Wydarzenia


Ekipa forum
Komnata południowa
AutorWiadomość
Komnata południowa [odnośnik]03.07.16 23:48
First topic message reminder :

Komnata Południowa

Komnata Południowa  jest jednym z pierwszych pokojów po wejściu do dworku lady Nott. Jest to przestronne pomieszczenie ozdobione złotem i zielenią. Na ścianach widnieją podobizny członków rodu, a wokół dużych okien, które wpuszczają do środka słońce przez całych dzień wiszą ciężkie zasłony z atłasu. W środku jest raczej pusto — poza trzema sofkami i kilkoma stolikami, kilkoma wazonami i krzesłami nie ma w środku nic więcej. Jest to jednak miejsce, w którym niezapowiedziani goście lady Nott mogą poczekać na zaproszenie, pijąc herbatę przygotowaną przez domowe skrzaty, a jej przyjaciele odetchnąć z dala od salonowego zgiełku i głośnych rozmów w trakcie przyjęcia.


Rajski taniec

Gość, który wcześniej był w tym wnętrzu, mógłby go nawet nie rozpoznać. Ściemnione dzisiaj światło zostało spuszczone przede wszystkim na sam środek komnaty, który posłużyć ma za scenę. Wokół niej dookoła poustawiane są wygodne krzesła w ilości wystarczającej, aby zmieścili się tam wszyscy ciekawi pokazu. Gdy każdy widz zajmie swoje miejsce, na środek komnaty lekko opada potężna klatka, w której znajduje się sześć tancerek baletowych przebranych za kolorowe ptaki. Ich cela wiruje spokojnie wokół własnej osi, a gdy z niewiadomego źródła rozbrzmiewa muzyka, rozpoczynają swój taniec.

Pierwsza na środek rusza baletnica w pstrokatym i kolorowym stroju papugi, której taniec zdaje się być nieco szalonym i chaotycznym, ale zachowuje swój rytm i osobliwy schemat. Nagle staje z rękami na biodrach i zaczyna mądrować innym, na co reszta ptaków reaguje widocznym znudzeniem. Papuga roztacza wokół siebie irytującą aurę, aż w końcu reszta ptaków odsuwa się od niej, zostawiając w tyle. Następnie na środku klatki zjawia się równie kolorowa tancerka przebrana za tukana. Jej taniec jest równie wesoły i beztroski, ale znacznie bardziej unormowany. Wykonuje płynne ruchy dłońmi, odganiając od siebie smutki, a wyobraźnia zdaje się spychać je na ziemię. Patrząc na nią, można odnieść wrażenie, jakby świat był prosty i lekki, a wszelkie problemy zdawał się z niego znikać. W końcu rozpościera skrzydła i wznosi się w górę, zastygając tam. Jej miejsce zajmuje potężny paw. Tancerka z ogromnym ogonem pysznie kroczy po scenie, eksponując swoje pióra. Trąca inne ptaki, rozpycha się i pyszni, a na pierwszy rzut oka już widać, że pragnie być obserwowana i przez nie adorowana. Gdy tak krąży dookoła, dołącza do niej ubrana w popielaty róż baletnica, która przybiera pozę flaminga, na samym środku klatki. Tkwi tak w bezruchu, obserwując wszystko dookoła, a jej niezwykłą równowagą zdumiewa inne ptaki. Chociaż paw zdaje się ją trącać, ta nie reaguje. Dopiero wtedy, kątem oka można dostrzec drobną jaskółkę, która chowa się za innymi ptakami, powoli postępując do przodu i unikając spojrzeń ludzi dookoła. Chociaż pięknie upierzona, przy pawiu zdaje się być nikim. Wtem flaming chwyta za jej dłoń i lekko pcha w stronę pawia, tak, że wpadają sobie w ramiona. Z początku urażony, powoli akceptuje towarzystwo nowej towarzyszki, która to wyjątkowo zdaje się oddawać mu całe światło reflektorów. Ptaki rozpraszają się, a potem ponownie łączą w spójnym tańcu.

Gdy pokaz się kończy, wszystkie światła zapalają się, a klatka znika niczym bańka mydlana.



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 23.07.21 20:38, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Komnata południowa [odnośnik]02.09.19 23:26
The member 'Elise Nott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 84
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]05.09.19 1:13
Wróżba okazała się… No właśnie – pomyślna czy nie? To zależało od interpretacji. Ale tak czy owak to ona jako żona miała rządzić w domu następnego roku. Niebywałe. Ciekawe jak miała to zrobić?
Spojrzała na swoją towarzyszkę. Jej również los zaoferował możliwość dominacji nad mężem. Czy to oznaczało, że obie miały już w następnym roku wyjść za mąż? Miała nadzieję, że nie, w końcu chciała zagospodarować pozostały jej czas najlepiej, jak mogła. Kontrolowanie własnego małżonka się do kategorii „rozrywek” nieszczególnie zaliczało.
Słysząc pytanie – najprawdopodobniej retoryczne – nieznajomej, miała ochotę westchnąć szczerze „Ja”. Oczywiście sama chciałaby na kogoś zrzucić odpowiedzialność, ale z drugiej strony ani trochę nie podobał jej się brak poczucia niezależności, które zapewne musiałaby stracić w wyniku zamążpójścia. Sprawiało to, że traciła grunt pod stopami. Miała być tylko i wyłącznie ozdobą i nic nie robić, a była przecież dalej żywym bytem, po prostu z kulą u nogi.
Odwzajemniła więc tylko uśmiech i przemilczała tę wypowiedź. Nie zamierzała się zwierzać. Było to niepotrzebne.
Nie mogła się jednak powstrzymać od skomentowania wyniku wróżby. Wyglądało na to, że obie będą miały szczęście. Mąż, którego wolę można nagiąć ot tak to prawdziwy skarb… Oczywiście jedynie, jeżeli wykorzystuje to jego żona. Pozostali powinni trzymać się z daleka, bo kto lepiej zna swojego partnera niż matka jego dzieci?
Przynajmniej ta wróżba nam obu przepowiedziała coś wspaniałego. – zaśmiała się prozaicznie. Nie chciałaby, żeby ktoś pomyślał, że chce być za bardzo niezależna, więc maskowała wszystko unoszeniem kącików ust i delikatnym chichotem. Miała być niewinna i skromna. I taka właśnie była – ale tylko w oczach innych, w swoich prezentowała się całkiem inaczej.
Do stolika podeszły dwie kolejne damy, prawdopodobnie również zamierzały wykonać dzisiaj jakąś wróżbę. Odsunęła się lekko, po czym zagadnęła przyjaźnie:
Och, lady też przyszły powróżyć? Czyżby pierwszy raz?
Widziała, jak jedna z nich potakuje z zawahaniem głową, więc potraktowała to jako odpowiedź twierdzącą. Kiwnęła w stronę Elise z uśmiechem, jakby dając jej znak, że może coś tym ugrają. W końcu to salony, tak? Mogły zyskać tutaj więcej niż im się wydawało.
W takim razie ja – i moja towarzyszka, jeżeli pozwoli – chętnie pomożemy. – zaproponowała szczodrze. Maska, ale kto o to dzisiejszej nocy dbał? Wszyscy je nosili. – Dopiero co chwilę temu wykonywałyśmy tę tutaj.
Wskazała na ostrokrzew. Nieszczególnie lubiła towarzystwo, w końcu jej ród raczej nie urządzał tak strojnych przyjęć jak niektóre rody, ale wiedziała o szlachcie to i owo. Lubili być łechceni jak konie, którym daje się jabłko za dobrze wykonane pełne okrążenie.

|| Opcja 3: Dyskutowanie na różne tematy
(Retoryka na poziomie I)



How long ago did I die?


Where was I buried?

Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Re: Komnata południowa [odnośnik]05.09.19 1:13
The member 'Una Bulstrode' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]05.09.19 16:53
- Och, bynajmniej nie pierwszy! - Una usłyszała starszy kobiecy głos i mogłaby przysiąc, że należał do znanej jej czarownicy - skryta za maską tożsamość stanowiła maskę, lecz damie tak bystrej jak Una bez przeszkód przyszło ją rozpoznać - po sylwetce, głosie, lekkim kroku. I rozpoznała w tej kobiecie własną ciotkę, więcej - matkę chrzestną. Była też całkowicie pewna, że prócz niej nie miała żadnych innych chrześniaków. Elise nie rozpoznawała jej tożsamości, ale stojąc obok słyszała każde słowo. - Na mnie już dawno minął czas, pani, ale wiesz, pani, moja chrześnica powinna spróbować uścisnąć ostrokrzew. Dopiero przed momentem powzięłam wiadomość o tym, że bierze ślub i emocje wręcz ode mnie kipią! - Nie zareagowała na uciszający ruch kobiety, z którą tutaj przyszła; musiała się wygadać.
- Moja droga chrześnica poślubi mężczyznę, który pojawił się dziś w stroju bystroducha. To kontrowersyjny wybór, jak dla mnie, zwłaszcza ze dopiero co parowano go z inną kobietą, swoją drogą, czy biedaczka już o tym wie...? ale och, nie mogę się doczekać uroczystości - będzie tak piękna, jak dzisiejszy bal. Tak, tak, wiem, miałyśmy spróbować ciasta... - dodała ze znudzeniem na kolejne szturchnięcie swojej towarzyszki. - Bywajcie, moje drogie, na pewno spotkamy się na uczcie!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]05.09.19 19:36
Listki ostrokrzewu nie ukłuły jej dłoni, co miało znaczyć, że potencjalny mąż nie miał nią rządzić. I choć rola kobiety zwyczajowo była niższa niż mężczyzny, to zdawała sobie też sprawę, że choć mężczyzna był głową i zajmował się polityką i innymi męskimi sprawami, to kobieta była szyją, na której głowa się kręciła. Dzięki odpowiednim umiejętnościom i podejściu można było skłaniać męża do wielu ustępstw, jeśli był podatny na sugestie i subtelny dziewczęcy urok. Nottówna jeszcze w Hogwarcie szkoliła się w manipulowaniu innymi, by postępowali tak, jak ona tego chciała. Widziała to też u wielu swoich kobiecych krewnych, które mimo bycia wzorowymi lady wypełniającymi swoje obowiązki miały przestrzeń na swoje własne pasje i zamiłowania. Oczywiście te stosowne i odpowiednie, ale Elise nigdy nie przyszłoby do głowy, by próbować forsować u przyszłego męża coś tak niedorzecznego, jak praca zawodowa, bo tej przecież nie chciała i patrzyła z pogardą na te damy, które pracowały jak mężczyźni. Była piękną ozdobą, chciała leżeć, pachnieć i zajmować się sztuką, a także błyszczeć na salonach i była skłonna posunąć się bardzo daleko, byle tylko móc nadal to robić. Różnych rzeczy mogła się wyrzec, ale nie tego, co stanowiło dla niej najwyższą przyjemność, co było integralnym elementem życia lady, a zwłaszcza takiej, która urodziła się i dorastała wśród Nottów.
- O tak, zaiste – uśmiechnęła się, odkładając ostrokrzew na bok. Wykonała już wszystkie dostępne tu wróżby, więc jej czas w tej komnacie zbliżał się ku końcowi, choć nie byłaby sobą, gdyby odpuściła sobie okazję do poplotkowania z kolejnymi damami, które właśnie pojawiły się w pobliżu, zapewne także w celu wykonania wróżb.
Uśmiechnęła się przymilnie, chociaż nie znała się na wróżbiarstwie, ani nawet nie dawała całkowitej wiary wróżbom, ale czy to było istotne, skoro nowe towarzystwo mogło przynosić jakieś ploteczki z innych miejsc dworu? Musiała dobrze wczuć się w rolę, by spróbować wyciągnąć jakieś interesujące wieści.
Nagle do jej towarzyszki odezwała się jakaś starsza dama, której głosu młodziutka lwica nie rozpoznawała, choć będąc tak blisko, mogła usłyszeć ich wymianę zdań, choć nie wiedziała, że ową chrześnicą jest właśnie kobieta, z którą wróżyła. Bo w końcu nie znała tożsamości nie tylko starszej czarownicy, ale i tej młodszej, nawet jeśli głos tej drugiej wydawał się znajomy i może później uda jej się go w końcu przypasować do konkretnej damy. Dyskretnie nadstawiła ucha, nasłuchując potencjalnej plotki i żałując, że nie padły żadne imiona ani nazwiska, które mogłyby rzucić światło na to, jaka dama miała wyjść za mąż i kim był mężczyzna w stroju bystroducha. A nowinki o ślubach zawsze były najciekawsze!
Niemniej jednak gdy starsze damy odeszły, przesunęła się kawałek dalej, stając nieco bliżej miejsca, w którym paliło się bluszczowe liście. Dwie inne damy, sądząc po głosach, młode, zastanawiały się właśnie, czy wykonać tę wróżbę.
- Wydaje mi się, że to dobry pomysł. Układające się z dymu kształty były... intrygujące – przytaknęła im nieco tajemniczo, stając tuż obok i tym samym włączając się w rozmowę o wróżbach. Kiedy jedna z dam spaliła listki bluszczu w ogniu, ten przybrał kształt nut. Elise, dzięki dobrej wiedzy o muzyce, potrafiła rozpoznać owe nuty i natychmiast podchwyciła temat. Świetnie się składało. – Och, czy ta melodia jest czymś bliskim twemu sercu, lady? – spytała z ożywieniem, zaraz później kontynuując temat muzyki klasycznej, bo to ta była jedyną słuszną w szlacheckim świecie. Poruszając temat świeżych nowinek w świecie muzyki wysokiej zaraz wspomniała o ostatnim koncercie w operze Lestrange’ów, na którym była, a później subtelnie przeszła do muzyki odgrywanej dzisiaj w sali balowej i do dyskretnego podpytywania dam o wrażenia. Widziała, że młode dziewczęta, a z takimi miała właśnie do czynienia, dały się wciągnąć w rozmowę zarówno na tematy muzyczne, jak i te stopniowo coraz bardziej powiązane z oprawą sabatu. Pytanie tylko, czy w ich słowach zawierały się jakieś szczególnie interesujące plotki, mogące ucieszyć jej ciotkę?
Porozmawiała z nimi trochę, ale później uznała, że to czas, by ruszyć dalej. Sabat był zbyt atrakcyjnym miejscem, by przeżywać go w tylko jednym zakamarku dworu. A tyle jeszcze miejsc czekało na to, by zaszczyciła je obecnością.

| rzucam na plotkę, 4. Wyciągając informacje pod pretekstem rozmowy o sztuce (od postaci NPC w tle, kość k100, wiedza o wybranej sztuce); wiedza o muzyce (poziom II, +60), znajomość języka francuskiego (poziom II, +5)
zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnata południowa [odnośnik]05.09.19 19:36
The member 'Elise Nott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 74
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]07.09.19 23:44
Słysząc akurat ten znajomy głos, pobladła. Tej osoby na balu najmniej się spodziewała. Większość gości była jeszcze młoda i bez męża lub żony, przynajmniej oceniając ich po głosach.
Słysząc o tym, że to prawdopodobnie Una miała uścisnąć ostrokrzew, miała ochotę się jawnie zaśmiać. Dopiero co to zrobiła. I to z raczej niepochlebnym publicznie skutkiem. W końcu od kiedy to żona mogła rządzić w domu, prawda?
Kiedy jednak usłyszała dalsze słowa, nieszczególnie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie przypominała sobie, żeby miała się z kimś zaręczyć, a co dopiero stanąć na ślubnym kobiercu… Czyżby coś przeoczyła? A może to jej ród zataił przed nią sprawę? Z drugiej strony – po co mieliby to robić? Nie wiedzieli o tym, że nosiła się z zamiarem odejścia od rodziny. Ani ojciec, ani matka, ani nawet jej bliźniaczy brat nie mieli o tym pojęcia. O co więc mogło chodzić?
Bulstrode mimo wszystko ufała swojemu rodowi i nie wierzyła, żeby mogli ją bezcelowo okłamać. Priorytetową wartością zawsze była dla nich rodzina. Jeżeli staliby się podejrzliwi w stosunku do siebie, wszystko by zniszczyli.
Ciotka musiała mieć na myśli kogoś innego, jakąś inną chrześnicę. Albo po prostu wspomniany przezeń mężczyzna był jedynie kandydatem, nie ostatecznym wyborem nestora. Starsze kobiety często przesadzały i chociaż Una otwarcie by tego nie przyznała, to wydawało się najprawdopodobniejszym wytłumaczeniem tego całego nieporozumienia.
Tak, mam nadzieję, że będzie się jej dobrze wiodło – odparła grzecznie, zbłąkany uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie mogło chodzić o nią samą, prawda? To musiał być ktoś inny.
Ciotka wreszcie zniknęła. Nieznajoma, która dotąd wykonywała wróżbę z Uną, również się oddaliła. Nie pozostało nic innego jak podążyć ich śladem.
Wszystko, co miała zrobić w tej komnacie, zostało zrobione, więc Una z ulgą mogła opuścić pomieszczenie. Dalej intrygował ją rycerz pojawiający się w jednej z wróżb, ale cóż – chyba nie było dane jej się na razie dowiedzieć, co ta przepowiednia mogła oznaczać?

[z/t]



How long ago did I die?


Where was I buried?

Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Re: Komnata południowa [odnośnik]10.09.19 19:20
#5

Zatęsknił za zielonymi korytarzami labiryntu, gdy powrócił między bawiącą się szlachtę. Na nowo musiał przyzwyczajać się do maski, która powróciła na jego twarz. Pozwolił sobie zdjąć ją na chwilę, tylko przy jednej damie śmiało odrzucając zasady balu maskowego. Mógłby wyjawić z dumą swoją tożsamość, ale dlaczego miałby burzyć porządek rzeczy i psuć innym zabawę? Być może znajdowały się jeszcze osoby, które były ciekawe tego, kto tak właściwie oblekł się w złotą szatę, a białą maskę pokrytą złotą koronką zwieńczył dwoma rogami, aby w pełni oddać motyw przypisany do jego stroju? A może czyjeś bystre spojrzenie szukało właśnie jego, tego temperamentnego, nieco dziwnego lorda Blacka? Osoby, które dość często z nim obcują, mogą dość szybko rozpoznać go choćby z racji dobrego zaznajomienia z jego posturą, ale nie zamierzał nikomu dodatkowo pomagać w tym zadaniu. Choć podczas kalamburów głos zdołał go już zdradzić przed niektórymi ze zgromadzonych, kiedy podczas częstych odpowiedzi prezentował wszem i wobec jego barwę.
Poruszanie się w tłumie było bardzo pouczające, a dla niego stanowiło swoisty test z zasad etykiety. Nie był głuchy na komentarze wymieniane pomiędzy damami. Kobiece głosy były równie dobrym źródłem informacji co te męskie, nawet jeśli rzadziej wypowiadały mniej lub bardziej tajone prawdy tyczące się polityki. W ich świecie każde zdarzenie miało wydźwięk polityczny – ślub, pogrzeb, posłanie dziecka do szkoły z innymi pociechami, wymiana zdań z jedną osobą, a zignorowanie drugiej. Trzeba było uważać na gesty i słowa, unikać obietnic na wieczność, również deklaracji na chwilę i nie zapominać o tym, że każdy snuje swoje intrygi, więc należało planować z wyprzedzeniem własne bez skrupułów. Uczucia stanowiły przeszkodę, zniekształcały pogląd na rzeczywistość i podpowiadały złe rozwiązania. Lecz sama logika, pozbawiona krzty emocjonalności, nie pozwalała w pełni zrozumieć postępowania innych. Dla własnego dobra należało zachować resztki empatii, aby cudze motywacje nie stały się enigmatycznym zagadnieniem.
Sabat był szczególną okazją do uprawianie polityki. Black nie tylko z uwagą słuchał, ale również miał tę śmiałość, aby wypowiadać głośno swoje zdanie, zachowując jednak zrozumienie dla poglądów nieco od jego własnych odstających. W tym towarzystwie na szczęście nie miał do czynienia z tymi całkowicie liberalnymi ideami. Chętnie wdał się w rozmowę z kilkoma lordami odnośnie brytyjskiego prawodawstwa, szczególny nacisk kładąc na kwestię dokonywania zmian w kadrze. Nie tylko on zauważał potrzebę znaczących zmian w tym wymiarze. Wiele mądrych prawd wygłosił lord Malfoy, którego Alphard mógł rozpoznać po posturze i głosie. Blond włosów maska nie zakrywała całkowicie. Lord Wiltshire odszedł jednak z ich grona, aby powrócić do swej małżonki, przy której stała inna jeszcze lady, do której mężczyzna coś rzekł.
Czy mogła to być jego córka, którą po ustaniu anomalii zdecydowano się sprowadzić z Francji w rodzinne strony? Słyszał pogłoski o powrocie młodej lady Malfoy, damy i o tym szeptały, ale snuły również scenariusze odnośnie jej zamążpójścia. Prawie parsknął, kiedy znalazł się pośród omawianych kandydatów o jej rękę, choć przecież nie było to aż tak niedorzecznym pomysłem. Ich rody łączyła przyjaźń, lecz nigdy nie miał okazji zawiązać z Cynthią bliższej relacji. Kiedy kobieca postać, która przykuła jego wzrok, przeszła do innej sali, Alphard przeprosił towarzystwo i ruszył za nią – posiadaczką blond włosów, która z dużym prawdopodobieństwem mogła być tą damą, jakiej był ciekaw, bo w plotkach splatano ich losy w jeden. Już kiedyś takie plotki sprawdziły się w jego przypadku, choć wtedy dał się im sprowokować, przyspieszając niemądrze bieg zdarzeń.
Pośrodku eleganckiej komnaty mieścił się stół i stanowił ten element, który przyciągał największą uwagę. Wróżby. Zawierzanie im zawsze go śmieszyło. Wszędzie doszukiwano się znaków, co to mogły zdradzić tajemnice przyszłości – w gwiazdach, kościach, kształcie wosku przelewanego przez dziurkę od klucza do misy z wodą, a nawet w ogniu lub dymie. Podczas sabatu we wróżbach miał pomóc ostrokrzew i bluszcz.
Zdecydował się zawierzyć plotkom, które głosiły, jaką to kreacją może poszczycić się na tym przyjęciu lady Malfoy. Przystanął przy jej boku, utrzymując jednak odpowiedni dystans, aby nie zostać posądzonym o zbyt wielką śmiałość.
Co też w przyszłym roku może nam zgotować los? – wyrzucił z siebie to pytanie swobodnie, lekko rozbawiony, nieskryte pod maską usta wyginając w subtelnym uśmiechu. Z premedytacją zdecydował się na wypowiedź po francusku.  – Czy to cię właśnie zastanawia, lady? – przyglądał jej się z ciekawością, płynnie przechodząc do języka ojczystego.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata południowa [odnośnik]11.09.19 13:23
Mężczyzna podjął grę bez problemu, a brzmienie jego głosu, kiedy zwracał się do niego w ten sposób od razu przywodziło widok kpiącego uśmiechu Ignotusa, chociaż go nie widział, ani nawet skrawka jego twarzy. I on uśmiechnął się lekko, drwiąco — jak zabawnie to brzmiało, jak zabawnie było mieć świadomość, że to wprost do niego kierowane są owe słowa, chociaż z podobnymi tytułami miał niewiele wspólnego. Ocierał się o nie w młodości, z szacunkiem, kłaniając nisko, głównie dlatego, że mu kazano zwracał się do innych, często młodszych od siebie, czując jak ziarenka ziemi trzeszczą między jego zębami. A teraz, kiedy zwracano się tak do niego, choć nie za sprawką pochodzenia, krwi, czy osiągnięć, nie miało to dla niego znaczenia i był tym zwyczajnie rozbawiony.
— Miałem przeczucie, to wszystko — odpowiedział, spoglądając znów w kierunku stojących na stole narzędzi niezbędnych do wróżenia. Obrzucił leniwym spojrzeniem zbliżająca się kobietę, która podjęła jakąś rozmowę z damami stojącymi nieopodal. Nie dostrzegał ich twarzy, ale głosy miały piękne, perliste, delikatne. Był pewien, że musiały należeć do urodziwych dam, tych tu z pewnością nie brakowało. Patrzył przez chwilę w tamtym kierunku, próbując podsłuchać o czym spiskowały, one lub stojący gdzieś za nimi mężczyźni, którzy pozostawali niezbyt zainteresowani wróżbami. Głos stojącego obok czarodzieja, którego już przedwcześnie określił mianem swojego własnego ojca — nie mógł się przecież mylić —  przywrócił go na ziemię, do miejsca, w którym się znajdowali. Spojrzał na swoją własną odpowiedź, niebywale pomyślną, zważywszy na obecne czasy i wojnę, w którą brnął niemalże ślepo, pewien nadciągającego zwycięstwa. Wieszczył sobie długie życie, długie i pomyślne, a każda, nawet najmniejsza myśl o tym, że mógłby się pomylić, ginąc nagle, niespodziewanie, bez szans na odwrócenie okrutnego losu napawała go bezbrzeżnym przerażeniem. Pewny swoich umiejętności i instynktu przetrwania, pewien, że u swego boku wkrótce będzie miał kobietę, która za nic w świecie nie pozwoli mu umrzeć zdawał się być równie pewny trwałości paktu z samą śmiercią — cudze dusze za jego własną.
— Na twoim miejscu podjąłbym odpowiednie inwestycje. O tak długą i wspaniałą przyszłość należy odpowiednio zadbać, lordzie. — Pokiwał głową, wycierając dłonie o siebie, przemywając je z ostatnich spadających kropel krwi, które spłynęły wzdłuż palców. — Warto zainwestować w odpowiednie znajomości, zadbać o to, by sojusze były trwałe. O lojalnych towarzyszy dziś trudno, wokół mnóstwo jest bezmyślnych zdrajców. A jak wiemy z pewnością obaj, oczywiście przez wzgląd na wiek i doświadczenia, zaufanie trudno zyskać, łatwo zaś utracić.— Spojrzał na niego, ale tylko przelotnie, wiedział bowiem, że z jego twarzy niczego nie wyczyta. Musiała wystarczyć mu barwa i tonacja jego głosu, ale rozszyfrowanie kłębiących się w nim myśli i emocji w ten sposób była trudna. Rozejrzał się więc wkoło, lecz dostatecznie dyskretnie, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Na nikogo nie czekał, nikogo nie szukał, choć zastanawiał się, ilu członków Zakonu Feniksa wywodzących się z arystokracji postanowiło się tu dziś zjawić. Liczył skrycie na to, że uda im się poznać kilka tożsamości. Takie spotkania byłyby iście intrygujące i z pewnością nie skończyłyby się uprzejmymi skinięciami głowy. Zerknął też na dłonie mężczyzny stojącego obok, a tatuaże nie mogły mu umknąć. Był już więc pewien, co do tego, kogo ma po swej prawicy. Jego wzmianka o obecności wróżbity doskonale to podkreśliła.
— Rzeczywiście, wielka szkoda. Sam byłbym ciekaw, co mógłby na ten temat rzec. Znam jedną wróżbitkę, ale ona wieszczy tylko śmierć — mruknął z nieskrywanym rozbawieniem, bawiąc się słowami i domysłami znakomicie. — Ale podejrzewam, że i ta wróżba, sir, zdaje się być dla ciebie pomyślna. Mówią, że oplatający ręce bluszcz świadczy o zajętym sercu. Winszuję, lordzie. Mam nadzieję, że bezpiecznie ulokowałeś swe uczucia.— Uniósł brew, spoglądając na jego dłoń, zastanawiając się na ile słaby splot kawałka zieleni mógł być związany z lady Avery, którą z pewnością łączyło z jego ojcem coś więcej, a na ile było czymś zupełnie nowym, o czym może nie miał bladego pojęcia. Wścibsko więc sprowokował go do udzielenia interesującej go odpowiedzi, ruszając się z miejsca. Minął go, ale nie oddalił się zbytnio, zatrzymał przed świecą.
— Proszę spróbować zerwać liść bluszczu i spalić go w ogniu. Może ujrzy lord przyszłość.
Sam chwycił jeden i zgodnie z własnymi słowami przyłożył go nad płomień, by po chwili spojrzeć, jak płonie. Puścił go, nim zdołał go poparzyć. Wokół rozniósł się zapach palonego ostrokrzewu, cichutki syk, a ogień na moment zmienił swoją formę, na bardziej oczywistą. Nabrał kształtu maleńkich palców, tak drobnych, jakby należały do dziecka, a zaraz po tym, w jednej sekundzie, całej dłoni, która pomknęła wprost ku niemu. Nie zdołał cofnąć ręki, kiedy ognista rączka zetknęła się z jego palcami ogień buchnął i kształt zniknął. Zmarszczył brwi i wziął głęboki wdech.
— Zachęcam, bardzo proszę — mruknął od razu, siląc na rozbawiony i beztroski ton. Wycofał się, nie chcąc poruszać owego widoku z towarzyszem, ustąpił mu miejsca.


| rzucam na plotkę 1; na wróżbę nie rzucam, mam wróżbiarstwo

Edit: rzuciłam 17, ale po skasowaniu postu z rzutem rzut też się stracił Neutral



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Komnata południowa - Page 4 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Komnata południowa [odnośnik]20.09.19 19:30
Spotkanie z Cressidą wytrąciło ją z równowagi. Choć przez większość czasu skrywała swe prawdziwe uczucia za maską idealnej szlachcianki – powściągliwej, nieprzeniknionej, o nienagannych manierach – nie oznaczało to, że dawna przyjaciółka była jej obojętna. Potrzebowała dłużej chwili, by ukoić skołatane nerwy i móc bez lęku wrócić na salony, a następnie wtopić się w roześmiany tłum gości lady Nott. Kiedy tylko znalazła się we wnętrzu Hampton Court, zaczęła uparcie lawirować między kolejnymi grupkami rozmówców, wśród barwnych strojów i bogatych masek poszukując tych znajomych, widzianych jeszcze w Wiltshire. Podświadomie łaknęła towarzystwa ojca – stanowczego, biegłego w sztuce polityki, będącego wynoszonym na piedestał wzorem do naśladowania. To z myślą o nim zerwała stosunki z lady Fawley i to w nim szukała wsparcia, jak gdyby sam jego widok miał przypomnieć o słuszności podjętej decyzji.
W końcu dostrzegła go w towarzystwie innych lordów, wyraźnie zajętego rozmową; nie śmiała mu przerywać, szanując powielane co sabat wzorce zachowań. Wszak czymże byłby bal, gdyby nie mógł porozmawiać z innymi o wydarzeniach ostatnich miesięcy czy wypalić swego ulubionego cygara? Dlatego też zamiast wtrącać się w męskie dysputy, dołączyła do stojącej niewiele dalej matki. W trakcie ich krótkiej rozmowy ze skrywanym zainteresowaniem zerkała ku stojącemu u boku ojca, odzianemu w złote szaty brunetowi; czyżby był jednym z Blacków? Odkąd dotarły do niej plotki, iż jednym z kandydatów do jej ręki mógłby być lord Buckinghamshire i Middlesex, baczniej przyglądała się pasującym do rysopisów sylwetkom. Choć ich rody łączyły dobre relacje, to ona sama nigdy nie nawiązała bliższej relacji ze starszymi, będącymi raczej w wieku jej rodzeństwa Blackami; nie pamiętała ich głosów, nie potrafiła przypomnieć sobie uśmiechów – dlatego też jej podejrzenia mogły okazać się nie tylko naiwne, ale i całkowicie chybione.
Niewiele później ojciec przeprosił swego rozmówcę i dołączył do nich, w oszczędnych słowach upewniając się, czy najmłodsza córka zachowuje się tak, jak powinna. Wiele oddałaby za słowa otuchy, zwłaszcza po nieoczekiwanym spotkaniu w ogrodach, lecz w odpowiedzi skinęła tylko głową, nie po raz pierwszy od powrotu do kraju pokornie przełykając gorycz rozczarowania. Bezwiednie ścisnęła mocniej trzymany w dłoniach wachlarz i z nieodłącznym uśmiechem na ustach ruszyła w dalszą drogę, posyłając odzianemu w złoto czarodziejowi ostatnie, nieco dłuższe niż wypadało spojrzenie.
Komnata, do której zawiodły ją nogi, okazała się osławionym pokojem wróżb; och, ileż to o nim słyszała od innych lady. W niej jednak nie wzbudził on większych emocji - nigdy nie dbała o odlewane z wosku kształty czy konstelacje herbacianych fusów, wszak nie wierzyła, by mogły zdradzić, z czym przyjdzie jej się mierzyć w przyszłości. Mimo to nie wyszła i nie poszukała towarzystwa w innej części rozległej posiadłości Nottów. Zamiast tego, na przekór swym wieloletnim przekonaniom, postąpiła kilka kroków do przodu, skracając odległość dzielącą ją od ulokowanego w centrum komnaty stoliczka; wodziła przy tym badawczym wzrokiem po znajdujących się przy nim czarodziejach, wyglądało jednak na to, że byli zbyt zajęci sobą, by zauważyć jej przybycie. Tym lepiej. W zamyśleniu obserwowała stojące w wazonie gałązki ostrokrzewu i unoszące się na wodzie łodygi bluszczu. Miała je w zasięgu ręki, mimo to nie sięgała po nie; patrzyła nie tyle na nie, co przez nie, poświęcając całą swą uwagę kłębiącym się w głowie wspomnieniom Beauxbatons. W szkole wszystko było łatwiejsze, Cressido, masz rację.
Drgnęła, gdy u jej boku pojawił się widziany wcześniej lord. Bo względem tego, że miała przyjemność z arystokratą, nie miała najmniejszych wątpliwości. Momentalnie przybrała na usta uprzejmy uśmiech, mile zaskoczona francuskim powitaniem – lecz jednocześnie zdziwiona, skąd ten wybór. Czyżby nie była aż tak anonimowa jak jej się zdawało? I czy przyzwała go tutaj swym ostatnim spojrzeniem, czy wpadł w jej mimowolnie zastawioną pułapkę? Wpierw spojrzała ku jego twarzy kątem oka, przenosząc wzrok od wygiętych w rozbawieniu ust do pobłyskujących zza maski ciemnych tęczówek, następnie odwróciła się do rozmówcy przodem, dając się tym samym wciągnąć w zapoczątkowaną przez niego grę. W końcu sama tego chciała, konfrontacji. Przechyliła lekko głowę, mając nadzieję, że opaska ze złotogłowiu utrzyma wyglądający jak z ubiegłej epoki welon na miejscu. – Bardziej zastanawia mnie nie tyle, co zgotuje nam los, a co sami sobie zgotujemy, lordzie – odpowiedziała cicho, również stawiając na obcy z założenia, lecz ostatnimi czasy bliższy sercu niż ojczysty język. Chciała wierzyć, że byli panami swego losu, że życie mogło przypominać dobrze rozegraną partię szachów, to jednak zdawało się leżeć poza zasięgiem młodziutkiej lady. Boleśnie odczuwała to zwłaszcza ostatnio, wpierw trzymana z daleka od rodzinnych stron, teraz zaś przywiedziona do nich siłą, tylko po to, by spełniła wynikający z urodzenia obowiązek. – Czy lord wierzy w nieuchronność przyszłości? Czy może raczej sam stanowi o własnym losie? – dodała po krótkiej chwili już po angielsku, choć z wyraźnym francuskim akcentem. Bezwiednie poprawiła fałdy miękko spływającej ku posadzce sukni, wprawiając czerwoną tkaninę w ruch. – Ale przepraszam, przecież musiał lord przyjść tu właśnie z powodu wróżb. – Kolejny uśmiech, odpowiednio uprzejmy, lecz przy tym zaczepny. Badała grunt, próbując wciągnąć go z ciekawszą niż kurtuazyjna wymiana zdań rozmowę, a przy tym dać upust gnieżdżącym się w piersi emocjom.



Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna

A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7737-cynthia-m-malfoy https://www.morsmordre.net/t7741-byron https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8483-komnaty-cynthii https://www.morsmordre.net/t7790-cynthia-m-malfoy
Re: Komnata południowa [odnośnik]24.09.19 0:07
Podjęła wyzwanie. Nic przecież nie miała do stracenia, gdy tak jak wszyscy pozostawała skryta pod maską. Emocje były praktycznie nieczytelne, kiedy twarz była zakryta. To była pozorna anonimowość, wszak tożsamość wyjawić można bezwiednie na różne sposoby. Jego już zdołano rozpoznać po rysie sylwetki i głosie. Odnosił jednak wrażenie, że jest świadoma ułudy wiszącej nad nimi, idąc tym samym za przykładem bawiącej się z dużą ostrożnością szlachty. Wciąż analizował moment, w którym z idealną elegancją opuściła towarzystwo lorda Malfoya i tuż przed wybraniem kierunku wędrówki zadecydowała o tym, aby obdarzyć go wnikliwym spojrzeniem. Dlaczego właśnie jego? Mógł być to zarówno przypadek, jak i celowy zabieg umotywowany jedynie ciekawością, ale również czymś więcej. Szkoda jednak było zmarnować sposobność do nawiązania rozmowy z córką wprawnego polityka, nawet jeśli podczas tego balu maskowego rzadko można było mieć pewność odnośnie personaliów drugiej osoby. Podobne przekonanie o cudzej tożsamości można było zdobyć dzięki obserwacji, przy założeniu, że już daną osobę się zna, bądź znany jest krąg jej bliskich krewnych i ścisłych znajomych. Można też było opierać się na zasłyszanych plotkach odnośnie tego, kto i jaki motyw dziś prezentuje.
Zwróciła się ku niemu bez lęku. Stało się tak, jak przypuszczał, odpowiedziała mu nienagannym francuskim, melodyjnym i płynnym. Nie towarzyszył jej moment zawahania, który charakteryzuje osoby nieobeznane całkowicie z obcym językiem, gdy muszą w myślach wpierw odnaleźć odpowiednie słowa, a potem ułożyć je w należytym szyku. Choć nie mógł tego traktować jako ostateczne potwierdzenie tezy, że oto w tej chwili z całą pewnością rozmawia z lady Malfoy, to jednak musiała być to dama, która spędziła we Francji więcej czasu, niż kilka tygodni, o czym świadczył niewymuszony akcent, jaki mógłby zabrzmieć wręcz karykaturalnie w innym przypadku. Ten fakt zawężał jednak znacząco krąg dam, pozwalając mu z większym prawdopodobieństwem oszacować, z którą z brytyjskich szlachcianek ma przyjemność właśnie mówić. Nie wszystkie panny należycie przykładały się do nauki francuskiego, choć prawie wszystkie były go uczone, aby móc godnie się prezentować na salonach. Był przekonany, że rozmawia z absolwentką Akademii Magii Beauxbatons, to po prostu nie mogło być omyłkowym stwierdzeniem. Wszystkie elementy w tej układance wydawały się do siebie pasować.
Czy jego osoba również stanowiła zagadkę, co rozwiązywała się powoli z czasem? Nie odrzucał od siebie możliwości, że mogła w nim od razu rozpoznać Blacka. Może nawet słyszała plotki odnośnie tego, że to właśnie jeden z Blacków mógł w przyszłości zostać jej mężem. To było rozsądne, że nie okazywała mu niechęci, ale nie próbowała być przesadnie uprzejma. Dowodziła tego swymi słowami, dzieląc się śmiało własnym spostrzeżeniem, wcale nie próbując go łagodzić wymyślnymi słowami. Zastanawiał się, czy był to przejaw wątpliwości wobec zainicjowanych przemian. Rzeczywiście stanowczość towarzysząca ich wprowadzeniu mogła budzić niepokój, przelew krwi nigdy nie jest zbyt estetyczny, jednak użycie argumentu siły było konieczne. Pozostawała im już tylko wiara w to, że złożona ofiara nie poszła na marne.
Nie przypisuję sukcesów i porażek łutowi szczęścia, choć bywają zależne od okoliczności – odparł spokojnie, już tą wypowiedzią zaznaczając pewną złożoność tego dylematu. Każdy miał możliwość wykorzystać różne szanse powstające w otoczeniu bliższym lub dalszym, nawet przejmować kontrolę nad kryzysami, jednak żadne zjawisko nie wydawało się w pełni zależne tylko od jednostki. Choćby sytuacja lady Malfoy dobrze to obrazowała. Rozprawiano o jej zamążpójściu i mogła widzieć w tym szansę lub zagrożenie, ale na tym kończyły się jej możliwości, zaś działania mające odmienić jej przeznaczenie jawiły się jako zbyt ryzykowne. Mogła swym zachowaniem zachęcić lorda do złożenia propozycji małżeńskiej, mogła też próbować zniechęcać do siebie potencjalnych kandydatów. Żaden krok nie byłby powodem do chluby. – Każdy ma wpływ na swój los. Prędzej czy później trzeba wziąć odpowiedzialność za własną przyszłość – wierzył w wypowiedzianą przez siebie prawdę. W życiu każdego, niezależnie od płci, statusu majątkowego i czystości krwi, przynajmniej raz nadchodzi moment, w którym trzeba odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania i wybrać drogę, którą chce się kroczyć. Człowiek buduje siebie sam. Może odrzucić od siebie każdą ideologię lub jakąś przyjąć, może wybrać pomiędzy wieloma sposobami na życie. Nawet hierarchia wartości wpajana przez rodzinę od maleńkości może nie przetrwać próby czasu.
Uśmiechnął się lekko, przyznając się do rozbawienia wywołanego tym jawnym wyzwaniem. Nie mógł czuć się sprowokowany, kiedy sam dał początek ciekawej grze. – Jak szybko motyw mych działań został odkryty. Nie mogło mnie tu zwabić nic innego niż wróżby – odrobinę sobie kpił, nie wierząc w moc przepowiedni, jednak zabawnie było obserwować, jak inni potrafią odmiennie reagować zależnie od ich treści. – Choć czasem to jedno dłuższe spojrzenie może zdecydować o kierunku, który człowiek obierze – dodał ciszej, niby konspiracyjnym szeptem, zuchwale nawiązując do chwili, w której zwróciła na siebie jego uwagę w pełni. Nie wstydził się ujawnienia prawdziwego motywu pojawienia się w tej komnacie i przy jej boku. I tak zamierzał zamienić kilka zdań z lady Malfoy po jej powrocie, a sabat stanowił najlepszą do tego okazję. Uznawał to za uprzejmy gest wykonany w stronę jej ojca, z którym już kilkukrotnie miał okazję współpracować. Ale to był przede wszystkim sposób na zaspokojenie własnej ciekawości i zabicie nudy.
Będę rad, jeśli zechcesz, pani, kusić ze mną dziś los – po tych słowach wyciągnął ku niej swą dłoń, chcąc wspólnie z nią w elegancki sposób pokonać te kilka kroków prowadzących do stolika ustawionego w samym centrum komnaty. Skoro wróżby mieli za nic, nie musieli niczego się obawiać.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata południowa [odnośnik]02.10.19 1:51
Byłem przekonany, że rozmawiam z Ramseyem. Wierzyłem w swoje umiejętności rozpoznawania mojego syna po głosie i posturze. Nie mogłem się mylić. I nie mogłem też sam pozostać anonimowy, wiedziałem to doskonale. Nie żebym próbował. Nie przed jego oczami miała skrywać mnie maska. Wciąż czułem się komfortowo mogąc pozostać nierozpoznanym przez większość uczestnikiem balu. Schowany w skórze bazyliszka nie byłem byłym więźniem, człowiekiem Nokturnu, tylko mogącym bawić się na wykwintnych uroczystościach tajemniczym jegomościem. To było zabawne. Najwyraźniej nie tylko dla mnie.
- Oh, jest pan dla siebie naprawdę zbyt surowy, lordzie - nawet na chwilę nie przestałem uśmiechać się kpiąco pod szczelnie zakrywającą twarz maską. - Doprawdy... - nie wiedziałem do końca doprawdy co, więc pozostawiłem kwestię w teatralnym niedomówieniu. Powiodłem wzrokiem w kierunku ekwipunku służącego do wróżb. Nie znałem się na tym ani trochę, ale podejrzewałem, że bluszcze i soki nie umywały się do prawdziwego daru wieszczenia przyszłości. Mój długi żywot, choć wcale bym nim nie wzgardził, miał być najlepszym tego dowodem. Nie wyobrażałem sobie dożyć blisko stu pięćdziesięciu lat. Nie przy moich chorobach, moim zatapianiu się w wyniszczającej ciało czarnej magii, nie po latach spędzonych w zimnym i wilgotnym Tower, które zostawiło mnie osłabionym bardziej niż mógłby to zrobić wiek życia na wolności. Ale to, tak samo jak maski, była jedynie zabawa. Pewna konwencja, w którą można było wpisywać się z przymrużeniem oka, udając, ale nigdy nie licząc, że ktoś uwierzy, iż bawimy się świetnie, odgadując swoje przyszłe losy. W gruncie rzeczy, nie narzekałem na rozrywkę.
- Zawsze dobrze jest myśleć o inwestycjach na przyszłość - odparłem nieco beznamiętnie wpatrując się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. - Lokale, przyjaźnie, sojusze. Czy walutą są galeony, czy lojalność, ostatecznie i tak pozostaje jedynie nadzieja, że ulokujemy ją odpowiednio, prawda, sir? - Zwróciłem moją bazyliszkową twarz ku Ramseyowi, przekrzywiając głowę nieznacznie w bok, wpatrując się w syna, po sylwetce starając się odgadnąć, co chowa się za wypowiadanymi słowami. Rozmowy tak wiele traciły, gdy nie można było przyglądać się twarzom. Nie miałem pieniędzy, lojalność oddałem zaś Czarnemu Panu i Ramseyowi. O ile tę pierwszą decyzję uważałem za oczywiście słuszną, o tyle co do tej drugiej miałem się jeszcze przekonać. Nie żebym żałował, czy planował ją zmieniać. Nie musiała być to wcale dobra decyzja, bym chciał ją zachować i podjąć ponownie, gdy zajdzie taka potrzeba.
Nie zapytałem, czy miał przy sobie moją różdżkę, choć może powinienem, biorąc pod uwagę, że podczas ostatniego sylwestra zginęli ludzie. Dobrze byłoby móc się bronić, gdyby na przykład Zakon Feniksa postanowił powtórzyć zeszłoroczne dokonania zamachowca. To było niekomfortowe, być pozbawionym narzędzia, z którego nauczyłem się korzystać na każdym kroku swojego życia. Jeszcze bardziej jednak mogło okazać się niebezpieczne w razie ataku. Zapewne, gdybym miał przy sobie różdżkę, takiej ewentualności nawet bym nie rozważał, kazała mi to robić moja bezbronność. Analizowałem sytuacje, w których magia miała mi się przydać, a im więcej o tym myślałem, tym bardziej nierealne i skrajne wizje podpowiadała mi moja paranoja. Umiałem ją jednak jeszcze ocenić wystarczająco trzeźwo, by ani razu się jej nie poddać.
- No proszę, mamy bardzo podobnych znajomych - mruknąłem odpowiadając sarkastycznie na rozbawienie Śmierci. - Taką mam naturę, lordzie - jestem urodzonym szczęściarzem - dodałem tym samym tonem wpatrując się w bluszcz oplatający moją dłoń. Oto cały ja - uosobienie pomyślnej fortuny i nieskończonego powodzenia. Tym samym miałem pewność, że bluszcze niewiele wiedzą o prawdziwych wróżbach. Owszem, łączyła mnie z Laidan przyjaźń i pewna fascynacja, ale nic więcej. Kochałem w życiu raz, ale tak dawno, że ledwo pamiętałem jeszcze, jakie to uczucie. Miałem też w sobie zdecydowanie zbyt dużo pragmatyzmu, by pokusić się o romantyczne stwierdzenie, że Elise zabrała moje serce do grobu. To nie była kwestia mojej miłości, tylko pozbawionego prawdziwej, wieszczej magii bluszczu.
- To w takim razie czyni nas dwóch, lordzie - nie zagłębiałem się w kwestie swoich uczuć. Nie dlatego, że się ich wstydziłem, ale jakoś nie wydawało mi się, by kawałek bluszczu był dobrym powodem do rozpoczynania podobnych rozmów. Podążyłem zamiast tego za Ramseyem, żeby spalić liść w ogniu świecy, zgodnie z poleceniem, wciąż uśmiechając się sarkastycznie pod maską. Widziałem mknące drobne dłonie z dymu, śledziłem ich drogę aż do rozwiania. Patrzyłem uważnie na wycofującego się Ramseya, który nawet nie próbował podjąć tematu. A ja, mimo wzrastającej ciekawości, nie pytałem. - Bardzo dziękuję - skłoniłem się zamiast tego i opuściłem mój liść, odrobinę ciekaw, co też przyniesie mi dym.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Komnata południowa [odnośnik]02.10.19 1:51
The member 'Ignotus Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]11.10.19 11:32
Nie mogła mieć pewności, z kim przyszło jej rozmawiać. Lord odznaczał się charakterystycznym dla Blacków kolorem włosów, do tego nie tak dawno konwersował z jej ojcem, z pewnością na tematy polityczne lub historyczne, lecz... Cóż z tego? Nie były to żadne dowody jednoznacznie wskazujące na jego tożsamość. Nie chciała też przywiązywać zbyt dużej wagi do krążących wśród gości lady Nott plotek, lecz zwycięzca kalamburów niewątpliwie znalazł się na ich językach; czarodzieje od dłuższego czasu zastanawiali się, kim był ten, który tak wprawnie i z niesłabnącym zaangażowaniem odgadywał ich fantazyjne stroje, a który przybrał na ten wieczór wygląd silnego, połyskującego złotem reema. Ona jednak wolała zdać się na swoją intuicję i zdolność wnikliwej obserwacji, słowo po słowie i gest po geście pozyskując od niego cenne wskazówki, które będzie analizować jeszcze po powrocie do Wiltshire. Dobra znajomość francuskiego stanowiła podpowiedź, lecz przy tym mogła wprowadzić chaos do uporządkowywanej układanki - czyżby naprawdę współpracował z jej ojcem w departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów? A może przez jakiś czas mieszkał poza granicami Anglii, tak jak ona? Nie widziała w nim absolwenta Beauxbatons, choć zawsze mogła się mylić.
Nie oglądała się na towarzyszących im w komnacie nieznajomych, całą swą uwagę poświęcając odzianemu w złoto rozmówcy. Wodziła wzrokiem od ozdobionej rogami maski, przez pobłyskujące spod niej tęczówki, po wyginane w uśmiechach usta; czuła się przy tym stosunkowo bezkarna, nie sądząc, by ktoś jeszcze w ogóle o niej pamiętał - wszak od debiutu nie pojawiała się już na angielskich salonach, wszelkie doświadczenia zdobywając u francuskiej części rodziny - nie mówiąc już o próbach rozszyfrowania, jaki strój wybrała dla niej na tę okazję lady Adelajda. Obserwowała, nie zakładając przy tym, że sama jest równie uważnie lustrowana.
- Rozumiem - odpowiedziała krótko, oszczędnie; nie była pewna, czy rozmawiają jedynie o wróżbach, o abstrakcyjnym pojęciu losu, czy raczej ich myśli powędrowały już ku jakże aktualnemu tematowi przemian, jakie dokonywały się na ich oczach. Niezależnie jednak o kontekstu, w jakim zostały ulokowane słowa lorda, była w nich mądrość, z którą Cynthia chciała się zgodzić. Lecz czy naprawdę każdy miał wpływ na swoją przyszłość? Nawet ona...? Bezwiednie poprawiła zdobiący jeden z palców pierścionek układający się w formę zjadającego swój ogon węża, Uroborosa; nie potrafiła odmówić sobie ubrania na tę okazję ulubionej błyskotki, nawet jeśli zdradzić ona mogła, jakie nosiła nazwisko. - Pozostaje mieć nadzieję, że będę... będziemy gotowi, kiedy ten moment nadejdzie. Bo czy lord wziął już odpowiedzialność za swój los? - Była szczerze zaciekawiona tym, w jaki sposób czarodziej wybrnie z zadanego przez nią pytania - albo czy zawrze w swej odpowiedzi coś, co mogłoby nakierować ją na właściwe tory.
Dopiero gdy górujący nad nią wzrostem mężczyzna z uśmiechem - jak jej się zdawało nie tyle wyuczonym i wystudiowanym, co podszytym niekłamanym rozbawieniem - odniósł się do jej ewidentniej zaczepki, również i jej usta złożyły się w wyrazie prawdziwej wesołości. Miała trudność z zapomnieniem o niedawnej konfrontacji z Cressidą, lecz konwersacja z wprawnym rozmówcą skutecznie odwracała jej uwagę od bolesnych wspomnień i trudnych wyborów, których dokonała z myślą o swym ojcu. Czy to nie był jeden z tych momentów, o których wspomniał skrywający się za maską reema arystokrata? Może zerwanie tej szkolnej przyjaźni nie rzutowało na całą jej przyszłość, nie było aż tak ważne, szczególnie w porównaniu z tym, co działo się dookoła, lecz niewątpliwie było czymś, czego musiała teraz ponosić konsekwencje - ponieważ podjęła decyzję, że wola ojca, wola rodu jest ważniejsza od jej uczuć. I z pewnością nie miał to być ostatni raz, gdy kornie uginała się pod naporem wielowiekowych tradycji. Lord mówił dalej, co wywołało na jej twarzy szerszy i promienniejszy uśmiech; mimo to nie zawstydziła się, doceniając raczej wprawę, z jaką zdradził swój prawdziwy powód przybycia do komnaty. Jej kobieca próżność została przy tym mile połechtana, tego jednak nigdy nie miał się dowiedzieć.
- Doprawdy? - Przekrzywiła nieznacznie głowę, pozwalając sobie na kolejny prowokacyjny gest. Ewidentnie ludzka maska, za którą skrywała swe prawdziwe oblicze, nie konkurowała ani z innymi elementami stroju, ani z wyginanymi w uśmiechach wargami czy mrużonymi, podkreślonymi makijażem oczami. - W takim razie rada jestem, że moja niema prośba została wysłuchana i wybawił mnie lord od samotności. Musi być lord nie lada obserwatorem, że zrozumiał mnie bez słów - odezwała się znów po francusku, nie tyle chcąc kontynuować rozpoczętą powitaniem grę, co decydując się na tę zmianę, by lepiej wyrazić swe myśli. Wciąż miewała problemy z trafnym dobieraniem słów, gdy porozumiewała się w mowie ojczystej. - Z miłą chęcią - dodała już po angielsku, bez zawahania korzystając z zaoferowanej przez niego dłoni. Zaraz po tym znaleźli się tuż przy stojącym w centrum komnaty stoliczku z roślinami przeznaczonymi do wróżb. - Czy nie chciałby lord spróbować z bluszczem? - Nie wiedziała, na ile, wbrew zapewnieniom o niewierze w prawdziwość takich przepowiedni, jej towarzysz wyznawał się na odbywających się tutaj czarach - i ich znaczeniu. Ona, jako przedstawicielka płci pięknej, słyszała już tego wieczoru wiele rozemocjonowanych szeptów dotyczących wyników takich zabaw, zapamiętując w ten sposób to i owo, również która wróżba dotyczyła jakiego tematu. Po wypowiedzeniu swych słów spojrzała ku niemu kątem oka, próbując wyczytać coś z jego lica. Po krótkiej chwili sama sięgnęła do miseczki, z której wyłowiła ciętą łodygę wspomnianej rośliny, a następnie oberwała ją z liści. W końcu ostrożnie przysunęła je do płomienia świecy, obserwując jak zajmują się ogniem.

| palę liście bluszczu



Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna

A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7737-cynthia-m-malfoy https://www.morsmordre.net/t7741-byron https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8483-komnaty-cynthii https://www.morsmordre.net/t7790-cynthia-m-malfoy
Re: Komnata południowa [odnośnik]11.10.19 11:32
The member 'Cynthia Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Komnata południowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach