Pracownia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pracownia
Do pracowni Cassandry nie ma wstępu każdy, mieści się w piwnicy nieopodal wejścia - aby zejść do środka, trzeba minąć jej trolla. Zwykle, kiedy nie można znaleźć Cassandry, zapewne jest tutaj.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Z sukcesem; aż dziewięć fiolek potrzebowała, żeby zapełnić je wciąż gotującym się wywarem - korkując buteleczki z ostrożnością, starając się nie oparzyć dłoni - oderwała dłoń przy trzeciej, niechętnie spoglądając na pozostawiony przez temperaturę czerwony ślad na dłoni, ale z westchnieniem wzięła się do dalszej pracy, ignorując ból; był uciążliwy, piekący, przeszkadzał, ale nie miała czasu się nad sobą rozckliwiać w tym momencie, czekało ją jeszcze dużo pracy. Jeden ruch różdżki wystarczył, żeby usunąć resztki eliksiru z kociołka:
- Chłoszczyć - wypowiedziała spokojnie, a podmuch magi potrząsnął złotymi ściankami, sprawiając, że znów zalśniły w blasku tańczących pod nim ogników. Drugi ruch różdżki zapełnił kociołek wodą, a trzeci - buchnął ogień między wciąż żarzące się drewienka. Antidotum podstawowe potrzebowało wysokiej temperatury warzenia, musiała wzrosnąć, jeszcze nim osiągnęło odpowiednią - wrzuciła do środka dwa beozary. Kamienie topiły się długo, potrzebowały czasu. Podstawowym problemem było to, że nie można było dodać do niego silnego kwasu - jady były nacechowane odwrotnie, niż kozie kamienie. Najsilniejsze, czym była w stanie przyśpieszyć ten proces, to ślina kuguchara; również w zwiększonej ilości. Chmiel nadawał całości łagodnego działania przeciwbólowego, sprawiał, że rana - o ile miała miejsce, ale raczej nie spodziewała się, by ktoś jej przyjaciół padł ofiarą faktycznego zatrucia trucizną - goiła się lepiej, a przede wszystkim przestawała drażnić, swędzieć i przeszkadzać. Pozwalał też się odpręzyć, dzięki czemu spadało ciśnienie, a trucizna przemieszczała się w ciele wolniej. Garść tymianku spajała składniki razem z mieszanką grzybów o lecznicych właściwościach, gotowych zatrzymać przemieszczanie się trucizny w ciele - i to powinno wystarczyć. Trzymając w ręku chochlę, przyglądała się wywarowi, zaczynając deliaktnie mieszać go w prawą stronę - tylko w prawą - ruch wody miał przyśpieszyć procesy, pomóc rozpaść się poszczególnym, niestety trudno rozpuszczalnym składnikom. Po kilkunastu minutach dodała neico więcej śliny kuguchara, uważnie obserwując reakcję beozaru. Zaczynał się rozpuszczać, fragmenty grzybów z wolna zanikały, wywar niebawem będzie gotowy.
Antidotum podstawowe - podwójna porcja
- Chłoszczyć - wypowiedziała spokojnie, a podmuch magi potrząsnął złotymi ściankami, sprawiając, że znów zalśniły w blasku tańczących pod nim ogników. Drugi ruch różdżki zapełnił kociołek wodą, a trzeci - buchnął ogień między wciąż żarzące się drewienka. Antidotum podstawowe potrzebowało wysokiej temperatury warzenia, musiała wzrosnąć, jeszcze nim osiągnęło odpowiednią - wrzuciła do środka dwa beozary. Kamienie topiły się długo, potrzebowały czasu. Podstawowym problemem było to, że nie można było dodać do niego silnego kwasu - jady były nacechowane odwrotnie, niż kozie kamienie. Najsilniejsze, czym była w stanie przyśpieszyć ten proces, to ślina kuguchara; również w zwiększonej ilości. Chmiel nadawał całości łagodnego działania przeciwbólowego, sprawiał, że rana - o ile miała miejsce, ale raczej nie spodziewała się, by ktoś jej przyjaciół padł ofiarą faktycznego zatrucia trucizną - goiła się lepiej, a przede wszystkim przestawała drażnić, swędzieć i przeszkadzać. Pozwalał też się odpręzyć, dzięki czemu spadało ciśnienie, a trucizna przemieszczała się w ciele wolniej. Garść tymianku spajała składniki razem z mieszanką grzybów o lecznicych właściwościach, gotowych zatrzymać przemieszczanie się trucizny w ciele - i to powinno wystarczyć. Trzymając w ręku chochlę, przyglądała się wywarowi, zaczynając deliaktnie mieszać go w prawą stronę - tylko w prawą - ruch wody miał przyśpieszyć procesy, pomóc rozpaść się poszczególnym, niestety trudno rozpuszczalnym składnikom. Po kilkunastu minutach dodała neico więcej śliny kuguchara, uważnie obserwując reakcję beozaru. Zaczynał się rozpuszczać, fragmenty grzybów z wolna zanikały, wywar niebawem będzie gotowy.
Antidotum podstawowe - podwójna porcja
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Perfekcyjnie - wywar przybrał idealnej barwy i bardzo dobrego zapachu, nie miała najmniejszej wątpliwości, co do jego skuteczności - nie miała potrzeby mieć; bez zawahania ostrożnie przelała przez lejek wetknięty w kolejne buteleczki, chochlą, wywar do oddzielnych fiolek, bardzo uważnie je zamykając. Eliksir mógł łatwo wywietrzeć, niekiedy szczelność zamknięcia było podstawą jego zabezpieczenia. Przez krótką chwilę przyglądała się kolekcji, rozwijając szarpane dłońmi pergaminy, które zapisywała odpowiednią nazwą i przyczepiała do fiolek zaklęciem trwałego przylepca; przeszło jej przez myśl, że antidotów może być potrzebnych więcej. Magiczne zwierzęta, rośliny, pułapki, tak wiele było możliwości, a tak niewiele sposobów na ratunek; zaklęcia mogły przecież pomóc tylko czasowo. Nie czyściła kociołka, ponownie wypełniła go wodą i wykorzystała te same składniki, zamierzając uwarzyć jeszcze zapas podstawowego antidotum; starszy wywar nie mógł przeszkodzić w uwarzeniu świeższego, a jedynie zwiększyć jego nasycenie. Dwa beozary wrzucone niedbale na dno kociołko zaczęły drżeć, obijając się o jego denko pod wpływem coraz mocniej wrzącej wody, wprawionej w ruch zaklęciem, który rozdmuchał pod nim ogień. Ślina kuguchara, której nie szczędziła, lekko spieniła wodę, do której zaraz opadły rozdrobnione w długich palcach szyszki chmielu, garść sypanego tymianku i mieszanka grzybów dorzucanych do wywaru pojedynczo, jeden po drugim, które z czasem - rozpuszczając się w subtelnym jadzie kuguchara - nadały wywarowi większej gęstości. Woda z czasem mętniała, stawała się coraz mniej przejrzysta, nabierała ciemnych, beżowo-brązowych barw z pomarańczowymi prześwitami; antidotum w początkowej fazie warzenia nie wyglądało przyjemnie, ale w miarę rozpuszczania się kozich kamieni zyskiwało na przejrzystości i przenikało ziołowym medycznym posmakiem. Mieszała chochlą, upewniając sie, że wszystkie składniki uległy całkowitemu rozpadowi -i że zmieszały się ze sobą ze skutecznoscią, która będzie efektywna w ostatecznym eliksirze. To było poważne, jeden jej błąd mógł kosztować ją cudze życie. Życie kogoś, na kim być może nawet jej zależało.
jeszcze raz, antidotum podstawowe podwójna porcja - beozar x2
jeszcze raz, antidotum podstawowe podwójna porcja - beozar x2
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
W istocie, wywar przybrał oczekiwaną barwę, gęstość i zapach. Przekonana o skuteczności ponowiła poprzednią czynność i kolejne sześć fiolek wypełniła przy pomocy lejka oraz chochli, wypełniając je w pełni, by następnie szczelnie zakorkować. Upewniła się, że każda fiolka była szczelna, dobrze zamknięta i zawierała odpowiednią ilość płynu - warzenie eliksiru wymagało pedantyczności, skrupulatności, nie można było podchodzić do ich mocy z nonszalancją lekceważąco ich możliwości. Dobrze wiedziała, że jeden błąd mógł tak łatwo zmienić wszystko - a lek tak łatwo mógł przeobrazić się w - najlepszym przypadku - truciznę. Ustawiwszy fiolki w jednym miejscu, na półce przeznaczonej na zapasy, powróciła pod szafki, skąd wyjęła drewniane puzderko zawierające kory drzewa wiggenowego. Miała ich kilka, były bardzo cenne, a uwarzone z nich eliksiry - niezwykle przydatne, o ile tylko ktoś potrafił zrobić z nich odpowiedni użytek. Rycerzom towarzyszyło jednak co najmniej kilku uzdrowicieli - i co najmniej kilku pośród nich z pewnością było w stanie wykorzystać pełnię jego mocy.
Po wyczyszczeniu kociołka i zalaniu go czystą wodą, której pozwoliła sie w spokoju gotować, przeszła do swoich zadań - chwytając nożyk, którym powoli zaczęła zeskrobywać wierzch kory wiggenowej, z ostrożnością odkrajając jej fragmenty, starając się nie uszkodzić najcenniejszej nawierzchni. Skroiła tylko jedną: w przeciwieństwie do poprzednich wywarów - ten był trudny do przygotowania. Nie chciała ryzykować, szansa, że nie wyjdzie jej tak dobry, jak powinien, była w tym momencie wysoka. Nieustannie, rzecz jasna, szlifowała swoje zdolności, ale pewne aspekty alchemii wciąż znajdowały się poza jej zasięgiem. Kiedy starła już całą korę - z innego puzderka wyjęła podobny fragment kory lipy, którą należało zetrzeć podobnym sposobem, zdrapując drobiny na jeden skrawek pergaminu, pozwalając im się ze sobą wymieszać jeszcze przed wrzuceniem ich do kotła. Dopiero razem - pozwoliła składnikom się zanurzyć, dodając do nich trzy łyżki żywicy sosny. Przyjemny, leśny aromat rozwinął się w jej piwnicy, na tyle mocno, że dorzucony skrzek ropuchy nie mógł go zakłócić, podobnie jak śluz gumochłona.
eliskir wiggenowy
Po wyczyszczeniu kociołka i zalaniu go czystą wodą, której pozwoliła sie w spokoju gotować, przeszła do swoich zadań - chwytając nożyk, którym powoli zaczęła zeskrobywać wierzch kory wiggenowej, z ostrożnością odkrajając jej fragmenty, starając się nie uszkodzić najcenniejszej nawierzchni. Skroiła tylko jedną: w przeciwieństwie do poprzednich wywarów - ten był trudny do przygotowania. Nie chciała ryzykować, szansa, że nie wyjdzie jej tak dobry, jak powinien, była w tym momencie wysoka. Nieustannie, rzecz jasna, szlifowała swoje zdolności, ale pewne aspekty alchemii wciąż znajdowały się poza jej zasięgiem. Kiedy starła już całą korę - z innego puzderka wyjęła podobny fragment kory lipy, którą należało zetrzeć podobnym sposobem, zdrapując drobiny na jeden skrawek pergaminu, pozwalając im się ze sobą wymieszać jeszcze przed wrzuceniem ich do kotła. Dopiero razem - pozwoliła składnikom się zanurzyć, dodając do nich trzy łyżki żywicy sosny. Przyjemny, leśny aromat rozwinął się w jej piwnicy, na tyle mocno, że dorzucony skrzek ropuchy nie mógł go zakłócić, podobnie jak śluz gumochłona.
eliskir wiggenowy
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Szybko jednak spostrzegła, ze jej wywar ni trochę nie przypominał tego, co spodziewała się osiągnąć; mętny, nieco cuchniał, uniosł się nad nim przedziwny szarawy dym... zupełnie nie tak to powinno wyglądać; po chwili dopiero spostrzegła, ze słoik, który trzyma w dłoni, bynajmniej nie zawiera skrzeku ropuchy, a dość podobnie wyglądające do niej nasiona gryzącej wodnej lilii. Co za wstyd - i co za nonsens - tak zmarnowana cenna ingrediencja; wywar nadawał się już tylko do wylania. Sprzątnęła go szybkim - choć nieco rozeźlonym - zaklęciem, ostatecznie to pierwsza porażka dzisiejszego dnia - miała właściwie powody czuć się z tym dobrze. A jednak naruszyło to strukturę jej pracy - nie lubiła marnować niczego, co dało się wykorzystać. Niewiele jednak myśląc wzięła się do pracy od nowa, rozpaliła ogień, przyglądając się wodzie, aż na jej powierzchni nie pojawiły się odpowiednio duże bąble znaczące jej temperaturę - musiała być tym razem uważniejsza, podejść do receptury z większą ostrożnością; nie robiła tego dotychczas, ale w tym momencie - cofnęła się do stołu, by przejrzeć kolejne karty swojej księgi i odnaleźć tam przepis na eliskir wiggenowy, po którym pociągnęła wzrokiem wzdłuż - szukając odpowiednich wskazówek, czytając go od nowa, upewniając się, czy wyglądał tak, jak go zapamiętała - rzeczywiście, odnalazła różnice podczas mieszania - trzy razy w lewo, raz w prawo, oprócz pomylenia składników - zrobiła odwrotnie. Uchwyciła drugą z trzech kor, skrobiąc ją od nowa; czuła już szorstkość pod opuszkami palców, ale była przecież przyzwyczajona do ciężkiej pracy - poradzi sobie. Do gotującej się wody dodała korę wiggenową, korę lipy i kilka łyżek żywicy sosny. Dopiero później - łyżkę skrzeku ropuchy, tym razem upewniając się, że trzyma w ręku odpowiedni słoik. I, oczywiście, śluz gumochłona, który jako katalizator miał połączyć składniki. Na końcu przyszedł czas na mieszanie - w odopowiednim kierunku - najpierw w lewo, potem dopiero w prawo.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wszystko wskazywało na to, że wywar zmętniał tym razem... jeszcze bardziej. Absolutnie nie nadawał się do spożycia, a już z całą pewnością nie do spożycia przez kogoś, kto miał problemy ze zdrowiem - w takiej formie zabiłby go na miejscu. Tknęła niechętnie jego lustro chochlą, skrzywiła się, głowę na bok przełożyła, wachlarzem dłoni lekko zganiając ku sobie zapach, krzywiąc się jeszcze bardziej: cuchniał jak stara szmata. Dlaczego? Czy nie dostatecznie wyczyściła kociołek po poprzedniej próbie? Czy może źle odmierzyła składniki? Eliksir wiggenowy był trudny, wymagał precyzji, pewnie też praktyki, którą wciąż miała zbyt małą; miała jednak w sobie zawziętość i ambicję, które nie pozwalały jej tego zostawić - z raczej niewyraźną i mało optymistyczną miną wzięła z puzderką trzeci - ostatni już posiadany - fragment kory wiggenowej. Krótką chwilę z pewną dozą podejrzliwości, zupełnie jakby nie była przekonana co do zamiarów handlarza, od którego ją otrzymała, ważyła go w dłoni, upewniając się, miała odpoiwednią masę. Przytkneła ją bliżej nosa, zapawając się jej aromatem - upewniając się, że pachnie jak wiggen. Choć wygodnie byłoby zwalić winę na składnik, wszelkie znaki na niebie i ziemi na razie wskazywały - niestety - wyłącznie na jej osobisty błąd. Ponownie uchwyciła nożyk celem zdrapania kory, ponownie uczyniła tos amo z korą lipy, tym razem jednak mieszając jedno z drugim dokładnie w glinianej miseczce, do której dolała żywice sosny, wcześniej rozcieńczoną i lekko podgrzaną na parze gotującej się w kotle wody, by uzyskać efekt większej lepkości i większej elastyczności. Składniki dokładnie zmieszała razem - i odstawiła.
Do wody tym razem najpierw dodała nieco śluzu gumochłona - który przemieszała chochlą dokładniej - później łyżkę skrzeku ropuchy, odczekując, aż na wywarze objawią się oka, aż woda zmętnieje, a składniki rozpuszczą się w pełni. Dopiero do tak przygotowanego eliksiru wprowadziła wcześniej przygotowane składniki drzewne - mówią, że do trzech razy sztuka.
wiggenowy ostatni raz
Do wody tym razem najpierw dodała nieco śluzu gumochłona - który przemieszała chochlą dokładniej - później łyżkę skrzeku ropuchy, odczekując, aż na wywarze objawią się oka, aż woda zmętnieje, a składniki rozpuszczą się w pełni. Dopiero do tak przygotowanego eliksiru wprowadziła wcześniej przygotowane składniki drzewne - mówią, że do trzech razy sztuka.
wiggenowy ostatni raz
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
moc wiggenowego wyżej tutaj rzut: 6+2+8+6=22
I wreszcie - choć z podejrzliwie kpiącą miną stała nad kociołkiem, jakby wypowiedziała mu bezlitosną wojnę , choć mieszała chochlą, trzymając na ugiętym w powietrzu kolanie księgę z recepturami, by nie pomylić się ani razu, choć uważnie ważyła w dłoniach kolejne ingrediencje, pewna, że użyła ich odpowiednią ilość, wciąż przyglądała się eliksirowi nieufnie; szczęśliwie tym razem roztwór z czasem okazał się klarowny, błysnął w blasku świec, rozjaśniał, a dym ulotnił zabrudzające go składniki, jasna zieleń wynurzyła się na wierzch, uderzył ją drzewny zapach lasu - rozprzestrzeniający się w tym momencie po całej lecznicy. Przyjęła go z niekrytą ulgą i zadowoleniem, biorąc głębki wdech; tak, tym razem mogła być absolutnie pewna, że wszystko przebiegło po jej myśli. Żałowała zmarnowanych składników, zawartości kotła starczyło najwyżej na dwie fiolki - ale może będzie to wystarczająca ilość, ten eliksir był naprawdę potężny - i naprawdę posiadał niezwykłą moc. Nie mogła zresztą rozdawać go jak cukierków, nikt nierozważny nie powinien trzymać go w ręce. Dwie buteleczki zalśniły, wypełnione cieczą, opisane postawiła obok poprzednio uwarzonych - ruchem różdżki oczyściła kociołek i wnet przeszła do dalszej pracy; wpierw odchyliła kilka razy głowe w tył, zaczynały boleć ją plecy.
Wywar wzmacniający był znacznie prostszy od wiggenowego, naturalnie, tak samo był też w oczywisty sposób słabszy, ale nie mniej praktyczny - znów, był to wywar z kategorii tych, które nie uczynią nikomu krzywdy, nawet wykorzystane nie do końca zgodnie z założeniem. Używała go w lecznicy całkiem powszechnie, stąd recepturę znała na pamięć - i doskonale wiedziała, jak ją wykonać. Do gotującej sie wody wpierw wrzuciła dwa pęki skrzeloziela, decydując się uwarzyć podwójną, skoncentrowaną porcję, nie było w tym przecież nic trudnego. Skrzeloziele uzupełniła suszonym rumkiankiem, który doskonale komponował się z pierwszym ziołem oraz z mniszkiem lekarskim, który również uśmierzał ból. Krew byka dodawała wigoru i wiązała składniki, a posiatkowany język pufka wciąż miał na sobie gruczoły ślinowe, które przyśpieszały gojenie ran. Wystarczyło zamieszać - w lewą stronę, energicznie, aż wywar zgęstnieje i przebarwi się na niebiesko.
wywar wzmacniający - x2, zużywam 2 skrzeloziela
I wreszcie - choć z podejrzliwie kpiącą miną stała nad kociołkiem, jakby wypowiedziała mu bezlitosną wojnę , choć mieszała chochlą, trzymając na ugiętym w powietrzu kolanie księgę z recepturami, by nie pomylić się ani razu, choć uważnie ważyła w dłoniach kolejne ingrediencje, pewna, że użyła ich odpowiednią ilość, wciąż przyglądała się eliksirowi nieufnie; szczęśliwie tym razem roztwór z czasem okazał się klarowny, błysnął w blasku świec, rozjaśniał, a dym ulotnił zabrudzające go składniki, jasna zieleń wynurzyła się na wierzch, uderzył ją drzewny zapach lasu - rozprzestrzeniający się w tym momencie po całej lecznicy. Przyjęła go z niekrytą ulgą i zadowoleniem, biorąc głębki wdech; tak, tym razem mogła być absolutnie pewna, że wszystko przebiegło po jej myśli. Żałowała zmarnowanych składników, zawartości kotła starczyło najwyżej na dwie fiolki - ale może będzie to wystarczająca ilość, ten eliksir był naprawdę potężny - i naprawdę posiadał niezwykłą moc. Nie mogła zresztą rozdawać go jak cukierków, nikt nierozważny nie powinien trzymać go w ręce. Dwie buteleczki zalśniły, wypełnione cieczą, opisane postawiła obok poprzednio uwarzonych - ruchem różdżki oczyściła kociołek i wnet przeszła do dalszej pracy; wpierw odchyliła kilka razy głowe w tył, zaczynały boleć ją plecy.
Wywar wzmacniający był znacznie prostszy od wiggenowego, naturalnie, tak samo był też w oczywisty sposób słabszy, ale nie mniej praktyczny - znów, był to wywar z kategorii tych, które nie uczynią nikomu krzywdy, nawet wykorzystane nie do końca zgodnie z założeniem. Używała go w lecznicy całkiem powszechnie, stąd recepturę znała na pamięć - i doskonale wiedziała, jak ją wykonać. Do gotującej sie wody wpierw wrzuciła dwa pęki skrzeloziela, decydując się uwarzyć podwójną, skoncentrowaną porcję, nie było w tym przecież nic trudnego. Skrzeloziele uzupełniła suszonym rumkiankiem, który doskonale komponował się z pierwszym ziołem oraz z mniszkiem lekarskim, który również uśmierzał ból. Krew byka dodawała wigoru i wiązała składniki, a posiatkowany język pufka wciąż miał na sobie gruczoły ślinowe, które przyśpieszały gojenie ran. Wystarczyło zamieszać - w lewą stronę, energicznie, aż wywar zgęstnieje i przebarwi się na niebiesko.
wywar wzmacniający - x2, zużywam 2 skrzeloziela
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Wywar okazał się czysty i klarowny; choć poskładała składniki nieco niechlujnie, wyćwiczona praktyka nie pozwoliła jej go zepsuć; przy pomocy chochli i leja przeniosła zawartość kotła do sześciu różnych fiolek, opisanych zgrabnym, lekkim pismem jako Wywar wzmacniający. Miała powody być zadowolona, mogła być pewna, że eliksir spełni swoją rolę i okaże się wystarczająco klarowny, jego praktyczność miała pozwolić na dość szerokie użycie. Przynajmniej taką - miała nadzieję.
Znacznie mniejsze doświadczenie miała w warzeniu eliksirów nie medycznych, a o skutku pozwalającym osiągnąć pewien cel; nazywano je co prawda bojowymi, ale nie do końca odpowiadała jej ta nazwa, określiłaby je raczej jako pomocnicze lub prowadzące do celu. Medykamenty miały pomóc wtedy, kiedy wszystko inne zawiodło - a najlepiej byłoby, gdyby po prostu nie zawodziło. Po chwili zastanowienia i wertowania kolejnych receptur, odnalazła odpowiedzni rozdział, ogniskując spojrzenie na nagłówku eliksiru kociego wzroku.
Jego podstawą była ślina kuguchara, którą od razu dodała do gotującego się kociołka, pozwalając jej zmętnieć w gotującej się wodzie. Nie wiedziała wiele o ingrediencjach zwierzęcych, dlatego podązała za wskazówkami ujętymi w księdze - nie eksperymentując, a podązając za tym, co sprawdzone. Garść igieł szpiczaka miało roztopić się w zmętnionej ślinie, żółć pancernika stanowiła katalizator, który ułatwiał przepływ mocy pomiędzy składnikami, oczy kozłaga - wbrew pozorom - były bardzo bystre, wrzucała je jedno po drugim, pozwalając plusnąć w gotującym się wywarze - ich wnętrza rozlały się na powierzchni wywaru. Na samym końcu przyszedł czas na serce, dopiero gdy składniki były już nieco rozgotowane, pokroiła łodyżkę ciemiernika, która miała stanowić serce całego eliksiru - i dokonać ostatecznego wiązania magią. Jego zapach odpowiadał jej znacznie bardziej niżeli zapach gotujących się igieł, żółci, śliny i gałek ocznych. Okrężnym ruchem dłoni przysypała nią wierzch wywaru, ledwie moment później przewracając chochlę w tym samym kierunku, tylko raz, składniki musiały dojrzeć samodzielnie - i łagodnie.
Znacznie mniejsze doświadczenie miała w warzeniu eliksirów nie medycznych, a o skutku pozwalającym osiągnąć pewien cel; nazywano je co prawda bojowymi, ale nie do końca odpowiadała jej ta nazwa, określiłaby je raczej jako pomocnicze lub prowadzące do celu. Medykamenty miały pomóc wtedy, kiedy wszystko inne zawiodło - a najlepiej byłoby, gdyby po prostu nie zawodziło. Po chwili zastanowienia i wertowania kolejnych receptur, odnalazła odpowiedzni rozdział, ogniskując spojrzenie na nagłówku eliksiru kociego wzroku.
Jego podstawą była ślina kuguchara, którą od razu dodała do gotującego się kociołka, pozwalając jej zmętnieć w gotującej się wodzie. Nie wiedziała wiele o ingrediencjach zwierzęcych, dlatego podązała za wskazówkami ujętymi w księdze - nie eksperymentując, a podązając za tym, co sprawdzone. Garść igieł szpiczaka miało roztopić się w zmętnionej ślinie, żółć pancernika stanowiła katalizator, który ułatwiał przepływ mocy pomiędzy składnikami, oczy kozłaga - wbrew pozorom - były bardzo bystre, wrzucała je jedno po drugim, pozwalając plusnąć w gotującym się wywarze - ich wnętrza rozlały się na powierzchni wywaru. Na samym końcu przyszedł czas na serce, dopiero gdy składniki były już nieco rozgotowane, pokroiła łodyżkę ciemiernika, która miała stanowić serce całego eliksiru - i dokonać ostatecznego wiązania magią. Jego zapach odpowiadał jej znacznie bardziej niżeli zapach gotujących się igieł, żółci, śliny i gałek ocznych. Okrężnym ruchem dłoni przysypała nią wierzch wywaru, ledwie moment później przewracając chochlę w tym samym kierunku, tylko raz, składniki musiały dojrzeć samodzielnie - i łagodnie.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 93
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 8, 7, 4
#1 'k100' : 93
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 8, 7, 4
Pracownia
Szybka odpowiedź