Sala główna
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 28.08.19 16:16, w całości zmieniany 8 razy
— Każda, nawet najmniejsza sugestia posłana w stronę Lowe'a zmusi go do działania — odpowiedział krótko, wierząc, że sprawa dyrektora szpitala była jedną z prostszych. Tylko głupiec opierałby się, tylko głupiec straciłby własne stanowisko dla czegoś tak plugawego jak wspieranie szlamu. Albo szaleniec, lecz o to nie podejrzewał kogoś tak zapartego w swoich przekonaniach, chyba że wszystko to stanowiło maskę i dwulicową fasadę.
Rozmowę o planach względem Ministerstwa stosownie przemilczał. Nie należał do tych kręgów. Nie wiedział zbyt wiele o działaniach urzędników czy dyplomatów. Jedynie słuchał, dowiadując się kolejnych informacji, z których być może dałoby się wyciągnąć coś w dłuższej perspektywie. I snuł w tym wszystkim własne rozważania, gdy poznał najświeższe nowinki o szefie Biura Aurorów. Fakt, że władza zmieniała się tak dynamicznie stanowił przeszkodę w tworzeniu twardego wizerunku, choć jednocześnie traktował jako zaletę – jednostki nienadające się na stanowiska zastępowano kolejnymi. Nie miał pojęcia, czy i tym razem coś takiego będzie miało miejsce. Tak naprawdę nie chciał wiedzieć, ile przewrotów przebiegło przez Ministerstwo w ostatnich miesiącach. Pozostawał w całości skoncentrowany na stałości Munga oraz zachwianiu tego balansu w najbliższym czasie. Niewątpliwie takie zmiany zostaną zauważone przez Zakon. Nie stawiał sobie pytania, co z tym zrobią. We własnej głowie z wolna kreował plany jak najszybszego przywrócenia równowagi, gdyby takowa w szpitalu została utracona w najbliższym czasie.
Kiedy i w jego ręce trafił zwój Mulcibera, wraz z informacją, gdzie znajdowała się reszta informacji, z uwagą prześledził każde nazwisko, we własnym zakresie wyłapując informacje, które pozwoliłyby mu zidentyfikować członków Zakonu. Niektóre z nazwisk absolutnie go nie dziwiły, zaś kilka sprawiło, że brew drgała w zdziwieniu. Wiedział, że coś z tym mógł zrobić. W przypadku niektórych nie miał pewności, ale był w stanie potwierdzić własne domysły w najbliższym czasie.
— Użyczę własnych zapasów bezoaru, ognistych nasion i rogu buchorożca — odpowiedział Valerijowi, z lekką trwogą przyglądając się alchemikowi, gdy wspomniał o kamieniu filozoficznym. Nie skomentował tego. Zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkiego wyzwania zamierzał się podjąć. Gdzieś jednak utkwiła w nim myśl, że mógłby przyłożyć własną rękę oraz ofiarować wiedzę swych przodków, by czarodziej był w stanie tego dokonać.
I don't care about
the in-crowd
Nie odniósł się do słów Sigrun, lecz wsłuchiwał się w nie z mieszanymi uczuciami. Nie podobało mu się, że jeden z nich, do tego lord o odpowiednim nazwisku, wciąż przebywał w areszcie - dlaczego się tak działo? Czy nie mieli jednak aż takich wpływów, jak myśleli? A może to Tower zaczynało wyłamywać się spod władzy ministerstwa? Rozumiał jednak, dlaczego w słowach wiedźmy pobrzmiewa przygana; zawodzili, musieli wziąć się w garść i przestać jedynie obiecywać. Tym poważniej myślał o Hogsmeade, obserwowaniu dróg morskich czy nadstawianiu ucha na Nokturnie. Zastanawiał się też, w którym kierunku ruszy temat nowego szefa Biura Aurorów. Najlepiej byłoby go zastąpić kimś wygodniejszym, lecz na ile było to wykonalne i czy usunięcie starca już teraz zostanie uznane za stosowne - to inna sprawa. - Również mogę udzielić wsparcia finansowego, jeśli wciąż będzie potrzebne - dodał, spoglądając to ku Valerijowi, to ku Blackowi. Wierzył, że lord o tak szacownym nazwisku mógł bez problemu pokryć wszelkie wydatki alchemika, nie wiedział jednak, czy faktycznie tak się stanie. - Gdybyście potrzebowali konkretnych ingrediencji, czy teraz, czy później, oferuję pomoc w zdobyciu ich czy przetransportowaniu do Anglii. Wasze sowy powinny mnie bez problemu odnaleźć - zakończył cicho, biorąc kolejny łyk alkoholu. Od tego gadania prawie zaschło mu w gardle. Ciągle wypływał na bliższe lub dalsze wyprawy, żył również z przemytu ingrediencji, nie było to dla niego problemem, by zdobyć dodatkowe na potrzeby ich organizacji. Musiał tylko wiedzieć, czego szukać.
paint me as a villain
Pomysł z eliksirem życia wydawał się ciekawy, żałowałem, że nie mogłem pomóc. Jednak skoro o badaniach mowa, to zaraz usłyszałem pytanie Morgotha. Zdziwiłem się szczerze, gdy je usłyszałem. – Są dawno skończone – odpowiedziałem, nie wiedząc co jeszcze mógłbym na ten temat powiedzieć. Z jakiegoś powodu nie zostały one wprowadzone w życie, ale ciężko było mi powiedzieć dlaczego. Nie miałem pojęcia. Może mógłbym porozmawiać o tym z kuzynem później, jeśli chciałby poznać szczegóły, ale nawet ja ich nie znałem tak naprawdę. – Nie jestem pewien czy pozbywanie się w kółko nowych szefów biura aurorów to taki dobry pomysł na dłuższą metę. Chyba powinniśmy skupić się na trwalszym rozwiązaniu, może właśnie najpierw dobierając się do Wizengamotu, a później niżej – zaproponowałem, choć też nie wiedziałem na ile to realne. W teorii wszystko wydawało się proste, przecież wystarczyłoby i tutaj kogoś podmienić, ale najważniejszym pytaniem było jak. I właściwie kim, bo nie wyobrażałem sobie kogokolwiek tutaj jako aurora. A może jednak? Może prościej byłoby w ogóle zdelegalizować to biuro, jeśli plan z sądem wypaliłby.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
Fakt, że mieli zdecydowanie ważniejsze sprawy do omówienia, wciąż uważał jednak kwestię tego, że nie zadali bezpośredniego ciosu Bottowi, za dość istotną. Nie zamierzał jednak proponować kolejnej potajemnej akcji palenia lokali, nie na tym w końcu miała polegać ich działalność.
- Pomożemy zatem - skomentował krótko słowa Zachary'ego. Obieranie władzy w każdej możliwej publicznej instytucji dawało im pewność, że odmieńcy wkrótce będą wystawać spośród tłumu, gdzie bardzo łatwo będzie ich odstrzelić. Niemal jak kaczki na polowaniach, które przecież tak ukochała sobie szlachta.
- Porozmawiam z Hesperosem, dowiem się, dlaczego jeszcze nie wyciągnęli Amadeusa z aresztu - westchnął cicho. Trochę sie zawiódł na kuzynie. Przecież uwolnienie szlachcica z Tower nie było niczym trudnym. Rosier przesiedział w swojej celi absolutne maksimum, nim zwrócono mu wolność i jeszcze przeproszono za kłopoty. Craig mógłby jeszcze zrozumieć, gdyby decyzja o pozostawieniu brata w celi należała tylko do Hesperosa - dwójka Crouchów w końcu zdecydowanie za sobą nie przepadała. Byłoby to jednak niezwykle dziecinne i Craig raczej nie posądzał młodszego z tej dwójki o tak infantylne zachowanie. Musiało chodzić o jakąś trudność. Może znaleziono przy Crouchu coś nielegalnego i nadal robią mu o to problemy? Miał zamiar się dowiedzieć.
- Można spróbować, choć sprawa ta nie wywołała większego oburzenia tuż po wydarzeniach. Szlachta jakoś specjalnie nie domagała się wtedy głowy Skamandera. Macmillana z resztą też nie. - sarknął. Być może jednak, jeśli akcja miała się udać, trzeba było zaatakować na raz z każdej możliwej strony. Również poprzez prasę.
- Lupus ma rację, lepiej skupić się najpierw wyżej. Obsadzenie samej jednej posady Najwyższego Maga Wizengamotu kimś odpowiednim będzie niełatwym zadaniem, więc powinniśmy się skupić na tym organie. Wizengamot trzeba będzie wymienić w całości, co do ostatniego czarodzieja - to akurat mogło być nieco łatwiejsze, jednakże zdecydowanie praco i czasochłonne. Ale gdy już cały sąd będzie pod ich kontrolą, nie było najmniejszego problemu, aby zająć się mniejszymi płotkami. Usunięcie Rineheart'a powinno być wtedy bułką z masłem - a i sprawa Skamandera i Macmillana z pewnością znów wypłynie wtedy na światło dzienne. I nawet szlachecka krew nie dadzą wtedy rady obronić lorda Kornwalii przed zasłużonym losem. Ciężko byłoby o lepsze rozpoczęcie akcji piętnowania szlamolubnej szlachty.
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
Wysłuchał obu śmierciożerców z należytą uwagą i ze zrozumieniem skinął głową. Był przekonany, iż wraz z Caelanem podołają zadaniu i w Hogsmeade znajdą odpowiednie pary oczu, a ponadto wyplewią z jego granic parszywe szlamy. Zanosiło się na to, iż będzie coraz częstszym gościem owego miejsca, bowiem w końcu niedawno wraz z Ramseyem odwiedził Gospodę Pod Świńskim Łbem w celu odnalezienia nowych informacji o Zakonie Feniksa i wkrótce chciał wspomnieć o tym, co udało im się dowiedzieć od lokalnego barmana. -Zrobimy co do nas należy.- odpowiedział głosem pełnym przekonania, gdyż nie miał wobec tego żadnych wątpliwości. Z Goylem rozumiał się doskonale, dlatego był pewien, iż szybko znajdą skuteczny sposób na wypełnienie zadania.
Chciałby wspomóc Valerija ingrediencjami tudzież galeonami, ale obu z tych rzeczy nie posiadał. Karczma „Pod Mantykorą” opróżniła jego kieszenie i choć wszystko wskazywało na to, że będzie tylko lepiej to musiał wstrzymać się z jakimikolwiek datkami – przynajmniej na chwilę obecną. Liczył jednak, że jeśli tylko potrzebna będzie jego pomoc tudzież wiedza to postanowi się z nim skontaktować.
Skupił swój wzrok na Rookwood, gdy wspomniała o mediach, które przecież miały ogromną siłę przebicia oraz manipulacji – moralnej tudzież nie, mało istotne. Miała rację, a Magnus możliwości.
— Przybliżysz nam ich rezultaty? — spytał, spoglądając na Lupusa wyczekująco, przez profil siedzącego obok niego Alpharda. Nie sądził, by Morgoth coś przeoczył, tak jak on z pewnością odnotowałby ukończenie eksperymentów prowadzonych przez lorda, błyskotliwego badacza. Przez myśl mu przeszła kwestia jego udziału w ostatnich osiągnięciach.— Chcielibyśmy poznać efekty i możliwości, jakie udało ci się dzięki nim osiągnąć. Odkryciami, szczególnie zwieńczonymi sukcesem należy się chwalić — zachęcił go do tego, nieco zmiękczając ton, jakby zwracał się do młodego człowieka, a nie inteligentnego lorda. Black wspierał swojego czasu jednostkę badawczą, jego późniejsze nieobecności musiały wpłynąć na niedoinformowanie ich w tym zakresie. —Eliksir natychmiastowej regeneracji, tak?— pamiętał, jak przez mgłę, kiedy opowiadał o pomyśle, ale nie znał ani efektów działania ani przebiegu eksperymentów. — Jeśli zechcesz podzielić się efektami, skorzystają na tym nasi uzdrowiciele, a tym samym i my.— Gdyby Zachary, czy Cassandra mogli skorzystać z efektów jego badań naprawdę przyczyniłby się do efektywności leczenia, tymczasem wyglądało na to, że nikt na sali nie miał pojęcia o tym, co Lupus robił, co osiągnął. Kogóż należało o to pytać, winić?
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc pytanie Ignotusa skierowane do Craiga, a po chwili i jego odpowiedź.
— Nie można mu po prostu zablokować rozwoju tej działalności?— spytał otwarcie, nie znał się na prowadzeniu własnego biznesu, związanej z nim papierologii, ale nie powinno byc problemu ze zlikwidowaniem kolejnego miejsca, w którym gościć miały się szlamoluby i zwolennicy Zakonu. Jeśli mieliby spalić kolejną cukiernię na Pokątnej, czemu nie — pozbyliby się wszy wpierw z Londynu, a później może i jego okolic. Jeśli jednak dojdzie do jego otwarcia z przyjemnością rozgości się tam na porannej kawie z wydaniem Walczącego Maga. Bott sprawiał wrażenie młodego głupka, ale zaklęciami się potrafił posługiwać. Zaś wymiana całego Wizengamotu brzmiała abstrakcyjnie, ale nie był na tyle zeznajomiony z polityką, by uznawać pomysł za niemożliwy, choć gdyby to było takie łatwe Malfoy zrobiłby to od razu po objęciu przez siebie stanowiska. Jeśli jednak miało to szansę się wydarzyć — tym lepiej dla nich, winni się tym zająć właściwi ludzie i to jak najszybciej.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
- Jeśli Ramsey nie ma nic przeciwko, mogę mu towarzyszyć… – kiwnął głową w kierunku Mulcibera. Znali się długi czas, Mathieu mógł podziwiać jego niebywałe umiejętności, więc wiedział na co go stać. Sam również chciał władać magią tak, jak on. Rywalizacja między nimi wcale nie przeszkadzała, tym bardziej, jeśli chodziło o osiągnięcie takiego celu i wyeliminowaniu poważnego zagrożenia.
Wprowadzenie Valerija do Szkoły było dobrym posunięciem. Mathieu nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii, więc jedynie wsłuchiwał się w kolejne padające zdania. Wiedzieli co robią, mieli lepsze dojścia. Rosier dopiero wdrażał się w to wszystko i chciał osiągnąć jak najlepsze wyniki, jednak na to również potrzebny był czas. Jego niecierpliwość sprawiała, że wyrywał się aż nazbyt do działań, choć wolał wybrać rozwagę, słuchając bardziej doświadczonych od siebie.
Podniósł wzrok, kiedy Craig poruszył temat Amadeusa. To zadanie zostało powierzone jemu, a on nie oponował. Niemniej jednak, skoro Craig miał dojścia sprawa mogła okazać się prostsza.
- Craig, jeśli zdobędziesz jakieś konkretne informacje poinformuj mnie sową. Możemy działać w tej kwestii wspólnie. – powiedział, wlepiając w niego spojrzenie czekoladowych tęczówek. Z Lordem Burke miał okazję współpracować na Pokątnej, więc można powiedzieć, że pierwsze wspólne przeżycia mieli już za sobą. Niemniej jednak, sprawa wyciągnięcia Amadeusa z Tower była istotna, dlatego mogli zadziałać wspólnie – oby skutecznie. Nie miał też problemu z faktem, iż w Tower spędził swoją chwilę. Wcześniej padły słowa i rozkaz, potrzebowali większej ilości ludzi i musieli działać, dlatego wyciągnięcie Amadeusa było tak istotną kwestią.
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Na pytanie starszego Mulcibera, który przewodził dzisiejszemu spotkaniu, pokręcił jedynie przecząco głową. Nie miał nic do dodania, nie było też kwestii, którą chciałby poruszyć, a nie lubił wypowiadać się dla samej wypowiedzi, jeżeli nie miałoby z tego nic wynikać. Dlatego postanowił milczeć, przyglądając się zebranym, słuchając jeszcze tych, którzy dla odmiany mieli coś istotnego do powiedzenia. Przynajmniej on nie miał. Zatem jedynie skinął głową przecząco, nie zabierając miejsca innym Rycerzom. Sam jedynie pozwolił sobie sięgnąć po kielich wypełniony trunkiem, aby zwilżyć wargi.
I'll never wear your broken crown
- Nic mi o tym nie wiadomo, Ignotusie - odparł lekko, przenosząc wzrok na Blacka, który wypowiadał się w temacie najpłynniej, wsłuchując się tym samym w jego słowa. Oprócz niego byli inni - choćby Crouchowie - którzy mogli się zająć tym tematem. Schlebiało mu, że Ignotus uznał go za polityka dość istotnego, by był w posiadaniu podobnych informacji, jednak faktem było, że jako nestor stawiał dopiero pierwsze kroki. - Pytanie nie powinno zostać skierowane do mnie - a do czarodziejów, którzy bywają w Ministerstwie Magii, obracają się wśród tych, którzy pracują na miejscu i być może są w stanie dotrzeć do odpowiednich informacji. Pierwsza Czarownica jest dla nas niewygodna, a to oznacza, że należy szukać sposobów na jej usunięcie. Póki nie opanujemy Ministerstwa Magii, nie zdobędziemy pełnej kontroli nad krajem. - Cronos był wygodną marionetką, ale nie był wszechmocny. Musieli mu pomóc. - Black - Tym razem skinął głową w kierunku Lupusa, bracia wiedli dziś prym - ma rację, nie pozbędziemy się roju, zgniatając zabłąkane pszczoły, potrzebujemy ich królowej. A tych jest kilka: Abbott, Longbottom, Bagshot... - Wciąż nic nie wiedzieli o żadnym z tych nazwisk. Skinął głową na słowa Craiga, milcząco oddając mu rację, wymiana sędziów Wizengamotu głowa po głowie mogła potrwać długimi laty - ale był to sposób, by przeciągnąć organ na swoją drogę bez wzniecania niepokojów, a co za tym idzie - zbędnego oporu. Nikt nie chciał przelewać krwi czarodziejów.
Valerij jako nauczyciel musiał się sprawdzić, miał być wtyką, ale nie musiał wiele kombinować, by okazać się wartym swojej pozycji. Cenił wiedzę Dolohova, cenił ją wysoko, a podzielenie się nią z dziećmi czarodziejów mogło być jedynie kolejną słuszną rzeczą, jaką zrobią dla czarodziejskiego świata. Alchemik wiedział, że mógł liczyć na jego wsparcie - nie zabrał zatem głosu, gdy z różnych stron sali padły kolejne deklaracje.
- W jaki sposób twoje zdolności mogą pomóc, Lyanno? - dopytał czarownicy, niemal pewien, że słyszał z jej ust podobną wypowiedź podczas poprzedniego spotkania; dyskusja toczyła się o czarodziejskich instytucjach, być może Zabini miała na myśli użycie klątw na którejś z nich, ale ze zbyt krótkiej wypowiedzi nie był w stanie wiele pojąć - na temacie zaś niewiele się wyznawał.
- Tak Skamander, jak Macmillan, otwarcie zakpili sobie tamtego dnia z arystokracji - podjęli się tragicznego w skutkach ataku. Ludzie, którzy ich bronią, nie są audytorium, które będzie skłonne zainteresować się naszymi racjami. - Nie znał nikogo, kto machnięciem ręki zareagowałby na wydarzenia w Stonehege, nie znał kobiety, której serce nie przeszło lękiem po tamtych wydarzeniach i nie znał mężczyzny, który nie obiecał tym dwojgu krwawej zemsty. Wizengamot ich chronił i nie trzeba było być geniuszem, żeby dostrzec, że Wizengamot w ten sposób sprzeciwiał się również im. Świadomie. - Czy Walczący Mag nie przysłuży się naszej sprawie, skupiając się na agitacji woli Czarnego Pana? - I czy miało to znaczenie, jeśli nie siedział dziś pomiędzy nimi Magnus? Czy ktoś z tu obecnych zamierzał napisać odpowiedni artykuł? - Tak niewielu siedzi nas dziś przy tym stole - tak niewielu synów rodzin, które oddały mu tamtego dnia hołd. Być może powinniśmy upomnieć się o to, co rodziny zadeklarowały. Zdaje się, że będzie dziś ku temu doskonała okazja - Bo nie na słowach miały się kończyć deklaracje, czymże była bezczynność w obliczu wojny - tchórzostwem czy partactwem? Po spotkaniu miała odbyć się kolacja, na której pojawią się zainteresowani. - I zachęcić do podobnych deklaracji... pozostałych - rodziny czyste, choć bez herbu, w których interesie winien leżeć triumf. Propaganda w Walczącym Magu mogła pomóc do nich dotrzeć, zapominali jednak, że nie mieli nad nim żadnej władzy, a pośród nich nie siedział dziś żaden eseista - artykuł jednak popełnić mógł każdy. Miał lekkie pióro, choć obawiał się, że nie dość lekkie - nie mniej zdecydował się to przemyśleć.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- Bones została usunięta, jednak znaliśmy ją. Wiedzieliśmy do czego jest zdolna. Została zastąpiona kimś, kto jeszcze nie ukazał się w pełni. Usunięcie go może spowodować nadejście kogoś gorszego. Zostawmy go, obserwujmy, poznajmy, a gdy to zrobimy, uderzymy, gdy uznamy to za słuszne.
Nie wiedział, kto odpowiadał i co się stało z byłą szefową i tak naprawdę nawet nie zamierzał się w to zagłębiać. Ile jeszcze mieli zabijać bez zastanowienia? Zastąpili sobie znanego diabła nieznanym.
Tematy jednak powoli się kończyły, rozmowy rozprężały, najważniejsze z kwestii zostały poruszone i miały pozostać otwarte do dalszej dyskusji. Morgoth słuchał uważnie, jednak nie zabierał głosu, gdy nie miał wiedzy czy odpowiednich umiejętności. Zarejestrował odpowiedź Notta, który jednak nie miał zbyt wielkiego pola manewru. Yaxley zastanawiał się, jak będzie wyglądała współpraca z nim. Zaraz jednak zatrzymał się na poruszonym przez Ramseya temacie zakończonych badań Lupusa. Nie orientował się jak dokładnie wyglądał cały przebieg wdrażania w życie postępów, ale potrzebowali wszystkiego, co mieli.
- Przed słowem końcowym chcę już zaprosić was wszystkich na uroczystą kolację, która, mam nadzieję, będzie rozpoczęciem otwartości naszej idei - wtrącił, przenosząc spojrzenie po zebranych i składając im niewerbalnie szacunek. Chociaż było ich niewielu, to oni stanowili trzon Rycerzy i to od nich zależało to, co miało się wydarzyć. Po tym, jak umilkł, przeniósł uwagę na Ignotusa, czekając na poruszenie paru kwestii przed oficjalnym zakończeniem.
|Ważne rycerskie sprawy:
1. Zapewnić Valerijowi włosie i rogi buchonorożca, ogniste nasiona, bezoar.
2. Pieniążki dla Valerija 70 PM (Alphard, Caelan)
3. Lista Zakonu Feniksa. Jeśli ktokolwiek fabularnie posiada informacje o członkach, proszony jest o dopisanie brakujących wiadomości.
- Zakon Feniksa:
Bathilda Bagshot
-znawczyni historii magii, autorka „Dziejów Magii”
-mieszka w Dolinie Godryka
Samuel Skamander
-auror
-wysoki, dobrze zbudowany, ciemne, dłuższe włosy spięte w kucyk
-patronus: koziorożec - potrafi bronić i leczyć
-mocna strona: magia defensywna
Benjamin Wright
-była gwiazda quidditcha, opiekun smoków w Peak District
-wysoki, brodaty brunet, muskularny, powinien posiadać blizny na twarzy
-patronus: koń - potrafi bronić
Justine Tonks
-była ratowniczka
-metamorfomag
-niska, drobna zazwyczaj blondynka
-patronus: koziorożec - potrafi bronić
-ma brata - wilkołaka, aurora
-krew mugolska
Drew w posiadaniu jej krwi
Brendan Weasley
-auror
-rude włosy, wysoki, dość muskularny,
-brak prawej ręki
-leworęczny
Alexander (Selwyn)
-uzdrowiciel w Mungu
-metamorfomag
-legilimenta
-wysoki, szczupły, młodo wyglądający szatyn o niebieskich oczach, drobne blizny
-patronus: kruk
Kieran Rineheart
-szef biura aurorów
-ok. 50+
Jackie Rineheart
-aurorka
-córka Kierana
Pomona Sprout
-niska szatynka o pełnych, kobiecych kształtach
Frederic Fox
-dawniej Lycus Malfoy
-auror
-wysoki, ciemny blondyn o jasnych oczach
-ok. 30+
Maxine Desmond
-szukająca Harpii z Holyhead
-ok. 24-26 lat
-krew mugolska
-niska, drobna blondynka o wrednym wyrazie twarzy
Josephine Fenwick
-córka Amelii Abbott
-stażystka aurorka
-zaginiona
-drobna blondynka
Minerwa McGonagall
-badaczka w Wydziale Zwierząt, asystentka profesora transmutacji
-drobna, niska blondynka o jasnych oczach
Bertie Bott
-cukiernik, pracował w Słodkiej Próżności
-wynalazca Fasolek Wszystkich Smaków
-spokrewniony z Matthiew Bottem
-wysoki, młody
-mocna strona: uroki, potrafi zatrzymać czas
Lucinda Selwyn
- ?
Drew Macnair w posiadaniu jej krwi
Archibald Prewett
-uzdrowiciel na oddziale zatruć
Lorraine Prewett
-żona Archibalda
-jasnowidz lub wróżbitka
-niska, szczupła blondynka o niebieskich oczach
Hannah Wright
-siostra Benjamina Wrighta
Hereward Bartius
-nauczyciel w Hogwarcie
-mąż Eileen Bartius
-silna strona: transmutacja
-ok. 30+
Eileen Wilde- Bartius
-gajowa w Hogwarcie
-żona Herewarda Bartiusa
-średniego wzrostu, szatynka o rudawych przebłyskach, jasne oczy
-miała siostrę Rossandrę, która współpracowała z Rycerzami Walpurgii przed śmiercią
-półkrwi
Sophia Carter
-aurorka
-wysoka, szczupła, rudawe włosy
Billy Moore
-szukający Jastrzębi z Falmouth
-ciemny blondyn, średniego wzrostu
-posiada wadę wymowy
Anthony Skamander - najprawdopodobniej
-spokrewniony z Samuelem S.
Charlene Leighton
- ?
Vera Leighton
- ?
Marcella Figg
- ?
Cyrus Snape
- ?
Florean Fortescue
- ?
Constantine X
-?
Frances X
-?
Asbjorn X
-?
Malcolm X
-?
Gabriel X
-?
Susanne X
-?
Julia X
-?
Jeden młody auror legilimenta - kto?
Megara Carrow
Morgoth Yaxley w posiadaniu jej różdżki
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Gdyby pojawiły się dalsze trudności, z którymi potrzebowałbyś naszej pomocy, z pewnością jej udzielimy - ale to wszystko, co mogliśmy mu zaoferować w tym momencie, sam najlepiej wiedział, jakie działania podjąć. Z pewnością nie zamierzaliśmy go pozostawić samemu sobie, ale musieliśmy liczyć się z ograniczeniami. Które swoją drogą istniały także w Wizegamoncie.
- Szkoda, że nie mamy nikogo pewnego w Wizegamoncie - westchnąłem jedynie na słowa Alpharda. - Rekrutując nowych członków, trzeba też wziąć to pod uwagę, może niektórzy są mniej zatwardziali w swoich sędziowskich przekonaniach.
Na słowa Zabini zwróciłem w jej stronę wzrok. Przyjąłem do wiadomości jej deklarację, niestety miałem więcej pomysłów na to, na kogo klątwę nałożyć, mniej - z kogo ją zdjąć.
- I który nie zginie, pojawia się następny, identyczny - spojrzałem na Rookwood krzywiąc się nieco na jej propozycję. I to nie dlatego, że nie chciałem zobaczyć Kierana martwego, chciałem tego równie mocno, co on zapewne pragnął wsadzić mnie do Azkabanu. - Musimy zacząć od góry, pozbywanie się kolejnych płotek nic nie zmienia. Jak nie Rineheart to Weasley albo jakiś Skamander - musiałem się tu zgodzić z Lupusem. Jeżeli nie wybijemy całego biura aurorów, pozbywanie się jego szefa za szefem nic nie zmieni. Oczywiście, mogliśmy urządzić zawody na to, kto zabije ich więcej, ale nie mieliśmy na to zbyt wiele czasu, jedna śmierć rocznie to statystyka imponująca, ale nie mogliśmy pozwolić sobie na rozłożenie przejęcia Ministerstwa na lat dwadzieścia przynajmniej. Albo dziesięć, jeśli zaczniemy wyrabiać się z pomocą przy zgonach w sześć miesięcy.
- Jeżeli nie zadziała, będziemy myśleć nad bardziej zdecydowanymi ruchami - zapewniłem Zachary'ego. Krok po kroku mogliśmy podporządkować sobie cały Londyn. Mung, Pokątna, Hogsmeade - tu skinąłem głową na słowa Caelana. Cierpliwie i systematycznie mogliśmy zdobywać władzę nie tylko z nazwy, ale przede wszystkim z czynów.
- Zamierzałem prosić tylko o jednego pączka - odparłem poważnym tonem na słowa Craiga. Nie pozostawiłem jednak pozostałych, równie ważnych kwestii przez niego poruszonych w zapomnieniu. - Jakie jeszcze formy nacisku możemy zastosować? Za Skamanderem stoi biuro aurorów, za Macmillanem ród. Dopóki ludzie sami nie zaczną domagać się sprawiedliwości, niewiele zdziałamy - niechętnie to przyznawałem, ale nie mogliśmy doprowadzić do wymierzenia kary ludziom, którzy byli wystarczająco dobrze chronieni. Zgadzałem się też z Drew, to, czego potrzebowaliśmy to zdolność manipulowania ludźmi. Jeśli to nam się uda, Wizegamont nie będzie miał już żadnego znaczenia. - Potrzebujemy więcej Walczącego Maga w każdym domu - może by tak darmowa prenumerata? Zapewne właściciele gazety nie byliby zachwyceni.
- Może wystarczy załatwić mu kontrolę co tydzień. Albo ściągnąć poltegraista - zaproponowałem w odpowiedzi na pytanie Ramseya.
- Tak - odparłem krótko na słowa Tristana. - Najwyższy czas, żeby puste deklaracje przekuć w działanie - zgodziłem się w pełni ze słowami Rosiera. Oddając jednak głos Morgothowi, który jak na gospodarza przystało, zaprosił wszystkich obecnych na zbliżającą się kolację. Miałem wreszcie okazję, by zwilżyć zaschnięte gardło.
- Kolacja odbędzie się tutaj - przeszedłem do technicznych szczegółów. - Niebawem powinni zjawić się zaproszeni goście, wówczas wzniesiemy toast za Czarnego Pana i Ministra Malfoya - uśmiechnąłem się lekko, a w czasie, w którym mówiłem, ze stołu zniknęły ustawione owoce i brudne naczynia. Drzwi do sali otworzyły się dla nowo przybyłych. Po chwili pojawiły się obrusy wraz z bogatą zastawą, wokół zaczęły lewitować tace z alkoholami do wyboru, a przed sobą każdy mógł zobaczyć talerz zasłonięty srebrną pokrywą, pod którą niewątpliwie znajdowało się jedzenie.
- Za spotkanie - uniosłem kieliszek, zajmując jedno z wolnych miejsc i wypiłem niewielki i skromny toast. Na te większe przyjdzie jeszcze czas.
|Samo spotkanie dobiegło do końca, dziękujemy bardzo za zaangażowanie. Teraz zapraszamy do udziału w uroczystej kolacji. Nie obowiązuje już na niej kolejka ani termin odpisów jest to luźny wątek, na który zaproszeni się poza Rycerzami także ich sojusznicy, którzy również mogą uczestniczyć w kolacji.
Stół zastawiony jest przysmakami i alkoholami z całego świata. Każdy pośród półmisków i pater zawierających przystawki znaleźć może coś dla siebie. Od włoskiej bruschetty ze świeżą bazylią i pomidorami, przez pieczone bataty, po indyjski chlebek naan. Do tego obowiązkowo oliwki, kawałki pokrojonych kiełbas i koreczki z warzyw. Główne danie stanowił jednak niespodziankę, którą odkrywał się dopiero po odsłonięciu przez skrzata pokrywy z talerza. Przed każdym bowiem, gdy kolacja się rozpoczęła, a goście usiedli, zmaterializowało się zakryte, tajemnicze danie. Żeby dowiedzieć się, co takiego dla każdego przygotowała kuchnia, należy rzucić kością k10 i zinterpretować rzut zgodnie z poniższym spisem. Należy jednak zaznaczyć, że wszystkie potrawy przypisane zostały do miejsc, nie konkretnych gości, tajemnicze danie więc jest dobrane całkowicie losowo. Przed każdym talerzem znajduje się kartka, na której wraz z odsłonięciem pokrywy pojawia się zarówno nazwa tajemniczego dania jak i jego opis.
And my name on the lips of the dead
Gdy drzwi do sali głównej się otworzyły ukazał mi się bogato zastawiony stół. Tak jak zostało skrzatom rozkazane, dania i alkohole miały pojawić się na stole wraz z zakończeniem spotkania. Nie wcześniej i nie później, wszystko bowiem miało być idealnie. Yaxley’e nie uchodzili za ród towarzyski, nie oznaczało to jednak, że nie potrafiliśmy w należyty sposób zadbać o swoich gości. Każdy z nich powinien czuć się odpowiednio dopieszczony. Do sali starałam się wejść pewnym krokiem, na tyle na ile pozwalał mi na to mój brzemienny stan, którego nawet przez myśl mi nie przeszło, aby starać się ukryć. Wzrok swój za to skupiłam na twarzach osób, którzy siedzieli już przy stole. Wiele z nich znałam, osoby te mogły szczycić się krwią równie szlachetną co moją. Kilkoro z nich jednak nie znałam i od razu zastanawiałam się kim są. Zdziwił mnie też fakt tak niewielkiego grona, przyznam szczerze, że spodziewałam się, że przyjdzie nam gościć dzisiaj troszkę więcej osób. Ale może ktoś jeszcze do nas dołączy? Na sam koniec mój wzrok spoczął na moim nestorze, niestety nie było obok niego żadnego wolnego miejsca. A szkoda, Yaxley przy Yaxley’u, nestor wraz z kuzynką i jednocześnie lady reprezentującą swojego męża. Nowe pokolenie.
Swe kroki skierowałam jednak ku kolejnej, najbardziej znanej i lubianej mi, osobie. Stanęłam u boku Tristiana, delikatnie opierając się o bogato zdobione i jakże wygodne krzesło, na którym właśnie siedział. Nim zwróciłam się do niego moje spojrzenie ponownie spoczęło na gościach.
- Jest mi bardzo miło powitać w Yaxley’s Hall i w imieniu mojego męża przepraszam za jego nieobecność - powiedziałam, aby formalności stało się zadość i, z czystym sumieniem, mogłam spokojnie zwrócić się już bezpośrednio do swojego kuzyna. - Tristianie, czy pozwolisz, abym zajęła miejsce obok ciebie?
Nie byłam osobą, która łatwo zapominała o przeszłości. Były wydarzenia i osoby, o których chciałam zapomnieć, ale byli też ludzie, o których zapomnieć nigdy bym nie chciała. Moje kuzynostwo zdecydowanie zaliczało się do tej drugiej grupy. Uwielbiałam towarzystwo członków rodu Rosier, a przy kuzynie czułam się bardzo swobodnie, dlatego dla własnego komfortu, na co zresztą pozwalał mi mój stan, zdecydowałam się na jego towarzystwo. Po za tym, od bardzo dawna go nie widziałam, cóż wiec w tym dziwnego, że skorzystałam z okazji, aby móc uciąć sobie z nim krótką pogawędkę? A może i osoby, które siedziały w naszej najbliższej okolicy również przyłączą się do ciekawej dyskusji?
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Spotkanie dobiegło końca i miała nastąpić uroczysta kolacja. Po pierwszej zapowiedzi ze strony gospodarza Alphard poruszył się na swoim miejscu i wyjął czarną sakwę, w której znajdowały się ingrediencje. Po czterech miesiącach przynależności do organizacji wiedział już, że sprawę trzeba wspierać na różne sposoby, także i odpowiednimi środkami. Mógł też śmiało zaproponować pokrycie kosztów badań, więc uczynił to bez wahania, pod stołem rozwiązując dobytą sakiewkę i dorzucając do niej sporą ilość galeonów, które też miał przy sobie, gdyby pojawiła się konieczność skorzystania z niewielkiego ułamka majątku. Zaraz po jej związaniu położył ją na stole i przesunął po blacie w stronę siedzącego naprzeciw Valerija, chcąc od razu dobić z nim swoistego targu. Nie składał mu pustych obietnic, aby zdobyć uznanie publiki, naprawdę zamierzał zaangażować się w działalność jednostki badawczej, skoro rzeczywiście mógł przyczynić się do czegoś wielkiego.
Stół nakrył się, a przed wszystkimi pojawiły się srebrne pokrywy, pod którymi kryć mogło się wszystko. Nawet aromaty, szczelnie skryte pod metalowymi przykryciami, nie stanowiły żadnej wskazówki. Black czekał z odkryciem swojego przysmaku, obserwując jeszcze uważnie zgromadzonych oraz napływających gości, na początek dostrzegając lady Yaxley.
| przekazuję Valerijowi 70 PM oraz ingrediencje: róg buchorożca x2, bezoar x2, włosie buchorożca
+ rzut na jedzonko (9)
Ostatnio zmieniony przez Alphard Black dnia 13.12.19 1:59, w całości zmieniany 1 raz
and giving it up
-Można posunąć się do otwartej manipulacji Ignotusie.- spojrzał na Śmierciożercę w chwili, gdy bezpośrednio do niego skierował swe słowa. Użył ładnego słowa „nacisk”, jednakże każdy z obecnych doskonale wiedział o co chodziło. -Jak doskonale wiemy pozostaje wiele twarzy nieznanych Zakonowi Feniksa, a tym samym aurorom oraz władzy, która posiadając jakiekolwiek dowody na występki w przeszłości mogłaby udowodnić manipulację. Osoby z nami związane, zapewniające nas o oddaniu sprawie oraz lojalności i niektórzy spośród obecnego grona mogliby wyjść na ulice podszywając się za naszych wrogów. Celem tego miałoby być wszczęcie mniejszych zamieszek tudzież faktycznego ataku na osoby, które otwarcie popierają rząd oraz Czarnego Pana.- zaczął zdając sobie sprawę z ryzyka, lecz uważał, iż było warto. -Traktując zachowanie Skamandera oraz Macmillana jako godne naśladowania musieliby jasno dać do zrozumienia, iż są ich swego rodzaju „naśladowcami” i w podobny sposób pragną wyrazić swe niezadowolenie w związku z obecną sytuacją polityczną. Walczący Mag będzie miał o czym pisać, ludzie będą jeszcze bardziej przestraszeni, a tym samym będą oczekiwać jakichkolwiek ruchów. Finalnie ktoś zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, inaczej odpowiednia gałąź władzy straci kompletnie wiarygodność w oczach społeczeństwa, a jak sądzę dociekliwi będą kopać głębiej. Nie wystarczy im głowa przypadkowej osoby. Nic nie jest lepszym nośnikiem informacji jak faktyczne zagrożenie, wszędzie będą szeptać.- zwieńczył swój pomysł na rozdmuchanie problemu związanego nie tylko z aurorem oraz szlachcicem, ale przede wszystkim Wizengamotem. Zapewne istniało jeszcze wiele innych opcji, ale póki co nie usłyszał żadnego poza prasą.
Wydawałoby się, że spotkanie – a przynajmniej jego oficjalna część – dobiegła końca, w czym upewniły go toast oraz wejście do środka kobiety, którą miał okazję widzieć po raz pierwszy. Powitanie momentalnie uświadomiło mu kim była, więc lekko skinął głową w odpowiedzi na miły gest. Faktycznie Yaxley’e zamierzali dostojnie ich ugościć, co potwierdził bogato zastawiony stół oraz liczne, wyborne trunki, które rzecz jasna zamierzał skosztować.
Skupił wzrok na srebrnej pokrywie przykrywającej talerz i zdjął ją bez większego zahamowania. Jeśli się pospieszył – cóż, musieli mu wybaczyć pewne wpadki, nie był zbyt częstym gościem na salonach i wiele musiał się jeszcze nauczyć.
'k10' : 5