Szwalnie
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:47, w całości zmieniany 2 razy
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Niestabilna magia wywarła negatywny wpływ i na jedno z pomieszczeń znanego Domu Mody Parkinson, które do odwołania miało pozostać zamknięte. Ubrania zyskały własne życie... i wrogie zamiary wobec każdego czarodzieja, który znalazł się w pobliżu. Znane były przypadki prób uduszenia pracowników przez elementy garderoby, które owijały się wokół ludzi niczym węże dusiciele, oplatając ich coraz ciaśniej. Niewinnie wyglądające szaty i bele materiału budziły się do życia, gdy tylko ktoś wchodził do szwalni i natychmiast rzucały się w kierunku intruza. Wezwane ministerialne służby zdecydowały się na zapieczętowanie pomieszczenia do czasu opanowania anomalii. Nikomu nie wolno było tam wchodzić.
Gdy tylko czarodzieje wchodzą do środka, natychmiast rzucają się na nich ożywione magią szaty i oplatają się wokół ich ciał, powoli sięgając ku rękom oraz szyi, znacznie ograniczając ich swobodę ruchu.
Wymaganie: Aby wyswobodzić się z coraz ciaśniej krępujących ruchy materiałów obaj czarodzieje muszą z powodzenie użyć zaklęcia Diffindo.
Niepowodzenie będzie skutkować ciasnym węzłem wokół szyi, który doprowadzi do chwilowego podduszenia i utraty 30 punktów żywotności. Tylko opuszczenie pomieszczenia sprawi, że ubrania przestaną się zaciskać i dusić.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 130, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Po udanym opanowaniu magii szaty uspokoiły się i zaniechały dalszych prób uduszenia czarodziejów. Nagle jednak w pomieszczeniu zaczyna grać cicha muzyka, a was otaczają manekiny, które wyglądają na wrogo nastawione - z pewnością nie przepuszczą nikogo, kto będzie starał się przejść, a na każdą próbę ataku odpowiedzą szybkim nokautującym ciosem. Jeden z nich, strojnie odziany w damską suknię zatrzyma się przed wami, prosząc o ostatni taniec.
Wymaganie: Aby dokończyć naprawę magii i należy odbyć taniec w dowolnym stylu z manekinem. ST zadowalającego tańca wynosi 50, do rzutu dodaje się biegłość tańca(dowolnego).
Niepowodzenie w tańcu skutkuje nagłym obróceniem się manekina przeciw wam. Atakuje osobę z którą tańczył, uderzając ją zdumiewająco silną dłonią i zadając 30 obrażeń(tłuczone). Pozostałe manekiny wpadają w furię i atakują czarodziejów. Kopią ich, biją, uderzają wszystkimi kończynami, odbierając ostatecznie 100 punktów żywotności (130 dla tańczącego).
Próba ataku manekina wywoła rozdarcie pomiędzy magią anomalii drzemiącą wciąż w manekinach, a magią czarodzieja i zada obrażenia równe 250 punktom.
Ucieczka przed tańcem sprawi, że po kilku dniach zdestabilizowana magia znów zaczyna oddziaływać na to miejsce.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dziesiątego sierpnia zjawiła się u progu Domu Mody Parkinson; Desmond nigdy nie sądziła, ze będzie jej dane w ogóle tu wejść. Przybytek ten należał wszak do rodziny o zdecydowanie poglądach antymugolskich, jeśli więc nawet niebawem, dzięki dalszym sukcesom sportowym, byłoby ją teoretycznie stać na zakup ich drogich szat - nie byłaby tu mile widziana, skoro powszechnie znanym faktem była nieczystość jej krwi. Przy Brendanie najpewniej by się do tego nie przyznała, ale jej materialna natura tak ciut-ciut pragnęła tych wszystkich sukienek, które widziała, gdy po cichu przemierzali korytarze, próbując dostać się do szwalni; byli w posiadaniu informacji, że właśnie tam tkwiło źródło anomalii, dręczące w ostatnich tygodniach pracowników domu mody.
Trzy porażki sprzed ponad miesiąca bynajmniej Desmond nie zraziły. Nie od razu Rzym zbudowano, jak mawiał ojciec; nie mogła poddać się przez kilka nieudanych prób, których będzie z pewnością jeszcze nie jedna - każda jednak uczyła Maxine czegoś nowego. Była na tyle uparta, by przeć przed siebie dalej, dlatego poprosiła Brendana, by jej towarzyszył; był aurorem, o wiele bardziej utalentowanym w czarach magiem, a wiedziała, że zdołał się już z co najmniej jedną anomalią uporać - miała wiec nadzieję, że dzięki jego doświadczeniu i jej uda się wypełnić rozkazy profesor Bagshot.
Obecność Weasleya w Zakonie Feniksa bynajmniej Maxine nie zdziwiła; byli na tym samym roku w Gryffindorze, przez siedem lat zdążyła się przekonać, że ma nie tylko serce po odpowiedniej stronie (jak każdy Weasley zresztą), ale i odwagę; ona sama dołączyła dopiero niedawno, dzięki Margaux Vance, lecz pomimo... obiekcji niektórych Zakonników wobec jej osoby starała się jak mogła.
Maxine pierwsza przekroczyła próg szwalni, zaciskając palce na różdżce; nie zdążyła nawet wyczarować światła, które rozproszyłoby lepki mrok, bo ledwie postawiła w niej kilka kroków, a ożywione magią anomalii szaty zaatakowały. Oplotły ciasno jej nogi, natychmiast wspinając się wyżej...
- Diffindo! - zareagowała natychmiast, chcąc zaklęciem przeciąć materiały szaty i uwolnić się.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Na miejscu pojawił się z Maxine, starania Zakonniczki w działaniach Zakonu i jej determinacja wydawała się godna podziwu. Wierzył, że potrafi sprostać niebezpieczeństwu - nawet gdyby zaskoczyły ich pewne niespodziewane komplikacje, jakich niektórzy mieli już okazję doświadczyć.
- Moglibyśmy to tak zostawić - mruknął, w ślad za dziewczyną mijając próg szwalni. - Anomalia dodaje temu miejscu uroku - stwierdził nie bez wątpliwości, wypatrując poruszających się skrawków materiałów; jedno z ubrań owinęło się wokół Maxine - sam dostrzegł kaszmirowy szal owiniety wokół jedwabnego bolerka, które leciało prosto w jego stronę - niedoczekanie, nie po to urodził się Weasleyem, by dać się zadusić męskim rajstopom. Uniósł różdżkę, by w odpowiedniej chwili wypowiedzieć obronne zaklęcie:
- Diffindo - ostrożnie, ze spokojem, uważnie akcentując odpowiednie głoski; to byłaby naprawdę zabawna ironia losu, gdyby fatałaszki powstrzymały go dziś od zajęcia się anomalią.
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Maxine Desmond miała w sobie jednak niezliczone ilości uporu; życie rzuciło jej tak wiele kłód pod nogi, ze przywykła do upadków - i nauczyła się po każdym z nich podnosić, nieistotne jak był bolesny.
- Och, czy ja wiem - odparła niewinnym tonem. - Niektórych szat byłoby nawet szkoda... - mruknęła z zawodem, mając nadzieję, że nie pomyśli sobie o niej niczego złego. Nie należała wszak do osób powierzchownych, lecz dorastanie w biednej rodzinie miało wpłynęło na nią inaczej, niż Brendana; w nim nie było nic z materialisty, miał szlachetne serca, ona - często wstydziła się pustej sakiewki i pragnęła, czego dawniej nie mogła mieć. To był jednak cichy głosik w jej głowie, który odzywał się jedynie czasem; wiedziała przecież co w życiu naprawdę jest ważne.
Szaty ją oplotły, chciały unieruchomić, najprawdopodobniej uczynić krzywdę; zareagowała jednak natychmiast, a silne Diffindo z łatwością przecięło materiały, Maxine odzyskała swobodę ruchów; kątem oka dostrzegła, że Brendan także. Postąpiła kilka kroków do przodu, wciąż z różdżką w pogotowiu; czuła jak powietrze silnie pulsuje, było jakby gęstsze, drżące przez bliskość anomalii. Maxine wzięła głęboki oddech i skupiła się na swojej mocy; wiedziała przecież co powinna uczynić, aby poskromić magię - a przynajmniej w teorii. Skoncentrowała się na tym, aby całą swoja magią skierować ku anomalii, aby magia ustabilizowała się, powróciła na właściwy tor. Miała nadzieję, że tym razem okaże się dość silna.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
'k100' : 17
- Do twarzy byłoby ci w tych pumpach - przytaknął, wskazując skinięciem brody na wyjątkowo fantazyjne pudrowe spodnie przecięte złotymi ornamentami z motywami różdżek, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że mówił właśnie o męskim odzieniu. Był na bakier z modą, nie lubił się stroić, a jego garderoba nie wydawała się zbyt obfita w stroje - nie była też szczególnie różnorodna. Ani tego nie lubił, ani nie miał na to czasu - w strojach cenił przede wszystkim wygodę i praktyczność. - Ale to nie pokaz mody, weźmy się do pracy - dodał, unosząc lekko różdżkę - wpierw usiłując jedynie wyczuć drżącą w powietrzu czarną magię, później - przejąć nad nią kontrolę i ostatecznie przepędzić. Wyczuwał aurę Maxine, wykonywane przez nią zmiany, zamierzał się z nimi zsynchronizować i ostatecznie wpłynąć na przestrzeń. Parkinsonowie czy nie, śladów czarnej magii nie powinno być już nigdzie - i zamierzał o to zadbać.
Myślał o Maxine - czy zdołała kiedykolwiek wcześniej zapanować nad tą mocą? Czy rozumiała, przeciwko czemu stawali? Pamiętał ją ze szkoły, pamiętał z ostatnich śnieżek, gdzie pokazała swój temperament - ale to w chwilach takich jak ta Zakonnicy najczęściej zdawali sobie sprawę z tego, jak niewiele tak naprawdę o sobie wiedzą.
Śpieszmy się to zmieniać, nic nie jest dane na wieki.
'k100' : 38
Podążyla spojrzeniem za skinięciem brody Brendana; dostrzegłszy o czym mówił, fantazyjnych, różowiutkich pumpach, parsknęła śmiechem, który starała się stłumić dłonią, przez co chwilę sprawiała takie wrażenie, jakby się dusiła. - A to nie jest męskie? - zastanowiła się cicho, gdy tak przyjrzała się tym fikuśnym fatałaszkom. Nigdy nie miała wątpliwej przyjemności być gościem salonów czarodziejskiej arystkokracji, a więc na ich modzie się nie znała; w magicznym świecie funkcjonowała od kilkunastu lat, lecz nierzadko wciąż potrafiła rozdziawić usta ze zdziwienia, gdy widziała niektóre wynalazki mody czarodziejów... Jak te pumpy. Wydawało jej się, że widziała podobne na portretach, najpewniej w Hogwarcie, ale pewna nie była.
Brendan przywołał ją do porządku, starła uśmiech z ust i przegnała z głowy myśli o fatałaszkach, chcąc skupić się na zadaniu, które przed nim stało.
Starała się, naprawdę, Merlin jej świadkiem, że się starała. Nie myślała już o żadnych szatach, brzydkich, czy nie, Parkinsonach, arystokracji, czy innych bzdurach. Maxine skoncentrowała myśli na anomalii, na własnej mocy, którą chciała skierować ku jej źródle; robiła wszystko, co w jej mocy, po chwili poczuła także i energię Brendana, który chciał się z nią zsynchronizować. Miała nadzieję, że to pomoże, czuła, że jej moc jest zbyt niewielka...
I była zdecydowanie za słaba, bo nie podołali nawet oboje.
Powietrze zgęstniało i pulsowało niebezpiecznie; pod ich stopami ziemia zaczęła lekko drżeć, a podarte ubrania zaczęły zrastać się w jedno. Maxine poczuła bolesne pulsowanie w skroniach, opuściła różdżkę; nie była w stanie podołać tej anomalii.
- Musimy się stąd zmywać - powiedziała nerwowo do Brendana, zaczynając wycofywać się ze szwalni. - Spróbujmy gdzie indziej.
Dom Mody Parkinsonów opuścili oboje ze smakiem goryczy porażki na języku.
| ztx2
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnie dni nie należały do najprostszych. Drew uzyskując niezbędną pomoc od Cassandry udał się do swojego mieszkania, z którego przez dwie doby nawet nie wychylał nosa z uwagi na paskudny ból głowy. Każdy dźwięk doprowadzał go do szału przypominając finalny wybuch anomalii, jakiej nie udało im się poskromić; zmuszał do zobrazowania sobie bólu rozciągającego się wzdłuż potylicy, skroni i twarzy. Pragnął zapomnieć, wymazać ów sytuację z pamięci i nigdy więcej nie musieć mierzyć się z tak przeraźliwym piskiem.
Pod kątem anomalii duma już dawno została nadszarpnięta, a ego zakopane gdzieś głęboko pod ziemię, jednak chyba właśnie to wciąż motywowało go do kolejnych prób. Dostając informację od Deirdre, iż ta doszła do siebie postanowił zaproponować inne miejsce ogarnięte szalejącą magią, aby tym razem przechylić szalę na swoją stronę. Padło na szwalnię w Domu Mody Parkinson – nie znał się na wdziankach, ale domyślał się, iż nie istniało dla kobiet nic gorszego jak niemożność ubrania ładnego łaszka.
Stawiając się o umówionej godzinie w wyznaczonym miejscu krótko oczekiwał towarzyszki, którą powitał nieznacznym uśmiechem. Prezentowała się zdecydowanie lepiej niżeli po ostatniej wpadce i liczył, że tym razem nie będą zmuszeni ponownie oglądać siebie w paskudnym stanie. -Kwitnąco wyglądasz. Czyżby ziółka Cassandry zdziałały cuda? Czy to jednak ta piersiówka, co schowałem Ci pod poduszkę?- uniósł brew kpiąco, a jego dłoń powędrowała w kierunku wewnętrznej kieszeni szaty, gdzie palce zacisnęły się na różdżce. -Chodźmy.- rzucił przekraczając główne wejście domu, a następnie kierując się do zamkniętych do odwołania drzwi. Nacisnąwszy klamkę domyślał się sytuacji, w której mogli się znaleźć – w końcu niejedni ostrzegali. Ubrania, w które tchnięto życie ruszyły na nich z ewidentnie wrogim nastawieniem i bez żadnych ogródek próbowały zacisnąć się na szyi, aby pozbawić przytomności, a może i… zabić. Cóż świat chyba nie słyszał o bardziej idiotycznej śmierci i Macnair nie zamierzał świecić na pierwszych stronach gazet jako ten, co zginął od zimowego szalika. - Diffindo.- wypowiedział skupiwszy się na zaklęciu. Naprawdę miał już dość nieudanych prób i konieczności ucieczek – ostatnio finalnie było naprawdę niebezpiecznie.
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie poddawała się jednak. Naturalną koleją rzeczy było ponowienie próby i stawienie czoła wymagającemu przeciwnikowi, znów w tym samym towarzystwie. Nie zdziwiła go gotowość Macnaira, nie musieli nawet dyskutować o tym, czy spróbować ponownie, odpowiedź jawiła się jako oczywista. Pojawiła się w szwalni punktualnie, zdeterminowana, spoglądając na rozluźnionego Drew z odrobiną irytacji. Denerwowało ją jego podejście - i jednocześnie bardzo mu go zazdrościła. Swobody, nonszalancji, niewymuszonej pewności siebie oraz umiejętnego stosowania języka nawet w trudnej sytuacji. - Za sekret mojego doskonałego wyglądu musiałbyś drogo zapłacić - odparła jedynie, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Dobre samopoczucie zawdzięczała Cassandrze, alkoholu nie tykała, chcąc pozostać dziś skoncentrowana. Musiało im się udać, wierzyła w to, chociaż równie silne wydawało się zwątpienie we własne siły. Lubiła iść za ciosem, osiągać sukces za sukcesem; gdy dobra passa zostawała przerwana, wpadała w przygnębienie, stłamszona poczuciem winy i skowyczącym z upokorzenia perfekcjonizmem. Dostawali szansę, by naprawić drobne potknięcie.
Weszła za Macnairem do środka, wiedząc, że nie napotka tu dziś nikogo nieproszonego - rozmawiała o tym z Elisabeth - oprócz, rzecz jasna, czyhających na nich niebezpieczeństw. Już po kilku krokach z beli materiałów wyrwał się jedwabny szal, opadający na jej szyję, zaciskający się, grożący podduszeniem. Zareagowała instynktownie, próbując rzucić zaklęcie sekundę po Drew. - Diffindo!
seven deadly sins
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :