Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent
Smocza jama
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Smocza jama
Smocza jama to rozległa jaskinia ciągnąca się pod lasami w pobliżu miasta; wiele setek lat temu była gniazdem zamieszkanym przez jednego z białych smoków - Cataractusa - który przeszedł do mugolskich legend jako smok wykradający i pożerający dziewczęta z pobliskich wiosek. Nie było w tym krztyny prawdy, kiedy Cataractus pojawiał się nad mugolską wioską, zwykle nie pozostawało z niej nic. Dziś nie mieszkają tu smoki, częściej spotykają się tu dzieciaki z okolicznych miejscowości, zwabione budzącą dreszczyk emocji legendą i przyciągnięte urokliwym tajemniczym miejscem.
Rzuć kością k100:
1-20: znajdujesz osmolony kamień, kiedyś musiał zostać spalony przez smoka;
21-50: znajdujesz coś, co wygląda na kość i jest duże - najpewniej należała do prawdziwego smoka;
51-70: znajdujesz pozostałości po świeżym posiłku - czy to możliwe, by smoki z pobliskiego rezerwatu jednak czasem wciąż zapuszczały się w to miejsce?
71-100: wtem od jednego z węższych, zbyt wąskich dla człowieka korytarzy smoczej jamy, wydobywa się piskliwy wrzask; niewielkie białe smoczę wypadło spomiędzy kamieni i wnet uderzyło w kierunku światła, błyskawicznie opuszczając jaskinię. Nie zdążyłeś się mu przyjrzeć, ale stworzenie i tak zrobiło wrażenie.
Lokacja zawiera kościRzuć kością k100:
1-20: znajdujesz osmolony kamień, kiedyś musiał zostać spalony przez smoka;
21-50: znajdujesz coś, co wygląda na kość i jest duże - najpewniej należała do prawdziwego smoka;
51-70: znajdujesz pozostałości po świeżym posiłku - czy to możliwe, by smoki z pobliskiego rezerwatu jednak czasem wciąż zapuszczały się w to miejsce?
71-100: wtem od jednego z węższych, zbyt wąskich dla człowieka korytarzy smoczej jamy, wydobywa się piskliwy wrzask; niewielkie białe smoczę wypadło spomiędzy kamieni i wnet uderzyło w kierunku światła, błyskawicznie opuszczając jaskinię. Nie zdążyłeś się mu przyjrzeć, ale stworzenie i tak zrobiło wrażenie.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Powoli przetarł dłonią czoło i zmierzwił potargane włosy, mrużąc oczy, kiedy światło różdżki Notta rozlało się po jaskini. Przyzwyczajony do wszechobecnej ciemności wzrok potrzebował chwili, a ciemne plamy jeszcze przez kilka sekund rozkwitały mu przed oczami. W słabej poświacie dostrzegł, jak jego siostra porusza się ostrożnie, kaszląc gwałtownie, jak jej powieki unoszą się, a na twarzy rozlewa się wyraz dezorientacji, śmiesznie ujmujący i niewinny jak na nią. Serce garnęło ją do ramion, lecz rozsądek wybiegał już daleko poza sentymenty. Nie odpowiedział na jej słowa nawet przelotnym uśmiechem, wciąż miał w pamięci chwile niepewności sprzed kilku minut i wyjątkowo nie było mu do śmiechu. Obrócił głowę na Nicka, który kręcił się po drugiej stronie jaskini.
– Lady Rowle ma się, jak widać, doskonale – odparł spokojnie, podnosząc się z klęczek i rozglądając w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Chciał już o czymś wspomnieć, lecz jego wzrok padł na Cass. – Nie podrywaj się tak, nie chcemy, byś znów osłabła.
Czegóż mógł się jednak spodziewać po Cassiopei, tej złośliwej nimfie, zawziętej, by wciąż udowadniać swoją wartość przed mężczyznami. Westchnął bezgłośnie, gdy zignorowała ramię, którym zechciał ją wesprzeć, a potem pochylił się i wygrzebał z jej torby trzy kanapki; tyle wystarczyło na razie, a nie należało przecież szafować zapasami. Zaśmiał się krótko, zatrzaskując klamrę.
– Naprawdę wzięłaś Ognistą? Oddałbym teraz niejedną tajemniczą księgę za szklaneczkę i cygaro, ale nawet dla mnie to jeszcze nie produkt pierwszej potrzeby. – Uniósł brwi, uśmiechając się oszczędnie. Groźne błyski, które jeszcze dziesięć minut temu płonęły w jego ślepiach, jakby zniknęły. Ruszył w kierunku plecaka, który po krótkich oględzinach otoczenia rzucił mu się w oczy. – Możesz być pewien, lordzie Nott, że naszym towarzyszom nie śpieszy się do nas tak, jak tobie do nich. Za priorytet uważam wykonanie misji i oni, wierz mi, również, dlatego nie zawahali się, gdy przyszło do wyboru. Ale celu nie osiągniemy martwi, więc nie zaszkodzi zregenerować siły.
Przegrzebał zawartość plecaka, marszcząc przy tym brwi. Ktoś zostawił go przed nimi, nie ulegało wątpliwości, bo nie przypominał sobie, by ktokolwiek z drugiej grupy miał przy sobie coś podobnego. Pytaniem pozostawało, czy ich towarzysze zabrali stąd coś dla siebie i czy miało to jakieś znaczenie dla ich zadania. Na razie nic z tego nie układało się w logiczną całość. Chwycił pochodnię i tabliczkę czekolady, łamiąc ją na równe części i wręczając każdemu kawałek razem z kanapką.
– Ktoś był tu przed nami, ale do czego to wszystko prowadzi... – Odgryzł spory kawałek kanapki, rozmyślając na głos. Podniósł swoją różdżkę i skierował ją na pochodnię. – Incendio.
– Lady Rowle ma się, jak widać, doskonale – odparł spokojnie, podnosząc się z klęczek i rozglądając w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Chciał już o czymś wspomnieć, lecz jego wzrok padł na Cass. – Nie podrywaj się tak, nie chcemy, byś znów osłabła.
Czegóż mógł się jednak spodziewać po Cassiopei, tej złośliwej nimfie, zawziętej, by wciąż udowadniać swoją wartość przed mężczyznami. Westchnął bezgłośnie, gdy zignorowała ramię, którym zechciał ją wesprzeć, a potem pochylił się i wygrzebał z jej torby trzy kanapki; tyle wystarczyło na razie, a nie należało przecież szafować zapasami. Zaśmiał się krótko, zatrzaskując klamrę.
– Naprawdę wzięłaś Ognistą? Oddałbym teraz niejedną tajemniczą księgę za szklaneczkę i cygaro, ale nawet dla mnie to jeszcze nie produkt pierwszej potrzeby. – Uniósł brwi, uśmiechając się oszczędnie. Groźne błyski, które jeszcze dziesięć minut temu płonęły w jego ślepiach, jakby zniknęły. Ruszył w kierunku plecaka, który po krótkich oględzinach otoczenia rzucił mu się w oczy. – Możesz być pewien, lordzie Nott, że naszym towarzyszom nie śpieszy się do nas tak, jak tobie do nich. Za priorytet uważam wykonanie misji i oni, wierz mi, również, dlatego nie zawahali się, gdy przyszło do wyboru. Ale celu nie osiągniemy martwi, więc nie zaszkodzi zregenerować siły.
Przegrzebał zawartość plecaka, marszcząc przy tym brwi. Ktoś zostawił go przed nimi, nie ulegało wątpliwości, bo nie przypominał sobie, by ktokolwiek z drugiej grupy miał przy sobie coś podobnego. Pytaniem pozostawało, czy ich towarzysze zabrali stąd coś dla siebie i czy miało to jakieś znaczenie dla ich zadania. Na razie nic z tego nie układało się w logiczną całość. Chwycił pochodnię i tabliczkę czekolady, łamiąc ją na równe części i wręczając każdemu kawałek razem z kanapką.
– Ktoś był tu przed nami, ale do czego to wszystko prowadzi... – Odgryzł spory kawałek kanapki, rozmyślając na głos. Podniósł swoją różdżkę i skierował ją na pochodnię. – Incendio.
Gość
Gość
The member 'Gabriel A. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Kolejne cenne minuty przechodziły do historii, a oni wciąż deliberowali nad wyborem korytarza. Avery uważnie wysłuchał opinii obu towarzyszy, w głowie próbując jak najskrupulatniej przyrównać zgromadzone informacje na temat obu dróg, wszak specjalizacje Mulcibera i Fawleya dramatycznie się od siebie różniły - tak samo jak ich opinie. Perseus przesunął spojrzeniem po szkatułce i świecących się jeszcze wyraźniej runach wyżłobionych na ścianie.
- Wzór ze szkatułki znajduje się tutaj. Na pewno nie znalazła się ona w jaskini bez powodu, a skoro jest w naszym posiadaniu, moim zdaniem powinniśmy podążyć tym tropem i sprawdzić, dokąd nas zaprowadzi - oznajmił, dochodząc do wniosku, że cel ich poszukiwań niekoniecznie musi znajdować się u wylotu korytarza zionącego czarną magią. Uniósł pochodnię jeszcze wyżej, wskazując nią lewy korytarz. - Jak na razie jaskinia okazała się być wysoce nieprzyjazna, wątpię więc, byśmy mogli zawrócić, ale jeśli oznaczymy korytarze, drugim mogą podążyć pozostali. Zakładam, że ze sporym opóźnieniem, ale jednak się wygrzebali, niech więc się na coś przydadzą - a jeśli się nie wygrzebali, już w ogóle bezsensownym pomysłem byłoby zostawianie tajemniczej szkatułki tuż przed rozwidleniem.
- Czy w prawym korytarzu też widzisz jakieś runy? - zapytał z nutą powątpiewania przebrzmiewającą w głosie. Czy faktycznie powinni zawierzać wybory starożytnym znakom? - Decydujmy szybko - dodał ponaglająco, wciąż licząc na to, że na któregoś z nich spadnie nagłe olśnienie.
też nie wiem czy mają być kostki, czy nie, więc jak coś to ten rzut się zignoruje <3
- Wzór ze szkatułki znajduje się tutaj. Na pewno nie znalazła się ona w jaskini bez powodu, a skoro jest w naszym posiadaniu, moim zdaniem powinniśmy podążyć tym tropem i sprawdzić, dokąd nas zaprowadzi - oznajmił, dochodząc do wniosku, że cel ich poszukiwań niekoniecznie musi znajdować się u wylotu korytarza zionącego czarną magią. Uniósł pochodnię jeszcze wyżej, wskazując nią lewy korytarz. - Jak na razie jaskinia okazała się być wysoce nieprzyjazna, wątpię więc, byśmy mogli zawrócić, ale jeśli oznaczymy korytarze, drugim mogą podążyć pozostali. Zakładam, że ze sporym opóźnieniem, ale jednak się wygrzebali, niech więc się na coś przydadzą - a jeśli się nie wygrzebali, już w ogóle bezsensownym pomysłem byłoby zostawianie tajemniczej szkatułki tuż przed rozwidleniem.
- Czy w prawym korytarzu też widzisz jakieś runy? - zapytał z nutą powątpiewania przebrzmiewającą w głosie. Czy faktycznie powinni zawierzać wybory starożytnym znakom? - Decydujmy szybko - dodał ponaglająco, wciąż licząc na to, że na któregoś z nich spadnie nagłe olśnienie.
też nie wiem czy mają być kostki, czy nie, więc jak coś to ten rzut się zignoruje <3
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Colin, twoje runiczne zdolności aż rozkwitały z każdym kolejnym podejściem. Oświetlona runa przez Persa nie zajęła się niebieskim światłem tak jak w przypadku lewego korytarza. Prawie przeoczyliście maleńki krzyżyk, runę Nauthiz. Jak każda run miała wiele znaczeń, lecz łącząc ze sobą wszystkie punkty, Colin mógł ją spokojnie odczytać poprawnie. Jedna z run Odyna mówiła o przeszkodach, bólu, ciemności. Była świetnym nauczycielem tych, którzy trwali we własnym ograniczeniu i powinni się uwolnić. Była również symbolem oporu, mocy przetrwania, jednak również strapienia i nędzy. Tuż obok niej znajdowała się runa Dagaz, której głównym przesłaniem było "nie bój się emanować światłem". Którykolwiek korytarz nie wybierzecie, Colin dla drugiej grupy możesz zostawić na ścianie wiadomość o znaczeniu runy. Jeśli nie chcesz, absolutnie nie musisz tego robić.
(Dagaz)
(Nauthiz)
Jest to post uzupełniający do fabuły dla I grupy. Nie musicie rzucać już kostek na wybranie korytarza, tylko zaznaczcie go odpowiednim zaklęciem (zakładacie, że się udało) ♥ Pamiętajcie jeden post = jedna akcja. W razie pytań, piszcie śmiało!
(Dagaz)
(Nauthiz)
Jest to post uzupełniający do fabuły dla I grupy. Nie musicie rzucać już kostek na wybranie korytarza, tylko zaznaczcie go odpowiednim zaklęciem (zakładacie, że się udało) ♥ Pamiętajcie jeden post = jedna akcja. W razie pytań, piszcie śmiało!
Niezbyt rozumiał, po czym Vitalij odkrył istnienie śladów czarnej magii w drugim korytarzu, ale w końcu ponoć był od tego specjalistą. Colin siedział w księgach, staruszek tkwił w mrocznej magii a Pers... cóż, ładnie wyglądał. Z tą płonącą pochodnią był niczym wyrzeźbiony z kamienia i do złudzenia przypominał nowojorską Statuę Wolności. Musiał przyznać, że mugole mieli czasem fajne pomysły. Był jednak pewien, że żaden z nich nigdy nie pojawił się w tych jaskiniach, a już na pewno nie odkrył znaczenia run wyrytych na ścianach.
- Głosuję za propozycją Avery'ego - mruknął i wcale, wcale nie nazwał go po nazwisku tylko dlatego, by wymówić je na głos w jakiejś ponurej tęsknocie. Nie miał czasu teraz o tym myśleć. - Szczególnie, że tutaj są kolejne runy i raczej nie zachęcają do zagłębiania się w korytarz - powiódł palcem po wydrapanych w ścianie symbolach. Zadziwiające, że czekały tu grzecznie tyle czasu. Chociaż właściwie... czy zostały wyryte przez osobę, która zostawiła plecach z całą jego zawartością? A może były tu już wcześniej i to ta osoba wyryła na szkatułce laguz, aby dać wskazówkę tym, którzy przyszli tu po niej? - Mrok, ból, opór, sami przyznajcie, mało zachęcające - wzruszył ramionami, przesuwając dłoń na drugą z run. - Ta z kolei mówi o świetle. Jakby była przeciwstawna do pierwszej i miała rozproszyć światłem ciemność. Skoro my mamy szkatułkę i drugi korytarz aż prosi, by za nim podążać, a oni mają tylko pochodnię... - znów wzruszył ramionami, uświadamiając sobie, że przez ostatnie minuty powiedział więcej, niż podczas całego ich zadania. Zdumiewające, jak zagadka wpływa na rozwiązanie się języka.
- Nie ma co czekać - zdecydował, kierując różdżkę w stronę korytarza ozdobionego wodną runą laguz. I tak w razie głosowania było dwa głosy przeciw jednemu. Niech żyje demokracja. - Flagrate! - wycelował w ścianę, a płomienne litery jedna za drugą pojawiały się na niej w delikatnej poświacie ognia. Nie bawił się w żadne strzałki i symbole, pisząc jedynie lakoniczny przekaz. Poszliśmy tędy. Zbadajcie drugi korytarz. Pochodnia jest ważna. Nieco koślawo, ale przynajmniej czytelnie na tyle, by druga grupa wiedziała, żeby nie pakować się w korytarz za nimi. Oparł się pokusie, by kucnąć i dopisać mniejszymi literami jakieś pocieszające słowa. Na przykład i tak wszyscy umrzemy. Albo memento mori. Albo tu byłem, Colin Fawley. Taaaak, ta ostatnia propozycja była szczególnie kusząca.
Różdżka zgasła i dopiero wtedy uświadomił sobie, że mógł im jeszcze dopisać znaczenie run. Prawdopodobieństwo, że ktoś z tamtej trójki zna się na starożytnych runach, było znikome. Zbyt znikome, by ufać w łut szczęścia. Westchnął przeciągle. - Trzeba im jeszcze napisać, co te runy oznaczają. Tak na wszelki wypadek - powiedział, chowając jednak różdżkę, jakby to proste zaklęcie szalenie go zmęczyło. Cóż, niech inni też się wykażą.
- Głosuję za propozycją Avery'ego - mruknął i wcale, wcale nie nazwał go po nazwisku tylko dlatego, by wymówić je na głos w jakiejś ponurej tęsknocie. Nie miał czasu teraz o tym myśleć. - Szczególnie, że tutaj są kolejne runy i raczej nie zachęcają do zagłębiania się w korytarz - powiódł palcem po wydrapanych w ścianie symbolach. Zadziwiające, że czekały tu grzecznie tyle czasu. Chociaż właściwie... czy zostały wyryte przez osobę, która zostawiła plecach z całą jego zawartością? A może były tu już wcześniej i to ta osoba wyryła na szkatułce laguz, aby dać wskazówkę tym, którzy przyszli tu po niej? - Mrok, ból, opór, sami przyznajcie, mało zachęcające - wzruszył ramionami, przesuwając dłoń na drugą z run. - Ta z kolei mówi o świetle. Jakby była przeciwstawna do pierwszej i miała rozproszyć światłem ciemność. Skoro my mamy szkatułkę i drugi korytarz aż prosi, by za nim podążać, a oni mają tylko pochodnię... - znów wzruszył ramionami, uświadamiając sobie, że przez ostatnie minuty powiedział więcej, niż podczas całego ich zadania. Zdumiewające, jak zagadka wpływa na rozwiązanie się języka.
- Nie ma co czekać - zdecydował, kierując różdżkę w stronę korytarza ozdobionego wodną runą laguz. I tak w razie głosowania było dwa głosy przeciw jednemu. Niech żyje demokracja. - Flagrate! - wycelował w ścianę, a płomienne litery jedna za drugą pojawiały się na niej w delikatnej poświacie ognia. Nie bawił się w żadne strzałki i symbole, pisząc jedynie lakoniczny przekaz. Poszliśmy tędy. Zbadajcie drugi korytarz. Pochodnia jest ważna. Nieco koślawo, ale przynajmniej czytelnie na tyle, by druga grupa wiedziała, żeby nie pakować się w korytarz za nimi. Oparł się pokusie, by kucnąć i dopisać mniejszymi literami jakieś pocieszające słowa. Na przykład i tak wszyscy umrzemy. Albo memento mori. Albo tu byłem, Colin Fawley. Taaaak, ta ostatnia propozycja była szczególnie kusząca.
Różdżka zgasła i dopiero wtedy uświadomił sobie, że mógł im jeszcze dopisać znaczenie run. Prawdopodobieństwo, że ktoś z tamtej trójki zna się na starożytnych runach, było znikome. Zbyt znikome, by ufać w łut szczęścia. Westchnął przeciągle. - Trzeba im jeszcze napisać, co te runy oznaczają. Tak na wszelki wypadek - powiedział, chowając jednak różdżkę, jakby to proste zaklęcie szalenie go zmęczyło. Cóż, niech inni też się wykażą.
Gdy tylku udało mi się nieco rozświetlić tę przestrzeń rozejrzał się po niej. Co prawda nie miał pewności, że teraz już będzie lepiej, ale przynajmniej pomieszczenie, w którym się znajdowali było mniej klaustrofobiczne, od miejsca, w którym zabawili chwilę za długo. Przeszedł go zimny dreszcz. Nie można powiedzieć, że czuł się komfortowo bez płaszcza, ale próbował robić dobrą minę do złej gry. Nie chciał okazywać słabości, ale jego organizm pokazywał, że nie czuje się najlepiej. Uśmiechnął się ponuro do Cassiopei. Gdyby nie Gabriel to pewnie oboje by zginęli. Przycupnął na kamieniu krzywiąc się z bólu. Znów źle stanął i znów kostka dawała o sobie znać. Wyciągnął nogę, gdy tylko dziewczyna o to poprosiła. Skoro jest jakoś wstanie pomóc to byłoby to dobre nie tylko dla niego ale i dla całej spowalnianej przez niego grupy. Uważnie przyglądał się temu, co wymyśliła ale martwił się o to by nie wykonywała żadnych raptownych ruchów. Lepiej nie tracić przytomności dwa razy wciągu kwadransa.
- Masz rację, Rowle, ale nie chciałbym tu utknąć na zawsze… – odpowiedział sceptycznie podchodząc. – Chociaż chyba już lepiej tu zostać niż wracać z pustymi rękami – dodał po chwili zastanawiając się, co by było gdyby Tom dowiedział się, że sobie odpuścili i pokonała ich banda chochlików i stara, zawalająca się jaskinia. Chyba lepiej byłoby zginąć tutaj.
- Dzięki – odpowiedział biorąc kanapkę od Gabriela i od razu zabrał się do jedzenia. Miał rację. Trzeba było szybko zregenerować siły, bo teraz to mogli sobie tylko zaszkodzić idąc dalej.
- Jeśli ktoś tu był, to możemy być na dobrym tropie tego, czego szukamy. Tylko, czy nie przybyliśmy tutaj za późno… – dodał oczywistą oczywistość i oczywiście nutkę sceptycyzmu. Powinien mieć na drugie imię „sceptycyzm”, bo zazwyczaj podchodził do wszystkiego z czymś, co trudno byłoby nazwać zdrowym dystansem. Zdrowe to na pewno nie było.
- Masz rację, Rowle, ale nie chciałbym tu utknąć na zawsze… – odpowiedział sceptycznie podchodząc. – Chociaż chyba już lepiej tu zostać niż wracać z pustymi rękami – dodał po chwili zastanawiając się, co by było gdyby Tom dowiedział się, że sobie odpuścili i pokonała ich banda chochlików i stara, zawalająca się jaskinia. Chyba lepiej byłoby zginąć tutaj.
- Dzięki – odpowiedział biorąc kanapkę od Gabriela i od razu zabrał się do jedzenia. Miał rację. Trzeba było szybko zregenerować siły, bo teraz to mogli sobie tylko zaszkodzić idąc dalej.
- Jeśli ktoś tu był, to możemy być na dobrym tropie tego, czego szukamy. Tylko, czy nie przybyliśmy tutaj za późno… – dodał oczywistą oczywistość i oczywiście nutkę sceptycyzmu. Powinien mieć na drugie imię „sceptycyzm”, bo zazwyczaj podchodził do wszystkiego z czymś, co trudno byłoby nazwać zdrowym dystansem. Zdrowe to na pewno nie było.
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Grupa I
Rozwidlenie okazało się jedną z trudniejszych przeszkód, a decyzja rzutowała na dalsze przygody. Czuliście tę odpowiedzialność na sobie, lecz prawidłowo łączyliście wszystkie wskazówki. A może wcale nie? Perseus jak na agenta Wiedźmej Straży przystało chciał rzucić na wszystko świeżym okiem, a rozsądek kierował każdą jego wypowiedzią. Czy ktoś próbowałby zaszyfrować szkatułkę, aby was zmylić? Zmęczone ciała wciąż błagały o chwilę przerwy i odpoczynku. Colin jak najbardziej prawidłowo zgadł runy i przekazał je swoim towarzyszom. Ogniste znaki wryły się w kredową ścianę, informując o wybranym. Jeśli zostawiacie drugiej grupie wiadomość o znaczeniu run, powinniście ponownie użyć zaklęcia. Jeśli jednak zdecydujecie się tego nie robić, ruszcie od razu w głąb korytarza. Na szczęście decyzja zapadła, a wszyscy się z nią zgadzali. Czy lewy korytarz okaże się dla was bardziej przyjazny niż poznana już część jaskini?
Na odpis macie 48 h. Jak pojawią się pytania, wiecie, gdzie je kierować. Tak jak w poprzednim poście, nie musicie rzucać kostek na zaklęcie oznaczające ściany. Życzę powodzenia ♥
Do tej wiadomości MG pojawi się post uzupełniający po ruszeniu w głąb korytarza przez wszystkie osoby w grupie.
Grupa II
Cassiopeia, jak pozostali czujesz się zmęczona, obolała, a w dodatku głodna. Wpadłaś na dobry pomysł, aby usztywnić kostkę Nicholasa. Prawidłowo założony, nawet prowizoryczny, bandaż pomoże mu przebrnąć przez dalszą część misji. Jednak nie masz przeszkolenia leczniczego, więc nie można założyć, iż posiadasz chociażby najmniejsze umiejętności. To, jak udało ci się założyć bandaż, ocenią kości. Niestety drugi ruch Cassopei nie był tak błyskotliwy. Kredowe skały niespecjalnie lubiły się z wilgocią. W dodatku w połączeniu wody i kredy powstała paskudna, mleczna zawiesina, która na pewno nie nadawała się do picia. Chyba, że chcecie mieć gwarantowane problemy żołądkowe. Jeśli chcecie się napić wody, znajdźcie inne narzędzie pomocnicze.
Gabriel, napełnienie żołądków okazało się waszym priorytetem, a Cass na szczęście pomyślała wcześniej i wzięła kanapki. Może po kanapkach będziecie mieli świeże umysły, a przygotowane przez kogoś zagadki, nie będą stanowiły dla was żadnego problemu. W dodatku czekolada od Vitalija zadbała o uzupełnienie braku cukru. Twoje przypuszczenia były słuszne, ktoś zdecydowanie był tu przed wami. Zapalona przez ciebie pochodnia rozbłysła bardzo intensywnym, niebieskim światłem. Mogliście wyciągnąć wniosek, że i ona została zaczarowana.
Nicholas, nieopatrzona kostka dała się we znaki, ale zyskiwałeś siły z każdym kęsem kanapki. Niewątpliwe bez nich nie dałbyś sobie rady.
Oświetlony przez was korytarz nie wydawał się być tak groźny jak wcześniejszy. Chociaż zawalona ściana jest tuż przy was, czujecie dziwny spokój. Czy to cisza przed burzą?
Na odpis macie 48 h. Jak pojawią się pytania, wiecie, gdzie je kierować. Życzę powodzenia i miłych kostek ♥
Rozwidlenie okazało się jedną z trudniejszych przeszkód, a decyzja rzutowała na dalsze przygody. Czuliście tę odpowiedzialność na sobie, lecz prawidłowo łączyliście wszystkie wskazówki. A może wcale nie? Perseus jak na agenta Wiedźmej Straży przystało chciał rzucić na wszystko świeżym okiem, a rozsądek kierował każdą jego wypowiedzią. Czy ktoś próbowałby zaszyfrować szkatułkę, aby was zmylić? Zmęczone ciała wciąż błagały o chwilę przerwy i odpoczynku. Colin jak najbardziej prawidłowo zgadł runy i przekazał je swoim towarzyszom. Ogniste znaki wryły się w kredową ścianę, informując o wybranym. Jeśli zostawiacie drugiej grupie wiadomość o znaczeniu run, powinniście ponownie użyć zaklęcia. Jeśli jednak zdecydujecie się tego nie robić, ruszcie od razu w głąb korytarza. Na szczęście decyzja zapadła, a wszyscy się z nią zgadzali. Czy lewy korytarz okaże się dla was bardziej przyjazny niż poznana już część jaskini?
Na odpis macie 48 h. Jak pojawią się pytania, wiecie, gdzie je kierować. Tak jak w poprzednim poście, nie musicie rzucać kostek na zaklęcie oznaczające ściany. Życzę powodzenia ♥
Do tej wiadomości MG pojawi się post uzupełniający po ruszeniu w głąb korytarza przez wszystkie osoby w grupie.
Grupa II
Cassiopeia, jak pozostali czujesz się zmęczona, obolała, a w dodatku głodna. Wpadłaś na dobry pomysł, aby usztywnić kostkę Nicholasa. Prawidłowo założony, nawet prowizoryczny, bandaż pomoże mu przebrnąć przez dalszą część misji. Jednak nie masz przeszkolenia leczniczego, więc nie można założyć, iż posiadasz chociażby najmniejsze umiejętności. To, jak udało ci się założyć bandaż, ocenią kości. Niestety drugi ruch Cassopei nie był tak błyskotliwy. Kredowe skały niespecjalnie lubiły się z wilgocią. W dodatku w połączeniu wody i kredy powstała paskudna, mleczna zawiesina, która na pewno nie nadawała się do picia. Chyba, że chcecie mieć gwarantowane problemy żołądkowe. Jeśli chcecie się napić wody, znajdźcie inne narzędzie pomocnicze.
Gabriel, napełnienie żołądków okazało się waszym priorytetem, a Cass na szczęście pomyślała wcześniej i wzięła kanapki. Może po kanapkach będziecie mieli świeże umysły, a przygotowane przez kogoś zagadki, nie będą stanowiły dla was żadnego problemu. W dodatku czekolada od Vitalija zadbała o uzupełnienie braku cukru. Twoje przypuszczenia były słuszne, ktoś zdecydowanie był tu przed wami. Zapalona przez ciebie pochodnia rozbłysła bardzo intensywnym, niebieskim światłem. Mogliście wyciągnąć wniosek, że i ona została zaczarowana.
Nicholas, nieopatrzona kostka dała się we znaki, ale zyskiwałeś siły z każdym kęsem kanapki. Niewątpliwe bez nich nie dałbyś sobie rady.
Oświetlony przez was korytarz nie wydawał się być tak groźny jak wcześniejszy. Chociaż zawalona ściana jest tuż przy was, czujecie dziwny spokój. Czy to cisza przed burzą?
Na odpis macie 48 h. Jak pojawią się pytania, wiecie, gdzie je kierować. Życzę powodzenia i miłych kostek ♥
Pochodnia rozbłysła światłem jaśniejszym niż różdżka, intensywnie niebieskim, ewidentnie magicznym. Zmarszczył w zamyśleniu brwi i spoczął na moment pod skalną ścianą, dojadając kanapkę i połykając w kilku kęsach porcję czekolady. Taka dawka energii powinna wystarczyć mu bowiem na jakiś czas, na tę chwilę natomiast dostarczyła mu niezbędnych sił do dalszego marszu, wypełniając pusty żołądek przyjemnym uczuciem sytości. Obrzucił uważnym spojrzeniem wpierw swoich towarzyszy, w tym bliźniaczkę usiłującą prowizorycznie połatać Notta, by doraźnie zaradzić problemowi jego skręconej kostki, potem grotę, w jakiej chwilowo przycupnęli, a w końcu wylot korytarza, który prowadził do dalszej części systemów jaskiń, nie wiedzieć jak rozległych. Ogarnął go niezrozumiały spokój ducha, niewłaściwy osobie przebywającej w tak niepewnej sytuacji, ale podświadomie wydawało mu się, że po koszmarze ostatnich godzin i minut każde miejsce mogło jawić się ostoją.
– Właściciel komisu wydawał się świadom posiadania czegoś cennego, zwłaszcza że był gotów o to walczyć. Wiemy też, że ktoś próbował szukać tam czegoś przed nami. – Próbował poukładać sobie w głowie wszystko, czego się do tej pory dowiedzieli, ale wciąż nie miał pewności, do czego to prowadzi. Spojrzał w kierunku plecaka. Nie wyobrażał sobie, by starszy, krępy właściciel był w stanie przebić się bez uszczerbku przez wszystkie pułapki, jakie stawiała przed nimi ta droga. Skąd mógł mieć więc pewność, że w ogóle coś się tu kryje? Wygrzebał z kieszeni płaszcza kieszonkowy zegarek i skontrolował godzinę. – Nie pozostaje nam nic innego, jak przekonać się o tym osobiście, Nick. Cass, posklejaj go szybko i ruszamy, wystarczająco zamarudziliśmy.
Posłał siostrze półuśmiech, noszący na sobie ślady swej zwyczajowo ujmującej natury, teraz jednak delikatnie przyćmiony zmęczeniem. Chwycił w dłoń sporej wielkości kamień i by wypełnić oczekiwanie czymś pożytecznym, skierował nań różdżkę. Nigdy nie był orłem, jeśli chodziło o transmutację, ta dziedzina magii nie fascynowała go tak jak zaklęcia, szczególnie te pojedynkowe, ale nie szkodziło mu spróbować. Przydałby im się bowiem pucharek na wodę.
– Acus.
– Właściciel komisu wydawał się świadom posiadania czegoś cennego, zwłaszcza że był gotów o to walczyć. Wiemy też, że ktoś próbował szukać tam czegoś przed nami. – Próbował poukładać sobie w głowie wszystko, czego się do tej pory dowiedzieli, ale wciąż nie miał pewności, do czego to prowadzi. Spojrzał w kierunku plecaka. Nie wyobrażał sobie, by starszy, krępy właściciel był w stanie przebić się bez uszczerbku przez wszystkie pułapki, jakie stawiała przed nimi ta droga. Skąd mógł mieć więc pewność, że w ogóle coś się tu kryje? Wygrzebał z kieszeni płaszcza kieszonkowy zegarek i skontrolował godzinę. – Nie pozostaje nam nic innego, jak przekonać się o tym osobiście, Nick. Cass, posklejaj go szybko i ruszamy, wystarczająco zamarudziliśmy.
Posłał siostrze półuśmiech, noszący na sobie ślady swej zwyczajowo ujmującej natury, teraz jednak delikatnie przyćmiony zmęczeniem. Chwycił w dłoń sporej wielkości kamień i by wypełnić oczekiwanie czymś pożytecznym, skierował nań różdżkę. Nigdy nie był orłem, jeśli chodziło o transmutację, ta dziedzina magii nie fascynowała go tak jak zaklęcia, szczególnie te pojedynkowe, ale nie szkodziło mu spróbować. Przydałby im się bowiem pucharek na wodę.
– Acus.
Gość
Gość
The member 'Gabriel A. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Faktycznie, Avery chwilowo nie zdawał się być zbyt użytecznym elementem decyzyjnym, skoro jego rola ograniczała się głównie do wymachiwania pochodnią roztaczającą niebieską poświatę, niesienia tajemniczej szkatułki, ponaglania towarzyszy i komentowania ich rewelacji. Miejmy jednak nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy, z którego powodu szlachcic wyjątkowo roztropnie pozwalał starszym kolegom wykazać się w dziedzinach swojej biegłości. Perseus skinął głową, wysłuchując kolejnych słów, które zdawały się potwierdzać jego teorię o wyższości korytarza lewego nad prawym. Dalsze interpretacje kolejnych run bynajmniej nie zachęcały do zmienienia planów dalszej wyprawy, ale pozostała część grupy z pewnością doceni fakt, że wspaniałomyślnie pozostawili im część rozrywek, zamiast egoistycznie zagrabiać całą zabawę dla siebie. Po raz kolejny przesunął kciukiem po wyżłobionym wieku szkatułki, zastanawiając się nad tym, jakie tajemnice może skrywać - i kto zadał sobie aż tyle trudu. Co, jeśli drewniane pudełko miało się okazać zaledwie dystraktorem, ściągającym ich na manowce, ślepą uliczką i stratą czasu? Odpędził od siebie te ponure myśli, coraz chętniej zaszczepiające się w przemęczonym ciele i zmrużył na chwilę oczy, przyglądając się sceptycznie ognistym znakom wyczarowywanym przez Fawleya. Czy nie łatwiej byłoby, gdyby to księgarz pozostawił w wiadomości znaczenie run, a Avery oznaczył korytarze? Westchnął teatralnie, chowając na chwilę szkatułkę do kieszeni, by dobyć różdżkę.
- Flagrate! - zbliżył koniec różdżki do ściany, nieopodal miejsca naznaczonego już jedną płomienistą wiadomością, by w krótkim czasie skreślić zgrabnie kolejne słowa, układające się w hasła związane z rozpoznanymi przez Colina runami, których Perseus sam raczej nie dałby rady zinterpretować. Całe szczęście, pamięć miał całkiem niezłą - przynajmniej do momentu, gdy do akcji wkraczały wszechmocne piórka feniksa. Zakończył świetliste operacje, zlustrował spojrzeniem chropowatą powierzchnię, po czym uznawszy, że wszystko jest jak najbardziej czytelne i zrozumiałe, ruszył w stronę lewego korytarza, by wkroczyć do niego jako ten pierwszy, niosący światło i będący najbardziej narażonym na wszelkie czekające ich przygody. Ale wszystko wydawało się być lepsze od debatowania na rozstaju dróg.
- Flagrate! - zbliżył koniec różdżki do ściany, nieopodal miejsca naznaczonego już jedną płomienistą wiadomością, by w krótkim czasie skreślić zgrabnie kolejne słowa, układające się w hasła związane z rozpoznanymi przez Colina runami, których Perseus sam raczej nie dałby rady zinterpretować. Całe szczęście, pamięć miał całkiem niezłą - przynajmniej do momentu, gdy do akcji wkraczały wszechmocne piórka feniksa. Zakończył świetliste operacje, zlustrował spojrzeniem chropowatą powierzchnię, po czym uznawszy, że wszystko jest jak najbardziej czytelne i zrozumiałe, ruszył w stronę lewego korytarza, by wkroczyć do niego jako ten pierwszy, niosący światło i będący najbardziej narażonym na wszelkie czekające ich przygody. Ale wszystko wydawało się być lepsze od debatowania na rozstaju dróg.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
I grupa
Druga grupa na najbliższym spotkaniu z Tomem powinna przygotować wam same rarytasy. Whisky, czekoladki, warto dać najwyższą stawkę. Po oznaczeniu korytarza przez Perseusa oraz Colina śmiało mogliście iść dalej. Wciąż pamiętaliście o tym, że powinniście znaleźć księgę, a jaskinia od samego początku wam pokazywała, iż łatwo wcale nie będzie. Odeszliście może ze sto metrów od rozwidlenia, a wszystko zaczęło się trząść. Automatycznie chroniliście głowę przed gruzem, lecz wielkim zaskoczeniem okazało się dla was, że jesteście bezpieczni. Kamienie nie sypały się na was. Powietrze automatycznie zgęstniało i stało się mleczne. Pył napierał na was od tyłu. Powinniście przyspieszyć kroku, aby znów nie zacząć kaszleć i się dusić. Gdy się odwrócicie, zobaczycie, że przejście zostało zasypane, a wy ponownie nie macie żadnej drogi ucieczki. Czy jaskinia próbowała wam pomóc czy bawiła się waszym losem?
Szliście dalej, a korytarz wcale się nie rozgałęział. Prosta droga była nużąca, nie wiedzieliście, czy w ogóle gdziekolwiek dojdziecie. A możliwość teleportacji była niestety zablokowana. Mijały kolejne godziny, nogi zaczynały wam odmawiać posłuszeństwa. Zmęczony organizm domagał się snu, więc nic dziwnego, że przystanęliście i postanowiliście odpocząć. Nie był to jednak komfortowy sen. Wciąż się budziliście, sprawdzając, czy nadal żyjecie, czy nie spadły na was żadne kamienie. Suszone owoce powoli zaczynały wam się kończyć, a brzuch domagał się konkretniejszego posiłku. Byliście wycieńczeni, a najgorsze było to, że nawet nie wiedzieliście, ile czasu minęło od kiedy zostaliście zamknięci w jaskini.
Po regeneracji sił ruszyliście dalej. Wciąż towarzyszyła wam znana już runa, a korytarz prowadził tylko prosto. Mimo wszystko nie drżały wam już nogi, a chód stał się jakby lżejszy. W końcu doszliście do jeziora w jaskini, którego nie mogliście ogarnąć wzrokiem. Jak myślicie, czy korytarze zostały magiczne wyżłobione i miały prowadzić do tego miejsca? Wokół was jest sterta kamieni. Jedyna droga przed wami to ta przez wodę. Zaczęło was coś niepokoić – jak macie płynąć, skoro nie wiecie gdzie? Czy szkatułka nie miała wam pomoc? Gdy Perseus wyjął ją zza pazuchy płaszcza, zobaczył, że ta świeciła jeszcze mocniej, podpowiadała wam, że tu coś jest, coś co będzie wam pomocne dalej. Musicie szukać znaków. Znajdujecie się na dość wąskim brzegu jeziora, możecie zrobić jedynie dwa kroki, żeby nie wpaść do wody. Runy wciąż was nie opuszczają, znajdują się na niektórych skałach. Szkatułka powinna wam podpowiadać co robić dalej, a macie wrażenie, że wodzi was na manowce. Czy przeszukanie okolicy będzie stanowiło dla was wyzwanie?
Na odpis macie czas do jutra do północy. Rzucacie kostką na powodzenie Waszych poszukiwań, a ich statystykę dostosuję do waszych oczek. Jeśli pojawią się jakieś pytania, wiecie, gdzie je kierować. Życzę powodzenia i miłych kostek! ♥
Przypominam również, że dla II grupy dzisiaj wieczorem kończy się termin.
Druga grupa na najbliższym spotkaniu z Tomem powinna przygotować wam same rarytasy. Whisky, czekoladki, warto dać najwyższą stawkę. Po oznaczeniu korytarza przez Perseusa oraz Colina śmiało mogliście iść dalej. Wciąż pamiętaliście o tym, że powinniście znaleźć księgę, a jaskinia od samego początku wam pokazywała, iż łatwo wcale nie będzie. Odeszliście może ze sto metrów od rozwidlenia, a wszystko zaczęło się trząść. Automatycznie chroniliście głowę przed gruzem, lecz wielkim zaskoczeniem okazało się dla was, że jesteście bezpieczni. Kamienie nie sypały się na was. Powietrze automatycznie zgęstniało i stało się mleczne. Pył napierał na was od tyłu. Powinniście przyspieszyć kroku, aby znów nie zacząć kaszleć i się dusić. Gdy się odwrócicie, zobaczycie, że przejście zostało zasypane, a wy ponownie nie macie żadnej drogi ucieczki. Czy jaskinia próbowała wam pomóc czy bawiła się waszym losem?
Szliście dalej, a korytarz wcale się nie rozgałęział. Prosta droga była nużąca, nie wiedzieliście, czy w ogóle gdziekolwiek dojdziecie. A możliwość teleportacji była niestety zablokowana. Mijały kolejne godziny, nogi zaczynały wam odmawiać posłuszeństwa. Zmęczony organizm domagał się snu, więc nic dziwnego, że przystanęliście i postanowiliście odpocząć. Nie był to jednak komfortowy sen. Wciąż się budziliście, sprawdzając, czy nadal żyjecie, czy nie spadły na was żadne kamienie. Suszone owoce powoli zaczynały wam się kończyć, a brzuch domagał się konkretniejszego posiłku. Byliście wycieńczeni, a najgorsze było to, że nawet nie wiedzieliście, ile czasu minęło od kiedy zostaliście zamknięci w jaskini.
Po regeneracji sił ruszyliście dalej. Wciąż towarzyszyła wam znana już runa, a korytarz prowadził tylko prosto. Mimo wszystko nie drżały wam już nogi, a chód stał się jakby lżejszy. W końcu doszliście do jeziora w jaskini, którego nie mogliście ogarnąć wzrokiem. Jak myślicie, czy korytarze zostały magiczne wyżłobione i miały prowadzić do tego miejsca? Wokół was jest sterta kamieni. Jedyna droga przed wami to ta przez wodę. Zaczęło was coś niepokoić – jak macie płynąć, skoro nie wiecie gdzie? Czy szkatułka nie miała wam pomoc? Gdy Perseus wyjął ją zza pazuchy płaszcza, zobaczył, że ta świeciła jeszcze mocniej, podpowiadała wam, że tu coś jest, coś co będzie wam pomocne dalej. Musicie szukać znaków. Znajdujecie się na dość wąskim brzegu jeziora, możecie zrobić jedynie dwa kroki, żeby nie wpaść do wody. Runy wciąż was nie opuszczają, znajdują się na niektórych skałach. Szkatułka powinna wam podpowiadać co robić dalej, a macie wrażenie, że wodzi was na manowce. Czy przeszukanie okolicy będzie stanowiło dla was wyzwanie?
Na odpis macie czas do jutra do północy. Rzucacie kostką na powodzenie Waszych poszukiwań, a ich statystykę dostosuję do waszych oczek. Jeśli pojawią się jakieś pytania, wiecie, gdzie je kierować. Życzę powodzenia i miłych kostek! ♥
Przypominam również, że dla II grupy dzisiaj wieczorem kończy się termin.
Zaklęła niezbyt przyzwoicie, przyglądając się kredowobiałej zawiesinie na powierzchni mętnej już wody, a później wzruszyła ramionami, jakby ta drobna porażka w ogóle jej nie ruszyła. Nie było bowiem sensu płakać nad rozlanym mlekiem - skoro przeprowadzenie akcji "Nawodnić Rycerza" nie okazało się sukcesem zainicjowane w ten sposób, być może w inny uda się doprowadzić ją do końca. W tym jednak momencie ważniejsza była zdecydowanie kostka Notta - nawet jeśli jej usztywnienie nie miało pomóc mu specjalnie w poruszaniu się, to na pewno zapobiegnie ewentualnym dalszym urazom i tak kontuzjowanej już nogi. Zakładając oczywiście, że smukłe palce dziewczyny pamiętały jeszcze subtelną sztukę bandażowania w sposób prawidłowy - zwykle bowiem łatał ich obecny wśród Brygadzistów, przeszkolony do tego magomedyk, liźnięte podstawy nie przydawały jej się więc specjalnie często. Choć i tak częściej, niż większości arystokratek.
- Podejrzewam, że Avery i Fawley w towarzystwie Mulcibera bawią się wcale nie gorzej, niż my tutaj - mruknęła, w odpowiedzi na sugestię obu mężczyzn, unosząc bławatkowe spojrzenie na brata - Właściwie cieszy mnie, że idą przodem - jeśli spotka ich coś złego, przynajmniej będziemy uczyli się na czyichś błędach - dodała, wyginając wargi w rozbawionym uśmiechu, choć tak po prawdzie wcale do śmiechu jej nie było. Zmęczenie dawało się we znaki, oczy zaprószone kredowym pyłem piekły niemiłosiernie, a oddychanie wciąż sprawiało dyskomfort - obiecując sobie, że po powrocie do domu (zakładając, że do niego wróci) zalegnie w gorącej wodzie z bąbelkami na kilka długich godzin, zdecydowanym ruchem ściągnęła z urażonej nogi Nicka but i zabrała się za bandażowanie. Starała się robić to szybko i dokładnie, nie zwracając uwagi na ewentualne oznaki bólu. Litowanie się nad poszkodowanym po pierwsze nie było w jej naturze, po drugie, im mocniejsze usztywnienie, tym większe prawdopodobieństwo, że opatrunek w ogóle zadziała.
- Nie zmienia to jednak faktu - podjęła, gdy tylko skończyła obwiązywać szarfą nieszczęsnego Notta - że przydałoby się ich dogonić, panowie. Powinniśmy nieco przyspieszyć, a przynajmniej na tyle, na ile będzie to możliwe - dodała, opadając na jeden z kamieni, by zająć się mozolnym odwijaniem kanapki z opakowanego nią papieru.
- Podejrzewam, że Avery i Fawley w towarzystwie Mulcibera bawią się wcale nie gorzej, niż my tutaj - mruknęła, w odpowiedzi na sugestię obu mężczyzn, unosząc bławatkowe spojrzenie na brata - Właściwie cieszy mnie, że idą przodem - jeśli spotka ich coś złego, przynajmniej będziemy uczyli się na czyichś błędach - dodała, wyginając wargi w rozbawionym uśmiechu, choć tak po prawdzie wcale do śmiechu jej nie było. Zmęczenie dawało się we znaki, oczy zaprószone kredowym pyłem piekły niemiłosiernie, a oddychanie wciąż sprawiało dyskomfort - obiecując sobie, że po powrocie do domu (zakładając, że do niego wróci) zalegnie w gorącej wodzie z bąbelkami na kilka długich godzin, zdecydowanym ruchem ściągnęła z urażonej nogi Nicka but i zabrała się za bandażowanie. Starała się robić to szybko i dokładnie, nie zwracając uwagi na ewentualne oznaki bólu. Litowanie się nad poszkodowanym po pierwsze nie było w jej naturze, po drugie, im mocniejsze usztywnienie, tym większe prawdopodobieństwo, że opatrunek w ogóle zadziała.
- Nie zmienia to jednak faktu - podjęła, gdy tylko skończyła obwiązywać szarfą nieszczęsnego Notta - że przydałoby się ich dogonić, panowie. Powinniśmy nieco przyspieszyć, a przynajmniej na tyle, na ile będzie to możliwe - dodała, opadając na jeden z kamieni, by zająć się mozolnym odwijaniem kanapki z opakowanego nią papieru.
Gość
Gość
The member 'Cassiopeia L. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Smocza jama
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent