Wydarzenia


Ekipa forum
Most Miłości
AutorWiadomość
Most Miłości [odnośnik]11.04.16 15:12
First topic message reminder :

Most Miłości

Most przebiegający przez Tamizę łączy przedmieścia z centrum Londynu. Aby zadbać o spokój oraz poczucie jak największego komfortu spacerujących nim zakochanych wyłączona na nim ruch samochodowy i rowerowy. To miejsce jest wyjątkowe bowiem to właśnie tu zaczynają się najpiękniejsze historie miłosne. Każdy, kto swoje uczucia zamknie w kłódce i przypnie do metalowych barierek mostu, będzie zawsze szczęśliwy, a jego druga połówka nigdy go nie opuści. Po zamocowaniu kłódki kluczyk trzeba wrzucić do Tamizy przez lewe (od serca) ramię. Nie wiadomo, czy to przeznaczenie, czy magiczne stworzenia czuwają nad dwójką zakochanych, ale Londyńczycy wierzą w nietuzinkowość tego miejsca. Przy wejściu na most z obydwu stron zawsze znajdują się skrzypkowie, którzy grają najbardziej wzruszające utwory o miłości. Podobno jest to najlepsze miejsce na oświadczyny oraz ślub. Most jako deptak łączący dalszą część miasta z centrum jest odwiedzany najczęściej przez mugol, ale także czarodzieje ulegają magii tego miejsca licząc na pomoc w zdobyciu prawdziwej miłości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most Miłości [odnośnik]01.05.17 10:45
To była chwila. Jeszcze piętnaście minut temu nie myślał nawet, że taka sytuacja mogłaby wystąpić. Zdążył już pokracznie przed nią poudawać, wybuchnąć ze wściekłości i przyznać się do winy. W ciągu tak krótkiego czasu przeszedł przez trzy skrajne stany emocjonalne i czuł się już całkowicie wyprany z energii. Stał więc moment, słuchając słów Ariadny. Nie kieruj się emocjami, w twoim zawodzie to niewskazane... Parsknął cicho, kręcąc lekko głową. Niewiarygodne. Takie rady. Roots, dziękuję za pomoc, naprawdę...
Zbierał się już do odejścia, kiedy dziewczyna podbiegła do niego i wyszła z propozycją. Nie wiedział czy teraz miał ochotę na spacer czy kawę. Już i tak zrobił dużo. Odwrócił się jednak do niej przodem i spojrzał na wyciągniętą rękę. Cóż.
Strzelał nerwowo oczami to w jedną, to w drugą stronę zbierając się do odpowiedzi. Westchnął w końcu ciężko i spojrzał w ziemię.
- Chyba jestem Ci to winien. - odpowiedział, podnosząc na nią wzrok i podając jej rękę.
Gdzie niby mieliby iść? Co robić? Wiedział tylko, że nieprędko wróci do domu - mieli kilka lat do nadrobienia i, jeżeli tego właśnie chciała, zaufanie, relację do odbudowania. Bardzo dużo, jak na "spacer" wynikający z takiego nieprzyjemnego spotkania. Tak jak powiedział - był jej to winny. Nie mógł teraz spokojnie sobie pójść i wszystko zostawić na takim etapie, poziomie prawie zerowym. Uścisnąwszy rękę, cofnął swoją i podrapał się w tył głowy.
- No to... Może chodźmy. - obejrzał się dookoła, na Most Miłości wkroczyła właśnie jakaś wycieczka szkolna.
Nie mogli być długo sami. W końcu był środek dnia, to i tak cud, że w trakcie ich kłótni nikt nie przechodził właśnie przez most. A może przechodził? Po prostu byli tak zajęci sobą, że tego nie zauważyli.
- Nie wiem tylko gdzie...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most Miłości [odnośnik]03.05.17 0:03
Nie był jej nic winien. Bynajmniej niczego od niego nie chciała, dochodząc do wniosku, że nie potrzebuje ani łaski ani litości, ani tym bardziej wymuszonego pogodzenia za błędy z przeszłości i nieprzemyślaną decyzję. Uśmiechnęła się więc cierpko na te słowa, cofając rękę.
Była kobietą zmienną i przede wszystkim tylko kobietą. Mogła usprawiedliwić swoją decyzję na sto różnych sposobów, między innymi od miałkiego kłamstwa o tym, że zapomniała o ważnym spotkaniu, po szczerą prawdę, wycelowaną między oczy Rufusa. Uznała jednak, że nie będzie niemiła, bo nie chciała ponownie go zdenerwować, czy zestresować.
- Wiesz co, Rufus... - zaczęła spokojnie, rozglądając się dookoła. Wycieczka nie zrobiła na niej szczególnego wrażenia, chociaż wydawało jej się, że oni na wycieczce zrobili spore. Niezadowolona ukradkowymi spojrzeniami rzucanymi w ich stronę, zerknęła z powrotem na chłopaka.
- Może jednak odpuśćmy. Prześpijmy się z dzisiejszym spotkaniem, a potem, jeśli będzie okazja to się spotkamy i porozmawiamy. Tak będzie chyba lepiej - czyżbym czytała ci w myślach? To nie tak, że nie chciała tej rozmowy, spaceru, kawy czy herbaty, ale świadomość, że jej towarzysz robi to tylko dlatego, że "czuł się winny" jej nie odpowiadała.
Pożegnała się z nadzwyczaj promiennym uśmiechem, by następnie oddalić się w tylko sobie znanym kierunku.

zt oboje
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most Miłości [odnośnik]18.10.17 21:00
16 maja
♪♫♪
Budzenie się we własnym łóżku było już czymś zgoła innym niż wgapianie się wciąż w ten sam byle jaki sufit w Mungu i słuchanie jęków ludzi dookoła. Raiden nasłuchał się wtedy historii starszych czarodziejów i czarownic, którzy przykuci do łóżka, wykorzystywali fakt, że policjant nie mógł się ruszać i zalewali go falami swoich opowieści o swoim życiu. Poczynając od pierwszego kroku, przez pierwszą miłość i zawód, kończąc na problemach z prostatą czy strzelających kościach i wnukach będących na wysokich stanowiskach w Ministerstwie Magii. Carter oddałby wiele, żeby móc w tych momentach udusić się poduszką, na której leżał lub połknąć własny język. O ile byłby w stanie w ogóle się poruszyć, chociaż przez jakiś pierwszy tydzień było mu to sprawnie uniemożliwiane. Nie tylko był przypięty do łóżka, by nie pogorszył swojego stanu, ale również i wlewano w niego kolejne dawki eliksirów nasennych, po których czasem zastanawiał się czy te dzikie odloty zdarzyły się naprawdę, czy był to jedynie wymysł jego zaćpanego umysłu. Bądź co bądź miał od teraz awersję do chociażby dźwięku obijanych o siebie buteleczek, które mogłyby zwiastować nadejście medyka lub pielęgniarki z kolejnymi porcjami wywarów przepisaną na jego osobę. Ktoś w ogóle to sprawdzał? Znaczy mogli mu zaaplikować wszystko z uśmiechem na ustach i nie wiedziałby, że właśnie mijały ostatnie chwile jego życia. Wystarczyłoby, żeby ktoś pomylił buteleczki albo ubrał się w kusą spódniczkę dla asystentek magomedyków. Nienawidził szpitali. Zdecydowanie nie kojarzyły mu się w żaden pozytywny sposób. Już cieplej witałby prosektorium, gdzie również bywał dość często, chociaż nie jako klient, a w sprawach służbowych. Raiden skrzywił się na samą myśl pracy. Jeszcze kilka dni musiał wycierpieć bez żadnego zajęcia, mając przymusowe zwolnienie do dwudziestego, kiedy to mógł pojawić się w Ministerstwie Magii bez żadnych problemów. Problemy... To słowo oscylowało się zdecydowanie wokół innego tematu niż jego powrót do służby. Gdy tak leżał i ślinił się w poduszkę na szpitalnym łóżku, przez Wielką Brytanię przelało się tyle dzikich wydarzeń, że nie byłby w stanie w to uwierzyć, gdyby nie widział ich skutków. Nawet spokojnie przechodząc przez ulice Londynu, słyszało się rozmowy czarodziejów i czarownic o kolejnych aresztowaniach chcących pomóc ujarzmić anomalię chętnych, którzy musieli się zmierzyć z surowym wymiarem sprawiedliwości. Niektórzy z tych biedaków mieli nawet postępowanie karne, co dla Raidena było niespotykane. Władze miały czas na zajmowanie się zupełnie niezwiązanymi z poważnymi problemami ujawnienia magii mugolskiej części świata, a nie zamierzały zrobić nic, by podjąć kroki eksterminacyjne mogące wyciszyć odsłaniające ich istnienie. Ale najwidoczniej nikogo to nie interesowało. Lepiej było zapełniać areszty kolejnymi szarymi obywatelami niż wziąć sprawy we własne ręce. Carter zastanawiał się czy Ministerstwo Magii aż tak się zmieniło, gdy znów wejdzie do biura policyjnego i rozejrzy się po współpracownikach. Którzy z nich zostali, a może pojawią się nowe twarze? Co do tego miał się przekonać już wkrótce.
Dzisiejszy dzień w porównaniu do poprzednich był całkiem ładny i starszy z rodzeństwa nie zamierzał kisić się w domu. Wyszedł więc lekkim krokiem z domu, kierując się do centrum, gdzie dotarł niezawodnym Błędnym Rycerzem. Od rana chodziła mu po głowie pewna nuta wprowadzająca go w dość dobry humor. Nic więc dziwnego, że chwilowo zapomniał o wszelkich problemach związanych z polityką, pracą i całym tym syfem, który pochłonął wszystkich dokoła bez wyjątku. Ciężko było jednak wyplenić z Raidena tę pewną pozytywną nutę, którą znajdował w najmniej spodziewanych momentach. A co mogło sprawić, że ta wyprawa będzie jeszcze bardziej satysfakcjonująca? Płyta do gramofonu tkwiła pod jego pachą, a w dłoni trzymał resztki ciastka jabłkowego, które zakupił na Pokątnej. Do pełni szczęścia brakowało mu jeszcze jakiejś pięknej buzi, ale powinien był uważać czego sobie życzył, bo niekiedy spełnienie pragnień wiązało się z bardzo zaskakującymi konsekwencjami. Przestąpienie tego ślicznego dnia granicy Mostu Miłości było błędem, ale nikt nie mógł przewidzieć skutków minięcia idącej z naprzeciwka blondynki.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Most Miłości [odnośnik]19.10.17 10:55
Aż dziwne, że nie spotkaliśmy się w szpitalu. Może dlatego, że leżałam bite dwa tygodnie w jednej sali, nie mogąc jej opuścić z powodu zarażenia się zakaźną chorobą. Wszystko przez tamtą kukłę, która próbowała mnie zabić. Dobrze, że jej zamiary nie powiodły się - świat straciłby znakomitą osobistość i przede wszystkim nietuzinkowy talent. Czyli mnie. To byłoby ogromną tragedią, pogrążającą cały kraj (a także Francję) w żałobie. Jednak Merlin nade mną czuwał w tamtych strasznych momentach. Niewątpliwą osłodą, a także podporą był nieoceniony Marcel - bohater, który rzucił się w moje objęcia, żeby zarazić się paskudną chorobą i cierpieć razem ze mną. W niewielkiej, obskurnej klitce, bez swobodnego dostępu do korytarza. To jednak nie było najgorsze. Najgorsze okazały się niewygodne łóżka, brak wykwalifikowanej obsługi oraz niejadalne posiłki, od których robiło mi się niedobrze. Mam delikatny żołądek, przyzwyczajony do wysublimowanego jedzenia, nie takiego śmieciowego. Aż bałam się spytać co to - na szczęście mój przyjaciel wszystko załatwił i później żyło nam się jak w raju kiedy skrzat spełniał nasze zachcianki. Co prawda z dużej odległości, ale to nic. Nasz pobyt w tamtym paskudnym miejscu okazał się odrobinę lżejszy do zniesienia, chociaż naprawdę było trudno. Głównie ze świadomością, że wyglądam okropnie i nie mogę realizować się w śpiewie. Nadleciało co prawda kilka intratnych propozycji, ale z powodu uziemienia musiałam odmówić. To była istna katorga!
Na szczęście po dziesiątym maja mogliśmy opuścić tamtą melinę. Naprawdę nie wiem jakim cudem leczą tam czarodziejów. Dziw, że nie dostają choroby wtórnej od tego brudu i niskiego standardu. Bez perskich dywanów, wygodnych łóżek z baldachimem, podnóżków i własnych służących do dyspozycji. Tak żyją szczury, nie ludzie. Nigdy nie zaznałam biedy - oby to się nigdy nie zmieniło. Widocznie muszę też uważać, żeby nie chorować. Nie chcę wrócić do tamtego strasznego miejsca.
Posypało się kilka propozycji występu. Skwapliwie skorzystałam z dwóch najlepszych, jednak to dalej nie jest to, co chcę robić w życiu. Za mało w tym poklasku, uwielbienia. Nadal pozostaję aktorką drugoplanową kiedy Belle spija całą śmietankę sukcesu oraz sławy. Jak ja jej nienawidzę. Prawdopodobnie dlatego, że stała się symbolem mojej porażki w walce o artystyczny tron. Próbuję ją z niego zepchnąć - na próżno.
Spacer ma pozwolić mi ochłonąć, oczyścić myśli ze zbędnych frustracji. Emocji jątrzących niespokojną duszę. Zupełnie jakbym nie przejmowała się magicznymi anomaliami, smrodem śmierci czy minionej nawałnicy. Żadne z powyższych nie odnalazło do mnie drogi, jestem odgrodzona od tych przykrych doświadczeń. Myślę jedynie o sobie oraz własnych porażkach - muszę to zmienić. Przekuć niepowodzenie w zwycięstwo. Dumne i spektakularne.
Nie spodziewam się zajść aż na most miłości. Na którym, o zgrozo, spotykam tamtego policjanta, co taki niemiły był dla mnie. Patrzę więc na niego spode łba, rzucając chyba nieprzyjemne spojrzenie. Minęłabym go szybkim krokiem gdyby nie istotny fakt, że tym razem katastroficzna magia mnie dopada - uziemieniem.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Most Miłości [odnośnik]19.10.17 17:15
Lepiej, że nie spotkali się w szpitalu. Raiden i tak miał dość tych wszystkich ludzi dookoła niego, a panna, która nie miała mózgu byłaby jedynie gwoździem do trumny w tamtym momencie. Teraz zresztą też, ale już przynajmniej nie musieli na siebie patrzeć przez tyle czasu, ile spędzali w Szpitalu Świętego Munga. Podobny koszmar zapewne odbiłby się dość poważnie na jego stanie psychicznym. Być może już nigdy nie byłby taki sam... Zresztą jego podejście do półwil również się zmieniło. Wcześniej nie miał zbyt dużo do czynienia z ich gatunkiem? Rodzajem? Odmianą? Zwał jak zwał nie przypominał sobie, by miał jakiekolwiek zdanie na ich temat wyrobione, ale spotkanie z panną Odette B. wszystko to zmieniło. Nic nie było już takie jak wcześniej. Szybciej złamałby sobie kark, spadając z łóżka niż posłuchałby jej jeszcze kolejny raz. Nigdy wcześniej ani później nie spotkał się z taką tępotą ani zaćmieniem umysłu. I najwyraźniej blondynie zdawało się, że to jest powód do dumy. Cóż... Francuzi zawsze byli powaleni na wszystkie możliwe sposoby od A do Z. Nic dziwnego, że w Chicago jak i całej Ameryce nasłuchał się pełno żartów o tych żabojadach, chociaż Anglia nie pozostawała daleko w tyle. Słuchanie tego było całkiem zabawne szczególnie że Francuzi mieli się za lepszych od innych i zdawali się nie zauważać własnej śmieszności. Ale jak to mówią co kraj to obyczaj, a dość ciężko było mu teraz przełknąć cokolwiek w co zamieszane były półwile bez wyraźnego grymasu niezadowolenia. Chociaż dość dawne wspomnienie nie straciło barw ani wyraźnych zarysów zajścia. Zabójstwo umyślne lub nie przerywało każdy spektakl, każdą próbę bez zająknięcia. Tam to jednak był istny cyrk i Raiden zastanawiał się czy przypadkiem nie bierze udziału w jakiejś sfabrykowanej sprawie, która miała go wyprowadzić z równowagi. Na szczęście nie było to jego śledztwo, bo zajęli się tym inni. Gdyby miał jeszcze dłużej wysłuchiwać gadania tego ptasiego móżdżka to chyba wyrzuciłby ją przez okno.
Nie zwrócił na nią specjalnie uwagi być może dlatego że cały urok Odette przyćmiewała brunetka po drugiej stronie, która Raidenowi wydawała się wręcz płynąć, a nie iść jak inni ludzie. Dlatego też odwrócił się nawet za nią i szedł parę kroków tyłem, nie zdając sobie sprawy kogo minął. Jednak anomalie szybko przypomniały mu o tym, że nie oszczędzają nikogo i że i on stanie się ich ofiarą. Jakaś szalona kłódka drgnęła niezauważalnie, gdy i Odette i Raiden ją minęli, by w odpowiednim czasie wystrzelić w ich stronę i złączyć nadgarstki obu osób. Carter poczuł nagłe szarpnięcie na przegubie, ale nie był nawet w stanie zobaczyć co to było, bo silny łańcuch przyciągnął go do barierki mostu. Uderzył dość boleśnie w metalowe rusztowanie lewym barkiem, wypuszczając niedojedzone jeszcze ciastko.
- Co do... - zaczął, próbując zorientować się w sytuacji i dopiero po chwili zdołał spostrzec, że obok niego znajdowała się druga osoba, którą też obejmował łańcuch, a ożywiona kłódka zachichotała, gdy uwięziła parę. Wszystko działo się tak szybko, że Raiden nawet nie miał czasu, żeby przeanalizować sytuacji. Na ten moment mógł stwierdzić, że jego lewa ręka była zakuta w łańcuchowe kajdanki podobnie jak kobiety obok. - Jasna! - warknął, próbując jakoś wyplątać się ze stalowego uścisku, ale nic z tego. Im mocniej się szarpał, tym kłódka syczała i zaciskała okowy jeszcze mocniej. - Nic pani nie... - urwał, bo nagle dostrzegł znajomą, niechcianą twarz. - Tylko nie ty - jęknął, patrząc na osobę, z którą go skuło. - Co ty zrobiłaś? - rzucił ostro, zakładając, że to ta pomylona Franca coś nagrzebała z magią i to przez nią znajdowali się w takim położeniu.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Most Miłości [odnośnik]29.10.17 23:01
Nie rozumiem, dlaczego pan policjant miałby być niezadowolony z mojej obecności. Przede wszystkim to on mnie grubiańsko potraktował. Ja byłam tylko szczera. I troszczyłam się o dobro grupy oraz próby, zwłaszcza, że występ miał się odbyć tuż tuż. Próba GE-NE-RAL-NA! On pewnie nawet nie wie co to takiego, bo u nich na służbie nie robi się tak ciekawych oraz ważnych rzeczy. Gonitwa za bandziorami, ryzykowanie życia, phi! To jest niczym w porównaniu do ukulturalniania czarodziejów, uwrażliwiania ich na piękno sztuki, występ przed ogromną publicznością, trema spowodowana wątpliwościami co do odpowiedniego odbioru przekazu śpiewanych partii arii - och, to dopiero są trudy życia! Nikt, kto nie jest artystą tego nie zrozumie. Włącznie z tym zarozumiałym bufonem, co kultura jest mu obca. Cieszyłam się w gruncie rzeczy, że go nie spotkałam od tamtej pory ani razu. Chociaż wtedy, kiedy obcy mężczyzna chciał mnie zrzucić z dachu, oj, to wtedy pewnie intensywnie tęskniłam za pomocą silnego mężczyzny-stróża prawa. Niekoniecznie jednak to twarz tamtego prostaka sobie przypominałam. Nieważne. To wszystko już za mną - teraz jestem silną, ostrożną kobietą i żadne zagrożenie mi niestraszne.
Niestety dzisiejszego dnia los postanawia sobie ze mnie zakpić. Przyspieszam kroku, co w tych wysokich obcasach po tak nierównej, brukowanej uliczce, w ogóle nie jest proste. Zamiast iść z wypiętą piersią oraz dumnie uniesionym podbródkiem, spuszczam głowę w dół starając się przemknąć obok mężczyzny niczym cień. I pewnie udałoby mi się to (gdybym nie miała ochoty pisnąć, że przecież nie powinien oglądać się za jakąś beznadziejną lafiryndą, a za mną, halo! Wyglądam zdecydowanie lepiej niż większość tego zakichanego społeczeństwa! Szczęśliwie oburzenie zostaje drastycznie przerwane) gdyby nie pewna magiczna anomalia, zmieniająca całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni.
Jakaś nieznana mi, magiczna siła szarpie mnie za nadgarstek, po czym ciągnie w kierunku mostu. Z mojego gardła wydobywa się krzyk, czy raczej piśnięcie spowodowane nagłą sytuacją oraz towarzyszącemu jej lękowi. O swoje życie. Przecież mogłam wylądować za barierką mostu! Aż dostaję gęsiej skórki kiedy ta wizja dociera do mnie z pełną świadomością. Och, fatalnie.
Zatrzymuję się na szczęście przy kłódkach, sama zaś będąc spiętą jedną z nich. Szarpię się i wyrywam, chcąc wyjąć rękę z mocowania, ale na darmo. Metal ściska mój przegub bardzo mocno. Zbyt mocno.
Słysząc słowa mężczyzny obracam ku niemu zdziwioną, ale też przerażoną twarz. Po co on tu stoi? Mój wyraz w mgnieniu oka zaczyna przypominać tym razem bardziej gniewny niż wystraszony.
- Nic nie zrobić, głąb ty. Iść sobie spokój, a tu nagle… och, boleć mnie ręka - wyrzucam z siebie ze złością, nadal usiłując zwolnić magiczny uścisk. - Wydostać mnie stąd. Pewnie to być twoje kajdanek - dodaję oburzona. - Za co być zatrzymany? - pytam butnie, bo nie dam się stłamsić. Nie oskarży mnie o nic, nie wtrąci do paki. Powinni mu zabrać uprawnienia, jak nic. Nie można tak po prostu zgarniać ludzi i ich przetrzymywać wbrew ich woli, ot co.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Most Miłości [odnośnik]02.11.17 19:00
Po tym niezapomnianym spotkaniu w szkole baletowej czy jakiejś tam innej liczył, że więcej nie będzie musiał przechodzić tego, co wtedy. Nie, żeby nie apropbował takiej formy... Rozrywki, chociaż dla niego było to jedynie marnowanie czasu, a ludzi tam pracujących uważał za półgłówków. Każdy artysta myślał, że wszystko mu się należy, chociaż jedynie co robi to pierdzi w stołek i uczy się tekstów na pamięć. Faktycznie... Niesamowici ludzie godni podziwu. Nie robili nic dla świata, tylko oczekując poklasku. A ta damulka niczym się nie różniła od jego wyobrażenia. Mogła występować bazylion razy przed publicznością, ćwicząc wcześniej swoje niesamowicie trudne kwestie, podczas gdy w policji nie było czegoś takiego jak próby generalne. Jeśli popełniło się błąd, można było zginąć lub gorzej - inni ginęli z winy twojego niedopilnowania. Czy było coś gorszego od świadomości, że można było zapobiec niepotrzebnym zgonom? A przynajmniej on nie posiadał żadnego innego lęku źle wykonanej pracy, choć panna Baudelaire na pewno miała inne zdanie na ten temat. Dla niej końcem świata zapewne był złamany paznokietek. I miała w głębokim poważaniu fakt, że pod jej nogami zginął człowiek. Na szczęście nie musiał jej widywać już nigdy więcej, a przynajmniej miał głęboką nadzieję, że tak się nie stanie.
Dobrze dla niego, że miał inny gust i Odette nie mogła mu niczym zaimponować. Chyba że zmieniłaby się z ptasiego móżdżka w kobietę na poziomie wyższym niż ćma uderzająca przez całą noc w lampę. Niestety raczej nie było to możliwe, a jej uroda zdecydowanie na niego nie działała. Bardziej przypominała swoje harpiowate przodkinie niż płeć przeciwną. Przebranie modliszki w ludzkie fatałaszki nie oznaczały, że stawała się człowiekiem. Pamiętał jak blondyna zapłonęła na jego oczach, a jej twarz przybrała dziwnego wyrazu, od którego przechodziły na plecach dreszcze. Zdecydowanie nie chciałby się budzić koło takiego cudaka każdego ranka. Gdyby wiedział, że miała kłopoty na dachu, z chęcią popchnąłby ją z uśmiechem na ustach. Czy straciłby przez to pracę i poszedł siedzieć? Na pewno, ale miałby niesamowitą satysfakcję. Możliwe że gdyby zauważył, kto znajdował się na moście, uciekłby na drugą stronę, chociaż czy cokolwiek by to zmieniło? Uparta, zaczarowana kłódka zamierzała ich skuć, zupełnie jakby wiedziała, że tych dwoje się nie cierpiało. Uderzenie było na tyle silne, że na chwilę Raiden przestał czuć ów miejsce na ramieniu, ale zaraz łańcuch przypomniał o sobie w bardzo bolesny sposób. I naprawdę - zniósłby to wszystko, gdyby nie kolejny cios od życia w postaci półwili.
- Za głupotę - odburknął na słowa dziewczyny, mając dość nie tylko tej sytuacji, ale również ironii losu, która rzuciła go wraz z tą blondyneczką bez mózgu. Nie chciał tego powiedzieć tak dosadnie, ale po prostu go wkurzyła. Swoim gadaniem non stop i dopatrywaniem się teorii spisku, a przecież to było niemożliwe by tak ich skuł. Nie był kretynem. - Nie widzisz kobieto, że to nie moje kajdanki, a cholerny łańcuch?! - dorzucił, gdy oskarżyła go o idiotyczne intencje. Wskazał przy okazji na okowy, które zupełnie nie wyglądały na policyjny sprzęt. - Zresztą jeśli już bym z kimś chciał się skuć to na pewno nie z tobą - mruknął wciąż zły, siłując się z własnym problemem, ale po chwili zauważył, że im on się mocniej szarpał tym metal na jej nadgarstku zaciskał się bardziej. Zaklął pod nosem i przestał na chwilę, nie chcąc, by im obu zagruchotały za moment kości. Zamiast tego jednak stał zwrócony w jej stronę z wypisanym gniewem na twarzy. Starał się też dosięgnąć swojej różdżki i po kilku próbach udało mu się. Zaklęcia jednak zupełnie nie działały, a jedynie pogarszały sprawę, gdy kłódka śmiała się i zacieśniała więzy. Po trzecim nieudanym urwał, by podnieść spojrzenie na swoją towarzyszkę. - Czego się patrzysz? - warknął, wiedząc, że zaraz dostanie wykład o nieumiejętnym posługiwaniu się różdżką. Albo inny równie irytujący komentarz.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Most Miłości [odnośnik]12.11.17 23:40
Tak jakby śmierć przypadkowych ludzi była czymś ważnym, bez przesady. My dajemy światu kulturę, wy - chyba tylko niesmak. Nie dziwię się, ktoś o tak ograniczonym umyśle nie byłby w stanie zrozumieć istoty sztuki, jedyne, co mu pozostaje, to bieganie za bandziorami. Jakby było w tym coś trudnego - po prostu ruszasz nogami. Jedyny trud to żeby ruszać nimi szybciej od uciekiniera. I za to mam ich podziwiać? Zajmują się bezsensownymi rzeczami udając panów świata, phi po raz kolejny! Nie jestem osobą zbyt empatyczną, tak jak cały negatywny wydźwięk stróżów prawa zrzucam na karb złośliwego funkcjonariusza. W dodatku cholernie grubiańskiego. Ktoś powinien mu wyszorować gębę mydłem, najlepiej szarym. Może nauczyłby się szacunku do innych, zwłaszcza kobiet! Na które najwidoczniej może sobie tylko popatrzeć i to sprawia, że jest tak mocno sfrustrowany. To nie jest moją winą, nie powinien na mnie wyładowywać swojej złości za nieudolne życie usłane porażkami. Może gdyby był nieco milszy współczułabym mu tak ciężkiej sytuacji, jednak nie pozostawia mi wyboru. Mi zaś pozostaje jedynie pogarda. Naprawdę chciałam uniknąć konfrontacji, ale to, co wyrabia ten człowiek żeby zwrócić na siebie moją uwagę jest godne pożałowania. Już mnie do siebie zraził, zatem nie przewiduję żadnego litościwego spojrzenia na jego durną facjatę. Wiem, że wpatrywanie się we mnie jest silniejsze od niego skoro jestem półwilą, ale teraz nic go nie uratuje.
Krew we mnie wrze na myśl, że właśnie mnie zatrzymuje, chociaż nie ma ku temu żadnych powodów. W dodatku skuwa mnie przytwierdzając do mostu jak jakąś cholerną syrenę na kadłubie statku. Nikt nie powinien się dziwić, że puszczają mi nerwy. Wpatruję się ze złością oraz roziskrzonym wzrokiem w twarz tego troglodyty - kto wie, może zamieni się w kupkę popiołu? Och, jakże bym chciała!
Niestety jego słowa są zbyt obraźliwe, żebym mogła je spokojnie przełknąć. Wolną, lewą ręką (szkoda, że nie tą, w której mam torebkę) uderzam mężczyznę w twarz. Cios nie jest silny, ani ja się bić nie umiem, ani lewa ręka nie jest moją wiodącą - z pewnością natomiast wyczuwalny.
- Jak ty śmieć! - wykrzykuję, co chyba może być rozumiane dwuznacznie, chociaż nie jestem tego świadoma. Zresztą, nie zamierzam być delikatna, skoro tak jawnie mnie obraża. Przynosi wstyd policjantom. Wstyd mężczyznom - tym prawdziwym. - Skąd mam wiedzieć jak wyglądać kajdanki? - pytam podniesionym głosem, nawet nie spoglądając na ten rzekomy łańcuch. Nie odróżniłabym go od kajdanek nawet, gdyby obie rzeczy uderzyły w moją twarz. Jestem porządną kobietą i nikt mnie nigdy nie zatrzymał, ot co. Jestem artystką, nie zbirem.
- Jasne - rzucam w ogóle nie przekonana. Wywracam też oczami, zaraz koncentrując wzrok na głąbie machającym różdżką. Wzruszam tylko ramionami, prycham pogardliwie, wcale nic do niego nie mówiąc. Sytuacja denerwuje mnie coraz mocniej, a pomimo to stoję spokojnie. Nie chcę, żeby ten głupi przedmiot czymkolwiek jest nadwyrężył moją delikatną, nieskazitelną skórę. Mam ochotę się z tej złości rozpłakać. Dlaczego to spotyka właśnie mnie - nie potrafię zrozumieć.

Patrzę, czy umiem podpalać, +50.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Most Miłości [odnośnik]12.11.17 23:40
The member 'Odette Baudelaire' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Miłości [odnośnik]15.11.17 20:51
Chyba według niej śmierć powinna być estetyczna i najlepiej zakrapiania winem, żeby była godna uwagi. Mało kto wiedział, że umarlakom często puszczały zwieracze i nie było w tym nic epickiego, a jeden wielki smród, syf, kiła i mogiła. Raiden widział zdecydowanie więcej realistycznych zbrodni niż tych przeniesionych na scenę i jak dotąd nigdy nie spotkał się z epickością towarzyszącą odejściu człowieka. Nie było w tym nich chwalebnego, ale tym właśnie się zajmował, bo lubił dochodzić dzięki najdrobniejszym elementom do prawdy i odnajdywać winnych całemu zajściu. Niekiedy zdarzały się samobójstwa lub nieszczęśliwe wypadki, ale mało kiedy można było dojść do takiego wniosku. Raczej nie był jak te wszystkie wróżki, które żyły w świecie oderwanym od rzeczywistości w każdym calu, a przy okazji mające o sobie tak samo wysokie i wydumane mniemanie. Dla niego wszystko było czarne lub białe, nie doszukiwał się żadnych wyższych celów swojego bytowania i nie oczekiwał poklasku od innych. Co prawda gdy słyszał gratulacje po kolejnej dobrze rozwiązanej sprawie, jego ego rosło. Tak samo było, gdy widział, że wpadł w oko całkiem zgrabnej pannie i z wzajemnością. Co prawda teraz miał młodą dziewczynę przy swoim boku i jeszcze do niego przywiązaną, ale nie o takie relacje mu chodziło. Zresztą na kilometr było widać, że woleliby się od siebie uwolnić. Czemu ten cholerny łańcuch uwziął się właśnie na tę dwójkę? Nic do niej nie miał prócz faktu, że trafiła do złego miejsca w niewłaściwym czasie. No i... Cóż. Żarty o blondynkach nie brały się znikąd, prawda? Na pewno ten kto je wymyślił, opierał się na doświadczenia z wilami i ich potomkiniami. I roześmiałby się głośno, gdyby usłyszał jej myśli o tym, że się w nią wpatrywał. Jeśli już to nie w taki sposób w jaki by chciała. Chociaż kto wie, co ona by tam chciała. Skoro wciąż na siebie wpadali to chyba nie bez powodu, ale Raiden zdecydowanie nie zamierzał widzieć w tej pustej dziewusze kogoś przypominającego kobietę. Była jak małe dziecko wypuszczone z klatki, gdzie wszyscy nad nim piali i głaskali. Jednak z dzieckiem można by porozmawiać, a tutaj... Weź dyskutuj ze ścianą, panie policjancie.
Gdy dostał w twarz, kłódka zachichotała złowieszczo i brakowało, żeby przybrała minę wrednego karła. Śmieszek zaraz jednak dostał z kolana, ale nic to nie zmieniło. Kłódka cmoknęła jedynie w stronę Odetty, wydając przy tym obrzydliwy odgłos mlaśnięcia. Aż sam Carter się skrzywił i może by to skomentował, gdyby nie wcześniejsze uderzenie. - Już się nakręciłem - odparł, przejeżdżając wolną dłonią po zarysie żuchwy, gdzie padło uderzenie. Może nie było specjalnie mocne, ale na pewno wiele znaczyło dla tego Dzwoneczka przed nim. Te jej delikatne rączki za wiele zdziałać nie mogły. - W innych miejscach też jesteś taka gładka? I chyba nie byłbym takim idiotą, żeby skuć ciebie, a przy okazji siebie. Jeszcze do mostu. Weź się zastanów trochę, księżniczko - rzucił, kręcąc głową i wywracając oczami. Naprawdę? Naprawdę nie miała pojęcia jak wyglądają kajdanki? Może zaraz powie, że stanika też nie widziała. Cóż. Sądząc po braku wyżyn, mogło tak właśnie być. Raiden na chwilę przekrzywił głowę, ale zaraz jego uwaga została zwrócona na coś innego. Gdy zobaczył płomień na ręku blondynki, wyraźnie wzdrygnął się, mając w pamięci niedawne spotkanie z ostrymi ognikami szatańskiej pożogi. Wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia i zdecydowanego braku komfortu. - Nie za gorąco ci w tej sukience? - spytał, próbując ukryć nieprzyjemne wspomnienia pod maską ironicznego uśmieszku, ale nie spuszczał spojrzenia z płomienia. Byłby naprawdę wdzięczny, gdyby skierowała go w stronę śmieszkującej sobie dalej kłódki, a nie zbliżała do niego. Zdecydowanie miał dość bliskich spotkań z ognistymi fanatykami.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Most Miłości [odnośnik]01.12.17 6:35
Tak, dokładnie tak! Z rozrzucanymi płatkami róż albo wręcz całymi bukietami kwiatów… i tylko w szczytnym, artystycznym celu. Z powodu cierpienia za sztukę, ewentualnie może być ta cała miłość, to nawet romantyczne. Inna śmierć zupełnie pozbawiona jest celu - a skoro ja to wiem, to powinni wiedzieć też wszyscy. W końcu jestem wyznacznikiem wszystkiego co najlepsze, wzorem godnym do naśladowania. Na pewno każdy marzy o takiej dziewczynie lub przyjaciółce jak ja, niestety ta możliwość udostępniona jest jedynie nielicznym. Do których ów pan się nie zalicza. To dlatego, że jest grubiański, prostacki i bezczelny. Nie znoszę takich ludzi, są zakałą na skazie prawdziwych czarodziejów - ci zawsze są pełni taktu oraz klasy. Nie, nie mam tu na myśli kontrowersyjnej sprawy z czystością krwi, ona mnie w ogóle nie interesuje. Najważniejsza jest kultura, to, co człowiek sobą reprezentuje - ten tutaj bufon nie ma niczego do zaoferowania. Niestety, niby policjant, niby taki prawy i w ogóle, a traktuje ludzi innych od siebie jak śmieci, z czym nie mogę się zgodzić. Nie zasługuję na tak obcesowe zachowanie względem mej uzdolnionej artystycznie osoby. Zostałam stworzona do wyższych celów niż pospolite ganianie za bandziorami. Zresztą trudno byłoby mnie sobie wyobrazić biegającą w szpilkach za bandą chłystków. To zbyt przyziemne i zbyt małostkowe. Potrzebuję zapełnić lukę w świecie, w którym żyjemy, nadać mu więcej piękna, gdyż w takim stanie to on prezentuje się naprawdę marnie. Szaro, buro, niebezpiecznie. Czas ożywić wszystkich i tchnąć w nich kulturę. Chociaż jedno muszę przyznać, każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu. Widocznie policjanci do czegoś się przydają, ktoś musi wziąć na swoje barki trud łapania złodziei i innych bandziorów. Tylko czy nie mogliby być przy tym milsi? Albo przynajmniej zamknąć twarz, kiedy przemawia do nich ktoś z większymi aspiracjami? Tak byłoby prościej. I właściwie. Niestety ten tutaj jest innego zdania, co mocno mnie denerwuje. Śmie obrażać mnie - mnie, wspaniałą śpiewaczkę, piękną półwilę! Mogłabym go omamić jednym kiwnięciem palca, to niebezpieczne tak igrać z ognistym temperamentem, jeszcze się tego nie nauczył?
Nie jestem oburzona własnym uderzeniem, nie jest zresztą takim, na jakie zasłużył. Czyli z całej siły. Nie dam się obrażać byle rzemieślnikowi, niech zapomni, że trafił na potulną owieczkę, po której może deptać. Nic z tego! Muszę odebrać mu tę satysfakcję. Dlatego hardo na niego patrzę, pełna złości, która powoli kumuluje się w moich dłoniach. Jednakże chichot dobiegający gdzieś z boku mocno mnie dekoncentruje. Zdziwiona zerkam w bok, widząc poruszającą się kłódkę. Najwidoczniej to ona się z nas śmieje. Zaciskam usta w wąską linię nie pojmując co tu się do smoka ciężkiego dzieje.
- Ty być obrzydliwy - stwierdzam z niesmakiem oraz nawracającym gniewem. Jak on śmie tak bezczelnie, prostacko do mnie mówić? Czy rodzice go nie wychowali? Nie ma już ratunku dla tego obleśnego typka. Dobrze, że jeszcze nie mogę zajrzeć w jego myśli, oburzenie chyba sięgnęłoby zenitu, zwłaszcza, że oskarżenia ma bezpodstawne! - Jak się uwolnić, to dostać bardziej - odpowiadam na durny tekst o sukience. Czuję wzbierający gorąc wokół nadgarstka, kłódka zaczyna przeraźliwie wyć, powoli się topiąc. Dobrze, muszę to jeszcze podtrzymać, a wtedy wreszcie uwolnię się od tego wstrętnego gbura.

Podtrzymuję ogień!


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Most Miłości [odnośnik]15.02.18 19:33
2. czerwca
Od samego rana, z niewiadomych przyczyn - może było to czyste przeczucie nadchodzącej lawiny gorących uczuć - w głowie Ollivandera echem niosła się melodia. Żadnym sposobem nie mógł uwolnić się od walca - metrum trzy czwarte towarzyszyło przy porannej toalecie, podczas spaceru korytarzami zamku, nawet stukot dłuta prowadzonego dłonią różdżkarza wpasowywał się przedziwnie w rytm, coraz wytrwalej irytując Ulyssesa. Po godzinach zaciętych walk i starań skapitulował, wyjątkowo nerwowo rzucając wszystko, co robił. Nawet wyprawa do lasu nie zlikwidowała niepokojących symptomów, dlatego zdecydował się na przechadzkę po Londynie - w nadziei, że tamtejszy gwar i szum miejski okażą się wystarczająco rozpraszającym czynnikiem.
Trzask teleportacji rozniósł się gdzieś na przedmieściach dużego miasta, a uczucie szarpnięcia wnętrznościami prędko zanikało, gdy zmierzał powoli w stronę Tamizy - wciąż w tym rozpraszającym rytmie, przez który wszystko stawało się nieznośnie podniosłe i uroczyste. Skrzypek nie ułatwiał zadania, dzielnie rozprowadzając falę szlachetnych dźwięków po okolicy, w dbałości o romantyczną atmosferę; Ollivander zacisnął szczękę, bez słów prosząc o cierpliwość, której jak na złość nigdzie nie było widać. Przeprawa przez most miłości była jednak najszybszą i najkrótszą z możliwych opcji, dlatego postanowił szybko mieć ją za sobą. Podczas całkiem żwawego wymijania skrzypka, zaczynało kropić - drobna mżawka wyjątkowo sprawnie przerodziła się w deszcz, gdzieś w tle dało się usłyszeć ay, caramba!, połączone z nagłym zaprzestaniem rzępolenia na zabiedzonym instrumencie, a do upartej melodii siejącej spustoszenie w niewinnym umyśle mężczyzny dołączył dźwięczny szum kropel. Wszystko to spotęgowane mocnym zapachem deszczu. I sosen - aż rozejrzał się, wyczuwając po momencie tę wonną nutę drzew iglastych - nie widział ich w pobliżu, przecież na leśne twory wyjątkowo zwracał uwagę i nie mógł się mylić. Zmarszczył brwi, zatrzymawszy się na samym środku mostu, pozwalając wodzie swobodnie przemaczać ubranie, za żadne skarby Roweny nie mając pojęcia, skąd u licha zapach listów i kopcącej świecy w takim miejscu. Ledwo wyczuł słodką mgiełkę pomarańczy, przywodzącą na myśl rodzinne święta, ledwo zaczął łączyć fakty, ledwo odwrócił się, by czym prędzej ruszyć w dalszą drogę - prawie wpadł na jegomościa. Nie zdążył przez to domyślić się, że z nieba pada najczystsza amortencja - to spojrzenie odrywało jaźń od wszelkich innych spraw. Zatrzymał się w pół kroku, unosząc brwi ze zdumienia nad tym głębokim brązem tęczówek.

miłość w rytmie walca


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Most Miłości [odnośnik]18.02.18 19:38
Lubiłem moje przechadzki po Londynie. Miejskich parkach, zacisznych alejach, nad Tamizą. Zwłaszcza gdy sprzyjała pogoda i w powietrzu unosił się zapach wiosennego wiatru. Spacerowałem bez celu, zatopiony we własnych myślach, rozkoszując się faktem, że ponownie mogłem chodzić tam, gdzie miałem ochotę, robić to, co mi odpowiadało, oglądać rozkwitający do życia świat, nawet pomimo anomalii. Dzięki nim jednak mugole byli mniej skłonni do podobnych spacerów, przerażeni nieokiełznaną magią, o której jeszcze niedawno nie mieli najmniejszego pojęcia swój czas spędzali zamknięci w domach albo zranieni przez innych, sobie podobnych, przed którymi w najmniejszym stopniu nie potrafili się bronić. Dawało to idealną okazję do zażywania spacerów w miejscach, w których zwykle było ich zbyt wielu. Zatrzymałem się na środku mostu nad Tamizą, opierając się o barierkę i odpalając papierosa patrzyłem w przepływającą pod nogami rzekę. Wiejący do czasu do czasu wiatr dzwonił zawieszonymi na całej długości kłódkami, do których kluczyki lśniły jeszcze gdzieniegdzie na dnie rzeki. Nie spieszyłem się świadom przesuwających się za moimi plecami postaci zakochanych i skrzypków grających rzewne melodie po obu stronach mostu. Zakochani zatrzymywali się na nieco dłużej, rozkoszując się znanym wszystkim miejscem spotkań dla tych, których serca zbliżyło do siebie gorące uczucie. Większość jednak osób na moście korzystała z niego zgodnie z jego pierwotnym zamysłem - przeprawy przez rzekę, nie zatrzymując się nawet na chwilę. W pewnym momencie w powietrzu rozniósł się zapach kwitnących kwiatów, intensywniejszy niż przed chwilą. Wraz z deszczem wymieszał się z aromatem koszonej trawy i słonym zapachem morza. Pierwsze krople spadły na moje odsłonięte dłonie, w których trzymałem papierosa. Wypuściłem go do rzeki, w ślad za leżącymi na jej dnie kluczami i unosząc kołnierz odwróciłem się, by odejść i podobnie jak milczący już skrzypkowie ukryć się przed nadchodzącą ulewą, która nadciągnęła niespodziewanie. Takie jednak były uroki angielskiego czerwca i wyjątkowo nie miało to nic wspólnego z anomaliami, które przetaczały się ostatnio po całym kraju. Ledwo jednak odwróciłem się, by udać się w jakieś ustronniejsze miejsce, z którego będę mógł się teleportować, zatrzymał mnie wysoki mężczyzna. Zatrzymany nagle w miejscu ledwo zdołałem zachować równowagę, by nie wpaść na nieznajomego wpatrującego się we mnie z zaskakującą intensywnością. Nawet nie zdziwiło mnie, że w tym momencie nie przeszkadzało mi uważne spojrzenie błękitnych oczu ani lejący się z nieba wprost na nasze głowy deszcz. Zapach morza, kwitnących kwiatów i koszonej trawy mieszał się w powietrzu, gdy bez słów wpatrywałem się w stojącego przede mną człowieka.
- Dzień dobry - odezwałem się wreszcie zachrypniętym głosem i nagłe zdziwienie i ciekawość, jakie jednocześnie mnie ogarnęły przykryłem uprzejmym uśmiechem. Wpatrywałem się zaintrygowany w poważną twarz okoloną brązowymi włosami, wychwytując coraz więcej jej detali, dostrzegając niewielkie blizny na szyi, pod okiem. Chłonąłem te wszystkie szczegóły jakby od ich dokładnego zapamiętania zależeć miało moje życie. Ledwo zauważyłem, że zimna strużka deszczu spłynęła po moich plecach, wleciawszy za kołnierz płaszcza.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Most Miłości [odnośnik]02.03.18 13:26
Nuty zapachowe przebijały się z idealnej kompozycji, służąc za przyjemny dodatek do rzeczywistości - nieco sennej i nierealnej, wypełnionej nagłym drgnięciem serca i głuchym łomotem, zdającym się pulsować od stóp do głów. Przyjemna odmiana, zazwyczaj zmysł powonienia nie pracował na najwyższych obrotach, zaś reszta budziła się głównie pośród znajomych kątów i leśnych ścieżek, wyznaczanych przez niego samego - teraz jednak na baczność stawały kolejne odczucia. Spojrzenie uważnie wyłapywało szczegóły dojrzałej twarzy, dostrzegało pewną surowość, nawet pod uprzejmym uśmiechem, w przedziwny sposób schlebiającym Ollivanderowi. Przez moment poczuł się, jakby wygrał w życiu specjalny moment - ba, zapomniał o tym, że kiedyś mu się to zdarzyło, na dobrą sprawę nawet nie pamiętał teraz imienia, jakie zwykł wspominać częściej niż każde inne. Valerie zagubiła się gdzieś w istnieniach, rozsądek rozluźnił odrobinę, utrudniając łączenie podstawowych faktów na temat świata - przede wszystkim amortencji. Zaaferowany męską postacią ignorował ten zadziwiający dopływ zapachów. Czym za to był ten dziwny dreszcz, jeszcze delikatnie przechodzący po kręgosłupie, osłoniętym przemoczoną szatą? Ubranie ciążyło z lekka, krępowało ruchy, lecz tak pobieżne problemy zeszły na bardzo daleki plan. Najdalszy z dalekich. Uporządkowane myśli z wolna podnosiły się do buntu, zalewając rozum falami motywacji i przedziwnych pomysłów. Milczał przez moment, próbując zrozumieć uczucie. Oporna operacja, lecz wyciosany latami charakter wdzięcznie postanowił przebić się przez działanie eliksiru, pozostawiając iskrę dojrzałości i logiki pomiędzy absurdalnym szczęściem, pchającym się w każdą komórkę ciała. Gorzej, że podejrzliwość zniknęła najprędzej ze wszystkiego, przytłoczona szczyptą adrenaliny, gdyż...
Ewidentnie miał przed sobą mężczyznę. Było to co najmniej niepoprawne. Kącik ust drgnął niesfornie w lekkim uśmiechu - na moment, ulotną chwilkę - czyżby zaczepnie? Odkaszlnął z niedowierzaniem, kiedy realne przekonania splotły się z magią tego spotkania. Może powinni zatańczyć tego cholernego walca? Dziwnym trafem, nuty rozbrzmiewające w pamięci stały się nagle mniej drażniące.
- Wyjątkowo dobry, idealny na przechadzkę - stwierdził w odpowiedzi, trzeźwej kilka razy bardziej niż umysł i plątanina myśli. Na warstwy halek Helgi, co się w nich działo? Oklumenta od siedmiu boleści. Wiedział tylko, że musi zrobić dobre wrażenie, a niejasne c o ś podpowiadało mu, iż podobnych szans nie wolno tracić. Próbował wyobrazić sobie nawet, jak obierają inne kierunki, odwracają się od siebie i usiłują zapomnieć - smutek aż przyspieszył bicie serca. Nie było mowy. Za żadne skarby - przed sobą miał przecież największy. Trzeba było zmusić się do szybkiego myślenia. Nachalność nie była w jego stylu, absolutnie, preferował bardziej subtelne procedury w podchodach. To nic, że chciał już wiedzieć wszystko. Kim był? Może jednak złoty środek? Cholera. - Ponoć nieopodal można trafić na akacje, cała aleja. Pechowo, krąży legenda, że są przeklęte. Pod żadnym pozorem nie powinno się przecinać alei samotnie - idealnie. Nawet udało mu się zachować powagę.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Most Miłości [odnośnik]05.04.18 22:17
Przyglądałem się zaintrygowany obcej twarzy, która pomimo tego, że byłem pewny, iż widzę ją po raz pierwszy w życiu zdawała się być najbardziej znajoma na świecie. Należała do mężczyzny, co było faktem tak oczywistym, że nawet wstyd było się nad nim w ogóle rozwodzić. Fascynującego mężczyzny, w pewien sposób. Otoczonego zapachem wolności, w strugach deszczu, które spływały po mojej twarzy zupełnie nierozsądnie nieosłoniętej. Miałem jednak problem z ochronieniem się przed niesprzyjającymi warunkami pogodowymi. Polegał on głównie na tym, że przestałem zauważać, że włosy przyklejają mi się do twarzy, przemaka mi ubranie, a zimne stróżki wody ciekną po kręgosłupie powodując dreszcze. Nieczuły na dyskomfort jedynym, co potrafiłem zauważyć była twarz o błękitnych oczach, które wpatrywały się we mnie intensywnie. Uważne spojrzenie skupione na mnie było dziwnie satysfakcjonujące i w tym momencie gotów byłem zrobić zaskakująco wiele, by je na sobie zatrzymać. Gdzieś z tyłu moich myśli plątała się świadomość, że coś jest nie tak, ale byłem zbyt pochłonięty konwersacją, by pozwolić jej rozrosnąć się na tyle, żeby w ogóle zdać sobie z tego sprawę.
Kiedy nieznajomy się odezwał nabrałem dziwnego wrażenia, że wraz z jego głosem w powietrzu rozległ się dźwięk walca i choć zupełnie nie potrafiłem, naszła mnie ochota, żeby zatańczyć. Tu i teraz, z nieznajomym mężczyzną o błękitnych oczach. Intrygował mnie, musiałem dowiedzieć się, kim był, poznać choćby imię.
- Doskonały - potwierdziłem z delikatnym uśmiechem wypływającym na usta. Deszcz padał nieustannie, w powietrzu unosił się zapach morza, a powietrze zdawało się drżeć w rytm walca. Doprawdy, idealna pogoda na spacer.
- Żal byłoby nie skorzystać z towarzystwa w takim wypadku - nie śmiałem się, choć ciepły uśmiech nie zniknął z mojej twarzy. Byłem śmiertelnie poważny, kimkolwiek był nieznajomy, musiał udać się ze mną na spacer, na jeszcze jedną chwilę, jeszcze jeden moment, jeszcze trzy zamienione słowa i dwa wymienione spojrzenia. Łaknąłem jego towarzystwa, jego niskiego głosu i iskrzącego rozbawienia w spojrzeniu.
- Jeżeli zechce pan prowadzić - zasugerowałem jednocześnie bojąc się, że jeśli zostaniemy w miejscu zbyt długo, czar pryśnie i że, gdy ruszymy, nieznajomy odejdzie, zniknie zanim zdążę poznać jego imię.
- Podobno nie wypada podziwiać akacji z obcymi ludźmi - nawet nie zdziwiło mnie, jak głupio to zabrzmiało, gdy dotarło do moich uszu. Czułem się dziwnie lekki i szczęśliwy, skory do niemądrych żartów i przepełnionej wesołością głupoty. - Ignotus Mulciber - przedstawiłem się pierwszy i kontynuowałem wpatrywanie się w intrygującą twarz, wsłuchany w muzykę deszczu, który padał w takt walca.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Most Miłości - Page 3 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Most Miłości
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach