Dynia na parę
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dynia na parę
Do budynku prowadzi spokojna wiejska dróżka zaczarowana magią, która odstrasza mugoli. Trudno pomylić go z jakimkolwiek innym, już na zewnątrz da się zauważyć olbrzymie zapasy wielkich pękatych dyni.
Wewnątrz restauracji można dostać właściwie wszystko, co można zrobić z dynią: od ponczu, poprzez ciasto i smakołyki, na zupach i wykwintnych daniach skończywszy. Dania z dyni cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czarodziejów, a co ważne - oprócz restauracji w Świecie Dyni znajduje się również sklep, w którym można zakupić dla siebie nie tylko słodycze oraz konfitury, ale nawet ozdoby wykonane z tego wyjątkowego dla czarodziejów owocu.
Szczególnie tłoczno jest tutaj w okolicach Nocy Duchów, ale dyniowe smakołyki smakują równie dobrze przez cały rok.
Wnętrze utrzymane jest w schludnej estetyce przydrożnej gospody, a choć ceny nie należą do najniższych, ruch nie słabnie już od niemal stu lat istnienia tego miejsca.
Miejsce to nawiedziły anomalie, które niedawno przetoczyły się przez cały kraj. Przed Nocą Duchów 1956 r., po ustabilizowaniu tego miejsca, nadano mu nowe życie i nową nazwę. "Dynia na parę" została wybrana przez zwycięzców konkursu na dyniowy lampion, Josepha Wrighta i Florence Fortescue. Od tamtej pory też rolę kelnera pełni Chłopiec, Który Był Kiedyś Strachem Na Wróble imieniem Heath - został ożywiony przez dziecięcą magię anomalii.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Wewnątrz restauracji można dostać właściwie wszystko, co można zrobić z dynią: od ponczu, poprzez ciasto i smakołyki, na zupach i wykwintnych daniach skończywszy. Dania z dyni cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czarodziejów, a co ważne - oprócz restauracji w Świecie Dyni znajduje się również sklep, w którym można zakupić dla siebie nie tylko słodycze oraz konfitury, ale nawet ozdoby wykonane z tego wyjątkowego dla czarodziejów owocu.
Szczególnie tłoczno jest tutaj w okolicach Nocy Duchów, ale dyniowe smakołyki smakują równie dobrze przez cały rok.
Wnętrze utrzymane jest w schludnej estetyce przydrożnej gospody, a choć ceny nie należą do najniższych, ruch nie słabnie już od niemal stu lat istnienia tego miejsca.
Miejsce to nawiedziły anomalie, które niedawno przetoczyły się przez cały kraj. Przed Nocą Duchów 1956 r., po ustabilizowaniu tego miejsca, nadano mu nowe życie i nową nazwę. "Dynia na parę" została wybrana przez zwycięzców konkursu na dyniowy lampion, Josepha Wrighta i Florence Fortescue. Od tamtej pory też rolę kelnera pełni Chłopiec, Który Był Kiedyś Strachem Na Wróble imieniem Heath - został ożywiony przez dziecięcą magię anomalii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:52, w całości zmieniany 3 razy
Nigdy nie miała okazji używać dłuta na dyni dlatego kiedy przyłożyła narzędzie do dyni w pierwszym odruchu instynktu zwyczajnie naparła na nie własną siłą. To oczywiście zanurzyło się w miąższu jak nuż w maśle. Nie chciało jednak z taką łatwością go upuścić. Puściła je, złapała, puściła, obeszła dynię z drugiej strony i ponownie chwyciła starając się odzyskać wyjątkowo toporny w użytkowaniu przedmiot.
- Możesz przetrzymać dynię...? - zwróciła się do Marcelli nieporadnie dłubiąc dłutem, które udało jej się ostatecznie z sukcesem wyciągnąć. Spojrzała na rozorane oko z którego kącika ciągnął się dyniowy miąższ - niby łza. Ściągnęła brwi ku sobie ocierając z powierzchni sok. To nic. Zaraz to poprawi. przyłożyła dłutko raz jeszcze. Tym razem bardziej pionowo niż poziomo. Otwarta dłonią uderzyła w trzonek w efekcie czego odskrobała z powodzeniem mizerną skórkę. Wypuściła wstrzymywane powietrze i wciągnęła kolejny haust by ze skupieniem powtórzyć tą czynność jeszcze kilkanaście razy tak, by oko zaczęło przypominać oko. Mrużyła powieki za każdym razem, gdy przy każdym kolejnym użyciu dłutka tryskał na jej twarz drobne smugi dyniowego soku dodając całej scenie nieco makabrycznego wydźwięku. Shelta jednak tego zdawała się nie dostrzegać. Skupiona na swej misji znajdowała się w innym świecie.
- Nie uważasz, że to trochę niepokojące używać takich narzędzi na czymś tak względnie miękkim i mięsistym? - podzieliła się myślą, która nagle zrodziła jej głowie, kiedy to próbowała przyozdobić dynię w oczy dyniozmyłki pomyłki.
|rzeźba - brak, zręczne ręce - brak, dłutko +20 -> oczy dyniozmyłki pomyłki st5
- Możesz przetrzymać dynię...? - zwróciła się do Marcelli nieporadnie dłubiąc dłutem, które udało jej się ostatecznie z sukcesem wyciągnąć. Spojrzała na rozorane oko z którego kącika ciągnął się dyniowy miąższ - niby łza. Ściągnęła brwi ku sobie ocierając z powierzchni sok. To nic. Zaraz to poprawi. przyłożyła dłutko raz jeszcze. Tym razem bardziej pionowo niż poziomo. Otwarta dłonią uderzyła w trzonek w efekcie czego odskrobała z powodzeniem mizerną skórkę. Wypuściła wstrzymywane powietrze i wciągnęła kolejny haust by ze skupieniem powtórzyć tą czynność jeszcze kilkanaście razy tak, by oko zaczęło przypominać oko. Mrużyła powieki za każdym razem, gdy przy każdym kolejnym użyciu dłutka tryskał na jej twarz drobne smugi dyniowego soku dodając całej scenie nieco makabrycznego wydźwięku. Shelta jednak tego zdawała się nie dostrzegać. Skupiona na swej misji znajdowała się w innym świecie.
- Nie uważasz, że to trochę niepokojące używać takich narzędzi na czymś tak względnie miękkim i mięsistym? - podzieliła się myślą, która nagle zrodziła jej głowie, kiedy to próbowała przyozdobić dynię w oczy dyniozmyłki pomyłki.
|rzeźba - brak, zręczne ręce - brak, dłutko +20 -> oczy dyniozmyłki pomyłki st5
The member 'Shelta Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
Marcella kiwnęła głową i natychmiast pomogła koleżance w dłubaniu przy dyni - przytrzymała nieco zbyt ruchliwą dyńkę na miejscu i obserwowała jak przyjaciółka dłubie coś misternie. Najwyraźniej zmieniła taktykę, a wzór, który ostatecznie wybrała wyglądał tak, jakby miał wybaczyć zbyt porywcze próby Figg. Nie ważne czy wyjdzie idealnie piekna, Marcy i tak będzie z nich dumna, ale przecież nie mogła zostawić Shelly samej w takiej sytuacji. Oczy ostatecznie wyszły całkiem nieźle i była strasznie dumna z tego tworu.
- Hę? - pytanie dziewczyny dziwnie ją zaskoczyło, ale powinna się tego spodziewać. Vane lubiła rozprawiać nad takimi rzeczami i właściwie miała rację - to było bardzo dziwne, ale równie dobrze można to samo powiedzieć o zwykłym nożu. Jego też przecież używało się do przeróżnych bardzo miękkich i mięsistych rzeczy. Figg spojrzała na dłoń, w której trzymała nóż. - Rzeczywiście, ale wiesz... To tylko narzędzia, mają właśnie służyć w podobny sposób! - powiedziała pogodnie i stanęła znów przy prawie gotowym dziele. Uśmiechnęła się pogodnie i zabrała się do następnego etapu. Skoro miały oczy potrzebna była buźka! Kontynuuowała już sugestię Shelty i poszła w stronę ust dyniozmyłki pomyłki.
| Rzeźba - 0; zręczne ręce - 0;
Rzeźbię usta Pomyłki Dyniozmyłki
- Hę? - pytanie dziewczyny dziwnie ją zaskoczyło, ale powinna się tego spodziewać. Vane lubiła rozprawiać nad takimi rzeczami i właściwie miała rację - to było bardzo dziwne, ale równie dobrze można to samo powiedzieć o zwykłym nożu. Jego też przecież używało się do przeróżnych bardzo miękkich i mięsistych rzeczy. Figg spojrzała na dłoń, w której trzymała nóż. - Rzeczywiście, ale wiesz... To tylko narzędzia, mają właśnie służyć w podobny sposób! - powiedziała pogodnie i stanęła znów przy prawie gotowym dziele. Uśmiechnęła się pogodnie i zabrała się do następnego etapu. Skoro miały oczy potrzebna była buźka! Kontynuuowała już sugestię Shelty i poszła w stronę ust dyniozmyłki pomyłki.
| Rzeźba - 0; zręczne ręce - 0;
Rzeźbię usta Pomyłki Dyniozmyłki
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
O, nie, nie, nie. To Josephowi tylko wydawało się, że był tutaj liderem. No bo przecież jaką robotę miał prawdziwy przywódca? Bycie najlepiej poinformowanym! Wydawanie rozkazów! Dopingowanie! Nie pozwalanie swoim podwładnym na obijanie się! A przede wszystkim, nie pozwalanie, aby jego drużyna wyczyniała głupstwa! Tym samym rola lidera bezsprzecznie przypadała Florence. I fakt, że była kobietą nie miał tu nic do rzeczy. Florence była mózgiem w duecie Flo-Flo, była nim więc również w duecie Flo-Joe!
Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy Joey wracał z upatrzoną przez siebie dynią, pochwaliła go, klasnąwszy dwa razy w dłonie. Idealnie! Wiedziała, że rozmiar dyni może sprawiać pewne problemy, ale przecież o to chodziło, aby nie było za łatwo. Bo co to by była wtedy za zabawa?
Wzory, które mogli wybrać, okazały się wyjątkowo upiorne. I dość skomplikowane, nawet te z latarni, które oznaczone były jako proste! Widać jednak oboje z Joeyem myśleli tak samo, wzrokiem kierując się od razu ku tym opisanym jako "trudne". Fortescue najbardziej spodobał się Znów za rok owutemy, zdecydowała jednak wspaniałomyślnie pozwolić swojemu kompanowi wybrać. Niech ma! W nagrodę, że zdobył taką piękną dynię.
- No, Florean każdego roku upiera się na robienie lampionów na Noc Duchów. Chociaż nigdy nie byłam w tym zbyt dobra, zawsze robiłam najprostsze wzory. - przyznała się. Jej umiejętności skupiały się raczej na kulinarnym wykorzystaniu dyni, nie na jej pięknym wydrążeniu. Co nie znaczyło, że nie próbowała. I liczyła, że tegoroczny konkurs pozwoli jej się czegoś nauczyć - w końcu wiedziała, kogo zabiera ze sobą! Pilnie obserwowała, jak Wright pewnie trzyma dłutko i po kolei najpierw planuje, drąży, później zaznacza gdzie usta miały się zaczynać, a gdzie kończyć i finalnie wycina przerażające zębiska Olbrzyma Kanibala.
- No, no! Przybij piatkę, partnerze, piękna robota! - pochwaliła go, samemu łapiąc za dłutka. - Teraz ja spróbuję - mruknęła do siebie, zerkając jeszcze raz na plan, aby zapamiętać, jak wyglądają oczy dyni. Próbowała naśladować sekwencję którą podążał Joey - najpierw zaznaczyć, gdzie względem zębów powinny znaleźć się oczy, a dopiero potem zabrała się za ich wycinanie.
Duża dynia (-10)
Magiczne dłutko (+20)
Brak zręcznych rąk (0)
Brak rzeźbienia (-50)
Oczy Olbrzyma Kanibala (ST 45)
Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy Joey wracał z upatrzoną przez siebie dynią, pochwaliła go, klasnąwszy dwa razy w dłonie. Idealnie! Wiedziała, że rozmiar dyni może sprawiać pewne problemy, ale przecież o to chodziło, aby nie było za łatwo. Bo co to by była wtedy za zabawa?
Wzory, które mogli wybrać, okazały się wyjątkowo upiorne. I dość skomplikowane, nawet te z latarni, które oznaczone były jako proste! Widać jednak oboje z Joeyem myśleli tak samo, wzrokiem kierując się od razu ku tym opisanym jako "trudne". Fortescue najbardziej spodobał się Znów za rok owutemy, zdecydowała jednak wspaniałomyślnie pozwolić swojemu kompanowi wybrać. Niech ma! W nagrodę, że zdobył taką piękną dynię.
- No, Florean każdego roku upiera się na robienie lampionów na Noc Duchów. Chociaż nigdy nie byłam w tym zbyt dobra, zawsze robiłam najprostsze wzory. - przyznała się. Jej umiejętności skupiały się raczej na kulinarnym wykorzystaniu dyni, nie na jej pięknym wydrążeniu. Co nie znaczyło, że nie próbowała. I liczyła, że tegoroczny konkurs pozwoli jej się czegoś nauczyć - w końcu wiedziała, kogo zabiera ze sobą! Pilnie obserwowała, jak Wright pewnie trzyma dłutko i po kolei najpierw planuje, drąży, później zaznacza gdzie usta miały się zaczynać, a gdzie kończyć i finalnie wycina przerażające zębiska Olbrzyma Kanibala.
- No, no! Przybij piatkę, partnerze, piękna robota! - pochwaliła go, samemu łapiąc za dłutka. - Teraz ja spróbuję - mruknęła do siebie, zerkając jeszcze raz na plan, aby zapamiętać, jak wyglądają oczy dyni. Próbowała naśladować sekwencję którą podążał Joey - najpierw zaznaczyć, gdzie względem zębów powinny znaleźć się oczy, a dopiero potem zabrała się za ich wycinanie.
Duża dynia (-10)
Magiczne dłutko (+20)
Brak zręcznych rąk (0)
Brak rzeźbienia (-50)
Oczy Olbrzyma Kanibala (ST 45)
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
The member 'Florence Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Cięła i cięła, a jednak coś jej nie szło. Przechyliła lekko głowę patrząc na te oczy które wyglądały kompletnie nie tak. Nie były złe ani zaspane, a w sumie to dziwne, jakby jakieś takie azjatyckie? Zmarszczyła lekko nos, ale nie odsuwała się od dyni.
- Ja to jakoś jeszcze poprawię.
Oznajmiła z pewnością w głowie.
- W sumie to poćwiczę i może zacznę ryć jakieś kwiatki na tych swoich krzesłach. W sensie fajnie by było robić trochę mniej proste rzeczy. - dodała w lekkim zamyśleniu. Na jej twarzy odbijało się skupienie, przygryzła dolną wargę i uważnie starała się prowadzić dłutko zgodnie z wcześniej nakreśloną linią, żeby jakoś te oczy w miarę wyglądały. Starała się też nie rozglądać dookoła, nie lubiła się porównywać.
- Które usta ci się podobają?
Spytała jeszcze, zerkając na ten Mattowy nóż, trzymając się jednak dłutka które dostała tutaj i które kobieta jakoś chyba zaczarowała bo w sumie to szło zadziwiająco lekko. Przynajmniej tak jej się teraz wydawało. Miała cierpliwość do takich rzeczy ale jak jej zaraz ręka zjedzie i zrobi szramę na całą dynię to będzie smutno!
zręczne ręce na IV, brak rzeźby, próbuję poprawić oczy Porannej Pobudki
- Ja to jakoś jeszcze poprawię.
Oznajmiła z pewnością w głowie.
- W sumie to poćwiczę i może zacznę ryć jakieś kwiatki na tych swoich krzesłach. W sensie fajnie by było robić trochę mniej proste rzeczy. - dodała w lekkim zamyśleniu. Na jej twarzy odbijało się skupienie, przygryzła dolną wargę i uważnie starała się prowadzić dłutko zgodnie z wcześniej nakreśloną linią, żeby jakoś te oczy w miarę wyglądały. Starała się też nie rozglądać dookoła, nie lubiła się porównywać.
- Które usta ci się podobają?
Spytała jeszcze, zerkając na ten Mattowy nóż, trzymając się jednak dłutka które dostała tutaj i które kobieta jakoś chyba zaczarowała bo w sumie to szło zadziwiająco lekko. Przynajmniej tak jej się teraz wydawało. Miała cierpliwość do takich rzeczy ale jak jej zaraz ręka zjedzie i zrobi szramę na całą dynię to będzie smutno!
zręczne ręce na IV, brak rzeźby, próbuję poprawić oczy Porannej Pobudki
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Dłonią od dłuższej chwili gładziła brzuch, jakby chciała uspokoić nie dziecko noszone pod sercem, a siebie. Wieczorami zdarzało jej się nawet mruczeć kołysanki, w ten sam sposób kołysząc swoją córkę do snu, sobie samej fundując czasami kilka chwil wymuszonej drzemki. Zmieniała tor swojego zachowania, swojego stylu życia, mimowolnie nakierowując je tak, by służyły przyszłemu maleństwu. Polubiła nawet najbardziej znienawidzone dotąd warzywa. Bakłażan zawsze do nich należał. Ale był zdrowy. I to jej musiało wystarczyć.
Uniosła brwi, gdy usłyszała uwagę Poppy. Czyli to nie tylko ona i matka to zauważyły. Uśmiechnęła się mimo wszystko.
– Mama mówi, że rośnie tam mały pulpecik – pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem. – Oby nie, bo nie wiem, czy dam potem sobie z nim radę. Nią. W naszej rodzinie zawsze pierwsze rodziły się dziewczynki. – ujęła w dłonie niewielkie dłutko, żeby dobrze je wyważyć. Tuż obok leżał podobnych rozmiarów młoteczek. Nóż najwyraźniej nie był potrzebny.
Brała to poniekąd za pewnik i właściwie nie czuła potrzeby, żeby chodzić do jasnowidzów czy wróżbitów, żeby zawczasu uszczknąć odrobinę tej tajemnicy z przyszłości. Zresztą, to nieważne, jakie dziecko przyjdzie na świat – ważne, żeby było zdrowe. Teraz musiała martwić się tylko o bliskość toalety i dobrze wydrążone w dyni otwory. Trywialność życia w tych czasach dobijała na zmianę ze strachem odczuwanym ze strony ogłoszonego stanu wojennego.
Odrzuciła od siebie te ponure myśli, żeby przyjrzeć się kartce podsuniętej przez Poppy. Wątpiła w swoje umiejętności rzeźbiarstwa, więc ominęła wzrokiem kolumnę z trudnymi wzorami, błądząc między nimi o średniej i małej trudności.
– Hmmm… – zamruczała pod nosem. – Mam z Irytkiem złe wspomnienia, ale wygląda całkiem przyjemnie – odparła, uśmiechając się lekko. – Dyniozmyłka pomyłka też nie wygląda źle. Bunt Goblina wydaje się trudny. Te brwi, wiesz, ciężko chyba będzie z nimi. Prawie Bezzębny Nick jest świetny! – pokiwała głową, wciąż mimowolnie obracając w dłoni niewielkie dłutko.
Kiedy Poppy zabrała się do pracy, Eileen z uwagą jej się przyglądała. Szło jej naprawdę dobrze, końcowy efekt prezentował się jeszcze lepiej. Doszła do wniosku, że to nie może być takie trudne i kiedy przyjaciółka skończyła, sama zabrała się za nos.
| brak rzeźbiarstwa, brak zręcznych rąk; rzeźbimy z Poppy Prawie Bezzębnego Nicka, robię NOCHAL
Uniosła brwi, gdy usłyszała uwagę Poppy. Czyli to nie tylko ona i matka to zauważyły. Uśmiechnęła się mimo wszystko.
– Mama mówi, że rośnie tam mały pulpecik – pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem. – Oby nie, bo nie wiem, czy dam potem sobie z nim radę. Nią. W naszej rodzinie zawsze pierwsze rodziły się dziewczynki. – ujęła w dłonie niewielkie dłutko, żeby dobrze je wyważyć. Tuż obok leżał podobnych rozmiarów młoteczek. Nóż najwyraźniej nie był potrzebny.
Brała to poniekąd za pewnik i właściwie nie czuła potrzeby, żeby chodzić do jasnowidzów czy wróżbitów, żeby zawczasu uszczknąć odrobinę tej tajemnicy z przyszłości. Zresztą, to nieważne, jakie dziecko przyjdzie na świat – ważne, żeby było zdrowe. Teraz musiała martwić się tylko o bliskość toalety i dobrze wydrążone w dyni otwory. Trywialność życia w tych czasach dobijała na zmianę ze strachem odczuwanym ze strony ogłoszonego stanu wojennego.
Odrzuciła od siebie te ponure myśli, żeby przyjrzeć się kartce podsuniętej przez Poppy. Wątpiła w swoje umiejętności rzeźbiarstwa, więc ominęła wzrokiem kolumnę z trudnymi wzorami, błądząc między nimi o średniej i małej trudności.
– Hmmm… – zamruczała pod nosem. – Mam z Irytkiem złe wspomnienia, ale wygląda całkiem przyjemnie – odparła, uśmiechając się lekko. – Dyniozmyłka pomyłka też nie wygląda źle. Bunt Goblina wydaje się trudny. Te brwi, wiesz, ciężko chyba będzie z nimi. Prawie Bezzębny Nick jest świetny! – pokiwała głową, wciąż mimowolnie obracając w dłoni niewielkie dłutko.
Kiedy Poppy zabrała się do pracy, Eileen z uwagą jej się przyglądała. Szło jej naprawdę dobrze, końcowy efekt prezentował się jeszcze lepiej. Doszła do wniosku, że to nie może być takie trudne i kiedy przyjaciółka skończyła, sama zabrała się za nos.
| brak rzeźbiarstwa, brak zręcznych rąk; rzeźbimy z Poppy Prawie Bezzębnego Nicka, robię NOCHAL
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
The member 'Eileen Bartius' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
zręczne ręce na IV, brak rzeźby, próbuję poprawić oczy Porannej Pobudki - trzecia i ostatnia próba
A i owszem, dłutko się jej wymsknęło, ale w sumie to nie było to takie najgorsze. Znacznie gorsze było to co wyczyniała i w sumie to nijak nie przypominało to oczu.
- Chyba jednak nie mam do tego talentu.
Stwierdziła, nie zamierzała się jednak poddawać, a przysunęła się do dyni, starając się te oczy trochę powiększyć żeby lekko się wyrównały i nie były takie krzywe. No i w większych może łatwiej jej będzie złapać jakiś kształt!
- Poprawię. Jakoś.
Oznajmiła z uporem. Przecież powinna umieć. Może nie jakoś mistrzowsko, ale całkiem nieźle powinno być w jej zasięgu? Nie szło jej jednak kompletnie, a im bardziej jej nie szło tym mocniej przysuwała się do dyni, jakby ta bliskość miała jej pomóc i sunęła dłutkiem.
- Rany, zaraz utoniemy w tym miąższu. - dodała jeszcze, odgarniając sporą część, żeby mieć gdzie oprzeć łokcie. Potrzebowała jakiejś podpory, może teraz da radę jakoś lepiej.
A i owszem, dłutko się jej wymsknęło, ale w sumie to nie było to takie najgorsze. Znacznie gorsze było to co wyczyniała i w sumie to nijak nie przypominało to oczu.
- Chyba jednak nie mam do tego talentu.
Stwierdziła, nie zamierzała się jednak poddawać, a przysunęła się do dyni, starając się te oczy trochę powiększyć żeby lekko się wyrównały i nie były takie krzywe. No i w większych może łatwiej jej będzie złapać jakiś kształt!
- Poprawię. Jakoś.
Oznajmiła z uporem. Przecież powinna umieć. Może nie jakoś mistrzowsko, ale całkiem nieźle powinno być w jej zasięgu? Nie szło jej jednak kompletnie, a im bardziej jej nie szło tym mocniej przysuwała się do dyni, jakby ta bliskość miała jej pomóc i sunęła dłutkiem.
- Rany, zaraz utoniemy w tym miąższu. - dodała jeszcze, odgarniając sporą część, żeby mieć gdzie oprzeć łokcie. Potrzebowała jakiejś podpory, może teraz da radę jakoś lepiej.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Willow zawsze podchodziła do życia z dużym optymizmem, nawet po tym, co przeszła, choć jej świat nie był już tylko kolorowy, zaczęła dostrzegać w nim także smutniejsze, szare barwy, wyłaniające się niczym pęknięcia na ścianach mydlanej bańki, odsłaniające ten prawdziwy świat, którego istnienie latami ignorowała, żyjąc w swoim własnym świecie i rzadko schodząc z obłoków na ziemię. Szczęśliwe rodzinne życie było jednak osłodą, nawet jeśli ta najbliższa rodzina pozbawiona została dwóch ważnych członków i odkąd zginął Mike i mama, szli przez życie w mniejszym, ale wciąż kochającym się gronie, niosąc w sercu pamięć o tym, co odeszło. Utraceni bliscy mieli żyć tak długo, jak długo o nich pamiętali, dlatego Willy rozmyślała o nich każdego dnia, dbając o to, żeby nigdy nie zapomnieć drobnych szczegółów charakterystycznych dla brata i mamy.
Każdy miał swoje przeżycia i problemy, każdego kształtowały określone doświadczenia, a Willy była wciąż młoda. Clara tak samo; obie wciąż mogły osiągnąć wiele i spełnić swoje marzenia. Młoda Lovegood naprawdę chciała podtrzymywać tę relację, tym bardziej, że po Hogwarcie większość jej znajomości się urwała, bo każdy zajmował się swoim życiem. Clara najwyraźniej wciąż szukała swojej ścieżki, Willy też, choć była przekonana, że chce dalej rozwijać się jako magizoolog i iść w ślady ojca.
Dziś miały się obie świetnie bawić. Willy miała nadzieję, że obie się nieco rozweselą. Clara musiała czuć się bardzo samotna, skoro nie mogła liczyć na swoich bliskich, a Willy nie chciała, żeby była samotna i smutna.
- Też tak myślę – przytaknęła w zamyśleniu, kiedy już wróciły do stołu z dynią. Clara okazała się jednak szybsza i pierwsza zacisnęła dłonie na upatrzonej dyni. Była raczej nieduża, ale prawdopodobnie łatwiejsza do wyrzeźbienia niż te największe. Willy oceniła jakość jej skórki; wydawało się, że powinno się dobrze rzeźbić.
Kiedy na stoliku pojawił się wzornik, z ciekawością wzięła go do rąk i obejrzała wszystkie propozycje wzorów.
- O, całkiem spory wybór! Jak myślisz, która będzie lepsza? – spytała, przechylając głowę leciutko na bok. Nie była pewna, czy uda im się wykonać najtrudniejszy wzór, więc na dłużej skupiła uwagę na tych o średnim stopniu trudności. Z tym powinny sobie dać radę. – Irytek, czy może Poranna Pobudka? A może Pocałunek Dementora? Brzmi złowieszczo – zastanowiła się, biorąc do ręki nożyk i dłutko, które starsza czarownica zaczarowała. – Zacznę od oczu – dodała z entuzjazmem i zabrała się do pracy, starając się wycinać je ostrożnie, by nie zachlapać stołu miąższem. Musiała sobie trochę przypomnieć, jak dawniej wycinała oczy, usta, nosy i inne wzorki na dyniach. To było tak dawno... – Jeśli mi nie wyjdą, to poprawisz?
| wycinam oczy pocałunku dementora
rzeźba – brak biegłości
zręczne ręce – poziom I (+10)
dłutko (+20)
dynia mała (+10 do rzeźby)
Każdy miał swoje przeżycia i problemy, każdego kształtowały określone doświadczenia, a Willy była wciąż młoda. Clara tak samo; obie wciąż mogły osiągnąć wiele i spełnić swoje marzenia. Młoda Lovegood naprawdę chciała podtrzymywać tę relację, tym bardziej, że po Hogwarcie większość jej znajomości się urwała, bo każdy zajmował się swoim życiem. Clara najwyraźniej wciąż szukała swojej ścieżki, Willy też, choć była przekonana, że chce dalej rozwijać się jako magizoolog i iść w ślady ojca.
Dziś miały się obie świetnie bawić. Willy miała nadzieję, że obie się nieco rozweselą. Clara musiała czuć się bardzo samotna, skoro nie mogła liczyć na swoich bliskich, a Willy nie chciała, żeby była samotna i smutna.
- Też tak myślę – przytaknęła w zamyśleniu, kiedy już wróciły do stołu z dynią. Clara okazała się jednak szybsza i pierwsza zacisnęła dłonie na upatrzonej dyni. Była raczej nieduża, ale prawdopodobnie łatwiejsza do wyrzeźbienia niż te największe. Willy oceniła jakość jej skórki; wydawało się, że powinno się dobrze rzeźbić.
Kiedy na stoliku pojawił się wzornik, z ciekawością wzięła go do rąk i obejrzała wszystkie propozycje wzorów.
- O, całkiem spory wybór! Jak myślisz, która będzie lepsza? – spytała, przechylając głowę leciutko na bok. Nie była pewna, czy uda im się wykonać najtrudniejszy wzór, więc na dłużej skupiła uwagę na tych o średnim stopniu trudności. Z tym powinny sobie dać radę. – Irytek, czy może Poranna Pobudka? A może Pocałunek Dementora? Brzmi złowieszczo – zastanowiła się, biorąc do ręki nożyk i dłutko, które starsza czarownica zaczarowała. – Zacznę od oczu – dodała z entuzjazmem i zabrała się do pracy, starając się wycinać je ostrożnie, by nie zachlapać stołu miąższem. Musiała sobie trochę przypomnieć, jak dawniej wycinała oczy, usta, nosy i inne wzorki na dyniach. To było tak dawno... – Jeśli mi nie wyjdą, to poprawisz?
| wycinam oczy pocałunku dementora
rzeźba – brak biegłości
zręczne ręce – poziom I (+10)
dłutko (+20)
dynia mała (+10 do rzeźby)
Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Willow Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Wyrzeźbienie nosa okazało się łatwe – dwa zagięcia do góry, łuk pomiędzy nimi, zgrabnie zaokrąglony dół i powstało coś na kształt strzałki. Pokiwała głową w kierunku Poppy, wskazując jej na całokształt ich prac. Na razie oczy i nos nie prezentowały się zbyt urokliwie, ale przed nimi był jeszcze ostatni element układanki, który wydawał się stanowczo najtrudniejszy.
– Można by zacząć od środka, wyznaczyć punkt centralny i wyliczyć jakoś kąt nachylenia – zmrużyła oczy, próbując dokładnie ogarnąć to w swojej głowie. Znała podstawy numerologii, wiedziała, z czym to się je. – No dobrze…
Zrobiła dokładnie tak, jak powiedziała – zaczęła od środka ust, dłutkiem wybijając odpowiednie linie. Cały czas posiłkowała się wzornikiem.
| nie mam rzeźbiarstwa, nie mam zręcznych rąk; +10 do rzeźbienia od dynii; rzeźbię USTA
– Można by zacząć od środka, wyznaczyć punkt centralny i wyliczyć jakoś kąt nachylenia – zmrużyła oczy, próbując dokładnie ogarnąć to w swojej głowie. Znała podstawy numerologii, wiedziała, z czym to się je. – No dobrze…
Zrobiła dokładnie tak, jak powiedziała – zaczęła od środka ust, dłutkiem wybijając odpowiednie linie. Cały czas posiłkowała się wzornikiem.
| nie mam rzeźbiarstwa, nie mam zręcznych rąk; +10 do rzeźbienia od dynii; rzeźbię USTA
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Dynia na parę
Szybka odpowiedź