Akwarium z ośmiornicą
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]Akwiarum z ośmiornicą
Akwarium z olbrzymią ośmiornicą znajduje się w centralnej części magicznego portu; skryte jest pod okrągłą wiatą, przez którą przechodzi główny skwer. Ośmiornica - jeśli wierzyć tabliczce - jest niesamowicie inteligentna i posiada zdolności jasnowidzenia. Kiedy podchodzisz do akwarium, ośmiornica podnosi jedną z piłeczek (możesz rzucić kością k100), a legenda, którą oznakowane jest akwarium, objaśnia wróżbę:
1-20: czerwona piłeczka - jeśli jesteś tutaj z osobą przeciwnej płci, wkrótce może połączyć was głębokie romantyczne uczucie, w innym przypadku - poróżni was kłótnia.
21-40: zielona piłeczka - wkrótce twój sekret może zostać objawiony, jeśli to coś ważnego - miej się na baczności.
41-60: żółta piłeczka - to twój szczęśliwy dzień, cokolwiek by się nie działo - los będzie ci sprzyjał (+1 do wszystkich rzutów na okres bieżącego miesiąca fabularnego).
61-80: niebieska piłeczka - zbyt długo zbierasz się, by coś zrobić - chcesz komuś o czymś opowiedzieć, wyznać, zrzucić z siebie pewien ciężar, ale nie możesz znaleźć właściwej chwili - właśnie nadeszła.
81-100: biała piłeczka - powinieneś uważać na swoje zdrowie bardziej, niż dotychczas (jeżeli któraś z postaci choruje na jakąkolwiek chorobę, w tym momencie rozpoczyna się jej atak).
Od wewnętrznej strony wiaty znajduje się kaligrafowany regulamin, którzy przestrzega przed dokarmianiem ośmiornicy.
1-20: czerwona piłeczka - jeśli jesteś tutaj z osobą przeciwnej płci, wkrótce może połączyć was głębokie romantyczne uczucie, w innym przypadku - poróżni was kłótnia.
21-40: zielona piłeczka - wkrótce twój sekret może zostać objawiony, jeśli to coś ważnego - miej się na baczności.
41-60: żółta piłeczka - to twój szczęśliwy dzień, cokolwiek by się nie działo - los będzie ci sprzyjał (+1 do wszystkich rzutów na okres bieżącego miesiąca fabularnego).
61-80: niebieska piłeczka - zbyt długo zbierasz się, by coś zrobić - chcesz komuś o czymś opowiedzieć, wyznać, zrzucić z siebie pewien ciężar, ale nie możesz znaleźć właściwej chwili - właśnie nadeszła.
81-100: biała piłeczka - powinieneś uważać na swoje zdrowie bardziej, niż dotychczas (jeżeli któraś z postaci choruje na jakąkolwiek chorobę, w tym momencie rozpoczyna się jej atak).
Od wewnętrznej strony wiaty znajduje się kaligrafowany regulamin, którzy przestrzega przed dokarmianiem ośmiornicy.
Lokacja zawiera kości.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:28, w całości zmieniany 3 razy
Co jakiś czas zerkała na swoją dłoń ozdobioną niezwykłym podarunkiem, uśmiechała się przy tym delikatnie. Otrzymywała już prezenty, wiele takich, o których zapominała bardzo szybko, kilka wyjątkowo osobistych, głównie od ojca. Nigdy jednak nie dostała czegoś, co tak jasno mówiło o tym, że ktoś o nią dba. Nawet jeśli było to już jasne od jakiegoś czasu, tego dnia otrzymała fizyczny dowód na to, że Raidenowi zależy na niej i na maleństwu. Jeszcze nigdy nie miała takiej lekkości w krokach, a od samego początku tego wspaniałego dnia spędzonego wspólnie, jej oczy błyszczały szczęściem. Teraz niemal nim promieniowała.
Jej uśmiech się poszerzył, kiedy zobaczyła gdzie idą. Słyszała kiedyś o tym miejscu, ale nigdy rzeczywiście nie zdecydowała się tu przyjść. Poczuła się nieco zaniepokojona na myśl o tym, że rzeczywiście miałaby otrzymać wróżbę. Bała się, że będzie podobny niewypał jak z fontanną, która postanowiła ją oblać. Po przeczytaniu zasad i zapoznaniu się z opcjami, zrobiła się równocześnie spokojniejsza i bardziej zdenerwowana. Nie miało być żadnych fizycznych efektów, ale ta zielona i biała piłeczka to nie było coś, co chciałaby zobaczyć. Zdecydowała jednak nie tchórzyć, w końcu i tak większość zależała od niej.
Pierwszy losował Carter, a wynik, który otrzymał wywołał na jej twarzy lekki rumieniec. Artis nie bardzo wiedziała od kiedy stała się osobą, która w ogóle się czerwieni, ale ostatnimi czasy zdarzało się to zbyt często. Zdradzało co myśli, a tego nie lubiła. Niestety wszystko było widać jak na dłoni i mogła jedynie uśmiechnąć się do niego, potwierdzając to, czego łatwo było się domyślić.
- Moja kolej - mruknęła podchodząc bliżej akwarium. W jej głowie była jednak myśl: tylko nie biała. Nie wypuściwszy wcześniej ręki Raidena, teraz ścisnęła ją patrząc jak ośmiornica wybiera dla niej przepowiednię. Było to chyba bardziej stresujące niż powinno, szczególnie, że to było stworzenie morskie, a Artis nie wierzyła za bardzo nawet w mistrzów wróżbiarstwa.
Jej uśmiech się poszerzył, kiedy zobaczyła gdzie idą. Słyszała kiedyś o tym miejscu, ale nigdy rzeczywiście nie zdecydowała się tu przyjść. Poczuła się nieco zaniepokojona na myśl o tym, że rzeczywiście miałaby otrzymać wróżbę. Bała się, że będzie podobny niewypał jak z fontanną, która postanowiła ją oblać. Po przeczytaniu zasad i zapoznaniu się z opcjami, zrobiła się równocześnie spokojniejsza i bardziej zdenerwowana. Nie miało być żadnych fizycznych efektów, ale ta zielona i biała piłeczka to nie było coś, co chciałaby zobaczyć. Zdecydowała jednak nie tchórzyć, w końcu i tak większość zależała od niej.
Pierwszy losował Carter, a wynik, który otrzymał wywołał na jej twarzy lekki rumieniec. Artis nie bardzo wiedziała od kiedy stała się osobą, która w ogóle się czerwieni, ale ostatnimi czasy zdarzało się to zbyt często. Zdradzało co myśli, a tego nie lubiła. Niestety wszystko było widać jak na dłoni i mogła jedynie uśmiechnąć się do niego, potwierdzając to, czego łatwo było się domyślić.
- Moja kolej - mruknęła podchodząc bliżej akwarium. W jej głowie była jednak myśl: tylko nie biała. Nie wypuściwszy wcześniej ręki Raidena, teraz ścisnęła ją patrząc jak ośmiornica wybiera dla niej przepowiednię. Było to chyba bardziej stresujące niż powinno, szczególnie, że to było stworzenie morskie, a Artis nie wierzyła za bardzo nawet w mistrzów wróżbiarstwa.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Artis Finnleigh' has done the following action : rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Raiden uniósł brwi, patrząc z uwagą na wróżbę, a potem czytając również jej znaczenie. Oczywiście że posłał wymowne spojrzenie Artis, która schyliła głowę, kryjąc twarz we włosach, ale domyślał się, że się zawstydziła. Ale nie było potrzeby. W jakimś sensie to już się wydarzyło, więc co to za przepowiednia? Pokręcił głową i przesunął się, by zrobić miejsce blondynce. Nie wyglądała z początku na przekonaną, ale chyba czerwona piłka, którą wybrała ośmiornica dla niego, może i ją zawstydziła, ale równocześnie jakoś zaciekawiła. W końcu mogła pokazać cokolwiek, a Raiden i tak by w to nie uwierzył. Chociaż musiał przyznać, że pozytywne zaczęcie pobytu w akwarium było miłą odmianą od nieprzyjemnego incydentu z fontanną w roli głównej. Chociaż było to też po części bardzo zabawne. Obserwował skupiony profil kobiety, zastanawiając się jak jeszcze zareaguje na niespodzianki, które ją czekały tego dnia. Bo przecież do wieczora było jeszcze daleko, a najlepsze zawsze zostawało na koniec. Czyż nie?
Obserwując nieco spiętą panią auror, czekającą w napięciu na decyzję ośmiornicy, zrozumiał, że naprawdę mógłby tak spędzić resztę życia. Było to odczucie może związane tylko z daną chwilą, ale wiedział, że wcale tak nie było. Że nie chodziło jedynie o teraz. Ale o zawsze. Gdy w końcu wielki mięczak pokazał swoją macką żółtą piłeczkę, Artis spojrzała na tablicę jeszcze raz sprawdzając co oznaczała. Znał jej znaczenie.
- No, pięknie - rzucił, patrząc na jej wróżbę. - Teraz nie będę największym szczęściarzem najwidoczniej, ale to oszustwo. Bo przecież mam tu dwie piłeczki, które wszystko mi powiedzą. Prawda? - spytał, zerkając na jeszcze płaski brzuch Artis, a potem na jej twarz. Uśmiechnął się szeroko, pochylając się i całując ją w czoło. Równocześnie przygarnął ją do siebie, a babcia w kącie wiaty zaśmiała się serdecznie. I może nie wyglądała najpiękniej, ten widok rozbawił Cartera jeszcze bardziej, zalewając go przyjemnym podmuchem ciepłego powietrza. - Głodna? - spytał. - Od patrzenia na tę ośmiornicę zaczęło mnie ssać w żołądku.
Obserwując nieco spiętą panią auror, czekającą w napięciu na decyzję ośmiornicy, zrozumiał, że naprawdę mógłby tak spędzić resztę życia. Było to odczucie może związane tylko z daną chwilą, ale wiedział, że wcale tak nie było. Że nie chodziło jedynie o teraz. Ale o zawsze. Gdy w końcu wielki mięczak pokazał swoją macką żółtą piłeczkę, Artis spojrzała na tablicę jeszcze raz sprawdzając co oznaczała. Znał jej znaczenie.
- No, pięknie - rzucił, patrząc na jej wróżbę. - Teraz nie będę największym szczęściarzem najwidoczniej, ale to oszustwo. Bo przecież mam tu dwie piłeczki, które wszystko mi powiedzą. Prawda? - spytał, zerkając na jeszcze płaski brzuch Artis, a potem na jej twarz. Uśmiechnął się szeroko, pochylając się i całując ją w czoło. Równocześnie przygarnął ją do siebie, a babcia w kącie wiaty zaśmiała się serdecznie. I może nie wyglądała najpiękniej, ten widok rozbawił Cartera jeszcze bardziej, zalewając go przyjemnym podmuchem ciepłego powietrza. - Głodna? - spytał. - Od patrzenia na tę ośmiornicę zaczęło mnie ssać w żołądku.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Odetchnęła z ulgą widząc żółtą piłeczkę i odczytując z legendy, że oznacza to szczęście. Może nie była to tak konkretna wróżba jak Raidena, ale i tak jej się podobała. Nawet jeśli wątpiła by pojedyncza osoba mogła mieć jeszcze więcej szczęścia po tak dramatycznym upadku. Najwyraźniej mogła, a ona nie powinna narzekać. Uśmiechnęła się radośnie do Cartera, który skomentował jej wróżbę w typowy dla siebie sposób. Pokręciłaby głową rozbawiona, ale została przyciągnięta do uścisku i czułego pocałunku w czoło. Czuła, jak miękną jej kolana, jak zwykle zresztą kiedy czuła jego zapach i znajdowała się tak blisko. Zamknęła oczy, nawet nie zauważywszy uroczej babci przyglądającej się im od dłuższego czasu. Taki przywilej zakochanej kobiety. Na wieść o jedzeniu jej oczy zabłysły nowym, nieco agresywnym blaskiem kojarzącym się z ćpunami widzącymi działkę.
- O Merlinie, oczywiście że tak! Ale nie serwuj mi ośmiornicy - pokręciła gwałtownie głową, wiedząc co jej żołądek zaczął wykonywać na samą myśl - Potrzebuję mięsnego mięsa. Dużo - czuła się zawstydzona swoim łakomstwem, ale sama siebie usprawiedliwiała. Udawała też, że nie widzi tego, jak zaokrągliły jej się policzki od ciągłego jedzenia i braku ruchu. No, zapewne też hormony miały swój udział, ale że Artis nie była specem, nie wiedziała co jest czego objawem. Na pewno wiedziała, że pewne części ciała jej nie lubią. Powoli zbierała siły na wymianę wszystkich możliwych staników na wygodniejsze. Jej brzuch cichutko burknął upominając się o swoje wywołując u niej kolejną falę zawstydzenia.
- Chodźmy do tego jedzenia - mruknęła łapiąc Cartera za rękę i patrząc pytająco, zanim ten w końcu zaczął ich prowadzić w odpowiednim kierunku.
/zt x2
- O Merlinie, oczywiście że tak! Ale nie serwuj mi ośmiornicy - pokręciła gwałtownie głową, wiedząc co jej żołądek zaczął wykonywać na samą myśl - Potrzebuję mięsnego mięsa. Dużo - czuła się zawstydzona swoim łakomstwem, ale sama siebie usprawiedliwiała. Udawała też, że nie widzi tego, jak zaokrągliły jej się policzki od ciągłego jedzenia i braku ruchu. No, zapewne też hormony miały swój udział, ale że Artis nie była specem, nie wiedziała co jest czego objawem. Na pewno wiedziała, że pewne części ciała jej nie lubią. Powoli zbierała siły na wymianę wszystkich możliwych staników na wygodniejsze. Jej brzuch cichutko burknął upominając się o swoje wywołując u niej kolejną falę zawstydzenia.
- Chodźmy do tego jedzenia - mruknęła łapiąc Cartera za rękę i patrząc pytająco, zanim ten w końcu zaczął ich prowadzić w odpowiednim kierunku.
/zt x2
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
|15.04.1956r?
Spacerowali już od jakiegoś czasu. Julia trzymała się z dzieciakami przyjemniejszych okolic, przez chwilę zastanawiała się nad cyrkową areną, jednak wróżąca ośmiornica została przegłosowana. Ubrana w błękitną, dość prostą i skromną jak na standardy szlachcianek suknię zdobioną jedynie przeszyciami wykonanymi o ton ciemniejszą nicią oraz dopasowaną narzutką mającą chronić kobietę przed chłodem, ruszyła w stronę niewielkiego pomieszczenia. Na ulicach było dość tłoczno, oboje dzieci trzymała więc za ręce - tego tylko brakowało, żeby zgubiła swojego bratanka, lub bratanicę! Nie dość, że sama by sobie nie darowała, to jeszcze Archibald ukręciłby jej głowę przy samej szyi.
Była dziś całkiem wesoła. Lubiła podobne popołudnia wyrywające ją z jej pokoju, książek czy kliniki, na prawdę uwielbiała tę dwójkę, choć musiała przyznać, opiekowanie się podrostkami kompletnych i absolutnych Prewettów nie było łatwe. Aż chwilami współczuła własnym rodzicom i opiekunkom, wspominając, że wcale nie była spokojniejszym dzieckiem od tych kochanych urwisów.
W zamian za bycie cudownymi urwisami maluchy dostały po paczuszce landrynek zakupionych na targu, zupełnie jakby i bez cukru miały w sobie zbyt mało energii. Ehh, zabierze ich potem na skwerek, żeby się wybiegali najwyżej! Albo podrzuci do gabinetu brata, a co tam. Póki co jednak skierowała się z nimi do budynku nad którym wisiał szyld oznajmiający, że mogą tam zobaczyć wielką ośmiornicę o zdolności przepowiadania przyszłości.
- No dobra to kto chce poznać przyszłość?
Pomieszczenie było dość ciemne, choć odpowiednie oświetlenie pozwalało im nie potykać się i widzieć wspaniałe zwierzę znajdujące się w dużym akwarium za solidnym przeszkleniem. Sama Julia jakby lekko się pobudziła widząc stworzenie. Niesamowite, olbrzymie. Była szczerze ciekawa jego magicznych zdolności, chętnie przyjrzałaby mu się uważniej, ot w celu zaspokojenia własnej ciekawości. Pochyliła się lekko, obserwując każdy ruch stworzenia.
Nie miała w zamyśle tak od razu dawać sobie wróżyć, zanim jednak się zastanowiła, była już zbyt blisko, a zwierzę zaczęło się poruszać, najwidoczniej sięgając po jedną z kuleczek. Odwróciła się więc na chwilę, żeby spojrzeć na maluchy, które z nią przyszły.
- Wygląda na to, że mnie przyciągnęła. - stwierdziła, odwracając się znów w stronę ośmiornicy, bo przecież chciała dowiedzieć się, co zostało jej wywróżone. - Kiedy podchodzicie, pokaże jedną z piłeczek, a tam jest napisane, co oznacza wróżba. Pomogę wam odczytać.
Stwierdziła. Nie wiedziała, co wylosują i gotowa była lekko podkolorować to, co jest napisane na tablicy w razie potrzeby, żeby nadmiernie nie zasugerowali się chociażby tym, że muszą się zaraz pokłócić!
Spacerowali już od jakiegoś czasu. Julia trzymała się z dzieciakami przyjemniejszych okolic, przez chwilę zastanawiała się nad cyrkową areną, jednak wróżąca ośmiornica została przegłosowana. Ubrana w błękitną, dość prostą i skromną jak na standardy szlachcianek suknię zdobioną jedynie przeszyciami wykonanymi o ton ciemniejszą nicią oraz dopasowaną narzutką mającą chronić kobietę przed chłodem, ruszyła w stronę niewielkiego pomieszczenia. Na ulicach było dość tłoczno, oboje dzieci trzymała więc za ręce - tego tylko brakowało, żeby zgubiła swojego bratanka, lub bratanicę! Nie dość, że sama by sobie nie darowała, to jeszcze Archibald ukręciłby jej głowę przy samej szyi.
Była dziś całkiem wesoła. Lubiła podobne popołudnia wyrywające ją z jej pokoju, książek czy kliniki, na prawdę uwielbiała tę dwójkę, choć musiała przyznać, opiekowanie się podrostkami kompletnych i absolutnych Prewettów nie było łatwe. Aż chwilami współczuła własnym rodzicom i opiekunkom, wspominając, że wcale nie była spokojniejszym dzieckiem od tych kochanych urwisów.
W zamian za bycie cudownymi urwisami maluchy dostały po paczuszce landrynek zakupionych na targu, zupełnie jakby i bez cukru miały w sobie zbyt mało energii. Ehh, zabierze ich potem na skwerek, żeby się wybiegali najwyżej! Albo podrzuci do gabinetu brata, a co tam. Póki co jednak skierowała się z nimi do budynku nad którym wisiał szyld oznajmiający, że mogą tam zobaczyć wielką ośmiornicę o zdolności przepowiadania przyszłości.
- No dobra to kto chce poznać przyszłość?
Pomieszczenie było dość ciemne, choć odpowiednie oświetlenie pozwalało im nie potykać się i widzieć wspaniałe zwierzę znajdujące się w dużym akwarium za solidnym przeszkleniem. Sama Julia jakby lekko się pobudziła widząc stworzenie. Niesamowite, olbrzymie. Była szczerze ciekawa jego magicznych zdolności, chętnie przyjrzałaby mu się uważniej, ot w celu zaspokojenia własnej ciekawości. Pochyliła się lekko, obserwując każdy ruch stworzenia.
Nie miała w zamyśle tak od razu dawać sobie wróżyć, zanim jednak się zastanowiła, była już zbyt blisko, a zwierzę zaczęło się poruszać, najwidoczniej sięgając po jedną z kuleczek. Odwróciła się więc na chwilę, żeby spojrzeć na maluchy, które z nią przyszły.
- Wygląda na to, że mnie przyciągnęła. - stwierdziła, odwracając się znów w stronę ośmiornicy, bo przecież chciała dowiedzieć się, co zostało jej wywróżone. - Kiedy podchodzicie, pokaże jedną z piłeczek, a tam jest napisane, co oznacza wróżba. Pomogę wam odczytać.
Stwierdziła. Nie wiedziała, co wylosują i gotowa była lekko podkolorować to, co jest napisane na tablicy w razie potrzeby, żeby nadmiernie nie zasugerowali się chociażby tym, że muszą się zaraz pokłócić!
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Ostatnio zmieniony przez Julia Prewett dnia 21.03.17 0:17, w całości zmieniany 2 razy
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Julia Prewett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Ciocia zabrała nas dzisiaj na spacer. Uwielbiałem, jak ciocia zabierała nas w ciekawe miejsca, bo zawsze mogliśmy coś fajnego obejrzeć. Nie inaczej było i tym razem! Ciocia dała nam wybór, ale gdy tylko usłyszałem o ośmiornicy przepowiadającej przyszłość, to od razu zacząłem krzyczeć, że chcę iść właśnie do niej! I podskakiwałem i machałem ręką, w której trzymałem swoje landrynki tak, że prawie wyleciała mi z dłoni. Ale w porę ją złapałem, jeszcze by się landrynki zmarnowały i co ja bym wtedy zrobi? Chociaż spadłyby do Oscara, to on by sobie pojadł. Był dzisiaj z nami, bo była piękna pogoda! Chociaż nie wiem, czy będzie na tyle odważny, by wejść do ośmiornicy. Ale ja będę i wejdę na pewno!
Szedłem w miarę grzecznie obok cioci trzymając ją za rękę i w międzyczasie podjadając swoje landrynki. Były pyszne! Ciocia to wie, co dobre! Miriam też takie miała, ale dałbym sobie głowę uciąć… chociaż może nie głowę, ale włosa już tak, że moje były smaczniejsze!
Gdy tylko pojawiliśmy się przed wejściem do akwarium zacisnąłem mocniej dłoń na ręce cioci i przysunąłem bliżej do niej, ta ciemność była trochę straszna. Rozglądałem się niepewnie, szukałem wzrokiem Oscara, ale jak zwykle nie mogłem go znaleźć, bo ja nie umiem nic znajdywać wzrokiem. Ale może po prostu razem ze mną nie wszedł? Boidudek! Przecież ciocia by nas obroniła, gdyby ośmiornica zechciała nas zjeść. Najwyżej mu potem opowiem jak było fajnie i co mi przewidziała.
Gdy w końcu zobaczyłem ośmiornicę niemal wyrwałem się cioci, biegnąc ile sił w nóżkach do szklanej szyby. Przytknąłem do niej nos i wpatrywałem się w te śmieszne latające w wodzie macki.
- Macki, macki, macki, macki, macki! Ośmiolnica ma macki! - krzyczałem podskakując i jeżdżąc nosem po szybie.
Uspokoiłem się dopiero wtedy, gdy wyciągnęła ona kolorową piłeczkę, która miała przepowiedzieć cioci przyszłość. Ciocia miała zieloną piłeczkę, pokazałem na nią rączką i spojrzałem, to na Miriam, to na ciocię.
- Czerwona, a co to oznacza? - zapytałem. - Teraz ja, teraz ja, teraz ja!
Podbiegłem szybko przed ośmiornicę, po skakałem przed nią i nawet jej pomachałem, aby mnie zauważyła. I udało się! Już po chwili i dla mnie wyciągała piłeczkę!
Szedłem w miarę grzecznie obok cioci trzymając ją za rękę i w międzyczasie podjadając swoje landrynki. Były pyszne! Ciocia to wie, co dobre! Miriam też takie miała, ale dałbym sobie głowę uciąć… chociaż może nie głowę, ale włosa już tak, że moje były smaczniejsze!
Gdy tylko pojawiliśmy się przed wejściem do akwarium zacisnąłem mocniej dłoń na ręce cioci i przysunąłem bliżej do niej, ta ciemność była trochę straszna. Rozglądałem się niepewnie, szukałem wzrokiem Oscara, ale jak zwykle nie mogłem go znaleźć, bo ja nie umiem nic znajdywać wzrokiem. Ale może po prostu razem ze mną nie wszedł? Boidudek! Przecież ciocia by nas obroniła, gdyby ośmiornica zechciała nas zjeść. Najwyżej mu potem opowiem jak było fajnie i co mi przewidziała.
Gdy w końcu zobaczyłem ośmiornicę niemal wyrwałem się cioci, biegnąc ile sił w nóżkach do szklanej szyby. Przytknąłem do niej nos i wpatrywałem się w te śmieszne latające w wodzie macki.
- Macki, macki, macki, macki, macki! Ośmiolnica ma macki! - krzyczałem podskakując i jeżdżąc nosem po szybie.
Uspokoiłem się dopiero wtedy, gdy wyciągnęła ona kolorową piłeczkę, która miała przepowiedzieć cioci przyszłość. Ciocia miała zieloną piłeczkę, pokazałem na nią rączką i spojrzałem, to na Miriam, to na ciocię.
- Czerwona, a co to oznacza? - zapytałem. - Teraz ja, teraz ja, teraz ja!
Podbiegłem szybko przed ośmiornicę, po skakałem przed nią i nawet jej pomachałem, aby mnie zauważyła. I udało się! Już po chwili i dla mnie wyciągała piłeczkę!
Jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzieŚwiat, w którym baśń ta dzieje się
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
Ostatnio zmieniony przez Edwin Prewett dnia 21.03.17 22:13, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Edwin Prewett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Lubiła cukierki. Te drobne, kolorowe krążki były dla niej najlepszymi zabawkami – bo jako słodycze traktowała je w ostateczności, z pewnym żalem przepychając je z jednego policzka do drugiego, przypominając sobie w tym momencie, jaki kolor wzięła do ust. Teraz, gdy spacerowali z ciociunią Julią, memłała czerwony. Truskawkowy sok rozlał się na jej języku, gdy przegryzła cukierek i aż pisnęła, czując na wewnętrznej stronie policzka kwaśny posmak czegoś, czego nie potrafiła nazwać. Spojrzała do góry na ciocię, idąc dalej, a raczej podskakując szczęśliwie, w stronę wiaty, pod którą stał ogromny pojemnik z kolorową ośmiornicą. Takie zwierzaki widziała w książce, którą ostatnio do snu czytała jej mama. Zapamiętała tyle, że ośmiornice mieszkają głęboko w oceanach i wypychają z siebie ciemne chmury atramentu, kiedy się boją. Wydawało jej się to bardzo śmieszne i wyobrażała sobie, że te ośmiornice muszą pisać dużo listów i przez przypadek trącają buteleczkę z tuszem, kiedy straszą je ludzie!
Postanowiła to zbadać u cioci, która zawsze brzmiała różem. Malinowym.
- Ciociuuuuu – zaśpiewała jej z dołu, ciągnąc lekko dłonią. – A czy to prawda, że ośmiornice piszą listy?
Nie czekając na odpowiedź, pobiegła za młodszym bratem, żeby sprawdzić, co odkrył. Ten stwór był wielki, płynął, wijąc się jak wąż. I Miriam stwierdziła, że może był takim wężem, takim grubym, dobrze nakarmionym wężem, którego boli głowa.
- Ciocia ma czerwoną! – za każdym razem chwaliła się, że potrafi wymawiać „r” już bez najmniejszego problemu! – Winnie, masz żółtą! Co to oznacza, ciociu? Powiedz, proszę!
Sama była ciekawa, co też ośmiornica miała jej do przepowiedzenia. Musiałaby spędzić kilka albo i kilkanaście długich minut, zanim rozczytałaby całą, wypisaną na tabliczce treść, a na to przecież nie mieli czasu, bo Winnie by się nudził i uciekłby gdzieś, i potem ciocia Julka miałaby problemy! Tak, jak ostatnio miała problemy pani Picks, kiedy Miriam schowała się przed nią za krzakiem czerwonych kamelii, szukając gniazdka ślicznego, różnobarwnego ptaszka. Koniec końców go nie znalazła.
Stanęła przy szklanej ściance, opierając się o nią obiema łapkami i patrząc na ośmiornicę z wielkimi jak dwa galeony oczami. Niech jej też coś przepowie!
Postanowiła to zbadać u cioci, która zawsze brzmiała różem. Malinowym.
- Ciociuuuuu – zaśpiewała jej z dołu, ciągnąc lekko dłonią. – A czy to prawda, że ośmiornice piszą listy?
Nie czekając na odpowiedź, pobiegła za młodszym bratem, żeby sprawdzić, co odkrył. Ten stwór był wielki, płynął, wijąc się jak wąż. I Miriam stwierdziła, że może był takim wężem, takim grubym, dobrze nakarmionym wężem, którego boli głowa.
- Ciocia ma czerwoną! – za każdym razem chwaliła się, że potrafi wymawiać „r” już bez najmniejszego problemu! – Winnie, masz żółtą! Co to oznacza, ciociu? Powiedz, proszę!
Sama była ciekawa, co też ośmiornica miała jej do przepowiedzenia. Musiałaby spędzić kilka albo i kilkanaście długich minut, zanim rozczytałaby całą, wypisaną na tabliczce treść, a na to przecież nie mieli czasu, bo Winnie by się nudził i uciekłby gdzieś, i potem ciocia Julka miałaby problemy! Tak, jak ostatnio miała problemy pani Picks, kiedy Miriam schowała się przed nią za krzakiem czerwonych kamelii, szukając gniazdka ślicznego, różnobarwnego ptaszka. Koniec końców go nie znalazła.
Stanęła przy szklanej ściance, opierając się o nią obiema łapkami i patrząc na ośmiornicę z wielkimi jak dwa galeony oczami. Niech jej też coś przepowie!
Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce
a może w ogródku na grządce
The member 'Miriam Prewett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Patrzyła na dzieci z czułością. Uwielbiała je. Podobnie, jak zwierzęta, darzyła dzieci jakimś szczególnym uczuciem, którego nie potrafiła uzasadnić. Dobrze się przy nich czuła, dobrze się czuła mogąc się nimi zaopiekować. Może troszeczkę zazdrościła Archiemu i Lorrie tych dwóch kochanych kłopotów?
Te konkretne dzieci miały jej serce dwukrotnie, nie tylko dlatego, że były malutkimi ludźmi na początku swojej drogi, ale także przez to, że były sobą, maluchami których pierwsze chwile miała szczęście obserwować, jedno z nich trzymała nawet do chrztu. Doszukiwała się w nich podobieństw do rodziców.
Teraz, kiedy mały chłopiec pobiegł do ośmiornicy krzycząc z entuzjazmu, odsunęła się patrząc na długie macki ośmiornicy, która odpłynęła na chwilę, pokazując im przy tym całe swoj e wielkie rozmiary. Okręciła się, a macki jakby na zawołanie Edwina przesunęły się tuż przed szybą, po chwili sięgając w stronę piłeczek.
- Mi piłeczka wróży miłość. - powiedziała, odczytując napis. Oczywiście, nie brała tu pod uwagę Edwina, nie sądziła by mieli się pokłócić, nie sądziła że dziecko mogłoby się pisać na tę kategorię. Nie do końca też wierzyła we wróżby i nie ukrywała rozbawienia z tego, co przeczytała. Dla dzieci to najpewniej było całkowicie naturalne, że jest sama - dla niej też. Nie czekała na miłość, nie wypatrywała jej, wiersze o miłości wydawały jej się często pisane na wyrost, przesadzone, trochę sztuczne. Nie zaczytywała się z resztą silnie w poezji, wolała prozę, choć i tutaj romanse odłożyła raczej dawno, odnajdując inne radości w życiu, o tej jakby zapominając.
Miałaby się znów zakochać? Jeden raz jej się zdarzyło i w tej chwili to wspomnienie wywoływało w niej raczej pełne krępacji rozbawienie. To, jak bardzo mogła zgłupieć i stracić głowę.
- Może urodzi się jakiś nowy Prewett w takim razie, albo kupię sobie wreszcie hipogryfa, bo nie wiem komu jeszcze mogłabym oddać serce. - stwierdziła. Tak, dla tych dzieci też głupiała, podobnie jak dla zwierząt, które miewała w ciągu życia, choć nigdy nie była to aż taka utrata zdrowego rozsądku - na szczęście!
Zaraz jednak spojrzała na piłeczkę skaczącego przed nią chłopca. Czy raczej piłeczkę, która w końcu pojawiła się w jednej z macek pięknego zwierzęcia, a później spojrzała na to, co jest napisane na tabliczce.
- Żółta piłeczka - to twój szczęśliwy dzień, cokolwiek by się nie działo - los będzie ci sprzyjał. - odczytała na głos, kładąc dłoń na włosach chłopca i uśmiechając się do jego siostry. To było niesamowicie przyjemne - obserwować jak dorastają. Jak zaczynali chodzić i mówić, jak mówienie szło im coraz lepiej, jak młoda dama ładnie wymawia już wszystkie literki, pewnie niedługo będzie sobie świetnie radziła z czytaniem, a za dwa, czy trzy lata także Edwin będzie miał tę umiejętność.
A potem będą już tylko więksi i starsi, jak to możliwe?
- Muszę stworzyć klątwę, która sprawi, że przestaniecie rosnąć, coś za szybko wam idzie, młoda damo. - powiedziała do dziewczynki po tych myślach i była pewna, że Miriam zrozumie, o co jej chodzi, w końcu taka była dumna z każdego nowego osiągnięcia. Posłała jej jeszcze pełen ciepła uśmiech.
- Pod wodą raczej nie da się pisać, ale gdyby się dało, na pewno by to robiły. To bardzo mądre zwierzęta. - dodała w odpowiedzi, przyzwyczajona do odpowiadania na bardzo dziwne pytania maluchów. - Skąd to pytanie?
Dodała jeszcze, choć była pewna, że dziewczę w taki sposób zinterpretowało jakąś bajkę, albo książkę. Julia i Lorrie dzieliły pasję związaną ze zwierzętami, maluchy co chwila się czegoś nowego dowiadywały, nie było szans, by je to ominęło.
Widząc opis piłeczki, jaką wylosowała Miriam, Julia uniosła lekko brew. Tak, to tylko wróżby. Zabawa, dobrze wiedziała. Z drugiej strony czy małej głowy nie mogą zaprzątać problemy? Innego pokroju, ale w oczach malców na pewno nie mniej poważne.
- Coś ci leży na sercu, skarbie? - spytała, zanim odczytała wróżbę - Niebieska piłeczka - zbyt długo zbierasz się, by coś zrobić - chcesz komuś o czymś opowiedzieć, wyznać, zrzucić z siebie pewien ciężar, ale nie możesz znaleźć właściwej chwili - właśnie nadeszła. - odczytała i pogładziła włosy dziewczynki. - Może zbyt długo zbierasz się do nauki języków?
Puściła jej oczko. Nie była to nagana, sama Julia nie znała żadnego języka obcego używanego przez ludzi. Znała za to trolliński, czym podobno nie powinna się chwalić na salonach - cóż za dyskryminacja!
Te konkretne dzieci miały jej serce dwukrotnie, nie tylko dlatego, że były malutkimi ludźmi na początku swojej drogi, ale także przez to, że były sobą, maluchami których pierwsze chwile miała szczęście obserwować, jedno z nich trzymała nawet do chrztu. Doszukiwała się w nich podobieństw do rodziców.
Teraz, kiedy mały chłopiec pobiegł do ośmiornicy krzycząc z entuzjazmu, odsunęła się patrząc na długie macki ośmiornicy, która odpłynęła na chwilę, pokazując im przy tym całe swoj e wielkie rozmiary. Okręciła się, a macki jakby na zawołanie Edwina przesunęły się tuż przed szybą, po chwili sięgając w stronę piłeczek.
- Mi piłeczka wróży miłość. - powiedziała, odczytując napis. Oczywiście, nie brała tu pod uwagę Edwina, nie sądziła by mieli się pokłócić, nie sądziła że dziecko mogłoby się pisać na tę kategorię. Nie do końca też wierzyła we wróżby i nie ukrywała rozbawienia z tego, co przeczytała. Dla dzieci to najpewniej było całkowicie naturalne, że jest sama - dla niej też. Nie czekała na miłość, nie wypatrywała jej, wiersze o miłości wydawały jej się często pisane na wyrost, przesadzone, trochę sztuczne. Nie zaczytywała się z resztą silnie w poezji, wolała prozę, choć i tutaj romanse odłożyła raczej dawno, odnajdując inne radości w życiu, o tej jakby zapominając.
Miałaby się znów zakochać? Jeden raz jej się zdarzyło i w tej chwili to wspomnienie wywoływało w niej raczej pełne krępacji rozbawienie. To, jak bardzo mogła zgłupieć i stracić głowę.
- Może urodzi się jakiś nowy Prewett w takim razie, albo kupię sobie wreszcie hipogryfa, bo nie wiem komu jeszcze mogłabym oddać serce. - stwierdziła. Tak, dla tych dzieci też głupiała, podobnie jak dla zwierząt, które miewała w ciągu życia, choć nigdy nie była to aż taka utrata zdrowego rozsądku - na szczęście!
Zaraz jednak spojrzała na piłeczkę skaczącego przed nią chłopca. Czy raczej piłeczkę, która w końcu pojawiła się w jednej z macek pięknego zwierzęcia, a później spojrzała na to, co jest napisane na tabliczce.
- Żółta piłeczka - to twój szczęśliwy dzień, cokolwiek by się nie działo - los będzie ci sprzyjał. - odczytała na głos, kładąc dłoń na włosach chłopca i uśmiechając się do jego siostry. To było niesamowicie przyjemne - obserwować jak dorastają. Jak zaczynali chodzić i mówić, jak mówienie szło im coraz lepiej, jak młoda dama ładnie wymawia już wszystkie literki, pewnie niedługo będzie sobie świetnie radziła z czytaniem, a za dwa, czy trzy lata także Edwin będzie miał tę umiejętność.
A potem będą już tylko więksi i starsi, jak to możliwe?
- Muszę stworzyć klątwę, która sprawi, że przestaniecie rosnąć, coś za szybko wam idzie, młoda damo. - powiedziała do dziewczynki po tych myślach i była pewna, że Miriam zrozumie, o co jej chodzi, w końcu taka była dumna z każdego nowego osiągnięcia. Posłała jej jeszcze pełen ciepła uśmiech.
- Pod wodą raczej nie da się pisać, ale gdyby się dało, na pewno by to robiły. To bardzo mądre zwierzęta. - dodała w odpowiedzi, przyzwyczajona do odpowiadania na bardzo dziwne pytania maluchów. - Skąd to pytanie?
Dodała jeszcze, choć była pewna, że dziewczę w taki sposób zinterpretowało jakąś bajkę, albo książkę. Julia i Lorrie dzieliły pasję związaną ze zwierzętami, maluchy co chwila się czegoś nowego dowiadywały, nie było szans, by je to ominęło.
Widząc opis piłeczki, jaką wylosowała Miriam, Julia uniosła lekko brew. Tak, to tylko wróżby. Zabawa, dobrze wiedziała. Z drugiej strony czy małej głowy nie mogą zaprzątać problemy? Innego pokroju, ale w oczach malców na pewno nie mniej poważne.
- Coś ci leży na sercu, skarbie? - spytała, zanim odczytała wróżbę - Niebieska piłeczka - zbyt długo zbierasz się, by coś zrobić - chcesz komuś o czymś opowiedzieć, wyznać, zrzucić z siebie pewien ciężar, ale nie możesz znaleźć właściwej chwili - właśnie nadeszła. - odczytała i pogładziła włosy dziewczynki. - Może zbyt długo zbierasz się do nauki języków?
Puściła jej oczko. Nie była to nagana, sama Julia nie znała żadnego języka obcego używanego przez ludzi. Znała za to trolliński, czym podobno nie powinna się chwalić na salonach - cóż za dyskryminacja!
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Było w tej ośmiornicy coś zabawnego i znajomego. Miriam nie do końca rozumiała, jak można było wróżyć za pomocą podejmowanych w macki piłeczek, ale w jakiś sposób rozumiała to niesamowite, egzotyczne stworzenie. Patrzyła na świat w inny sposób, co niektórzy akceptowali, a inni nie (na przykład pani Picks), i w pewien sposób fascynowało ją wszystko, co również wydawało się nieco inne. Żółte biedronki, wróżące z piłeczek ośmiornice, żyrafy bez plamek, fioletowe słonie i węże, które połknęły kapelusz. Każdy drobny szczegół mógł mieć znaczenie, każda inność mogła sprawić jej radość. Dlatego z taką uwagą przyglądała się ośmiornicy, jakby miała zamiar pochłonąć ją wzrokiem albo wpaść za chwilę na pomysł wyłowienia jej i zabrania do domu.
Może tata by się zgodził na taką! Ośmiornice nawet nie wyglądają jak zwierzęta!
- Ojeju, ciociu! – pisnęła przejęta. – A jak to będzie jakiś ładny pan i weźmiecie ślub, jak tata i mama, i pójdziecie razem na ulicę Pokątną, i kupicie nasionka, a potem z tych nasionków wyrosną ładne dzieci i będę mogła się z nimi bawić? Tak by było fajnie, ciociu! – ciągnęła ją za rękę, opowiadając całą tę niezwykle fantazyjną historię, mając przy tym ogromną nadzieję, że wcale nie okaże się taka nieprawdopodobna.
Jej uwagę zaraz odwróciła wróżba Winniego. Trochę mu pozazdrościła szczęścia, które wylosowała mu ośmiornica. On zawsze miał szczęście. Kiedyś nawet znalazł na plaży różowy kamyk, który zawsze chciała znaleźć Miriam, a potem nie chciał jej go pożyczyć, żeby mogła pokazać go pani Rowenie. Pani Rowenie, jej ulubiona lalka z długimi, czarnymi włosami, bardzo by się spodobał!
- Co to znaczy klątwa? To coś złego czy dobrego? Czy to coś, co można zjeść? – zapytała, nie kontrolując całkiem swojego języka, który mielił i mielił bez końca. – Mama nam czytała niedawno książkę o wodnych stworzeniach i tam była taka wieeeeelka ośmiornica – rozpostarła swoje ramiona, pokazując w ten sposób rozmiary zwierzęcia na papierowych stronach tomu. – I tam było napisane, że ośmiornice robią takie chmury z czarnego atramentu, kiedy się boją, a przecież taki atrament jest potrzebny do pisania listów! Więc ja tak sobie sądzę, że one piszą dużo listów, i ciągle je piszą, i jak ktoś je przestraszy, to muszą przewracać ten atrament! Ale jak nie piszą…
Westchnęła cicho. Jej teoria się posypała, a była przecież taka dobra i mądra! Będzie musiała jeszcze zapytać mamę i tatę, bo wydawało jej się, że mimo wszystko ośmiornice musiały gdzieś chować ten czarny tusz.
Jej wróżba… nieco ją zmartwiła. Ta ośmiornica faktycznie potrafiła odgadnąć czyjeś myśli! Miriam od pewnego czasu zbierała się, żeby powiedzieć coś ważnego tacie. Kiedyś podkradła mu z gabinetu kilka kartek, bo zabrakło jej swoich, a pani Picks akurat bawiła się z Winnie’m, i narysowała na nich kilka obrazków, w tym jeden, gdy tata walczył z pięciogłowym smokiem z różowym ogonem. Pech chciał, że później tata bardzo szukał tych papierków, bo były bardzo ważne, a Miriam strasznie wstydziła się przyznać, że wykorzystała je jako swój malarski materiał.
- Hm… - mruknęła tylko, marszcząc usteczka i zerkając na ciocię do góry. – Chyba muszę powiedzieć coś tacie.
Może tata by się zgodził na taką! Ośmiornice nawet nie wyglądają jak zwierzęta!
- Ojeju, ciociu! – pisnęła przejęta. – A jak to będzie jakiś ładny pan i weźmiecie ślub, jak tata i mama, i pójdziecie razem na ulicę Pokątną, i kupicie nasionka, a potem z tych nasionków wyrosną ładne dzieci i będę mogła się z nimi bawić? Tak by było fajnie, ciociu! – ciągnęła ją za rękę, opowiadając całą tę niezwykle fantazyjną historię, mając przy tym ogromną nadzieję, że wcale nie okaże się taka nieprawdopodobna.
Jej uwagę zaraz odwróciła wróżba Winniego. Trochę mu pozazdrościła szczęścia, które wylosowała mu ośmiornica. On zawsze miał szczęście. Kiedyś nawet znalazł na plaży różowy kamyk, który zawsze chciała znaleźć Miriam, a potem nie chciał jej go pożyczyć, żeby mogła pokazać go pani Rowenie. Pani Rowenie, jej ulubiona lalka z długimi, czarnymi włosami, bardzo by się spodobał!
- Co to znaczy klątwa? To coś złego czy dobrego? Czy to coś, co można zjeść? – zapytała, nie kontrolując całkiem swojego języka, który mielił i mielił bez końca. – Mama nam czytała niedawno książkę o wodnych stworzeniach i tam była taka wieeeeelka ośmiornica – rozpostarła swoje ramiona, pokazując w ten sposób rozmiary zwierzęcia na papierowych stronach tomu. – I tam było napisane, że ośmiornice robią takie chmury z czarnego atramentu, kiedy się boją, a przecież taki atrament jest potrzebny do pisania listów! Więc ja tak sobie sądzę, że one piszą dużo listów, i ciągle je piszą, i jak ktoś je przestraszy, to muszą przewracać ten atrament! Ale jak nie piszą…
Westchnęła cicho. Jej teoria się posypała, a była przecież taka dobra i mądra! Będzie musiała jeszcze zapytać mamę i tatę, bo wydawało jej się, że mimo wszystko ośmiornice musiały gdzieś chować ten czarny tusz.
Jej wróżba… nieco ją zmartwiła. Ta ośmiornica faktycznie potrafiła odgadnąć czyjeś myśli! Miriam od pewnego czasu zbierała się, żeby powiedzieć coś ważnego tacie. Kiedyś podkradła mu z gabinetu kilka kartek, bo zabrakło jej swoich, a pani Picks akurat bawiła się z Winnie’m, i narysowała na nich kilka obrazków, w tym jeden, gdy tata walczył z pięciogłowym smokiem z różowym ogonem. Pech chciał, że później tata bardzo szukał tych papierków, bo były bardzo ważne, a Miriam strasznie wstydziła się przyznać, że wykorzystała je jako swój malarski materiał.
- Hm… - mruknęła tylko, marszcząc usteczka i zerkając na ciocię do góry. – Chyba muszę powiedzieć coś tacie.
Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce
a może w ogródku na grządce
Miriam była chwalipiętą! Ja też się w końcu nauczę mówić ładnie “r” i wtedy jej szczęka opadnie, bo będę mówić lepiej niż ona. Chociaż może lepiej żeby jej nie opadała, bo potem będzie chodzić bez szczęki i będzie brzydka. To ja nie wiem co gorsze… Póki co jednak pokazałem jej tylko język i zaraz zwróciłem się do cioci, która zaczęła opowiadać nam o tym co poszczególne kolory mówią. Uśmiechnąłem się szeroko na wspomnienie o nowym członku naszej rodziny, miałbym się z kim bawić!
- Tak ciociu! Urodź małego chłopca żebym mógł się z nim bawić! Pokaże mu swoje roślinki i swoje misie i jak zjeżdżać z poręczy by mama nie widziała - zawołałem radośnie.
A potem ciocia powiedziała mi co oznacza mój kolorek, słuchałem ją z otwartymi usteczkami. Naprawdę się ucieszyłem, że będę miał dzisiaj szczęście, wrócę do domu i powiem mamie, że idę z Miriam liczyć dachówki i jak jej powiem, że ośmiornica wywróżyła mi dzisiaj szczęście, to na pewno się zgodzi. Czy to nie był genialny plan?
- Ale rośnięcie jest fajne, tata mówi, że niedługo będę większy niż Miriam - pokazałem na nią palcem.
Jak będę od niej większy, to będzie się musiała mnie słuchać, bo mama i tata są więksi i my musimy się słuchać ich, więc jak ja będę większy, to to też tak będzie działać. Ja wiem, ja to rozgryzłem.
Wróżba Miriam wcale nie była tak szczęśliwa jak moja. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem i jak jej mina się zmieniła, a gdy powiedziała, że musi powiedzieć coś tacie, aż podskoczyłem.
- Miriam nabroiiłaa, Miriam nabroiiłaa! - zaśpiewałem przeskakując z nóżki na nóżkę.
Zaraz jednak sobie o czymś przypomniałem i podskoczyłem bliżej cioci i pociągnąłem ją lekko za rękaw, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Miałem takie ważne pytanie, które musiałem jej zadać.
- Ciociu, ciociu a czy żaby robią siusiu? - zapytałem, patrząc na nią z dołu.
To było naprawdę ważne pytanie, które było mi niezwykle potrzebne do mojego tajnego planu, którego nie mogłem zdradzić i tylko Oscar o tym wiedział. Ale Oscar nie mógł się wygadać, bo nie chciał wejść do środka. W końcu przestraszył się ośmiornicy.
- Tak ciociu! Urodź małego chłopca żebym mógł się z nim bawić! Pokaże mu swoje roślinki i swoje misie i jak zjeżdżać z poręczy by mama nie widziała - zawołałem radośnie.
A potem ciocia powiedziała mi co oznacza mój kolorek, słuchałem ją z otwartymi usteczkami. Naprawdę się ucieszyłem, że będę miał dzisiaj szczęście, wrócę do domu i powiem mamie, że idę z Miriam liczyć dachówki i jak jej powiem, że ośmiornica wywróżyła mi dzisiaj szczęście, to na pewno się zgodzi. Czy to nie był genialny plan?
- Ale rośnięcie jest fajne, tata mówi, że niedługo będę większy niż Miriam - pokazałem na nią palcem.
Jak będę od niej większy, to będzie się musiała mnie słuchać, bo mama i tata są więksi i my musimy się słuchać ich, więc jak ja będę większy, to to też tak będzie działać. Ja wiem, ja to rozgryzłem.
Wróżba Miriam wcale nie była tak szczęśliwa jak moja. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem i jak jej mina się zmieniła, a gdy powiedziała, że musi powiedzieć coś tacie, aż podskoczyłem.
- Miriam nabroiiłaa, Miriam nabroiiłaa! - zaśpiewałem przeskakując z nóżki na nóżkę.
Zaraz jednak sobie o czymś przypomniałem i podskoczyłem bliżej cioci i pociągnąłem ją lekko za rękaw, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Miałem takie ważne pytanie, które musiałem jej zadać.
- Ciociu, ciociu a czy żaby robią siusiu? - zapytałem, patrząc na nią z dołu.
To było naprawdę ważne pytanie, które było mi niezwykle potrzebne do mojego tajnego planu, którego nie mogłem zdradzić i tylko Oscar o tym wiedział. Ale Oscar nie mógł się wygadać, bo nie chciał wejść do środka. W końcu przestraszył się ośmiornicy.
Jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzieŚwiat, w którym baśń ta dzieje się
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
Patrzyła na tę dwójkę krzyczących, kochanych istotek, które paplały jedna przez drugą i były obie kochane jak mało co na tym świecie. Julia wcale nie szalała za wszystkimi dziećmi, nigdy nie wzbudzały w niej one jakichś wyjątkowych emocji, nie piszczała radośnie na ich widok. Oczywiście, nie pozwoliłaby dziecka skrzywdzić, jakiegokolwiek, to jednak raczej kwestia tego, że są to istoty niewinne i bezbronne. Szczególne uczucia jednak wzbudzało w niej tylko kilka z takich istotek i ta dwójka była pod tym względem wyjątkowa.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, tak mówią i chcę w to wierzyć, jednak jeśli tak, to akurat leży w dziedzinie tych mniej prawdopodobnych. - tak chciała myśleć. Może i własne dziecko... może i by chciała mieć takiego małego, krzyczącego demonka, kopię siebie i kogoś jeszcze, która dość szybko okaże się mieć własną osobowość, kształtować się przy pomocy jej i abstrakcyjnego na ten moment małżonka, dorastać i stanowić jej wielką dumę. Mankament był jednak taki, że prócz tych wspaniałych rzeczy, wiązało się to także z wieloma wyrzeczeniami, które ją trochę jednak przerażały. No dobra: bardzo przerażały.
- Mnie też możesz uczyć zjeżdżać na poręczy, hm? Tylko to musi być sekret. - zaznaczyła, patrząc na chłopca uważnie. Zdecydowanie lepiej, żeby ktoś miał tego łobuza na oku w trakcie takich zabaw. Bo i była pewna, że jakiekolwiek zakazy nie będą mu przeszkadzały, skoro już lubił bawić się w ten sposób. Może więc Julia z nim konspirować na temat tego które poręcze się nadają oraz pilnować, żeby nie zrobił sobie na nich krzywdy.
- Klątwa to zazwyczaj zły czar o długotrwałym działaniu. Ale moja klątwa byłaby dobra, możesz mi wierzyć. Już zawsze bylibyście takimi małymi szkrabami. - pogładziła lekko włosy dziewczynki, choć nie wątpiła, że w tej małej, słodkiej główce raczej nie pojawiłaby się myśl wedle której Julia mogłaby im zrobić jakąkolwiek krzywdę.
- Wiesz, czasami dwie rzeczy nazywają się tak samo mimo, że są czymś całkowicie innym. Ten atrament jest kamuflażem. Wypuszczają taką zasłonę, żeby to co je wystraszyło przez chwilę nie widziało, jak uciekają. - objaśniła Miriam, osobiście uważając taki kamuflaż za coś ciekawszego. Ona jednak zawsze uwielbiała wszystkie zwierzęce historie, obserwowanie ich cech, które zazwyczaj okazywały się bardzo przyziemne i jasno wynikające z ich otoczenia czy usposobienia. Nie miała też tak bujnej wyobraźni jak dziewczynka obok niej, to trzeba przyznać.
Jej reakcja na przepowiednię trochę ją zdziwiła. Wyglądało na to, że Miriam faktycznie coś przeskrobała, choć sama Julia podejrzewała, że w całej tej przepowiedni więcej jest szczęśliwego trafu. Choć może nie powinno się wątpić w magię nawet w najdrobniejszych elementach życia?
- Pamiętaj, że jesteś Prewettem, odwaga to nasza cecha rodowa. - uśmiechnęła się więc jedynie lekko do dziewczynki. Można w to wierzyć, lub nie. Sama Julia nie potrafiła być dumna ze "szlacheckiej" krwi i urodzenia, choć fakt, że jej przodkowie niejednokrotnie wykazywali się wielką odwagą owszem, bardzo jej się podobał. Uwielbiała te historie, kiedy była młodsza.
Zaraz jednak Edwin zbił ją na chwilę z tropu swoim pytaniem. Niemal zdążyłaby zapomnieć, jak dziwne rzeczy czasem potrafią wkraść się w dziecięce umysły.
- Tak, skarbie, wszystkie istoty które jedzą i piją, muszą także jakoś wydalać. - odpowiedziała więc zaraz, nie kryjąc lekkiego rozbawienia tego, jak istotna dla chłopca wydawała się ta informacja.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, tak mówią i chcę w to wierzyć, jednak jeśli tak, to akurat leży w dziedzinie tych mniej prawdopodobnych. - tak chciała myśleć. Może i własne dziecko... może i by chciała mieć takiego małego, krzyczącego demonka, kopię siebie i kogoś jeszcze, która dość szybko okaże się mieć własną osobowość, kształtować się przy pomocy jej i abstrakcyjnego na ten moment małżonka, dorastać i stanowić jej wielką dumę. Mankament był jednak taki, że prócz tych wspaniałych rzeczy, wiązało się to także z wieloma wyrzeczeniami, które ją trochę jednak przerażały. No dobra: bardzo przerażały.
- Mnie też możesz uczyć zjeżdżać na poręczy, hm? Tylko to musi być sekret. - zaznaczyła, patrząc na chłopca uważnie. Zdecydowanie lepiej, żeby ktoś miał tego łobuza na oku w trakcie takich zabaw. Bo i była pewna, że jakiekolwiek zakazy nie będą mu przeszkadzały, skoro już lubił bawić się w ten sposób. Może więc Julia z nim konspirować na temat tego które poręcze się nadają oraz pilnować, żeby nie zrobił sobie na nich krzywdy.
- Klątwa to zazwyczaj zły czar o długotrwałym działaniu. Ale moja klątwa byłaby dobra, możesz mi wierzyć. Już zawsze bylibyście takimi małymi szkrabami. - pogładziła lekko włosy dziewczynki, choć nie wątpiła, że w tej małej, słodkiej główce raczej nie pojawiłaby się myśl wedle której Julia mogłaby im zrobić jakąkolwiek krzywdę.
- Wiesz, czasami dwie rzeczy nazywają się tak samo mimo, że są czymś całkowicie innym. Ten atrament jest kamuflażem. Wypuszczają taką zasłonę, żeby to co je wystraszyło przez chwilę nie widziało, jak uciekają. - objaśniła Miriam, osobiście uważając taki kamuflaż za coś ciekawszego. Ona jednak zawsze uwielbiała wszystkie zwierzęce historie, obserwowanie ich cech, które zazwyczaj okazywały się bardzo przyziemne i jasno wynikające z ich otoczenia czy usposobienia. Nie miała też tak bujnej wyobraźni jak dziewczynka obok niej, to trzeba przyznać.
Jej reakcja na przepowiednię trochę ją zdziwiła. Wyglądało na to, że Miriam faktycznie coś przeskrobała, choć sama Julia podejrzewała, że w całej tej przepowiedni więcej jest szczęśliwego trafu. Choć może nie powinno się wątpić w magię nawet w najdrobniejszych elementach życia?
- Pamiętaj, że jesteś Prewettem, odwaga to nasza cecha rodowa. - uśmiechnęła się więc jedynie lekko do dziewczynki. Można w to wierzyć, lub nie. Sama Julia nie potrafiła być dumna ze "szlacheckiej" krwi i urodzenia, choć fakt, że jej przodkowie niejednokrotnie wykazywali się wielką odwagą owszem, bardzo jej się podobał. Uwielbiała te historie, kiedy była młodsza.
Zaraz jednak Edwin zbił ją na chwilę z tropu swoim pytaniem. Niemal zdążyłaby zapomnieć, jak dziwne rzeczy czasem potrafią wkraść się w dziecięce umysły.
- Tak, skarbie, wszystkie istoty które jedzą i piją, muszą także jakoś wydalać. - odpowiedziała więc zaraz, nie kryjąc lekkiego rozbawienia tego, jak istotna dla chłopca wydawała się ta informacja.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Lubiła ciocię Julkę. Była fajna i ruda. Miriam wychodziła z założenia, że skoro jej rodzina była ruda (wierzyła, że mama była ruda wewnętrznie, ale to nie przeszkadzało jej w szukaniu na jej głowie wśród jasnych, słonecznych kosmyków przebłysków tatusinej troski i miłości w postaci miedzi i czerwieni) i była przy tym bardzo fajna, to wszyscy inni, którzy byli rudzi, automatycznie zyskiwali miano fajnych. Ostatnio, kiedy chodziła z panią Picks i Winnie’m po parku, to widziała rudą dziewczynkę. Bardzo chciała ją poznać, ale w tym samym momencie mama pociągnęła ją za dłoń i obie zniknęły za drzewami. Trochę brakowało jej innych koleżanek. Rzadko spotykała dzieci w swoim wieku, a jeśli już jakieś były, to pani Picks mówiła, że są daleko od nas i nie wie, czy ich rodzice zgodziliby się na wizyty i zabawy w którymś domu.
Skrzyżowała ramionka, robiąc z ust podkówkę i gniewnie marszcząc przy tym brwi. Fuknęła po raz pierwszy, gdy Winnie pokazał jej język; fuknęła po raz drugi, gdy ciocia Julka powiedziała, że po klątwie na zawsze pozostanie mała.
- Ale ja chcę rosnąć! Chcę być duża jak tatuś i mamusia, i jak wujcio Garry, i jak wujcio Brencio, i jak ciocia Nela, ale ciocia też jeszcze rośnie! – zawołała dziecięco oburzonym głosem.
Jednocześnie lubiła i nie lubiła być mała. Nie lubiła, bo nie dosięgała do blatu, kiedy chciała sobie wziąć kawałek jabłka albo kubeczek z sokiem. Nie lubiła też, kiedy wdrapywała się na fotele, zamiast siadać na nich tak jak robili to dorośli. Lubiła za to swój wzrost, kiedy bawiła się w chowanego. Mogła schować się wszędzie! W szafie, pod poduszkami w łóżku rodziców, za grubą zasłoną w korytarzu, która sięgała podłogi, w kuchennej szafce.
- Jak to kamuflażem – burknęła, wiercąc obcasem bucika w podłodze. Ośmiornica na kilka chwil przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. – Ja uważam, że są bardzo mądre i jednak potrafią pisać listy…
Fuknęła po raz trzeci, kiedy Winnie był taki niemiły i śpiewał głupią piosenkę.
- Wcale nie nabroiłam! – pisnęła niemal, obracając się na stopie, żeby nie mieć swojego młodszego brata w zasięgu wzroku. – Edwin jest niemiły i wystawia mi język! A krowa ma dłuższy i się nie chwali!
Podniosła obie dłonie do skroni i pomachała paluszkami w stronie Winniego, robiąc przy tym jakąś głupią minę. Kochała go nad życie, ale może jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Skrzyżowała ramionka, robiąc z ust podkówkę i gniewnie marszcząc przy tym brwi. Fuknęła po raz pierwszy, gdy Winnie pokazał jej język; fuknęła po raz drugi, gdy ciocia Julka powiedziała, że po klątwie na zawsze pozostanie mała.
- Ale ja chcę rosnąć! Chcę być duża jak tatuś i mamusia, i jak wujcio Garry, i jak wujcio Brencio, i jak ciocia Nela, ale ciocia też jeszcze rośnie! – zawołała dziecięco oburzonym głosem.
Jednocześnie lubiła i nie lubiła być mała. Nie lubiła, bo nie dosięgała do blatu, kiedy chciała sobie wziąć kawałek jabłka albo kubeczek z sokiem. Nie lubiła też, kiedy wdrapywała się na fotele, zamiast siadać na nich tak jak robili to dorośli. Lubiła za to swój wzrost, kiedy bawiła się w chowanego. Mogła schować się wszędzie! W szafie, pod poduszkami w łóżku rodziców, za grubą zasłoną w korytarzu, która sięgała podłogi, w kuchennej szafce.
- Jak to kamuflażem – burknęła, wiercąc obcasem bucika w podłodze. Ośmiornica na kilka chwil przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. – Ja uważam, że są bardzo mądre i jednak potrafią pisać listy…
Fuknęła po raz trzeci, kiedy Winnie był taki niemiły i śpiewał głupią piosenkę.
- Wcale nie nabroiłam! – pisnęła niemal, obracając się na stopie, żeby nie mieć swojego młodszego brata w zasięgu wzroku. – Edwin jest niemiły i wystawia mi język! A krowa ma dłuższy i się nie chwali!
Podniosła obie dłonie do skroni i pomachała paluszkami w stronie Winniego, robiąc przy tym jakąś głupią minę. Kochała go nad życie, ale może jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce
a może w ogródku na grządce
Akwarium z ośmiornicą
Szybka odpowiedź