Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]09.07.16 14:29
First topic message reminder :

Sala główna

Sala główna pełniąca również funkcję jadalni jest jednym z najbogatszych pomieszczeń w całym pałacu. Stanowi przykład sztuki zdobniczej Drugiego Cesarstwa Francuskiego. Centrum zajmuje wielki czarny stół i żyrandole. Na suficie Eugène Appert przedstawił świetliste niebo z egzotycznymi ptakami. Każde z ręcznie rzeźbionych krzeseł obite jest miękkimi pufkami nabitymi złotymi okrągłymi ćwiekami, a w komnacie przeważają ciemnozielone kolory. Sala stanowi również miejsce ważniejszych spotkań.


Sala główna - Page 4 BPzhlEF

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 28.08.19 16:16, w całości zmieniany 8 razy
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Re: Sala główna [odnośnik]26.08.19 23:47
Déjà vu... Rosier miał wrażenie, że ponownie spotkanie odbywa się pod jednym hasłem „zawiedliśmy”. Czy taka właśnie była ich rola? Mieli być wsparciem w potędze i chwale, mieli dawać z siebie wszystko, a po raz kolejny ich działania były dalekie od zamierzonych. Nie osiągnęli założonych efektów? Zadania powierzone im poprzednio udały się w większej lub mniejszej mierze, choć nie mogli ich uznać za całkowicie zadowalające. Mathieu obserwował bacznie zgromadzonych, sięgając po owoc znajdujący się na ozdobnej paterze przed nim. Wszyscy wiedzieli, że był typem milczącej osoby, odzywającej się jedynie wtedy, gdy zachodziła taka konieczność. Pierwsze odezwała się Sigrun, wspominając w wypowiedzi o Percivalu. Rosier uśmiechnął się jednie krzywo, miał coś do dodania na ten temat. Sam czekał na wypowiedź Craiga, wszak to on kierował całą akcją na Pokątnej i to on powinien streścić sytuację, która miała tam miejsce. Podobnie jak Sigrun i jej towarzyszom, ktoś przeszkodził w zadaniu. Sam nazwałby ich własne działania sukcesem, ostrzeżenie zostało przekazane, a cukiernia zniszczona, nawet jeśli nie do końca w destrukcji wzięli udział osobiście. Spojrzenie Craiga dało mu do zrozumienia, że to jemu w tym momencie oddaje głos.
- Percival twierdzi, że znalazł się tam przypadkiem, w nieodpowiednim momencie. Policja zabrała mnie do Tower i miałem okazję znaleźć się z nim w jednej celi, szkoda jedynie, że nie opuściliśmy tego miejsca jednocześnie. – dodał. Nott, a raczej Blake twierdził, że jego obecność na Pokątnej była przypadkowa. Dokładnie to samo twierdził Mathieu, przecież nie musiał przyznawać się otwarcie do swych działań, szczególnie mając na uwadze miejsce, w którym się znaleźli. Niemniej jednak, Percival nie musiał wiedzieć o działalności Mathieu na rzecz Rycerzy. To można było wykorzystać w przyszłości. – Tak jak wspomniał lord Burke, ostrzeżenie padło, a cukiernia spłonęła. – jeśli chodziło o ten konkretny temat, jego zdaniem został wyczerpany. Napotkali przeszkody, których nie powinno tam być. Poradzili sobie, z mniejszym lub większym skutkiem, a on osobiście miał okazję odbyć rozmowę z Percivalem. Dla niego działania, które podjął w Tower, mające na celu „wybielenie się” w oczach zdrajcy, były oczywiste. Nie uważał, że powinien ukrywać swą przynależność, jednak w tym konkretnym przypadku, mogli to wykorzystać w przyszłości do uchwycenia zdrajcy.
- Wraz z Lyanną sprawdziliśmy również podejrzanego mężczyznę na Nocturnie, o którym wspominałem przy ostatnim spotkaniu. Trafiliśmy do jednego z mieszkań, podsłuchaliśmy rozmowę, jednak nie padło w niej nic istotnego. Z pewnością nie byli powiązani z Zakonem, a podejrzane zachowanie wynikało z niedotrzymania umowy handlowej… – dopowiedział jeszcze, wspominając krótką wyprawę z panną Zabini na Ulicę Śmiertelnego Nocturna, gdzie nie dowiedzieli się nic konkretnego. Najważniejsze jednak, że trop został sprawdzony. Nie siedzieli bezczynnie, działali, a o to przecież chodziło.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 2:26
Spojrzenie Ramseya, jak i Sigrun ubodło go boleśnie. Nie było w nich złości, groźby, a obraz nadziei, który rozpalił tylko po to by go samemu zadusić. Podniesione z kielicha na ich twarze spojrzenie wlepił z jeszcze większą intensywnością z tymże, że tym razem w stół posępniejąc, a może nawet trochę blednąc. Nerwowo plątał o siebie palce schowanych pod stołem dłoni. Nawet jeśli nie unosił głowy, był pewny tego, że inni obdarzają go podobnym spojrzeniem. Był czarodziejem z grupy tych wdzięcznych. Pokładane w nim oczekiwania lubił spełniać z nawiązką. Szacunek do wiedzy i umiejętności, jakie posiadał chciał wykorzystywać na rzecz czarodziei, którzy obłaskawiali go tymi przymiotami. Odwdzięczanie się za okazaną mu dobroć było dla niego czymś naturalnym. Jak na razie nie poświęcił mu tyle uwagi co Czarny Pan. Z czasem do grona ceniących go osób dołączyli rycerze oraz śmierciożercy. W tym momencie czuł się tak, jakby ich wszystkich zawiódł i chociaż nikt go nie obwiniał, nikt jak dotąd nie spojrzał na niego wytykająco. Nawet Czarny Pan zdawał się go nie winić szczędząc mu kary! To jednak...to mimo wszystko w tym momencie, siedząc w tryskającej przepychem sali między Rosierem, a śmierciożerczynią czuł się niewłaściwie.
- Cassandra znajduje się przy nadziei. Jej stan jest bardzo zaawansowany. Przybycie tutaj obecnie mogłoby być dla niej znaczącym obciążeniem oraz trudnością - podjął po tym, jak padło jej imię chcąc usprawiedliwić nieobecność przyjaciółki, która jak przypuszczał nie znajdowała się tutaj między nimi z tego samego powodu dla którego nie pojawiła się na noworocznym balu. Dolohov przywołując wspomnienie ociężałej Maszy potrafił zrozumieć dlaczego.
Kolejny raz głos podjął gdzieś w trakcie kolejno podawanych przez rycerzy raportów. Mimo iż sam nie uczestniczył w żadnym terenowym działaniu czuł potrzebę zabrania głosu.
- Choć jest to zapewne oczywiste to nie udało mi się zlokalizować miejsca przeprawy Zakonników do Azkabanu. Jedyne do czego udało mi się dojść to to, że używali jakiegoś rodzaju białej magii, której jeden ze strzępów zlokalizowałem w okolicach Yorku. Nie udało mi się jednak w porę wyznaczyć jego źródła za co winny wam jestem wszystkim przeprosiny, a w szczególności tobie Mulciber - spojrzał na Ramseya, a potem na Sigrun i Drew - Rookwood, Mancair... Poświęciliście mi czas, a ja nie wykorzystałem należycie. Nie powinienem dopuścić do podobnej sytuacji - pochylił nieznacznie czoła. Nikt go nie wymagał od niego wyjaśnień, kajania się to jednak czuł, że powinien, że tak należy, że chciał. Był człowiekiem pełnym pokory i to ta cecha wznosiła wokół niego potężnych sprzymierzeńców. Nie wstydził się więc swej uległości, jak to co poniektórzy mogli odebrać jego słowa - wciąż jestem jestem w trakcie badań nad ładunkiem wybuchowym. Mimo iż pierwotny plan wykorzystania go stał się przeszłością to jednak sądzę, że może okazać się użyteczny w przyszłości. Przy jego tworzeniu asystuje mi lord Black - skinął na Alpharda, a potem otoczył całą salę niespokojnym spojrzeniem ciągnąc rosyjsko brzmiącą angielszczyzną dalej - już teraz jestem w stanie przewidzieć, że będę potrzebował przy jego tworzeniu znacznego wkładu ingrediencji pochodzących od buchonorożca - włosie oraz rogi, prócz tego ognistych nasion oraz bezoaru. Byłbym wdzięczny, jakby ktoś z tu obecnych zadeklarował się przekazać chociażby jedną z wymienionych ingrediencji - mimo wszystko sam wciąż żył w ubóstwie. Nie było go stać na pokrycie wszystkich zapotrzebowań. Każdy wolny czas poświęcał w końcu pracy na dobro organizacji. Większość wytworzonych przez niego eliksirów trafiało tu, a nie do ludzi, którzy mogli mu za nie płacić. Prowadzone na rzecz Czarnego Pana badania nie były jawne, nie wychodziły poza obręb organizacji, nikt o nich nie słyszał, nie przynosiły mu dochodu, a w czasie wojny nic nie taniało.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 9:52
Nie spodziewałem się, że napływ Rycerzy zakończy się tak szybko. Nie minęła chwila, nim okazało się, że to już wszyscy, którzy mieli dzisiaj przyjść. Zamrugałem zaskoczony, wędrując spojrzeniem zarówno po twarzach jak i pustych krzesłach. Czy tak samo było ostatnim razem? Nie zdołałem pogrążyć się w myślach, nim obok usłyszałem szuranie krzesła. Alphard. Byłem trochę zaskoczony, że usiadł akurat tutaj, choć może to Ramsey był głównym powodem tej decyzji. Nieważne. To wszystko to błahostki w porównaniu do tego, co mieliśmy zrobić, a z jakiegoś powodu nie udało się. Azkaban miał pozostać źródłem potężnej anomalii, ale zamiast tego czarnomagiczne epicentrum zostało unieszkodliwione. Choć brak niespodzianek podczas czarowania był atutem, to nie takie życzenie przedstawiał Czarny Pan. Nie dziwiłem się, że był wściekły, ale pojąc to miałem dopiero wraz z rozpoczęciem spotkania. Idąc za śladem innych zadbałem o zapełnienie kielicha winem, ale potem skupiłem się wyłącznie na słuchaniu Ignotusa, który rozpoczął spotkanie. Zerknąłem jeszcze kątem oka na Morgotha, ale jednak szybko postanowiłem przestać; ostatni czas nie sprzyjał nam obu, po prostu, choć jego strata była mimo wszystko większa niż moja.
Wieść o tym, że nie musieliśmy się już ukrywać była w istocie pokrzepiająca. Jednak z Malfoyem jako ministrem wspierającym Lorda Voldemorta mieliśmy większe pole do manewru, więc taki wniosek był oczywisty. Nie narzekałem na miejsce dzisiejszego spotkania, choć z pewnością przebywanie tutaj po ostatnich wydarzeniach było niezręczne oraz zasmucające. Robiłem dobrą minę do złej gry, wreszcie unosząc naczynie z alkoholem w podziękowaniu za przecież wspaniałą gościnę. To na tym powinienem był się skupić, nie na własnych odczuciach, których nawet nie powinno być.
Z uwagą wsłuchiwałem się w krótkie i treściwe wyjaśnienie nieobecności jednego ze Śmierciożerców, uznając to poniekąd za fascynujące. Pod kątem medycznym. Ciekaw byłem jak pod tym względem zmienił się organizm mężczyzny, ale z oczywistych względów nie zamierzałem o to pytać. Wszelkie przypuszczenia oraz ciekawość zostawiłem dla siebie, postanawiając, że kiedyś po prostu przysiądę do tego tematu. Jak wiele osób dotkniętych klątwą mogłem spotkać?
Na temat nieobecnych nie wiedziałem nic, dlatego milczałem dalej. Z trwogą słuchając o reakcji Czarnego Pana na naszą porażkę. Z tej trójki znałem jedynie Goshawk, ale tyle wystarczyło, by wstrząsnąć i tak nikłą, zwłaszcza ostatnio, pewnością siebie. Żałowałem, że nie mogłem powiedzieć nic więcej o misjach, ale każdego streszczenia słuchałem uważnie. Wieść o Percivalu, zdrajcy, tym razem stojącym po przeciwnej stronie, wywołała niesmak i irytację; jakim cudem on w ogóle jeszcze żył? Nieprawdopodobne. Wyczyny dalekiego krewnego, Macmillana, były powszechnie znane, a teraz tylko potwierdziła się jego bezmyślność dążąca do wspierania Longbottoma. Patrząc jednak na jego powiązania rodzinne nie powinno mnie to dziwić. Nawet śmierć tylu osób z jego ręki nie pozwoliła mu zastanowić się nad sobą. Dramatyczne. Zatrzymałem się jednak na dłużej przy badawczym temacie Valerija, starając się nie myśleć o swojej zmarnowanej pracy. Nie tylko mojej zresztą. Zdziwiło mnie uczestnictwo Alpharda w naukowych staraniach alchemika, ale może nie wiedziałem o bracie wszystkiego. Może miał jednak zadatki na naukowca, których wcześniej nie odkryłem.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 11:09
Odpalił papierosa nie słysząc słowa sprzeciwu, zaciągając się dymem i napawając jego smakiem; koił, uspokajał, a jednocześnie nie otępiał umysłu. Kiedy więc Ignotus zabrał głos w tej sprawie skinął lekko głową. Mroczny Znak nigdy nie był dla niego powodem do wstydu, a dumy, ale dotąd żaden z nich nigdy nie obnosił się się z jego posiadaniem, a niekorzystna sytuacja polityczna zmuszała ich do tego, by skrywać swoją prawdziwą tożsamość. To był odpowiedni czas na to, aby prawdziwie wyjść z ukrycia, by przestać się martwić tym, co mogłoby im grozić. Podczas wydarzeń w Stonehenge wielu z nich otwarcie poparło Lorda Voldemorta, nie mogło być więc bardziej oczywistej i ostentacyjnej deklaracji, co do tego, którą stroną się popierało. Teraz byli bezkarni, mieli prawo, mieli rząd po swojej własnej stronie — a więc tak, kolacja w Yaxley's Hall była zdecydowanie na miejscu. Oni wszyscy byli na miejscu, mając dumnie podniesione głowy. Sięgnął po kielich, kiedy Ignotus postanowił wznieść toast za gospodarza, ten wypełniony był już czerwonym, wytrawnym winem. Dokładnie takim jak lubił najbardziej. Dalsze słowa ojca, mające na celu ich wszystkich uspokoić, jego nieco zaniepokoiły. Wiedział dobrze, że dwie spośród wymienionych czarownic nie miały obowiązku się tu stawiać, mógł też słusznie podejrzewać, że znajdowały się w tej sali osoby posiadające z nimi kontakt, a jednak chciał usłyszeć to publicznie, dowiedzieć się czegoś otwarcie. Wiedział, że prawdy nie dowie się z jego ust, postąpił więc cwano, wyrafinowanie. Nie spojrzał w jego kierunku. Skierował jednak wzrok na Valerija, kiedy ten ogłosił wszem i wobec jaki był powód nieobecności uzdrowicielki. Jego twarz nie zmieniła się ani trochę, kiedy ulokował na nim spojrzenie szarych oczu, lekko owianych papierosowym dymem, który unosił się z ust, ale prawa dłoń zacisnęła się mimowolnie na podłokietniku.
— Z Magnusem nie ma kontaktu — przyznał od razu po Rosjaninie dochodząc do głosu w tej sprawie; poruszona przez niego kwestia nie powinna być powodem do zmartwień. Niczyich. Co się zaś tyczyło Magnusa wydawało mu się o wiele bardziej niepokojące. To właśnie od Ignotusa wiedział, że nie stawił się w umówionym miejscu w grudniu i nie dał do tej pory żadnego znaku życia. — Należałoby go odwiedzić, biuro aurorów mogło na niego polować — tego również dowiedział się od ojca i dlatego też skierował ku niemu swój wzrok w tej chwili, ale na krótko, zaraz bowiem dotarły do niego przepraszające słowa Dolohova, czarodzieja, którego nie darzył szczególną sympatią, a w chwili obecnej, jeszcze większą niż dotąd.
— Do tego by nigdy nie doszło, gdyby wszyscy robili to, co do nich należy. Tej sytuacji można było uniknąć w chwili, w której broniliśmy Azkabanu, ale część z tych, którzy mogli się przysłużyć była nieobecna, a część zlekceważyła powagę sytuacji. A jak już mówiłem, jesteśmy tak silni jak nasze najsłabsze ogniwo — mruknął, unosząc brwi i robiąc sobie przerwę na zaciągnięcie papierosem. Nie jego musiał przepraszać. Fakt, odczuwał ogromny zawód, pokładał w nim nadzieję i naprawdę liczył na to, że się uda. Gotów był poświęcić swoje własne obowiązki, badania i sprawy, by wspomóc Rosjanina w tej walce, ale okazała się niczym innym, jak chwytaniem się brzytwy podczas tonięcia. Rycerze osiadali na laurach — nie pytał dlaczego. Czy była to kwestia wygody, braku umiejętności, czy może chęci, ale najwyższa pora, aby zdali sobie sprawę, że poza przywilejami, jakich dostąpili należało spełniać również pewne obowiązki i to najlepiej jak potrafili. Śmierć trójki Rycerzy nim nie wstrząsnęła, ale liczył na to, że inni wezmą ją do siebie i przyjmą z pokorą. Szczególnie ci, którzy zawiedli. Czarny Pan mógł ich osądzić w każdej chwili, nie trudno było odgadnąć, że najsilniej zaangażowani byli mu wciąż najbardziej przydatni. Drugiego toastu nie wypił. Głupcy umierają. Zasłużyli na swój los.
Wieść o tym, że Percival znów im w czymś przeszkodził wywołała w nim ciche westchnięcie. Jednak paląca kwestia została już podjęta przez Rosiera. Wysłuchał pozostałych raportów, w końcu napotykając spojrzenie Tristana. Chyba obaj liczyli na to, że jeden z nich natrafi na samego Longbottoma, a nie jego sojuszników. Nie bali się ryzykować, rozdzielili, chcąc zwiększyć szanse na pochwycenie czarodzieja, ale nie natrafili na nic konkretnego.
— Udałem się na Wyspę Achill — uzupełnił opowieść nestora o swoją ścieżkę. — We wskazanym przez informatora domostwie zastałem guwernantkę z dzieckiem. Przyznała, że Henry McBurner wraz z żoną gościli Longbottoma, ale nie było w nim żadnego z nich, były minister był tam krótko, wyjechał znacznie przed moim przybyciem. W domu znalazłem jedynie zapiski potwierdzające bliskie relacje McBurnera z Longbottomem i o bojówkach w dokach.— Nie zabrał ze sobą dokumentów, które tam wtedy znalazł, podejrzewał, ż eniedługo po nim Deirdre rozprawiła się z nimi. — Spotkałem tam też kobietę, ale prawdopodobnie przypadkową. Dom spłonął, cała trójka nie żyje.— Ale nie to było jego celem. Longbottom im umknął, weryfikacja pozyskanych informacji przebiegła pomyślnie, zarówno dla niego jak i Tristana, ale Harold pozostawał nieuchwytny. A teraz, być może wspierał sam Zakon Feniksa.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna - Page 4 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 16:12
Skierował swój wzrok na starszego Mulcibera, gdy ten rozpoczął spotkanie powitaniem i zwięzłym wyjaśnieniem swojej ostatniej nieobecności. Klątwa; doskonale rozumiał z jak wielkim niebezpieczeństwem musiał zmagać się Śmierciożerca wszak sam stał za wieloma, które nierzadko rujnowały nie tylko zdrowie, a życie. Fakt, że mógł wówczas znaleźć się pośród przestronnych ścian Yaxley's Hall świadczył, iż udało uporać mu się z wszelkimi trudami i co ważniejsze znaleźć odpowiednią osobę, która zdjęła z niego paskudne przekleństwo. To dobrze, bowiem czym dłużej człowiek znajdował się pod jego wpływem, tym trudniej było powstrzymać główny efekt oraz pewne skutki uboczne.
Nie miał informacji odnośnie nieobecnych osób i choć niektóre z nich wnet zostały wyjaśnione, to inne wciąż pozostawały pod znakiem zapytania. Najbardziej zastanawiała go nieobecność Rowla oraz Deirdre, albowiem odkąd po raz pierwszy przekroczył progi miejsca spotkania to zawsze brali w takowym udział. Czyżby coś poszło nie tak? Może mieli problemy, o których nie zdążyli nikogo zawiadomić? Liczył, że czym prędzej zdementuje się wszystkie hipotezy i prawda okaże się im przychylna.
Kątem oka zauważył również brak Borgin – pamiętał, iż była zobligowana do udziału w misji na Pokątnej. Był ciekaw jak przebiegły oba szturmy i czy udało im się spalić przybytki do cna, lecz nieobecność nie wróżyła niczego dobrego. Nie chciał jednak pchać się przed szereg ze swoimi pytaniami –był przekonany, że prędzej czy później ów temat zostanie poruszony przez jednego z gospodarzy.
Dolohov swymi słowami sprawił, iż na moment powędrował do niego wzrokiem; cóż przynajmniej już było jasne dlaczego Cassandra nie zaszczyciła ich swą obecnością. Grunt, że była bezpieczna.
Słysząc o przebiegu wydarzeń z 29 grudnia zacisnął nieco mocniej dłoń na kielichu wina, z którego upił trunku. Zawiedli, po raz kolejny to przez nich zatliła się w Czarnym Panie złość i tym razem znalazła swe ujście nie tylko w słowach, ale i czynie. Nie chciałby widzieć ów gniewu, nie chciałby być jego świadkiem, a tym bardziej ofiarą, bowiem pragnął za sprawę walczyć, a nie żegnać się na skutek paskudnych porażek. Całość potwierdzał sam wzrok Ignotusa, w którym nie tylko można było odnaleźć przerażenie, ale i trudną do opisania iskrę pewności, że nie chciałby doświadczyć tego ponownie. Goshawk znał prywatnie, była lojalną osobą, jednak najwyraźniej zbyt słabą, aby móc przetrwać w wirze wszystkich wydarzeń i przyszło jej za to zapłacić najwyższą cenę.
Wypił toast, po czym skupił się na wszystkich detalach, o których wspominali Rycerze Walpurgii. Każda informacja była cenna, choć początkowo niektóre mogły wydawać się zwykłym marnowaniem ich czasu – zapamiętywał je, układał w głowie by niczego nie pomylić. Wspomnienie Notta szczególnie zwróciło jego uwagę; zdrajca nie tylko żył, ale najwyraźniej przeszedł do ofensywy przeciw ludziom wobec których zwierzał lojalność. Wystawiał sobie coraz gorsze świadectwo, a śmierć mogła okazać się najlepszym czym mogło go spotkać – pozostawało pytanie, czy ktokolwiek pozwoli mu umrzeć bez zadośćuczynienia za swe czyny, bo z pewnością nie tu zebrani. -Czy był z wami w celi ktoś jeszcze?- spytał Rosiera, bo jak dobrze zrozumiał siedział w niej wraz z Percivalem.
Nie miał żalu do Dolohova, że jego badania okazały się nieudane. Oferując swą pomoc miał na uwadze, iż czasem chęci i plan mogły nie wystarczyć, co w owym przypadku potwierdziło się. Nie uważał owego czasu za stracony – takim był ten, w którym nie robiło się kompletnie nic. Być może jego nowe odkrycie doprowadzi ich do czegoś więcej, w końcu jedna skreślona sprawa nie stawiała pod znakiem zapytania umiejętności Rosjanina. Skinąwszy w jego kierunku głową przeniósł wzrok na Ramseya, który wyraźnie zaznaczył, jaki był powód porażki i wiążącej się z takową konsekwencji. Przyjął to z pokorą, choć był przekonany, iż zrobił w tej sprawie co mógł, na co pozwalały mu jego umiejętności oraz spryt. Być może jednak to wciąż było zbyt mało?
-Wraz z Edgarem śledziłem mężczyznę, który nader często pojawiał się nieopodal Borgin&Burke i swym zachowaniem wzbudził nasze podejrzenia. Odnieśliśmy wrażenie, z uwagi na jego młody wiek, że został przez kogoś wynajęty do obserwowania Nokturnu, a przede wszystkim sklepu, dlatego zdecydowaliśmy się podążyć jego śladami. W pewnej chwili dołączyły do niego inne osoby, a następnie rozdzielili się na dwie grupy, więc i my uczyniliśmy to samo.- od tamtej pory Edgara nie widział, ani nie otrzymał żadnego listu, skoro jednak Quentin wspomniał, iż zajęły go rodzinne sprawy to nie było powodu do niepokoju. -Trafiłem do doków, a następnie dostałem się na statek, który wypełniony kontenerami wypłynął do nieznanego mi portu. Po zacumowaniu okazało się, że to młodzi przeciwnicy obecnej władzy szmuglują towar do magazynu i choć udało mi się wejść do środka, to nim sprawdziłem zawartość pakunków nakryli mnie. Zmuszony byłem ewakuować się. Powróciłem tam następnego dnia, jednak budynek stał pusty.- dodał czując złość na samego siebie, iż nie zachował odpowiedniej ostrożności. Winien był spalić przybytek do ostatniej deski, a najlepiej wraz z osobami, które z niego korzystały.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 17:46
Wzniósł kielich w zainicjowanym przez Ignotusa toaście, zerkając kątem oka ku siedzącemu obok Macnairowi. Informacja o tym, że nie musieli się już kryć, przynosiła mimowolną ulgę i dumę; ich ciepłe przyjęcie na noworocznym sabacie lady Nott tylko potwierdzało, że zaiste mają wśród wysoko postawionych czarodziejów sympatyków lub chociaż osoby na tyle światłe, by wyrażać poparcie Czarnego Pana. Caelan myślał jednak, że nie powinni pozwolić sobie na komfort czucia się bezpiecznie. Kto wie, kiedy znów przyjdzie im się zmierzyć z poplecznikami Longbottoma? I co przyniosą kolejne miesiące? Skupił swą uwagę na przemawiającym Mulciberze, gdy pokrótce wyjaśniał, z czego wynikała jego nieobecność. Wierzył, że Śmierciożerca jest w stanie poradzić sobie z niedogodnością, z którą przyszło mu się zmierzyć i choć nie mieli bliskiej relacji, to odczuł ulgę na wieść o klątwie. Nie mogli pozwolić sobie na kolejne akty zdrady, na dalsze przerzedzanie ich i tak dość wątłych szeregów, zaś Ignotus był cennym członkiem organizacji, którego trudno byłoby zastąpić. Upił kolejny, lecz dość oszczędny łyk alkoholu, po czym odstawił trzymany do tej pory w dłoni kielich na blat stołu; musiał zachować trzeźwy osąd sytuacji, jeśli chciał się do czegoś przydać. Leniwie wodził wzrokiem po twarzach zebranych w sali czarodziejów, nieznacznie dłużej zatrzymując go na twarzy Rookwood - nie miał żadnych informacji na temat nieobecnych, nie zabierał więc głosu w dyskusji. Irytował go fakt, że niektórzy spośród nich nie traktowali spotkań wystarczająco poważnie. Odrzucił jednak tę myśl, gdy przemawiający mężczyzna doszedł do znacznie poważniejszego tematu. Kilku z nich musiało zginąć, następnym razem to mógł być on, mimo to żeglarz nawet nie drgnął, nie pozwalając, by maska opanowania opadła. Nie znaczyło to jednak, że nie odczuwa niepokoju i że ta wiadomość go nie zmartwiła. Ostatnie miesiące odznaczały się ponoszonymi w kółko porażkami, których ich Pan nie mógł dłużej tolerować. Azkaban, ustanie anomalii, a do tego niepowodzenie, na które pozwolili sobie z Deirdre - Caelan czuł, jak pętla powoli zaciska się wokół jego szyi. Musieli zrobić coś, by nie podzielić losu wymienionych przez Ignotusa czarodziejów.
- Razem z Deirdre udaliśmy się w pobliże podwodnej restauracji „Tryton”, gdzie widziano podejrzanych o uczestnictwo w młodzieżowej bojówce czarodziejów - zaczął powoli, cicho, lecz wszyscy obecni w sali powinni bez problemu dosłyszeć jego słowa. - Po krótkim przesłuchaniu kręcącego się tam chłopaka ustaliliśmy, że wrak statku służył im za siedzibę. Jednak znalazłem w jego kieszeni busolę, której poświęciliśmy większą uwagę; liczyliśmy na to, że dzięki niej dostaniemy w swe ręce nie tyle skrywających się na pokładzie chłystków, co założycieli tej grupy. - Przelotnie umilkł, by zwilżyć usta alkoholem. - Busola doprowadziła nas do jakiejś zasnutej mgłą doliny i choć stojący przy brzegu budynek wyglądał na opuszczony, to spotkaliśmy w nim starszego, wyraźnie schorowanego mężczyznę. Wyglądał na przywódcę. Nie udało nam się z niego niczego wydusić, prędko przybyli inni, było ich zbyt wielu. Zaś zabrane przez nas skrawki dokumentów, które wskazywały miejsca spotkań, z pewnością są już bezwartościowe. Świadek pozostał przy życiu, musiał podzielić się informacją o naszej wizycie z resztą rebeliantów. - Żałował, że go nie zabili. Żałował też, że nie działali szybciej albo nie zadowolili się znajdującą się na pokładzie statku dzieciarnią. Nie mogli jednak cofnąć czasu, a jedynie wyciągnąć wnioski na przyszłość. - Miałem też rozmówić się z kapitanem statku, który powrócił z Peru, by ustalić, czy Percival faktycznie się tam udał, lecz, jak już wiemy, nie było go na pokładzie. - Skinął głową w stronę Sigrun, a następnie znów umilkł. Czuł, że mógł spisać się lepiej, że nie przyniósł Rycerzom oczekiwanych odpowiedzi.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]27.08.19 19:43
Uścisk dłoni ze strony przyjaciela przyjął podobnym gestem – lekko zacisnął palce, w ramach skromnej, w zasadzie nikłej reakcji na jego obecność. W identycznym odruchu skinął głową, witając się z Mathieu, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Milczał. Cisza była mu ukojeniem w chwilach oczekiwania na przybycie pozostałych. Tworzyła spokój, którego potrzebował w gęstniejącej atmosferze oraz cieple przybranego na koszulę kaftana. Eleganckie odzienie, choć nigdy z niego nie rezygnował, dziś stanowiło ten jeden element, co do którego przyłożył większą wagę; jedyny, wobec którego mógł tak postąpić, skrywając się w drogim materiale spodni, skórzanych pantoflach mających chronić go przed zimnem. Kolacja, która miała nastąpić po spotkaniu wprawiała go w zastanowienie. Odpuszczał je jednak, świadomie ściągając na siebie chłodne myśli związane z tymi, którzy kolejno pojawiali się w siedzibie Yaxleyów, spoglądając na nich krótko, reagując jedynie tam, gdzie było to wymagane. Sztywne trzymanie się rodzinnych zasad miało być remedium na wszystko. Przynajmniej do pierwszych słów wygłoszonych przez śmierciożercę. W takt za nimi podążył do toastu, pierwszy raz sięgając po alkohol dość skąpo i oszczędnie. Z uwagą przysłuchiwał się wyjaśnieniom nieobecności, z coraz wyraźniej odczuwaną grozą oraz lękiem, gdy padły potwierdzenia okrutnej kary Czarnego Pana, spoglądając po pustych miejscach. Zbyt wielu, jak spostrzegał we własnych myślach, przywołując słowa ostatniego spotkania. Kolejna zdrada mogła być dla nich klęską.
Osiągnięcia, sukcesy i porażki, których doznali u schyłku ubiegłego roku nie miały choćby cienia szansy przyćmić odniesionej porażki. Choć istotnie udało mu się – oraz lordowi Blackowi – w pełnej pomyślności zakończyć powierzone im zadanie, to było zaledwie jednym z wielu kroków, które musieli poczynić, by ziścić cel gromadzący ich przy wspólnym stole. Skrupulatnie przytakiwał towarzyszowi ostatniego zadania, gdy tylko było to dość ważne. Nie zamierzał wchodzić mu w słowo ani zdradzać szczegółów zlecenia. Paczka znalazła się w ich rękach i to było najważniejsze. Jej zawartość stanowiła zupełnie odrębny cel.
Adresy przejętych listów w dużej mierze wskazują na mugolski Londyn. — Uzupełnił, przytakując ostatni raz Alphardowi. Tę drobną informację uznał za ważną, by się nią podzielić. Jeśli jeszcze mogli cokolwiek uczynić w tej sprawie, stanowiłaby istotny punkt zaczepienia, wokół którego mogli wić plany. Jeśli, jeśli tylko wciąż miało to znaczenie. Wojna, w której się znaleźli nie musiała wiązać się z dalszymi działaniami w tym kierunku. Świadomość tego sprawiała zaledwie niemiły dyskomfort. Nie trwonił jednak czasu własnych myśli. Całą swoją uwagę poświęcał na relacje pozostałych, będąc zaskoczonym, że tak niewielu z nich udało się dopiąć swego. Nie chciał zastanawiać się nad pasmem porażek. Starał się zaledwie wyciągać wnioski, rzutując je na własne zamiary, chcąc jak najlepiej dostosować wiedzę i doświadczenia pozostałych, by wyciągnąć właściwą lekcję.
Nikt poza Craigiem i Mathieu nie zjawił się w szpitalu po wydarzeniach na Pokątnej — dodał krótko, nie jako potwierdzając jedynie nieobecność innych. Być może skorzystali z pomocy kogoś innego, lecz wtedy z pewnością zjawiliby się na dzisiejszym spotkaniu. Ich nieobecność mogła mieć wiele powodów, równie wiele tropów, którymi mogliby podążyć, szukając prawdy.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Sala główna [odnośnik]28.08.19 17:44
Nie było ich wielu. Pozostali już tylko oni — nieliczni zgromadzeni w ścianach tej sali i jeśli ktoś jeszcze zamierzał się pojawić, nie miał już szansy przekroczyć jej progów. Morgoth odpowiedział Ignotusowi skinięciem głową, przyzwalając na rozpoczęcie spotkania. W tym samym momencie skrzydła dwudrzwiowych, mahoniowych wrót zamknęły się, pieczętując początek obrad. Jeśli starszy Mulciber spodziewał się kogoś jeszcze, musiał się zawieść. Wcześniej jednak Yaxley wspominał mu o wyraźnie nadszarpniętych szeregach Rycerzy Walpurgii. Było zaledwie parę osób, których należało wyczekiwać, jednak jeśli do tego momentu się nie pojawili, nie mieli tego zrobić i później. Brak Edgara wywołał wyraźny zgrzyt w młodym nestorze, jednak na jego twarzy nie pojawiła się żadna zmarszczka; jedynie oczy na chwilę spoczęły na miejscu obok Quentina. Przedłużająca się cisza również była irytująca, na szczęście Ignotus nie marnował niczyjego czasu, tylko od razu wyjawił zmiany miejsca spotkania i powitał przybyłych. Morgoth na moment uciekł myślami, bawiąc się obrączką z czarnego złota, jednak słysząc swoje nazwisko, podniósł wzrok na zebranych. Skinął głową w podziękowaniu, pozostając milczącym gospodarzem. Nie sięgnął też po alkohol, będąc, zgodnie z tradycją, pod żałobną nutą. Słuchał w ciszy kolejnych słów, padających z ust współprowadzącego spotkanie Śmierciożercy — znał już te szczegóły. Wpierw przedstawione bardziej ogólnie przez Czarnego Pana, następnie wyjawione mu przez samego zainteresowanego. Gdyby ich przywódca nie wiedział nic o powrocie Mulcibera, ten nie stałby pomiędzy nimi, dlatego nikt nie miał prawa wątpić w świadectwo przedstawione na forum. Jednak to dalsze wyznania wzbudzały w Morgocie uczucie spięcia. Wiadomość o śmierci jedynych z nich, jednych z Rycerzy z ręki najmocniejszego wśród czarnoksiężników nie powinna w żaden sposób zaistnieć. Nie powinno dojść do podobnej sytuacji. Były to jednak konsekwencje ich działań i musieli się z nimi zmierzyć, grzebiąc tych, z którymi niegdyś walczyli ramię w ramię. Grzebanie zmarłych najwidoczniej wychodziło im najlepiej...
Gdy Ignotus przekazał mu głos, nie wstał, a jedynie obserwował twarze zebranych, odczekując chwilę, zanim rozpoczął. - Misje z ostatnich miesięcy, naprawy anomalii, Azkaban są porażkami. Zakon Feniksa przebił się przez nasze starania bez większych trudów. Wszystko, co osiągnęliśmy do tej pory, zniknęło wraz z zaburzeniami magii - urwał, chcąc, żeby Rycerze pozostali z tymi słowami przez chwilę sami. Nie mieli już, z czego czerpać siły, czym grozić, czym władać. Byli dokładnie tacy jak na początku; niczym bezbronni uczniowie w obliczu przeciwności i przytłaczającej ich dorosłości. - Pomimo zmian zaczynamy od nowa. Czarny Pan spotkał się ze mną i wyjawił swoją wolę, dzięki której możemy się jeszcze podnieść i zmazać hańbę, którą na siebie sprowadziliśmy. To jest nasz świat. Nie ma w nim miejsca na brudną krew, która wprowadza jedynie zamęt. Każdego, kto działa przeciwko nam, naszej idei należy wyeliminować. Ludzi Longbottoma, agitatorów na ulicach, zwolenników mugoli w Ministerstwie Magii. Ma zapanować Czystka. Zbyt długo tolerowaliśmy obecność ich między nami. Każdy, kto siedzi w tym pokoju, musi wiedzieć jedno — koniec z półśrodkami. Koniec z dyplomacją i ukrywaniem się. Dotąd musieliśmy chować się za wymówkami, jednak nigdy więcej. Stonehenge było tragedią, lecz równocześnie szansą. Dostaliśmy Ministerstwo i prawo. My ustalamy prawo. My dyktujemy warunki. - Równocześnie oznaczało to możliwości otwartych działań. Rozkazy, które dostawali Rycerze w tym momencie, były wolą i słowami Czarnego Pana i nikt nie miał prawa do tego, żeby z nimi dyskutować. I chociaż Morgoth nie podnosił głosu, można było wyczuć chłód i samodyscyplinę, która z niego wybrzmiewała. Zaraz przeniósł spojrzenie na Shafiqa, Rookwood, Burke'a i młodszego Rosiera, skinąwszy im prawie niezauważalnie głową. Dobrze się spisali. - Jego słowa nie pozostawiały wątpliwości — zaangażowani w sprawę Pokątnej zasługują na pochwałę. Jednak to i tak za mało, żeby wyplenić chwast, którym jest Zakon Feniksa. - Dwa zrównane z ziemią lokale nie mogły zadać ciosu w serce tej rozrastającej się chimery. Przesłali wiadomość, jednak musieli zrobić coś więcej aniżeli demolować. Bo czy nie oznaczało to właśnie zmęczonego, zagrożonego węża zamiast sutego, pewnego zwycięstwa? - Gdzie jest Borgin? I dlaczego Crouch jest w areszcie? - spytał  po chwili ciszy, patrząc na Sigrun. W jego głosie nie pojawił się niepokój, złość. Nie pojawiło się tam absolutnie nic. Chciał wiedzieć, jak w ogóle do tego doszło. Dlaczego nikt nie wiedział, że się tam dostał? Słysząc kolejne słowa, nie zareagował od razu. - Rookwood - zwrócił się do Sigrun ponownie. - Znajdziesz Esther. Dowiesz się gdzie jest i dlaczego jej tu nie ma. - Nie musiał dodawać, że na kolejnego Percivala nie było ich stać. Zresztą Rookwood była przywódczynią tamtejszej wyprawy i powinna zadbać o swoich ludzi. Zaraz jednak jego uwagę zwrócił Alphard, któremu razem z Shafiqiemudało się zdobyć informacje o ludziach Longbottoma. Dobrze. - Craig, możesz się dowiedzieć kim byli wasi przeciwnicy? - spytał, patrząc na czarodzieja, gdy ten zakończył opisywanie zdarzenia na Pokątnej. Nawet jeśli nie należeli do Zakonu, byli przeciwko sprawie Rycerzy. A skoro pojawiła się na miejscu policja, zapewne miała również ich nazwiska. Łapówka, groźba, status powinny im te informacje. Może to powinno równocześnie w jakiś sposób zmazać niepowodzenie, które rzutowało w słowach Burke'a. Nie podejmował słów Tristana, czekając jedynie na odpowiedź ze strony Sigrun. Zaraz też skupił się na Zabini, patrząc na nią uważnie zza dymu papierosowego. - Jakie nazwiska? - spytał od razu, gdy umilkła. Zamierzała trzymać ich w niepewności czy w końcu powie to na głos? Następnie głos zabierali inni zebrani, mówiąc o swoich misjach — jednych bardziej udanych, innych mniej. - Zapewnimy ci wszystko, czego potrzebujesz - zwrócił się do Dolohova, jednak na tym nie zakończyło się zdawanie raportów. - Ale znasz statek, prawda? - spytał Drew, który wspominał o przemycaniu jakichś dóbr stronie im przeciwnej. Być może tamci zmienili lokal, ale warto byłoby powrócić na statek. Gdy wszyscy już opowiedzieli o swoich dokonaniach, Morgoth pokrótce przekazał najważniejsze elementy własnej misji.
- Z Borgin mieliśmy odnaleźć i zinfiltrować grupę przeciwną aktualnym rządom. W trakcie rozdzieliliśmy się, jednak dotarłem do domu spotkań i znalazłem dokumenty, które zawierały strategię oraz kilka nazwisk – zapewne liderów. Nie pozostawiłem świadków, a płonący dom uznano za wypadek - zakończył, spoglądając na Ignotusa. Mogli iść dalej.

|Ważne rycerskie sprawy:
1. Zapewnić Valerijowi włosie i rogi buchonorożca, ogniste nasiona, bezoar.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala główna [odnośnik]30.08.19 1:17
Kiwałem w milczeniu głową przyjmując wiadomości od kolejnych zgromadzonych. Najpierw Sigrun, której o szczegóły nie wypytywałem pozostawiając te kwestie tym, którzy o sprawie zdawali się wiedzieć więcej. Morgoth wprawdzie wprowadził mnie we wszystkie bieżące sprawy, ale wciąż orientował się w nich lepiej. Spojrzałem na Quentina lekko marszcząc brwi, ale przyjmując jego wytłumaczenie bez dalszych pytań.
- Jakieś ciekawe nazwiska? - Zwróciłem się do Alpharda. - Jeśli uda się kogoś z tej listy złapać, dowiemy się, skąd rozprowadzają Proroka i utrudnimy jego dystrybucję. Możemy przygotować listę ostatnich znanych dziennikarzy Proroka - może któreś nazwisko się powtórzy? Lyanno, poszukaj, kto z pracowników dawnej redakcji nie przeniósł się do Walczącego Maga albo nie znalazł innego zajęcia. Ktoś te artykuły im musi pisać. Magnus może wiedzieć więcej o dziennikarskim świecie, Alphardzie, sprawdź w pierwszej kolejności, gdzie jest i czy nie polują na niego aurorzy. Spotkałem się z Edith Bones zamiast z Magnusem pod koniec grudnia, gdyby nie protekcja Czarnego Pana, zamknęłaby mnie pewnie w Tower. Koniecznie dowiedz się, czy coś podobnego nie spotkało Rowle'a.
Przemawiającemu Craigowi skinąłem głową. Spojrzenie Tristana odwzajemniłem doskonale wiedząc, że nie mogliśmy sobie pozwolić na kolejną zdradę. Nottowie może nie zawinili nielojalności Percivala, ale może, tylko może, akurat to pokolenie miało to we krwi? - Osobiście sprawdzę, dlaczego Eddarda z nami dzisiaj nie ma. Jeśli będzie to coś wartego niepokoju, na pewno wszyscy się o tym dowiecie.
Słuchałem słów kolejnych osób, przyswajając dalsze informacje. Ta o Cassandrze szczególnie mnie zdziwiła. Milczałem jednak, powstrzymując nawet się od spojrzenia na Ramseya. Spotkanie Rycerzy Walpurgii nie było miejscem do roztrząsania prywatnych spraw. Nie zapytałem Lyanny o nazwiska, zrobił to już Morgoth.
- Skoro byłeś w areszcie - zwróciłem się do Mathieu - dowiedz się, w jaki sposób wyciągnąć z niego Croucha. A gdy już to zrobisz, dopilnuj, by jak najszybciej wyszedł na wolność. Cokolwiek trzeba będzie zrobić, jestem pewien, że zdołamy to zorganizować. - Nie mogliśmy pozwolić, by ktokolwiek pozostawał uwięziony. Nie po tym, co spotkało Craiga i Sigrun. Dbaliśmy o swoich ludzi.
Morgoth zajął się także poruszeniem kwestii badań Valerija, więc nie zagłębiałem się w to dalej. Prześlizgnąłem się wzrokiem po milczącym Lupusie, by dalej skupić się na Ramseyu. Miał rację, we wszystkim, co mówił.
- Jeżeli korzystali z drogi morskiej - odparłem na słowa Drew - to zapewne wciąż z niej korzystają. Wygląda na to, że w ogóle upodobali sobie statki. Miej oczy szeroko otwarte, Caelanie. Znasz z pewnością kapitanów, słyszałeś o którychś, którzy mogliby pomagać rebeliantom? Sprawdzenie, co z Antonią zostawiam tobie, Macnair - następnie spojrzałem w stronę przemawiającego Shafiqa. - Dobrze, kontynuuj swoje obserwacje w szpitalu.
Rozejrzałem się po sali jakby upewniając się, czy ktoś nie ma jeszcze czegoś do dodania w temacie zanim przejdę do kolejnych spraw.
- Nasz Pan chciał przekazać, że najwyższy czas przestać się ukrywać. To też robimy teraz i zrobimy w przyszłości. Wszyscy, którzy nie będą z nami - zginą. Ci, którzy się nam sprzeciwią - spłoną. Chcemy, by dzisiejsza kolacja była wyjściem z ukrycia. Musimy działać zdecydowanie i jawnie.
Umilkłem spoglądając na siedzących przy stole ludzi, przemykając wzrokiem po pustych krzesłach.
- Czarny Pan był zadowolony z osiągnięć na Pokątnej - skinąłem głową w kierunku Tristana i Sigrun - ale takich akcji potrzeba więcej. Nadszedł czas, by oczyścić świat ze szlamu i nie ma żadnego powodu, by dłużej się z tym ukrywać. Przynależność do Rycerzy Walpurgii to chluba, nie powód do wstydu. My stanowimy teraz prawo i jeśli ktoś je łamie, musi ponieść konsekwencje. Zachary, Lupusie, dopilnujcie, by w Mungu nikt nie odważył się udzielić pomocy jakiejkolwiek szlamie, pojawienie się każdej osoby związanej z Zakonem musi być odnotowane.
Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by tuż pod naszymi nosami wyrastała opozycja. Było to zupełnie nie do pomyślenia.
- Z trzech najważniejszych instytucji - Ministerstwo, Mung i Hogwart nie mamy nikogo tylko w tym ostatnim. Ale ważnym. Nie dostaniemy się do zamku bez zgody dyrektora, możemy jednak zademonstrować naszą obecność w Hogsmeade. Caleanie, Drew, udacie się tam, żeby przypomnieć wszystkim, kto rządzi. Nie możemy kontrolować szkoły, ale możemy mieć ją na oku. Zajmijcie jeden pokój w Trzech Miotłach, stwórzcie tam punkt, w którym każdy, kto zauważy coś podejrzanego będzie mógł się z nami na miejscu skontaktować. Muszą wiedzieć, że nic nam nie umknie. Są ludzie, którzy podzielają nasze poglądy, strażnik w Tower, który po rozpoznaniu mnie, natychmiast zadbał o to, bym został wypuszczony na przykład. Takich ludzi tam wyślemy do obserwacji - pewnych. A oprócz tego, musimy się tam także i sami co jakiś czas pokazać W Hogwarcie pracują ludzie związani z Zakonem, a my nie mamy pojęcia, co dzieje się w jego murach. - Na chwilę zwróciłem się do wszystkich zgromadzonych, ale po chwili skierowałem się znów do dwójki Rycerzy. - Pokażcie się wyraźnie na ulicach, niech przypominając o tym, że ukrywanie szlam jest niebezpieczne, niech ludzie w zamku się o tym dowiedzą. Jeśli znajdziecie jakąkolwiek szlamę, niech to będzie nauczka dla wszystkich. Możecie się rozdzielić, wziąć ze sobą nieobecnych, decyzję pozostawiam wam.
Zakończyłem na chwilę milknąc i zbierając dalej myśli. Dając też innym okazję się wypowiedzieć.

|Termin końca kolejki: 1 września, godz. 21:00



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 4 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala główna [odnośnik]30.08.19 20:28
Pozostawał przejęty słowami, które padały, lecz starał się jednocześnie nie pokazać tego otwarcie, na twarzy utrzymując maskę chłodu i powagi. Czarny Pan nie zawahał się podnieść ręki na swoich zwolenników, którzy go zawiedli. Nie powinien nawet roztrząsać słuszności podobnego czynu, nie znając win zmarłych oraz dalekosiężnych planów najpotężniejszego czarnoksiężnika. Zaczynali od nowa, jak rzekł Morgoth. Było to ich karą, ale również szansą, aby naprawić dawne błędy oraz uniknąć ich powtórzenia. Misje zostały wykonane z różnym skutkiem, Longbottom jeszcze nie został ujęty. Były auror i sędzia nie był kimś, kogo należało lekceważyć. Lyanna podczas wykonywania zadania natknęła się na Macmillana, a jednego z zaatakowanych lokali na Pokątnej bronił zdrajca. W społeczeństwie czaiła się chęć buntu przeciwko konserwatywnej władzy.
Kiedy został wywołany, nie popadł w popłoch, chcąc jak najbardziej merytorycznie podejść do złożenia wyjaśnień odnośnie sprawy, która została powierzona jemu i Zacharemu. Wierzył, że dobrze wypełnili zadanie, tym samym wywiązując się ze swoich obowiązków należycie. Lord Shafiq pełnił również rolę obserwatora w Szpitalu Świętego Munga, on z kolei miał baczenie na to, co dzieje się w Ministerstwie Magii.
Nie pojawiły się żadne poważne nazwiska, zwłaszcza takie, które już powiązaliśmy z Zakonem. Do Proroka pisują przede wszystkim szlamoluby z brudną krwią, najczęściej z Londynu, ale też z miejsc położonych na terenach Longbottomów i Macmillanów. Natknąłem się również na francuskie nazwiska, które sprawdziłem w Ministerstwie dzięki zarchiwizowanym zgodom na pobyt udzielanym obcokrajowcom. Nie są to żadni wysłannicy mający mącić na polecenie francuskiego ministerstwa, a przynajmniej nie odnalazłem powiązań, które mogłyby o tym świadczyć – cały czas brał jednak podobną możliwość pod uwagę, wszak wywiady różnych państw działały na rozmaite sposoby. To nie byłby pierwszy przypadek nieoficjalnej i nielegalnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii. Niektóre rządy intrygowały anomalie, które pracownicy ambasad próbowali zbadać na własną rękę. Gdy te się uspokoiły, uwaga pozostałych ministerstw mogła być już całkowicie poświęcona politycznej sytuacji Brytyjczyków.
Skontaktuję się z nim jak najszybciej – odparł na słowa najstarszego w tym gronie czarodzieja, aby dać jasny sygnał, że zrozumiał dane mu zadanie i przystąpi do jego realizacji natychmiast. Jeszcze dziś po powrocie z kolacji skreśli do kuzyna list, a w ostateczności zjawi się w rodowej posiadłości Rowle’ów bez należytego zaproszenia i zapowiedzi, jeśli zaistnieje taka konieczność. Musiał działać, dlatego zdecydował się wspomóc naukowy projekt Dolohova w miarę swoich możliwości. Przyniósł nawet ze sobą ingrediencje dla niego. – Mam przy sobie nieco składników, których ci trzeba – oznajmił spokojnie Valerijowi, gdy nadeszła ku temu odpowiednia chwila, więc nie mógł tym wtrąceniem przeszkodzić nikomu z podzieleniu się ważnymi kwestiami.
Prowadzący spotkanie roztoczyli przed nimi wizję świata, na którym pełnią już władzę, a mimo to ten wciąż pozostaje nieidealny, brudny. Nie wszystkie rody szlacheckie wykazały się rozsądkiem, niektóre utrzymywały swój przyjazny stosunek do mugoli, czym inspirowały innych. Również mugolaki stawały na przekór słusznym zmianom. I władza sądownicza przeżarta była chorymi ideami o równości.
Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów daje odpór zmianom, zwłaszcza tym kadrowym – zdecydował się również przedstawić zarys politycznej sytuacji, bo właśnie tak mógł się najbardziej przysłużyć Czarnemu Panu. Był urzędnikiem, politykiem, działał przy dyplomacji, to były jego atuty. Władza znalazła się w ich rękach, jednak gdzieniegdzie wciąż trzymały się ogniska buntowników i zdrajców. We wspomnianym Departamencie jak na razie swoimi wpływami dzielili się Abbottowie i Longbottomowie, co już wcześniej podkreślał podczas wrześniowego spotkania Rycerzy Walpurgii. Wtedy jednak nie mieli po swojej stronie władzy, ale teraz również nie mieli pełnej kontroli nad sprawami legislacyjnymi. – Minister zdecydował się oczyścić urząd ze szlamu, jednak na chwilę obecną Wizengamot wciąż roztacza kuratelę nad służbami porządkowymi, zwłaszcza nad Biurem Aurorów – nie uważał za potrzebne dodawać, że władza sądownicza pełni kontrolę nad działalnością departamentów. – Przewodniczącą Wizengamotu jest lady Elizabeth Abbott. Wystosowałem do niej w listopadzie list w sprawie uchylenia postępowania dyscyplinarnego wobec Skamandera za jego zbrodnicze działania podczas szczytu w Stonehenge, ale wniesiona przeze mnie skarga została zignorowana – po tych słowach zmarszczył lekko brwi, dając po sobie poznać, że ubódł go brak należytej uwagi ze strony czarownicy. Doskonale rozumiał wypowiedź Morgotha, który przekazywał im wszystkim wolę Czarnego Pana. Koniec z półśrodkami. Koniec z dyplomacją i ukrywaniem się. Musieli wreszcie zademonstrować jak najbardziej wyraźnie swoją siłę. Sytuacja nie była jednak aż tak prosta. – Jeśli zależy nam na zachowaniu pozorów legalności, powinniśmy przejąć kontrolę nad Wizengamotem, wokół którego gromadzi się opozycja względem Ministra. Rozwiązaniem tej sytuacji może być usunięcie Pierwszej Czarownicy i zastąpienie jej kimś o bardziej rozsądnych poglądach.
Wysunięte zostały już przez prowadzących spotkanie inne priorytety, jakie miały przyświecać im wszystkim, jednak wolał podzielić się swoimi spostrzeżeniami w tej właśnie chwili, gdy jeszcze był na to czas. Miał nadzieję, że jego słowa nie zostały przez nikogo odebrane jako niesubordynacja. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dyplomatyczne metody nie wskórają zbyt wiele. Wszyscy sędziowie byli chronieni immunitetem i trudno byłoby pociągnąć lady Abbott do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Kwatera Główna Aurorów na chwilę obecną kontynuowała swoją działalność i trudno było coś na to zaradzić, a wszelkie inicjatywy Ministra wnoszące o likwidację tego organu kończyły się fiaskiem, bo na drodze stał w większości jednak promugolski Wizengamot, co udowadniały działania samej władzy sądowniczej na przestrzeni ostatnich miesięcy. Skoro byli pewni, że część członków Zakonu Feniksa działa w Biurze Aurorów, powinni dotkliwie uderzyć w tę instytucję.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Sala główna [odnośnik]31.08.19 14:01
Starała się angażować, ale podczas poprzednich misji dopisywał jej pech. A może była to kwestia tego, że jej zdolności wciąż nie były dostatecznie potężne, by mogła wychodzić ze starć zwycięsko. Gdyby była silniejszą czarownicą, mogłaby ukarać Macmillana, sprawić by to on bał się jej umiejętności i mocy, a nie ona jego, tamtego wieczoru samotna w zaułku naprzeciw dwóch czarodziejów. Może Zakonników, a może nie, ale pozostawało faktem, że zaatakowanie ich wiązało się z ogromnym ryzykiem tego, że okażą się silniejsi, tym bardziej że w czasach anomalii magia bardzo często jej nie słuchała i pod tym względem ich brak był dla niej zbawienny, choć pewnie nie dla Czarnego Pana, który był wściekły z powodu porażki i pozbawił życia kilkoro z nich, czarodziejów którzy go zawiedli. Najwidoczniej nie byli zbyt mocno zaangażowani w życie organizacji, skoro nie pamiętała ich ze spotkań, na których była, może tylko Goshawk ze swoich początków w rycerzach, później jednak kobieta przepadła. Pozostała dwójka była jej obca. Na każdym kolejnym spotkaniu mogła też zauważyć, że było ich coraz mniej. Dawno już nie widziała jednego ze swych kuzynów chełpiących się lepszym od niej statusem krwi ani kilku innych osób. Niektórzy wracali, jak Lupus Black, którego ostatnio nie było, a teraz siedział obok. Czy nieobecne dziś Esther i Antonia też jeszcze powrócą? Ubywanie rycerzy było o tyle dziwne, że w momencie, kiedy rośli w siłę, można by się spodziewać, że więcej czarodziejów będzie chciało uszczknąć odrobiny potęgi i pławić się w blasku, a także jasno i wyraźnie opowiadać się za czystością krwi, choć z tym musiały też wiązać się konkretne działania i Zabini o tym wiedziała. Chcąc smakować potęgi i być kimś musiała dać też coś z siebie. Nie udało się z Macmillanem, ale znali jego nazwisko i choć tamtego dnia odszedł w jednym kawałku, sprawiedliwość na pewno go nie ominie, bo oni nie zapomną tego, co zrobił w Stonehenge.
Jak się okazało niektórym też nie poszło idealnie. Najwyraźniej zwolennicy Longbottoma byli bardziej cwani niż zakładali. Sącząc wino słuchała kolejnych przemów prowadzących spotkania, które zdawało się mieć inny, bardziej radykalny charakter niż poprzednie. Koniec z ukrywaniem się po kątach, koniec z półśrodkami i tolerowaniem pomiędzy nimi szlamowatego brudu, który przychodził do ich świata znikąd i próbował korzystać z wielowiekowego dorobku czarodziejów na równych prawach z prawdziwymi magami, choć ich przodkowie nic temu światu nie dali, bo byli ledwie mugolskim robactwem. Lyanna, mimo silnie antymugolskich poglądów i pogardy do własnego skalanego statusu, nie była naprawdę okrutna i nie używała czarnej magii dla zabawy i kaprysu, respektując jej potęgę i używając jej w celach ważnych – ale oczyszczenie świata magii ze szlam i zdrajców było ważne. Zgniłe elementy musiały zginąć, by drzewo czarodziejskiego społeczeństwa pozostało czyste, a ona miała zamiar dopomóc innym w szerzeniu ideologii i pokazywaniu szlamom, że ich miejsce wcale nie było na równi z prawdziwymi czarodziejami.
Wywołana do odpowiedzi przez Morgotha, podała nazwiska członków bojówki, które usłyszała tamtego listopadowego dnia.
- Nie są to żadne znane nazwiska, ci ludzie mogą nie mieć nic wspólnego z Zakonem lub są świeżymi członkami których nie znamy, ale niezadowoleni z obecnej władzy biorą sprawy we własne ręce i próbują mącić, a także wciągać w to kolejne osoby – dodała po wymienieniu zapamiętanych nazwisk osób odpowiedzialnych za szkolenie kolejnych burzących ład młodzików. – Jednak nie używają już tego miejsca, do którego udało mi się dotrzeć, kryjówka została spalona i tylko głupcy by tam pozostali, ale będę mieć oczy i uszy szeroko otwarte, gdybym tak natrafiła gdzieś na którąś z tych osób – rzekła. Mogła próbować obserwować okolice tamtego miejsca, może ktoś podejrzany się tam pojawi i będzie go mogła śledzić, by pomóc w ustaleniu nowej kryjówki. – Jak mówił Mathieu, odwiedziliśmy też Nokturn, wypatrując podejrzanych jednostek mogących nam zagrażać. I choć wtedy nie dowiedzieliśmy się niczego istotnego, zamierzam nadal pojawiać się na Nokturnie i uważnie przyglądać się obcym sylwetkom. – Zawsze mogła też rozpytać, czy po ulicy nie kręcili się jacyś dziwnie zachowujący się obcy. – I oczywiście, przyjrzę się też tym osobom z Proroka – odpowiedziała na słowa starszego Mulcibera. W jakichś czarodziejskich bibliotekach, choć pewnie raczej w jakichś archiwach, mogły jeszcze zalegać stare egzemplarze Proroka z ostatnich miesięcy, wystarczyło spisać przewijające się w nich nazwiska dziennikarzy.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Sala główna [odnośnik]31.08.19 15:23
Słuchał kolejno wypowiadających się czarodziejów i czarownic z uwagą; wszelkie poruszane na spotkaniu tematy były niezwykle ważne, zależało mu więc na tym, by spamiętać podawane informacje i oddzielić podejrzenia od faktów. Ściągnął spierzchnięte wargi w wąską kreskę, gdy Ignotus i Morgoth raz po raz podkreślali ich nieudolność. Wiedział jednak, że słowa te nie są kierowane bezpośrednio do niego, zaś bez krytyki, bez potrząśnięcia mniej aktywnymi członkami organizacji, nie będą w stanie naprawić swych błędów. Mimo to doskwierało mu niezadowolenie Czarnego Pana, a także sposób, w jaki odbiło się ono na kilku innych czarodziejach, również Śmierciożercach, najbliższych mu Rycerzach. Musieli dać z siebie wszystko - lub zginąć z ręki swego przywódcy.
- Ja również mam przy sobie coś, co może przydać się w trakcie waszych badań - odezwał się cicho, spoglądając ku twarzy Valerija. Zabrał ze sobą włosie buchorożca, zamierzał je jednak przekazać później, pod koniec spotkania. Z zainteresowaniem odnotowywał słowa dotyczące Pokątnej; jednak nie zawiedli na każdym froncie, podpaleniami przypomnieli o swej obecności, dali ostrzeżenie. Zdziwił go jednak fakt, że lord Crouch znajdował się w areszcie - za co? I dlaczego jeszcze nie został zwolniony? Wszak władza była po ich stronie; ci, którzy go przetrzymywali, musieli zdawać sobie sprawę z faktu, że narażali się w ten sposób postawionym wyżej czarodziejom.
Pokiwał głową, gdy Ignotus się do niego zwrócił i kazał mieć oczy szeroko otwarte. Zaiste, temat drogi morskiej przewijał się już po raz kolejny, najwidoczniej rebelianci upodobali sobie nie tylko ukrywanie się po opuszczonych statkach, ale i poruszanie się na ich pokładach. - Jest wielu, dla których ważniejszy od poglądów jest pieniądz. Zasięgnę języka, dowiem się, kto okazał się na tyle głupi, by pomagać rebeliantom - odpowiedział powoli, spoglądając ku zajmującemu miejsce u szczytu stołu czarodziejowi. Miał kilku kandydatów, nie chciał jednak rzucać ich nazwiskami, dopóki nie był pewien.
Zdziwił się na kolejne słowa; spojrzał w lewo, ku twarzy Drew, a w końcu skinął krótko głową. Nigdy nie był w Hogsmeade, nie posiadał informacji na temat wioski czy otaczających Hogwart terenów, wierzył jednak, że jego druh go poprowadzi. Jako absolwent lokalnej szkoły magii miał lepsze rozeznanie w temacie. - Naturalnie. Zajmiemy się stworzeniem takiego punktu, upewnimy się również, że czarodzieje o odpowiednich poglądach będą wiedzieć, gdzie i jak się z nami skontaktować, zaś pozostali zrozumieją, że powinni jeszcze zweryfikować swe nastawienie względem szlam. - Zastanawiał się nad tym, czy powinni zająć się jakimś lokalem i uczynić z nim to, co stało się na Pokątnej, czy może raczej ograniczyć się do zwiedzania wszystkich okolicznych budynków, głośnego wyrażania swych myśli i wyłapywania szlam. Tak czy inaczej, nie powinni się chować, nie powinni się wstydzić. - Dowiem się też, czy nieobecni dzisiaj czarodzieje chcieliby nas w tym wspomóc.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]31.08.19 18:02
|To tylko post uzupełniający, kolejka biegnie normalnie

Rozmowy na chwilę przerwało pukanie do drzwi oznaczające, że ktoś niebawem w pomieszczeniu się pojawi. Po chwili faktycznie, zamiast jednak uchylenia się jednego ze skrzydeł, w pomieszczeniu zmaterializował się skrzat, który natychmiast zbliżając się do mnie i Morgotha wyszeptał bardzo oszczędną informację o spóźnionych Rycerzach, którzy czekali właśnie na pozwolenie na wejście przez bramę. Spojrzałem na chwilę na Yaxleya upewniając się, że otrzymam od niego potwierdzenie. Ostatecznie skinąłem skrzatowi głową, pozwalając mu na wpuszczenie spóźnionych.
- Wygląda na to, że jeden z naszych problemów już się rozwiązał - wciąż stałem u szczytu stołu, gdy drzwi po chwili się otworzyły i do komnaty wkroczył Eddard Nott. - Cieszymy się, że postanowiłeś do nas dołączyć, Eddardzie, usiądź - wskazałem mu miejsce po prawej stronie, obok mnie. Żeby je zająć, Nott musiał przejść przez całą salę, w ciszy. Wszyscy jednak z pewnością oczekiwaliśmy jego wyjaśnienia. Po historii z Percivalem musiał zrozumieć naszą ostrożność. Nie odezwałem się jednak na ten temat słowem, choć nie spuściłem z mężczyzny ani na chwilę wzroku, dając mu okazję do samodzielnych, niewymuszonych przez nikogo tłumaczeń. Spoglądałem na niego chłodno, niespecjalnie nawet ukrywając lekkie rozdrażnienie jego późnym przybyciem.
Zaraz za nim zmierzał Edgar Burke, na widok którego uniosłem nieco brwi.
- Zapraszamy - wskazałem dłonią wolne miejsca wpatrując się w Burke'a. - Mam nadzieję, że wszystkie sprawy rodowe udało się załatwić i nie będą stanowiły już więcej żadnej przeszkody - mój ton był uprzejmy, odrobinę za uprzejmy, żeby uwierzyć w pełni w jego szczerość. Nie zamierzałem jednak nadmiernie roztrząsać obu spóźnień, wciąż mieliśmy sprawy do omówienia. Choć z pewnością stanowiły pewną niedogodność i nie były mile widziane. Marną pociechą, że pewnie i Edgar, i Eddard ze względu na przybycie po czasie musieli zmierzyć się z trollami Yaxley'ów które nie były specjalnie chętne, by wpuszczać obcych przez bramę. Morgoth nie tylko zapewniał nam możliwość spotkania się w miłym otoczeniu, ale także dbał o bezpieczeństwo. Nikt niepowołany nie mógł znaleźć się na terenie posiadłości. Ostatecznie dobrze jednak, że obaj mężczyźni do nas dołączyli.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 4 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala główna [odnośnik]31.08.19 19:07
Merlin by wziął urzędników i ich biurokrację...
Ta właśnie myśl kłębiła się w głowie Eddarda, kiedy wychodził z Ministerstwa. Zawsze miał wrażenie, że urzędnicy szanują zarówno swój czas pracy jak i jego, ale jak się okazało nie tym razem. Pojawienie się artefaktu na terenie Kornwalii było niemałym zaskoczeniem, zupełnie jak wezwanie, które otrzymał Eddard. Nie przepuszczał, że drobna konsultacja miała przeistoczyć się w szereg pytań, wypełniania odpowiednich dokumentów i raportów. Zupełnie jakby z czystą premedytacją postanowiono mu utrudnić pojawienie się na spotkaniu w Fenland. W innych okolicznościach z pewnością ucieszyłby go fakt, że nie muszą przesiadywać w Wywernie, a w końcu ucztowali w godnych warunkach, chociaż był pewien, że nie było czego świętować. Niestety, teraz myślał jedynie o tym, aby zdążyć na spotkania. Liczył, że przy odrobinie szczęścia wejdzie jedynie delikatnie spóźniony, zanim padnie toast i wszyscy dopiero co zdążą zająć swoje miejsca.
Niestety szczęście ostatnio nie trzymało się lorda Nott. Otóż nim przekroczył bramę prowadzącą do Yaxley's Hall musiał zmierzyć się ze stworzeniami, strzegącymi wejścia. Nikłym pocieszeniem w tej sytuacji był fakt, że nie tylko on stał, czekając aż trolle dostaną odgórne pozwolenie na wpuszczenie dwóch lordów do środka. Bo właśnie tak, przed bramą spotkał jeszcze szanownego lorda nestora Burke. Nie miał pojęcia ile czasu stali przed bramą i tak nie miało to znaczenia bo byli tam zdecydowanie za długo. Gdy w końcu przepuszczono ich dalej, zdecydowanym krokiem udał się w stronę Sali Głównej, gdzie miało odbyć się spotkanie. Czuł ciężar spojrzeń Rycerzy, czuł go tym bardziej iż w pamięci każdego z nich wciąż świeży był obraz Percivala zdrajcy. Zgodnie ze słowami Ignotusa podszedł do miejsca po jego prawicy. - Wybaczcie tak późne przybycie, sprawy zawodowe zatrzymały mnie nieco dłużej niżbym sobie tego życzył. Razem z szanownym lordem nestorem napotkaliśmy nieznaczną przeszkodę przed bramą- wyjaśnienie było krótkie, z pewnością jeżeli któryś z wyższych rangą Rycerzy będzie oczekiwał od niego wyjaśnień to bez cienia zawahania, czy też pretensji odnośnie ostrożności trolli. Właściwie to był pod wrażeniem ochrony, którą Yaxleyowie otaczali swoją posiadłość.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Sala główna [odnośnik]31.08.19 23:56
Nigdy się nie spóźniał. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj wszędzie pojawiał się przed czasem, czekając na pozostałych. Szczególnie na tak ważne spotkania jak to – dotychczas nie sądził, że cokolwiek mogłoby być w stanie go oderwać od przyjścia na spotkanie, ale się mylił. Niemniej obiecał sobie, że to pierwszy i ostatni raz. W tym momencie nie mógł sobie zawracać głowy innymi sprawami, bo to działania na rzecz Czarnego Pana miały priorytet, były czymś przełomowym, a omawiane na zebraniach plany były dalekosiężne. Pojawił się w Yaxley's Hall najszybciej jak mógł. Odziany był tak jak zazwyczaj w elegancką czarną szatę, która powinna być wystarczająco wyględna na zapowiedziany posiłek. Nie miał pojęcia na czym miał polegać i kto konkretnie był na niego zaproszony – nie podobało mu się to, lubił wiedzieć co go czeka, nie przepadał za niespodziankami.
Oczywiście jego spóźnienie musiało się pogłębić przez te cholerne trolle. Trochę do nich przywykł, bywając w lecznicy Cassandry, lecz wciąż pozostawały dla niego groźnymi bestiami. Szczęście w nieszczęściu, że obok niego znalazł się równie spóźniony lord Nott. Razem udało im się czmychnąć pomiędzy trollami i udać się pod drzwi głównej sali. Edgar czuł się zażenowany, stojąc pod zamkniętymi drzwiami i łaskawie czekając aż ktoś mu je otworzy. Nie powinien był znaleźć się w tej sytuacji. Denerwowało go to, ale wiedział, że już nic nie może na to zaradzić. Tak więc wszedł pewnym krokiem do środka, nie przyglądając się zanadto twarzom obecnych. Spojrzał na Ignotusa, momentalnie wyczuwając w jego głosie sztuczny ton, lecz nie zamierzał z nim dyskutować. Tym razem faktycznie zawinił. - Nie będą - odpowiedział zdawkowo, zajmując wolne miejsce obok swojego brata. Prosił go o ewentualne usprawiedliwienie jego nieobecności, miał więc nadzieję, że faktycznie to zrobił. Dopiero wtedy dokładniej przyjrzał się zebranym, wciąż zauważając w ich składzie pewne braki. Na razie się nie odzywał, nie wiedząc co go zdążyło ominąć – będzie musiał przepytać braci co działo się przed jego przyjściem.

| Siadam na miejscu nr 2


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach