Dynia na parę
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dynia na parę
Do budynku prowadzi spokojna wiejska dróżka zaczarowana magią, która odstrasza mugoli. Trudno pomylić go z jakimkolwiek innym, już na zewnątrz da się zauważyć olbrzymie zapasy wielkich pękatych dyni.
Wewnątrz restauracji można dostać właściwie wszystko, co można zrobić z dynią: od ponczu, poprzez ciasto i smakołyki, na zupach i wykwintnych daniach skończywszy. Dania z dyni cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czarodziejów, a co ważne - oprócz restauracji w Świecie Dyni znajduje się również sklep, w którym można zakupić dla siebie nie tylko słodycze oraz konfitury, ale nawet ozdoby wykonane z tego wyjątkowego dla czarodziejów owocu.
Szczególnie tłoczno jest tutaj w okolicach Nocy Duchów, ale dyniowe smakołyki smakują równie dobrze przez cały rok.
Wnętrze utrzymane jest w schludnej estetyce przydrożnej gospody, a choć ceny nie należą do najniższych, ruch nie słabnie już od niemal stu lat istnienia tego miejsca.
Miejsce to nawiedziły anomalie, które niedawno przetoczyły się przez cały kraj. Przed Nocą Duchów 1956 r., po ustabilizowaniu tego miejsca, nadano mu nowe życie i nową nazwę. "Dynia na parę" została wybrana przez zwycięzców konkursu na dyniowy lampion, Josepha Wrighta i Florence Fortescue. Od tamtej pory też rolę kelnera pełni Chłopiec, Który Był Kiedyś Strachem Na Wróble imieniem Heath - został ożywiony przez dziecięcą magię anomalii.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Wewnątrz restauracji można dostać właściwie wszystko, co można zrobić z dynią: od ponczu, poprzez ciasto i smakołyki, na zupach i wykwintnych daniach skończywszy. Dania z dyni cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czarodziejów, a co ważne - oprócz restauracji w Świecie Dyni znajduje się również sklep, w którym można zakupić dla siebie nie tylko słodycze oraz konfitury, ale nawet ozdoby wykonane z tego wyjątkowego dla czarodziejów owocu.
Szczególnie tłoczno jest tutaj w okolicach Nocy Duchów, ale dyniowe smakołyki smakują równie dobrze przez cały rok.
Wnętrze utrzymane jest w schludnej estetyce przydrożnej gospody, a choć ceny nie należą do najniższych, ruch nie słabnie już od niemal stu lat istnienia tego miejsca.
Miejsce to nawiedziły anomalie, które niedawno przetoczyły się przez cały kraj. Przed Nocą Duchów 1956 r., po ustabilizowaniu tego miejsca, nadano mu nowe życie i nową nazwę. "Dynia na parę" została wybrana przez zwycięzców konkursu na dyniowy lampion, Josepha Wrighta i Florence Fortescue. Od tamtej pory też rolę kelnera pełni Chłopiec, Który Był Kiedyś Strachem Na Wróble imieniem Heath - został ożywiony przez dziecięcą magię anomalii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:52, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
- Jestem pewna, że by się na to zgodzili.
Stwierdziła, ale zaraz zaczęli biec, znaczy ona sobie krzyczała a Matt i część innych osób biegła i walczyła o dynie.
Chwilę potem siedli przy stoliku, a Matt postawił na nim piękną, wielką, dzielnie upolowaną dynię. Lil uśmiechnęła się, stukając w nią lekko, choć zezowała lekko na nóż Matta bo ten był jakiś taki niepokojący. Słuchała dalszych instrukcji, a widząc że siedzi obok młodziutkiego, acz sporawego kundelka, aż jej się oczy zaświeciły.
- Można go pogłaskać?
Spytała wpierw właściciela, a potem przyszło jej do głowy czy Matt nie zacznie świrować. Ostatecznie siedzi troszkę dalej niż ona. Z drugiej strony może mu się małe ciarki należą za czepianie się jej lęków.
Kiedy wysłuchała wszelkich instrukcji, złapała za dłutka jakie leżały na stoliku i uniosła się lekko. Skoro stolarka w miarę jej szła to i to chyba powinno? Choć w sumie w drewnie nie wycinała oczu i ust, a cięła je na konkretne kształty, więc może jednak nie koniecznie.
- Dobra, ja robię oczy. - zapowiedziała zaraz Mattowi, wskazując na wzór porannej pobudki, obiecała w końcu Mattowi portret. - Potrafisz zrobić podobne, wiesz?
Szczególnie z rana, szczególnie na kacu. Uśmiechnęła się do niego lekko, może jak się pouśmiecha to on jej kaca nie wypomni, ostatecznie to było dawno, prawda?
Zabrała się za cięcie, najpierw spróbowała naszkicować nożem na dyni co będzie chciała wycinać, a potem ostrożnie, po kawałeczku, wycinała mocniej i mocniej.
zręczne ręce na IV, brak rzeźby, tnę oczy Porannej Pobudki
Stwierdziła, ale zaraz zaczęli biec, znaczy ona sobie krzyczała a Matt i część innych osób biegła i walczyła o dynie.
Chwilę potem siedli przy stoliku, a Matt postawił na nim piękną, wielką, dzielnie upolowaną dynię. Lil uśmiechnęła się, stukając w nią lekko, choć zezowała lekko na nóż Matta bo ten był jakiś taki niepokojący. Słuchała dalszych instrukcji, a widząc że siedzi obok młodziutkiego, acz sporawego kundelka, aż jej się oczy zaświeciły.
- Można go pogłaskać?
Spytała wpierw właściciela, a potem przyszło jej do głowy czy Matt nie zacznie świrować. Ostatecznie siedzi troszkę dalej niż ona. Z drugiej strony może mu się małe ciarki należą za czepianie się jej lęków.
Kiedy wysłuchała wszelkich instrukcji, złapała za dłutka jakie leżały na stoliku i uniosła się lekko. Skoro stolarka w miarę jej szła to i to chyba powinno? Choć w sumie w drewnie nie wycinała oczu i ust, a cięła je na konkretne kształty, więc może jednak nie koniecznie.
- Dobra, ja robię oczy. - zapowiedziała zaraz Mattowi, wskazując na wzór porannej pobudki, obiecała w końcu Mattowi portret. - Potrafisz zrobić podobne, wiesz?
Szczególnie z rana, szczególnie na kacu. Uśmiechnęła się do niego lekko, może jak się pouśmiecha to on jej kaca nie wypomni, ostatecznie to było dawno, prawda?
Zabrała się za cięcie, najpierw spróbowała naszkicować nożem na dyni co będzie chciała wycinać, a potem ostrożnie, po kawałeczku, wycinała mocniej i mocniej.
zręczne ręce na IV, brak rzeźby, tnę oczy Porannej Pobudki
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Przed gospodą czuła się jakoś tak swojsko, a więc dobrze. Wszyscy pojawili się we względnie dobrych nastrojach, choć na ten moment nawet cudowny smak dyniowych wyrobów właścicielki Świata Dyni nie był w stanie wprawić ich w stan prawdziwej beztroski. Dobrze było jednak widzieć Eileen uśmiechniętą, Poppy naprawdę się cieszyła, że zdołała przyjaciółkę namówić - a ponieważ czuła się odpowiedzialna za tę eskapadę, dokładała wszelkich starań, by pani Bartius była bezpieczna i nie zaziębiła się przypadkiem.
- Bardzo dobrze, oby tak dalej, nie zapominaj o jarzynach - ucieszyła się. Na całe szczęście akurat Eileen, znającej doskonale właściwości roślin, nie musiała powtarzać jak dobry to będzie miało wpływ na zdrowie jej i dziecka. - Rośniemy, rośniemy, co? Duży masz ten brzuszek - zaszczebiotała, spoglądając na wybrzuszenie pod szatą Eileen. Zdecydowanie większe, niż zazwyczaj widywała u kobiet w tym miesiącu ciąży. Chrupiąc ciasteczka pochyliła się ku zielarce i wyszeptała: - Tak, to chyba jego kuzyn. Ale wiesz, dziwny jest jakiś, naprawdę... - Wciąż nie mogła zapomnieć, że to legilimenta, do tego nie widzący w tym nic zdrożnego, ale w tym momencie nie zamierzała się dzielić z Eileen tymi przemyśleniami. Wizje tortur były ciężarnej absolutnie niepotrzebne. - Tak, jest tu też kawiarnia, więc na pewno mają - odparła uspokajająco.
Dobrze, że zajęły miejsce blisko drzwi do przybytku, Eileen będzie mogła w razie potrzeby dyskretnie wymknąć się... za potrzebą.
- No widzisz, kochana, teraz to wszędzie taki wyścig szczurów, a to przecież o zabawę i tradycję chodzi... - zawtórowała Eileen jeszcze, nim ruszyła po dynię. Nie śpieszyła się jak inni, przecież się nie paliło. Dla każdego wystarczy. Pokierowana sugestiami Eileen i jej gestem wybrała piękną, choć niewielką dynię. Przydźwigała ją na ich stolik i wzięła do ręki dłutko, poświęcając znów uwagę czarownicy i wzornikom jakie się pojawił. Wzięła je w prawą dłoń i pokazała Eileen, by mogła im się przyjrzeć.
- Hmmmm... - W dłoni, w której trzymała dłutko poczuła lekkie, przyjemne mrowienie. - Co myślisz o Wściekłym Ślizgonie? Zawsze się ich bałam... - zastanawiała się. - Piękno tkwi w prostocie, ale to ma być straszne, a nie ładne, a chyba dynie to dla nas nie pierwszyzna, co... ? Bunt Goblina? Nie? Niech ci będzie, kochana, może być Prawie Bezzębny Nick!
Przyjrzała się dokładnie wybranemu wzorowi i zaczęła próbę wyrzeźbienia go w dyni. Najpierw chciała dłutkiem wyrzeźbić oczy Prawie Bezzębnego Nicka.
| brak biegłości tworzenia rzeźby, brak zręcznych rąk
rzeźbię oczy Prawie Bezzębnego Nicka
- Bardzo dobrze, oby tak dalej, nie zapominaj o jarzynach - ucieszyła się. Na całe szczęście akurat Eileen, znającej doskonale właściwości roślin, nie musiała powtarzać jak dobry to będzie miało wpływ na zdrowie jej i dziecka. - Rośniemy, rośniemy, co? Duży masz ten brzuszek - zaszczebiotała, spoglądając na wybrzuszenie pod szatą Eileen. Zdecydowanie większe, niż zazwyczaj widywała u kobiet w tym miesiącu ciąży. Chrupiąc ciasteczka pochyliła się ku zielarce i wyszeptała: - Tak, to chyba jego kuzyn. Ale wiesz, dziwny jest jakiś, naprawdę... - Wciąż nie mogła zapomnieć, że to legilimenta, do tego nie widzący w tym nic zdrożnego, ale w tym momencie nie zamierzała się dzielić z Eileen tymi przemyśleniami. Wizje tortur były ciężarnej absolutnie niepotrzebne. - Tak, jest tu też kawiarnia, więc na pewno mają - odparła uspokajająco.
Dobrze, że zajęły miejsce blisko drzwi do przybytku, Eileen będzie mogła w razie potrzeby dyskretnie wymknąć się... za potrzebą.
- No widzisz, kochana, teraz to wszędzie taki wyścig szczurów, a to przecież o zabawę i tradycję chodzi... - zawtórowała Eileen jeszcze, nim ruszyła po dynię. Nie śpieszyła się jak inni, przecież się nie paliło. Dla każdego wystarczy. Pokierowana sugestiami Eileen i jej gestem wybrała piękną, choć niewielką dynię. Przydźwigała ją na ich stolik i wzięła do ręki dłutko, poświęcając znów uwagę czarownicy i wzornikom jakie się pojawił. Wzięła je w prawą dłoń i pokazała Eileen, by mogła im się przyjrzeć.
- Hmmmm... - W dłoni, w której trzymała dłutko poczuła lekkie, przyjemne mrowienie. - Co myślisz o Wściekłym Ślizgonie? Zawsze się ich bałam... - zastanawiała się. - Piękno tkwi w prostocie, ale to ma być straszne, a nie ładne, a chyba dynie to dla nas nie pierwszyzna, co... ? Bunt Goblina? Nie? Niech ci będzie, kochana, może być Prawie Bezzębny Nick!
Przyjrzała się dokładnie wybranemu wzorowi i zaczęła próbę wyrzeźbienia go w dyni. Najpierw chciała dłutkiem wyrzeźbić oczy Prawie Bezzębnego Nicka.
| brak biegłości tworzenia rzeźby, brak zręcznych rąk
rzeźbię oczy Prawie Bezzębnego Nicka
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Ha, ha, ha. Florence mogła zapomnieć o roli lidera w ich zespole... a raczej w jego zespole.
W oczywisty sposób to Joseph był liderem - sam fakt, że był mężczyzną, go do tej roli upoważniał, ale oczywiście Flo sobie mogła myśleć co tam chciała, kiedy szturchała go i uspokajała próbując przywołać do porządku.
Drugi argument za tym, że to on jest liderem? To Joe zdobył dynię. I to piękną i największą dynię, jaka była. Jego zespół, jego dynia - proste. Jasne, mogłaby być do tego trochę twardsza... ale nie miał czasu aż tak dobrze obmacać wszystkich. Maxine skoczyła po swoją zdobycz z taką szybkością i zwinnością, że zaczął się obawiać czy mu zostawi jakieś warzywo. Na szczęście wzięła tylko jedno.
W sumie zaczęło mu się to wszystko podobać (co go akurat zaskoczyło), kiedy z dumnie uniesioną głową i wypiętą piersią (a jakże!) kroczył ze swą dużą dynią do ich stolika nr 3. Do Florence. Jego zadowolona mina zaś mówiła wszystko, choć głównie: "podziwiaj moją zdobycz, maleńka".
Ich dynia została ładnie i z uczuciem postawiona na blacie, a Joseph wyciągnął swoje nożyki i dłuto z kieszeni. To ostatnie sobie zatrzymał.
Dobra, czarownica znów się rozgadała, więc momentalnie przestał słuchać, za to z ciekawością rozejrzał się wokół po konkurencji. I z zaskoczeniem odkrył, że przy sąsiednim stole stoi...
- Heath! - uśmiechnął się szeroko, wołając młodego Macmillana przyciszonym głosem. Pomachał mu też wesoło. Nie znał tylko jego opiekunki - młodej rudowłosej dziewczyny (czyżby jakaś Weasleyówna?) - a że niegrzecznie było tak zagadywać tylko do połowy duetu, to uśmiechnął się również do Gwen (w końcu byli sąsiadami).
- Jestem Joe - przedstawił się po prostu i wyglądał jakby jeszcze chciał coś powiedzieć, ale przed nim na blacie zmaterializowała się karta ze wzorami, więc sobie odpuścił na rzecz oglądnięcia tychże. Zresztą błyskawicznie wybrał ten, który przypadł mu najbardziej do gustu.
- Zrobimy Olbrzyma Kanibala - zadecydował (jak to lider) i oświadczył Florence. Oprócz tego, że się rządził (i uważał się za lidera tego zespołu), były też plusy tego stanu rzeczy: zaangażował się i to całym sobą, bo kiedy już przyszło do rzeźbienia zabrał się do tego z zaskakującym zapałem (biorąc pod uwagę jego początkowe podejście do tego konkursu).
- To się nie powinno wiele różnić od rzeźbienia w drewnie. Rzeźbiłaś coś kiedyś? - zagadnął przyjaciółkę obracając dłuto w palcach. Florence na pewno znała ten gest jeszcze z Hogwartu - Joe to samo robił z różdżką, kiedy przymierzał się do rzucenia zaklęcia.
- Dłuto trzymasz w ten sposób, a później... - zaczął instruować samemu zaczynając rzeźbić usta ich lampionu.
Rzeźbiarstwo I (+10), brak Zręcznych Rąk (0)
Dynia duża (-10)
Zaczarowane dłuto (+20)
Usta Olbrzyma Kanibala (ST 45)
W oczywisty sposób to Joseph był liderem - sam fakt, że był mężczyzną, go do tej roli upoważniał, ale oczywiście Flo sobie mogła myśleć co tam chciała, kiedy szturchała go i uspokajała próbując przywołać do porządku.
Drugi argument za tym, że to on jest liderem? To Joe zdobył dynię. I to piękną i największą dynię, jaka była. Jego zespół, jego dynia - proste. Jasne, mogłaby być do tego trochę twardsza... ale nie miał czasu aż tak dobrze obmacać wszystkich. Maxine skoczyła po swoją zdobycz z taką szybkością i zwinnością, że zaczął się obawiać czy mu zostawi jakieś warzywo. Na szczęście wzięła tylko jedno.
W sumie zaczęło mu się to wszystko podobać (co go akurat zaskoczyło), kiedy z dumnie uniesioną głową i wypiętą piersią (a jakże!) kroczył ze swą dużą dynią do ich stolika nr 3. Do Florence. Jego zadowolona mina zaś mówiła wszystko, choć głównie: "podziwiaj moją zdobycz, maleńka".
Ich dynia została ładnie i z uczuciem postawiona na blacie, a Joseph wyciągnął swoje nożyki i dłuto z kieszeni. To ostatnie sobie zatrzymał.
Dobra, czarownica znów się rozgadała, więc momentalnie przestał słuchać, za to z ciekawością rozejrzał się wokół po konkurencji. I z zaskoczeniem odkrył, że przy sąsiednim stole stoi...
- Heath! - uśmiechnął się szeroko, wołając młodego Macmillana przyciszonym głosem. Pomachał mu też wesoło. Nie znał tylko jego opiekunki - młodej rudowłosej dziewczyny (czyżby jakaś Weasleyówna?) - a że niegrzecznie było tak zagadywać tylko do połowy duetu, to uśmiechnął się również do Gwen (w końcu byli sąsiadami).
- Jestem Joe - przedstawił się po prostu i wyglądał jakby jeszcze chciał coś powiedzieć, ale przed nim na blacie zmaterializowała się karta ze wzorami, więc sobie odpuścił na rzecz oglądnięcia tychże. Zresztą błyskawicznie wybrał ten, który przypadł mu najbardziej do gustu.
- Zrobimy Olbrzyma Kanibala - zadecydował (jak to lider) i oświadczył Florence. Oprócz tego, że się rządził (i uważał się za lidera tego zespołu), były też plusy tego stanu rzeczy: zaangażował się i to całym sobą, bo kiedy już przyszło do rzeźbienia zabrał się do tego z zaskakującym zapałem (biorąc pod uwagę jego początkowe podejście do tego konkursu).
- To się nie powinno wiele różnić od rzeźbienia w drewnie. Rzeźbiłaś coś kiedyś? - zagadnął przyjaciółkę obracając dłuto w palcach. Florence na pewno znała ten gest jeszcze z Hogwartu - Joe to samo robił z różdżką, kiedy przymierzał się do rzucenia zaklęcia.
- Dłuto trzymasz w ten sposób, a później... - zaczął instruować samemu zaczynając rzeźbić usta ich lampionu.
Rzeźbiarstwo I (+10), brak Zręcznych Rąk (0)
Dynia duża (-10)
Zaczarowane dłuto (+20)
Usta Olbrzyma Kanibala (ST 45)
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Pojawiła się przy stole w momencie, kiedy wszystkie dynie były już właściwie zabrane. Wszyscy oddalali się z miejsca tej strasznej kradzieży i Marcella z zawodem w błękitnych oczach spojrzała na gigantyczną i nie najlepiej wyglądającą dyńkę stojącą po środku stołu. Wydała z siebie ciężkie westchnięcie i podniosła gigantycznego gagatka z lekkim trudem i bez możliwości patrzenia przed siebie tuż po tym jak ostatnie osoby rozeszły się do swoich stolików, dzięki czemu nikogo nie stratowała, nawet nie widząc w którą stronę powinna pójść. Zajrzała zza dyni na minę Shelty, pewnie niezadowoloną, ale cóż... Musiały operować tym co miały. - Przynajmniej nie da się jej przeoczyć! - powiedziała bardziej do siebie niż do koleżanki, próbując jakoś się pocieszyć. A upatrzyły taką śliczną i uroczą małą dynieczkę, a został tylko taki straszny kolos! Marcella nie była jednak pewna, czy naprawdę chce wygrać tę konkurencję. Przyszła w końcu tutaj, żeby bawić sie jak najlepiej bez jakichś większych oczekiwań. - Dobra, ja pierwsza, okej, mam plan, zaufaj mi.
Nie brzmiało to przekonująco, ale powiedzmy, że w głowie już naprawdę utarła się jakaś ciekawa wizja. Poranna pobudka, ten wzór brzmiał naprawdę zabawnie i głównie dlatego go wybrała. Teraz chciała wyrzeźbić w dyni piękne, straszne oczka, więc zabrała się właśnie do tejże czynności. Nie była specjalnie dobra w rzeźbieniu tak właściwie, więc efekt mógł być szczęśliwie piorunujący lub zwyczajnie straszny. Hej, ale czy właśnie nie o to chodziło w tym wszystkim?
Pracowała z ogromnym skupieniem, drążąc w dyni piękne, małe oczka.
| Rzeźba - 0; zręczne ręce - 0;
Rzeźbię oczy Porannej Pobudki
Nie brzmiało to przekonująco, ale powiedzmy, że w głowie już naprawdę utarła się jakaś ciekawa wizja. Poranna pobudka, ten wzór brzmiał naprawdę zabawnie i głównie dlatego go wybrała. Teraz chciała wyrzeźbić w dyni piękne, straszne oczka, więc zabrała się właśnie do tejże czynności. Nie była specjalnie dobra w rzeźbieniu tak właściwie, więc efekt mógł być szczęśliwie piorunujący lub zwyczajnie straszny. Hej, ale czy właśnie nie o to chodziło w tym wszystkim?
Pracowała z ogromnym skupieniem, drążąc w dyni piękne, małe oczka.
| Rzeźba - 0; zręczne ręce - 0;
Rzeźbię oczy Porannej Pobudki
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Upatrzyła małą dyńkę i jakie było jej zdziwienie gdy z rozwartymi ustami patrzyła jak ją sobie zaraz przywłaszczył zmuszając Marcellę do objęcia niemałego dyniogiganta. Shelta nie bardzo wiedziała jak mogłaby pomóc koleżance więc orbitowała dookoła niej patrząc za nią czy nie groziło jej przypadkiem rozciągnięcie się na całej długości trawnika.
- Nie no to na pewno - przyznała z lekkim niepokojem doglądając dorodne warzywo nie bardzo wiedząc od której strony się za nie zabrać. Dlatego też słysząc, że Figg ma plan ona sama pokiwała głową i ze skupieniem patrzyła na jej dzieło zniszczenia. Jak uczeń mający pójść w ślady mistrza. Odsunęła się nieco kiedy trysnęły pierwsze dyniowe soki. Mocniej zacisnęła wówczas dłonie na trzymanym dłutku oraz nożyku zastygając w bojowej pozie. Po chwili stolik był już cały w miąższu, Figg tak prawie, a dynia miała chyba oczy po listonoszu.
- Em...prawie, prawie, brakuje tylko kilku pchnięć.... - mruknęła podchodząc do dyni z zamiarem sprawienia, by jej spojrzenie stało się nieco bardziej wyrazistsze. Oczy dyniozmyłki pomyłki brzmiały jak coś co mogło dodać nieco zawadiackiej magii do dyniowego spojrzenia ich tworu. Przyłożyła więc dłutko i nieco poszerzyła otwory wykonane przez posterunkową.
|rzeźba - brak, zręczne ręce - brak, dłutko +20 -> oczy dyniozmyłki pomyłki st5
- Nie no to na pewno - przyznała z lekkim niepokojem doglądając dorodne warzywo nie bardzo wiedząc od której strony się za nie zabrać. Dlatego też słysząc, że Figg ma plan ona sama pokiwała głową i ze skupieniem patrzyła na jej dzieło zniszczenia. Jak uczeń mający pójść w ślady mistrza. Odsunęła się nieco kiedy trysnęły pierwsze dyniowe soki. Mocniej zacisnęła wówczas dłonie na trzymanym dłutku oraz nożyku zastygając w bojowej pozie. Po chwili stolik był już cały w miąższu, Figg tak prawie, a dynia miała chyba oczy po listonoszu.
- Em...prawie, prawie, brakuje tylko kilku pchnięć.... - mruknęła podchodząc do dyni z zamiarem sprawienia, by jej spojrzenie stało się nieco bardziej wyrazistsze. Oczy dyniozmyłki pomyłki brzmiały jak coś co mogło dodać nieco zawadiackiej magii do dyniowego spojrzenia ich tworu. Przyłożyła więc dłutko i nieco poszerzyła otwory wykonane przez posterunkową.
|rzeźba - brak, zręczne ręce - brak, dłutko +20 -> oczy dyniozmyłki pomyłki st5
angel heart | devil mind
The member 'Shelta Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Zaśmiała się krótko - czym zaskoczyła samą siebie - gdy Maxine powracała do stolika z dzielnie wywalczoną dynią, nie za dużą i nie za małą. Nie czułaby się pewnie z rzeźbieniem w jednym z największych okazów, zaś te najmniejsze... Cóż, były trochę za małe. - Świetnie, zanurkowałaś po nią jak po znicza - zaczepiła towarzyszkę z uśmiechem na ustach; musiała jej to przyznać, pognała tam najszybciej ze wszystkich. Pomogła ustawić warzywo na stole, wciąż ściskając w dłoni dłutko, którym zaczęła bawić się jeszcze w trakcie przemówienia właścicielki lokalu. Zebrała włosy do tyłu i związała je niedbale, by nie przeszkadzały w trakcie rzeźbienia. - To... jaki jest ten twój plan? - zapytała po chwili nieco niepewnie, spoglądając to na pannę Desmond, to na stojącą między nimi dynię. Upiła łyk wciąż ciepłej herbaty, zauważając kątem oka, że pozostali wrócili na swe miejsca, a prowadząca wydarzenie zbiera się do kolejnej przemowy. Słuchała jej z uwagą, kiwając przy tym głową, wzrok wlepiała jednak w wyczarowany przed chwilą wzornik. Która propozycja wyglądała najlepiej, i nie była przy tym zbyt trudna...? Między brwiami Maeve pojawiła się zmarszczka, gdy tak dumała nad najodpowiedniejszym wykrojem, nim jednak zdążyła wskazać jeden z nich, z zamyślenia wyrwało ją przedziwne mrowienie dłoni. Wyglądało na to, że ta przemiła czarownica próbowała wspomóc ich w stworzeniu lampionów.
- Co powiesz na... Bunt goblina? - Wskazała wybrany wzór palcem, oczekując na reakcję Maxine, choć wydawało jej się, że towarzyszka nie powinna mieć żadnych obiekcji. Uśmiech wyglądał na dość trudny, może jednak wspólnymi siłami uda im się wyciąć go w miarę wiernie... Miała nadzieję, że harpia czuła się nieco pewniej i pokieruje nią, tak jak ona musiała pokierować teraz dłutkiem. - Zacznę od oczu - powiedziała w końcu, widząc, że inni zaczęli już pracować; czas uciekał, piasek przesypywał się, nie mogły dłużej zwlekać.
Przysunęła się do dyni i spróbowała rozplanować, gdzie powinien znajdować się uśmiech, a gdzie oczy - a następnie zaczęła pracować nad wprowadzeniem tego w życie.
| rzeźba: brak, zwinne ręce: brak; rzeźbię oczy Buntu goblina
- Co powiesz na... Bunt goblina? - Wskazała wybrany wzór palcem, oczekując na reakcję Maxine, choć wydawało jej się, że towarzyszka nie powinna mieć żadnych obiekcji. Uśmiech wyglądał na dość trudny, może jednak wspólnymi siłami uda im się wyciąć go w miarę wiernie... Miała nadzieję, że harpia czuła się nieco pewniej i pokieruje nią, tak jak ona musiała pokierować teraz dłutkiem. - Zacznę od oczu - powiedziała w końcu, widząc, że inni zaczęli już pracować; czas uciekał, piasek przesypywał się, nie mogły dłużej zwlekać.
Przysunęła się do dyni i spróbowała rozplanować, gdzie powinien znajdować się uśmiech, a gdzie oczy - a następnie zaczęła pracować nad wprowadzeniem tego w życie.
| rzeźba: brak, zwinne ręce: brak; rzeźbię oczy Buntu goblina
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
Spojrzała na wycięte w dyni oczy z rozczarowaniem; przez krótką chwilę myślała, że idzie jej całkiem nieźle, lecz to wrażenie szybko minęło. Daleko im było do tych, które upatrzyła sobie na wzorniku. Co robiła źle? Westchnęła cicho, wytarła dłonie w szmatkę i upiła łyk chłodnej już herbaty. Nie mogła zbyt długo odpoczywać, jeśli nie chciała, by tylko one ukończyły rywalizację bez gotowego lampionu. - Spróbuję je poprawić - mruknęła cicho, ściskając mocniej dłutko, nachylając się znów nad dynią. Ile minęło już czasu? I ile go jeszcze zostało? Wolała nad tym nie myśleć; jeśli z oczami się męczyła, to co dopiero z tym przerażającym uśmiechem...
| poprawiam rzut na oczy Buntu goblina
rzeźba: brak, zwinne ręce: brak; używam magicznego dłutka (+20)
| poprawiam rzut na oczy Buntu goblina
rzeźba: brak, zwinne ręce: brak; używam magicznego dłutka (+20)
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Dynia na parę
Szybka odpowiedź