Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent
Smocza jama
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Smocza jama
Smocza jama to rozległa jaskinia ciągnąca się pod lasami w pobliżu miasta; wiele setek lat temu była gniazdem zamieszkanym przez jednego z białych smoków - Cataractusa - który przeszedł do mugolskich legend jako smok wykradający i pożerający dziewczęta z pobliskich wiosek. Nie było w tym krztyny prawdy, kiedy Cataractus pojawiał się nad mugolską wioską, zwykle nie pozostawało z niej nic. Dziś nie mieszkają tu smoki, częściej spotykają się tu dzieciaki z okolicznych miejscowości, zwabione budzącą dreszczyk emocji legendą i przyciągnięte urokliwym tajemniczym miejscem.
Rzuć kością k100:
1-20: znajdujesz osmolony kamień, kiedyś musiał zostać spalony przez smoka;
21-50: znajdujesz coś, co wygląda na kość i jest duże - najpewniej należała do prawdziwego smoka;
51-70: znajdujesz pozostałości po świeżym posiłku - czy to możliwe, by smoki z pobliskiego rezerwatu jednak czasem wciąż zapuszczały się w to miejsce?
71-100: wtem od jednego z węższych, zbyt wąskich dla człowieka korytarzy smoczej jamy, wydobywa się piskliwy wrzask; niewielkie białe smoczę wypadło spomiędzy kamieni i wnet uderzyło w kierunku światła, błyskawicznie opuszczając jaskinię. Nie zdążyłeś się mu przyjrzeć, ale stworzenie i tak zrobiło wrażenie.
Lokacja zawiera kościRzuć kością k100:
1-20: znajdujesz osmolony kamień, kiedyś musiał zostać spalony przez smoka;
21-50: znajdujesz coś, co wygląda na kość i jest duże - najpewniej należała do prawdziwego smoka;
51-70: znajdujesz pozostałości po świeżym posiłku - czy to możliwe, by smoki z pobliskiego rezerwatu jednak czasem wciąż zapuszczały się w to miejsce?
71-100: wtem od jednego z węższych, zbyt wąskich dla człowieka korytarzy smoczej jamy, wydobywa się piskliwy wrzask; niewielkie białe smoczę wypadło spomiędzy kamieni i wnet uderzyło w kierunku światła, błyskawicznie opuszczając jaskinię. Nie zdążyłeś się mu przyjrzeć, ale stworzenie i tak zrobiło wrażenie.
The member 'Vitalij Karkarow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Mdłe światło rozpalonej, a raczej ledwie tlącej się pochodni nie dawało zbyt wiele możliwości do rozejrzenia się dookoła, ale i tak można było dostrzec dziwne symbole na ścianie. Jakiś głuchy rumor zza naszych pleców przypomniał Colinowi, że nie byli tu sami i pozostała część grupy nadal uwięziona była za zawaloną ścianą. Istniało nawet spore podejrzenie, że niedługo sami się tam pozabijają, więc właściwie druga pochodnia nie była im na nich potrzeba... Z drugiej jednak strony trzymanie jej w dłoniach krępowało ruchy, a poza tym z doświadczenia widział, że to źródło światła jest najczęstszym celem ataków. W końcu jego koty leciały zawsze najpierw do światła, a dopiero później rozglądały się za jedzeniem. W takiej sytuacji bezpieczniej było ją zostawić na miejscu, co tez niezwłocznie uczynił, wbijając ją na sztorc między dwa stojące obok siebie kamienie.
- Jakiś dziwny znak, którego nie rozpoznałem. Może tutaj będzie jakiś podobny - mruknął, odwracając się w stronę ściany, którą zdobiły inne symbole i znaki, tworzące zadziwiającą, kompletnie bezkształtną mozaikę. Runy, hieroglify, pismo klinowe albo zwykłe bazgroły uczynione ręką jakiegoś zagubionego mugola. Tu mogło być wszystko i nic, a oni nawet nie wiedzieli, czego mieli szukać. Zmrużył oczy, próbując w mdłym świetle pochodni odczytać coś z gąszczy kresek i linii. - Może byś łaskawie zwiększył płomień? - zerknął na Perseusa, który jako jedyny trzymał pochodnię. - No wiesz, podmuchaj - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, chociaż ani sytuacja, ani półmrok panujący w jaskini raczej nie skłaniały do śmiechu. - Albo chociaż jakieś porządne lumos na chwilę? - dodał już w przestrzeń. Czarodziejom chyba lepiej wychodziły zaklęcia świetlne niż posługiwanie się pochodniami.
- Jakiś dziwny znak, którego nie rozpoznałem. Może tutaj będzie jakiś podobny - mruknął, odwracając się w stronę ściany, którą zdobiły inne symbole i znaki, tworzące zadziwiającą, kompletnie bezkształtną mozaikę. Runy, hieroglify, pismo klinowe albo zwykłe bazgroły uczynione ręką jakiegoś zagubionego mugola. Tu mogło być wszystko i nic, a oni nawet nie wiedzieli, czego mieli szukać. Zmrużył oczy, próbując w mdłym świetle pochodni odczytać coś z gąszczy kresek i linii. - Może byś łaskawie zwiększył płomień? - zerknął na Perseusa, który jako jedyny trzymał pochodnię. - No wiesz, podmuchaj - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, chociaż ani sytuacja, ani półmrok panujący w jaskini raczej nie skłaniały do śmiechu. - Albo chociaż jakieś porządne lumos na chwilę? - dodał już w przestrzeń. Czarodziejom chyba lepiej wychodziły zaklęcia świetlne niż posługiwanie się pochodniami.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Zapalenie pochodni poszło im po prostu świetnie. Chociaż Avery wolałby zrzucić winę na materiał, z którego wykonana była głowica pochodni i który przecież leżąc w ciemnej jaskini, mógł zamoknąć, lecz w gruncie rzeczy wiedział, że powoli dochodzi do głosu zmęczenie. Nie wróżyło to dobrze kontynuacji zadania, jeśli mają problemy z tak podstawowymi czynnościami jak rozświetlenie mroku, co będzie, jeśli spotkają coś prawdziwie niebezpiecznego? By zminimalizować chociaż trochę paskudne samopoczucie, Perseus zjadł trochę owoców i z wdzięcznością pokiwał głową, odłamując kawałek czekolady. Czemu nie pomyślał zawczasu o przydatnym prowiancie? Gestem zaproponował Mulciberowi trochę wody - im dłużej trwała misja, tym bardziej oszczędny w słowach się robił, dlatego też w odpowiedzi na pytanie zrobił kilka kroków w stronę mężczyzny, by pokazać mu wyryty w drewnie symbol i gdy ten skończył oględziny szkatułki, Avery schował ją ponownie. Chyba wiedzieli już mniej więcej czego powinni szukać. Kiwnął głową ponownie, aprobując plan pozostawienia drugiej pochodni dla pozostałej części grupy, chociaż w głowie zaświtała mu myśl, że ta mogłaby się okazać przydatna później - a zostając u wylotu tunelu, może się zmarnować.
- Spacer po jaskini byłby bardziej znośny, gdybyś równie ochoczo co do sypania żarcikami podchodził do oglądania ścian - mruknął, czując narastające rozdrażnienie instrukcjami Colina. Poczucie humoru nie było tym, czym mógł się poszczycić w tym momencie. Przez ułamek sekundy wahał się, wbijając spojrzenie w tlącą się niemrawo pochodnię. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że różdżka może mu się przydać do czegoś ambitniejszego niż oświetlanie tunelu anemicznym światełkiem, dlatego też osłonił dłonią koniec pochodni i powoli wydmuchnął powietrze w rozżarzony materiał. Może po zakończeniu misji dostanie medal za bycie strażnikiem ognia.
A może nie.
- Spacer po jaskini byłby bardziej znośny, gdybyś równie ochoczo co do sypania żarcikami podchodził do oglądania ścian - mruknął, czując narastające rozdrażnienie instrukcjami Colina. Poczucie humoru nie było tym, czym mógł się poszczycić w tym momencie. Przez ułamek sekundy wahał się, wbijając spojrzenie w tlącą się niemrawo pochodnię. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że różdżka może mu się przydać do czegoś ambitniejszego niż oświetlanie tunelu anemicznym światełkiem, dlatego też osłonił dłonią koniec pochodni i powoli wydmuchnął powietrze w rozżarzony materiał. Może po zakończeniu misji dostanie medal za bycie strażnikiem ognia.
A może nie.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Dla I grupy:
Pozostawienie pochodni dla drugiej grupy było zbawienne. Chociaż nie macie jak do nich dołączyć, a oni do Was, będą wam winni solidne podziękowania. Czy się na to zbiorą czy nie, to ich sprawa. Niestety błądzenie po ciemku nie przyniosło wam nic wnoszącego do całej misji. Wiele żłobień w ścianach dawało wam sprzeczne sygnały. Znacznie oddaliliście się od poprzedniej grupy, a im byliście dalej, tym przybywało dziwnych znaków. Wasze starania były godne podziwu, ale dopiero gdy Pers poradził sobie z pochodnią (jej st było również 52) zauważyliście coś zaskakującego. Po pierwsze, ogień był koloru niebieskiego. Silnie rozświetlał cały korytarz, a znaki stały się o wiele bardziej wyraźne. Mogliście się domyślić, że pochodnia wcale nie należała do tych mugolskich, a prawdopodobnie zaczarował ją czarodziej, który był przed Wami. Czy magia będzie jednak tak silna, że pozwoli Wam wydostać się z jaskini bez większych problemów ze światłem? Dzięki Perseusowi, Colin może bardziej skupić swoją uwagę na symbolach, a reszta towarzyszy na śladach magii. Pochodnia jest w rękach Avery’ego. Symbole na ścianach niewiele wam mówią, to powtarzająca się sekwencja, która równie dobrze może być śladami życia innych organizmów. Po godzinnym marszu z pochodnią dochodzicie do rozwidlenia. Światło z pochodni oświetla Wam każdy wyżłobiony znak Niektóre z nich zarówno przy lewym jak i prawym korytarzu mają inne kolory. Szukajcie wskazówek, którą drogą powinniście pójść. Colin, jako doświadczony księgarz jesteś specjalistą od symboli, te wydają ci się znajome, ale czy aż tak, abyś je rozpoznał? Perseus, pracownik Wiedźmej Straży jest wyczulony na wskazówki. Jak myślisz, czy dobrze połączyć kropki? Vitalij, czarna magia nie stanowi dla ciebie żadnego problemu, wyczuwasz tu dziwną siłę. Poszukaj dowodów na jej istnienie.
Jest to post uzupełniający do poprzedniej akcji, więc termin odpisu nie ulega zmianie. Dziękuję Wam za świetną aktywność! Dzięki rozjaśnieniu całego otoczenia, statystyka odnalezienia wskazówek spada Wam do 35. Nie liczą Wam się dodatkowe statystyki. Udanych kostek, morsy ♥
Pozostawienie pochodni dla drugiej grupy było zbawienne. Chociaż nie macie jak do nich dołączyć, a oni do Was, będą wam winni solidne podziękowania. Czy się na to zbiorą czy nie, to ich sprawa. Niestety błądzenie po ciemku nie przyniosło wam nic wnoszącego do całej misji. Wiele żłobień w ścianach dawało wam sprzeczne sygnały. Znacznie oddaliliście się od poprzedniej grupy, a im byliście dalej, tym przybywało dziwnych znaków. Wasze starania były godne podziwu, ale dopiero gdy Pers poradził sobie z pochodnią (jej st było również 52) zauważyliście coś zaskakującego. Po pierwsze, ogień był koloru niebieskiego. Silnie rozświetlał cały korytarz, a znaki stały się o wiele bardziej wyraźne. Mogliście się domyślić, że pochodnia wcale nie należała do tych mugolskich, a prawdopodobnie zaczarował ją czarodziej, który był przed Wami. Czy magia będzie jednak tak silna, że pozwoli Wam wydostać się z jaskini bez większych problemów ze światłem? Dzięki Perseusowi, Colin może bardziej skupić swoją uwagę na symbolach, a reszta towarzyszy na śladach magii. Pochodnia jest w rękach Avery’ego. Symbole na ścianach niewiele wam mówią, to powtarzająca się sekwencja, która równie dobrze może być śladami życia innych organizmów. Po godzinnym marszu z pochodnią dochodzicie do rozwidlenia. Światło z pochodni oświetla Wam każdy wyżłobiony znak Niektóre z nich zarówno przy lewym jak i prawym korytarzu mają inne kolory. Szukajcie wskazówek, którą drogą powinniście pójść. Colin, jako doświadczony księgarz jesteś specjalistą od symboli, te wydają ci się znajome, ale czy aż tak, abyś je rozpoznał? Perseus, pracownik Wiedźmej Straży jest wyczulony na wskazówki. Jak myślisz, czy dobrze połączyć kropki? Vitalij, czarna magia nie stanowi dla ciebie żadnego problemu, wyczuwasz tu dziwną siłę. Poszukaj dowodów na jej istnienie.
Jest to post uzupełniający do poprzedniej akcji, więc termin odpisu nie ulega zmianie. Dziękuję Wam za świetną aktywność! Dzięki rozjaśnieniu całego otoczenia, statystyka odnalezienia wskazówek spada Wam do 35. Nie liczą Wam się dodatkowe statystyki. Udanych kostek, morsy ♥
Niestety, wciąż było za ciemno, by cokolwiek dostrzec, a symbole zlewały mu się w jedno. Kolejne znaki, które prawie, prawie rozpoznawał, nagle okazywały się częścią innych, już kompletnie niezrozumiałych.
- Brawo ty - mruknął do Persa, powstrzymując się przed puszczeniem mu oczka. I pomyśleć, że kilkanaście minut temu na serio rozważał opcję zjedzenia go żywcem. Cóż za niepowetowana strata. Pochodnia zapłonęła mocniej i to niebieskim światłem. Na szczęście rozświetliła w miarę spokojny korytarz i symbole na ścianie, a w zasięgu wzroku nie zmaterializował się żaden paskudny potwór. Colin przyjrzał się teraz znakom w jaskini, które - chociaż do siebie podobne i powtarzające się - nadal nic mu nie mówiły. Miał tylko to niemiłe uczucie przebłysku wiedzy, która uparcie czaiła się w odmętach świadomości, ale za żadne skarby nie chciała się uwolnić.
Nie mieli tu już nic do roboty. Czekanie na Team Wspaniałych mijało się z celem, skoro do tej pory nie przedostali się na drugą stronę. Szturchnął więc Avery'ego popychając go w głąb korytarza i ruszył za nim, licząc z nudów kroki. Zgubił jednak szybko rachubę, a wędrówka zamieniła się w uciążliwy marsz trwający wedle Colina zdecydowanie zbył długo. Dlatego z ulgą przyjął rozwidlenie, które nagle pojawiło się w poprzek korytarza. Uniósł różdżkę, spoglądając w boczne odnogi, ale prócz kolejnych symboli nie dostrzegł nic podejrzanego.
- Już myślałem, że ten korytarz nigdy się nie skończy - sapnął, opierając się o ścianę i badając palcami żłobienia w jej strukturze. Znów powróciło uczucie wiedzy-niewiedzy i Colin irytował się coraz bardziej.
- Brawo ty - mruknął do Persa, powstrzymując się przed puszczeniem mu oczka. I pomyśleć, że kilkanaście minut temu na serio rozważał opcję zjedzenia go żywcem. Cóż za niepowetowana strata. Pochodnia zapłonęła mocniej i to niebieskim światłem. Na szczęście rozświetliła w miarę spokojny korytarz i symbole na ścianie, a w zasięgu wzroku nie zmaterializował się żaden paskudny potwór. Colin przyjrzał się teraz znakom w jaskini, które - chociaż do siebie podobne i powtarzające się - nadal nic mu nie mówiły. Miał tylko to niemiłe uczucie przebłysku wiedzy, która uparcie czaiła się w odmętach świadomości, ale za żadne skarby nie chciała się uwolnić.
Nie mieli tu już nic do roboty. Czekanie na Team Wspaniałych mijało się z celem, skoro do tej pory nie przedostali się na drugą stronę. Szturchnął więc Avery'ego popychając go w głąb korytarza i ruszył za nim, licząc z nudów kroki. Zgubił jednak szybko rachubę, a wędrówka zamieniła się w uciążliwy marsz trwający wedle Colina zdecydowanie zbył długo. Dlatego z ulgą przyjął rozwidlenie, które nagle pojawiło się w poprzek korytarza. Uniósł różdżkę, spoglądając w boczne odnogi, ale prócz kolejnych symboli nie dostrzegł nic podejrzanego.
- Już myślałem, że ten korytarz nigdy się nie skończy - sapnął, opierając się o ścianę i badając palcami żłobienia w jej strukturze. Znów powróciło uczucie wiedzy-niewiedzy i Colin irytował się coraz bardziej.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Jeśli druga grupa słyszała rumory i hałasy, to najpewniej nie z ich groty, ponieważ sytuacja po tej stronie była od dłuższego czasu bez zmian; dalej tkwili we trójkę ściśnięci na ciasnej przestrzeni, a zawał w dalszym ciągu nie chciał im nijak ustąpić. Syknął cicho, gdy jego zaklęcie nie odniosło oczekiwanego skutku, z pewną niechęcią przyjmując do siebie myśl, że zmęczenie, duchota i opłakane warunki zaczynały powoli wpływać na efektywność ich działań. Rzucił przelotne spojrzenie na Notta, dostrzegając malujące się na jego twarzy zwątpienie, w odpowiedzi uniósł więc nieznacznie brwi. Nie obchodziło go, czy jego towarzysz stracił już wiarę w powodzenie akcji i postanowił zacząć powoli godzić się z nieuchronnością śmierci i własnymi rękami kopać tu sobie grób, ale on nie zamierzał pozwolić, by pociągnął jego lub Cass za sobą. Ani przez moment nie przeszło mu przez myśl, że może nie wyjść stąd żywy.
– Weź się w garść, Nick – mruknął, a jego ton był teraz twardy i kategoryczny. Ktoś musiał nim w końcu potrząsnąć, bo użalanie się nad sobą nie było w tym momencie najlepszym wyjściem z sytuacji.
Niestety jego rady nie okazały się wystarczająco skuteczne, bo kolejne zaklęcie rzucone przez Notta tylko rozpyliło gryzący, duszący pył, sprawiając, że na kilka chwil rozkaszlał się potężnie, wciskając usta w zgięcie łokcia. Kredowy pył rozprzestrzenił się w niewielkiej przestrzeni, w której i tak nie było już dużo powietrza, na moment utrudniając im zarówno oddychanie, jak i poprawne rozpoznanie w sytuacji. Jedynie jakieś ostrzegawcze ukłucie w sercu sprawiło, że pierwszy raz tego dnia poczuł niewyjaśniony lęk i tylko nagły impuls intuicji kazał mu rozejrzeć się w poszukiwaniu siostry, gdy chmara kurzu opadła. Zawsze potrafił bezbłędnie wyczuć, gdy działa jej się jakakolwiek krzywda.
– Cass, do diabła – sapnął, klękając przy niej i ujmując w dłonie jej twarz. Nott miał szczęście, że otaczała ich ciemność, bo nie mógł dostrzec, jak jego spojrzenie pociemniało gwałtownie, miał też szczęście, że nie nauczono go legilimencji, bowiem pierwszą instynktowną myślą Gabriela, która najlepiej świadczyła o jego skrywanej naturze, było przetrącenie mu karku i porzucenie tu na zapomnienie. Odetchnął kilka razy głęboko, siłą woli opanowując w sobie krwawe skłonności. – Przebij się na drugą stronę.
Jego głos zabrzmiał chłodno, ale spokojnie, a dłoń wymierzyła siostrze stosunkowo silny policzek.
moja grupo najdroższa, piszemy!
– Weź się w garść, Nick – mruknął, a jego ton był teraz twardy i kategoryczny. Ktoś musiał nim w końcu potrząsnąć, bo użalanie się nad sobą nie było w tym momencie najlepszym wyjściem z sytuacji.
Niestety jego rady nie okazały się wystarczająco skuteczne, bo kolejne zaklęcie rzucone przez Notta tylko rozpyliło gryzący, duszący pył, sprawiając, że na kilka chwil rozkaszlał się potężnie, wciskając usta w zgięcie łokcia. Kredowy pył rozprzestrzenił się w niewielkiej przestrzeni, w której i tak nie było już dużo powietrza, na moment utrudniając im zarówno oddychanie, jak i poprawne rozpoznanie w sytuacji. Jedynie jakieś ostrzegawcze ukłucie w sercu sprawiło, że pierwszy raz tego dnia poczuł niewyjaśniony lęk i tylko nagły impuls intuicji kazał mu rozejrzeć się w poszukiwaniu siostry, gdy chmara kurzu opadła. Zawsze potrafił bezbłędnie wyczuć, gdy działa jej się jakakolwiek krzywda.
– Cass, do diabła – sapnął, klękając przy niej i ujmując w dłonie jej twarz. Nott miał szczęście, że otaczała ich ciemność, bo nie mógł dostrzec, jak jego spojrzenie pociemniało gwałtownie, miał też szczęście, że nie nauczono go legilimencji, bowiem pierwszą instynktowną myślą Gabriela, która najlepiej świadczyła o jego skrywanej naturze, było przetrącenie mu karku i porzucenie tu na zapomnienie. Odetchnął kilka razy głęboko, siłą woli opanowując w sobie krwawe skłonności. – Przebij się na drugą stronę.
Jego głos zabrzmiał chłodno, ale spokojnie, a dłoń wymierzyła siostrze stosunkowo silny policzek.
moja grupo najdroższa, piszemy!
Gość
Gość
The member 'Gabriel A. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Fawley wzgardził czekoladą. Nie zamierzałem przeszkadzać mu w zgrywaniu bohatera, który nie potrzebuje zapasów energii, by przetrwać coraz bardziej męczący marsz. Jak woli. Avery zdawał się być bardziej rozsądnym człowiekiem i to jego postanowiłem się w razie czego trzymać, nie tylko dlatego że poczęstował mnie wodą, której łyk upiłem z wdzięcznością, ani dlatego że miał ze sobą dziwną, świecącą się na niebiesko pochodnię. Jej kolor niepokoił mnie. Ktoś musiał ją zaczarować. Ale kto normalny zostawia magiczne pochodni i prowiant w środku jakiejś jaskini, w której wyraźnie czułem czarną magię. Śmierdziało mi to jakąś pułapką. Nie ufałem już niczemu, co tu widziałem. Ruszenie naprzód było jednak pomysłem znacznie lepszym niż stanie w miejscu. Przez chwilę rozważałem pomoc reszcie naszej grupy uwięzionej ciągle pod ziemią. Dla rozprawienia się raz na zawsze z wyrzutami sumienia zostawiłem przy pochodni resztę tabliczki czekolady wraz z kawałkiem, którego nie chciał, a może bał się zjeść Fawley. Na spotkaniu Tom wyznaczył mnie jako... Nie wiem kogo, ale wymienił mnie z imienia i nazwiska wspominając o misji. A tyle wystarczyło, żebym czuł się odpowiedzialny za jej powodzenie. Nie zamierzałem zdobywać się na heroiczne czyny ratując kogoś przed śmiercią narażając moje własne życie, które w moim całkowicie subiektywnym odczuciu było ważniejsze niż czyjekolwiek inne, ale zostawienie im tej odrobiny prowiantu nie jest jeszcze zagrożeniem dla samego siebie. Riddle nie lubił marnotrawstwa, a ja bardzo ceniłem tę cechę u innych. Śmierć tylu czarodziejów z powodu głupiego wycieńczenia jak najbardziej jest stratą całkowicie niepotrzebną. Nie sądziłem, by potrzebowali znacznie więcej energii, my przetrzemy im szlaki, a w razie potrzeby po niech wrócimy. Niech tylko przetrwają do czasu, gdy będziemy mogli po nich wrócić.
Szedłem za Perseusem po drodze oświetlanej przez dziwną pochodnię, która mogłaby dawać więcej światła. Cały czas niepokoiła mnie irytująca obecność czarnej magii. Jakbym widział ją końcem oka, ale gdy odwracałem głowę ona się ulatniała, by po chwili pojawić się w innym miejscu. Jakbym gonił dym, nie mogłem go złapać, ale wiedziałem, że tu jest. Rozglądałem się uważnie, ale nie mogłem znaleźć źródła tego dziwnego uczucia. Co rusz mój wzrok padał na miejsce, w którym schowana była szkatułka. Widziałem ją przez chwilę, ale mając czas na rozmyślania podczas wycieczki w towarzystwie małomównych kompanów, coraz bardziej byłem przekonany,że to ona jest kluczem do rozwiązania wszystkiego. Szkatułka, dziwne symbole i czarna magia. Gdyby tylko udało mi się odkryć, gdzie jest ten zaklęty przedmiot. A może, może to cała jaskinia?
Szedłem za Perseusem po drodze oświetlanej przez dziwną pochodnię, która mogłaby dawać więcej światła. Cały czas niepokoiła mnie irytująca obecność czarnej magii. Jakbym widział ją końcem oka, ale gdy odwracałem głowę ona się ulatniała, by po chwili pojawić się w innym miejscu. Jakbym gonił dym, nie mogłem go złapać, ale wiedziałem, że tu jest. Rozglądałem się uważnie, ale nie mogłem znaleźć źródła tego dziwnego uczucia. Co rusz mój wzrok padał na miejsce, w którym schowana była szkatułka. Widziałem ją przez chwilę, ale mając czas na rozmyślania podczas wycieczki w towarzystwie małomównych kompanów, coraz bardziej byłem przekonany,że to ona jest kluczem do rozwiązania wszystkiego. Szkatułka, dziwne symbole i czarna magia. Gdyby tylko udało mi się odkryć, gdzie jest ten zaklęty przedmiot. A może, może to cała jaskinia?
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Vitalij Karkarow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Nott był w kiepskim stanie. Ale jak miało być skoro już w komisie był w kiepskim stanie, a teraz było jeszcze gorzej. Dalej twierdził, ze to nie jego wina, że skończyło się jak skończyło, bo gdyby dostał trochę więcej czasu przekonałby do siebie subiekta, ale teraz nie było, co rozpamiętywać tego, co wydarzyło się wcześniej. Nawet jeśli w jego przypadku miało to poważne konsekwencje w chwili obecnej. I zapewne będzie miało jeszcze przez jakiś czas zanim uzdrowiciele doprowadzą go do stanu używalności. Sam w końcu sobie na pewno nie poradzi. O ile w ogóle będzie co z niego zbierać. Nieplanowany podział na dwie grupy nie ułatwiał sprawy, a grupa, w której się znajdował była zdecydowanie tą gorszą. Miał jednak jakaś głupią nadzieję, że nie będzie tak źle jak mu się wydaje.
- Merlinie, nie widzisz, że jesteśmy w beznadziejnym położeniu? – rzucił przewracając oczami. No nie miał ochoty na to, żeby dalej iść ale jeszcze się nie poddawał. W końcu interwencja byłaby potrzebna gdyby usiadł i siedział czekając aż ta cała nieszczęśna jaskinia się zawali i mają gdzieś to, że nie jest tutaj sam, a więc naraża nie tylko siebie. Zaklął pod nosem, gdy panna Rowle zemdlała. Tego jeszcze im brakowała. Właśnie dlatego był przeciwny kobietom w szeregach Rycerzy. On może i w dobrym stanie nie był, ale mimo wszystko się trzymał na nogach. Właściwie zaczął się nawet przyzwyczajać do bólu, który regularnie przypominał mu, że nie jest w pełni sił. Spojrzał na Gabriela, który rzucił się na pomoc siostrze. Zrobiłby zapewne to samo na jego miejscu. Chociaż on Isobelle nigdy nie pozwoliłby się tak narażać. Sam nie był fanem takich ekstremalnych sytuacji, ale był mężczyzną i jak mężczyzna musiał się zachowywać.
-Defodio – wycelował różdżką w ścianę i starał się sam sobie poradzić z wyżłobieniem przejścia na drugą stronę.
- Merlinie, nie widzisz, że jesteśmy w beznadziejnym położeniu? – rzucił przewracając oczami. No nie miał ochoty na to, żeby dalej iść ale jeszcze się nie poddawał. W końcu interwencja byłaby potrzebna gdyby usiadł i siedział czekając aż ta cała nieszczęśna jaskinia się zawali i mają gdzieś to, że nie jest tutaj sam, a więc naraża nie tylko siebie. Zaklął pod nosem, gdy panna Rowle zemdlała. Tego jeszcze im brakowała. Właśnie dlatego był przeciwny kobietom w szeregach Rycerzy. On może i w dobrym stanie nie był, ale mimo wszystko się trzymał na nogach. Właściwie zaczął się nawet przyzwyczajać do bólu, który regularnie przypominał mu, że nie jest w pełni sił. Spojrzał na Gabriela, który rzucił się na pomoc siostrze. Zrobiłby zapewne to samo na jego miejscu. Chociaż on Isobelle nigdy nie pozwoliłby się tak narażać. Sam nie był fanem takich ekstremalnych sytuacji, ale był mężczyzną i jak mężczyzna musiał się zachowywać.
-Defodio – wycelował różdżką w ścianę i starał się sam sobie poradzić z wyżłobieniem przejścia na drugą stronę.
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Nicholas Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
Wyporność jej płuc była potężna, jak na tak małą osóbkę, ale nawet najbardziej zdeterminowany człowiek w pewnej chwili miał prawo do słabości. Na Cass taki moment nadszedł wraz z kolejną chmurą kredowego pyłu, która zupełnie pozbawiła ją resztek tlenu, jakimi raczyła zdławione duchotą płuca. Zakręciło jej się w głowie, choć, rzecz niepodobna, nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się omdleć. A choć ciało bezwładnie poddało się siłom grawitacji, umysł uparcie próbował przebić sobie drogę ku świadomości. Okazywanie słabości w takim położeniu nie było dobrym pomysłem.
//zjecie mnie w końcu żywcem, zobaczycie. przepraszam za nieobecność, migrena mnie zaatakowała, właściwie nie pamiętam trzech ostatnich dni.
//zjecie mnie w końcu żywcem, zobaczycie. przepraszam za nieobecność, migrena mnie zaatakowała, właściwie nie pamiętam trzech ostatnich dni.
Gość
Gość
Smocza jama
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent