Arena #13
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Arena #13
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Niestety, znowu nie udało jej się osłonić. Jej dzisiejsze tarcze były bardzo nierównej mocy, musiała nad nimi popracować do kolejnego razu. Tak czy inaczej, teraz mogła już czarować tylko niewerbalnie. Musiała się mocniej skupić.
- Concitus! - pomyślała. Było to dosyć proste zaklęcie, ale również mogło zakończyć ten pojedynek, gdyby tylko udało jej się je rzucić.
- Concitus! - pomyślała. Było to dosyć proste zaklęcie, ale również mogło zakończyć ten pojedynek, gdyby tylko udało jej się je rzucić.
The member 'Luna Spencer-Moon' has done the following action : rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Dziewczyna cisnęła kolejnym zaklęciem, jeśli nim oberwie - przegra, wiedział o tym; pozostawało mu zacisnąć dłoń na różdżce i dołożyć wszelkich starań do wyczarowania tarczy. Ten pojedynek nie przejdzie do historii, dotąd żadne z nich nie ucierpiało; żałością byłoby ucierpieć na tak prostym zaklęciu - lecz los lubił uśmiechać się do niego ironicznie.
- Protego - rzucił zaklęcie, po raz kolejny licząc właściwie na szczęście; nie był wyćwiczony w defensywie.
- Protego - rzucił zaklęcie, po raz kolejny licząc właściwie na szczęście; nie był wyćwiczony w defensywie.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Patrzyła, jak zaklęcie mknie przez salę. Tym razem tarcza Rosiera była zbyt słaba; może nie docenił uciszonej wcześniej przeciwniczki? Tak czy inaczej, palce jego dłoni skleiły się ze sobą, tym samym zmuszając go do wypuszczenia z nich różdżki, która upadła na posadzkę. To oznaczało koniec pojedynku i jej zwycięstwo, którym wciąż była zaskoczona.
Po przywróceniu sobie zdolności mowy podziękowała jednak mężczyźnie za emocjonującą i wyrównaną walkę, a potem każde rozeszło się w swoje strony. Luna nie zamierzała jednak spoczywać na laurach, to był pierwszy jej pojedynek, ale nie ostatni.
| zt. x 2
Po przywróceniu sobie zdolności mowy podziękowała jednak mężczyźnie za emocjonującą i wyrównaną walkę, a potem każde rozeszło się w swoje strony. Luna nie zamierzała jednak spoczywać na laurach, to był pierwszy jej pojedynek, ale nie ostatni.
| zt. x 2
02.02.1956
Ostatni miesiąc przyniósł mu szczęście. Miał dobrą passę, nie narzekał, ale teraz wszystko mogło się odmienić. Dlatego mimo swojej pewności siebie nie zamierzał zatracać się w samouwielbieniu. Nie znał tego stanu, bo przecież zawsze było coś, co można poprawić, ulepszyć — siebie najlepiej. Rozwój był jedyną wartością, jaką uznawał, i której się poddawał, dlatego liczył, że nadchodzący pojedynek czegoś go nauczy. Pozna nowego przeciwnika, zmierzy się z nieznanym. To wywoływało przyjemne dreszcze podekscytowania.
Stanął na deskach areny, pamiętając oczywiście o pozycji. Wyprostowana sylwetka, jedna noga wysunięta nieco w przód — w jego przypadku lewa, bo również był leworęczny. I kiedy nowa, nieznana mu twarz pojawiła się przed nim, skinął lekko głową mężczyźnie, lecz od tej pory nie zamierzał już spuszczać z niego wzroku. Aż do końca. Młody, pewnie zdolny. Ale to go nie uratuje.
— Everte Stati!— wypowiedział gładko, celując w niego różdżką.
Ostatni miesiąc przyniósł mu szczęście. Miał dobrą passę, nie narzekał, ale teraz wszystko mogło się odmienić. Dlatego mimo swojej pewności siebie nie zamierzał zatracać się w samouwielbieniu. Nie znał tego stanu, bo przecież zawsze było coś, co można poprawić, ulepszyć — siebie najlepiej. Rozwój był jedyną wartością, jaką uznawał, i której się poddawał, dlatego liczył, że nadchodzący pojedynek czegoś go nauczy. Pozna nowego przeciwnika, zmierzy się z nieznanym. To wywoływało przyjemne dreszcze podekscytowania.
Stanął na deskach areny, pamiętając oczywiście o pozycji. Wyprostowana sylwetka, jedna noga wysunięta nieco w przód — w jego przypadku lewa, bo również był leworęczny. I kiedy nowa, nieznana mu twarz pojawiła się przed nim, skinął lekko głową mężczyźnie, lecz od tej pory nie zamierzał już spuszczać z niego wzroku. Aż do końca. Młody, pewnie zdolny. Ale to go nie uratuje.
— Everte Stati!— wypowiedział gładko, celując w niego różdżką.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Wyposażenie: pierścień Zakonu Feniksa, +3 do OPCM
Alexander znów szedł na arenę, na kolejny pojedynek. Po jego ostatnich zmaganiach z Cassianem - nadmieńmy, że po dwakroć się one przydarzyły - Alexander miał nadzieję na jakiś... powiew świeżości. I ostatecznie dostał, co chciał. Mężczyzny, który stał na przeciwległym końcu podestu nigdy wcześniej nie widział - może kiedyś w Mungu, jednak nie mógł mieć pewności. Skłonił się mężczyźnie, nie po pas, jednak odpowiednio nisko co do zaistniałej sytuacji. Następnie przygotował się, by odeprzeć lecące w jego stronę zaklęcie, zastanawiając się w myślach, jak bardzo kluczowe będzie w tym pojedynku doświadczenie i... szczęście.
- Protego!
[bylobrzydkobedzieladnie]
Alexander znów szedł na arenę, na kolejny pojedynek. Po jego ostatnich zmaganiach z Cassianem - nadmieńmy, że po dwakroć się one przydarzyły - Alexander miał nadzieję na jakiś... powiew świeżości. I ostatecznie dostał, co chciał. Mężczyzny, który stał na przeciwległym końcu podestu nigdy wcześniej nie widział - może kiedyś w Mungu, jednak nie mógł mieć pewności. Skłonił się mężczyźnie, nie po pas, jednak odpowiednio nisko co do zaistniałej sytuacji. Następnie przygotował się, by odeprzeć lecące w jego stronę zaklęcie, zastanawiając się w myślach, jak bardzo kluczowe będzie w tym pojedynku doświadczenie i... szczęście.
- Protego!
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 21.07.16 21:10, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Zaklęcie tarczy po raz kolejny nie zawiodło młodego Selwyna, a zaklęcie jego przeciwnika mknęło z powrotem w tę stronę, z której wyleciało. Alexander, chociaż na jego twarzy malowały się wciąż widoczne zmęczenie i bladość, w głębi ducha cieszył się, że trening w Zakonie przynosił skutki - ostatnimi czasy jego zaklęcia obronne wychodziły coraz lepiej, dzięki czemu w pojedynkach pokazywał, że na poprzednim, nieoficjalnym spotkaniu, wcale nie miał tylko szczęścia - miał także umiejętności.
- Deprimo! - celując różdżką w Mulcibera przeszedł do jednego z tych zaklęć, które zdążył ostatnimi czasy polubić.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Deprimo! - celując różdżką w Mulcibera przeszedł do jednego z tych zaklęć, które zdążył ostatnimi czasy polubić.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 21.07.16 21:33, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Tarcza. Pojawiła się znikąd, duża i potężna na tyle by odbić jego własne zaklęcie. Nie opuściwszy różdżki, spiął się nieco, próbując skoncentrować na obronie. Nie znosił defensywy, do której nie przywiązywał tak dużej wagi — błędnie oczywiście, bo w dobrej obronie tkwił cały element zaskoczenia. Potrzebował spokoju, skupienia, ale to nie nadchodziło. Jego myśli były zbyt rozbiegane, aby odeprzeć ten atak, a mimo to liczył, że umiejętności go nie zawiodą, a nawet dopomoże mu łut szczęścia.
Zacisnął palce na różdżce i zatoczył nią lekki łuk, dość szybko i zdecydowanie, chcąc uchronić się przed skutkami dwóch mknących w jego stronę zaklęć.
—Protego!
Zacisnął palce na różdżce i zatoczył nią lekki łuk, dość szybko i zdecydowanie, chcąc uchronić się przed skutkami dwóch mknących w jego stronę zaklęć.
—Protego!
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Mglista poświata, która wyłoniła się z jego różdżki zasłoniła go całkowicie, a jej doskonała krzywizna odbiła wszystko prosto w Selwyna. Miał nadzieję, że ugodzi go prosto w pierś, pomimo, że nie miał zupełnie nic do czarodzieja, który przed nim stał. To był doskonały trening, zabawa, ale też pojedynek, który udowadniał poziom ich umiejętności i poprawiał go. Mogli się uczyć od siebie wzajemnie, a czasem dostrzegać własne błędy. Jednak żaden z nich nie mógł sobie pozwolić na pomyłkę. Nie dziś, nie w tej chwili.
Zadarł brodę wyżej i wycelował różdżką w brzuch Alexandra.
— Slugulus Erecto! — warknął, opierając cały ciężar ciała na lewej nodze. Blade światło błysnęło prosto z jego różdżki, a on wciągnął wolno powietrze w płuca, normując własny oddech.
Zadarł brodę wyżej i wycelował różdżką w brzuch Alexandra.
— Slugulus Erecto! — warknął, opierając cały ciężar ciała na lewej nodze. Blade światło błysnęło prosto z jego różdżki, a on wciągnął wolno powietrze w płuca, normując własny oddech.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Arena #13
Szybka odpowiedź