Labirynt
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Labirynt
Po wyjściu z sali balowej, schodząc marmurowymi schodkami z niewielkiego tarasu, trafia się do zachodniej części ogrodu. Latem, spacerującym wśród idealnie przyciętych tui umila czas plusk niewielkich fontann z urokliwymi, białymi rzeźbami nimf leśnych. Jednakże to nie niewielke ogrodowe alejki stanowią główną atrakcję tej części posiadłości - tuż za fontannami znajduje się wejście do majestatycznego labiryntu. Równo przycięty, gęsty żywopłot wije się na przestrzeni kilku hektarów. Wąskie ścieżki co kilkadziesiąt metrów rozszerzają się na większe pola, gdzie ulokowano ozdobne posągi lwów i nimf leśnych, krzewy czy ławeczki, na których można odpocząć. Jednakże Lady Adalaide co rusz ostrzega swoich gości, że zapuszczając się zbyt daleko, odnalezienie drogi powrotnej może zakończyć się fiaskiem - bowiem labirynt co chwila zmienia położenie swoich ścieżek, a ponadto kilkumetrowe ściany zieleni skutecznie uniemożliwiają odnalezienie wyjścia.
Czy to mugole czy to wróżbici twierdzą, że w Nowym Roku można odczytać swoją przyszłość? W sumie to nie ważne. Liczy się tylko to, że twarz pijanego męża nie budzi w Megarze obrzydzenia. Cieszy się! Śmieje się! Jej zimna dłoń dotyka jego policzka a ona wciąż się uśmiecha. Może lepiej się nie zastanawiać czy to sprawka alkoholu krążącego w jej żyłach czy tych ostatnich dni gdzie między młodym małżeństwem działo się wyjątkowo dobrze. Tak, lepiej się nie zastanawiać. Słuchała tej dziwnej propozycji unosząc lekko brwi. - Jestem tego świadoma. - kiwnęła potakująco głową nie mogąc się przestać uśmiechać. -Myślałaby kto, że z ciebie taki romantyk Deimos - naigrawa się z męża ale przecież jeszcze nie wyślizgnęła się z jego objęć. Wiedziała, że jest w dużo ciężkim stanie dla tego nakierowała jego twarz tak by mógł skupić wzrok tylko na niej. Uniosła się na palcach i złożyła na ustach Deimosa szybki pocałunek - Ale skoro to nasza nowa uświęcona tradycja to trzeba jej przestrzegać - związała dłonie za jego szyją i przyciągnęła go do siebie opierając się plecami o żywopłot. Bogom niech będą dzięki za kaca i urwany film bo może żadne z nich tego nie zapamięta.
Deimos zaś niecałkiem poznaje Megarę. Jest blondynka i jest niska, więc to chyba jego żona, też tak jakby podobnie pachnie, ale gdyby miał zeznawać pod przysięga, powiedziałby, że nie był pewien, bo był pijany. Zbyt pijany, żeby odróżnić Megarę od każdej innej blondynki. Zresztą, jakaś zbyt fantasmagoryczna jest ta Megara, bo ma dłonie wyciągnięte w jego stronę i się chce całować. Prawie nie jak Megara!
- No to jestem rad, że ci sie podoba mój pomysł, bo jest spontanicznie absorbująco go wymyśliłem - przyznaje sie bez bicia, na więcej nie ma szans niż na ciężką głowę Carrowa, co niczym piłka lekarska opadła na twarz Megary. Leniwy jeden pocałunek co ciągnie się wiekiem i nagle Carrow jakby zapomniał co miał robić, bo się tak ześlizgnął, że praktycznie śpi, czoło ma w żywopłocie i biedną Megarkę uwięził że wyjść nie ma jak.
No to jest dopiero kobieta w potrzasku.
- No to jestem rad, że ci sie podoba mój pomysł, bo jest spontanicznie absorbująco go wymyśliłem - przyznaje sie bez bicia, na więcej nie ma szans niż na ciężką głowę Carrowa, co niczym piłka lekarska opadła na twarz Megary. Leniwy jeden pocałunek co ciągnie się wiekiem i nagle Carrow jakby zapomniał co miał robić, bo się tak ześlizgnął, że praktycznie śpi, czoło ma w żywopłocie i biedną Megarkę uwięził że wyjść nie ma jak.
No to jest dopiero kobieta w potrzasku.
Przez te kilka minut wszyscy są szczęśliwi. Deimos jest zbyt pijany żeby odczuwać cokolwiek ale za to Megra nie może przestać się uśmiechać. Małe przekleństwo, które wówczas rozwijało się pod jej sercem wystrzeliwało w jej organizm takie pokłady hormonów, że pewnie lady Carrow nawet nie bardzo nie wiedziała co robi. Jak to w ogóle możliwe, że jeszcze przed doprowadzeniem figury swojej matki do ruiny to małe przekleństwo robiło wszystko by rodzice byli po prostu razem?
- Jesteś strasznie głupi - upomniała go wciąż nie mogąc opanować tej całej hormonalnej wesołości. Pozwoliła się więc pocałować, pozwoliła by ten pocałunek stał się dziwnie powolny i leniwy co z perspektywy widza musiało wyglądać naprawdę obrzydliwie. Gdy Megara zdała sobie sprawę, że jej mąż…odpłynął wzniosła oczy ku niebu cicho się śmiejąc. - Jeden wieczór beze mnie i tak to się kończy - szepnęła sama do siebie uśmiechając się z politowaniem. Później podjęła delikatną próbę wyswobodzenia się z tego potrzasku. Była wesoła, była szczęśliwa ale w sumie mogła go tam zostawić i niech sobie trochę pomarznie do rana. Zaszkodzić to by mu to na pewno nie zaszkodziło. Jeszcze tylko chwila i już się uwolni.
- Jesteś strasznie głupi - upomniała go wciąż nie mogąc opanować tej całej hormonalnej wesołości. Pozwoliła się więc pocałować, pozwoliła by ten pocałunek stał się dziwnie powolny i leniwy co z perspektywy widza musiało wyglądać naprawdę obrzydliwie. Gdy Megara zdała sobie sprawę, że jej mąż…odpłynął wzniosła oczy ku niebu cicho się śmiejąc. - Jeden wieczór beze mnie i tak to się kończy - szepnęła sama do siebie uśmiechając się z politowaniem. Później podjęła delikatną próbę wyswobodzenia się z tego potrzasku. Była wesoła, była szczęśliwa ale w sumie mogła go tam zostawić i niech sobie trochę pomarznie do rana. Zaszkodzić to by mu to na pewno nie zaszkodziło. Jeszcze tylko chwila i już się uwolni.
- OborzeMegaraalesiewiercisz - niezadowolony mówi do krzaka, bo już tam nawet ramienia żony nie ma. Ale zjechał trochę na dół i oko go zabolało, więc pewnie jak jest w balowej, to ma szramę na pół twarzy i wyglada nieco obleśnie, pewnie Eurydyczka jak go zobaczy to sie przerazi, że i jego prawie zabito. Dlatego zaraz po bólu i reakcja przyszła, więc się obudził pan lord. I podeprzał się o krzak i patrzy taki zmasakrowany na swoje blond poślubione.
- To była szalona noc Megaro, nawet Fobos był - mówi zmęczony ale zaangażowany - Powiem ci, dawno, dawno tak nie grałem w karty, ale on oszukiwał, znasz go - jasne że zna historię o tym, jak Fobos przegrał i musiał wziąć ślub z czarną Shackelbot i dlatego teraz dzieciaki są czarne - Ciesz się, że nie założyłem się o reke naszej córki, bo bym przegrał i jeszcze do Averych by poszła, biedaczka
Mówi jakby czytał z brzucha, no doprawdy!
Sięga ręką do głowy i włosy zażelowane odrzuca z twarzy. Obleśny, spocony i pijany. Cały lord Carrow.
- To była szalona noc Megaro, nawet Fobos był - mówi zmęczony ale zaangażowany - Powiem ci, dawno, dawno tak nie grałem w karty, ale on oszukiwał, znasz go - jasne że zna historię o tym, jak Fobos przegrał i musiał wziąć ślub z czarną Shackelbot i dlatego teraz dzieciaki są czarne - Ciesz się, że nie założyłem się o reke naszej córki, bo bym przegrał i jeszcze do Averych by poszła, biedaczka
Mówi jakby czytał z brzucha, no doprawdy!
Sięga ręką do głowy i włosy zażelowane odrzuca z twarzy. Obleśny, spocony i pijany. Cały lord Carrow.
Coś mruczał pod nosem a ona mogła sobie pozwolić na przewrócenie oczętami. - No i obudził się książę pan - skomentowała jego zachowanie jednak na tyle cicho, że Deimos nie była wstanie tego usłyszeć a jeśli nawet to pewnie i tak nic by nie zrozumiał. Słucha tych dziwnych opowieści kiwając lekko głową. Już ona sobie mogła wyobrazić co tam się działo. Banda pijanych znudzonych życiem lordów, talia kart i pół Wielkiej Brytanii do przegrania. Cóż to w końcu jedyna taka noc w roku… Westchnęła machając na to ręką. Oczywiście, że znała historię wielkiej miłości swojego szwagra i jego nieodżałowanej żony. - Jak zawsze - przytaknęła choć wątpiła, że Deimos w ogóle ją usłyszał. Dopiero gdy wspomniał coś o córce coś w niej drgnęło. Otumaniony mózg na przekór wszystkiemu próbował łączyć ze sobą fakty ostatnich kilku tygodni. Już nawet była bliska dotknięcia swojego brzucha ale na szczęście do podobnych gestów nie doszło. To niedobry moment by myśleć o takich sprawach. Należało się za to zająć opłakanym stanem męża. - Ja jestem z Averych i tak ze mną wytrzymujesz - to lepsze nic i tak mnie kochasz które usilnie cisnęło się jej na usta. Uśmiechnęła się po raz kolejny, przed chwilą wydostała się z tego potrzasku, który jej zgotował ale wciąż trzymała się dziwnie blisko. Jeszcze nie zdecydowała czy jak w końcu wyłoży się na ziemi to mu pomorze czy będzie się zginąć w pół ze śmiechu. - Ale jak spróbujesz się zakładać o czyjekolwiek życie - związki naszych dzieci brzmiałoby bardzo źle, zwłaszcza słowo dzieci było najbardziej newralgiczne - To żadne zaklęcia świata cię nie uratują - pogroziła mu z zadziornym uśmieszkiem na ustach.
- Nie Fobos nie przegrywa, nie umie kantować - zaprzecza sam sobie, jakby umiał sie wziąć na spowiedź to by zaczął mówić że zgredekgłupizgredekgłupi, ale no to nie Deimos, nie ten poziom samoumartiwenia.
A potem wyciągnął mądraliński palec pomiędzy nich, żeby jej zaanonsować mądrości. Chwiejnym sposobem.
- Haaa ty jesteś, ale jak mówią, wyjątek potwierdza regułę. No i Samaela też wytrzymuje, ale to geny matki z Averych na pewno, wiesz jak to mówią, jak sie w swoich rodach trzyma, to sie trzyma przynajmniej jakość.. chociaż ta jej słabość, no nie wiem sam, dobrze, że ty jesteś zdrowa, bo jakbyś niebyła, to bym się ożenil z Astorią, a ona jakaś taka nie wiem, nie lubi mnie, prawda? - zamartwił się, chociaż nie widać po nim, bo się upił i właściwie to nonstop wygląda jakby był jakiś taki zmiętolony, ale co zrobić, to wszystko przez panią Nott, która nie szczędziła na trunkach. Zaraz jej tu stary Deimos po prostu padnie z pijaństwa twarzą prosto w śnieg.
- No przecież się nie zakładam, dajżespokój, ja wcale nie mam szczęścia do kart, jedyne co w nich umiem to bym przegrał. Ale słuchaj Megarka, albo mi sięwydaje, albo wygrałem mugolski samochód, nie wiem co z nim zrobie, ale tak mi coś miga, że wygrałem - pokazuje jej jak miga, a później jeszcze raz się zatacza na nią, żeby mieć bliżej te usteczka żony swojej o głowie w kolorze blond.
A potem wyciągnął mądraliński palec pomiędzy nich, żeby jej zaanonsować mądrości. Chwiejnym sposobem.
- Haaa ty jesteś, ale jak mówią, wyjątek potwierdza regułę. No i Samaela też wytrzymuje, ale to geny matki z Averych na pewno, wiesz jak to mówią, jak sie w swoich rodach trzyma, to sie trzyma przynajmniej jakość.. chociaż ta jej słabość, no nie wiem sam, dobrze, że ty jesteś zdrowa, bo jakbyś niebyła, to bym się ożenil z Astorią, a ona jakaś taka nie wiem, nie lubi mnie, prawda? - zamartwił się, chociaż nie widać po nim, bo się upił i właściwie to nonstop wygląda jakby był jakiś taki zmiętolony, ale co zrobić, to wszystko przez panią Nott, która nie szczędziła na trunkach. Zaraz jej tu stary Deimos po prostu padnie z pijaństwa twarzą prosto w śnieg.
- No przecież się nie zakładam, dajżespokój, ja wcale nie mam szczęścia do kart, jedyne co w nich umiem to bym przegrał. Ale słuchaj Megarka, albo mi sięwydaje, albo wygrałem mugolski samochód, nie wiem co z nim zrobie, ale tak mi coś miga, że wygrałem - pokazuje jej jak miga, a później jeszcze raz się zatacza na nią, żeby mieć bliżej te usteczka żony swojej o głowie w kolorze blond.
Wydobyła z siebie ciche westchnięcie słuchając jak mąż zaprzecza sam sobie. Obiecała sobie, że pozwoli mu gadać co chce i nie będzie zwracać na to uwagi. Niestety była zbyt wstawiona i zbyt nabuzowana hormonami by dotrzymać danego sobie słowa. Co dalej? Deimos zwolennik kazirodczych związków pomiędzy krewnymi. A już myślała, że zabawniej być nie może. Szkoda, że nie będzie miała po ten nocy żadnych dowodów na jego wyznania. Zwłaszcza jeśli chodzi o ten komplement w stosunku do rodu jej matki. I znów dobry humor Megary odrobinę przygasa bo przecież kto chciałby słuchać, że twój mąż chętnie ożeniłby się z twoją siostrą? Ponownie objęła jego twarz dłońmi zmuszając by na nią spojrzał. - Niech ci wystarczy, że masz mnie i ja cię lubię - bardzo dobitne określenia ale nie myślała jasno i już na pewno nie myślała przyszłościowo. Nie lubiła tych dziwny opowieści z serii co by było gdyby , zgłasza gdy ich autor był pijany. Słucha dalej tych zapewnień, że przecież się nie zakłada, że przecież nigdy nie miał szczęścia. Fakt, to jedno należało chwiejącemu się lordowi przyznać. Megara klasnę radośnie w dłonie na wieść o samochodzie. - Świetnie! Ja go wezmę. Nigdy nie prowadziłam samochodu i chętnie się nauczę - problem rozwiązany nagroda przejdzie w ręce lady Carrow. Jeśli żadnej nagrody nie ma to Deimos i tak będzie musiał kupić samochód bo żoneczka się ucieszyła. Niech się zatacza tak dalej. Jeden krok w lewo czy w prawo i Deimos rzeczywiście wyląduje w świeżej zaspie. Nowy rok obdarzy go kacem i przeziębieniem!
A nie nie lubiła, bo tak na prawdę to chciała zostać jego żoną? Właściwie co miałaby zrobić, jak by sie czuła, gdyby okazało się, że ten, który skradł jej pierwszy pocałunek, będzie całe życie całował jej siostrę? Jak by to przeżyła, przecież to na pewno trudne dla kogoś, kto chociaż nir chce przyznać jest romantyczny.
-Ty mnie lubisz? Nieprawdopodobne- zamyśla sie zatapiajac sie spojrzeniem w jej oczach, które właśnie stanowią centrum świata, bo nic dookoła już nie ma. Są oczy piękne do których dołączone sa dłonie, które miękko ujmując jego szorstka twarz przychylaja mu do ust usta obce, inne, ale znajome. Piętnaście minut nowej świeckiej tradycji.
Pijany jest, to go nawet bawi to, że ona chce prowadzić mugolskie auto. Nawet jeżeli jutro będzie się zastanawiał jak mógł jej to obiecać. Miejmy nadzieję, że i tego nie będzie Megara pamiętała.
-A poco ci to ustrojstwo prowadzić, chciaz może lepiej ci pojdzie niż z koniem- przemyka przez jego twarz cień smutku na wspomnienie zmarłego konia. Przesuwa placem po zdradzieckich ustach żony, bo czy to nie ona sprowadzi na nich same nieszczęścia? Opowie swoim znajomym o organizacji w której siedzi jej mąż, o tym że włada czarną magią, o tym że nie znosi brudnej krwi. Czy w tej chwili Deimos myśli o dwulicowosci Megary? Ależ nie ma o niej pojęcia. Jest przekonany, że z tego aniołeczka da sie zrobić swoją wspolpracownice, powierniczkę. Żeby była jak wszystkie kobiety, jedna. Tak mało wie.
-Jakie postanowienia noworoczne?
-
-Ty mnie lubisz? Nieprawdopodobne- zamyśla sie zatapiajac sie spojrzeniem w jej oczach, które właśnie stanowią centrum świata, bo nic dookoła już nie ma. Są oczy piękne do których dołączone sa dłonie, które miękko ujmując jego szorstka twarz przychylaja mu do ust usta obce, inne, ale znajome. Piętnaście minut nowej świeckiej tradycji.
Pijany jest, to go nawet bawi to, że ona chce prowadzić mugolskie auto. Nawet jeżeli jutro będzie się zastanawiał jak mógł jej to obiecać. Miejmy nadzieję, że i tego nie będzie Megara pamiętała.
-A poco ci to ustrojstwo prowadzić, chciaz może lepiej ci pojdzie niż z koniem- przemyka przez jego twarz cień smutku na wspomnienie zmarłego konia. Przesuwa placem po zdradzieckich ustach żony, bo czy to nie ona sprowadzi na nich same nieszczęścia? Opowie swoim znajomym o organizacji w której siedzi jej mąż, o tym że włada czarną magią, o tym że nie znosi brudnej krwi. Czy w tej chwili Deimos myśli o dwulicowosci Megary? Ależ nie ma o niej pojęcia. Jest przekonany, że z tego aniołeczka da sie zrobić swoją wspolpracownice, powierniczkę. Żeby była jak wszystkie kobiety, jedna. Tak mało wie.
-Jakie postanowienia noworoczne?
-
- Cicho - szeptem zrugała go za to niedowierzanie. Przybliżyła swoją twarz do jego. Potrzebowała jego uczuć. Miłości ukrywanej tak głęboko, zaufania które ujawniło się tego dziwnego wieczoru przy choince. Chciała nad nim władzy która pomoże jej w walce w imię przeklętego wyższego dobra. W końcu jakiś cel, powód, wymówka dla którego mogła być dla niego miła i dobra. Ale nie teraz, bo teraz są wstawieni i każde ma nadzieję, że gdy jutro się obudzi nic nie będzie pamiętać. Piętnaście minut nowej świeckiej tradycji.
Ten cień smutku, który pojawił się na jego twarzy przy samym wspomnieniu wypadku. Znów poczuła wyrzuty sumienia, znów przed oczami stanęła jej ta makabryczna scena. Nie mogła nic powiedzieć. W końcu już tyle razy go przepraszała, wykorzystała już wszystkie karty zadośćuczynienia. Nic nie pomogło, nigdy jej tego nie wybaczy. Uniosła na niego smutne spojrzenie, cała radość z prowadzenia mugolskiego samochodu gdzieś wyparowała. Oparła policzek o ramie męża a wolną już ręką odnalazła jego dłoń wsuwając w nią swoje palce. Gdy zapytał o postanowienia uśmiechnęła się nieznacznie. - Trochę mniej kłótni, dużo więcej wina i może w końcu ściągnę te kilka zaklęć z drzwi do mojej sypialni. - może to dobrze, że nie mógł zobaczyć jak jej oczy się śmieją. - A twoje? – - spytała z nieskrywaną ciekawością. Chociaż pewnie mogła się ich domyślić. Pić więcej whyski, sprzedać więcej koni i pewnie coś jeszcze ale nic na razie nie przyszło jej do głowy.
Ten cień smutku, który pojawił się na jego twarzy przy samym wspomnieniu wypadku. Znów poczuła wyrzuty sumienia, znów przed oczami stanęła jej ta makabryczna scena. Nie mogła nic powiedzieć. W końcu już tyle razy go przepraszała, wykorzystała już wszystkie karty zadośćuczynienia. Nic nie pomogło, nigdy jej tego nie wybaczy. Uniosła na niego smutne spojrzenie, cała radość z prowadzenia mugolskiego samochodu gdzieś wyparowała. Oparła policzek o ramie męża a wolną już ręką odnalazła jego dłoń wsuwając w nią swoje palce. Gdy zapytał o postanowienia uśmiechnęła się nieznacznie. - Trochę mniej kłótni, dużo więcej wina i może w końcu ściągnę te kilka zaklęć z drzwi do mojej sypialni. - może to dobrze, że nie mógł zobaczyć jak jej oczy się śmieją. - A twoje? – - spytała z nieskrywaną ciekawością. Chociaż pewnie mogła się ich domyślić. Pić więcej whyski, sprzedać więcej koni i pewnie coś jeszcze ale nic na razie nie przyszło jej do głowy.
-Dużo tych postanowień, ale wszystkie mi sie podobają- ucieszył sie, co jeszcze bardziej wdraża go w przekonanie, że może ten rok zakończy sie dla nich bardzo miło. Zdecydowanie ostatnia część jej postanowień brzmiała najlepiej, za co dostała widok pijackjej wesołej mordy która aż sie śmieje na kolejne caluski i macanki z żona. Kto to widział, żeby tak w obcym parku sie zachowywać! Oj te Carrowy.
Moje postanowienie jest takie, że zrobimy sobie syna, więc idealnie wpasowalas sie z tym zdejmowanoem zakleć- jeszcze raz przyciąga ja do siebie, czy nie mogliby zacząć poczynania syna już teraz? Wszak tak miło im sie właśnie rozmawia.
W końcu jednak przychodzi koniec czułości, a Deimos poprawia sobie nieudolnie kolnierzyk.
- Jak wyglądam? Wyjsciowo? - zachęca ją tum samym do przygotowania sie na tańce. Powinna sie cieszyć, że mąż ma tak dzis dużo energii, jest szansa, że będzie ja mial także po Sabacie.
Moje postanowienie jest takie, że zrobimy sobie syna, więc idealnie wpasowalas sie z tym zdejmowanoem zakleć- jeszcze raz przyciąga ja do siebie, czy nie mogliby zacząć poczynania syna już teraz? Wszak tak miło im sie właśnie rozmawia.
W końcu jednak przychodzi koniec czułości, a Deimos poprawia sobie nieudolnie kolnierzyk.
- Jak wyglądam? Wyjsciowo? - zachęca ją tum samym do przygotowania sie na tańce. Powinna sie cieszyć, że mąż ma tak dzis dużo energii, jest szansa, że będzie ja mial także po Sabacie.
- Tak coś czułam, że ci się spodobają - uniosła dumnie głowę nie przestając się uśmiechać. Jeszcze decyzja nie zapadła czy jutro wyprze się tych obietnic. Zresztą w ich przypadku to i tak nie miał najmniejszej różnicy. Maseet za tydzień czy dwa znów stanie w ogniu. Nie ważne, teraz mogła się napatrzeć na zadowoloną twarz męża i wciąż zachowywać się niczym dziewka z burdelu. Gdyby ktoś to zobaczyć nigdy nie opuściłaby ziem Yorku. I znów jakieś dzieci chodzą mu po głowie. Po co im dzieci? Tyle już ich jest na świecie, na co komu kolejne?
- Zacznie po powrocie do domu - obiecała mu uśmiechając się figlarnie. Kolejne pocałunki ale takie krótkie w końcu trzeba było wrócić do gości. Trzeba? Megara mogła się jeszcze pozachowywać jak karczmarna dziewka. W sumie od czasu do czasu nikomu to nie zaszkodzi. Zabrała jego ręce od kołnierzyka i sama zaczęła go poprawiać. - No powiedzmy - mruknęła cicho dławiąc wewnętrzne rozbawienie. - Wracamy? - spytała poprawiając kosmyk włosów które wyślizgnął się jej z fryzury. Nawet do głowy jej nie przyszło, że Deimos z własne nieprzymuszonej woli poprosi ją do tańca.
- Zacznie po powrocie do domu - obiecała mu uśmiechając się figlarnie. Kolejne pocałunki ale takie krótkie w końcu trzeba było wrócić do gości. Trzeba? Megara mogła się jeszcze pozachowywać jak karczmarna dziewka. W sumie od czasu do czasu nikomu to nie zaszkodzi. Zabrała jego ręce od kołnierzyka i sama zaczęła go poprawiać. - No powiedzmy - mruknęła cicho dławiąc wewnętrzne rozbawienie. - Wracamy? - spytała poprawiając kosmyk włosów które wyślizgnął się jej z fryzury. Nawet do głowy jej nie przyszło, że Deimos z własne nieprzymuszonej woli poprosi ją do tańca.
-W takim razie, wracajmy już teraz!- odpowiada ochoczo, bo cóż z tego, że ma obowiązki. Jest pijany a Megara sprawia, że i napalony i najchętniej wcale nie szedlby już do salonów, gdzie stare baby wypływają że swoich oblesnych sukien. Kto chciałby patrzeć na ich obwisłe cycki upchnięte w gorsety sprzed stu lat. Z całym szacunkiem, jaki pozostaje mu do takich rodów jak Rowle czy Abbott, trudno pogodzić ten niesmak, który wchodzi mu na twarz, kiedy musi rozmawiać ze śmierdzącymi staruchami. Bo trzeba.i właściwie nigdy tego nie robił, bo zwykle było to zadanie Fobosa bądź ojca, ale teraz, kiedy Fobos przebywa na innym spotkaniu.... Małżeństwo z Malfoyka pomagało. Może i Megara nie była najbardziej zrównoważoną osobą, ale umiała przypomnieć mu kto jest kim na balu, do kogo niepotrzebnie gada, a do kogo powinien sie odezwać. Nie żeby mocno sie tym przejmował.
-Pójdziemy sie przywitać i pokazac, a później wracamy, co ty na to? Powinienem pogadać z Adrienem, wiesz że staruch oddaje Inare wreszcie?- mamrocze coś trzy po trzy, przecięra twarz ręką, a ona mu pomaga z koszulą.
- Za jeden taniec z mężem Medei dostaniesz odemnie ten samochód, - mały szantazyk nikomu nie zaszkodzi. Kiwa głową, że idą, ale zapomniał iść.
-Pójdziemy sie przywitać i pokazac, a później wracamy, co ty na to? Powinienem pogadać z Adrienem, wiesz że staruch oddaje Inare wreszcie?- mamrocze coś trzy po trzy, przecięra twarz ręką, a ona mu pomaga z koszulą.
- Za jeden taniec z mężem Medei dostaniesz odemnie ten samochód, - mały szantazyk nikomu nie zaszkodzi. Kiwa głową, że idą, ale zapomniał iść.
Zaśmiał się cicho słysząc jego propozycję. Może niebyły to taki zły pomysł? Skoro już stworzyli jedną nową świecką tradycję czemu nie mogliby stworzyć i drugiej? W tym momencie i w tym stanie nie miała nic przeciwko. Szkoda, że do niczego nie dojdzie, ciężko przecież byłoby o lepszą wróżbę na nowo rozpoczęty rok! Na wzmiankę o zaręczynach Inary aż cała znieruchomiała. Przypomniała sobie wyraz jej twarzy gdy Lilith chwaliła się swoim pierścionkiem. Megara przeklinała samą siebie, że sama szybciej się nie zorientowała. - Naprawdę?! Za kogo? - wsunęła ramię pod ramię męża zmuszając go by zrobił krok w stronę wyjścia z labiryntu. Myśli Megary krążyły wokół kuzynki Deimosa. Miała nadzieję, że tym razem trafiła na kogoś kto bardziej jej…odpowiadał. - Ej - oburzyła się na ten jawny szantaż. Usilnie starała się unikać wszystkiego co związane z jej najstarszą siostrą a jej własny mąż pchał ją w sam środek gniada szerszeni. I jeszcze ten jej mąż kapeć który bez jej zgody nawet nie wytrze nosa. - No dobrze - poddała się - Jeśli Astoria zgodzi się z tobą zatańczyć ściągnę zaklęcia z mojej sypialni gdy tylko wrócimy - uśmiechnęła zadziornie, przecież wiedziała jak jej drogi małżonek nienawidził tańczyć, pomijając oczywiście niechęć siostry do szwagra. Drugi krok i trzeci.
- Za takiego jednego lorda Notta, co jest jakimś fizycznie pracującycm człowiekiem. Podobno ma pieniądze, ale ja nie iwem, to chyba ściema, skoro musi pracować, chociaż to dobrze, że pracuje, ja sądze, że skoro ma fach w ręku, to jest pewny, a nie jakiś węgorz piskorz co nie umie na ateonanie - zdenerwował się trochę, jak pomyślał, że można by było oddać Inarę komuś kto wcale nie ma podejścia do zwierzatek. A smoki to zwierzeta?
- Z Astorką? - zastanawia się trochę, ale jeżeli ma się przemęczyć jeden taniec z siostrą Megary, a później mieć całą masę przyjemności, to chyba potrafił sobie wyliczyć, że to dobry układ. - Chętnie z nią zatańczę - odpowiada w końcu, trochę nie czając, dlaczego to miałoby być takie trudne, żeby ją poprosić do tańca i żeby ona się zgodziła? Nie wypada jej odmówić, skoro sam lord ją zaszczyca. Co innego z jakimiś słabeuszami, piątymi wodami po kisielu, jakieś rozrzedzone krewki. Ale lord, który będzie następcą nestora (tzn po ojcu i bracie) ? Nie ma powodu, żeby miała odmówić. Chyba, że liczy na skandal.
Tak czy siak idą powoli w stronę wyjścia.
- Megara, zgubiliśmy sie - poinformował ją pijany, bo to labirynt, a on nie pamietał jak tu trafił.
- Z Astorką? - zastanawia się trochę, ale jeżeli ma się przemęczyć jeden taniec z siostrą Megary, a później mieć całą masę przyjemności, to chyba potrafił sobie wyliczyć, że to dobry układ. - Chętnie z nią zatańczę - odpowiada w końcu, trochę nie czając, dlaczego to miałoby być takie trudne, żeby ją poprosić do tańca i żeby ona się zgodziła? Nie wypada jej odmówić, skoro sam lord ją zaszczyca. Co innego z jakimiś słabeuszami, piątymi wodami po kisielu, jakieś rozrzedzone krewki. Ale lord, który będzie następcą nestora (tzn po ojcu i bracie) ? Nie ma powodu, żeby miała odmówić. Chyba, że liczy na skandal.
Tak czy siak idą powoli w stronę wyjścia.
- Megara, zgubiliśmy sie - poinformował ją pijany, bo to labirynt, a on nie pamietał jak tu trafił.
Słuchała uważnie słów na temat narzeczonego drogiej Inary. Malfoye od pokoleń żyją w dobrych stosunkach z Nottami dla tego nie mogła się nie ucieszyć słysząc takie nowiny. Arystokratyzm wyjdzie czasami nawet i z największego buntownika…- Wiesz może co na to sama Inara? - spytała ostrożnie. - Z poprzednim Nottem nie przypadli sobie za bardo do gusty - dodała cicho zmuszając przyćmiony mózg do pracy na pełnych obrotach. - Nott to bardzo dobra i majętna rodzina. Jeśli tylko Inara będzie zadowolona nie masz żadnych praw do narzekania. - zbyła całkowicie fragment o ateronach. Gdyby była trzeźwa wzmiankę o wężu i skrzydlatych mogłaby odebrać jako przytyk do niej samej. Gdy Deimos zgodził się na jej żądania zasłoniła usta dłonią próbując ukryć śmiech. Już niemal wyobrażała sobie wyraz twarzy siostry gdy szwagier poprosi ją do tańca. Chociaż to i tal było nic w porównaniu z jej reakcją gdyby dowiedziała się, że Deimos nazwał ją Astorką . Megara prowadziła ich w stronę świateł i odgłosów dochodzących z głównego budynku. Co prawda nie była pewna czy rzeczywiście idą w dobrą stronę. - Więcej wiary – - upomniała go jednocześnie ciągnąc w potencjalnie odpowiednią alejkę. - Teraz wszystkie drogi prowadzą do sali balowej - zapowiedziała wesołym głosem. W środku aż cała skakała na samą myśl o zbliżających się tańcach.
Labirynt
Szybka odpowiedź