Sala balowa
Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.
Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.
- Wybór kieliszka:
- 1. Goblin
Ten koktajl z soku jabłkowego, szampana oraz rozpuszczonego marcepanu podaje się w wysokim kieliszku, którego rant zamoczony w wódce obsypano cukrem. Smak jabłek delikatnie przebija się przez bąbelki i już jeden łyk wystarcza, by magiczny napój zadziałał, obdarzając Cię skrzekliwym głosem. Odnosisz wrażenie, jakby twój wzrost rzeczywiście pasował do standardów goblinów.
2. Wróżka
Migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Celestyna
Już pierwszy łyk zaskakuje cię unikalnym połączeniem cytrusów oraz słodkiego wina doprawionego mocnym aromatem pieczonych kasztanów. Dopada cię błogi, piosenkarski nastrój godny samej Celestyny Warbeck, która nagle staje się twoją idolką. Nie możesz oprzeć się chęci zanucenia jej najlepszych hitów do spółki z tanecznym krokiem piosenkarki, zyskując także nieco z jej pięknego głosu.
4. Troll
Gorzkiej woni unoszącej się znad kryształowego kielicha towarzyszy równie identyczny smak absyntu. Na dnie unosi się kilka listków piołunu, które jedynie podbijają kwaskowatość. Język piecze niemal do samego końca, kiedy spływa na Ciebie nuta słodkiego, nierozpuszczonego w pełni cukru, a głos brzmi bardziej charcząco, jakby coś w gardle utrudniało Ci mówienie.
5. Eteryczna formuła
Charakterystyczny biały dym unosi się znad kieliszka niczym z wrzącego kociołka. Delikatne szkło jest ciepłe, a jego zawartość smakuje doskonałym i jedynym w swoim rodzaju szampanem zmieszanym z sokiem żurawinowym oraz sokiem z cytrusów.
Raptem kilka niewielkich łyków, które pomieścił w sobie smukły kieliszek, wprowadziło cię w głębokie przemyślenia, iście eteryczne tyrady o czasie, przestrzeni, nieskończonym ogromie kosmosu, którego fragmentu dostrzegasz w suficie wysoko ponad tobą. Twój ton głosu brzmi wzniośle, iście filozoficznie.
6. Błazen
Mieszanka ciemnego ale oraz whiskey skropiona dodatkiem słodkiego koziego mleka budzi w tobie rozbawienie. Każdy kolejny łyk przybliża Cię do śmielszych chichotów, które jesteś w stanie powstrzymać z niemałym trudem. Wesoła atmosfera wieczoru udziela Ci się znacznie szybciej niż pozostałym gościom.
7. Oddech smoka
Tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
8. Kapitan
Mieszanka najlepszego rumu bogata w sok z najlepszych cytrusów z dodatkiem imbiru zaostrzającego smak. Raptem kilka łyków wystarcza, by Twój głos obniżył swoją barwę i stał się przyzwoicie melodyjny, a przy tym dostatecznie przekonujący i pewny siebie dla słuchacza.
9. Trzecie oko
Biała zawartość kieliszka jest nieco mętna, gęsta. Smakuje egzotycznym mlekiem kokosowym, białą czekoladą oraz wytrawnym winem. Każdy łyk sprawia, że odsuwasz się nieco od otaczającej Ciebie rzeczywistości. Chwilami odnosisz wrażenie, jakby sprawy doczesne nie miały najmniejszego znaczenia, a jedyny interesujący zbieg wydarzeń znajduje się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
10. Mantra
Ziołowy zapach amaro pozostawia po sobie gorzki posmak na języku, który przełamuje mus z kandyzowanych owoców. Od pierwszego łyku wiesz, że Twoje słowa stają się nieco cichsze, a krzyk jest wręcz nieosiągalny. Towarzyszy Ci błogi spokój, opanowanie. Nawet największa awantura nie jest w stanie wykrzesać z Ciebie upustu przygaszonych emocji.
11. Creme de la creme
Likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
12. Gorący kociołek
Smak ginu z tonikiem jest znany każdemu, kto choć raz pojawił się na przyjęciu z dobrze zaopatrzonym barem. Gorycz ciągnie się wzdłuż języka, powoli, niemalże boleśnie wypalana przez gin. Twoje gardło po wypiciu kilku łyków nienaturalnie ściska się, a głos powoli wybrzmiewa niższe tony. W miarę upływu czasu staje się także coraz bardziej zachrypnięty, jakby Twoje ciało trawiła choroba albo, co gorsza, wspólny wieczór spędzony przy wyśpiewywaniu największych hitów Celestyny Warbeck.
13. Błękitna Laguna
Przyjemne połączenie wódki, pomarańczowego likieru Blue Curracao oraz lekko gazowanej wody cytrynowej podawane w wysokim kieliszku z plastrem cytryny umieszczonym na jego brzegu. Ogarnia Cię błogość i lekkość, jakbyś unosił się na przejrzystych wodach błękitnej laguny. Barwa głosu zmienia się na wysoką, aczkolwiek jasną o średniej sile dźwięków. Przypominają Ci się wizyty w operze, gdzie najwspanialsze diwy wyśpiewują swoje arie, a teraz czujesz, że możesz być jedną z nich i zachwycić towarzyszy ariettą najwyższej klasy.
14. Królowa Śniegu
Intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
15. Grzywa aetonana
Alkohol w kieliszku jest gęsty i mleczny, spieniony u góry. Jest słodki: wśród aksamitnego jak grzywa aetonana mleka wyczuwasz orzechowy likier i rozgrzewające nuty kawy i czekolady. Przyjemne uczucie rozlewa się za twoim mostkiem, zaś twój głos zyskuje niższe, lecz lekkie i ciepłe brzmienie, od którego słuchania nie można się oderwać.
16. Erato
Kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
17. Egzaltacja
Najwyższej jakości burbon oraz mocny earl grey stanowią połączenie znane przez każdego, szanującego się Brytyjczyka; podobno. Smak alkoholu podsyca rozpuszczony miód, którego gęsta struktura pozostaje wyczuwalna na języku. Ciebie zaś ogarnia nieprzerwane deklamowanie każdego słowa. Nadajesz mu barwę, dodatkowe emocje. Napotykasz trudność w oparciu się poczuciu przemawiania o wydarzeniach ważnych, istotnych, a przede wszystkim wygranej wojnie o czystość krwi.
18. Burleska
Słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
19. Pożoga
Intensywna czerwień soku malinowego w efektowny sposób łączy się z kolorem soku pomarańczowego, a ostrości dodaje czysta wódka zawierająca w sobie drobinki brokatu. Przyjemnie chłodzony kruszonym lodem drink podawany jest w szkle sprawiającym wrażenie płonącego. Skład wzbogacono o składnik wywołujący intensywne, silne wzruszenie, które wraz z ostatnią kroplą drinka przemienia się w niewyobrażalny zachwyt.
20. Łyk niewinności
Z pozoru lekkie wino niosące posmak prawdziwego Toujour Pur skrywa w sobie niewielką ilość pikanterii dość mocno palącej w gardło. Szybko ogarnia Cię poczucie młodzieńczej niewinności, chęć cofnięcia się z powrotem do szkolnej ławy i płatania figli. Poczucie zabawy towarzyszy Ci w każdym kroku. Twój głos przyjmuje barwę o kilka tonów wyższą.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 0/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Nie elf ani nimfa, ani wila... Może nie chodziło o stworzenie podobne do wróżki, a o nazwę stworzenia składającego się ze słowa "wróżka". Jedyne co przychodziło jej na myśl za sprawą tej korony, kwiatów i skrzydeł to była Królowa Wróżek. Występowała chyba w "Śnie nocy letniej" i w którejś operze.
W "Śnie nocy letniej" zdaje się, że nosiła imię Tytania i miała męża, króla wróżek - Oberona. Możliwe że mężczyzna, który tańczył z kobietą w parze, był również jej mężem, prawda? I możliwe że mieli dziecko. Może więc, że to właśnie o postać królowej wróżek chodziło. Nic innego Unie nie przychodziło do głowy.
- "Wróżka" może być członem nazwy, więc... - zaczęła ostrożnie. - Czy może to być Królowa Wróżek?
Cóż innego mogła wymyślić? Skończyły jej się już pomysły. Poszła po najmniejszej linii oporu, pamiętając, że uosobienie wiosny również zostało zgadnięte przez przypadkową osobę tylko dlatego, że wszyscy inni chodzili okrężnymi drogami. Może rzeczywiście chodziło o wróżkę, a ściślej ich królową? Sama wróżka oznaczała to samo co elf - wcześniejsza odpowiedź Uny, która okazała się błędna. Nie mogło więc chodzić bezpośrednio o wróżkę.
Wszystkie inne magiczne istoty, o których słyszała, albo nie zgadzały się kolorem, albo resztą elementów. Słynęły z ogromnych zębisk albo nietoperzych skrzydeł. Nie pasowały do obrazu niewinnej piękności i to pod żadnym względem. Chodziło o coś subtelnego, uroczego i bezbronnego. Królowa Wróżek opiekowała się naturą, więc chyba coś w tym było. Magiczny pył ze skrzydeł ilustrowanych wróżek również nasuwał jej tę odpowiedź.
Nawet jeżeli w głębi duszy czuła, że jest to niewłaściwa odpowiedź to cóż. Nie miała lepszego pomysłu. Motyw mógł pochodzić z opery, kategorii magicznych stworzeń i wielu, wielu innych tematyk. Nawet z podpowiedzią było trudno zgadnąć, o co może chodzić. Lady Nott wydawała się jednakże nieustępliwa i milczała.
How long ago did I die?
Where was I buried?
—Lub Calineczka — bo jako jedyna kojarzyła mu się z pięknymi elfami, księżniczkami, które roztaczały wokół siebie niebywały urok. Usłyszał o niej jakiś czas temu w Gwiezdnym Proroku, podczas jednej z rozmów z Febe. Biedna, mała Febe, zastraszona i skulona w brudnej, zapyziałej piwnicy wciąż pamiętała opowiadane przez ojca i siostrę przed snem bajki. Wciąż żyła marzeniami, wciąż sadziła, że jej sny się ziszczą. Snuła swoje teorie o dziewczynce tak pięknej, że została porwana na żonę dla ropuszego księcia, ale koniec końców została żoną króla elfów, kwiatową wróżką. O ile go pamięć nie myliła, w prezencie ślubnym otrzymała parę skrzydełek. Uznał to za dość zabawną bajkę i jeszcze zabawniejszą analogię, ale to wyścig z czarodziejem, który mógł być jego ojcem w zgadywanki zaczynał mu się coraz bardziej podobać.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Między rusałkami i elfami padało mnóstwo intrygujących odpowiedzi. Para nie przerywała tańca, a lady Nott wciąż niepocieszona brakiem właściwiej odpowiedzi kiwała lekko głową. Isabella podeszłą bliżej, by wyłapać szczegóły tej subtelnej istotki, która pozostawała, jak dotąd, największą tajemnicą tej zabawy. Choć między wyłaniającymi się z tłumu arystokratów głosami padały i żarty, niektórzy proponowali postacie mogące z pewnością pasować do tej pięknej kreacji. Z uwagą zerknęła w stronę mężczyzny, który przyrównał strój tej damy do baśniowej Calineczki. A jeśli podążyłaby właśnie tropem literatury? Pył wskazywał na magiczne zdolności, do tego te piękne skrzydełka i jasne włosy. Pomyślała od razu o postaci z powieści Barriego, malutkiej wróżce i przyjaciółce głównego bohatera. Podejrzała, że padła już prawidłowa odpowiedź, ale chyba nie mogła się powstrzymać. Obawiała się, że swym głosem zbawi do siebie Mathieu, ale liczyła na to że stał gdzieś daleko stąd i nie zdoła jej usłyszeć.
– A może chodzi o konkretną wróżkę? Czy to Dzwoneczek? – zapytała, próbując przebić się przez te nieustannie padające odpowiedzi. Miała nadzieję, że chociaż w połowie jej literacki typ był bliski prawdzie. Dzwoneczek przecież także była malutka, miała urocze, magiczne skrzydełka i trwała jako niegasnące światło towarzyszące Piotrusiowi. Zapamiętała postać z powieści jako bardzo odważną i zazdrosną. Czy o przebranej damie można było powiedzieć to samo? Niestety innego pomysłu nie miała.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Una otrzymuje punkt za odgadnięcie właściwej odpowiedzi, Evandra za to, że strój został odgadnięty. Lady Nott wybrała Unę, która wraz z wybranym partnerem ma na odpis 48 godzin. Od odpisu drugiej postaci z pary pozostałe otrzymają 72 godziny na odgadnięcie ich strojów.
Osoby chętne i przygotowane na prezentację swojego stroju proszone są o zgłaszanie się drogą pw do mg prowadzącego (Tristana).
Rzeczywiście. Lady Nott odczytała nieśmiałą odpowiedź i powiedziała, że jest poprawna. Una nie mogła ten jeden raz posiąść się na balu ze szczęścia. Może przynajmniej w tym była dobra.
Fakt faktem – dalej była w tyle za weteranem dzisiejszego wieczoru, ale powoli go goniła. Nawet jeżeli nie miała szans na wygraną, z drugim miejscem i tak czułaby się bardzo dobrze. Nie musiała być najlepsza, żeby znać swoją wartość. Wystarczyłoby coś, co dawało jej jakąkolwiek nadzieję i rozpalała przyjemne ciepło w sercu. Uśmiechnęła się, rumieniąc się jak piwonia, choć tego drugiego nie było widać pod maską.
Teraz przyszła kolej na nią. Zastanawiała się, czy ktokolwiek zgadnie jej strój – w końcu jej skromnym zdaniem raczej mało pasował do niej jako do osoby. Może przymioty rodu poniekąd się z motywem zgadzały. Ona za to była odrobinę naiwna, rzadko używała podstępu... Nie mogła więc powiedzieć, że nie stanowiła wśród swoich krewnych ewenementu.
Nadal jednak nie miała pary, więc z braku wyboru zwróciła się w stronę nieznajomego, o przebranie którego zaczepiła się jej kreacja. Nie miał prawa odmówić, nie pozostało jej nic innego tylko go zaprosić.
– Przepraszam – zaczęła delikatnie. – Chciałabym zatańczyć, a tak się składa, że nie mam partnera. Wiem, że to odrobinę wbrew regułom dobrego wychowania, ale... Czy byłby lord tak uprzejmy, by ze mną zatańczyć?
"Muszę zatańczyć" cisnęło się jej na usta, ale tego nie powiedziała. To również byłoby niegrzeczne. Dzisiaj miała ochotę wyjawić tyle nieładnych rzeczy, że aż sama się sobie dziwiła. Wszystko przez wywołane domniemaną obecnością Isabelli nerwy.
– Tylko jeden taniec, nie poproszę o więcej. – dodała i uniosła kąciki ust zachęcająco. Nie kłamała. Nie zamierzała niepotrzebnie nikogo za sobą ciągnąć, to po prostu nie leżało w jej naturze.
Miała wrażenie, że przeszyły ją wszystkie spojrzenia, gdy przystąpiła do tańca z Bastianem, którego tożsamości ukrytej pod maską, dalej nie znała. Wszystkie te spojrzenia oceniały, zarówno strój jak i taniec. Niektóre były pełne zazdrości, a inne pełne podziwu. Ona jednak nie przejmowała się nimi i starała się zaprezentować najlepiej, jak umiała.
O postaci, którą dostała, nie wiedziała wiele. Większą analizę podjęła dopiero po jej otrzymaniu, żeby jak najlepiej ją odwzorować. Nie była aktorką, ale ostatecznie jak zwykle postanowiła z pomocą krawca dać z siebie wszystko.
Cała jej stylizacja zdawała się topić w czerni. Czarne były pióra zdobiące jej maskę, czarna była góra sukienki z dekoltem wykrojonym w serce i czarny był dół sukienki zrobiony na planie wielkiego koła. Suknia wirowała kilkoma dolnymi tiulowymi warstwami, gdy jej właścicielka obracała się w tańcu. Dziewczyna wyglądała teraz odrobinę jak jedna z balerin, które tak często widywała na udekorowanej przeróżnymi cudownościami scenie.
Na stopach wyjątkowo nie miała typowych dla siebie eleganckich czerwonych czy brązowych trzewików, a czarne lśniące pantofelki ze wstążką do wiązania wokół kostek, żeby przypadkiem nie spadły. Z nich chyba najbardziej była zadowolona w całej swojej kreacji. Musiała przyznać, że krawiec pomimo wywołania nieco zbyt mocnego wrażenia osiągnął sukces.
Głowę szlachcianki zdobiła natomiast maleńka korona, niemal niedostrzegalna wśród upiętych ciemnych włosów dziewczyny. Korona ta jednak nie lśniła złotem. Była sczerniała, jakby przesiąknięta nie cudownymi intencjami, a najgłębiej zagrzebanym w sercu mrokiem.
Naprawdę intrygowało ją to, czemu dostała taką postać a nie inną. Unie łatwiej byłoby się wymknąć dziś z tego balu niż uwodzić i prowadzić bez skrupułów mężczyzn na stratę. Niemożliwe że chodziło tutaj o nią.
A więc... Czyżby lady Nott próbowała sobie zadrwić z rodu Bulstrode'ów? Cóż, jeżeli tak to nie za bardzo wyszło. Una przyjechała wszak z nestorem a nie z ojcem, który pierwotnie miał ją tu wprowadzić.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Dopiero po chwili usłyszał słowa kierowane do niego przez stojącą nieopodal kobietę. Cóż, zwykle to mężczyzna zapraszał damy do tańca, dając pokaz dobremu wychowaniu, dzisiaj jednak nic nie było takie, jak być powinno.
- Z przyjemnością użyczę ci swojego ramienia pani. – odparł, skłaniając głowę i wyciągając w stronę kobiety rękę, by móc poprowadzić ją na środek parkietu i dać się porwać tańcu, czego nie robił od lat, mimo że znał wszystkie kroki i całą etykietę. Nie wiedział, kto skrywa się pod maską, nie wiedział, że ta osoba zna jego siostrę, która zniknęła gdzieś w tłumie, jak tylko oboje pojawili się na balu. Teraz to nie istotne, muzyka porwała Selwyna aż do samego końca. Nad stroje zaś pracował tak, jak zwykle nad scenariuszem.
W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że miał na sobie idealnie skrojoną i przylegającą szatę w kolorze matowej czerni, bez jakichkolwiek ozdób, czy jaśniejszych elementów. Warto zaznaczyć, że sam Bastian należy do szczupłych osób, dzięki staraniom jakie włożył w wykonanie stroju szata nie odstaje aż tak bardzo, jak wszystkie inne, opina go tam gdzie trzeba, a to jest kluczowe. W czerni podobno wygląda się najlepiej, czy to mężczyzna, czy kobieta, nie ma znaczenia. Nim wszedł na parkiet, jednym ruchem uwolnił do tej pory złożoną konstrukcję ukazującą… błoniaste skrzydła, niewielkie, by nie krępowały ruchów, jednak na tyle szerokie, że przy tańcu czasami muskał swoją partnerkę. Były to skrzydła podobne do tych, jakie posiadają nietoperze, cienka błona, w poprzek mająca jednak dobrze zarysowane zgrubienia. Niczym bardzo wydłużone palce.
Kolejny, nietypowy element jego stroju, to… ogon, posiadający niecały metr długości, również w kolorze matowej czerni. Stworzony z twardego materiału, na którym widać wyraźnie kręgi, co daje nieco przerażający efekt. Owy ogon jest zakończony dosyć długimi, czarnymi włosami, ale jedynie przy końcu. Jest na tyle umiejętnie zrobiony, że nie zahacza o ziemię, poruszając się w rytm tanecznych kroków. Warto zaznaczyć, że sam ogon to jedynie jeden z elementów, gdyż ciągnie się on na jego plecy, kończąc aż na karku. Obleczony w ciężki materiał idealnie pokazuje misternie wyrzeźbione kręgi. To właśnie w połowie jego pleców umocowane są wcześniej wspomniane skrzydła.
Według niego najciekawszym elementem stroju jest maska, nad którą pracował kilka dni w pocie czoła. Nie odbiegająca kolorem od reszty jego stroju, nie ograniczała się jedynie do zakrywania połowy jego twarzy. Zakrywała ona także nos, pozostawiając widoczne jedynie usta. Dół maski został wystylizowany na ostro zakończony ptasi dziób, który miał w sobie coś także ze smoczego łba. Nie była to płaska maska, była bardziej wypukła, by mogła przypominać czaszkę stworzenia, za które był przebrany, tam gdzie winne być jego oczy, kształtem przechodziła w oczodoły, w których znajdowały się białe, prawie mleczne szkiełka, przez które (dzięki odpowiedniemu zaklęciu) Bastian normalnie widział. Cała maska jest obleczona materiałem, matowym, prostym, bez żadnych ozdób. Górny jej element jest stylizowany na dwa, krótkie rogi, rozchodzące się lekko na boki, nie wyglądające jednakże komicznie.
Był dumny ze swojego stroju, dlatego teraz, wypinając do przodu pierś, prezentował ją wszystkim obecnym, poruszając się w rytm muzyki, zerkając też na swoją towarzyszkę i samemu w myślach próbując odgadnąć jej strój, co nie przychodziło mu łatwo. Dał się jednak porwać chwili, nie zwracając na nic innego uwagi.
Burn me out leave me on the otherside
Lick the blood off my hands little darling
- Czarny łabędź - odezwałem się pewnie i tym razem poważnie. Zgadywałem tylko jedno przebranie drugie pozostawiając innym. Nie chciałem być zachłanny.
And my name on the lips of the dead
Para połączyła się jednak w tańcu i nic nie mogła na to poradzić. Strój brata znała i popełniłaby duży nietakt, gdyby spróbowała podsunąć postać, w którą tego wieczoru się przeobraził. Przybyli do pięknego pałacu wspólnie i od początku znali swoje tożsamości. Liczyła tylko, że Bastian ten jeden raz usłucha siostrzanej prośby i nie zdradzi Rosierowi, kim jest Bella. A ta tajemnicza dama dająca się prowadzić salamadrowemu lordowi? Czerń, pióra, ciemne włosy i diadem. Suknia próbująca wyraźnie nawiązywać do baletowego stroju, a jednak odpowiednio długa, bo przecież damie nie wypadałoby wkraczać na sabat w tak krótkiej spódnicy. Wokół wirującej towarzyszki brata roztaczał się wyrazisty mrok. Isabella już wiedziała, z jaką postacią ma do czynienia. Przez chwilę jednak milczała, próbując dopatrzeć się szczegółów. Przybyła tutaj z zamiarem przejścia przez te zabawy w milczeniu, a jednak gdy raz wyszła z kryjówki, nie potrafiła tak po prostu odejść. Zrobiła więc krok w kierunku lady Nott.
– Ta dama to Odylia… Czarny łabędź – oznajmiła pewna, że tym razem udało jej się odgadnąć. Bastian, słysząc głos siostry, mógł już przeczuwać, że ta z zainteresowaniem śledzić będzie tego tajemniczego łabędzia, którego wziął tego wieczoru w ramiona. O ile wyjdzie z labiryntu przed zakończeniem balu.
Na parkiet wyszła więc kolejna para. Młoda dama została wskazana przez gospodynię, gdy ta położyła jej dłoń na ramieniu, więc skierowała prośbę o taniec do jednego ze stojących blisko mężczyzn, co to jeszcze nie miał przyjemności zaprezentować się w pełni. Black przyglądał się kooperacji tej dwójki w tańcu, próbując skupić na kreacjach. Szczegóły były bardzo istotne.
Czarne pióra na masce, warstwy czarnego tiulu i czarne pantofelki, z których ciągnęły się wstążki okalające kostki. Od razu pomyślał, że mają one kojarzyć się z baletkami. Balerina, balet, czerń. Tylko niewielka korona była elementem, jaki nie do końca wydawał się pasować do jego pomysłu dotyczącego motywu. Nie był jednak nigdy specjalnym miłośnikiem sztuki w ogóle, zmuszany był do nauki najbardziej znanych i klasycznych utworów. – Odylia – rzucił śmiało, nieco rozbawiony, gdy przypomniał sobie, że to tańcząca obecnie szlachcianka nawiązała wcześniej do postaci z baletu skomponowanego przez Czajkowskiego, widząc w innej damie białego łabędzia. Ktoś jednak zdążył go ubiec, ale nie przejął się tym, świadomy zbudowanej już przez siebie przewagi, jak również bardzo zdystansowany do całej tej zabawy. Choć musiał przyznać, że zdążył już rozsmakować się w rywalizacji. Jeśli już wszedł w szranki z innymi bawiącymi się osobami, chciał jednak zwyciężyć.
– Wydaje mi się, że męskie przebranie przedstawia śmierciotulę – zdecydował się odpowiedzieć, choć wahał się nieco. Ale najważniejsze wskazówki odczytał poprawnie, tak przynajmniej mu się wydawało. Błoniaste skrzydła, ogon. Przypominało mu to na swój sposób płaszczkę, ale bardziej mroczną. Z pewnością nie rozchodziło się tu o morskie stworzenie.
and giving it up
Oczekiwała z niecierpliwością na moment, kiedy ciotka wywoła na środek ją. Chciała zaprezentować się w pełnej krasie, mając nadzieję, że komuś uda się zgadnąć jej przebranie, do którego musiała się przyłożyć, by dobrze oddać jego charakter. Jednocześnie podejrzewała że trudno było pod nim rozpoznać ją, ponieważ nie było w charakterystycznych dla niej barwach, zrezygnowała też z elementów wskazujących na ród.
Ciekawe, czy i ciotka Adelaide bawiła się dobrze, obserwując czarodziejów ubranych tak, jak im poleciła w bilecikach dołączonych do zaproszeń? Pewnie miała za sobą niejeden sabat, ciekawe czy któryś kiedyś miał podobny motyw? Dla Elise był to jednak pierwszy sylwester, więc mogła tylko się zastanawiać.
Na parkiet po chwili została poproszona kolejna para. Elise przyglądała się tańczącym z ciekawością, ale w kwestii postaci kobiecej ubiegły ją już inne głosy, więc postanowiła zabrać głos odnośnie męskiej. Wygląd i kolor tego stroju dość jednoznacznie wskazywał na jedno konkretne, dość nieprzyjemnie wyglądające stworzenie, pamiętane z lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami, którą miała przecież nie tak dawno temu, bo skończyła szkołę ledwie w czerwcu.
- Myślę, że to może być testral – odezwała się, a zaraz miało się okazać, czy myślała słusznie.
Ignotus i Elise otrzymują punkt za odgadnięcie właściwych odpowiedzi, Una i Bastien za to, że ich stroje zostały odgadnięte. Lady Nott wybrała Ignotusa, który wraz z partnerką, której nie wypada odmówić tańca, ma na odpis 48 godzin. Od odpisu drugiej postaci z pary pozostałe otrzymają 72 godziny na odgadnięcie ich strojów.
Osoby chętne i przygotowane na prezentację swojego stroju proszone są o zgłaszanie się drogą pw do mg prowadzącego (Tristana).
- Pozwolisz, Lady? - Wyciągnąłem w jej kierunku dłoń. - Na wstępie jednak pragnę przeprosić, niestety nie jestem zbyt wytrawnym tancerzem - a następnie poprowadziłem ją na środek, gdzie próbując naśladować ruchy innych, starałem się tańczyć. Ceniłem sobie zawsze moje dobre oko, dużą wnikliwość, dostrzeganie wielu szczegółów, więc samo zrozumienie powtarzających się figur nie były trudne. Zmuszenie mojego ciała jednak, by wykonało je odpowiednio to już nieco inna bajka. Miałem mimo wszystko nadzieję, że mój brak gracji nie jest zbyt widoczny z zewnątrz. A nawet jeśli, prawdopodobnie i tak nikt nie połączy tego ze mną. W końcu, żeby nie zawieść naszej gospodyni, włożyłem sporo wysiłku w przygotowanie swojego stroju. Szczególnie, że przez ostatnie dni pozbawiony byłem różdżki i dokończenie pewnych elementów kosztowało mnie kilka przysług, które niebawem będę musiał oddać. Trzeba jednak przyznać, że w przebraniu czułem się niezwykle dobrze, jak w drugiej skórze. Co, biorąc pod uwagę, że się jej pozbędę, było odrobinę ironiczne. Było mi jednak wygodnie i poważnie zastanawiałem się, skąd też Adelaida Nott tak doskonale wiedziała, w co mnie przebrać. I choć wciąż bałem się, że albo podepczę swoją partnerkę, albo przewrócę się myląc kroki, ewentualnie po prostu obrócę się w złym kierunku, strój, który na sobie miałem dodawał mi dziwnej pewności. Nie czułem się źle ze wszystkimi spojrzeniami, które nagle na mnie spoczęły śledząc każdy mój ruch. O dziwo wręcz, mogłem czerpać z tego pewną satysfakcję, choć zazwyczaj nie przepadałem za byciem tak bardzo na widoku. Wszystko wskazywało jednak na to, że miałem szansę naprawdę polubić sabaty; z ich nieco sztucznie pompowaną atmosferą, której jednak przyjemnie było dać się porwać i grać według dziwnych reguł tego świata. Nawet fałszywe uprzejmości zdawały się być jakieś inne, a noszone maski wcale nie utrudniały niczego. Podejrzewałem, że na podobnych balach wszyscy je zawsze nosili, zazwyczaj zapewne nieco bardziej metaforycznie. Dzisiaj wszystkie natomiast były w pełni widoczne i rzeczywiste. Tak jak ta, która skrywała moją twarz.
Miałem na sobie ciemną, szarozieloną szatę, która przylegała do mnie, spływając od ciasnego, skrywającego szyję kołnierza aż do ziemi, zwężając się z tyłu na wysokości kostek i ciągnąć po ziemi niczym ogon. Materiał, z którego została wykonana przywodził nieco na myśl smoczą skórę, był sztywny, gdy się poruszałem nie gniótł się jak ubrania, które zwykłem nosić, uginał się bardziej, sprawiając wrażenie jakbym sunął po posadzce, miast po niej iść. Spod szaty wierzchniej, czasem wysuwały się moje ręce, odkrywając ją nieco z przodu i ukazując te ukryte części stroju - odrobinę tylko jaśniejsze, dalej szarozielone, ściśle opinające moje ciało, jak druga skóra. Rękawy nie kończyły się na nadgarstkach, zamiast tego przechodząc w rękawiczki, których zapięcia sprytnie ukryte we wnętrzu dłoni pozostawały dla obserwatorów niewidoczne. Tak samo ze spodniami zlewały się buty, w których nie sposób było oddzielić podeszwy. Strój wieńczyła maska, która jako jedyny, niezakryty fragment mojego ciała pozostawiła włosy - zaczesane do tyłu, nieco jaśniejące szarością, w której pobłyskiwały żółte refleksy, niczym w koronie. Sama maska zaś także pozostawała szarozielona. Trójkątna, nieco wydłużona na wysokości nosa, również podobna do smoczej skóry, zlewając się z sięgającym jej z przodu kołnierzem. Na końcu maski znajdowały się dwa, zakrzywione, wystające kły, tuż nad nimi - poprzeczne szparki nosa. Tym jednak, co najbardziej się w niej wyróżniało, odcinając od całego, jednokolorowego stroju, były oczy - żółte, niemalże pomarańczowe, lśniące złowrogim blaskiem, który przyciągał spojrzenia. A gdy się w nie spoglądało dostatecznie długo, można było w ich pionowych źrenicach dostrzec moje, prawdziwe oczy, lśniące groźnie w ciemności.
And my name on the lips of the dead
— Czyżby to był bazyliszek?— podjął po raz kolejny, nie bardziej pewien niż poprzednich swych odpowiedzi, które okazały się nietrafione. Ale czemuż nie miał zaryzykować i tym razem. Jakżeby pasował do niego ten strój, to diaboliczne przebranie, oślizgłego, niebezpiecznego gada.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Tymczasem na parkiet wkroczył mężczyzna, który jeszcze przed chwilą podarował gospodyni wieczoru kilka bajkowych, zaskakujących odpowiedzi. Ten sam, który wyprzedził jej odpowiedź. Obserwowała nową parę, skupiając się wyraźnie na dziwnie znajomym stroju mężczyzny. Dopasowany, sztywny kostium, kły, skóra przypominająca łuski, dość charakterystyczna. W dodatku ciągnący się daleko ogon. To jakieś mroczne stworzenie i z pewnością mogło budzić grozę. Jego ciało chowało się w dopasowanym stroju, jakby lord nie chciał ukazywać zbyt wielu skrawków swej skóry. Zieleń przełamywały żółte ślepia, odrobinę hipnotyzujące zaintrygowaną Isabellę. Już wiedziała, z jakim fantastycznym stworem ma do czynienia. Milczała przez chwilę, porządkując jeszcze raz zebrane dowody, które potwierdziłby jej przypuszczenia. Przy Dzwoneczku również miała pewność, a jednak okazał się Królową Wróżek. Teraz jednak miała już tylko jedno skojarzenie, ale w przebraniu nie odnalazła żadnego elementu, który mógłby zaprzeczyć jej teorii. Nigdy nie chciałaby stanąć oko w oko z tak potężną istotą, z legendarnym potworem. Zastanawiała się też nad tym, w jaki sposób lady Nott dobierała stroje. Czy to naprawdę przypadkowe motywy? Jej ogniste przebranie idealnie pasowało. Jeśli podążyłaby tym tropem, to i ten mężczyzna musiałby znakomicie odnaleźć się w skórze tak upiornej bestii. Może znajdzie chwilę, by zagadać uroczą gospodynie i zapytać o to.
Już chciała otwierać usta, gdy niespodziewanie ktoś inny pośpieszył z odpowiedzią. Miała dokładnie taki sam typ. No nic, znów się nie udało. Popatrzyła na tańczącego dostojnika. Wężowe oblicze wydawało się wypełniać otoczenie mrokiem. Gdy tańczył, odczuwała to wyjątkowo intensywnie. W tej ciemności lśniły ślady błysków żyrandoli.
Z ulgą zszedł ze swoją żoną z parkietu, stając nieopodal, by móc się przyglądać kolejnym strojom. Niektóre z nich przywodziły mu na myśl konkretne stworzenia lub bajkowe postaci, lecz nie miał ochoty brać udziału w tych zabawach. Najchętniej w ogóle by go tu nie było, co tu dopiero mówić o jakichś salonowych grach! Mimo wszystko cierpliwie oczekiwał zakończenia zabawy, wyjątkowo nie popełniając tego błędu, jakiego dopuścił się Lupus. Chociaż z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie, kiedy na parkiet weszła kolejna para. Dużo ich jeszcze miało tutaj występować? Raczej nie martwił się o swoją żonę, ona w podobnych sytuacjach czuła się jak ryba w wodzie. Wydawała się bardziej zaangażowana w sylwestrową zabawę, natomiast Edgar zupełnie przestał skupiać się na tym co dzieje się na scenie. Zamiast tego wytężył słuch na to co działo się wokół niego, bo to zawsze wydawało mu się o wiele ciekawsze. Wśród szmerów próbował wyłapać pojedyncze słowa, które miały się złożyć w sensowną całość. Nie było to takie proste, wszystkie głosy były dodatkowo stłumione przez maski i przerywane nagłymi okrzykami grających. Mimo wszystko starał się skupić na rozmowach swoich sąsiadów, a owa czynność wydała mu się o wiele ciekawsza od zgadywania bogatych strojów. Uszu używaj częściej niż języka.
Nasłuchuję plotek. Spostrzegawczość - I
kings and queens