Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
Ostry wzrok Drew nie wybił Magnusa z rytmu, musieli obiecać pomóc kobiecie, choć Rowle zapobiegawczo wystrzegał się użycia kluczowego słowa. Nie przysiągł, nie wymówił zobowiązującej frazy, świętej i niemożliwej do złamania. Nie wykluczał jednocześnie pomocy: stali jednak przed całkowicie innym priorytetem, a jeśli pozwolą odejść duchowi, będą zmuszeni zmierzyć się z nim sami. Bez przewodnika, bez dalszych wskazówek, ponieważ ślady, jakie odnaleźli powoli traciły swój potencjał. Zwłaszcza w konfrontacji z długowiecznym widmem, prawdopodobnie odciskiem duszy Raeli, żyjącej z Hectorem, znającej go i... znakomicie orientującej się w podziemnej plątaninie korytarzy. Kątem oka dostrzegł, że Apollinaire wraz z Cynericiem nieznacznie się oddalają, znakomicie, tutaj i tak nie zdziałaliby wiele więcej. Konwersacja z kilkoma poddenerwowanymi osobami przypuszczalnie tylko rozsierdziłaby kobietę, a potrzebowali ją spokojnej, chętnej do współpracy. Antonia znów dała popis swych uzdrowicielskich zdolności, tym razem niwelując urazy u Drew - wiedział, że on wymagał tego dużo bardziej, lecz nie miał pewności, czy przywołany przez krzywdę duch, po prostu nie pryśnie. Skupił się, ignorując tępy ból, przeszywający skraj dłoni, co przynajmniej sprawiło, że dyskomfort zintensyfikował się w jednym miejscu, zamiast uderzać w kilka punktów na ciele naraz. Nie krwawił, Borgin o to zadbała, teoretycznie nie musiał się o to martwić, lecz martwy palec leżący na krawędzi stołu wciąż budził w nim specyficzny dreszcz niepokoju. Wtem duch zaczął nucić melodię - znaną Magnusowi doskonale z czasów dzieciństwa. Nim wybrzmiały pierwsze słowa, Rowle podchwycił mruczany rytm machinalnie, automatycznie. Tekst nie przypominał jednak kołysanki, rysując przed nimi dość makabryczne obrazy, pełne gniewu i przemocy. Magnus analizował każdą linijkę, powtarzając ją w myślach po duchu i starając się jak najdokładniej rozszyfrować jej sens. Pan z labiryntu musiał być Hectorem, jego dziecko - mitycznym potworem, o jakim wyczytał w księdze. Znany z czarnomagicznych umiejętności mężczyzna posiadał na pewno moc, by zatruć wodę i ukarać tym żałosnych - może mugolskich - prostaków. Kolejne dystychy mocno jednak odbiegały od historii, jaką znalazł w jednej z zakurzonych i zapomnianych ksiąg biblioteki londyńskiej: ze śpiewu widma jawił się obraz Raeli i Hectora jako wielkich wrogów, nie kochanków. Czy to możliwe, że mężczyzna zapałał do niej uczuciem później? Najpierw stali przeciw sobie, a potem, kiedy stał się już samotny, zamknięty w tej ciemnej komacie, uzmysłowił sobie, że ją kocha? Pokonał ją i skrępował (tu Magnus delikatnie zahaczył wzrokiem o ciemniejsze przeguby ducha, wyłaniające się spod szerokich rękawów sukni), a później zamknął w tym samym miejscu, co swe dziecko. Już na zawsze. Rowle nie wiedział, czy właściwie zinterpretował słowa kobiety, lecz nagle coś go tknęło. Prosił o historię, prosił o melodię - dostał obie te rzeczy, skumulowane w śpiewie.
-Hector ci to zrobił, pani? - rzekł, gdy zjawa zamilkła, ni pytająco, ni twierdząco, omiatając wzrokiem jej brzydkie ślady. Wybrał polubowną ścieżkę, duchy bywały kapryśne, więc sądził, że delikatna rozmowa sprawdzi się lepiej, niż stawianie żądań.
-Czy powinniśmy dostać się do pomieszczenia za tą ścianą, pani? - spytał, wskazując ostrożnym, wyważonym gestem w miejsce, na które Drew rzucił zaklęcie dające efekt weneckiego lustra - pojawiłaś się, kiedy spotkała mnie krzywda. Przed czym bronisz, pani? Czy to również przez działanie klątwy? - wbił w nią oczekujący wzrok, zaciskając zbielałe knykcie na różdżce.
-Lumos - szepnął, by rozświetlić nieco mrok pomieszczenia. Drew i Valerij zdecydowanie musieli dostrzec coś za ścianą, wyglądali na poruszonych. A Magnusa nieustannie nurtowało brzmienie melodii, dziecinnej, znajomej. Zmarszczył brwi, usiłując przypomnieć sobie słowa oryginalnej wersji, być może istotnej, być może kluczowej.
|rzucam na wiedzę o muzyce, anomalia na lumos
-Hector ci to zrobił, pani? - rzekł, gdy zjawa zamilkła, ni pytająco, ni twierdząco, omiatając wzrokiem jej brzydkie ślady. Wybrał polubowną ścieżkę, duchy bywały kapryśne, więc sądził, że delikatna rozmowa sprawdzi się lepiej, niż stawianie żądań.
-Czy powinniśmy dostać się do pomieszczenia za tą ścianą, pani? - spytał, wskazując ostrożnym, wyważonym gestem w miejsce, na które Drew rzucił zaklęcie dające efekt weneckiego lustra - pojawiłaś się, kiedy spotkała mnie krzywda. Przed czym bronisz, pani? Czy to również przez działanie klątwy? - wbił w nią oczekujący wzrok, zaciskając zbielałe knykcie na różdżce.
-Lumos - szepnął, by rozświetlić nieco mrok pomieszczenia. Drew i Valerij zdecydowanie musieli dostrzec coś za ścianą, wyglądali na poruszonych. A Magnusa nieustannie nurtowało brzmienie melodii, dziecinnej, znajomej. Zmarszczył brwi, usiłując przypomnieć sobie słowa oryginalnej wersji, być może istotnej, być może kluczowej.
|rzucam na wiedzę o muzyce, anomalia na lumos
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zdecydowanie ten dzień, nie należał do moich najlepszych. Już od samego wejścia do elektrowni zdawało się, że magia odmawia mi posłuszeństwa, na palcach jednej dłoni byłem w stanie zliczyć ile zaklęć udało mi się wykonać poprawnie. Możliwie, że wpływ na to miały anomalię, możliwe, że defekt zakorzeniony był gdzieś wewnątrz mnie, a ja zaś stojąc w obliczu zadania, wyzwania, dostałem nieświadomej blokady zarówno czynów jak i czarów, bowiem teraz nieuważnie wkroczyłem w pułapkę oto znajdując się przed tylko jedną szansą na nie zostanie przeciętym nożem umiejscowionym na długim wahadle. Nie czekając więc aż wymyślna pułapka przetnie mnie na pół rzuciłem się do uniku, mając nadzieję, że chociaż mój refleks jest poprawny.
|unikam rozpołowienia
|unikam rozpołowienia
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Duch wyraźnie zasępił się na określenie komnaty jako grobowca, kobieta na dłuższy czas zatrzymała smutne spojrzenie na twarzy alchemika. Przypominała kogoś, komu właśnie ktoś obwieścił przykre wieści, z których ten od dawna powinien zdawać sobie sprawę - a jednak z jakiegoś powodu nie do końca sobie zdawał. Nie odpowiedziała.
- Anomalie - powtórzyła za Dolohovem, na jej twarzy odbił się strach. - Czym są anomalie? Coś się wydarzyło - stwierdziła w końcu. - Coś je obudziło - mówiła dalej, kręcąc przecząco głową. - Miało spać razem ze mną. - Uniosła dłonie, chcąc dotknąć swoich skroni - ale ciało w oczywisty sposób przeszło przez niematerialne ciało. Z zaciśniętymi powiekami pokiwała głową, przytakując alchemikowi - choć początkowo trudno było jednoznacznie stwierdzić na co przytakuje. - To tylko ściana, trzeba przez nią przeskoczyć - oznajmiła, tonem, jakby przekazywała prostą, oczywistą wskazówkę. Zbliżyła się do ściany, przesuwając rękę na drugą stronę.
Kiedy odezwał się Rowle, duch uniósł spojrzenie wpierw na Magnusa, potem - na wyciągnięte przed siebie dłonie. - Hector... - mruknęła szeptem. Wpierw z dziwną czułością, potem - z gniewem. - Hector się zmienił - Wzdrygnęła się ze wstrętem, odwracając tyłem do czarodziejów. Słysząc o krzywdzie, zerknęła na niego przez ramię. - Zawsze broniłam - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Choć duch nie odpowiedział na pytanie Magnusa, to odpowiedź znał Drew: poznał naturę klątwy ciążącej na kobiecie i był pewien, że jej jedynym działaniem było zatrzymanie ducha pomiędzy światami żywych i umarłych.
Zaklęcie Valerija nie zadziałało - nic w pomieszczeniu nie drgnęło.
Magnus zdołał przypomnieć sobie słowa kołysanki - mniej więcej. Była to opowieść o iskierce, która gasła, nim zdążyła skończyć opowieść i nie wydawała się posiadać zbyt wiele elementów pasujących do obrazka.
Apolinaire nie zdołał umknąć przed ostrzem, które wbiło się w jego ramię; obfity krwotok zalał jego koszulę, ale wahadło z ostrzem zawisło w powietrzu: i wydawało się już nieszkodliwe.
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Apo - lumos
Magnus - lumos
Abspectus - 2 tury
- Anomalie - powtórzyła za Dolohovem, na jej twarzy odbił się strach. - Czym są anomalie? Coś się wydarzyło - stwierdziła w końcu. - Coś je obudziło - mówiła dalej, kręcąc przecząco głową. - Miało spać razem ze mną. - Uniosła dłonie, chcąc dotknąć swoich skroni - ale ciało w oczywisty sposób przeszło przez niematerialne ciało. Z zaciśniętymi powiekami pokiwała głową, przytakując alchemikowi - choć początkowo trudno było jednoznacznie stwierdzić na co przytakuje. - To tylko ściana, trzeba przez nią przeskoczyć - oznajmiła, tonem, jakby przekazywała prostą, oczywistą wskazówkę. Zbliżyła się do ściany, przesuwając rękę na drugą stronę.
Kiedy odezwał się Rowle, duch uniósł spojrzenie wpierw na Magnusa, potem - na wyciągnięte przed siebie dłonie. - Hector... - mruknęła szeptem. Wpierw z dziwną czułością, potem - z gniewem. - Hector się zmienił - Wzdrygnęła się ze wstrętem, odwracając tyłem do czarodziejów. Słysząc o krzywdzie, zerknęła na niego przez ramię. - Zawsze broniłam - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Choć duch nie odpowiedział na pytanie Magnusa, to odpowiedź znał Drew: poznał naturę klątwy ciążącej na kobiecie i był pewien, że jej jedynym działaniem było zatrzymanie ducha pomiędzy światami żywych i umarłych.
Zaklęcie Valerija nie zadziałało - nic w pomieszczeniu nie drgnęło.
Magnus zdołał przypomnieć sobie słowa kołysanki - mniej więcej. Była to opowieść o iskierce, która gasła, nim zdążyła skończyć opowieść i nie wydawała się posiadać zbyt wiele elementów pasujących do obrazka.
Apolinaire nie zdołał umknąć przed ostrzem, które wbiło się w jego ramię; obfity krwotok zalał jego koszulę, ale wahadło z ostrzem zawisło w powietrzu: i wydawało się już nieszkodliwe.
- (nie)życie:
- Żywotność Cynerika liczona będzie zgodnie ze starymi bonusami silnej woli, Cyneric proszony jest jednak o poprawę tabeli, bo jest ona zła zarówno wg starego przelicznika, jak i według nowego. Możesz też zgłosić się do mistrza gry i wyjaśnić, skąd Ci się wzięła ta dziwna wartość, to to poprawimy. Prawdopodobnie policzyłaś sprawność x1, nie x2.
• Antonia: 173/213, kara -5 (20 - psych, decelphage, 20 - tłuczone)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 183/208, kara -5 (20 - psychiczne, decephalgo), sinica x1; mapy
• Apollinare 159/214; -10 do rzutu (30 tłuczone, 25 cięte), sinica x1
• Cyneric 230/270; -5 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia) bułka z pomidorem
• Magnus 172/280; kara -15 (17 - psychiczne, 44 - cięte, 22 - poparzenia, 20 - tłuczone, 5 - psychiczne, decelphage)
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Apo - lumos
Magnus - lumos
Abspectus - 2 tury
- Poprzez anomalie rozumiemy obecnie odchylenie magii od normy, które zaszło poprzez samoistne wypaczenie już istniejącej magii lub dopiero tej tworzonej, którego efekt jest nie do przewidzenia - mówił, kiwając zaraz potakująco głową bo owszem - wydarzyło się wiele. Zaraz potem Dolohov westchnął. Magia alchemika nie przyniosła pożądanych przez niego skutków. Valerij zrobił kwaśną minę. Rękawem i tak wilgotnej, przyklejonej do jego ciała koszuli przetarł równie wilgotne czoło i westchną. Przeskoczyć. Patrzył jak jej przezroczysta dłoń przeszywa zaczarowaną w szybę ścianę. Gdyby dla żywych było to równie łatwe. A może było tylko będąc poirytowanym tego nie dostrzegał...? Zmrużył ślepia, poprawił uchwyt na różdżce, a następnie wprawił ją ponownie w ruch chcąc wywołać to samo zaklęcie co poprzednio:
- Dissendium
- Dissendium
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie powiodło się, tym razem los nie był dla niego łaskawy i nie obnażył przed nim pułapek. To ich zgubiło, chociaż Cyneric nie zamierzał się ruszać dopóki magia nie ujawni każdego czyhającego na nich niebezpieczeństwa. Apollinare wyrwał do przodu, wtem ze ściany wysunęło się ostrze. Yaxley miał zamiar spróbować pomóc koledze, chociaż dzisiejszego dnia nie wychodziło mu prawie nic, chcąc wyczarować zaklęcie silnej tarczy. Zdołał jedynie unieść ponownie dłoń z różdżką i nic poza tym. Pułapka dosięgnęła jego ramienia, rozrywając skórę oraz powodując krwotok.
- Zaciśnij na tym kawałek materiału - zaproponował blondyn. Tylko tyle przychodziło mu do głowy, on sam nie znał się na magii leczniczej ani uzdrawianiu. Nawet z anatomią był dość na bakier, kierował się tylko chłopskim rozumiem, logiką oraz doświadczeniem, skąpym skądinąd. To już nie było ważne, Cyneric wierzył po prostu, że Sauveterre poradzi sobie z tym niefartem. Z chęcią pomógłby mu bardziej, gdyby nie stracił wierzchniego odzienia w starciu z potworem, który kiedyś niby był mugolem. Więcej nie zamierzał się obnażać.
- Carpiene - ponowił tymczasem, modląc się, żeby wreszcie się udało. Nie mogli stać tu do jutra, tak jak nie mogli lecieć na oślep na przód. Ostrze wiszące w powietrzu zdawało się być już niegroźne, jednakże można było podejrzewać, że to nie była jedyna tego typu niespodzianka na drodze do celu. Brzoza, musieli iść do brzozy. Mimo tej oczywistej wiedzy Cyneric nie ruszył się ani o krok. Bezpieczeństwo przede wszystkim i szczerze w to wierzył. Nie potrzebowali kolejnego rozlewu krwi, być może nawet utraty głowy lub innej kończyny.
Jednocześnie martwił się, czy nie porwali się z miotłą na słońce, albo czy pozostali w komnacie wraz z duchem nie potrzebowali wsparcia. Nawet świadomość konieczności rozdzielenia się i znalezienia brzozowej wody nie uspokoiła go na tyle, żeby bez strachu oczekiwał na wyrok rozkapryszonej magii.
- Zaciśnij na tym kawałek materiału - zaproponował blondyn. Tylko tyle przychodziło mu do głowy, on sam nie znał się na magii leczniczej ani uzdrawianiu. Nawet z anatomią był dość na bakier, kierował się tylko chłopskim rozumiem, logiką oraz doświadczeniem, skąpym skądinąd. To już nie było ważne, Cyneric wierzył po prostu, że Sauveterre poradzi sobie z tym niefartem. Z chęcią pomógłby mu bardziej, gdyby nie stracił wierzchniego odzienia w starciu z potworem, który kiedyś niby był mugolem. Więcej nie zamierzał się obnażać.
- Carpiene - ponowił tymczasem, modląc się, żeby wreszcie się udało. Nie mogli stać tu do jutra, tak jak nie mogli lecieć na oślep na przód. Ostrze wiszące w powietrzu zdawało się być już niegroźne, jednakże można było podejrzewać, że to nie była jedyna tego typu niespodzianka na drodze do celu. Brzoza, musieli iść do brzozy. Mimo tej oczywistej wiedzy Cyneric nie ruszył się ani o krok. Bezpieczeństwo przede wszystkim i szczerze w to wierzył. Nie potrzebowali kolejnego rozlewu krwi, być może nawet utraty głowy lub innej kończyny.
Jednocześnie martwił się, czy nie porwali się z miotłą na słońce, albo czy pozostali w komnacie wraz z duchem nie potrzebowali wsparcia. Nawet świadomość konieczności rozdzielenia się i znalezienia brzozowej wody nie uspokoiła go na tyle, żeby bez strachu oczekiwał na wyrok rozkapryszonej magii.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wydawało się, że zaklęcie alchemika tym razem zadziała: jeden z kamieni tworzących ścianę, w miejscu, z którego odsunęliście regał, wpierw się obluzował, potem przekręcił - na końcu wypadł, spadając z wysokości około półtorej metra: i roztrzaskał się przy zetknięciu z podłożem. Najwyraźniej nie był zbyt wytrzymały. Dziura, która się odsłoniła, była zaledwie wielkości pięści i wydawała się zdecydowanie zbyt mała, żeby ktoś się przez nią prześlizgnął - prześwitywała przez nią jasna poświata błękitnego światła rozpalonego wewnątrz.
To tylko post uzupełniający, czas na odpis nie zostaje wydłużony.
To tylko post uzupełniający, czas na odpis nie zostaje wydłużony.
Antonia słuchała dokładnie tego o czym mówiła kobieta. Wydawało się, że emocje, które w sobie miała za życia były ciągle bardzo silne. Nie mogła się jej dziwić i tak naprawdę wcale tego nie robiła. Gdy zaklęcie uzdrawiające się jej udało zrobiła krok w stronę kobiety by bardziej się jej przyjrzeć. Przeskakiwała wzrokiem od kobiety do ściany zastanawiając się nad sensem jej słów. Musiało w tym być coś prawdziwego, coś złego musiało ją spotkać i Antonia naprawdę chciała wiedzieć co. - Hektor...- odezwała się po raz pierwszy dotykając swojej tali jakby wskazując kobiecie o czym mówi. Antonia zaczynała to wszystko rozumieć. To wszystko było bardzo ruchome. Jedno słowo mogło przelać czarę goryczy, z drugiej strony bez tego niczego by się nie dowiedzieli. - To co ci się przydarzyło… stało się dlatego, że Hektor się zmienił? - próbowała dopytać chociaż nie wiedziała co może jej to dać. Ludzie popadali w obłęd. To mogło spotkać też Hektora, mogło sprawić, że zaczął zachowywać się jak nie on, robić rzeczy, których nigdy by nie zrobił, a w rezultacie wszystko co znaleźli mogło być albo bełkotem szaleńca, albo już dawno zmienić formułę. Wtedy też ostrze dotknęło Apo i Antonia wytężyła wzrok by dojrzeć czy rana była głęboka. Widząc, że może się nią zająć za chwile postanowiła rzucić zaklęcie na ścianę, która pod zaklęciem alchemika ruszyła się nieznacznie. Przeskoczyć ścianę? Co kobieta przez to rozumiała i co tak naprawdę tam się znajdowało? Coś jednak jej podpowiadało, że nie to czego szukają. Błądzili już tak długo. Miała wrażenie, że ich wędrówka nie skończy się wcale tak szybko. Nic dziwnego, że w tym wszystkim zaczęli już błądzić po własnych śladach. - Defodio – mruknęła wskazując miejsce w ścianie przez którą chcieli się dostać. Miała nadzieje, że przyniesie to oczekiwany rezultat i dostaną się do środka.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
To tylko bardzo długi post uzupełniający dla ekipy stojącej przy duchu, czas na odpis nie jest wydłużony. Apolinaire i Cyneric znajdują się w innym, niewidocznym dla pozostałych korytarzu - pozostali nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Antonia i Valerij mogą, nie muszą, odpisać w tej turze drugi raz.
Duch spojrzał na Valerija ze szczerym zdumieniem, nie od razu odpowiadając na jego pytanie.
- Hector? - zdumiała się szczerze. - Hector to zrobił? Wypaczył magię? - Na brzmienie imienia mężczyzny wypowiedziane przez Antonię, odwróciła się ku dziewczyny, naśladując jej gest: położyła dłoń na swoją - nieistniejącą? - talię, powoli, przecząco kręcąc głową. Martwy wzrok wbił się w ścianę, wspomnienia wracały i uderzały do żywego - było to po niej widać. - Hector nie był taki łaskawy - stwierdziła w końcu głucho, zimno, pusto.
Zaklęcia Antonii odniosło pożądany skutek, promień zaklęcia trafił mur i wywołał pęknięcia wzdłuż kolejnych kamienia, które wkrótce zaczęły kruszeć. Wystarczył kopniak lub pchnięcie ręką, żeby dopełnić dzieła. Przejście nie było wielkie, ale na czworaka byliście w stanie przedostać się na drugą stronę.
Dopiero wówczas, z jaśniejszym światłem bijącym od zaklęcia lumos, O ILE KTOŚ Z NIM WEJDZIE DO ŚRODKA, mogliście przyjrzeć się wnętrzu komnaty lepiej. Posągi usytuowane w okręgu znajdowały się wokół dziwnej, naznaczonej rytem okrągłej blachy. Ryt wydawał się pozbawiony znaczenia - nie był runą, układał się w prosty florystyczny wzór przecięty falą. Dla Drew oraz Magnusa wyglądała po prostu jak ozdobna płytka chodnikowa, ale Antonia i Valerij słyszeli o podobnych mechanizmach - były techniką goblińską, zabezpieczeniem, czasem stosowaną w banku Gringotta. Prawdopodobnie - magiczne zabezpieczoną skrytką, której nie otworzy proste zaklęcie. Albo właściwie żadne zaklęcie. Powietrze w środku wydawało się duszne, zatęchłe, suchsze: tutaj ścian nie porastał już mech.
Dopiero znalazłszy się w środku mogliście przyjrzeć się pozostałym posągom. Patrząc za ruchem wskazówek zegara, począwszy od posągu, który trzymał zapaloną latarnię, przedstawiający kobietę podobną do ducha, z zaciętą miną, kolejno mogliście zaobserwować - wpierw posąg przedstawiający mężczyznę w koronie, zaciskającego uniesioną w walecznym geście pięść zaciśniętą na podłużnym, stożkowatym kamieniu, w drugiej - również trzymającego lampion, lecz zgaszony. Kolejny posąg przedstawiał przykucniętego mężczyznę z rozdziawioną - dość głęboką - paszczą, przy której trzymał zgięte palce. Wyglądało to trochę, jakby coś pożerał, jednak nie miał niczego ani w rękach ani między zębami. U jego stóp również znajdował się lampion. Kolejna figura również przedstawiała kobietę - tą samą, co pierwszy z posągów - była jednak wyraźnie nieszczęśliwa i trzymała między sobą splecione dłonie, tak, jakby coś w nich trzymała. O przedramię zahaczony miała kolejny lampion. Przedostatnia figura przedstawiała mężczyznę w tryumfalnej pozie unoszącego ponad głowę pustą misę - przed nim również stał lampion. Ostatnią figurą znów była ta sama przypominająca ducha kobietę, tym razem przewróconą na czworaka - jej twarz wyrażała prawdziwą rozpacz, a znajdujący się przed nią lampion również był przewrócony.
Mogliście zaobserwować, że do żadnego z lampionów, ani zgaszonych, ani do jedynego zapalonego, nie było z zewnątrz dojścia - żadnej fizycznej możliwości ich otwarcia.
Duch nie wszedł do środka.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Duch spojrzał na Valerija ze szczerym zdumieniem, nie od razu odpowiadając na jego pytanie.
- Hector? - zdumiała się szczerze. - Hector to zrobił? Wypaczył magię? - Na brzmienie imienia mężczyzny wypowiedziane przez Antonię, odwróciła się ku dziewczyny, naśladując jej gest: położyła dłoń na swoją - nieistniejącą? - talię, powoli, przecząco kręcąc głową. Martwy wzrok wbił się w ścianę, wspomnienia wracały i uderzały do żywego - było to po niej widać. - Hector nie był taki łaskawy - stwierdziła w końcu głucho, zimno, pusto.
Zaklęcia Antonii odniosło pożądany skutek, promień zaklęcia trafił mur i wywołał pęknięcia wzdłuż kolejnych kamienia, które wkrótce zaczęły kruszeć. Wystarczył kopniak lub pchnięcie ręką, żeby dopełnić dzieła. Przejście nie było wielkie, ale na czworaka byliście w stanie przedostać się na drugą stronę.
Dopiero wówczas, z jaśniejszym światłem bijącym od zaklęcia lumos, O ILE KTOŚ Z NIM WEJDZIE DO ŚRODKA, mogliście przyjrzeć się wnętrzu komnaty lepiej. Posągi usytuowane w okręgu znajdowały się wokół dziwnej, naznaczonej rytem okrągłej blachy. Ryt wydawał się pozbawiony znaczenia - nie był runą, układał się w prosty florystyczny wzór przecięty falą. Dla Drew oraz Magnusa wyglądała po prostu jak ozdobna płytka chodnikowa, ale Antonia i Valerij słyszeli o podobnych mechanizmach - były techniką goblińską, zabezpieczeniem, czasem stosowaną w banku Gringotta. Prawdopodobnie - magiczne zabezpieczoną skrytką, której nie otworzy proste zaklęcie. Albo właściwie żadne zaklęcie. Powietrze w środku wydawało się duszne, zatęchłe, suchsze: tutaj ścian nie porastał już mech.
Dopiero znalazłszy się w środku mogliście przyjrzeć się pozostałym posągom. Patrząc za ruchem wskazówek zegara, począwszy od posągu, który trzymał zapaloną latarnię, przedstawiający kobietę podobną do ducha, z zaciętą miną, kolejno mogliście zaobserwować - wpierw posąg przedstawiający mężczyznę w koronie, zaciskającego uniesioną w walecznym geście pięść zaciśniętą na podłużnym, stożkowatym kamieniu, w drugiej - również trzymającego lampion, lecz zgaszony. Kolejny posąg przedstawiał przykucniętego mężczyznę z rozdziawioną - dość głęboką - paszczą, przy której trzymał zgięte palce. Wyglądało to trochę, jakby coś pożerał, jednak nie miał niczego ani w rękach ani między zębami. U jego stóp również znajdował się lampion. Kolejna figura również przedstawiała kobietę - tą samą, co pierwszy z posągów - była jednak wyraźnie nieszczęśliwa i trzymała między sobą splecione dłonie, tak, jakby coś w nich trzymała. O przedramię zahaczony miała kolejny lampion. Przedostatnia figura przedstawiała mężczyznę w tryumfalnej pozie unoszącego ponad głowę pustą misę - przed nim również stał lampion. Ostatnią figurą znów była ta sama przypominająca ducha kobietę, tym razem przewróconą na czworaka - jej twarz wyrażała prawdziwą rozpacz, a znajdujący się przed nią lampion również był przewrócony.
Mogliście zaobserwować, że do żadnego z lampionów, ani zgaszonych, ani do jedynego zapalonego, nie było z zewnątrz dojścia - żadnej fizycznej możliwości ich otwarcia.
Duch nie wszedł do środka.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 17.01.18 1:58, w całości zmieniany 1 raz
Magnus skinął powoli głową, udając, że znakomicie wszystko zrozumiał, choć odpowiedzi ducha były tyleż dokładne, co niejasne i zagmatwane. Kobieta wydawała się prawić im oczywistości, jakich nie mogli jednak pojąć. Rowle zasępił się, marszcząc brwi i nerwowym gestem tarmosząc swoją brodę, nie wiedzieli wiele więcej, a czas uciekał. Ciągły odgłos chlupoczącej wody dobiegające z wylotowego korytarza nie pozwolił o tym zapomnieć.
-Jak długo mieliście... mieliście spać? - spytał, ostrożnie dobierając słowa, kobieta definitywnie była martwa zaś kraken - niekoniecznie. Jego drzemka prawdopodobnie stanowiła coś w rodzaju hibernacji, wspomożonej dużą dawką magicznej energii. Rowle wolał nie przekonywać się, jak wielki wyrósł. I jak bardzo zgłodniał. Ramiona mężczyzny lekko opadły, oczywiście, o pewne sprawy lepiej nie pytać duchów. Przez chwilę wahał się nad metodą zastosowaną na dworcu King's Cross, ale przecież barierkę zaczarowano długo, długo później i Hector nie mógł o tym słyszeć.
-Wiesz, co go tak zmieniło, pani? - drążył uparcie, zamierzając wycisnąć z ducha wszystkie informacje, jakie mogły im pomóc w jakikolwiek sposób. W rękawie wciąż pozostawała atutowa karta przetargowa, jeśli chciała opuścić swoje więzienie, musiała przystać na ich warunki i pomóc im w odnalezieniu źródła anomalii.
Umysłowy wysiłek nie poszedł na marne, choć właściwe słowa kołysanki nie wniosły wiele do ich zagadki. Iskierka i niedokończona bajka nijak nie pasowały do morskiego potwora uwięzionego w labiryncie wraz z duchem byłej kochanki jego "ojca". Zadumał się na chwilę, wykorzystując ów moment na pieczołowite zabezpieczenie własnego, odciętego palca, nie miał pojęcia, po co zabiera go ze sobą, lecz wolał nie zostawiać go w tej pieprzonej dziurze. W tym czasie, Valerij rzucił zaklęcie, odkrywające tajemne przejścia, które jednak nie zadziałało dokładnie tak, jak powinno - jedna z cegieł dzielących pomieszczenia przekręciła się i wypadła, roztrzaskując się na kamiennej podłodze i wzbijając w powietrze tuman kurzu i pyłu, lecz kolejny czar, poprzedzony pytaniem Antonii, okazał się już skuteczniejszy, płyty poczęły pękać, tworząc niewielkie przejście, przez jakie (z odrobiną szczęścia) uda im się przecisnąć. Gdy większość kurzu już opadło, Magnus powiódł wzrokiem za gestem widma.
-Opowiesz nam, jak to się stało? Musimy wiedzieć, jeśli mamy ci pomóc - stwierdził autorytarnie, jednocześnie zbliżając się do niestabilnej ściany. Pchnął chybotliwe cegły nogą, otwierając niewielkie przejście i przyświecając różdżką do powstałej w ten sposób wyrwy.
-Wchodzę tam - oznajmił - a ty, pani, pójdziesz z nami - dodał stanowczo, ostrożnie wsuwając się do środka przejścia i powoli poruszając się nisko sklepionym, prowizorycznym "korytarzem". Przekroczył niski próg, prostując plecy i dostrzegając w pełni całą sekretną komnatę, otoczoną sześcioma posągami. Podobizna kobiety z jedynym, świecącym lampionem była uderzająco podobno do ich przewodniczki, zaś kolejne posągi nasuwały jednoznaczne skojarzenia z wyśpiewaną przez nią melodią. Mężczyzna w kornie, z dłonią zaciśniętą na stożkowatym kamieniu (soplu?), ewidentnie wyobrażał złego pana z piosenki, trzeci - był zjadaczem ludzkiego mięsa, czwarty kobietą, trzymającą na rękach dziecię pana, choć wyrzeźbione w chłodnym materiale ręce pozostały puste. Kolejna postać mężczyzny pozostawała obca, jakby niedopasowana do koncepcji łączenia historii z kamiennymi rzeźbami. Chyba, że duch coś przed nimi zataił. Ostatni posąg wszak idealnie pasował do zakończenia, pokonana i uwięziona kobieta ujawniła się wszak przed nimi. Magnus obszedł dookoła całe pomieszczenie, zatrzymując się na chwilę na jego środku i kucnąwszy, zwrócił uwagę na dziwną blachę, oplecioną kwiatowym motywem.
-Wiecie, do czego to służy? Czy to jedynie estetyczny zmysł architekta? - spytał, nieco kpiąco, choć powstawszy nadal ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w płytę.
-Może każdemu z tych posągów czegoś brakuje? Tylko pierwszy lampion jest zapalony. Ta, która broni - powtórzył słowa, uporczywie przekazywane przez ducha - musimy im dać to, czego potrzebują - stwierdził, gorączkowo wodząc wzrokiem od jednej figury do drugiej. Zatrzymał się na klęczącym mężczyźnie z rozdziawioną twarzą, po czym ruszył w jego kierunku , wyjmując z kieszeni szaty okrwawiony palec.
-Do gardła się rzuca i z głodu zabija i zjada tłuste mięso, w rytm wojennego taktu - wyrecytował, po czym odwinął martwe ciało z materiału, w jaki uprzednio je owinął i włożył do rozwartych ust posągu.
-Czy jest coś, czego nam nie powiedziałaś, pani? - rzucił w przestrzeń, kierując swe głośne słowa do ducha Brakowało mu w tej piosence roli piątego posągu, chyba że przegapił coś wyjątkowo oczywistego i coraz mocniej zastanawiał się, czy można ufać widmowej kobiecie.
|rzucam chyba na retorykę/spostrzegawczość w wykryciu kłamstwa (bonus ten sam)
-Jak długo mieliście... mieliście spać? - spytał, ostrożnie dobierając słowa, kobieta definitywnie była martwa zaś kraken - niekoniecznie. Jego drzemka prawdopodobnie stanowiła coś w rodzaju hibernacji, wspomożonej dużą dawką magicznej energii. Rowle wolał nie przekonywać się, jak wielki wyrósł. I jak bardzo zgłodniał. Ramiona mężczyzny lekko opadły, oczywiście, o pewne sprawy lepiej nie pytać duchów. Przez chwilę wahał się nad metodą zastosowaną na dworcu King's Cross, ale przecież barierkę zaczarowano długo, długo później i Hector nie mógł o tym słyszeć.
-Wiesz, co go tak zmieniło, pani? - drążył uparcie, zamierzając wycisnąć z ducha wszystkie informacje, jakie mogły im pomóc w jakikolwiek sposób. W rękawie wciąż pozostawała atutowa karta przetargowa, jeśli chciała opuścić swoje więzienie, musiała przystać na ich warunki i pomóc im w odnalezieniu źródła anomalii.
Umysłowy wysiłek nie poszedł na marne, choć właściwe słowa kołysanki nie wniosły wiele do ich zagadki. Iskierka i niedokończona bajka nijak nie pasowały do morskiego potwora uwięzionego w labiryncie wraz z duchem byłej kochanki jego "ojca". Zadumał się na chwilę, wykorzystując ów moment na pieczołowite zabezpieczenie własnego, odciętego palca, nie miał pojęcia, po co zabiera go ze sobą, lecz wolał nie zostawiać go w tej pieprzonej dziurze. W tym czasie, Valerij rzucił zaklęcie, odkrywające tajemne przejścia, które jednak nie zadziałało dokładnie tak, jak powinno - jedna z cegieł dzielących pomieszczenia przekręciła się i wypadła, roztrzaskując się na kamiennej podłodze i wzbijając w powietrze tuman kurzu i pyłu, lecz kolejny czar, poprzedzony pytaniem Antonii, okazał się już skuteczniejszy, płyty poczęły pękać, tworząc niewielkie przejście, przez jakie (z odrobiną szczęścia) uda im się przecisnąć. Gdy większość kurzu już opadło, Magnus powiódł wzrokiem za gestem widma.
-Opowiesz nam, jak to się stało? Musimy wiedzieć, jeśli mamy ci pomóc - stwierdził autorytarnie, jednocześnie zbliżając się do niestabilnej ściany. Pchnął chybotliwe cegły nogą, otwierając niewielkie przejście i przyświecając różdżką do powstałej w ten sposób wyrwy.
-Wchodzę tam - oznajmił - a ty, pani, pójdziesz z nami - dodał stanowczo, ostrożnie wsuwając się do środka przejścia i powoli poruszając się nisko sklepionym, prowizorycznym "korytarzem". Przekroczył niski próg, prostując plecy i dostrzegając w pełni całą sekretną komnatę, otoczoną sześcioma posągami. Podobizna kobiety z jedynym, świecącym lampionem była uderzająco podobno do ich przewodniczki, zaś kolejne posągi nasuwały jednoznaczne skojarzenia z wyśpiewaną przez nią melodią. Mężczyzna w kornie, z dłonią zaciśniętą na stożkowatym kamieniu (soplu?), ewidentnie wyobrażał złego pana z piosenki, trzeci - był zjadaczem ludzkiego mięsa, czwarty kobietą, trzymającą na rękach dziecię pana, choć wyrzeźbione w chłodnym materiale ręce pozostały puste. Kolejna postać mężczyzny pozostawała obca, jakby niedopasowana do koncepcji łączenia historii z kamiennymi rzeźbami. Chyba, że duch coś przed nimi zataił. Ostatni posąg wszak idealnie pasował do zakończenia, pokonana i uwięziona kobieta ujawniła się wszak przed nimi. Magnus obszedł dookoła całe pomieszczenie, zatrzymując się na chwilę na jego środku i kucnąwszy, zwrócił uwagę na dziwną blachę, oplecioną kwiatowym motywem.
-Wiecie, do czego to służy? Czy to jedynie estetyczny zmysł architekta? - spytał, nieco kpiąco, choć powstawszy nadal ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w płytę.
-Może każdemu z tych posągów czegoś brakuje? Tylko pierwszy lampion jest zapalony. Ta, która broni - powtórzył słowa, uporczywie przekazywane przez ducha - musimy im dać to, czego potrzebują - stwierdził, gorączkowo wodząc wzrokiem od jednej figury do drugiej. Zatrzymał się na klęczącym mężczyźnie z rozdziawioną twarzą, po czym ruszył w jego kierunku , wyjmując z kieszeni szaty okrwawiony palec.
-Do gardła się rzuca i z głodu zabija i zjada tłuste mięso, w rytm wojennego taktu - wyrecytował, po czym odwinął martwe ciało z materiału, w jaki uprzednio je owinął i włożył do rozwartych ust posągu.
-Czy jest coś, czego nam nie powiedziałaś, pani? - rzucił w przestrzeń, kierując swe głośne słowa do ducha Brakowało mu w tej piosence roli piątego posągu, chyba że przegapił coś wyjątkowo oczywistego i coraz mocniej zastanawiał się, czy można ufać widmowej kobiecie.
|rzucam chyba na retorykę/spostrzegawczość w wykryciu kłamstwa (bonus ten sam)
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź