Salon
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Przestronny salon znajduje się na parterze dworu i zdecydowanie zasługuje na miano "serca" domu gdyż to tu najczęściej przesiadują jego mieszkańcy. Po prawej stronie od wejścia, niemal na całej długości ściany, ciągnie się ogromne okno z widokiem na pobliskie łąki; tym samym dostarczając pomieszczeniu, odpowiednią dozę światła. W pobliżu kominka znajdują się dwie wygodne sofy, fotel oraz ogromna poduszka, przeznaczona dla pupila Lilith. Znajdziemy tu również barek oraz stary stolik do szachów.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
F a r s a. Tylko to jedno określenie obecnej sytuacji przychodziło Perseusowi do głowy na poczekaniu, gdy słyszał coraz to kolejne wypowiedzi, których słyszeć nie chciał wcale. Niewdzięczność skakała po ścianach dworku w Derbyshire, gdy młody szlachcic zdawał się już zupełnie nie pamiętać o tych dobrych dniach, żałując, że kiedykolwiek przekroczył próg nie tylko tego cholernego salonu, ale i całej posiadłości - ostatnie dni najwyraźniej były błędem, a on dowiadywał się o tym w najmniej przyjemny z możliwych sposobów i marzył już tylko o tym, by znaleźć się w zaciszu swojego londyńskiego mieszkania, które nie przypominało sceny podrzędnego dramatu, w jaki właśnie się wplątał bez znajomości scenariusza.
Nie chciał rozmawiać o swojej chorobie, niezależnie od tego czy pod tym pojęciem kryły się transmutacyjne zaniki organowe, czy tylko wycieńczenie organizmu w imię widzimisię Toma Riddle'a - niemalże z cudem graniczyło przyznawanie się Avery'ego do słabości, nawet tej najbardziej oczywistej, gdy był o krok od słaniania się na nogach. Wycofał się z tej pasjonującej wymiany zdań, zaciskając usta w wąską linię, gdy Lilith uniosła dłoń w geście nakazującym mu pozostanie w miejscu i werbalnie wzgardziła świętym bekonem. Kto to widział! Żółć zabulgotała donośnie w trzewiach Perseusa, prawdziwie już oburzonego faktem, że panna Greengrass najwyraźniej uzurpowała sobie prawa do rozstawiania go po kątach. Znał ją, wiedział, jak odczytać posłane mu spojrzenie - ale i ona go znała i musiała być świadoma tego, że nie da się wepchnąć pod pantofel, a już na pewno nie w takich okolicznościach. Zmusił usta do ułożenia się w lekki uśmiech, po czym skinął grzecznie głową wychodzącemu w pośpiechu Colinowi, nie zastanawiając się nawet nad tym, jak wielką czkawką odbije się wszystkim zebranym dzisiejsze zajście. Pozwolił ciszy panować niepodzielnie jeszcze parę chwil po wyjściu Fawleya. Krok wstecz, jeden, drugi, trzeci. Odchodzenie podobno jest łatwe, wystarczy odciąć się od wszystkiego, przenieść ciężar ciała, unieść nogę.
- Mam nadzieję, że śniadanie będzie ci smakowało - oznajmił jeszcze, chwytając się resztek przyzwoitości, które przypominały mu, że nie był w swoim domu i musiał podporządkować się chociaż w niewielkim stopniu jakimś ogólnie pojętym zasadom dobrego wychowania. Nie potrafił już dłużej wyginać ust w uśmiechu pozbawionym wesołości, twarz Avery'ego zastygła w beznamiętnym wyrazie, ni to rozzłoszczonym, ni zadowolonym. Uważając na to, by nie wdepnąć w mokre ślady (czyżby Colin nie potrafił osuszyć butów zaklęciem?), wycofał się z salonu całkowicie i skierował się w stronę schodów. Najwyższa pora zabrać swoje rzeczy i wracać do Londynu.
Nie chciał rozmawiać o swojej chorobie, niezależnie od tego czy pod tym pojęciem kryły się transmutacyjne zaniki organowe, czy tylko wycieńczenie organizmu w imię widzimisię Toma Riddle'a - niemalże z cudem graniczyło przyznawanie się Avery'ego do słabości, nawet tej najbardziej oczywistej, gdy był o krok od słaniania się na nogach. Wycofał się z tej pasjonującej wymiany zdań, zaciskając usta w wąską linię, gdy Lilith uniosła dłoń w geście nakazującym mu pozostanie w miejscu i werbalnie wzgardziła świętym bekonem. Kto to widział! Żółć zabulgotała donośnie w trzewiach Perseusa, prawdziwie już oburzonego faktem, że panna Greengrass najwyraźniej uzurpowała sobie prawa do rozstawiania go po kątach. Znał ją, wiedział, jak odczytać posłane mu spojrzenie - ale i ona go znała i musiała być świadoma tego, że nie da się wepchnąć pod pantofel, a już na pewno nie w takich okolicznościach. Zmusił usta do ułożenia się w lekki uśmiech, po czym skinął grzecznie głową wychodzącemu w pośpiechu Colinowi, nie zastanawiając się nawet nad tym, jak wielką czkawką odbije się wszystkim zebranym dzisiejsze zajście. Pozwolił ciszy panować niepodzielnie jeszcze parę chwil po wyjściu Fawleya. Krok wstecz, jeden, drugi, trzeci. Odchodzenie podobno jest łatwe, wystarczy odciąć się od wszystkiego, przenieść ciężar ciała, unieść nogę.
- Mam nadzieję, że śniadanie będzie ci smakowało - oznajmił jeszcze, chwytając się resztek przyzwoitości, które przypominały mu, że nie był w swoim domu i musiał podporządkować się chociaż w niewielkim stopniu jakimś ogólnie pojętym zasadom dobrego wychowania. Nie potrafił już dłużej wyginać ust w uśmiechu pozbawionym wesołości, twarz Avery'ego zastygła w beznamiętnym wyrazie, ni to rozzłoszczonym, ni zadowolonym. Uważając na to, by nie wdepnąć w mokre ślady (czyżby Colin nie potrafił osuszyć butów zaklęciem?), wycofał się z salonu całkowicie i skierował się w stronę schodów. Najwyższa pora zabrać swoje rzeczy i wracać do Londynu.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Nie zdążyłam jeszcze dojść do drewnianego progu salonu a co dopiero go przekroczyć, kiedy to Lord Fawley zaledwie po cichym i zupełnie niezrozumiałym wymruczeniu kilku słów, postanowił mnie wyprzedzić w zamiarach, samemu pośpiesznie opuszczając pomieszczenie, przed wyjściem jednak racząc mnie krótkim skinieniem głowy. Później, mogłam już tylko obserwować - mało brakowało a rozdziawiłabym usta - jak jego ciemno brązowa czupryna znika za rogiem korytarza. Pogrążona w niezrozumieniu całego zajścia, nie zauważyłam, że mój ukochany szykuje się do podobnej ucieczki, podobnie jak Colin wyginając swe usta w kwaśnym grymasie.
Słucham?! Rwało mi się na usta, jednak względem jego osoby (póki co) postanowiłam trzymać swe nerwy na wodzy.
- A Ty przepraszam bardzo, g d z i e do cholery się wybierasz? - To utrzymałam... Moje włosy powoli zaczynały wchodzić w ciemnowiśniowy lub jak kto woli, w kolor upuszczonej z żył krwi (miejmy nadzieję, że nie będę musiała prezentować porównania). - Nie mam zamiaru pogrywać z Tobą w tego rodzaju gierki Perseusu, więc lepiej powiedz mi co Cię tak wzburzyło, że od wspólnego śniadania przeszedłeś do pakowania walizek. - Warknęłam, wychodząc za nim na korytarz a swój zniecierpliwiony wzrok zatapiając w jego ciemnych tęczówkach. Nie byłam jednak głupia, domyślałam się odpowiedzi, która za pewne padnie z ust Avery'ego.
Słucham?! Rwało mi się na usta, jednak względem jego osoby (póki co) postanowiłam trzymać swe nerwy na wodzy.
- A Ty przepraszam bardzo, g d z i e do cholery się wybierasz? - To utrzymałam... Moje włosy powoli zaczynały wchodzić w ciemnowiśniowy lub jak kto woli, w kolor upuszczonej z żył krwi (miejmy nadzieję, że nie będę musiała prezentować porównania). - Nie mam zamiaru pogrywać z Tobą w tego rodzaju gierki Perseusu, więc lepiej powiedz mi co Cię tak wzburzyło, że od wspólnego śniadania przeszedłeś do pakowania walizek. - Warknęłam, wychodząc za nim na korytarz a swój zniecierpliwiony wzrok zatapiając w jego ciemnych tęczówkach. Nie byłam jednak głupia, domyślałam się odpowiedzi, która za pewne padnie z ust Avery'ego.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Salon
Szybka odpowiedź