Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]09.07.16 14:29
First topic message reminder :

Sala główna

Sala główna pełniąca również funkcję jadalni jest jednym z najbogatszych pomieszczeń w całym pałacu. Stanowi przykład sztuki zdobniczej Drugiego Cesarstwa Francuskiego. Centrum zajmuje wielki czarny stół i żyrandole. Na suficie Eugène Appert przedstawił świetliste niebo z egzotycznymi ptakami. Każde z ręcznie rzeźbionych krzeseł obite jest miękkimi pufkami nabitymi złotymi okrągłymi ćwiekami, a w komnacie przeważają ciemnozielone kolory. Sala stanowi również miejsce ważniejszych spotkań.


Sala główna - Page 3 BPzhlEF

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 28.08.19 16:16, w całości zmieniany 8 razy
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Re: Sala główna [odnośnik]22.08.19 23:40
Koniec roku przyniósł wiele nieoczekiwanych zmian i to tyczyło się każdego Czarodzieja. Jego osobiste życie miało małe znaczenie w obliczu służby, którą chciał pełnić, dlatego zawsze przygotowywał się odpowiednio do podjętych działań. Ambicja nie pozwalała mu ograniczać się do bezczynności, dlatego zawsze był gotów do działania. Nie chciał być pomijany, nie chciał, aby ktoś podchodził do jego osoby w sposób nieodpowiedni, dlatego zawsze dawał z siebie wszystko. Koniec roku przyniósł mu sporo bólu, choć miał okazję do nieoczekiwanego spotkania, gdzieś między tymi wszystkimi wydarzeniami. Nadal odczuwał bolesność ręki, po nieoczekiwanym rozwoju sytuacji na Pokątnej, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Najważniejszym było skupienie się na działaniu.
Zaproszenie do Yaxley’s Hall było miłym zaskoczeniem. Z pewnością o wiele bardziej przyjemne miejsce niż Biała Wywerna, choć i tam nie narzekał. W rodowej posiadłości Yaxley’ów zdarzyło mu się być w przeszłości zapewne, ale urok tego miejsca był wyjątkowy. Odzienie wybrał odpowiednie do spotkania, skoro miało mieć inny charakter niż poprzednie, trzeba było się pokazać w odpowiedni sposób. Godne reprezentowanie rodu było istotną kwestią towarzyską. Ciemne kolory były więc klasyką, podkreślającą jego bladą skórę, ciemny zarost i czekoladowe oczy. Prezentował się bardzo dobrze i dokładnie o to mu chodziło. Zjawił się na miejscu i omiótł wzrokiem zebranych. Od razu zauważył Lorda Shafiqa i siedzącego obok niego Craiga. Miejsce po drugiej stronie było puste. Ruszył śmiało w tamtym kierunku, po drodze witając się z pozostałymi zgromadzonymi do tej pory.
- Zachary, Craig… – przywitał się i zasiadł na miejscu obok przyjaciela. Po drugiej stronie siedział Dolohov, którego przywitał skinieniem głowy. Należało prezentować się odpowiednio i przywitać z każdym. Jedni byli mu bliżej znani, jak Zachary czy Craig, inni mniej, jednak wszyscy byli Rycerzami i wszystkim im przyświecał jeden, jasny cel. Choć zapewne dzieliło ich wiele, mogli patrzeć wspólnie w jednym kierunku i podejmować działania, które doprowadzą ich do celu. W takim towarzystwie nie miało znaczenia wiele nieistotnych kwestii personalnych, liczyła się idea.

| Miejsce nr 6



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 12:03
/Miejsce 17

Znów uciekałem od problemów, zanurzając się w pracy. Jeden dyżur zlewał się z drugim, brałem na swoje barki jeszcze więcej niż dotychczas. Dodatkowe wizyty u naszych sojuszników przyjmowałem z niewysłowioną ulgą, jakby presja, jaka temu towarzyszyła, paradoksalnie wprawiała mnie w lepszy nastrój. Nie do końca tak było; zmęczenie odbijające się nie tylko na twarzy czy spojrzeniu, ale też w mięśniach, przynosiło pewnego rodzaju ulgę, w której jedyne, o czym mogłem myśleć, to sen. Spałem więc nadzwyczaj długo, kiedy tylko była ku temu okazja i kiedy czułem, że tylko mi pozostało. Nie chciałem zanurzać się w bezsensownych rozważaniach, w emocjach, jakich nie powinienem nigdy doświadczać. Wolałem egzystować, mając przy tym nadzieję, że przynajmniej odrobinę bywałem przydatny. Leczenie, to jedyne, co umiałem, choć sam siebie uzdrowić nie potrafiłem. Co za ironia losu. Oburzyłbym się, ale to już nie miało sensu. Szarpanie się w sobie, w klatce przyzwyczajeń i dobrze znanych schematów, pozostało mi zaakceptować to, co niezmiennie trwało. Przybrać kolejną maskę.
Musiałem przyznać przed samym sobą, że informacja o nowym miejscu spotkania oraz czekającej po wszystkim uroczystej kolacji była zadziwiającą, choć dobrze rozegraną, tak jak o tym myślałem. Nie miałem w sobie większej liczby energii, ale mimo to postarałem się wyglądać nienagannie w eleganckiej, czarno-granatowej szacie, by nie robić rodowi więcej wstydu niż dotychczas. Mimowolnie westchnąłem do swojego odbicia w lustrze, ale potem przywołałem się do porządku, opuszczając tym samym Grimmauld Place w neutralnym nastroju. Przynajmniej takie mógłbym sprawiać wrażenie.
Dziwnie było tu być. W Yaxleys Hall. Po przekroczeniu progu posiadłości, dostrzeżenia tak znajomych szczegółów, poczułem się niepewnie. Jakoś bezwiednie poszukiwałem wzrokiem Lei, choć było to działaniem irracjonalnym, pozbawionym logiki; nie było jej w domu. Zawahałem się przed ostatecznym przekroczeniem progu głównej sali, ale wreszcie udało mi się wejść do środka. Przywitałem ostrożnie każdą z obecnych osób, jednocześnie szukając w tym wszystkim miejsca dla siebie. Wreszcie przysiadłem obok Lyanny, której pomoc przy moich ostatnich badaniach była nieoceniona. Wielka szkoda, że te na nic się nie przydały, bo eliksir nie został dopuszczony do użytku. Może nawet zapomniany. Nie miałem pojęcia co poszło nie tak, ale sama świadomość bezsensownego ogromu włożonej w to pracy irytowała, dlatego wolałem o tym nie myśleć. Posłałem kobiecie blady, krótki uśmiech, nim pochłonęły mnie myśli, a oczekiwanie w ciszy stawało się nieznośne.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 15:51
Odrobinę zaskoczył go wybór miejsca spotkania. Zdążył już przywyknąć do wędrówek do jednego z nokturnowych przybytków. Ale sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii uległa ogromnej zmianie. Władza, która znalazła się w rękach konserwatywnej szlachty, która jako jedyna pozostawała ostoją dla tradycyjnych wartości, udzielała już oficjalnie poparcia dla Lorda Voldemorta. Nawet na sabacie wznoszono już toasty na jego cześć, życząc tym samym pomyślności w przywróceniu ładu w magicznym świecie. Zatem Rycerze Walpurgii nie musieli się już tchórzliwie ukrywać po ciemnych zakamarkach, ich udział w wielkich zmianach był już oczywisty. To nie był powód do wstydu i mieli prawo spotkać się w jednej z eleganckich sal w Yaxley’s Hall.
Ale wstyd budził inny aspekt ich wielkiej misji. Nie należało zapominać o tym, że zawiedli. Koniec anomalii wcale nie był po myśli Czarnego Pana, zwłaszcza że kres im położył Zakon Feniksa. Służba u największego czarnoksiężnika była zaszczytem, ale również obowiązkiem. Choć próbowali ukryć porażkę pod płaszczem wielkiego zwycięstwa Ministra Magii z chaosem, aby omamić społeczeństwo, to jednak oni sami znali prawdę. Konsekwencje są nieodłączną częścią wzlotów i upadków.
Zaczął zastanawiać się, czy mógł zrobić więcej. Próbował ujarzmić kilka anomalii i udało mu się spętać jedną przy użyciu czarnej magii. Wraz z lordem Shafiq dotarł do korespondencji Proroka Codziennego i po wnikliwej analizie wszystkich listów zdołali odkryć różne plany i ustalić tożsamość i miejsce zamieszkania potencjalnych przeciwników, co to mogliby aktywnie zaangażować się w konflikt. Również skupił się na działaniach politycznych, posyłając list do Przewodniczącej Wizengamotu w sprawie braku kary dla Skamandera, nad którą obradowano na początku listopada. Został jednak zbyty. Uczestniczył też w badaniach rozpoczętych przez Dolohova, gdy tylko usłyszał, że jego wiedza z zakresu historii magii może okazać się przydatna. Czy mógł zrobić więcej?
Spokojnym krokiem przekroczył próg rezydencji, a w drodze do sali balowej zdążył zdjąć czarny płaszcz. Powitał wszystkich milczącym skinieniem głowy, chcąc uniknąć wyróżniania kogokolwiek w tym towarzystwie. Oczywiście wszelkie honory należały się najbardziej zaufanym poplecznikom Czarnego Pana, jednak nie sądził, aby to właśnie tego teraz potrzebowali. Bardziej potrzebowali czynów od słów uznania, które zbyt łatwo można odebrać jako puste pochlebstwa.
Tym razem zdecydował się zasiąść obok swego brata, zajmując miejsce po jego prawicy. Udało im się zignorować wszelkie różnice, jakie swego czasu między nimi zagościły. Gdy w niespokojnych czasach każdy ród powinien pozostać zjednoczony, nie mogli pozwolić sobie na niezgodę między sobą. Po drugiej stronie miał Ramseya, co uznał za całkiem symboliczne, w końcu to on wprowadził go w szeregi Rycerzy. W ciszy oczekiwał rozpoczęcia spotkania.

| zajmuję miejsce 16
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 19:02
Miejsce spotkania było dla niego zaskoczeniem. Nie spodziewał, że przyjdzie im omawiać dalsze losy Rycerzy właśnie tutaj, w Yaxley's Hall, zmiana ta była jednak następstwem ostatnich wydarzeń. Wiec w Stonehenge, zmiana ministra czy Sabat, na którym mogli pojawić się oni - gorzej urodzeni, lecz o właściwych poglądach. Noworoczny toast lady Nott utwierdzał go tylko w przekonaniu, że nie są na polu bitwy sami; radykalna, tradycjonalistyczna szlachta widziała w Czarnym Panu swego wybawcę. Jednak na ile pomocni się okażą, w jaki sposób wesprą ich działania, była to jedna wielka zagadka, na którą nie potrafił sobie odpowiedzieć.
Z niesmakiem przyjął wzmiankę o przywdzianiu elegantszego niż zwykle stroju; dopiero co musiał paradować po Hampton Court w fantazyjnym, imitującym nundu przebraniu, chciał odpocząć od strojenia się w bogate materiały i zasłaniania zdobiącego szyję tatuażu. Mimo to wybrał na tę okazję stosunkowo proste, lecz eleganckie odzienie. Kołnierzyk zapiętej pod szyję koszuli przypominał mu więżącą psa obrożę, do tego dziwnie czuł się bez swego ulubionego cylindra, jednak wiedział, że ubierając się inaczej mógłby urazić gospodarza i jego szlachetnych gości.
Rozsądnie zaplanował podróż do odległego Fenland, nie chciał się przecież spóźnić; tereny otaczające Yaxley's Hall, jak i jego wystrój, robiły na nim lepsze wrażenie niż ta wymuskana, przytłaczająca przepychem posiadłość, w której gościł ledwie kilka dni temu. Im bliżej znajdował się sali głównej, tym większy niepokój odczuwał. Z jednej strony ich sprawę wynoszono na piedestał, mieli wsparcie szlachty, spotykali się na salonach, z drugiej jednak - brakowało im powodów do dumy. Zawodzili od kilku długich miesięcy, wystawiali cierpliwość Czarnego Pana na próbę. Anomalie przestały gnębić Anglię, domyślał się więc, do czego doszło w Azkabanie, którego przecież mieli chronić. Otrzymał polecenie, by pilnować szlaków morskich, by dowiedzieć się, czy Percival wypłynął do Peru... Lecz czy zbliżyli się chociażby do celu?
Powoli przekroczył próg przestronnej, rozświetlonej chłodnym blaskiem sali. Jego uwagę przykuli znajdujący się już w niej czarodzieje; ze wszystkimi znajomymi twarzami powitał się oszczędnymi skinięciami głowy. Wśród obecnych nie odnalazł uśmiechającej się tajemniczo Rookwood czy Macnaira, z którym dopiero co załatwiał wspólne interesy, dlatego nieśpiesznie ruszył ku jednemu z wolnych krzeseł, niewiele myśląc nad wyborem miejsca. Zachował kamienną twarz, gdy dojrzał siedzącego u szczytu stołu Ignotusa; był niezwykle ciekawy, co na temat swej podejrzanej nieobecności powie im stary Mulciber. Na koniec wymienił się z gospodarzem, lordem nestorem, porozumiewawczym spojrzeniem, w milczeniu oczekując rozpoczęcia spotkania.

| miejsce 20



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 19:16
Świadomość, że tego wieczoru nie mieli pojawić się gromadnie w Białej Wywernie, wzbudzała w nim dziwne poczucie zelżenia oddechu. Nigdy nie lubił tego miejsca, a przeniesienie spotkania Rycerzy Walpurgii do murów Yaxley's Hall, nawet na ten miesiąc, równało się z uniknięciem pojawienia się na ulicach Śmiertelnego Nokturnu. Nie uważał, że tamtejsza okolica była absolutnym niebytem, jednak w głowach ludzi kojarzyła się jedynie z marginesem społecznym, przestępcami i degeneratami. A oni nimi nie byli. Owszem, dokonywali strasznych rzeczy, które w normalnej sytuacji uchodziłyby za karygodne, jednak to nie była normalna sytuacja. Długo musieli kryć się jak szczury po kanałach, żeby w końcu móc otwarcie zadeklarować się po jedynej słusznej stronie konfliktu zbrojeń. Wystarczyło im upokorzeń i niepewności. Fałszywe zapewnienia o lojalności i oddaniu musiały mieć odzwierciedlenie w działaniach. Tego wymagał od nich ten, za którego głosem szli. Musieli więc stanąć na wysokości zadania lub zginąć, bo czy nie pozwalali swoim wrogom na igranie zbyt długo? Morgoth sam się dopatrywał w swoich działaniach błędów i dystans, który sobie narzucał, jak twierdząc, właściwie. Być może gdyby podejmował inne decyzje, byłoby inaczej. Być może... Yaxley jednak nie miał czasu ani nie był osobą, która poświęcała uwagę dla być może. Mieli skupić się na przyszłości i tylko o nią tutaj chodziło.
Dlatego weszli we dwójkę z Ignotusem do głównej sali, jednak jeden ruszył lewą stroną wzdłuż długiego stołu, drugi prawą. Otuleni ciszą, która wkrótce miała zostać przerwana na rzecz mocnych słów wielu głosów, nie burzyli jej przedwcześnie. Fakt, że to spotkanie przyszło mu prowadzić właśnie z Mulciberem, było dobrą oznaką. Nie dzielili się wewnętrznie, a stawali jeszcze bardziej zwarci. Musieli patrzeć na siebie jako całość, nie zaś pojedyncze jednostki i indywidua. W ten sposób nigdy nie mieli zwyciężyć. Riddle wyraził się jasno — Rycerze mieli wiedzieć, jak wielką ponieśli porażkę, a to wszystko równało się z brakiem odpowiedzialności grupowej. Czarny Pan zjawił się już następnego dnia po hucznie i tragicznie zarazem obchodzonym Nowym Roku z rozkazami dla Yaxleya. Pomimo osobistych strat Morgoth nie zamierzał jednak odmawiać. Nie tylko dlatego, że jemu się nie odmawiało — pozostanie biernym właśnie w momencie największej próby było przegraną już na starcie. A on już zbyt długo przegrywał.
Zajął jedno z krzeseł na krańcu stołu, pozostawiając swój kielich pusty. Zamiast tego patrzył na każdego, kto pojawiał się w dzisiejszej sali obrad. Każdemu, kto przywitał się z należytym szacunkiem, odwdzięczył się tym samym, zapamiętując tych, którzy ominęli ten niemy rytuał. W chwili, w której usłyszał głos Ramseya, sięgał po własny tytoń. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie czuł się zaskoczony, jednak młodszy Mulciber od razu dostał odpowiedź skinięciem głowy i zapalonym w chwilę później papierosem. Mieli pełne prawo czuć się swobodnie w murach jego domu. Domu, który od dzisiaj stawał się azylem dla każdego, kto wspierał ich sprawę.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 19:20
Decyzja o organizacji spotkania w Yaxley's Hall nie wzbudziła w Sigrun wielkiego zaskoczenia; nie po tym, gdy na jej parapecie przysiadła sowa lorda Nott, przynosząca zaproszenie na noworoczny sabat, zarówno dla niej, jak i wszystkich Rycerzy Walpurgii - niezależnie od klasy, z jakiej się wywodzili. Skorzystała z niego, podkreślało ich pozycję, wywyższało ponad innych, gloryfikowało służbę Jemu. Nie był to zresztą wszak pierwszy raz, gdy spotykali się w podobnie bogatych, pełnych przepychu wnętrzach. Gdy kwietniowa szatańska pożoga strawiła Białą Wewernę gościł ich najbliższy Czarnemu Panu Śmierciożerca, w swym podwodnym balecie w magicznej części londyńskiego portu, La Fantasmagorie; wyciągnęła z kufra jedną z sukien, którą wówczas miała na sobie, o prostym kroju, lecz elegancką, w barwie ciemnej zieleni i czerni, skoro zaplanowano również uroczystą kolację. Czy mieli już na dobre opuścić ponure mury Białej Wywerny? Czarny Pan życzył sobie jej odbudowania, być może miał wobec przybytku swoje plany, lecz tego wieczoru zebrali się w eleganckiej jadalni lorda Yaxleya. Było ich mniej, niż zazwyczaj. Sigrun, pojawiwszy się w komnacie, uniosła lekko brew; spodziewała się, że w zaistniałych okolicznościach pojawią się wszyscy. Nieobecność w tak trudnym dla nich momencie była wręcz naganna. Pełne usta wykrzywiły się nieznacznie, po twarzy przemknął cień, gdy spojrzenie odnalazło na kilka chwil Valerija Dolohova. Naprawdę wierzyła, że uda im się powstrzymać Zakon Feniksa, sama dołożyła do tego wszelkich starań, wydzierając wszelkie informacje, które mu obiecała i wspierając go swą różdżką. Znów jednak zawiedli i na samą myśl o gniewie Czarnego Pana zimny dreszcz biegł czarownicy wzdłuż kręgosłupa. Czuła złość, na wszystkich, którzy nie potraktowali jej słów sprzed dwóch miesięcy naprawdę poważnie - i pozostali bezczynni. Dość przemilczania tego, dość przymykania oka, powinni ponieść konsekwencje bierności i porażek.
Powiodła spojrzeniem po nielicznych, którzy zajmowali już miejsce przy stołach. Obecność dawno niewidzianego Ignotusa była dla niej zaskoczeniem, skinęła jednak i jemu, i Morgothowi, przywitała się z Ramseyem. Nieobecność Esther i lorda Croucha rzuciła się w jej oczy - gdzie się podziewali? W milczeniu zajęła jedno z krzeseł.


| miejsce 9


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 21:27
Nie znalazł się w Yaxley's Hall po raz pierwszy, łącząca ich rodziny zażyłość pozwalała mu niejednokrotnie odwiedzać krewnych - a wizję zorganizowania spotkania właśnie w ich salach przyjął po prawdzie z ulgą. Włóczenie się po ciemnych i zakurzonych ścieżkach mrocznego Nokturnu nie wliczał w rozległe wszak spektrum rozrywek, w których pokładał zainteresowanie. W przestronnych i eleganckich salach czuł się znacznie lepiej, mniej duszno, nie tak klaustrofobicznie i zdecydowanie mniej brudno. Z lubością też odkrywał, jak proste stawały się podróże odkąd mógł po prostu aportować się na miejsce. Bez ryzyka rozszczepienia, choć ciche pyknięcie jakiś jeszcze czas miało wywoływać u niego  przynajmniej poczucie nerwowości. Okryty czarnym płaszczem minął hol, stając u progu sali głównej - dostrzegając w środku już wielu pośród tych, których spodziewać mógł się dzisiaj spotkać. Niedbale skinął głową, witając wszystkich jednym gestem, kierując się ku krzesłu wysuniętemu na krańcu stołu - które zajął, opierając łokcie na podłokietnikach. Czarna szata, haftowana złotą nicią w delikatne różane ornamenty subtelnym zdobieniem przy rękawach, kołnierzu i pasie, uszyta z najwyższej jakości tkanin, miała być strojem odpowiednim na tę okazję. Kolację - ponoć mieli do nich dołączyć znamienici goście. Pod szyją błyszczała brosza róży, złotym blaskiem mieniła się także obrączka na jego prawej dłoni - skórzane rękawice zdjął, zamierzając zaprezentować się zgodnie z intencją gospodarzy - kiedy tylko skończą debatować. Mieli o czym rozmawiać. Ponieśli sromotną porażkę, pozwalając Zakonowi Feniksa na zwycięstwo kolejnej bitwy - co prawda jeszcze nie całej wojny, ale to niczego nie zmieniało. Zgubiła ich opieszałość, brak powagi, zeszłe spotkanie obnażyło te wszystkie kwestie aż nazbyt widocznie. Niektórym pośrod nich wydawało się, że samym jestestwem dołożą swoją cegłę do budowania pomniku zwycięstwa. Ale tak nie było - ale świat tak nie wyglądał. Musieli dać od siebie znacznie więcej niż wszystko. Przemknął spojrzeniem po zgromadzonych twarzach, nie odnajdując spojrzenia kobiety, którą spodziewał się dziś ujrzeć.
Sięgnął zatem ku jednej z pater, chwytając w dłoń kawałek przekrojonego jabłka - zagryzając owoc.

11



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]23.08.19 22:29
Otrzymując informację o spotkaniu Rycerzy Walpurgii w Yaxley’s Hall nie był aż nadto zdziwiony, albowiem nastały czasy, kiedy już nie musieli się chować po kątach w nokturnowskich przybytkach. Sama obecność popleczników Lorda Voldemorta na Zimowym Balu oraz otwarte poparcie jego potęgi było niezwykłym krokiem do przodu i najprawdopodobniej należało zacząć przyzwyczajać się do zdecydowanie bardziej odpowiednich warunków. Szatyn nigdy nie narzekał na Białą Wywernę, gdyż właściwie znał jedynie podobne miejsca – w końcu sam zamieszkiwał na ów niechlubnej dzielnicy, którą wielu omijało szerokim łukiem. W jej obrębie czuł się znacznie bardziej komfortowo niżeli chociażby w Hampton Court, gdzie nie tylko musiał zadbać o maniery, ale także przyodziać wymyślny, narzucony z góry strój. Rzecz jasna dobór tkanin był dowolny, ale w jego przypadku koloru już nie. Przywyknął do czerni i nie lubił z niej rezygnować.
Pojawiwszy się nieopodal głównego wejścia do rezydencji bez zawahania przekroczył jej progi, by wnet dostrzec panującą w środku elegancję i gustowny wystrój. Zadbał o swą garderobę najlepiej jak potrafił, bo choć nie miał nader wielkiego wyboru, to znalazła się odpowiednia, dopasowana koszula oraz nienaganna szata. Nie chciał urazić nikogo swym wyglądem – w końcu był tutaj gościem, dlatego spełnił wymagania gospodarza. Dodatkowo planowana była wystawna kolacja, na której zjawić się miały wyjątkowe osobistości, więc zupełnym brakiem kurtuazji byłoby zjawienie się w codziennym odzieniu.
Wchodząc do sali głównej przebiegł wzrokiem po wszystkich obecnych osobach i lekko skinął głową w geście powitania, po czym uczynił to ponownie zerkając w kierunku organizatorów. Żwawym krokiem ruszył w kierunku wolnego miejsca pomiędzy Lyanną, a Caelanem i odsunąwszy krzesło zasiadł na nim oczekując na rozpoczęcie dzisiejszego spotkania. Brakowało jeszcze kilku osób – oby zdążyli w czas, bowiem spóźnienie się było wyrazem braku szacunku, którego nikt z tu obecnych nie akceptował. Chwyciwszy z lewitującej tacy wypełniony winem kielich spojrzał na Goyla – jak zwykle jego mina przypominała tą grobową, pełną skupienia tudzież pogardy; czasem ciężko było go rozszyfrować. Uszczypliwy komentarz zachował jednak dla siebie - nie był to ani odpowiedni czas, a tym bardziej miejsce.

|19




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]25.08.19 18:52
Siedziałem obserwując uważnie pojawiających się w sali Rycerzy, z każdym witając się - czy to słowem, czy skinieniem głowy. Nie było ich wielu, nie przyszli wszyscy. Pierwszy na miejsce przybył Zachary , któremu skinąłem głową, tylko na chwilę wędrując spojrzeniem do jego złotych spinek ze skarabeuszami. Zaraz bowiem drzwi ponownie się otworzyły i próg przekroczył Dolohov, do którego uśmiechnąłem się blado widząc jego nieobecny wzrok, gdy wpatrywał się w pusty kielich. Po nim przyszedł kolejny alchemik: - Quentinie - kolejnym skinieniem głowy odpowiedziałem na jego przywitanie, ponownie wędrując spojrzeniem do drzwi, gdy otworzyły się wpuszczając Craiga o bladej, napiętej twarzy, której przyjrzałem się chwilę dłużej. Następna była pierwsza kobieta tego wieczoru, Lyanna w czarnej i długiej do ziemi sukni, siadając w oddaleniu od pozostałych, była kolejną osobą, której na powitanie posłałem lekki uśmiech próbując dodać kobiecie nieco pewności. Tej na pewno nie potrzebował czwarty Śmierciożerca, który pojawił się w sali. Obdarzyłem Ramseya nieco dłuższym spojrzeniem, na jego pytanie o możliwość zapalenia jednak nie odpowiadając i pozostawiając decyzję w gestii gospodarza. Kolejny zjawił się Mathieu, ubrany w sposób z pewnością przemyślany, elegancki, także i jemu skinąłem głową odpowiadając na nieme powitanie. Odprowadziłem go wzrokiem do krzesła, które zajął. Kolejną osobą, na którą spojrzałem był mężczyzna w czarno-granatowej szacie. Lupus usiadł w milczeniu, pogrążony w swoich myślach, których na razie nie rozpędzałem, w oczekiwaniu na resztę. Za chwilę do sali wkroczył kolejny Black; Alphard w ciszy zajął miejsce obok brata. Za nim w drzwiach pojawiła się kolejna znajoma twarz. Na spojrzenie Caelana o powiedziałem skinieniem głowy, na wszystko miał przyjść czas, także na wytłumaczenie się z mojej nieobecności. Dalej próg przekroczyła Sigrun, której nieprzyjemny grymas nie umknął mojej uwadze. Mogłem jedynie domyślać się jego źródła. Po niej przyszedł Tristan, który jako pierwszy zdecydował się sięgnąć po owoc ze stojących na stole pater. Jeśli wszystkim na dzisiejszej kolacji apetyt będzie dopisywał tak jak teraz, jest szansa, że nestor Rosierów będzie mógł sam opróżnić wszystkie talerze. Wypicie całego alkoholu przypadnie zaś zapewne kolejnemu z Rycerzy - Drew, który pojawił się zaraz po lordzie z Kent jako ostatni z przybyłych. Odczekałem chwilę, wodząc wzrokiem po obecnych, co jakiś czas spoglądając ku drzwiom. Skinąłem Morgothowi na znak, że najwyższy czas zacząć, szukając u Yaxleya potwierdzenia, jeśli ktoś się spóźni, będzie to niewątpliwie jego strata.
- Dobry wieczór wszystkim - wstałem witając się oficjalnie. - Dzisiejsze spotkanie odbywa się tutaj, w Yaxley's Hall. Jak większość z was zapewne wie, nie ma powodów, byśmy ukrywali się dłużej z naszą działalnością. To powód do dumy, nie wstydu. Dlatego też po zebraniu odbędzie się kolacja, mamy nadzieję, że zechce odwiedzić nas Minister Magii, jeśli jego obowiązki na to pozwolą. Także na wstępie, zanim przejdziemy do spraw większej wagi - podniosłem kielich, do którego wcześniej nalałem nieco wina - dziękujemy za dzisiejszą gościnę lordowi Yaxleyowi - w oszczędnym toaście zamoczyłem usta w alkoholu biorąc niewielki łyk. Dając też czas innym na dołączenie. Odczekałem wystarczająco, by rozpoczęcie zdążyło wybrzmieć w cichej sali zanim kontynuowałem.
- Zanim jednak kolacja nastąpi, mamy sprawy do omówienia - odstawiłem kielich przemykając wzrokiem po twarzach zgromadzonych. - Pozwolę sobie od razu wytłumaczyć moją nieobecność, o której zapewne wielu z was zdążyło się zorientować. Była spowodowana klątwą, której ofiarą padłem. Wyjechałem na Syberię, by nie sprowadzać zagrożenia na swoich bliskich, związanych z naszą sprawą, znajdujących się w naszych szeregach. Sprawa została rozwiązana, a sprawcę niebawem odnajdę. Z obecnych informacji, jakie udało mi się uzyskać, klątwa nie była wymierzona w Rycerzy Walpurgii, dotyczyła prywatnej zemsty, organizacja więc jest bezpieczna i nikt nie musi obawiać się dalszych ataków z tej strony. Czarny Pan o wszystkim wie, powierzył mi prowadzenie dzisiejszego spotkania i informacje do przekazania - streściłem swój problem wystarczająco, by nie zanudzać innych szczegółami, a jednocześnie na tyle szczegółowo, by każdy otrzymał odpowiedni obraz sytuacji. Jednocześnie czułem potrzebę podkreślenia, że nasz Pan o moim powrocie dowiedział się wcześniej i nie miał zastrzeżeń odnośnie mojej lojalności. Jeżeli ktoś nie ufał mnie, z pewnością zaufa jemu. Nie zdradziłem, gdybym bowiem spróbował, nie stałbym dziś planując kolację, a leżał martwy gdzieś, gdzie nikt nie mógłby mnie odnaleźć. A jeśli ktoś chciał poznać więcej szczegółów, gotów byłem odpowiadać na pytania, choć niewątpliwie wolałem takie rozmowy prowadzić w cztery oczy. - Dobrze więc ponownie widzieć wasze twarze. Z żalem jednak zauważam, że nie wszystkie. Mamy jakieś informacje o nieobecnych? Deirdre, Magnus i Cassandra mają się dobrze? - Nie musieli się dzisiaj pojawiać. Jeżeli jednak którekolwiek znajdowało się w zagrożeniu, o którymś czegoś nie wiedzieliśmy, należało działać. - Nie widzę też Amadeusa, Edgara, Eddarda i Esther. Czy ktoś wie, co u nich?
Zamilkłem czekając na ewentualne informacje o nieobecnych. Wiedziałem, dlaczego nie było Arthura Slughorna, Freyi Dolohov i Marianny Goshawk. Tym jednak miałem podzielić się za chwilę.
- Jak wszyscy zauważyliśmy, anomalie ustały - podjąłem przechodząc do najważniejszych kwestii, jakie mieliśmy dziś poruszyć. - Nie jest to dobra wiadomość. Nasz Pan był wściekły - zawiesiłem głos patrząc po twarzach wszystkich zgromadzonych. Po moim kręgosłupie wciąż przemykał dreszcz, gdy przypominałem sobie jego gniew. - Jeśli ktoś z nas jeszcze nie wie, ceną za porażkę jest złość Czarnego Pana. Świadkami tej złości, 29 grudnia byłem ja, Magnus Rowle, Arthur Slughorn, Freya Dolohov oraz Marianna Goshawk - znowu umilkłem na chwilę upewniając się, że moje słowa wybrzmią, że każdy z obecnych zrozumie to, co właśnie im przekazywałem. - Jego złość przetrwałem tylko ja oraz Magnus. Arthur, Freya i Marianna za swoje i nasze porażki zapłacili własnym życiem - byli w tej sali i inni, którzy znali, co znaczy gniew Czarnego Pana na własnej skórze, którzy wiedzieli, co znaczy zwieść go, jak smakuje przerażenie, z którym trzeba mierzyć się pod przenikliwym wzrokiem jego pozbawionych litości oczu. Szukałem ich wzroku wśród siedzących przy stole, żeby w moim spojrzeniu mogli odczytać właśnie to wszystko - potwierdzenie, że jego wściekłość była tą najgorszą, jaką mogliśmy poznać. Wszyscy wiedzieliśmy o przegranej, teraz przyszedł czas na pokutę. - Czarny Pan doprawdy był wściekły - podkreśliłem ponownie po dłuższej chwili milczenia. - To nie może się więcej powtórzyć. Nie możemy zawieść po raz kolejny - nie tylko dlatego, że przegrana nie wchodziła w rachubę. Kolejna porażka także mogła skończyć się jatką, znacznie większą niż ostatnia. Z niej już nikt ze zgromadzonych mógłby nie ujść z życiem. - Nie mamy jednak czasu na przedłużającą się żałobę. Wypijmy za pamięć tych, których z nami już nie ma, rozliczmy się z przeszłością i przejdźmy do tego, czym musimy zając się teraz - wziąłem oddech. Nie mogliśmy rozpamiętywać przegranej w nieskończoność, musieliśmy działać i naprawić to, co zepsuliśmy. Spojrzałem na Morgotha, jemu, jako orientującemu się w bieżących sprawach lepiej, pozostawiając kwestię poruszenia szczegółów misji. - Czy w trakcie ostatnich zadań zleconych w trakcie spotkania zdarzyło się coś, o czym powinniśmy się dowiedzieć? Coś, co pomoże uniknąć nam porażek w przyszłości? - Powiodłem wzrokiem po zgromadzonych, nie wywołując jeszcze nikogo z nich do tablicy. Jeżeli nadejdzie potrzeba, na to był jeszcze czas.

|Termin na odpis: 27 sierpnia, godzina 20:00

Jednocześnie przepraszam Was za opóźnienie, wynikło z nieprzewidzianych przeze mnie wcześniej okoliczności prywatnych.


Stół:



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 3 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala główna [odnośnik]25.08.19 19:38
Uniosła kielich, gdy starszy Mulciber wzniósł toast w podzięce za gościnę lorda Yaxleya; skinęła głową, wyjątkowo oszczędnie - jak na nią - sącząc alkohol, chcąc zachować jasność myślenia. Mieli zbyt wiele do omówienia, sytuacja stała się zbyt poważna - i dla nich niebezpieczna. Słowa Ignotusa potwierdzały jej najgorsze obawy. Zawiedli. Znowu zawiedli, a Czarny Pan był wściekły. Sądziła, że podczas minionego spotkania wyraziła się dostatecznie jasno: musieli działać, szybko i skutecznie, powstrzymać Zakon Feniksa i zdusić rebelię wspierającą Harolda Longbottoma w zarodku. Czy musieli poczuć gniew Czarnego Pana na własnej skórze, by potraktować takie słowa poważnie? Twarz wiedźmy spowijał ponury, pełen niezadowolenia wyraz, lecz wciąż milczała, spoglądając na innych Rycerzy Walpurgii - co mieli na swoje usprawiedliwienie? Tego wieczoru to do Mulcibera i Yaxleya należało ciągnięcie ich za języki, wyciąganie konsekwencji.
- Lord Crouch trafił do aresztu, Esther zniknęła - poinformowała beznamiętnym tonem, gdy Ignotus spytał o nich wprost. Do jego nieobecności nie odniosła się w żaden sposób: skoro tu był, prowadził to spotkanie, najwyraźniej Czarny Pan o tym wiedział. Wcześniej sądziła, że wykonuje Jego rozkazy, w które nie została wtajemniczona, choć na przedramieniu nosiła już Mroczny Znak. Nie interesowały ją prywatne porachunki starszego Mulcibera, z pewnością sam z sobie z nimi poradzi.
Wolała nie wyobrażać sobie Czarnego Pana w chwili spotkania, o którym opowiadał Ignotus. Wciąż miała w pamięci to zimne spojrzenie, jego wściekły głos, jakimi obdarzył ją październikowej nocy, gdy obdarzył ją łaską i włączył w krąg najwierniejszych. Na samą myśl wzdłuż kręgosłupa przechodziły Sigrun zimne dreszcze, nigdy nikogo nie lękała się tak jak Jego. Magnus i Ignotus mieli szczęście, że uszli z życiem. Reszta - cóż, ktoś musiał zapłacić za porażki innych.
Gdy nadeszła chwila, by zdali raporty - odezwała się pierwsza. Magnus był, z nieznanej jej przyczyny, nieobecny; zdecydowała się więc zająć głos, by poinformować, że wykonali powierzone im zadanie - w stu procentach.
- W londyńskim porcie odbywały się spotkania rebeliantów, sprawdziliśmy to z lordem Rowle, nie przejrzeliśmy ich planów - bo odnaleźliśmy ich kryjówkę. Na opuszczonym statku ukrywało się kilkudziesięciu zwolenników Harolda Longbottoma i ich rodziny. Więcej spotkań nie będzie - nie przeżył nikt - powiedziała beznamiętnym tonem, spoglądając w stronę Ignotusa i Morgotha; dopiero po chwili powiodła spojrzeniem po innych Rycerzach Walpurgii. Ona i Magnus odnieśli sukces, nie zinfiltrowali siatkę rebeliantów, lecz całkowicie ich zniszczyli - płomienie szatańskiej pożogi strawiły wszystko i wszystkich na statku, mającym być bezpieczną przystanią. To wciąż jednak zbyt niewiele, podczas gdy inni zawodzili, Czarny Pan wciąż był wściekły. Przeniosła spojrzenie na lorda Rosiera, który zajął miejsce u drugiego szczytu stołu, po jej lewej stronie.
- Zgodnie z twoim rozkazem, sir, ja, Esther Trelawney i lord Amadeus Crouch odwiedziliśmy przybytek Floreana Fortescue na ulicy Pokątnej - nie spłonął doszczętnie, lecz wyleciał w powietrze, zawalił się. Spłonąłby, gdyby nie Percival, ukrywający się pod peleryną niewidką jak tchórz. Nie wiem jak się tam znalazł, dlaczego akurat w tamtym momencie - zaatakował z ukrycia, wspierając aurora, brata Justine Tonks. Może ktoś znów zdradził, a może to zwykły zbieg okoliczności. - Najbliższy Panu Śmierciożerca zajęcie się lodziarnia rodzeństwa Fortescue nakazał Amadeusowi i Esther, ona miała ich wziąć pod opiekę, lecz skoro z jakiejś przyczyny zdecydowali się nie pojawić, musiała zdać raport z wykonania rozkazu, choć nie wszystko poszło zgodnie z planem i po jej myśli.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala główna [odnośnik]25.08.19 23:56
Sala powoli zapełnia się kolejnymi uczestnikami zgromadzenia, ale trochę dziwię się, że nie widzę wśród nich Edgara. Za to odprowadzam uważnym spojrzeniem rozemocjonowanego Craiga, siadającego kilka krzeseł dalej - nie pytam jednak, nie nawiązuję konwersacji, sądząc, że niebawem rozpocznie się spotkanie. To nie moment na tego typu wątpliwości. Rozglądam się z zainteresowaniem po kolejnych krzesłach zajmowanych przez dobrze znane twarze. Nie przeszkadza mi to, że siedzę sam, bardziej rozczarowujące są w ogóle te puste miejsca. Niezapełnione Rycerzami, którzy powinni się zjawić. Nie oceniam jednak, może tak jak ja mają problemy zdrowotne lub jakiekolwiek inne niecierpiące zwłoki sprawy. Nie wiem co prawda, co może być ważniejszego od konieczności omówienia organizacyjnych kwestii, ale wolę się nad tym nie zastanawiać. Chyba nie powinienem nikogo osądzać ani w ogóle nad tym myśleć.
Poprawiam mankiety szaty, zerkając jeszcze parę razy na nowoprzybyłych, po czym koncentruję się na głosie Ignotusa, który rozpoczyna dzisiejsze… obrady. Tak, w istocie miejsce spotkania jest intrygujące, ale tak jak nad tym myślę, to wcale nie zaskakujące. Znając Morgotha to myślał o tym od dłuższego czasu - lub przynajmniej uznał, że to najlepsze miejsce na goszczenie Rycerzy, bo sam jest niesamowicie oddany sprawie. Cieszę się, że to koniec z ukrywaniem i jedyne, co jest nieco denerwujące, to ten wszechobecny alkohol. Czy nie można świętować w inny sposób? Cóż, nie wypada odmówić toastowi, zwłaszcza w tak chlubnej sprawie, więc z neutralnym wyrazem twarzy unoszę dłoń z kieliszkiem, po czym zamaczam usta w winie. Jest dobre, naturalnie, że tak, ale nie przepadam za napojami wysokoprocentowymi. Wolę czarną kawę, ale ona średnio nadaje się na celebrację czegokolwiek.
Szybko odkładam naczynie na stół, woląc skoncentrować się na istocie innych tematów. Gniew Czarnego Pana - momentalnie drżę, przypominając sobie mój brak popisu na jednym z zadań. Ignotus brał w nim zresztą udział, więc oprócz przerażenia oraz irytacji odczuwam zawstydzenie. Nagle alkohol wydaje się być świetną, wręcz wyborną opcją, więc wychylam kieliszek już do końca. Przez to z opóźnieniem dociera do mnie oczekiwanie na informacje co z nieobecnymi. - Edgar musiał zająć się pilną sprawą rodzinną - odpowiadam spokojnie, nie wdając się w szczegóły. Mimo, że jesteśmy braćmi, to nie wszystkie informacje są przeznaczone dla moich uszu. On jest nestorem, więc musi zajmować się wszystkim sam, w dodatku nie powinien dzielić się każdą rodową tajemnicą. Nie oczekuję tego nawet. Może tylko się spóźni? Trudno mi powiedzieć. Niestety, dalsza część dyskusji mnie nie dotyczy, więc milczę. Przecież nie powiem, że tworzyłem eliksiry i nie będę spowiadać się, które mi nie wyszły, bo to nikogo nie interesuje. Więc słucham opowieści Rookwood, a potem wszystkich innych.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala główna [odnośnik]26.08.19 1:48
Ostrożnie sięgnął po jeden z kielichów i dołączył do toastu na cześć gospodarza, upijając niewielki łyk wina. Myślami przeszedł do momentu rozpoczęcia uroczystej kolacji, na której prawdopodobnie zjawi się Minister Magii. Kogóż to jeszcze przyjdzie mu ujrzeć na tej uroczystej uczcie? Chciał wiedzieć jak wiele osób jest po ich stronie, bo przy stole nie było wielu osób. Brak obecności niektórych można było wytłumaczyć, ale najwidoczniej nie wszyscy pozostawali całkowicie oddani swojej misji. Alphard nie wiedział o niczyjej sytuacji, dlatego też wstrzymał się od jakichkolwiek wypowiedzi, choć gdzieś w głębi duszy chciał wspomnieć o nieobecności Deirdre, tłumacząc ją brzemiennym stanem czarownicy. Czy jednak miał do tego prawo? Nie widział jej od czasu ich awantury wywołanej bzdurnymi plotkami, potem wymienili tylko po liście. Podejrzewał zresztą, że bardziej kompetentny w tym przypadku powinien być Rosier, na którego zerknął w miarę dyskretnie, a przynajmniej taką żywił nadzieję. Słuchał uważnie wprowadzenia do spotkania i o dalszych szczegółach.
Wiedział, że nie ma prawa komentować przypadku czarodzieja, który współprowadził dzisiejsze spotkanie. Nie znał jego nazwiska ani umiejętności, lecz zdołał zauważyć, że spoglądano na niego z uwagą i dozą szacunku. Sam nestor Yaxley pozwalał zasiadać mu obok siebie, co nie było bez znaczenia, przynajmniej nie dla osób o szlacheckim pochodzeniu, które znały wartość podobnego faktu. Ich wszystkich łączyły jednak odpowiednie poglądy oraz chęć do zrealizowania w pełni idei wyższości czystej krwi. Wybrane miejsce spotkania było jak najbardziej godne swego udziału w ustaleniu przyszłych działań Rycerzy Walpurgii.
Jedna informacja bardzo widocznie dotknęła ich wszystkich. Wybuch wściekłości Czarnego Pana skończył się śmiercią trzech osób obdarzonych talentem magicznym. Doskonale wiedział, że służba u Niego to nie jest żadna zabawa, a przyłączenie się do jedynej słusznej sprawy wiąże się z dożywotnią posługą. Za co jednak poplecznicy zostali skazani za śmierć? Bezczynność, rażące błędy, zdradę? Marny koniec tych, którzy niegdyś być może siedzieli przy jednym stole w czasie obrad Rycerzy Walpurgii stał się rzeczywistością. I nikt nie śmiał podważać tej decyzji, lecz naturalnym wydawało się to, że w głowach niektórych rodziły się wątpliwości. Black próbował zamaskować własny szok i cień strachu, na twarzy utrzymując maskę chłodnej powagi. Spokojnie wypił łyk wina w kolejnym toaście, tym razem za zmarłych, którzy już się sprawie nie przysłużą.
Teraz mieli podzielić się między sobą relacjami z wykonanych misji. Z dużym uznaniem przysłuchiwał się dokonaniom Rookwood, nawet jeśli jej towarzysze przepadli na różne sposoby. Wizja Croucha siedzącego w więzieniu może byłaby zabawna, gdyby nie oznaczało to poniekąd słabości całej organizacji.
Lord Shafiq i ja dotarliśmy do miejsca zamieszkania jednego z redaktorów Proroka Codziennego – pozwolił sobie przemówić zaraz po czarownicy w imieniu swoim własnym i drugiego szlachcica, który również zasiadał przy stole. – Z domu przed redaktorem wyszli jednak dwaj chłopacy z tajemniczą paczką. Zdecydowaliśmy się podążyć za nimi. Zatrzymali się w Gospodzie Złota Gęś i przekazali pakunek barmanowi. Udało nam się przejąć paczkę – nie wspomniał jednak o sposobie, w jaki to uczynili, jak i o zamieszaniu, dzięki któremu zdołali umknąć przed czarodziejami rzucającymi w ich stronę przeróżne zaklęcia. Na ich korzyść zadziałała anomalia, dzięki której pod sufitem nagromadziły się burzowe chmury, a kilka piorunów raziło rozpitych mniej lub bardziej klientów skorych do bitki. –  W środku znajdowała się korespondencja kierowana do Proroka. Znaleźliśmy się w posiadaniu nazwisk i adresów osób, które deklarują różnego rodzaju pomoc dla Longbottoma i jego ludzi.
Fakt ten jawił mu się jako duża przewaga. Jeśli tylko dobrze się zorganizują będą mogli zaatakować w kilku miejscach w jeden chwili, aby dać znać tym, którzy chcą się buntować, że nie mają szans przekreślić planów Czarnego Pana. Spojrzał zaraz na Zacharego, aby sprawdzić, czy chce coś dodać od siebie. Według ich pracy nad listami doszli do różnych konkluzji, które również mogłyby okazać się pomocne.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Sala główna [odnośnik]26.08.19 12:56
Tak samo jak pozostali, uniósł kielich gdy nadeszła chwila na toast. Swój kielich wypił niemal do dnia w kilka chwil - być może podświadomie miał nadzieję, że słodki posmak wina i ciepło wywołane alkoholem dodadzą mu pewności siebie i nieco uspokoją. Na niewiele się to zdało, szczególnie gdy zauważył jak niewielu zasiada ich dziś przy stole. Podobnie jak jego kuzyn, Craig także był nieco zaskoczony nieobecnością Edgara. Istotnie, najstarszy Burke wspomniał o pewnych pilnych sprawach, którymi musiał się zająć, jednak Craig liczył, że nestor da radę zjawić się na spotkaniu. Pozostało mu tylko liczyć na to, że dołączy do nich później, na oficjalnej kolacji.
Po wyjaśnieniu dotyczącym długiej nieobecności Ignotusa, Burke tylko skinął głową ze zrozumieniem. Dobrze było widzieć starszego Mulcibera całego i zdrowego. Nie zamierzał dociekać o szczegóły, a skoro Czarny Pan o wszystkim wiedział, on tym bardziej nie miał pytań. Miał tylko cichą nadzieję, że winny całego zamieszania został odpowiednio ukarany.
Dłonie, które do tej pory spoczywały na jego udach, w jednej chwili zacisnęły się w pięści. Każdy głupi domyśliłby się, że Czarny Pan będzie wściekły. Dość sporym szokiem była jednak informacja, że karę za ten gniew poniosą aż trzy osoby. I że jedną z nich będzie choćby Goshawk, choć niezbyt aktywna działaczka organizacji, to jednak całkiem przydatna Burke'om. Było to wyraźny znak - błędy nie będą już wybaczane. Tym razem karę poniosły płotki, ale im poważniejszy błąd rycerze popełnią następnym razem, kolejne głowy będą lecieć z karków. Następnym razem to on może okazać się kozłem ofiarnym.
Gdy usłyszał imię Percivala, Craig spojrzał w stronę Sigrun z lekkim niedowierzaniem. Miała przed sobą zdrajcę i go nie unicestwiła. Kolejna z porażek na ich koncie, cudownie.
- Spaliliśmy Słodką Próżność. - zaczął, uznając że gdyby najpierw przekazał złe wiadomości, a potem dobre, wyglądałoby to, jakby próbował się usprawiedliwiać. - Ja, lord Rosier i Antonia Borgin. W akcji próbowała przeszkodzić nam jakaś dwójka czarodziejów, ale nie potrafię określić, czy byli to członkowie Zakonu. Obstawiałbym jednak, że nie. Nie rzucali zbyt niebezpiecznych zaklęć, próbowali nas zatrzymać, nie atakować. Jeden wydawał się ledwie podlotkiem. - nie wspomniał o tym, jak długo bawili się z jednym z napastników w kotka i myszkę, nie było to istotne - Tuż przed opuszczeniem miejsca zostawiłem wiadomość dla Zakonu. Potem niestety zjawił się Patrol policji. - w tym momencie spojrzał w stronę Mathieu. Wciąż czuł się winny za to, że Rosier wylądował w Tower, to było zwyczajnie upokarzające, zarówno dla niego, jak i dla Craiga. O tyle dobrze, że wyciągnięcie kogoś od nich z takiego miejsca jak Tower, nie było specjalnie skomplikowane. Szczególnie teraz.
- Udałem się także do muzeum Quidditcha razem z Zabini, aby przemówić do rozsądku dyrektorowi tego przybytku. Rozdzieliliśmy się, gdy zorientowaliśmy się, że z jego gabinetu wyszła grupka, która mogła należeć do rebeliantów i zwolenników Longbottoma. Zabini poszła za nimi podsłuchiwać, ja udałem się do dyrektora. Stawił mi jednak czoła, a zanim zdołałem wydusić coś z niego zaklęciami, zjawiło się kilku jego sojuszników. Niczego nie zdołałem się dowiedzieć. - zakończył, wbijając wzrok w kielich stojący obok jego talerza. Była to kompletna porażka, po której musiał uciekać, aby nie dać się schwytać.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Sala główna [odnośnik]26.08.19 14:08
Skinął lekko głową na oficjalne powitanie, zagryzając kawałek jabłka; owoc przyjemnie słodził podniebienie, a gościna spodobała mu się znacznie bardziej od zakurzonych i niewygodnych przestrzeni Białej Wywerny - choć nieprzyzwyczajeni do podobnych sal mogli poczuć się przytłoczeni nową przestrzenią. Winni zacząć się do niej przyzwyczajać, gdy Czarny Pan zwycięży, powinni zająć miejsca Prewettów, Abottów i pozostałych wielkich przegranych. W kontekście wieczornej kolacji zmartwiła go jednak nieobecność Edgara, choć był pewien, że jeśli nie zdoła się na niej pojawić - wyznaczy kogoś, kto będzie mógł go reprezentować; Quentin był przecież na miejscu. Zawtórował bezdźwięcznie toastowi, unosząc w górę napełniony już kielich i upił zeń łyk alkoholu, w mig rozpoznając różnicę pomiędzy tym, co serwowano w halach Yaxleyów, a tym, co było do ich dyspozycji na Nokturnie.
Sprawa klątwy, Tristan o niej wiedział, Ignotus przedstawił mu problem wcześniej dostatecznie klarownie - napomknął mu o niej również Ramsey. Tak długo, jak długo jej przyczyna nie leżała w działalności starszego Mulcibera, nie mieli większych powodów do zmartwień. O dojściu do zdrowia Ignotusa rozmawiali w cztery oczy, nie czuł potrzeby ciągnąć tematu przy wszystkich - w słowo śmierciożercy nikt z tu obecnych nie powinien wątpić.
Wśród listy nieobecnych znalazła się Deirdre; nie wiedział, dlaczego jej dzisiaj nie było - brzemienny stan nie powstrzymałby jej przed obecnością, żal być może. Czy planowała zrobić coś, czego mogłaby pożałować? Nie mógł tego wykluczyć, po zdradzie Percivala nagle wszystko stawało się możliwe. Zbył jej nieobecność milczeniem, nie miał na jej temat nic do powiedzenia. Zignorował spojrzenie Alpharda, które uchwycił kątem oka.
- Nott - podjął, wyciągając tylko jedno nazwisko z listy; pozostałe znaczyły niewiele, Esheter i Amodeus mówili na poprzednim spotkaniu wystarczająco wiele, by podejrzewać, że na kolejnym zamilkną zupełnie. - Jeśli nikt nie ma o nim wieści, ktoś powinien go odwiedzić  - podjął, spoglądając na twarz znajdującego się naprzeciw niego Ignotusa. Nie musiał tłumaczyć swoich słów, wszyscy byli świadomi tego, co się wydarzyło. Nigdy więcej nie mogli sobie pozwolić na zdradę - nosili już dwie blizny. Jego podbródek wciąż był uniesiony, ale wzrok pomknął gdzieś w dół, gdy słuchał opowieści Ignotusa o grudniowych wydarzeniach. Wszyscy polegli zasługiwali na śmierć, nie przysłużyli się sprawie niczym, a jedynie spijali blask Czarnego Pana. Ale to był dopiero początek. Nie opanował dreszczu lęku, jaki przeszył go wzdłuż kręgosłupa, nieprzyjemnie, zbyt ostro, moc gniewu Lorda Voldemorta nie miała sobie równych, a każdy z nich mógł paść jego ofiarą.
- Longbottom pozostaje nieuchwytny - odparł beznamiętnie, przyznając się do kolejnej z porażek; on również zawiódł. Jego zadaniem było udać się tropem Longbottoma, zrobił to, razem z Mulciberem - dalej się rozdzielili, ale żadne z nich nie dopadło ukrywającego się czarodzieja. Znalazł dokumenty, które nie miały większego znaczenia - nic z nich nie wynikało. Mógł być teraz wszędzie, fakt, że tamtego dnia być może obił się o Dolinę Godryka nic nie zmieniał. Tristan zrobił wszystko, co mógł. Ale ten - rozmył się w powietrzu. Był najpotężniejszy pośród tu zgromadzonych - a nawet on dał się zwyczajnie wyprowadzić w pole, jak mógł oczekiwać od nich większego działania? - Podążyliśmy jego śladem - złapał spojrzenie młodszego Mulcibera - Dotarłem jedynie do skrzyni pełnej papierów, które na nic nam się nie zdadzą. - Złapał fałszywy trop i podążał za fałszywym tropem - razem z Ramseyem marnując czas, który mogliby przeznaczyć na cokolwiek pożyteczniejszego. - Potwierdzały, że Longbottom był na miejscu przede mną. Jego zwolennicy również. Wypuściłem na ludzi trójgłowego psa, ale nie sądzę, by dopadł poszukiwanego. - Nic więcej do powiedzenia nie miał; spojrzał kątem oka na Craiga, który zdał raport z Pokątnej. Wiedział o wszystkim już od Mathieu - i z gazet - ale zaskakiwała go nieobecność pozostałych. Fakt, że dwójka z tej trójki znalazła się na miejscu była dla niego dość zaskakująca.
- Co się stało z Percivalem? - podjął słowa Sigrun, zatrzymując na niej spojrzenie czarnych źrenic.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]26.08.19 23:18
Kolejne osoby schodziły się do strojnej sali dość wymownie świadczącej o tym, że koniec z ukrywaniem się. Nie mieli się w końcu czego wstydzić, skoro popierali słuszne wartości, chcieli dbać o czystość krwi i czarodziejskie tradycje, a obecny ład był po ich stronie i to miłośnicy szlam powinni kryć się po kątach i bać. Lyanna witała przybyłych skinieniem głowy, na dłużej zatrzymując wzrok na tych, którzy usiedli obok niej: na Lupusie i Drew. Także pamiętała nie tak dawną pomoc uzdrowicielowi w badaniach, które przeprowadzał, a w których zgodziła się wziąć udział, ponieważ zawsze była to jakaś forma przysłużenia się dobru wspólnej sprawy. Nie umknęło jej uwadze to, że było ich jeszcze mniej niż poprzednio, i że oprócz niej była jeszcze tylko jedna kobieta, Sigrun. O ile Deirdre jako śmierciożerczyni zapewne nie musiała być tutaj obecna, tak zagadkowy był brak innych kobiet.
Nalała sobie wina, zamierzając uraczyć się dobrym napitkiem, znacznie lepszym niż szczyny z Białej Wywerny. Ale prowadzący spotkanie stary Mulciber najwyraźniej nie zamierzał czekać na spóźnialskich, bo po chwili spotkanie rozpoczęło się. Lyanna uważnie wsłuchała się w jego słowa, zatrzymując spojrzenie właśnie na nim, gdy przemawiał. Jego nieobecność była sprawą przede wszystkim dla Czarnego Pana, więc Lyanna z pewnością nie zamierzała wcinać się w te sprawy, chyba że jej umiejętności w zakresie łamania klątw okazałyby się potrzebne.
Nie znała losów nieobecnych, ale na wieść o wściekłości Czarnego Pana przez jej kręgosłup przeszedł lodowaty dreszcz. Kilku z nich, czarodziejów którzy kiedyś zapewne zasiadali przy stole spotkań tak jak ona, zginęło przez ich porażkę. Nie była dostatecznie empatyczna by autentycznie przejąć się losem ludzi którzy nigdy nie byli jej bliscy, ale strach silnie do niej przemawiał. Zdawała sobie sprawę, że pewnego dnia to ona mogła zostać ukarana w taki sposób, jeśli Czarny Pan uzna, że go zawiodła, a tego zdecydowanie nie chciała.
Zdawała sobie jednak sprawę, że do tej pory, choć starała się angażować w działalność dla organizacji, naprawy anomalii i misje, nie zawsze mogła pochwalić się sukcesami. Jej umiejętności magiczne wciąż rosły, po zakończeniu anomalii będzie mogła intensywniej rozwijać się w czarnej magii i zaklinaniu, ale póki co pozostawała w tyle za bardziej biegłymi rycerzami.
Musiała też opowiedzieć o przebiegu swojej ostatniej misji. Czuła, że przyda jej się łyk wina przed tą opowieścią, więc napiła się i dopiero potem przemówiła.
- Jak wspomniał już Craig, udaliśmy się razem do muzeum quidditcha, by pomówić z dyrektorem, który niechętnie wypowiadał się o nowej władzy, ale po spotkaniu grupki rozmawiającej o Longbottomie udałam się w ślad za nimi, by podsłuchać o czym rozmawiają i sprawdzić, czy mogą być powiązani z prolongbottomowskim podziemiem, które swego czasu organizowało różne akcje sabotażowe – mówiła, opisując w skrócie to, jak Craig polecił jej podążyć za grupką domniemanych rebeliantów. Ale później zaczęły się schody. – Szłam za nimi, ale szybko zniknęli mi z oczu w plątaninie uliczek, a potem dalszą drogę zagrodziło mi dwóch mężczyzn. Później udało mi się jednego rozpoznać w blasku latarni, był to Anthony Macmillan. – Tamtego wieczoru czuła się słaba i nieudolna, ale doskonale zdawała sobie sprawę, jak marne byłyby jej szanse w starciu z dwoma przeciwnikami, w tym takim, który popisał się już bardzo potężnym i destrukcyjnym czarem, a także brakiem skrupułów. Zainicjowanie walki mogłoby oznaczać dołączenie do grona ofiar Macmillana lub schwytanie przez Zakon Feniksa, do którego zdrajca nie musiał należeć, ale mógł, i z tym się liczyła. W końcu czego spodziewać się po szlamolubie, który próbował zaatakować ich pana? Zabini wiedziała, że zasługiwał na karę i spodziewała się, że rycerze nie będą zachwyceni tym, że pozwoliła mu odejść żywemu. Nie od razu też zorientowała się, że był to Macmillan, początkowo nie widziała twarzy mężczyzn i chcąc kontynuować śledzenie grupki rebeliantów podjęła próbę udawania, że się zgubiła, by obcy mężczyźni o nieznanych zamiarach zostawili ją w spokoju i pozwolili zająć się misją. Udawanie zagubionej i słabej bywało opłacalne, bo dzięki drobnej posturze i ładnej twarzy nie budziła większych podejrzeń, nie wyglądała na czarnoksiężniczkę. Niemniej jednak czuła wstyd, że nie zrobiła nic więcej, choć kiedy znów pojawili się ci, których szukała, musiała podjąć przerwaną misję. – Niedługo później w zaułku pojawili się jednak mężczyźni, których wcześniej śledziłam. Pamiętając o głównym celu misji ruszyłam z nimi, by później podjąć próbę dostania się do ich kryjówki. Udało mi się złamać runiczne zabezpieczenia i wejść do środka, podsłuchałam rozmowę, w tym nazwiska osób odpowiedzialnych za rekrutację oraz szkolenie młodych rebeliantów mających zamiar obalić obecny rząd. – I do tego momentu szło dobrze. Potem znów przydarzyły się komplikacje. – Niestety zostałam nakryta, i choć udało mi się uciec, to obawiam się, że rebelianci mogli przenieść kryjówkę.
Misja nie poszła więc do końca tak, jak chciała, co napawało ją poczuciem wstydu, choć wciąż zachowywała kamienny, beznamiętny wyraz twarzy. Znalazła kryjówkę, usłyszała nazwiska, ale namierzenie tych ludzi mogło się wydłużyć, skoro pewnie przenieśli się w inne miejsce. A jeśli mieli choć odrobinę oleju w głowie, to na pewno się przenieśli.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach