Sala balowa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sala balowa
Okazała sala balowa w rezydencji Lady Adelaide Nott gościła niejeden sabat. To jedno z ważniejszych miejsc dla młodych szlachciców, bowiem każdy, kto pragnie zaistnieć w świecie arystokracji musi choć raz zatańczyć na marmurach Hampton Court. Sala jest bardzo jasna, z akcentami kolorystycznymi charakterystycznymi dla rodu Nottów; na podwyższeniu w jednym z rogów sali stoją instrumenty gotowe zagrać najpiękniejszą muzykę do tańca, znajdująca się na półpiętrze arkada, na którą prowadzą szerokie i kręte marmurowe schody umożliwia dogodne obserwowanie parkietu, a gdzie nie gdzie pod ścianami stoją sofy o skórzanych obiciach, zapraszające zmęczonych tancerzy do chwili wypoczynku. Jednak zdecydowanie najbardziej kunsztowny element wystroju stanowią bogate żyrandole, mieniące się tysiącami kryształów umieszczonych na ramionach ze szczerego złota.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Pokiwała głową, przepraszając. Miała wrażenie, że wygłupiła się jeszcze bardziej. Szczerze nie wiedziała, że taka odpowiedź już padła. Musiała najwyraźniej jej nie dosłyszeć, będąc z boku. Tak czy owak kolejne pudło, które odebrało jej wenę na przeszukiwanie szuflad pamięci z Hogwartu dotyczących smoków.
To jednak sprawiło, że jej myśli pomknęły w kierunku innego smoka. Gdzieś na skraju świadomości przywędrowało do niej wspomnienie z latającym nad wodą owadem. Jego tułów mienił się wszystkimi odcieniami, kiedy padało na niego słońce. Poza tym miał długie przezroczyste skrzydła, które z niesamowitą siłą utrzymywały go w powietrzu, pozwalając szybować z zadziwiającą prędkością.
Tym stworzeniem była ważka. Unie z początku wydawało się to bez sensu, bo w końcu co taka ważka ma do łusek i rogów? A potem przypomniała sobie, że jedna z książek, które mama jej czytała - ku lekkiemu niezadowoleniu ojca, bo przecież jest od tego służba - była o wielkim smoku, który przemienił się na polecenie kojota w ważne i taki już na zawsze pozostał. Zdaje się, że zahaczało to poniekąd o chińską mitologię, choć Una sama zdziwiła się, że jeszcze to pamięta.
Jakby się tak przyjrzeć to może i miało to sens... Nie umiała znaleźć zwyczajnego smoka w takich barwach, więc może nie jego trzeba było szukać. Chodziło o owada, na którego mówi się czasie potocznie "smok", byłoby to całkiem możliwe. Nie wspominając o delikatnych skrzydłach, które przecież nie mogły raczej należycie służyć żadnemu smokowi.
Do tego ważka miała zdaje się całkiem pokaźną symbolikę: jeśli kobieta umiała coś z zakresu magii leczniczej lub transmutacji to istniała spora szansa, że jak ważka reprezentowała uzdrowicielską siłę, przemianę i pogodzenie się z okropnym losem. Nie wspominając o tym, że wielu arystokratów zmagało się ze stratą krewnych, czy to przez choroby, czy odejście do obcego rodu. A ważka symbolizowała również łączność ze światem zmarłych, chociaż w istnienia takiego młoda Bulstrode nieszczególnie wierzyła.
Nieco nieśmiało, jakby odrobinę skruszona własnym niedawnym błędem, spytała:
- Lata temu słyszałam pewną chińską legendę... Opowiadała o ważce, która kiedyś była smokiem. Czyżby to o nią mogło chodzić?
Żywiła głęboką nadzieję, że teraz się nie wygłupi... A przynajmniej że jej odpowiedź jeszcze nie padła. Bo wtedy to dopiero Una zostałaby uznana za niesłuchającą.
To jednak sprawiło, że jej myśli pomknęły w kierunku innego smoka. Gdzieś na skraju świadomości przywędrowało do niej wspomnienie z latającym nad wodą owadem. Jego tułów mienił się wszystkimi odcieniami, kiedy padało na niego słońce. Poza tym miał długie przezroczyste skrzydła, które z niesamowitą siłą utrzymywały go w powietrzu, pozwalając szybować z zadziwiającą prędkością.
Tym stworzeniem była ważka. Unie z początku wydawało się to bez sensu, bo w końcu co taka ważka ma do łusek i rogów? A potem przypomniała sobie, że jedna z książek, które mama jej czytała - ku lekkiemu niezadowoleniu ojca, bo przecież jest od tego służba - była o wielkim smoku, który przemienił się na polecenie kojota w ważne i taki już na zawsze pozostał. Zdaje się, że zahaczało to poniekąd o chińską mitologię, choć Una sama zdziwiła się, że jeszcze to pamięta.
Jakby się tak przyjrzeć to może i miało to sens... Nie umiała znaleźć zwyczajnego smoka w takich barwach, więc może nie jego trzeba było szukać. Chodziło o owada, na którego mówi się czasie potocznie "smok", byłoby to całkiem możliwe. Nie wspominając o delikatnych skrzydłach, które przecież nie mogły raczej należycie służyć żadnemu smokowi.
Do tego ważka miała zdaje się całkiem pokaźną symbolikę: jeśli kobieta umiała coś z zakresu magii leczniczej lub transmutacji to istniała spora szansa, że jak ważka reprezentowała uzdrowicielską siłę, przemianę i pogodzenie się z okropnym losem. Nie wspominając o tym, że wielu arystokratów zmagało się ze stratą krewnych, czy to przez choroby, czy odejście do obcego rodu. A ważka symbolizowała również łączność ze światem zmarłych, chociaż w istnienia takiego młoda Bulstrode nieszczególnie wierzyła.
Nieco nieśmiało, jakby odrobinę skruszona własnym niedawnym błędem, spytała:
- Lata temu słyszałam pewną chińską legendę... Opowiadała o ważce, która kiedyś była smokiem. Czyżby to o nią mogło chodzić?
Żywiła głęboką nadzieję, że teraz się nie wygłupi... A przynajmniej że jej odpowiedź jeszcze nie padła. Bo wtedy to dopiero Una zostałaby uznana za niesłuchającą.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Obserwował wszystkich zgromadzonych na balu, kilkoro walczył zajadle o podium, zgadując kolejne stroje. Trzeba przyznać, że Lady Nott wykazała się ogromną pomysłowością w wyborze kolejnych motywów przewodnich. Nie brał w tym udziału, nie widział sensu, tym bardziej, że jeden z mężczyzn znacznie przodował w walce o wygraną. Wiedział wiele, miał niezliczoną ilość pomysłów i całkiem dobrze mu szło. Rosierowi nie pozostało nic innego jak obserwowanie całego zgromadzenia, nawet nie próbując zgadywać kolejnych kostiumów. Aż do pewnego momentu. Raz po raz padały odpowiedzi, jednak żadna nie była poprawna. Mathieu nie miał pojęcia w co odziani byli członkowie jego rodziny, wszak trzymał się na uboczu i w zasadzie… Nie przybyli tu tez razem. Przyjrzał się uważnie strojowi kobiety, widział je wcześniej w Chateau Rose, ale nie zdradzili sobie motywów swoich przebrań. A może on nie słuchał?
Niemniej jednak, był to smok, czego nie dało się ukryć. Skrzydła jak u owada były jednak odmienne, wszak ze znanych wszystkim istot latających z gatunku smoków, nie było to nic „typowego”. On jednak całkiem dobrze potrafił pokojarzyć fakty, biorąc pod uwagę, że smoki były jego zainteresowaniem numer jeden. Miał się nie udzielać, nie wypowiadać, nie brać w tym udziału… A jednak. Widząc jak padały kolejne odpowiedzi, a do tego jedna się powielała… Postanowił podjąć próbę uratowania ich z opresji i rzucenia własnej odpowiedzi. Może przyspieszy to akcję dziejącą się na balu, nie mogą przecież do białego rana odgadywać jednej stroju!
- Wydaje mi się, że to Pyrausta, z mitologii cypryjskiej. – powiedział głośno, tak, aby stojąca w oddali prowadząca mogła usłyszeć jego słowa. Zdecydowanie strój kobiety przypominał tego właśnie smoka, choć Mathieu widział go w kilku odsłonach i nie za każdym razem wyglądał jednako. W zależności od tego, którą księgę wzięło się do ręki oczywiście. Nie miał okazji widzieć na żywo, choć istniało prawdopodobieństwo, że te smoki nie zamieszkiwały już globu, wszak te smoki żyły w ogniu, co było dość… ciekawe.
Niemniej jednak, był to smok, czego nie dało się ukryć. Skrzydła jak u owada były jednak odmienne, wszak ze znanych wszystkim istot latających z gatunku smoków, nie było to nic „typowego”. On jednak całkiem dobrze potrafił pokojarzyć fakty, biorąc pod uwagę, że smoki były jego zainteresowaniem numer jeden. Miał się nie udzielać, nie wypowiadać, nie brać w tym udziału… A jednak. Widząc jak padały kolejne odpowiedzi, a do tego jedna się powielała… Postanowił podjąć próbę uratowania ich z opresji i rzucenia własnej odpowiedzi. Może przyspieszy to akcję dziejącą się na balu, nie mogą przecież do białego rana odgadywać jednej stroju!
- Wydaje mi się, że to Pyrausta, z mitologii cypryjskiej. – powiedział głośno, tak, aby stojąca w oddali prowadząca mogła usłyszeć jego słowa. Zdecydowanie strój kobiety przypominał tego właśnie smoka, choć Mathieu widział go w kilku odsłonach i nie za każdym razem wyglądał jednako. W zależności od tego, którą księgę wzięło się do ręki oczywiście. Nie miał okazji widzieć na żywo, choć istniało prawdopodobieństwo, że te smoki nie zamieszkiwały już globu, wszak te smoki żyły w ogniu, co było dość… ciekawe.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
- Pyrausta! Ależ oczywiście, punkt dla tego dżentelmena - wskazała dłonią na Mathieu, równocześnie odnajdując dłonią ramię Cynthii odnalezionej w tłumie.
Mathieu i Melisande otrzymują po punkcie. Kolejną prezentację przyprowadza Cynthia: Cynthio, ponieważ wszyscy panowie już zatańczyli, możesz zatańczyć z dowolnym partnerem, który prezentował już swój strój. Na odpis masz 48 godzin, pozostali - 72 na odgadnięcie Twojego stroju, liczone od godziny Twojego posta.
Postaci znajdujące się na nieobecnościach oraz takie, które trzykrotnie w momencie, kiedy miały zostać wywołane przez mistrza gry, nie pojawiły się na liście obecnych w trakcie ostatnich 24 godzin, zostały przez mistrza gry pominięte. Jeśli którakolwiek z tych postaci chce wziąć jeszcze udział w zabawie, proszona jest o zgłoszenie się bezpośrednio do mistrza gry prowadzącego (Tristan) przed upływem niniejszej tury.
Mathieu i Melisande otrzymują po punkcie. Kolejną prezentację przyprowadza Cynthia: Cynthio, ponieważ wszyscy panowie już zatańczyli, możesz zatańczyć z dowolnym partnerem, który prezentował już swój strój. Na odpis masz 48 godzin, pozostali - 72 na odgadnięcie Twojego stroju, liczone od godziny Twojego posta.
Postaci znajdujące się na nieobecnościach oraz takie, które trzykrotnie w momencie, kiedy miały zostać wywołane przez mistrza gry, nie pojawiły się na liście obecnych w trakcie ostatnich 24 godzin, zostały przez mistrza gry pominięte. Jeśli którakolwiek z tych postaci chce wziąć jeszcze udział w zabawie, proszona jest o zgłoszenie się bezpośrednio do mistrza gry prowadzącego (Tristan) przed upływem niniejszej tury.
Zabawa w kalambury trwała już od dłuższej chwili, coraz to kolejne pary wirowały na środku parkietu prezentując swe wymyślne, fantazyjne stroje i dopracowane maski, za którymi skrywali swą tożsamość, a ona cierpliwie czekała na swoją kolej. Nie śpieszyło się jej, choć wolałaby mieć to już za sobą - nie drżała na myśl o wystawieniu się na pokaz, nie bała się również, że pomyli kroki, mimo to chciałaby opuścić salę balową i odsapnąć w jednej z mniej zatłoczonych komnat Hampton Court. W końcu lady Nott - bo względem tego, że to ona kryje się za przebraniem królowej kier, Cynthia nie miała najmniejszych wątpliwości - odnalazła i ją, gestem zachęcając do wystąpienia przed szereg. Z początku nie wiedziała, jak się zachować. Nie potrafiła odnaleźć w tłumie znajomych masek ojca czy brata, którzy mogliby ruszyć jej na ratunek, nie nawiązała też żadnego dialogu ze stojącymi przy niej czarodziejami - z kim więc miała zatańczyć? Mimo to posłusznie postąpiła kilka kroków do przodu, wymijając sylwetki, które oddzielały ją od środka parkietu, próbując jednocześnie wymyślić najlepsze możliwe rozwiązanie z tej sytuacji. Choć nie czuła się na angielskich salonach na tyle swobodnie, co we Francji, to musiała robić dobrą minę do złej gry i w dystyngowany sposób radzić sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu. Wtedy jednak jej badawczy wzrok napotkał spojrzenie górującego nad nią wzrostem, kierującego się ku niej czarodzieja i w lot zrozumiała, że nie ma się już czym martwić.
Ufnie podała mu dłoń, choć nie miała pojęcia, kim był ten, który wyratował ją z opresji. Nim zaczęli wirować w rytm wytwornego kadryla, pozwoliła sobie na niewielki uśmiech mający wyrazić wdzięczność - liczyła, że odnajdzie go później wśród gości i zdoła porozmawiać z nim choćby chwilę, by podziękować również werbalnie. W tańcu nie brakowało jej gracji, bez problemu utrzymywała nienaganną pozę, z przyjemnością poddając się ruchom partnera. Jedynym, co mogłoby ją teraz zmartwić, był prosty, czarny welon przymocowany do opaski ze złotogłowiu, która zrobiła jej głowę - miała nadzieję, że mimo ruchu utrzyma się na miejscu. Mógł przywodzić na myśl element stroju wyjęty rodem z epoki elżbietańskiej lub czasów do niej zbliżonych. Czy jednak był to istotny dodatek, czy może jedynie przemawiała przez nią fascynacja historią, dramatem, ubiegłymi wiekami...? Krój uszytego na tę okazję stroju nie był już tak konserwatywny. Góra dokładnie przylegała do smukłego ciała noszącej go młódki; pasek szlachetnie czerwonego materiału okalał jej szyję, od niego suknia ciągnęła się ku wąskiej talii, szczelnie zakrywając dekolt. Jednak jego brak rekompensowały wycięcia w długich rękawach sukni, spod których błyskała blada skóra ramion. Co więcej, korpus kreacji pokrywały gęste, wykonane z ciemniejszej koronki zdobienia wraz z pobłyskującymi w świetle koralikami, które przypominały z daleka plamy krwi. Im niżej materiał spływał, tym zdobienia stawały się rzadsze. Z kolei maska, za którą skrywała swą twarz, była prosta, cielista, pozbawiona fantazyjnych dodatków; nie konkurowała z przykuwającym wzrok strojem. Mimo to Cynthia nie mogła powstrzymać się przed dodaniem na niej kilku złocistych zawijasów.
Ufnie podała mu dłoń, choć nie miała pojęcia, kim był ten, który wyratował ją z opresji. Nim zaczęli wirować w rytm wytwornego kadryla, pozwoliła sobie na niewielki uśmiech mający wyrazić wdzięczność - liczyła, że odnajdzie go później wśród gości i zdoła porozmawiać z nim choćby chwilę, by podziękować również werbalnie. W tańcu nie brakowało jej gracji, bez problemu utrzymywała nienaganną pozę, z przyjemnością poddając się ruchom partnera. Jedynym, co mogłoby ją teraz zmartwić, był prosty, czarny welon przymocowany do opaski ze złotogłowiu, która zrobiła jej głowę - miała nadzieję, że mimo ruchu utrzyma się na miejscu. Mógł przywodzić na myśl element stroju wyjęty rodem z epoki elżbietańskiej lub czasów do niej zbliżonych. Czy jednak był to istotny dodatek, czy może jedynie przemawiała przez nią fascynacja historią, dramatem, ubiegłymi wiekami...? Krój uszytego na tę okazję stroju nie był już tak konserwatywny. Góra dokładnie przylegała do smukłego ciała noszącej go młódki; pasek szlachetnie czerwonego materiału okalał jej szyję, od niego suknia ciągnęła się ku wąskiej talii, szczelnie zakrywając dekolt. Jednak jego brak rekompensowały wycięcia w długich rękawach sukni, spod których błyskała blada skóra ramion. Co więcej, korpus kreacji pokrywały gęste, wykonane z ciemniejszej koronki zdobienia wraz z pobłyskującymi w świetle koralikami, które przypominały z daleka plamy krwi. Im niżej materiał spływał, tym zdobienia stawały się rzadsze. Z kolei maska, za którą skrywała swą twarz, była prosta, cielista, pozbawiona fantazyjnych dodatków; nie konkurowała z przykuwającym wzrok strojem. Mimo to Cynthia nie mogła powstrzymać się przed dodaniem na niej kilku złocistych zawijasów.
Sanctimonia vincet semper
Cynthia Malfoy
Zawód : Dama, historyczka, dramatopisarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
A wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk.
even in a cage,
even dressed in silk.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie spodziewała się, szczerze mówiąc, takiej odpowiedzi. Zagadka rzeczywiście była trudna, nigdy dotąd nie słyszała o takim smoku. Zdaje się, że ani w mitologii greckiej ani chińskiej na niego nie natrafiła.Ale nic to, i tak nie zamierzała przecież odpowiadać. Próbowała wyratować wszystkich z opresji, tylko to się dla niej liczyło. Zrobił to bystroduch, więc "zadanie wykonane", jakby to powiedziała Isabella. Swoją drogą, czemu Una teraz o niej myślała? Nie powinna i to pod żadnym pozorem.Przyszedł czas na kolejną parę. Miała nadzieję, że tym razem będzie to coś łatwego w przypadku obu motywów tak, żeby wszystkie zostały szybko odgadnięte. Gra zdecydowanie przeciągała się i to stanowczo za długo. Nikt chyba prócz nieznajomego weterana zimowej nocy i organizatorki balu nie bawił się najlepiej. Przynajmniej tak zdawało się Unie.Nie żeby sądziła, że w jej przypadku dobra zabawa była możliwa - ciężko bawić się po rozstaniu się i kłótni (choć listownej) z przyjaciółką. Straciła apetyt na szczęście w chwili, gdy odpisywała na niefortunną wiadomość. Nie miała ochoty nawet przyjść na bal, tak bardzo miała zepsuty humor.Przeniosła spokojnie wzrok z bliżej nieokreślonego punktu po przeciwległej ścianie na tańczącą teraz damę. Zastanawiała się, jakie przebranie tym razem ona nosi. Może to jakieś magiczne stworzenie bądź postać fikcyjna? Balet, dramat, mitologia, świat zwierząt... Wszystko zlewało się w jedno. Unie nie zależało na wygranej, pokazała to, kapitulując oficjalnie przy jednej z odpowiedzi.Zaczęła od damskiego stroju. W końcu to on zawsze najwięcej mówił o właścicielce, czyż nie? W poprzednich turach też było widać, że większość kobiet skupiała się bardziej na sukience niż innych częściach garderoby. Instynktownie więc Bulstrode czuła, że to ten element może podsunąć rozwiązanie, a przynajmniej dać jakąkolwiek podpowiedź co do motywu w stroju kobiecym.W drugiej kolejności spojrzała na włosy oraz buty. Gdyby nie korona na głowie Królowej Elfów, pewnie nigdy by nie wpadła, że to o nią właśnie chodzi. Włosy więc i wszelakie ozdoby były niezmiernie ważne. Buty również zwykle dawały jakiś pogląd, czy chodzi o bosego bohatera z powieści, czy może bohatera z baletu.Po dłuższym namyśleniu zdecydowała się jednak odpowiedzieć. Nie chciała tracić czasu, czekając, aż aktywny tak bardzo nieznajomy podejmie odpowiedź.
- Myślę, że to postać z "Otella" Szekspira, Desdemona. - zaproponowała, myśląc o koralach jak o śladach otarć na ciele.
- Myślę, że to postać z "Otella" Szekspira, Desdemona. - zaproponowała, myśląc o koralach jak o śladach otarć na ciele.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Sam zapewne nie odgadłby motywu stojącego za stworzeniem kobiecej kreacji, ale tym razem nie musiał o tym myśleć, gdy jego zadaniem było przede wszystkim zaprezentowanie własnego stroju. przelotnie wysłuchiwał różnych propozycji, w tym również komentarzy gospodyni, która zdawała się w pewnej chwili już niecierpliwić. Dobrze, że prawidłowa odpowiedź w końcu nadeszła. To męski głos ją wypowiedział i Alphard kątem oka zauważył, że padła ona z ust lorda przebranego dziś za bystroducha.
Kiedy oba motywy zostały już ujawnione przez zgadujących, mogli wreszcie przerwać taniec. Black zaprzestał poruszania się w rytm muzyki i wykonał wraz z damą kilka kroków, oferując jej przy tym swą dłoń. Chciał okazać się dla niej solidnym wsparciem, gdy schodzili razem ze środka parkietu, oddając pole do popisu innym. Kiedy puścił drobniejszą dłoń, podziękował damie, czyniąc przed nią wdzięczny pokłon. Uważne spojrzenie zatrzymał przez chwilę na masce pokrytej jasnozielonymi łuskami. Musiał istnieć powód tego, że dama ta wydała mu się znajoma i to na dodatek w tańcu. Nie tańcował zbyt wiele, ale ostatnio to z lady Rosier poruszał się na parkiecie. Czyżby? – spytał samego siebie w myślach, zastanawiając się, jakim cudem to właśnie ją, spośród tak wielu szlachcianek, poprosił o wyświadczenie przysługi podczas kalamburów. Szczęście, pech, czy podświadomy instynkt – doprawdy trudno było mu oszacować.
Znów skupił się na grze, obserwując kolejną parę, choć pozostawał już lekko rozkojarzony przez natrętne przeczucie. Największą odpowiedzią wydawała mu się suknia, na której czerwone akcenty prezentowały się niczym krew. Czy czerwony pas materiału wokół szyi miał sugerować poderżnięte gardło? Tego nie był pewien, zastanawiał się jednak nad tą opcją. Był również czarny welon, który wydawał się wdowim akcentem, który może miał dopełnić obraz dla całego stroju. A może miał jakoś nawiązywać do epoki, z której postać się wywodziła?
Aktywa uczestniczka zabawy postawiła na postać z dzieła Szekspira. I może to był dobry trop, jednak sam nie widział przed sobą wcielenia Desdemony. Została uduszona przez Otella, więc gdzie jest tu miejsce na krew? Inna kobieta z innego dzieła Szekspira przeszyła sobie nożem serce z rozpaczy, gdy jej ukochany świadomie zażył truciznę przy niej, bo myślał, że jest już martwa. Ale nie mógł mieć żadnej pewności, że rzeczywiście rozchodzi się o twórczość angielskiego twórcy. Nie czuł jednak na sobie jakiekolwiek presji, więc zdecydował się odpowiedzieć. – Julia Kapulet? – w jego wypowiedzi nie zabrakło wątpiącej, lekko pytającej nuty.
Kiedy oba motywy zostały już ujawnione przez zgadujących, mogli wreszcie przerwać taniec. Black zaprzestał poruszania się w rytm muzyki i wykonał wraz z damą kilka kroków, oferując jej przy tym swą dłoń. Chciał okazać się dla niej solidnym wsparciem, gdy schodzili razem ze środka parkietu, oddając pole do popisu innym. Kiedy puścił drobniejszą dłoń, podziękował damie, czyniąc przed nią wdzięczny pokłon. Uważne spojrzenie zatrzymał przez chwilę na masce pokrytej jasnozielonymi łuskami. Musiał istnieć powód tego, że dama ta wydała mu się znajoma i to na dodatek w tańcu. Nie tańcował zbyt wiele, ale ostatnio to z lady Rosier poruszał się na parkiecie. Czyżby? – spytał samego siebie w myślach, zastanawiając się, jakim cudem to właśnie ją, spośród tak wielu szlachcianek, poprosił o wyświadczenie przysługi podczas kalamburów. Szczęście, pech, czy podświadomy instynkt – doprawdy trudno było mu oszacować.
Znów skupił się na grze, obserwując kolejną parę, choć pozostawał już lekko rozkojarzony przez natrętne przeczucie. Największą odpowiedzią wydawała mu się suknia, na której czerwone akcenty prezentowały się niczym krew. Czy czerwony pas materiału wokół szyi miał sugerować poderżnięte gardło? Tego nie był pewien, zastanawiał się jednak nad tą opcją. Był również czarny welon, który wydawał się wdowim akcentem, który może miał dopełnić obraz dla całego stroju. A może miał jakoś nawiązywać do epoki, z której postać się wywodziła?
Aktywa uczestniczka zabawy postawiła na postać z dzieła Szekspira. I może to był dobry trop, jednak sam nie widział przed sobą wcielenia Desdemony. Została uduszona przez Otella, więc gdzie jest tu miejsce na krew? Inna kobieta z innego dzieła Szekspira przeszyła sobie nożem serce z rozpaczy, gdy jej ukochany świadomie zażył truciznę przy niej, bo myślał, że jest już martwa. Ale nie mógł mieć żadnej pewności, że rzeczywiście rozchodzi się o twórczość angielskiego twórcy. Nie czuł jednak na sobie jakiekolwiek presji, więc zdecydował się odpowiedzieć. – Julia Kapulet? – w jego wypowiedzi nie zabrakło wątpiącej, lekko pytającej nuty.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Smocze zagadki obudziły Belle w ambicję, a zarazem przekonanie, że lady Nott ceniła jednak wiedzę z zakresu baśni, mitów i dramatów, a niekoniecznie szczegółowej opieki nad magicznymi stworzeniami. Z ulgą zobaczyła, że kolejna uczestniczka zabawy przebrała się za człowieka, a nie bestię. Isabelle czuła się pewniej w świecie literatury niż w świecie potworów, więc postanowiła jeszcze raz wziąć udział w zabawie - nie zniechęcało jej nawet to, że dwójka liderów wysunęła już swoje przypuszczenia, a sądząc po ich punktacji rzadko się mylili.
Podobnie jak zamaskowani lord i lady, myśli Isabelle podążyły tropem szekspirowskim. Nie zgadzała się jednak z żadną z udzielonych już odpowiedzi. Desdemona została uduszona poduszką, a Julia wbiła sztylet w swoją dziewczęcą pierś. Tymczasem strój tańczącej damy zwracał uwagę czerwoną wstążką na szyi - która może sama w sobie mogłaby sugerować uduszenie, ale nie w połączeniu z koralikami, które sugerowały plamy krwi.
Dekapitacja? - pomyślała Belle. Nasuwała się jej tylko jedna słynna kobieta z dzieł Szekspira, która zginęła w taki sposób. W dodatku czarny welon pasował zarówno do stylu epoki, jak i do malarskich przedstawień owej damy.
-Anna Boleyn? - wysunęła przypuszczenie, zastanawiając się zarazem, czy tańcząca dama może być z rodu Greengrassów. Nawiązanie do historii protoplasty rodu byłoby całkiem mądre, ale czy lady Nott chciała w ten sposób ułatwiać uczestnikom zabawę w kalambury i podważać anonimowość tańczących?
Udzieliwszy odpowiedzi, Belle jeszcze raz zaczęła przesuwać wzrokiem po kostiumach uczestników balu, podziwiając ich kreacje i czekając niecierpliwie na moment zdjęcia masek. Chociaż dobrze czuła się w anonimowym stroju, to była zarazem ciekawa, kto otrzymał jakie przebranie i kto tak dobrze radził sobie z kalamburami.
Poza tym - bolały ją już nieco opuchnięte nogi, a dziecko niecierpliwie wierciło się i kopało w jej brzuchu. Musiała zostać tutaj do północy, ale w Nowy Rok będzie mogła wreszcie opuścić bal i spędzić resztę nocy w zaciszu własnej, samotnej sypialni. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, a dorosła i ciężarna Belle była w tłumie równie onieśmielona jak podczas własnego debiutu.
Podobnie jak zamaskowani lord i lady, myśli Isabelle podążyły tropem szekspirowskim. Nie zgadzała się jednak z żadną z udzielonych już odpowiedzi. Desdemona została uduszona poduszką, a Julia wbiła sztylet w swoją dziewczęcą pierś. Tymczasem strój tańczącej damy zwracał uwagę czerwoną wstążką na szyi - która może sama w sobie mogłaby sugerować uduszenie, ale nie w połączeniu z koralikami, które sugerowały plamy krwi.
Dekapitacja? - pomyślała Belle. Nasuwała się jej tylko jedna słynna kobieta z dzieł Szekspira, która zginęła w taki sposób. W dodatku czarny welon pasował zarówno do stylu epoki, jak i do malarskich przedstawień owej damy.
-Anna Boleyn? - wysunęła przypuszczenie, zastanawiając się zarazem, czy tańcząca dama może być z rodu Greengrassów. Nawiązanie do historii protoplasty rodu byłoby całkiem mądre, ale czy lady Nott chciała w ten sposób ułatwiać uczestnikom zabawę w kalambury i podważać anonimowość tańczących?
Udzieliwszy odpowiedzi, Belle jeszcze raz zaczęła przesuwać wzrokiem po kostiumach uczestników balu, podziwiając ich kreacje i czekając niecierpliwie na moment zdjęcia masek. Chociaż dobrze czuła się w anonimowym stroju, to była zarazem ciekawa, kto otrzymał jakie przebranie i kto tak dobrze radził sobie z kalamburami.
Poza tym - bolały ją już nieco opuchnięte nogi, a dziecko niecierpliwie wierciło się i kopało w jej brzuchu. Musiała zostać tutaj do północy, ale w Nowy Rok będzie mogła wreszcie opuścić bal i spędzić resztę nocy w zaciszu własnej, samotnej sypialni. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, a dorosła i ciężarna Belle była w tłumie równie onieśmielona jak podczas własnego debiutu.
Stal hartuje się w ogniu
♪
♪
Wirujący w tym delikatnym tańcu długi, czarny kawałek materiału przyciągnął spojrzenie Isabelli. Była wielce rozczarowana tym, że wiele ostatnich odpowiedzi nawet nie zbliżyło się do rozwiązania zagadki. Może faktycznie nie posiadała obszernej wiedzy ze świata magicznych stworzeń, ale porażki w odgadywaniu przebrań postaci ze świata pięknej sceny czy baletu niemal łamały jej serce. W dodatku nieopodal niej dama o tak znajomym głosie radziła sobie wyjątkowo doskonale. Bella nie próbowała już nikogo wyprzedzić, ani tym bardziej zwyciężyć w tejże konkurencji. Na to z pewnością nie zasługiwała. Wyobrażała sobie, że po powrocie do domu zamknie się na długie dni w bibliotece z zamiarem nadrobienia zaległości. Jakże mogłaby nie znać tak charakterystycznych postaci? Prezentowane stroje jednak w swych wykrojach często odbiegały od jej wyobrażeń. Miała do dyspozycji moc własnej wyobraźni obudzonej literackim słowem lub wyniesione na teatralne deski koncepcje krawca, o których tak łatwo było zapomnieć. Westchnęła cicho, wciąż obserwując strój pięknej damy.
Wydal jej się mroczy. Czerń wskazywała na tajemnicę, mrok i żałobę. Kryjąca się głowa damy wydawała jej się przywoływać widmo śmierci. Wdowa? Lady Nott musiałaby być złośliwa, gdyby skazała damę na noszenie takiej kreacji. Uwagę oczu przyciągała jednak ta czerwona wstęga obwiązana wokół szyi. Jakby imitowała krwawy ślad. Duszenie? Spływające od wstęgi aż prawie po krańce sukni krwiste ozdoby pozwoliły Isabelli wysunąć wniosek, że jest to osoba, która zginęła. Morderczyni nie miałaby tak wyraźnych śladów, nie spływałaby krwią, chociaż to też była jedna z wielu koncepcji, na jaką wpadła. Mimo to Isie wydawało się, że kluczem do rozwiązania tej zagadki jest właśnie kobieca szyja. Śmierć, krew, dramat. Postacie przed nią nie bez powodu odnajdowały w tym przebraniu ślady Szekspirowskiej nuty. Również i ona łączyła suknię tańczącej kobiety właśnie z tym dramaturgiem.
– Czy jest to Kordelia z Króla Leara? – zapytała, przypominając sobie wspomnianą sztukę. Widziała, jak obudzone na teatralnej scenie postacie przesuwały się ponad unoszącą się kurtyną. Kordelię zaś powieszono. Wstęga nie musiała symbolizować jedynie uduszenia. Może to ślad po śmiertelnej pętli zaciskającej się na szyi królewskiej córki? Piękna, doskonała i tragiczna.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wydal jej się mroczy. Czerń wskazywała na tajemnicę, mrok i żałobę. Kryjąca się głowa damy wydawała jej się przywoływać widmo śmierci. Wdowa? Lady Nott musiałaby być złośliwa, gdyby skazała damę na noszenie takiej kreacji. Uwagę oczu przyciągała jednak ta czerwona wstęga obwiązana wokół szyi. Jakby imitowała krwawy ślad. Duszenie? Spływające od wstęgi aż prawie po krańce sukni krwiste ozdoby pozwoliły Isabelli wysunąć wniosek, że jest to osoba, która zginęła. Morderczyni nie miałaby tak wyraźnych śladów, nie spływałaby krwią, chociaż to też była jedna z wielu koncepcji, na jaką wpadła. Mimo to Isie wydawało się, że kluczem do rozwiązania tej zagadki jest właśnie kobieca szyja. Śmierć, krew, dramat. Postacie przed nią nie bez powodu odnajdowały w tym przebraniu ślady Szekspirowskiej nuty. Również i ona łączyła suknię tańczącej kobiety właśnie z tym dramaturgiem.
– Czy jest to Kordelia z Króla Leara? – zapytała, przypominając sobie wspomnianą sztukę. Widziała, jak obudzone na teatralnej scenie postacie przesuwały się ponad unoszącą się kurtyną. Kordelię zaś powieszono. Wstęga nie musiała symbolizować jedynie uduszenia. Może to ślad po śmiertelnej pętli zaciskającej się na szyi królewskiej córki? Piękna, doskonała i tragiczna.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Isabella Selwyn dnia 27.09.19 21:09, w całości zmieniany 2 razy
Zabawa trwała w najlepsze, choć ja, miłośnik wszelkich arystokratycznych przyjęć oraz rozmachu wywołanego przednią zabawą, nie bawiłem się tak dobrze jak zwykłem to robić poprzednio. Ciężko powiedzieć jakie wydarzenie, ewentualnie kogo, należało za to winić; nie potrafiłem dojść do sedna tej zagadki. Katastrofa pojawiała się stopniowo, cierpliwie, bez charakterystycznego punktu zwrotnego nadającego się na kozła ofiarnego. Może to brak celowości w ostatnim czasie istnienia, może dawne zadry utkwione w sercu, a może… coś jeszcze innego. Tak bardzo konkretnego, że odwracałem za każdym razem wzrok od istoty problemu. Bałem się jej. Bałem się tego, co moje zachowanie mogło oznaczać, konsekwencji, braku przyszłości. Chciałem móc o niej myśleć w pozytywnych kategoriach, bez konieczności wyrywania włosów z głowy. Stąd próbowałem zapić majaki umysłu, pozbawione sensu cierpienie duszy; nie byłem artystą, bez względu na to, jak bardzo tego pragnąłem. Można mnie określić jedynie tytułem znawcy, choć i to miano jest na wyrost, przez co bezcelowość i nonsens uwypuklały swe bezlitosne cechy. Dzierżyłem w dłoni kolejny kieliszek alkoholu, gdy kalambury zorganizowane przez lady Nott chyliły się ku końcowi. Nie dopiłem go, gdy dziwnie znajoma sylwetka została poproszona o prezentację stroju. Nie umiałem powiedzieć co było znajome, nie rozpoznawałem niczego; to tylko jakieś cholerne przeczucie. Była jakby z dawnych lat, naznaczona wspomnieniami umykającymi przed pojmaniem. Zdziwiłem się, choć za późno na rozterki, gdy podszedłem do niej pewnym siebie krokiem i poprosiłem na parkiet.
Lekkość w tańcu pozostała, skropiona subtelną odrobiną procentów pulsujących w żyłach, choć te nie miały wpływu ani na kroki ani myślenie. Wszystko pozostało pod kontrolą, zgodnie z moją wolą. Uśmiechnąłem się pod porcelaną zasłaniającą część twarzy; materiał w kolorze ciemnego brązu otoczony był przeróżnymi, zielonymi zdobieniami przypominające winne pnącza. Otoczone liśćmi oraz kwiatami przywodziły na myśl uosobienie natury. Maska kończyła się dwoma, niewielkimi rogami, na szczęście nieprzeszkadzającymi w niczym.
Cała szata, uszyta z drogiego materiału, pozostała w jednakiej tonacji do góry stroju. Na dole jednak ubranie sprawiało wrażenie bycia nieco dłuższym włosiem, buty dla kontrastu odznaczały się czernią, z pewnością nie ludzkiej stopy. Prawdopodobnie największą podpowiedzią i tak miała być bogato zdobiona brosza przypominająca legendarny róg obfitości.
Nie miałem pojęcia, czy uczestnicy zechcą zgadnąć również i mój strój, ale nagle nie wydało się to takim istotnym. Prowadząc w tańcu nieznaną mi niewiastę, wciąż nie mogłem pozbyć się uporczywego wrażenia, że znałem jej tożsamość. Powinno być to oczywiste, skoro mimo wszystko sabat był miejscem zabawy dla arystokracji, ale wciąż… wciąż wyczuwałem pewien dystans, którego nie byłem w stanie zinterpretować. Co jeszcze dziwniejsze, poprawił mi on humor, przez co podczas całej prezentacji uśmiechałem się lekko. – Zachwycające przebranie, pani, choć jestem pewien, że nie dorównuje urodzie skrytej pod maską – odezwałem się gdzieś pomiędzy kolejnymi krokami. Nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział czegoś podobnego; nie przejmowałem się tymi słowami, co zdumiewało w równym stopniu co roztaczana przez czarownicę aura. Nie żałowałem, dałem ponieść się muzyce.
Lekkość w tańcu pozostała, skropiona subtelną odrobiną procentów pulsujących w żyłach, choć te nie miały wpływu ani na kroki ani myślenie. Wszystko pozostało pod kontrolą, zgodnie z moją wolą. Uśmiechnąłem się pod porcelaną zasłaniającą część twarzy; materiał w kolorze ciemnego brązu otoczony był przeróżnymi, zielonymi zdobieniami przypominające winne pnącza. Otoczone liśćmi oraz kwiatami przywodziły na myśl uosobienie natury. Maska kończyła się dwoma, niewielkimi rogami, na szczęście nieprzeszkadzającymi w niczym.
Cała szata, uszyta z drogiego materiału, pozostała w jednakiej tonacji do góry stroju. Na dole jednak ubranie sprawiało wrażenie bycia nieco dłuższym włosiem, buty dla kontrastu odznaczały się czernią, z pewnością nie ludzkiej stopy. Prawdopodobnie największą podpowiedzią i tak miała być bogato zdobiona brosza przypominająca legendarny róg obfitości.
Nie miałem pojęcia, czy uczestnicy zechcą zgadnąć również i mój strój, ale nagle nie wydało się to takim istotnym. Prowadząc w tańcu nieznaną mi niewiastę, wciąż nie mogłem pozbyć się uporczywego wrażenia, że znałem jej tożsamość. Powinno być to oczywiste, skoro mimo wszystko sabat był miejscem zabawy dla arystokracji, ale wciąż… wciąż wyczuwałem pewien dystans, którego nie byłem w stanie zinterpretować. Co jeszcze dziwniejsze, poprawił mi on humor, przez co podczas całej prezentacji uśmiechałem się lekko. – Zachwycające przebranie, pani, choć jestem pewien, że nie dorównuje urodzie skrytej pod maską – odezwałem się gdzieś pomiędzy kolejnymi krokami. Nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział czegoś podobnego; nie przejmowałem się tymi słowami, co zdumiewało w równym stopniu co roztaczana przez czarownicę aura. Nie żałowałem, dałem ponieść się muzyce.
na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Na szczęście jej strój został odgadnięty dość szybko. Najwyraźniej udało jej się odpowiednio odtworzyć wygląd matagota swoim strojem, dość jasno naprowadzającym na skojarzenia z jakimś kotowatym stworzeniem. Lady Adelaide wybrała jej całkiem ładny motyw, cieszyła się, że nie musiała wystąpić w przebraniu jakiegoś pokracznego stworzenia, ale ciotka nie ośmieszyłaby w ten sposób nikogo z Nottów, choć czarodzieje z rodów, z którymi Nottowie nie żyli w zbyt dobrych relacjach, zapewne mogli spodziewać się różnych rzeczy.
W każdym razie po tańcu Elise podziękowała skinieniem głowy swemu tanecznemu partnerowi, który również postarał się, by jego kostium wyglądał odpowiednio dobrze. Jego umiejętności taneczne nie dorównywały może Elise, ale nie kolebał się niezbornie jak niektórzy z zaproszonych gości, którzy sprawiali wrażenie jakby nigdy nie byli na parkiecie. Pewnie pochodzili z rodzin, które nie przykładały takiej wagi do dworskiej prezencji; Nottówna nie wiedziała przecież, że nie wszyscy dzisiejsi goście mieli szlachetną krew, więc po prostu doszła do wniosku, że zaszczyciło ich dziś pewne grono tanecznych ignorantów.
Na środek wychodziły kolejne pary, a Elise przyglądała się ich strojom. Kilkukrotnie chciała się odezwać, wypowiedzieć na głos swój typ, ale zawsze ktoś ją ubiegł, nad czym ubolewała, bo przecież chciała przed ciotką zaplusować i odgadnąć jak najwięcej przebrać.
Na parkiet tymczasem wyszła kolejna para. Elise rzecz jasna nie wiedziała, że pod męskim przebraniem kryje się jej ukochany kuzyn Flavien, jej nastoletni obiekt zachwytów i westchnień. Nie wiedziała też, kto kryje się pod strojem kobiety, co do którego już kilka osób przekrzykiwało się ze swoimi typami. Nottówna skupiła się więc na mężczyźnie, który przypominał jakieś rogate stworzenie otoczone pnączami, z owłosionymi nogami i prawdopodobnie kopytnymi stopami. Przypomniała sobie obrazek widziany kiedyś w jakiejś książce.
- Czy to satyr? – rzuciła w przestrzeń. Nie była pewna czy dobrze pamięta nazwę, ale tak jej się skojarzyło, zwłaszcza przez te rogi, włochaty dół stroju, pnącza i róg obfitości.
W każdym razie po tańcu Elise podziękowała skinieniem głowy swemu tanecznemu partnerowi, który również postarał się, by jego kostium wyglądał odpowiednio dobrze. Jego umiejętności taneczne nie dorównywały może Elise, ale nie kolebał się niezbornie jak niektórzy z zaproszonych gości, którzy sprawiali wrażenie jakby nigdy nie byli na parkiecie. Pewnie pochodzili z rodzin, które nie przykładały takiej wagi do dworskiej prezencji; Nottówna nie wiedziała przecież, że nie wszyscy dzisiejsi goście mieli szlachetną krew, więc po prostu doszła do wniosku, że zaszczyciło ich dziś pewne grono tanecznych ignorantów.
Na środek wychodziły kolejne pary, a Elise przyglądała się ich strojom. Kilkukrotnie chciała się odezwać, wypowiedzieć na głos swój typ, ale zawsze ktoś ją ubiegł, nad czym ubolewała, bo przecież chciała przed ciotką zaplusować i odgadnąć jak najwięcej przebrać.
Na parkiet tymczasem wyszła kolejna para. Elise rzecz jasna nie wiedziała, że pod męskim przebraniem kryje się jej ukochany kuzyn Flavien, jej nastoletni obiekt zachwytów i westchnień. Nie wiedziała też, kto kryje się pod strojem kobiety, co do którego już kilka osób przekrzykiwało się ze swoimi typami. Nottówna skupiła się więc na mężczyźnie, który przypominał jakieś rogate stworzenie otoczone pnączami, z owłosionymi nogami i prawdopodobnie kopytnymi stopami. Przypomniała sobie obrazek widziany kiedyś w jakiejś książce.
- Czy to satyr? – rzuciła w przestrzeń. Nie była pewna czy dobrze pamięta nazwę, ale tak jej się skojarzyło, zwłaszcza przez te rogi, włochaty dół stroju, pnącza i róg obfitości.
- Nie jest to Desdemona, nie jest Julia, również nie Kornelia... nie jest to także Anna Boleyn, ale historia Anny, bardzo smutna, bliska jest tej, którą przedstawia nam dama swoim tańcem - oświadczyła lady Nott, z zainteresowaniem przyglądając się zamaskowanej sylwetce i towarzyszącemu jej mężczyźnie. - Satyr! - wychwyciła odpowiedź, która padła z tłumu. - Doskonale!
Elise i Flavien otrzymują po punkcie, strój Cynthii wciąż można odgadywać.
Elise i Flavien otrzymują po punkcie, strój Cynthii wciąż można odgadywać.
Niewątpliwe ożywienie na balowej sali wywołała ta tajemnicza kreacja. Nie tylko Isabella błądziła po dramatach znakomitego dramaturga, przywołując pełne emocji monologi, poszukując historii kobiet wpisujących się w opowieść, do której mogłyby pasować detale zaprezentowane w tańcu. Ponownie męski strój został odgadnięty bez problemu, ale dama zmuszała arystokratyczne dusze do większego wysiłku. Miłe było dla Belli wyzwanie wyraźnie odwołujące się do teatru. Bohaterka, w którą wcieliła się ta lady, nie tylko zginęła, ale miała za sobą również historię niełatwą, historię pełną goryczy, ociekającą paskudną nicią melancholii. Kobiety stojące blisko władzy mogły mieć ogromną moc, a jednocześnie dźwigały na swych delikatnych ramionkach ogromny, niewidzialny ciężar. Wiecznie zagrożone, karmiące się strachem i diamentami. Czy taki los również czeka ją? Nie chciała spłynąć krwią, chciała, by mieniące się ozdoby były pięknym czarem – nie przekleństwem. Lady Nott jednak podarowała im wyraźną wskazówkę. Wskazówka mogła odnosić się do kochanki, do królowej, do śmierci przez ścięcie. Bella odnalazła jeszcze jedną kreację. Historyczną jak i dramatyczną. Nie było to co prawda dzieło wielkiego Szekspira, ale mimo to kilka punktów się zgadzało. Kobieta znów piękna, tragiczna i kryjąca się w blasku morderczej korony. Lady Jane Grey, dziewięciodniowa królowa, zabita w Tower z rozkazu Marii I Tudor, bohaterka poematu Byrona. Czy to mogła być ona? Królowa angielska, która odeszła zbyt szybko, zbyt brutalnie, która patrzyła również na egzekucję własnego męża. Tak wielu artystów nawiązywało do jej historii, lecz akurat to dzieło mogło być tym najpewniejszym tropem. Czerwony pas na szyi musiał przecież symbolizować powieszenie lub ścięcie. Annę Boleyn ścięto, Jane Grey również. To mogła być prawidłowa odpowiedź, choć Bella nie była jej całkowicie pewna.
– Lady Jane Grey – odpowiedziała w końcu. Jeśli to jednak nie Kordelia, to może właśnie angielska królowa? Skrycie liczyła na to, że to właśnie ten poemat okaże się prawidłową odpowiedzią. Rozejrzała się wokół, tak wiele tragicznych postaci kobiecych przedstawiały zaprezentowane dotychczas stroje dam. Jak dobrze, że sama dumnie płonęła w piórach feniksa. Nie wyobrażała sobie umierać w smutnym wcieleniu tragedii, choć niewątpliwie było w tym coś wielkiego, jakże romantycznego.
– Lady Jane Grey – odpowiedziała w końcu. Jeśli to jednak nie Kordelia, to może właśnie angielska królowa? Skrycie liczyła na to, że to właśnie ten poemat okaże się prawidłową odpowiedzią. Rozejrzała się wokół, tak wiele tragicznych postaci kobiecych przedstawiały zaprezentowane dotychczas stroje dam. Jak dobrze, że sama dumnie płonęła w piórach feniksa. Nie wyobrażała sobie umierać w smutnym wcieleniu tragedii, choć niewątpliwie było w tym coś wielkiego, jakże romantycznego.
Żadna z odpowiedzi, które padły, nie była prawidłowa. Ani Desdemona, ani Julia, ani Cornelia... Ani Anna Boleyn. Historia bohaterki miała być jednak uderzająco podobna do tej ostatniej. Chodziło więc zapewne o to, że parała się niedozwolonymi praktykami, była okropną władczynią i została za to znienawidzona.
Złoto wskazywało na kobietę szlachetnie urodzoną, prawdopodobnie władczynią lub przyszłą władczynię. Czarny welon symbolizował oddanie mężowi aż do śmierci. Wszechobecna czerwień zaś... Możliwe że odnosiła się do szaleństwa i morderstwa popełnionego przez postać, a także tragicznej śmierci samej bohaterki.
Szekspir miał sporo kobiet w dramatach, które postępowały w ten sposób. Una wykluczyła od razu komedie, bo tam chyba nikt nie ginął, a zwróciła w pełni wzrok na tragedie. To tam umierali masowo bohaterzy: mężczyźni, dzieci, kobiety... Najwyraźniej więc to tu kryła się odpowiedź na zadane pytanie.
Pomyślała trochę i opis odrobinę przypominał lady Makbet. Lekceważona latami wraz z mężem grała zawsze poboczną rolę. Wkrótce jednak otrzymali oni wyższe stanowisko, a kiedy nadarzyła się ku temu okazja, zabili wspólnie tych, którzy nie traktowali ich należycie. Pierwszymi ich ofiarami byli strażnicy i król. Dzięki temu Makbetowie zyskali większe wpływy i zasiedli na tronie.
Pozostawała także inna kwestia. Ten materiał wokół szyi przypominał wstążkę stosowaną symbolicznie, by ustrzec się przed złymi wpływami. Lady Makbet złamała jednak jakiekolwiek zasady moralności i - poddając się wróżbom jasnowidzących wiedźm - wtłoczyła jad do serca Makbeta, popychając go do kolejnych zbrodni. Sama oszalała i popełniła samobójstwo, nie ciesząc się długo swoim sukcesem i nową pozycją.
Całość wydawała się nawet współgrać. Żona, nieboszczka, morderczyni, królowa... Była wszystkimi podanymi. Dlatego Una - jakby od niechcenia - podjęła kolejną próbę udzielenia odpowiedzi.
- Czy to może Lady Makbet? - spytała lekko. Podpowiedź zawężyła grono dostępnych odpowiedzi, ale wciąż nie była pewna swojego wyboru. Drugiego przebrania zaś nie musiała zgadywać - ono wszak zostało już odgadnięte.
Złoto wskazywało na kobietę szlachetnie urodzoną, prawdopodobnie władczynią lub przyszłą władczynię. Czarny welon symbolizował oddanie mężowi aż do śmierci. Wszechobecna czerwień zaś... Możliwe że odnosiła się do szaleństwa i morderstwa popełnionego przez postać, a także tragicznej śmierci samej bohaterki.
Szekspir miał sporo kobiet w dramatach, które postępowały w ten sposób. Una wykluczyła od razu komedie, bo tam chyba nikt nie ginął, a zwróciła w pełni wzrok na tragedie. To tam umierali masowo bohaterzy: mężczyźni, dzieci, kobiety... Najwyraźniej więc to tu kryła się odpowiedź na zadane pytanie.
Pomyślała trochę i opis odrobinę przypominał lady Makbet. Lekceważona latami wraz z mężem grała zawsze poboczną rolę. Wkrótce jednak otrzymali oni wyższe stanowisko, a kiedy nadarzyła się ku temu okazja, zabili wspólnie tych, którzy nie traktowali ich należycie. Pierwszymi ich ofiarami byli strażnicy i król. Dzięki temu Makbetowie zyskali większe wpływy i zasiedli na tronie.
Pozostawała także inna kwestia. Ten materiał wokół szyi przypominał wstążkę stosowaną symbolicznie, by ustrzec się przed złymi wpływami. Lady Makbet złamała jednak jakiekolwiek zasady moralności i - poddając się wróżbom jasnowidzących wiedźm - wtłoczyła jad do serca Makbeta, popychając go do kolejnych zbrodni. Sama oszalała i popełniła samobójstwo, nie ciesząc się długo swoim sukcesem i nową pozycją.
Całość wydawała się nawet współgrać. Żona, nieboszczka, morderczyni, królowa... Była wszystkimi podanymi. Dlatego Una - jakby od niechcenia - podjęła kolejną próbę udzielenia odpowiedzi.
- Czy to może Lady Makbet? - spytała lekko. Podpowiedź zawężyła grono dostępnych odpowiedzi, ale wciąż nie była pewna swojego wyboru. Drugiego przebrania zaś nie musiała zgadywać - ono wszak zostało już odgadnięte.
How long ago did I die?
Where was I buried?
- Ależ nie - odparła na odpowiedź Uny, na dłużej zatrzymując wzrok na Isabelli. - Tak blisko, a jednocześnie tak daleko... - stwierdziła na jej odpowiedź zagadkowo.
A więc nie chodziło wyłącznie o postać fikcyjną, musiała być zgodna z historią, nie było innego wyjścia. W głowie młodej szlachcianki pojawił się dość problematyczny wybór. Musiała go rozważyć.
Zwróciła tym razem uwagę na korale. Z tego co pamiętała, w elżbietańskich latach panowania, odznaczył się jeden ród, który tak bardzo lubił błyskotki. Tudorowie. Wszyscy byli jakoś powiązani z Anną Boleyn lub Jane Grey, więc to by pasowało.
Sądziła, że najwięcej mówi jednak potencjalna symbolika wstążki. Musiała się jakoś wiązać z całą historią postaci. A co jeśli chodziło tutaj nie konkretnie o ścięcie, a lęk przed ścięciem bohaterki? Była królową okrutną i spopieliła tysiące istnień, może to miała oznaczać wstążka. Wiedziała, że dokonuje okropnych czynów, przez co lud jej nienawidził, ale jednak to kontynuowała.
Poza tym była niemal sama na świecie, nie wiedziała, co ją czeka. Złe zamążpójcie mogło oznaczać wojnę, ale dobre mogło poszerzyć jej horyzonty. Na dodatek jej zdrowie później samo zaczęło dawać się we znaki, co u arystokratów było aż zanadto częste. Szczęśliwie Unę to ominęło.
Na uwagę też zasługiwał stopniowy zanik dodatków w stroju tańczącej kobiety. Bohaterka musiała za życia być wspaniała, później jednak tracąc siły i całą klasę, którą dotąd wokół siebie roztaczała. Możliwe że to przez spadek motywacji i szereg porażek, które zaznała. Poza tym zdaje się, że bohaterka była też uznawana
Mowa tu oczywiście była cały czas o Marii I Tudor, księżniczki Anglii i królowej Francji. Jak i inni historyczni władcy przewijała się przez karty literatury, czy to u Szekspira, czy u innych twórców. Bulstrode miała też inny typ, ale w inny sposób pasujący do opisu, więc postanowiła póki co skorzystać z tego.
- Czy to może Maria I Tudor? - zasugerowała delikatnie, przygotowana najwyraźniej na kolejną niepoprawną odpowiedź.
Maria była według niej jednak celnym trafem. Zwana "Krwawą Mary" dzięki swym działaniom idealnie wpasowywała się w ramy stroju. Do tego zahaczała o Francję, skąd pochodziła też część szlacheckich rodów.
Zwróciła tym razem uwagę na korale. Z tego co pamiętała, w elżbietańskich latach panowania, odznaczył się jeden ród, który tak bardzo lubił błyskotki. Tudorowie. Wszyscy byli jakoś powiązani z Anną Boleyn lub Jane Grey, więc to by pasowało.
Sądziła, że najwięcej mówi jednak potencjalna symbolika wstążki. Musiała się jakoś wiązać z całą historią postaci. A co jeśli chodziło tutaj nie konkretnie o ścięcie, a lęk przed ścięciem bohaterki? Była królową okrutną i spopieliła tysiące istnień, może to miała oznaczać wstążka. Wiedziała, że dokonuje okropnych czynów, przez co lud jej nienawidził, ale jednak to kontynuowała.
Poza tym była niemal sama na świecie, nie wiedziała, co ją czeka. Złe zamążpójcie mogło oznaczać wojnę, ale dobre mogło poszerzyć jej horyzonty. Na dodatek jej zdrowie później samo zaczęło dawać się we znaki, co u arystokratów było aż zanadto częste. Szczęśliwie Unę to ominęło.
Na uwagę też zasługiwał stopniowy zanik dodatków w stroju tańczącej kobiety. Bohaterka musiała za życia być wspaniała, później jednak tracąc siły i całą klasę, którą dotąd wokół siebie roztaczała. Możliwe że to przez spadek motywacji i szereg porażek, które zaznała. Poza tym zdaje się, że bohaterka była też uznawana
Mowa tu oczywiście była cały czas o Marii I Tudor, księżniczki Anglii i królowej Francji. Jak i inni historyczni władcy przewijała się przez karty literatury, czy to u Szekspira, czy u innych twórców. Bulstrode miała też inny typ, ale w inny sposób pasujący do opisu, więc postanowiła póki co skorzystać z tego.
- Czy to może Maria I Tudor? - zasugerowała delikatnie, przygotowana najwyraźniej na kolejną niepoprawną odpowiedź.
Maria była według niej jednak celnym trafem. Zwana "Krwawą Mary" dzięki swym działaniom idealnie wpasowywała się w ramy stroju. Do tego zahaczała o Francję, skąd pochodziła też część szlacheckich rodów.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Sala balowa
Szybka odpowiedź