Wydarzenia


Ekipa forum
Komnata południowa
AutorWiadomość
Komnata południowa [odnośnik]03.07.16 23:48
First topic message reminder :

Komnata Południowa

Komnata Południowa  jest jednym z pierwszych pokojów po wejściu do dworku lady Nott. Jest to przestronne pomieszczenie ozdobione złotem i zielenią. Na ścianach widnieją podobizny członków rodu, a wokół dużych okien, które wpuszczają do środka słońce przez całych dzień wiszą ciężkie zasłony z atłasu. W środku jest raczej pusto — poza trzema sofkami i kilkoma stolikami, kilkoma wazonami i krzesłami nie ma w środku nic więcej. Jest to jednak miejsce, w którym niezapowiedziani goście lady Nott mogą poczekać na zaproszenie, pijąc herbatę przygotowaną przez domowe skrzaty, a jej przyjaciele odetchnąć z dala od salonowego zgiełku i głośnych rozmów w trakcie przyjęcia.


Rajski taniec

Gość, który wcześniej był w tym wnętrzu, mógłby go nawet nie rozpoznać. Ściemnione dzisiaj światło zostało spuszczone przede wszystkim na sam środek komnaty, który posłużyć ma za scenę. Wokół niej dookoła poustawiane są wygodne krzesła w ilości wystarczającej, aby zmieścili się tam wszyscy ciekawi pokazu. Gdy każdy widz zajmie swoje miejsce, na środek komnaty lekko opada potężna klatka, w której znajduje się sześć tancerek baletowych przebranych za kolorowe ptaki. Ich cela wiruje spokojnie wokół własnej osi, a gdy z niewiadomego źródła rozbrzmiewa muzyka, rozpoczynają swój taniec.

Pierwsza na środek rusza baletnica w pstrokatym i kolorowym stroju papugi, której taniec zdaje się być nieco szalonym i chaotycznym, ale zachowuje swój rytm i osobliwy schemat. Nagle staje z rękami na biodrach i zaczyna mądrować innym, na co reszta ptaków reaguje widocznym znudzeniem. Papuga roztacza wokół siebie irytującą aurę, aż w końcu reszta ptaków odsuwa się od niej, zostawiając w tyle. Następnie na środku klatki zjawia się równie kolorowa tancerka przebrana za tukana. Jej taniec jest równie wesoły i beztroski, ale znacznie bardziej unormowany. Wykonuje płynne ruchy dłońmi, odganiając od siebie smutki, a wyobraźnia zdaje się spychać je na ziemię. Patrząc na nią, można odnieść wrażenie, jakby świat był prosty i lekki, a wszelkie problemy zdawał się z niego znikać. W końcu rozpościera skrzydła i wznosi się w górę, zastygając tam. Jej miejsce zajmuje potężny paw. Tancerka z ogromnym ogonem pysznie kroczy po scenie, eksponując swoje pióra. Trąca inne ptaki, rozpycha się i pyszni, a na pierwszy rzut oka już widać, że pragnie być obserwowana i przez nie adorowana. Gdy tak krąży dookoła, dołącza do niej ubrana w popielaty róż baletnica, która przybiera pozę flaminga, na samym środku klatki. Tkwi tak w bezruchu, obserwując wszystko dookoła, a jej niezwykłą równowagą zdumiewa inne ptaki. Chociaż paw zdaje się ją trącać, ta nie reaguje. Dopiero wtedy, kątem oka można dostrzec drobną jaskółkę, która chowa się za innymi ptakami, powoli postępując do przodu i unikając spojrzeń ludzi dookoła. Chociaż pięknie upierzona, przy pawiu zdaje się być nikim. Wtem flaming chwyta za jej dłoń i lekko pcha w stronę pawia, tak, że wpadają sobie w ramiona. Z początku urażony, powoli akceptuje towarzystwo nowej towarzyszki, która to wyjątkowo zdaje się oddawać mu całe światło reflektorów. Ptaki rozpraszają się, a potem ponownie łączą w spójnym tańcu.

Gdy pokaz się kończy, wszystkie światła zapalają się, a klatka znika niczym bańka mydlana.



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 23.07.21 20:38, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Komnata południowa [odnośnik]23.10.19 18:02
Ciekawość, która w nim rosła, przypominała ziarnko grochu na krześle, na którym odpoczywał człowiek szczupłej i wątłej postury, czujący każdą niedogodność. Było niewygodne i uciążliwe, ale nie bolesne, a jedynie irytujące tylko dlatego, że wyczuwalne. Nie mógł dostrzec pod jego maską jego reakcji, ani skrywanych emocji. Pozostawało mu skupianie się na brzmieniu głosu, który dobrze znał, a dzięki temu, że nie mógł korzystać z bezpośrednich spostrzeżeń, poznawał z każdą chwilą coraz lepiej, wyłapując coraz to wyraźniejsze niuanse w melodyjnej, ciemnej barwie. Wyczuwał dobrze kpinę, tak jak jego wzrok na sobie, choć sam nie miał możliwości skrzyżować z nim spojrzenia. Patrzył więc przed siebie, na stół z atrybutami przydatnymi do wróżenia — dziś elementami szampańskiej zabawy, rozrywki praktykowanej z okazji nadchodzącego Nowego Roku, nie złowrogą wizją przyszłości. I nie mogły być porównywane nawet z tajemnicami zdradzanymi przez wieszczy, mniej lub bardziej obeznanych z przewrotny losem. Goście wróżyli sobie sami, przepowiadając pomyślność, ku uciesze i satysfakcji gospodarzy. Przyglądał się bluszczowi — czy mógł być zaczarowany? Czy mógł być tendencyjny i nakierowany na określony efekt, tak, by odpowiadał gościom Hampton Court? Dlaczego by nie? Wszyscy tu mieli się dobrze bawić, a nie zamartwiać niezbyt pomyślnymi wróżbami. Te, które dotyczyły przeżytych lat dla obu Mulciberów były bardziej niż pomyślne i choć Ramsey nie mógł nie być zadowolonym z takiego obrotu spraw, zdawał sobie sprawę, z jak sporą rezerwą powinien do tego podchodzić.
— Wiesz, co mówią o nadziei, lordzie, prawda?— spytał, spoglądając na niego, choć nie spodziewał ujrzeć się w twarzy Bazyliszka nic nowego, poza beznamiętnym i bezbarwnym wyrazem gadziej paszczy, był to jednak odruch, z którego zdał sobie sprawę napotykając te same żółte ślepia, które nic nie były w stanie powiedzieć więcej, ponad to, co słyszał w głosie swojego ojca. W jego obecności było coś zabawnego i ironicznego zarazem. Minęły miesiące odkąd widzieli się, jeszcze na innych warunkach, na innych zasadach nowo kształtującej się, dojrzewającej jak ser relacji. A minione miesiące, zdarzenia, które w trakcie ich trwania wystąpiły wiele zmieniły, w tym i jego własne podejście. Bo kiedy go spotkał po raz pierwszy, pomimo wieku, doświadczenia i zdobytej w życiu mądrości był jak nastolatek zachłyśnięty zewem krwi, nadchodzącą przygodą, nowo wzbudzonym pragnieniem i dawno pogrzebaną choć zwyczajnie ludzką potrzebą. Teraz podchodził chłodno do jego obecności, racjonalnie i być może dokładnie tak, jak powinien podchodzić od samego początku — z dystansem. z Ignotusem łączyła go krew, łączyły geny, wychowanie starego Rosiera i pewne naturalne predyspozycje, których żaden z nich nie mógł się wyprzeć. Szanował to, chciał szanować i chciał nadać temu przyzwoitą wartość. Ale nic ponad to. Emocjonalne związki nie były dla niego, osłabiały charakter, zamiast go wzmacniać i powinien o tym nieustannie pamiętać. — Warto czynić to mądrze, nie liczyć na łut szczęścia. Straty bywają bolesne, dotkliwe i pozostają w pamięci na długo. Może nawet na zawsze. Może nas czegoś uczą, ale czy nie lepiej zawczasu zapobiegać takim przykrościom? — Znał poczucie straty, choć dziecięcej, na swój sposób naiwnej. Nie było to uczucie warte uwagi, nie zamierzał doświadczać go nigdy więcej. — Jak radzisz sobie ze stratą, sir?— spytał wprost, postanawiając pchnąć temat na inne tory. — Z pewnością, jak każdy, miałeś z nią do czynienia. Gnębi cię do dziś?— Był ciekaw, czy żałował śmierci Vasyla — jako ojciec, którym i on sam miał się niedługo stać. Czy ubolewał nad śmiercią Grahama, który nie zdążył się nawet z nim spotkać po tym, jak opuścił mury więzienia. — W takim razie z pewnością prawidłowo lokujesz swoje inwestycje. Znajomości są dziś bardzo ważne. Niektóre mniej, inne bardziej wartościowe od pozostałych. Czasem świadomość ich wagi przychodzi dopiero z czasem. Nierzadko, gdy jest za późno — na ich wykorzystanie; zmarnowane szanse przepadają, stracone zaufanie trudno odbudować. Widział to w oczach Cassandry; choć nie mógł zgodzić się ze wszystkimi jej zarzutami i nie mógł ze szczerą pokorą uderzyć się w pierś. Obiecał sobie jednak pozostanie mądrym, mądrzejszym niż dawniej, ważył słowa i ważył czyny, względem niej, jak i teraz ojca, bardzo uważnie. — Strzała...— zadumał się na moment, przechylając głowę. — Symbol przykrej wiadomości, nadchodzącego nieszczęścia, drobiazgowości. Ale zwiastuje też bezwzględność. — Zerknął na formującą się tarcze, którą przebiła i ruszył wolnym krokiem, odchodząc od stołu. — Może i skuteczność — dodał mimochodem, zatrzymując się w pół kroku. — Ma lord ochotę na degustację win? Słyszałem, że serwują tu znakomite trunki.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Komnata południowa - Page 5 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Komnata południowa [odnośnik]22.11.19 23:38
Wszelkie wątpliwości odnośnie tożsamości damy rozwiał pierścionek obecny na jej palcu. Kształt tej ozdoby nie był przypadkowy; wąż gryzący własny ogon był symbolem łatwo kojarzonym z rodem pełniącym pieczę nad hrabstwem Wiltshire. Alphard zdecydował się nie ujawniać żadnym elementem stroju własnej przynależności rodowej, o której jednak nie zapominał, przebrany za ociekającego złotem reema. W zielonych oczach, intrygująco zionących spod maski, dostrzegł błysk zrozumienia, o jakim został poinformowany, jakby poglądy szlachcianki w dużej mierze pokrywały się z jego. Ale też do jej rozważań wdarła się jakaś niepewność, jego uwadze nie umknęło drobne przejęzyczenie, które mogło być wynikiem bardziej osobistego odbioru jego słów. Sam przecież zwlekał z ostatecznym ugruntowaniem swoich wierzeń i ambicji, dlatego nie mógł żądać, aby młoda lady doskonale wiedziała, gdzie i w jakiej roli się widzi, kiedy wciąż przyszłość pozostawała dla niej zagadką. Dla kobiet wiele spraw klarowniejszymi czyni małżeństwo, gdy stają się częścią rodu męża i to z jego polityką muszą się zgadzać. Bardziej ambitne potrafią jednak zachować dla siebie pewną autonomię, o ile nauczą się wykorzystywać wszystkie swe walory.
Jednak od myśli o uwodzicielskich praktykach zamężnych lady odciągnęło go pytanie, które brzmieć mogło niewinnie, ale miało wielką moc, poruszając wrażliwe kwestie. Lord jednak nie wahał się przed zaspokojeniem ciekawości rozmówczyni, choć musiał na krótką chwilę temperować swój entuzjazm. – Wreszcie mogę rzec, że wziąłem w pełni – jego odpowiedź zabrzmiała poważnie i dumnie, bo właśnie takie uczucia powinny towarzyszyć podobnym słowom, a niezachwiana postawa dobitnie podkreślała emocjonalne zabarwienie swoistej deklaracji. Na ten moment nikt jeszcze nie zażądał od niego złożenia wielkich przysiąg, lecz był na to gotów, ponieważ postanowił nie żałować obrania konkretnej ścieżki, z której nie było już odwrotu. Black rzeczywiście zaczął z większą dbałością podchodzić do pewnych kwestii i czuł się panem swojego losu. Ukształtowało go konserwatywne wychowanie, lecz sam po długich latach zdecydował się pozostać przy tradycyjnych wartościach. Musiał jeszcze wyplenić z siebie ostatnie słabości, ale był nareszcie wolny od niebezpiecznych ciągot i pogodzony z faktem, że należy do szlachty. Dlaczego miałby wstydzić się swego pochodzenia? Opinia szlamu nic nie znaczyła, a nawet egzystencja tego robactwa pozostawał nic nie warta. – Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć, ale wszystko przecież jest zależne od czasu.
Jak to dobrze, że przeczucie go nie zwiodło i miał do czynienia z inteligentną damą. Wymiana zdań, która miała miejsce między nimi, nastrajała go pozytywnie. Świadomy dobór słów pozwalał na bawienie się nimi, a możliwość posługiwania się w rozmowie również francuskim czyniła to zejście się dwóch ścieżek jeszcze bardziej interesującym.
Interpretacja spojrzenia opierała się właściwie na pobożnym życzeniu, aby naprawdę było ono cichym zaproszeniem do konwersacji – wyznał bez wstydu założenia, jakie mu towarzyszyły, kiedy ruszył za smukłą sylwetką do tej konkretnej komnaty. Czuł podskórnie, że podobna śmiałość zostanie mu wybaczona. – Cieszę się, że jednak się nie pomyliłem i zarazem wdzięczny jestem za to przyzwolenie towarzyszenia ci choć przez chwilę, lady – wypowiedział się płynnie, pewnie, z lekkim uśmiechem na ustach. Gościł on na nich jeszcze chwilę, kiedy dane mu było poprowadzić szlachciankę do środka komnaty. Ciemne spojrzenie spoczęło na przygotowanej na stole roślinności i naczyniach, a kiedy padła propozycja odpowiedniej wróżby dla niego, wcale się nie skrzywił, przeciwnie, musiał powstrzymać się od śmiechu. Tyle słyszał o tym, jak bardziej zręczni lordowie zapraszali do misy z bluszczem swe wybranki, aby na ich oczach wyciągnąć z misy wypełnionej wodą dłoń obleczoną bluszczem. – Przyjmuję wyzwanie – odparł krótko, z pewną satysfakcją, po czym włożył dłoń do naczynia, choć nie mógł pochwalić się wielką zwinnością w bladych i długich palcach.  W międzyczasie, nim zdecydował się dłoń wyciągnąć, ostrzegł układający się w kształt dym. Trudno jednak było mu oszacować, cóż może znaczyć. Dziecięca dłoń ciągnąca za kobiecy palec – czyżby macierzyństwo?
Z interpretacją wróżb mogę mieć większą trudność – rzucił żartobliwie, wreszcie decydując się wyłowić dłoń i natychmiast na nią spojrzał, ciekawy widoku, jaki napotka.

| k100: zanurzam dłoń w wodzie, gdzie kryje się też bluszcz
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata południowa [odnośnik]22.11.19 23:38
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]01.12.19 17:15
Cierpliwie, acz ze szczerym zainteresowaniem oczekiwała odpowiedzi towarzyszącego jej lorda, mimowolnie poprawiając opadający na czoło kosmyk włosów. Skrywający się za przebraniem reema czarodziej zdawał się być taki pewny wypowiadanych przez siebie słów, przekonań dotyczących przyszłości, że nie brała ich jedynie za przybraną na czas trwania balu pozę. Wolała wierzyć, że prowadzona przez nich gra słów, choć lekka i swobodna, jest wyrazem wyznawanych na co dzień poglądów. Może i pokładała zbyt dużą wiarę w anonimowość zapewnianą im wszystkim przez przybrane na tę okazję maski, lecz wieloletnie wygnanie – i odczuwane w związku z nim rozgoryczenie – sprawiało, że nie wierzyła, by ktokolwiek spoza kręgu najbliższej rodziny miał bezproblemowo odgadnąć jej tożsamość. Nie bez znaczenia był również fakt, że dla niej rozszyfrowanie kto jest kim było wiele większym wyzwaniem, wszak tylko nieliczni brytyjscy arystokraci regularnie pojawiali się na francuskich salonach, resztę widywała sporadycznie lub znała jedynie z opowieści innych. Czy i stojący obok niej, a mówiący płynnie w obcym dla siebie języku lord pojawił się na którejś z paryskich premier teatralnych? Albo na wernisażu współczesnego malarstwa olejnego?
Nie mogła powstrzymać się przed wygięciem ust w niewymuszonym, podyktowanym niekłamaną przychylnością uśmiechu, gdy odziany w złoto błękitnokrwisty znów przemówił – jego wypowiedź emanowała dumą połączoną z zaskakującą wniosłością nie pozostawiającą miejsca na niedopowiedzenia. Żarty odłożył na bok, w tej jednej chwili będąc zupełnie poważnym. Lecz co dokładnie miał na myśli? Rychły ożenek? Czy może cos zgoła innego? Przyniósł jej w ten sposób więcej pytań niż odpowiedzi, tylko potęgując odczuwaną już ciekawość, wiedziała jednak, że nie powinna naciskać, jeśli nie chciała obrócić ich interesującej wymiany zdań wniwecz. Dlatego też, po chwili ociągania się, pokiwała jedynie krótko głową, w milczeniu zgadzając się z rozmówcą; do każdej decyzji należało dojrzeć, na wszystko zaś wpływał czas i jego nieuchronny bieg. Myśli młodej damy mimowolnie powędrowały w kierunku tematów, które ostatnimi czasy spędzały jej sen z powiek; wizja małżeństwa nie napawała jej radością, rzadko kiedy wiązało się ono z cieplejszymi uczuciami, lecz uważna obserwacja ich czarodziejskiej socjety pokrywała się z tym, o czym mówił nieznajomy. Upływ lat niejednokrotnie zmieniał perspektywę, pomagał odnaleźć się w związku opartym jedynie na politycznych przesłankach, a także – uśmierzyć ból. I choć brzmiało to niezwykle nieromantycznie, ba, boleśnie pragmatycznie, to powoli docierało do niej, że i dla niej najpewniej skończy się to podobnie. Pytaniem było, na ile dorośle i zdroworozsądkowo do tego podejdzie.
Lecz to nie był czas, ani miejsce, na popadanie w zadumę. Nie powinna zapominać, że nie była w swej samotni, a na deskach sceny - wszak znajdowała się na sabacie, na balu u lady Nott, gdzie miała do odegrania swoją rolę. Mogła też korzystać z okazji do dyskusji, która skutecznie odciągała myśli od konfrontacji z byłą przyjaciółką, pozwalała na wprawne konwersowanie po francusku i skłaniała do intelektualnego wysiłku. Reem jawił się jej jako godny interlokutor, choć nie mogło to być jedynie zwodnicze pierwsze wrażenie - nie zwykła przyznawać tego tytułu czarodziejom, z którymi nie starła się w choćby niewinnej różnicy zdań. Trudno jednak było pozostać jej obojętną na wprawne lawirowanie między tym, co wypadało, a tym, co było zachęcające i ożywcze. – Powinnam zatem pogratulować nam obojgu nie tylko intuicji, ale i odwagi – odpowiedziała melodyjnie, kiedy to skorzystała już z wyciągniętej przez towarzysza dłoni i zbliżali się do zastawionego naczyniami stoliczka. Nie poświęcała dwóm innym mężczyznom większej uwagi, skupiając się na odzianym w złoto brunecie; obserwowała go z uwagą, ślizgając się wzrokiem od starannie wykonanej maski i spozierających spod niej oczu do wyciągniętej ku miseczce z bluszczem dłoni. Proponując mu sięgnięcie po właśnie tę roślinę pozwoliła sobie na niewielką prowokację. Nie dostrzegła na jego palcu obrączki, musiał więc być jeszcze kawalerem i choć nie wierzyła w wynik wróżby, to interesowało ją, w jaki sposób lord zareaguje na sam dobór... wyzwania. Czy coś go zdradzi? Gest, słowo, a może chwila zawahania się? – I znów odważnie – odezwała się, tym razem po angielsku, z tajemniczym błyskiem w oku, gdy górujący nad nią wzrostem mężczyzna bez uprzedzeń zastosował się do wystosowanej przez nią propozycji. – Z interpretowaniem spróbuję pomóc, choć nie obiecuję, by moje pomysły miały cokolwiek wspólnego z podręcznikami do wróżbiarstwa – dodała cicho, podłapując żartobliwy ton wypowiedzi, nie spoglądając jednak ku niemu, a ku dymowi układającemu się w kształt niewielkiej, jakby dziecięcej dłoni. Przez krótką chwilę nie uśmiechała się, próbując opanować bijące szybciej serce, a także odrzucić od siebie dyskomfort, który wiązał się z mimowolną myślą o macierzyństwie. To nic nie znaczyło, nawet jeśli uderzało w gnębiące ją ostatnimi czasy obawy. – Wychodzi na to, że znów zostanę ciotką – odezwała się po chwili, kiedy już odzyskała nie tylko władzę nad swym ciałem, ale i lekkość, pozornie dobry humor. Nie przeszkadzało jej, że zawiera w tym zdaniu kolejną podpowiedź dotyczącą swej tożsamości. – Zaś z przekazywanych z ust do ust mądrości wynika, że powinnam teraz lordowi pogratulować i zapytać, kim jest pańska wybranka – dodała, próbując podchwycić przy tym jego ciemne, nieprzeniknione spojrzenie. Może naprawdę wziął odpowiedzialność za swą przyszłość i zaręczył się z tą, która skradła jego serce… A może jedynie wyobraźnia podpowiadała jej co barwniejsze scenariusze. – Tym razem to ja spróbuję z bluszczem. – Próbowała zapomnieć o tej małej, złowróżbnej rączce, z drugiej strony sięgała po roślinę, która podobno miała jej powiedzieć, ile dzieci przyjdzie jej urodzić w bliższej lub dalszej przyszłości. Dlaczego?

| sięgam po bluszcz



Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna

A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7737-cynthia-m-malfoy https://www.morsmordre.net/t7741-byron https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8483-komnaty-cynthii https://www.morsmordre.net/t7790-cynthia-m-malfoy
Re: Komnata południowa [odnośnik]01.12.19 17:15
The member 'Cynthia Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]06.12.19 0:18
Przez krótką chwilę przyglądał się swojej dłoni, jakby dane mu było ujrzeć ją po raz pierwszy. A wszystko przez mokry bluszcz, który zawinął się wokół niej z dziwnym uporem. Nagle zwykła roślina nabrała krnąbrności i drapieżnego charakteru zaciskającego się na ciele ofiary węża. Choć siła nacisku było całkowicie inna, właściwie w tym przypadku była żadna, to jednak na chwilę jego dłoń pozostawała ociężała. Nie czuł się zaniepokojony, towarzyszyło mu tylko lekkie zdumienie. Wiedział przecież, że lordowie mogący pochwalić się większą zręcznością dłoni z łatwością manipulują wynikiem na swoją korzyść, więc jak miał zawierzyć takiej prostej wróżbie? Jednak efekt końcowy przypisany jego osobie dał mu do myślenia. I nie roztrząsał braku większego wyczucia u swoich długich, bladych palców, bezwiednie powrócił do pewnych wspomnień, lekko kłopotliwych, które jednak potrafiły go poruszyć w nietypowy sposób. Oczyma wyobraźni byłby w stanie ujrzeć twarz konkretnej damy, a nawet przypomnieć sobie, w jaką suknię była tego wieczoru ubrana, lecz nie chciał tego czynić. Wciąż nie był pewien, co to właściwie oznacza i dalej odrzucał zwodnicze podszepty podświadomości. Musiał dać sobie więcej czasu, wszak swoje pierwsze zaręczyny sam zainicjował i wcale nie skończyło się to dobrze. Jego największym błędem było to, że nie wziął pod uwagę jak dynamicznie zmienia się scena polityczna, w tym wzajemne stosunki pomiędzy rodami. Zdrada jednego szlachcica położyła się cieniem na jego planach.
Zbyt przedwcześnie na gratulacje – odparł swobodnie, nie tracąc pogody ducha. Żadna z wróżb nie jest przecież wiążąca, to jedynie znaki zależące od przypadku, którymi niektórzy decydują się sugerować, uznając je za wytyczne stanowione przez wszechświat. – Sam jestem zaskoczony tym, że jakąś wybrankę mam – śmiało zażartował z wypadkowej wciąż prezentującej się na jego dłoni. W końcu jednak chwycił za mokry bluszcz i wrzucił go z powrotem do naczynia z wodą, aby i innym lordom oddać możliwość zaznania podobnego szczęścia do jego. Zgodnie z metryką zbliżał się już kres jego kawalerskiego życia i wiedział, że prędzej czy później jakaś decyzja w tej sprawie zostanie podjęta. Postanowił jednak, że nie zadowoli się rolą biernego obserwatora.
Bardziej zaciekawiła go sytuacja towarzyszki. Uprzejmie przemilczał możliwość zinterpretowania w inny sposób dziecięcej rączki powstałej z dymu. Chyba każdy uznałby to za symbol macierzyństwa, obecnego lub zbliżającego się wielkim krokami, jednak nie sądził, aby jakąkolwiek wolną pannę szlacheckiego stanu radowała podobna perspektywa. Nie był ślepy, udało mu się zauważyć chwilę niepewności – kobieca sylwetka zamarła w mgnieniu oka i równie szybko powróciła do życia. Takie subtelne zmiany można było przeoczyć, właśnie z tego powodu Black robił wszystko, aby nie stracić czujności. Nie odrzekł nic na jej komentarz, jedynie skinął głową, przyjmując do wiadomości jej spojrzenie na osobliwy kształt po spalonym bluszczu. A potem z ciekawością spoglądał na kolejną próbę damy. Czy właśnie dobrowolnie mierzyła się z próbą ustalenia, jak wiele dzieci wyda na ten świat w bliższej lub dalszej przyszłości? Rzeczywiście nie sposób jej było odmówić odwagi. Opadł tylko jeden liść, ale czy to rzeczywiście mogło o czymkolwiek decydować? Dlatego sam zdecydował się na wróżbę bardzo poważną w swej naturze. Ileż to jeszcze lat przyjdzie mu żyć? Chwycił za liście ostrokrzewu i przeciął nim dłoń, następnie zacisnął ją, aby krople krwi spadły wprost do dzbanka, gdzie krył się sok z jagód ostrokrzewu.
Pani, pozwól, że uczynię Cię jedynym świadkiem tej wiekopomnej chwili, w której to poznam rok swojej śmierci – rzekł uroczystym tonem, znów przechodząc na płynniejszy francuski, nieco sobie kpiąc z wróżb przygotowany przez lady Nott. Zgodnie z zasadami, według których miała przebiegać cała wróżba, przelał ciesz do srebrnego półmiska, pozwalając miarce poczynić odpowiednie obliczenia. – Proszę o życzenie mi jak najbardziej obfitego w kolejne lata życia. Wolałbym nie żegnać się z nim zbyt szybko.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata południowa [odnośnik]06.12.19 0:18
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]11.12.19 15:51
Dziwna wizja, dziwne uczucie; wciąż czuł dotyk maleńkich palców na swoich własnych nim rozmyły się w powietrzu. Potraktował to tak, jakby nie miało żadnego znaczenia i taki tez gest nie stanowił dla niego najmniejszego problemu. Zachowywał się naturalnie i niewiele go mogło zdradzić — nie tylko pod maską śmierci, której przebranie tego wieczoru przywdział, ale i pod własną, przyklejoną do twarzy. Mimo to czuł na sobie jego spojrzenie i podejrzewał, że dziwny wyraz nie umknął ojcu, lordowi w niezwykłym stroju bazyliszka. Nawet jeśli w tej chwili nie mógł tego z niczym skojarzyć, z żadną konkretną informacją przyswoić, za jakiś czas z pewnością dowie się o znaczeniu przedziwnej wizji, teraz — zabobonnej, przeznaczonej dla zabawy na pięknym arystokratycznym dworze, lecz jednocześnie jakże prawdziwej. Palcami pocierał jeszcze o siebie, wyczekując odpowiedzi Ignotusa, co do którego tożsamości miał już całkowitą pewność. Nim jednak zdołał ją usłyszeć do końca, podszedł do niego mężczyzna, który tknął go lekko — za ramię, pochylając się w jego stronę, szepcząc mu na ucho kilka słów. Przyjął je w milczeniu, nic też nie odpowiedział, a jedynie skinął głową.
— Lord wybaczy — zwrócił się do czarodzieja. — Ale muszę się na moment oddalić. Wierzę jednak, że jeszcze spotkamy się podczas dzisiejszej nocy, aby dokończyć naszą rozmowę. — Bo przecież jeszcze nie wybierał się; ani do domu, ani nigdzie indziej. Musiał się rozejrzeć po Hampton, załatwić kilka spraw, zaczepić kilka osób, z którymi winien pomówić jeszcze tej nocy — ale najpierw musiał odnaleźć je w tłumie przebierańców, co z pewnością nie będzie ani łatwe ani szybkie. Pożegnawszy się, skinął ojcu głową, odchodząc — mijając go, dotknął jego ramienia lekko, w geście, który mógł być uznany za czuły, niemalże rodzinny. Ale prawdziwą istotę gestu mógł pojąć wyłącznie jego ojciec, który— wbrew temu co sądził, a może sądzili obaj — był do niego podobny.
Noc nie dobiegła jeszcze końca, północ nie wybiła na zegarek, a ludzie gościli się na dworze lady Nott.


| zt



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Komnata południowa - Page 5 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Komnata południowa [odnośnik]15.12.19 18:23
Wygięła usta w enigmatycznym uśmiechu, gdy szlachcic pokusił się o skomentowanie wyniku swej wróżby. - Z gratulacjami poczekam więc na odpowiedniejszy moment - odpowiedziała lekko, przybierając podobny, nieco żartobliwy ton głosu, jednocześnie jej spojrzenie pozostawało czujne, badawcze. Możliwe, że mówił prawdę, lecz równie dobrze mógł karmić ją kokieteryjnymi wymówkami; nawet jeśli jego zaręczyny były w końcowej fazie planowania, nie powinien o nich mówić, nie dopóki odpowiednio elegancki pierścionek nie przyozdobi dłoni wybranej mu przez nestora panny. Dlatego też na ich wymianę zdań spoglądała z przymrużeniem oka, więcej próbując wyczytać z twarzy rozmówcy niż z wybranych na tę okazję słów. I choć trawiła ją ciekawość, to nie zamierzała ciągnąć go za język; kiedy wymagała tego sytuacja, panna Malfoy potrafiła być niezwykle cierpliwa, zaś czas miał przynieść odpowiedzi na wszelkie trapiące ją pytania.
Nadal nie mogła pozbyć się tego przedziwnego uczucia, które pojawiło się wraz z niby dziecięcą dłonią powstałą po spaleniu bluszczu. Czy wróżby postanowiły z niej zadrwić? Czy może pogorszyć i tak nie najlepszy humor? Bo choć krótka rozmowa z przebranym za reema lordem była przyjemna, to nie tak dawny, a przy tym niespodziewany powrót do rodzimej Anglii przyniósł ze sobą wiele rozczarowań, które nie tylko nie dawały jej spokoju, ale i spędzały sen z powiek. Była tutaj z obowiązku - na balu noworocznym, na terenie Wysp Brytyjskich. Nie potrafiła jednak wyobrazić sobie świata, w którym nie odczuwałaby lojalności względem rodu, nie chciała pozostać w łaskach wyniosłego ojca.
Nie była pewna, dlaczego sięgnęła po gałązkę bluszczu, ani co sprawiało, że obserwowała jej nienaturalnie prędki proces dojrzewania bez odwracania pobłyskującego butelkową zielenią wzroku. Po krótkiej chwili delikatnie potrząsnęła trzymaną w dłoni rośliną, lecz opadł z niej jedynie jeden liść; kącik ust drgnął jej lekko w parodii uśmiechu. - No proszę - odezwała się po dłuższej chwili milczenia, próbując ani nie rozwodzić się nad, ani nie skupiać na wyniku tej jakże głupiutkiej wróżby. Jedno dziecko, jeden dziedzic - lub dziedziczka - jej przyszłego, wciąż pozostającego enigmą małżonka. Powinna być wdzięczna? Czy może raczej zaniepokojona?
Wtedy jednak z opresji wybawił ją kontynuujący zabawę szlachcic. Gdy tylko zaczął przemawiać płynnym francuskim, wkładając w swe słowa przesadną wzniosłość, momentalnie zadarła głowę do góry, próbując podchwycić nieprzeniknione spojrzenie jego ciemnych, kontrastujących ze złotą maską oczu. Tym razem złożyła podkreślone czerwienią usta w wyraźniejszym, śmielszym uśmiechu; farsa to, nic więcej. - Nie wiem, czy moje życzenie przekona mojry do odroczenia wyroku, lecz niech lord wie - wolałabym, by nie było to nasze ostatnie spotkanie - odpowiedziała w tym samym języku, wzrokiem ześlizgując się niżej, ku dłoni rozmówcy. Upuszczona krew mieszała się z sokiem ostrokrzewu, by następnie skapywać na półmisek i choć młoda lady spodziewała się dłuższego pokazu, to na srebrze pojawiło się ledwie dziesięć kropel. - Niech lord wykorzysta tę dekadę jak najlepiej - dodała niby to poważnie, choć w jej spojrzeniu czaiła się iskra rozbawienia. Wyglądał na młodego, może nie tak młodego jak ona, lecz miał przed sobą jeszcze wiele długich lat życia. A przynajmniej tak to widziała, nie mogąc mieć pojęcia o jego ryzykownej walce o lepsze jutro.
Choć wykorzystali już prawie wszystkie możliwe kombinacje, to nie miała zamiaru przestawać, nie dopóki nie wyśmieją pozostałych odpowiedzi od losu. Z tego też powodu sama sięgnęła po liść ostrokrzewu, bo choć była jeszcze panną, to najprawdopodobniej nadchodzący wielkimi krokami rok miał zmienić ten stan rzeczy. Czyżby miała zdominować swego tajemniczego małżonka?

| sięgam po ostrokrzew, nie mam wytrzymałości fizycznej



Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna

A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7737-cynthia-m-malfoy https://www.morsmordre.net/t7741-byron https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8483-komnaty-cynthii https://www.morsmordre.net/t7790-cynthia-m-malfoy
Re: Komnata południowa [odnośnik]15.12.19 18:23
The member 'Cynthia Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 20
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]17.12.19 0:03
W milczeniu przyglądał się powoli spadającym kroplom, naliczając ich zaledwie dziesięć. Pozostało mi już tylko dziesięć lat życia. Chciał się roześmiać i to donośnie, brzmiąc jak najbardziej sztucznie, aby wszyscy zapoznali się z jego podejściem do badania przyszłości w tak idiotyczny sposób. Musiał jednak do sprawy podejść z klasą, dlatego jego usta przyozdobił uśmiech, który nie był zbyt ostrożny, gdyż wyrażał kpinę. Wynik wróżby musiał być błędny, nawet przez chwilę w to nie zwątpił. I tak mimowolnie obliczył, że ma rzekomo umrzeć w wieku trzydziestu ośmiu lat. W takim wieku trudno o spokojną śmierć. – Będę żył tak, jakby każdy dzień miał być moim ostatnim – odrzekł śmiało, nie tracąc pogody ducha, ponieważ rozpaczanie nad kłamliwymi przepowiedniami dokonanymi przez niewprawne ręce byłoby głupotą. Ale gdzieś z tyłu głowy zaczęły być roztrząsane poważne dylematy. Jakoś nigdy nie poświęcał wielu myśli temu, jak długie będzie jego życie. Zazwyczaj mocno reagował na sprawy teraźniejsze, często też powracał do dawnych wspomnień, odnajdując radość i boleść w rozpamiętywaniu przeszłości. Przyszłość był tak odległa, on wciąż pozostawał młody, miał jeszcze tyle do zrobienia, mógł tak wiele osiągnąć. Wiedział już, że ściągnął na siebie ryzyko, gdy zdecydował się wejść w szeregi Rycerzy Walpurgii – służba u Czarnego Pana wymagała całkowitego oddania i pewnych wyrzeczeń. Ograniczenia nie przyćmiewały mu jednak widoku na potęgę, która pozostawała na wyciągnięcie ręki, musiał tylko bardziej się postarać, aby udowodnić swą wartość i nie zawieść pokładanych w nim oczekiwań. Czarna magia była tak kusząca, mogła uczynić czarodzieja panem życia i śmierci. Musiał tylko zgłębić się w jej arkany jeszcze bardziej.
Przebranie ojca mignęło mu gdzieś z boku i był przekonany, że nie może zignorować jego obecności w tej komnacie, gdy posyłane spod maski spojrzenie ciemnych oczu skupiało się właśnie na nim. Żal było rezygnować z zabawy przy wróżbach, lecz nie śmiał sprzeciwić się żądaniom swego rodzica, nawet tym niewypowiedzianym. I tak zaznał już wystarczająco dużo rozrywki podczas tego wieczora, mógł więc powrócić z powrotem do swych powinności. Tyle młodych panien należało z kurtyzacji zaprosić do tańca i czuł, że kierowanie zaproszenia do obecnej rozmówczyni zepsułoby lekki nastrój, jaki zdążył się między nimi zrodzić. Nie mógł też zapominać o urozmaiceniu wieczoru ożywczą rozmową szanownym lordom.
Liczę, że nadchodzący rok będzie zależny przede wszystkim od twych rządów, lady – sądził, że to jak najbardziej adekwatne życzenia w obliczu wróżby, po którą zdecydowała się sięgnąć. Dokonany przez nią wybór sugerował, że świadoma pozostaje swojego obowiązku wobec rodu. Perspektywa zamążpójścia z początku mało którą damę cieszy, lecz z czasem nad emocjami przeważa rozsądek. – Proszę mi wybaczyć – tymi słowami pożegnał się z damą i po uprzejmym skinieniu głową skierował się w stronę wyczekującego ojca.
Między nimi nastała krótka wymiana zdań, w której przeważał starszy Black. Na całe szczęście Alphard nie naraził się niczym na jego złość, lecz i nie było czasu na udzielanie pochwał, choć i tak wcale się ich nie spodziewał. Otrzymał za to krótkie przypomnienie, iż nie powinien zbyt długo trwać przy jednej damie i zarazem polecono mu wykazać zainteresowanie inną, przebraną za żądlibąka. Zgodnie z nakazem skierował się w stronę sali balowej, gdzie zaprosił do tańca przymusową wybrankę, próbując wciągnąć ją w uprzejmą rozmowę.

| rzut na plotkę nr 5; taniec balowy I (+10), znajomość języków: II - francuski, hiszpański, włoski, I - niemiecki, grecki, łaciński (+18), wygrane kalambury (+10), z tematu

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Alphard Black dnia 17.12.19 0:05, w całości zmieniany 2 razy
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata południowa [odnośnik]17.12.19 0:03
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata południowa [odnośnik]22.12.19 17:39
Choć wróżba nie okazała się dla niego zbyt łaskawa, towarzyszący jej lord zdawał się nie tracić pogody ducha. To tylko potwierdzało jego słowa, niewiele robił sobie z całej tej zabawy, nie przejmował się rzekomo przepowiedzianym losem. Cynthia uważała to za rozsądne, a przy tym - znajome i bliskie. Mogła lubować się w operach i dramatach, niejednokrotnie poruszających tematy miłosne i sięgających po motyw fatum, lecz obok tłumionego romantyzmu i chwilami zbyt wybujałej wyobraźni miała w sobie wiele zdrowego rozsądku. Zaś on podpowiadał jej, że wyciąganie daleko idących wniosków na podstawie ułożenia herbacianych fusów nie miało sensu. Na wyznanie mężczyzny zareagowała promienniejszym uśmiechem, lecz nie wypowiedziała ani słowa, mimowolnie skupiając się na trzymanym w dłoni liściu. Choć ścisnęła go naprawdę delikatnie, momentalnie odczuła dyskomfort - o ile się nie myliła, powinno to zwiastować dominację lorda, który ozdobi jej dłoń pierścionkiem zaręczynowym, a w końcu i obrączką ślubną.
Z początku nie zauważyła, że w komnacie pojawił się ktoś jeszcze, wszak była zbyt zajęta nie tylko przeprowadzaniem ostatniej wróżby, ale i stojącym u jej boku brunetem. Kiedy jednak oderwała wzrok od swej zaczerwienionej skóry i zerknęła wyżej, ku jego oczom, zrozumiała, że ich nieoczekiwane, lecz jakże ożywcze spotkanie ma się ku końcowi. - Ja również na to liczę, lordzie, choć czas pokaże z kim przyjdzie mi się mierzyć - przyznała niezbyt płochliwie, wpierw odwracając ku niemu twarz, później i całą sylwetkę. Następnie dygnęła z gracją, przybierając wyuczoną latami pozę, i pozwoliła sobie na ostatni uśmiech, ostatnie przeciągłe spojrzenie. - Naturalnie - odparła miękko, grzecznie, tak jak wymagało tego od niej dobre wychowanie. Następnie odprowadziła przebranego za reema czarodzieja wzrokiem, przy okazji kierując oczy i ku temu, który tu po niego przybył, a z którym teraz opuszczał komnatę. Liczyła na to, że zapamiętanie jak największej liczby detali, a być może i odgadnięcie jego tożsamości przybliży ją do rozwiązania zagadki.
Z jej piersi wyrwało się ciche westchnienie, gdy znów została sama. Niełatwe postawiła przed sobą zadanie, lecz przecież każda plotka miała w sobie ziarno prawdy, zaś odziany w złoto mężczyzna mógł być jednym z tych, w których pan ojciec upatrywał szansy na owocny mariaż. Bezwiednie poprawiła materiał sięgającej posadzki sukni, na powrót rozłożyła dobrany do niej kolorem wachlarz i ruszyła w dalszą drogę, znacznie spokojniejsza i bardziej opanowana niż przed kilkoma chwilami, gdy dopiero co opuściła przylegające do posiadłości ogrody. Starała się nie myśleć już o Cressidzie, o jej pozornie szczęśliwym małżeństwie oraz macierzyństwie; nie mogła liczyć na jej wsparcie, nie odkąd oddali ją Fawleyom. Musiała więc skupić się na tu i teraz, na kolejnych kawalerach, z którymi powinna zatańczyć, na mniej lub bardziej znajomych damach, które czekały, by podzielić się z nią zasłyszanymi na balu ploteczkami. Raz jeszcze spróbować dorosnąć do wymagań stawianych jej przez surowego ojca i małomówną matkę.

| zt



Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna

A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7737-cynthia-m-malfoy https://www.morsmordre.net/t7741-byron https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8483-komnaty-cynthii https://www.morsmordre.net/t7790-cynthia-m-malfoy
Re: Komnata południowa [odnośnik]12.08.21 21:15
Rajski taniec

Gość, który wcześniej był w tym wnętrzu, mógłby go nawet nie rozpoznać. Ściemnione dzisiaj światło zostało spuszczone przede wszystkim na sam środek komnaty, który posłużyć ma za scenę. Wokół niej dookoła poustawiane są wygodne krzesła w ilości wystarczającej, aby zmieścili się tam wszyscy ciekawi pokazu. Gdy każdy widz zajmie swoje miejsce, na środek komnaty lekko opada potężna klatka, w której znajduje się sześć tancerek baletowych przebranych za kolorowe ptaki. Ich cela wiruje spokojnie wokół własnej osi, a gdy z niewiadomego źródła rozbrzmiewa muzyka, rozpoczynają swój taniec.

Pierwsza na środek rusza baletnica w pstrokatym i kolorowym stroju papugi, której taniec zdaje się być nieco szalonym i chaotycznym, ale zachowuje swój rytm i osobliwy schemat. Nagle staje z rękami na biodrach i zaczyna mądrować innym, na co reszta ptaków reaguje widocznym znudzeniem. Papuga roztacza wokół siebie irytującą aurę, aż w końcu reszta ptaków odsuwa się od niej, zostawiając w tyle. Następnie na środku klatki zjawia się równie kolorowa tancerka przebrana za tukana. Jej taniec jest równie wesoły i beztroski, ale znacznie bardziej unormowany. Wykonuje płynne ruchy dłońmi, odganiając od siebie smutki, a wyobraźnia zdaje się spychać je na ziemię. Patrząc na nią, można odnieść wrażenie, jakby świat był prosty i lekki, a wszelkie problemy zdawał się z niego znikać. W końcu rozpościera skrzydła i wznosi się w górę, zastygając tam. Jej miejsce zajmuje potężny paw. Tancerka z ogromnym ogonem pysznie kroczy po scenie, eksponując swoje pióra. Trąca inne ptaki, rozpycha się i pyszni, a na pierwszy rzut oka już widać, że pragnie być obserwowana i przez nie adorowana. Gdy tak krąży dookoła, dołącza do niej ubrana w popielaty róż baletnica, która przybiera pozę flaminga, na samym środku klatki. Tkwi tak w bezruchu, obserwując wszystko dookoła, a jej niezwykłą równowagą zdumiewa inne ptaki. Chociaż paw zdaje się ją trącać, ta nie reaguje. Dopiero wtedy, kątem oka można dostrzec drobną jaskółkę, która chowa się za innymi ptakami, powoli postępując do przodu i unikając spojrzeń ludzi dookoła. Chociaż pięknie upierzona, przy pawiu zdaje się być nikim. Wtem flaming chwyta za jej dłoń i lekko pcha w stronę pawia, tak, że wpadają sobie w ramiona. Z początku urażony, powoli akceptuje towarzystwo nowej towarzyszki, która to wyjątkowo zdaje się oddawać mu całe światło reflektorów. Ptaki rozpraszają się, a potem ponownie łączą w spójnym tańcu.

Gdy pokaz się kończy, wszystkie światła zapalają się, a klatka znika niczym bańka mydlana.


Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata południowa - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Komnata południowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach