Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wszystko działo się szybko, zdecydowanie zbyt szybko, aby nie popełniać podstawowych błędów taktycznych tudzież tych związanych ze skutecznością czarów. Nie pomagały anomalie, kunszt utrudniał nadmierny stres, który mimo ogromnej ilości adrenaliny udzielał się każdemu z zebranych z uwagi na brak dostatecznych informacji zapewniających możliwość stworzenia dobrego, a przede wszystkim pozbawionego wpadek planu. Ryzyko zawsze istniało, ale właśnie niezbędna i nieoceniona wiedza potrafiła zmniejszyć go maksymalnie i zapewnić finisz, jakiego każdy z nich oczekiwał – w jednym kawałku.
Magia z nim współpracowała i wraz z zaklęciem Cynerica utworzyła tarczę, która uchroniła ich przed pociskami stanowiącymi dla niego nie lada zagadkę. Nigdy nie spotkał się z takową bronią i szczerze liczył, że nie będzie mieć ku temu kolejnej okazji, bowiem sam huk towarzyszący nabojowi powodował, że na jego karku jeżyły się włosy. Nie sądził, że niemagiczni mogą go czymś jeszcze zaskoczyć, a tym samym wzbudzić kolejne pokłady nienawiści – cóż jednak mogli.
Nie opuszczał różdżki, choć poczuł momentalną słabość powodującą dziwne mrowienie w skroniach oraz krwotok z nosa, który zapaskudził mu twarz oraz górną część szaty. Warknąwszy pod nosem przetarł wierchem dłoni szkarłatny płyn z ust i starając się złapać równowagę wstał, choć niemy hałas nadal odbijał się echem w jego głowie. Nim zdążył zorientować się, co właściwie się wydarzyło już nie miał naturalnej zasłony – ta została zniszczona przez poświatę, która z każdą chwilą coraz bardziej rozpływała się w powietrzu. Ruszywszy przed siebie usłyszał jedynie polecenie Apo, które bez zastanowienia wykonał – on tu dowodził, miał tego świadomość. - Confringo- wypowiedział wyraźnie kierując różdżkę w stronę puszki, o której nie mógł powiedzieć nic. Nie miał pojęcia czym był ów przedmiot, ale coraz bardziej przekonywał się ku temu, że najbezpieczniej jest niszczyć wszystko, co zdawało się podejrzane.
Zatrzymawszy się na wysokości strażników zmierzył ich wzrokiem zaciskając wargi. Wspominali o środkach do komunikacji, a także broni; sądził, że należało to zabrać. -Nie zostawiałbym ich tutaj.- oznajmij przedstawiając swoje zdanie. Decyzja nie należała jednak dla niego. Obróciwszy się w kierunku dziewczyny dostrzegł, że jej czar ponownie się nie udał. Pokręciwszy głową miał nadzieję, że obrażenia nie są na tyle poważne, aby utrudniały jej stuprocentowe zaangażowanie – nie mogli sobie na to pozwolić. Nie przywykł do pomocy, jednak w tej sytuacji nawet gdyby chciał, to magia lecznicza była dla niego zupełnie obcym tematem i zdecydowanie bardziej by zaszkodził, jak zdziałał cuda.
Magia z nim współpracowała i wraz z zaklęciem Cynerica utworzyła tarczę, która uchroniła ich przed pociskami stanowiącymi dla niego nie lada zagadkę. Nigdy nie spotkał się z takową bronią i szczerze liczył, że nie będzie mieć ku temu kolejnej okazji, bowiem sam huk towarzyszący nabojowi powodował, że na jego karku jeżyły się włosy. Nie sądził, że niemagiczni mogą go czymś jeszcze zaskoczyć, a tym samym wzbudzić kolejne pokłady nienawiści – cóż jednak mogli.
Nie opuszczał różdżki, choć poczuł momentalną słabość powodującą dziwne mrowienie w skroniach oraz krwotok z nosa, który zapaskudził mu twarz oraz górną część szaty. Warknąwszy pod nosem przetarł wierchem dłoni szkarłatny płyn z ust i starając się złapać równowagę wstał, choć niemy hałas nadal odbijał się echem w jego głowie. Nim zdążył zorientować się, co właściwie się wydarzyło już nie miał naturalnej zasłony – ta została zniszczona przez poświatę, która z każdą chwilą coraz bardziej rozpływała się w powietrzu. Ruszywszy przed siebie usłyszał jedynie polecenie Apo, które bez zastanowienia wykonał – on tu dowodził, miał tego świadomość. - Confringo- wypowiedział wyraźnie kierując różdżkę w stronę puszki, o której nie mógł powiedzieć nic. Nie miał pojęcia czym był ów przedmiot, ale coraz bardziej przekonywał się ku temu, że najbezpieczniej jest niszczyć wszystko, co zdawało się podejrzane.
Zatrzymawszy się na wysokości strażników zmierzył ich wzrokiem zaciskając wargi. Wspominali o środkach do komunikacji, a także broni; sądził, że należało to zabrać. -Nie zostawiałbym ich tutaj.- oznajmij przedstawiając swoje zdanie. Decyzja nie należała jednak dla niego. Obróciwszy się w kierunku dziewczyny dostrzegł, że jej czar ponownie się nie udał. Pokręciwszy głową miał nadzieję, że obrażenia nie są na tyle poważne, aby utrudniały jej stuprocentowe zaangażowanie – nie mogli sobie na to pozwolić. Nie przywykł do pomocy, jednak w tej sytuacji nawet gdyby chciał, to magia lecznicza była dla niego zupełnie obcym tematem i zdecydowanie bardziej by zaszkodził, jak zdziałał cuda.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Magia i tym razem zadrwiła z Magnusa, który niechętnie przyjął swoje niepowodzenie. Kolejne, co wywołało na wąskich ustach złowieszczy grymas niechęci i pogłębiającej się wściekłości. Zawodziły go czary, jego własne umiejętności, dlaczego. Zgrzyt zębów nie oddawał frustracji mężczyzny, a ledwie pewnym, drobiazgowym pocieszeniem okazał się fakty, iż to c o ś, lecące w ich stronę zostało zatrzymane dwoma celnymi urokami. Ulga nie mogła trwać długo, gdyż anomalie ponownie ukazały swoje oblicze, szalejąc, niszcząc zarośla i posyłając w ich kierunku następne dwa strzały. Broń zadziałała sama, bez udziału nieprzytomnych strażników - czy i to mógł składać na karb dziwacznych powikłań po użyciu magii, czy też mugolska technologia rzeczywiście wspięła się na tak zaawansowany poziom? Nie panikował, rozsądny i chłodny, obserwując bacznie dość zgraną drużynę, współpracującą, by w końcu (przed zmianą warty) dostać się do środka. Zamek nawet tak solidnych drzwi nie mógł równać się z siłą uroku Cynerica, rzuconego z zabójczą precyzją i w tym momencie jedynym problemem był dziwny cylindryczny przedmiot, jakby luneta; nie czekając więc na efekt zaklęcia Drew (z perspektywy Rowle'a jednak chybionego) i on posłał czar wprost w okular przedziwnego urządzenia.
-Confringo - rzekł wyraźnie, dbając by ręka nie zadrżała ani odrobinę. Polecenie Appolinaire'a nie było dla Magnusa rozkazem, acz póki Sauveterre radził rozsądnie, on nie miał powodów do prezentowania dumy tudzież buntu; ruszył więc prędko przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do drzwi forsowanej przez nich elektrowni.
-Confringo - rzekł wyraźnie, dbając by ręka nie zadrżała ani odrobinę. Polecenie Appolinaire'a nie było dla Magnusa rozkazem, acz póki Sauveterre radził rozsądnie, on nie miał powodów do prezentowania dumy tudzież buntu; ruszył więc prędko przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do drzwi forsowanej przez nich elektrowni.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Apollinare na reakcję miał ułamki sekundy - w trakcie których zaczął mówi do towarzyszy - miał wiele szczęścia, że ruch jego ręki zdążył świsnąć, nim pocisk uderzył. Pocisk zatrzymał się tuż przy piersi czarodzieja, odpadając od jego szaty, pozostawiając po sobie niewielkie bolesne wgłębienie; nie przeciął skóry - czarodziej powinien potraktować to jako ostrzeżenie. Najwyraźniej czarodzieje nie doceniali szybkości mugolskiej broni. Drugi pocisk - już w bezpiecznej odległości - wcześniej zatrzymał Valerij. Antonia próbowała pozbyć cię uciążliwego bólu głowy - nie odczuła jednak ulgi.
Drew usiłował usunąć dziwny okular - promień zaklęcia przeciął jednak powietrze niecelnie, mijając dziwne urządzenie; magiczna moc jednak ponownie oddała się działaniu anomalii i tym razem czarodziej mógł odczuć nagły przypływ sił, który bez trudu rozgonił poprzednie osłabienie. Zadziałało jednak zaklęcie Magnusa, które pomknęło śladem pierwszego - celnie - trafiony confringo okular okręcił się wokół swojej osi, z urządzenia wydobył się czarny śmierdzący spalenizną dymek, a soczewka lunety odpadła na trawę.
Macnair przyjrzał się strażnikom - wyraźnie słysząc głos dobiegający od jednego z nich, choć żaden z mężczyzn nie poruszał ustami:
- Halo? Halo, Frank? - Głos przybierał na sile, słyszeli go już wszyscy. Był stalowy, dziwny, jakby nieludzki. - Frank, co się tam dzieje? Mamy niejasne odczyty. - Drew bez trudu spostrzegł, że dźwięk wydobywał się z puszki przypominającej kształtem pudełko na różdżkę z długą wypustką - antenką? - o posiatkowanej powierzchni. Dopiero teraz dostrzegł też - przy tym samym człowieku - pęk kluczy wystający z kieszeni jego kamizelki.
Cyneric zbliżył się do drzwi i skierował różdżkę na zamek - perfekcyjnie wymierzonym promieniem zaklęcia wywołał cichy wybuch, który całkowicie zniszczył zamek; obluzowane drzwi z niemrawym skrzypnięciem odchyliły się od wnętrza budynku. Przejście było otwarte. I choć czarodziej uczynił to w sposób absolutnie niedyskretny, z wnętrza dobiegł was lekko zachrypnięty, krzykliwy kobiecy głos:
- I wiesz, ja jej mówię, że ta sukienka była zupełnie nietrafiona, nie wspominając już o tej obrzydliwej żółtej apaszce, a ona mi na to, że to moje bezguście i że ja się na tym nie znam, a ona dopiero co wróciła z Francji - z Francji, rozumiesz? Przechwalała się tam jak kwoka na targu, więc powiedziałam jej, że zeszłe wakacje spędziłam w Ameryce, mam tam ciocię, więc tak nie do końca skłamałam - Szybkość wypowiadanych słów przypominała szybkość wystrzałów z mugolskiej broni.
Wystarczyło zajrzeć do środka, by dostrzec właścicielkę głosu - była to młoda dziewczyna o mocnym makijażu i blond lokach, która miała przy uchu urządzenie podobne do tych, z których - przy oszołomionych strażnikach - wydobywał się dźwięk. Przyciskała je do ucha ramieniem, w wolnych rękach obierając mandarynkę, której zapach dotarł do was od razu - robiła to nożem. Od pomieszczenia oddzielała ją szyba, która wyglądała na grubą i za którą siedziała przy czymś w rodzaju biurka, prawdopodobnie była czymś w rodzaju portierki. Wydawała się nie zwracać na was uwagi. Za nią dostrzegaliście drzwi - zamknięte - drzwi, również zamknięte, znajdowały się również naprzeciwko wejścia, ale na pierwszy rzut oka nie było widać na nich żadnej klamki.
Drew usiłował usunąć dziwny okular - promień zaklęcia przeciął jednak powietrze niecelnie, mijając dziwne urządzenie; magiczna moc jednak ponownie oddała się działaniu anomalii i tym razem czarodziej mógł odczuć nagły przypływ sił, który bez trudu rozgonił poprzednie osłabienie. Zadziałało jednak zaklęcie Magnusa, które pomknęło śladem pierwszego - celnie - trafiony confringo okular okręcił się wokół swojej osi, z urządzenia wydobył się czarny śmierdzący spalenizną dymek, a soczewka lunety odpadła na trawę.
Macnair przyjrzał się strażnikom - wyraźnie słysząc głos dobiegający od jednego z nich, choć żaden z mężczyzn nie poruszał ustami:
- Halo? Halo, Frank? - Głos przybierał na sile, słyszeli go już wszyscy. Był stalowy, dziwny, jakby nieludzki. - Frank, co się tam dzieje? Mamy niejasne odczyty. - Drew bez trudu spostrzegł, że dźwięk wydobywał się z puszki przypominającej kształtem pudełko na różdżkę z długą wypustką - antenką? - o posiatkowanej powierzchni. Dopiero teraz dostrzegł też - przy tym samym człowieku - pęk kluczy wystający z kieszeni jego kamizelki.
Cyneric zbliżył się do drzwi i skierował różdżkę na zamek - perfekcyjnie wymierzonym promieniem zaklęcia wywołał cichy wybuch, który całkowicie zniszczył zamek; obluzowane drzwi z niemrawym skrzypnięciem odchyliły się od wnętrza budynku. Przejście było otwarte. I choć czarodziej uczynił to w sposób absolutnie niedyskretny, z wnętrza dobiegł was lekko zachrypnięty, krzykliwy kobiecy głos:
- I wiesz, ja jej mówię, że ta sukienka była zupełnie nietrafiona, nie wspominając już o tej obrzydliwej żółtej apaszce, a ona mi na to, że to moje bezguście i że ja się na tym nie znam, a ona dopiero co wróciła z Francji - z Francji, rozumiesz? Przechwalała się tam jak kwoka na targu, więc powiedziałam jej, że zeszłe wakacje spędziłam w Ameryce, mam tam ciocię, więc tak nie do końca skłamałam - Szybkość wypowiadanych słów przypominała szybkość wystrzałów z mugolskiej broni.
Wystarczyło zajrzeć do środka, by dostrzec właścicielkę głosu - była to młoda dziewczyna o mocnym makijażu i blond lokach, która miała przy uchu urządzenie podobne do tych, z których - przy oszołomionych strażnikach - wydobywał się dźwięk. Przyciskała je do ucha ramieniem, w wolnych rękach obierając mandarynkę, której zapach dotarł do was od razu - robiła to nożem. Od pomieszczenia oddzielała ją szyba, która wyglądała na grubą i za którą siedziała przy czymś w rodzaju biurka, prawdopodobnie była czymś w rodzaju portierki. Wydawała się nie zwracać na was uwagi. Za nią dostrzegaliście drzwi - zamknięte - drzwi, również zamknięte, znajdowały się również naprzeciwko wejścia, ale na pierwszy rzut oka nie było widać na nich żadnej klamki.
- (nie)życie:
- Antonia: 193/213 (20- psychiczne - decephalgo)
Drew: 213/213
Magia tym razem nie zawiodła - Appolinara nie przeszyła dziwna, mugolska broń miotana(?). Valerij wypuścił więc z wolna trzymane w płucach powietrze. Przebiegł spojrzeniem spacyfikowanych mugolach. I cóż...Nie pamiętał kiedy ostatnio uczestniczył w akcji pełnej napięcia podobnego do tego jakiego zaznawał dziś. Drzwi wejściowe zgrzytnęły niemiłosiernie pod magią jednego z rycerzy uwalniając równie niemiłosierny skrzekot czyjegoś monologu? Dialogu? Kobiety...? Zgodnie z nakazem Valerij poruszył się w stronę drzwi jako pierwszy. W tym potoku słów nie potrafił dosłyszeć drugiego głosu. Trochę mu to zaprzątało głowę. Nie oznaczało to jednak, że go nie było. Uchylił nieznacznie drzwi. Skoro kobieta była głucha na wybuch to nie powinna zwrócić uwagę na powieszoną szparę. Zajrzał przez nią do środka. Była jednak sama. Inni też to dostrzegali. Dolohov obawiając się, że dłuższe przesiadywanie w ten sposób w końcu zostanie rzez nią zauważone szybko podjął decyzje o rzuceniu zaklęcia. Postąpił więc w głąb pomieszczenia i rzucił w jej kierunku, a właściwie w kierunku dzielącej go od niej przeszkody w postaci szyby.
- Reducto
- Reducto
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie kolejny raz jej się nie udało i traciła już wiarę w to, że jakiekolwiek może jej się udać. Nie wiedziała skąd się to w niej brało, ale chyba miała już w ostatnim czasie zbyt dużo szczęścia by teraz mogło udać jej się kolejny raz. Wierzyła we własne umiejętności, ale czasami nie miało to znaczenia. Były sytuacje, w których ani wiara we własne umiejętności ani same umiejętności nie miały znaczenia. Kiedy Yaxley rozwalił zaklęciem zamek, a drzwi otworzyły się impetem zajrzała do środka. Podążyła za resztą rozglądając się na boki. Chociaż na to mogła się przydać. Elektrownia była duża, w środku na pewno znajdowało się wielu strażników i jeszcze więcej pracowników. Musieli się jak najkrótszą drogą dostać do środka i znaleźć do czego potrzebowali. Nie zależało jej na niczym innym. Nie obchodziło ją to ile osób zostawią przez to za sobą, albo ilu mugoli straci przez to życie. Jak dla niej mogli iść samym środkiem, ale nie chodziło o szaleństwo, a o cel i zadanie, które mieli do wykonania dlatego czasem trzeba było poświęcić własne chęci dla tego co większe i poważniejsze. Kiedy Dolohov zajął się szybą Antonia skupiła swoją uwagę na drzwiach znajdujących się naprzeciwko wejścia. Kobieta nie mogła dojrzeć klamki dlatego nie chcąc ryzykować postanowiła spróbować całkowicie je zniszczyć. - Reducto – mruknęła z nadzieją na to, że tym razem jej się powiedzie i że tym razem nie zawiedzie siebie i reszty.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ostry błysk, moc wypływająca z różdżki; siły wracały, a wraz z nią, ogrom mocy, którą - wiedział o tym - dysponował. Krótkie przemknięcie prądu przez palce, jakimi trzymał różdżkę, drżenie wiekowego już drewna i finalnie, natychmiastowy, zadowalający efekt w postaci zniszczenia niepokojącego urządzenia. Magnus uśmiechnął się z satysfakcją, szybko przyobleczoną w badawcze zainteresowanie, z jakim zbliżył się do lufy, trącając ją czubkiem skórzanego buta. Nic się nie stało, luneta pozostawała bezwładna, nieożywiona, a więc: niegroźna. Jeśli wcześniej należało się nią martwić, to teraz nie musieli zawracać sobie głowy jarmarcznym mugoslkim wynalazkiem. Obejrzał się dokoła; Drew dokonywał pobieżnych oględzin znieruchomiały ciał strażników, dobrze, niech weźmie od nich te zabawki, jeśli nie rozgryzą ich działania, lepiej nie zostawiać ich nieprzytomnym zwłokom; reszta zaś parła naprzód, wykorzystując wyważone przez Cynerica drzwi. W ich kierunku podążył także Rowle, z różdżką w pogotowiu, rozglądając się bacznie, nasłuchując oraz starając się jak najostrożniej stawiać stopy. Profilaktycznie, skoro nie musiał czynić hałasu, wolał zachować element zaskoczenia. Mugole byli zwierzętami, lecz zwierzętami dzikimi, niewytresowanymi, wręcz wściekłymi, a podawanie się im na tacy, choćby z batem w dłoni, dźwięczało alarmowym dzwonkiem nierozważnego zachowania. Harmider zrobiony podczas wielkiego wejścia jednak nie wyrwał z transu i ni postawił na nogi wszystkich pracowników elektrowni, Magnus skradając się wąskim przejściem wyraźnie słyszał nieprzyjemny, zgrzytliwy, kobiecy głos, trajkoczący jak najbardziej irytująca papuga. Nie wsłuchiwał się w dialog, zdeterminowany do pozbycia się mugoli, stojących na ich drodze, a ta paniusia miała to na swoje nieszczęście, więc z aprobatą przyjął działania Valerija oraz Antonii, którzy znakomicie zadziałali, pozbywając się przeszkód, oddzielających go od blondyneczki.
-Imperio - szepnął zdecydowanie, mierząc różdżką wprost w pierś recepcjonistki(?).
-Imperio - szepnął zdecydowanie, mierząc różdżką wprost w pierś recepcjonistki(?).
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Daleko im było do subtelności godnych mistrzów fachu strategii wojennej, lecz działali jak całkiem dobrze zgrana drużyna. Nawet jeśli ich droga ku elektrowni usłana była wyłącznie cierniami, rzucającymi cień na ich umiejętności, powoli wydawało się, że zaczynali odnajdywać się w anomalii magicznych zdarzeń. Cyneric parł do przodu, z zadziwiającą lekkością rozprawiając się z zamkiem w drzwiach, ustępujących wreszcie z głośnym skrzypnięciem, a wręcz hukiem niosącym się dookoła. Jednakże było to niczym w obliczu celnego załatwienia dziwnej lunety, następnie okna przez Valerija i drzwi przez Antonię. Imperius Magnusa mógł nie zadziałać, lecz Yaxley nie znał się tak dobrze na czarnej magii. Był w tej dziedzinie żółtodziobem, dopiero stawiającym swoje pierwsze kroki na tym polu. Nie zamierzał zatem rozprawiać się z irytującą kobietą pozostawiając tę sprawę bardziej wyszkolonym Rycerzom. Nie mógł się nadziwić tak pustej egzystencji mugolki, lecz nie miał czasu na rozprawianie o jej życiowych perspektywach. Czy raczej ich braku. Musiał działać szybko, najlepiej to w ogóle skutecznie.
- Homenum Revelio - wypowiedział starannie, chociaż mogło się to rozmyć w prędkości, jaką nadał swoim słowom oraz ruchom nadgarstka. Przestąpił kilka kroków do przodu, postanawiając mimo wszystko nie przechodzić w głąb pomieszczenia, raczej zostać bliżej drzwi, mogąc się za nimi w razie potrzeby schować. Obserwował bacznie czy jego zaklęcie ma w ogóle zadziałać, a jeśli tak, to czy wskaże im obecność prawdopodobnych strażników przebywających we wnętrzu elektrowni. Niestety urok pozostawał dość skomplikowany. Teoretycznie nie ryzykował wiele, lecz praktycznie zawsze istniała szansa, że magia spłata mu psikusa. Wolał jednakże liczyć na swoje dotychczasowe szczęście niż zamartwiać się na zapas. Wątpił, żeby kobieta stojąca za szybą miała okazać się groźna, chociaż pozory często lubiły mylić.
- Homenum Revelio - wypowiedział starannie, chociaż mogło się to rozmyć w prędkości, jaką nadał swoim słowom oraz ruchom nadgarstka. Przestąpił kilka kroków do przodu, postanawiając mimo wszystko nie przechodzić w głąb pomieszczenia, raczej zostać bliżej drzwi, mogąc się za nimi w razie potrzeby schować. Obserwował bacznie czy jego zaklęcie ma w ogóle zadziałać, a jeśli tak, to czy wskaże im obecność prawdopodobnych strażników przebywających we wnętrzu elektrowni. Niestety urok pozostawał dość skomplikowany. Teoretycznie nie ryzykował wiele, lecz praktycznie zawsze istniała szansa, że magia spłata mu psikusa. Wolał jednakże liczyć na swoje dotychczasowe szczęście niż zamartwiać się na zapas. Wątpił, żeby kobieta stojąca za szybą miała okazać się groźna, chociaż pozory często lubiły mylić.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklął pod nosem, gdy jego czar chybił celu, a właściwie nawet go nie dosięgnął. Cała aura sprawiała, że czujność była wzmocniona, a tym samym trudniej było mu się skupić na poprawności wypowiadanych zaklęć. Nim zdążył się poprawić płomień z różdżki Magnusa wystrzelił obracając niezwykle irytujące urządzenie w pył, a to wywołało tylko kpiący uśmiech na jego wargach, bo choć byli obcymi sobie ludźmi to wspólny cel, podobne idee sprawiały, że tworzyli naprawdę zgraną grupę. O dziwo coraz mniej przestała mu współpraca przeszkadzać – choć zapewne powodem tego była buzująca w żyłach adrenalina i najzwyklejsza chęć przetrwania.
Zerknąwszy na strażników ściągnął brwi starając się dostrzec każdy szczegół, który mógł im przynieść dodatkowe informacje, bądź zdradzić tajemnicę wnętrza obcego budynku. Przykucnął przy jednym z nich, gdy jego uszu doszedł dziwny dźwięk wydobywający się z jeszcze dziwniejszego urządzenia przypominającego w swej konstrukcji pudełko na starą, dobrą ognistą. Mankament leżał w odstającym patyku, na co zmrużył oczy, bo nie miał pojęcia po jaką cholerę w ogóle się tutaj znajdował. Zapewne kwestia mugolskiego gustu, który pozostawiał dużo do życzenia.
Frank, mam niejasne odczyty… zniekształcony głos sprawił, że miał ochotę rozbić ów urządzenie w drobny mak, jednak nie chcąc postępować nader pochopnie chwycił pudło między palce. -Apo, weź odpowiedz na tego mugolskiego wyjca. Powiedz, że wszystko spokojnie w tej elektrobombni, fałszywy alarm.- zasugerował rzuciwszy przedmiot w kierunku kolegi, a następnie wrócił do oględzin oponentów. Nie znał się na tych paskudnych nazwach, więc zignorował fakt, że źle się wyraził. Kątem oka dostrzegł wystający zza kamizelki klucz, który po zabraniu okazał się całym ich pękiem; wsunął je do kieszeni szaty. Nie wiedział do jakich zamków pasowały, ale liczył, że mogły się przydać.
Powstając splunął tuż obok głów ochroniarzy, które po chwili potraktował solidnymi, dwoma kopnięciami w boczną ich część i zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie to charakterystyczne zaklęcie dobiegające z otwartych drzwi elektrowni. Zacisnąwszy wargi ruszył biegiem do środka spostrzegając kobietę patrzącą się na nich z przerażeniem w oczach i rozchylonymi ustami. Tuż za jej plecami dostrzegł drzwi – kolejne – wiedział, że nie dostaną się do nich przed nią, musiał zareagować, gdy czar Magnusa nie dosięgnął krzykliwej mugolki. -Imperio- wypowiedział wyraźnie, zaciskając skierowaną na nią różdżkę w nadziei, że magia nie okaże się bardziej kapryśna od Borgin, która nie spieszyła się do leczenia innych.
Zerknąwszy na strażników ściągnął brwi starając się dostrzec każdy szczegół, który mógł im przynieść dodatkowe informacje, bądź zdradzić tajemnicę wnętrza obcego budynku. Przykucnął przy jednym z nich, gdy jego uszu doszedł dziwny dźwięk wydobywający się z jeszcze dziwniejszego urządzenia przypominającego w swej konstrukcji pudełko na starą, dobrą ognistą. Mankament leżał w odstającym patyku, na co zmrużył oczy, bo nie miał pojęcia po jaką cholerę w ogóle się tutaj znajdował. Zapewne kwestia mugolskiego gustu, który pozostawiał dużo do życzenia.
Frank, mam niejasne odczyty… zniekształcony głos sprawił, że miał ochotę rozbić ów urządzenie w drobny mak, jednak nie chcąc postępować nader pochopnie chwycił pudło między palce. -Apo, weź odpowiedz na tego mugolskiego wyjca. Powiedz, że wszystko spokojnie w tej elektrobombni, fałszywy alarm.- zasugerował rzuciwszy przedmiot w kierunku kolegi, a następnie wrócił do oględzin oponentów. Nie znał się na tych paskudnych nazwach, więc zignorował fakt, że źle się wyraził. Kątem oka dostrzegł wystający zza kamizelki klucz, który po zabraniu okazał się całym ich pękiem; wsunął je do kieszeni szaty. Nie wiedział do jakich zamków pasowały, ale liczył, że mogły się przydać.
Powstając splunął tuż obok głów ochroniarzy, które po chwili potraktował solidnymi, dwoma kopnięciami w boczną ich część i zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie to charakterystyczne zaklęcie dobiegające z otwartych drzwi elektrowni. Zacisnąwszy wargi ruszył biegiem do środka spostrzegając kobietę patrzącą się na nich z przerażeniem w oczach i rozchylonymi ustami. Tuż za jej plecami dostrzegł drzwi – kolejne – wiedział, że nie dostaną się do nich przed nią, musiał zareagować, gdy czar Magnusa nie dosięgnął krzykliwej mugolki. -Imperio- wypowiedział wyraźnie, zaciskając skierowaną na nią różdżkę w nadziei, że magia nie okaże się bardziej kapryśna od Borgin, która nie spieszyła się do leczenia innych.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź