Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent :: Smocze Ogrody
Obserwatorium
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Obserwatorium
Obserwatorium mieści się na kamiennym tarasie, z którego roztacza się doskonały widok na ogrody, w których buszują smoki. Grube zaczarowane szkło oddzielające taras od otwartej przestrzeni sprawia, że jest to całkowicie bezpieczne miejsce i doskonały punkt obserwacyjny dla gości oraz początkujących pracowników rezerwatu. Znajduje się tutaj kilka wąskich kawiarnianych stolików otoczonych eleganckimi krzesłami; niektórzy pracownicy spożywają przy nim posiłki, inni spisują notatki z obserwacji, niekiedy podejmowani są tutaj goście lub przedstawiciele mediów. Bliskość klifów oraz smoki latające blisko nieszczelnych szyb sprawiają, że przez większość roku jest to miejsce zimne, przewiewne. Wyjątkowo wyraźny jest tutaj również zapach siarki.
Twarze przeszłości, zamierzchłe i mgliste, chowają się w odmętach dziewiczej od emocji pamięci. Jak wzniesiony do lotu ptak, umykają z granicy ich wzroku na dłużej... może na zawsze? Dawno już nie myślał o niej w ten sposób, tj. romantyczny, ciepły i wypełniony szczeniacką naiwnością. Od wielu miesięcy, jak nie lat, pozostają oddarci z uczuć i z młodzieńczych podrywów serc. Nie są też skłonni wrócić do tego, co było kiedyś. Sytuacja ta wydaje się zdrowa i rozsądna w sytuacji ich dwojga.
Wraz z trzepotem skrzydeł czasu, znika więc po ptaszysku ostatni ślad. Podobnie ich historia wspólnego pocałunku, kiedyś napędzana zauroczeniem młodziutkiej arystokratki, dziś nie ma większego znaczenia. Choć sam wciąż uznaje Evandrę za atrakcyjną i z nutą sentymentu patrzy na jej drobną, przyjemnie miękką sylwetkę, obraz kobiety, jaką widział oczami zainteresowania kiedyś w szkole, dziś nie ma szans wyjaskrawić się w przestrzeni. Obraz ten blednie, jak bledną z czasem farby na płótnie. Pędzel wspomnień, malujący ich wspólną opowieść, skuteczny jest tylko przez chwilę. Dziś, po latach niewidzenia się dystans wplata się skromnie w sieć ich kontaktu i giną przy tym wszelkie uczucia. Emocje ostygają w dorosłości i przepoczwarzają się w oczekiwaną po nich obojętność.
Są dojrzali, są w związku, nie wypada im ściągać wzroku dłużej na sentymenty. Wciąż jednak pozostają wobec siebie pomocni. Sympatia, jak uległy kociak, rozkłada się między ich nogami i w leniwym wyprostowaniu, rozkłada łapy łagodności, np. wtedy gdy Evandra się uśmiecha i gdy Arsene odpowiada jej podobnym, uprzejmym gestem, w dystynkcji ducha kłaniając się przed nią uprzejmie.
— Powiesz mi o tym, gdy już Ci pomogę, lady Rosier — śmie zauważyć w jej wypowiedzi drobny falstart. Nie wypada mu bowiem bazować na jej wdzięczności i zbierać laurów za obecność jeszcze przed konsultacją — Ale mnie tez miło Cię widzieć. Poza wydarzeniami z socjety nie mamy zbyt wielu okazji do spotkań.
Przechodzi naturalnie w nieco bardziej poufały ton, zaraz jednak powraca do najbardziej naglącej ich kwestii Smoczych ogrodów:
— Jest coś, co niepokoi Cię na tym etapie prac?
Przed dojściem na miejsce, decyduje się na krótkie rozeznanie. Każdy jeden głos jest w stanie zarysować mu jej oczekiwania i pomóc mu w określeniu zakresu prac, jakich powinien się podjąć.
— Albo coś, na czym Tobie i lordowi Rosierowi szczególnie zależy przy budowie przestrzeni dla Węży? Może jakieś wzmocnienia, albo zaklęcie stabilizujące temperaturę w legowisku?
Ostatnie ze słów to tylko ślepy strzał. Nie zna się na życiu węży, domyśla się jednak, że jako zwierzęta tropikalne, mogą na przykład preferować środowisko pełne wilgoci i ciepła.
Z naturalną sobie swobodą przechodzi pół kroku przed nią, ruszając we wskazanym przez jej dłoń kierunku.
Wraz z trzepotem skrzydeł czasu, znika więc po ptaszysku ostatni ślad. Podobnie ich historia wspólnego pocałunku, kiedyś napędzana zauroczeniem młodziutkiej arystokratki, dziś nie ma większego znaczenia. Choć sam wciąż uznaje Evandrę za atrakcyjną i z nutą sentymentu patrzy na jej drobną, przyjemnie miękką sylwetkę, obraz kobiety, jaką widział oczami zainteresowania kiedyś w szkole, dziś nie ma szans wyjaskrawić się w przestrzeni. Obraz ten blednie, jak bledną z czasem farby na płótnie. Pędzel wspomnień, malujący ich wspólną opowieść, skuteczny jest tylko przez chwilę. Dziś, po latach niewidzenia się dystans wplata się skromnie w sieć ich kontaktu i giną przy tym wszelkie uczucia. Emocje ostygają w dorosłości i przepoczwarzają się w oczekiwaną po nich obojętność.
Są dojrzali, są w związku, nie wypada im ściągać wzroku dłużej na sentymenty. Wciąż jednak pozostają wobec siebie pomocni. Sympatia, jak uległy kociak, rozkłada się między ich nogami i w leniwym wyprostowaniu, rozkłada łapy łagodności, np. wtedy gdy Evandra się uśmiecha i gdy Arsene odpowiada jej podobnym, uprzejmym gestem, w dystynkcji ducha kłaniając się przed nią uprzejmie.
— Powiesz mi o tym, gdy już Ci pomogę, lady Rosier — śmie zauważyć w jej wypowiedzi drobny falstart. Nie wypada mu bowiem bazować na jej wdzięczności i zbierać laurów za obecność jeszcze przed konsultacją — Ale mnie tez miło Cię widzieć. Poza wydarzeniami z socjety nie mamy zbyt wielu okazji do spotkań.
Przechodzi naturalnie w nieco bardziej poufały ton, zaraz jednak powraca do najbardziej naglącej ich kwestii Smoczych ogrodów:
— Jest coś, co niepokoi Cię na tym etapie prac?
Przed dojściem na miejsce, decyduje się na krótkie rozeznanie. Każdy jeden głos jest w stanie zarysować mu jej oczekiwania i pomóc mu w określeniu zakresu prac, jakich powinien się podjąć.
— Albo coś, na czym Tobie i lordowi Rosierowi szczególnie zależy przy budowie przestrzeni dla Węży? Może jakieś wzmocnienia, albo zaklęcie stabilizujące temperaturę w legowisku?
Ostatnie ze słów to tylko ślepy strzał. Nie zna się na życiu węży, domyśla się jednak, że jako zwierzęta tropikalne, mogą na przykład preferować środowisko pełne wilgoci i ciepła.
Z naturalną sobie swobodą przechodzi pół kroku przed nią, ruszając we wskazanym przez jej dłoń kierunku.
Arsene Bulstrode
Zawód : twórca konstrukcji i pułapek magicznych
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Mów, jak Tobie mija czas - i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W istocie nie mają zbyt wielu okazji do spotkań, gdyż dotąd ich zainteresowania były skrajnie od siebie różne. Z oddanym pracy Arsene próżno doszukiwać się cech wspólnych, zwłaszcza że Evandra nigdy szczególnie nie przejawiała chęci zapoznania się z magicznymi konstrukcjami. Świat rządzi się własnymi prawami i wspaniałe w nim jest to, że nie wszystkie się zna i rozumie. Aspiracją półwili nie jest odkrycie ich wszystkich i nazwanie się wiedzącą, a stopniowe poznawanie pojedynczych zagadnień, jakie aktualnie wpadną w jej ręce.
- Początkiem miesiąca zawiodła nas magia. Powstałe dotąd zabezpieczenia i ich załamanie wstrząsnęło całym rezerwatem. Spokojnie, smoki są bezpieczne - dodaje pospiesznie, jakby mężczyzna zaczął obawiać się o swoje życie w zderzeniu z silnymi i jakże skrajnie niebezpiecznymi stworzeniami. Gdyby nie pewność, że bariery na ich wybiegach doprowadzono do porządku, wcale by się tu nie pokazywała. - Chętnie skorzystam z twojej pomocy, sir, aby upewnić się, czy magia kontrolująca warunki panujące wewnątrz wybiegów jest odpowiednio silna, jednak to na zabezpieczeniach najbardziej mi zależy. Wszelkie prace konstruktorskie musimy zakończyć przed zimą.
Idąc wzdłuż głównym holem obserwatorium, docierają do tarasu, gdzie za potężnymi przeszklonymi ścianami rozciąga się widok na ogrody. To tam między drzewami można dostrzec kryjącego się drobnej, trzymetrowej postawy smoka o białej łusce i błyszczącymi na zielonym tle czarnymi oczami. Ugięte łapy i wysunięty łeb świadczą o tym, że szykuje się on do polowania. Niewiele dalej stoi nieco mniejszy okaz, wylegujący się w słońcu na niewielkiej, kredowej polanie. Widać zamiłowanie do klifów nie jest związane wyłącznie z wysokością, ale także samą glebą.
- To albiony czarnookie, gatunek smoka, który dominuje na naszym terenie. Socharis bardzo lubi zaczepiać kolegów - wyjaśnia z lekkim uśmiechem, samej też obserwując, jak masywne stworzenie zrywa się z miejsca i naskakuje na drugie. W jednej chwili można poczuć ruch, delikatne drganie ziemi, jakie Socharis wywołuje swoim skokiem. Powietrze przecina ryk, zaskoczone zwierzę bronić się chce pazurami, ale widząc, że to zwykła zaczepka, poddaje się zabawie. - Chcę, aby w serpentarium możliwe było podobne obserwatorium. Wizytujący mają bez obaw znaleźć się przy ogrodzeniu i oglądać okazy, czując się bezpiecznie. Jest to wykonalne, prawda? - Drobna kobieca dłoń unosi się i dotyka delikatnie chłodnej szyby. Błyszczy w jasnym świetle wetknięty na palec rubinowy pierścień zaręczynowy. - Marzy mi się przejście częściowo wbudowane w ziemię, aby powierzchnia możliwa była do dostrzeżenia na wysokości wzroku, bez potrzeby ciągłego schylania. Zwierzęta będą zamieszkiwać także korony drzew, więc byloby idealnie, gdyby przejście było kopułą. - Unosi dłoń ponad głowę, obrazując wymarzony kształt tunelu. - Czy masz już doświadczenie w podobnych zadaniach? - Nie pytała go dotąd o referencje, bo uznała, że czarodziej szlachetnej krwi, zwłaszcza od lat parający się jednym zawodem, będzie miał biegłość w interesującym ją temacie. Ma nadzieję, że nie okaże się niekompetentny, na jego barkach ma spocząć bezpieczeństwo wielu ludzi.
- Początkiem miesiąca zawiodła nas magia. Powstałe dotąd zabezpieczenia i ich załamanie wstrząsnęło całym rezerwatem. Spokojnie, smoki są bezpieczne - dodaje pospiesznie, jakby mężczyzna zaczął obawiać się o swoje życie w zderzeniu z silnymi i jakże skrajnie niebezpiecznymi stworzeniami. Gdyby nie pewność, że bariery na ich wybiegach doprowadzono do porządku, wcale by się tu nie pokazywała. - Chętnie skorzystam z twojej pomocy, sir, aby upewnić się, czy magia kontrolująca warunki panujące wewnątrz wybiegów jest odpowiednio silna, jednak to na zabezpieczeniach najbardziej mi zależy. Wszelkie prace konstruktorskie musimy zakończyć przed zimą.
Idąc wzdłuż głównym holem obserwatorium, docierają do tarasu, gdzie za potężnymi przeszklonymi ścianami rozciąga się widok na ogrody. To tam między drzewami można dostrzec kryjącego się drobnej, trzymetrowej postawy smoka o białej łusce i błyszczącymi na zielonym tle czarnymi oczami. Ugięte łapy i wysunięty łeb świadczą o tym, że szykuje się on do polowania. Niewiele dalej stoi nieco mniejszy okaz, wylegujący się w słońcu na niewielkiej, kredowej polanie. Widać zamiłowanie do klifów nie jest związane wyłącznie z wysokością, ale także samą glebą.
- To albiony czarnookie, gatunek smoka, który dominuje na naszym terenie. Socharis bardzo lubi zaczepiać kolegów - wyjaśnia z lekkim uśmiechem, samej też obserwując, jak masywne stworzenie zrywa się z miejsca i naskakuje na drugie. W jednej chwili można poczuć ruch, delikatne drganie ziemi, jakie Socharis wywołuje swoim skokiem. Powietrze przecina ryk, zaskoczone zwierzę bronić się chce pazurami, ale widząc, że to zwykła zaczepka, poddaje się zabawie. - Chcę, aby w serpentarium możliwe było podobne obserwatorium. Wizytujący mają bez obaw znaleźć się przy ogrodzeniu i oglądać okazy, czując się bezpiecznie. Jest to wykonalne, prawda? - Drobna kobieca dłoń unosi się i dotyka delikatnie chłodnej szyby. Błyszczy w jasnym świetle wetknięty na palec rubinowy pierścień zaręczynowy. - Marzy mi się przejście częściowo wbudowane w ziemię, aby powierzchnia możliwa była do dostrzeżenia na wysokości wzroku, bez potrzeby ciągłego schylania. Zwierzęta będą zamieszkiwać także korony drzew, więc byloby idealnie, gdyby przejście było kopułą. - Unosi dłoń ponad głowę, obrazując wymarzony kształt tunelu. - Czy masz już doświadczenie w podobnych zadaniach? - Nie pytała go dotąd o referencje, bo uznała, że czarodziej szlachetnej krwi, zwłaszcza od lat parający się jednym zawodem, będzie miał biegłość w interesującym ją temacie. Ma nadzieję, że nie okaże się niekompetentny, na jego barkach ma spocząć bezpieczeństwo wielu ludzi.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Poruszony na trakcie prowadzącym do Obserwatorium, nie od razu koncentruje się na celu wędrówki, w pierwszej kolejności bowiem, skupiony na poszczególnych elementach konstrukcyjnych, rozgląda się swobodnie w przestrzeni, okiem inżyniera analizując w głowie poszczególne części w magicznej całości. Nie jest w tym działaniu specjalnie dyskretny, nie jest jednak również kompletnym ignorantem, uwagę dzieląc skutecznie między obserwacją przestrzeni, a słuchaniem tego, co ma mu do powiedzenia lady Rosier. Strzyże przy tym czujnym uchem, chwytając w ramiona zmysłów jej łagodny głos i kompetentny, wysyłany przez jej usta komunikat, świadczący o tym, jak mocno zaangażowana jest w kwestię rozbudowy rezerwatu.
Uśmiecha się lekko, doceniając ją za oddanie sprawie. Podobne nastawienie przyjmuje on sam, gdy podejmuje się zlecenia, oddając się projektom w pełni. Oko śledzi wtedy każdy niuans, każde drobne uchybienie, które załatane, ma szansę działać przez długie lata. W pracy wyznaje bowiem prostą zasadę: im solidniej wykonasz pracę na starcie, tym mniej czeka Cię jej w przyszłości, gdy przyjdzie do napraw. Wtedy wizyta w danym miejscu przypomina raczej działania konserwatorskie, niż naprawcze.
— Zabawne, że wspominasz akurat o ich bezpieczeństwie, a nie o naszym... — porywa się na drobny żart, przekłuty skromną wesołością, gdy zerka na nią zza ramienia, przystając na drodze, by mogła wyrównać z nim krok. — Tak czy inaczej, z chęcią podejmę się tego zlecenia. Wprawdzie jak na wielkość rezerwatu i ogólny wymiar pracy nad zabezpieczeniami, do zimy mamy już niewiele czasu, ale jeśli rozsądnie rozdzielimy zadania... myślę, że spokojnie będziemy w stanie zabezpieczyć teren przed pierwszymi przymrozkami. Tak, by smoki były bezpieczne.
Sprytnie powiela po niej argument, uśmiechając się łagodnie, z cieniem sympatii zniesionej na usta, gdy wreszcie, po krótkim spacerze, wychodzą na taras, docierając do szklanej bariery.
Nie umyka jego uwadze obecność smoków, w tym szczególnie tego skrytego za konarami drzew, gotowego do skoku. Nie jest zaznajomiony ze zwyczajami tych stworzeń, dlatego z zaciekawieniem podchodzi do szyby, opierając luźno dłoń o chłodną, przyjemną w fakturze ścianę. Oczy śledzą spokojnie kolejne wydarzenia, opatrzone odpowiednim, i całkiem trafnym komentarzem Evandry. Tak... biała bestia zdaje się wyraźnie pobudzona do zabawy, jakby polowanie na swojego pobratymca dawało mu więcej radości, niż wszystko inne.
— A ten drugi... jak się wabi?
Wypowiedź, przerwana krótką, niedostrzegalną pauzą, świadczy o tym, że przez chwilę zastanawia się nad odpowiednim doborem słów. Czy Smoki się nazywa, czy raczej traktuje tożsamo z ludźmi, przyjmując ich imię jako przymiot w ich posiadaniu? Sam nie wie, ale podświadomie czuje, że pomimo respektu, jaki czuje wobec tych stworzeń, słowa „Jak ma na imię?” byłyby zbytnim pochlebstwem i uczłowieczeniem.
— Jak najbardziej, i jest to też możliwe na wiele sposobów — potwierdza jej podejrzenia, kątem oka dostrzegając drobny błysk przy szybie. Nie przykuwa on jednak jego uwagi, nie na tyle długo, by był w stanie przyjrzeć się jej rubinowemu pierścionkowi. Zamiast tego, odwraca się w jej kierunku i tym razem wyprostowany, spogląda w jej twarz z boku.
— Masz szczęście, bo zabezpieczenia praktyczne, te wymagające szczególnych obliczeń i wiedzy numerologicznej, są moją ulubioną częścią pracy. Myślę, że bez problemu będę w stanie zbudowac konstrukcję, o której mówisz, przy użyciu zaklęć odciążających i stabilizujących... — zawiesza na moment głos — ...choć nie ukrywam, jest to praca żmudna i wymaga wcześniejszego wykonania odpowiedniego projektu. Bez tego wolałbym nie ryzykować z narzucaniem zabezpieczeń, które nie utrzymają tutejszych warunków.
Nie przystoi mu przywoływać w rozmowie tajników zawodu, głównie przez wzgląd na to, że mówiąc językiem technicznym, i tak niewiele powie to Evandrze, dlatego też stara się docierać do niej prostotą i treściwością wypowiedzi.
— Lady Rosier, będę potrzebował szczegółowych danych dotyczących wagi smoków, siły i prędkości. W razie gdyby przypadkiem lub celowo, chciały osiąść na konstrukcji tunelu, dobrze, żeby ten ciężar i ich siłę utrzymał. Proponuję też w miejscach „trudnych” zrezygnować z oszklenia. W ich miejscu możemy zrobić twarde, solidne konstrukcje, które wzmocnią całość.
Nie jest to rozwiązanie idealne, ale konieczne dla zachowania bezpieczeństwa. W zależności od długości tunelu, samo oszklenie może wydać się zbyt kruche, nawet ze wsparciem magii
— Ale bez obaw, w miejscach bez oszklenia mogę zastosować zaklęcie pogodynki... konstrukcja mimo wszystko będzie posiadać lustra lub powierzchnie, które stworzą iluzję przestrzeni zza tunelu, z odpowiednim dopasowaniem pogody. Co sądzisz o tym rozwiązaniu, lady Rosier?
Uśmiecha się lekko, doceniając ją za oddanie sprawie. Podobne nastawienie przyjmuje on sam, gdy podejmuje się zlecenia, oddając się projektom w pełni. Oko śledzi wtedy każdy niuans, każde drobne uchybienie, które załatane, ma szansę działać przez długie lata. W pracy wyznaje bowiem prostą zasadę: im solidniej wykonasz pracę na starcie, tym mniej czeka Cię jej w przyszłości, gdy przyjdzie do napraw. Wtedy wizyta w danym miejscu przypomina raczej działania konserwatorskie, niż naprawcze.
— Zabawne, że wspominasz akurat o ich bezpieczeństwie, a nie o naszym... — porywa się na drobny żart, przekłuty skromną wesołością, gdy zerka na nią zza ramienia, przystając na drodze, by mogła wyrównać z nim krok. — Tak czy inaczej, z chęcią podejmę się tego zlecenia. Wprawdzie jak na wielkość rezerwatu i ogólny wymiar pracy nad zabezpieczeniami, do zimy mamy już niewiele czasu, ale jeśli rozsądnie rozdzielimy zadania... myślę, że spokojnie będziemy w stanie zabezpieczyć teren przed pierwszymi przymrozkami. Tak, by smoki były bezpieczne.
Sprytnie powiela po niej argument, uśmiechając się łagodnie, z cieniem sympatii zniesionej na usta, gdy wreszcie, po krótkim spacerze, wychodzą na taras, docierając do szklanej bariery.
Nie umyka jego uwadze obecność smoków, w tym szczególnie tego skrytego za konarami drzew, gotowego do skoku. Nie jest zaznajomiony ze zwyczajami tych stworzeń, dlatego z zaciekawieniem podchodzi do szyby, opierając luźno dłoń o chłodną, przyjemną w fakturze ścianę. Oczy śledzą spokojnie kolejne wydarzenia, opatrzone odpowiednim, i całkiem trafnym komentarzem Evandry. Tak... biała bestia zdaje się wyraźnie pobudzona do zabawy, jakby polowanie na swojego pobratymca dawało mu więcej radości, niż wszystko inne.
— A ten drugi... jak się wabi?
Wypowiedź, przerwana krótką, niedostrzegalną pauzą, świadczy o tym, że przez chwilę zastanawia się nad odpowiednim doborem słów. Czy Smoki się nazywa, czy raczej traktuje tożsamo z ludźmi, przyjmując ich imię jako przymiot w ich posiadaniu? Sam nie wie, ale podświadomie czuje, że pomimo respektu, jaki czuje wobec tych stworzeń, słowa „Jak ma na imię?” byłyby zbytnim pochlebstwem i uczłowieczeniem.
— Jak najbardziej, i jest to też możliwe na wiele sposobów — potwierdza jej podejrzenia, kątem oka dostrzegając drobny błysk przy szybie. Nie przykuwa on jednak jego uwagi, nie na tyle długo, by był w stanie przyjrzeć się jej rubinowemu pierścionkowi. Zamiast tego, odwraca się w jej kierunku i tym razem wyprostowany, spogląda w jej twarz z boku.
— Masz szczęście, bo zabezpieczenia praktyczne, te wymagające szczególnych obliczeń i wiedzy numerologicznej, są moją ulubioną częścią pracy. Myślę, że bez problemu będę w stanie zbudowac konstrukcję, o której mówisz, przy użyciu zaklęć odciążających i stabilizujących... — zawiesza na moment głos — ...choć nie ukrywam, jest to praca żmudna i wymaga wcześniejszego wykonania odpowiedniego projektu. Bez tego wolałbym nie ryzykować z narzucaniem zabezpieczeń, które nie utrzymają tutejszych warunków.
Nie przystoi mu przywoływać w rozmowie tajników zawodu, głównie przez wzgląd na to, że mówiąc językiem technicznym, i tak niewiele powie to Evandrze, dlatego też stara się docierać do niej prostotą i treściwością wypowiedzi.
— Lady Rosier, będę potrzebował szczegółowych danych dotyczących wagi smoków, siły i prędkości. W razie gdyby przypadkiem lub celowo, chciały osiąść na konstrukcji tunelu, dobrze, żeby ten ciężar i ich siłę utrzymał. Proponuję też w miejscach „trudnych” zrezygnować z oszklenia. W ich miejscu możemy zrobić twarde, solidne konstrukcje, które wzmocnią całość.
Nie jest to rozwiązanie idealne, ale konieczne dla zachowania bezpieczeństwa. W zależności od długości tunelu, samo oszklenie może wydać się zbyt kruche, nawet ze wsparciem magii
— Ale bez obaw, w miejscach bez oszklenia mogę zastosować zaklęcie pogodynki... konstrukcja mimo wszystko będzie posiadać lustra lub powierzchnie, które stworzą iluzję przestrzeni zza tunelu, z odpowiednim dopasowaniem pogody. Co sądzisz o tym rozwiązaniu, lady Rosier?
Arsene Bulstrode
Zawód : twórca konstrukcji i pułapek magicznych
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Mów, jak Tobie mija czas - i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Z sympatią spogląda na Arsene, który z zaciekawieniem rozgląda się po okolicy. Kiedy przybyła tu po raz pierwszy, jak i drugi oraz kolejny, nie mogła wyjść z podziwu, jak wspaniałe jest to miejsce. Smocze Ogrody z pewnością wiodą prym wśród podobnych swoim typem, co Evandra ma potwierdzić w najbliższych dniach, wybierając się w podróż do Rumunii. Wraz z mężem odpowiedziała na otrzymane z tamtejszego rezerwatu zaproszenie, z wolna przygotowując się do wyprawy. Spakowała zestawy ziół i podręczniki do transmutacji, ale nadal nie może się zdecydować w kwestii strojów — to dopiero wyzwanie!
Rozpogadza się i chichocze w rozbawieniu, dopiero teraz łapiąc się na rzuconych przez siebie słowach.
- Zwierzęta z reguły nie atakują, póki nie poczują się zagrożone. Do tej sytuacji nie chcemy dopuścić, dlatego mówię o ich bezpieczeństwie - wyjaśnia, by zapobiec dalszym przejęzyczeniom i niezrozumieniu, choć dobrze wiedzieć, że ma do czynienia z czarodziejem skorym do żartów. Ostatnie, czego jej trzeba, to idiotycznego sztywniactwa. Może i nie potrzebuje spędzać z Bulstrode więcej czasu, niż wymaga od tego ich praca, a jednak jakoś milej w towarzystwie, z którym da się porozumieć.
Sama nigdy nie zastanawiała się nad tym, w jaki sposób nazywa się smoki, czy traktuje się je osobowo. Z własnym Teddrisem nie spędziła na tyle czasu, by się doń przywiązać, o przyjaźni nie wspominając. Tristan natomiast przejawia żywsze przywiązanie do tych stworzeń, może będzie w stanie odpowiedzieć na ten niuans.
- To Zirael, jedna z naszych najmłodszych smoczyc. Jej rodzeństwo, Azael i Beliar zostali tymczasowo rozdzieleni, doszło między nimi do sprzeczki. - Podchodzi bliżej czarodzieja i wskazuje przez szybę zawalone po drugiej stronie wybiegu drzewa. Większy ze smoków przejawia silną potrzebę dominacji nad swoim rodzeństwem, na co mniejszy reaguje wycofaniem. Do roli opiekunów należy rozpoznać moment, w którym należy przywiązać szczególną wagę do zachowania podopiecznych, a także zadbać o ich dobrostan. Kłócące się smoki mogą przynieść więcej szkód, a z tymi im nie po drodze.
Jest mu wdzięczna, że korzysta z języka uproszczonego, bez wnikania w zbędne dla półwili szczegóły. Profesjonalność Arsene jest godna pozazdroszczenia, jak i podkreśla jego niezwykłe umiejętności. Jak na dłoni widać, że spełnia się w swojej dziedzinie, pokazując, jak często oddaje się praktyce z liczbami. Do świata numerologii Evandra dopiero zapukała, sięgając po niezbędne podstawy, aby z czasem móc pochwalić się coraz lepszą znajomością konstrukcji zaklęć oraz magii w ogóle. Nie aspiruje na sławnego konstruktora, a podąża w kierunku animagii.
- To nie smoki wymagają nowej zabudowy, a dopiero co powstające serpentarium. Proszę tędy - kieruje go ku dalszej drodze ku bocznemu korytarzowi. Miejsce węży znajduje się w specjalnie na tę okazję wybudowanym skrzydle. Czarownicy zależy na ich separacji przez marzenia o osobnej galerii. Szerokie, zdobione drzwi z symbolem węża mają wskazywać na przejście do innej krainy, tej, w której dominują mniejsze stworzenia.
Na tym placu nadal panuje budowa, plac zaopatrzony jest w specjalistyczne maszyny i utalentowanych wykonawców, którzy podczas szumu i własnego gwaru wykonują swoją pracę. W ich obowiązki Evandra nigdy nie wnika, aż tak nie zamierzając zagłębiać się w szczegóły powstającego serpentarium. Zdobycie okazów, pozyskanie funduszy, skompletowanie odpowiedniego zespołu specjalistów. Półwila zbiera ich wszystkich pod jedną banderą, aby projekt zapisany w jej marzeniach wreszcie doszedł do skutku.
- To miejsce jest w trakcie budowy, więc mam do dyspozycji wszelkie niezbędne dokumenty, przygotowane na bieżąco. Jako że nadal nie ukończyliśmy wybiegu, można jeszcze nakładać na niego poprawki. Zdaję się na twoją ekspertyzę, jak doradzisz, tak zbudujemy - oznajmia, podchodząc do barierki, gdzie kończy się wylana, utwardzona podłoga, a zaczyna klepisko. Dalej lady Rosier nie zamierza iść, nie w ręcznie haftowanych złotą nicią pantoflach. - Oczywiście wolałabym pozostawić oszklenie, jednak jeśli konstrukcja okaże się być zbyt krucha, nie będę oponować przed wprowadzeniem zmiany. - Jak mówiła — bezpieczeństwo przede wszystkim. Zależy jej na tym, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, perfekcyjne. - Na ten moment planujemy przygarnąć głównie widłowęże. Zajmujemy się badaniem, a także sprowadzaniem roślin, w których czują się najlepiej. Oryginalnie pochodzą Burkina Faso w Afryce, jednak jakimś sposobem zamieszkały jedną z naszych wysp. Wiedziałeś, że każda z jego trzech głów ma inne zdanie, które rzadko kiedy mają wspólne zdanie?
Rozpogadza się i chichocze w rozbawieniu, dopiero teraz łapiąc się na rzuconych przez siebie słowach.
- Zwierzęta z reguły nie atakują, póki nie poczują się zagrożone. Do tej sytuacji nie chcemy dopuścić, dlatego mówię o ich bezpieczeństwie - wyjaśnia, by zapobiec dalszym przejęzyczeniom i niezrozumieniu, choć dobrze wiedzieć, że ma do czynienia z czarodziejem skorym do żartów. Ostatnie, czego jej trzeba, to idiotycznego sztywniactwa. Może i nie potrzebuje spędzać z Bulstrode więcej czasu, niż wymaga od tego ich praca, a jednak jakoś milej w towarzystwie, z którym da się porozumieć.
Sama nigdy nie zastanawiała się nad tym, w jaki sposób nazywa się smoki, czy traktuje się je osobowo. Z własnym Teddrisem nie spędziła na tyle czasu, by się doń przywiązać, o przyjaźni nie wspominając. Tristan natomiast przejawia żywsze przywiązanie do tych stworzeń, może będzie w stanie odpowiedzieć na ten niuans.
- To Zirael, jedna z naszych najmłodszych smoczyc. Jej rodzeństwo, Azael i Beliar zostali tymczasowo rozdzieleni, doszło między nimi do sprzeczki. - Podchodzi bliżej czarodzieja i wskazuje przez szybę zawalone po drugiej stronie wybiegu drzewa. Większy ze smoków przejawia silną potrzebę dominacji nad swoim rodzeństwem, na co mniejszy reaguje wycofaniem. Do roli opiekunów należy rozpoznać moment, w którym należy przywiązać szczególną wagę do zachowania podopiecznych, a także zadbać o ich dobrostan. Kłócące się smoki mogą przynieść więcej szkód, a z tymi im nie po drodze.
Jest mu wdzięczna, że korzysta z języka uproszczonego, bez wnikania w zbędne dla półwili szczegóły. Profesjonalność Arsene jest godna pozazdroszczenia, jak i podkreśla jego niezwykłe umiejętności. Jak na dłoni widać, że spełnia się w swojej dziedzinie, pokazując, jak często oddaje się praktyce z liczbami. Do świata numerologii Evandra dopiero zapukała, sięgając po niezbędne podstawy, aby z czasem móc pochwalić się coraz lepszą znajomością konstrukcji zaklęć oraz magii w ogóle. Nie aspiruje na sławnego konstruktora, a podąża w kierunku animagii.
- To nie smoki wymagają nowej zabudowy, a dopiero co powstające serpentarium. Proszę tędy - kieruje go ku dalszej drodze ku bocznemu korytarzowi. Miejsce węży znajduje się w specjalnie na tę okazję wybudowanym skrzydle. Czarownicy zależy na ich separacji przez marzenia o osobnej galerii. Szerokie, zdobione drzwi z symbolem węża mają wskazywać na przejście do innej krainy, tej, w której dominują mniejsze stworzenia.
Na tym placu nadal panuje budowa, plac zaopatrzony jest w specjalistyczne maszyny i utalentowanych wykonawców, którzy podczas szumu i własnego gwaru wykonują swoją pracę. W ich obowiązki Evandra nigdy nie wnika, aż tak nie zamierzając zagłębiać się w szczegóły powstającego serpentarium. Zdobycie okazów, pozyskanie funduszy, skompletowanie odpowiedniego zespołu specjalistów. Półwila zbiera ich wszystkich pod jedną banderą, aby projekt zapisany w jej marzeniach wreszcie doszedł do skutku.
- To miejsce jest w trakcie budowy, więc mam do dyspozycji wszelkie niezbędne dokumenty, przygotowane na bieżąco. Jako że nadal nie ukończyliśmy wybiegu, można jeszcze nakładać na niego poprawki. Zdaję się na twoją ekspertyzę, jak doradzisz, tak zbudujemy - oznajmia, podchodząc do barierki, gdzie kończy się wylana, utwardzona podłoga, a zaczyna klepisko. Dalej lady Rosier nie zamierza iść, nie w ręcznie haftowanych złotą nicią pantoflach. - Oczywiście wolałabym pozostawić oszklenie, jednak jeśli konstrukcja okaże się być zbyt krucha, nie będę oponować przed wprowadzeniem zmiany. - Jak mówiła — bezpieczeństwo przede wszystkim. Zależy jej na tym, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, perfekcyjne. - Na ten moment planujemy przygarnąć głównie widłowęże. Zajmujemy się badaniem, a także sprowadzaniem roślin, w których czują się najlepiej. Oryginalnie pochodzą Burkina Faso w Afryce, jednak jakimś sposobem zamieszkały jedną z naszych wysp. Wiedziałeś, że każda z jego trzech głów ma inne zdanie, które rzadko kiedy mają wspólne zdanie?
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
— Brzmi logicznie — kwituje krótko kwestię bezpieczeństwa zwierząt, nie poświęcając wiele słów na temat, który jest dla niego czarną magią. Dosłownie i w przenośni, bo na klątwach i czarnomagicznych zaklęciach również nieszczególnie się zna, praktycznie wcale. Nigdy nie była to dziedzina, która potrafiła przykuć jego uwagę na dłużej. Zdawała się zbyt brudna i zbyt chaotyczna, zbyt przy tym nieprzewidywalna, by móc zmieścić się w sztywnych granicach porządku, w jakich Arsene czuje się najlepiej. Dziś również w przestrzeni i w rozmowie szuka twardych punktów, które mogą ułatwić mu nawigację w dyskusji i w przestrzeni.
— Często zdarza się, że Smoki zostają rozdzielone?
Ciekawość, jak lekki duch, unosi się nad płaszczyzną rozmowy w subtelnym zawieszeniu, gdy spogląda wpierw na nią, skoncentrowaną na przedstawieniu mu osobników zza szklanej bariery, a następnie, w parę sekund później, na miejsce zwalonych drzew. Konary, oskubane i obnażone z drzewnego przyodziewku, leżą na ściółce gołe i smutne, kłócą się nieco z sielankową przestrzenią, przypominającą raj dla drapieżników – pełen zakamarków, zieleni i życia, wplecionego w pnącza roślin, rosnące źdźbła trawy, czy rozsypane po glebie krzewy, będące idealnym siedliskiem dla ptaków i innych stworów.
— Wybacz, chyba tracę skupienie przez nadmiar pracy — jest niemal pewien tego, że czy to w liście, czy w rozmowie, już wspominała mu o tym, że to nie smoki, a węże potrzebują zabezpieczeń, w nurcie rozmowy i z ciężarem zmęczenia, osadzonym na ramiona, czuje jednak, jak w tych mikrosekundach, w których pozwala sobie na odprężenie, głowa traci skupienie. Szybko więc otrzeźwia się, powracając do obserwowania przestrzeni.
Na wzmiankę o poprawkach i ekspertyzie kiwa porozumiewawczo głową.
— Jeśli to kwestia samych węży, to obejdzie się bez topornych konstrukcji. Całość możemy wzmocnić zaklęciami wytrzymałościowymi. Wystarczy na potrzeby serpentarium.
Zatrzymani przed barierką, mają czas spokojnie omówić resztę naglących ich kwestii, póki co jednak, co zauważa zarówno u niej, jak i u siebie, omawiają sam ogół, detale pozostawiając na kolejne spotkania. Najważniejsze jest, by ustalić niezbędne konkrety oczekiwania, niezbędne rozwiązania, termin następnego spotkania, czy grafik prac. Część z tych rzeczy mają już za sobą.
— Proponuję spotkać się za parę dni. W tym czasie przygotuję niezbędny projekt i przedstawię Ci go do oceny. Mam na myśli względy czysto estetyczne, kwestią techniczną zajmę się oczywiście sam. Są jednak kwestie, co do których będę prosić Cię o zdanie, jak kształt lub ułożenie bariery, czy podział przestrzeni taki, by zwierzęta czuły się swobodnie.
Noga drga, napędzona do spaceru wzdłuż ogrodzenia. Odwrócony plecami do niej przygląda się chwilę możliwym rozwiązaniom i metodom pracy, jakie może zastosować w tym konkretnie miejscu i gdy wydaje się już, że myśli te pochłaniają go do reszty i w wyniku nich ignoruje ciekawostkę wypowiedzianą przez Evandrę... nagle odwraca się w kierunku kobiety:
— Prawdopodobnie powinienem wiedzieć o tym ze szkoły, ale... — uśmiecha się przepraszająco, znając jej zainteresowanie animagią i kwestiami rezerwatu — ...moja głowa była daleko od nauk ONMS.
Arsene przeprasza za brak wiedzy, a ja za jakość posta... nie miałam dziś czasu.
— Często zdarza się, że Smoki zostają rozdzielone?
Ciekawość, jak lekki duch, unosi się nad płaszczyzną rozmowy w subtelnym zawieszeniu, gdy spogląda wpierw na nią, skoncentrowaną na przedstawieniu mu osobników zza szklanej bariery, a następnie, w parę sekund później, na miejsce zwalonych drzew. Konary, oskubane i obnażone z drzewnego przyodziewku, leżą na ściółce gołe i smutne, kłócą się nieco z sielankową przestrzenią, przypominającą raj dla drapieżników – pełen zakamarków, zieleni i życia, wplecionego w pnącza roślin, rosnące źdźbła trawy, czy rozsypane po glebie krzewy, będące idealnym siedliskiem dla ptaków i innych stworów.
— Wybacz, chyba tracę skupienie przez nadmiar pracy — jest niemal pewien tego, że czy to w liście, czy w rozmowie, już wspominała mu o tym, że to nie smoki, a węże potrzebują zabezpieczeń, w nurcie rozmowy i z ciężarem zmęczenia, osadzonym na ramiona, czuje jednak, jak w tych mikrosekundach, w których pozwala sobie na odprężenie, głowa traci skupienie. Szybko więc otrzeźwia się, powracając do obserwowania przestrzeni.
Na wzmiankę o poprawkach i ekspertyzie kiwa porozumiewawczo głową.
— Jeśli to kwestia samych węży, to obejdzie się bez topornych konstrukcji. Całość możemy wzmocnić zaklęciami wytrzymałościowymi. Wystarczy na potrzeby serpentarium.
Zatrzymani przed barierką, mają czas spokojnie omówić resztę naglących ich kwestii, póki co jednak, co zauważa zarówno u niej, jak i u siebie, omawiają sam ogół, detale pozostawiając na kolejne spotkania. Najważniejsze jest, by ustalić niezbędne konkrety oczekiwania, niezbędne rozwiązania, termin następnego spotkania, czy grafik prac. Część z tych rzeczy mają już za sobą.
— Proponuję spotkać się za parę dni. W tym czasie przygotuję niezbędny projekt i przedstawię Ci go do oceny. Mam na myśli względy czysto estetyczne, kwestią techniczną zajmę się oczywiście sam. Są jednak kwestie, co do których będę prosić Cię o zdanie, jak kształt lub ułożenie bariery, czy podział przestrzeni taki, by zwierzęta czuły się swobodnie.
Noga drga, napędzona do spaceru wzdłuż ogrodzenia. Odwrócony plecami do niej przygląda się chwilę możliwym rozwiązaniom i metodom pracy, jakie może zastosować w tym konkretnie miejscu i gdy wydaje się już, że myśli te pochłaniają go do reszty i w wyniku nich ignoruje ciekawostkę wypowiedzianą przez Evandrę... nagle odwraca się w kierunku kobiety:
— Prawdopodobnie powinienem wiedzieć o tym ze szkoły, ale... — uśmiecha się przepraszająco, znając jej zainteresowanie animagią i kwestiami rezerwatu — ...moja głowa była daleko od nauk ONMS.
Arsene przeprasza za brak wiedzy, a ja za jakość posta... nie miałam dziś czasu.
Arsene Bulstrode
Zawód : twórca konstrukcji i pułapek magicznych
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Mów, jak Tobie mija czas - i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Spraw, w kwestii których lady Rosier nie ma doświadczenia, jest wiele, lecz znając jej osobowość, każdy mógłby przyznać, że jest czarownicą głodną wiedzy. Nie przepuszcza żadnej okazji, by się czegoś dowiedzieć, kogoś wypytać, coś zaobserwować, dotknąć, poznać. Ciekawska z niej istota, zainspirowana do stałego podążania za prawdą emocjonalną, szczerą, wszelaką. Niewiele jest tematów, jakimi Evandrę można zniechęcić, liznąć może jednakowo nowinek politycznych, ekonomicznych, co czarnomagicznych, w każdym z nich znajdując coś fascynującego.
- Staramy się nadto w nie nie ingerować, to wszak rezerwat, nie zaś przedszkole - zastanawia się na głos, bo nie ma nadto doświadczenia wśród smoków. Czy te stworzenia da się w ogóle niańczyć? Instynkt stosunkowo szybko bierze w ich przypadku górę, nie pozwalając wpoić do ich głów najmniejszych sugestii. Zachowanie smoków zależy od ich usposobienia, a o tych także Evandra wie wyłącznie z opowieści męża lub szwagra. Wyłapywane na bieżąco nowinki ubogacają jej wiedzę, pozwalając poczuć się coraz pewniej na terenie Smoczych Ogrodów. - O szczegóły należałoby zapytać opiekunów - uściśla jeszcze, chcąc podkreślić, że jest tu w formie osoby skupionej na innych zadaniach, niźli obserwacja magicznych zwierząt. To zaś w obecnej sytuacji lady Rosier wydaje się być rozrywką, nie zaś ciężką pracą, a tego przecież poszukuje w rezerwacie — realizacji na polu zawodowym.
- Nie ma potrzeby, aby się trapić. Mówi się, że czas wakacyjny jest okresem odpoczynku i korzystania z letniej pogody, nic bardziej mylnego - pogodnym tonem próbuje podnieść go na duchu, kiedy Arsene wspomina o myleniu faktów z czystego przemęczenia. Czuje też jakąś rosnącą do mężczyzny sympatię, nie każdy wszak podejmuje temat i przyznaje się do swoich słabości, zamiast zwyczajnie zignorować.
Lekką zmianę w prognozowanej budowie przyjmuje z westchnieniem ulgi — czyżby miało się obejść nie tylko bez topornych konstrukcji, ale i zaburzania doświadczenia spotkania z wężami?
- Wspaniale, wobec tego czekać będę na twój list - przyklaskuje, nawet nie kryjąc entuzjazmu. Za bardzo jest podekscytowana myślą o serpentarium i jego coraz bardziej gwałtownym rozruchu prac przygotowawczych. - W przyszły czwartek wyjeżdżam wraz z mężem odwiedzić rumuński rezerwat smoków, nie będzie mnie dłuższą chwilę, lecz zaraz po powrocie zajmę się niezbędnymi kwestiami. Wybierasz się na Brón Trogain? - pyta o nadchodzące wielkimi krokami święto, łudząc się, że może podczas tych dwóch tygodni uda im się przysiąść na festiwalowym uboczu i omówić kilka dodatkowych kwestii. Wprawdzie powinno się w jego trakcie wypoczywać i oddawać zabawie, lecz coś w postawie lorda Bulstrode sprawia, że nie będzie mógł on poświęcić się w pełni wypoczynkowi.
- Nie musisz być dla siebie taki szorstki. Szkolna wiedza lubi ulatywać z głów, zwłaszcza kiedy się jej nie pielęgnuje. - Bijąca od Evandry łagodność może udzielić się każdemu. - To zresztą temat na inne spotkanie. Zastanawiałeś się może kiedyś nad podstawą programową w Hogwarcie? To jeden z projektów, nad którymi chcę się pochylić, jednak, jak widać na załączonym obrazku, mam priorytety. - Wskazuje otwartą dłonią na plac budowy. O wprowadzeniu zmian w szkole magii i czarodziejstwa myślała już wielokrotnie, dochodząc do wniosku, że rzeczywiście wiele jej brakuje, by zostać wzniesioną na piedestał. Wprawdzie nie chodzi wyłącznie o pozbycie się z jej korytarzy szlamu, a o podniesienie prestiżu samej edukacji, począwszy od usunięcia zajęć z mugoloznawstwa, po wprowadzenie lekcji tańca oraz etykiety.
- Staramy się nadto w nie nie ingerować, to wszak rezerwat, nie zaś przedszkole - zastanawia się na głos, bo nie ma nadto doświadczenia wśród smoków. Czy te stworzenia da się w ogóle niańczyć? Instynkt stosunkowo szybko bierze w ich przypadku górę, nie pozwalając wpoić do ich głów najmniejszych sugestii. Zachowanie smoków zależy od ich usposobienia, a o tych także Evandra wie wyłącznie z opowieści męża lub szwagra. Wyłapywane na bieżąco nowinki ubogacają jej wiedzę, pozwalając poczuć się coraz pewniej na terenie Smoczych Ogrodów. - O szczegóły należałoby zapytać opiekunów - uściśla jeszcze, chcąc podkreślić, że jest tu w formie osoby skupionej na innych zadaniach, niźli obserwacja magicznych zwierząt. To zaś w obecnej sytuacji lady Rosier wydaje się być rozrywką, nie zaś ciężką pracą, a tego przecież poszukuje w rezerwacie — realizacji na polu zawodowym.
- Nie ma potrzeby, aby się trapić. Mówi się, że czas wakacyjny jest okresem odpoczynku i korzystania z letniej pogody, nic bardziej mylnego - pogodnym tonem próbuje podnieść go na duchu, kiedy Arsene wspomina o myleniu faktów z czystego przemęczenia. Czuje też jakąś rosnącą do mężczyzny sympatię, nie każdy wszak podejmuje temat i przyznaje się do swoich słabości, zamiast zwyczajnie zignorować.
Lekką zmianę w prognozowanej budowie przyjmuje z westchnieniem ulgi — czyżby miało się obejść nie tylko bez topornych konstrukcji, ale i zaburzania doświadczenia spotkania z wężami?
- Wspaniale, wobec tego czekać będę na twój list - przyklaskuje, nawet nie kryjąc entuzjazmu. Za bardzo jest podekscytowana myślą o serpentarium i jego coraz bardziej gwałtownym rozruchu prac przygotowawczych. - W przyszły czwartek wyjeżdżam wraz z mężem odwiedzić rumuński rezerwat smoków, nie będzie mnie dłuższą chwilę, lecz zaraz po powrocie zajmę się niezbędnymi kwestiami. Wybierasz się na Brón Trogain? - pyta o nadchodzące wielkimi krokami święto, łudząc się, że może podczas tych dwóch tygodni uda im się przysiąść na festiwalowym uboczu i omówić kilka dodatkowych kwestii. Wprawdzie powinno się w jego trakcie wypoczywać i oddawać zabawie, lecz coś w postawie lorda Bulstrode sprawia, że nie będzie mógł on poświęcić się w pełni wypoczynkowi.
- Nie musisz być dla siebie taki szorstki. Szkolna wiedza lubi ulatywać z głów, zwłaszcza kiedy się jej nie pielęgnuje. - Bijąca od Evandry łagodność może udzielić się każdemu. - To zresztą temat na inne spotkanie. Zastanawiałeś się może kiedyś nad podstawą programową w Hogwarcie? To jeden z projektów, nad którymi chcę się pochylić, jednak, jak widać na załączonym obrazku, mam priorytety. - Wskazuje otwartą dłonią na plac budowy. O wprowadzeniu zmian w szkole magii i czarodziejstwa myślała już wielokrotnie, dochodząc do wniosku, że rzeczywiście wiele jej brakuje, by zostać wzniesioną na piedestał. Wprawdzie nie chodzi wyłącznie o pozbycie się z jej korytarzy szlamu, a o podniesienie prestiżu samej edukacji, począwszy od usunięcia zajęć z mugoloznawstwa, po wprowadzenie lekcji tańca oraz etykiety.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Zawiasy rozmowy, skrzypiące przy każdorazowo otworzonym, nowym temacie, nie milkną, gdy lady Rosier i lord Bulstrode podejmują się dyskusji o kilku różnych kwestiach. Wszystkie z nich trzymają się wprawdzie w podobnym tonie, rzucone niedaleko od głównego nurtu rozmowy – rezerwatu – znajdują jednak czas i sposobność na rozgałęzianie tematu do rzeczy pobocznych, jak smoki i ich zachowania, ciekawostki wyciągnięte z życia stworzeń, czy krótkie, grzecznościowe wymiany konwenansów. Arsene tymczasem kiwa ze zrozumieniem głową, w odpowiedzi na jej słowa o przedszkolu milknąc i wyrzekając się potrzeby dalszego zadawania pytań. Zachęcony do tego chwilę wcześniej przez nią samą, która chętnie opowiadała o zwierzętach, teraz z równym spokojem przyjmuje uwagę o opiekunach, nie obarczając jej szczegółowymi pytaniami, na które być może nie będzie znała odpowiedzi.
— Wierzę, że dla niektórych może być to czas odpoczynku przy odpowiednim połączeniu obowiązków. W przypadku, gdy wojna zbiera swoje żniwo, również w zniszczeniach miasta, moje obowiązki raczej jednak rosną, niż maleją.
Słowa te wypowiada bez krzty żalu, czy narzekania. Głoski wypowiedzi, nasączone opanowaniem i elokwentną nutą, świadczą raczej o tym, że przyjmuje tę prawdę za nienaruszalny fakt – coś z czym nie zamierza się kłócić, ani z czym nie chciałby na dobrą sprawę walczyć. Z natury bowiem pracowity, uwarunkowany do tego, by dążyć do rzeczy wielkich i ambitnych, aż nadto rozumie, że idzie zawsze idzie za tym poświęcenie w postaci wysiłku, czy zaangażowania, napęczniałego do ostatecznej granicy rozsądku.
— W takim razie najważniejsze kwestie mamy już umówione.
Fontanna entuzjazmu nieco ostyga, gdy uderzona w ścianę profesjonalizmu Arsene'a, nieco opada i gaśnie, Lord Bulstrode wciąż jednak oddany jej sprawie i zaangażowany w rozbudowę serpentarium, uśmiecha się do niej z sympatią.
— Jeszcze się waham — dodaje bezpiecznie odnośnie Brón Trogain. Nicie zabawy, choć im bliżej tego czarodziejskiego święta, tym gęściej przeciągnięte przez płaszcz wielu z nich, wciąż nie dotykają jego sylwetki. Wyciągnięty raczej na szczudłach obowiązku, niż zabawy, często woli koncentrować się na rzeczach ważnych, niż oddawać się drobnemu lenistwu. Dla jednych kojące, jemu przypomina raczej konanie ambicji. Odkąd jednak zaręczony jest z Margaret, myśli za dwoje, i to właśnie jej osoba wsuwa między włókna myśli pewną wątpliwość. Bo być może ma z kim i ma dla kogo pojawić się w centrum Brón Trogain. I być może, czego nie wyklucza, po miesiącach wysiłków, będzie to czas zasłużonego odpoczynku.
Prycha w rozbawieniu na wzmiankę o szorstkości. W każdym innym kontekście zgodziłby się z tą opinią, bywa wobec siebie skrajnie wymagający. Nauki ONMS nigdy jednak nie zajmowały jego głowy długo:
— Bez obaw, wiem, gdzie stawiać granice własnych ambicji... ONMS nigdy nie było dziedziną, na której się koncentrowałem, więc brak wiedzy przyjmuje raczej jako logiczna konsekwencja moich wyborów... co do innych dziedzin... jestem zdania, że tylko szorstkość i pewien, brak, ciągłe niezadowolenia ze stanu wiedzy, który się posiada, zapewnia rozkwit i rozwój. Ale to w istocie temat na inne spotkanie.
Przechodząc przez plac budowy, podświadomie oczekuje wyjścia. Nie dlatego, że rozmowa z lady Rosier się nie klei – jest to wyjątkowo przyjemna część dnia. Wciąż jednak czeka go widmo pracy nad projektem i kwestia rozpoczęcia prac jak najrychlej, by zdążyć ze wszystkim przed końcem lata. Dlatego też, z jednej strony ciekaw jej opowieści, z drugiej powściąga ochotę, w dybach rozsądku chwytając potrzebę zbalansowania przyjemności i pracy:
— Chętnie posłucham o Twoich pomysłach kiedyś przy herbacie. A na razie pozostajemy w kontakcie. Napiszę, gdy projekt będzie gotowy.
Kwituje grzecznie ich rozmowę, nieco w ten sposób się z nią żegnając, a przynajmniej do pożegnania powoli prowadząc.
— Wierzę, że dla niektórych może być to czas odpoczynku przy odpowiednim połączeniu obowiązków. W przypadku, gdy wojna zbiera swoje żniwo, również w zniszczeniach miasta, moje obowiązki raczej jednak rosną, niż maleją.
Słowa te wypowiada bez krzty żalu, czy narzekania. Głoski wypowiedzi, nasączone opanowaniem i elokwentną nutą, świadczą raczej o tym, że przyjmuje tę prawdę za nienaruszalny fakt – coś z czym nie zamierza się kłócić, ani z czym nie chciałby na dobrą sprawę walczyć. Z natury bowiem pracowity, uwarunkowany do tego, by dążyć do rzeczy wielkich i ambitnych, aż nadto rozumie, że idzie zawsze idzie za tym poświęcenie w postaci wysiłku, czy zaangażowania, napęczniałego do ostatecznej granicy rozsądku.
— W takim razie najważniejsze kwestie mamy już umówione.
Fontanna entuzjazmu nieco ostyga, gdy uderzona w ścianę profesjonalizmu Arsene'a, nieco opada i gaśnie, Lord Bulstrode wciąż jednak oddany jej sprawie i zaangażowany w rozbudowę serpentarium, uśmiecha się do niej z sympatią.
— Jeszcze się waham — dodaje bezpiecznie odnośnie Brón Trogain. Nicie zabawy, choć im bliżej tego czarodziejskiego święta, tym gęściej przeciągnięte przez płaszcz wielu z nich, wciąż nie dotykają jego sylwetki. Wyciągnięty raczej na szczudłach obowiązku, niż zabawy, często woli koncentrować się na rzeczach ważnych, niż oddawać się drobnemu lenistwu. Dla jednych kojące, jemu przypomina raczej konanie ambicji. Odkąd jednak zaręczony jest z Margaret, myśli za dwoje, i to właśnie jej osoba wsuwa między włókna myśli pewną wątpliwość. Bo być może ma z kim i ma dla kogo pojawić się w centrum Brón Trogain. I być może, czego nie wyklucza, po miesiącach wysiłków, będzie to czas zasłużonego odpoczynku.
Prycha w rozbawieniu na wzmiankę o szorstkości. W każdym innym kontekście zgodziłby się z tą opinią, bywa wobec siebie skrajnie wymagający. Nauki ONMS nigdy jednak nie zajmowały jego głowy długo:
— Bez obaw, wiem, gdzie stawiać granice własnych ambicji... ONMS nigdy nie było dziedziną, na której się koncentrowałem, więc brak wiedzy przyjmuje raczej jako logiczna konsekwencja moich wyborów... co do innych dziedzin... jestem zdania, że tylko szorstkość i pewien, brak, ciągłe niezadowolenia ze stanu wiedzy, który się posiada, zapewnia rozkwit i rozwój. Ale to w istocie temat na inne spotkanie.
Przechodząc przez plac budowy, podświadomie oczekuje wyjścia. Nie dlatego, że rozmowa z lady Rosier się nie klei – jest to wyjątkowo przyjemna część dnia. Wciąż jednak czeka go widmo pracy nad projektem i kwestia rozpoczęcia prac jak najrychlej, by zdążyć ze wszystkim przed końcem lata. Dlatego też, z jednej strony ciekaw jej opowieści, z drugiej powściąga ochotę, w dybach rozsądku chwytając potrzebę zbalansowania przyjemności i pracy:
— Chętnie posłucham o Twoich pomysłach kiedyś przy herbacie. A na razie pozostajemy w kontakcie. Napiszę, gdy projekt będzie gotowy.
Kwituje grzecznie ich rozmowę, nieco w ten sposób się z nią żegnając, a przynajmniej do pożegnania powoli prowadząc.
Arsene Bulstrode
Zawód : twórca konstrukcji i pułapek magicznych
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Mów, jak Tobie mija czas - i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jasna twarzy półwili posępnieje nieznacznie na wspomnienie wojny. Sytuacja w kraju jest nieciekawa, nawet w czasie zawieszenia broni. Należy dołożyć wszelkich starań, aby mieszkańcy jak najprędzej się wzmocnili, upewnili w przekonaniu, że słusznie się dzieje.
- Nie musisz wobec tego narzekać na brak zajęć. Przykro, że w takich okolicznościach, w których wiele istnień musiało się zakończyć. Swoją drogą, życzę nam, by wojna rychło się skończyła. Pragnę, by marzenia o pięknie wspólnej przyszłości wreszcie się ziściły. - Podąża za tą myślą od dłuższego już czasu, krocząc dumnie u boku męża, który w sprawę jest aktywnie zaangażowany. Jest mu niezwykle wdzięczna za odwagę i gotowość do służenia czarodziejskiej społeczności. Gdyby nie Czarny Pan, nadal żyliby z mugolskim piętnem, uciemiężeni. Dziś sytuacja się odwraca i wszystko rusza ku lepszemu.
Uśmiecha się z triumfem, kiedy czarodziej zarządza gotowość do podjęcia się pracy. Dobrze jest mieć obok siebie kogoś, komu można zaufać w istotnych kwestiach. Spoglądając na lorda Bulstrode może mieć pewność, że ten podejdzie do sprawy z należytą powagą.
Odgarnia z twarzy kosmyk złotych włosów i dyskretnie układa dłoń na brzuchu. Mdłości lubią atakować w najmniej odpowiednim momencie. Blada twarz kobiety traci nieco na kolorycie, ale lady Rosier zdaje się wcale nie zwracać nań uwagi, nie przerywając prowadzonej rozmowy. Własny dyskomfort nie powinien brać góry w podobnych biznesowych sytuacjach.
- Zapraszam bardzo serdecznie, planujemy z rodziną spędzić tam cały festiwal. Wprost nie mogę się już doczekać rytualnego otwarcia, bo szykuje się znakomita zabawa - zachęca jeszcze, chcąc by lord Bulstrode skorzystał także z życia, a nie tylko zamykał się wśród piętrzących się projektów. Sama jest niezwykle festiwalem podekscytowana, od okoliczności przyrody, przez możliwość spotkania tylu ludzi w jednym miejscu, po nocleg w namiocie. Nadal jeszcze żyje jednak wyjazdem do Rumunii, na jaki czas ma przyjść znacznie wcześniej. Planowanie pobytu w Londynie musi odłożyć na czas po powrocie.
- Zanim wrócisz do innych projektów, podejdź, proszę, ze mną do biura. Przygotuję dla ciebie niezbędne dokumenty i będziesz mógł się nad nimi pochylić w wolnej chwili. Podczas następnego spotkania będziemy mogli oprzeć się już na konkretnych liczbach oraz szkicach - proponuje, chcąc jak najprędzej móc przejść do dalszych etapów działań. Jest przygotowana na przybycie konstruktora i we współpracy z kierownikiem budowy, zebrała zestaw dokumentów, jakie mogłyby się przydać w jego pracy.
Prowadzi gościa w drogę powrotną, przy samej bramie skręcając jednak ku bocznemu przejściu. Tam wywołuje do pracy jednego z mężczyzn, który pospiesznie uwija się wśród stert papierów.
- Do zobaczenia, lordzie Bulstrode. Dziękuję za twoją pomoc - żegna go ciepłymi słowami i obserwuje jeszcze przez moment odchodzącą sylwetkę. Dopiero teraz nabiera głębszego oddechu i ujmuje zaokrąglony brzuch także drugą dłonią. Przyda się chwila odpoczynku w towarzystwie zaparzonych ziół. Odwraca się od bramy i powolnym krokiem rusza w kierunku obserwatorium.
| zt x2
- Nie musisz wobec tego narzekać na brak zajęć. Przykro, że w takich okolicznościach, w których wiele istnień musiało się zakończyć. Swoją drogą, życzę nam, by wojna rychło się skończyła. Pragnę, by marzenia o pięknie wspólnej przyszłości wreszcie się ziściły. - Podąża za tą myślą od dłuższego już czasu, krocząc dumnie u boku męża, który w sprawę jest aktywnie zaangażowany. Jest mu niezwykle wdzięczna za odwagę i gotowość do służenia czarodziejskiej społeczności. Gdyby nie Czarny Pan, nadal żyliby z mugolskim piętnem, uciemiężeni. Dziś sytuacja się odwraca i wszystko rusza ku lepszemu.
Uśmiecha się z triumfem, kiedy czarodziej zarządza gotowość do podjęcia się pracy. Dobrze jest mieć obok siebie kogoś, komu można zaufać w istotnych kwestiach. Spoglądając na lorda Bulstrode może mieć pewność, że ten podejdzie do sprawy z należytą powagą.
Odgarnia z twarzy kosmyk złotych włosów i dyskretnie układa dłoń na brzuchu. Mdłości lubią atakować w najmniej odpowiednim momencie. Blada twarz kobiety traci nieco na kolorycie, ale lady Rosier zdaje się wcale nie zwracać nań uwagi, nie przerywając prowadzonej rozmowy. Własny dyskomfort nie powinien brać góry w podobnych biznesowych sytuacjach.
- Zapraszam bardzo serdecznie, planujemy z rodziną spędzić tam cały festiwal. Wprost nie mogę się już doczekać rytualnego otwarcia, bo szykuje się znakomita zabawa - zachęca jeszcze, chcąc by lord Bulstrode skorzystał także z życia, a nie tylko zamykał się wśród piętrzących się projektów. Sama jest niezwykle festiwalem podekscytowana, od okoliczności przyrody, przez możliwość spotkania tylu ludzi w jednym miejscu, po nocleg w namiocie. Nadal jeszcze żyje jednak wyjazdem do Rumunii, na jaki czas ma przyjść znacznie wcześniej. Planowanie pobytu w Londynie musi odłożyć na czas po powrocie.
- Zanim wrócisz do innych projektów, podejdź, proszę, ze mną do biura. Przygotuję dla ciebie niezbędne dokumenty i będziesz mógł się nad nimi pochylić w wolnej chwili. Podczas następnego spotkania będziemy mogli oprzeć się już na konkretnych liczbach oraz szkicach - proponuje, chcąc jak najprędzej móc przejść do dalszych etapów działań. Jest przygotowana na przybycie konstruktora i we współpracy z kierownikiem budowy, zebrała zestaw dokumentów, jakie mogłyby się przydać w jego pracy.
Prowadzi gościa w drogę powrotną, przy samej bramie skręcając jednak ku bocznemu przejściu. Tam wywołuje do pracy jednego z mężczyzn, który pospiesznie uwija się wśród stert papierów.
- Do zobaczenia, lordzie Bulstrode. Dziękuję za twoją pomoc - żegna go ciepłymi słowami i obserwuje jeszcze przez moment odchodzącą sylwetkę. Dopiero teraz nabiera głębszego oddechu i ujmuje zaokrąglony brzuch także drugą dłonią. Przyda się chwila odpoczynku w towarzystwie zaparzonych ziół. Odwraca się od bramy i powolnym krokiem rusza w kierunku obserwatorium.
| zt x2
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Obserwatorium
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent :: Smocze Ogrody