważał amnezję jako uzasadnienia, ale i tutaj dostrzegał różne przeszkody. – Trudno mi stwierdzić czy cała nokturnowa szajka to kupi – odpowiedział szczerze, dobrze wiedząc, że nawet najmniejsze potknięcie w najbardziej szemranym zakątku czarodziejskiego świata może skończyć się tragicznie. Z drugiej strony amnezja nie była złym wyjaśnieniem dłuższej nieobecności, ale jednocześnie nastręczyć mogła wielu trudności. Co jeśli rodzina osoby, która nagle przepadła, nie będzie chciała odstępować cudownie odnalezionej jednostki nawet na krok? Byłby to kłopot wręcz nie do rozwiązania, nie mówiąc o dawaniu nadziei ludziom, którzy teoretycznie nie musieli w niczym zawinić. Choć i tak najgorszym scenariuszem byłoby powołanie do życia osoby martwej, której zwłok służby po prostu jeszcze nie znalazły. – To wiele ułatwi, ale też sporo skomplikuje. Mogą ciągnąć do ciebie zbiry, co zechcą wykorzystać twoją rzekomą nieświadomość albo ją przetestować. Ale to też chyba najlepsze wytłumaczenie braku wiedzy o różnych sprawach. Powrót na nokturnowe śmieci można wówczas tłumaczyć rozpaczliwą chęcią dowiedzenia się czegoś o własnej przeszłości.
Na razie obracali się tylko wokół teorii, domysłów, nie mogli niczego brać za pewnik. Kieran nie mógł być nawet pewien tego, czy uda mu się znaleźć odpowiednią tożsamość. Jednak zaraz poruszona została kwestia bardziej dla niego realna, gdzie mógł zdziałać więcej.
Możliwości mamy – stwierdził na początek pewnie, w końcu powziął decyzję, że zrobi wszystko, aby ta inicjatywa stała się rzeczywistością. – Porozumiałem się już ze Skamanderem – wyrzucił z siebie niby spokojnie, siląc się na obojętność, lecz w jego tonie było coś wymuszonego, ciężkiego. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Tonks postanowiła ich obu zaprząc do wspólnego zadania, ale nie śmiał o to spytać, a już na pewno nie zamierzał podważać jej rozkazów. Chciał, żeby wszyscy członkowie Zakonu w taki sposób traktowali wytyczne padające na spotkaniu organizacji, jako surowe nakazy, od których nie można nijak uciec, dopóki się ich nie wypełni i to dokładnie. – Pod koniec stycznia mamy zamiar zabezpieczyć najważniejsze akta, które obciążają najgorszych zwyrodnialców, wtedy też dogadamy kwestie organizacyjne. Myślałem o stworzeniu punktu informacyjnego w miejscu, gdzie nikogo nie zdziwi ciągły ruch, a nawet tłok. I zaangażuję w sprawę naszych sojuszników. Norbert Leach, Corriander Sprout – podał na razie dwa nazwiska bez mrugnięcia okiem – Jeden zna się na prawie, drugi był aurorem, więc będą wiedzieli jak reagować na różnego rodzaju zgłoszenia. Ja też doglądałbym tego miejsca. Nie wiem jednak, czy uda mi się to często, a nie chcę też angażować naszych aurorów, bo mają ważniejsze sprawy – podzielił się zalążkiem swojego pomysłu, choć wiedział, że szczegóły musiał jeszcze stanowczo dopracować. Ludzi akurat im nie zabraknie, zabezpieczenie konkretnego miejsca będzie wymagało więcej uwagi.
Na początku lutego postaram się dać Ci znać, czy znalazłem jakąś tożsamość – zobowiązał się do tego w konkretnym terminie, aby presja czasu podziałała na niego stymulująco. – Ale ile zajmie ci zdobycie jako takiego zaufania na Nokturnie, to ciężko mi stwierdzić. Najlepiej byłoby zakręcić się wokół jednego interesu i przy nim rozpracowywać sieć powiązań. Ten drugi etap będzie bardziej wymagający, może zająć tygodnie, miesiące. Nie bez powodu Wiedźmia Straż nie zdobywa zbyt szybko informacji, ale nie wiem też, jak je wykorzystują i dla kogo tak właściwie robią. Przypomnij sobie choćby tą Morgan ze spotkania z Bones.
Nikomu już w Ministerstwie Magii nie ufał. Po awansie musiał trzymać się wąskiego grona sprawdzonych ludzi, nie mógł pozwolić sobie na jakikolwiek błąd.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 4 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pokój gościnny [odnośnik]06.01.20 16:53
Pytała. Zadawała jedno pytanie za drugim, oczekując, że otrzyma na nie odpowiedzi. Jeszcze dzisiaj, by wiedziała, co zrobić dalej, które kroki podjąć jako następne, czym się zająć, albo na czym skupić. Wiedziała już, że pierwszą z rzeczy, którą musi opanować, jest zapanowanie nad własnymi charakterystycznymi odruchami, te, mogą ją zdradzić jako pierwszą.  Skinęła lekko głową. Sama miała co do tego wątpliwości. Amnezja, była dobrą wymówką o ile ktoś zechce w nią uwierzyć. Musiała znaleźć też historię tego, gdzie się znalazła, co robiła przez ostatnie miesiące, ostatecznie jak ponownie wróciła do Londynu.
- Najprościej dowiedzieć się własnej tożsamości przez sprawdzenie różdżki, jeśli Ollivander przepisałby moją byłby punkt zaczepienia. - zerknęła na Kierana, chcąc usłyszeć jego opinie w tym temacie. O wiele dłużej pracował jako auror, teraz, był Szefem Biura. Wiedział więcej od niej, dłużej żył, więcej widział. Polegała na nim, sama dopiero stawiając kolejne kroki w świecie, który wcześniej był jej całkowicie właściwie nie znany. Potrzebowała pomocy i zamierzała o nią nie tyle co prosić, a jej wymagać.
- Oh. - mruknęła, gdy zaczęła mówić o zadaniu, które im przydzieliła. Zmarszczyła lekko brwi, by wysłuchać słów, które padały z jego ust. Przyswajała wypowiadane przez niego zdania, na koniec kiwając lekko głową. - Zostawiam to w waszych rękach. Zaangażowanie sojuszników to dobry pomysł, ale odnosiłam się to stworzenia nowej tożsamości. Której przypisano by fałszywe dane z stworzą historią i możliwe, lokalem na nokturnie?  - uniosła kącik ust ku górze, formułując krzywy uśmiech na twarzy. Nie miała nic przeciwko temu nieporozumieniu, przy okazji została poinformowana w sprawie, którą zajmował się Kieran z Anthonym. Odchyliła się na krześle, zakładając za ucho kosmyki jasnych włosów. Przeniosła dłoń, by podrapać się po nosie i zmarszczyć brwi.
- Myślę, że Ollivander nie będzie miał nic przeciwko, by oddać nam przysługę. - mruknęła, unosząc kubek z letnim już napojem do ust. Przez chwilę wpatrywała się w stół rozmyślając wszystko, co do tej pory usłyszała. By wraz z kolejnymi słowami Kierana podnieść na niego wzrok.
- Możliwie jak najszybciej. Najpierw muszę zawładnąć nad własnymi charakterystycznymi odruchami by mnie nie zdradziły. Później przysiąść trochę przed lustrem. Zdawało mi się, że kiedyś czytałam o czymś odnośnie mojej umiejętności, co mogłby być mocniej niż pomocne, ale nie jestem pewna, czy to prawda. - mruknęła pozostając nadal w zamyśleniu. Nadchodzące miesiące miały spłynąć jej na praktyce i nauce. Ale tego nigdy się nie obawiało i to też nigdy nie przynosiło jej trudności. W końcu wychowała się w Ravenclawie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój gościnny - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój gościnny [odnośnik]06.01.20 22:59
Nie przeszkadzało mu to, że zadawała pytania, to dobrze, że chciała się jak najlepiej przygotować. Starał się być jak najbardziej pomocny, zwłaszcza, że od chwili awansu miał większe możliwości, ale jednocześnie musiał bardziej uważać na każdy swój ruch.
To prawda. Choćby ostateczna identyfikacja nieznanych ofiar opiera się właśnie na ekspertyzach różdżkarzy. Rzadko miałem do czynienia z sytuacją, kiedy ktoś był posiadaczem różdżki, która nie została stworzona przez Ollivanderów – nie byli oni jedynymi różdżkarzami, ale mieli wielkie uznanie w Europie. Słynnym wytwórcą różdżek był też Gregorowicz, uczniowie Durmstrangu zaopatrywali się najczęściej u niego, tak przynajmniej słyszał. W Wielkiej Brytanii i Irlandii chaos jednak siali rodzimi czarnoksiężnicy, więc styczność z zagranicznymi różdżkami auror miał niewielką.
Wybacz, pognałem myślami dalej – mruknął pod nosem i w wyrazie zakłopotania podrapał się po policzku, na chwilę kierując wzrok w bok, jedną z szafek kuchennych nagle uznając za obiekt godny swej uwagi. Określenie nowa jednostka dla niego miało inne znaczenie, gdy od ostatniego spotkania Zakonu nieprzerwanie rozmyślał o tym, jak porozumieć się ze Skamanderem, aby powierzone im  zdanie wykonać jak najlepiej. Teraz jednak musiał przeanalizować to, jak stworzyć nowego człowieka z niczego. – Stworzenie tożsamości od postaw – rzucił te słowa bardziej do siebie niż do swojej rozmówczyni, po raz kolejny marszcząc w namyśle brwi. To wcale nie musiało być takie trudne, ileż to osób powracało po latach pod nowym imieniem, nawet zmieniając swój wygląd, aby odciąć się od ponurej przeszłości? Może nawet takie zabiegi na Nokturnie nie były czymś rzadkim, ale z pewnością nie budziły też zaufania. – Dokumenty da się podrobić, wiarygodną biografię też da się wymyślić, w razie czego możemy podrzucić niezbyt grubą kartotekę pomniejszych zbrodni do archiwum Patrolu Egzekucyjnego – nie bez powodu wybrał właśnie to archiwum, to policyjny organ zajmował się niekoniecznie groźnymi łotrzykami, którzy wywodzili się z Nokturnu, ale czasem wyściubiali swoje nosy poza ciemne i obskurne uliczki. – Małe kradzieże, bójki, pijackie awantury. Ostatnie raporty z zatrzymań mogłaby podpisać Figg, jeśli dasz jej takie wytyczne. Jednak musisz zadbać o szczegóły, być powtarzalna w zeznaniach. Nowej osobie nikt ot tak na Nokturnie nie zaufa, raczej zechcą taką świeżynkę wykorzystać jak tylko się da. I wówczas można twoją różdżkę przypisać do nowej tożsamości, ale w to już musisz zaangażować lorda Ollivandera. Mało prawdopodobne, aby ktoś bez nakazu przejrzał ich rejestry, ale lepiej przyszykować się na wszystkie możliwości.
Musiał się pospieszyć z przejrzeniem archiwum, jeśli chciał znaleźć dla niej jakąś godną propozycję. Obiecał sobie dać jej znać do końca stycznia, do tego czasu zamierzał przenieść najważniejsze dowody na winy Rycerzy Walpurgii w bezpieczne, a do końca lutego stworzyć stabilny punkt informacyjny Zakonu gdzieś na obrzeżach Londynu.
Sama musisz zdecydować, czy lepiej będzie stworzyć nową tożsamość od podstaw. Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Odgrywając kogoś łatwiej się zdradzić i wykazać niewiedzą, a przy kompletnie nieznanej twarzy dłużej przyjdzie ci budować zaufanie na Nokturnie – to był jego pogląd, ona mogła zapatrywać się na to inaczej. Ale kolejne słowa sprawiły, że stał się bezradny, bo za nic nie wiedział, co mógłby powiedzieć. – Trudno mi cokolwiek poradzić w tej kwestii – odpowiedział szczerze, bez zająknięcia. – Gdyby wszelkie umiejętności miały zawieść, przy każdej wyprawie na Nokturn zaopatrz się w bojowe eliksiry. I może na wszelki wypadek noś przy sobie też pelerynę niewidkę? W takim parszywym miejscu w jednej chwili może zrobić się nieprzyjemnie, a odwrót to nie grzech, jeśli rozchodzi się tylko o twoje własne bezpieczeństwo – wierzył, że walka w pojedynkę nie zawsze ma rację bytu, bój do ostatniej kropli krwi powinien mieć porządne uzasadnienie. Gdyby przyszło jej walczyć za innych, zrozumiałby wręcz ślepą gorliwość, ale czasem trzeba odpuścić, mierzyć siły na zamiary.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 4 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pokój gościnny [odnośnik]29.01.20 20:52
Przez kilka chwil milczała, marszcząc nos razem z brwiami. Zastanawiając się nad tym, co zostało powiedziane wcześniej i co mówił właśnie teraz. Tęczówki przesuwały się, jakby coś czytała, jednak to jej umysł ślizgał się po otrzymanych informacjach.
- To nic. - odpowiedziała unosząc na niego wzrok i posyłając blady uśmiech.  Odchyliła się na krześle słuchając kolejnych informacji które jej przekazywał. Założyła dłonie na piersi, marszcząc znów nos. Dokumenty - tak jak myślała, dało się podrobić. Biografia musiała być wiarygodna, a jako osoba z Nokturnu, czy celująca w niego, posiadanie czegoś za uszami mogło nadać jej wiarygodności.
- Czyli niezależnie od metody, Ollivander będzie niezbędny. - podsumowała biorąc czysty pergamin na którym zapisała O i narysowała przy niej kreskę, oszczędzała w słowach i nazwiskach, przynajmniej już tutaj. Pióro zawisło nad pergaminem gdy znów się nad czymś zamyśliła.
- Znajdź jakąś tożsamość. I dokumenty. Muszę to jeszcze przemyśleć, na razie nie chcę zamykać sobie żadnej drogi. - poleciła odkładając pióro. Sięgnęła po herbatę, której napiła się trochę. Podciągnęła nogę na krzesło i uniosła dłoń by założyć kilka włosów za ucho. Skinęła głowa na rady, które padły z jego ust. Cisza zapadała między nimi, a ona nie miała na ten moment więcej pytań.
- Kiedy znajdziesz już tożsamość, albo kiedy stworzymy nową poproszę cię, żebyś wyciągnął wspomnienia związane ze sprawą i ukrył dobrze. Albo się ich pozbył. - jasne tęczówki znów zawiesiły się na nim. Kieran był legilimentą, potrafił wchodzić w umysły i choć wiedziała, że nie będzie łatwo dostać się do jego, istniało takie prawdopodobieństwo, a jak Szef Biura Aurorów był podwójnym celem. Wyciągnięcie wspomnień, pozbycie się ich, dawało im chociaż odrobinę pewności, że nikt nie dowie się o tym, co planowała. Wyciągnięcie, zamknięcie i schowanie na trochę usunęłoby je z jego pamięci. Drugim rozwiązaniem było Oblivate, umożliwiające całkowite wymazanie. - To wszystko w sumie. - powiedziała gdy uznała, że na ten moment to wszystkie informacje, które mogła uzyskać i które potrzebowała. - Dziękuję. - dodała jeszcze posyłając jeszcze jeden uśmiech ku niemu.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój gościnny - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój gościnny [odnośnik]31.01.20 0:33
Wcale nie próbował wczytywać się w notatki tworzone przez siedzącą naprzeciw niego czarownicę, jednak mimowolnie zwrócił uwagę na to, jak kreśli piórem na pergaminie dużą literę O. Sam trzymał się zasady, że ostrożności nigdy za wiele, wróg mógł dotrzeć do wielu informacji w różny sposób. – Dobrze – przyjął polecenie bez mrugnięcia okiem, bo i doskonale rozumiał, że bezpieczeństwo całego przedsięwzięcia jest najważniejsze, jeśli chcą wreszcie zdobyć informacje prosto z Nokturnu. Nie chciał przez zbyt wielką pewność siebie stać się tym, który da zwyrodnialcom możliwość dowiedzenia się zbyt wiele. Brakowało im informatorów z tej najbardziej szemranej dzielnicy, a to przecież tam często kręcili się zwolennicy Voldemorta, choćby przez umiejscowienie sklepu Burke’ów, co tak ochoczo opowiedzieli się za czarnoksiężnikiem. Jeśli szuka się najgorszych szumowin, trzeba zajrzeć właśnie w to paskudne miejsce, nawet dzieci to wiedzą. – Ostatecznie najważniejsze szczegóły mogę przekazać Jackie, jeśli będzie taka potrzeba – zaproponował jeszcze, bo mentalnych barier, które otaczały umysł jego córki, był całkowicie pewien. Wiele kosztowało ją przyswojenie tajników oklumencji, ale dokonała tego, dlatego wszelkie tajemnice były u niej w pełni bezpieczne. Nie był jednak pewien, czy Tonks zechce wtajemniczać w plan kolejną osobę, bo już i tak z samych założeń wynikało, że muszą zaangażować do wczesnych przygotować lorda Ollivandera. On również będzie musiał pozbyć się wspomnień w skuteczny sposób.
Skoro nie było już nic więcej do omówienia, poderwał się ze swojego miejsca i rozprostował wreszcie nogi. Wydawało mu się, że stare kości strzyknęły w kolanach, choć nie usłyszał żadnego odgłosu, po prostu to wyraziście poczuł. Czy naprawdę tak się już zestarzał? Dłonią sięgnął do karku, który spróbował rozmasować grubymi palcami. – Nie ma za co – odpowiedział na jej podziękowanie, nie kierując się przy tym fałszywą skromnością, naprawdę nie czuł, aby zrobił dla niej wiele. Powinien zrobić dla Zakonu więcej, ale ostatnie dni były męczące, gdy musiał przyzwyczaić się do nowej roli w Biurze Aurorów. Pieprzony awans.Będę się zbierał. Powodzenia ze wszystkim, Tonks.
Naprawdę życzył jej jak najlepiej, choć czasy stawały się coraz trudniejsze, wojna stawała się coraz bardziej brutalna. Będzie jeszcze gorzej, bo przy władzy znaleźli się zwyrodnialcy. Ruszył w stronę wyjścia, po odejściu jakieś sto metrów od Starej Chaty mógł się teleportować w okolice własnego domu.

| z tematu x 2


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 4 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pokój gościnny [odnośnik]10.08.20 23:19
|19 maja

To koczownicze życie go męczyło. O ile mało obchodziło go to, że przeważnie nie był gdziekolwiek mile widziany (i to nawet jeszcze przed listami gończymi) o tyle jednak przyzwyczajony był do posiadania swojego miejsca. Nie potrzebował wiele, lecz własne łózko, własny kawałek szafy, kredensu w którym mógłby trzymać swoje rzeczy... Obecnie z powodu okoliczności nie miał ich wiele. Znaczącą część porzucił w mieszkaniu, które sprzedał z większością udogodnień. Kolejną część swojego dobytku rozsiana była po mieszkaniu Alexandra. Wątpił by tam wrócił na dłużej. A dziś... Konieczność zadecydowała, że musiał ze wszystkim zmieścić się w zaczarowanej torbie, którą przepakowywał na czas misji pozostawiając mniej potrzebne rzeczy  w kwaterze czy Oazie do których też zachodził kiedy to potrzebował wyspać się bez zastanawiania się czy nie obudzi się z wycelowaną w jego kierunku różdżką. Tak też było i dziś. Na wierzchu jednego z mało wygodnych łóżek złożył mimo wszystko ciążącą magiczna torbę, kilka pomniejszych pakunków i pelerynę. Skrywane pod kapturem niechlujnie rozpuszczone włosy ciągle będące pod wpływem zaklęcia barwiącego zaciągną do tyłu wiążąc je z wyuczoną przez lata wprawą w ciasny kok. Zdjął ze ściany ruchome fotografie zakonników na komodzie frontami do blatu czując się w ich towarzystwie co najmniej dziwnie. Schodząc z poddasza do kuchni odgonił machnięciem ręki pląsające przed twarzą miniaturowe duszki patronusów. Przy skromnej kolacji w towarzystwie porozkładanych pergaminów dumał nad kolejnymi posunięciami, tego co powinien w najbliższym czasie zrobić, z kim... Dumał nad tym, jak pod przykrywką miał funkcjonować zakupiony lokal, czy też nad wiktem potrzebnym do podjęcia wyprawy tropem Bagmana, która ponownie przeciągnie się najpewniej w czasie, przeglądał nieporadnie sporządzone szkice twarzy, czy charakterystycznych symboli, które wykradł z cudzych wspomnień. Plejada luźnych kartek, notatek, map, rysunków zaczęła przypominać swoisty, uporządkowany obrus, który studiował.
Wiedział, że kwatera jest bardzo przechodnim punktem dlatego nie spłoszył go dźwięk dobiegający z przedpokoju. Płynnie przelał skupienie, jak i kroki w stronę wąskiego korytarza popychany przez ciekawość, jak i świadomość, że może być to ktoś potrzebujący - miejsce to było jednym z nielicznych w mieście w którym zakonnicy mogli poszukiwać schronienia. Patrząc na przemoczoną do suchej nitki Marcellę nie mógł nie pomyśleć o tym, że w tym momencie naprawdę potrzebowała dachu nad głową. Ruchem różdżki przywołał do pokoju ręcznik, który jej podał - Wszystko  porządku..? - rzucił kontrolnie chcąc spróbować wybadać nastrój, jak i być może przesłanki do tego co ją tu zagoniło. Nadpalony fragment szaty na ramieniu już podszeptywał, lecz chciał usłyszeć więcej - Jesteś sama? - powinnaś być sama?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój gościnny [odnośnik]11.08.20 22:02
Adrenalina to naprawdę wspaniała sprawa. Wprawdzie nikomu nie można było podziękować za jej wynalezienie, ale Marcella mogła podziękować sobie samej, że któregoś dnia usiadła do jakiegoś ograniczonego podręcznika anatomii, by postudiować ją trochę. Dzięki temu wiedziała, co się właściwie właśnie działo z jej ciałem i dlaczego zareagowało właśnie w taki sposób. Lecąc na miotle kolejnymi dzielnicami Londynu, słyszała właściwie tylko ciężkie bicie swojego serca, pędzącego jak stado koni przez trawiaste pola Yorkshire. Jej stan był... przynajmniej dyskusyjny. Nawet magiczna ulewa nie była w stanie zdusić ciężkiego zapachu dymu, który zupełnie przesiąkł jej włosy i ubrania. Ramię zaczynało doskwierać właściwie dopiero, gdy ulewa cięła mniej, a właściwie gdy Marcy już zaczynała opuszczać wpływ zmieniającego pogodę zaklęcia. Wcześniej prawie zupełnie zapomniała o przenikliwym bólu. Zaś gdy serce powoli zaczynało się uspokajać i przyszło do myslenia, co właściwie powinna zrobić dalej, wtedy odezwał się również ból, zmęczenie, który sprawił, że musiała mocniej trzymać swoją miotłę obiema dłońmi.
Nie wiedziała co stało się z Hannah i Lucindą, oddaliła się od nich jeszcze w centrum, a gdy ogień zaczynał wygadać, ulotniła się. I była to reakcja tylko w połowie niealtruistyczna. We wszystkich szkoleniach, które przygotowywały ją na taką ewentualność wpajano jej, że własne bezpieczeństwo to absolutny priorytet i kierowała się tymi słowami, jednak doskonale wiedziała też, że obie koleżanki spędziły na działaniach Zakonu o wiele więcej czasu od niej i zwyczajnie potrafią sobie poradzić. Ufała, że nie musiała martwić się. Zwłaszcza, że były we dwie i nie wysłały sygnału, że potrzebują pomocy.
Stara Chata przyszła jej do głowy jako pierwsza, gdy w głowie próbowała przypomnieć sobie gdzie właściwie może znaleźć choć zalążek bezpieczniej przystani w tym mieście. Tam też się skierowała. Postawiła stopę na ziemi dopiero w ogródku przed budynkiem, czując jeszcze charakterystyczną słabość w nogach, jak zawsze po długim locie. Wprawdzie nie czuła się wybitnie źle, naprawdę bywało gorzej, ale zmęczenie i emocje stworzyły prawdziwie wybuchową mieszankę, która sprawiła, że do drzwi właściwie bardziej się wczłapała niż weszła jak zwycięzca z wieńcem laurowym na głowie. Nie, na głowie miała tylko swoją rozczochraną czuprynę, czesaną wiatrem i deszczem.
Przystanęła, opierając się o ścianę i odetchnęła głębiej, w końcu czując, że już nic jej nie dopadnie - żadne płomienie, żadne poczucie winy, że właśnie się skończyło. Uczucia zmieniały się kompletnie z każdą sekundą, właściwie sama jeszcze nie wiedziała co w niej siedzi - czy może jakaś duma czy bardziej złość na cały świat. W każdym razie Zakonnik zastał ją w momencie, kiedy się nad tym zastanawiała. Pierwsze pytanie jakoś do niej nie dotarło, po prostu spojrzała na Skamandera wzrokiem, który sugerował, że jeszcze nie wróciła z własnej krainy myśli. - Pewnie. Ale trochę leje. - Wypaliła, chociaż właściwie chyba nie powinna udawać, że nie jest paskudnie zmęczona. I dopiero po kolejnym ciężkim oddechu i przeczesaniu grzywki palcami o tym pomyślała. - Komplikacje podczas akcji. Byłam z Hannah i Lucindą, chciałyśmy wywiesić propagandowe ulotki. - Przyjęła ręcznik w dłonie, ale pierwsze co z nim zrobiła to przetarcie ociekających włosów. Zostawiła go przewieszonego przez kark, by na chwilę uwolnić ręce i zdjąć buty. Miała wrażenie, że przyrosły jej do stóp. Co będzie przy zdejmowaniu spodni w takim razie? Pewnie trzonek od miotły już na stałe wbił jej je w tyłek. Mogła wziąć jakieś bryczesy do Quidditcha... Jak to się mówi, mądry Szkot po szkodzie. - Pojawili się jacyś ludzie i rzucili Pożogę prosto na Big Bena... Rozdzieliłyśmy się w pewnym momencie, widziałam tylko, że dziewczyny dopilnowały, żeby wieża się nie rozbiła. A ja... - W tym momencie przestała patrzeć na Anthony'ego. Po prostu spuściła trochę wzrok, chwilowo skonsternowana, co właściwie powinna myśleć o tym co się stało. W tej chwili pauzy przez jej twarz przebiegł bardzo silny cień bardzo poważnych myśli, aż w końcu zakończyła to uśmiechem. Pełnym uśmiechem obejmującym oczy, rozświetlający ich ciemnoniebieski kolor jak promienie słońca przebijające przez burzowe chmury. - Wygląda na to, że powstrzymałam Pożogę. Jakoś... Potrzebuję kawy. - To chyba synonim do potrzeby snu.
- Może nie stójmy w korytarzu... - Zaproponowała, kierując się bardzo spokojnie wgłąb chaty. - A Ty co tutaj robisz?


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój gościnny [odnośnik]23.08.20 21:56
Niebieskie, nieobecne tęczówki zawiesiły się na nim dając mu do zrozumienia, że czarownica słucha i jest świadoma jego obecności, lecz niekoniecznie jest tu i teraz by być w stanie mu odpowiedzieć. Auror czekał więc aż Marcella powróci do niego myślami, obecnością. Nie ponaglał wiedząc, że jeżeli wydarzyłoby się coś złego to na jej twarzy odnalazłby napięcie, mobilizację, nie stałaby od tak walcząc ze zmęczeniem, dopadającym ją z chwili na chwilę rozluźnieniem z którym próbowała walczyć. Przynajmniej początkowo. Cokolwiek miało miejsce z jej udziałem było najwyraźniej już przeszłością i nic nie mogło na nią już wpłynąć, on nie mógł. Uzbrojony w cierpliwość i spokój zwyczajnie więc czekał.
- Czekaj, czekaj... - coś mu przestało wyraźnie zgrzytać w tej historii. Nerwowy, nieco przerażony brakiem wyobraźni, krótki śmiech wydobył się z jego klatki piersiowej - Chcesz powiedzieć, że poszłyście nosić ulotki, a oni przywołali do życia pożogę by wam to uniemożliwić...? - jasne brwi uniosły się, a w pełnym powagi głosie wyraźnie pobrzmiewało niedowierzanie. Ci sami konserwatyści którzy życzą mu śmierci za przyłożenie różdżki do zburzenia Stonehenge w środku Londynu powołali do życia pożogę szczując nią Big Bena...? Przymknął oczy by je po chwili w otworzyć i w jakiś sposób być jednocześnie w dalszym ciągu zdziwionym, jak i pełnym nieukierunkowanego sceptycyzmu. Był zmieszany. Nie mniej niż osuszająca się czarownica. Słysząc jak skwitowała to śmiechem na dźwięk którego sam wygiął usta w rozbawieniu
- Pewnie, chodź do kuchni - zaproponował ruszając przodem, prowadząc ją do pomieszczenia w którym sam rezydował. Odstawił w jej kierunku krzesło by swobodnym ruchem różdżki niewerbalnie zachęcić kuchenne przyrządy do zagotowania wody i przyszykowania kubka - Chwilowo koczuję. Prawdopodobnie do jutra lub pojutrza nim ustalę w co i dlaczego wsadzić różdżkę. To dobre miejsce na reorganizację - zaczął podchodząc do krzesła na którym przewieszona była zaczarowana torba - Mieszkałem w Londynie. Jeszcze zanim to wszystko przybrało na sile. Właściwie od kiedy tylko dostałem się na kurs. W kwietniu, póki jeszcze była okazja sprzedałem je. Chociaż, nawet jakbym posiadał mieszkanie w dowolnie innym mieście, hrabstwie to najpewniej musiałbym zrobić to samo - pozbyć się, sprzedać nim komuś uda się je zrównać z ziemią z nim wewnątrz - Kiedy więc robię coś w Londynie to jestem właśnie tu - a zdarzało mu się to często - Akurat wczoraj z Bertim zabezpieczaliśmy archiwa pod Mungiem - robota była trochę brudna - pomyślał ostatecznie zachowując komentarz dotyczący wczorajszych wydarzeń dla samego siebie. Przymrużył nieznacznie powieki przelewając swoją uwagę na nadpalone fragmenty ubrania czarownicy - Odsłoń ramię. Opatrzę je - zaproponował lekko po tym jak udało mu się odnaleźć szklane puzderko z pastą na oparzenia i kawałek względnie jałowego opatrunku.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój gościnny [odnośnik]25.08.20 23:46
Ona doskonale zdawała sobie sprawę, że ta sytuacja brzmiała w opowieści, jednak kiedy Anthony zadał to pytanie, tym bardziej uświadomiła sobie jak dużo się w tym wszystkim nie zgadzało. Może i to była całkiem spora ulotka, w sumie przykrywała prawie całą ścianę Big Bena, ale to zdecydowanie nie było odpowiednie zaklęcie do uporania się z tym. Zastanawiała się jak mało trzeba mieć wyobraźni by uznać, że to właśnie jest najwłaściwsze wyjście z sytuacji. A to przecież one - Lucinda, Hannah i sama Marcella zapobiegły temu, by to miasto poszło w diabły. Przecież o sposobie ugaszenia pożogi wiedziały ze spotkania Zakonu, a w swojej policyjnej jednostce nigdy się tego nie uczyła. Czy służby panującego Ministra w ogóle by sobie z tym poradziły? Co, jeśli o poranku zamiast miasta zastaliby tylko popiół?
Nieudane tragedie mają w sobie coś komicznego, gdy wspomina się je po czasie. Ale ona nawet teraz, widząc bezcenną minę Skamandera, uśmiechnęła się pod nosem ze szczerym rozbawieniem. - Wiesz... To była naprawdę duża ulotka. - Nie mogła się powstrzymać. - Chcesz zobaczyć jaka jest piękna? - spytała. Gdzieś miała więcej tych ulotek - nie zdążyły nawet zacząć ich rozrzucać. Wyciągnęła więc jedną, trochę wymiętą, bo już nie miała głowy, żeby pilnować stanu tego kawałka papieru, żeby pokazać Skamaderowi prześmiewczą podobiznę Ministra Malfoya. Szkoda, że jednak nie dotrze to większego grona odbiorców, ale po zniszczeniu plakatu naprawdę nie miała już sił na kolejne zabawy z ulotkami. Przynajmniej na razie.
W Starej Chacie było tak spokojnie, że trudno uwierzyć, że niedawno musiała stawiać czoła niekontrolowanemu żywiołowi. Usiadła na krześle w kuchni, zupełnie jak gdyby nigdy nic się nie stało i dopiero wtedy zaczęła naprawdę czuć jak się zmęczyła. Słabe nogi, obolałe ramiona. Nawet nie zauważyła dotąd, że ma lekką chrypkę, pewnie skutek uboczny krzyczenia z dodatkowym udziałem Soronusa. Chrząknęła pod nosem, czując to nieprzyjemne drapanie w gardle. Zakręciło się przy niej również jedno z widm patronusów - szarobłękitny lis przysiadł na stole, gdy oparła łokieć o blat. - To brzmi logicznie. Też porzuciłam poprzedni dom... Ale od początku kwietnia czułam, że muszę na trochę zniknąć. - Nie była pewna czy powinna mówić dlaczego. Gwardia mówiła, by nikomu nie mówić o tym co stało się z Gabrielem, jednak czy wspomnienie o samej wyprawie do Gringotta również się pod to zaliczało? - Dało się to zwęszyć. Dobrze zrobiłeś i tak było do odstawienia.
Uniosła spojrzenie na Anthony'ego, unosząc brew w górę. Nie spodziewała się w sumie takiej propozycji i pewnie w okolicznościach mniejszego zmęczenia uznałaby, że zrobi to sama. W końcu chyba potrafiła. Chwila spokojnej analizy sytuacji sprawiła jednak, że mogła przystać bez większego gadania. - To nie będzie takie proste. Dostałam bezpośrednio jednym z tych ognistych ptaszysk. - Mruknęła. I w sumie najpierw zaczęła rozpinać koszulę powoli, guzik po guziku, w taki sposób by móc odsłonić tylko tę część, która oberwała, jednak... Miała wrażenie, że materiał trochę wtopił się w jej skórę. W dodatku rana była cała w sadzy. Wzięła trochę głębszy wdech. Uniosła nieco biodra, żeby wyciągnąć spod paska spodni wpuszczoną w nie koszulę i po prostu w całości ją zdjęła, jednak w momencie, gdy materiał miał odejść od skóry, wstrząsnął nią dreszcz bólu. Aż cicho jęknęła. - Nie cierpię czarnej magii... Będzie trzeba to przemyć.
Aż łzy się zakręciły w oczach, ale szybko pozbyła się ich kilkoma szybkimi mrugnięciami. I przeniosła trochę proszące spojrzenie na Anthony'ego. - Czy... mógłbyś...? - Skoro już się zaoferował z pomocą...


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój gościnny [odnośnik]30.08.20 2:32
Choć mogło wydawać się to zabawne, tak jednak Skamandera poniekąd przerażała lekkomyślność wroga, a właściwie jago postawa - albo wygram ja, albo nie wygra nikt. Nie przebierali w środkach sięgając po rozwiązania nieadekwatne do pływających na powierzchni problemów. Samo wysiedlenie, a właściwie wymordowanie mugolskich rodzin z Londynu było tego również wyrazem - można to było zaplanować na tak wiele sposobów, a zdecydowali się spuścić ze smyczy najgorszego sortu bestie które przy poklasku brukały ulice niewinną krwią, niszczyły miasto, dziczały. Co zrobią, gdy te same potwory, łaknąc więcej pozrywają się z łańcuchów, odwrócą wygłodniałe pyski w stronę karmiących ich rąk...? To jego zdaniem była kwestia czasu. To, że Voldemort, jak i jego zwolennicy dążyli do samozagłady. Musieli jednak to wszystko ukrócić nim pociągną za sobą na dno cały Londyn, kraj i oby w najgorszym scenariuszy nic więcej... Tak o tym wszystkim myślał trzymając prześmiewczy plakat. Pomrukiem przyznał, że piękny, lecz myślami sam zawędrował w tym czasie we własne cztery kąty.
- Z powodu tego co miało miejsce na zebraniu? Czy z innej przyczyny...? - podpytywał lekko tak by nie czuła presji do tego by odpowiedzieć. Był ciekawy, lecz nie w chorobliwy sposób. Początek kwietnia był wyjątkowo intensywny. Wielu czarodziei zginęło podczas zamieszek, a te poprzedzone były mniej lub bardziej udanymi działaniami z ich strony. Nie wiedział, jakie doświadczenia z tego wszystkiego wyniosła ona sama, jak je znosiła.
- Mhm. Brak stałego miejsca na dłuższą metę robi się jednak uciążliwy. Wszystkie twoje rzeczy, o ile jakieś jeszcze się ciebie trzymają, w jednym momencie są wszędzie i nigdzie jednocześnie - W rodzinnym domu, u Alexa, u Sus, w Starej Chacie, Oazie... - Teraz, prawdopodobnie z powodu lata, ciepłej pogody to może jeszcze jakoś działa, lecz im bliżej zimy tym będzie gorzej. Prędzej czy później będę musiał się za czymś rozejrzeć - pobrzmiewała w nim lekka nuta niechęci. Nie miał pomysłu na to kiedy. Czekało go też dużo wydatków, a źródeł z których mógł czerpać pieniądze nie przybywało. Odkładał to więc na razie w czasie tak długo jak mógł.
Mógł zignorować czarownicę pozostawiając ją samą sobie, lecz skoro potrafił pomóc jej doprowadzić się do użytku to odnosił wrażenie, że powinien jej taką też pomoc zaoferować zamiast wrócić jak gdyby nigdy nic do rozszastanego na stole zlepka map. Wydało mu się to odpowiedniejsze - Domyślam się dlatego też oferuję pomoc. Wiem jak działa pożoga i jak paskudnie potrafią się goić rany po niej - nie chodziło tu tylko o teorię - kiedy Ministerstwo płonęło był wewnątrz. Wspomnienia z tamtego dnia miał wykrzywione, lecz obraz ofiar i droga jaką przebył by powrócić do zdrowia były na swoim miejscu.
Mógł i nim dał to do zrozumienia słowem zabrał się za czyny. Odłożył wygrzebane z magicznej torby rarytasy na stół podchodząc w stronę szafek nad zlewem. Wyciągnął pierwszą, głębszą miskę i napełnił ją wodą. Czystą ścierkę wrzucił niedbale do środka. Wracając chwycił oparcie jednego z krzeseł stawiając je obok Marcelli chwilę później już na nim siedział - Zastanawiałem się ostatnio nad ofensywnym zaklęciem mogącym być przy okazji przeciw-zaklęciem do pożogi, która wydaje się być ich ulubioną inkantacją w chwilach w których kończy im się wyobraźnia - zwilżoną ścierką zaczął obmywać obrzeża rany w których skóra była osmolona lub też lekko podrażniona metodycznie zbliżając się do jej epicentrum prezentującego się co najmniej... mało apetycznie. Wzrok skupiał na tym właśnie widoku, zaś napoczętą myśl zamierzał ciągnąć dalej. Jedno i drugie pomagało mu zachować dystans i profesjonalny rezon do na wpół obnażonej przed nim Zakonniczki. Przymrużył powieki - Myślałem o stworzeniu takiego zaklęcia. Co prawda odnaleźliśmy sposoby na to by sobie jakoś z nim radzić tak jednak sama przyznasz po dzisiejszym, że te w praktyce okazują się również dość inwazyjne, upierdliwe, a nawet niewystarczające - pożoga zdążyła ją zranić, na pewno nim ją zdusiły zdążyła również dokonać odpowiednich szkód, jej wygaszanie absorbowało sprawiając, że momentalnie można było stać się łatwym celem.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój gościnny [odnośnik]04.09.20 23:31
Może właśnie to odróżniało ich od przeciwników. Marcella na tym etapie już nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Zdecydowanie chcieli osiągnąć swoje bez myślenia o konsekwencjach, jednak Zakonnicy próbowali z całej siły zminimalizować niebezpieczeństwo, dla siebie oraz dla otaczających ich ludzi. A gdy pojawiał się dylemat, czy spróbować jednak zwalczać ogień ogniem, spotykali się z potępieniem. Tak właśnie jak podczas Stonehenge. Niektórzy nadal mieli ten moment za złe Anthony'emu (jednemu i drugiemu) i choć sama uważała to rozwiązanie za bardzo radykalne, z perspektywy czasu rozumiała jak wiele mogło się nie zdarzyć, gdyby się powiodło. Wojna zostałaby zduszona w zarodku. Nie zdążyłaby się nawet rozpocząć. I kompletnie zmieniała się perspektywa...
- Nie, nie... To był tylko wypadek. - zawahała się widocznie na końcu. Uniosła na chwilę spojrzenie na mężczyznę i odetchnęła cicho, widocznie bijąc się z myślami. Nie powinna mówić. Ale to nie dawało pełnej perspektywy tego, co się działo. - Dostałam rozkazy i były dosyć... Jakby to powiedzieć... Dyskusyjne? Ale czego nie zrobi się dla zakończenia tego wszystkiego, nie? Nie zadawałam pytań. Ale czuję, że z tego powodu właśnie to wszystko na zebraniu miało miejsce. Żałuję, że się nie powstrzymałam.
Zebranie było trudnym momentem. Ale wtedy zrozumiała, że będzie potrzebowała skupić się nad kontrolą swoich emocji. Nie zauważyła nawet, kiedy stały się tak burzliwe. - I nagle sam już nie wiesz, gdzie właściwie jest Twoje miejsce. A gdy chcesz poczuć przynależność, okazuje się, że jesteś tylko narzędziem... - Tak, zdecydowanie potrzebowała chwili oddechu od burzy.
Oaza była przyjemnym miejscem. Pewnie gdyby nie ono, zupełnie nie wiedzieliby gdzie się podziać. A pracując przy niej Marcella choć trochę czuła jeszcze, że robi coś potrzebnego i... dobrego? O ile cokolwiek jeszcze można tak nazwać.
- Spodziewam się. - Czuła, że wie to o wiele lepiej od niej, nie musiał nawet opowiadać o wszystkich przypadkach. Bądź co bądź, ona była policjantką tylko przez chwilę i wiedziała tyle co nic w porównaniu do byłych aurorów z Zakonu.
Oparła to w stu procentach zdrowe ramię na stole, by na nadgarstku ułożyć brodę i starała się nie patrzeć na to, co się dzieje jej ręką. Zniszczony materiał koszuli odłożyła na stół. I tak się do niczego więcej nie nada. Chłodna woda powinna nieco pomóc, by nie odczuwała tego bólu aż tak bardzo, prawda? I pewnie było lepiej, jednak i tak przy dotknięciu rany wzięła głębszy oddech, napełniła nim policzki i skrzywiła się znacznie. Wydała z siebie zduszony jęk bólu. Jednak nie udało jej się utrzymać spojrzenia w innym kącie pokoju. Zawiesiła je zaś na aurorze, skupionym na swojej pracy.
Naprawdę była wdzięczna. Wydawało jej się, że Anthony próbuje ją przy tym trochę zagadać. - Nie znam się za bardzo na tworzeniu zaklęć, ale to pewnie będzie trudne, prawda? My użyłyśmy Pluviasso w połączeniu z Nebula exstiguere... Ale same nie byłyśmy w stanie wyczarować dosyć dymu, by ją ugasić... Ale z okolicy uciekali czarodzieje i użyłam Sonorus, żeby poprosić ich o pomoc... Nie wiem dokładnie ilu odpowiedziało. Może siedmiu? Ośmiu? W każdym razie - potrzebowałyśmy naprawdę dużo pomocy. Nie dałybyśmy rady same ugasić już rozszalałej Pożogi... - Naprawdę beznadziejna sytuacja. A co, gdyby ta sytuacja działa się w pomieszczeniu, a nie pod gołym niebem? Nie byłoby najmniejszej możliwości, by poradzić sobie z pożarem. Zupełnie jak w Ministerstwie...
- Tylko pytanie czy coś nieinwazyjnego byłoby dosyć silne, by powstrzymać ogień... Jak to miałoby działać? - W sumie to było naprawdę ciekawe. Pierwszy kontakt ze skórą wywołał ciarki, jednak przyzwyczaiła się do tego pieczenia dosyć szybko. Teraz obserwowała, co właściwie Anthony robi... Przede wszystkim zauważyła, że uparcie na nią nie patrzył.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój gościnny [odnośnik]03.10.20 18:14
Złapał jej zawahanie, jak i spojrzenie sprawiając wrażenie kogoś, kto potrafił zrozumieć miotające nią wątpliwości. Jeszcze gdy był na kursie myślał, że ślepe posłuszeństwo jest czymś na co się zgodził z chwilą w której otrzymał wyniki z egzaminów wstępnych. Dopiero czas pokazał, jak głupie to było. Że ludzie nad nim nie zawsze mieli rację, nie zawsze postępowali słusznie, odpowiednio, a podejmowane przez nich decyzje nie zawsze w jego odczuciu były tymi na które się godził. Nauczył się pytać, dociekać, robić to w jego mniemaniu powinien. Zbierało to swoje żniwo. Został wygnany z własnej ojczyzny na trzy lata, został naznaczony mianem terrorysty, a niedawno z tego samego powodu obrócił powierzoną mu misję w pierzynę. Być może dlatego zachował komentarze dla siebie decydując się zwyczajnie wysłuchać wybrzmianemu w pomieszczeniu wyznaniu.
- Właściwie to nie do końca, tak... - kącik ust dźwignął się nieznacznie - Mierzi mnie to, że próba zorganizowania się do czegokolwiek staje się nagle taka uciążliwa. Od wyprania ubrań, po przepakowanie się na misję - był dość pragmatyczny - Nie wiem czy potrzebuję swojego miejsca by poprawić swoje samopoczucie w tych bardziej filozoficznych sferach. Wszędzie, tak czy inaczej, wydaje się być taka samo. Wystarcza mi, że mogę być tam gdzie powinienem - Nawet jeżeli przy tym miał być narzędziem to mu to nie przeszkadzało. Sam tak o sobie niejednokrotnie myślał porównując się do zmyślnego, zdradliwego ostrza. Taki był. Nie zamierzał jednak krytykować postawy Marceliny, która była zwyczajnie inna bo taka też mogła. Ludzie byli różni. Potrzebowali różnych rzeczy - A ty masz takie miejsce...? - spytał podszywając pytanie niezobowiązującą ciekawością kończąc obmywać ranę. Przekręcił ścierkę na czystą stronę i jeszcze raz obmył na koniec jej krawędzie. Powinna nieco przeschnąć nim nałoży maść.
- Nie przypominam sobie byśmy ostatnio robili cokolwiek łatwego, więc prawdopodobnie tak - nie będzie łatwo. Sam się za bardzo nie znam, lecz te numerlologiczne zajęcia z Olivanderem dały mi jakieś mgliste pojęcie jak to się je. Ktoś poza tym musi zwrócić uwagę na problem, coś zacząć, potem na pewno pojawi się ktoś, kto będzie chciał się zaangażować - nie przeszkadzało mu być tym, który jako pierwszy stawia krok. Kiedy tylko zakołysał się w jego głowie pomysł postanowił zacząć myśleć jak go realizować. Nie chciał czekać aż ktoś to zrobi z łaski.
Czuł na sobie obserwujące, bystre spojrzenie czarownicy, jednak stwarzał pozory tego, że wcale nie. Swobodnie sięgnął po maść na oparzenia. Wygrzebał z niewielkiego puzderka jej nadmiar i zaczął rozcierać go po oparzonej skórze. Silny, ziołowy zapach uniósł się w powietrze mieszając się z magicznym, deszczowym - Pożoga jest tak zdradliwa bo jej inkantacja jest bardzo skomplikowana, często do jej wzniecenia potrzeba kilku czarnoksiężników i czasu. Myślę, że należałoby wyjść jej na przeciw podobnie wielką pulą magicznej mocy. Nebul exstiguere, jakiej świat jeszcze nie widział, a jakiej potrzebuje - orzekł z jakąś krztą pasji, przeciągając magiczną pastą dalej, zataczając kolejny wilgotny szlaczek na spragnionej ulgi skórze - A może wręcz przeciwnie. Może taki żywioł potrzebuje równie wielkiego mogącego wyjść mu na przeciw. Jakaś permutacja hiemsitio skrzyżowana z caeruleusio i ożywiona pod postacią nie mniej dzikich bestii...? - siła uroków co prawda ustępowała czarnej magii, lecz Anthony jako wprawiony i zaznajomiony z jej arkanami dostrzegał drzemiący w niej potencjał umykający innym - Niestety, prawdopodobnie zostanie ci po tym oparzeniu blizna - stwierdził sięgając po jałowy opatrunek, który przyłożył do rany i zaczął otaczać go bandażem tak by zabezpieczyć opatrunek i dopilnować by pasta wnikała w ranę, a nie w ubrania i wszystkie meble dookoła. Szczery żal zakołysał się w głosie po tym, jak spojrzenie przemknęło po oparzonym ramieniu, kontrastując z jasną skórą ramienia, obojczyka, przysłoniętych bielizną piersi. Szczęśliwie potrafił obedrzeć się z nachalności, skryć się za naturalnością, przypadkiem - miał nadzieję, że nie budzącym czegoś niekomfortowego - Możesz zachować resztę. Dobrze byłoby jeszcze dziś zmienić opatrunek chociaż raz.

|Zużywam pasta na oparzenia - Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pokój gościnny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach