Pracownia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pracownia
Do pracowni Cassandry nie ma wstępu każdy, mieści się w piwnicy nieopodal wejścia - aby zejść do środka, trzeba minąć jej trolla. Zwykle, kiedy nie można znaleźć Cassandry, zapewne jest tutaj.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 1, 2, 6, 5, 6
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 1, 2, 6, 5, 6
Najwyżej przeciętny, ale odpowiedni; tyle winno w zupełności starczyć, by osiągnąć odpowiedni efekt i wspomóc jej przyjaciół w kryzysowej sytuacji. Aż sześć fiolek zawierających Czuwającego Strażnika udało jej się odsączyć z kociołka wypełnionego gotowym wywarze; każda oddzielnie dokładnie zakorkowana, opisana, odłożona z uwagą na odpowiednią półkę tak, by nie zmieszała się z lekami nie zagubiła, wywar wydawał się klarowny, czysty, miał właściwy zapach - wszystko przebiegało jak powinno i z pewnością eliksir odniesie odpowiedni efekt. Obok czuwającego strażnika bardzo ważnym eliksirem była marynowana narośl ze szczuroszczeta; w smaku naciągał na wymioty, ale kiedy zacisnęło się pięści i zęby - pozwolił odnosić bardzo spektakularne efekty, zwłaszcza wśród czarodziejów o niższej gotowości bojowej. Przydawała się i jej - doceniała jej wartość, chciała mieć fiolkę przy sobie - bardzo przydatną.
Nie było zaskoczeniem, że podstawę eliksiru stanowiły czułki szczuroszczeta; przetrzymywane w marynacie właśnie, dodawane do wywaru razem z wodą i właściwościami, jakie do nich przemknęły, o kwaskowatym posmaku i wyjątkowo nieprzyjemnym widoku. Czułki przypominały nieco żucze, ale były znacznie większe - odpowiednie wielkością do szczuroszczeta. Wrzucało się je w całości, ale się ich nie spożywało - wewnątrz fiolki niekiedy pozostawały widoczne, a buteleczki, które rzeczywiście zawierały fragmenty szczuroszczetów, były bardziej wartościowe od takich, w których ich widać nie było. Szczuroszczeta marynowano w towarzystwie niewielkiej ilości wątroby kołkogonka, ikry ramory, która nadawała jeszcze bardziej odrzucającego posmaku ryby w marynacie oraz świeżymi dżdżownicami, których sypnęła trzy. Całość przysypała angielskim zielem, rozdrabniając liście między palcami, przebijając ziołem ostry zapach marynaty. Całość zostawiła na wolnym ogniu na dłużej, marynata musiała zaprawić się w wysokiej temperaturze i pod przykryciem co najmniej kilkadziesiąt minut - co dawało jej czas na krótki odpoczynek i nabranie oddechu; przysiadła na jednym z krzeseł, opierając się na jego oparciu i spokojnie wpatrując sie w żar tlący się pod złotym kociołkiem.
Nie było zaskoczeniem, że podstawę eliksiru stanowiły czułki szczuroszczeta; przetrzymywane w marynacie właśnie, dodawane do wywaru razem z wodą i właściwościami, jakie do nich przemknęły, o kwaskowatym posmaku i wyjątkowo nieprzyjemnym widoku. Czułki przypominały nieco żucze, ale były znacznie większe - odpowiednie wielkością do szczuroszczeta. Wrzucało się je w całości, ale się ich nie spożywało - wewnątrz fiolki niekiedy pozostawały widoczne, a buteleczki, które rzeczywiście zawierały fragmenty szczuroszczetów, były bardziej wartościowe od takich, w których ich widać nie było. Szczuroszczeta marynowano w towarzystwie niewielkiej ilości wątroby kołkogonka, ikry ramory, która nadawała jeszcze bardziej odrzucającego posmaku ryby w marynacie oraz świeżymi dżdżownicami, których sypnęła trzy. Całość przysypała angielskim zielem, rozdrabniając liście między palcami, przebijając ziołem ostry zapach marynaty. Całość zostawiła na wolnym ogniu na dłużej, marynata musiała zaprawić się w wysokiej temperaturze i pod przykryciem co najmniej kilkadziesiąt minut - co dawało jej czas na krótki odpoczynek i nabranie oddechu; przysiadła na jednym z krzeseł, opierając się na jego oparciu i spokojnie wpatrując sie w żar tlący się pod złotym kociołkiem.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Cuchniało przeokrutnie, kiedy eliksir się warzył, Cassandra wykorzystała ten czas - po krótkiej chwili odpoczynku - na wysprzątanie stołu w pracowni, po wielu eliksirach był już bardzo brudny, leżały na nim szczątki ingrediencji roślinnych, zwierzęcych, mieszając się ze sobą niepokojąco i być może przemykająć właściwościami pomiędzy sobą. Nie mogła sobie pozwolić, by zaważyły o błędzie, by zabrudziły któryś z przyszłych eliksirów - chłoszczyć sprzątnęło wierzch, z resztą poradziła sobie wodą i czystą szmatą, trąc blat na błysk - lub prawie błysk, nie licząc kilku przebarwień pozostawionych przez krew, niekiedy na tym stole kładli się ranny - lub badała tutaj zmarłych. Akurat kończyła, kiedy minął czas niezbędny do ukończenia warzenia się eliksiru - jego pokrywka drżała, po zdjęciu dostrzegła marynatę o klarownym roztworze. Śmierdział, ale śmierdzieć miał. Przełożyła esencję do tylko dwóch fiolek - resztki nie nadawały się do niczego, marynata musiała zostać odpowiednio odsączona. Chwilę się jednak zawahała - skoro już miała ją w kociołku, mogła powiększyć jej objętość, podchodząc do eliksiru jeszcze raz - od nowa. Ostrożnie wypełniła kociołek wodą, obserwując, jak fragmenty wątróbki mieszają się ze świeżą wodą. Nie czekała dłużej - dodała składniki w ilości, która starczyłaby na wyciągnięcie esencji z tych składników raz ejszcze; w pierwszej kolejności czułki szczuroszczeta - które w poprzednim eliksirze zamknęła w poszczególnych fiolkach, po jednym na butelkę - wątrobę kołkogonka, ikrę ramory i kilka z odrazą wrzuconych świeżych, wijących się dżdżownic. Delikatnie przemieszała wodę, po to, by zedrzeć rozgotowane fragmenty ze ścianek i wymieszać składniki ze sobą, gęsciej, wierząc, że to pozwoli jej wyciagnąć z eliksiru pełnię jego mocy. Dopiero po chwili zasypała całość pokruszonym zielem angielskim, zakrywając kociołek pokrywją, upewniając się, że drewno żarzyło się, ale nie płonęło ani nie gasło, po czym na moment opuściła pracownię, pozwalając marynacie dojść do warzenia. Sama - mogła tym razem naprawdę przez chwilę odpocząć.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Kiedy wróciła do pracowni, zastał ją dym; chyba była już naprawdę zmęczona, musiała pomylić godziny i zostawic marynatę na ogniu zbyt długo; z westchnieniem i zrezygnowaniem przesunęła różdżką w powietrzu, oczyszczając ją tam z dymu jak kociołek z fragmentów eliksiru, choć wiedziała, że podejdzie do wywaru raz jeszcze - trudno, wyglądało na to, że musiała zacząć całkiem od nowa. Czułki użyte tym razem były już tylko do wyrzucenia - przesunęła resztki do kosza, w którym znajdował się już podżarty kwasem kolec smoka, wraz z pozostałymi składnikami, które nie mogły zniknąć przy pomocy zaklęci - zajmie się utylizacją, kiedy skończy już ze wszystkim, teraz mogło to zaczekać - była pewna, że znajdzie się coś jeszcze; miała większą wprawę w specyfikach stricte medycznych, te już takimi nie było, ale mówią, że ćwiczenie czyni mistrza - ucząc się na własnych błędach, uczyła się najskuteczniej - również wcześniej, gdy przed nią jako magomedyczką świat miał znacznie więcej tajemnic, niż dzisiaj. Pozbierała odpoiwednie składniki jeszcze raz, czułki szczuroszczeta w całości, wątroba kołkogonka posiatkowana na niewielkie fragmentu, dorzucona już do rozgotowanej marynaty, ikra ramory - dodana łyżeczkami - i parę wijących się dżdżownic, które wywoływały na jej twarzy niechętny grymas. To one były przyczyną białej piany, jaka z czasem zaczynała pojawiać się na wierzchu marynaty - jako rozgotowane białko. Angielskie ziele, jakim przysypała - suszonym - całość na samym końcu, dawało pewną ulgę dla nosa, ale niewielką dla umysłu - nie była pewna, czy aby na pewno dokładnie powtórzyła wszelkie poprzednie ruchy. Za pierwszym razem poszło jej bardzo dobrze, miała nadzieję powtórzyć ten sukces - ale wywar nie był prosty do uwarzenia i zdawała sobie z tego sprawę. Tym razem nie odeszła, zakryła kociołek ale została w pobliżu, kartkując w tym czasie księgę receptur - i co jakiś czas rzucając okiem na wciąż gotujący się wywar. Gotowa, by zareagować w razie potrzeby - i ocalić wywar przed przyszłym błędem.
marynata jeszcze raz
marynata jeszcze raz
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Nic z tego. Znów spostrzegła dym, lecz gdy wstała z krzesła, było już za późno; w wolnej chwili winna zapoznać się dokładniej z tą recepturą i przeanalizować ją z umysłem, który nie jest zmęczony - być może pomijała istotne wskazówki, które za pierwszym razem całkiem przypadkiem zostały ziszczone. Kolejne ruchy różdżki oczyściły kolejno powietrze i kociołek, przeciągając dłonią przy twarzy, by odgonić smród. Cała piwnica cuchnęła marynatą - a trzeba wiedzieć i sprawiedliwie byłoby zauważyć, że bynajmniej nie był to zapach przyjemny i daleki od fiołków. Teraz jednak musiała skupić się na recepturze, którą obserwowała w tym momencie: Smocza Łza była jeszcze bardziej wymagająca od marynaty, ale zdarzyło jej się już uwarzyć ten eliksir - nie była pewna, czy to był dla niej dobry dzień i dobry moment, kuchnia ewidentnie przestawała ją słychać, a kociołek wydawał się kpić jej prosto w oczy - ale ponoć nieokiełznanego konia można okiełznać tylko zdecydowaniem i nieustępliwością. Czy z paleniskiem było tak samo? Przesunęła palcami po brodzie w zastanowieniu, nim podeszła do szafek, skąd wyjęła kolejne ozdobne pudełko - w takich przetrzymywała cenniejsze składniki - wysuwając zeń smoczą łuskę; posiadała tylko jedną, ale tyle winno wystarczyć, by przygotować odpowiednią ilość eliksiru. Winno - oby rzeczywiście tak było. Łuskę na blacie zmiażdżyła moździerzem, ususzona, już starsza, okazała się nie aż tak trudna do pogniecenia. Przeobrażoną w drobiny zmieszała z dwoma karaluchami potraktowanymi w dokładnie ten sam sposób - suszone zmiażdżyła moździerzem - popiołem pochodzącym ze spalonej kości salamandry oraz sproszkowane rogi kozłaga. Taką mieszaninę skropiła delikatnie wodą różaną, na tyle, by cała mieszanina nasiąknęła wilgocią, po czym niewielką drewnieną łyżeczką przemieszała całość, dokładnie mieszając ze sobą składniki. Tak przygotowane ingrediencje po trochu doawała do gotującej się już wody, tą samą niewielką łyżeczką: gram po gramie, ostrożnie, zachowując odpowiedni rytm, w wyznaczonym czasie i z określoną dynamiką, dopiero na koniec chwytając za chochlę, którą przewróciła zawartość kotła - tylko raz.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Przyglądała się wywarowi całkiem neiufnie - po marynacie, z którą nie była sobie w stanie poradzić, nie spodziewała się większego sukcesu - ale jednak, Smocza łza lśniła jak smocza łuska, wyglądała bardzo ładnie, świezo, ładnie pachniała i wydawała się ... móc być skuteczną. Odlała ją do odpowiednich fiolek, korzystając z siteczka, by nie przelać do buteleczek również fragmentów ingrediencji, po czym zakorkowała je dokładnie i odłożyła gdzieś obok fiolek zawierających Czuwającego Strażnika; były podobnej kategorii, raczej nie były przyznaczone dla niej ani dla jej pacjentów, a dla rycerzy - nawet jeśli je myśli szarpały w tym względzie przeróżne wątpliwości. Księga receptur w tym samym rozdziale zawierała eliskir byka - na wyprawie tego typu mógł być, zdawało jej się, dość użyteczny, zwłaszcza w razie kłopotów, które trudno rozwiązać magią. Przesunęła palcem wzdłuż kolejnych akapitów, szukając w nich mądrości i usiłując wyciągnąć z nich jak najwięcej wskazówek, które zapamięta i do których nie będzie musiała wracać - a dzięki temu zminimalizuje też szansę ich zapomnienia. Eliksir byka musiał zawierać róg garboroga - to w pierwszej kolejności. Użyła dwóch - zamierzając wykonać więcej fiolek za jednym razem. Nóż porwany w powietrze zaklęciem facere wziął się za skrobanie surowca, odcinając jego niewielkie fragmenty - im mocniej rozdrobniony będzie sam róg, tym prościej będzie wyciągnąć z niego jego magiczne właściwości, nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Właśnie dlatego mieszało się go ze sproszkowanym rogiem byka, ona sama miałą zwyczaj czynić to jeszcze przed włożeniem składników do wody - wtedy osiągała najlepsze efekty. Do rogów byka i garboroga najbardziej pasował dodatek sproszkowanego jeleniego poroża oraz suszone i skruszone w dłoniach świerszcze. Wszystkie składniki mieszała razem, później przesypywała jednym haustem do kotła, w którym gotowała się już woda - początkowo pyły zbierały się na wierzchu wywaru, ale z czasem zaczynały opadać i mieszać się z wywarem. Wywarem bazującym na olejku wrotyczowym, którego dodała dość duże ilości - jego zadaniem było związać wszystkie składniki razem.
eliskir byka x2, róg garboroga x2
eliskir byka x2, róg garboroga x2
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 2, 7, 4, 2, 3
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 2, 7, 4, 2, 3
Eliskir wyszedł bardzo dobrze, wydawał się być naprawdę dobrej jakości. Dobrze pachniał, był klarowny, przelany do fiolek utrzymywał odpowiednią konsystencję - była pewna, że doda mocy każdemu, kto po niego sięgnie - i to z zaskakująco... silnym efektem. Miała powody być z siebie zadowolona, eliksir nie był bardzo trudny, ale nie należał też do kategorii najprostszych - jej umiejętności rosły, z czasem nabierała wprawy również w wywarach innego typu. Na chwilę przystanęła przez półką, na kolanie wertując receptury, zastanawiając się nad sednem tego, co mogło jej umknąć, a co jeszcze mogłoby się okazać przydatne. Eliksir kameleona z całą pewnością do takich należał - spróbowała do niego przysiąść, wpierw ruchem różdżki oczyszczając kociołek oraz powietrze i stół, by nowe pyły nie zmieszały się ze starymi. Wiedziała, że musi być bardzo ostrożna - przy warzeniu eliskirów każdy jeden ruch musiał być pedantyczny, przemyślany i idealnie wymierzony. Najmniejsza drobina mogła zanieczyścić eliksir, wyrzucając całą pracę na marne - a to byłoby niezwykle przykre, żądło mantykory należało do drogich ingrediencji - więc też obchodziła z się z nim ze szczególną ostrożnością - przynajmniej do czasu, w którym spróbowałą rozłupać je w moździerzu i przesypać do zimnej wody, dopiero wówczas rozpalając ogień. Mantykora w zbyt gwałtownym zetknięciu się z wodą mogła zaregować wybuchem- nie zamierzała ryzykować. Język kameleona obok serca był najważniejszym składnikiem eliksiru, tak naprawdę to on dodawał mu niezwykłych właściwości, w powszechnej świadomości. Jej zdaniem efekt był podbijany przez fragmenty demimoza - dlatego uzupełniła wywar zarówno jego wątrobą, jak i żółcią , pozwalając rozgotować się obu tym fragmentom. Demimozy miały niezwykłe właściwości - znikały - miała nadzieję wytrącić z tych fragmentów przynajmniej część ich mocy. Całość musiała zostać dopełniona płatkami kaczeńca, które posypała na powierzchni upewniając się wcześniej, że temperatura eliksiru nie była na tyle wysok,a by je momentalnie spalić - powoli rozgotowywane miały wypuszczać soki, które pozwolą związać wszstkie substancje.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Nic z tego; eliksir nie wyszedł, był mętny, brzydki, pachniał nieładnie i z całą pewnością nie odniósłby oczekiwanego efektu. Kameleon nie należał do wywarów prostych - tym razem nie wyszło, nie podołała; czuła już zmęczenie, w ramionach, na karku, w dłoniach, brzydko podrażnionych wilgocią. Musiała wreszcie odpocząć - i tak nastał cud, że mogła tyle czasu spędzić nad kociołkiem bez pacjentów nachodzących do leczniczy. Jeden ruch dłoni wystarczył, by oczyścić kociołek, drugim oczyściła powietrze, trzecim stół - po raz kolejny - po krótkim czasie skupiła się jednak na tych czynnościach od nowa, powoli pracując ręcznie, przecierając stół, podłogę, upewniając się, że na kociołku nie zostało absolutnie żadnych zanieszczyszczeń - to było bardzo ważne, następnym razem pewnie by już o tym nie pamiętała. Jednakoow - byla już naprawdę zmęczona, jej powieki opadały, a ilość zmarnowanych składników przyprawiała ją o zawrót głowy. Wierzyła, że przygotowane zapasy wystarczą na dłuższy czas, teraz - wreszcie mogła odpocząć. Wieczór dopiero się zaczynał, była pewna, że w lecznicy prędzej czy później pojawią się pacjenci, powinna zresztą, nim odda się spoczynkowi, odwiedzieć tych, którzy leżeli teraz w łóżkach. Sama myśl o tym wytrąciła ją z równowagi - ledwo stała prosto, trudno jej było zachować równowagę. Po krótkiej chwili zawahania zabrała w półki eliksir uspokajający, który uwarzyła tego dnia - ten mniej atrakcyjny, bardziej ryzykowny, co do którego nie była przekonana, czy odniesie właściwy efekt. Nie chciała marnować na siebie wywarów odpowiednio uwarzonych - ale na tym niewiele straci, a przy odrobinie szczęścia wróci jej choć część sił, umysł odpocznie, będzie miała szansę na oddech. Uniosła fiolkę pod światło, przyglądając się jej podejrzliwie, po czym - nie bez zawahania - odkorkowała ją i wypiła zawartość, mając wrażenie, że smak nie był do końca taki, jaki być powinien. Coś z tym eliksirem było nie tak - warzyła go pewnie zbyt długo - ale czy to miało całkiem zaburzyć jego działanie?
testuję eliksir uspokajający z pytajnikiem - piję
testuję eliksir uspokajający z pytajnikiem - piję
bo ty jesteś
prządką
prządką
Skoncentrowana na bodźcach płynących z eliksiru Cassandra mogła być praktycznie pewna, że eliksir uspokajający, choć ma odrobinę inny smak, posiada swoje pełne właściwości.
Pracownia
Szybka odpowiedź