Wydarzenia


Ekipa forum
Główne schody
AutorWiadomość
Główne schody [odnośnik]03.07.16 23:48
First topic message reminder :

Schody

Główne schody prowadzą prosto do sali balowej oraz pobocznych pomieszczeń, wewnątrz których w których odbywają się bardziej kameralne przyjęcia. Łączą wnętrza z dziedzińcem oraz najbardziej reprezentacyjnymi częściami ogrodów, niemal zawsze przyozdobione świeżymi kwiatami witają gości z honorami - a ich balkony mogą stanowić ucieczkę od bardziej zatłoczonych sal. Schody są wysokie, lecz za sprawą magii uwieszonych na nich gargulców przesuwają się samoistnie, podążając za myślami gości.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 23.07.21 20:36, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główne schody [odnośnik]03.09.21 13:46
Zaśmiała się lekko na zdawkową, rzeczową odpowiedź. Nie tego się spodziewała, wśród arystokratów przeważali miłośnicy retorycznej sztuki, potrafiący oczarować metaforycznymi figurami i toczyć długie dyskusje – albo raczej monologi – rozpoczęte nawet przez błahe pytanie o pogodę lub równie oczywiste poglądy. Wenus nauczyło jednak Deirdre cierpliwości, wytresowało ją także w zakresie aktywnego słuchania najnudniejszych opowieści oraz reagowania perfekcyjnie wystudiowanym zainteresowaniem na każdą wypowiedź goszczonego przez nią dżentelmena. Te doświadczenia procentowały, przynosząc korzyści również w dalszym życiu, gdy jako madame Mericourt reagowała perlistym śmiechem na żałosne żarty, rzucane nad przystawkami podczas swobodnych podwieczorków w La Fantasmagorii. Z podobną wprawą przyjmowała ciągnące się godzinami dykteryjki o sukcesach zawodowych albo przechwałki dotyczące tkwiącej w mężczyźnie magicznej mocy. Na Sabacie do tej pory miała przyjemność konwersacji dość lotnych, skrzących się od eufemizmów, aluzji i zapożyczeń z francuskiego, dlatego z lekkim zdziwieniem przyjęła beznamiętną rzeczowość zamaskowanego jegomościa niezbyt przejętego możliwościami uzyskania odpowiedzi na nurtujące wątpliwości.
- Szuka więc lord swojej muzy? – podchwyciła lekko, zmniejszywszy dzieląca ich odległość. – Widziałam wiele przepięknych dam, bez wątpienia któraś mogłaby poruszyć delikatne struny i wywołać niecierpiące zwłoki pytania – sama nie poczuwała się do roli inspiracji, była tylko lustrem, odbijała pragnienia, dopasowywała się ściśle do oczekiwań i być może dlatego cieszyła się w pewnych kręgach, łasych na uwagę i narcystycznych, taką popularnością.
- Tylko otworzyć usta...Cóż, mówią tak też o dobrym pocałunku, ale ja osobiście się z tym nie zgadzam – podjęła rozmowę z kokieteryjnym, bezpruderyjnym urokiem, łagodząc zmysłowy ciężar wypowiedzi lekkim uśmiechem i łagodnym tonem. Cały czas była skupiona na czarodzieju, starając się odkryć jego intencje, nastrój, ba, nawet podejście do tej niecodziennej salonowej rozmowy. Wyłuskiwała detale, próbując ułożyć z niej choć część historii. -Brata. To on czyni tę noc nieznośnie długą? – zapytała, nie wścibsko, raczej odmalowując pytajnikami wyobrażenia o tym, kto krył się za maską. – Rywalizujecie aż do krwi? Odebrał ci jakieś ważne stanowisko? A może – czarownicę, którą kochałeś? - snuła rozważania, czerpiąc zadowolenie z tej salonowej gierki. Dzięki weneckim woalkom mogli bawić się w nie bez ograniczających zasad dobrego wychowania, nakazujących dystans wobec prawdziwych problemów rozmówcy.
Westchnęła z dobrze odegranym smutkiem, widząc odpowiedź lwa. Pokręcił bujną grzywą, chyba nie, chyba nie złączy się tej nocy w pocałunku – ale przecież Tristan nie był bliski jej sercu, wypierała to, potrzebowała go jako mentora, przewodnika i finansową opokę; pragnęła go w też inny sposób, pełen pożądania, lecz przecież nic poza tym. Chciała zapomnieć o grudniowym wyznaniu, o tym, jak podała mu się na tacy; to także było powodem hedonistycznego nastawienia tej nocy, mającej zakończyć bezpowrotnie rok pełen emocjonalnego rozchwiania. Była przecież wolna. Tak jak i jej towarzysz – przecież nie stała obok niego żadna dama - uprzejmie oferujący zadanie pytania w jego imieniu. Jak na dżentelmena przystało?
- Boisz się, sir? Prawdy i tego, co kryje niedaleka przyszłość? Nie sądziłam, że lordom brakuje odwagi... – odparła wręcz prowokacyjnie, unosząc lewy kącik ust w nieco kpiącym, wyzywającym uśmiechu. Nie zamierzała go wyręczać, chciała tej nocy dobrze się bawić, dawała więc rozmówcy szansę na to, by stał się w jej oczach interesujący.
Przeniosła śmiałe spojrzenie na kamienną czarownicę, piękną nimfę, oddaną z budzącymi uznanie detalami. – Czy mój nieznajomy jest zadowolony z tego wieczoru? – zadała pytanie rzeźbie, nieco rozbawiona, powolnym gestem poprawiając materiał rękawiczki, nieco zsuwający się ze szczupłego przedramienia.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Główne schody [odnośnik]03.09.21 13:49
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne schody [odnośnik]09.09.21 16:27
« Hope not ever to see Heaven. I have come to lead you to the other shore; into eternal darkness; into fire and into ice. »
Jej obecność na pewno miała być jedną z wielu tej grudniowej nocy. Wszak sabat dopiero się zaczął, a na każdym brylowała arystokratyczna młodzież wchodząca po raz pierwszy do towarzystwa. Przez minione lata widział tak wiele twarzy. Te, które znajdowały się aktualnie u szczytu ich świata, jak i te, które upadły i nieważne, jak mocno matka oraz brat się ich wypierali, Riordan nie miał ich zapomnieć. Widział wszak początki Alexandra, Lucindy, Isabelli. Pokolenie poronionych płodów, które winny nigdy się nie narodzić. A może jednak ich obecność była potrzebna? Była, by pokazać, jak słabym rodem pozostawała rodzina Selwynów pod panowaniem starego nestora. Człowieka, który nie potrafił dostrzec zgnilizny zżerającej jego dziedzictwo. Jego śmierć była więc nieunikniona. Godna pożałowania? Każda śmierć była niewykorzystanym potencjałem. Zmarnowanym i mogący przeistoczyć się w coś więcej. Ludzie jednak byli tępi. Nie ośmielali się rozwijać, nie chcieli tego robić, trzymając świat na wstrzymaniu. Obserwując sam szlacheckich świat, w którym przyszło mu dorastać, Rian wiedział, że nic nie szło naprzód. Nie zmieniały się nazwiska, nie zmieniała się dekadencja. Wielu mogło mu zarzucać brak perspektywy, jednak tak właśnie było. Bo co się zmieniło? Wojna pozostała wojną. Żadna strona nie wygrywała, żadna nie ogłosiła swojego zwycięstwa. Byli smutni i godni pożałowania. Agonia świata trwała, a obecność mieszańców wśród szlachty jedynie to potwierdzała. To nie tak, że ich nie doceniał — potrafili być przydatni. Żołnierze i słudzy powinni jednak znać swoje miejsce i nie podważać autorytetów.
Widziałam wiele przepięknych dam.
- Czy nie nosiły one przypadkiem masek? - odpowiedział jej, zanurzając głos w nutę ironii. Oczywiście, że szlachcianki były przeważnie urodziwe, jednak brakowało im osobowości, dlatego Riordan wolał pozostawić obcowanie z nimi Rhysandowi. Wszystkie mówiły jednym językiem, próbując prześcignąć się w retoryce oraz odwołań do spraw, które wcale go nie interesowały. Byłby jednak niesprawiedliwy, gdyby zarzucił to jedynie kobietom — mężczyźni wszak wcale ich nie odstępowali, dzielni trzymając sztangę i proporzec bezmyślności oraz chorągiew straty czasu. Zaśmiał się krótko, gardłowo, gdy usłyszał jej domniemania związane z osobą drugiego z braci Selwyn. - Raczej ciężko ściągnąć go z parkietu. - Gdy już zaczynał, Rhysand mógł przetańczyć całą noc, nie raz i nie dwa wciągając w to swojego brata, który — pomimo umiejętności znacznie przewyższających powszedniego szlachcica — nie parał się zbytecznie tańcem. I nie chodziło wcale o to, że nim gardził — wolał sam wybierać sobie partnerki aniżeli zostać zmuszanym z grzeczności do zrobienia kroku w ich stronę. Na szczęście starszy Selwyn posiadał talent nie tylko do wciągania swojego młodszego brata w takie sytuacje, lecz też potrafił go z nich wyciągać. Zawsze. Riordan zaciągnął się papierosem, a dym wypuszczony z ust rozniósł się pod maską, ulatując również przez puste oczodoły. Czy się bał? Tylko głupiec nie czułby obawy przed spotkaniem z nieznanym. Życie z Lyssą nauczyło go, że poznanie swojego losu również bywa zwodnicze. - Nie patrz zbyt daleko w przyszłość, bo zobaczysz cmentarz - odparł jej krótko, oddając się chwili, by po prostu kontemplować nad kunsztem drugiej z rzeźb. Niewiasta nie przypadła mu do gustu tak bardzo jak poprzedzający ją lew i tak samo bez większego zainteresowania przyjął jej niewerbalny gest. - I chyba mamy odpowiedź. - Ciche słowa w zapadającym między nimi milczeniu. Selwyn nie zdecydował się zostać przy niewieście, patrząc znacznie uważniej na rzeźbę obok. Filozof wyglądał jak całkowite przeciwieństwo lwa — nie miał w sobie dumy, ani wielkości, a jednak był tworem przyciągającym spojrzenie. Takim, które istniało dla zastanawiania się nad sensem życia.
- Jakiej wiedzy ci potrzeba? - spytał posąg, wyłapując pustymi oczami spojrzenie lorda.
- Czy mam rację? - powiedział mu krótko Rian, wystawiając na próbę to, co zaczarowane. Rzeźba wszak nie mogła przewyższać wiedzą swojego twórcy. Nie mogła myśleć samoistnie ani mówić rzeczy, które nie zostały włożone w jej usta. Z chęcią jednak chciał poznać prawdę lady Nott.



( you and me against the world )
Double down on the pain I can feel you in my brain The wicked ones live forever Sinking down like a stone I can feel you in my bones The wicked ones live forever


Riordan Selwyn
Riordan Selwyn
Zawód : ekonomista, kolekcjoner rzeźb
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Put your flowers on the table
Hear the wolves at the door
Grab a piece if you're able
Silver bullets on the floor
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10380-riordan-selwyn-budowa#313792 https://www.morsmordre.net/t10436-boudicca#315407 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t10434-skrytka-bankowa-nr-2308#315391 https://www.morsmordre.net/t10444-riordan-selwyn#315590
Re: Główne schody [odnośnik]09.09.21 16:27
The member 'Riordan Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne schody [odnośnik]11.09.21 19:16
- Naprawdę uważasz, sir, że piękno to jedynie twarz? - zdziwiła się uprzejmie, niekonsekwentnie używając pełnej szacunku formy; było to zdziwienie udawane, rozumiała przecież pragnienie mężczyzn, upatrujących estetyki głównie w ślicznej buzi swej wybranki. Właściwie nie powinno to budzić jakiegokolwiek zaskoczenia, arystokraci przed zaślubinami nie mogli ocenić całokształtu damy, odzianej w tiule, wstęgi, gorsety i zwoje materiału, mającego podkreślić status szlachcianki. Zresztą, ciało było czymś zakazanym, tajemniczym, grzesznym, pozostawała więc kontemplacja smagniętego różem lica. Ciekawe, czy bawiące się na Sabacie dzierlatki rozpaczały, musząc skrywać za maskami młode, nieskalane wiekiem, ciężką pracą czy też zgryzotami twarze? - Osobiście uważam, że piękno to złożony koncept. Gracja chodu, czar stroju czy nawet oszałamiający zapach mogą znaczyć więcej od klasycznych rysów - kontynuowała, woląc dyskutować o teorii estetyki, dalej stawiając sobie za cel pociągnięcie nowego znajomego za język, bynajmniej po to, by mu go wyrwać. Dziś chciała się bawić, delektując się spokojem oraz rosnącą tolerancją na niedopowiedzenia, brak konkretów oraz wyraźne podtrzymywanie przez rozmówcę muru konwenansów. Rzuciła mu wiele łakomych kąsków, podsunęła kilka konwersacyjnych rozwiązań, mogących go zaintrygować lub w jakiś sposób pomóc obnażyć charakter, lecz każda z jej prób została przyjęta obojętnością. Może nie wyniosłą, majestatyczną, czy budzącą oburzenie, raczej, po prostu, co nieco ją zasmuciło - nudną. Zmarszczyła skryte pod maską brwi. - Nie jesteś, sir, zawodowym mówcą, prawda? Ani politykiem? - zagadnęła odrobinę kpiąco, lecz bez ostrej złośliwości, ot, bezpieczny przytyk, bardziej zabawny niż nieuprzejmy. Powoli podniosła odziane w rękawiczki dłonie, by upewnić się, że nisko spięty kok prezentuje się nienagannie, a lśniąca w nim szpila podtrzymuje każdy niesforny kosmyk. - A więc dwóch braci, jeden zdystansowany i milczący, drugi: gwiazda parkietu. Zdradzisz jeszcze jakieś przeciwieństwa? - spytała, bo tak wypadało, traciła jednak werwę. Lubiła kokietować, bawić się słowem, prowokować i wprowadzać w rozmowę skrzące się dwuznaczności, lecz tajemniczy jegomość wydawał się niewzruszony niczym jeden z posągów, przesuwających się przed ich oczami. Część zadanych przez nią pytań pozostawił zawieszonych w chłodnym powietrzu klatki schodowej; wisiały teraz nad nimi niczym zepsute fajerwerki, zaklęte w nierozwiniętej formie. - Nie przerażają mnie cmentarze. Śmierć - także nieprzesadnie - skwitowała tylko pogodnie, zamyślona, machinalnie przesuwają opuszkami palców prawej ręki po przedramieniu lewej, gdzie pod aksamitnym materiałem rękawiczki skrywała Mroczny Znak. Pozbawiony personaliów towarzysz wróżebnego wieczoru nie miał pojęcia, z kim rozmawia - czy świadomość kontaktu ze śmierciożerczynią nieco rozwiązałaby mu język? Wątpiła w to, niektórych nie interesowały nawet kwestie ostateczne, choć przecież brunet ciągle stał obok niej, biorąc udział w prawie szachowej rozgrywce metafor, serwowanych przez monumentalne rzeźby. Zdradzające sekrety w równie zawoalowany sposób; Deirdre zaśmiała się cicho, perliście, gdy kamienna niewiasta pochyliła się ku niej, pieszczotliwie gładząc ją po ramieniu i posyłając jej ujmujący, prawie obrazoburczy uśmiech, wykrzywiający wykute z budzącymi podziw detalami usta. Chciała zagadnąć towarzysza, być może po raz ostatni próbując go sprowokować, wciągając w interesującą słowną gierkę, ale ten zwrócił się do marmugowego posągu filozofa o mądrym, choć praktycznie martwym spojrzeniu. Pytanie, które zadał zamaskowany arystokrata było wieloznaczne, odpowiedź rzeźby - jeszcze trudniejsza do przełożenia na konkretną sytuację czy rozterkę. Nic dziwnego, Dei nawet za młodu nie ufała wróżbitom, stroniąc raczej od tej magicznej sztuki. Popartej badaniami, rozumiała to, lecz nigdy nie zdołała ujrzeć przyszłości w fusach albo szklanej kuli, zbyt twardo stąpając po ziemi. Rozmowa z posągami była czymś innym, igraszką, parodią rozrywki, której nie był w stanie zapewnić stojący nieopodal wycofany dżentelmen. Po chwili poważna podobizna obróciła się w jej stronę, a madame Mericourt mogła zadać swoje pytanie. I uzyskać wiedzę, której potrzebowała. - Co przyniesie mi nadchodzący rok? - zapytała spokojnie, spoglądając w kamienne, puste ślepia posągu, wątpiąc, by ten udzielił sensownej informacji. I wypowiedział na głos skryte w głębi serca marzenia.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Główne schody [odnośnik]13.09.21 22:58
Kiedy drzwi sali balowej zamknęły się za nim przystanął w korytarzu łapiąc kilka głębszych oddechów. Czy to efekt działania magicznego drinka, który spożył? A może w głowie mieszało mu się bardziej niż przypuszczał? Chyba powinien porozmawiać z kimś na temat swoich problemów, bo na chwilę obecną te jedynie nawarstwiały się, tworząc przed nim mur nie do opanowania. Dlaczego nie potrafił cieszyć się chwilą i atmosferą, która panowała za tymi drzwiami? Dlaczego wirowanie w tańcu zdawało mu się coraz trudniejsze z każdym kolejnym krokiem, a oddech stawał się nie spokojny? Dlaczego jego myśli zachodziły czarnymi chmurami, kiedy patrzył na uśmiech na jej twarzy? Nadal nie potrafił pojąć dlaczego tak ciężko zachować mu kontrolę, a sam kierował się setką obaw, napędzając w nieskończoność machinę własnych demonów. One karmiły się jego niepewnością, a on czuł się… coraz bardziej niepewnym.
Musiał pozbierać myśli. Skierował się w stronę schodów, planując znaleźć odosobnione miejsce w Hampton Court. Xavier doskonale bawił się z żoną, a Mathieu wspomniał ich wybryk na jednym z pierwszych sabatów, w którym uczestniczył. Wtedy czasy były zdecydowanie prostsze, nie wymagały nakładu zmartwień i stresów, z którymi ciężko było się pogodzić. Ile dałby za to, żeby beztroskie lata niewiedzy i głupich błędów powróciły choć na chwilę. Teraz czuł się tak, jakby był niepasującym elementem cholernej układanki.
Kierował swoje kroki dalej, znajdując się bardzo blisko marmurowych rzeźb, wyjątkowych, swoją drogą. Znał się na rzeźbiarstwie, choć i w tej dziedzinie nie odnajdywał się już tak, jak kiedyś. Za czarów szkolnych, kiedy mury Beauxbatons były jego drugim domem robił to często, jednak potrafił docenić kunszt i wykonanie, choć sam nie był w tym najlepszym. Przy okazji wpadł na kogoś, kobieta wyrosła mu przed oczami, kiedy rzeczywistość zaczęła wracać do poprzedniego stanu, a jego myśli zwolniły w szaleńczym tempie. W końcu to właśnie chciał osiągnąć, musiał tylko… się ogarnąć.
- Proszę wybaczyć. – rzucił z wolna, stosując wyuczoną regułkę jakby była inkantacją najczystszego zaklęcia. Matka zawsze uczyła go odpowiedniej kultury zachowania, jeśli zaistniał takie okoliczności, a właśnie takie miały miejsce. To bardziej wyuczona regułka, niż faktyczne wyrażenie skruchy z powodu, że właśnie na kogoś wpadł. – Rzeźby podobno mogą rozwiać pewne wątpliwości. – zagadnął do Rity, której i tak nie był w stanie rozpoznać, wszak był bal i wszyscy przyodziali maski.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Główne schody [odnośnik]13.09.21 23:58
niedługo po rozpoczęciu
Stałam w spokoju niedaleko rzeźb poruszających się powoli, majestatycznie i odlegle od otaczającego je świata. Obserwowałam więc ten obrazek, który był w mojej opinii o wiele piękniejszy niż bogato zdobione suknie kobiet, które wirowały teraz w tańcu w sali balowej. Najpierw dostrzegłam lwa, którego grzywa falowała na niewidzialnym wietrze. Na skórze nie poczułam ani powiewu, tak więc wiedziałam, że to jedynie iluzja. Jego potężne łapy stały twardo na ziemi, a mierzący mnie wzrok zdawał się przelatywać przez maskę. Tuż obok niego zaś kobieta. Piękna niewiasta z bukietem polnych kwiatów, który unosiła i rozpływała się nad tą wonią, chociaż ja nie czułam od nich nic poza zimnem kamienia. Jej szata wyglądała, jakby za moment miała spaść, odsłaniając piersi w kolorze mleka. Zaraz na prawo od niej siedział wyraźnie niezainteresowany jej pięknej człowiek. Długa siwa broda kontrastowała puste oczy, a obracany przez niego w dłoni przedmiot był przeze mnie niemożliwy do zidentyfikowania. Odwróciłam spojrzenie zaledwie na moment szukając w tłumie postaci Cassandry i zrobiłam krok w przód, gdy to poczułam uderzenie. Czyjeś ciało bez nadmiernej agresji zderzyło się z moim.
- To ja przepraszam - powiedziałam cicho, nie będąc pewną, kto właściwie zawinił w tej sytuacji. Nie rozpoznałam głosu mężczyzny, nie byłam w stanie rozeznać się, kim jest, bazując na jego posturze, tak więc wolałam zachować bezpieczny dystans. Otoczona byłam lordami i wciąż nie czułam się równie istotna co oni, tak więc oddalałam ciało, prostowałam plecy i rozmyślałam o ucieczce. Mężczyzna jednak nie odpuszczał i krótkie uprzejmości wymuszone przez sytuację pociągnął dalej, proponując niezobowiązującą rozmowę. Nie byłam przecież kompletnym bezukiem, kulturalnym było podtrzymać tę pogawędkę. - Wątpliwości? Ma pan jakieś? - wrodzona ciekawość kazała mi na niego spojrzeć i podążyć za ciemnobrązowym wzrokiem w oczekiwaniu na odpowiedź. Byłam jedynie obcą anonimową kobietą w tłumie innych, mogłam być najlepszą powierniczką sekretów tej nocy, gdy to nie miałam pewności z kim mam do czynienia, albo stać się milczącym odbiciem, który równie niechętnie podzieli się wrażeniami. Brew uniosłam wyżej, co pod osobliwą maską zakrywającą mi całą twarz i ustawioną w wyrazie bez emocji, który zdobiła srebrna farba, nie było widoczne. Ramiona zaś skierowałam w jego stronę, bo jeśli cokolwiek na tym sabacie miało być mi rozrywką to właśnie taka przypadkowa rozmowa, o ile oczywiście będzie ciekawą.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Główne schody [odnośnik]15.09.21 22:04
Brnięcie w to wszystko było wręcz katastrofalnym pomysłem, dlaczego więc Rosier tak zawzięcie dążył do autodestrukcji? Jego umysł został poddany ciężkiej próbie, z którą zmagał się już od wielu tygodni, jednak im bardziej analizował i zastanawiał się nad wszelkimi aspektami tych spraw, tym gorzej z nim było. Nie potrafił tego ani pojąć, ani tym bardziej zaakceptować, co generowało kolejne problemy. Nie spodziewał się więc, że z dzisiejszego spotkania towarzyskiego będzie mógł czerpać pełną satysfakcję i na koniec uznać, że sabat w Hampton Court był wyśmienitą zabawą. W zasadzie nigdy tak nie twierdził, od pierwszego sabatu uważał, że to nie jest miejsce dla niego i na przestrzeni tych dziesięciu lat nie zmieniło się jego zdanie w tym temacie. Nawet jeśli dzisiaj chciał ją trzymać w objęciach i prowadzić w tańcu, rozkoszując się jej uroczym głosem i możliwością spędzenia kilku chwil u jej boku. Kiedy wszyscy nosili maski wydawało się to o wiele, wiele łatwiejsze.
Ostatnio miał tendencję do wpadania na różne osoby, zupełnym przypadkiem rzecz jasna. Tak jak teraz wpadł na kobietę w masce, która akurat również obserwowała rzeźby, jako jedna z kilku osób, które kręciły się tutaj zadając pytania o miłość, wierność czy koniec wojny. Przesunął wzrokiem najpierw po posągu przedstawiającym lwa, a później wrócił nim do kobiety, na którą się natknął.
- Mam ich wiele… – mruknął, chociaż nie do końca chciał udzielać jej tej odpowiedzi. Jedyne czego był pewien, to zaangażowania w zakończenie wojny i wyplewienie tych parszywców co do ostatniego. Powinni zniknąć z tej ziemi i to akurat nie wymagało specjalnego zastanowienia się. Gardził nimi, nienawidził ich i z przyjemnością patrzył na ich śmierć. Za to wszystko wokół było jedną wielką wątpliwością, która wymagała rozwagi i zastanowienia się nad istotą jego problemów. W zasadzie te generowały się same, a ta niepewność budowała ich solidne fundamenty. – Czy ten rok coś zmieni? – swoje pytanie skierował do rzeźby lwa. Był ciekaw jakich odpowiedzi udziela i co może mu zdradzić w tej kwestii. Nawet jeśli to podła sztuczka, być może na chwile odciągnie jego ponure myśli od ciągłego stresu i obawy przed utratą kontroli. Nie mógł pogodzić się z tym, że solidnie zamieszano mu w głowie, a on nie miał nad tym żadnej władzy. – Na Twoje pytania udzieliły już odpowiedzi? – spytał, prostując się i składając ręce za plecami.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Główne schody [odnośnik]15.09.21 22:04
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne schody [odnośnik]23.09.21 10:46
Cichy pomruk mężczyzny nie zasugerował mi nic na temat jego pochodzenia. Byłam nawet ciekawa, z kim miałam tego wieczora do czynienia, przypadkowe spotkanie wydawało się być jednak nader interesujące, gdy nasze twarze pozostawały zakryte. Nie czułam się komfortowo w tym miejscu, ale przez wszystkie lata mojego życia nikt nie zarzucał mi braku kultury, tak więc podtrzymaną rozmowę prowadziłam dalej. Zaciekawił mnie dopiero gdy wspomniał o wątpliwościach, rzadko kiedy ktokolwiek, a już zwłaszcza mężczyzna, potrafił się do tego przyznać. Przewróciłam wiec głowę lekko w bok i z naturalną dla siebie ciekawością przyglądałam się mu. - Zadręczają serce? - wypowiedziałam cicho, bezpośrednio do niego.
Nie sądziłam, że rzeźby, nawet jeśli zaczarowane, udzielą mi poprawnej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Znacznie bardziej wolałam zawierzyć je Cassandrze, nawet jeśli zawsze widziała mrok. Te tutaj traktowałam jako formę zabawy, fascynującą magię zaklętą w kamieniu. Każdy miał swój charakter i różnił się od tła i towarzyszy. Wtem mężczyzna zadał swoje, a ja wysłuchałam w ciszy, co lew miał mu do powiedzenia. - To możliwe - padło z jego pyska, a ja uśmiechnęłam się kącikiem ust. Nieszczególnie konkretna to była odpowiedź. Właściwie nie zmieniała zupełnie nic. - Nie pytałam, powinnam? - zwróciłam się do mężczyzny, gdy ten przeszedł na ty. Nie znałam się na etykiecie szlacheckiej i nie zamierzałam dyskutować, tak więc nie skomentowałam tego, również następnie zwracając się bezpośrednio. - Najbardziej nurtujące kwestie powinny pozostać tajemnicą, aż los pozwoli nam je rozwikłać - albo aż ja sama wpadnę na ich trop, nie zawierzę odpowiedzi posągowi. - Co zmieni ten wieczór? - zadałam podobne pytanie co on, jednak skupione na o wiele bliższej przyszłości. Wpatrywałam się w starego mężczyznę o długiej brodzie. Filozofowie byli mądrzy, ale nie spodziewałam się olśnienia z jego ust. Ciekawsza byłam zresztą mojego towarzysza, równie dobrze to on mógł całkowicie zmienić ten wieczór. Samotność, w której się pławiłam była szczególnie bliska nawet w takich chwilach, nie byłam salonowym lwem, albo trzpiotką gotową na rozmowę o malarstwie. Moje zainteresowania były znacznie węższe i skupione tylko na jednej dziedzinie mojego życia. Dziś planowałam obserwować i nie zostać zaobserwowaną, a to wymagało skupienia. Dlatego też piłam bardzo mało, nie tańczyłam i nie obracałam się w najciekawszym gronie, pozostawałam na uboczu, na którym jednak i tak zostałam dostrzeżona przez obcego, który teraz wraz ze mną skupiał się na kunszcie rzeźb i oczekiwał ich reakcji, prostych słów sugerujących jak spojrzeć w przyszłość. Nie byłam doskonałym towarzyszem rozmowy, ale potrafiłam się postarać. Ubrana w suknię, którą wysłała mi Deirdre prawdopodobnie nie wyglądałam wcale inaczej, o wiele gorzej, chociaż z pewnością nie mógł dostrzec u mnie bogactw. Wieczne pozostawanie w cieniu i potrzeba niesprawiania zawodu były we mnie silnie zakorzenione, zauważałam to coraz częściej, zwłaszcza obcując z neutralnym i nieco flegmatycznym Augustusem. Ponownie więc coś w głębi mnie nakazywało pozostawać do dyspozycji. A może to krew Tsaigart, którzy od lat służyli wiernie Malfoyom? Mniejsza, zwyczajnie nie potrafiłam odnaleźć się w tej sytuacji. Próbowałam przestawić myślenie na wmieszanie się w tłum, a nawet udawanie, że jestem w pracy, ale przyznaję, nieco się stresowałam tą rozmową. - Jeśli ten rok ma coś zmienić, to co? - nie pytałam rzeźby, pytałam mężczyznę, z którym rozmawiałam.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Główne schody [odnośnik]23.09.21 10:46
The member 'Rita Runcorn' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne schody [odnośnik]26.09.21 19:12
- Serce? Nie… – odpowiedział niemal od razu, przesuwając wzrokiem po jednej z rzeźb. Doceniał sztukę rzeźbiarstwa, wykonane każdego detalu z takim zaangażowaniem, w pełni oddającego urok istoty, która została na nim odzwierciedlona. Rzeźby powinny być jak najbardziej realne, skupiać spojrzenie obserwatora na detalach, szczegółach, nawet tych najmniejszych. To trudna sztuka, którą nie każdy zdoła przyjąć i zaakceptować, nie każdy będzie też w stanie docenić szczegóły i interpretację autora. Mathieu zdążył w życiu zapoznać się z tą sztuką, sam też podjął niegdyś tej trudnej sztuki, ale nie do tego jednakże został stworzony. Zastanawiał się od tygodni – do czego był stworzony, jaka była jego rola? Miał stać w cieniu i „tym drugim”? Nie zamierzał. Podejmował działania, które sprawią, że to on zostanie zapamiętany. Statek, który zamierzał kupić – rozwinięcie floty i danie im możliwości. Prowadzenie działalności na lądzie i na morzu, dbanie o linię brzegową Kentu. Pragnął się rozwijać, musiał więc poczynić solidne kroki w tym kierunku i nie czekać, aż ktoś będzie mu przyklaskiwał. Sam decydował o swoim życiu…
Odpowiedź była wymijająca. Nie spodziewał się jednak innej.
- Wszystko zależy od naszych decyzji, od kroków, które podejmiemy w kolejnych etapach naszej podróży. – powiedział cicho, nie spuszczając wzroku z rzeźby. On wsiądzie na Brzask za kilka dni, odbędzie podróż, zdobędzie wiedzę, poszerzy horyzonty. To pierwszy krok, nowa nadzieja i nowa możliwość, z której nie zamierzał rezygnować. Był świadom, że decyduje sam o swoim własnym życiu, a każda jego decyzja ma odzwierciedlenie w przyszłości. Chciał osiągnąć wiele więcej, niż sądził jeszcze kiedyś. Zamknięty w sobie młody chłopak, który jeszcze zeszłego roku kroczył korytarzami Hampton Court w poszukiwaniu tej, której obiecał wspólną przyszłość zniknął gdzieś w mrokach, zatracił się. Mężczyzna, który dzisiaj stał tutaj był bardziej doświadczony, rozwinął skrzydła, zmienił się. To były jego decyzje, jego podejmowane działania i los leżący w jego rękach. Pytanie rzeź o cokolwiek i otrzymywanie wymijających odpowiedzi było więc… jedynie rozrywką, niczym innym.
- Nie spodziewam się zakończenia wojny w najbliższym roku, ale chciałbym… odzyskać pewnego rodzaju spokój ducha. – wyjawił. Nie zamierzał zdradzać wielu szczegółów. Nie znał osoby, z którą rozmawiał, nie wiedział czym się zajmowała, co robiła i kim była. Nosząc maski można było powiedzieć wiele, szczególnie gdy nie znało się tożsamości swojego rozmówcy.
Kobieta skierowała swoje pytanie do Filozowa, którego odpowiedź była również niezbyt precyzyjna. Zabawne, jeśli ktoś oczekiwał rozwiania wątpliwości w jakimkolwiek temacie.
- Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko. – powtórzył po filozofie i przesunął spojrzenie na kobietę. Co zmieni ten wieczór? Mógł zmienić wszystko, zupełnie jak w tej odpowiedzi, którą właśnie uzyskała. Mogli cieszyć się każdą chwilą, którą oferował im los, a wszystko co spotykało ich na drodze traktować jako swoisty cud. A z drugiej strony mogli po prostu przyjmować to, co działo się wokół nich i traktować w kategoriach zwyczajności. Jakie było jej zdanie? Jak ona była w stanie ustosunkować się do tych słów?
- Czy jest szansa na pojednanie z wieloletnim wrogiem? – spytał filozofa. Był ciekawe tego, jakiej odpowiedzi będzie w stanie mu udzielić…



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Główne schody [odnośnik]26.09.21 19:12
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne schody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne schody [odnośnik]01.10.21 15:58
« Hope not ever to see Heaven. I have come to lead you to the other shore; into eternal darkness; into fire and into ice. »
Słowa kobiety przypomniały mu o czymś, co wydawało się niczym utracone lata dawno zapomnianych snów. Rzeczywistości, jaka nie miała prawa bytu i która wcale nie była wspaniała. Rzeczywistość wolności istniejącej poza spektrum jego poznania. Gdzieś poza kręgiem przekonań istnieli ludzi, którzy mogli sobie pozwalać na nieroztropność. Nawet kobiety. Nawet ich dzieci. Mężczyźni jednak w ogóle, chociaż była to równocześnie ironia losu, bo czy w końcu to, co było najsilniejsze, było równocześnie najsłabsze? Ilu już ulegało? Ilu jeszcze miało ulec najprostszym instynktom. Patrząc po jego bracie, dziwił się jedynie, że żadna kobieta nie przyszpiliła go do gruntu na tyle, aby to wykorzystać. Szczęście czy może chodziło o coś więcej? Może jeszcze zachowywał resztki świadomości lub to wszystko działo się za sprawą ich matki. Matki, która mignęła gdzieś na korytarzach ponad głowami czarodziejów, a czerń jej sukna przyciągnęło na chwilę spojrzenie wiernego syna. Na moment, bo wzrok wrócił do stojącej obok towarzyszki. - Widać, że nie grasz w tę grę, moja droga - odpowiedział nienachalnie, ale z intonacją, jakby właśnie usłyszał od niej dobry żart. Nie zaśmiał się jednak. Nie spodziewał się też innej odpowiedzi po kimś, kto znajdował się ewidentnie poza ścisłym życiem szlachty. Na pewno żyła obok, być może nawet bardzo blisko, lecz nie wychowywała się w nim, nie wyssała go z mlekiem, nie miała przed sobą całej historii przodków, których dziedzictwo niosło się na barkach. Wydawała się być słodko naiwna. Ostatnie czego wszak oczekiwał to rozumu po którejś ze szlachetnie urodzonych dziewcząt. Nie wstydził się faktu, iż oceniał otaczające ich w tym momencie kobiety powierzchownie. Dla Riordana nieistotne było, co kryła w sobie przyszła żona, spełnienia intelektualnego mógł szukać gdzie indziej. I tak nie miał władzy nad tym, na kogo miał finalnie trafić, a najważniejsze były koneksje idące za potencjalnym związkiem. Dlatego nie interesowały go zainteresowania lub potencjały żadnej przedstawicielki płci przeciwnej przebywającej na dworze lady Nott — włączając w to samą panią gospodarz. Im więcej myślały, tym wydawały się brzydsze. - Czyli dla ciebie piękno to jedynie pożądliwość zmysłów. - Ruch, gracja — wciąż uciecha dla oczu. Zapach kreował również coś innego niż intelekt. Żadne z wymienionych przez kobietę zalet nie wiązało się z umysłem. Selwynowi wydawało się to dość przekorne — pouczanie go, gdy samej nie miało się innego poglądu. Wszak oboje krążyli w tym samym postrzeganiu drugiej płci.
Dlatego też gdy odkryła przed nim oczywiste, nie dał się zbić z tropu oczywistym stwierdzeniem. Przemowy i czarowanie słowem pozostawiał bratu i matce. On skupiał się na analizie za kulisami, bo jedyne co rozumiał, zwało się złotem. - A ty nie jesteś szlachcianką. - Nie była. Nie w tym co mówiła, jak się ruszała, co miała na sobie. Nie była też czystą w rasie Brytyjką. Nie pytał. Stwierdzał. I bez uszczypliwości, które kryły się w jej słowach. Nie była w końcu głupia. Oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę od samego początku.
Zdradzisz jeszcze jakieś przeciwieństwa?
- Mój brat z chęcią spędziłby z tobą czas - odparł, uśmiechając się pod maską. Tajemnicza sylwetka w czerni na jedną noc brzmiała niczym kolejny z wielu scenariuszy, do których przywykł, mając Rhysanda za brata. - Powiedz mi, tylko nie kłam - Wiedziała, że mówił to bez przywiązania do rzeczywistości. Kłamali wszak wszyscy, a oni stojący pod rzeźbami byli w pierwszej kolejce. - Na co masz teraz ochotę? - Czy było to wyzwanie, prowokacja, zachcianka, a może dziwny egzamin — chyba sam do końca o to nie dbał. Miał dość zaduchu panującego w sali balowej i szczebiotania zaproszonych gości. Być może chciał przerwać ciągnący się brak rozwiązania. Bądź co bądź brakowało mu tu Valhakis i tego jednego, czego nie mogła zrobić stojąca obok kobieta. Brakowało mu milczenia.



( you and me against the world )
Double down on the pain I can feel you in my brain The wicked ones live forever Sinking down like a stone I can feel you in my bones The wicked ones live forever


Riordan Selwyn
Riordan Selwyn
Zawód : ekonomista, kolekcjoner rzeźb
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Put your flowers on the table
Hear the wolves at the door
Grab a piece if you're able
Silver bullets on the floor
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10380-riordan-selwyn-budowa#313792 https://www.morsmordre.net/t10436-boudicca#315407 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t10434-skrytka-bankowa-nr-2308#315391 https://www.morsmordre.net/t10444-riordan-selwyn#315590
Re: Główne schody [odnośnik]02.10.21 12:45
Po krótkim zastanowieniu nad jego przypuszczeniem, skinęła głową, a pozłacane sploty śliskich, wężowych ciał, utkanych na jej masce, sprowokowane szybkim gestem, wydawały się poruszać, wyślizgiwać ze swoich objęć, nurkować głębiej w ozdobionych boki maski kwiatach. Miał rację, choć tylko w drugim przypadku, jeśli chodziło o grę, znała jej zasady lepiej od większości zgromadzonych w Hampton Court. - A może gram w nią tak dobrze, znając zakończenie, że nie sposób wskazać różnicy? - podsunęła z lekkim uśmiechem, nieprzesadnie naiwnym, za to szczerym. - Natomiast masz rację z moim postrzeganiem piękna. Powinno porażać zmysły, petryfikować je wręcz, drażnić, tylko wtedy można poczuć, że się żyje - wygłosiła szczerze, przyglądając się umykającej w bok rzeźbie urodziwej niewiasty. Nie mówiła, wbrew pozorom, tylko o cielesnych urokach, te, wypaczone przez doświadczenia Wenus, domagały się skrajności - piękno widziała jednak też w krwawych ofiarach, w głębi czarnej magii, w koszmarnych widokach rozpłatanych ciał. I w panicznym lęku, jaki odczuwała stojąc przed obliczem Czarnego Pana. Machinalnie, powolnym gestem, poprawiła skrywającą tatuaż rękawiczkę, gładząc swe przedramię drugą dłonią, pieszczotliwie, a skrzący się na palcu onyksowy pierścień na moment rozbłysnął intensywniejszym blaskiem, łapiąc w sobie odbicie jednej z lewitujących na głównej galerii świec.
- Jesteś przenikliwy. To rzadkie w dzisiejszych czasach, zwłaszcza wśród arystokracji. Tak skupieni na sobie, obojętni na bodźce dobiegające ze świata pełnego przyjemności - znów się z nim zgodziła, tym razem przemawiając niemalże ze starczym żalem za minionymi latami, za innym podejściem ludzi do tego, co przyjemne, i tego, co bolesne. - Na szczęście, nie wszyscy pozostają tak zaślepieni - dorzuciła, może mówiąc o jego bracie, a może o swym rozmówcy, wrażliwym na informacje, przekazywane przez nią, tajemniczą, bezimienną czarownicę, która towarzyszyła mu w poznawaniu niejednoznacznej przyszłości z rąk - i ust - kamiennych posągów, dalekich, równie ślepych na to, co kryło się za horyzontem zdarzeń, co oni. - Pozwalasz sobie czasem na doświadczenie wszystkimi zmysłami? Bez oceny, bez surowego porządkowania tego, co cię dotyka, co słyszysz, co czujesz? - zagadnęła, kontynuując temat piękna i pożądliwości, nie tyle zastanawiając się nad prawdą, tkwiącą pod maską postawnego dżentelmena, co nad sobą samą. Nad równowagą, jaką panicznie starała się utrzymać, a która rozpadała się w proch, gdy ścierała się z Tristanem. Nad opanowaniem, którym tak się szczyciła, czyniąc z niego nieprzeniknioną zbroję, duszącą ją i dławiącą, kiedy tylko czuła na sobie jego usta. Nad wyjątkową obojętnością, roztapiającą się w zazdrości, gniewie i goryczy, gdy stawała przed emocjonalnym lustrem, przyglądając się wykrzywionemu odbiciu, obnażającego cały ten teatr. Westchnęła cicho, przypatrując się filozofowi, który w końcu przemówił, odpowiadając na niosące wiele ciężaru pytanie, zapewne krążące w głowach większości gości Adelaide Nott, wyczekujących niecierpliwie północy. Co miał jej przynieść nadchodzący rok? Surowy głos mędrca wybrzmiał ochrypłym echem. 4: Jesteśmy kształtowani przez nasze myśli. Jesteśmy tym, czym one są. Gdy umysł jest niezmącony, przychodzi szczęście i podąża za nami jak cień. Milczała przez chwilę, próbując rozpoznać smak tych słów: osładzał perspektywę samostanowienia, czy nieprzyjemną goryczą wskazywał na utknięcie w błędnym kole umysłowych ograniczeń?
- Dziękuję, to brzmi sensownie, już wiem, na co się przygotować - odparła nieco sarkastycznie w przestrzeń, nie wędrując wzrokiem za obracającym się i sunącym dalej pomnikiem, za to skupiając wzrok na swym pozbawionym imienia rozmówcy. - Jak sądzisz, jeśli będę wystarczająco długo myślała o umierających w męczarniach terrorystach z Zakonu Feniksa, powybijają się sami? - zmarszczyła w rozbawieniu brwi, chcąc zmniejszyć wagę usłyszanej przepowiedni, padającej na zbyt podatny grunt. Nie chciała o tym dziś myśleć, chciała się bawić, chciała tańczyć, flirtować, pić i zapomnieć choć na kilka godzin o skuwających ją kajdanach. - A więc kto wie, może los wepchnie nas w swe ramiona na sali balowej - skomentowała niższym, bardziej kokieteryjnym tonem, zastanawiając się, czy byłaby w stanie rozpoznać brata tego konkretnego arystokraty. Po posturze, tonie głosu, gestach, może kolorycie szaty? Z charakteru wydawali się odmienni, obcy, to byłoby trudniejsze, choć czarodziejowi w końcu udało się ją zaintrygować prostym, prawie brutalnym pytaniem. Uniosła lewy kącik niezwykle czerwonych ust w górę, w policzkach pojawiły się dołeczki, a białe kły uległy odsłonięciu, migając w półmroku niczym jasne koraliki. - Na pocałunek. Taki prawdziwy. Niosący satysfakcję, lecz nasilający głód. Odbierający dech i pozostawiający w głowie opary szczęścia. Taki, po którym twoje nogi drżą jeszcze kilka chwil, a serce pragnie wyrwać się z piersi - wyznała szczerze, zapewne obrazoburczo, powstrzymując odwzajemnienie pytania - obawiała się, że szlachcic odpowie, że pragnie znaleźć się w komnatach własnej posiadłości. Zazwyczaj podzieliłaby to marzenie, lecz coś w magii Sabatu, w śledzeniu wzrokiem brylujących na salonach par, w całej tej podniosłej atmosferze czarodziejskiego święta sprawiało, że robiła się spragniona - a może po prostu tak opisywała tęsknotę, samotność i zazdrość, skrywając pod tym mianem uczucia, do których nie chciała się przyznawać.


zapomniany rzut do poprzedniego posta


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Główne schody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach