Pracownia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pracownia
Do pracowni Cassandry nie ma wstępu każdy, mieści się w piwnicy nieopodal wejścia - aby zejść do środka, trzeba minąć jej trolla. Zwykle, kiedy nie można znaleźć Cassandry, zapewne jest tutaj.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 1 raz
Dolohov był zaskoczony efektem swej próby. Przyglądał się uwarzonej miksturze.
- Wstrzymałbym się jeszcze z wnioskami. Spróbowałbym ponowić warzenie z użyciem innej krwi lub ingrediencji, w innych proporcjach, lecz myślę, że bazując na tym odkryciu nie będzie trudno ustalić receptury. Zastanowiłbym się jeszcze w jaki sposób wykorzystać miksturę. Wypadałoby przeprowadzić testy na szczurach - doustnie czy jednak nie? - Trop jest jednak zaskakujący tak samo jak efekt - w jego głosie pobrzmiewało zaskoczenie oraz zafascynowanie. Patrzył na spreparowane przez siebie coś słuchając dalszej części dyskusji. Patrzył jak Cassandra kreśliła list Do Czarnego Pana ciesząc się, że samemu nie musiał tego robić.
- Wstrzymałbym się jeszcze z wnioskami. Spróbowałbym ponowić warzenie z użyciem innej krwi lub ingrediencji, w innych proporcjach, lecz myślę, że bazując na tym odkryciu nie będzie trudno ustalić receptury. Zastanowiłbym się jeszcze w jaki sposób wykorzystać miksturę. Wypadałoby przeprowadzić testy na szczurach - doustnie czy jednak nie? - Trop jest jednak zaskakujący tak samo jak efekt - w jego głosie pobrzmiewało zaskoczenie oraz zafascynowanie. Patrzył na spreparowane przez siebie coś słuchając dalszej części dyskusji. Patrzył jak Cassandra kreśliła list Do Czarnego Pana ciesząc się, że samemu nie musiał tego robić.
Czarny Pan przesłał Cassadrze wiadomość z dalszymi instrukcjami. Badacze mogli je jeszcze przedyskutować wspólnie i dojść do pewnych wniosków. Wszyscy byli jednak już wykończeni prowadzonymi badaniami, należał im isę odpoczynek. Mieliście następnego dnia zabrać się znowu do pracy. W tym czasie możecie jeszcze przeprowadzić wszystkie inne działania jakich potrzebujecie do pracy.
Cassandra i Lupus musieli zbadać Śmierciożerców, którzy naprawili zaistniałą w kasynie anomalię, sprawdzić ich pod kątem zgromadzonych wniosków i wysnutych teorii. Ze względu na podróż do Armenii w celu zdobycia tajemniczego woluminu, Ramsey był w tym czasie nieobecny. Uzdrowicielka mogła go jednak przebadać nim udał się łańcuchem świstoklików za granicę. Z badania wynikało, że nie był on osłabiony, jego stan zdrowia był bez zarzutów. Nie zauważył on żadnych problemów ze swoją różdżką. Pozostała do przebadania Deirdre. Uzdrowicielom do dyspozycji pozostały wszystkie zebrane drobne próbki, które mogli wykorzystać do przeprowadzenia swoich eksperymentów — krew, pył, dziwna maź, sczerniałe kości, a także uzdrowicielskie narzędzia, jeśli uznają to za konieczne.
W tym samym czasie Valerij i Quentin mieli rozpocząć pracę nad eliksirem, którego zadanie nie do końca zostało sprecyzowane. Czarny Pan kazał alchemikom uwarzyć coś na wzór eliksiru tropiącego, który wykorzysta zakażoną krew czarodzieja w połączeniu z czarodziejskim pyłem, co stanowiło dobry nośnik mocy. Receptura będzie wymagała drobnej ingerencji, lecz uzdrowiciele będą mogli poradziś sobie z tym bez trudu.
|ST uwarzenia eliksiru wynosi 100, obejmuje to rzut obu osób. W postach należy uwzględnić przygotowania, sposób warzenia - nie jego skutki. Do tego czasu Mistrz Gry nie będzie ingerował. Kiedy ST zostanie osiągnięte proszę powiadomić Mistrza Gry (wraz z linkiem). Możecie to wszystko robić wraz z uzdrowicielami w jednym miejscu, lub w różnych (to zależy od was). Pamiętajcie jednak, że po wszystkim powinniście się poinformować o efektach swoich prac.
Cassandra i Lupus musieli zbadać Śmierciożerców, którzy naprawili zaistniałą w kasynie anomalię, sprawdzić ich pod kątem zgromadzonych wniosków i wysnutych teorii. Ze względu na podróż do Armenii w celu zdobycia tajemniczego woluminu, Ramsey był w tym czasie nieobecny. Uzdrowicielka mogła go jednak przebadać nim udał się łańcuchem świstoklików za granicę. Z badania wynikało, że nie był on osłabiony, jego stan zdrowia był bez zarzutów. Nie zauważył on żadnych problemów ze swoją różdżką. Pozostała do przebadania Deirdre. Uzdrowicielom do dyspozycji pozostały wszystkie zebrane drobne próbki, które mogli wykorzystać do przeprowadzenia swoich eksperymentów — krew, pył, dziwna maź, sczerniałe kości, a także uzdrowicielskie narzędzia, jeśli uznają to za konieczne.
W tym samym czasie Valerij i Quentin mieli rozpocząć pracę nad eliksirem, którego zadanie nie do końca zostało sprecyzowane. Czarny Pan kazał alchemikom uwarzyć coś na wzór eliksiru tropiącego, który wykorzysta zakażoną krew czarodzieja w połączeniu z czarodziejskim pyłem, co stanowiło dobry nośnik mocy. Receptura będzie wymagała drobnej ingerencji, lecz uzdrowiciele będą mogli poradziś sobie z tym bez trudu.
|ST uwarzenia eliksiru wynosi 100, obejmuje to rzut obu osób. W postach należy uwzględnić przygotowania, sposób warzenia - nie jego skutki. Do tego czasu Mistrz Gry nie będzie ingerował. Kiedy ST zostanie osiągnięte proszę powiadomić Mistrza Gry (wraz z linkiem). Możecie to wszystko robić wraz z uzdrowicielami w jednym miejscu, lub w różnych (to zależy od was). Pamiętajcie jednak, że po wszystkim powinniście się poinformować o efektach swoich prac.
|następny dzień
Poprzedniego dnia Dolohov opuścił pracownię uzdrowicielki mając o czym myśleć. Sen nie przyjął go z łatwością. Alchemik był zbyt podekscytowany dokonanymi odkryciami. Chciał się nad nimi pochylić mocniej. Wstał więc z samego rana. Udał się do własnej pracowni w której przygotowywał kilka narzędzi do zebrania. Prawdopodobnie wszystko to posiadała i uzdrowicielka, jednak Rosjanin był przyzwyczajony do swoich rzeczy. Oblekł również w sukno bawełnianego płótna złoty kociołek. Wszystko to wziął na swój grzbiet i ruszył do uzdrowicielki. Powitał ją i udał się do jej pracowni w której się rozstawił, a w której czekały na niego wszystkie próbki o których rozmawiali wspólnie i dywagowali poprzedniego dnia. Alchemik oszczędzał miejsca nie wiedząc, czy powinien się spodziewać w pracowni również loda Burke. Nie tracił jednak czasu - wywołał płomień nad paleniskiem, nastawił własny kociołek nad niego pozwalając mu się nagrzewać. Jeżeli miał bazować na eliksirze tropiciela to musiał się zastanowić. Zaczął od użycia sczerniałych kości. Bardzo lubił warzyc eliksiry metodą suchej podstawy, a te nadawały się do tego jak znalazł. Z ostrożnością i starannością utarł kawałek jednej na pył tak, aż uzbierało się jego z pół szklanki. tak spreparowaną ingrediencję wsypał do suchego, rozgrzanego kotła. Mieszał nią o jakiś zaś pozwalając się jej prażyć. Po pewnym czasie dorzucił pyłu traktując go jako ingrediencję dodatkową niż zwierzęcą czy roślinną, swoisty katalizator. Drewnianą łyżką szurał po dnie mieszając rozgrzanym pyłem. Gdy poczuł falującą energię - dodał do kotła trzy litry wody. Przyśpieszył wówczas ruchów - nie łyżką, a różdżką nad wywarem dodając próbkę krwi. Dwie ingrediencje zwierzęce, jedna dodatkowa...potrzebne były dwie kolejne oraz jedna roślinna która by ustabilizowała moc naparu. Gdy wzburzenie tworzonej mikstury opadło dodał owoc granatu, a właściwie sok który uzyskał ze zmiażdżonych pestek, które odcedził i wyrzucił. Syrop z trzmiorka poprawił zaś konsystencję szykując wywar na przyjęcie serca którym miała być dziwna maź. Alechmik doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak ta zyskiwała gwałtownie na mocy pod wpływem ciepła przygasił nieco palenisko by ustrzec się przed nazbyt nadmierną reakcją. Dodawał jej powoli ruchem wolnej ręki która trzymała różdżkę rozganiał i normował przepływ energii...
|E=29 (mam złoty kocioł)
Poprzedniego dnia Dolohov opuścił pracownię uzdrowicielki mając o czym myśleć. Sen nie przyjął go z łatwością. Alchemik był zbyt podekscytowany dokonanymi odkryciami. Chciał się nad nimi pochylić mocniej. Wstał więc z samego rana. Udał się do własnej pracowni w której przygotowywał kilka narzędzi do zebrania. Prawdopodobnie wszystko to posiadała i uzdrowicielka, jednak Rosjanin był przyzwyczajony do swoich rzeczy. Oblekł również w sukno bawełnianego płótna złoty kociołek. Wszystko to wziął na swój grzbiet i ruszył do uzdrowicielki. Powitał ją i udał się do jej pracowni w której się rozstawił, a w której czekały na niego wszystkie próbki o których rozmawiali wspólnie i dywagowali poprzedniego dnia. Alchemik oszczędzał miejsca nie wiedząc, czy powinien się spodziewać w pracowni również loda Burke. Nie tracił jednak czasu - wywołał płomień nad paleniskiem, nastawił własny kociołek nad niego pozwalając mu się nagrzewać. Jeżeli miał bazować na eliksirze tropiciela to musiał się zastanowić. Zaczął od użycia sczerniałych kości. Bardzo lubił warzyc eliksiry metodą suchej podstawy, a te nadawały się do tego jak znalazł. Z ostrożnością i starannością utarł kawałek jednej na pył tak, aż uzbierało się jego z pół szklanki. tak spreparowaną ingrediencję wsypał do suchego, rozgrzanego kotła. Mieszał nią o jakiś zaś pozwalając się jej prażyć. Po pewnym czasie dorzucił pyłu traktując go jako ingrediencję dodatkową niż zwierzęcą czy roślinną, swoisty katalizator. Drewnianą łyżką szurał po dnie mieszając rozgrzanym pyłem. Gdy poczuł falującą energię - dodał do kotła trzy litry wody. Przyśpieszył wówczas ruchów - nie łyżką, a różdżką nad wywarem dodając próbkę krwi. Dwie ingrediencje zwierzęce, jedna dodatkowa...potrzebne były dwie kolejne oraz jedna roślinna która by ustabilizowała moc naparu. Gdy wzburzenie tworzonej mikstury opadło dodał owoc granatu, a właściwie sok który uzyskał ze zmiażdżonych pestek, które odcedził i wyrzucił. Syrop z trzmiorka poprawił zaś konsystencję szykując wywar na przyjęcie serca którym miała być dziwna maź. Alechmik doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak ta zyskiwała gwałtownie na mocy pod wpływem ciepła przygasił nieco palenisko by ustrzec się przed nazbyt nadmierną reakcją. Dodawał jej powoli ruchem wolnej ręki która trzymała różdżkę rozganiał i normował przepływ energii...
|E=29 (mam złoty kocioł)
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Kiwam Cassandrze głową. A więc jednak. Obserwuję jak wysyła list do Czarnego Pana, a potem burza mózgów ucicha. Chyba wszyscy mamy już dość, dlatego spotykamy się dnia następnego, znów w lecznicy. Tym razem w celu wypełnienia wskazówek od Voldemorta. Niestety spisane instrukcje są zbyt mgliste, ale w końcu to do nas należy odnalezienie odpowiedniej receptury alchemicznej. Dobrze, że wziąłem ze sobą mój złoty kociołek. Trochę się dziwię, że Dolohov ma identyczny, ale widocznie Rosjanin znalazł sobie sponsora, jakkolwiek to nie brzmi. Wzdycham bezgłośnie, witając się ze wszystkimi, a jak już formalnościom staje się zadość, zabieram się za warzenie mikstury.
Podpalam ogień w palenisku, a potem zerkam na chwilę do drugiego alchemika. Wstępnie widzę, że jego metoda zmierza ku dobremu. Nie chcąc powielać jego taktyki nie decyduję się na suche wyprażanie, chociaż też lubię tę metodę. Zaczynam więc tradycyjnie od wody, ale nie doprowadzam jej do wrzenia. Mierząc cały czas temperaturę pilnuję, żeby była po prostu letnia. Podejrzewam, że po dodaniu magicznych ingrediencji wytworzy się spora energia. Ostrożnie najpierw dodaję pyłu do zakażonej krwi, a potem tą krew w dość dużych ilościach przelewam do ciepłej cieczy, cały czas skrupulatnie i powoli mieszając. Dopiero kiedy wszystko się stabilizuje, postanawiam zwiększyć ogień pod kotłem, doprowadzając miksturę do wrzenia. W moździerzu rozdrabniam zwęglone kości nieboszczka i trzy uncje pyłu lądują w eliksirze. Tak samo jak osiem uciętych oraz pokrojonych szczurzych ogonów mających robić za element tropiący, a także poszatkowanych dziesięć liści dębu. Mieszam całość pięć razy w lewo i osiem w prawo, całkowicie nie będąc pewnym swoich poczynań. Obaj praktycznie poruszamy się w tej materii w ciemno, więc musimy zaufać swoim intuicjom. Na koniec, dla zwieńczenia nie wiem jakiego efektu, dorzucam jeszcze posiekany kwiat trzepotki, intensywnie wpatrując się w bulgoczący wywar. Mam nadzieję, że jeśli się nie uda, to przynajmniej nie nastąpi żaden wybuch, byłoby szkoda. I mnie i nas i całej pracowni.
Podpalam ogień w palenisku, a potem zerkam na chwilę do drugiego alchemika. Wstępnie widzę, że jego metoda zmierza ku dobremu. Nie chcąc powielać jego taktyki nie decyduję się na suche wyprażanie, chociaż też lubię tę metodę. Zaczynam więc tradycyjnie od wody, ale nie doprowadzam jej do wrzenia. Mierząc cały czas temperaturę pilnuję, żeby była po prostu letnia. Podejrzewam, że po dodaniu magicznych ingrediencji wytworzy się spora energia. Ostrożnie najpierw dodaję pyłu do zakażonej krwi, a potem tą krew w dość dużych ilościach przelewam do ciepłej cieczy, cały czas skrupulatnie i powoli mieszając. Dopiero kiedy wszystko się stabilizuje, postanawiam zwiększyć ogień pod kotłem, doprowadzając miksturę do wrzenia. W moździerzu rozdrabniam zwęglone kości nieboszczka i trzy uncje pyłu lądują w eliksirze. Tak samo jak osiem uciętych oraz pokrojonych szczurzych ogonów mających robić za element tropiący, a także poszatkowanych dziesięć liści dębu. Mieszam całość pięć razy w lewo i osiem w prawo, całkowicie nie będąc pewnym swoich poczynań. Obaj praktycznie poruszamy się w tej materii w ciemno, więc musimy zaufać swoim intuicjom. Na koniec, dla zwieńczenia nie wiem jakiego efektu, dorzucam jeszcze posiekany kwiat trzepotki, intensywnie wpatrując się w bulgoczący wywar. Mam nadzieję, że jeśli się nie uda, to przynajmniej nie nastąpi żaden wybuch, byłoby szkoda. I mnie i nas i całej pracowni.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Z samego rana alchemicy wzięli się do pracy. Zarówno Valerij, jak i Quentin od razu przystąpili do tworzenia eliksiru tropiącego, choć obaj nie byli pewni co właściwie powinien był tropić. Na podstawie zebranych informacji mogli jednak podejrzewać, że jeśli dodali do niego znalezione ingrediencje, eliksir mógł wyznaczać drogę do jakiegoś silnie umagicznionego miejsca, najprawdopodobniej takiego, które zostało skażone anomalią, lub takiego, które taką anomalię wywołuje. Lord Burke nie miał tyle szczęścia co Rosjanin, któremu udało się przygotować eliksir. Niestety, powstała tylko jedna porcja, więc cokolwiek się w przyszłości wydarzy Rycerze będą mieć jedną szansę. Zaskoczeniem może jednak okazać się fakt, że eliksir nie był od razu zdatny do użycia i od razu niczego nie będzie mógł wskazać. Będzie trzeba odczekać aż miesiąc, by nabrał swoich właściwości. Alchemicy musieli zabezpieczyć odpowiednio powstały eliksir, by mógł do siebie dochodzić przez kolejne tygodnie. W wyniku obserwacji będą w stanie stwierdzić, że będzie gotowy, a wtedy, będą mogli powiadomić o tym Czarnego Pana.
/15.08
Nie udało mi się wczoraj wrócić do lecznicy Cassandry. Bałem się, że jak zacznę krążyć po Nokturnie, to ściągnę na siebie jeszcze więcej kłopotów, a nie miałem już nic więcej do zaoferowania ewentualnym napastnikom. Wróciłem więc do domu, gdzie szybko zmorzył mnie sen. Miałem wyrzuty sumienia, że odpoczywałem zamiast wziąć się do pracy, ale wiedziałem już, że byłem na skraju zachowania przytomności. Dalsza walka z organizmem nie miała sensu, bo nie byłbym wtedy tak efektywny jak po solidnej dawce snu. Jednak z samego rana udałem się z powrotem na miejsce spotkań; zdążyłem się dowiedzieć, że zarówno Vablatsky jak i alchemicy też nie pracowali do późna, a dziś mieliśmy wszyscy dokończyć rozpoczęte wcześniej badania. Na wszelki wypadek zaopatrzyłem się w porcję gotówki i dopiero wtedy znów postawiłem swoją nogę na śmiertelnej alei. Troll strzegący tajemnic swej właścicielki został poinformowany o przybyciu gości, dlatego kolejna wizyta obyła się już bez zakłóceń.
- Witajcie – przywitałem się z każdym, kogo zastałem w pracowni. – Mógłbym was prosić o streszczenie wczorajszych odkryć lub przypuszczeń? – poprosiłem mężczyzn, mając nadzieję, że nie przeszkadzałem im za bardzo w próbie uwarzenia mikstury. Jednak zorientowanie się w tym, co właściwie miałem robić, było jednak kluczowe.
Kiedy wszystkie informacje zostały przekazane, zerknąłem na Deirdre, którą to miałem przebadać. Z nią również się przywitałem, po czym zamyśliłem na chwilę. Musiałem zorientować się jak rozegrać to całe badanie, na czym się skupić. Wreszcie sięgnąłem po różdżkę, postanawiając zacząć po prostu od sprawdzenia nieprawidłowości. – Diagno Haemo – powiedziałem więc, przytykając drewno do ciała Śmierciożerczyni, z zamiarem ogólnego zorientowania się w kondycji czarownicy. – Pamiętasz czas, kiedy naprawialiście z Ramseyem anomalię? Czułaś się potem jakoś dziwnie? Zawroty głowy, uczucie palenia od środka? Jakikolwiek ból, czy to głowy, czy nawet ręki? Właśnie, czułaś mrowienie w ręce wiodącej? Byłbym wdzięczny, jakbyś spróbowała to sobie odtworzyć, bo każda informacja może okazać się cenna – kontynuowałem przepytywanie, ale nie robiłem tego z powodu złośliwości, a chęci zdobycia wiedzy. Im więcej jej posiadałem, tym łatwiej było połączyć ze sobą kropki. I dojść do konkretnych wniosków. Mimowolnie zerknąłem na przygotowanie narzędzia mając nadzieję, że obejdzie się bez tak drastycznych działań.
Nie udało mi się wczoraj wrócić do lecznicy Cassandry. Bałem się, że jak zacznę krążyć po Nokturnie, to ściągnę na siebie jeszcze więcej kłopotów, a nie miałem już nic więcej do zaoferowania ewentualnym napastnikom. Wróciłem więc do domu, gdzie szybko zmorzył mnie sen. Miałem wyrzuty sumienia, że odpoczywałem zamiast wziąć się do pracy, ale wiedziałem już, że byłem na skraju zachowania przytomności. Dalsza walka z organizmem nie miała sensu, bo nie byłbym wtedy tak efektywny jak po solidnej dawce snu. Jednak z samego rana udałem się z powrotem na miejsce spotkań; zdążyłem się dowiedzieć, że zarówno Vablatsky jak i alchemicy też nie pracowali do późna, a dziś mieliśmy wszyscy dokończyć rozpoczęte wcześniej badania. Na wszelki wypadek zaopatrzyłem się w porcję gotówki i dopiero wtedy znów postawiłem swoją nogę na śmiertelnej alei. Troll strzegący tajemnic swej właścicielki został poinformowany o przybyciu gości, dlatego kolejna wizyta obyła się już bez zakłóceń.
- Witajcie – przywitałem się z każdym, kogo zastałem w pracowni. – Mógłbym was prosić o streszczenie wczorajszych odkryć lub przypuszczeń? – poprosiłem mężczyzn, mając nadzieję, że nie przeszkadzałem im za bardzo w próbie uwarzenia mikstury. Jednak zorientowanie się w tym, co właściwie miałem robić, było jednak kluczowe.
Kiedy wszystkie informacje zostały przekazane, zerknąłem na Deirdre, którą to miałem przebadać. Z nią również się przywitałem, po czym zamyśliłem na chwilę. Musiałem zorientować się jak rozegrać to całe badanie, na czym się skupić. Wreszcie sięgnąłem po różdżkę, postanawiając zacząć po prostu od sprawdzenia nieprawidłowości. – Diagno Haemo – powiedziałem więc, przytykając drewno do ciała Śmierciożerczyni, z zamiarem ogólnego zorientowania się w kondycji czarownicy. – Pamiętasz czas, kiedy naprawialiście z Ramseyem anomalię? Czułaś się potem jakoś dziwnie? Zawroty głowy, uczucie palenia od środka? Jakikolwiek ból, czy to głowy, czy nawet ręki? Właśnie, czułaś mrowienie w ręce wiodącej? Byłbym wdzięczny, jakbyś spróbowała to sobie odtworzyć, bo każda informacja może okazać się cenna – kontynuowałem przepytywanie, ale nie robiłem tego z powodu złośliwości, a chęci zdobycia wiedzy. Im więcej jej posiadałem, tym łatwiej było połączyć ze sobą kropki. I dojść do konkretnych wniosków. Mimowolnie zerknąłem na przygotowanie narzędzia mając nadzieję, że obejdzie się bez tak drastycznych działań.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Tajemniczy list od Cassandry nie wzbudził w niej niepokoju - miała na głowie inne, bardziej frustrujące i satysfakcjonujące jednocześnie, sprawy - ale już pergamin zapisany wyraźnym pismem Czarnego Pana sprawił, że po karku Deirdre przemknęły dreszcze. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w tekst, starając się połączyć pourywane fakty w jedną całość. Pytanie o rdzeń różdżki, kwestia anomalii, wspomnienie kasyna, zapowiedź pytań i spotkania z badaczami, oczekującymi ją na Nokturnie. Mogło chodzić o jedną jedyną lecznicę, o Vablatsky, jednak liczba mnoga wydała się nieco deprymująca. Podważanie rozkazów Lorda Voldemorta nie wchodziło w grę, chciała zresztą z całych sił przyczynić się do postępujących prac jednostki naukowców. Jak najszybciej ubrała się i przy pomocy kłębów czarnej mgły przemknęła na Nokturn.
Zmaterializowała się przed głównymi drzwiami, z szacunku do właścicielki przybytku, po czym - bez zbędnego pukania - weszła do pracowni, kiwając głową na powitanie zgromadzonym. - Podobno mogę wam w czymś pomóc? - zagadnęła spokojnie, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jej prawy policzek jest pożółkły, nieco zielony, naznaczony uderzeniem Tristana sprzed kilku wieczorów. Przygnana tu sugestią Czarnego Pana, nie zdążyła nałożyć zaklęć kamuflujących, udawała jednak, że to nic takiego, licząc, że pytania będą dotyczyć specyfiki uleczenia anomalii a nie jej zdrowia.
Przeniosła wzrok na Lupusa, z lekkim niezadowoleniem przyjmując swobodę, z jaką dotykał różdżką jej ciała, nie pytając o zgodę. Odkąd opuściła Wenus, reagowała alergicznie na próby przekroczenia granic, nawet tych względnie akceptowanych, związanych z zawodem uzdrowiciela. Uniosła lekko brwi, postanawiając schować dumę do kieszeni - na razie przecież nie kazali się jej rozbierać - i skupić się na jak najbardziej szczerej odpowiedzi na pytanie. - Mogę wiedzieć o co chodzi? - spytała najpierw, szanując tajemnice jednostki badawczej - choć jako Śmierciożerczyni, zaufana Lorda Voldemorta czarownica, chyba mogła poznawać i te wrażliwe informacje. - Nie, nie pamiętam żadnych skutków ubocznych - odparła po chwili, przywołując wspomnienia z maja. Tak nieodległe i jednocześnie tak dalekie; tak wiele zmieniło się odkąd pojawiła się w kasynie wraz z Mulciberem. - Czułam się dobrze, różdżka współpracowała tak, jak zawsze - kontynuowała, spoglądając pytająco na Cassandrę. Przez moment zastanowiła się nad tym, co powiedzieć dalej, ale zdecydowała się na szczerość; nie śmiałaby zakłócać badań Rycerzy Walpurgii drobnymi kłamstwami. - Ostatnio czuję się osłabiona, miewam mdłości, częste koszmary, szybciej się męczę - ale jestem przekonana, że ma to związek z odwiedzinami w Azkabanie - szczerze przyznała się do swych słabości. Nawet ci, którzy nie byli w środku tego piekła, powinni zrozumieć oddziaływanie dementorów oraz aury tego miejsca na organizm czarodzieja. - Wątpię, by miały coś wspólnego z anomalią, tuż po jej naprawie nie działo się ze mną nic złego - podkreśliła raz jeszcze.
Zmaterializowała się przed głównymi drzwiami, z szacunku do właścicielki przybytku, po czym - bez zbędnego pukania - weszła do pracowni, kiwając głową na powitanie zgromadzonym. - Podobno mogę wam w czymś pomóc? - zagadnęła spokojnie, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jej prawy policzek jest pożółkły, nieco zielony, naznaczony uderzeniem Tristana sprzed kilku wieczorów. Przygnana tu sugestią Czarnego Pana, nie zdążyła nałożyć zaklęć kamuflujących, udawała jednak, że to nic takiego, licząc, że pytania będą dotyczyć specyfiki uleczenia anomalii a nie jej zdrowia.
Przeniosła wzrok na Lupusa, z lekkim niezadowoleniem przyjmując swobodę, z jaką dotykał różdżką jej ciała, nie pytając o zgodę. Odkąd opuściła Wenus, reagowała alergicznie na próby przekroczenia granic, nawet tych względnie akceptowanych, związanych z zawodem uzdrowiciela. Uniosła lekko brwi, postanawiając schować dumę do kieszeni - na razie przecież nie kazali się jej rozbierać - i skupić się na jak najbardziej szczerej odpowiedzi na pytanie. - Mogę wiedzieć o co chodzi? - spytała najpierw, szanując tajemnice jednostki badawczej - choć jako Śmierciożerczyni, zaufana Lorda Voldemorta czarownica, chyba mogła poznawać i te wrażliwe informacje. - Nie, nie pamiętam żadnych skutków ubocznych - odparła po chwili, przywołując wspomnienia z maja. Tak nieodległe i jednocześnie tak dalekie; tak wiele zmieniło się odkąd pojawiła się w kasynie wraz z Mulciberem. - Czułam się dobrze, różdżka współpracowała tak, jak zawsze - kontynuowała, spoglądając pytająco na Cassandrę. Przez moment zastanowiła się nad tym, co powiedzieć dalej, ale zdecydowała się na szczerość; nie śmiałaby zakłócać badań Rycerzy Walpurgii drobnymi kłamstwami. - Ostatnio czuję się osłabiona, miewam mdłości, częste koszmary, szybciej się męczę - ale jestem przekonana, że ma to związek z odwiedzinami w Azkabanie - szczerze przyznała się do swych słabości. Nawet ci, którzy nie byli w środku tego piekła, powinni zrozumieć oddziaływanie dementorów oraz aury tego miejsca na organizm czarodzieja. - Wątpię, by miały coś wspólnego z anomalią, tuż po jej naprawie nie działo się ze mną nic złego - podkreśliła raz jeszcze.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Próba wyszukania w ciele Deirdre nieprawidłowości nie wykazała niczego szczególnego, choć Lupus mógł być pewien, że jego zaklęcie było rzucone bezbłędnie. Magia wskazała obity policzek, tkanki w tym miejscu były uszkodzone, naczynia krwionośne głęboko popękały i rozlały się, tworząc — już pozostałości — po sińcu. Kobieta prócz tego wydawała się okazem zdrowia, wszystko w jej organizmie pracowało właściwie. Dokładne przyjrzenie się jej mogło potwierdzić magiczną diagnozę, jej ciało wyglądało dobrze. Wypowiedziane przez nią dolegliwości mogły wskazywać na wiele innych przypadłości, ale według uzdrowiciela wszystko miało być w najlepszym porządku. Mógł więc podejrzewać, że przyczyna jest zgoła inna. Narządy funkcjonowały prawidłowo, choć niewątpliwie ich praca i regulacje zaczęły się zmieniać. Do podobnych wniosków szybko mogła dojść Cassandra. Śmierciożerczyni nie była osłabiona, anomalia nie odbierała jej sił.
Tuż po uwarzeniu eliksiru, alchemicy mogli dostrzec, że z pozostałą próbką zebranej mazi zaczęło dziać się coś dziwnego. Zaczęła dziwnie bulgotać, jakby temperatura fiolki nagle, niespodziewanie wzrosła. Jednocześnie resztki pyłu zebranego w kasynie zaczęły się unosić - jasne oddzielać wyraźnie od tych ciemnych. Przygotowany eliksir nie reagował. Valerij czuł, jakby siła czarnej magii wokół tych dwóch rzeczy wzmogła się i zaczęła na siebie dziwnie... oddziaływać. Choć Quentin nie czuł tego samego, co zaznajomiony z zasadami działania magii Rosjanin, wyraźnie dostrzegał, że ingrediencje na siebie mocno wpływają, choć nie zdażyło się to wcześniej, gdy dokładnie i wnikliwie przyglądali się im poprzednio. Alchemicy wiedzieli, że czasem niektóre substancje potrafiły wejść w odpowiednie reakcje z gazami lub innymi cieczami, a nawet przedmiotami o odpowiedniej energii lub właściwościach nawet ich nie dotykając, działając podobnie jak opiłki żelaza z magnezem.
| Na odpis macie 48h.
Tuż po uwarzeniu eliksiru, alchemicy mogli dostrzec, że z pozostałą próbką zebranej mazi zaczęło dziać się coś dziwnego. Zaczęła dziwnie bulgotać, jakby temperatura fiolki nagle, niespodziewanie wzrosła. Jednocześnie resztki pyłu zebranego w kasynie zaczęły się unosić - jasne oddzielać wyraźnie od tych ciemnych. Przygotowany eliksir nie reagował. Valerij czuł, jakby siła czarnej magii wokół tych dwóch rzeczy wzmogła się i zaczęła na siebie dziwnie... oddziaływać. Choć Quentin nie czuł tego samego, co zaznajomiony z zasadami działania magii Rosjanin, wyraźnie dostrzegał, że ingrediencje na siebie mocno wpływają, choć nie zdażyło się to wcześniej, gdy dokładnie i wnikliwie przyglądali się im poprzednio. Alchemicy wiedzieli, że czasem niektóre substancje potrafiły wejść w odpowiednie reakcje z gazami lub innymi cieczami, a nawet przedmiotami o odpowiedniej energii lub właściwościach nawet ich nie dotykając, działając podobnie jak opiłki żelaza z magnezem.
| Na odpis macie 48h.
Nie udaje się. To naturalne, wiedziałem od początku, że te próby zakończą się fiaskiem. Sposób Valerija był dużo lepszy, ale przynajmniej sprawdziliśmy, że moje przypuszczenia miały rację bytu. Nie musieliśmy się już zastanawiać co by było gdyby, to nie ma już żadnego znaczenia. Cieszę się jednak, że Rosjaninowi udaje się osiągnąć rezultat. Nie do końca wiemy co konkretnie Czarny Pan chciał otrzymać, ale wygląda na to, że jego zadaniem jest tropienie, być może anomalii. Szkoda, że otrzymaliśmy tylko jedną porcję. Wzdycham nad swoim kociołkiem, od razu wszystko sprzątając. Nie ma co patrzyć na efekty swojej porażki. Gorycz wydaje się być nie do zniesienia.
- Musimy go jakoś zabezpieczyć - rzucam oczywistą oczywistością. Myślę, że zajmie się tym Dolohov, bo przecież nie będę go wypychać z jego stanowiska pracy. Podaję mu już fiolkę, ale wtedy dzieje się coś dziwnego. Wraz z nadejściem do lecznicy Deirdre wywar zaczyna dziwnie bulgotać. Musiała zadziać się jakaś reakcja, nie ma innej opcji. Kiwam głową Tsagairt odpowiadając na oszczędne powitanie, a potem obserwuję zachodzące reakcje. – Teoria z rdzeniem różdżki zdaje się potwierdzać - stwierdzam na głos. Zbyt wiele w tym zależności, żeby upatrywać w reakcji eliksiru przypadkowości. Ponadto Cassandra podzieliła się z nami informacjami dotyczącymi rdzeni różdżek uzdrawiających anomalię Śmierciożerców. - Powinniśmy go od niej odsunąć - proponuję drugiemu alchemikowi. Istnieje niestety prawdopodobieństwo, że nagromadzona energia wchodząca w reakcję z tą siłą pochodzącą od wywaru może spowodować wybuch, a tego nam tutaj nie trzeba.
- Musimy go jakoś zabezpieczyć - rzucam oczywistą oczywistością. Myślę, że zajmie się tym Dolohov, bo przecież nie będę go wypychać z jego stanowiska pracy. Podaję mu już fiolkę, ale wtedy dzieje się coś dziwnego. Wraz z nadejściem do lecznicy Deirdre wywar zaczyna dziwnie bulgotać. Musiała zadziać się jakaś reakcja, nie ma innej opcji. Kiwam głową Tsagairt odpowiadając na oszczędne powitanie, a potem obserwuję zachodzące reakcje. – Teoria z rdzeniem różdżki zdaje się potwierdzać - stwierdzam na głos. Zbyt wiele w tym zależności, żeby upatrywać w reakcji eliksiru przypadkowości. Ponadto Cassandra podzieliła się z nami informacjami dotyczącymi rdzeni różdżek uzdrawiających anomalię Śmierciożerców. - Powinniśmy go od niej odsunąć - proponuję drugiemu alchemikowi. Istnieje niestety prawdopodobieństwo, że nagromadzona energia wchodząca w reakcję z tą siłą pochodzącą od wywaru może spowodować wybuch, a tego nam tutaj nie trzeba.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zaklęcie powiodło się, co więcej, nadało mi jakiejś dziwnej mocy odczuwalnej mrowieniem w opuszkach palców. Zerknąłem na rękę, ale nie dostrzegłem niczego dziwnego, dlatego kontynuowałem wywiad oraz wnikliwą obserwację skupioną na Deirdre. Wylany na policzku siniak nie był moją sprawą, tak samo jak składową informacji potrzebnej do zrozumienia zagadnień postawionych przez jednostkę badawczą. Dlatego nie skomentowałem nijak tego, co zobaczyłem, co zresztą było dostrzegalne gołym okiem. Starałem zachować pełen profesjonalizm dostrzegając wyraźny dyskomfort u Tsagairt.
- Udaliśmy się do kasyna – zacząłem oczywistością. – Okazało się, że znaleźliśmy na miejscu pewne ingrediencje. Dziwnym trafem tożsame z rdzeniami w różdżkach twojej oraz Ramseya – dodałem, choć zastanawiałem się jak wiele wiadomości posiadła kobieta przed przybyciem tutaj. – Podejrzewamy, że naprawianie anomalii nie skończyło się oczekiwanymi rezultatami. Szukamy odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się stało – zakończyłem krótki referat. Wysłuchując tym samym późniejszego zreferowania szczegółów na temat zdrowia czarownicy. Wszystko było w porządku, nie wiedziałem więc czego szukać. Zainteresowała mnie zmiana pracy narządów, skoro Deirdre nie była osłabiona, ale co dziwniejsze nie wiedziałem jak to zinterpretować. Zamyśliłem się na chwilę. W tym czasie przyniosłem resztki tajemniczej mazi, krwi, pyłu oraz zwęglonych kości, układając je na szafce obok, rozmyślając czy mogłyby się do czegoś przydać. Najchętniej sprawdziłbym stan kości Śmierciożerczyni, ale to mogłoby być dość… drastyczne rozwiązanie, dlatego musiałem poradzić sobie bez tej informacji. – Zechciałabyś nam dać próbkę swojej krwi? – spytałem nagle, czując, że to mogło i nie mogło mieć znaczenia. Moglibyśmy porównać ją z tymi słoikami, które już mamy i dowiedzieć się czy anomalia wpłynęła na Tsagairt podobnie, choć prawdopodobieństwo było niemal zerowe. Pomimo wizyty w Azkabanie kobieta nie została poddana żadnemu rytuałowi, ale nie znaliśmy jeszcze dokładnego sposobu działania anomalii, może zostawiała po sobie niewidoczny ślad oddziałując na tych, którzy się do niej zbliżyli. Musieliśmy po prostu szukać.
- Udaliśmy się do kasyna – zacząłem oczywistością. – Okazało się, że znaleźliśmy na miejscu pewne ingrediencje. Dziwnym trafem tożsame z rdzeniami w różdżkach twojej oraz Ramseya – dodałem, choć zastanawiałem się jak wiele wiadomości posiadła kobieta przed przybyciem tutaj. – Podejrzewamy, że naprawianie anomalii nie skończyło się oczekiwanymi rezultatami. Szukamy odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się stało – zakończyłem krótki referat. Wysłuchując tym samym późniejszego zreferowania szczegółów na temat zdrowia czarownicy. Wszystko było w porządku, nie wiedziałem więc czego szukać. Zainteresowała mnie zmiana pracy narządów, skoro Deirdre nie była osłabiona, ale co dziwniejsze nie wiedziałem jak to zinterpretować. Zamyśliłem się na chwilę. W tym czasie przyniosłem resztki tajemniczej mazi, krwi, pyłu oraz zwęglonych kości, układając je na szafce obok, rozmyślając czy mogłyby się do czegoś przydać. Najchętniej sprawdziłbym stan kości Śmierciożerczyni, ale to mogłoby być dość… drastyczne rozwiązanie, dlatego musiałem poradzić sobie bez tej informacji. – Zechciałabyś nam dać próbkę swojej krwi? – spytałem nagle, czując, że to mogło i nie mogło mieć znaczenia. Moglibyśmy porównać ją z tymi słoikami, które już mamy i dowiedzieć się czy anomalia wpłynęła na Tsagairt podobnie, choć prawdopodobieństwo było niemal zerowe. Pomimo wizyty w Azkabanie kobieta nie została poddana żadnemu rytuałowi, ale nie znaliśmy jeszcze dokładnego sposobu działania anomalii, może zostawiała po sobie niewidoczny ślad oddziałując na tych, którzy się do niej zbliżyli. Musieliśmy po prostu szukać.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Tak, oczywiście - mruknął zabierając się za zabezpieczenie pozyskanej substancji - Dziwnym wydaje mi się fakt, że pomimo sukcesu nie czuję od niego mocy. Prawdopodobnie bedzie musiał odleżeć swoje. Ciekawe ile to zamie. Trzeba będzie monitorować sprawę - zauważył nie strapiony a nieco podekscytowany możliwością obserwacji zachodzących nowych reakcji. Tak samo żywo zaoferowany przyglądał się magicznemu zjawisku który miał miejsce w chwili wejścia do pomieszczenia czarownicy. Dolohov sięgnął po szklane naczynie wyłapując unoszące się jasne opiłki. Zakorkował i jak na razie zgodnie z zaleceniem Burke postawił z dala od próbki bulgoczącej cieczy - oczywiście chwilę przed tym nie mógł się powstrzymać przed tym by raz po raz zbliżać i oddalać zakorkowany jasny pył od próbki wrzącej mocą. Przyglądał się zachodzącej reakcji starając się dojść do nowych wniosków o ile się jeszcze dało.
Dziwnie zachowujący się eliksir, skupieni i zafrasowani badacze, ciekawość rysująca się na twarzy Lupusa - Deirdre zauważała to wszystko kątem oka, czując się dość niekomfortowo. Chciała pomóc a jedyne, co robiła, to stała, niewiele rozumiejąc z dziejących się dookoła niej zdarzeń. Black nie trzymał jej jednak przesadnie długo w niepewności, rozjaśniając mroki niewiadomych. Nagłe wezwanie miało związek z naprawieniem silnej anomalii w kasynie, z magią skumulowaną w tym rozgrzanym płomieniami miejscu. Brunetka przechyliła głowę w bok, słuchając wypowiedzi uzdrowiciela. Tajemnicze ingrediencje, powiązane w jakiś sposób z rdzeniami różdżek: a więc stąd listowne pytanie Cassandry. - Zbadaliście już Mulcibera? - spytała odruchowo, powinni zgromadzić komplet informacji oraz wskazówek, które mógł im zagwarantować Ramsey. Troska o przyjaciela szybko ustąpiła miejsca innemu niepokojowi. Nie okiełznali anomalii? Nie powiodło im się? Zmarszczyła brwi. - Jak to? - spytała; nie lubiła zawodzić, wydawało się, że powstrzymali rozszerzającą się czarną magię i zapanowali nad nią. - Zrobiliśmy wszystko, co należało - dodała, przypominając sobie instrukcje podane im przez Czarnego Pana. Próbowała doszukać się jakichkolwiek błędów, ale w tym momencie nie potrafiła przywołać żadnych potknięć. Zamyśliła się, również przyglądając się wyciągniętym przez Lupusa przedmiotom, spalonym, szarym, brudnym. - Oczywiście - odparła, podciągając lewy rękaw szaty, wysoko, ponad Mrocznym Znakiem, odcinającym się od jasnej skóry. Mogłaby dopytać o to, czy uzdrowicielskie zaklęcie zdołało wykryć w niej jakąś anomalię, ale jej prywatne zaniepokojenie stanem zdrowia nie było teraz istotne, nawet dla niej samej. - Mam to zrobić czy wolisz...? - zawiesiła głos, pytająco spoglądając na lorda Blacka. Miał zapewne większe doświadczenie w bezpiecznym zbieraniu próbek krwi, ona czyniła to dość nonszalancko, a nie wiedziała, na jakiej ilości zależy zgromadzonym w pomieszczeniu badaczom. Zerknęła przez ramię na krzątających się przy eliksirze czarodziei, powracając spojrzeniem do Lupusa. Rozejrzała się też za sztyletem lub ostrzem, które mogłoby przebić żyłę - i za fiolką, do której spłynęłaby zebrana krew.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Pracownia
Szybka odpowiedź