Wydarzenia


Ekipa forum
Główna sala banku
AutorWiadomość
Główna sala banku [odnośnik]10.03.12 22:51
First topic message reminder :

Bank Gringotta

Na samym końcu ulicy Pokątnej znajduje się centrala jedynego czarodziejskiego banku - banku Gringotta. Pomimo niesprzyjających warunków, gmach budynku prezentuje się majestatycznie, solidnie, bezpiecznie - choć w niektórych miejscach widoczne są ubytki spowodowane zaklęciami. Pracownikami banku, do czego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, są nieufne gobliny, postępujące jedynie zgodnie z obowiązującymi zasadami i regułami. Napis wygrawerowany na jego drzwiach skutecznie odstrasza wszelkich złodziei; dziesiątki czarów czy skomplikowane zamki chroniące dostępu do skrytek klientów zdobyły uznanie wśród czarodziei na całym świecie. Hol budynku jest naprawdę przestronny, szeroki i wysoki, a przy tym schludny i uporządkowany, mieści kilkanaście stanowisk pracowników. Dopiero po załatwieniu wszelkich formalności można skierować się ku kolejnym masywnym drzwiom, by stamtąd ruszyć kolejką na poszukiwanie swej własności. Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los...
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna sala banku [odnośnik]23.11.20 22:14
1.08.1957

W pierwszym odruchu zmiąłem list w dłoniach. Ojcze, mimo wszystko nie życzę ci źle (co ta Layla naopowiadała gówniarzowi?), bla, bla, bla, mama nie żyje, żona? Skąd mu się wzięły jakieś brednie o ślubie? Kiedyś podpisywałem jakieś mugolskie dokumenty żeby uznać swojego syna, ale to chyba nie było to. Chyba. W końcu nerwowo rozprostowałem kartkę, nie mogąc znieść widoku nieregularnych krawędzi. Przygniótłbym ją książką żeby wygładzić papier, ale jeszcze chwilę spoglądałem tępo w pośpiesznie pisane litery, podświadomie usiłując doszukać się podobieństwa w charakterze pisma. Na próżno. Marcelius stawiał słowa nierówno, pewnie w nerwach. Wiem, że możesz mi pomóc.

Wreszcie odkładam list, wypuszczam powietrze z płuc. Pomóc - jak? Chciałem mu pomóc piętnaście lat temu, ale Layla na mnie nawrzeszczała, pragnęła go wychować jako matka, a nie pokójówka, no to mają oboje za swoje. Podnoszę głowę, bo nagle widzę jakiś miodowy blask w szybie okna. Mrużę oczy, ale fantasmagoria znika równie szybko, jak się pojawiła. To pewnie ktoś przechodzący ulicą, może oświetla sobie drogę blaskiem Lumos. Na pewno - wmawiam sobie, choć Lumos nie świeci na miodowo, choć miodowe były włosy Layli.
Nie mogę działać pochopnie, muszę to wszystko przemyśleć. Przespać. Na spokojnie. Powinienem zignorować list, nie zostawiać śladów.
Piję herbatę ziołową, łagodzącą nerwy. Morzy mnie sen.

Przy śniadaniu usiłuję o wszystkim zapomnieć, ale nagle wracają do mnie wspomnienia. Nie moje, Layli. Cena za legilimencję - dlatego zawsze wolę zaglądać w głowy nieznajomych, żeby nic nie mieszało się z moimi własnymi doświadczeniami. Cudzych wspomnień nie można wrzucić do myślodsiewni, ciężko o nich zapomnieć, zostają ze mną na zawsze. Teraz, dłubiąc łyżką w owsiance, pamiętam latającego w powietrzu Marceliusa. Czuję lęk, strach matki o to, że spadnie, ale on śmieje się radośnie. Przymykam oczy, pod powiekami tańczą mi płomienie.

Niechętnie idę do Gringotta, wyciągam stamtąd ile mogę. Jeśli chłopak jest zaradny, a chyba odziedziczył po mnie choć trochę intelektu (Layla też była zresztą niegłupia), to na wyjazd za granicę wystarczy z nawiązką. Wiem, że Ministerstwo martwi się nielegalnymi transportami do Francji, ale że jeszcze nie zdążyło nic z nimi zrobić. Dowiem się pierwszy, jeśli na nich uderzymy. Oby Marcelius się pośpieszył.
Nie kreślę żadnych słów, charakter pisma i nazwisko to zbyt wiele. Prawda jest taka, że się boję, że wszystko się kiedyś wyda. Zabezpieczam list i wysyłam, sowa frunie gdzieś daleko. Wmawiam sobie, że nie obchodzi mnie gdzie. Minęło piętnaście lat. Layla nie żyje. Marcelius wyjedzie. Wszystko się wreszcie skończy.

przekazuję Marceliusowi 100 PM, odpisane ze skrytki
/zt


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 10 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Główna sala banku [odnośnik]14.02.21 23:58
7 października 1957 roku

W drodze do domu przyjaciela eteryczna alchemiczka postanowiła zatrzymać się w Londynie, by dopełnić formalności związanych z kredytem, jaki kilka miesięcy temu zaciągnęła na poczet kupna nowego domu. W tamtym momencie swojego życia czuła, iż posiada nóż na swoim gardle. Ciężki, nieprzyjemny, ukuty ze strachu oraz toksycznej rodziny, zmuszający do podjęcia tak ciężkiego kroku, jak zaciągnięcie kredytu. Eteryczna alchemiczka nigdy nie lubiła mieć długów (szczególnie, gdy chodziło o długi u goblinów), lecz z pewnością postąpiłaby drugi raz w dokładnie ten sam sposób. Nowy, bezpieczny i spokojny dom zdawał się być początkiem nowego rozdziału w jej życiu; momentem, od którego niezwykle wiele kwestii poszło w niespodziewanie dobrym kierunku.
Frances poprawiła elegancką sukienkę, by w towarzystwie delikatnego stukotu obcasów wejść do środka i podejść do odpowiedniego stanowiska. Goblin siedzący przy wysokim biurku spoglądał na nią nieprzyjemnie, pani Wroński powoli jednak przyzwyczajała się do ich podejścia. W ostatnim czasie przyszło jej załatwiać kilka spraw dla profesora Aegisa, również w banku.
-Dzień dobry! Chciałabym spłacić kredyt. - Powiedziała uprzejmie, miękkim spojrzeniem przyglądając się goblinowi. Wyraz jego twarzy zdawał się odrobinę złagodnieć, a spiczaste palce wyciągnęły się w jej kierunku, oczekując na odpowiednie dokumenty. Jasnowłosa czarownica wyjęła z torebki odpowiednie dokumenty, by wręczyć je goblinowi. Była pewna, że w jej skrytce znajduje się odpowiednia suma. Długie tygodnie spędzone na nadgodzinach oraz kilka, niezwykle intratnych, prywatnych zleceń uzupełniły jej oszczędności, nawet jeśli przyszło jej zainwestować trochę w swoje prywatne badania bądź sprzęt, znajdujący się w jej pracowni alchemicznej.
Przygotowanie odpowiednich formalności zajęło goblinowi chwilę. Drugą chwilę pani Wroński poświeciła na dokładne wypełnienie wszystkich rubryczek eleganckim pismem, by finalnie udać się do skrytki i wręczyć goblinowi odpowiednią sumę, od razu spłacając cały zaciągnięty kredyt łącznie z wszystkimi odsetkami, chcąc mieć ten problem z głowy. A gdy formalności stało się za dość, wypisała również odpowiedni dokument, mający zezwolić mężowi na dostęp do jej skrytki. Ot tak, na wszelki wypadek... Z poczuciem załatwionych spraw, pani Wroński ruszyła dalej w drogę wiedząc, iż niewiele pozostało jej popołudnia.

| zt.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Główna sala banku [odnośnik]24.08.21 15:31
23 stycznia
Należał do tej grupy szczęśliwców, dla których każda wizyta w banku była przyjemna. Zazwyczaj szorstkie w obyciu gobliny witały go usłużnie, a błysk chciwości w ich oczach mówił dobitnie, że były doskonale świadome ilości złota przechowywanego pod ich pieczą w skrytce Bulstrode'ów; tylko to przekładało się na ich próby porywania się na uprzejmości, które zazwyczaj były im obce, a nawet w przypadku goblinki obracającej w długich, gargulcowych palcach zdobny kluczyk oznaczało to - o zgrozo - próbę obdarzenia szlachcica uśmiechem przypominającym raczej porażenie nerwów twarzowych. Przybrał na twarz maskę uprzejmej obojętności, nie siląc się na działania mające na celu utrzymywanie przyjaznych relacji z istotami, które były dla niego ni mniej, ni więcej jak służbą, zajmującą się po prostu dziedziną finansów. I spełniającą swą powinność we wzorcowy sposób; Maghnus odebrał przypieczętowane dokumenty poświadczające wpłatę zarobków z Piórka Feniksa oraz potwierdzenie salda skrytki. Przesunął spojrzeniem piwnych tęczówek po rządkach skrzętnie zapisanych cyferek, niespiesznie, acz dokładnie, a jego usta wpełzł niemalże rozleniwiony uśmiech. Schował zwitek pergaminu do wewnętrznej kieszeni płaszcza i pożegnawszy się, odwrócił się na pięcie, by skierować swe kroki do wyjścia z banku. Marmurowe wnętrza niosły echo męskich obcasów rytmicznie uderzających o mozaikową posadzkę, lecz po chwili rytm ten został zgubiony, gdy kątem oka dostrzegł złocisty błysk włosów jasnych jak piasek na skąpanej w słońcu plaży. Przystanął, zwracając się w stronę źródła tego bodźca, by rozpoznać w sylwetce elegancko odzianej czarownicy znajomą twarz. Skarcił się w myślach za głupi odruch, za to, że w ogóle spojrzał w tamtym kierunku, że pozwolił jej oczom odnaleźć siebie, że jego własna klatka piersiowa zafalowała niemiarowo, gdy piwne tęczówki prześlizgiwały się po wyrazistych, symetrycznych do bólu rysach, tak dobrze znanych - a jednocześnie tak obcych. Trzeba było udać po raz wtóry okrutną, nabytą ślepotę, skrajne zaprzątnięcie myśli i nie zdradzać po sobie, że w ogóle odnotował jej obecność, trzeba było nie zmieniać raz powziętego planu i kontynuować paradne przejście rekina biznesu w stronę drzwi wyjściowych, ale niestety, jeden fałszywy krok i to rozwiązanie przestało być opcją, gdy i ona go dostrzegła. Było już za późno, żeby wycofać się, nie popełniając przy tym tragicznego faux pas, chociaż gdy szedł w jej stronę, rozciągając usta w ciepłym, niczym niewzruszonym uśmiechu, jakoby przyciągany do niej niewidzialną, magnetyczną siłą, głowę zalewały mu kolejne fale niechcianych myśli i jeszcze bardziej niepożądanych wspomnień. Aksamitna faktura alabastrowej skóry rumieniących się policzków. Tamten letni dzień na błoniach, gdy jeszcze wszystko wydawało się być tak proste i oczywiste. Charakterystyczny zapach bijący od smukłej szyi przybranej szmaragdową kolią. Ukradkowo wymieniane spojrzenia na jednym z wielu sabatów. Perlisty śmiech dźwięczący w uszach jeszcze długo po pożegnaniu. Ciemniejące spojrzenie przywodzące na myśl wzburzony ocean. Srebrzyste włosy prześlizgujące się między palcami i opadające miękko na łopatki. Gniewnie kreślona korespondencja, mówiąca wiele, lecz niewyjaśniająca nic. Rozczarowanie, gorzkie i ciężkie do przełknięcia, dławiące odpowiednie słowa nawet teraz, po tylu latach. Spędzająca sen z powiek ruina tego, co miało wyglądać zupełnie inaczej. Szybko przesuwające się pod jego powiekami obrazki z przeszłości migały jeden za drugim, a Bulstrode mrugnął dwukrotnie, jakby to miało je przepędzić, nim skłonił się przed nią w szarmanckim geście oczekiwanego od niego powitania.
- Lady Lestrange - zwrócił się do niej bez ani jednej fałszywej nuty rozbrzmiewającej w barytonie, lecz tytuł ten wciąż kłuł go w uszy, za każdym razem z tą samą mocą. - Nie spodziewałem się natrafić na ciebie w stolicy - oznajmił, nawiązując zwyczajowy small talk, kompletnie zbędny i ani odrobinę nie wyrażający jego wewnętrznych rozterek, które skrywał w utkanym gęsto kokonie milczenia, przybierając na twarz kolejną z miliona masek znanych na pamięć.
[bylobrzydkobedzieladnie]


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood




Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 25.08.21 11:14, w całości zmieniany 2 razy
Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Główna sala banku [odnośnik]24.08.21 16:30
Brzęczące monety jednym umilały dzień, wygrywając najsłodszą z melodii, dla niej stanowiły naturalną kolej rzeczy; nie doceniała jej aż nadto nawet w czasach tak niechlubnych, utkanych z niepewności i przestrachu – być może naiwnie, być może całkowicie świadomie; do upadku potęgi jej i męża rodziny, potrzeba było lat. Lat zwad i wojen. I choć majątek zdawał się bezpieczny, chociażby ten skryty w skarbcu, nie o to martwiła się najbardziej; inne damy wszakże uraczyły ją smętnymi rozmowami i pełnymi żalu westchnięciami o brakach w zaopatrzeniu, o wydłużonym czasie oczekiwania na towary, przez resztę społeczeństwa nazywane mianem luksusowe; ale to nie dworzyszcza, zaopatrzenia spiżarni i wystawne bankiety były zagrożone. Lady Lestrange była świadoma, że jeśli coś pójdzie nie tak, to ona – ona i jej rodzina – stanie na pierwszej linii rebelianckiego ognia.
Martwe marmury stanowiące budynek w spokoju roznosiły głuchy odgłos wysokich pantofli; w banku wszystko pozostawało na swoim miejscu, niezmącone, statyczne, jak każdy drobny kryształ w wysokich żyrandolach rozświetlających główny korytarz, głuche na wydarzenia dziejące się na ulicach. Coraz bardziej odległych od stolicy, skąpanej w czystej szarości, mroźnych podmuchach zimowego wichru, rześkiego powietrza, które finalnie mogło osiąść wokół. Coraz śmielej pozwalała sobie także na wycieczki i spacery z dziećmi, a także służbą, w okolicach londyńskich włości; biznesowe sprawunki nie były jednak destynacją przeznaczoną dla młodzieży, dlatego pokwitowania spisane na eleganckim pergaminie, zabezpieczone kopertą i rodową pieczęcią, lady Lestrange przyjęła na własne barki. Dość niecodziennie, bowiem zwyczajowo tego typu obowiązki przejmował sekretarz, bądź sam pan domu; nieobecność męża skłoniła jednak Astorię do osobistego zadbania o rodowe finanse.
Gobliński kunszt znała od maleńkości, nie przykładając większej wagi do rutynowych gestów, słów czy pozdrowień; lojalne Ministerstwu stworzenia zostały obdarzone ogromnym zaufaniem i tylko głupia istota chciałaby ów zaufanie wystawić na szwank. Większą reakcją na proceduralne czynności wykazało się nieduże puzderko przewieszone przez kobiece przedramię, które wydało z siebie cichy brzdęk, zsynchronizowany z oszczędnym pożegnaniem i odwróceniem się od głównej lady i zasiadającego za nią bankiera.
Gdyby wiedziała, zostałaby tam jeszcze odrobinę dłużej; przedłużyłaby nic nie znaczące słowa, sprawdziła podpisy po raz kolejny, dokładniej nakreśliłaby własne nazwisko na dole długiej kartki; ale wiedzieć nie mogła.
Choć wydawało się to tak naturalne; oczywiste, zwyczajowe, bowiem odkąd Londyn znów pławił się w czystości, nie tylko ona, ale także zapewne spora część arystokratycznego społeczeństwa pozwalała sobie na rozkoszne, bądź po prostu związane z obowiązkiem, wojaże po stolicy. Uraczenie spojrzeniem jednej z lady, jakiejkolwiek, którejkolwiek, byłoby chyba mniej drastyczne niż moment, w którym wzrok napotkał profil, charakterystyczny skręt ciemnych pasm przy skroni, finalnie sylwetkę – dlaczego wciąż znała ją tak dobrze?
Dlaczego pamięć nie wyrzucała z siebie tego co bolesne i pozornie niechciane, niepotrzebne; bo go nie potrzebowała, nie mogła go potrzebować. Nie chciała?
Uśmiech, który wpłynął na blade wargi nie dotarł do jasnego spojrzenia; z ich dwójki to on zawsze był idealnym aktorem, ona po prostu zachowywała się jak należy, od maleńkości stawiając zawsze odpowiednie kroki. Prawie zawsze.
Bezgłośnie wypuściła powietrze i znowu go nabrała, nim zmniejszył dzielący ich dystans, w eleganckim i wymaganym poprzez przypadkowe spotkanie geście. Zadarty w górę podbródek był gestem przejawianym od wielu lat; patrzyła w ten sposób nawet na niego, choć rysy twarzy zdawały się odrobinę łagodnieć. Nawet teraz.
Mogli po prostu odwrócić się w drugą stronę i odejść; co było gorsze – ignorancja czy udawana przyjaźń, kiedy sentyment bezustannie kłócił się z głupią nostalgią i żalem, takim, który powinien zabliźnić się już wiele lat temu?
– Maghnusie – być może robiła błąd, wypowiadając miękko jego imię; być może w oczach innych, choć tak naprawdę nikt na nich nie patrzył, podkreślała własne stanowisko? – Dzięki ostatnim wydarzeniom stała się o wiele bardziej kuszącym punktem...wycieczek – kącik ust drgnął w górę w uprzejmym wyrazie – Nas jednak spotykają interesy i obowiązki, jak mniemam. Wszystko układa się po twojej myśli, lordzie Bulstrode? – musiało układać, jak zawsze, tego była niemal pewna – jego perfekcjonizmu, kalkulacji, trzymania ręki na pulsie. Dlaczego nie potrafili okiełznać samych siebie?
Z cichym świstem wciągnęła w płuca ochłapy powietrza.
– Nowy rok jest dla ciebie łaskawy?
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Główna sala banku [odnośnik]25.08.21 13:10
Krew niemalże szumiała mu w uszach, gdy prostował kręgosłup, by ponownie odnaleźć zieleń jej spojrzenia; górował nad nią wzrostem znacząco, nawet teraz, gdy w pełnym dumy, tak znajomym geście zadzierała podbródek wysoko, zdając się przy tym wyższa niż była w rzeczywistości. Moment, gdy unosił się ze skłonu był jednocześnie momentem, w którym upewnił się, że do banku Gringotta przybyła bez towarzystwa w postaci męża, a zza goblińskiej lady nie wybiegnie zaraz dwójka roześmianych dzieci, będących mu od zawsze solą w oku. Nie mógł na nie patrzeć, nie zniósłby widoku lekko pulchnych twarzyczek tak podobnych do twarzy jego własnego syna, a jednocześnie tak brutalnie różnych - w pamięci utkwił mu dzień, w którym zobaczył bliźnięta po raz pierwszy, nagle i niespodziewanie, tracąc grunt pod nogami i dostrzegając wszystkie te przewrotne zależności losu, na które pragnął pozostawać ślepy. Czy gdyby nestor rodu Malfoy nie uznał francuskich koneksji za bardziej kuszące do nawiązywania poprzez zamążpójście Astorii, ich losy faktycznie potoczyłyby się tak, jak sobie to wyobrażali w zamierzchłych czasach spowitych młodzieńczą niewinnością? Czy gdyby w skomplikowanym równaniu płonnych nadziei i wielkich marzeń nie pojawiła się inna lady Wiltshire, bliźnięta nosiłyby teraz jego nazwisko, czy byłyby okazami zdrowia, nieznającymi słabości zatrzymującej w łóżku na wiele tygodni, nieznającymi losu pół-sierot i chłodnego wychowania w rzeczywistości pozbawionej miękkości matczynych ramion? Czy sam nie nosiłby piętna wdowca, zbyt młodego, by tak po prostu odsunąć się w cień komnat w Bulstrode Park i ustąpić miejsca krewnym, którym fortuna sprzyjała bardziej, lecz jednocześnie zbyt naznaczonego przeszłością, by stawać w konkury na równi z młodzikami niezaznajomionymi z goryczą straty i palącym poczuciem porażki, której nie dało się zapobiec? Czy byłaby szczęśliwa na nizinnych terenach, w ogrodach wypełnionych figlarnymi nieśmiałkami, z dala od rozbijających się o skaliste wybrzeża fal i śpiewu syren, które skradły jej serce?
Powstrzymał chęć niemalże automatycznego potrząśnięcia głową, by odpędzić od siebie te całkowicie zbędne i wysoce nieodpowiednie dywagacje, które w gruncie rzeczy nie przynosiły nic oprócz narastającego rozdrażnienia, na które nie zamierzał sobie pozwalać; nie dzisiaj, nie przy niej, gdy jeszcze uważniej musiał stawiać każdy krok, jeszcze chłodniej kalkulować każdy gest i każdy wyraz przemykający przez jego twarz. Szczególnie teraz, gdy wymawiała jego imię w sposób, w jaki nie słyszał od wieków.
- Atmosfera panująca w mieście faktycznie jest już znacząco... przyjemniejsza - czystsza, przede wszystkim. Ulicami Londynu nie spływała już krew, mugolskie warkoczące wynalazki nie zatruwały powietrza toksycznymi oparami, właściwy porządek rzeczy dochodził w końcu do głosu, po tak długim czasie ciemiężenia i zmuszania czarodziejów do życia w ukryciu. - Zaiste, dorosłe życie rządzi się swoimi prawami - przytaknął, porywając się na nutę rozbawienia rozbrzmiewającą w jego głosie, gdy mimowolnie nawiązywał do beztroskich czasów, gdy obcy był im ciężar realnych rodowych powinności.
- Dziękuję za troskę, Astorio, nie mogę narzekać na niepomyślność losu - jedynie na brak zdrowia Laisreana, spędzającego całe zimowe dnie w swych komnatach, lecz nie była osobą, z którą gotów był rozprawiać nad troskami rodzicielstwa, spychał je więc gdzieś na tyły swojej głowy, racząc szlachciankę wystudiowanym, niemalże nonszalanckim uśmiechem, godnym noszonego przez niego nazwiska. - a nadchodzące miesiące malują się w obiecujących barwach - zakończył optymistycznym tonem, nie zagłębiając się jednak w tkane misternie plany, do których nie miała wglądu. Już nie. - Mam nadzieję, że i u ciebie sprawy się toczą w zadowalającym kierunku? - zapytał uprzejmie, szczerze licząc na to, że i ona zachowa powściągliwość w tematach rodzinnych, których nie był gotów ciągnąć.
- Żałuję, że nie miałem okazji spotkać cię na sabacie - dodał po chwili, przekonany o tym, że była tam, schowana za wytworną maską, przewijająca się przez wielobarwny tłum u boku męża, dbająca o podtrzymywanie relacji z godnymi jej czasu przedstawicielami socjety; ale niebo musiałoby runąć na ziemię, by odpuściła udział w podobnym wydarzeniu, a on po prostu nie odnalazł jej (nie szukał?), zbyt pochłonięty rozciągającymi się przed nim możliwościami.[bylobrzydkobedzieladnie]


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood




Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 25.08.21 15:14, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Główna sala banku [odnośnik]25.08.21 15:03
Zaglądało nie tylko do głowy – przemykało skórę, zasiedlało mięśnie, muskało kości – nerwowość, przestrach, dreszcz. Nie potrafiła już określić czym tak naprawdę było; co najgorsze – jak silne tak naprawdę było. Jak wiele pokładów – czego tak naprawdę? - w sobie miało, skoro przemijające lata, nawarstwiające się obowiązki, uderzenia o szorstką rzeczywistość – na Ozyrysa; jej własna rodzina – potrafiły zsunąć się na dalszy plan, na kilka krótkich momentów przestać istnieć.
Ciche uderzenia serca, zaledwie drobne sekundy; tyle potrzebowała by utkwić jasne spojrzenie w ciemności jego – tyle też potrzebowała by oprzytomnieć i w porę wyrwać się z brązowych odmętów.
Nie dając jednak po sobie poznać; nie mogła pozwolić sobie na mrugnięcie, pokiwanie przecząco głową, jakąkolwiek maleńką oznakę wydostania się z transu – sentymentalnego, głupiego, naiwnego.
Jakże idiotycznym było trzymać się tak kurczowo zapamiętanych strzępków dawnego świata. Takiego, który nie przypominał nawet realności – przecież od niemal zawsze wiedzieli, że żyją w wyimaginowanej wersji własnej rzeczywistości.
Czym to było teraz, gdy wszystko co pozostało wspólne, należące do nich to co najwyżej rok urodzenia? Status pozwalający im na swobodę wśród marmurów banku, ckliwa nadzieja na lepsze jutro i ten sam sztandar, pod którym stali dumnie – ona jako córka Ministra, on jako wyznawca woli Czarnego Pana.
– Częściowo również dzięki twoim zasługom, lordzie – oficjalność musiała na nowo splamić kobiece usta, zbyt wymagana i priorytetowa w miejscu takim jak to; w każdym miejscu, nawet najbardziej odległym i pozbawionym spojrzeń. Nie mogła sobie pozwolić, nawet na najdrobniejszą myśl ubraną w to, co było kiedyś.
Z uwagi na własną odpowiedzialność, ale także tą, którą on dzierżył w dłoniach – jak wiele obydwoje mieli do stracenia?
– Niezwykła przyjemność to słyszeć, choć muszę przyznać, że nie jestem zaskoczona – cisnące się na usta bo przecież znam cię tak dobrze zostało skazane na niełaskę, pokryte jedynie nutą życzliwości, jaką oficjalnie się obdarzali – Och, jak najbardziej, dziękuję – wyrecytowane jakby z kartki, bez najmniejszego zająknięcia, okraszone uśmiechem stanowiącym odpowiedź na ten jego, nienaganny, miękki; głupie skojarzenie z mimiką twarzy nastoletniego chłopca przemawiającego do nauczycieli przyszło niespodziewanie, prędko odgonione resztkami woli.
– Zima co prawda nie sprzyja mojej pracy, rozważyłabym wyjazd w cieplejsze rejony...dzieci jednak...nie są gotowe – cień uśmiechu zdradził zmartwienie, czyste, matczyne i szczere – ostatnie czego chciała, choć ambicje boleśnie chciały dojść do głosu, to zostawić raz po raz nawiedzane przeziębieniem latorośle.
– Więc ferie spędzamy w kraju, częściowo – bo lord Lestrange obowiązki traktował w nieco inny sposób niż rodzinne zażyłości. Wymienność w domu bywała pomocna, rozkładała wartości po równo na szali arystokratycznych obowiązków; Astoria nie nosiła w sercu czegoś tak infantylnego jak żal, już nie.
Wspomnienie sabatu wywołało niekontrolowane – niemożliwe – drżenie kącika ust.
– Maskarada była wybornym pomysłem drogiej Adalaide, doprawdy – uśmiech nasilił się nieco, spojrzenie zdawało się zyskać na śmiałości – Ja natomiast dałam sobie radę z rozpoznaniem cię w tłumie – być może nie powinna była się do tego przyznawać? – Cicha obserwacja pańskich aktywności rozrywkowych zapewnia mi w takim razie przewagę, lordzie Bulstrode.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Główna sala banku [odnośnik]25.08.21 16:33
Dostrzegał przemykającą przez jej ciało niezręczność, objawiającą się sztywnością ruchów zawsze wypełnionych wrodzoną gracją i dostojeństwem, nieco nerwowe wygięcie kącików ust ku górze, wystudiowane rozbawienie nieobejmujące jednak oczu, wpatrujących się w niego czujnie, jakby był drapieżnikiem, którego należało się wystrzegać. Chociaż czy właśnie w tej roli nie występował w tym dziwnym przedstawieniu dwóch aktorów? Czyż nie stawiał się w tej pozycji, ciągnąc ją na dno moralności, namawiając do odrzucenia hamulców w imię ulotnych chwil wypełnionych przyspieszonym biciem serca i urywanymi oddechami? Owszem, gdyby ich niechlubna tajemnica wpadła w niepowołane ręce, Bulstrode naraziłby się wielu osobom, jednak w patriarchalnym społeczeństwie nieznającym równości realne ryzyko ponosiła tylko ona.
- Dumą napawa mnie możliwość przyłożenia ręki do zachodzących w kraju zmian, lady Lestrange - powrócił do oficjalnej tytulatury, ignorując dziwny posmak pozostający na języku, gdy zwracał się do niej w ten sposób. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz robił rzeczy wbrew sobie, z twarzą zastygłą w przyjaznym uśmiechu, pozornie obojętnym na skrajnie niekorzystne okoliczności. Nie przypisywał sobie zbyt wielkich zasług, jego droga w dół ścieżki chwały i wielkich czynów dopiero niedawno rozpoczęła się prawdziwie i teraz nabierała tempa; wieści o siłowym oczyszczaniu podległego już tylko w teorii Greengrassom hrabstwa Staffordshire zataczały coraz szersze kręgi, a on nie posiadał się z zadowolenia, mając w nich swój wcale nie tak skromny udział. Do dziś pamiętał uderzenie gorącej fali w momencie eksplozji ratusza, upadającego symbolu władzy, która przeminęła bezpowrotnie. A to był zaledwie początek.
- Jesteś dla mnie, pani, zbyt łaskawa - na jego ustach zatańczył uśmiech, gdy zaprzeczał kurtuazyjnie, choć nie było właściwie czemu zaprzeczać; ciężko pracował na sukces swój prywatny i przynależący do rodu, którego wolę wypełniał, często rezygnując z własnych wygód i hedonistycznych rozrywek na rzecz obowiązków, które zwykł wypełniać najlepiej jak tylko się dało, jak na chorobliwego perfekcjonistę przystało. - Rad jestem, słysząc te słowa - odpowiedział przepisowo, prześlizgując się tylko na chwilę spojrzeniem po jej pełnych wargach i tylko na chwilę odbiegając myślami do całkiem innych obrazków krążących naokoło tych ust i ich słodyczy smakowanej niespiesznie z dala od wścibskich oczu, otaczających ich teraz zewsząd.
- Zima minie szybciej niż mogłoby się zdawać, nim się obejrzysz powrócisz do pracy - oznajmił, czując nawrót ślepoty na cień przemykający przez jej nieskazitelne lica. Korzystaj z czasu spędzanego z rodziną, zawisło gdzieś na końcu języka, gdzieś w piwnych tęczówkach wpatrujących się w jej własne, zabarwione pistacją. - Jeśli nie odwiedziliście jeszcze zimowego jarmarku nad Tamizą, może się on okazać przyjemną atrakcją feryjną - dodał propozycję, wspominając miło charytatywną loterię oraz kulig, który choć potoczył się dość niefortunnie dla niego, dla matki z dziećmi mógł wyglądać zupełnie inaczej.
Przytaknął głową zgodnie, przyznając rację w doborze charakteru sylwestrowej zabawy; jako Bulstrode nie musiał wychwalać wyższości maskarady, uznając zamiłowanie do teatru tysiąca ról za w pełni naturalne. Lewa brew drgnęła nieznacznie ku górze, gdy Astoria kontynuowała swą wypowiedź, kierując rozmowę na nieoczywiste tory, lecz jego usta wciąż rozciągał charakterystyczny uśmiech, którego adresatką była niezliczoną ilość razy.
- Zdaje się wobec tego, że przywdziewane przeze mnie maski nie są tak skuteczne jak zwykłem sądzić - a może to ona znała go po prostu za dobrze, by dać się im nabrać, by nie odnaleźć w zagęszczeniu śmietanki towarzyskiej błysku charakterystycznej purpury, postawnej sylwetki, czekoladowych loków? Mówił tonem lekkim, nieznającym ciężaru zbyt poważnej konwersacji, chociaż w jego wnętrzu kiełkowała powoli nieco sadystyczna ciekawość, której powetowania nie potrafił (nie chciał?) sobie odmówić. - Obawiam się zatem, lady Lestrange, że straciłaś swój cenny czas na obserwowanie moich poczynań. Z pewnością nie okazałem się być aż tak pasjonującym studium przypadku - kontynuował, nie zmieniając barwy głosu ni intonacji, zastanawiając się jakiej dokładnie aktywności rozrywkowej była świadkiem, że aż postanowiła się tym faktem podzielić. Czyżby widok towarzyszącej mu lady Rosier, którą przez pewien czas obdarzał swą niepodzielną atencją, był dla niej aż tak wstrząsający?


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Główna sala banku [odnośnik]25.08.21 19:17
Zimna toń zieleni w spojrzeniu jedynie udawała chłód; mozolne próby zawładnięcia ostatnią ostoją prawdziwości wśród wyuczonych zgłosek, idealnie wykalkulowanych oddechów, ostrożnych spojrzeń i nad wyraz życzliwych słów. Ale zamiast kolejnych zdań splecionych dawno temu, ubranych w ramy i etykietowanych do konkretnych momentów, czuła w ustach głuche echo własnego głosu. Tego, który wciąż i bezustannie był zagłuszany.
Na jak wiele mogli sobie pozwolić?
Na jak wiele pozwolili do tej pory, niszcząc i depcząc wszystko to, co ludzie zwykli nazywać moralnością; choć lady Lestrange najmniejszą komórką własnego ciała nie zdradziła choćby najlichszej wiedzy o czynach tak zakazanych, pamiętała. Pamiętała zbyt dobrze, zbyt wyraźnie, zbyt dobitnie; na tyle wręcz boleśnie, że zmniejszona odległość, cicha nuta ciepła płynącego z jego ciała, finalnie znajomy zapach, ledwie przemykający przez sterylność marmurowych podłóg i ścian – tyle wystarczyło.
Tyle wystarczyło by rozbłysła i zgasła wraz ze spopieleniem, nim wydałaby zgodę samej sobie; nie do końca wiedziała nawet na co. Na uśmiech? Szczere słowo? Muśnięcie palcami tych należących do niego?
Czasami zastanawiało ją jak bardzo w dotyku zmieniała się jego skóra, czy włosy wciąż łaskotały pokryte nieśmiałym różem policzki w ten sam sposób – kim teraz był Maghnus Bulstrode?
Nie musiała zadawać tego pytania na głos, bo nawet jeśli była to tylko wybujała mrzonka, wiedziała. Wiedziała, że wciąż jest ten sam.
Jej.
Nie jej.
Już nie.
– A ty zbyt skromny, Maghnusie – najśmieszniejszym, najbardziej paradoksalnym był fakt, że mimo pustych, małostkowych słów, naprawdę była szczera; naprawdę chciała mówić mu wszystkie te wyuczone komplementy, jednak najchętniej w zgoła odmienny sposób. Krótkie kiwnięcie głową, kolejne drgnięcie kącików ust – ona wróci do pracy, a on? Jakie plany snuł przed sobą lord Bulstrode? Cóż miał przynieść dla niego rok pięćdziesiąty ósmy? Z tego co zasłyszała – dużo.
– Jedynie przechodząc, skoro jednak tak mówisz, tak właśnie musi być – kolejne słowa płynęły już automatycznie, a ona nie zważała na fakt, czy rozmawiają o polityce, dzieciach, planach na przyszłość; nostalgia na moment osiadła gdzieś na dnie odrobinę roziskrzonego spojrzenia, wraz z wonią kolejnej porcji wspomnień, która zdawała się zawisnąć między dwiema sylwetkami na dobre.
Później rozpłynęła się w powietrzu, kiedy weneckie maski sprzed kilku tygodni znów doszły do głosu. To była jego specjalność; niektórzy mówili, że spuścizna i dziedzictwo – rzeczywiście miał coś w sobie z aktora, a ją ciekawiło, czy aura, którą pamięta – którą wciąż widzi – jest prawdziwą przywarą przeszłości, czy kolejną z masek.
– Skądże znowu, musiałabym wręcz zaprzeczyć – dźwięczny ton głosu był doń niepodobny, a jednak w kolejnych uśmiechach i dziwnej swobodzie dało się usłyszeć prawdziwość – Choć daleka jestem od plotek, sam wiesz, tak muszę przyznać, że twoja sylwetka wędrowała po językach wielu... dam – być może tych zawiedzionych, być może tych niezwykle poruszonych zasłyszonymi słowami? Ciemnowłosa kobieta w tajemniczej masce wcale nie była wielkim sekretem – róże oplatające gustowną kreację mówiły same za siebie.
– Odchodząc jednak od spekulacji, mam nadzieję, że nasza droga lady Nott i tobie sprawiła ogromną radość tak zacnym przyjęciem.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Główna sala banku [odnośnik]26.08.21 13:11
Z jakiegoś powodu tym razem odpychał od siebie myśli o rozpoczęciu szczegółowego planowania działań na nadchodzące miesiące; gdzieś z tyłu głowy klarowała się niespiesznie wizja tego, co powinien uczynić, wizja tego, do czego podświadomie dążył od pewnego czasu, świadom swych powinności i jednocześnie resztek swobody, gdy spojrzenie nestora skupiało się na młodszych przedstawicielach rodu Bulstrode - czuł jednocześnie ekscytację i opór, jakby przeprowadzenie rozmowy na temat misternie tkanych nici zdarzeń z protoplastą rodziny miało sprawić, że nagle wszystko stanie się boleśnie prawdziwe, że droga odwrotu przestanie już istnieć. Chciał mieć bezpośredni wpływ na decyzje odnośnie jego losu, tym razem musiał go mieć, rozczarowawszy się w przeszłości obrotami spraw, nad którymi władza leżała w cudzych rękach, choć jednocześnie wciąż nie miał pewności co do tego czy ma odpowiednią pozycję do podjęcia negocjacji. Mierzył wszak wysoko. Czy za wysoko? Niekoniecznie chciał się o tym przekonywać, jeszcze nie teraz, jakby upływ kolejnych dni miał gwałtownie odmienić jego położenie.
- Nie jest to Lazurowe Wybrzeże, lecz szczerze wierzę w to, że odnajdziesz tam coś, co przypadnie ci do gustu - kiedyś wszak lubiłaś typowo brytyjskie krajobrazy, surową naturę i rodzinne okolice. Kolejny przebłysk niechcianych wspomnień, kolejny obrazek; jej dźwięczny śmiech niosący się echem w trakcie przejażdżki konnej po terenach Chiltern Hills w słoneczny, wiosenny dzień, gdy hiacyntowce zwyczajne zakwitły, spowijając ściółkę warstwą żywego fioletu. Nagłe ukłucie gdzieś w okolicach drugiego i trzeciego żebra przywołało go do powrotu do rzeczywistości, szarej i brutalnej, do rzeczywistości, w której nie mógł już zmniejszyć dzielącego ich dystansu, dziwnego i nienaturalnego.
- Zawsze widziałaś więcej niż pozostali - stwierdził nieco w oderwaniu od toczącego się tematu maskarady, mimochodem nawiązując do przenikliwości jaka, odkąd tylko pamiętał, cechowała Astorię w kontekście ich relacji; niezależnie od masek, które przywdziewał, od ról, jakie odgrywał, ona jedna zawsze sprawiała wrażenie, jakby była go w stanie przejrzeć na wskroś. Tym razem jednak nie czuł się z tą myślą komfortowo. - Być może było to zatem nic więcej jak życzeniowe myślenie dam złaknionych najświeższych plotek, przypisywanych z jakiegoś powodu mojej skromnej osobie - oznajmił z nieznośną lekkością, której wcale nie odczuwał, rozprawiając nad nieznanymi mu plotkami znajdującymi swe źródło w osobie lady Rosier. Chociaż czy powinien być zaskoczony? W ostatnich miesiącach widywano ich w swym towarzystwie wielokrotnie, szukający sensacji postronni z pewnością zaczęli już snuć alternatywne wersje wydarzeń, które nie zdążyły się nawet rozegrać.
- Wiesz doskonale, droga Astorio, że co roku wyczekuję sabatu i zachwycam się organizatorskim kunsztem lady Nott. Nie ma w zwyczaju rozczarowywać - nawet jeśli nie o wszystkich gościach Hampton Court można było powiedzieć to samo. - Czy tegoroczna maskarada trafiła i w twoje gusta?


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Główna sala banku [odnośnik]26.08.21 20:38
Błędy; lawinowe, jeden za drugim, najmniejsze i ogromne – jak wiele już zdążyła ich popełnić? Wtedy, wcześniej, później, teraz, decydując się wciąż i wciąż prowadzić z nim utkaną z pustych życzliwości rozmowę, choć padło już wystarczająco słów, by obydwoje bez wyrzutów sumienia czy posądzenia o nietakt, mogli rozejść się w swoje strony.
Ambiwalentne miraże myśli i nie do końca zrozumiałe potrzeby – chciała jak najszybciej odejść, czy jak najdłużej przy nim zostać? Spoglądać jeszcze przez chwilę, lustrować postawną sylwetkę, obserwować jak drobne promienie odbijane przez wysokie, kryształowe żyrandole tańczą w jego ciemnych tęczówkach? Pozwalać samej sobie na doświadczenie jego obecności – tylko tyle i aż tyle – która rozbudzała zarówno wspomnienia jak i obowiązek. Niegasnący, bezsenny, ten, którego przy nim musiała pilnować nieustanie.
Uśmiech znów wpłynął na wargi, kiedy wspomniał o Lazurowym Wybrzeżu – tym, o którym niegdyś mówili razem, o którym opowiadała z pasją i śniła, widząc pokryte rozkoszą krajobrazy i finalnie siebie samą u jego boku; ich plamionych słońcem, muskanych ciepłem spokojnych fal.
Chłód przemykający w marmurach, złocie i miarowo odliczanych monetach był brutalnym kontrastem; absurdalnie wydawał się spajać z tym, który zmuszał ich oboje do następnej maskarady.
I choć była do nich przyzwyczajona, ta wymierzana w jego sposób wydawała się niebywale nie na miejscu.
Zawsze widziała – rzeczywiście, ale teraz sama nie była pewna, czy to błogosławieństwo czy przekleństwo.
– Być może. W końcu po roku pełnym...zawirowań, tak wielu miało nareszcie okazję do ponownego zakosztowania rozrywek i komfortu – a w tym Adaleide Nott była niedoścignioną mistrzynią, nawet po wielu miesiącach niedostatków i problemów z zaopatrzeniem; gdyby nie znała starszej koleżanki, zapewne dziwiłaby się skąd miała dostępy do takiej ilości wspaniałych specjałów, począwszy od dekoracji, kończąc oczywiście na wykwintnym jedzeniu.
Jedynie tożsamość niektórych gości pozostawała...dyskusyjna; może właśnie dlatego lady Nott zdecydowała się na bal maskowy, z obawy o ewentualne nadmierne plotki, o oceny względem nieszlachetnej grupy zaproszonych gości?
– Och, naturalnie. To pokrzepiająca serca tradycja – tak samo jak poprzednia i jeszcze wcześniejsza; ten sam gwar, ta sama parada, te same słowa wymieniane z uprzejmością godną największego życzliwca; gdyby odpowiadało jej upijanie się do stanu przyjemnego odrętwienia, zapewne sięgałaby po kieliszek częściej – z należytym szacunkiem zamykająca stary rok i wprowadzająca w nowy. A ten przyniesie nam wszystkim wiele zmian – być może sięgnęłaby po szkło wtedy – gdyby nie była sobą, gdyby na moment poluzowana tasiemki gorsetu uszytego z zasad i konwenansów – kiedy lord Lestrange pogrążył się w dalekiej rozmowie, a jej zostało tylko spoglądać na wirujące przy znajomej sylwetce pąki róż.
– Nie powinnam zabierać ci więcej czasu, Maghnusie. To jednak było nader przyjemne spotkanie.


Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Główna sala banku [odnośnik]28.08.21 13:16
Właściwa definicja błędu była równie płynna co jego moralność, skrywana głęboko pod mnogością przepisowych zachowań i wymaganych przez okoliczności przywdziewanych masek. Czy błędem miało być wdanie się w niezręczną rozmowę, czy raczej pospieszne opuszczenie marmurowych wnętrz i udawanie, że wcale nie dostrzegli siebie wzajemnie? Czy błędem miało być trzymanie blisko serca przyjemnych wspomnień, czy raczej zapominanie o nich, jedno po drugim i wypieranie z pamięci przy pomocy innych zdarzeń i nowych, oszołamiających bodźców? Czy błędem miało być odnajdywanie pistacjowych tęczówek i podtrzymywanie spojrzenia jakoby w niemym pokazie siły, czy raczej unikanie czujnych oczu mających, mogłoby się zdawać, zdolność przenikać przez całe jestestwo, aż do samej istoty bytu? Czy błędem miało być uleganie pokusie domagającej się dojścia do głosu od tylu lat, czy raczej wzbranianie się przed nią, by do końca swych dni tonąć w emocjonalnym bagienku rozważań na temat tego, co mogłoby się potoczyć inaczej? Czy błędem była nieprzemożona chęć ponownego ulegnięcia, chęć powielania błędów, nie w celu wyniesienia z nich jakiejkolwiek lekcji, lecz oddania się własnym, hedonistycznym przyjemnościom, jakby jutro miało nigdy nie nadejść? Jak wiele błędów popełnił dotychczas w tej relacji, przypadkowo i z rozmysłem, z niewiedzy i z pełną świadomością?
Jak wiele miał ich jeszcze popełnić?
Skinął głową, zgadzając się z jej słowami w milczeniu. Pełnia zawirowań nie martwiła go zanadto; był zdania, że im więcej się dzieje, im szybciej rozgrywają się wydarzenia, które rozegrać się musiały, tym szybciej przetoczy się wiatr zmian i tym szybciej osiągną upragnioną stabilizację nowego, lepszego świata. Rozumiał jednak, że życia szlachetnie urodzonych dam toczyło się innym torem i naznaczone były zdecydowanie węższą perspektywą, objawiającą się niejednokrotnie irytacją i rozdrażnieniem. Podobne uczucia wzbudzać musiała obecność niektórych gości bawiących w Hampton Court; dla ściśle określonego grona zasługi Rycerzy Walpurgii były oczywiste, tak samo jak przysługujące im przywileje niepłynące z wysokiego urodzenia i zawartości błękitnej krwi w żyłach, jednak pozostająca w słodkim kokonie nieświadomości większość reagowała niezrozumieniem na pojawienie się nowych gości w zamkniętym, elitarnym kręgu. Niesmak w jego przypadku pozostawiło jednak pojawienie się trupy cyrkowej, nieodzownie kojarzącej się z rozrywką typowo plebejską, lecz cóż; nie on był organizatorem, nie wszystko musiało trafiać w jego gusta, a dla części mniej skostniałych gości występy akrobatów i małpich sztuczek najwyraźniej stanowiły zaskakujący powiew świeżości.
- Jak spodobał ci się występ cyrkowców? - zapytał jeszcze, szczerze ciekaw jej zdania na ten temat. Kiedyś nie musiałby jej pytać po fakcie, kiedyś byłby po prostu u jej boku, chłonąc każdym zmysłem wszystkie bodźce i momentalnie interpretując jej reakcje. Ale te czasy już nie wrócą. - Oby to były tylko i wyłącznie zmiany na lepsze - wyraził jeszcze swe nadzieje, domykając łańcuszek przepisowych uprzejmości i rozmów, w gruncie rzeczy, o niczym. Przytaknął ponownie, słysząc jej słowa; wyczerpali już pozornie neutralne tematy, zabijając przepełnione niezręcznością minuty składające się na ilość czasu, jaki można było już z powodzeniem uznać za satysfakcjonujący dla pogawędki przy przypadkowym spotkaniu, dalsze przeciąganie więc było bezcelowe.
- I ja nie będę cię wstrzymywać dłużej, Astorio, zapewne spieszno ci do powrotu do dzieci - oznajmił ostatecznie, starając się nie wiązać ostatniego słowa ze wspomnieniem ani nawet wyobrażeniem dwóch maluchów, jakby te nie były rzeczywiste.
- Miłego dnia, lady Lestrange - życzył jej oficjalnie, nim ponownie schylił się przed nią w geście pożegnania i cofnął się o krok, schodząc jej tym samym z drogi, by mogła odejść jako pierwsza. Do zobaczenia, utknęło gdzieś na wysokości jego krtani, kryło się w przyjaznym uśmiechu pozbawionym wesołości, przebłyskiwało w w piwnych oczach, odprowadzających ją do wyjścia nim sam skierował tam swe kroki.
Nie mógł jej o to prosić. Już nie.

| Magnusek zt :c


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Główna sala banku [odnośnik]01.09.21 15:30
Od zawsze wiedziała co spoczywa na szali i jaką ma wagę. Wiedziała jak odróżniać barwy, jak dobierać słowa, jak wykonywać gesty nim umysł podpowie pokusę zboczenia z toru. Wiedziała gdzie zerkać, gdzie kierować zdania, gdzie pozwalać sobie na uśmiech a gdzie zachowywać twarz niczym z porcelany, niezmąconą najdrobniejszą emocją. Wiedziała ile kosztuje ją życie, które dostała. Wiedziała też ile kosztują błędy.
Wiedziała tak dużo – i tak dużo rozmywało się gdzieś w powietrzu, znikało, dryfowało w niebycie, bez pytań i odpowiedzi, bez wskazówek – ilekroć pojawiał się w pobliżu.
Ilekroć napotykała go wzrokiem i pozwalała sobie na kolejną, nic nie znaczącą wymianę pustych zdań i słodkich uprzejmości, które nigdy nie powinny być kierowane w ten sam, wyuczony sposób. Nie do niego.
Nie z nim chciała rozmawiać o polityce, nie chciała mówić nawet o wytwornym przyjęciu u Adelaide Nott i przywoływać wspomnień, które uparcie, całkowicie niezrozumiale i po prostu głupio trzymały się desperacko ścianek umysłu.
– To nie do końca typ sztuki, który do mnie przemawia – czym był występ cyrkowców wobec słów, spojrzeń i obrazów, później zasłyszanych plotek, które w miejscach takich jak tamto, stanowiły całą podstawę przedsięwzięcia – Nie sposób jednak odmówić im...finezji. I polotu, być może – ambiwalencja odczuć brała jednak górę, bo nawet jeśli wzrok chętnie przyjmował przedstawianie obrazy, świadomość tego, kto parał się cyrkową działalnością, sprawnie studziła jakiekolwiek minimalne przejawy zaaferowania.
Kłóciła się także ze zmianami, o których wspomniał – nieuniknionych, żywych, dziejących się w tamtej chwili, tych na lepsze. Które miały pomóc im wszystkim wyzbyć się strachu, wyzbyć się głupawego sentymentu, pozwolić im sięgnąć po należne. Jej przestać się wahać, przestać się bać. O siebie, o dzieci. O niego, choć tego nie potrafiła jeszcze zrozumieć.
– Wszystkiego najlepszego, Maghnusie – dwa słowa, w których chciała zawrzeć wszystko, równocześnie zawierając nic, kolejne puste zgłoski; ale dla niego naprawdę tego chciała. Naprawdę chciała, by mógł – by mogli? - odetchnąć, zrozumieć, być szczęśliwymi.
Choć na chwilę.
Uśmiech znów pojawił się na wargach – znów nie odwiedził zieleni w spojrzeniu. Chód w kierunku wyjścia był miarowy, postawa w nienagannym wyproście taka jak zawsze; jedynie krótkie zerknięcie przez ramię ją zdradziło, odróżniło od tego, co czyniła i czynić powinna.
Było kolejnym błędem, do którego ją zmusił.
Który chciała popełnić.

zt Sad
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Główna sala banku [odnośnik]21.11.22 23:32
12.06?

Usiłował zamaskować jakoś swój stan przed przełożonymi - czy gobliny czytają w ogóle ludzką mimikę? Ich własna bywała dla Steffena nieprzenikniona. Przywykł do myśli, że te istoty ukrywają emocje, albo, że niewiele spraw budzi w nich głębsze emocje. O ile w ogóle miały emocje?
Jego emocje były w ostatnim tygodniu sinusoidą. Od wydarzeń w Oazie źle sypiał, nękany koszmarami o wodzie wdzierającej się do ust i płuc. Trzęsienie ziemi na wyspie splotło się z odejściem żony, listem z wyrzutami, gromem z jasnego nieba. Byli małżeństwem krótko, może trochę się z tym pośpieszyli, może praca i rebelia pochłaniały lwią ilość czasu Steffena, ale była przecież jego pierwszą miłością. Cały czas liczył, że wszystko się ułoży. Myślał, że walczy na wojnie nie tylko o własną lepszą przyszłość, ale o lepszy świat dla niej, dla ich dzieci.
Był idiotą. Idiotą zakochanym w pannie z dobrego domu, dla której ucieczka była najwyraźniej tylko romantyczną przygodą, a małżeństwo - pomyłką. Nie musiał walczyć o lepszy świat dla niej, Isabelle znajdzie go we Francji, już wcześniej żyła zresztą w lepszym świecie. Nie mógł jej zapewnić takiego świata, takiego domu, nawet jej wyobrażenia o udanym związku najwyraźniej nie był w stanie jej zapewnić.
Ta świadomość bolała, kłuła jak uparty cierń w boku. Podobno czas leczy rany, ale od jej ucieczki nie minęły nawet dwa tygodnie i Steffenowi wydawało się, że już zawsze będzie załamany i nieszczęśliwy. Próbował skupić się na pracy, ale nawet w runach trudno było znaleźć pocieszenie.
Pocieszało go tylko to, że przez większość czasu pracował sam.
Do czasu.
-Do sali głównej, teraz. Lady Travers dopytuje w imieniu jakiegoś ambasadora o zabezpieczenia zagranicznych skrytek. Lepiej, żeby z damą rozmawiał... człowiek. Nawet ty. I uczesz się, na Merlina. - korpulentna goblinka stanąła nad obok jego biurka i wyrecytowała to wszystko, marszcząc długi nos. Rzuciła oskarżycielskie spojrzenie na nieokiełznaną fryzurę Steffena i ruszyła do wyjścia . Nie mógł odmówić poleceniu służbowemu, żadnemu - ale wzniósł oczy do nieba i opuścił prędko wzrok, gdy goblinka obejrzała się za siebie z niesmakiem. Westchnął ciężko i przygładził włosy, nie mając pojęcia, jak ma w tym humorze zajmować się lady Travers. Wcale nie powinien się nią zajmować - gobliny doskonale wiedziały, że brak mu manier i obycia, któryś ze starszych specjalistów wyjaśniłby jej zabezpieczenia skrytek w bardziej fachowy sposób. Przed rokiem nawet by go do niej nie dopuszczono - ale od tamtego czasu Ministerstwo wprowadziło podatki za krew, podatki, które objęły także dumne gobliny. Czy ich niechęć do rozmowy z lady Travers, wysłanie do niej człowieka - była objawem dumy, gniewu, pragmatyzmu, czy... lęku?
Prawie zrobiło mu się żal swoich przełożonych, ale nawet to nie ostudziło jego irytacji. Kiedyś fascynował go świat szlachty, kiedyś próbowałby odgadnąć imię tej tajemniczej damy i przypomnieć sobie, czy czytał o niej w "Czarownicy". Teraz arystokratki kojarzyły się z żoną i z wojną, z sercem podwójnie złamanym. Każdy miesiąc w Zakonie radykalizował Steffena, a udawanie porządnego, cichego obywatela kosztowało go coraz więcej nerwów. Marcel miał rację, wszyscy mieli krew na rękach i pewnie jedli jakieś makaroniki, gdy reszta kraju głodowała. Od niedawna, dzięki żonie (naprawdę nie chciał o niej myśleć!) interesował się trochę historią magii - pamiętał, że Traversowie nie zawsze byli wrogami mugoli, ale... ale teraz wsparli Czarnego Pana.
Wyszedł do głównej sali, szukając wzrokiem damy, z którą miał porozmawiać. Poznał ją po sukni, droższej niż kogokolwiek w pokoju. Znał się trochę na modzie, koleżanki z "Czarownicy" sporo mu wytłumaczyły. Podszedł bliżej, przylepiając uprzejmy uśmiech do twarzy i...
...zamarł, próbując wymyśleć jakiekolwiek słowa powitania.
Lady Travers była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widział.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Główna sala banku [odnośnik]22.11.22 0:33
Letni deszcz ozdobił dół kobaltowej sukni skromnymi kroplami. Patrząc na całokształt, były jedyną ozdobą. Jej ubiór cechował się jakością i najwyższą klasą tkanin, oplatających szczupłe ciało. Włosy - niezmiennie upięte w kok - połyskiwały ostatnimi kroplami mżawki. Chłód otulał rozgrzane długim rękawem ciało, dając uciechę skromności, którą dobitnie cechowała się jej prezencja.
Każdy, absolutnie każdy powinien zejść z tonu w obliczu tragedii.
Zdecydowała się na pomoc jednej z zaufanych kobiet rodziny - żona norweskiego kupca, świetnego handlowca i oddanego współpracownika rodziny. Młodziutka szwedka, która w imieniu męża, miała zadbać o ich majątek w niedoli męża objętego przeklętym choróbskiem.
Obie znały podstawy norweskiego, angielski ubolewał jednak każdą próbą rozmowy, tym samym z pewnością słodka Astrid nie byłaby w stanie dogadać się z pracownikami banku, którzy nie byli również skorzy do rozmowy z samą Imogen.
Czuła na sobie lodowate spojrzenia, przepełnione niezdrową niechęcią. W dłoni dzierżyła kilka pism, pod pachą małą aktówkę z licowej, czarnej skóry. Nie zastanawiała się nad reakcją - przywykła do niezrozumiałych emocji, gdy urok mieszał się z chłodnym na pozór usposobieniem; z brakiem uśmiechu na delikatnej twarzy, pokrytej z natury jedwabiście gładką skórą. Rozumiała też niechęć do niej, jako do samej przedstawicielki szlachty. Styl życia, jaki dobyli, był kontrowersyjny, ale nie cała socjeta brała sobie do serca panujący w kraju pomór. Tak byli wychowywani - w poczuciu wyższości, w jedzeniu makaroników po opłakiwaniu zmarłych. W rozanielonych spojrzeniach, gdy ciało po ciele zwisało.
Tak była wychowywana i ona, a stonowanie utkwiło jej raczej w geście własnych celów niż cierpienia za kraj.
Nie cierpiała za Anglię i krew - cierpiała za siebie i swoją przyszłość, która za pstryknięciem palca mogłaby stracić, jeśli tylko zakon dobyłby się do władzy.
Poprosiła o rozmowę z pracownikiem, tłumacząc po krótce swoją prośbę. Niechęć spojrzenia spiorunowała jednak jakiekolwiek chęci dalszej współpracy - podziękowała w duchu odejściu goblinki, spoglądając ze znudzeniem po rozsianych wokół miejscach pracy i goniących w nich czas goblinach. Ledwie na moment pozwoliła myślom odejść o krok od rzeczywistości, spoglądając na mechaniczne ruchy potężnych dłoni. Znała się - trochę - na ekonomii. Od kilku lat niezmiennie zapoznawała się z umowami handlowymi i uczyła zawiłości dochodów, przychodów i rozliczeń. Na wpół mogłaby sobie wyobrazić siebie, tutaj. Zwykłego człowieka ze zwykłą pracą. Nigdy jednak nie planowała zmienić swojego losu, tym bardziej, że porządek świata w jakim żyła zapewniał jej bezpieczeństwo i dobrostan. Nierozsądnym byłby strzał w kolano i bunt, gdy - doprawdy - w porównaniu do innych żyła w wyjątkowym dostatku.
Na horyzoncie, nieopodal poznanej już pracownicy, pojawił się kolejny pracownik. Pełne gracji, pewne kroki skierowała do mężczyzny, na oko, w zbliżonym do niej wieku. Doskonale znała ten wyraz twarzy; zaskoczenie doprawione dawką naturalnego podziwu. Właściwie raz tylko sprawił jej prawdziwą przyjemność - dawno temu, gdy była jeszcze inną kobietą, skrytą we własnych lękach. Teraz przytaczał dumę, której uczyła się na nowo. Imponował, bo świadczył o potencjale pomysłu matki, nawet jeśli nie leżało to w zgodzie z butą i szczerością Traversów.
- Witam. Lady Imogen.... Ja zajmę tylko chwilę. Mam tutaj dokumenty. - Zaczęła, wyciągając dłoń w kierunku mężczyzny w geście przywitania. Ten naganny, nieodpowiedni gest minimalizował poczucie wyższości, które zwykło od niej bić - pozwalał na otwarte negocjacje i pewność dokonywanych transakcji. W istocie, w pewien metaforyczny sposób - ukłon i schylenie głowy przez kobietę odbierała nie tylko jako symbol szacunku, co przemilczenia.
A ona, ona chciała być kobietą czynu - prawdziwym Traversem, sięgającym daleko poza granice dennych manier nadających się dla słabych, którzy tylko wychowaniem i krwią mogli się szczycić.
- Mam upoważnienie dla madame Astrid. Wszelkie dane są na dokumentach, wolę nie zdradzać ich publicznie.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Główna sala banku - Page 10 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Główna sala banku [odnośnik]22.11.22 2:32
Nie zauważył wilgotnych kropel, lśniących na jasnych włosach i materiale sukni. Albo raczej - zauważył i nijak nie powiązał ich z wiosenną mżawką. Był Anglikiem z krwi i kości, niechętnym czapkom i kapturom, przywykłym do nieustannego deszczu, do zwyczajnej niepogody. W młodej damie nie było zaś nic zwyczajnego, błyszczące drobiny na jej sylwetce zdawały się nie kroplami wody, a światłem odbijającym się w porcelanowej cele, błyszczących włosach, jasnych oczach.
Nieco oszołomiony, nie zarejestrował też braku uśmiechu na jej poważnej twarzy. Sam nie wiedział, czy mimowolnie uniósł kąciki własnych ust na widok ślicznej dziewczyny, czy może trwał w oszołomieniu. Może ich smutek splótł się w obopólnym zrozumieniu - czy istniała szansa, że obydwoje przejrzą przez maski powagi, obnażą melancholię?
Zamrugał.
-Dzień dobry. - wyjąkał, jej miękki ton głosu wciąż brzmiał w jego uszach. Lady Imogen, Imogen, Imogen, Imogen. Nie - lady Travers, ani Imogen Travers. Dlaczego zdecydowała się na tą formę, czy to ze względu na jego wiek? -Steffen Cattermole - młodszy specjalista..., ale gobliny nie słuchały. -Specjalista z zakresu run i magicznych zabezpieczeń. - przedstawił się uprzejmie, odzyskując język w gębie.
Zerknął na jej dłoń, niepewny, czy powinien się ukłonić, czy może pocałować jasną skórę - co samo w sobie, pomimo kurtuazji takiego gestu, przeszyło go gorącem w dole kręgosłupa. Nie powinien się tak czuć, nie wobec kogoś komu nie przysięgał wierności aż po grób, może wobec nikogo. Wspomnienie Belli wciąż było żywe w jego myślach, ale teraz jakby bledsze - zanim jednak znalazł się przed lady Imogen, rozważał, czy powinien zachowywać się jak wdowiec, czy... jak. I właściwie porzucenie ani niejasne konwenanse wcale go wtedy nie martwiły, bo był pewien, był przekonany, że żadna kobieta już nigdy mu się nie spodoba.
Ta mu się podobała - szczególnie, gdy po sekundzie zrozumiał, że wcale nie wyciąga dłoni do pocałunku, a do zwykłego uścisku. W tej swobodzie było coś miłego, chociaż czy arystokratki powinny się tak zachowywać, albo ludzie wobec arystokratek? Nie wiedział, uznał więc, że lady Imogen wie lepiej i uścisnął jej dłoń na powitanie. Dłonie miał spracowane, z odciskiem od długiego trzymania pióra i przesuszeniami od rękawic ze smoczej skóry.
-Oczywiście. - z pewnym żalem puścił dłoń Imogen i zerknął na dokumenty. Czytał szybko, bardzo szybko - wprawił oko podczas nocy zarwanych w szkolnej bibliotece nad książkami o animagii, runach i miłości.
-Rozumiem, że chce pani... że chce milady przedyskutować dobranie zabezpieczeń dla skrytki? Chodźmy do biura, z dala od cudzych uszu - a może chciałaby milady zobaczyć same skrytki, z demonstracjami? Pułapki nie zrobią nam krzywdy, ale zobaczy panienka ich działanie na własne oczy. - zaproponował i właściwie gdzieś w połowie zdania smutek w brązowych oczach nieco przygasł, zastąpiony nieśmiałą ekscytacją. Sam nakładał niektóre z demonstracyjnych pułapek, chętnie je pokaże. Może... może zrobią wrażenie.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Główna sala banku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach